Stron

wtorek, 29 października 2019

HUMOR POSTERUNKOWEGO... - Cz. III

CZYLI KILKA ZABAWNYCH FRAZ,

WYPOWIEDZIANYCH PRZEZ

POSTERUNKOWEGO Z SERIALU:

"RODZINA ZASTĘPCZA"


DALSZA CZĘŚĆ KRÓTKICH, 
ZABAWNYCH POWIEDZONEK AUTORSTWA POSTERUNKOWEGO Z SERIALU 
"RODZINA ZASTĘPCZA"






FIKSACJA POSTERUNKOWEGO



POSTERUNKOWY PRZYCHODZI DO DOMU KOSONIÓW







"O, PAN POSTERUNKOWY! DAWNO NAS PAN NIE ODWIEDZAŁ"

"PO TEJ OSTATNIEJ AFERZE Z PANEM JĘDRULĄ TO WOLAŁEM SIĘ NIE POKAZYWAĆ"

"CO RACJA TO RACJA. PRZEZ PIERWSZE DNI JAK JĘDRULA MÓWIŁ CO PANU POSTERUNKOWEMU ZROBI JAK GO SPOTKA, TO AŻ SŁUCHAĆ BYŁO STRACH"

"ALE JUŻ MU PRZESZŁO - PRAWDA?"

"PEWNIE, JĘDRULA DOBRY CZŁOWIEK JEST, TYLKO CHOLERYCZNY. ALE TEŻ PAN POSTERUNKOWY CIĄGLE BY GO TYLKO ARESZTOWAŁ I ARESZTOWAŁ"

"CO SIĘ PANI DZIWI, PANI JADZIU, ON TYLE KASY MA, A SKĄD? Z UCZCIWEJ PRACY? NIECH MNIE PANI NIE ROZŚMIESZA. JA WIEM ŻE ON JEST PRZESTĘPCA I ON TEŻ WIE, TYLKO DOWODÓW PO PROSTU NIE MAM (...) PANI POWIE TAK UCZCIWIE, PRZECIEŻ TO NA ODLEGŁOŚĆ WIDAĆ KTO TO JEST. ON TE OCZKA MA TAKIE KAPRAWE, ŚWIDROWATE, TAKIE AFERALNE. KAJDANKI TO SIĘ SAME DO RĄK CISNĄ NORMALNIE"

"MNIE TO SIĘ WIDZI ŻE PAN POSTERUNKOWY FIKSACJI DOSTAŁ I TYLE. JAKIŚ DOKTOR OD GŁOWY POTRZEBNY!"

"MÓWI PANI ŻE... FIKSACJA?"






ALUTKA, ŻONA JĘDRULI NAMAWIA GO ABY ZABRAŁ JĄ ZE SOBĄ DO NIEMIEC, NA PLAN FILMOWY



"MOŻE JA BYM Z TOBĄ POJECHAŁA?"

"ALE JA TAM JADĘ DO PRACY, WIESZ? SZESNAŚCIE GODZIN NA PLANIE, NERWY, BIEGANINA. NAWET NIE MIAŁBYM CZASU SŁOWA DO CIEBIE POWIEDZIEĆ"

"TO NIE BĘDZIEMY SIĘ DO SIEBIE ODZYWAĆ. TAKIE WSPÓLNE MILCZENIE TEŻ BUDUJE WIĘŹ"

"ALUTKA, ALE MY TAM NIE BĘDZIEMY MIESZKAĆ W PAŁACACH TYLKO W OBSKURNYM MOTELU, ŻEBY ZBIĆ KOSZTY. TY BYŚ TAM PÓŁ DNIA NIE WYTRZYMAŁA"

WIESZ CO? TO TY DAJ MI JAKĄŚ ROLĘ W TYM TWOIM FILMIE"

"CO?"

"A CO TY MYŚLISZ, ŻE JA NIE POTRAFIŁABYM ZAGRAĆ? ŻE JA WCZEŚNIEJ NA TO NIE WPADŁAM - TO MOŻE BYĆ FASCYNUJĄCE DOŚWIADCZENIE"

"ALUTKA, MY ZA CZTERY DNI WYJEŻDŻAMY. WSZYSTKIE ROLE SĄ OBSADZONE I TO NAJLEPSZYMI AKTORAMI"

"TO NIECH DLA MNIE DOPISZĄ JAKĄŚ NOWĄ ROLĘ... TAKĄ MALUTKĄ ROLĘ, CO? JĘDRULA? KOCHANY, ALUTKA BĘDZIE SZCZĘŚLIWA, A JAK ALUTKA BEDZIE SZCZĘŚLIWA TO TY TEŻ BĘDZIESZ SZCZĘŚLIWY - MISIACZKU"






POSTERUNKOWY PRZYCHODZI DO KAWIARENKI INTERNETOWEJ KUBY I MAJKI, ABY PORADZIĆ SIĘ W KWESTII SWOJEJ EWENTUALNEJ FIKSACJI NA PUNKCIE JĘDRULI



"KUBA, BO JA PRZYSZEDŁEM SIĘ CIEBIE PORADZIĆ CZY POWINIENEM SKORZYSTAĆ Z USŁUG PSYCHOLOGA?"

"JA MAM DYPLOM Z FILOZOFII A NIE Z PSYCHOLOGII"

"WIELKA RÓŻNICA. CZY TY MÓGŁBYŚ SPRAWDZIĆ CZY JA MAM FIKSACJĘ NA TEGO CAŁEGO JĘDRULĘ? BO JA SIĘ JUŻ TYLE RAZY NA NIEGO ZASADZAŁEM I ZA KAŻDYM RAZEM KICHA BYŁA - WIESZ? TO MOŻE ON JEST UCZCIWY, A JA MAM FIKSACJĘ?"

"TAK, TAKĄ FIKSACJĘ TO PAN MA - SPOKOJNIE, TO NIE MA CO SPRAWDZAĆ"

"MYŚLISZ? I CO JA MAM ZROBIĆ?"

"PRZEDE WSZYSTKIM TO PAN MUSI SIEBIE PRZEKONAĆ ŻE PAN JĘDRULA JEST UCZCIWY. JAKIEJŚ AUTOSUGESTII NIECH PAN SPRÓBUJE. PAN SOBIE PISZE W ZESZYCIE STO RAZY DZIENNIE: "PAN JĘDRULA TO UCZCIWY CZŁOWIEK"

"STO?"

"PIĘĆDZIESIĄT, MOŻE WYSTARCZY"

"DOBRZE. WIDZISZ I PRZYDAŁA SIĘ NA COŚ TA TWOJA FILOZOFIA" 😇




 

JĘDRULA WRĘCZA SCENARIUSZ ALUTCE



 "A MOJA ROLA, GDZIE JEST?"

"OD 39 DO 42 I JESZCZE NA 85 STRONIE"

"ALE JESTEM PODNIECONA, ZARAZ DOWIEM SIĘ KIM JESTEM. EWKA KOŁODZIEJ? A KIM ONA JEST?"

"TWÓJ CHŁOPAK KRADNIE SAMOCHODY, A TY PRZERZUCASZ JE ZA GRANICĘ"

"JĘDRULA TO JEST WYKLUCZONE. JAK JA POTEM POKAŻĘ SIĘ NA ULICY? CO MAMUSI POWIEM? TO TRZEBA ZMIENIĆ, JA MUSZĘ BYĆ POZYTYWNĄ POSTACIĄ"

"ALUTKA, PO PIERWSZE - TO JEST FILM GANGSTERSKI I TUTAJ NIE MA ŻADNYCH POZYTYWNYCH POSTACI, A PO DRUGIE TEGO JUŻ NIE MOŻNA ZMIENIĆ!"

"ALE JA SAMA MOGĘ USIĄŚĆ I SZYBKO TO POPRAWIĘ"

"NIE! NIE! NIE!"

"ALE DLACZEGO TY NA MNIE KRZYCZYSZ JĘDRULA?"

"ALUTKA, TY MOŻESZ POPRAWIAĆ SWOJE POEMATY, A ZE SCENARIUSZY TO MY ŻYJEMY. MÓWIĘ TERAZ O PIENIĄDZACH. O BARDZO POWAŻNYCH PIENIĄDZACH, NA DOM I NA TO WSZYSTKO. ALBO GRASZ TAK JAK JEST NAPISANE, ALBO NIE GRASZ WCALE - ROZUMIESZ?"

"DOBRZE - PRZYJMUJĘ TĘ ROLĘ. ALE JEDNO CI POWIEM JĘDRULA - MASZ OKROPNY STOSUNEK DO AKTORÓW" 😏

 (...)

JĘDRULA, TO JEST ZUPEŁNIE BEZ SENSU, TO MA BYĆ SZTUKA. TO JEST STRASZNIE PRYMITYWNE. ZOBACZ - CELNIK, CELNIK MA ŻONIE KUPIĆ PRALKĘ. TO JEST ZUPEŁNIE BEZ SENSU, CO TO ZA POMYSŁ KOBIECIE PRALKĘ KUPOWAĆ? NIECH JEJ KUPI PIERŚCIONEK Z BRYLANTEM ALBO JAKĄŚ BRANSOLETKĘ. A JĘZYK? CZY JA WYGLĄDAM NA KOGOŚ, KTO BY SIĘ TAK WYRAŻAŁ? MOŻE TO DLATEGO, ŻE JA NIGDY NIKOMU ŻADNEJ ŁAPÓWKI NIE DAŁAM? JĘDRULA POWIEDZ MI, JAK SIĘ DAJE ŁAPÓWKI?"

"REŻYSER CI TO WSZYSTKO WYJAŚNI NA PLANIE"

"TY MI POWIEDZ, JAK SIĘ ŁAPÓWKI DAJE?"

"ALUTKA, JA NIC NIE WIEM O ŻADNEJ KORUPCJI. BRZYDZĘ SIĘ ŁAPÓWKAMI I NIE WIEM JAK LUDZIE MOGĄ JE DAWAĆ"

"JĘDRULA ALE DLACZEGO TY TAK DZIWNIE MÓWISZ?"

"STRZEŻONEGO PAN BÓG STRZEŻE. I PROSZĘ CIĘ, WIĘCEJ NIE ROZMAWIAMY NA TEN TEMAT - DOBRZE? NIGDY WIĘCEJ!" 😉


(...)

JĘDRULA, MUSISZ MNIE NAUCZYĆ JEŹDZIĆ SAMOCHODEM. TUTAJ W SCENARIUSZU JEST NAPISANE - PROWADZI DO GRANICY SAMOCHÓD"

"TYM SIĘ W OGÓLE NIE PRZEJMUJ - WYKREŚLIMY TĘ SCENĘ"

"JAK TO WYKREŚLIMY, PRZECIEŻ TO JEST JEDYNA DUŻA SCENA W KTÓREJ JA GRAM?"

"NIECH JA DORWĘ TEGO SCENARZYSTĘ. ZROBIMY TAKIE UJĘCIE, ŻE NIBY JEDZIESZ"

"NIE JĘDRULA, JA NICZEGO NIE CHCĘ UDAWAĆ, CHODŹMY DO GARAŻU I..."

"ALUTKA, FILM TO JEST TAKA SZTUKA UDAWANIA. IM WIĘCEJ UDAJESZ, TYM LEPIEJ. ZROBIMY UJĘCIE W STOJĄCYM AUCIE I BĘDZIE DOBRZE"

"ALE JĘDRULA..."

"NIE I KONIEC! PROŚ MNIE O CO CHCESZ? BRYLANTY, PŁUCA, NERKI, WSZYSTKO - ALE MOJEGO AUTA NIE DAM, CHOĆBY NIE WIEM CO - NIE DAM!" 😍





ALUTKA UDAJE SIĘ WIĘC DO SĄSIADA - JACKA KWIATKOWSKIEGO, ABY TEN POZWOLIŁ JEJ POSIEDZIEĆ W SWOIM AUCIE W GARAŻU



"PANIE JACKU, CZY JA MOGŁABYM TU SOBIE TROCHĘ POSIEDZIEĆ?"

"TO PROSZĘ NA GÓRĘ, TAM BĘDZIE WYGODNIEJ"

"ALE KIEDY WOLAŁABYM TUTAJ. WIE PAN - ŻEBY ATMOSFERĘ WYCZUĆ, PRZESTRZEŃ OGARNĄĆ. ROZUMIE PAN?"

"WŁAŚNIE NIE BARDZO"

"BO JA NIE POWIEDZIAŁAM, W FILMIE U JĘDRULI MAM GRAĆ - EPIZOD TAKI. NA RAZIE EPIZOD I W SAMOCHODZIE MA SIĘ DZIAĆ. MOGĘ?"

"PROSZĘ BARDZO"


ALUTKA WSIADA PODNIECONA, A JACEK BACZNIE SIĘ JEJ PRZYGLĄDA 😎






ALUTKA, POZOSTAWIONA SAMĄ SOBIE, ODPALA AUTO I RUSZA NA WSTECZNYM, TARANUJĄC ALTANĘ KWIATKOWSKICH I OMAL NIE POTRĄCAJĄC POSTERUNKOWEGO



"PRZEKRĘCA KLUCZYK I WCISKA PEDAŁ GAZU DO DECHY"

"PANI ZWARIOWAŁA?CHCIAŁA MNIE PANI ZABIĆ?"

"EJ KOLEŚ, NIEZŁA FURA CO?"

"CO PANI SIĘ UPIŁA, DOKUMENTY PROSZĘ!"

"DOKUMENTY? A DZIESIĘĆ TYSIĘCY WYSTARCZY?"

"CO?"

"PRZYJDŹ DO MNIE WIECZOREM DO DOMU, TO DOSTANIESZ - KUPISZ ŻONIE PRALKĘ. TYLKO MORDA W KUBEŁ!" 😂

(...) 

JĘDRULA, TY MASZ JEDNAK NIEZŁEGO TEGO SCENARZYSTĘ. SPRAWDZIŁAM ŻE TE TEKSTY ŚWIETNIE DZIAŁAJĄ NA PROSTYCH LUDZI. I TO FASCYNUJĄCE JEST BO JA SAMA CZASEM NIE ROZUMIEM CO MÓWIĘ, A PROSTY CZŁOWIEK OD RAZU ROZUMIE"

"DOBRY WIECZÓR, PRZEPRASZAM BARDZO ŻE NACHODZĘ, ALE..."

"PANIE JACKU, PIWO PROSTO Z CZECH, NIECH PAN SIADA"

"DZIĘKUJĘ MOŻE INNYM RAZEM PIWO. SAMOCHÓD ZNALAZŁEM PANI ALUTKO W ALTANIE"

"JAK TO W ALTANIE? A PRZEPRASZAM CO ALUTKA MA Z TYM WSPÓLNEGO?"

"ALE PIĘKNIE W TEJ ALTANIE WYGLĄDA, PRZYZNA PAN?"

"PIĘKNIE, NIE LICZĄC PARU RYS I WGNIECENIA - TO PIĘKNIE. TYLKO TAKI PROBLEM JEST ŻE KLUCZY NIE MOGĘ ZNALEŹĆ A BEZ KLUCZYKÓW TO NIESTETY NIE RUSZY"

"KLUCZYKI? TAKIE MALUTKIE? JA SPRAWDZĘ"

"MOŻE JEDNAK PO PIWKU PANIE JACKU?"

"INNYM RAZEM PANIE JĘDRULA"






POSTERUNKOWY WRACA DO KAWIARENKI INTERNETOWEJ KUBY I MAJKI



"CO TO PAN TAKI NABZDYCZONY JAKIŚ?"

"JA MAM FIKSACJĘ TAK? JA MAM FIKSACJĘ? ONA MNIE SAMOCHODEM NA MOKRĄ PLAMĘ CHCE PRZEJECHAĆ, ŁAPÓWKĘ MI PROPONUJE W BIAŁY DZIEŃ A JA MAM FIKSACJĘ? JAKIEŚ KRETYNIZMY MAM WYPISYWAĆ PO PIĘĆDZIESIĄT RAZY TAK? KONIEC Z TYM I ANI SŁOWA O JAKIEJŚ DURNEJ FIKSACJI, ANI SŁOWA! I CIESZCIE SIĘ JAK WAS ZA WSPÓŁUDZIAŁ NIE PRZYMKNĘ"

"TO JUŻ PO POSTERUNKOWYM MI SIĘ WIDZI"






POSTERUNKOWY IDZIE DO DOMU KOSONIÓW I SPOTYKA TAM ALUTKĘ


"PANI CHCIAŁA MNIE SAMOCHODEM ROZJECHAĆ, PRAWDA?"

 "JAK TO ROZJECHAĆ, HISTERYZUJE PAN?"

"JAKBYM NA CZAS NIE ODSKOCZYŁ TO CO BY BYŁO? TRUP NA MIEJSCU. POTEM ODMOWA OKAZANIA DOKUMENTÓW, UCIECZKA Z MIEJSCA WYPADKU. PANI ALUTKO, PANI WPADŁA PO USZY - PIĘĆ LAT WIĘZIENIA TO MINIMUM"

"JAKIE PIĘĆ LAT?"

"TERAZ TO TYLKO SZCZEROŚĆ MOŻE PANIĄ URATOWAĆ. JEŻELI PANI POWIE O WSZYSTKICH PRZEKRĘTACH MĘŻA Z SAMOCHODAMI, TO ZOBACZĘ CO SIĘ DA DLA PANI ZROBIĆ"

"DOBRA KOLEŚ, WIADOMO, TO MUSI KOSZTOWAĆ. BIERZ DYCHĘ I SPADAJ!"

"CO TO JEST?"

"CZEKI. NIE WYTRZESZCZAJ GAŁÓW, TYLKO KOPNIJ SIĘ DO BANKU PO SZMAL"

"PANI ALUTKO, JEST PANI ARESZTOWANA, MOŻE PANI ZACHOWAĆ MILCZENIE I WSZYSTKO CO PANI POWIE OD TEJ PORY MOŻE ZOSTAĆ WYKORZYSTANE PRZECIWKO PANI W SĄDZIE. NARESZCIE!"


POSTERUNKOWY ZAKŁADA TOTALNIE ZDZIWIONEJ ALUTCE KAJDANKI NA RĘCE 😅






DO DOMU KWIATKOWSKICH WPADA ZDENERWOWANA JADZIA - POMOC DOMOWA KOSONIÓW I PROSI JACKA BY POMÓGŁ JEJ USPOKOIĆ JĘDRULĘ



"POSTERUNKOWY ARESZTOWAŁ ALUTKĘ, A JĘDRULA CHCE ZABIĆ POSTERUNKOWEGO" 😀

(...) 

TO JUŻ PO TOBIE, MOJĄ ŻONĘ W KAJDANKI. JUŻ CIĘ NIE MA. JUŻ NIE ŻYJESZ"

"PANIE JĘDRULA, JA JESTEM NA SŁUŻBIE, PROSZĘ SIĘ ROZEJŚĆ, MATKO KOCHANA (...) TO TY ZZA KRAT NIE WYJDZIESZ KRYMINALISTO JEDEN. ONA MNIE ROZJECHAĆ CHCIAŁA I ŁAPÓWKĘ MI DAWAŁA"

"JAK ROZJECHAĆ? SAMOCHÓD PANA JACKA RUSZYŁ SAM"

"TO WTEDY, JAK GO ZNALAZŁEM W ALTANIE TAK?"

"WŁAŚNIE! Z PREMEDYTACJĄ, NA PEŁNYM GAZIE MNIE ROZJECHAĆ CHCIAŁA"

"PANIE POSTERUNKOWY, PANI ALUTKA UCZYŁA SIĘ JEŹDZIĆ NA ZAMKNIĘTYM, PRYWATNYM TERENIE, TO PAN WTARGNĄŁ BEZPRAWNIE I OMAL NIE SPOWODOWAŁ WYPADKU. PANI ALUTKA MIAŁA PRAWO TAM PRZEBYWAĆ, PONIEWAŻ JĄ ZAPROSIŁEM A PANA NIE ZAPRASZAŁEM.

"JAK BY PAN NIE KOMBINOWAŁ, Z ŁAPÓWKI I TAK SIĘ NIE WYWINIE. PROSZĘ BARDZO DAŁA MI CZEK NA PIĘĆ TYSIĘCY, ABYM WSZYSTKO UMORZYŁ"

"ALE TU JEST JAKAŚ EWA KOŁODZIEJ"

"TO KRETYN JEDEN. ZA REKWIZYT CHCIAŁ JĄ ARESZTOWAĆ, ZA REKWIZYT!" 

"BO JA EWKĘ KOŁODZIEJ MAM GRAĆ I ONA ŁAPÓWKĘ DAJE CELNIKOWI NA GRANICY. JA CHCIAŁAM SPRÓBOWAĆ BO NIE WIEDZIAŁAM JAK TO SIĘ ROBI, JĘDRULA NIE CHCIAŁ MI WYTŁUMACZYĆ TO DAŁAM PANU POSTERUNKOWEMU DWA CZEKI, TYLKO TEN DRUGI GDZIEŚ OD RAZU SOBIE SCHOWAŁ"

"TO OZNACZA ŻE PANI ALUTKA WCALE NIE CHCIAŁA PANA PRZEKUPIĆ. A GDZIE JEST DRUGI CZEK?

"DRUGI? TO TAK MI SIĘ ODRUCHOWO SCHOWAŁO"

"WIDZIAŁ PAN MENDĘ PANIE JACKU? ZA JEDNĄ ŁAPÓWKĘ CHCIAŁ JĄ ARESZTOWAĆ, A DRUGĄ DO KIESZENI SOBIE SCHOWAŁ"

"PANIE POSTERUNKOWY, JA PANU DOBRZE RADZĘ, NICH PAN STĄD NATYCHMIAST WYJDZIE, PRZYNAJMNIEJ UNIKNIEMY ROZLEWU KRWI"

"MOŻE RZECZYWIŚCIE JA JUŻ SOBIE PÓJDĘ"


  







SUŁTANAT KOBIET - Cz. XI

HAREMY (WYBRANYCH) WŁADCÓW

OD MEHMEDA II ZDOBYWCY

DO ABDUL HAMIDA II





 SERAJ SELIMA I GROŹNEGO






 "TAM, W NAJINTYMNIEJSZYM MIEJSCU SUŁTAN PRZYJMUJE TYLKO NAJCZYSTSZE LILIE, NIEPOKALANE RÓŻE Z OGRODÓW PIĘKNOŚCI. JEGO WZROK ZATRZYMUJE SIĘ TYLKO NA KSZTAŁTACH, KTÓRYCH NIE ZBRUKAŁ WZROK ŻADNEGO ŚMIERTELNIKA, A KTÓRE PRZEJDĄ NIEZNANE OD KOLEBKI AŻ DO GROBU, POD STRAŻĄ POTWORÓW BEZ PŁCI, W GŁĘBI WSPANIAŁEGO ODOSOBNIENIA"

OPINIA TEOFILA GAUTIERA O SERAJU





Kto w Osmańskim Imperium miał najlepsze, najspokojniejsze i najwygodniejsze życie? Odpowiedź na to pytanie wydaje się dosyć prosta i oczywista - oczywiście sułtan, który jako władca i padyszach, był wszechwładnym panem całego Imperium i wszystkich jego mieszkańców. Niestety, ta odpowiedź jest jednak całkowicie... błędna. Owszem, sułtan był władcą państwa i decydował o życiu i śmierci zarówno członków własnej rodziny jak i wszystkich swoich poddanych, zamieszkujących tereny aż trzech kontynentów, ale to wcale nie on miał najlepsze, najwygodniejsze i najspokojniejsze życie w czasach rządów dynastii Osmanów. Wydaje się to dosyć dziwne, a jednak jest prawdziwe. Sułtan wcale nie miał łatwego i przyjemnego życia, wręcz przeciwnie - całe jego życie było istnym balansowaniem na krawędzi śmierci i choć to on decydował o losie swych poddanych, częstokroć sam nie miał wpływu na swój własny los. Od chwili narodzin jako książę i następca tronu jego życie wisiało na włosku, gdyż mógł zostać uśmiercony jeszcze jako nastolatek lub dziecko np. przez podejrzliwego ojca, który zobaczył w nim realnego konkurenta do władzy. Nawet jeśli jednak przetrwał ten czas dorastania bez szwanku a jego ojciec nie dojrzał w nim przeciwnika, to i tak nie miał się z czego cieszyć, gdyż względne bezpieczeństwo posiadał dopóty, dopóki żył ojciec. Gdy ten umierał, jego pierwszym zadaniem było zdobyć dla siebie tron sułtański i władzę nad Imperium, nim uczynią to samo jego bracia. Gdy mu się to nie udało, w większości przypadków kończył wówczas swój żywot. Gdy zaś zdobywał tron, jedną z jego pierwszych decyzji było (bez względu na jakiekolwiek wcześniejsze uczucia rodzinne) pozbawić życia swych braci, gdyż jako pretendenci do władzy mogliby oni w przyszłości stanowić źródło wewnętrznego chaosu politycznego i anarchizacji państwa. Tutaj obowiązywała zasada zaczerpnięta ze świata zwierząt, a raczej lwów. Dominujący samiec wypędza ze stada innych samców - w tym swoje dorastające dzieci, gdyż haremem złożonym z licznych lwic może zarządzać tylko jeden władca. Reszta, żeby nie zostać zagryziona, musi opuścić miejsce swego urodzenia i dorastania.

Oczywiście praktyka pozbawiania życia tych książąt, którym nie udało się zdobyć władzy (wprowadzona przez sułtana Mehmeda II Zdobywcę w 1477 r.), była niezwykle okrutna i budziła sprzeciw nawet w przywykłym do takich praktyk społeczeństwie osmańskim. Lecz dopiero w 1603 r. zmienił ją nowy sułtan Ahmed I, który zamiast mordować swych braci, wyznaczył im zamknięte i całkowicie odosobnione miejsce zwane "klatką", gdzie nie było ani drzwi ani okien a pokarm wprowadzano tylko przez sufit. Tam w towarzystwie nielicznych sług, sułtańscy bracia mieli pozostawać do końca życia. Oczywiście wcale nie gwarantowało im to bezpieczeństwa, gdyż zawsze mogli (i często bywali) wykorzystywani podczas przewrotów pałacowych, potęgowanych buntami janczarów i spahisów. Tak więc życie sułtana, nawet po zdobyciu władzy, pełne było podejrzeń i nieufności i wcale nie należało do spokojnych (można było przecież uśmiercić panującego padyszacha na kilka sposobów, np. podając mu truciznę w napoju lub potrawie, czy też topiąc go lub zadając cios sztyletem podczas wypoczynku w łaźni czy wannie). Zdobycie władzy otwierało więc przed nowym sułtanem niekończącą się obawę o zachowanie owej władzy i życia i było ciągłą walką o przetrwanie. Tak więc zarówno sułtani, jak i ich bracia, książęta - nie wiedli ani spokojnego ani najlepszego życia w Osmańskiej Turcji. Więc kto? Kto miał życie usłane różami i mógł zupełnie bezstresowo dożyć w spokoju i dostatku swych dni, otoczony nieopisanym bogactwem i pełnią władzy? Oto jest pytanie - któż to taki mógł być? Odpowiedź brzmi... sułtańskie siostry i córki, to one wiodły spokojne, szczęśliwe i dostatnie życie, a ich władza była realnie niewiele mniejsza od sułtańskiej (choć one same, jak i wszyscy członkowie rodziny i poddani Imperium, stanowili realną własność sułtana, który swobodnie rozporządzał decyzją o ich życiu czy śmierci).

Nawet nie jesteśmy w stanie wyobrazić sobie, jak wielką pozycję i jak potężną władzę posiadały sułtańskie siostry i córki, które były całkowicie wolne od obaw iż mogą stracić życie w walce o tron. Kobiety na tronie Osmanów zasiąść nie mogły, więc dawało im to nieopisany stopień zarówno bezpieczeństwa, jak i spokoju psychicznego. Poza tym, ich potomstwo - ich synowie nie też nie mogli dziedziczyć tronu (dziedziczenie odbywało się tylko po linii męskiej), więc znikała również i obawa o życie własnych synów (podczas gdy haremowe nałożnice, faworyty i żony sułtana żyły w ciągłym strachu zarówno przed utratą sułtańskich względów, jak i przed mordem dokonanym na ich synach, w przypadku gdy do władzy doszedł dziedzic sułtana zrodzony z innej nałożnicy). Sułtanki (jak nazywano córki i siostry panującego władcy), żyły niczym bajkowe księżniczki, otoczone nieopisanym luksusem i nimbem potęgi dynastii Osmanów. Co prawda w większości przypadków to sułtan wybierał kandydatów na mężów dla swych sióstr i córek, ale władcy często brali pod uwagę ich opinie i częściej zdarzało się tak, że to same księżniczki wybierały sobie mężów. Jak zostało zapisane w piśmie "Tahir ve Toplum" z 1884 r.: "Wielu Turków ratuje się od nich ucieczką, gdy zauważą, że księżniczka przygląda się im zbyt natarczywie. Bywało tak, że szczęśliwy Turek, ojciec rodziny albo posiadacz już czterech żon, musiał wszystko zostawić, by poślubić księżniczkę. Księżniczka mogła być młoda, stara, piękna, ale i brzydka. Mogła też być 40-letnią wdową. Mężczyzna nie miał prawa jej odmówić. Młody mąż, żeniąc się z księżniczką zgodnie z tradycją i prawem stał się jej niewolnikiem i tylko na jej wezwanie mógł się do niej zbliżyć. Zgodnie z etykietą dworską, wchodził do jej łóżka od strony nóg. Zawsze wokół niego krążyli szpiedzy jego szlachetnej małżonki, żeby nie zechciało mu się jej zdradzić. Ona natomiast mogła go zdradzać - to jej cesarskie prawo. Cierpienia, jakie zadawały księżniczki swym mężom, na tym się nie kończyły. W czasie choroby mąż nie mógł się leczyć bez wiedzy żony, gdyż ciało małżonka księżniczki należy tylko do niej". Bez wątpienia, sułtańskie córki i siostry były najbardziej rozpieszczanymi, pozbawionymi trosk i obaw o własne życie, a przy tym majętnymi (do nich należały pałace, pałacyki, sklepy, biżuteria oraz oczywiście niewolnicy, które ofiarowywał im kochajacy tatuś lub brat, najczęściej z okazji urodzin) przedstawicielami panującej dynastii Osmanów.


PODNIESIENIE RĘKI NA SUŁTAŃSKĄ SIOSTRĘ OZNACZAŁO AUTOMATYCZNIE WYROK ŚMIERCI. TAK TEŻ SIĘ STAŁO, GDY w 1541 r. MĄŻ SIOSTRY SULEJMANA WSPANIAŁEGO, SAH SULTAN - LUTFY PASZA, PODCZAS SPRZECZKI UDERZYŁ JĄ W TWARZ. TAKIE ZACHOWANIE BYŁO NIEDOPUSZCZALE I ZOSTAŁ SKAZANY NA ŚMIERĆ. JEDNAK ZE WZGLĘDU NA SWOJE DZIECI, SUŁTANKA SAH UDZIELIŁA MU ŁASKI - LUTFI PASZA ZOSTAŁ WYGNANY  




W poprzedniej części wspomniałem o niejakiej Hatice Hatun - siostrze sułtana Mehmeda II Zdobywcy, która (będąc mężatką) skupowała sobie (na Wielkim Bazarze w Konstantynopolu - zwanym Bezestanem, gdzie handlowano wyłącznie mężczyznami, kobiety bowiem kupowano na Avret Bazar - Kobiecym Targu) młodych niewolników, aby ją zadawali seksualnie, po czym (najczęściej) kazała ich zabijać lub jedynie kastrować. Ścinała głowy też swoim niewolnicom dla zabawy oraz z ciekawości, aby przyjrzeć się jak długo ludzkie ciało może jeszcze przeżyć bez głowy. Co prawda za swe postępki została uwięziona przez brata w twierdzy Dimotyka w Rumelii, ale po zaledwie trzech latach (pisania do niego wiernopoddańczych listów, deklarując posłuszeństwo i zmianę zachowania), Mehmed II uwolnił ją (w 1470 r.) z więzienia i pozwolił ponownie wyjść za mąż (choć w ramach kary, wydał ją za swojego niewolnika). Przykład Hatice Hatun pokazuje, jak wielką władzą dysponowały sułtańskie siostry i córki. Ale podobną władzę miewały również sułtańskie żony (nie mówiąc już o matkach), szczególnie jeśli nie były niewolnicami a księżniczkami wysokiego rodu. Taką właśnie kobietą była niejaka Ayse Hafsa Sultan - małżonka sułtana Selima I zwanego Groźnym. Niewiele wiadomo o haremie z czasów panowania tego sułtana (1512-1520), gdyż przyćmił go blask rządów jego syna i następcy - Sulejmana Wspaniałego, jednak na podstawie szczątków wiadomości można odtworzyć jak wyglądał harem w czasach panowania Selima Groźnego i kto pełnił w nim  najważniejsze funkcje. Bez wątpienia na plan pierwszy wysuwa się tutaj osoba Ayse Hafsy - księżniczki z rodu Gerejów krymskich.

Pozycja kobiet na Krymie, była znacznie większa niż kobiet osmańskich. W zasadzie bowiem nie było większych różnic pomiędzy mężczyzną a kobietą w Chanacie Krymskim. Kobiety mogły uczyć się w szkołach na równi z mężczyznami, dziedziczyć majątek na równi z braćmi, pisywać listy (księżniczki z rodu Gerejów pisywały własne listy do wielu władców europejskich), ich zdanie było tożsame ze zdaniem męża, a spora część kobiet z Chanatu - Tatarek - udawała się wraz z mężami i braćmi na wyprawy łupieżcze do sąsiednich krajów (np. podczas najazdu 40 000 Ordy tatarskiej na Podole i Ruś Czerwoną w 1524 r. w bitwie pod Komarnem kasztelan wojnicki - Jan Amor Tarnowski rozbił jeden tatarski kosz - a król Zygmunt I Jagiellończyk próbował dogonić drugi czambuł, ale Tatarzy ponoć tak szybko uciekali, że nie zdążył ich dopaść. Właśnie wówczas na polu po Komarnem znaleziono wśród poległych, jak pisze w swej "Kronice wszystkiego świata" Marcin Bielski: "Znaleziono między nimi niewiasty, które sobie łby podgoliwszy, w męskim odzieniu chodziły". Natomiast Bernard Wapowski pisząc o najeździe z 1524 r. mówi iż kobiety były w boju równie mężne, co ich mężowie, a pewna: "Tatarkini przebrana po chłopsku, kilku prowadziła związanych brańców. Ci dostrzegłszy, jak się grzała przy ognisku, że niewiasta, zadławili ją, a sami uciekli"). Kobiety z Chanatu Krymskiego były więc odważne jak mężczyźni, ale równie popularne w haremach władców i wielmożów osmańskich były Czerkieski (lud Zakaukazia, na wschód od Chanatu). Miały one opinię nadzwyczaj urodziwych i przywiązanych do swych panów, a ceny Czerkiesek, Polek, Rusinek i Moskalek były nadzwyczaj wysokie (ze względu na ich jasną skórę, blond włosy, wierność oraz odwagę). Księżniczka Ayse Hafsa , trafiła więc do haremu księcia Selima (wówczas jeszcze gubernatora Amasyi) jako młoda dziewczyna w 1511 r.

 


W kwietniu roku 1512, książę Selim rzucił wyzwanie swemu ojcu - Bajazydowi II i obalił go z tronu przy pomocy wiernych sobie janczarów (wykrzykujących na dziedzińcu Seraju takie oto hasła: "Sułtanie Bajazycie, jesteś już stary, chcemy Selima!"). Bajazyd ustąpił więc synowi (który miał już 41 lat i nie mógł się doczekać wstąpienia na tron - obawiał się że jeśli jego ojciec 65-letni starzec pożyje jeszcze kilka lat, to on może nie doczekać objęcia tronu). Selim miał gwałtowną naturę, był podejrzliwy i bardzo ambitny. Pokonał w bitwie swego brata (i głównego konkurenta do władzy) Ahmeda (drugi brat - Korkut miał łagodną naturę, kochał sztukę, poezję oraz malarstwo i raczej nie pragnął władzy. Mimo to, jako potencjalny konkurent musiał zginąć gdy Selim objął tron sułtański. Był jeszcze trzeci brat - Murad - wspierany przez perskich Safawidów). Zwycięski nowy sułtan (Selim jako jeden z nielicznych osmańskich władców nie nosił brody, a jedynie wąsy) postanowił łagodnie potraktować swego starego ojca i 24 kwietnia 1512 r. jadąc u jego boku, odprowadził go do Starego Pałacu pozostawiwszy mu liczną służbę i trzech lekarzy. Jednak po miesiącu - 26 maja 1512 r. stary sułtan Bajazyd już nie żył a Selim Groźny stał się jedynym władcą Imperium Osmańskiego. Podzielił się wówczas władzą ze swą małżonką - on kontrolował państwo i prowadził krwawe wojny zdobywcze, ona zarządzała jego haremem. Tak więc sułtan, w 1514 r. wypowiedział Selim wojnę Persji, rządzonej wówczas przez szyicką dynastię zakonu derwiszów (założoną w roku 1301 przez szejcha Safi ad-Dina, który utworzył własny Zakon po 25 latach "duchowego terminowania" u szejcha Zaheda Gilaniego z nadkaspijskiego Gilanu. Dokładnie dwieście lat później, w roku 1501, potomek Safi ad-Dina, mistrz Zakonu - Esma'il I, założył dynastię Safawidów). W 1512 r. szach Esma'il I wsparł najpierw Ahmeda przeciwko Selimowi, a następnie Murada. Nie mieli oni jednak szczęścia (Ahmed po bitwie z Selimem został na jego polecenie zabity, zaś Murad zmarł w czasie ucieczki do Persji). Ten fakt, i wysłanie do Konstantynopola głowy Szejbani-chana (konkurenta szacha Esmai'la do władzy), doprowadziło do wybuchu wojny.

W 1514 r. na polach Czałdyranu, sułtan Selim I dosłownie rozgromił armię szacha Esma'ila I. Bitwa ta była poważnym wstrząsem nie tylko politycznym (w jej wyniku Turcy opanowali znaczne ziemie Armenii, Kurdystanu - 1514 r. i Mezopotamii 1515-1516), ale przede wszystkim religijnym i społecznym. Dla szyickiej dynastii Safawidów był to prawdziwy wstrząs teozoficzny, gdyż podważał założenia Zakonu derwiszów i ich twórcy - Safi ad-Dina. Od tej pory Zakon, który miał ambicję rozszerzania doktryny Safi na inne ziemie, został skutecznie przyblokowany. Dla Turków Osmańskich natomiast perski szyityzm w rozumieniu doktryny Zakonu derwiszów, był zwykłym bluźnierstwem, a zwycięstwo czałdyrańskie umocniło w nich tylko świadomość iż to wyznawana sunna, jest najbliższa sercu Allaha (bitwa zresztą została przegrana głównie dzięki tureckim armatom i broni palnej, której perscy Safawidzi nie posiadali, gdyż uważali te wynalazki na "niemiłe Bogu"). Zresztą w państwie Safawidów panowała prawdziwa teokratyczna dyktatura, która nie uznawała żadnych kompromisów. Odbywały się więc publiczne "seanse nienawiści" (można je tak określić), przeciwko pierwszym, sunnickim kalifom - Abu Bakrowi, Omarowi i Osmanowi oraz przeciw Aiszy - niewiernej żony Mahometa. Kto z poddanych im nie złorzeczył, ten w zasadzie już żegnał się z życiem. Natomiast w sunnickiej Turcji wręcz przeciwnie - to właśnie ci pierwsi kalifowie byli hołubieni, zaś imama Alego (protoplastę szyityzmu) uznawano za uzurpatora oraz zdrajcę Mahometa. Po klęsce czałdyrańskiej (która była też osobistą klęską szacha Esma'ila - gdyż po bitwie wycofał się on całkowicie z życia politycznego i aż do swej śmierci w 1524 r. przebywał na dobrowolnym wygnaniu, otaczając się nałożnicami oraz pochłaniając hektolitry wina i powierzając kraj swemu namiestnikowi - Mirzy Szachowi Hosejniemu Esfahaniemu), Persja dynastii Safawidów stała się już zupełnie innym krajem.

A tymczasem sułtan Selim po rozprawieniu się z Persami, ruszył na południe, przeciwko egipskim Mamelukom. Na podbój sułtanatu Egipskiego próbował wyruszyć w 1481 r. już dziadek Selima - sułtan Mehmed II Zdobywca, ale w tymże właśnie roku mu się zmarło. Jego syn i następca Bajazyd II był raczej nastawiony pokojowo, a jego długoletnie rządy pozwoliły utrzymać w miarę przyjazne stosunki pomiędzy Konstantynopolem a Kairem (choć kilka razy groził inwazją i prowokował lokalne konflikty na Bliskim Wschodzie). Państwo Mameluków jednak już od kilku dziesięcioleci przeżywało poważny kryzys polityczny i społeczny. Władza kolejnych sułtanów była zależna od żołnierzy i mameluckiej elity. Paradoksalnie wojny zewnętrzne przynosiły państwu egipskiemu spokój i stabilizację, pokój zaś groził walkami wewnętrznymi i anarchią. Prowincjonalni namiestnicy stawali się praktycznie udzielnymi władcami a przez to pieniądze coraz rzadziej płynęły do sułtańskiego skarbca w Kairze, co przekładało się na kondycję egipskiej armii. W czasach panowania przedostatniego władcy Mameluków - Al-Aszraf al-Ghauriego, nawet żołnierze elitarnego Piątego Korpusu skarżyli się: "Od pięciu miesięcy opóźniane są należne nam racje żywności i paszy. Spichrze dostają ziarno tak zgniłe, że nawet konie tknąć go nie chcą. Środki, jakie nam przyznałeś, nie wystarczają na wynajęcie domu czy stajni, na zapłacenie pachołkowi czy na kupno przyodziewku lub munduru - wszystko bowiem jest bardzo drogie. Przez całe twe panowanie nigdy nie byliśmy przyzwoicie wyposażeni i zaopatrzeni. A teraz głodujemy i nadzy, i bosi ostaliśmy!" Mimo to, przerażony rozmiarami klęski Persów pod Chałdyranem, sułtan al-Ghauri postanowił przeprowadzić wojskową demonstrację w Syrii (tuż przy granicy z Osmanami) by zademonstrować Selimowi że gotów jest walczyć, jeśli tylko Turcy skierują się na południe. Był to z jego strony bardzo poważny błąd, jako że cała armia egipska którą mógł wówczas zebrać, liczyła nie więcej jak 5 000 żołnierzy. Ale sam fakt iż zebrali się oni w Syrii i mogli w każdej chwili uderzyć na tyły wojsk osmańskich, walczących w Persji, stanowił poważne niebezpieczeństwo.




Selim I napisał więc list do al-Ghauriego z żądaniem natychmiastowego wycofania wojsk z Syrii. Al-Ghauri zapewne nie pamiętał słów jakie miał wypowiedzieć jeden z oficerów armii Uzun Hasana (który ogłosił się "nowym Timurem"), władcy Turkmenów, który na widok wojska osmańskiego  Mehmeda II (1473 r.) miał rzec: "Kurwa Mać! Toż to ocean!" Na odpowiedź nie musiał czekać, była nią propozycja sojuszu Egiptu i Persji przeciw Turkom Osmańskim (schwytano wówczas posła, który miał zawieść wiadomość o sojuszu władcy Safawidów - Esma'ilowi). Teraz sułtan Selim ruszył na południe i bitwie pod Mardż Dabiq (na północ od Aleppo) w sierpniu 1516 r. rozbił wojska al-Ghauriego i zaraz potem opanował (bez walki) całą Syrię. W bitwie tej poległ sułtan al-Ghauri a kalif al-Mutawakkil III stał się jeńcem Selima (ponoć błąkał się po bitwie całkiem otępiały a wktórce potem zmarł). Państwo egipskie stanęło przed groźbą całkowitego rozpadu. Szybko więc wprowadzono na tron w Kairze bratanka poległego władcy - Tumanbeja, który przybrał imię - Al Malik al-Aszraf (notabene nie został nawet koronowany, gdyż insygnia koronacyjne też wpadły w ręce Selima Groźnego po bitwie pod Mardż Dabiq). I to w zasadzie mogłoby wystarczyć Selimowi, zgodziłby się zapewne na pozostawienie u władzy w Egipcie Tumanbaja (jako swego lennika płacącego coroczną daninę), ale do podjęcia wyprawy na Egipt, zachęcił go zbiegły z Kairu, były doradca al-Ghauriego o imieniu - Chair-bej (którego Selim dla żartów otwarcie nazywał zdrajcą). Sułtan pomaszerował więc dalej na południe. W styczniu 1517 r. doszło do ostatecznej bitwy pod miejscowością al-Rajdanija (nieopodal Kairu). Tutaj sytuacja była nieco odmienna niż na równinie Chałdyranu, gdyż to właśnie sułtan Egpitu dysponował większą siłą ognia złożoną w wielu armat, natomiast wojsko sułtana Selima składało się głównie z piechorty i ruchliwej kawalerii. I co ciekawe, to, co pod Chałdyranem doprowadziło do zwycięstwa armii osmańskiej (armaty) w bitwie pod al-Rajdaniją... spowodowało całkowitą klęskę wojsk egipskich. Dlaczego? Ze względu na szybkość armii osmanskiej. Co prawda wystrzały armatnie powodowały duże straty w oddziałach Selima Groźnego, ale po każdym takim wystrzale działo należało obmyć i schłodzić wodą z octem. Natomiast w chwili szarży kawalerii, nie było na to czasu i często po pierwszych dwóch, trzech wystrzałach, wojska tureckie zdobywały armaty wroga, zmuszając go do ucieczki. 

Bitwa pod al-Rajdanija, zakończyła się więc całkowitą klęską Memeluków. Tumanbej z garstką swych zwolenników uciekł do Gizy, gdzie sformował niewielką armię, która pod piramidami raz jeszcze starła się z wojskiem sułtana Selima. To ich bohaterstwo i niezłomność musiało pięknie wyglądać w owym samobójczym ataku, który już nic nie mógł zmienić, poza zapewnieniem Tumanbejowi i jego zwolennikom pięknej śmierci na polu walki. W tymże 1517 r. po ponad 260 latach, zakończyła się era rządów dynastii Mameluków nad Egiptem, a rozpoczął okres osmańskich rządów, który trwać będzie realnie do 1805 r. a oficjalnie do 1914 r. Podboje, jakich dokonał wówczas Selim Groźny, był niebagatelne, zdobył bowiem nie tylko tereny całego Bliskiego Wschodu wraz z Egiptem, ale przede wszystkim zajął Mekkę - święte miasto islamu, a to oznaczało że przestawał być już tylko sułtanem, a stawał się kalifem - przywódcą wszystkich prawowiernych (po śmierci Al-Mutawakkila III jeszcze w 1517 r.). Od panowania Selima I Imperium Osmańskie stało się mocarstwem rozłożonym na trzech kontynentach z planami przyszłych podbojów i zaborów (podboju Węgier, zajęcia wysp na Morzu Egejskim i Śródziemnym, zdobycia Rzymu, cieśniny gibraltarskiej a nawet - bo też były takie plany - kolonizacji Nowego Świata, czyli Ameryki i zaprowadzenia wśród Indian islamu). Wiele z tych założeń się nie powiodło (jedynie i to też częściowo dwa pierwsze punkty), ale strach przed osmańską potęgą trwał nieprzerwanie w Europie aż do końca XVII wieku. A tymczasem, gdy sułtan Selim Groźny cześciej przebywał w siodle niż w alkowie, haremem w stolicy zarządzała jego małżonka, dostojna księżniczka z rodu tatarskich Gerejów - Ayse Hafsa Sultan, która obawiając się gwałtowności charakteru Selima i jego podejrzeń w stosunku do syna - młodego gubernatora Manisy - Sulejmana, zdaje się że przyspieszyła nieco jego zgon (chroniąć tym samym syna przed śmiercią). Ale o tym w kolejnej części.     
 



 



 CDN.
 

niedziela, 27 października 2019

POLSKA W OKOWACH - Cz. I

CZYLI LATA ZABORÓW, POWSTAŃ,

MARAZMU I NADZIEI







 "JA CAŁE ŻYCIE BĘDĘ PAMIĘTAĆ TĘ CHWILĘ, GDY PO RAZ PIERWSZY UJRZAŁAM POLSKICH ŻOŁNIERZY. BĘDĘ SIĘ ZA WAS MODLIĆ CO DZIEŃ"

"PROSZĘ SIĘ ZA NAS MODLIĆ, ALE PROSZĘ NIE PŁAKAĆ. MY NA TĘ WOJNĘ IDZIEMY JAK NA WESELE"

FRAGMENT FILMU: "ŚLUBY UŁAŃSKIE" z 1934 r.



DUSZĘ CHCESZ? DUSZĘ DAJ!





Jak to się stało, że w sierpniu 1914 r. z wielu polskich domów młodzi mężczyźni uciekali, zostawiając takie i temu podobne zapiski: "Wojna! Zwiałem z domu, bo tak nakazywał mi honor mężczyzny". Dlaczego ci młodzi chłopcy - bo właśnie tak należy ich nazwać, gdyż spora część z nich nie miała skończonych nawet 18 lat - podjęli się tej, jakże niebezpiecznej próby wstąpienia do formującej się na ziemiach tzw.: "Galicji" Pierwszej Kompanii Kadrowej, która potem przerodziła się w Legiony Polskie? Podjęli się tego kroku z chwilą wybuchu wojny (1 sierpnia 1914 r. kajzerowskie Niemcy wypowiedziały wojnę carskiej Rosji), zdając sobie jednocześnie sprawę że z wojny tej mogą nie powrócić żywi, a jednak "honor mężczyzny" nie pozwalał wielu z nich pozostać biernym na wielkie, dziejowe wydarzenia których byli świadkami. Polska nie istniała wówczas na mapach świata już od 119 lat i tak naprawdę wielu zdążyło się z tym faktem nie tylko pogodzić, ale i uznać za naturalny stan rzeczy. "Cały świat wie że naród polski utracił niepodległość z własnej winy, bo się nie umiał sam rządzić" - jak rzekł młody, rosyjski oficer w filmie "Szwadron" z 1992 r. (grany przez Radosława Pazurę), opowiadający o przygodach nieszczęśliwie zakochanego rosyjskiego arystokraty, który odtrącony przez ukochaną, zaciąga się do wojska i zostaje skierowany do ogarniętej Powstaniem Styczniowym (w latach 1863-1864) Polski. Na te słowa, wzięty do niewoli polski pułkownik, o nazwisku Markowski (grany przez Jana Machulskiego) odpowiada: "Rozmawiamy jak dżentelmeni, a to wyklucza kpiny. Gdyby rzeczywiście Bóg karał za takie rzeczy, nie poprzestałby na jednej Polsce. Niedawno Opatrzność obdarzyła wolnością Włochy. Czyżby Włosi nie grzeszyli przeciw patriotyzmowi? A Prusy? Na naszych oczach stają się mocarstwem. A Rosja? Tam nie ma bezprawia?", Rosjanin stwierdza: "Wątpię jednak że kiedykolwiek zwyciężycie". "Tego możesz być pewien" - odpowiada pułkownik "nadejdą czasy kiedy was tu nie będzie a Polska będzie wolna". Trwało to pięćdziesiąt lat. Pięćdziesiąt lat kolejnej niewoli, rusyfikacji, germanizacji, nocy apuchtinowskiej, prześladowania dzieci Wrześni, wywózek na Sybir i całkowitym zakazie mówienia po polsku, nie tylko w urzędach lecz również na ulicy. I wtedy to, dla tego zniewolonego, zgnębionego narodu zapaliło się światełko nadziei - wybuchła I Wojna Światowa - wojna, która umożliwiła wywalczenie i odbudowę państwa polskiego.




Leguny Komendanta Józefa Piłsudskiego, wychodząc z Oleandrów owego dnia 6 sierpnia i kierując się w stronę Kongresówki - czyli zaboru rosyjskiego, były przecież zarówno naturalnymi jak i  ideowymi (literackimi) dziedzicami Powstańców Styczniowych, Powstańców Listopadowych (1830-1831), Wielkopolskich (1846, 1848), Krakowskich (1846 r.), wiarusów co to pod Cesarzem Napoleonem Wielkim szli na Smoleńsk i Moskwę i wreszcie Powstańców Kościuszkowskich (1794 r.), żołnierzy wojny polsko-rosyjskiej 1792 r. i Konfederatów Barskich z lat 1768-1772. Każde pokolenie miało wówczas swoją wojnę (jedynym wyjątkiem było pokolenie urodzone w latach 50-tych i 60-tych XIX wieku, które jako jedyne nie walczyło za młodu, ale już ich synowie zrodzeni w latach 80-tych i 90-tych XIX wieku, przekroczyli granicę nienawidzonego kordonu i poszli "budzić Polskę do życia", "rwać kajdany z Jej rąk" by ponownie "blask Najjaśniejszej Ojczyzny zabłysnął nowym światłem". Ci młodzi chłopcy (i dziewczęta), którzy w tych dniach sierpniowych 1914 r. uciekali z domu, bo tak im nakazywał "honor mężczyzny", w rzeczywistości czynili tak, bo w ich duszy pobrzmiewał odgłos Dzwonu Zygmunta, przepowiednie starego ukraińskiego wieszcza Wernyhory - Rzeczpospolitanina, męstwo Kmicica, odwaga Wołodyjowskiego, cięty humor Zagłoby i rozbrajająca łagodność litewskiego olbrzyma - Powsinogi Podbipięty, herbu Zerwipludry Zerwikaptur, z psich kiszek z mysich kiszek. Wszystko to składało się na wielką tradycję Rzeczpospolitej, kultywowaną przez pokolenia Rzeczpospolitan żyjące w niewoli, która przesiąknęła umysły tych młodych chłopaków z sierpnia 1914 r., a polski orzeł srebrnopióry w ich dusze wbił pazury. Szli na tę wojnę, jak na wesele, radując się że wreszcie wybuchła wojna, dzięki której szóste pokolenie Polaków-Rzeczpospolitan - zrodzone w niewoli - doczekało Jutrzenki Wolności. Wywalczyli sobie Polskę silną, Polskę która gotowa była objąć należną Jej pozycję wśród narodów Europy i świata. To ci Legioniści z sierpnia 1914 r. (i wielu im podobnych, walczących w innych polskich formacjach na frontach Wielkiej Wojny) potem stanowili kadrę dowódczą Wojska Polskiego, które to wojsko najpierw w 1920 r. rozbiło osiem sowieckich armii idących na podbój Europy, a we wrześniu 1939 r. stanęło naprzeciw dwóch śmiertelnych totalitaryzmów, które gotowe były utopić świat w rzece krwi, byle tylko wprowadzić w życie swoje chore ideologie. Ci żołnierze potem ginęli w Katyniu, w niemieckich i sowieckich miejscach kaźni, tropieni i mordowani jak zwierzęta, jak bydło. I to za co? Bo chcieli żyć po swojemu, żyć jako wolni ludzie w swoim, odrodzonym kraju.

Dziś, po latach niemieckiej zbrodniczej okupacji, po sowieckich zbrodniach i komunistycznym zniewoleniu, trwającym ponad cztery dekady (notabene - komunizm wyrządził Polsce więcej szkód, niż ponad stuletnie zabory, gdyż uderzał bezpośrednio w tkankę społeczną i w życie gospodarcze kraju), po okresie postkomunistycznego rabunku majątku narodowego i masowego wyprzedawania koncernów przemysłowych, stoczni, kopalni a nawet prasy w obce ręce - Polska od 1989 r. rzeczywiście stała się (jak mówił Władysław Bartoszewski, notabene dość nieprzyjemna postać) "Brzydką panną bez posagu". Natomiast po wejściu w struktury Wspólnoty Europejskiej w 2004 r. (która to w 2009 r. zmieniła się w Unię Europejską), staliśmy się realną gospodarczą (jak również polityczną) kolonią Berlina, w myśl naumannowskiej koncepcji Mitteleuropy z 1915 r. (Polska stała się podwykonawcą dla niemieckiej gospodarki) a rządom postsolidarnościowym, zjednoczonym z obozem postkomunistycznym (w tym przede wszystkim związanym ze Służbą Bezpieczeństwa) taki układ był bardzo na rękę, ponieważ pozwalał trzymać kontrolę nad społeczeństwem i jednocześnie występować w roli "elity" postkolonialnego kraju. Proces odradzania się wymordowanej wcześniej, prawdziwej elity tego narodu - wciąż postępuje, po dziś dzień ten proces trwa. Przecież to w tym kraju premierem był człowiek, który twierdził że "polskość to nienormalność", a obecnie nagrodę Nobla dostała pisarka, która mówi że Polacy to "właściciele niewolników i mordercy Żydów", kilka lat temu zaś pewien showman, mający program w telewizji - Jakub Wojewódzki namawiał swego gościa, by ten włożył polską flagę w... psią kupę. Takie dziś mamy "elyty" - nic dodać nic ująć. I teraz porównując te dzisiejsze indywidua, do tamtych chłopaków (i dziewcząt), którzy w sierpniu 1914 r. szli "budzić Polskę do życia" - można uświadomić sobie na jakich wartościach budowana była tamta Polską, o której niepodległy byt walczyło tyle pokoleń, a na jakich "wartościach" budowano obecną, tzw.: III Rzeczpospolitą? Bóg-Honor i Ojczyzna kontra... psia kupa. 

Oczywiście, tak jak wspomniałem, to się powoli znów zaczyna zmieniać a wybory z 2015 r. były tego jawnym przykładem (i nie mam tu na myśli samego PiS-u, a raczej ich elektorat, tę całą formację tożsamościową która doprowadziła do pewnej, niewielkiej jeszcze, ale widocznej już zmiany mentalnościowej i to która została potwierdzona w wyborach z 13 października tego roku). Ale mentalność niewolników wciąż tkwi w głowach wielu naszych przywódców, a jest to bardzo niebezpieczna rzecz, gdyż wszystko, dosłownie WSZYSTKO począwszy od sukcesów a skończywszy na porażkach - zaczyna się w głowie, w naszych myślach. Ludzie, którzy przeżyli komunę i którzy wówczas dorastali (nawet jeśli byli zdeklarowanymi antykomunistami) mentalnie nasiąknęli pewną wizją świata, która sprowadzała się do słów: "Ruskie to jest potęga, z Ruskimi nie wygrasz", etc. etc. Kto z nich w ogóle brał pod uwagę rok 1920 i zwycięstwo jakie odnieśliśmy wówczas nad sowiecką zarazą (i nie jest to inwektywa - to jest stwierdzenie faktu), gdy totalnie skopaliśmy im wówczas zadki, tak iż Lenin musiał prosić o pokój. Kraj, który dopiero co kilkanaście miesięcy wcześniej zaczął odradzać się do życia, zwyciężył niepokonaną (i wciąż zasilaną nowymi rekrutami) Armię Czerwoną, która na każdym odcinku frontu biła zaprawione w bojach I Wojny Światowej, armie rosyjskich (białych) generałów. Takiej klęski, jaka spotkała wówczas Związek Sowiecki w 1920 r. nie doznał on już nigdy później (Hitler miał ogromną szansę pokonać Sowietów w przeciągu kilku miesięcy, ale był idiotą zapatrzonym w swoją ideologię dla ćwierćinteligentów i... przegrał już wygraną wojnę - swoją drogą, to jest dopiero osiągnięcie, prawda?). Zarówno Leguny z 1914 r. jak i żołnierze z roku 1920 zwyciężyli dlatego że - mocno wierzyli nie tyle w to że zwyciężą, ale w to że "idą na tę wojnę jak na wesele" i mogą "przenosić góry" (dosłownie, nie w przenośni). Nasze myśli kształtują bowiem rzeczywistość, jeśli poddamy się jakimś takim głupkowatym obawom, pytaniom czy kalkulacjom co lepsze a co gorsze, to nie wygramy niczego. Mój ojciec opowiadał mi kiedyś o pewnym bokserze, który był tak dobry że kładł swych przeciwników nokautem. Miał tylko jedną poważną ujmę - był strasznie słaby psychicznie i gdy tylko przed walką ktoś powiedział mu że przeciwnik jest tak dobry, że on na pewno z nim nie wygra - to nie wygrał, bo cały czas myślał o tym że nie wygra i to sobie po prostu samemu sprawił.

Człowiek jest potężną istotą, która sama nie ma nawet pojęcia jakie siły w niej drzemią i jak wielka moc tkwi w ludzkim umyśle. To zakrawa wręcz na banał, ale problem polega na tym że ów "banał" nie jest w ogóle zrozumiały dla ogromnej rzeszy ludzi na całym świecie. A wszystko jest przecież takie proste - jeśli czegoś nie chcesz, to nie myśl o tym, nie prowokuj tego czegoś do życia - gdyż nasza Dusza, nasz Umysł jest siłą sprawczą, która realnie jest w stanie przenosić góry. Pogrążeni jednak w naszych codziennych sprawach, otoczeni całą tą codziennością, tworzymy miliardy niechcianych rzeczy - tylko dlatego że nie mamy bladego pojęcia o tym że możemy tak czynić. Potrzebna nam choroba? Chyba nie - prawda? Potrzebne problemy w pracy, ze spłatą kredytu, z zadłużeniem mieszkania? Odpowiedź jest oczywiście banalna, więc po jakiego czorta o tym myślimy? Oczywiście, pewnych rzeczy nie da się zupełnie usunąć z Umysłu (gdyż człowiek musi też zachować psychiczne zdrowie), ale skoro jesteśmy stwórcami rzeczy (widzialnych i niewidzialnych), to po co tworzyć takie, które mogą nam jawnie zaszkodzić. Ja praktykuję taki sposób życia od bardzo dawna - efekt? Nie mam żadnych problemów finansowych - ŻADNYCH, żadnych kredytów na karku, ni co w dłuższej perspektywie stanowiłoby dla mnie powód do niepokoju z tego powodu, choć nie uważam abym był jakimś geniuszem finansowym, czy kimś takim jak gość z filmu "Jestem Bogiem" z Bradley'em Cooperem w roli głównej. Po prostu tworzę sobie sam możliwości, którymi potem tylko podążam - i tyle. I tak samo jest wszędzie, w polityce, w ekonomii, w relacjach między państwami - wszędzie! Polska na przykład jest potęgą, jeśli chodzi o zasoby naturalne. Mamy (miedzi i srebra - czyli bogactw naturalnych, które w przyszłości będą kluczowe dla rozwoju ekonomicznego świata) znacznie więcej niż Stany Zjednoczone, Chiny, Rosja czy Indonezja - wiedzieliście o tym? Przecież Polska to: "brzydka panna bez posagu" a Polacy to "mordercy Żydów" a w ogóle to "Polish death camps" - prawda? Kto nam projektuje rzeczywistość - należałoby się zapytać, bo zapewne nie są to Polacy. 




Dlatego też trzeba wreszcie otrząsnąć się z tego matrixu w którym żyjemy i zacząć (tak jak Neo) kształtować naszą rzeczywistość - rzeczywistość, w której odrodzona Wielka Rzeczpospolita będzie siłą stabilizującą nie tylko kontynent europejski a nawet świat cały. Mamy ku temu nie tylko moralne prawo, ale zarówno zasoby materialne i doświadczenie - gdyż przeżyliśmy takie cierpienia, które są nie do wyobrażenia dla wielu innych narodów, a poza tym istnieje pamięć dawnej potęgi, która nie była potęgą zaborczą, stworzoną na przemocy i krwi, lecz potęgą zgody, konsensusu i unii wzajemnych. Któż może mieć większe niż my moralne prawo do objęcia swoistej opieki nad tym światem? Ktoś powie - niemożliwe! Naprawdę? czy w XIII wieku, gdy ziemie polskie poddawane były dość intensywnej germanizacji, ktoś mógłby pomyśleć że za dwieście lat język polski będzie językiem dyplomacji pomiędzy Chinami a Rosją oraz między Anglią a Rosją a w Katalonii język polski będzie w powszechnym użyciu? Nie istnieją rzeczy niemożliwe, każda bariera, która uniemożliwia nam osiągnięcie jakiegokolwiek zadania, rodzi się na początku w naszej głowie i czerpie siłę z naszej Duszy. To my sami nadajemy jej granice możliwości czy niemożliwości. Czy ta garstka chłopaków, którzy wyruszali z krakowskich Oleandrów 6 sierpnia 1914 r. by wyzwalać Polskę z wiekowej niewoli, mogła być brana na serio? Przecież nie stanowili oni nawet jednej dziesięciotysięcznej ułamka sił i możliwości, jakimi dysponowały mocarstwa zaborcze (Rosja, Niemcy i Austro-Węgry) - a mimo to wygrali! Tamte państwa się pozapadały a Polska odrodziła się do nowego, niepodległego życia. I kto powie mi jeszcze że coś jest niemożliwe do zrobienia? Te legionowe chłopaki oddały Ojczyźnie swe Dusze, wierząc głęboko że Polska Niepodległa JUŻ JEST - "Polska jest teraz wszędzie tam, gdzie stąpnął nogą żołnierz polski. Braliśmy 12 sierpnia przed świtem w posiadanie tę ziemię umęczonego narodu w przekonaniu, że Polska niepodległa już jest i nigdy swej niepodległości stracić nie może" - jak pisał w swej książce "Cztery lata wojny w służbie Komendanta" - major Roman Starzyński. Nawet w ironicznych wierszach z tamtej epoki, znaleźć można prawdę o Pierwszej Kompanii Kadrowej i Komendancie Piłsudskim, jak choćby ten, zamieszczony w "Wiadomościach Ideowych": "A gdy się człeku zapytasz w pokorze, co znaczy ten Hetman i co on też może? Głupio zapytasz, wszak wiedzieć należy: Wielkim być musi, skoro sam w to wierzy" - wiersz próbujący nieco ośmieszyć Komendanta, pokazał jednak całą prawdę, nie tylko o Nim samym, ale o całej ludzkiej zawiłej naturze rzeczy.




Podsumowując, nie tylko wiara, lecz również zgoda i jedność jest ważna, aby z niemożliwego uczynić możliwe - Duszę chcesz? Duszę daj!" - zjednocz się niewidzialną więzią z innymi, niech wasze Dusze staną się jednością a wasze Umysły wspólnie wyrażać będą te dawno już zapomniane i przez wielu niechciane wołanie: MY CHCEMY POLSKI! Dziś te słowa brzmieć muszą: My chcemy Rzeczypospolitej Potężnej, która odrodzi zapomnianą już tradycję wolności Rzeczpospolitan - przekazując ją w darze współczesnej Europie. Europa już teraz potrzebuje Polski, nawet jeśli obywatele wielu europejskich państw nawet nie zdają sobie z tego sprawy (bo nikt ich po prostu nie informuje jak ważna obecnie jest Polska dla Europy a nawet dla świata). Ta potrzeba będzie się tylko zwiększała w przeciągu kolejnych dekad, gdy kontynent europejski zacznie się staczać w region Trzeciego Świata, targany przemocą, neomarksistowską ideologią i zamordystyczną dyktaturą. Ale to dopiero  wizja przyszłości, w tym temacie jednak pragnę skupić się na przyczynach, które spowodowały że potężne państwo, jakim w XV, XVI i XVII wieku była Rzeczpospolita - stoczyło się w przepaść w wieku XVIII i całkowicie utraciło swą niepodległość na sto pięćdziesiąt kolejnych lat (oficjalnie liczy się ten okres od 1795 r. - czyli od ostatniego rozbioru Polski pomiędzy Rosję, Prusy i Austrię, do 1918 r. - czyli do odzyskania Niepodległości po krwawej I Wojnie Światowej. Ale realnie należałoby liczyć od pierwszego rozbioru, czyli roku 1772, aż do ostatecznego uformowania się i wywalczenia granic II Rzeczpospolitej Polski w 1922 r. - łącznie wychodzi więc 150 lat niewoli i walki). Aby jednak zrozumieć wydarzenia wieku XVIII, niestety należy się cofnąć do połowy wieku XVII, bo to wówczas właśnie zaistniały pierwsze symptomy późniejszego rozkładu kraju. Upadek Rzeczypospolitej (do którego przyczyniła się ówczesna polska szlachta - owa tamtejsza "elyta" społeczna), spowodował że kolejne pokolenia musiały cierpieć w niewolioraz poświęcać życie swych najlepszych synów i córki w walce o wyzwolenie. Ostatecznie udało się to dopiero owym Legunom, którzy w sierpniu 1914 r. uciekali z domów, aby zapisać się do formowanego polskiego wojska. I ich wiara zwyciężyła - oni wygrali. Dlatego podsumowując:


DUSZĘ CHCESZ? DUSZĘ DAJ!  



"JA SWOJE SERCE DAM DZIEWCZYNIE, CO NIEJEDNO NOSI IMIĘ. 
LEGION STAWIAM BY BRONIĆ JEJ PRZED WROGIEM, PÓJDĘ W OGIEŃ!"





CDN.
 

sobota, 26 października 2019

GWAŁT - CZY NIEODZOWNY ELEMENT KOBIECEGO LOSU? - Cz. X

NAJWAŻNIEJSZE I (NIEKIEDY)

NAJBRUTALNIEJSZE PRZYPADKI

GWAŁTÓW W HISTORII






40 r.

GWAŁTY W CESARSKIM PAŁACU

Cz. VIII





 SZALONY "BUCIK"

Cz. III


"NIE WIADOMO BYŁO ANI JAKIMI SŁOWY ZWRACAĆ SIĘ DO NIEGO, ANI JAK SIĘ ZACHOWAĆ; CI, KTÓRZY POTRAFILI GO ZADOWOLIĆ, ZAWDZIĘCZALI TO RACZEJ PRZYPADKOWI ANIŻELI SWEJ ZRĘCZNOŚCI"

KASJUSZ DION O ZMIENNYCH NASTROJACH KALIGULI


Rok 38 (czyli rok konsulatu Marka Aquili Julianusa i Publiusza Noniusza Asprenasa, w terminologii literackiej zwany również 791 rokiem od założenia Rzymu) rozpoczął się wspaniale - wielkimi igrzyskami i radością z powodu dwóch faktów, które wówczas nastąpiły w rodzinie cesarskiej. Przed Nowym Rokiem (czyli przed Kalendami stycznia) do Rzymu powróciła z Misenum cesarska siostra - Agrypina Młodsza, niosąc w rękach porodzone niedawno dziecię, syna - kolejnego członka dynastii. Gajusz Kaligula powitał siostrę bardzo dostojnie i ukazał niemowlę ludowi, na znak iż bogowie są mu i jego rodzinie przychylni, a ród Germanika przez to nigdy nie wygaśnie. Rzym radował się z tych narodzin, gdyż pamięć ojca Kaliguli wciąż była bardzo silna, a sama osoba władcy - młodego, przystojnego mężczyzny, który zapowiadał się na prawdziwego wybrańca bogów - tym bardziej potęgowała nimb świętości nad jego osobą. Niestety, nie wiedziano wówczas że ten wspaniale zapowiadający się władca, pochodzący z krwi szlachetnego Germanika i dostojnej Agrypiny... już jest szaleńcem, a w jego głowie piętrzyły się myśli wzajemnie sprzeczne, które wkrótce miały ukazać się z całą potworną siłą. Agrypina Młodsza poznała tego próbkę, gdy po wspaniałym powitaniu siostry i jej syna, Kaligula nagle, podczas uroczystości w świątyni mającej nadać imię chłopcu, na pytanie siostry jakie imię byłoby najwłaściwsze, odpowiedział: "Nazwij go Klaudiuszem". To stwierdzenie było jawną kpiną, gdyż Klaudiusz - stryj Kaliguli i Agrypiny Młodszej był kaleki (nie potrafił normalnie chodzić i powłóczył jedną nogą, miewał silny ślinotok i seplenił, a czasem w ogóle nie można było go zrozumieć - były to skutki jakiejś przebytej we wczesnym dzieciństwie choroby, której skutków nie udało się zniwelować. A mimo to Klaudiusz był bardzo inteligentny i wykształcony - znał grekę i starożytne, zapomniane już wówczas języki Etrusków i Sabinów). Agrypina nadała swemu dziecku imię: Neron (na cześć swego zamorzonego głodem - osiem lat wcześniej przez Sejana z rozkazu Tyberiusza - brata: Nerona Juliusza Cezara). Nero znaczyło bowiem w języku Sabinów tyle co "Silny" i był on oddany w opiekę bogini Nerio.

Drugim powodem do powszechnej radości, były zaś zaślubiny ukochanej siostry cesarza - Druzylli (z którą ten ponoć miał mieć kazirodczy romans). Wybrankiem Kaliguli na męża dla jego siostry (bo nie ulega wątpliwości że to on wybrał jej męża), był niejaki Marek Lepidus, którego Gajusz Kaligula uważał za swego druha i przyjaciela (a którego potem skazał na śmierć) i z którym wspólnie przebalowali podczas orgii niejedną noc. Wybór Lepidusa na męża Druzylli był również czytelnym znakiem politycznym, iż to właśnie jego uważa cesarz za swego ewentualnego następcę. Ta (nieoficjalna) deklaracja, szybko została właściwie odczytana i posąg Marka Lepidusa znalazł się w sławnym Sebastejonie w Afrodyzias i stanął tam obok posągów członków rodziny cesarskiej (oczywiście po upadku i śmierci Lepidusa, zostanie stamtąd wyniesiony i rozbity w proch). By właściwie uczcić te wydarzenia (narodziny siostrzeńca i ślub siostry), zorganizował Kaligula na początku roku kolejne igrzyska cyrkowe, które miały swą wielkością i wspaniałością przyćmić te poprzednie, z ubiegłego roku. Znów sprowadzano najróżnorodniejsze i najrzadsze zwierzęta z całego Imperium, znów organizowano walki gladiatorów z dzikimi bestiami, jak i walki samych zwierząt pomiędzy sobą. Nie zabrakło oczywiście tradycyjnego munera (potyczek pomiędzy poszczególnymi rodzajami gladiatorów), więc krew lała się gęsto i obficie. A cesarz? Cesarz... przebierał się do każdych kolejnych igrzysk na nowo. Zaczął nosić luźne, długie podobne do wschodnich szaty, a szyję swą przyozdabiał biżuterią, palce zaś pierścieniami. Jego nastroje także zaczęły się gwałtownie zmieniać, co nie ulegało obserwacji najbliższego otoczenia. Potrafił na przykład jednego dnia w senacie w obelżywych słowach mawiać o zmarłym Tyberiuszu, zachęcając tym samym innych by podążali w jego ślady i również rzucali kalumnie na nieżyjącego władcę. A następnego dnia, zjawiał się w senacie i wygłaszał... niezwykle uroczystą mowę pochwalną ku czci Tyberiusza, jednocześnie piętnując (i nakłaniając do samokrytyki) tych, którzy dnia poprzedniego, idąc za jego namową obrzucali Tyberiusza wulgaryzmami. W zasadzie nie było wiadomo jak się zachować, bo to, co jednego dnia podobało się cesarzowi, drugiego mogło być mu już wstrętne (i na odwrót). Dlatego też bycie w kręgu władzy w tych latach stanowiło śmiertelne niebezpieczeństwo.

Pomimo małżeństwa swej siostry z Markiem Lepidusem, cesarz nie zamierzał zrezygnować z odwiedzania siostry (nie wiadomo na pewno czy ich związek miał podtekst seksualny, gdyż może to było zwykłe oszczerstwo aby jeszcze bardziej zohydzić jego postać, wiadomo bowiem że upadłemu tyranowi można przypisać wszystko. Powoli zabieram się za temat, dotyczący zemsty ofiar na swych ciemiężycielach, odnoszący się do II Wojny Światowej i tego w jaki sposób byli traktowani Niemcy - co nie ulega wątpliwości iż sami wybrali sobie Hitlera na wodza, a po zwycięstwie III Rzeszy byliby częścią tzw.: "Narodu Panów"- po zakończeniu wojny. Zemsta ofiar - Żydów, Polaków, Rosjan na Niemcach nie jest zbyt znana, bo w końcu nie doszłoby do niej [zresztą nie ma nawet co porównywać skali - po stronie niemieckiej istniał cały odgórnie zorganizowany przemysł uśmiercający i upadlający ludzi, zaś powojenne "wyrównywanie rachunków" było prowadzone przez nieliczne osoby], gdyby nie wcześniejsze zbrodnie niemieckie, gdyby nie niemiecka machina zagłady i machina odhumanizowywania ludzi. Mimo wszystko jednak, niektórzy nie potrafili zapomnieć tego, co sami wcześniej przeszli w obozach koncentracyjnych 9czy można mieć o to do nich pretensje?] i potem mścili się w okrutny sposób na zwykłych Niemcach. Ci musieli np. chodzić jezdnią, gdy chodnikiem szli Polacy lub Rosjanie, musieli się kłaniać, zdejmując czapki itp. Należy jednak pamiętać że do tego samego zmuszano Polaków podczas niemieckiej okupacji. Pamiętam jak rozmawiałem kiedyś z pewnym starszym mężczyzną, który opowiadał mi o wojnie i okupacji. Opowiedział jak raz, jako młody chłopak dostał kolbą karabinu idąc ulicą, tak mocno w twarz od Niemca - za to tylko że wcześniej się nie ukłonił i nie zdjął czapki - że miał rozbitą szczękę. Tak więc po wojnie Niemcy wołali - "Hitler kaput", ale niewiele im to pomagało, tym bardziej że w pamiętnikach osób, które o tym pisały, przebija opinia że co prawda teraz Niemcy mocno ciskają przekleństwa na Hitlera, ale mają do niego pretensje nie o to, co robił i jaki system terroru stworzył, ale o to że... przegrał wojnę. "Zemsta ofiar" - prawda że ciekawy tytuł?). Oczywiście Gajusz Kaligula był z pewnością człowiekiem szalonym, więc nie należy także wykluczyć możliwości uprawiania przez niego kazirodczej miłości z siostrą (choć o jego miłosnym związku z Druzyllą piszą dopiero autorzy późniejsi, natomiast jemu współcześni nic na ten temat nie mówią, co może sugerować że nie miało to miejsca).


 

Bez wątpienia Druzylla też zaczęła obawiać się brata, szczególnie gdy poinformował ją że wydaje rozkazy samemu Jowiszowi oraz Ozyrysowi, którzy są mu posłuszni. Skoro więc rozkazuje najwyższym bogom, to nie tylko sam jest bogiem, ale wręcz stoi ponad bogami. Aby jej to udowodnić, przebrał się za boga i udał (wraz z nią) do świątyni na Kapitolu, by pokazać jaką ma nad nimi władzę. Obraz popadającego w coraz to większy obłęd brata, zapewne nie był miły dla oka Druzylli, poza tym Kaligula stawał się niebezpieczny dla otoczenia. W czerwcu 38 r. Druzylla zmarła w nieznanych okolicznościach. I znów niektórzy historycy podejrzewają że powodem jej śmierci stało się spotkanie z bratem, do którego doszło, gdy okazało się że dziewczyna jest w ciąży. Kaligula uznał że to jest jego dziecko - dziecko boga, boga żyjącego, króla wszystkich bogów. Jednocześnie mianował Druzyllę królową wszystkich bogiń i zwabiwszy ją do świątyni, postanowił... odebrać poród. Problem jednak polegał na tym, że nie był to jeszcze czas porodu, a dziecko miało zaledwie kilka miesięcy (zważywszy na termin kiedy wzięła ślub z Lepidusem i moment śmierci, Druzylla była co najwyżej w trzecim lub czwartym miesiącu ciąży). Gajusz Kaligula, ubrany w szaty boga, unieruchomił ręce swej siostrze, przywiązując je pionowo (jak wiadomo, Rzymianki rodziły na stojąco lub kucając), po czym wyciągnął miecz i chcąc jej udowodnić że zarówno on jak i ona stali się nieśmiertelnymi bogami, podobnie jak Zeus i Hera, przeciął brzuch siostry, aby wyjąć z niego dziecko. Wiadomo jak taki "poród" musiał się skończyć, dziewczyna wykrwawiła się na śmierć, a zrozpaczony, cały w jej krwi Kaligula, szybko stamtąd uciekł. Gnębiony wyrzutami sumienia, nakazał ogłosić powszechną żałobę co oczywiście senat natychmiast uczynił. Potem uznał swą siostrę za boginię i kazał zaliczyć w poczet bogów (co senat również uczynił), a senator (Liwiusz Geminus), który stwierdził że widział Druzyllę w otoczeniu innych bogów, wstępującą do nieba, otrzymał ogromną nagrodę pieniężną (250 000 sestercji - niezły z niego cwaniak, ponoć wcześniej cierpiał na duże problemy finansowe, które po otrzymaniu nagrody odeszły w zapomnienie). Tym samym Druzylla stała się pierwszą kobietą w dziejach Rzymu, która została publicznie deifikowana (wcześniej taki zaszczyt miał spotkać Liwię Druzyllę - małżonkę cesarza Augusta, gdyż po jej śmierci senat zamierzał zaliczyć ją w poczet bogów. Nie zgodził się na to jednak Tyberiusz, który zablokował przyznanie matce tytułu bogini).

Druzylla co prawda nie otrzymała własnej świątyni (i kapłanki), ale jej posąg (jako bóstwa) stanął w świątyni Wenus Rodzicielki (najważniejszego bóstwa dynastii julijsko-klaudyjskiej) i miała tam być czczona pod imieniem Druzylla-Panteja. Kaligula opuścił Rzym i wyjechał do swej willi w Albie, gdzie dalej rozpaczał nad losem siostry (choć i tutaj uwidoczniła się zmienność jego nastrojów - jednego dnia potrafił przywdziać żałobę i płakać, drugiego zaś ubierał się w kolorowe szaty i z radością w głosie opowiadał że Druzylla została boginią). Gdy powrócił do Rzymu i czas żałoby się skończył, Gajusz Kaligula postanowił po raz trzeci wstąpić w związek małżeński. Jego wybór padł na słynącą z urody Lollię Paulinę - dotąd żonę Memmiusza Regulusa - namiestnika Macedonii. O Lolli po raz pierwszy usłyszał jeszcze z ust swej babki - Antonii Młodszej (sławnej córki Oktawii i Marka Antoniusza), która porównywała jej urodę z urodą jej babki (obie panie ponoć się znały). Teraz, gdy Antonia Młodsza nie żyła już od roku, Gajusz Kaligula przypomniał sobie o słowach babki i urodzie Lolli, a ponieważ przebywała ona wraz z mężem w Macedonii, czym prędzej polecił jemu i jej stawić się w Rzymie. Gdy przybyli, nakazał Regulusowi rozwieść się z żoną, gdyż cesarz wybrał ją sobie na małżonkę. Perspektywa rozwodu nie była miła Regulusowi, tym bardziej że jej majątek był ogromny (dziadek Lolli stał się bogaczem dzięki intrygom, jakie robił na wschodzie, pełniąc funkcję doradcy wnuka cesarza Oktawiana Augusta - Gajusza Juliusza Cezara w 1 r. p.n.e.). Ale mając do wyboru pieniądze żony i życie, wolał zrezygnować z pierwszego i podczas zaślubin pełnił nawet rolę ojca, wydającego swą córkę za mąż. W czasie zaś przyjęcia weselnego, Lollia Paulina była przybrana tak bogato i miała na sobie taką ilość pereł oraz innych kosztowności, że świeciła się z oddali. Zapewne czuła dumę ze swej nowej pozycji swoistej "first lady", ale jej radość nie trwała długo, tym bardziej że za męża miała szaleńca. Kaligula uznał bowiem że nie sprawia mu ona radości w łożu i "leży jak kłoda" a poza tym uznał że jest bezpłodna, po czym (w kilka miesięcy po ślubie, zapewne z końcem 38 r.) rozwiódł się z nią, jednocześnie zabraniając jakichkolwiek innych kontaktów seksualnych z mężczyznami - jako że przecież już "obcowała z bogiem".




To nieudane małżeństwo spotęgowało jeszcze bardziej chorobę umysłową Gajusza, który z początkiem 39 r. rozpoczął wielkie prześladowania w Rzymie, skierowane w przedstawicieli warstwy nobilitas oraz ekwitów. Oto mianowicie wprowadzono nowe prawo o ochronie majestatu, a uczyniono tak zaledwie na dzień przed rozpoczęciem prześladowań. I nagle posypały się wyroki o zbyt powściągliwy żal po śmierci Druzylli, o zły stosunek do matki Kaliguli i jego braci w przeszłości. Dochodziło też do kuriozów, mianowicie cesarz jednego dnia znosił jakieś podatki, by drugiego je przywrócić i oskarżyć wybrane osoby o ich niepłacenie. Prawo w zasadzie przestało istnieć, gdyż nie miało znaczenia powoływanie się na przepisy, które szybko ulegały zmianom. Majętni ludzie z dnia na dzień tracili swoje majątki i trafiali do lochów (niektórzy popadali w taką nędzę, że wyrzuceni z własnego domu musieli żebrać całymi rodzinami po ulicach o kawałek chleba - choć wcześniej cieszyli się znacznym bogactwem). Lud radowały takie zmiany. Człowiek bowiem ma już taką naturę, że jak komuś się dzieje źle, to innych to cieszy, bo mogą się odegrać za swoje własne niepowodzenia, lub ponaigrawać z czyjegoś nieszczęścia dla zabawy. Rządy Kaliguli doprowadziły więc do tego, że wielu wczorajszych bogaczy, stawało się nędzarzami, a lud, który wcześniej czuł przed nimi respekt i poważanie, teraz obrzucał ich nieczystościami oraz bluzgami. Oczywiście celem tych wszystkich prześladowań były pieniądze. Cesarz potrzebował kasy, bowiem w niecałe dwa lata od objęcia władzy - skarbiec zaczął świecił pustkami, co znaczy że szalony "bucik" w krótkim czasie roztrwonił środki pozostawione przez gospodarnego Tyberiusza. Żeby ponownie napełnić skarb, należało więc przejąć majątki bogaczy, a żeby to uczynić należało oskarżyć ich o jakieś zbrodnie (np. o zbyt powściągliwy żal po śmierci bogini Druzylli-Pantei) a zawód oskarżyciela publicznego znów stał się niezwykle intratnym zajęciem. Wśród senatorów zapanowała istna trwoga, nie było bowiem wiadomo co zrobić by pozytywnie usposobić do siebie cesarza, gdyż ten był całkowicie nieprzewidywalny. Jednego dnia zachowywał się tak, drugiego inaczej i krytykował przy tym wszystkich którzy poprzedniego dnia czynili tak jak on (a gdyby nie uczynili tak jak on, wówczas też narażali się na cesarski gniew). Dochodziło więc do kuriozów, cesarz wygłaszał w senacie mowę, w której oskarżał senatorów o najróżniejsze zbrodnie (choć nie wymieniał nazwisk), a senat (wyobrażam sobie jakie ciśnienie musiało tam panować) odwdzięczał mu się ustawą dziękczynną do bogów, za to że tak zbawcza dla państwa mowa została wygłoszona. 

Wreszcie rozochocony biernością i całkowitą uległością senatu, zaczął Kaligula zabijać - padły pierwsze wyroki skazujące na karę śmierci, potem już poszło z górki.  Kaligula już dawno uwierzył że jest żyjącym bogiem, teraz każdy dzień utwierdzał go tylko w tym przekonaniu. Zaczynał potęgować się spirala szaleństwa i zbrodni - co ciekawe przy całkowitej uległości i bierności senatu, oraz przy dźwięku błazeńskiego śmiechu ludu rzymskiego. Oto cesarz, przewodnicząc uroczystości ofiarnej podczas publicznego święta ku czci Jowisza, nagle (dla zabawy) wziął do ręki maczugę i... rozbił nią głowę składającego ofiarę na ołtarzu mężczyznę, uśmiercając go na miejscu, po czym stwierdził że zamienił role i miast ofiarę, złożył bogu w ofierze ofiarnika. Nie wiadomo czy lud wybuchł wówczas śmiechem, ale nie zdziwiłbym się gdyby tak właśnie było. Cesarz popadając już w całkowitą paranoję, przy akompaniamencie senatu i ludu, przygrywającego mu w takt miłej dla jego ucha muzyki, rozkręcał się coraz bardziej, nie mogąc nigdzie napotkać jakiegokolwiek oporu. Podczas publicznych posiedzeń senatu, o osobach skazanych na karę śmierci kazał się wyrażać jak o żyjących, a tych, którzy wciąż żyli, ogłaszał zmarłymi i kazał całkowicie ignorować (że też tam nie poschodzili na zawały serca, to było doprawdy osiągnięcie). Bawił się słowami, biorąc je zupełnie dosłownie. Pytał się na przykład czy pieniądze przynoszą szczęście, a gdy ktoś odpowiadał że "nie", mówił - "więc oddaj mi swoje", a gdy słyszał "tak", wymyślał jakieś oskarżenie, by udowodnić nieszczęśnikowi że pieniądze mu jednak szczęścia nie przyniosły. W tym też czasie (z końcem 38 r. czyli jeszcze przed wielkimi prześladowaniami), cesarz pozbył się prefekta Kwintusa Sutoriusza Makrona (mordercy Tyberiusza, dzięki któremu w ogóle uzyskał władzę cesarską) i jego żony, a swej wcześniejszej kochanki - Enni Trazylli, zmuszając ich do popełnienia samobójstwa. Również i ta postać została następnie uznana za winną wszelakich zbrodni, a ludzie powiązani z Makronem, szybko tracili zarówno majątki jak i życie.

Jak na przykład niejaki Awiliusz Flakkus - prefekt Egiptu (od 32 r.), należący do ludzi Makrona, którzy przejęli władzę po upadku Sejana i jego stronnictwa (gdzie należał chociażby namiestnik Palestyny - Poncjusz Piłat, który tylko dzięki swemu okrucieństwu jako prefekt, zawdzięczał pozostanie na stanowisku po upadku swego protektora w 31 r. i piastował swą funkcję w latach 26-36. Oczywiście jak wiadomo to on skazał na śmierć na krzyżu Jezusa z Nazaretu). Flakkus został aresztowany po upadku Makrona (Kaligula posłał w tej spawie do Aleksandrii swego centuriona - Bassusa, który podstępem aresztował prefekta - wysyłając najpierw na przeszpiegi do pałacu namiestnika swego żołnierza w przebraniu niewolnika). Sprowadzono go do Rzymu i wytoczono proces (nagle znaleźli się "życzliwi" którzy przypomnieli sobie że Flakkus udzielił przed dziesięciu laty poparcia Sejanowi, gdy ten dążył do uwięzienia Agrypiny i jej synów - braci Kaliguli). To wystarczyło, Awiliusz Flakkus został pozbawiony majątku (a będąc prefektem Egiptu zgromadził on niezłą kolekcję dzieł sztuki, które to stały się odtąd własnością cesarza) i skazany na wygnanie na skalistą (pozbawioną słodkiej wody) wysepkę Gyaros, gdzie miał żyć w norze (dosłownie), jak pustelnik. Było to jeszcze przed śmiercią Druzylli, więc jego szwagier - Marek Lepidus uprosił cesarza by udzielił łaski byłemu prefektowi i pozwolił przenieść się mu przynajmniej na wyspę ze słodką wodą. Kaligula początkowo się zgodził i zezwolił Flakkusowi przenieść się na wyspę Andros na Morzu Egejskim, ale wkrótce potem wysłał tam swych siepaczy z rozkazem pozbawienia byłego namiestnika życia. Według opisu Filona z Aleksandrii, Awiliusz Flakkus zginął nieciekawą i dość haniebną śmiercią. Miast pogodzić się ze swym losem i przyjąć je mężnie, jak przystało na rzymskiego nobila, ten postanowił ratować się ucieczką, zapomniawszy że znajduje się na wyspie. Pogoń za nim trwała dość długo, gdyż skutecznie udawało mu się wyprowadzać swych prześladowców w pole, ale przecież nie mógł tego czynić bez końca. Wreszcie dopadli go i za brodę oraz włosy ciągnęli po ziemi do miejsca egzekucji. Tam kopano dla niego już grób. Żołnierze zaczęli zadawać mu ciosy w taki sposób, aby od razu go nie uśmiercić, lecz by zaczął krwawić. Ostatecznie nawet połamali mu żebra i żywego jeszcze wrzucili do grobu, po czym przysypali ziemią. Śmierć Flakkusa była tylko uwerturą do tego, co miało potem spotkać innych, na których majątki Kaligula miał chrapkę. 




A tymczasem (w owym 38 r.) w Aleksandrii, już po upadku prefekta Awiliusza Flakkusa, wybuchły rozruchy pomiędzy zamieszkującymi stolicę Egiptu Grekami a Żydami. Każda ze stron postanowiła ostatecznie wysłać delegację do Rzymu, by cesarz rozsądził kto ma rację. Grecy wysłali niejakiego Apiona, Żydzi zaś Filona. Obaj przemawiali przed cesarskim majestatem, a Apion oskarżył Żydów o bezbożność - czyli nie oddawanie boskiej czci cesarzowi i deklarował że wszyscy Grecy w Aleksandrii oddają Gajuszowi Kaliguli cześć boską, jako swemu władcy, Żydzi zaś tak nie postępują, co znaczy że nie uznają oni rzymskiego panowania i władzy cesarskiej. Filon próbował się bronić, ale trudno mu było wytłumaczyć zawiłości judaizmu, szczególnie gdy cesarz usłyszał że nie uważają go za boga. Publicznie znieważył Filona i nakazał mu opuścić Rzym (ponoć miał szczęście że w ogóle uszedł z życiem), na odchodne miał mu jeszcze przekazać, że jeśli Żydzi nie uznają go za boga, będzie ich gnębił do ostatka. Politykę tę wdroży Kaligula dopiero za kilkanaście miesięcy (w roku 40), teraz jedynie padła jej zapowiedź. Żydzi mieli poznać to, czego już od kilku miesięcy doznawali Rzymianie, którzy upokarzali sami siebie w perfidnej uległości wobec człowieka, którego szaleństwo wciąż rosło nie napotkawszy żadnych przeszkód. Tak oto wprowadzono w życie ustawę, czyniącą z każdego obywatela, cesarskiego szpiega i nakazującą informować natychmiast o jakiejkolwiek próbie "działalności antypaństwowej", skierowanej przeciwko władzy. Każde nie tak wypowiedziane słowo, żart, każda aluzja - która mogła zostać zinterpretowana jako wymierzona w Gajusza Kaligulę, była podstawą do wszczęcia procesu i wyroku skazującego. O ile bowiem oskarżenia o korupcję czy malwersacje były dość łatwe do obrony przed sądem czy senatem, o tyle oskarżenie o zdradę stanu okazywało się katastrofalne w skutkach. Takich spraw nie chcieli się podjąć żadni obrońcy, świadkowie nagle wycofywali się przed procesem - osoba oskarżona o zdradę stanu realnie była poddana społecznej infamii jeszcze przed procesem i jedynym honorowym wyjściem pozostawało wówczas tylko samobójstwo.

A cesarz postępował coraz bezczelniej. W senacie robił co chciał, a jak mu się coś nie podobało, dawał temu publicznie wyraz wulgaryzmami lub gniewem. Wygłosił mowę, porównującą senat do złodziei i zdrajców, po czym następnego dnia ten sam senat przyznał mu tytuł "Obrońcy Ojczyzny" oraz uchwalono tego dnia coroczne święto ku czci "Jego Łaskawości" i rozpływali się senatorowie w pochwałach nad cesarskim geniuszem. Złoty posąg Kaliguli miano tego dnia nosić w procesji na Kapitol przy dźwiękach hymnów dziękczynnych (za to, że cesarz uznał że są zdrajcami i złodziejami), większego upodlenia chyba dotąd w Rzymie nie było. Cesarz doszedł więc do przekonania że może wszystko, cała władza niepodzielnie należy do niego, senat jest spacyfikowany i zastraszony, więc postanowił zrobić sobie dłuższe wakacje na Sycylii (wiosna 39 r.). Jednak w otoczeniu upodlonego senatu zaczął rodzić się spisek. Wreszcie ktoś doszedł do przekonania że tak dłużej być nie może i należy pozbyć się, uwielbianego dotąd syna Germanika, nim ten zniszczy cały kraj, rozwiąże senat a z senatorów uczyni swoje osobiste sługi (niektórym z nich kazał, z fartuchami u pasa, usługiwać sobie podczas posiłków). Dość tego upokarzania, należy wreszcie uwolnić Miasto i Świat cały od szalonego tyrana - Gajusza Kaligulę. Taki spisek zawiązał się w drugiej połowie 39 r. Lecz nim do niego doszło cesarz wybrał się na wypoczynek na Sycylię. 

   







CDN.