NIM JESZCZE
NAD KONSTANTYNOPOLEM
ZAŁOPOTAŁ ZIELONY
SZTANDAR MAHOMETA
III
RZYMIANKA Z WYBORU
(W TROSCE O SYNA)
Cz. VIII
KRÓL KRÓLÓW
Cz. VIII
Gdy więc w lecie roku 66 do Rzymu przybył władca Armenii z rodu Arsacydów Tiridates I (z którym to Rzymianie przez 5 ostatnich lat - do 63 roku - toczyli morderczą wojnę o Armenię), został tam wspaniale powitany przez Nerona, który na jego cześć urządził huczne igrzyska. Oczywiście Tiridates przybył do Rzymu, aby zgodnie z warunkami zawartego pokoju uzyskać koronę królewską z rąk rzymskiego cesarza, który miał sprawować "opiekę" nad Armenią. W rzeczywistości jednak po roku 63 rzymskie wpływy w Armenii znacznie osłabły (w porównaniu z tym co było wcześniej), natomiast koronacja miała być tylko symbolicznym podkreśleniem rzymskiej kontroli, która tak naprawdę była iluzoryczna. Natomiast Arsacydzi (Tiridates i jego brat, król Partów - Wolagazes I) zdobywali w tym regionie silną pozycję. W każdym razie uroczystość koronacji (i włożenia na głowę Tiridatesa) korony królewskiej władców Armenii z rąk cezara Nerona, miało wspaniałą oprawę (propagandowo-artystyczną) i pokazywało siłę oraz potęgę Imperium Rzymskiego, czyli to, co przede wszystkim chcieli ujrzeć i co lubili podkreślać Rzymianie. Miasto było więc udekorowane girlandami i tysiącami kwiatów, były orły legionowe, gwardia pretoriańska prezentowała się wyśmienicie, a cesarz siedział na tronie, za którym znajdował się wizerunek ogromnego rzymskiego orła (chociaż symbolem miasta była wilczyca). Wszystko to podkreślało oczywiście dumę i chwałę Imperium Rzymskiego, ale tak naprawdę mieszkańcy stolicy przede wszystkim oczekiwali na to, co miało dopiero nadejść, czyli na wielkie, wspaniałe igrzyska Neron dał im to, czego tak bardzo pragnęli.
Igrzyska rozpoczęły się od wyścigów rydwanów, czyli dyscypliny którą Rzymianie bardzo się pasjonowali (tak jak dzisiaj pasjonujemy się piłką nożną, siatkówką czy też bejsbolem - w zależności od miejsca pochodzenia). Tak jak już kiedyś wspominałem (przy innym temacie) w Rzymie (jak i w innych miastach Imperium) były cztery frakcje wyścigowe: Biali (factio albata), Zieloni (factio prasina), Niebiescy (factio veneta) i Czerwoni (factio russata) - (z początkiem II wieku naszej ery te cztery frakcje zaczęły się ze sobą łączyć tak, iż realnie powstały dwie: Biali i Zieloni oraz Niebiescy i Czerwoni. Natomiast już IV wieku Zieloni i Niebiescy po prostu wchłonęli swoich współtowarzyszy). Wyścigi rydwanów oczywiście odbywały się głównie w Cyrku Wielkim (Circus Maximus), którego początki sięgają roku 329 p.n.e. kiedy to obok dwóch drewnianych met, postawiono pierwsze drewniane wozownie i stajnie. W 296 r. p.n.e. dwaj bracia, edylowie kurulni: Gnejusz i Kwintus Ogulniuszowie - za pieniądze zebrane z kar nałożonych na lichwiarzy - wybudowali pierwszą w Rzymie brukowaną drogę, ciągnącą się od bramy kapeńskiej (Porta Capena), do świątyni Marsa Statora, która przechodziła również przez teren (prowizorycznego wówczas jeszcze) Cyrku Wielkiego. W tym też roku wznieśli po raz pierwszy na Forum Romanum posąg wilczycy karmiącej dwójkę ludzkich niemowląt - Romulusa i Remusa - założycieli Rzymu (aczkolwiek tamten pierwotny pomnik nie zachował się, a obecny, który znajduje się w Pałacu Konserwatorów w Rzymie pochodzi z czasów znacznie późniejszych). Poza tym edylowi kurulni uczynili coś jeszcze, a mianowicie osuszyli dolinę Murcja, co spowodowało że można było połączyć ziemnym półkolistym nasypem teren przyszłego Cyrku Wielkiego. W roku 194 p.n.e. na spinie (czyli szeroki murze oddzielającym tory w Cyrku Wielkim) wniesiono pierwsze drewniane siedziska dla senatorów, wkrótce potem podobne siedziska zaczęły powstawać również dla ludu. Dwadzieścia lat później dodano 7 jaj informujących o ilości pokonywanych okrążeń przez załogi rydwanów. Kolejną rozbudowę Circus Maximus przeprowadził w 46 r. p.n.e. Juliusz Cezar - powiększając arenę w kierunku wschodnim i zachodnim (wyrównując przeciwległe pagórki) i otaczając ją rowem wypełnionym wodą - eurypem, dzięki czemu Cyrk mógł teraz pomieścić 150 000 miejsc siedzących. W roku 33 p.n.e Marek Wipsaniusz Agryppa (rówieśnik, przyjaciel i późniejszy zięć Oktawiana Augusta) stworzył na spinie system sygnalizacji w postaci 7 delfinów, które miały odtąd wymieniać się miejscami z 7 jajami informującymi o ilości okrążeń. W 10 r. p.n.e. Oktawian August sprowadził z Egiptu dwa obeliski: Kleopatry i Ramzesa II, jeden z nich (właśnie Ramzesa II) kazał umieścić w Cyrku Wielkim (dziś ten obelisk znajduje się na Placu del Poppolo), a także dla siebie i swojej rodziny kazał wznieść w tymże przybytku specjalną lożę - pulvinar - która od tej pory była uważana za cesarską. Przed igrzyskami wiekowymi roku 47 (ludi saeculares) z okazji 800-rocznicy założenia Rzymu, cesarz Klaudiusz wymienił drewniane siedziska senatorów w Cyrku Wielkim na marmurowe z domieszką złoconego granitu, ale dla ludu kamienne siedziska ustawił dopiero Neron wkrótce po pożarze Rzymu w roku 64, gdy przystąpiono do odbudowy m.in. Cyrku Wielkiego.
MAKIETA STAROŻYTNEGO RZYMU
(NA PIERWSZYM PLANIE CYRK WIELKI i KOLOSEUM)
Woźnice zaprzęgów należący do poszczególnych frakcji cyrkowych, wywodzili się najczęściej spośród niewolników, aczkolwiek ich sława była nieporównywalnie większa, od sławy współczesnych piosenkarzy czy celebrytów. Ich imiona były wypisywane nie tylko na murach domów, łaźni czy przybytków rozkoszy, ale nawet policja miejska przymykała oczy na ich występki. Gdy pewnego razu - a było to już za Domicjana (81-96 r.), dwójka woźniców z frakcji Niebieskich i Czerwonych zaczęła zaczepiać na ulicach ludzi i żądać od nich pieniędzy, wezwanie na miejsce strażnicy miejscy nie interweniowali, odwrócili głowy i odeszli. Niech pomniki i popiersia były ustawiane w przybytkach publicznych i - jak pisze Marcjalis - w przeciwieństwie do innych pomników błyszczały się one niczym psie genitalia 😉. Wielokrotni zwycięzcy wyścigów byli praktycznie bezkarni i mogli w zasadzie zrobić wszystko - łącznie z zabójstwem (może z tą różnicą, aby nie było to zabójstwo publiczne). Choć sami byli niewolnikami i nie uzyskali jeszcze wolności, to jednak zachowywali się jakby byli wielkimi panami, brali co chcieli, a jednocześnie zarabiali ogromne pieniądze (tak jak współcześni piłkarze). Może właśnie to spowodowało że już w II wieku zaczęły się tworzyć spośród woźniców grupy przestępcze, które zamieniały się w prawdziwe mafie. Ogromna większość z nich odnosiła kilkudziesięciokrotnie, kilkusetkrotnie, a niektórzy nawet kilkutysięczne zwycięstwa. Marcjalis pisze że (pierwsza połowa II wieku) niejaki Skorpus odniósł 1043 zwycięstwa, Pompejusz Epafroditus - 1467, Pompejusz Musklosus - 3359 zwycięstw i Diodes - 4462 (ten ostatni wycofał się z areny ok. roku 150 zgromadziwszy fortunę 35 milionów sesyerców, czyli kwotę za którą mógłby sobie kupić co najmniej kilka posiadłości w Kampanii, wystawić do ich obrony co najmniej 10 000 gladiatorów i obsadzić 50 okrętów wojennych. Jednocześnie gdy woźnice rydwanów umierali, gromadziło to ogromne tłumy na ich pogrzebach, a zdarzało się i tak - wcale nierzadko - że umierali w młodym wieku, ponieważ zawód jaki wykonywali był bardzo niebezpieczny. Oddajmy więc ponownie głos Marcjalisowi: Tuskus zginął w wieku 24 lat po odniesieniu 56 zwycięstw, Krescens w wieku 22 lat (zgromadziwszy 1 600 000 sesterców), a Marek Aureliusz Molicjusz w wieku 20 lat (po odniesieniu 125 zwycięstw). Juwenalis dodawał zaś, że wysokie zarobki woźniców brały się również z tego, że ludzie przed wyścigami po prostu zakładali się o to, który z nich wygra, a w Cyrku Wielkim (czy potem w Koloseum) były to profesjonalne stanowiska hazardowe, a zakłady przyjmowały pięknie wystrojone kobiety. Zamożni ludzie często zostawiali tam swoje fortuny, a ci biedniejsi przynosili sakiewki licząc na to, że dany woźnica z ulubionej frakcji przyniesie im szczęście. Po wyścigach zaś - aby nieco udobruchać tych, którzy stracili tam fortunę - organizowano w Cyrku ucztę dla ludu, w czasie której rozdawano łakocie w postaci ciepłych bułeczek i innych smakowitości, a także rozdawano talony, których numery licytowano z puli i dzięki którym można było wygrać np. dom, gospodarstwo wiejskie, albo nawet okręt. Takie loterie po raz pierwszy zaczął organizować właśnie Neron (przez co był ukochanym władcą dla ludu i o ile możni go nie znosili, o tyle lud wręcz ubóstwiał). Podczas tej właśnie wizyty Tiridatesa w Rzymie, Neron wystąpił jako woźnica w ulubionej przez siebie frakcji Zielonych.
Następnie urządzono wspaniałe igrzyska gladiatorskie (munera). Był to stary zwyczaj, zaczerpnięty jeszcze z tradycji etruskiej, który przeniknął do kultury rzymskiej w formie pośmiertnego uhonorowania ważnej osobistości. Gdy więc umierał jakiś senator (albo majętny ekwita) rodzina wynajmowała dwóch niewolników którzy mieli się nad jego grobem potykać na śmierć i życie. Według tradycji po raz pierwszy w Rzymie miano odprawić takie walki (stosując się ściśle do etruskich wymagań) na targu bydlęcym (Forum Beorium) w 264 r. p.n.e. Powodem była śmierć dostojnego senatora Decymusa Juniusza Brutusa Pery i do tej walki wynajęto sześciu niewolników którzy potykali się w trzech parach. Po raz pierwszy więcej niż kilkunastu, potykało się gladiatorów (bo już tak należałoby ich nazwać) w roku 216 p.n.e. (czyli w roku katastrofy kaneńskiej, kiedy po całym Rzymie rozchodziły się trwożne głosy: "Hannibal ante portas" czyli " Hannibal u bram"), wówczas to, podczas uroczystości pogrzebowych konsula Marka Emiliusza Lepidusa wystawiono 44 gladiatorów w 22 parach. Oczywiście walki takie najczęściej odbywały się na ulicach lub na forach, bowiem żadne amfiteatry wówczas nie istniały. Od tej chwili też każda rodzina (szczególnie wywodząca się z nobilitas), chciała pobić rozmachem uroczystości pogrzebowych poprzedników i liczba gladiatorów walczących na ich marach zwiększała się. 183 r. p.n.e rodzina zmarłego najwyższego kapłana (Pontifex Maximus) Publiusza Licyniusza Krassusa wystawiła do walki aż 200 gladiatorów. 164 r. p.n.e. gdy ludzie będący w teatrze i oglądający "Hecyrę" Terencjusza, dowiedzieli się o śmierci jakiegoś senatora i publicznym munera urządzanym na jego cześć, gremialnie opuścili teatr, udając się w tamto miejsce 🤭.
Szybko też ambitni politycy zdali sobie sprawę z tego, jak potężna władza nad masami znajduje się w munera i ile można osiągnąć, jeśli tylko umiejętnie zorganizuje się takie uroczystości (można je porównać do współczesnych wydatków jakie ponoszą politycy na banery, ulotki, reklamy w mediach - szczególnie w internecie itd, które oczywiście są bardzo kosztowne, ale które zwrócą się w przeciągu góra dwóch lat na dobrym stanowisku). Tym bardziej że owe igrzyska przestały być już igrzyskami rodzinnymi, gdzie członkowie danego rodu w milczeniu przyglądali się w walce dwóch niewolników, wynajętych tylko po to, aby oddać ostatnią cześć zmarłemu. Teraz, gdy coraz więcej ludzi zaczęło przychodzić na takie widowiska, były one pełne gwaru, śmiechu, komentarzy i oczywiście zakładów - kto wygra, nadal jednak igrzyska organizowane były przez najbogatszych, czyli tych, których było na to stać. Po raz pierwszy zaś za publiczne pieniądze zorganizowano munera w roku 105 p.n.e. gdy armia rzymska poniosła druzgocącą klęskę w starciu z plemionami Cymbrów i Teutonów pod Arausio 6 października 105 r. p.n.e. w rzeczywistości jednak bitwa ta rozegrała się we wrześniu, jako że wówczas w Rzymie obowiązywał kalendarz księżycowy jeszcze sprzed reformy Cezara z 45 r. p.n.e. w czasie którego zmieniono kalendarz księżycowy na słoneczny dodając do tego oczywiście 30 dni, bez równać czas głównych świąt z porami roku. Natomiast data 6 października jest datą przyjętą w nauce). W Rzymie wybuchła wówczas panika i znów pojawiły się tutaj głosy nieznane od ponad 100 lat: "Barbari ante portas". Trudno też się temu dziwić, wówczas bowiem po zagładzie armii konsula Gnejusza Maliusza Maksymusa i Kwintusa Serwiliusza Cepiona, nie było w Italii siły zdolnej odeprzeć atak barbarzyńców. Co prawda można było powołać pod broń nowicjuszy - mających jeszcze mleko pod nosem, lub styranych życiem weteranów, ale przecież to nie były siły, które mogłyby zagrozić owym zwycięzcom, gdyby ci postanowili ruszyć na italię. Można było oczywiście odwołać wojska z Hiszpanii, Tracji, Azji i Afryki, ale jakim kosztem i ile by to trwało. Wróciły teraz niczym przekleństwo słowa wypowiadane przez braci Grakchów, że w Rzymie nie starczy ludzi gotowych do noszenia broni, a wszystko przez degradację i likwidację dotychczasowych rolników, przejmowanie ich majątków przez nobilitas i ich eksodus do miast (głównie do Rzymu), gdzie zasilali lokalną biedotę (najbiedniejsi wówczas w wojsku nie służyli, gdyż nie stać ich było na zakup broni i ekwipunku). Poza tym bardzo złe wrażenie sprawiała nobilitas, która nadal wierząc w hasła że to ona jest powołana do rządzenia państwem ze względu na swoją wiedzę, tradycję i umiejętności, teraz dawała popis żałosnej niekompetencji i tchórzliwości. Ostatecznie z sytuację ocalił Gajusz Mariusz wraz ze swym legatem Lucjuszem Korneliuszem Sullą (potem obaj panowie stali się śmiertelnymi wrogami), który po pokonaniu króla Numidii - Jugurty (105 r. p.n.e.) wycofał armię z Afryki do Italii, aby bronić Rzymu przed barbarzyńcami.
Ale problem z wojskiem to była jedna rzecz. Inną to były nastroje społeczne, które były wręcz katastrofalne. Dawno oczywiście zapomniano o lęku panującego w Rzymie w czasach Hannibala. Mówiono o tym ze śmiechem, drwiąc sobie z ludzi którzy wówczas żyli, że tak obawiali się tego kartagińskiego watażki, a teraz wszystko wróciło i to za sprawą nie jakiegoś wielkiego wodza, tylko grupy plemion przybyłych z Północy, które Rzymianie uważali za barbarzyńskie. Trzykrotnie Rzym w czasach Republiki narażony był na upadek. Po raz pierwszy w roku 390 p.n.e. gdy miasto zdobyli Galowie pod wodzą Brennusa (oprócz Kapitolu, który według legendy ocalić miały gęsi przed niespodziewanym, nocnym atakiem Galów). Były to jednak czasy bardzo odległe, w których nie zdobyto nawet jeszcze władzy nad całą Italią. Po raz drugi takie zagrożenie miało miejsce właśnie w czasach Hannibala, szczególnie w roku 216 p.n.e. a po raz trzeci w roku 105 p.n.e w czasie najazdu Cymbrów i Teutonów na Galię i północną Italię. Aby więc ratować się przed dojmującym nastrojem paniki i klęski, władze Republiki urządziły najpierw pokazowy proces winnych klęski spod Arausio. Serwiliusz Cepion i Maliusz Maksymus zostali pozbawieni dowództwa, odebrano im majątek i wygnano, ale to było jednak za mało aby nasycić żądny zemsty lud, szukano więc dalej. Starano się znaleźć kozła ofiarnego, którego można by było poświęcić w imię złagodzenia nastrojów i ponownego podporządkowania ludu władzy, więc pierwsza myśl - westalki. Rozpoczęły się więc skrupulatne kontrole przybytku dziewic służących bogini Weście, starało się bowiem znaleźć jakiekolwiek przykłady złamania ślubów czystości, które można by było rzucić ludowi na tacy i przedstawić owe kobiety jako winne klęski, gdyż swym ohydnym czynem obraziły boginię. Niczego jednak nie znaleziono, westalki prowadziły się bez zarzutu, a ostatni raz skazano westalkę na śmierć (przez zakopanie żywcem w ziemi - bo taka była kara), prawie dziesięć lat wcześniej, w roku 114 p.n.e. gdy trzy kobiety ze świętego przybytku bogini oskarżono o spółkowanie z mężczyznami, były to: Emilia, Licynia i Marcja. Na śmierć skazano jednak tylko Emilię, dwóm pozostałym dziewczętom udało się przeżyć tylko dlatego, że pochodziły z wpływowych rodzin, a ich ojcowie i krewni odpowiednio zapłacili sędziom. Jednak już w roku następnym na wniosek konsula Gnejusza Papiriusza Karbona powtórzono proces, gdyż znaleziono wiele nieścisłości, łącznie z zarzutami o przyjęcie łapówek przez sędziów. Ostatecznie pozostałe dwie kobiety również zostały skazane na śmierć i tak też się stało. Ale owym 105 r. p.n.e. nie znaleziono takich "koziołków" ofiarnych, musiano więc szukać dalej.
Powstała myśl aby przebłagać barbarzyńskich bogów (tak bowiem czynili Rzymianie żeby odwrócić gniew obcych bogów przeciwko nim samym), problem tylko polegał na tym, że nie znano imion owych bogów i nie wiedziano nawet do kogo się zwrócić. Trzeba więc było zwrócić się do bogów rodzimych, ale czy to mogłoby uspokoić gniew ludu? Czy mogłoby zadośćuczynić rodzinom 80 000 poległych pod Arausio żołnierzy w wyniku głupoty dowództwa (szczególnie Cepiona - który ewidentnie nie nadawał się na stanowisko które pełnił). Tu już nie było takiej prostej odpowiedzi, tym bardziej że ofiary przebłagalne bogów rodzimych mogły przekonać głównie najbardziej pobożnych Rzymian, a co z resztą? Może gdyby to zamienić na jakąś wielką publiczną ofiarę dla bogów, tylko jak to zrobić (ostatnie publiczne ofiary z ludzi złożono w Rzymie właśnie w roku 216 p.n.e. i nie zamierzano już więcej do nich wracać). No właśnie i tutaj przyszła z pomocą - munera. Na polecenie konsula Publiusza Rutiliusza Rufusa (Manliusz bowiem został wygnany) postanowiono wydać publiczne pieniądze na zorganizowanie spektaklu gladiatorskiego dla ludu, do czego mieli posłużyć gladiatorzy z rzymskiej szkoły Gajusza Aureliusza Scaurusa. Miało to pobudzić nastroje patriotyczne, przypomnieć Rzymianom dawne ojczyźniane cnoty, takie jak odwaga i honor, a także przypomnieć ludowi jak należy posługiwać się bronią przeciwko nacierającemu wrogowi, a w razie konieczności jak ginąć śmiercią prawdziwego Rzymianina. Tak też się stało a munus z roku 105 p.n.e. był pierwszym tego rodzaju widowiskiem, zorganizowanym nie w celu uczczenia jakiejś zmarłej postaci, lub też wydarzenia religijnego, a z czysto politycznych celów, co potem stało się normą dla rzymskich polityków. Czy jednak igrzyska roku 105 p.n.e. poskutkowały na rzymskie społeczeństwo? Trudno powiedzieć, gdyż Cymbrowie i Teutonii nie wykorzystali jakże sprzyjającej okazji i nie najechali bezbronnej Italii, natomiast trzy lata później konsul Gajusz Mariusz rozbił Teutonów pod Aquae Sextiae, a w 101 r. p.n.e. Cymbrów na polach raudyjskich pod Vercellae.
PIERWSZE PUBLICZNE MUNERA ZORGANIZOWANE NA FORUM ROMANUM w 105 r. p.n.e.
Od tej chwili munera weszło do corocznego wręcz zamiłowania Rzymian i traktowali oni to wydarzenie jako coś naturalnego, jako element rozrywki do której można uciec, od monotonnego i nudnego życia w Rzymie. Zresztą nie tylko w Rzymie, w miejscowości Pollentia w północnej Italii, mieszkańcy tak długo nie dopuszczali do pochowania zmarłego wcześniej wysokiego urzędnika miejskiego, dopóty rodzina zmarłego nie wyłożyła pieniędzy na zorganizowanie munera. Stało się więc to czymś naturalnym dla rzymskiego krajobrazu społecznego, chociaż bunty gladiatorów też się zdarzały, a do najsławniejszego doszło w latach 73-71 p.n.e. w Kapui w szkole Gnejusza Lentulusa Batiatusa, który rozlał się potem na całą italię, a zwany był powstaniem Spartakusa. Oczywiście nie był to jedyny bunt gladiatorów. Niecałą dekadę po stłumieniu powstania Spartakusa (64 r. p.n.e.), w Praeneste zbuntowali się tamtejsi gladiatorzy, ale lokalny garnizon wojskowy błyskawicznie przywrócił porządek. Popularność munera wśród ludu była tak wielka, że w 63 r. p.n.e zabroniono kandydować na urzędy publiczne tym, którzy dwa lata wcześniej zorganizowali igrzyska gladiatorskie. Od roku 27 p.n.e. gdy Gajusz Juliusz Cezar Oktawian stał się Augustem, polecił on w Rzymie pretorom organizować igrzyska dwa razy do roku, a na prowincji coroczny munus. Oczywiście przez cały ten czas aż do Oktawiana Augusta, igrzyska odbywały się prowizorycznie skleconych, drewnianych przybytkach (najczęściej na Forum Romanum) ogrodzonych palami, które na drugi dzień (lub po zakończeniu igrzysk) rozbierano. Pierwszy kamienny amfiteatr (bo tak też zaczęto odtąd nazywać owe przybytki) wzniósł w 29 r.p.n.e na południe od Pola Marsowego krewny Augusta - Kwintus Statyliusz Taurus (amfiteatr ten spłonął w roku 64 w czasie wielkiego pożaru Rzymu za Nerona i nie został już potem odbudowany aż do czasów Wespazjana, który założył swój własny amfiteatr, zwany amfiteatrem Flawiuszów, a potocznie znanym jako Koloseum. Tak więc w czasie wizyty Tiridatesa w Rzymie amfiteatr Taurusa już nie istniał). W 2 r. p.n.e. na Ianikulum (czyli prawym brzegu Tybru) Oktawian August wzniósł ogromnym kosztem naumachię - przeznaczoną do przedstawienia walk morskich, a jej szerokość była trzy razy większa od późniejszego Koloseum. Jej eliptyczny kształt (o średnicy 556 i 537 m.) wypełniony był wodą (dostarczaną przez akwedukt Aqua Alsietina), na środku której znajdowała się sztuczna wyspa (to tam właśnie cesarz Klaudiusz zorganizował swoją słynną bitwę morską w formie igrzysk dla ludu z 52 r.), a dookoła znajdowały się ogrody Cezara, a dalej jeszcze lasy. Oczywiście w czasach które nas obecnie interesują, była to jedyna rzymska naumachia, ale Rzymianon to przestało wystarczyć i już za Trajana w ogrodach watykańskich władca ten wzniósł drugą naumachię (na północny zachód od Zamku Świętego Anioła) oraz kolejny amfiteatr (amphitheatrum Castrense), również na terenie Watykanu.
NAUMACHIA KLAUDIUSZA z 52 r. ZORGANIZOWANA NA IANIKULUM
(WOKÓŁ SZTUCZNEJ WYSPY AUGUSTA)
Masowa budowa amfiteatrów, jaka nastąpiła w ostatnich trzech dekadach I wieku p.n.e. i na początku I wieku naszej ery, nie zawsze szła w parze z jakością. Trybuny najczęściej bowiem były drewniane, a jednocześnie stawiano je na niepewnym gruncie, często po kosztach, aby zaoszczędzić, rezygnowano ze specjalnych podpór które podtrzymywały całą konstrukcję (nie mówiąc już o tym że całość była łatwopalna). Często też dochodziło do mniejszych lub większych katastrof z tym związanych, a największa bodajże miała miejsce w Fidenie, w miasteczku położonym na północny-wschód od Rzymu, w 27 roku naszej ery. Trybuny bowiem (zbudowane przez konstruktora Atyliusza) zostały wzniesione tak niedbale i na tak nierównym terenie, że w ułamku chwili, w czasie trwania igrzysk cała konstrukcja zawaliła się, grzebiąc pod sobą 50 000 widzów. Tacyt tą katastrofę przyrównał do "przegranej bitwy w czasie wielkiej wojny". Atyliusza co prawda skazano na wygnanie, ale życia i zdrowia tym, którzy tego doświadczyli nikt już nie wrócił. Od tej pory zabroniono wznosić trybuny na nieutwardzonym gruncie, zaś organizator który nie chciał zrezygnować z drewnianych trybun, musiał jednocześnie udowodnić że dysponuje pieniędzmi na wypadek odszkodowania w wysokości co najmniej 400 000 sestercji (jakieś 800 000 zł). Po Wielkim pożarze Rzymu z roku 64 Neron wpadł na pomysł aby zbudować właśnie ogromny kamienny amfiteatr który przyćmi sławą wszystkie inne. Planu tego nie wprowadził jednak w życie, a zrealizował go dopiero Wespazjan, zakończyli zaś jego synowie - Tytus i Domicjan w 80 roku naszej ery (notabene w roku tym również Rzym nawiedził kolejny - choć nieco mniejszy pożar - który strawił część zabudowań Kapitolu, spłonął też Panteon, Biblioteka Augusta i Teatr Pompejusza (po raz kolejny 🥴). Warto też wspomnieć jak wyglądał podział miejsc w Koloseum (jak również i w innych amfiteatrach) od czasów Augusta. Otóż pierwsze (dolne) miejsca zarezerwowane były dla nobilitas i ekwitów, ludzi zamożnych i dostojników państwowych, środkowe dla zwykłych obywateli, zaś górne miejsca w amfiteatrze przeznaczone były dla kobiet - bez względu na ich zamożność. Warto też dodać że kobiety gladiatorzy nie występowały w czasach Republiki i pierwszych dekadach Cesarstwa. Zaczęło to się zmieniać jednak już w drugiej połowie I wieku naszej ery, a szczególnie za czasów rządów Domicjana (81-96 r.) który lubił tego typu rozrywki. Zresztą miłośników walk amazonek (bo tak je nazywano) w Rzymie było dosyć sporo, choć ewidentnie nie stanowili większości. Dla nich to więc organizowano nawet łączone walki gladiatorów i amazonek, a nawet amazonek jeżdżących na wozach bojowych. O ile jednak Domicjan organizował takie widowiska w swoim prywatnym amfiteatrze i to najczęściej nocą przy blasku pochodni, o tyle już w II wieku naszej ery stały się one coraz częstsze. Widowiska kobiet wojowniczek miały swoich zagorzałych wielbicieli, aczkolwiek równie duża była grupa przeciwników, którzy po prostu wygwizdywali owe kobiety, domagając się aby zaprzestano tego gorszącego dla nich przedstawienia. Równie wielkim miłośnikiem kobiecych walk był Lucjusz Werus (panował w latach 161-169 wraz z Markiem Aureliuszem). Nawet na kampanię partyjską zabrał kilka takich amazonek, z którymi spółkował. Jednak z czasem górę wzięli przeciwnicy takich przedstawień, i w roku 200 - zasypany skargami na tego typu wypaczenie idei munera, cesarz Septymiusz Sewer zakazał ostatecznie kobietom walk na arenie.
KATASTROFA w FIDENACH
(27 r.)
Igrzyska te zaczęły dobiegać końca, wraz z rosnącą pozycją chrześcijaństwa. W roku 326 cesarz Konstantyn Wielki (swoją drogą od zbrodniach tego władcy można by napisać litanię) wydał w Berytos (czyli dzisiejszym Bejrucie) po raz pierwszy publiczny edykt, piętnujący igrzyska gladiatorów w całym Imperium Rzymskim. Oczywiście nie oznaczało to ich końca, aczkolwiek było tą pierwszą kroplą drążącą skałę. W 357 r. Konstantyn II (syn tego pierwszego) zabronił wszystkim żołnierzom i oficerom uczestnictwa w igrzyskach, a w 365 r. cesarz Walentinian zakazał skazywania chrześcijan na karę areny. Ostatecznie pod koniec IV wieku, czyli 399 r. cesarz Honoriusz nakazał zamknąć wszystkie istniejące w Rzymie szkoły gladiatorskie, co było wstępem do całkowitej likwidacji igrzysk (które realnie na Wschodzie już się nie odbywały, jeszcze w Rzymie i w niektórych miastach Zachodniego Cesarstwa). Bezpośredniego jednak pretekstu do zlikwidowania igrzysk dał mnich Telemachos, który 404 r. wtargnął na arenę, próbując namówić walczących do zaniechania rozlewu krwi. Przyglądający się temu ludzie z trybun zapałali ogromnym gniewem i biorąc do ręki kamienie, ukamienowali mnicha. Pod wrażeniem tej męczeńskiej śmierci cesarz Honoriusz po wsze czasy zakazał odprawiania munera.
W każdym razie igrzyska gladiatorskie jak również wyścigi rydwanów oraz przedstawienia teatralne były tymi, którymi cesarz Neron powitał przybywającego do Rzymu w owym 66 roku króla Armenii - Tiridatesa I z rodu Arsacydów.
KOBIETA PRZEBRANA ZA RZYMSKĄ GLADIATRIX, CZYLI AMAZONKĘ
CDN.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz