Łączna liczba wyświetleń

piątek, 5 grudnia 2014

PRAWDZIWA HISTORIA UPROWADZONEJ DO SERAJU!

KOBIETA w HAREMIE

 

 
W tym temacie zaprezentuję prawdziwą relację kobiety, która została porwana przez piratów i sprzedana do haremu sułtana Maroka Abdullaha bin Ismaila as-Samina z dynastii Alawitów. Porwano ją gdy miała 27 lat, a w sułtańskim haremie spędziła 12 lat, aż do chwili gdy została odkupiona (wraz z innymi chrześcijańskimi niewolnikami), przez jej ojczyznę - Holandię. Po powrocie do domu spisała przygody, jakich doświadczyła w Maroku. Jej relacja jest tym niezwykła, iż jako jedyna w historii została spisana przez kobietę. Dziewczyna o której pragnę opowiedzieć, na imię miała - Maria. 


Maria Meetelen (a raczej ter Meetelen), urodziła się 20 czerwca 1704r. w Amsterdamie. Jej rodzicami byli Caspar ter Meetelen - piekarz i Lukrecja van der Heijden. Caspar był rodowitym Niemcem z Warendorfu, który to porzucił, przenosząc się do Amsterdamu. Zarówno ojciec jak i matka byli katolikami - czyli należeli do zdecydowanej mniejszości w protestanckiej (kalwińskiej) Holandii. Lukrecja trzykrotnie rodziła dzieci (Maria była trzecim i ostatnim), lecz równie szybko zmarła (w 1717r.). Wówczas Caspar ożenił się po raz drugi, a nowa macocha traktowała młodą Marię jak swoją służącą. Zdarzało się również że biła ją za najmniejsze przewinienia i publicznie upokarzała. Nic dziwnego że 13-latka częściej lubiła przebywać poza domem, bawiąc się z innymi dziećmi na ulicy. Ponieważ macocha ograniczała jej za karę posiłki, i nazywała "leniwą", młoda Maria często musiała (z miejscowymi łobuziakami), kraść jedzenie z ulicznych straganów.

Gdy skończyła 21 lat, postanowiła uciec z domu i wyjechać do Francji lub Hiszpanii (często słuchała o tych krajach od podróżników, kupców lub żołnierzy, którzy przybywali do miejskich, amsterdamskich karczem). Tak też uczyniła, prosząc pewnego kupca, by zabrał ją ze sobą. Wraz z nim przemierzyła całą Francję, razem też udali się do Hiszpanii. Tu w mieście Vitoria, dziewczyna postanowiła rozstać się z kupcem i...wstąpić w szeregi lokalnego pułku dragonów. Był tylko jeden szkopuł - była kobietą. Chciała jednak przeżyć przygody, jakie słyszała z ust żołnierzy, przybywających do Amsterdamu, dlatego też postanowiła przerobić się na mężczyznę. Szybko zdobyła właściwe odzienie (przy jej złodziejskim doświadczeniu, zapewne nie było to wcale trudne) i odtąd nosiła męskie portki, kurtkę (lub kapotę), oraz kapelusz (ścięła włosy) i...została przyjęta. Jednak jej żołnierska kariera nie trwała długo i skończyła się po kilku miesiącach (i tak ładnie wytrzymała), gdy została odkryta. Musiała ratować się ucieczką, by...uniknąć gwałtu. Tak więc z początkiem 1727r., przedostała się do Madrytu. Tu ponownie wykorzystała swój spryt, mianowicie ukradła habit z pobliskiego zakonu, przebrała się w niego i przekonała żonę pewnego podoficera, który wracał do Madrytu, by zabrali ją ze sobą. Tak też się stało.
 


Po przybyciu do Madrytu zawarła znajomość z niejakim Claesem van der Meer, który również przybył do stolicy Hiszpanii. Claes był Holendrem (tak jak ona), kupcem i żeglarzem, a przy tym dość majętnym mężczyzną. Takiego właśnie potrzebowała Maria, by zapewnić sobie w miarę godziwe życie. Nie przeszkadzało jej nawet to - że Claes van der Meer był na tyle sędziwy iż...mógłby być jej dziadkiem. Pobrali się w październiku 1728r. i przenieśli do Kadyksu, gdzie Claes prowadził interesy. W Kadyksie mieszkali razem przez trzy kolejne lata, lecz w lipcu 1731r., Claes postanowił zamknąć swój interes i wrócić do rodzinnego Alkmaaru w Holandii - Maria oczywiście podążała za nim. Tak też się stało, van der Meer załadował cały swój dobytek na swój okręt i wyruszył w kierunku Holandii. Prócz Marii i Claesa, na pokładzie znajdowało się jeszcze dwóch pasażerów (nie wiadomo kim byli) i siedmiu członków załogi. Podróż mijała im dość swobodnie i szybko, lecz do chwili nim nie minęli Cieśniny Gibraltarskiej, mogli się spodziewać ataku lokalnych berberyjskich piratów, grasujących na tych wodach. Gdy zaś bez przeszkód minęli już Cieśninę (mimo to) - postanowili trzymać się dalej brzegów Portugalii, Hiszpanii i Francji, by w razie czego spróbować uciec do któregoś z nadbrzeżnych portów.

Był wietrzny dzień 31 lipca 1731r., gdy Maria (jak czyniła to od chwili wypłynięcia), spoglądała aż po horyzont, wypatrując brzegów rodzinnej Holandii. Nagle jej oczom ukazał się okręt, płynący wprost ku nim. Gdy okręt się zbliżył - załoga wpadła w panikę, okazało się że są to piraci. Nie było szans ani na ucieczkę (statek van der Meera był zbyt wolny a do tego obładowany kosztownościami), ani na próbę obrony cała załoga (włącznie z kobietami), liczyła 11 osób, zaś piratów było (jak potem opisała to Maria), stu pięćdziesięciu, a ich okręt zaopatrzony był w dwadzieścia armat. Cała załoga dostała się więc bez walki w ręce berberyjskich korsarzy. Statek został odeskortowany do Tangeru,a potem cała załoga (pod kontrolą piratów), ruszyła w podróż do ówczesnej stolicy Sułtanatu Maroka - Meknes. Od początku było wiadome co piraci zamierzają zrobić z jeńcami - wszyscy mieli stać się własnością sułtana Abdullaha bin Ismaila as-Samina. Piratom zależało bowiem na godziwym zarobku, a najlepiej i najwięcej płacił właśnie sułtan (szczególnie za białe, chrześcijańskie kobiety). Claes nie wytrzymał jednak trudów podroży i warunków w jakich został umieszczony - wiek i choroby jakie mu doskwierały, spowodowały iż zmarł już w sześć tygodni po przybyciu do Meknes.

Maria została sama. Czekały ją dwie alternatywy - pierwsza niezbyt dla niej przyjemna to zostanie konkubiną sułtana i spędzenie reszty życia zamknięta w haremie władcy. Drugim wyjściem była próba ucieczki, ale...nie było to wcale proste. Przede wszystkim dlatego, że gdyby nawet zbiegła ze swego więzienia (co prawda młode, białe kobiety o "świeżej skórze" - jak to wówczas określano, nie były związane ani przykute, gdyż obawiano się uszkodzić ich ciało, co natychmiast obniżyłoby ich cenę. Trzymane więc były razem w jednym dużym lochu), nie uciekłaby daleko, gdyż Meknes otaczała dokoła pustynia. Szybko więc padłaby ze zmęczenia i pragnienia. było jeszcze trzecie wyjście, z którego postanowiła skorzystać Maria - to wyjście to...czym prędzej znaleźć sobie nowego męża. Wybrała nawet odpowiedniego kandydata - był nim Piotr Janszoon - też Holender (pochodził z miasteczka Mademblik). Piotr też był niewolnikiem, już od 12 lat (od chwili gdy jako młody wioślarz, dostał się do pirackiej niewoli i został sprzedany jako własność sułtana w 1719r.). Teraz Piotr był przywódcą wszystkich holenderskich niewolników, którzy byli własnością Abdullaha as-Samina - łącznie ok. 50 osób.

Tak więc Maria już nazajutrz po śmierci Claesa, zaproponowała Piotrowi ożenek. Dlaczego wybrała Piotra? Dlatego że chciała być wolna, a rodzina Piotra przez te wszystkie lata zbierała pieniądze na jego uwolnienie. Sądziła że jako jego żona, również zostanie wykupiona. Piotr początkowo był przeciwny małżeństwu, ale...szybko dał się przekonać (jakich użyła ku temu sposobów - o tym niestety nie pisze). Był wszakże jeden ważny problem, natury religijnej. Maria była katoliczką a Piotr protestantem. Jednak i tutaj Maria wykazała się sprytem i przebiegłością - obiecała Piotrowi że gdy tylko się pobiorą i wrócą do Holandii - ona przejdzie na protestantyzm, tymczasem aby małżeństwo było ważne, musiał udzielić go jakiś kapłan. Tak się złożyło że do Meknes przybyła grupa ojców franciszkanów, którzy doglądali chrześcijańskich niewolników, z zamiarem ich wykupienia. Maria uprosiła jednego z nich, by jej i Piotrowi dał ślub w obrządku katolickim (Piotra oczywiście przekonała obietnicą swej konwersji na protestantyzm, zaraz po powrocie do Holandii). Już w tydzień po śmierci Claesa, Maria była żoną Piotra. Ale mimo dopełnienia wszelkich religijnych formalności, małżeństwo nie było ważne, gdyż zarówno ona jak i on byli niewolnikami. Niewolnicy zaś nie mogli pobierać się i płodzić dzieci bez zgody swego właściciela - w tym przypadku sułtana Abdullaha.

Oczywiście sułtan unieważnił związek (którego w jego oczach w ogóle nie było). Ożenek bez zgody pana (a szczególnie ożenek w obrządku chrześcijańskim), był w krajach muzułmańskich surowo karany, jednak sułtan postanowił obejrzeć sobie kobietę, nim skaże ją za karę na tortury. Maria już wiedziała (zresztą, jak pisze, wszyscy dokoła jej to uświadamiali), że jej jedyną szansą jest spodobać się władcy, tak by on "ją polubił". Gdy przestąpiła drzwi, wiodące do haremu władcy, jej oczom ukazał się przedziwny widok. Jak pisze: "W sali u stóp sułtana leżało na poduszkach i matach z pięćdziesiąt kobiet. Jedna piękniejsza od drugiej (...) Ubrane były jak boginie, nadzwyczaj oszałamiająco. Każda miała przy sobie jakiś instrument, na którym grała i śpiewała". Jak dalej opowiada, widać było również hierarchię wśród samych kobiet. Najbliżej sułtana siedziały na barwnych krzesłach - cztery główne żony sułtana: "Lśniły złotem, srebrem i pięknymi perłami. Nosiły również niezwykle cenne złote korony, które dodatkowo ozdobione zostały szlachetnymi kamieniami. Miały również złote pierścienie na każdym z palców".


Następnie Maria spojrzała na samego sułtana, który leżał rozciągnięty pomiędzy swymi żonami. Głowę miał na kolanach jednej a stopy na kolanach drugiej. Dodatkowo dwie pozostałe żony, jedna z jednej, a druga z drugiej strony: "Pieściły go" - jak dodaje Maria. Sułtan, gdy ją ujrzał, kazał jej wziąć do ręki cytrę i zagrać coś dla niego u jego stóp. Muzyka zapewne mu się spodobała, gdyż od razu postanowił uczynić z Marii swą konkubinę, lecz nakazał jej jednocześnie, by czym prędzej przeszła na islam. Maria...odmówiła. Ani sułtan, ani nikt z jego otoczenia nie był przyzwyczajony do otwartego sprzeciwu, a tym bardziej wypowiedzianego z ust kobiety. Nim sam władca zdążył ochłonąć po owej kategorycznej odmowie wypełnienia jego woli, jedna z żon podeszła do Marii i wyprowadziła ją z sali. Jak pisze Maria: "Żona ta, zajmowała się wynajdywaniem, kupowaniem i  przygotowywaniem młodych dziewic dla sułtana, gdyż ten żądał nowej dziewicy w każdy piątek". Następnie żona ta zwołała inne nowe dziewczęta, które niedawno stały się własnością sułtana i wszystkim zakomunikowała że jeśli któraś z nich odmówi konwersji na islam, jej skóra będzie nacinana i zrywana płatami po kawałku. I jeśli nadal któraś nie zgodzi się na zmianę wyznania - już okaleczone miejsca, będą dodatkowo przypalane, tak by pozostawić bolesne i hańbiące blizny.

Pięć obecnych wraz z nią kobiet zgodziło się na zmianę wyznania, lecz Maria...ponownie odmówiła. Wówczas: "Zaczęła (owa żona), mnie bić i pluć na mnie", w tym momencie Maria uciekła się do ostateczności, stwierdziła ze jest już w ciąży i prosiła by tamta, jako kobieta, ulitowała się nad nią i jej nienarodzonym dzieckiem. Sułtańska małżonka przestała ją bić, a nawet obiecała że wstawi się za nią u sułtana. To oczywiście był to blef, Maria nie była w ciąży, jednak postanowiła spróbować, czy w ten sposób uda jej się coś wywalczyć i przetrwać. Nie była już dziewicą, więc jej wartość w oczach sułtana spadła. Przez kolejnych kilka tygodni sułtan próbował ją przekonać do konwersji na islam - bez skutku. Wreszcie zgodził się na jej małżeństwo z Piotrem Janszoonem. Związek został więc uznany za ważny przez samego sułtana, a sam Piotr był jednym z ulubionych niewolników sułtana i został nawet mianowany przez niego - przywódcą wszystkich niewolników. Pozycja Piotra brała się również z tego, że jako dawny przemytnik, potrafił wszystko "załatwić". Szczególnie pożądliwym towarem był...alkohol (którego oficjalnie muzułmanom zabraniała spożywać ich religia). On jako niewolnik i chrześcijanin, mógł więc bez przeszkód załatwiać alkohol dla sułtana, a w zamian ten obdarował go pokaźną willą z ogrodem i  niewielką służbą. Maria, jako żona Piotra - żyła odtąd bardzo wygodnie, a para doczekała się ośmiorga dzieci.




Jednak nadal byli niewolnikami i ich dalszy los, zależał od kaprysu władcy. O tym jak ulotne mogą być pomyślne chwile, przekonali się Piotr i Maria w 1734r. W sierpniu tego roku, sułtan Abdullah, został zrzucony z tronu i uwięziony, przez swego brata Alego. Szansą pary na przetrwanie, było podporządkować się nowemu władcy (pomimo tego, że wszystko zawdzięczali Abdullahowi). Tak też uczynił Piotr, który obiecał zdobyć z okazji objęcia tronu przez nowego sułtana (oczywiście nieoficjalnie), jeszcze większej niż dotychczas ilości alkoholu. Udało mu się to, gdyż nowy władca, nic nie zmienił w dotychczasowym życiu pary. Niezwykła pozycja, jaką posiadał Piotr i Maria w Sułtanacie Maroka (jeśli chodzi o chrześcijan)...nie była tylko jego udziałem. Owszem, alkohol lał się w pałacu niczym woda, ale swe przetrwanie para zawdzięczała również Marii, która zaprzyjaźniła się z matką Alego - dostojną Halimą (w przeszłości również chrześcijańską niewolnicą, sprzedaną ojcu Alego i Abdullaha - Ismailowi ibn Sharifowi - jednemu z największych władców w historii Maroka, który przyjaźnił się z samym królem Francji Ludwikiem XIV - który uczynił ją jedną ze swych żon).

Tak więc pozycja Piotra i Marii w najmniejszym stopniu nie ucierpiała na zmianie panującego, a więcej - jeszcze wzrosła. Maria opisuje, jak nowy sułtan Ali, wezwał/zaprosił do swego pałacu Piotra, a następnie do sali weszły dwie młode dziewczyny, ubrane w mocno haftowane stroje. Sułtan powiedział: "Pokażę ci je", a następnie nakazał im rozpiąć górę sukni, tak by odsłonić piersi. Następnie polecił im rozpuścić włosy, które były związane, a gdy to uczyniły długość ich kruczoczarnych loków - sięgała prawie do bioder. Ponieważ Piotr nie przejawiał zainteresowania, sułtan powiedział: "Pokażę ci całą resztę", po czym nakazał by dziewczyny zrzuciły suknie i stanęły zupełnie nago. Następnie zapytał: "Czyż nie są piękne? Pochodzą z Italii, weź je sobie - są twoje!", ponoć Piotr nie chciał przyjmować "podarku", ale...odmowa mogłaby obrazić władcę - wziął je na służące dla Marii.

A tymczasem Maria postanowiła dopomóc ciężkiemu położeniu (głównie chrześcijańskich) niewolników, którzy zostali zmuszeni do pracy ponad siły w kamieniołomach, lub kopalniach, a ich jedyna racją żywnościową była kromka suchego chleba i łyk śmierdzącej wody dziennie. Najpierw zaczęła...donosić im potajemnie żywność i alkohol, ale gdy wydało się że ktoś rozpija niewolników, całe podejrzenie mogłoby paść na Piotra, zaprzestała więc dostarczania alkoholu i odtąd (przez swe służące), przekazywała niewolnikom tylko jedzenie (jako ciekawostkę, napiszę jeszcze że z opisu Marii, wynika iż sułtan wprowadził w haremie nową modę, która polegała na kolorowych, jednobarwnych strojach, noszonych przez cały tydzień przez sułtańskie konkubiny. Odtąd przez tydzień, dziewczyny, które wylosowały z puli zieloną wstążkę - miały nosić zielone suknie i zwane były odtąd "Panią Zieleń", te które wylosowały niebieską - zwane były "Panią Błękit", a te które czerwona - "Panią Czerwień" itd. Kobiety nosiły swe jednokolorowe suknie przez tydzień, do następnego losowania - oczywiście nie oznacza to że przez tydzień chodziły w jednym i tym samym).




Pozycja, jaką osiągnęli Maria i Piotr, była w świecie muzułmańskim niezwykła i raczej niespotykana, jeśli chodzi o chrześcijan. Chrześcijańscy niewolnicy (mężczyźni), z reguły trafiali do kamieniołomów lub kopalni, gdzie pracując ponad siły, często zapadali na przeróżne choroby i szybko umierali (tym bardziej że muzułmanie nie dbali o tego typu niewolników, dając im częstokroć wodę lub żywność - nienadające się już do spożycia). Młodych, białych, chrześcijańskich chłopców - przeznaczano (po kastracji), na eunuchów w haremie sułtana, lub prywatnych, domowych haremach wielmożów. Zaś największy popyt był na młode, białe kobiety z Europy. Jeśli zaś dziewczyna nadal była dziewicą - jej cena wzrastała co najmniej dwukrotnie. Oczywiście nie wszystkie kobiety były przeznaczane do haremów, część kierowano do zwykłych prac domowych lub publicznych - w Maroku np.: to właśnie niewolnice obsługiwały łaźnie miejskie, przynosząc z tego niekiedy znaczny dochód ich muzułmańskim panom.

Ale nie wszyscy niewolnicy musieli cierpieć zniewagi, bicie, wyczerpującą pracę ponad siły, czy tortury, byli też tacy, którzy jak Piotr Janszoon - należeli do ulubieńców swych właścicieli. Wielu z nich nie tylko mogło posiadać własny majątek i niewolników, ale także pobierać dla siebie procent z transakcji przeprowadzanych w imieniu swych panów. Był tylko jeden warunek, za to niezwykle ważny - każdy niewolnik, który chciał polepszyć swój los, musiał przyjąć islam. To był warunek konieczny - niepodlegający dyskusji. Przypadek Piotra i Marii był więc wyjątkowy również dlatego, że należeli oni do samego władcy państwa, a nie zwykłego wielmoży. Mimo to - "Przywódca Prawowiernych" (jakiego tytułu używali między innymi sułtani), zezwolił im na pozostanie przy wierze chrześcijańskiej. Bez wątpienia był to przypadek odosobniony i niespotykany.

Jak już wspomniałem w samym haremie władcy też panowała ścisła hierarchia, której nie wolno było przekroczyć. Na samej górze, były cztery żony władcy (a wśród nich ważniejsze były te, które urodziły synów). Te żony, które urodziły chłopców - były w zasadzie samodzielnymi władczyniami haremu, mogły swobodnie decydować (bez porozumienia z sułtanem), o życiu i śmierci każdej zamkniętej w nim kobiety. Poza tym miały pierwszeństwo w kontaktach z władcą (a wśród nich szczególnie ta - której syna sułtan wybrał na swego następcę). Żony, które urodziły synów, nosiły przepięknie zdobione, wykładane złotem i drogimi kamieniami - korony, oraz miały prawo do noszenia sobolowego futra i własne, prywatne komnaty w haremie, które niejednokrotnie same były małymi haremami. Poza tym łatwo było rozpoznać która żona jest tą pierwszą - gdyż to właśnie ona jako pierwsza całowała dłoń władcy, gdy przybywał do haremu (to też był przywilej). Żonom władcy podlegali również wszyscy haremowi eunuchowie, włącznie z najważniejszym z nich, zwanym "Kyzłar Agasy" (naczelnik eunuchów). Te kobiety, którym udało się urodzić władcy syna i przekonać do ożenku - żyły niczym księżniczki z baśni z 1000 i jednej nocy, a wszystko w haremie podporządkowane było ich kaprysom.


Reszta kobiet musiała zadowolić się tytułem "Haseki Kadyn" (co znaczy - "Pani"). Gdy władca pojawiał się w haremie, każda "pani" musiała upaść do jego stup, tak by nie spojrzeć mu w oczy. Gdy któraś bez pozwolenia samego sułtana, spojrzałaby na jego twarz, natychmiast zostałaby ukarana i poddana wymyślnym torturom (oczywiście nadzorczyniami kary byłyby żony władcy, które ściśle przestrzegały zasad panujących w haremie i surowo karały, każdy przejaw niesubordynacji - a dodatkowo zazdrosne były o nowe dziewczęta, które mógłby wybrać sobie władca). Pozycja żon tym bardziej wzrastała, iż to właśnie one decydowały która z haremowych dziewcząt, odwiedzi sułtana danej nocy (były sporządzane prawdziwe grafiki i tylko dobra wola sułtańskiej małżonki mogła zdecydować o częstotliwości wizyt. A trzeba tu od razu zaznaczyć, że te kobiety były zamknięte w haremie bez możliwości jakiegokolwiek innego kontaktu z mężczyzną - każda z nich też miała swoje kobiece potrzeby seksualne, a tylko sułtan mógł tym potrzebom zadośćuczynić).

Zycie w haremie zaczynało się bardzo wcześnie. Po porannej toalecie przychodził czas na bardzo skromne śniadanie a potem na podział obowiązków. Żony (lub oczywiście żona, w zależności czy sułtan miał jedną czy więcej), dzieliły zadania pomiędzy niektóre z dziewcząt i tak "Pani Szaty", nadzorowała niewolnice (dziewczyny te były własnością wszystkich kobiet haremu), które szyły nowe ubrania dla kobiet (ubrania dla samego władcy szyły osobiście jego żony). "Pani Kawy" - zajmowała się nadzorowaniem tych niewolnic, które zaopatrywały mieszkanki haremu w najróżniejsze napoje, szczególnie kawę. Były tez "Panie", które zajmowały się zaopatrywaniem kobiet w owoce i przysmaki oraz oczywiście śniadanie - obiad i kolację. Była "Pani" nadzorująca niewolnice, zajmujące się haremowym ogrodem i wiele innych podobnych zadań. Żony rzadko kiedy przebywały w otoczeniu innych mieszkanek haremu, raczej korzystały z przywileju prywatności - zamknięte w swych apartamentach. A reszta dziewcząt wówczas spędzała czas ze same sobą. Był to jednak czas bardzo przyjemny - zajmowały się głównie upiększaniem własnego ciała, kąpielami, spacerami w ogrodzie, piknikami na trawie, grą na różnych instrumentach i tańcem. Obiad był zawsze w południe i był obfitszy niż śniadanie, a kolacje należały do bardzo wystawnych.

Były też indywidualne święta, wyznaczane przez sułtana lub jego małżonki. Okazją do świętowania było np. poznanie nowej faworyty władcy lub defloracja nowej dziewicy. To były takie małe święta w haremie, chociaż okazji do świętowania nigdy nie brakowało (kobiety ucztowały po prostu z nudów). W haremie nie brakowało też kosztowności, pereł, złota. Każda z dziewcząt otoczona była zewsząd całym tym przepychem (nawet buty były ozdabiane drogimi kamieniami). Niektóre dziewczęta wybierano na...degustatorki sułtańskich potraw. Od tej chwili ich życie wisiało na bardzo cienkim włosku, wystarczyło bowiem by potrawa, która próbowały, nim skosztował jej władca), była zatruta - dziewczyna częstokroć umierał w strasznych mękach, wówczas po prostu...wybierano nową degustatorkę.




Kolejne lata, to okres dość burzliwy w dziejach Maroka. Już w 1736r. uwięziony i obalony sułtan Abdullah Ismail as-Samin, obalił swego przyrodniego brata Alego i ponownie objął tron (po półtorarocznej przerwie). Teraz to on uwięził Alego. Aby jednak ten nie próbował ponownie zdobywać tronu, kazał go oślepić i trzymać w zamkniętej celi (nie mógł go jednak zabić, gdyż Ali, tak jak i on sam byli braćmi pochodzącymi z jednego rodu. Gdyby kazał zamordować brata, oznaczałoby to iż nie ma szacunku do własnego rodu, gdyż przelanie krwi członka rodziny królewskiej - było równoznaczne z wystąpieniem przeciwko Allahowi. Gdyby go zamordował, ktoś inny mógłby zamordować jego samego, gdyż wówczas zaświadczyłby iż nie ma szacunku dla własnej krwi). Mimo to Abdullahowi nie było dane panować w spokoju. Już bowiem w dwa miesiące po odzyskaniu władzy, został...ponownie obalony i uwięziony. Tym razem przez kolejnego swego brata przyrodniego - Mohammeda, który koronował się jako Mohamed II. Również i jego rządy były krótkie, w czerwcu 1738r., (po prawie dwóch latach panowania) i ten władca, został obalony przez kolejnego (czwartego już), brata przyrodniego - Al-Mustadiego. I jego rządy nie przetrwały długo, w lutym 1740r. został obalony i uwięziony przez Abdullaha, który objął już tron po raz trzeci (1729 - 1736 - 1740).
Przez cały ten okres wewnętrznych zawirowań i politycznych niesnasek w łonie dynastii panującej, pozycja Piotra i Marii w żaden sposób nie uległa zmianie. W dużej mierze należy przypisać to umiejętnościom samej Marii, która zaprzyjaźniła się z wieloma kobietami z królewskiego haremu, a dzięki nim docierała do samego sułtana. Każdy kolejny władca potwierdzał pozycję i majątek, jak Piotr i Maria posiadali, a ponieważ on wciąż pośredniczył w handlu alkoholem - ich majątek wciąż rósł. Postanowili że jeśli zbiorą odpowiednią kwotę - wykupią się z niewoli i wrócą razem do Holandii. Niestety, żaden z kolejnych władców Maroka nie chciał się zgodzić na wyjazd Marii i Piotra z jego kraju. Nie godzono się także na wykup ich przez państwo holenderskie. Przez siedem lat Maria próbowała przekonać kolejnych władców, by pozwolili jej z mężem odpłynąć do Holandii - wszystko daremnie. Nie pomagały ani wstawiennictwo sułtańskich matek, ani innych faworyt sułtańskiego haremu - Abdullah nie chciał się zgodzić na wyjazd kogoś, kto zapewniał mu stały napływ alkoholu do pałacu (a jako muzułmanin nie mógł tego alkoholu kupić oficjalnie).


Oto jak Maria opisuje jedną ze swoich wizyt w haremie sułtańskim w Meknes:

"Przechodząc pomiędzy rzędami eunuchów, minęliśmy wejście do haremu, prowadzące do wielkiej sali. Na środku dziedzińca, prowadził ciąg płytkich podłużnych basenów, połączonych ze sobą wąskimi kanałami, przez które woda sączyła się do znajdującego się w centralnym punkcie sali srebrzystego basenu. Na kamiennej ławce wokół basenu siedziała piękna, młoda, i bezwstydnie naga biała kobieta, której włosami zajmowała się inna, czarna kobieta, ubrana w kolorowy strój afrykański. W centrum basenu była fontanna, z której tryskała woda, a dwie nagie dziewczyny pluskały się w niej, skrzecząc jak podekscytowane dzieci. Z każdej strony sala była otoczona kolumnadą piętrzących się łuków, wokół których siedziały kobiety różnych narodowości i koloru skóry. Pomiędzy kolumnadami, były drzwi, prowadzące do mniejszych sal. Nim weszłam do jednej z nich, zatrzymał mnie eunuch, o skórze ciemnej niczym heban. Wskazując na bicz, przywieszony do pasa, kazał mi zaczekać. On tymczasem poszedł do komnaty Safiy, jednej z ulubionych żon sułtana, z pytaniem czy zechce mnie dziś przyjąć".
  
Safira przyjęła wówczas Marię, ale niewiele z tego wynikło. Przez siedem lat, Maria starała się uzyskać sułtańską zgodę na wyjazd z Piotrem z Maroka - bezskutecznie. Jednak w 1743r. (po dwunastu latach spędzonych w niewoli przez Marię i 24 spędzonych w niewoli przez Piotra Janszoona), sułtan wreszcie dał się przekonać. Co zaważyło na jego decyzji? Prawdopodobnie pieniądze, które za ową dwójkę i innych holenderskich niewolników miało zapłacić państwo holenderskie. Sułtan Abdullah, wciąż zagrożony kolejnymi przewrotami pałacowymi i niesnaskami rodzinnymi, potrzebował pieniędzy, by opłacić nimi swych zwolenników i wierne mu wojsko. Transakcja została więc zawarta - Maria, Piotr i dwójka ich dzieci (z ośmiorga, które się im urodziły w Maroku - sześcioro zmarło w młodym wieku, nim cała rodzina uzyskała wolność), wrócili do Holandii w lecie 1743r. Zamieszkali w rodzinnym domu Piotra w miejscowości Medemblik. Jednak osiadłe życie bardzo nudziło Piotra, pragnął ponownie wypłynąć na morze, do odległych krain (a poza tym kończyły się pieniądze, które Piotr zbił na handlu alkoholem w Maroku). Aby więc dopomóc rodzinie (i własnej pogoni za przygodą), w 1745r. zaciągnął się Piotr na jeden z okrętów handlowych, płynących do Indii. Nie jest wiadome z czego przez ten czas utrzymywała się Maria, ale najprawdopodobniej z tych oszczędności, które jej jeszcze pozostały.

Gdy i one zaczeły się kończyć, Maria postanowiła...napisać książkę i opisać w niej wszystkie swoje przygody, które przeżyła u boku Piotra w sułtańskim Meknes w Maroku. Książka ukazała się w 1748r. i natychmiast stała się prawdziwym bestsellerem w Holandii, a wkrótce w całej chrześcijańskiej Europie. (czytano ją także na królewskich dworach). Popularność tej książki, brała się stąd, iż ludzi byli ciekawi, jak to się stało że chrześcijańska kobieta, która trafiła do haremu, nie tylko wytrwała w swej wierze, ale zbiła tam majątek, a w konsekwencji została uwolniona i wróciła do kraju. A jeszcze większą ciekawością był fakt, iż...zdecydowała się opisać swoje przygody (jej relacja jest jedyną tego typu relacją, spisaną przez kobietę do XIX wieku). Dzięki popularności tej książki (i jej losów) - Maria znów stała się bogatą osobą, przeżyła jednak wówczas osobiste dramaty, jeden po drugim. W przeciągu kilku następnych miesięcy 1748-49r., zmarło dwoje dzieci Marii i Piotra (te, z którymi wrócili z Maroka), a w 1750r. Maria otrzymała wiadomość że Piotr również zmarł gdzieś w Indiach. Ponownie była sama. Miała już 46 lat i straciła wszystkich swych bliskich - męża, z którym przeżyli tyle wspólnych przygód w marokańskiej niewoli i ośmioro dzieci. Nic już jej nie trzymało w Holandii.

W marcu 1751r. wypłynęła (na jednym z okrętów), do Południowej Afryki (wówczas holenderskiej kolonii ze stolicą w Kapsztadzie - dzisiejsza Republika Południowej Afryki), zwanej wówczas Kolonią Przylądkową. Nie wiadomo jakie były jej dalsze losy w tym kraju (najprawdopodobniej zmarła lub zginęła tam niedługo po swym przyjeździe, gdyż nie ma jakiejkolwiek dalszej informacji na jej temat).

Tymczasem sułtan Abdullah w 1747r...ponownie został obalony, przez Al-Mosadiego i po raz czwarty powrócił do władzy w październiku 1748r., już na stałe (wcześniej oślepiając Al-Mosadiego i innych swych braci). W 1757r. po jego śmierci, na tron Maroka, wstąpił, jego najstarszy syn (ze związku z Safiyą) - Mohammed III.


Tak kończą się losy kobiety, dzięki której opowieściom Zachód poznał tajemnice sułtańskich haremów i dzięki nim ukształtował sobie wizerunek orientalnego władcy, jego haremu, zamkniętych w nim kobiet - na długie lata (powielane potem przez kino i telewizję).





KONIEC