Stron

wtorek, 21 stycznia 2020

WINO, KOBIETY I... TRON WE KRWI - CZYLI PONURY CIEŃ BIZANCJUM - Cz. VIII

NIM JESZCZE

NAD KONSTANTYNOPOLEM

ZAŁOPOTAŁ ZIELONY

SZTANDAR MAHOMETA





I

JAK AZJATKA Z AFRYKANEREM

(CZYLI PIERWSZA "BIZANTYJKA" 

NA RZYMSKIM PALATYNIE)

Cz. VII



 

 "FORTUNA REDUX"


 I oto stała się rzecz niesłychana. Daleka prowincja, która zasiedlona barbarzyńskimi ludami, została włączona w skład Imperium Rzymskiego zaledwie sto pięćdziesiąt lat wcześniej, teraz nie tylko dała Rzymowi kolejnego imperatora, ale wręcz to właśnie stamtąd wyszła inwazja na resztę kontynentu. Oczywiście chodzi o Brytanię, odległą prowincję, która uważana dotąd była za jedną z najmniej ważnych i wciąż jeszcze w pełni nie zromanizowanych ziem Imperium, teraz wszak to tam właśnie objawił się cesarz, który rzucił wyzwanie Septymiuszowi Sewerowi - temu, który niedawno pokonał Pescenniusza Nigra - władcę rzymskiego Wschodu. Trzy legiony, które stacjonowały w Brytanii (wsparte kontyngentami uzupełniającymi), po stu pięćdziesięciu trzech latach, przeprawiły się przez Kanał La Manche i dokonały odwróconej inwazji. Desant przeprowadzono z miejscowości Duorne (dziś: Dover) i wylądowano po drugiej stronie Kanału w miejscowości Gesoriacum (dziś: Boulogne-sur-Mer). Bardzo szybko opanowano całą Germanię Dolną (Germania Inferior) i jedynie miasto Augusta Treverorum (dziś: Trewir) zamknęło swe bramy przed wojskami Klodiusza Albina. Mieszkańcy Galii raczej pozytywnie odbierali Albina i nie próbowali w jakikolwiek sposób przeszkadzać w jego marszu ku Italii, ale Armia Renu dochowała jednak wierności Sewerowi, co było znaczną przeszkodą w skutecznym opanowaniu całej Galii. Gdy więc siły Albina oblegały Trewir, ten z pozostałą armią, zdążał na południe, ku najludniejszemu i najzamożniejszemu miastu w Galii - Lugdunum (dziś: Lyon). Była to najprawdziwsza stolica całej rzymskiej Galii, w której obradował swoisty galijski "parlament" - Zgromadzenie Trzech Galii. W tym mieście były już trzy akwedukty, amfiteatr (wzorowany na rzymskim Koloseum), wspaniały odeon (teatr miejski), oraz system kanałów odprowadzający brudną wodę z miejskich term (oraz domostw zamożnych Galo-Rzymian) do rynsztoków. Miasto jednak nie miało służby porządkowej (jedynie straż ogniową, formowaną przez osoby prywatne i wynajmowaną miastu za odpowiednie pieniądze. A pożary wybuchały wówczas dość często, o czym świadczy epitafium ku pamięci pewnego mieszkańca Lugdunum, który: "Wpół nagi wydostał się z pożaru, ale mniej ceniąc własne bezpieczeństwo, usiłuje wydrzeć coś płomieniom: zmiażdżony przez walącą się ścianę, oddaje ducha naturze, a ciało jego temu, z czego powstało, początkom"), zaś nocą spowite było w mroku, przesłanianym jedynie blaskami pochodni tych, którzy decydowali się na nocne wycieczki po mieście.

Mimo tego, miasta rzymskiej Galii były raczej dość ładne i często znajdowały nawet swych apologetów, którzy wychwalali je w wierszach i pieśniach, jak choćby o Narbo (dziś: Narbona), pisał Sidonius Apollinaris: "Pozdrowiona bądź, Narbo o zbawiennym klimacie (...) pozdrowione niech będą twoje mury, mieszkańcy, sklepy, bramy i portyki, forum, teatr, twoje przybytki i świątynie bogate, twój pieniądz, twoje termy, łuki triumfalne, spichrze publiczne, rynki, łąki, studnie, wyspy, saliny i stawy, twój handel, most i głębokie morze (...) Dumna pośród warowni na wpół zrujnowanych, pysznisz się jeszcze zaszczytnymi śladami dawnych wojen, ukazujesz swe mury wyszczerbione uderzeniami taranów, bogatsza jesteś dzięki tym chlubnym szczątkom" (Apollinaris pisał swoją "Pochwałę Narbo" w V wieku, czyli w okresie gdy po Galii, Hiszpanii, Italii, i innych ziemiach tak sławnego niegdyś Imperium Romanum, teraz przemieszczały się armie najeźdźców z Północy, stąd właśnie wzmianka o "warowniach na wpół zrujnowanych" i "wyszczerbionych murach"). Zaś dwa wieki wcześniej, o swym rodzinnym Bordeaux (Burdigali) tak pisał Auzoniusz: "Niebo tam jest łagodne, ziemia dobra i urodzajna dzięki deszczom, wiosna długa, zima cieplejsza dzięki powrotom słońca, rzeki mają tam bieg porywisty, który, trzymając się zasadzonych winną latoroślą pagórków, naśladuje wiry morskie. Mury obronne w kształcie kwadratu wyrastają wieżami tak wysokimi, że wierzchołki toną w chmurach. Wewnątrz podziwiać można ulice umiejętnie wytyczone, domy w równych szeregach, obszerne place godne swego rozgłosu, bramy otwierające się wprost na skrzyżowania dróg (...) Czy mam wspominać fontannę wyłożoną partyjskim marmurem? (...) Ileż wody w jej głębokościach (...) Pozdrowiona bądź, fontanno o nieznanym źródle, święta, dobroczynna, niewyczerpana, przejrzysta, zielona, głęboka, szumiąca, czysta i cienista! Pozdrowiona bądź, ty opiekuńcza bogini miasta, ty, której jeden łyk leczy chorobę, ty, którą Celtowie nazywają Divona, Boska!" Auzoniusz zapewne odnosi się tutaj do kultu bogini Higiei (od której pochodzi też słowo "higiena"), córki Eskulapa, której kult był bardzo rozpowszechniony w rzymskiej Galii (szczególnie na południu), a którą przedstawiano jako stojącą kobietę, trzymającą w ręku węża. Ona, jej boski ojciec i towarzyszący tej parze mały geniusz - Telesfor (który odpowiadał za szczęśliwy przebieg rekonwalescencji), jest jedną z częstych w Galii bóstw opiekuńczych, z którą rywalizował jeszcze niejaki Borvo (bożek ochronny od którego wzięła się nazwa kraju a następnie francuskiej dynastii Burbonów), tryskający ciepłym, kojącym źródłem - Grannus zwany "dobroczyńcą ludzi", oraz Tutiorix - "król uzdrowiciel" z terenów północnych (nadreńskich). Mimo to, uniwersalnym bogiem uzdrowicielem i tak pozostawał Apollon.


LUGDUNUM (LYON)

 

 ODEON (TEATR) W LUGDUNUM



Tak więc Klodiusz Albin wkroczył do Lugdunum i ustanowił w tym mieście swą kwaterę główną, oraz rozpoczął bicie monety z własnym wizerunkiem, jako imperatora. A tymczasem Septymiusz Sewer, szybko przerzucił swe główne siły ze Wschodu ku Galii, nie zważając przy tym na żadne trudy i niedogodności (podczas ciężkich przepraw przez zaśnieżone góry Taurus, dawał przykład wytrwałości i odporności, idąc specjalnie podczas zawiei śnieżnych z odsłoniętą głową. Wymagał też od żołnierzy determinacji w pokonywaniu przeszkód i nie zezwalał na żadne dłuższe przerwy w marszu). Na wiosnę 196 r. legiony Sewera dotarły więc do Mezji, gdzie w obozie wojskowym w Viminacjum (na wschód od dzisiejszego Belgradu, wówczas nosił on nazwę - Singidunum) - 6 kwietnia - cesarz mianował cezarem swego najstarszego syna - ośmioletniego Marka Antoninusa Bassianusa, zwanego potem Karakallą). To wyniesienie było jawną deklaracją polityczną, że oto august - jakim był Septymiusz Sewer, mianuje swym następcą i współrządcą swego syna, nadając mu tytuł cezara, a tym samym zakłada nową (a raczej kontynuuje starą, wywodzącą się od Marka Antoniusza z rodu Antoninów - jak brzmiała oficjalna propaganda) dynastię. Następnie jego wojska przeszły przez Panonię, Norikum i Recję i wkroczyły do północnej Italii. Tutaj cesarz (wraz z żoną i dziećmi) wyruszył na południe - do Rzymu, zaś swym wojskom polecił obsadzić alpejskie przejścia, czego niestety nie uczynił wcześniej Klodiusz Albin. W Rzymie natychmiast powitano Sewera z najwyższą czcią, przynależną władcy. Senat polecił też wybić monety o napisach: "Adventui Aug(usti) felicissimo" ("Powrócił najwyższy August"), oraz "Fortuna Redux" ("Fortuna Przywrócona"). Sewer przybył do Rzymu, aby dopilnować wprowadzenia w życie przez senat co najmniej dwóch ustaw: uznania Klodiusza Albina wrogiem ludu, oraz własnej adopcji do szlachetnego rodu Antoninów (ta sztuczna "samoadopcja" była potem przedmiotem bardzo wyważonych, ale jednak żartów ze strony niektórych nobilów. Jeden z senatorów, z wyraźną kpiną w głosie, miał się bowiem wyrazić o tym akcie w następujący sposób: "Jak to dobrze, że cesarz znalazł sobie wreszcie ojca". Wielu potem miało pożałować tych słów). 

Niestety, nie wszystkim było jednak do śmiechu, bowiem "adopcja" Sewera do rodu Marka Aureliusza, niosła za sobą również i inną poważną przeszkodę, która musiała zostać naprawiona. Otóż synem Aureliusza był powszechnie znienawidzony Kommodus, który pamiętany był głównie ze swych występów w roli Herkulesa na arenie Koloseum, oraz swej niekompetencji i zbrodniach, jakich się dopuszczał. Stąd też, gdy został zamordowany, wielu odetchnęło z ulgą. Ale teraz ten zbrodniarz nie mógł przecież być "bratem" panującego cesarza, bo to by kładło się cieniem na jego rządach. Przeto należało nie tylko zrehabilitować Kommodusa, ale również zaliczyć go w poczet bogów. I tak też się stało - Lucjusz Eliusz Aureliusz Kommodus został deifikowany jako "Divus Commodus", oraz została wyznaczona świątynia i wybrani kapłani, mający zajmować się jego kultem. Tak oto Septymiusz Sewer gładko przeszedł z roli "mściciela Pertynaksa" (który objął przecież władzę po zamordowaniu Kommodusa) do roli "brata Boskiego Kommodusa" - a wszystko dla zainstalowania i zatwierdzenia u władzy swojej dynastii. Gdy już dokonał tych dynastycznych "ablucji", ponownie wyruszył na orężne spotkanie z Albinem. Wkrótce potem jego legiony przekroczyły Alpy i doliną Rodanu pomaszerowały ku Lugdunum. Do pierwszego starcia pomiędzy siłami tych "dwóch cesarzy", doszło pod miejscowością Tinturtium (dziś: Tournus) nad Ararem (dziś: Saoną). Albin poniósł w tym starciu klęskę i został zmuszony do pospiesznego wycofania się ku Lugdunum. Właśnie pod tym miastem, dnia 19 lutego 197 r. doszło do ostatecznego starcia. Według historyka Kasjusza Diona, siły obu armii były wyrównane i liczyły równo po 150 tys. żołnierzy (co wydaje się jednak liczbą znacznie przesadzoną i w dużej mierze nieprawdziwą). W każdym razie Klodiusz Albin dysponował siłami trzech legionów (ok. 30 000 żołnierzy), wspartych posiłkami zmobilizowanych kontyngentów galijskich, oraz wsparciem (zapewne niewielkim, jako że stacjonował tam tylko jeden legion) ze strony namiestnika prowincji Hiszpanii Tarrakońskiej - który, jako jedyny, opowiedział się w tej wojnie po stronie Albina. Myślę więc że siły Klodiusza Albina nie przekraczały 50-60 000 żołnierzy. Natomiast Septymiusz Sewer prowadził armię legionów naddunajskich i wschodnich (uzupełnioną zaciągiem w Dacji), liczącą zapewne jakieś 90-100 000 żołnierzy.




Do bitwy stanęły ludy Imperium, które można spokojnie podzielić na dwie części. Po stronie Kodiusza Albina walczył rzymski Zachód (Brytania, Galia, Hiszpania - ogólnie rzecz biorąc: Gallowie), zaś po stronie Septymiusza Sewera rzymski Wschód (Syria, Kapadocja, Mezja, Dacja, Panonia - ogólnie rzecz biorąc: Ilirowie). Kto okaże się lepszy, kto silniejszy, kto sprytniejszy? Stawką bowiem była nie tylko władza dla jednego z owych imperatorów, ale także los pokonanych żołnierzy i przyszłość krain, które wpadłyby w ręce wroga. Gdy więc doszło już do bitwy, siły Sewera zaczęły przeważać na swym prawym skrzydle i wojska Albina poczęły tam ustępować im pola. Natomiast na lewym skrzydle sewerian, postępował śmiały atak albinianów, który o mało nie doprowadził do śmierci samego Septymiusza Sewera (zabity został pod nim koń i zapewne by tam zginął, gdyby nie odsiecz jaka wkrótce nadeszła). Z flanki uderzyła bowiem na siły Albina jazda jednego z najlepszych wodzów Septymiusza Sewera - Letusa, która przeważyła o wyniku tej bitwy. Zwycięstwo wojsk Sewera było całkowite. Klodiusz Albin zginął podczas panicznej ucieczki, a jego ciało (wcześniej rzucone psom na pożarcie) zostało pozbawione głowy (którą wysłano do Rzymu i wbito na pal na Forum Romanum - aby pochwalić się zwycięstwem), a następnie (wraz z jego zamordowaną na polecenie Sewera - żoną i dziećmi) wrzucone do Rodanu. Zamożne miasto Lugdunum, bardzo liczyło na cesarską łaskę, bowiem Septymiusz Sewer był przecież namiestnikiem Galii Lugduńskiej (największej z trzech Galii) w latach 185-188 i zapisał się w pamięci mieszkańców, jako dobry i sprawiedliwy administrator. Niestety, przeliczyli się. Sewer pozwolił żołnierzom (podobnie jak wcześniej Antiochię i Bizantion) doszczętnie złupić dzisiejszy Lyon - a miasto to nigdy już nie odzyskało swej dawnej świetności.  Oczywiście zakazano zebrań lokalnego galijskiego "parlamentu" w sanktuarium pod wezwaniem "Trzech Galii" (taki tytuł nosiła bogini, która mogła być jedynie jedną z lokalnych personifikacji bogini Romy - uosabiającej Rzym). Następnie dokonał Sewer kadrowych i administracyjnych zmian, obsadzając wszystkie stanowiska swymi ludzi (w Hiszpanii Tarrakońskiej tamtejszy namiestnik również stracił nie tylko urząd, ale i życie za swe wcześniejsze opowiedzenie się po stronie Albina), zaś prowincję Brytanię podzielił (podobnie jak wcześniej Syrię) na dwie, niezależne od siebie części.

W czerwcu 197 r. Septymiusz Sewer był już z powrotem w Rzymie, gdzie radośnie witany przez lud gałązkami oliwnymi, odbył wspaniały wjazd do miasta (oczywiście nie był to wjazd triumfalny, gdyż taki mógł się dokonać jedynie po zwycięstwie nad wrogiem zewnętrznym, ale w tamtych czasach przy niesamowitym przepychu i pochlebstwach ze strony senatorów oraz publicznie manifestowanej przez lud radości z powrotu władcy - niewiele się od niego różnił). Teraz był już jedynym i niepodzielnym panem Imperium i mógł spokojnie zakładać dynastię (oczywiście cały czas odwoływał się do związków z dynastią Antoninów, aby podkreślić swoje wyniesienie, nawiązać do bezpiecznych i spokojnych czasów "dobrych cesarzy" i przede wszystkim aby ukryć fakt iż on i jego rodzina są po prostu parweniuszami). Podczas swej pierwszej po ostatecznym zwycięstwie, publicznej mowy do ludu - przedstawił dokładny program przyszłych rządów. Oto bowiem mocno krytykował takich polityków i władców w historii, jak Gnejusz Pompejusz, Juliusz Cezar, Oktawian August czy Trajan, zaś wychwalał i wynosił pod niebiosa takich władców jak Gajusz Mariusz, Korneliusz Sulla, Tyberiusz, Kaligula, Neron, Domicjan czy Kommodus - gdyż, jak twierdził, to właśnie oni swą bezwzględną polityką zapewnili sobie bezpieczne rządy, zaś tamci, tzw.: "miłosierni" wobec  przeciwników politycznych władcy - sami zgotowali sobie zgubę. Mówił o swym podstępnie zamordowanym przez spiskowców "bracie" Kommodusie, czym tylko wywołał nagonkę na wszystkich żyjących jeszcze, uczestników tamtego spisku (Narcyz - który tamtej grudniowej nocy 192 r. - udusił Kommodusa, został wytropiony i rzucony w Koloseum lwom na pożarcie), wkrótce też rozpoczęła się znacznie większa nagonka na senatorów (którzy w ogromnej większości należeli do wrogów tamtego władcy i często ciskali w niego najobrzydliwszymi obelgami wraz z objęciem władzy przez Pertynaksa). Wszyscy oni byli teraz pierwszymi których miała zmielić nowa władza. Łącznie oskarżono o potajemne spiskowanie z Albinem (oraz niechęć do Kommodusa), ponad pięćdziesięciu senatorów (wśród nich był również niejaki Juliusz Solon - który stał się autorem senackiej ustawy... zabraniającej cesarzowi skazywania nobilów na śmierć, bez zgody senatu). Skazano ich na śmierć i skonfiskowano im majętności, które oczywiście zostały zajęte przez państwo (czyli de facto stały się własnością Sewera).




Swoją drogą należy tutaj dodać, że wydarzenia, dziejące się w Imperium Rzymskim w latach 193-197, które historiografia niestety traktuje nieco po macoszemu (w sposób iście kronikarski - od bitwy do bitwy), były prawdziwym końcem świata dla wielu żyjących w tamtym czasie ludzi. To nastała bowiem dla nich prawdziwa apokalipsa i historyczne zwoje oraz książki w żaden sposób nie są w stanie oddać grozy tamtych dni. Bezpieczny i stabilny świat w przeciągu kilku miesięcy (a często tygodni lub nawet dni) został bezpowrotnie pogrzebany. Zginęły dziesiątki (może nawet setki) tysięcy ludzi, kompletnie zniszczono trzy wielkie i ludne miasta, nie mówiąc już o mniejszych miastach i tysiącach spalonych wsi. Nawet najstarsi mieszkańcy wschodnich i zachodnich krain Imperium, nie pamiętali, aby ich dziadowie doświadczyli kiedykolwiek czegoś podobnego. I rzeczywiście wojna domowa z lat 193-197 była apokalipsą na skalę ogólnoeuropejską i może zostać uznana za taki właśnie konflikt. Po raz ostatni bowiem doszło do wojny na taką skalę w czasach walk o władzę najpierw Cezara z Pompejuszem, a następnie Oktawiana z Markiem Antoniuszem (czyli w latach 49-30 r. p.n.e.). Upłynęło więc już ponad dwieście dwadzieścia lat od zakończenia ostatnich walk. Przez ten czas ziemie zarówno Orientu, jak i Galii, Brytanii, terenów Małej Azji czy Bałkanów rozwijały się dynamicznie w sposób nieprzerwany. Nawet wojna domowa roku 69, nie mogła być w żaden sposób porównywalna do hekatomby ostatnich lat II wieku, gdyż po pierwsze była krótkotrwała, a po drugie ograniczała się jedynie do ziem północnej Italii. Nic więc dziwnego że czas, jaki nastał po zainstalowaniu u władzy dynastii Sewerów, gruntownie odmienił całe rzymskie społeczeństwo, które wkraczało teraz w okres niestabilności politycznej i coraz śmielszych ataków barbarzyńskich plemion z Północy. Należałoby więc w tym momencie powtórzyć za Zygmuntem Krasińskim w jego "Irydionie", iż oto: "Kres już się ma starożytnemu światu - wszystko co w nim żyło psuje się, rozprzęga i szaleje - bogi i ludzie szaleją". A tymczasem wzrok zwycięskiego cesarza skierował się teraz ponownie na Wschód, gdzie księstwo Osroene (prowincja północnej Mezopotamii, która wówczas rządzona była przez oddzielnych władców) ogłosiło swą niezależność od Rzymu i uzyskało w tym wsparcie króla Partów - Wologezesa IV. Nowa wojna znów miała objawić się na horyzoncie dziejów i ponownie zmusić wymęczoną ludność Imperium do jeszcze jednej aktywności i kolejnych wyrzeczeń.     

 



CDN.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz