Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 13 października 2024

SŁOWA KTÓRE UCZĄ MYŚLEĆ - Cz. V

CZYLI SENTENCJE I AFORYZMY OD 

STAROŻYTNOŚCI PO WSPÓŁCZESNOŚĆ





PITAGORAS
Cz. II





 Pitagoras od wczesnej młodości (jeszcze będąc na Samos), otoczony był licznymi myślicielami i nauczycielami (o niektórych z nich, jak: Hermodamas z Samos czy Bias z Prienne pisałem w poprzedniej części). Jednym z nich był niejaki Ferycydes z Syros - autor zaginionego dzieła Heptamychii - filozof mitologiczny (bowiem skupiał się głównie na mitologii, aczkolwiek nieco ją pozmieniał, uznając np. że królem bogów Olimpu nie jest Zeus, tylko Zas - "Ten, który żyje", jego zaś ojcem nie był Kronos, tylko Chronos {"czas"}, twórca ziemi, powietrza, ognia i wody. Chronos i Zas zaś walczą z Ofionem {człowiekiem-wężem}, po którego pokonaniu Chronos utkał chiton {czyli szatę}, która to zmieniła się w Ziemię). Ferycydes ponoć jako pierwszy z greckich autorów miał również pisać o nieśmiertelności ludzkiej duszy (przynajmniej tak twierdził Cyceron, a za nim św. Augustyn) i zaliczany był do Siedmiu Mędrców antycznej Grecji. O tym że miał on nauczać Pitagorasa wspomina jedynie grecki historyk z III wieku naszej ery - Diogenes Laertios, oraz Nikomach z Gerazy - pitagorejczyk i jeden z najsławniejszych matematyków starożytności (żył w latach ok. 60 do 120 r.). Twierdził on, że zarówno Ferycydes jak i Pitagoras mieli zdolności profetyczne, że gdy Ferycydes umierał na wyspie Delos, Pitagoras wrócił z Italii aby po raz ostatni się z nim spotkać i pożegnać, a także że Ferycydes miał twierdzić, iż Pitagoras znacznie przewyższa go mądrością (tak miał twierdzić tyran Samos, niejaki Duris, który ponoć dysponował listem Ferycydesa w którym tak właśnie pisał. No to będę Duris urodził się ok. 340 r. p.n.e. na wyspie Samos, które w czasach jego młodości było zajęte i okupowane przez Ateńczyków {a konkretnie przez ateńskich kolonistów - czyli kleruchów} w latach 352-324 p.n.e. Duris więc już jeszcze za młodu wyjechał do Aten, gdzie stał się uczniem Teofrasta z Erezusu, a zapewne w 324 r. p.n.e. lub cztery lata później, odniósł zwycięstwo na Igrzyskach Olimpijskich w boksie {napisałem "zapewne", gdyż na liście zwycięzców z tego okresu nie mogę znaleźć Durisa - być może więc ta lista jest niepełna, albo...}. Nie wiadomo też w jakim okresie Duris został tyranem Samos {szukałem listy tyranów poszczególnych greckich polis, ale w przypadku Durisa nie mogę tego okresu podporządkować chronologicznie, może gdybym się postarał to dałbym radę, tylko że wydaje się to w tym momencie pozbawione sensu 🥱}. Wiadomo tylko, że okres jego tyranii był dosyć pomyślnym czasem dla wyspy, a poza tym Duris zasłynął jako historyk - pod jego ręki wyszła monumentalna rozprawa historyczna dziejów Grecji, rozpoczynająca się od klęski Spartan w bitwie z Tebanami pod Leuktrami w 371 r. p.n.e. i prowadzona aż do śmierci Lizymacha w roku 281 p.n.e. poza tym sporządził również roczniki Samos ułożone chronologicznie, według list kapłanów Hery, a także był autorem biografii tyrana Agatoklesa z Syrakuz, który panował tam w latach 317-304 p.n.e.. Oczywiście wszystkie te dzieła nie zachowały się).

Jeszcze inni autorzy antyczni twierdzili, że Pitagoras był uczniem samego Orfeusza (jego późniejsza filozofia przeplatana jest wątkami orfickimi, a o Orfeuszu i orfizmie pisałem już w innym temacie), miał też wziąć udział w inicjacji misteriów orfickich w Lejbetrze z rąk kapłana Aglofama. Ale wśród nauczycieli i mistrzów Pitagorasa byli nie tylko mężczyźni, lecz znalazła się tam również kobieta, kapłanka delficka - Temistoklea (tak bowiem twierdzić miał Arystoksenos z IV wieku p.n.e. a po nim powtórzył Diogenes Laertios), od której miał nauczyć się większości swoich późniejszych doktryn moralnych (potwierdza to również Porfiriusz, z tym że zmienia on imię kapłanki na Arystoklea). Porfiriusz (powtarzając za Antyfonem) twierdzi też, że będąc jeszcze na Samos Pitagoras założył tam szkołę filozoficzną o nazwie "półkole", gdzie debatowano nie tylko nad kwestiami filozofii, ale również polityki (według Antyfona Pitagoras zamieszkał wówczas w jaskini, gdzie zajmował się studiowaniem pism wcześniejszych mistrzów filozofii i tylko okazjonalnie zabierał głos w różnych kwestiach). Jednak ok. 530 r. p.n.e. w wieku 40 lat Pitagoras opuścił swoją rodzinną wyspę Samos i wyruszył w świat (według większości autorów piszących o tej postaci, uczynił tak, ponieważ nie godził się z tyranią Polikratesa - o którym to pisałem w poprzedniej części. Nikomach zaś dodaje że było to związane z ogromnym umiłowaniem wolności przez Pitagorasa. Jest też druga wersja mówiąca dlaczego wówczas Pitagoras opuścił Samos, choć jest w znacznej mniejszości, a mianowicie miał być tak obciążony sprawami publicznymi, że po prostu nie dawał już rady i chciał odpocząć od polityki i od Samos). Udał się więc do Egiptu aby tam zgłębiać nauki starożytności (Izokrates i Antyfon są pewni - chociaż oczywiście nigdy Pitagorasa na oczy nie widzieli, gdyż żyli w innych epokach - że był on w Egipcie i tam uzyskał tajemną wiedzę od kapłanów Amona-Re). Ponoć zjawił się też na dworze faraona Chnemibre Ahmose II (Amazisa) z którym się zaprzyjaźnił i który to nauczył go mówić w języku egipskim. Studiował też nauki z egipskimi kapłanami w Tebach królewskich (greccy autorzy nazywali to miasto Diospolis), i ponoć jako jedyny cudzoziemiec wziął udział w nabożeństwie ku czci Amona-Re. Plutarch pisał w swym traktacie "O Izydzie i Ozyrysie", że Pitagoras pobierał nauki od kapłana Onefisa z Heliopolis (Platon pisał o Sechtupisie z Heliopolis, a chrześcijański teolog Klemens Aleksandryjski - żyjący w latach ok. 150-215 - twierdził że jego mentorem był niejaki Sochis - arcykapłan tebański). Ponoć tam zgłębić miał wiedzę na temat geometrii, a także metampsychozy -  którą potem również się posługiwał już w Italii (miał tam również dowiedzieć się o istniejącym przed wiekami kontynencie zwanym Atlantyda, który to pochłonięty został przez morze).




Egipt nie był jednak jedynym celem podróży Pitagorasa, odwiedził on również Persję, choć wcześniej (według Diogenesa Laertiosa) odwiedził Kretę, gdzie wszedł do świętej jaskini Ida. Potem udał się do Fenicji, gdzie nauczył się arytmetyki. Chaldejczycy z Babilonu nauczali go astronomii, zaś w Jerozolimie zgłębiał nauki o bogu Jahwe, który miał być jedynym bogiem (żyjący w II wieku p.n.e. Antoniusz Diogenes powątpiewa w te wszystkie podróże i twierdzi, że Pitagoras sam do wszystkiego doszedł, interpretując własne sny). W Persji Pitagoras poznawać miał nauki magów zorastryjskich, a są autorzy którzy twierdzą że udał się jeszcze dalej na Wschód do Indii (Filostrat - żyjący w III wieku naszej ery), a także na Zachód, do kraju Celtów i Iberów (Jamblich - żyjący w latach ok. 250-326). W każdym razie po tych wszystkich wędrówkach (jeśli w ogóle do nich doszło) udał się do greckiej kolonii Krotonu w Wielkiej Grecji (dziś Kalabria). Być może miało to miejsce ok. 520 r. p.n.e., a Pitagoras miał wówczas około 50 lat. Szybko zdobył wpływ na elity Krotonu i stał się ich doradcą. Tam też poślubił kobietę z Krety o imieniu Teane - córkę Pytenaksa, a także sporo kobiet należało do założonej przez niego w Krotonie szkoły pitagorejskiej (co ciekawe według Porfiriusza Pitagoras miał z Teane troje dzieci: dwóch synów - Telaugesa i Arignota oraz córkę Miję - która była "pierwszą wśród dziewcząt w Krotonie, a gdy wyszła za mąż, pierwszą wśród kobiet zamężnych" {choć Jamblich wymienia tylko jednego syna Pitagorasa - Mnesarchosa, a Suda pisze o czwórce dzieci, wszystkich wymienionych wyżej}; aczkolwiek Pitagoras był przeciwnikiem miłości cielesnej i powtarzał, że seks uprawiają tylko ci, którzy ostatecznie okazują się słabszymi od samych siebie). Pitagoras (jako doradca elit rządzących Krotonu), częstokroć wygłaszał przemowy do ludu i pisał ustawy, które wchodziły w życie. W ten też sposób zdołał przekonać mieszkańców miasta, aby porzucili swój dotychczasowy wygodny styl życia i zajęli się pracą oraz przemyśleniami filozoficznymi. Po 10 latach jakie spędził Pitagoras w Krotonie, miasto to obchodziło właśnie swoją 200 rocznicę założenia (ok.710 r. p.n.e.). Zaprzyjaźnił się z wieloma mieszkańcami miasta, szczególnie zaś z wielokrotnym zwycięzcą Igrzysk Olimpijskich - Milionem z Krotonu. Ten zapaśnik bowiem przez 26 lat swej kariery, zwyciężał we wszystkich kolejnych Igrzyskach Olimpijskich (6 razy), Igrzyskach Pytyjskich (odprawianych co 4 lata od 582 r. p.n.e. w Delfach ku czci Apolla, czyli w trzecim roku Igrzysk Olimpijskich - także odniósł zwycięstwo sześciokrotnie), na Igrzyskach Istmijskich (odprawianych nieopodal Koryntu, na przesmyku zwanym w starożytności istmijskim - obecnie zaś korynckim, także od 582 r. p.n.e., odbywały się one co dwa lata, rok przed Igrzyskami Olimpijskimi i rok po ich zakończeniu; Milon odniósł tam zwycięstwo 10 raz z rzędu), oraz na Igrzyskach Nemejskich - organizowanych w Nemei na pamiątkę śmierci Ofeltesa, syna Likurga z Nemei, który zginął zaduszony przez węża, przez nieuwagę jego piastunki Hypsypile. Odbywały się one co dwa lata wraz z Igrzyskami Istmijskimi (Milon zwyciężał tutaj dziewięciokrotnie).




Milon z Krotonu swoje pierwsze zwycięstwo zapaśnicze na Igrzyskach Olimpijskich odniósł w roku 540 p.n.e. na 60 Igrzyskach Olimpijskich (startując wówczas jeszcze w kategorii chłopców). Po raz pierwszy w kategorii mężczyzn zwyciężył 62 Igrzyska w roku 532 p.n.e. i potem aż do 66 Igrzysk Olimpijskich w roku 516 p.n.e. zdobywał laury (po raz ostatni uczestniczył w Igrzyskach Pytyjskich w 514 r p.n.e. Pierwszy raz przegrał zawody zapaśnicze na 67 Igrzyskach Olimpijskich w roku 512 p.n.e., walcząc z dużo młodszym od siebie Timasiteusem - również pochodzącym z Krotonu, który początkowo bał się nawet do niego zbliżyć. Nigdy później już nie uczestniczył w żadnych igrzyskach, chociaż nimb niezwyciężonego wciąż go opromieniał). Był imponującym atletą, a jego współcześni nazywali go drugim Heraklesem, tym bardziej że pozował właśnie na takowego (chodzi praktycznie nago, przyodziany jedynie skórą lamparta, a w ręku trzymał maczugę - zupełnie jak Herakles, czy też jak chcieliby Rzymianie - Herkules). Dzięki swojej sławie i odnoszonym zwycięstwom był też dosyć majętny, (ponoć zjadał aż 8 kg mięsa dziennie, a pewnego razu na Igrzyska Olimpijskie na własnym grzbiecie przyniósł małego byka, którego następnie zabił i zjadł). Lubił się też wielokrotnie popisywać własną siłą (np nosząc na rękach przerzucone przez ramię kilka kobiet jednocześnie, albo też ściskając w dłoni tak mocno owoc granatu, że nikt nie był w stanie mu go wyrwać, a jednocześnie nie uszkodził samego owocu. W innym przypadku zawiązywał sobie sznur wokół głowy i tak napinał mięśnie czaszki, że ten sznur pękał). Milon miał ocalić życie Pitagorasowi, gdy zwalił się na niego dach budowanego przez niego domu (chodź w tym przypadku nie ma zgody czy rzeczywiście był to ten Pitagoras, gdyż trenerem zapaśniczym Milona miał być inny Pitagoras i to właśnie jemu Milon miał ocalić życie, więc nie wiadomo jaka tu jest prawda). Milon poślubił córkę Pitagorasa Miję i stał się zięciem, oraz uczniem Pitagorasa (oprócz zapasów zajmował się też Milon muzyką i poezją). Gwoli ciekawostki jeszcze odnośnie tego zapaśnika, to francuska poczta w czasie Igrzysk Olimpijskich w Paryżu w roku 1924 wydała znaczki pocztowe właśnie z postacią Milona atlety. On sam zaś miał zginąć zagryziony przez wilki, gdy przeceniając swoją siłę włożył dłoń w korę drzewa, która następnie tam utknęła i nie był w stanie jej wyrwać. Próbował wyrwać samo drzewo, ale to mu się nie udało, a ponieważ mocował się z tym przez kilka dni, opadł z sił, a gdy pojawiły wilki, zaatakowały go i zagryzły. Tak odszedł sławny antyczny atleta z Krotonu i jeden z najsławniejszych greckich zapaśników w dziejach.




Pitagoras zdobył więc znaczną sławę i poważanie w Krotonie. Był jednocześnie wrogiem demokracji, uważając rządy ludu za niegodne, gdyż według niego nie każdy był godzien do tego, aby podejmować decyzje wagi państwowej i aby sprawować funkcje publiczne (co ciekawe jednocześnie Pitagoras uważał że nie ma aż tak wielkich różnic mentalnych - czy raczej intelektualnych - pomiędzy mężczyznami a kobietami i kobiety również godne są tego aby je nauczać. Ponoć jego żona Teano także napisała jakieś dzieło oparte na filozofii pitagorejskiej, aczkolwiek o tym wspomina jedynie Diogenes Laertios i nie podaje tytułu, ani żadnych większych szczegółów na ten temat. Faktem jest jednak że kobiety uczestniczyły w wykładach szkoły pitagorejskiej w Krotonie). Tak więc ok. 510 r. p.n.e. pod wpływem mów i nauk Pitagorasa, mieszkańcy Krotonu postanowili wreszcie rozprawić się z wrogimi im, a mieszkającymi na północy Sybarytami. O mieście Sybaris - założonym nad Zatoką Tarencką ok. 720 r. p.n.e. przez kolonistów z Achai, pod przewodnictwem Isosa z Helicji - pisałem wcześniej już kilkukrotnie. Miasto to w VI wieku p.n.e. dzięki licznej (ale kontrolowanej migracji - bo też mogę podać przykłady niekontrolowanej migracji w świecie greckim, która zakończyła się totalną katastrofą dla mieszkańców miast które zgodziły się na taką migrację, idziesz nastąpiła zamiana, mieszkańcy stali się ludnością podległą, a często zniewoloną, a ci którzy przybyli, stali się ich panami, od początkowo deklarowali chęć asymilacji - bo nie jest to słowo wymyślone współcześnie), stało się licznym i bardzo bogatym miastem, w swoim czasie bodajże najsławniejszym i najbogatszym miastem Italii i jednym z największych w świecie greckim. Bogactwo sybaris było tak wielkie, że w mieście powstała sieć kanalizacyjna odprowadzająca nieczystości, a także za pomocą specjalnych rur dostarczająca wodę do większości domostw (nie wiem czy to prawda, ale niektórzy autorzy sugerują również że była tam woda zimna i ciepła, czyli musiała być w jakiś sposób podgrzewana za pomocą skonstruowanych już wówczas bojlerów). Teren wokół miasta był bardzo żyzny, a ziemia rodziła wiele wspaniałych owoców i warzyw (notabene obecnie teren wokół ruin Sybaris - odkopanych po raz pierwszy przez rząd włoski w roku 1879 i 1887 - jest niezdrowy i nie nadaje się pod uprawy). Sybaryci dodatkowo zajmowali się handlem, więc miasto się bogaciło. Liczba ludności napływowej zaczęła być z czasem tak duża, że Sybaryci przedsięwzięli wyprawy, kolonialne, zakładając w Italii nowe miasta, takie jak: Posidonia, Laus czy Skidrus. Pomimo odwiecznej wrogości pomiędzy Sybaris a Krotonem, w obu tych polis władali oligarchowie, więc do otwartej wojny nie dochodziło. Zmieniło się to jednak ok. 511 r. p.n.e. gdy demokraci przejęli władzę w Sybaris i wypędzili stamtąd dotychczas rządzących oligarchów. Ci znaleźli schronienie właśnie w Krotonie i uprosili tamtejsze władze, aby pomogły im przepędzić demokratów (ogromną rolę w tej sprawie uczynił sam Pitagoras, który w swych mowach do władz napominał je, aby ocalili mieszkańców Sybaris przed "rządami motłochu"). Tak też się stało, w roku 510 p.n.e. mieszkańcy Krotonu wystawili armię, którą dowodził Milon-atleta i choć byli mniej liczni od hoplitów z Sybaris, to jednak pełni nadziei na zwycięstwo, gdyż prowadzeni przez niezwyciężonego Milona. Krotonianie odnieśli całkowite zwycięstwo, zdobyli Sybaris i zniszczyli kompletnie miasto (wygnani oligarchowie nie mieli więc już gdzie wracać). Nie dość na tym, aby miasto to nigdy już nie zostało odbudowane, skierowali wody pobliskiej rzeki Kratis tak, aby płynęła teraz przez centrum dawnego Sybaris. Spora część mieszkańcy tego miasta zdołała uciec na okrętach do swych kolonii, (głównie zaś do Laus i Skidrus), a ci którzy pozostali, wiedli odtąd marne życie (w porównaniu z tym, które mieli przed agresją Krotonu) James Berard pisał że w Sybaris nastały teraz "Czarne noce pod jarzmem Krotonu", aż do czasu gdy Ateńczycy (na wniosek Peryklesa) nie wyślą kolonistów w celu odrodzenia Sybaris, tym razem już pod nazwą Turioi (444/443 r. p.n.e.), ateńskiej kolonii w Italii.

Pitagoras więc wybitnie przysłużył się zniszczeniu Sybaris (najwidoczniej jego niechęć do demokratów była tak silna, że pewne jego nauki filozoficzne, a także te, związane z nieśmiertelnością ludzkiej duszy oraz z metampsychozą, musiały zostać odłożone na bok. A być może rzeczywiście wierzył że Krotonianie pomogą jedynie oligarchom sybaryckim odzyskać władzę, a samo miasto nie zostanie zniszczone - być może tak było, tego nie wiadomo). W każdym razie demokratyczne nowinki zaczęły coraz częściej przenikać do Krotonu. Stało się tak, ponieważ rządy ludu były coraz popularniejsze, szczególnie po wypędzeniu z Aten tyrana  Hippiasza w roku 510 p.n.e. i demokratycznych reformach Klejstenesa (509/508 p.n.e. - choć nie była to jeszcze ta demokracja klasyczna po reformach Efialtesa i Peryklesa z 463/462 p.n.e. którą znamy współcześnie). Na czele stronnictwa demokratycznego w Krotonie stanął niejaki Ninon, który zaproponował nową, demokratyczną konstytucję dla miasta. Propozycja ta spotkała się kategorycznym sprzeciwem (a po części również z oburzeniem) Pitagorasa i jego uczniów. Pitagoras nawoływał aby "rządy motłochu" nie dotarły do Krotonu - który jest teraz społeczeństwem (prawie) idealnym, i aby nie zyskały tutaj poparcia. Pitagorejczycy zwalczali więc ostro wszelkie próby demokratyzacji ustroju miasta Kroton. Do demokratycznego stronnictwa Ninona dołączył były pitagorejczyk (wykluczony ze zgromadzenia za jakieś przewiny, prawdopodobnie za gwałt lub kradzież) Kylon, który od tej pory pałał rządzą zemsty na Pitagorasie i jego uczniach. Nadarzyła się ku temu okazja ok. 498 r. p.n.e. gdy Pitagoras opuścił Kroton, aby udać się na Delos, do swego umierającego mentora i przyjaciela Ferycydesa (o którym pisałem wyżej). Wówczas to Kylon postanowił uderzyć na pitagorejczyków i zniszczyć ich zgromadzenie. Do ataku doszło gdy uczniowie Pitagorasa zebrali się w domu Milona, wówczas zwolennicy Ninona i Kylona zabarykadowali wejście, a następnie podpalili budynek. Wielu pitagorejczyków zginęło w płomieniach, części zaś udało się wydostać i uciec z płonącego budynku, ale ścigani przez demokratów musieli na zawsze opuścić miasto. Głodni, bez grosza przy duszy ruszyli drogą na południe do Lokrydy Epizefryjskiej, prosząc mieszkańców aby ich wpuścili i nakarmili i pozwolili im zostać, a w zamian deklarowali że gotowi są służyć nawet jako niewolnicy. Mieszkańcy Lokrydy odmówili wpuszczenia pitagorejczyków, jednak ofiarowali im trochę żywności aby tylko nie pomarli na ich ziemi (większość była bowiem tak wymęczona i głodna, że ledwie stała na nogach o własnych siłach). Uczniowie Pitagorasa ruszyli więc teraz na Północ, do miasta Metapontum nad Zatoką Tarencką. Tamtejsi mieszkańcy również nie byli chętni ich przygarnąć, ale wpuścili ich do świątyni Muz, obiecując że przyniosą jakieś jedzenie. Przez 40 dni nikt się jednak nie zjawił, a wszyscy pitagorejczycy - bezpośredni uczniowie Pitagorasa - pomarli tam z głodu. 


PITAGOREJCZYCY ODDAJĄ CZEŚĆ WSCHODZĄCEMU SŁOŃCU



Pitagoras zaś, gdy tylko powrócił z Delos i dowiedział się o losie jaki spotkał jego uczniów, jak zostali wypędzeni z Krotonu i jak następnie pomarli w świątyni Muz w Metapontum, popadł w depresję, która ostatecznie doprowadziła go do samobójstwa (ok. 497 r. p.n.e.). Tak też miał zakończyć życie sławny filozof, który był autorem wielu teorii i to nie tylko filozoficznych czy moralnych, a nawet ezoterycznych, ale również matematycznych (np. twierdzenie Pitagorasa - które to w szkole przychodziło mi bardzo opornie... ale w końcu się go nauczyłem 🥴😊). W kolejnej części opowiem zaś jak była zbudowana szkoła pitagorejska w Krotonie i czego nauczał Pitagoras.




CDN.

czwartek, 10 października 2024

NA LUZIE...

...O ZIOMECZKACH


 Dziś postanowiłem odpuścić sobie bardziej ambitne tematy, bo ile też można (🥱) i zapodać na tym blogu jeden z odcinków Blok Ekipy. Taka odskocznia od poważnych tematów dla "śmichu", a ponieważ uznałem że ten akurat odcinek jest wyjątkowo dobry - dlatego też go tutaj umieszczam. ✌️



Ziomeczki (czyli Wału, Spejaon i Wojtas) załatwili sobie od znajomego aptekarza leczniczą marihuanę. Wypalili ją, ale uznali że jednak gostek ich oszukał, a marihuana nie zadziałała. Będąc więc na haju, rozebrali się bo zaczęli słyszeć szum morza, a gdy podbiegli do nich strażnicy miejscy - wzięli ich najpierw za ratowników, a potem Spejson uznał, że to jednak Krzyżacy i ich znokautował. Poprzebierali się w nie swoje ciuchy (bo nie wiedzieli czy jest czyje 🤭) i udali się do dyskontu spożywczego biorąc kilka rzeczy z półek (Spejson twierdził, że wziął chrupki "o smaku kota" - chociaż tak naprawdę była ta karma dla kotów 😊, a Wojtas cebulę wziął za brzoskwinie). Stojąc przed wagą zamiast kasą, uznali że skoro nikt ich nie obsługuje to mogą sobie wyjść nie płacąc. Wojtas uciekł więc do magazynu sklepowego, twierdząc że "stąd nie ma wyjścia", a Walu na to: "wszyscy tu zginiemy" (🥴). Kompletnie zjarani, nie odróżniając nawet siebie samych, zaczęli chodzić po sklepie uciekając przed ochroniarzem. Ostatecznie żeby się zemścić udali się do gostka który sprzedał im całą tą leczniczą marihuanę chcąc go ukarać za to że ona nie działa. Ostatecznie jednak wszystko skończyło się dobrze, a dla Wala nawet bardzo dobrze (😂). 




środa, 9 października 2024

MOGLIŚMY TO WYGRAĆ! - Cz. V

CZYLI, CZY RZECZYWIŚCIE WOJNA ROKU 
1939 BYŁA Z GÓRY SKAZANA NA KLĘSKĘ?





SOWIECI NIE WCHODZĄ 
(TYMOTEUSZ PAWŁOWSKI)



DLACZEGO DOSZŁO DO WOJNY? 
Cz. I






"PANOWIE, W POLSCE BEZPIECZNEGO KĄTA NIE MA, A WAM SIĘ TRÓJKĄT MARZY?! JESTEŚMY W TAKIEJ SYTUACJI, ŻE NAS Z KAŻDEJ STRONY MOGĄ ZAATAKOWAĆ!"

ODPOWIEDŹ MARSZAŁKA PIŁSUDSKIEGO NA PROPOZYCJE GENERAŁÓW, IŻ W ŚRODKOWEJ POLSCE NALEŻY STWORZYĆ TRÓJKĄT BEZPIECZEŃSTWA, NA KTÓRY BĘDZIE MOŻNA SIĘ WYCOFAĆ W RAZIE ZAGROŻENIA ZE WSCHODU CZY Z ZACHODU (RZECZYWIŚCIE, NASZE POŁOŻENIE BYŁO TRAGICZNE Z KAŻDEJ STRONY, CHOĆ NAJLEPIEJ WYGLĄDAŁO TO NA WSCHODZIE, GDZIE OBSZAR JESZCZE DZIAŁAŁ NA NASZĄ KORZYŚĆ, NA ZACHODZIE ZAŚ OBSZAR DZIAŁAŁ NA NASZĄ NIEKORZYŚĆ)



 Najważniejszą przyczyną wybuchu wojny we wrześniu 1939 roku był brak doświadczenia, cierpliwości i zwykłego myślenia u niemieckich przywódców. Polityka Rzeczypospolitej - a także jej sojuszników - nie była bezbłędna, ale prowadzono ją w sposób racjonalny. Politykę niemiecką trzeba natomiast określić jako irracjonalną, chaotyczną, szaloną, samobójczą. Warto zwrócić uwagę, że Niemcy są państwem bardzo młodym, pozbawionym tradycji i doświadczeń, a przez to nieprzewidywalnym. Widać to szczególnie wyraźnie, gdy porównamy je z Wielką Brytanią, kontynuującą politykę równowagi sił od czasów Elżbiety I. Tymczasem zjednoczone państwo niemieckie powstało bardzo niedawno - w 1871 roku. Przed rokiem 1871 na miejscu Niemiec istniał konglomerat królestw, księstw i republik (notabene pierwsze obywatelstwo niemieckie wprowadził dopiero Adolf Hitler w roku 1934, wcześniej bowiem Niemcy posiadali obywatelstwa państw składowych Rzeszy Niemieckiej, czyli jak byłeś obywatelem Saksonii czy Bawarii to automatycznie byłeś obywatelem Niemiec, chociaż takie obywatelstwo - oficjalnie - przed Hitlerem nie istniało. Należałoby więc obecnie zastanowić się, czy skoro państwo niemieckie jako całość istnieje tak naprawdę dzięki zbrodniarzowi, to czy nie należałoby tego procesu cofnąć? Uważam że jest to bardzo ciekawy temat do rozważenia na najbliższą przyszłość). Zresztą historia Cesarstwa Niemieckiego nie trwała nawet pół wieku, a zmiany spowodowane wielką wojną były tak istotne, że datę powstania nowoczesnych Niemiec należy przesunąć do roku 1918. (...)

Przez stulecia bowiem - z półwiekową przerwą - przymiotnik "niemiecki" kojarzył się powszechnie z cesarstwem Habsburgów, a Niemcy byli traktowani jako naród poetów i filozofów. Nowe państwo niemieckie było zatem kontynuatorem polityki "austriackiej", musiało zwracać uwagę na wschodniopruskich junkrów, przemysłowców z Zagłębia Ruhry, robotników z Westfalii, handlowców z Hamburga czy drobnych rolników z katolickiej Bawarii. W porównaniu ze swoimi sąsiadami - nawet z Polską - Rzesza Niemiecka była zapóźniona cywilizacyjnie, społecznie i politycznie. Istniał co prawda rozwinięty przemysł, ale brakowało instytucji demokratycznych, pragmatycznych rozwiązań problemów społecznych, a nawet modelu dyskursu politycznego. W latach 20 i 30 XX wieku metody, jakimi walczono o władzę w Niemczech, nie były metodami europejskimi, a raczej latynoamerykańskimi czy nawet azjatyckimi. Częste były pucze, próby zamachów stanu, powstania robotnicze, morderstwa polityczne. (...) Mordy polityczne miały charakter masowy - jak na przykład noc długich noży, podczas której zamordowano co najmniej 85 przeciwników politycznych, z byłym kanclerzem Kurtem von Schleicherem i kilkoma członkami Reichstagu na czele. Już po dokonanym fakcie Reichstag był tak uczynny, że przyjął ustawę aprobującą te morderstwa (z pogwałceniem zasady że prawo nie działa wstecz, co chyba najlepiej świadczy o kulturze prawnej Niemców).

Warto przyjrzeć się jak w porównaniu z metodami używanymi przez Niemców wyglądały te stosowane w Polsce. We wrześniu 1930 roku dokonano aresztowań przywódców Centrolewu - sojuszu socjalistów, ludowców i narodowych demokratów, zawiązanego do zwalczania rządów sanacji. W czerwcu 1930 roku proklamowali oni na Kongresie Obrony Prawa i Wolności Ludu w Krakowie "walkę o usunięcie dyktatury Józefa Piłsudskiego", do której to walki przygotowywali się na wewnętrznych spotkaniach i nawoływali na masowych wiecach. Aresztowanym politykom Centrolewu zarzucono, "że po wzajemnem porozumiewaniu się i działając świadomie, wspólnie przygotowywali zamach, którego celem było usunięcie przemocą członków sprawującego w Polsce władzę rządu i zastąpieniu ich przez inne osoby, wszakże bez zmiany zasadniczego ustroju państwowego". Brutalne aresztowanie i surowe warunki w więzieniu stały się przedmiotem dyskusji publicznej w prasie i w parlamencie. Wyroki - od uniewinnienia do trzech lat więzienia - wydano w styczniu 1931 roku (jeden z sędziów ogłosił wotum separatum, opowiadając się za uniewinnieniem wszystkich podsądnych). W kolejnych latach odbyły się rozprawy - apelacyjna, kasacyjna i ponownie apelacyjna - które wyroki otrzymały. Już w XXI wieku, podczas prób rehabilitacji skazanych, okazało się, że (...) ustalenia te były prawidłowe i zgodne z zebranymi w sprawie i ujawnionymi na rozprawie dowodami (...) nie można zatem wykazać, że skazanie oskarżonych nastąpiło z rażącym naruszeniem prawa.




Gdy w 1933 roku sformowano w Niemczech nowy rząd z Adolfem Hitlerem jako kanclerzem, większość Europy uznała to za rozsądny wybór umiarkowanej opcji politycznej (niewielu było takich, którzy już wówczas widzieli w Hitlerze niszczyciela światów, a jednym z nich był Józef Piłsudski, który właśnie w 1933 roku postanowił wprowadzić w życie plan usunięcie z Hitlera i tym samym eliminacji oczywistego zagrożenia dla Polski i Europy, ale mogło się to odbyć tylko przy poparciu Francji. Francuzi, którzy w tym w tym właśnie czasie budowali sojusz antyniemiecki, w skład którego wchodziła Czechosłowacja, Związek Sowiecki i Polska... odmówili uczestnictwa w projektowanej przez Piłsudskiego wojnie prewencyjnej, co automatycznie cały projekt niwelowało, gdyż Polska nie mogła sama uderzyć na Niemcy, jako że stałaby się wówczas zwykłym agresorem i w oczach opinii publicznej całego świata zostałaby potępiona, a wojna prewencyjna stałaby się tak naprawdę wojną oskarżycielską przeciwko Polakom. Francuzi zaś byli strasznie pacyfistyczni i problem ten nie dotyczył tylko okresu po I Wojnie Światowej kiedy - szczególnie po Verdun - zostali mentalnie wykastrowani. Francuzi przecież już w lipcu 1914 r. gdy Niemcy wkroczyły do Belgii i szły na północną Francję, cofnęły swojej siły zbrojne 10 km od granicy, aby... nie prowokować wojny. Zresztą sprawach niemieckich w okresie międzywojennym Francja orientowała się zawsze na Londyn i dopiero po uzyskaniu ewentualnej zgody Londynu co do jakichś zamierzeń, Francuzi przystępowali do działań. Ale powiedzmy sobie szczerze, Londyn też nie chciał prowokować Niemiec i odradzał Paryżowi jakiekolwiek akcje w tej kwestii, a to było niczym miód na serce Francuzów, którzy nie chcieli się angażować zbrojnie, siedząc bezpiecznie za linią Maginota {notabene politycy brytyjscy jeszcze latem 1939 r. w rozmowach z politykami francuskimi mówili takie rzeczy: "Mamy nadzieję że Polacy wreszcie się opamiętają i do wojny nie dojdzie". 😯 Co się zaś tyczy polskich możliwości uderzenia na Niemcy, to oczywiście była szansa pokonać Niemców i wedrzeć się głęboko na terytorium niemieckie {szczególnie na Górny Śląsk i do Prus Wschodnich}, gdyż co prawda armia niemiecka składała się tylko ze 100 000 żołnierzy, ale to była armia zawodowa która mogła zostać szybko powiększona za pomocą mobilizacji. Jednak Niemcy w tej wojnie szans nie mieli, jako że po prostu nie mieli czym strzelać nie mieli amunicji starczyłoby im to na jakieś dwa trzy tygodnie i koniec. Tak więc interwencja Polska była skazana na sukces - zapewne Hitler zostałby obalony i można by było narzucić nowemu niemieckiemu rządowi przede wszystkim kolejną demilitaryzację, ale opinia światowa zrobiłaby z nas agresorów i bandytów i Niemcy do dzisiaj by to podkreślali we wszystkich możliwych przypadkach, tak jak podkreślają że po II Wojnie Polacy niby zamordowali kilkaset tysięcy biednych Niemców, którzy uciekali ze Wschodu. Wstydu nie mają opowiadając takie brednie).

To poprzednie rządy były radykalne i rewizjonistyczne. Rząd Franza von Papena był całkowicie posłuszny postulatom formułowanym przez niemiecką generalicję i nazywany "rządem Reischwehry". W grudniu 1932 roku porzucono jakiekolwiek subtelności i kanclerzem został Kurt von Schleicher - a właściwie General der Infanterie von Schleicher. Tymczasem NSDAP - jako partia lewicowa - skupiona była przede wszystkim na poprawie życia robotników, sposobach wyjścia z kryzysu gospodarczego i sprawach wewnętrznych. W polityce zagranicznej narodowym socjalistom zależało na unormowaniu stosunków z sąsiadami. Jednym z dowodów na to było podpisanie w 1934 roku polsko-niemieckiej deklaracji o niestosowaniu przemocy. Podobną umowę Rzeczpospolita podpisała w 1932 roku ze Związkiem Sowieckim. Obie miały zachować ważność przez 10 lat. Druga połowa lat 30-tych przebiegała zatem w Polsce pod znakiem takiego rozegrania dyplomatycznego, żeby wygaśnięcie obu układów nie nastąpiło w tym samym czasie oraz przygotowania Wojska Polskiego do obrony kraju w momencie wygaśnięcia tych układów. Trzeba pamiętać, że w tamtym czasie zasada "pacta sunt servanda" ("umów należy dotrzymywać") była niepodważalna, a państwo łamiące ją spotykało się z najpoważniejszymi konsekwencjami. Czas powszechnego lekceważenia i łamania umów międzynarodowych miał dopiero nadejść. Mogło się zdawać, że Niemcy zostały ucywilizowane. 

Także z niemieckiej perspektywy lata 30-te XX wieku były czasem normalizacji stosunków - Rzesza odzyskiwała należne jej miejsce w świecie. Poprawił się klimat gospodarczy, Berlin odzyskał suwerenność nad niemieckim terytorium - Nadrenią, wojskowi zaś równouprawnienie w dziedzinie zbrojeń wojskowych, powietrznych i morskich. Wiosną 1938 roku udało się nawet doprowadzić do przyłączenia Austrii do Niemiec. Współcześnie Austriacy przedstawiają się jako pierwsze ofiary agresji Hitlera, a słowo "Anschluss" tłumaczą jako aneksję, jednak połączenie obu krajów było przede wszystkim marzeniem mieszkańców Wiednia i okolic. Lektura ówczesnej prasy - polskiej, angielskiej czy amerykańskiej - pokazuje, że niemal nikt nie uznawał tego za działania agresywne. Austria - państewko wokół Wiednia - nie była wówczas traktowana jako suwerenny kraj, spadkobierca monarchii habsburskiej, tylko jako jedna z niemieckich prowincji. Adolf Hitler był Austriakiem, tak samo jak Kant był Prusakiem, Goethe - Sasem, a Richard Strauss - Bawarczykiem. Austria dała Niemcom nie tylko takich ludzi, jak Adolf Hitler, Adolf Eichmann, Odilo Globocnik i Franz Kutchera, lecz także spuściznę w postaci konfliktu z Republiką Czechosłowacji. Przedmiotem sporu byli tzw. Niemcy sudeccy, których nazwa była niewłaściwa z dwóch powodów: mieszkali nie tylko w Sudetach i - przede wszystkim - byli oni Austriakami. Jednoczący niemieckie ziemie Adolf Hitler przedstawiał rządowi w Pradze coraz dalej idące żądania, dążąc do destabilizacji Republiki Czechosłowackiej. Jej prezydent - Edward Beneš - żądania te odrzucał, mając poparcie sojuszników i wierząc w potęgę czechosłowackich sił zbrojnych (jak badałem porównanie armii polskiej, czechosłowackiej i niemieckiej na wypadek konfliktu w roku 1938, to wyszło mi bezwzględnie, że co prawda Czesi mieli więcej artylerii ciężkiej, ale ich czołgi były w większości przestarzałe, podobnie jak lotnictwo. Poza tym opierali swoją strategię na planie defensywnym -  tak jak Francuzi, czyli na umocnieniach sudeckich, jednocześnie maksymalnie dzieląc swoje siły. Niemcy zaś - skupiając uderzenie w jednym punkcie - byli w stanie przełamać te umocnienia i wejść w głąb Republiki Czechosłowackiej. Co wtedy zrobiliby Czesi? Co się zaś tyczy naszych uderzeń w rejonie Śląska {nie mówiąc już o Pomorzu i Prusach Wschodnich}, to aby rozwinąć skuteczną ofensywę, potrzebowaliśmy na to co najmniej tygodnia, a być może nawet dwóch. Problemem oczywiście byłyby niemieckie umocnienia na Pomorzu i różnych punktach Śląska, a ich zdobywanie mogłoby zająć mnóstwo czasu. Jednocześnie w tym samym czasie Niemcy byliby już zapewne w Pradze. Cześć mieli okropny, rachityczny i skazany na klęskę plan wojenny. Nic więc dziwnego że woleli się poddać niż walczyć 🤔).




Wiosenna mobilizacja wykazała, że armia Czechosłowacka jest silna jedynie na papierze. Brak było armat przeciwpancernych i przeciwlotniczych, eskadry bombowe "istniały", ale nie miały żadnych samolotów, dywizje szybkie - dziś nazwalibyśmy je zmechanizowanymi - nie zostały wyposażone w czołgi. Najważniejsze było jednak to, że połowę armii czechosłowackiej stanowili Słowacy, Niemcy, Węgrzy, Rusini i Polacy (to był też jeden z kluczowych argumentów dla których we wrześniu 1939 r. przyjęliśmy taką a nie inną taktykę wojenną, czyli rozlokowanie sił zbrojnych na granicach, a nie na linii wielkich rzek w centrum kraju. Przecież najważniejsze zakłady przemysłowe, centrum gospodarcze, naukowe i polityczne mieściło się właśnie w zachodnich i centralnych rejonach państwa, a wschód to były "kolonie", pełne "niepiśmiennego ruskiego chłopstwa". Potrzebowaliśmy więc czasu aby ewakuować najważniejsze fabryki i centra gospodarczo-naukowe na wschód {chociaż tam też nie było gdzie ich umieścić}, a było to możliwe tylko w przypadku wojny pozycyjnej, a nie blitzkriegu jak zastosowali Niemcy. Oczywiście mogliśmy się bronić na linii wielkich rzek, i na tak zwanym Przedmościu Rumuńskim, ale należy pamiętać że żeby się skutecznie bronić trzeba mieć rezerwy, bo współczesne wojny wygrywa się rezerwami, a nie nawet najbardziej spektakularnymi zwycięskimi bitwami, które często przynoszą ogromne straty i nie ma czym później uzupełnić jednostek. Natomiast czym moglibyśmy uzupełniać nasze rezerwy w sytuacji takiej obrony, Ukraińcami, Białorusinami? Dlatego też potrzebowaliśmy czasu żeby - co tu nie mówić - najbardziej wartościowy element polski z zachodu ewakuować na wschód, a tego czasu było mniej niż zero - niestety).

Co więcej, zmieniło się także nastawienie Europejczyków do konfliktu niemiecko-czeskiego. Przez wiele lat europejska opinia publiczna była wrogo nastawiona do Niemców i sympatyzowała z - lub nie interesowała się - Czechosłowacją. W drugiej połowie lat 30-tych nastąpiła istotna zmiana: to Niemcy zyskały sympatię, a Czechosłowacja straciła zaufanie. Skąd te zmiany? Na przełomie 1934 i 1935 roku władze sowieckie wybrały - i ogłosiły to poprzez podporządkowany sobie Komintern - nową taktykę, polegającą na tworzeniu frontów ludowych. Partie komunistyczne w poszczególnych krajach miały wejść w - zabronione do tej pory - sojusze wyborcze z partiami socjaldemokratycznymi. Sowieci zdestabilizowali w ten sposób Europę Zachodnią, doprowadzając do wieloletniej wojny domowej w Hiszpanii. Ponieśli w niej klęskę, ale ponownie przypomnieli Europejczykom o agresywnej naturze komunizmu. Wobec tego zagrożenia istnienie silnych Niemiec, mogących go zwalczać, leżało w interesie prawicowej Europy. Paradoksalnie lewicowy program NSDAP miał wiele wspólnych elementów z postulatami europejskich socjalistów i postępowców, a polityczne i gospodarcze sukcesy socjalisty Hitlera przez wielu ludzi lewicy przyjmowane były z zadowoleniem. Postępowe społecznie i gospodarczo-narodowosocjalistyczne Niemcy stały się państwem dużo bardziej sympatycznym niż kajzerowsko-junkrowskie Prusy. Z kolei agresywna polityka Moskwy - szczególnie interwencja w Hiszpanii - zaszkodziła Czechosłowacji. Współpraca polityczna i militarna pomiędzy Moskwą a Pragą - akceptowalna jeszcze w 1935 roku - osiągnęła w następnych latach tak wysoki poziom, że Czechosłowacja zaczęła być postrzegana jako niezatapialny sowiecki lotniskowiec zakotwiczony w sercu Europy. W świetle sowieckich "dokonań" w Hiszpanii rządy europejskie straciły sympatie do czeskich przyjaciół Stalina, a tym samym Republika Czechosłowacka straciła poparcie mocarstw (Czechom została tak naprawdę tylko Polska, której znów Beneš nie znosił i gotów był nawet poddać się Niemcom, niż zawrzeć z Polską układ polityczno-militarny, dający Czechosłowacji szanse przetrwania).




Nic więc dziwnego, że jesienią 1938 roku, bez poparcia sojuszników, z wrogą sobie opinią publiczną Europy, z armią niegodną zaufania - sytuacja Pragi była tak trudna, że prezydent Edward Beneš skłaniał się ku kapitulacji. Już latem wysłał do Berlina sygnały, że pogodzi się z utratą części terytoriów. Gdy w połowie września Niemcy sudeccy opanowali niewielkie skrawki czechosłowackiego terytorium, Beneš nie odważył się na siłowe przywrócenie tam władzy państwowej. Francuzi i Brytyjczycy namawiali go do oporu, ale prezydent Czechosłowacji wybrał kapitulację. 30 września 1938 roku przywódcy czterech europejskich państw podpisali w Monachium porozumienie, ale nie było ono - wbrew legendzie - zgodą na rozbiór Czechosłowacji, tylko technicznym "rozkładem jazdy", opisującym tempo i sposób przejmowania ziem przez Niemców. Praga skapitulowała, Benešia na stanowisku prezydenta zastąpił Emil Hacha, a sojusz z Francją został zerwany. Sporne ziemie przekazano III Rzeszy od której przyjęto gwarancje bezpieczeństwa. Warto zauważyć, że rząd w Pradze mógł w czasie kryzysu monachijskiego liczyć na pomoc Rzeczpospolitej (pisałem już o tym kilkukrotnie) - pomimo że przez poprzednie kilkanaście lat nie odpowiadał na wysuwane przez Polaków propozycje współpracy i aliansu. Badania Marka Piotra Deszczyńskiego - opublikowane w książce "Ostatni egzamin. Wojsko Polskie wobec kryzysu czechosłowackiego" -  udowodniły, że we wrześniu 1938 roku Wojsko Polskie szykowało się do zaatakowania III Rzeszy w obronie Czechosłowacji i dopiero po kapitulacji Pragi Warszawa z zażądała zwrotu Zaolzia.

Warto poświęcić chwilę, aby zastanowić się, czy wydarzenia z jesieni 1938 roku były dla Rzeczypospolitej niekorzystne, czy też korzystne. Z perspektywy II wojny światowej, jako walki z "niemieckim, faszystowskim najeźdźcom" osłabienie Czechosłowacji może wydawać się błędem. Ale przecież II wojna światowa nie była wojną, w której agresorem byli jedni Niemcy, przede wszystkim jednak we wrześniu 1938 roku nikt nie mógł takiej wojny przewidzieć (polskie założenia wojenne też wyglądały zupełnie inaczej przed wojną, gdy więc marszałek Rydz-Śmigły zobaczył po pierwszych dniach września jak ta wojna wygląda, całkowicie zmienił swoje plany - było już jednak na to za późno). Nawet jeśli w Warszawie byli tacy, którzy zauważali nadchodzące ze strony III Rzeszy niebezpieczeństwo (w 1934 r. Marszałek Józef Piłsudski zebrał wielu polskich oficerów i zadał im zagadkę intelektualną, która brzmiała: "Które z państw: Niemcy czy Związek Sowiecki w najbliższych latach będą stanowić największe zagrożenie dla Polski?" Mieli czas na przemyślenia i odpowiedź kilka dni. Większość z nich odpowiedziała że największe zagrożenie stanowią Niemcy, gdyż na wschodzie to właśnie terytorium jest naszym zabezpieczeniem, innymi słowy mamy tam gdzie się wycofać, żeby przegrupować swoje siły i uderzyć ponownie, a na zachodzie nie ma takiej możliwości, tutaj bowiem centrum obrony musi stanowić linią wielkich rzek. Tym bardziej że w ogóle centrum naszego kraju znajduje się na zachodzie, a nie na wschodzie. Jedynie płk. Józef Beck i późniejszy marszałek Edward Rydz-Śmigły stwierdzili, że największe zagrożenie stanowi Związek Sowiecki, podobnie myślał Józef Piłsudski, który jednocześnie zdawał sobie sprawę z trudności obrony naszej zachodniej granicy, ironicznie powtarzając że tam znajdują się "pagórki, pofałdowania i wypukłości" mając na myśli pofałdowany przebieg naszej zachodniej granicy), to doskonale zdawali sobie również sprawę, że wciąż istniało zagrożenie ze strony Związku Sowieckiego. Nikt przy zdrowych zmysłach nie wątpił, że Czechosłowacja wzięłaby udział w sowieckiej agresji na Polskę, bo przecież Czesi występowali militarnie przeciwko Rzeczpospolitej za każdym razem, gdy tylko Polska walczyła na wschodzie (w roku 1919 i w roku 1920, nie wspominając także o tym, że Praga wspierała terrorystów ukraińskich). Rząd Czechosłowacji wielokrotnie odrzucał polskie propozycje zawiązania sojuszu (w Pradze bowiem sądzono, że to Polska będzie pierwszą ofiarą agresji niemieckiej, a być może również i sowieckiej - nie ma więc sensu wchodzić z Polakami w sojusz. Jakże się pomylili, gdy to oni stali się pierwszą ofiarą Niemców), mimo że w zamian Warszawa godziła się na utratę Zaolzia (dawnego Księstwa Cieszyńskiego, które w ponad 80% zasiedlone było przez Polaków). Z perspektywy Warszawy układ monachijski znacznie zwiększał bezpieczeństwo państwa, eliminował bowiem ryzyko zadania przez Czechosłowację ciosu w plecy Wojsku Polskiemu, gdyby przyszło mu walczyć z rosyjską agresją. 


EDWARD BENEŠ



CDN.

wtorek, 8 października 2024

HISTORIA ŻYCIA WSZECHŚWIATA - WSZELKIEJ CYWILIZACJI - Cz. CLXXXIX

TWÓRCY EUROPEJSKICH CYWILIZACJI 

SŁOWIANIE I CELTOWIE





PIERWSZE EUROPEJSKIE CYWILIZACJE

SŁOWIANIE

(POD SKRZYDŁAMI ASYRII - UPADEK IZRAELA)

(ok. 738 r. p.n.e. - ok. 635 r. p.n.e.)

Cz. IX




FILISTEA
PONOWNIE ODRODZENIE
(738 r. p.n.e. - ok. 635 r. p.n.e.)
Cz. IX






DEWARIM
(738 r. p.n.e. - 586 r. p.n.e.)
Cz. XI



 Przenosząc się więc ponownie do kraju nad Nilem (aby przedstawić właściwy kontekst, który będzie istotny w dalszych latach Królestwa Izraela - zresztą ja inaczej nie potrafię. Zawsze zajmując się daną kwestią muszę najpierw zbadać jej korzenie, praprzyczyny, gdyż w inny sposób nie jestem w stanie odgadnąć ani motywów, ani celów jakie dane wydarzenie za sobą pociąga. A według mnie umiłowanie historii polega właśnie na tym, żeby wiedzieć co było powodem danego wydarzenia, chociażby danej bitwy, a nie tylko na sucho relacjonować i wklepywać do głowy suche daty. Zawsze uważałem że lepiej jest widzieć cały las - który często jest zamglony - niż dostrzegać tylko to jedno wystające drzewo przed nami). Tak więc przenosząc się ponownie do kraju nad Nilem musimy zauważyć, że ok. 730 r. p.n.e. sytuacja polityczna w Egipcie wyglądała następująco: Tebajdą władał ród, który kapłan Manethon określa "dynastią tanicką" (konkretnie XXIII Dynastią), ale nie jest to do końca prawdą - jeśli w ogóle - gdyż opierając się na odkryciach archeologicznych (a i takie studiuję, przygotowując się do każdego tematu) okazuje się że dynastia ta nie pozostawiła tam żadnych po sobie śladów. Założycielem XXIII Dynastii "tanickiej" był Usermare Petubastis (wszyscy władcy tej dynastii nosili prenomen "Usermare", zresztą od czasów XII Dynastii imię tronowe władcy składało się aż z pięciu członów, z czego dzisiaj najczęściej używa się jednego imienia tronowego, ewentualnie z dodaniem imienia własnego. Natomiast Egipcjanie nigdy nie numerowali swoich władców, to jest już wynalazek grecki). On jako pierwszy przyjął tytuł "syna Izydy",a panował w latach (ok.) 818-793 p.n.e. jego następcą był Szeszonk IV (prawdopodobnie syn, pokrewieństwo nieznane, ale wszyscy władcy tej dynastii byli spokrewnieni z libijskim rodem z Bubastis), który zmarł ok. 787 r. p.n.e. Władzę po nim objął Osorkon III (najsławniejszy władca tej dynastii), zmarły ok. 759 r. p.n.e. Tron przejął teraz jego syn -  Takelot III (współwładca od 765 r. p.n.e.), który samodzielnie panował zaledwie dwa lata (Takelot był też pierwszym władcą tej dynastii który piastował zarówno tytuł króla jak i arcykapłana Amona-Re). Teraz na tron wstąpił jego młodszy brat - Rudamon (zwany też Amonrudem), który też zmarł szybko - ok. 754 r. p.n.e. Jego śmierć oznacza jednocześnie koniec dynastii Petubastisa jako władców Teb (prawdopodobnie teraz tytuł królów Tebajdy przeszedł na władców panujących w Leontopolis, a konkretnie na Juputa II, ale wydaje się to mało prawdopodobne, tym bardziej że jego tytulatura o tym nie świadczy).

Kto zatem dalej władał Tebajdą, królewskimi Tebami? Odpowiedź nasuwa się tylko jedna, teraz władza przeszła w ręce kobiet, a konkretnie w ręce córki Osorkona III - Szepuseneb I, która właśnie w roku 754 p.n.e. została wielką małżonką Amona-Re, co automatycznie pociągnęło za sobą likwidację funkcji najwyższego kapłana i odtąd wielkie małżonki Amona władały Tebajdą (nie mogły one oczywiście wyjść za mąż i mieć dzieci, a swoje następczynie wybierały spośród córek członków własnej rodziny lub też tych, które zostały im narzucone przez silniejszych władców). Szepuseneb władała tą krainą przez kolejne czterdzieści lat (czyli można się pokusić o stwierdzenie, że ród Petubastisa władał Tebajdą przez ponad wiek). Idźmy dalej: w Leontopolis władał wówczas spokrewniony z Petubastisem niejaki Juput I (nie wiadomo jakiego rodzaju było to pokrewieństwo, być może byli braćmi albo kuzynami), który objął tam władzę ok. 814 r. p.n.e. i panował do roku 790 p.n.e. Po jego śmierci lista następców jest nieznana (zapewne władało wtedy kilku królów), aż do roku 745 p.n.e. i wstąpienia na tron Usermare Juputa II, który zakończył żywot ok. 720 r. p.n.e. Główna linia "libijskiego" plemienia Medzwiedzi (założona ok. 946 r. p.n.e. przez Hedżcheperre Szeszonka I - tego który w roku 925 przedsięwziął wyprawę na Filistę, Judeę i Samarię, która zmieniła tamtejszą geopolitykę o 180 stopni), panowała początkowo w Bubastis i była to XXII Dynastia (według listy Manethona). Po śmierci praprawnuka założyciela tej dynastii Szeszonka I - Hedżcheperre Takelota II (szczegółowo listę tych władców omawiałem w poprzednich częściach tej serii) w 825 r. p.n.e. władzę przejął jego syn - Szeszonk III, który panował aż do śmierci w roku 773 p.n.e. Od czasów Takelota II władcy rodu z Bubastis władali z Tanis (jeszcze dalej na północy Delty, prawie tuż nad samym Morzem Śródziemnym). Pimey który teraz objął władzę, był nieznanego pochodzenia (prawdopodobnie również był Libijczykiem, ale nie należał do rodu z Bubastis), władał krótko, do 767 r. p.n.e. pozostawiając tron swemu synowi - Acheperre Szeszonkowi V. Po jego śmierci (735 r. p.n.e.) tron objął znów jego syn - Acheperre Osorkon IV, który zakończył żywot w roku 712 p.n.e. jako ostatni władca tej linii.




W mieście zaś Sais od ok. 740 r. p.n.e. panował niejaki Szepsesre Tefnacht - założyciel XXIV Dynastii, zwanej "saicką". Był to bodajże najbardziej energiczny władca czasu "libijskiego rozbicia dzielnicowego" (panowało bowiem wówczas czterech królów libijskich jednocześnie, a piąty nubijski podążał z południa). Na początku swego panowania zawarł sojusze z pozostałymi dwoma władcami, czyli Juputem II z Leontopolis i Szeszonkiem V z Tanis, gdyż jego celem stało się opanowanie Tebajdy (a mógł to uczynić na dwa sposoby: atakując Leontopolis, albo zawierając sojusz z władcą tego regionu, gdyż miasto to stało na drodze przemarszu jego armii na południe). Posuwając się więc do Górnego Egiptu, po drodze, w Memfis (drugim co do wielkości i znaczenia mieście Egiptu po królewskich Tebach), zyskał uznanie siebie jako króla, tym samym zdobywając przewagę wśród władców Delty (ok. 737 r. p.n.e.). Uznanie to zyskał następnie również w Herakleopolis, lecz gdy dotarł do Hermopolis otrzymał wiadomość że Teby (które stanowiły cel wyprawy) zostały już zajęte przez niejakiego Pianchiego z Napaty, czarnoskórego władcę Kusz - krainy leżącej na południe od Egiptu, za II kataraktą Nilu. Wydaje się że wówczas nie doszło do konfrontacji i że Tefnacht zawrócił, uznając że jest za słaby aby mierzyć się z Kuszytami (jako że nie nic nie wiadomo o żadnych bitwach w tym okresie). Wydaje się że Hermopolis stanowiło granicę wpływów egipskich, a dalej to była już kraina kontrolowana przez Pianchiego. Opanowanie Tebajdy doprowadziło do wymuszenia na Szepuseneb uznania córki Pianchiego - czarnoskórej Amenardis za jej następczynię i nową wielką małżonkę Amona-Re (ok. 736 r. p.n.e.). Przez ponad dwadzieścia kolejnych lat uczyła się Amenardis pod okiem Szepuseneb jak prawidłowo sprawować funkcję wielkiej małżonki i jednocześnie boskiej adoratorki Amona-Re (do najważniejszych zadań z tym związanych należało codzienne budzenie boga i sprawienie aby jego członek stwardniał, aż do uzyskania ejakulatu - nie wiadomo dokładnie jak oni to robili - w każdym razie posąg Amona-Re musiał użyźnić ziemię życiodajnym nasieniem, aby świat mógł każdego dnia przetrwać w spokoju i bezpieczeństwie i aby nie pochłonął go chaos i nicość. Zadaniem boskiej adoratorki było więc każdego ranka "ręczne" pobudzenie boga do oddania ejakulatu i tym samym użyźnienia nim z ziemi aby mogła rodzić owoce. Jak widać było to więc niezwykle odpowiedzialne zadanie ☺️).




Nubijska kraina z której wywodził się Pianchi i Amenardis - zwana również przez Egipcjan krajem Kusz - była przez wieki egipską kolonią, eksploatowaną, najeżdżaną i okupowaną przez Egipcjan, teraz zaś wszystko miało się odwrócić (historia zna przecież przypadki że byłe kolonie potem zdominowały swego suwerena, a najlepszym tego przykładem są chociażby Stany Zjednoczone, które bezwzględnie zdominowały Wielką Brytanię). Stosunki handlowe egipsko-nubijskie datuje się jeszcze w okresie przeddynastycznym, gdy w Egipcie znaleźć można towary sporządzone na południu. Wraz ze zjednoczeniem państwa przez niejakiego Menesa (Meniego) - Narmera, już jego następca Horus-Aha przedsięwziął pierwszą w dziejach egipską wyprawę do Nubii (ok. 3100 r. p.n.e.), a jego następcy kontynuowali tę politykę. Faraon Snofru (założyciel IV Dynastii memfickiej -  panował w latach ok. 2613-2589 p.n.e.) jako pierwszy posunął się poza drugą kataraktę Nilu (czyli za Abu Simbel), zdobywając na Nubijczykach ogromne łupy. Wszystkie te wyprawy były jednak wyprawami łupieżczymi, mającymi na celu jedynie zdobyć "fanty", ale dopiero władcy XII (tebańskiej) postanowili na stałe podbić i skolonizować Nubię. Sehetepibre Amenemchat I (założyciel XII Dynastii -  panujący w latach ok. 1991-1962) i jego syn Cheperkare Senuosret I (Grecy nazwali go imieniem które jest lepsze do wymowy, czyli Sesostris - panował w latach ok. 1971-1926 p.n.e. Władcy XII jako pierwsi bodajże w dziejach Egiptu, jeszcze w czasie swego panowania wyznaczali swych synów na współwładców, którzy potem, po ich śmierci automatycznie przejmowali tron) podbili Nubię do drugiej katarakty. Nabudowali w tej krainie liczne twierdze, takie jak: Ikkur, Quban, Aniba, Buhen, Kot, Mirgissa, Kumma czy Uronati - których stacjonowały egipskie załogi wojskowe i które jednocześnie były siewcami egipskiej kultury w czarnoskórej Nubii. Do pierwszych poważnych powstań ludności nubijskiej (nadal mówimy o granicy II katarakty, czyli o górnej Nubii) doszło za panowania faraona Sesostrisa (Senuosreta) III Wielkiego (najsławniejszego władcę nie tylko tej dynastii, ale całego okresu Średniego Państwa egipskiego i jednego z kilku największych władców-wojowników w dziejach Egiptu, który panował w latach ok. 1878-1839 p.n.e.), który zbudował jeszcze twierdzę w Semnie. Po śmierci zaś Sebekkare Neferusobek (pierwszej kobiety na tronie Egiptu i ostatniej przedstawicielki XII Dynastii, panującej w latach 1798-1794 p.n.e.), Egipt popadł w stan wewnętrznego chaosu i niestabilności, zwany "Drugim Okresem Przejściowym". W tym czasie, po dwustu latach egipskich rządów, Nubia skutecznie oderwała się od Egiptu. Zapanowała tam wówczas swoista kultura rodzima, zwana cywilizacją Kerma (miejscowość leżąca tuż przy III katarakcie Nilu), a władcy tej krainy doszli do takiej samodzielności, że w latach 70-tych i 60-tych XVI wieku p.n.e. sprzymierzyli się nawet z Hyksosami z Delty przeciwko władcom XVII Dynastii.

Ale czasy niezależności Nubii skończyły się, gdy tylko do władzy w Egipcie doszedł założyciel XVIII Dynastii tebańskiej i brat ostatniego władcy XVII Dynastii (tebańskiej) Uadżheperre Kamose - czyli Nebpehtire Ahmose I (Amazis - panował w latach ok. 1550-1525 p.n.e.), który ponownie podbił Nubię do II katarakty. Jego syn następca Dżeserkare Amenhotep (Amenofis - panował w latach ok. 1525-1506 p.n.e.) zreformował zarząd podbitej prowincji nubijskiej, wprowadzając tam urząd quasi-wezyra, zwanego "królewskim synem Kusz", którego zadaniem było nie tylko administrowanie prowincją ale przede wszystkim dbanie o to, aby bogate skarby nubijskiej ziemi trafiały w określonym czasie do Egiptu. Stolicą tej prowincji wciąż (tak jak w czasach XII Dynastii) była twierdza Aniba (leżąca w połowie drogi między I a II kataraktą). Nazwa prowincji "Kusz" która pojawia się po raz pierwszy w inskrypcjach Sesostrisa I, zaczyna dominować w egipskimi nazewnictwie właśnie od czasów XVIII Dynastii i powstania Nowego Państwa. Natomiast nazwa "Nubia" wzięła się z pewnością od egipskiego słowa "nub" oznaczające "złoto", a Nubia była krainą złota, prawdziwym Eldorado. Nubijskie kopalnie złota znajdowały się jednak na dalekich bezdrożach, z dala od wody i roślinności, a Egipcjanie wysyłali tam nubijskich niewolników - którzy w pocie czoła musieli wydobywać ten kruszec - jak również egipskich skazańców, wysłanych na południe w ramach odbywania kary (te liczne kopalnie powodowały, że Nubia była dla Egiptu ważniejsza nawet niż posiadanie Synaju, czy krajów Bliskiego Wschodu, których utrata nie oznaczała zagrożenia egzystencji Egiptu, natomiast utrata Nubii już tak). Faraon Acheperkare Totmes I (Tutmozis - panował w latach ok. 1506-1493 p.n.e.), szwagier i następca Amenhotepa I - po raz pierwszy przekroczył III katarektę Nilu i doszedł do góry zwanej Gebel Barkal ("Czysta Góra"), 15 km na południowy-zachód od IV katarakty. Tam założył miasto, które potem stanie się stolicą Nubii i największym centrum egipskiej kultury - Napatę. Jednak to dopiero jego wnuk - Mencheperre Totmes III Wielki (panował w latach ok. 1479-1425, chociaż realną władzę przejął dopiero od ok. roku 1458 p.n.e.) rozpoczął budowę potężnej twierdzy w Napacie i zaczął tam stawiać pierwsze egipskie świątynie (głównie świątynie Amona-Re, które potem stały się wizytówką Napaty). W tym czasie cywilizacja Kerma już przestała istnieć, a Nubia ponownie stała się egipską prowincją.




Napata zaś stała się centrum egipskiej kultury i przede wszystkim egipskiej religii, gdyż budowane tam (i wykuwane w skale) świątynie Amona-Re powodowały, że Napata stała się prawdziwym centrum religijnym tego bóstwa (w Napacie było więcej świątyń Amona-Re niż w samych Tebach, choć oczywiście Wielka Świątynia Amona w Karnaku była największym takim przybytkiem w całym Egipcie). Kolejne zaś stulecia egipskiego panowania w Nubii, utrzymywanie tam stałych twierdz, które przemieniały się w miasta (głównie Napata, Tombos, Aniba i Semna), spowodowały że czarnoskóra ludność tej krainy bardzo szybko się egiptyzowała, przyjmując nie tylko egipską kulturę i religię, ale przede wszystkim egipskie język i zwyczaje. Jednak egipskie panowanie z czasem również dobiegło końca (ostatnia wielka świątynia, świątynia Ramzesa II Wielkiego powstała w Napacie właśnie w latach rządów tego władcy, czyli 1279-1212, a egipskie panowanie po raz ostatni zostało odnotowane w Nubii w czasach panowania Ramzesa IX - 1129-1111 p.n.e.). Jednak upadek egipskiej władzy w tym kraju, nie oznaczał automatycznie upadku egipskiej kultury i religii, która nadal kwitła, teraz już pod rządami rodzimych władców. Pomiędzy rokiem 1110 a 1080 p.n.e. polityczne wpływy Egiptu w Nubii są jeszcze widoczne (chociaż wojska egipskie zostały już stamtąd usunięte). Co prawda nie istnieją żadne przekazy mówiące o tym, jak wyglądała i jak rozwijała się Napata po roku 1080 p.n.e., ale można założyć, że kultura egipska kwitła tam w najlepsze pod rządami czarnoskórych lokalnych władców. Lata zamętu politycznego w Egipcie po upadku XX Dynastii i przed powstaniem XXII Dynastii z Bubastis, nie sprzyjały jakiejkolwiek (militarnej czy politycznej) interwencji Egiptu na południu. Ostatnią wyprawę do tej krainy (tuż przed podbojem Egiptu przez Nubijczyków), przedsięwziął Szeszonk I (ok. 930 p.n.e.). Była to jednak wyprawa łupieżcza a nie zdobywcza. Po odejściu Egipcjan w Napacie do władzy doszła dynastia, z której potem wywodził się Pianchi (ostatnie dwie dekady X wieku p.n.e.), a nekropolia tych władców znajdowała się w miejscowości El-Kurru. Nie znamy jednak ani imion, ani lat panowania, ani też osiągnięć owych władców, aż do czasów niejakiego Alary - który wstąpił na tron w Napacie ok. 780 r. p.n.e. jako siódmy władca od czasu założenia tej dynastii. Nic więcej o nim nie wiadomo, poza tym że jego żoną była kobieta o imieniu Kasaga. Ok. roku 760 p.n.e. władzę w Napacie objął jego brat - Kaszta, którego władza sięgała na północy do I katarakty Nilu. Żoną Kaszty była niejaka Pebara. Z nią (i nie tylko z nią, bowiem czarnoskórzy władcy Napaty tworzyli sobie również haremy na wzór egipski) miał on wiele dzieci, a jednym z nich był właśnie Pianchi, który objął władzę w roku 747 p.n.e., wcześniej poślubiając Tabirę, córkę swego stryja Alary. W ten oto sposób rozpoczęło się panowanie, którego ukoronowaniem był podbój Egiptu.




CDN.

niedziela, 6 października 2024

ZJEDNOCZENIE PRUS I INFLANT Z POLSKĄ - Cz. V

POCZĄWSZY OD PIERWSZEGO SPORU POLSKO-KRZYŻACKIEGO (1309-1310), AŻ PO WŁĄCZENIE INFLANT DO RZECZPOSPOLITEJ (1558-1561)





KONRAD I MAZOWIECKI
Cz. V





 Nim jeszcze Turcy Seldżuccy w bitwie pod Manzikertem w roku 1071 rozbili bizantyjską armię (w wyniku czego utracił władzę ówczesny cesarz Roman IV Diogenes i wkrótce potem zmarł), nic tak naprawdę nie zwiastowało takowej katastrofy i utraty przez Bizantyjczyków znacznej części środkowo-wschodniej Anatolii (której już nigdy potem nie odzyskali). Przed wstąpieniem na tron Romana i jego poprzednika - Konstantyna X z rodu Dukas, Imperium Wschodniorzymskim (zwanym już wówczas Bizantyjskim), władała dynastia macedońska, a był to czas bodajże największego rozkwitu państwa bizantyjskiego od czasów Justyniana Wielkiego (z VI wieku naszej ery) i to praktycznie pod każdym względem: kulturowym, ekonomicznym i militarnym. Władcy którzy wówczas rządzili Imperium, odznaczali się niespożytą energią, wielką inteligencją (często mądrością) i przebiegłością. Po dwóch stuleciach realnego upadku (gdy cesarstwo zaczęło się zwijać pod naporem wojowniczego islamu), wreszcie pojawiły się pierwsze zwiastuny odrodzenia i to do tego stopnia, że Rzymianie (bo tak również można ich nazywać, tym bardziej że za takowych się uważali) przeszli wręcz do ofensywy, odzyskując niektóre ziemie, wcześniej zajęte już przez Kalifat. Tak więc lata 867-1025 były czasem bizantyjskiego odrodzenia, czasem ponownej wielkości i pragnienia odrodzenia dawnego Cesarstwa. 

Założycielem dynastii macedońskiej był niejaki Bazyli, choć jego pochodzenie niknie w mrokach dziejów. Urodził się w temie Macedonia (który w tamtym czasie nie pokrywał się dokładnie z krainą o tejże nazwie) w bardzo ubogiej rodzinie. Jego przodkowie mieli ponoć pochodzić właśnie z Macedonii, ale nie ma co do tego żadnej pewności i może to być prawda, a może to być propagandowa wstawka, która później miała uwznioślić jego pochodzenie (jako że nawiązywano w ten sposób do wielkich Macedończyków starożytności: Flipa II i jego syna Aleksandra Wielkiego). Być może w żyłach Bazylego płynęła również krew ormiańska. W każdym razie rodzina jego była tak biedna, że musiał on szukać szczęścia w stolicy, inaczej zapewne umarłby z głodu (opowieść o tym, jak szedł do Konstantynopola na pieszo jest dosyć ciekawa i barwna, ale nie będę jej tutaj przytaczał, gdyż z całą pewnością stanowi literacką fikcję późniejszych dziejopisów, mających uwznoślić protoplastę dynastii macedońskiej). Bazylii był przystojnym mężczyzną (choć już nie młodym, bowiem w chwili gdy wyruszył w podróż do Konstantynopola, na początku lat 50-tych IX wieku, miał już ok. 40 lat) odznaczającym się dużą siłą fizyczną, dlatego też był pewien że znajdzie zatrudnienie w wojsku (które to stanowiło najłatwiejszą i najszybszą drogę awansu dla ludzi z nizin, aż po sam szczyt). Pierwszej nocy spędzonej w stolicy znalazł przytułek w kościele pod wezwaniem św. Diomedesa, gdzie też spał w tamtejszym portyku (do którego wpuścił go nadzorca kościoła, niejaki Mikołaj). Sypiał tam też przez kolejne dni, (zarabiając na chleb pracą przy obejściu kościoła) i marzył o wstąpieniu w szeregi armii, ale los miał dla niego inne plany. 




Otóż pewnego razu na ulicy ujrzała go (a ponoć wyróżniał się tłumu swoją pokaźną budową ciała) pewna bogata dama rodem z Peloponezu imieniem Danelis, która niedawno straciła męża, a majątek małżonka plus majątek jej samej i jej rodziny był tak pokaźny, że stała się jedną z najbogatszych mieszkańców Imperium (jej majątek niewiele ustępował majątkowi samego cesarza). Ujrzała go, gdy przymierzała ulice niesiona przez swych służących w lektyce, niczym dawna rzymska matrona. Szybko więc znalazł nowy dach nad głową w jej pałacu. Nie wiadomo czy Bazyli (przybywając już do Konstantynopola) umiał się podpisać i czy w ogóle umiał pisać (a przecież cesarze analfabeci nie byli wcale rzadkością - choć oczywiście też nie stanowili większości w dziejach Bizancjum. Można wymienić co najmniej dwa takie przypadki: stryj Justyniana Wielkiego - Justyn I, panujący w latach 518-527 {dla którego sporządzono specjalną drewnianą tabliczkę z wyrytymi literami jego imienia, aby mógł piórem pociągać wzdłuż owych liter, podpisując ważne dokumenty}, drugim analfabetą na tronie Imperium był założyciel dynastii która władała państwem w czasie, gdy do Konstantynopola przybył Bazyli - Michał II Amoryjczyk {z Amorion}, który podobnie jak Justyn był zwykłym żołdakiem, nieokrzesanym i brutalnym {panował w latach 820-829}. Co ciekawe, jego syn i następca - Teofil I {829-842} był człowiekiem gruntownie wykształconym i rozmiłowanym w literaturze i nauce, ale to wcale nie dziwota w dziejach Imperium Bizantyjskiego. Wielokrotnie tak się bowiem zdarzało, że po rządach ludzi słabo wykształconych, następowały rządy wielkich kodyfikatorów prawa {jak Justynian Wielki}, czy władców rozmiłowanych w literaturze). Tak więc należy przypuszczać że Bazyli przynajmniej potrafił się podpisać, aczkolwiek gruntowniejszą naukę zapewne przeszedł pod okiem szefa cesarski administracji - Teofilitzesa (a stało się to z pewnością za pieniądze Danelis). Wkrótce też rozpoczął pracę w cesarskiej administracji.

W tym czasie Imperium władał cesarz Michał III (który wstąpił na tron po śmierci swego ojca Teofila - który zmarł w młodym wieku lat zaledwie 30 w roku 842, mając... 2-latka). Był to młody, nastoletni chłopak, za którego realnie rządziła matka - Teodora i siostra - Tekla, sprawując wspólnie regencję. Swoją drogą to właśnie te dwie kobiety (a szczególnie Teodora) zakończyły ponowny okres ikonoklazmu. Ten bowiem czas w dziejach Bizancjum, rozpoczęty w roku 726 przez wywodzącego się z Izaurii - na wschodzie Imperium - Leona III (który wówczas właśnie nakazał usunąć wizerunek Chrystusa z bramy wjazdowej do Pałacu Cesarskiego w Konstantynopolu, uważając że kult wizerunku Chrystusa, Marii - Matki Bożej i Świętych jest bałwochwalstwem. Leon pochodził bowiem ze wschodnich obszarów państwa, gdzie bardzo silne były wpływy muzułmańskie, zabraniające jakichkolwiek wizerunków nie tylko Mahometa, ale również Aniołów i Świętych i wychowany w tym właśnie duchu Leon uznał że modlenie się do obrazów jest szaleństwem, a przede wszystkim jest bluźnierstwem wobec samego Chrystusa. Wówczas, w roku 726 robotnicy którzy mieli usunąć wizerunek Chrystusa z bramy wjazdowej Pałacu Cesarskiego, zostali zaatakowani przez mieszkańców Konstantynopola i... zlinczowani. Jednak cztery lata później, w roku 730 Leon III wprowadził pierwsze dekrety zakazujące kultu ikon i każące usunąć wszelkie obrazy i wizerunki świętych z kościołów, pozostawiając w nich jedynie prosty krzyż -  czyli dwa złączone ze sobą linie. Tak oto rozpoczęła się polityka prześladowania zwolenników kultu ikon, która trwała aż do roku 787 i zwołanego przez cesarzową Irenę soboru nicejskiego, który ponownie uznał możliwość modlenia się do obrazów i ogłosił amnestię dla wszystkich tych, którzy do tej pory temu się sprzeciwiali i prześladowali przez to wiernych wyznawców Chrystusa - pisałem o tym już w innym temacie. Jednak po kilkunastu latach, a szczególnie po wielkich klęskach jakie doznało Bizancjum z rąk Bułgarów w drugiej dekadzie IX wieku {szczególnie w latach 811 i 813}, uznano, że władcy modlący się do obrazów to bałwochwalcy, bowiem Bóg ukarał ich właśnie za ich postępki i sprowadził klęskę na nich i całe państwo. Tak więc w czasie silnego zamętu politycznego, w roku 815 za panowania Leona V Ormianina, zwołano sobór do kościoła Hagia Sophia w Konstantynopolu, który potwierdził wszystkie założenia soboru w Hieri z 754 r. który otwarcie potępił kult ikon, a potępiono sobór nicejski z 787 r). Gdy więc tylko umarł Teofil (wielki przeciwnik kultu ikon, podobnie jak małżonek Ireny - Leon IV, który gdy pewnego razu znalazł dwie ikony pod jej poduszką, zapowiedział że za karę przestanie odwiedzać ją w alkowie), Teodora natychmiast doprowadziła do zwołania nowego soboru. Wcześniej jednak zadbała o usunięcie z funkcji patriarchy Konstantynopola Jana Grammatikosa - nauczyciela i wychowawcy jej męża, nieprzejednanego wroga kultu ikon i zastąpienia go zwolennikiem ikon -  Metodym, a zwołany wkrótce potem sobór konstantynopolitański (marzec 843 r.) definitywnie i ostatecznie przywrócił kult ikon.


IKONOKLAZM - NISZCZENIE IKON 



Cesarze ikonoklaści bowiem często prawie całkowicie skupiali się na wschodniej granicy Imperium, walcząc i wielokrotnie pokonując siły Kalifatu, ale jednocześnie zaniedbując Zachód i bizantyjskie posiadłości w Italii, które w dużej części się usamodzielniły, lub też wpadły pod dominację Longobardów, a potem Franków. Nowy reżim zainstalowany przez cesarzową matkę - Teodorę, składał się oczywiście z samego cesarza Michała III (który jako dziecko był całkowicie ubezwłasnowolniony), Teodory jako regentki, jej córki - Tekli także w roli regentki, jak również braci cesarzowej: Bardasa i Petronasa, jej stryja Sergiosa Nicetiatesa, oraz jej faworyta (a prawdopodobnie również kochanka) logotetę - Teoktistosa. Z tych ludzi teraz składał się nowy rząd Imperium Bizantyjskiego, szczególnie zaś Teodora ufała Teoktistosowi, który był człowiekiem wielkiej kultury. Powierzyła mu funkcję logotety - czyli ministra finansów i jednocześnie dała zarząd nad oświatą, a ze wszystkich tych obowiązków Teoktistos spisał się wyśmienicie (poprzez swoją oszczędną i racjonalną politykę finansową zapełnił skarb państwa złotem, jednocześnie zakładał w całym Imperium nowe szkoły dla ludu, wychodząc z założenia że nawet biedacy powinni przynajmniej umieć się podpisać). Nowe władze rozpoczęły panowanie dosyć pomyślnie, udało się bowiem ostatecznie znieść zakaz kultu ikon (co dla Teodory było priorytetem - swoją drogą to ciekawe, bo cała jej rodzina pochodziła ze wschodu, a ona była tak zagorzałą zwolenniczką kultu ikon?), mądra polityka fiskalna Teoktistosa doprowadziła do zapełnienia skarbu, dzięki czemu jeszcze w tym samym 843 r. nowy rząd postanowił... odzyskać Kretę (utraconą w latach 827-828, a właściwie w 827 r. bowiem w rok później Arabowie pokonali po prostu bizantyjską odsiecz która miała odzyskać wyspę). Tak więc piętnaście lat po tamtej nieudanej próbie, flota którą osobiście dowodził Teoktistos teraz... wyzwoliła Kretę. Wydawało się teraz że Opatrzność szczególnie wspiera nowy reżim, ale wszystko co dobre szybko się kończy. Już w roku 844 Arabowie ponownie odbili Kretę, a jakby tego było mało, to w tym samym czasie armia Kalifatu kalifa al-Mutasima) wdarła się głęboko do Anatolii i w bitwie nad rzeką Mauropotamos (dosłownie rzut kamieniem przez Bosfor do Konstantynopola), rozbiła armię bizantyjską (jednak po splądrowaniu regionu i wzięciu łupów oraz niewolników, wrócili do siebie). Tak więc raz na wozie, raz pod wozem, jednak na szczęście dla Bizantyjczyków (a raczej dla Teodory), wewnętrzne problemy Kalifatu jakie wówczas już się ujawniły, zmusiły Arabów do negocjacji pokojowych i wymiany jeńców, do jakiej doszło nad rzeką Lamos (na pograniczu bizantyjsko-arabskim) na przełomie 845 i 846 r.




Problemy polityczne to jedno, ale uwidoczniły się również kolejne problemy religijne, choć po zniesieniu zakazu kultu ikon wydawało się że przynajmniej w tej kwestii będzie wreszcie spokój. Co prawda przeciwnicy ikon praktycznie już nie istnieli (jakieś niewielkie grupki bez znaczenia), ale były inne problemy. Jednym z nich byli tzw. zeloci - czyli radykalna sekta zwolenników kultu ikon, która zaczęła teraz bardzo ostro atakować patriarchię Metodego (najbardziej zaangażowani w to byli mnisi z klasztoru w Studios, zwani studytami). Nie podobało im się to, że cesarzowa matka nie mści się okrutnie na przeciwnikach kultu ikon, że nie każe ich, że nie upokarza, a przede wszystkim że niezwykle powściągliwie podchodzi do tych, którzy ostatecznie zwyciężyli, czyli do zwolenników ikon i nie obdarza ich nowymi przywilejami oraz kościelnymi funkcjami. Natomiast patriarcha Metody (jako prawa ręka cesarzowej w kwestiach religijnych) stał się dla nich jawnym wrogiem. Studyci bardzo przypominają mi "silnych razem", bowiem w czasach prześladowań pisali donosy na swych władców do Rzymu, do papieża, a w okresach kiedy przewodzili, pragnęli krwawej i niezwykle okrutnej zemsty na tych, których uznali za wrogów. Chociaż Metody tak naprawdę był po ich stronie (czyżby symetrysta 🤭) wypowiedzieli mu ostrą i bezpardonową wojnę, która zakończyła się obłożeniem ich klątwą przez patriarchę Konstantynopola. Ale ten sukces okazał się krótkotrwały, jako że 14 czerwca 847 r. patriarcha Metody zmarł nagle (prawdopodobnie atak serca), co zostało uznane za karę Boską wobec jego bluźnierczych aktów. Teraz zeloci (studyci) wymusili na cesarzowej matce mianowanie na tę funkcję ich człowieka, którym okazał się Ignacy - syn cesarza Michała I Rangabeusza (panującego w latach 811-813), który po ciężkiej klęsce zadanej przez Bułgarów pod Versiniką, zrezygnował z władzy i przywdział mnisi habit (zmarł w 844 r.). Jego synowie zaś - w tym Ignacy -  zostali wykastrowani przez nowego cesarza Leona V Ormianina i również zmuszeni do przyjęcia święceń kapłańskich. Ignacy był uważany za człowieka zelotów (chociaż osobiście nie należał do tej sekty, choć bez wątpienia ją wspierał), dlatego też z ich poparciem został nowym patriarchą Konstantynopola, ale zawiódł pokładane w nim nadzieje, wkrótce potem atakując Focjusza - jednego z najbardziej radykalnych mnichów-studytów.


TEOFIL i TEODORA 



Problemy z zelotami nie były jedynymi, przed jakimi stanęła teraz Teodora (oraz jej wspólnicy w zarządzie państwem). Równie poważnym problemem była (istniejąca głównie we wschodnich prowincjach Imperium) sekta paulicjan. Byli oni naturalnymi sojusznikami ikonoklastów, wspierał ich też mocno cesarz Nicefor I (który panował w latach 802-811, a został władcą po obaleniu i zamordowaniu cesarzowej Ireny. On również był przeciwnikiem kultu ikon - szczególnie dlatego że chciał się w ten sposób odróżnić od Ireny, która była zwolenniczką ikon - ale w czasie swoich rządów nie zakazywał ich kultu, skupiając się głównie na gospodarce i finansach. Poniósł ciężką klęskę i zginął w bitwie z Bułgarami na przełęczy górskiej Warbiszki, wcześniejszym zdobyciu i spaleniu bułgarskiej stolicy Pliski {chan Krum - który musiał się stamtąd wycofać i przenieść w górskie regiony, wysłał do niego wiadomość o treści: "Zwyciężyłeś! zabierz co chcesz i odejdź z naszej ziemi", ale Nicefor uznał, że oto nadarza się okazja całkowitego zniszczenia państwa bułgarskiego, które od 681 r. stanowiło ciągłe zagrożenie od północy dla bizantyjskich posiadłości i dla samego Konstantynopola. Próbując wydostać się z Bułgarii - a w centrum tego kraju znajdują się góry, dzielące Bułgarię nad dwie części, chociaż w średniowieczu to była jedna część - wpadł w zastawioną przez Kruma pułapkę i zginął, a jego wojsko praktycznie zostało wybite do nogi. Potem krążyły legendy że Krum kazał odciąć głowę Nicefora, a z jego czaszki uczynił kielich z którego pił wino). W każdym razie doktryna paulicjańska opierała się na skrajnym ikonoklaźmie, odrzuceniu wszelkich wizerunków Chrystusa i Świętych, a także znaku krzyża. Twierdzili że są prawdziwymi chrześcijanami, całą resztę nazywając po prostu ortodoksami, lub "Rzymianami". Twierdzili że na świecie jest dwóch bogów. Jeden mieszkający w niebiosach Bóg prawdziwy i drugi Demiurg - twórca naszego świata, który oni postrzegali za świat quasi-diabelski. Twierdzili też że Jezus Chrystus nie posiadał fizycznego ciała, a jedynie ciało eteryczne, duchowe i że cała Jego męka i śmierć na krzyżu była pozorna. Odrzucali sakrament chrztu i małżeństwo. Odrzucali kult Maryi Dziewicy i sam krzyż, a także cały Stary Testament przecinek i sporą część Nowego, przez co byli uważani za "szatańskie pomioty" przez ortodoksyjnych chrześcijan nicejskiego rytu, którzy oskarżali ich o wszelkie niegodziwości, jak choćby robienie chleba z krwi i ciała noworodków. W różnych też okresach paulicjanie byli mocno zwalczani i prześladowani.

Nie wiadomo dokładnie kiedy po raz pierwszy pojawiła się ta sekta. Wspomina o nich podczas soboru w Dvinie katolikos  Armenii - Nerses II w roku 555, jako o mieszkańcach pogranicza bizantyjsko-perskiego. Byli oni zapewne podzieleni na mniejsze grupki często od siebie niezależne, a być może nawet o sobie nie wiedzące. Pierwszym przywódcą paulicjan który zorganizował ich w jakąś jedną grupę wyznawców w Kibbosie, był niejaki Konstantyn, który objął przywództwo w roku 658 (wcześniej nosił imię Sylwan, dlatego też potem znany był jako Konstantyn-Sylwan). Jeszcze wcześniej, bo w roku 645 sobór w Dvinie zakazał w Armenii (zapewne właśnie pod wpływem paulicjan), traktowania klasztorów jako hoteli dla arystokratów, którym należało zapewnić wszelkie wygody (w tym sprowadzić im tancerki i śpiewaków dla rozrywki). W roku 650 Armenia znalazła się pod panowaniem Arabów, więc paulicjanie przenieśli się na bizantyjską stronę, choć oczywiście nie wszyscy. Część paulicjan została w Armenii, a na ich czele ok. 660 r. stanęła niejaka Anania, która pozostawiła po sobie listy, w których skarży się, iż uczniowie są krnąbrni, uważają się za lepszych od nauczycieli i w ogóle nie słuchają tego, co się do nich mówi). Społeczność paulicjańska najbujniej rozwijała się właśnie w Kibbosie pod przewodem Konstantyna-Sylwana, który kierował sektą przez 27 lat, aż do roku 685, gdy został on ukamienowany na polecenie cesarza Konstantyna IV (który wkrótce potem zmarł). Wykonujący ten rozkaz cesarski urzędnik o imieniu Symeon, pod wpływem kaźni Sylwana i wiadomości o szybkiej śmierci cesarza Konstantyna IV porzucił ortodoksję i przyłączył się do paulicjan, przyjmując jednocześnie imię Tytus, a wkrótce potem stał się ich nowym przywódcą. Zaś następca Konstantyna IV -  Justynian II był jeszcze większym wrogiem paulicjan i urządzał na nich prawdziwe polowania. W wyniku tych akcji w roku 690 Tytus-Symeon dostał się w ręce biskupa Kolonii (miasta we wschodniej Anatolii, a nie nad Renem), który kazał go spalić żywcem. Rozbita społeczność paulicjańska z Kibossy, przeniosła się teraz - pod przewodnictwem nowego przywódcy o imieniu Paweł - do Eupatorii (691 r.). Paweł jest też pierwszym przywódcą paulicjan, który wprowadzi dziedziczność tej funkcji. Prawie 25-letnie rządy Pawła nad społecznością paulicjan w Eupatorii przebiegają spokojnie. Po jego śmierci w roku 715 przywództwo obejmuje jego starszy syn - Gegnezjusz, ale jego młodszy brat - Teodor nie może się z tym pogodzić i doprowadza do aresztowania brata przez Bizantyjczyków. Gegnezjusz zostaje przewieziony do Konstantynopola i staje przed obliczem cesarza Teodozjusza III, ale ten nie znajduje w nim winy i zostaje uwolniony. Po jego powrocie do wspólnoty opuszczają oni Eupatorię i przenoszą się do Mananali, a w roku 717 do władzy w Konstantynopolu dochodzi Leon III Izauryjczyk, co prowadzi do znacznie lepszych czasów dla paulicjan niż mieli kiedykolwiek dotąd.



Od wprowadzenia ikonoklazmu w roku 730, realnie paulicjanie stają się sojusznikami bizantyjskiego reżimu. Gagnezjusz umiera w roku 745, a pretendentami do przewodzenia sektą są jego dwaj synowie: Zachariasz i Józef. Postanawiają oni podzielić wspólnotę na pół, przy czym wkrótce okazuje się że większa część współwyznawców chce przyłączyć się do Józefa, a przez to tworzy on największą grupę i przybiera imię Epafrodyt. Jedną z grup (Zachariasza) cesarz Konstantyn V przesiedla do Tracji (756 r.) a dokładnie do Filippolis, aby stanowili tam przeciwwagę dla zwolenników kultu ikon. Tymczasem wcześniej, bo jeszcze w 747 r. Niejaki Grzegorz z Mamikonu buntuje się przeciw Arabom pragnąc wyzwolić od nich Armenię (Al-Arminiya), uzyskując wsparcie od paulicjan, ale powstanie to zostaje krwawo stłumione. Natomiast w 750 r.  w Samosacie tamtejszy emir skazuje na śmierć paulicjan za próbę ucieczki z miasta i powrotu na stronę rzymską ("męczennicy z Samosaty"). Natomiast w roku 751 cesarz Konstantyn V zdobywa miasto-twierdzę Meletia w Armenii, umożliwiając wydostanie się stamtąd lokalnych paulicjan (których następnie przesiedla do Tracji). W roku 768 ormiański Kościół na soborze w Dvinie, zakazuje małżeństw pomiędzy chrześcijanami a muzułmanami. Po 30 latach przewodnictwa nad swoim zgromadzeniem w Mananali, umiera Józef-Epafrodyt (775 r ), a przewodnictwo po nim przyjmuje niejaki Baanies, które przyjmuje imię Zachariasz. Szybko jednak w tej grupie dochodzi do ponownego konfliktu i podziału, gdy część paulicjan na swego przywódcę wybiera Sergiusza. Przez kolejne 25 lat utrzymuje się stan zimnej (a czasem i gorącej) wojny pomiędzy tymi grupami. Ostatecznie w roku 801 i śmierci Banniesa-Zachariasza, jego grupa jest już prawie całkowicie zniszczona, a Sergiusz obejmuje władzę nad całością i przyjmuje imię - Tychikus. To właśnie za jego czasów nastąpił największy rozwój tej sekty. Pozyskał wielu nowych wyznawców, chełpił się, iż wysłał swych uczniów "Na północ i południe, na wschód i zachód". Lata konfliktu pomiędzy dwoma grupami jednej sekty, stworzyły tam również grupę wojowników gotowych do walki, a oddziały paulicjan wzięły udział w roku 802 w obaleniu cesarzowej Ireny i wprowadzeniu na tron Nicefora I. Ten jednak nie odczuwa zbytniej wdzięczności i dobre czasy dla paulicjan znów się kończą. W roku 805 Sergiusz-Tychikus zawiera układ z emirem miasta Melitene i ten ofiarowuje mu dwie wioski (które następnie zostaną zamienione w twierdze): Arguvan i Amara, a następnie Sergiusz z 5 000 swoich współwyznawców się tam przeniósł.




Sergiusz-Tychikus zmarł w roku 835, po 34 latach przewodzenia wspólnocie paulicjan, a tak naprawdę po prawie 60 latach od czasu gdy został po raz pierwszy wybrany razem z Zachariaszem. Przez ten czas w pozyskanych od muzułmanów twierdzach tworzy on prawdziwych wojowników na wzór późniejszej sekty asasynów )jedyna różnica była taka, że wojownicy paulicjan nie byli mordercami, a szkolili się do walki o przetrwanie własnej wspólnoty). Po śmierci Sergiusza nie wybrano kolejnego jednego przywódcy, a poprzestano na kilku (a być może nawet kilkunastu) lokalnych wodzach. Dokonywali oni teraz łupieżczych napadów na tereny bizantyjskie, co spowodowało że w roku 842 cesarz Teofil rozpętał prześladowania paulicjan którzy pozostali w Imperium. Po jego śmierci przejęła i kontynuowała je następnie jego małżonka Teodora...


CDN.