CZYLI OPIS I KOMENTARZ DO
DZIENNIKÓW JOSEPHA GOEBBELSA
1924
DZIENNIK DLA JOSEPHA GOEBBELSA
od 17 PAŹDZIERNIKA 1923 r.
do 25 CZERWCA 1924 r.
Cz. V
21 KWIETNIA 1924 r.
(...) Else w sobotę z powrotem. Łzy stanęły w jej oczach. Myślałem, że mi pęknie serce!
Po południu do Cochem. Ugoda! Przyjazd wieczorem. Albrecht (Paul Albrecht - znajomy Goebbelsa) tam jest. Cochem jest milutkie. Harmonijne pasmo pagórków. Przyjemność dla oczu. Wspomnienie Heidelbergu. U góry tronuje zamek. Droga w dół ku Mozeli. Mozelczycy to mieszanka mieszkańców Nadrenii i krajów południowych. Dialektem przypominają mieszkańców Palatynatu. Typowy mieszkaniec Cochem to winiarz. Wino jest tu sprawą najważniejszą. O niczym innym się nie czyta, niczego innego nie widać i nie słychać. Och, to przeklęte mozelskie wino! Takie smaczne. Trochę cierpkie, niczym rasowa kobieta. Bez przerwy jednak chce się go pić więcej i nie można przestać. Żyje się tu na nieustającym lekkim rauszu. Głowa jest stale przyjemnie ciężka. (...)
Pożądam Else. Słodka kobieta! Jakże cię kocham w tej naszej udręce. Ty jesteś moją słodką kobietą cierpień. Czemuż się tak męczymy. (...)
29 KWIETNIA 1924 r.
Wiele pracy przedwyborczej. W nocy z soboty na niedzielę rozwieszanie plakatów po całym mieście. O mało nie schwytany. Wczoraj wieczorem wielkie zgromadzenie przedwyborcze. Sala pęka w szwach. Hałasujący komuniści. Szczęśliwie przeprowadzam stateczek przez wszystkie rafy. Mówcy trochę słabi. Od 14 dni w trasie. Jednak działa. Niemal pełny sukces. Możemy być zadowoleni. Codzienność walki wyborczej jest potwornie nudna i uciążliwa. W końcu jednak w tle pozostaje wielka idea volkistowskiej Europy, w której czołowe miejsce zajmą volkistowskie Niemcy (wypisz, wymaluj dzisiejsza Unia Europejska, która na dobrą sprawę dąży do tego, aby stać się następczynią Hitlera w dziele zjednoczenia Europy). Jakże zbawienne jest przejście od myśli do czynu. Czuję się wolny. Czyn ratuje przed zwątpieniem. Musimy coś robić na rzecz myśli: (...)
Ruch volkistowski tworzy platformę dla nowego światopoglądu. Dobro wspólne ważniejsze od dobra indywidualnego. In serviendo patriae consumor ("W służbie ojczyzny nie szczędzę życia"). Nie tracimy czasu na skandowanie haseł, chcemy nowej, czystej ojczyzny. Wyzywajcie nas od nacjonalistów, a takimi jesteśmy, jeśli to słowo oznacza: kochaj swoją ojczyznę i swoich rodaków jak siebie samego. Myśl volkistowska prowadzi nieuchronnie do narodowego internacjonalizmu. Uwolnić się od płycizn żydowskiego internacjonalizmu. Ku europejskiemu poczuciu świata Goethego. Goethe jest jeszcze ciągle moim największym niemieckim mistrzem. Goethe jako młody student byłby dzisiaj z pewnością narodowym socjalistą. Jedynie entuzjazm może jeszcze nas dzisiaj uratować. Musimy być fanatykami miłości. Narodowi socjaliści są socjalistami Chrystusowymi. Praca wzywa. Do nowych czynów!
Od Else nie dostaję żadnej wiadomości. Biedna Else! Nie mam ani chwili, aby o niej myśleć.
1 MAJA 1924 r.
(...) Praca przedwyborcza. Ulotka za ulotką. Atmosfera bez ducha. Ktoś jednak musi to robić. Mamy nadzieję na duże sukcesy Bloku Volkistowsko-Socjalnego (po nieudanym puczu monachijskim z 8-9 listopada 1923 r. NSDAP została zdelegalizowana, podobnie jak formacje SA i Stosstruppe Adolf Hitler. Pucz okazał się dla nazistów totalną klęską, wielu z nich zostało albo aresztowanych, albo też uciekło za granicę, mimo to Hitler nie uważał tego za klęskę, wręcz przeciwnie. Potrzebował bowiem męczenników i dzięki tej "piwiarnianej" rozróbie ich zdobył. Odtąd też czerwony sztandar ze swastyką w tle, stał się flagą ruchu nazistowskiego. Struktury NSDAP były nieoficjalnie odtwarzane na polecenie Hitlera przez Ernsta Rohma już od kwietnia 1924 r., choć oficjalnie nie można było użyć tej nazwy, powołano więc organizację o nazwie Frontbann (Grupa Frontowa). Przed majowymi wyborami do Reichstagu, weszli oni w sojusz z Niemiecko-Volkistowską Partią Wolności, tworząc Blok Volkistowsko-Socjalny. Wybory z 4 maja 1924 r. wygrała SPD (Socjalistyczna Partia Niemiec) zdobywając 100 mandatów, ale już na drugim miejscu była NVPW (a raczej DNVP) z 95 mandatami, naziści zaś zdobywają dodatkowo 32 mandaty, co było dużym sukcesem dla tej, wciąż jeszcze zdelegalizowanej partii). Robimy, co się da. (...) Szukamy takiego Bismarcka, który wprowadzi nasze idee w świat faktów.
3 MAJA 1924 r.
Ostatnie dni przed wyborami. Wieczorem przed zaproszonym gronem wykład o naszych celach i semickim niebezpieczeństwie. Po raz pierwszy mówię otwarcie. Duży sukces. Nasza idea dociera do wszystkich, ponieważ jest to nowa idea światowa. Musimy przez to przejść! Całe miasto tonie w naszych ulotkach. Mamy odwagę i niezapłacone rachunki. Jutro jest 4 maja, dzień wyborów. Potem rozgorzeje wielka bitwa.
5 MAJA 1924 r.
Jeden z naszych kandydatów przeszedł do Rady Miejskiej. Wczoraj siedziałem cały dzień na samochodzie. Wieczorem pełne niepokoju godziny oczekiwania. Potem rezultat. Głośny jubel. Niech żyje Hitler! Na zdrowie i zwycięstwo! W sobotę przemawiałem jako mówca dyskutant u komunistów. Przyjęty z okrzykami "fuj" i "wyzyskiwacz", pożegnany oklaskami i okrzykami "brawo". Ludzie byli dla mnie bardzo sympatyczni. Z ich szeregów rekrutują się nasi najbardziej fanatyczni zwolennicy. (komunizm i nazizm - dwie totalitarne czerwie, wywodzące się z tego samego, marksistowskiego miotu) (...) Panowie Żydzi wzięli mnie na muszkę. Pierwszy na czarnej liście. To jest wstyd i hańba, że człowiek we własnym kraju nie może czuć się całkiem bezpieczny od tej zawszonej hołoty. Że też spełnienie idei musi zawsze dokonywać się za pomocą pięści! Kto ma silną pięść, ten w ostateczności ma rację! (...)
7 MAJA 1924 r.
W Rzeszy przeforsowaliśmy 32 deputowanych. Znakomity sukces! Żydostwo tu w Rheydt posługuje się oszczerstwem, aby uśmiercić mnie społecznie, co mu się nigdy nie uda. W tych dniach politycznego napięcia muszę się bardzo mieć na baczności. Czytam Kapitał Karola Marksa, alfę i omegę rozkładającego się dzisiejszego materializmu. Jednakże książka jest zbyt mocna i zbyt fascynująca, aby można było ją załatwić za jednym zamachem. (...)
14 MAJA 1924 r.
(...) W naszym volkistowskim kręgu kręci się obrzydliwy tłum byłych więźniów, zarozumialców, półgłówków i szpicli. To dola nowego ruchu. Jesteśmy przyjaciółmi paskarzy, sutenerów i szpiegów. Niezbędne jest gruntowne oczyszczenie. Mamy jeszcze wiele do zrobienia, zanim sami się oczyścimy. Ale dobre i szlachetne same się wykrystalizują. (...)
16 MAJA 1924 r.
(...) Gdzie ja się teraz właściwie znajduję? Moje widoki materialne są gorsze niż kiedykolwiek. Moje bezwarunkowe przystąpienie do świata myśli volkistowskiej zamknęło mi również ostatnią drogę do prasy albo do teatru. Jednakże przemierzyłem już spory odcinek drogi. Z rozpaczy i przygnębiającego sceptycyzmu ostatnich lat odnalazłem znowu wiarę w naród i w niemieckiego ducha. Teraz jestem silny i oczekuję bardziej niż kiedykolwiek na zbawienie. (...)
19 MAJA 1924 r.
(...) Zamierzam jesienią rozpocząć pracę na forum publicznym. Do tego czasu umacnianie się i zbieranie.
Kwitnie bez! O, ten świat jest piękny! Czuję w sobie budzącą się siłę i wolę życia. Mamy do spełnienia w życiu misję. Droga do zbawienia jest długa i uciążliwa. Musimy jednak się zbawić albo zostać zbawieni. Chcę osiągnąć zbawienie mocą moich własnych sił i uformować w sobie nowych ludzi. Nowy człowiek! Lepszy świat! (każdy człowiek o mentalności totalitarnej i każdy taki ustrój, zawsze odwołują się do budowania "nowego, lepszego świata", albo "nowego, lepszego człowieka". A wszystko to zawsze kończy się tak samo - obozami zagłady lub masowymi dołami śmierci. ZAWSZE TAK SAMO!).
26 MAJA 1924 r.
(...) Czytam Kapitał Karola Marksa, w szczególności rozdział o stosunkach pracy w Anglii. Jakież wstrząsające szczegóły. I jak sucho to wszystko jest opowiadane. Książka została napisana straszliwie bez serca. (...)
Mój największy błąd to łatwa zapalczywość. Płonę, zanim o tym sam się dowiem, i wtedy nie ma na to rady, żadnej możliwości wygaszenia. Potem staje w jasnych płomieniach moje serce i jestem adutrumque paratus ("gotowy na wszystko"). Najbardziej tęsknię do pracy z tego powodu, że liczę sobie już prawie 27 lat i nie mogę jeszcze sam zarabiać na chleb. Możecie mi wymyślać od leni! Ale ja przecież nie mogę pracować, jeśli to nie godzi się z moim duchem. Nie mam natury niewolnika. Trzeba, aby było respektowane moje pierwotne prawo do bycia wolnym człowiekiem. Praca zgodnie z duchem! Do takiej pracy tęsknię całym sercem.
28 MAJA 1924 r.
Wczoraj z Prangiem w Düsseldorfie i Duisburgu. W Duisburgu pertraktacje z przedstawicielami Gminy Schillerowskiej (zwolennicy ruchu volkistowskiego). Wkrótce powstanie również w Rheydt. Przebudzenie niemieckiego życia umysłowego w duchu Schillera oraz bliskich mu poetów i myślicieli. Eliminacja wszelkiej żydowsko-internacjonalistycznej roboty destrukcyjnej. W Duisburgu istnieje zamiar utworzenia gazety volkistowskiej. Tam będzie następnie ukazywać się również nasza gazeta volkistowska przeznaczona dla obszaru okupowanego (od 1 grudnia 1918 r. do końca czerwca 1930 r. Nadrenia była okupowana przez Francję). Po raz pierwszy poznaję poważnych, godnych szacunku mężczyzn z długimi brodami z ruchu volkistowskiego. Jak to dobrze robi i ile daje nowej siły. Z Fritzem Prangiem mogę dobrze współpracować. Nawzajem się uzupełniamy. Jedynie rzadko muszę mu podcinać skrzydła. W jego planach jest zbyt dużo fantazji. Niekiedy wręcz ideologii. Z Duisburga będą organizowane moje wykłady. Przez całą zimę czeka mnie długa podróż z serią wykładów. Miejmy nadzieję, że to pójdzie dobrze. Musimy z naszymi planami volkistowskimi wyjść z wąskiego kręgu Rheydt. To wszystko jest dla mnie za małe. Tylko te pieniądze. Przeklęte pieniądze! Czasem chciałoby się zwątpić z powodu rozlazłego braku zainteresowania ze strony niemieckich (?). Dajcie nam tylko pieniądze. O resztę zadbamy sami.
Z Else wiele radości. Mały, szalony nicpoń. Kluseczka! Poza tym wiedzie mi się dobrze. Opalony na brąz, świeży i żwawy przy pracy. Znowu wstąpiła we mnie otucha. Idzie do przodu. Powoli. Myśl maszeruje!
6 CZERWCA 1924 r.
Wczoraj pierwszy na mnie napad. Ma się siłę lwa, jeśli musi się walczyć z 6-8 mężczyznami. Nie otrzymałem żadnego uderzenia. Wygląda na to, że sprawa wyszła od tych przeklętych Semitów. Muszę się bardzo mieć na baczności. O, to pasowanie się ze śmiercią! Walczyłem o moje życie. Być może również o nie chodziło.Trzeba jednak walczyć dalej. Gdy padnę, będę wiedział, za co tracę życie. A przy tym jeszcze wielkie kłótnie w tutejszej grupie lokalnej. Nawet volkiści nie mogą się ze sobą dogadać. (...) Gazety, polityka! Mdłości! Nie chciałbym robić polityki partyjnej. Jeśli polityka nie wynika ze światopoglądu, to jest dla światłego człowieka nonsensem. A więc walczyć dalej! Jest na to dowód! Jeśli mnie się prześladuje, to jest potwierdzenie, że boją się mnie na przyszłość. Powinniście jeszcze nauczyć się, co to strach przede mną, wy przeklęte żydowskie nicponie. Teraz tym silniej i bardziej intensywnie będę pracował i żył dla moich ideałów! (...)
10 CZERWCA 1924 r.
(...) O napadzie na mnie nic więcej nie wiadomo. Żyjemy w stuleciu odchodzącego liberalizmu i nadchodzącego socjalizmu. Socjalizm (w czystej formie) to związanie jednostki dobrem państwa i wspólnoty narodowej: niema to nic wspólnego z internacjonalizmem. Żyd jest internacjonalny, tak jak internacjonalny jest nomad i Cygan. Czy są narodowi Żydzi? Sądzę, że nie. Co do mnie, to znam jedynie Żydów, którzy w stosunku do narodu zachowują się w najlepszym razie jak zainteresowani widzowie. Marks jest bez serca. My uznajemy socjalizm za postulat etyczny i narodowy. Socius to sąsiad, sprzymierzeniec. Dla nas każdy sąsiad jest sojusznikiem w walce o prawa człowieka. Demokracja to monotonne zacieranie różnic. Żyd chce nas zrównać, aby stanąć ponad nami. Ludzie nie są równi. Lecz wszyscy ludzie są ludźmi. Z tego wynikają nasze postulaty społeczne. Większość jest szkodliwa i głupia. Ścina głowy dobrym, szlachetnym i mądrym. Potem zaprowadzą demokrację, to leży w interesie żydowskim. Państwo demokratyczne to największy żydowski szwindel, który wymyślono od Adama. My chcemy dyktatury dobra i pracowitości, bez względu na to, z jakiej wywodzi się konfesji z jakiego stanu. Chce się odsunąć na bok rozentuzjazmowanych młodych. My jednak przełamiemy zapory i nasza żarliwa młodzież zwycięży świat (jak już pisałem w poprzedniej części, zarówno ruch komunistyczny jak i nazistowski, a także obecnie ruch eko-lewicy tworzony był i jest w ogromnej mierze przez młodzież - którą przecież bardzo łatwo jest manipulować, ponieważ nie posiada ona wpojonych i przeżytych kodów zabezpieczających w postaci doświadczenia i wiedzy. Chińczycy z czasów Mao i Czerwoni Khmerzy także wykorzystywali dzieci (hunwejbinów) jako strażników swojej ideologii, zdając sobie sprawę że taki sfanatyzowany młodzian jest niezwykle groźny i dla wodza lub ideologii gotów jest popełnić każdy czyn).
16 CZERWCA 1924 r.
Listy z pogróżkami napisał głupi, egzaltowany młodzieniec. Z tym nie trzeba walczyć! Protestując przeciwko antysemityzmowi, obsikano drzwi do mieszkania Pranga. To jeszcze względnie łagodny protest. (...)
18 CZERWCA 1924 r.
(...) Rząd Marxa – Stresemanna (Wilhelm Marx był kanclerzem Rzeszy Niemieckiej w latach 1923-1925 i 1926-1928, zaś Gustav Stresemann pełnił funkcję ministra spraw zagranicznych Rzeszy od 1923 do swej śmierci w październiku 1929 r.) zmierza do tego, aby sprzedać Niemcy za miskę soczewicy. My, Niemcy, nie znamy już znaczenia powiedzenia "leaver duad as Slav" ("Lepiej być martwym niż niewolnikiem"). Nadrenia stanie się wkrótce prowincją słynącą z patriotycznego nastawienia. Ale jak powierzchownie i słabo wygląda to w rzeczywistości. Nasi reńscy przywódcy? Louis Hagen (Levy), Adenauer (Konrad Adenauer - w latach 1949-1963 pierwszy kanclerz Republiki Federalnej Niemiec), deputowani Centrum, Matthes (Joseph Matthes - niemiecki dziennikarz, premier krótkotrwałej Republiki Reńskiej z pażdziernika i listopada 1923 r.), przywódca separatystów! Par nobile fratrum! ("Zacni bracia") (...)
Pieniądze i Żyd: bracia syjamscy. Zabije się jednego z nich, ten drugi musi umrzeć. Zabijcie w sobie ducha mamony. Wtedy Żyd też będzie musiał umrzeć. Bądźcie niemieccy w sercach, a nie w gębie. Działajcie i myślcie po niemiecku! (...)
20 CZERWCA 1924 r.
(...) Zaproszony w charakterze mówcy na Sonnenwendfeier (Dzień Przesilenia Letniego) do Duisburga. Bez honorarium. Jak w ogóle rozwiązać dylemat pieniędzy? Moja portmonetka jest stale pusta, nie wiem, co z tym począć. Muszę w końcu mieć jakieś zajęcie, przy którym zarobię trochę pieniędzy. (...) Ciągle zastanawiam się nad wyjazdem do Berlina lub Monachium. Może tam się jakoś schronię. Nie mogę wykonywać żadnego zawodu, w którym nie mógłbym działać po volkistowsku. Wszystko inne to środki połowiczne albo działanie wbrew lepszemu poznaniu.
Czytam jeszcze bardzo niewiele. Ledwie tu i tam parę wierszy. Rozdarcie! Niepokój! Udręka! Nędza! Moją główną lekturą jest gazeta. Cóż za zmiana. Czytam jednak tylko to, co wyczytać między wierszami. Trzeba mieć zawsze oczy otwarte. Bacznie rozglądać się na wszystkie strony. (...) Walka musi być elementem mojego życia. Walka to samo życie. Spokój to śmierć. Ze wszystkich stron zagraża mi śmierć. Jeśli polegnę, to w walce o dobro.
Polityka Francji to polityka strachu przed wojną, o grosze i hegemonię. Dzisiejsza sytuacja Europy jest nie do utrzymania. Jak najbardziej zmurszały i dekadencki kraj Europy może trzymać w szachu cały kontynent? Rosja na front. Myśl rosyjska i niemiecka mają przed sobą całą przyszłość (tak, myśl rosyjska i niemiecka zawsze swą przyszłość upatruje kosztem Polski - tak było wtedy i tak jest po dziś dzień) ale najpierw ciężkie i krwawe, volkistowskie oczyszczenie. Wszystko, co jest przeciwko Żydom, jest za niemiecką wspólnotą narodową. Wszystko, co jest negatywne, zawiera w sobie coś pozytywnego. Życie składa się ze sprzeczności między znakami plus i minus.
23 CZERWCA 1924 r.
(...) Życie to szczebel prowadzący do Boga. Wchodzisz na ten szczebel i już widzisz go w oddali. Musimy się lepiej wychowywać: do pracy, dla powagi i zdyscyplinowanego skupienia ducha. Przez 5 lat biliśmy się, wszczynaliśmy hałas, eksperymentowaliśmy i pisaliśmy poezję. Teraz musimy niebawem znowu zacząć pracować. Twarda konieczność sama doprowadzi nas do równowagi. Z takich spraw się nie kpi. Dobrzy niemieccy patrioci na front. Pokazana droga do władzy i nowej Rzeszy. Naprzód! Wy, młodzi marzyciele i idealiści! Do dzieła! Nikomu w życiu niczego nie podarowano. Wszystko trzeba wypracować! (...)
25 CZERWCA 1924 r.
(...) Polityka, polityka, polityka! Już się od niej nie uwolnię. Ciągłe zastanawianie się nad przyszłością własną i ojczyzny. I wtedy zwątpienie w prawdziwość własnego przekonania. Wtedy chaos i wątpliwość wewnętrzna. Jak mam kiedyś znaleźć prostą drogę ku górze! Gdybym tak miał jakieś źródło dochodów, żebym tak sobie mógł pożyć. A tak ciągle myślę, że jestem całkiem niepotrzebny na świecie. Pieniądze, przeklęte pieniądze. Coś z ojca siedzi we mnie. Nienawidzę pieniędzy i nimi pogardzam, ponieważ tak w głębi duszy nie mogę się od nich uwolnić.
Teraz na dworze są tak wspaniałe dni wiosenne, że nie wiadomo, co począć z tą radością. Teraz tylko dosyć pieniędzy i zaraz w podróż dookoła świata. I wszystko, ale to wszystko zapomnieć. Reparacje, okupację, Reichstag, socjalizm i wszystko, wszystko. Tak nie uwolnię się od szwindlu w moim życiu. Ludzie przejściowi. Nie możemy uwolnić się od Starego i musimy umrzeć w Nowym. Szczęśliwa następna generacja! My jesteśmy tylko tymi, którzy inicjują i przygotowują drogę dla nowego czasu. Wykopujemy koryto rzeki, w którym popłynie prąd ducha przyszłości. Jesteśmy pionierami nowych ludzi. Nie ustawać w dążeniu! Tworzyć dalej! Nie pozwolić, aby zmalała odwaga! Dalej, kolego!!!
CDN.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz