Łączna liczba wyświetleń

sobota, 24 grudnia 2022

ZDROWYCH I SPOKOJNYCH ŚWIĄT BOŻEGO NARODZENIA

 Wszelkiej pomyślności, szczęścia i radosnych chwil w ten zbliżający się czas Świąt Bożego Narodzenia, życzy wszystkim Czytelnikom autor tego bloga.




Ponieważ jednak przed nami wciąż trudny czas ludzkiego cierpienia i wojennych traum milionów Ukraińców, nasze codzienne sprawy mimo wszystko muszą zejść na drugi plan.  Dlatego też przedstawiam kilka nieświątecznych a zabawnych mężów, ukazujących prawdziwe oblicze moskiewskich najeźdźców:  

Najpierw jednak piękniejsze oblicze tej wojny






Krwawiąca Ukraina 



Ukraina walczy 
 







Prawdziwy obraz Rosji i Putina 









Polska - Ukraina 







czwartek, 15 grudnia 2022

PRZEDŚWIĄTECZNA PRZERWA!

 ZIMOWE WAKACJE


Tak, przedświąteczna przerwa na tym blogu, ponieważ zaplanowałem wyjazd z moją Panią nad morze, aby trochę zrelaksować się i odpocząć od nawału obowiązków zawodowych,  a ponieważ w lecie nie udało nam się wyjechać nawet na kilkudniowy urlop, postanowiliśmy odbić to sobie właśnie teraz. Wyjazd ten nie był planowany, ale postanowiłem zadziałać spontanicznie i z dnia na dzień zapowiedziałem że wyjeżdżamy aby choć na chwilę odpocząć i się zregenerować, dlatego też przez kilka dni nie będzie nowych wpisów i tematów. 

Powróciły przed świętami a czas zimowego relaksu spędzimy aktywnie że sobą razem. Oj  będzie się działo  i już mam nawet kilka pomysłów na nasz "relaks". 



A na koniec dodam jeszcze że każdy relaksuje się, tak jak lubi, ja po pracy (albo jakimkolwiek intensywnym wysiłku umysłowym) lubię np. obejrzeć sobie... Pingwinów z Madagaskaru. Ktoś może uzna że to nieco infantylne czy dziecinne, ale to jest jedyna bajka którą lubię oglądać i przy której odpoczywam. Na koniec więc zamieszczę kilka zabawnych powiedzonek z tej bajki. oto one:

Skipper mówi
"Marlenko, należą ci się przeprosiny"
"OK. więc przepraszajcie"
"One ci się należą, ale kiedy je dostaniesz to inna sprawa. Kiedy masz urodziny? "

Król Julian mówi:
"Właśnie przegrywam wszystko, co posiadam, ale to nie powód aby nie ekscytować się grą" 

Szeregowy pyta:
"Szefie, czemu to właśnie ja jestem typowany na ochotnika?"
"Bo tylko bez ciebie oddział może dalej funkcjonować. To rzadka umiejętność szeregowy"

Kowalski licząc na liczydle, mówi:
"Szefie, właśnie przestawiłem kilka koralików..."
"Kowalski, dobrze że nas o tym informujecie, nie moglibyśmy dopuścić  do tego, żeby koraliki nie zostały przestawione"

Szeregowy zapytuje:
"Szefie, co teraz zrobimy? "
" Ojej, może wsiądziemy na jednorożce  i pomkniemy ku kolorom tęczy"
"Szef tak na poważnie?"
"Nie, chciałem tylko wam uzmysłowić z czym na codzień muszę się zmagać"

skipper mówi:
"Nic się już nie da zrobić, musimy opuścić tę planetę i odnowimy nasz gatunek gdzie indziej"
"Ale szefie do tego potrzebne są chyba dziewczyny"
"Coo?"

Julian mówi do Morisa:
"Tylko jeden może być moją prawą ręką (...) Ty Moris możesz za to być moją lewą nogą albo prawym łokciem (...) Moris, dlaczego zazdrościsz mojemu prawemu ... dłoniowi"


DZIĘKUJĘ ZA UWAGĘ I ŻYCZĘ MIŁEGO 
WIECZORU 

wtorek, 13 grudnia 2022

HISTORIA ŻYCIA WSZECHŚWIATA - WSZELKIEJ CYWILIZACJI - Cz. CLXIII

TWÓRCY EUROPEJSKICH CYWILIZACJI

SŁOWIANIE I CELTOWIE

 


 

 PIERWSZE EUROPEJSKIE CYWILIZACJE

SŁOWIANIE

(CYWILIZACJA FILISTYŃSKA)

(ok. 1200 r. p.n.e. - 925 r. p.n.e.)

Cz. VIII







FILISTEA
CZASY EKSPANSJI
(ok. 1100 r. p.n.e. - 925 r. p.n.e.)
Cz. VII




 
  
KRÓL SAUL
(ok. 1042 r. p.n.e. - ok. 1006 r. p.n.e.)
 
 
 Mniej więcej od czasów rządów sędzi Debory (ok. 1120 r. p.n.e.) niektóre plemiona dawnych koczowników, którzy opuścili Egipt pod wodzą Mojżesza ok. 1207 r. p.n.e. (i wcześniej, gdyż były co najmniej dwa lub nawet trzy duże wyjścia z Egiptu plemion o zbiorczej nazwie Apiru - czy Habiru) zaczęły podnosić głowę przeciw całkowitej filistyńskiej politycznej dominacji w Kanaanie. Powstania te trwały krótko i raczej kończyły się klęską lub podporządkowaniem się plemion Habiru (Hebrajczyków-Izraelitów) poszczególnym filistyńskim władcom (serenom) miast-państw Pentapolis i Szefeli (ogromną rolę odegrała tu również dominacja kulturowa i gospodarcza Filistei, powodująca to, iż realnie Hebrajczycy nie byli w stanie długo opierać się Filistynom, gdyż wychowani pod ich wpływem kulturowym z góry zakładali własną porażkę - i to pomimo wiary w swojego boga Jahwe. Nie jest to jedyne takie wydarzenie w historii, gdyż np. japoński admirał Isoroku Yamamoto, który opracował plany ataku na amerykańską bazę w Pearl Harbor na Hawajach, z góry zakładał klęskę Japonii w konfrontacji z "amerykańskim tygrysem", a było to związane z faktem, że Japonia od połowy XIX wieku poddana była przyspieszonej europeizacji i amerykanizacji - oczywiście przy dominacji własnej kultury i religii - i to był właśnie element amerykańskiej soft power, ponieważ człowiek, który ma w głowie odpowiednio ukształtowany szacunek do danej rzeczy, może wyrobić sobie pogląd o niemożności dokonania jakiegoś zamierzenia, które godziłoby w państwo lub organizację dotąd szanowaną a nawet podziwianą. Dlatego też Mojżesz miał czekać czterdzieści lat, nim wkroczył do Kanaanu, aby wymarło pokolenie pamiętające czasy niewoli i czujące respekt przed egipskim lub nawet filistyńskim batem. Młodzi ludzie nie mieli już bowiem żadnych tego typu kompleksów. To jak w tej opowieści: "Jeśli coś jest niemożliwe do zrobienia to należy znaleźć kogoś, kto o tym nie wie, przyjdzie i to zrobi", bowiem jeśli będzie się zastanawiał, czy to się uda, czy nie - to z reguły poniesie klęskę). I dlatego właśnie większość buntów podzielonych plemion Izraela kończyła się klęską (tak było np. w bitwie pod Afek [Eben-ezer] ok. 1050 r. p.n.e., gdzie koalicja filistyńsko-danicka pod przewodnictwem Ekronu i Aszdod rozgromiła siły plemion Beniamina, Judy i zapewne Efraima. Doprowadziło to do zniszczenia ośrodka kultowego Jahwe w Szilo i śmierci kapłana Helego).

Jednak Izraelitom zdarzało się okresowo zrzucić filistyńską dominację i tak było chociażby po bitwie pod Mizpą (ok. 1045 r. p.n.e.) w wyniku której udało się Hebrajczykom odzyskać osadę Bet-Szemesz (odzyskano wówczas też Arkę Przymierza). To właśnie pod Mizpą wyróżnić miał się niejaki Saul, syn Kisza z pokolenia Beniamina, który w jakiś czas potem namaszczony został przez sędziego Samuela na pierwszego króla Izraela. Samuel namaścił go (ok. 1042 r. p.n.e.) nieopodal flilistyńskiej twierdzy Gibea, co też pokazuje, że zwycięstwo pod Mizpą nie miało większego znaczenia politycznego i nie zmieniło ogólnej zasady filistyńskiej dominacji w Kanaanie. Saul przebywał w owej twierdzy w Gibei i podlegał tamtejszemu filistyńskiemu namiestnikowi (ponoć składał mu raporty i tytułował go słowem dôd [dwd - w zapisie spółgłoskowym] - co znaczy "stryj"). Ów filistyński namiestnik Gibei przyznał Saulowi prawo do powszechnej mobilizacji plemion Izraela (w rzeczywistości jednak władza Saula nie wykraczała wówczas poza granice plemienia Beniamina i Efraima, choć potem doszło prawdopodobnie jeszcze plemię Judy). Stało się to powodem do twierdzenia, iż Saul był pierwszym królem zjednoczonych plemion Izraela, choć akurat plemiona północne i południowe plemię Symeona wówczas nie podlegały jego władzy. Nie wiadomo ile jest prawdy w tym, że Saul wziął udział w kampanii przeciwko Ammonitom - mającym swe siedziby daleko na wschód za Jordanem (za terenami należącymi do plemion Rubena, Manassesa i Gada). Oficjalnie miał podjąć się tej kampanii, aby zabezpieczyć zagrożone najazdem ziemie Manassesa; tylko pytanie brzmi - czemu to uczynił, skoro ziemie te nie podlegały bezpośrednio jego władzy. A poza tym jakimi siłami miał podjąć ową kampanię. Nie znalazłem żadnych niezależnych od Biblii informacji że takowa kampania rzeczywiście została podjęta, ale zakładając nawet że tak było, to jak to miałoby wyglądać? Oficjalnie Saul podlegał filistyńskim Gibeonitom i nawet jeśli powstrzymanie Ammonitów miało służyć podporządkowaniu plemion północnych, to siły Saula - złożone jeszcze wówczas z pospolitego ruszenia - byłyby zbyt słabe, aby tego dokonać. Zapewne więc Filistyni w jakiś sposób wspomogli Saula w tej kampanii. Jej ukoronowaniem miało być obwołanie Saula królem całego Izraela (zapewne tylko plemion Manassesa i być może Rubena) w sanktuarium Jahwe w Gilgal.




Czy do tego rzeczywiście doszło - trudno powiedzieć, nie mając na to żadnych dowodów, poza biblijnymi opisami (które nie zawsze muszą być prawdziwe - należy bowiem pamiętać że Stary Testament był spisywany "ku pokrzepieniu serc" w dużej mierze jako przekaz propagandowy w czasach, gdy lud Izraela popadł w polityczną zależność od Asyryjczyków, Babilończyków, Egipcjan i Persów). Nie zrozumiały (przynajmniej dla mnie) jest też stopień zależności Saula od Filistynów z Gibea. Jeżeli bowiem przyjmiemy że zależność ta była zrzucana (częste są bowiem przekazy o bojach toczonych z Filistynami w czasach panowania Saula), to przecież następca Saula - Dawid też był zależny od serenów z Pentapolis. Jak to więc wytłumaczyć? Czyżby ta zależność powracała i próby jej zrzucenia, były tylko okresowymi buntami bez większego znaczenia, czy też może dochodziło do realnego wybicia się Królestwa Izraela na niepodległość? Nie potrafię do końca tego wyjaśnić, ale być może w Gibea wytworzyła się wówczas swoista społeczność filistyńsko-hebrajska, niezależna od reszty ziem Filistei. Wiadomo bowiem, że jedną z pierwszych walk po swym wstąpieniu na tron, stoczył Saul z Filistynami pod Michmas na południe od Betel (na ziemiach rodu Beniamina). W bitwie tej wziął udział syn Saula - Jonatan, a zakończyła się ona zwycięstwem Izraelitów. Prawdopodobnie (to jest tylko moja prywatna interpretacja) stacjonując w rejonie Betel (a wystarczy spojrzeć na mapę gdzie ono się znajdowało) Filistyni blokowali kontakty pomiędzy plemionami Beniamina, Judy i Efraima, ale czy to były siły Filistynów z Gibei, czy może z Gezer czy Ekronu, tego niestety nie wiadomo. Zresztą nie ma to większego znaczenia, bowiem zwycięstwo pod Michmas niewiele zmieniło w położeniu ówczesnego Królestwa Izraela (nie ma mowy o żadnej ekspansji terytorialnej, a jedynie o zmuszeniu Filistynów do wycofania się - prawdopodobnie chwilowego, z terenów położonych w głębi Kanaanu [między Pentapolis, Szefelą a Jordanem]). Zapewne więc taka polityka Saula doprowadziła go do konfliktu z prorokiem Samuelem (który Saula wcześniej namaścił na króla), tym bardziej, że klęska pod Michmas nie powstrzymała Filistynów, którzy szybko przeszli do działań pacyfikacyjnych na ziemiach plemienia Beniamina (armie Pentapolis ruszyć miały ku krainie Szual 1 Sm. 13,17; Bet-Horon i Geby 1 Sm. 13,18). Tam walki z nimi prowadzić miał Jonatan, ale nic nie wiadomo o żadnych sukcesach, zatem należy przyjąć, że filistyńskie akcje pacyfikacyjne okazały się skuteczne i szybko zmusiły Saula do uległości.

To zapewne doprowadziło do konfliktu z Samuelem, zakończonego ostatecznie śmiercią tego drugiego, przy - ukrywanym, lub nie - żalu Saula (ponoć ów król miał nawet sprowadzić pewną wróżkę z Endor, która miała wywołać ducha Samuela, aby Saul mógł się z nim pojednać). Drugim konfliktem, który osłabić miał panowanie Saula, był ten toczony z Dawidem - pasterzem owiec z okolic Betlejem. Dawid był jednym z synów Iszaja z Betlejem - mieście leżącym w granicach plemienia Judy (na południe od Jerozolimy). Saul zaprosił go na swój dwór do Gibei, po tym, jak usłyszał że ów pasterz w obronie swych owiec zabił lwa. Saul uczynił Dawida nie tylko swym sługą (ponoć przygrywał królowi na lutni), ale i przyjacielem. Na królewskim dworze Dawid zaprzyjaźnić się miał również z synem Saula - Jonatanem, a król ponoć nawet obiecał mu rękę swej córki - Michal, ale pod warunkiem że ten wcześniej przyniesie mu napletki stu zabitych Filistynów (nie wiadomo jednak czy to prawda, czy też jedynie wytwór wyobraźni późniejszych twórców Starego Testamentu). W każdym razie ok. 1020 r. p.n.e. doszło do kolejnego, dużego konfliktu Izraelitów z Filistynami, w którym to Dawid również wziął udział. Mowa tu oczywiście o słynnym starciu w dolinie Azeka. Naprzeciw wojskom króla Saula, stanęły siły z miasta Gat (wojownicy Gat trzydzieści lat wcześniej też uczestniczyli w zwycięskiej dla Filistynów bitwie pod Afek - o której wspomniałem na początku). Mieli oni w swych szeregach potężnego wojownika, którego wszyscy się lękali - olbrzyma o imieniu Goliat. Do bitwy długo nie dochodziło, ponieważ Izraelici obawiali się liczebności Filistynów z Gat i siły owego Goliata, ale do walki z nim zgłosić miał się właśnie Dawid, który - jak twierdzi biblijny przekaz - trafić miał olbrzyma kamieniem wypuszczonym ze swej procy - prosto w jego czoło, po czym tamten padł na ziemię martwy. Ile w tym prawdy? Wydaje mi się że niewiele, tym bardziej że Dawid nie był wcale sprawcą śmierci owego Goliata. Zabić go miał bowiem wojownik Elhannan (2 Sm. 21,19), a dopiero potem wydarzenie to zostało przypisane Dawidowi (zapewne twórcy Starego Testamentu uznali, że postać pasterza z procą w ręku, pokonującego olbrzyma Goliata, lepiej się "sprzeda" w przesłaniu skierowanym do ludu pozostającego w zniewoleniu). W każdym razie bitwa została wygrana (choć oczywiście nie doszło do takiej masakry Filistynów, jaką przedstawili twórcy Starego Testamentu, dając upust swojej fantazji).




Co zmieniła bitwa w dolinie Azeka? Wydaje się  że też niewiele lub zgoła nic (może poza faktem, że zniesiono dotychczasowy zakaz wytwarzania broni przez Izraelitów, którzy wcześniej musieli się zaopatrywać w potrzebne im miecze, tarcze i włócznie w miastach Pentapolis. W Księdze Samuela jest bowiem zapisane: "W całej ziemi izraelskiej nie można było znaleźć kowala, gdyż Filistyńczycy uważali, że Hebrajczycy mogliby sobie sporządzić miecze lub oszczepy. Więc cały Izrael chodził do Filistyńczyków, jeśli chcieli sobie naostrzyć swój lemiesz czy motykę, czy siekierę, czy oścień. Gdyż naprawa wyszczerbionych ostrzy lemieszów i motyk, i trójzębnych wideł, i siekier i nasadzanie ościeni na drągi u nich tylko było możliwe. Toteż czasu wojny nie było ani miecza, ani oszczepu w ręku całego zastępu, który był z Saulem i Jonatanem. Tylko Saul i Jonatan, jego syn, mieli je" (1 Sm 13,19–23)). Ponoć po tej bitwie Saul mianował Dawida dowódcą swej straży przybocznej. Szybko jednak doszło do konfliktu pomiędzy nimi, a powodem tego była zazdrość króla o popularność, jaką Dawid cieszył się wśród ludu. Z czasem między Saulem a Dawidem doszło do prawdziwej wrogości, a król nawet cisnął w jego stronę włócznią. Ostrzeżony przez Jonatana iż król czyha na jego życie, zbiegł Dawid z Gibea i udał się do Nob, gdzie uzyskał schronienie u tamtejszego kapłana Ewiatara (zwanego też Ahimelekiem). Król - dowiedziawszy się o ucieczce Dawida do Nob, postanowił skazać całe miasto na zagładę i wyznaczając do tej roli Doega Edomitę, wymordować miał w mieście 85 kapłanów, oraz setki mężczyzn, kobiet i dzieci, a także woły, osły i owce - wszystko żywe co posiadali mieszkańcy Nob. Ocalał z rzezi jedynie Ewiatar wraz ze swym synem - Achitubem, którzy zbiegli stamtąd razem z Dawidem i schronili się w jaskini Adullam, położonej na południowej pustyni. Następnie Dawid zaciągnął się na służbę u filistyńskiego serena Gat - Achisza, który oddał mu na czas pełnienia służby najemnej miasto Siklag. Tam też Dawid zgromadził różnych awanturników, niechętnych Saulowi i poślubił córkę zamożnego hodowcy kóz - Abigail.

A w tym czasie doszło do kolejnej, trzeciej już wielkiej wojny pomiędzy Filistynami a Izraelitami za rządów króla Saula. Do starcia doszło na północy Kanaanu, w dolinie Jezreel pod Gilboa (ok. 1006 r. p.n.e.). Nie wiadomo dokładnie z jakich miast wywodzili się filistyńscy wojownicy, ale można założyć, że skoro do konfrontacji doszło na północy, to mógł to być Ekron, Gezer i ewentualnie Aszdod; w każdym razie bitwa zakończyła się totalną klęską Izraelitów. Na polu bitwy poległo trzech synów Saula (w tym Jonatan), a sam król - ranny w brzuch - popełnił samobójstwo. Bez wątpienia stroną agresywną okazali się tutaj Filistyni, którzy uderzyli z całym swym impetem dzięki swej doborowej jeździe i wozach bojowych, kruszących izraelskie szeregi. Odciętą głowę Saula Filistyni złożyli w świątyni boga Dagona w Ekronie, jego ciało przybili do murów miasta Bejt-Szean, a zbroję zanieśli do świątyni bogini Asztarte. Królestwo Izraela rozpadło się a plemiona Beniamina i Efraima ponownie doświadczyły filistyńskiego jarzma. Późniejsi twórcy Starego Testamentu uznali, że klęska pod Gilboa była wynikiem bezbożności Saula i tym, że bliskie mu były również wierzenia filistyńskie i kananejskie. Poza tym stosunki Saula z kapłanami układały się w zależności od okresu od znośnych do bardzo złych, a wymordowanie w Nob 85 kapłanów rękoma poganina Doega, było tylko tego ukoronowaniem. Nic więc dziwnego, że panowanie Saula nie zostało opisane pozytywnie a król ten przeszedł do historii jako antyteza Dawida i jego szczęśliwych dla kraju rządów. Słowo pisane jest siłą, która kształtuje umysły i przekonania późniejszych pokoleń, co nie pamiętały już że Saul był silnym władcą, który (przynajmniej próbował) zrzucić filistyńskie jarzmo i w pewien sposób mu się to nawet udało (szczególnie po zwycięstwie w dolinie Azeka), choć nie był w stanie dokonać ekspansji na ziemie już opanowane przez Filistynów. Był to również człowiek mężny i obdarzony charyzmatem prawdziwego władcy, który nie docenił potęgi ówczesnej Filistei i zapłacił za to najwyższą cenę, tracąc synów, królestwo i życie. Teraz Dawid - ogłoszony nowym władcą - musiał wszystko zaczynać od początku.



 
CDN.

poniedziałek, 12 grudnia 2022

UMIERAMY I CO DALEJ? - czyli co się z nami dzieje po śmierci? - Cz. LXVI

ŻYCIE PO ŚMIERCI -

CZYLI RELACJE OSÓB,

KTÓRE PRZEŻYŁY WŁASNĄ ŚMIERĆ

 

 
 

VI

MEDIA I SEANSE

Cz. III

 
 
 

 
 
SPOSOBY KONTAKTOWANIA SIĘ Z ZAŚWIATEM
Cz. II
 
 
TALERZYKI - KRYPTOSKOPY
 
 
 Innym sposobem kontaktowania się z istotami z tamtego świata są talerzyki-kryptoskopy. Potrzebny jest do tego także podwójny arkusz białego kartonu o formacie 32x25 cm wraz z planszetką. Planszetę stawiamy na tablicy medialnej (kryptoskopie). Światło lekko przyciemniamy. Obok, przy stoliku siada trzecia osoba, zapisująca litery, które wskaże kryptoskop. Na planszecie dwie osoby stawiają wskazujące palce i... spokojnie czekają. Przy pewnej medialności którejś z obecnych osób planszeta zaczyna posuwać się po stole i wskazywać na kolejne litery (zamiast planszety można zastosować talerzyk - zwykły spodek od herbaty - odwrócony dnem ku górze. Wówczas na krawędzi talerzyka rysujemy dodatkowo strzałkę). Zadajemy głośno pytania. Czy chcesz z nami rozmawiać? Jak się nazywasz?... itp. Talerzyk sunie po stole, wskazując na poszczególne litery, które dyktujemy zapisującemu. Czasem wychodzi z tego nawet i sensowne zdanie. Sam byłem obecny na kilkudziesięciu seansach tego typu. Proszę spróbować, jeżeli to kogoś interesuje. Nie wiadomo, kto kieruje talerzykiem ani kto daje temu impuls. Znany mi jest jeden przypadek, kiedy talerzyk podyktował obecnej studentce pytanie, jakie jej zadano nazajutrz na egzaminie. Nie można jednak wykluczyć i takiej możliwości, że studentka narzuciła egzaminatorowi na drodze telepatycznej myśl, zawierającą pytanie, podyktowane jej poprzedniego dnia przez talerzyk. 
 
Ale, jak wszystkie doświadczenia z dziedziny parapsychologii lub magii, tak i talerzyki-kryptoskopy kryją w sobie niebezpieczeństwo, z czego ludzie niedoświadczeni nie zdają sobie w ogóle sprawy. Jak już wspomniałem, tylko osoby doświadczone i oczytane mogą robić próby. Dr med. Carl Wickland twierdzi na podstawie kilku tysięcy przypadków wyleczonych "schizofreników", traktowanych przez naszą oficjalną naukę jako chorych na rozdwojenie jaźni, które to określenie właściwie nic nam nie mówi, że pewne typy ludzi ulegają opętaniu. O opętanych możemy przeczytać również w Starym Testamencie, co się jednak przemilcza. Nie można wymagać od nikogo, aby znał się na wszystkim, lecz dobry astrolog w ciągu kilku minut stwierdzi, czy danej osobie grozi "schizofrenia". Zależne to jest od pewnych charakterystycznych aspektów. Eksperymentowanie z takimi osobami jest szczególnie niebezpieczne. Znany w kołach parapsychologów niemieckich generał R. Peter prowadził przez wiele lat badania i doświadczenia z wykorzystaniem kryptoskopu. Jest on zdania, że na seanse zazwyczaj zgłaszają się osoby zmarłe, których identyczność często trudno stwierdzić. Ciekawe, że na wszystkich seansach udanych, po tamtej stronie występuje "kontroler", jakaś istota, która dyryguje duchem manifestującym się. 
 
We wspomnieniach generała Petera czytamy, iż, kiedyś uczestniczył w seansach, gdzie jako zdolne medium występowała młoda dziewczyna. Jako istota kontrolująca przedstawiała się nieznana bliżej Paulina. Na ósmym z kolei seansie z jej udziałem Paulina oświadczyła, że już się nie zgłosi. Zapytana o powód - odparła: 
 
- Bo się już nauczyłam tego, co mi było potrzebne, aby przejść do wyższej sfery.
 
- Czego się nauczyłaś? - zapytano.
 
- Poznawać unum Deum omnipotentem (jednego wszechmogącego Boga). 
 
Nie jest tu ważny sens odpowiedzi, będącej początkiem modlitwy: Wierzę w Boga wszechmogącego. Istotny natomiast jest fakt, że medialna dziewczyna, prowadząca palcami talerzyk, nie znała języka łacińskiego.
 
Pewnego razu - pisze dalej generał R. Peter - poprzez kryptoskop zgłosił się jakiś fakir, rzekomo zmarły na dżumę w roku 376.
 
- Przed, czy po Chrystusie? - spytał generał Peter.
 
- Czy ty nie wiesz, że my, Mahometanie liczymy lata od roku ucieczki Proroka? 
 
Medium tego nie wiedziało, a generałowi nie przyszło to na myśl. 
 
Możliwe, że w doświadczeniach z zakresu parapsychologii pewną rolę gra podświadomość medium lub osób obecnych na seansie. Nie ulega jednak wątpliwości, że w niektórych przypadkach należy szukać wyjaśnień w teorii spirytystycznej, której zdaniem na seansach manifestują się osoby zmarłe. W każdym razie musimy przyznać, iż wyjaśnienie o zaangażowaniu się podświadomości właściwie niczego nam nie tłumaczy. Jak mówi Mefistofeles w "Fauście" Goethego: "Gdzie nam brak właściwego określenia, tam tworzymy słowo". 
 
W czasopiśmie angielskim "Quarter by Transactions of the British College of Psychic Science" (tom V, nr 4) ze stycznia 1927 roku znajduje się ciekawe sprawozdanie niemieckiego skrzypka, profesora Florizela von Reutera o jego eksperymentach z kryptoskopem. Profesor zapoznał się z kryptoskopem w domu znajomego aptekarza w Magdeburgu. Z początku nie wychodziło z tego nic. Razem z matką wodzili talerzykiem po stole (matka uchodziła za osobę medialną). Po kilku bezowocnych seansach zgromadziło się po "tamtej" stronie mnóstwo chętnych, którzy zaczęli przemawiać poprzez talerzyk w dziewięciu językach. Początkowo informacje otrzymywane tą drogą zapisywano na ślepo, a później dawano je do przetłumaczenia. Wypowiedzi były dowcipne i inteligentne. Wygłaszano aforyzmy, epigramy i różne mądrości życiowe.
 
Pierwszy komunikat nadała istota kontrolna w błyskawicznym tempie. Był to podobno jakiś grecki święty, żyjący na naszym świecie około 470 r. Tekst był nawet dla tłumacza niezrozumiały. Dopiero po dłuższych dociekaniach wyjaśniło się, iż był nadawany wstecz. Takie lustrzane pismo stosowane jest nieraz w zaklęciach magicznych pochodzących z wieków średnich. 
 
- Mam siedem obowiązków - oświadczył rzekomy święty. - Strzegę, oszczędzam, obserwuję, ostrzegam, czuwam, pilnuję, sprawdzam. 
 
Nie można powiedzieć, aby po 1400 latach te "obowiązki" miały jeszcze jakiś sens. 
 
Oprócz świętego zgłosili się dwaj francuscy muzycy. Jeden z nich nadawał swój tekst częściowo po francusku, a częściowo po włosku. Inne istoty nadawały swe komunikaty w językach: łacińskim, rosyjskim, węgierskim, a nawet islandzkim. Nie sposób tu wymienić wszystkich chętnych z tamtego świata, szukających kontaktu. Ważnym szczegółem jest jednak fakt, że matka wspomnianego profesora Reutera wodziła kryptoskopem sama, bez niczyjej pomocy i dla kontroli miała zawiązane oczy. 
 
Do grona najsławniejszych mediów "talerzykowych" w okresie międzywojennym należała Angielka, pani Travel Smith, córka znanego profesora literatury, Doudana. Eksperymentował z nią znany angielski fizyk, profesor William F. Barret. Doszedł on do wniosku, iż nie ma tu mowy o jakiejś podświadomości, o rozdwojeniu jaźni i innych określeniach mających niejasną interpretację. 
 
- Na seanse przybywają - twierdzi profesor z całą stanowczością - istoty z tamtego świata.
 
Tego samego zdania jest angielski pisarz Bradley, bliski współpracownik profesora Barreta. Wspomniani badacze zapraszali na seanse specjalistów z różnych dyscyplin oficjalnej nauki. Na ich fachowe pytania - dla obecnych niezrozumiałe - natychmiast otrzymywano odpowiedź właściwą, nawet jeśli chodziło o trudne zagadnienia naukowe. Mimo otrzymywania pozytywnych wyników w przeprowadzonych doświadczeniach pani Travel Smith jest zdania, że ona nie ma kwalifikacji medialnych, bo w jej życiu nic się szczególnego nie zdarzyło, a prawdziwie uzdolnione medium nie może uniknąć kontaktów z zaświatem chociażby i tego chciało. Istoty z tamtej strony życia narzucają się same. Dlaczego tak jest? Na to pytanie odpowiedź znajdziemy w znanej książce doktora Carla Wicklanda: "30 lat wśród zmarłych". Pisze on tam m.in.: "Osoby medialne posiadają świetlistą aurę, widoczną dla istot z tamtego świata". Zdarza się często, że i osoby żywe dostrzegają aurę. Osoby takie "widzą" czyjeś choroby, nastrój psychiczny i inne cechy. Znana z tej umiejętności jest mieszkanka Szczecina, pani Barbara Leńczuk. Testowanie jej przez lekarzy dało wręcz rewelacyjne wyniki. Oczywiście, wspaniałe cechy pani Basi są znacznie mocniej doceniane za granicą, w myśl przysłowia, że nikt nie może zostać prorokiem we własnym kraju. 
 
Pewne, nawet minimalne kwalifikacje medialne, ma większość mieszkańców Ziemi, Są one jednakże utajone, poniekąd w stanie uśpienia. Mogą się rozwijać, jeżeli ktoś tymi zagadnieniami będzie się interesował, zacznie o nich myśleć i studiować literaturę przedmiotu. Zdaniem wielu parapsychologów co najmniej 50% ludzi ma w swym życiu jakieś przeżycia z dziedziny parapsychologii. Milczą jednak, bojąc się ośmieszenia ze strony ignorantów. W podobnej sytuacji są liczni uczeni. Milczą więc, gdyż zawistna konkurencja czeka tylko na taką "kompromitację", jak uznanie faktów, które faktycznie nie mają prawa istnieć. 
 
Lecz powróćmy do wspomnień pani Travel Smith. Pewnego wieczoru siedziała ona wraz z przyjaciółką nad kryptoskopem. Przez dwie godziny cierpliwie czekały na kontakt. Bez skutku. Gdy przyjaciółka zabierała się już do wyjścia, pani Travel Smith poczuła nagle chęć powtórzenia eksperymentu. Było to w Londynie w roku 1912.
 
- Statek tonie... Wszystko stracone... William Stead za burtą... Kobiety i dzieci płaczą... Lament ogólny... 
 
- Nie miałyśmy pojęcia co to miało znaczyć - powiedziała później pani Smith. - Ale rankiem usłyszałam nawoływania gazeciarzy na ulicy. Wybiegłam na ulicę, aby kupić dodatek nadzwyczajny. Było to zawiadomienie o katastrofie statku "Titanic", na którego pokładzie znajdował się sławny angielski uczony William Stead (co ciekawe, ten sam Wiliam Stead w 1886 r. opisał dokładnie taką samą katastrofę pasażerskiego liniowca, jaka miała miejsce w 1912 r. w czasie katastrofy Titanica. Pikanterii całej sprawie dodaje jeszcze fakt, że w owym opowiadaniu sprzed 26 lat zgadzało się nawet nazwisko kapitana statku "Smith" - a Edward Smith był kapitanem Titanica - a także fakt, iż zatonięcie setek osób spowodowane było brakiem dostatecznej liczby szalup ratunkowych - podobnie jak to miało miejsce na Titanicu). Sceptyk powie, iż był to przebłysk jasnowidzenia. Lecz w rzeczywistości będzie to wyjaśnienie kłopotliwe, nie tłumaczące niczego. Tak czy owak był to wspaniały dowód czegoś, czego nie rozumiemy, czego nie znamy i z czego ignoranci się śmieją, wystawiając sobie świadectwo ubóstwa umysłowego.
 
 
 OSTATNIE NAKRĘCONE SCENY Z ZATONIĘCIA TITANICA
 

 
Angielski miesięcznik "Proceedings" z roku 1920 w tomie XXX wspomina o następującym wypadku. Pani Travel Smith i pani Lennox Robinson, także osoba o kwalifikacjach medialnych, zasiadły pewnego wieczora do stolika. Zawiązano im oczy. Zapis prowadził dziennikarz Savell Hicks. Uczestnicy seansu wiedzieli już o tym, że zatopiono statek pasażerski "Lusitania" (7.05.1917 r.), lecz szczegółów jeszcze nie znano. Zadano więc pytanie:
 
- Ile osób zatonęło w wyniku zatopienia "Lusitanii"? 
 
Odpowiedź:
 
- 470. Módl się za Hugh Lane. Utonął.
 
- Kto mówi?
 
- Hugh Lane. 
 
Obecni nie wiedzieli, że na statku znajdował się ich znajomy Hugh Lane. Nastąpił dłuższy komunikat z prośbą o zawiadomienie znajomych artysty. Podane adresy były zgodne ze stanem faktycznym. Tytułem próby nadano alfabetowi inne położenie. Media nie wiedziały o tym, miały zawiązane oczy.
 
- To mi nie przeszkadza - podyktowano w odpowiedzi. 
 
Któregoś dnia wspomina pani Barret zgłosiła się jakaś obca kobieta, mieszkająca za życia doczesnego na przedmieściach Londynu. Oświadczyła, że zmarła przed dwoma dniami. Bardzo cierpiała, umierając. Kilku z obecnych udało się nazajutrz pod wskazany przez kobietę adres. Okazało się, że podane przez kryptoskop informacje były zgodne z rzeczywistością.
 
 
 
PS: W kolejnej części/ach przedstawię pismo automatyczne i malarstwo medialne jako metody skontaktowania się z istotami z Tamtego Świata. A potem przejdziemy już do zagrożeń czyhających na niedoświadczonych żartownisiów, twierdzących że dla zabawy można spróbować "wywołać sobie ducha". Jednym z niebezpieczeństw tego typu jest imienne wzywanie ducha (nigdy nie wolno tego czynić), oraz pokusy dotknięcia zjawy (tego również nie należy czynić - a dlaczego, o tym będzie w kolejnych częściach)
 
 
CDN.
 

piątek, 9 grudnia 2022

DZIENNIKI ZBRODNIARZA - Cz. XV

CZYLI OPIS I KOMENTARZ

DO DZIENNIKÓW JOSEPHA GOEBBELSA

 

 
 

1927

 

DZIENNIKI DLA JOSEPHA GOEBBELSA

od 8 LISTOPADA 1926 r.

do 21 LIPCA 1928 r.

Cz. VII

 
 
 

 
 
21 MARCA 1927 r.
 
 
Nie, nie poszło dobrze! Wczoraj wieczorem w Lichterfelde-Ost ciężkie potyczki z czerwonymi. My trzej (Daluege, Goebbels, Schweitzer), 18 ciężko rannych. Ale po kolei! 
 
Sobota wieczorem! Wyjazd na Dworzec Anhalcki. Wszystko gotowe do wymarszu. A więc jazda! My w samochodzie. O godz. 11 przyjazd do Trebbina. Koło młyna wielkie ognisko radości. Daluege i ja przemawiamy. Błogi spokój w połyskliwym blasku księżyca. W nocy opowiadamy sobie ze Schweitzerem historie o rozbójnikach i upiorach. 
 
Niedziela rano! Demonstracja na rynku w Trebbinie. Dobra frekwencja. Po południu odjazd. O godz. 8 (wieczorem) Lichterfelde-Ost. W ogniu walki. Zwyciężamy! Przemawiam do tysięcy przed budynkiem dworca, stojąc na ramionach dwóch SA-manów. Pochód przez miasto. Na każdą prowokację odpowiadamy natychmiast z całą stanowczością. Nasi dzielni młodzieńcy wyciągają z autobusu jakiegoś Żyda. Jak ja lubię tych chłopaków! Wprawiamy w ekscytację cały Berlin. Na ulicach aż czarno od ludzi. Wszyscy nas fetują. To jest długi pochód dumy. Demonstrują nowe Niemcy. Na Wittenbergplatzu przemawiam do 10 000 ludzi. Z bombowym sukcesem. Jest wprost cudownie. Potem robi się gorąco! Do domu! Telefon: stan naszych rannych zadowalający. Dzisiaj nieustanne polowanie z nagonką. Także przesłuchanie: chce się nam przypisać winę. Odwiedziny u rannych. Zadowolony!
 
Panna von Behr rozpoczęła dzisiaj u nas pracę. To jest piękna dziewczyna! Bardzo ją lubię! 
 
Dziś wieczorem 3 sekcje (SA). Mam nadzieję, że wyjdę z tego żywy!
 
 
 
24 MARCA 1927 r.
 
 
Wczoraj wieczorem: ogromne siły policyjne. Zgromadzenie pęka w szwach. Nasi ludzie są w świetnych nastrojach. Fundusz na rzecz rannych powiększył się o 250 marek. Koniec zgromadzenia: 100 zielonych (policjantów) wdziera się na salę, poszukując broni. Wielki, zawstydzający teatr. Trwa to całą godzinę. W tym czasie nasi dzielni chłopcy śpiewają swoje bojowe pieśni. 
 
Godz. 11. Odjeżdżam i docieram zdrów do domu. Żyjemy tu jak na wojnie. Tylko że tę wojnę domową strona przeciwna toczy bardziej tchórzliwie, bardziej podle i nikczemnie, zupełnie bez jakichkolwiek zahamowań. Z jednego powodu jestem niezmiernie szczęśliwy: że w parę osób tak połaskotaliśmy to olbrzymie miasto Berlin, że aż całe podskoczyło do góry. W parę osób. Teraz zasłużyliśmy sobie na odpoczynek. (...)
 
 
 
31 MARCA 1927 r.
 
 
We wtorek rano do Flensburga. Przedtem wysłuchałem pani Ludendorff (Mathilde Ludendorff - druga żona gen. Ericha Ludendorffa - prowadziła w tym czasie swoiste wykłady, będące mieszaniną polityki, feminizmu i volkizmu. Szukała tajnego sprzysiężenia jezuitów, Żydów i masonów, choć zarówno ona jak i jej mąż już w tym okresie oddalali się od Hitlera i nazizmu). O, jakże marnie! Tak mi przykro w związku z generałem. To, co się koło niego kręci, to hołota, nic więcej! To było głęboko zawstydzające! 
 
Dobre przemówienie we Flensburgu. Poznałem dwóch świetnych facetów: Sunkla (Reinhard Sunkel - szef organizacji NSDAP w Kilonii, w 1937 r. usunięty z partii za swoje żydowskie pochodzenie) i dr. Haupta (w NSDAP od 1922 r., szef organizacji studenckiej w Kilonii. W 1935 r. aresztowany oficjalnie z powodu skłonności homoseksualnych, ale należy pamiętać że do 1933 r. jakieś 90 % nazistów, to byli ludzie o "niezdrowych" skłonnościach seksualnych, w tym homoseksualiści, sadyści, pedofile, zoofile etc. etc. W 1938 r. Haupt został oficjalnie usunięty z partii). Przyszłość! 
 
Wczoraj rano wycieczka samochodowa wokół Flensburga i do Glücksburga. Morze! Za nim leży już Dania. Zrabowany kraj! (...) 
 
Wieczorem w Altonie rzeczywiście masowe zgromadzenie. Czerwoni przeszkadzają. Jak jeden z nich krzyknął do mnie: "Ty oszuście!", rozpoczęła się awantura. Obowiązkowa bitwa na nogi od krzeseł. Czerwoni są po pięciu minutach wyrzuceni na zbity pysk. Przemawiam dalej. Przy wtórze nieustannych okrzyków radości. Całkowity sukces! (...) 
 
Ogromne plakaty w Berlinie. Rano przemawiam w Domu Związku Weteranów Wojennych. Temat: "Jacob Goldschmidt (niemiecki bankier żydowskiego pochodzenia, jeden z najbogatszych ludzi w ówczesnych Niemczech, w 1933 r. wyjechał do USA) jako posiadacz kolonii Niemcy”. To będzie święto! Jeśli nam się powiedzie, zrobimy duży krok do przodu. (...) 
 
Żyd zrywa nasze plakaty. Dowód, że jesteśmy na właściwej drodze. Ani kroku w tył! Tylko naprzód!
 
 
 
2 KWIETNIA 1927 r.
 
 
Wczoraj wieczorem w Domu Związku Weteranów Wojennych największe jak dotąd zgromadzenie w Berlinie. Do 2500 osób. Sala wypełniona do ostatniego miejsca. Głowa przy głowie, człowiek przy człowieku. Mówiłem przez 3 godziny. Na koniec bajeczny entuzjazm. Wygraliśmy więc ostatecznie bitwy ostatnich tygodni. Jestem mniej więcej zadowolony.
 
 

 
 
 7 KWIETNIA 1927 r.
 
 
(...) Dzisiaj rano: groźne wiadomości. Partia ma zostać zakazana. Już jest zakazana w Kolonii i Koblencji. Na mnie chce się zwalić winę. Straßer to diabeł! 
 
Odwiedził mnie dzisiaj attaché Antinori (markiz Francesco Antinori) z poselstwa włoskiego. Wymieniliśmy poglądy i skonstatowaliśmy rzadką ich zgodność. Mussolini to geniusz. Sam dokonał tego, że marksizm (we Włoszech) został zgnieciony. Mussolini jest radykalnym antysemitą (akurat faszyzm Mussoliniego nie opierał się na antysemityzmie w przeciwieństwie do niemieckiego nazizmu; Żydzi we Włoszech żyli w spokoju do czasu, aż Niemcy nie zaczęły dominować na frontach II Wojny Światowej deklasując w tym Włochy - co raczej nie było trudne - wówczas Mussolini musiał coraz częściej korygować swoją politykę, dostosowując ją do tej, prowadzonej przez Hitlera. Największy jednak cios na włoskich Żydów spadł z chwilą zajęcia Włoch przez Wehrmacht we wrześniu 1943 r. po upadku Mussoliniego). Obserwuje naszą walkę z gorącym sercem. (...)
 
 
 RE-MUSSOLINI
PARODIA DUCE AUTORSTWA STANISŁAWA SZUKALSKIEGO
(1932)
 
 
 

 
 
8 KWIETNIA 1927 r.
 
 
Wczoraj wieczorem u Fricka i Haakego (Heinrich Haake, w NSDAP od 1922 r. od 1925 r. gauleiter okręgu Nadrenia-Południe, potem ustąpił ze względów zdrowotnych). Na razie jeszcze nie należy się obawiać zakazu (działalności NSDAP - nastąpi to w maju 1927 r.). To wszystko były kloaczne plotki. Z Frickiem jestem teraz znowu w dobrej komitywie. Cieszę się z tego. Mimo wszystko jest on porządnym człowiekiem. Wczorajsza rozmowa była bardzo przyjazna. 
 
Prezydium policji nienawidzi mnie jak zarazy. Dzięki! (...)
 
 
 
 27 KWIETNIA 1927 r.
 
 
(...) Rankiem! Dalej w blasku słońca! Wspaniale! Hameln! Paderborn! W poprzek Westfalii! Piękny kraj! Raduje się moje serce. Grüneberg (?) i inni ze Spandau są wierni jak psy. Bliżej! Bliżej! Bochum! Zatrzymujemy się u Leiperta (?). Wzbudzamy sensację. Potem Essen. Szwed Furugård (Birger Furugård - lider szwedzkiej partii narodowosocjalistycznej, wycofał się z polityki w 1936 r.) już przyjechał. Dobry, stary Szwed. Wieczorem siedzę jeszcze długo z Terbovenem (Joseph Terboven - w partii od 1923 r., w 1927 r. przywódca dystryktu okręgu NSDAP Essen, od października 1928 r. zarządzał dystryktem Ruhry, w 1930 r. jako gauleiter. 24 kwietnia 1940 r. mianowany komisarzem Rzeszy w Norwegii gdzie dopuścił się wielu zbrodni. Popełnił samobójstwo 8 maja 1945 r. w dniu kapitulacji Wehrmachtu - który w historiografii błędnie nazywany jest kapitulacją III Rzeszy, Rzesza bowiem nigdy nie skapitulowała a skapitulował jedynie Wehrmacht).
 
Sobota rano! Z młodymi do Duisburga nad Renem. Wszyscy cieszą się z tego niezmiernie! Po południu! Wszyscy już są. Również Straßerowie (bracia Gregor i Otto Straßerowie, najwięksi przeciwnicy Goebbelsa w NSDAP, przywódcy tzw. "frakcji północnej", starali się odebrać Hitlerowi władzę nad partią i w tym celu założyli tajną wewnętrzną organizację "Czarny Front". Ostatecznie Otto został w 1930 r. wydalony z partii a Gregor zginął podczas Nocy Długich Noży - 30 czerwca 1934 r.). Te świnie opublikowały przeciwko mnie dwa podłe artykuły w swoim rewolwerowym pisemku ("Der Nationale Sozialist"). Już ja im pokażę. Wieczorem przemawiam na zebraniu robotniczym. Dobrze! Następnie z powrotem. Powitanie. Przemawia Straßer. Hipokryta! Siedzę razem z towarzyszami aż do późnej nocy. 
 
Niedziela rano: wyjeżdżam. Masowa demonstracja w Saalbau (Saalbau w Essen). Najpierw przemawia Reventlow (Ernst Graf zu Reventlow - oficer marynarki, zwolennik połączenia ideologii bolszewickiej z nazizmem. Od 1924 r. w Niemieckiej Narodowej Partii Ludowej, od 1927 r. w NSDAP, zbliżył się do frakcji Straßerów; w partii był ignorowany przez Hitlera i nigdy nie otrzymał żadnych ważniejszych stanowisk do swej śmierci w listopadzie 1943 r.). Potem ja. Ogromny sukces! Pochód przez Essen. Przy lejącym jak z cebra deszczu. Burgplatz. Przemarsz. Hitler tam jest. Jest też około 10 000 brunatnych koszul. Potem przemawia Straßer. Deszcz, deszcz! Po południu w hotelu. Hitler wzywa mnie na górę. Przedstawiam skargi na Straßera. Hitler podziela moje zdanie. On nienawidzi dr. Straßera. Sprawa zostanie rozstrzygnięta w Berlinie. (...)
 
 
 
2 MAJA 1927 r.
 
 
Jest Hitler. Wczoraj wygłosił przed audytorium w przepełnionej sali jedno ze swoich największych przemówień. O przestrzeni i narodzie. Rzadko go takim widziałem i słyszałem. On jest wodzem! Chwilami łzy napływały mi do oczu, ale się ich nie wstydziłem. (...) 
 
Kapitan Göring (Hermann Göring - kim był ten koleś raczej nie trzeba nic dodawać). Twarz wyrośniętego niemowlęcia. To ci bohater! Byłem najpierw niewymownie rozczarowany. Potem zyskał on bardzo. Robi mądre, śmiałe uwagi. Nie można mu w ogóle wziąć za złe, że jest bardzo zgorzkniały. (...)
 
 

 
 
5 MAJA 1927 r.
 
 
Dom Związku Weteranów Wojennych przepełniony. Dokonałem rozliczenia z prasą. To była radość mordowania. Bezczelny autor cwiszenrufów wyleciał za drzwi (Goebbels pisze o sprzeczce z duchownym ewangelickim Fritzem Stucke i wyrzuceniem go z sali, co spotkało się z powszechnym oburzeniem prasy w Niemczech). Na koniec 3-4000 ludzi z 2. kompanii Schupo (Policja Ochronna) szukało broni. Konfrontacja z tym obłędem. Dałem z siebie wszystko, aby uchronić ludzi przed nierozważnymi działaniami. Mój odjazd przekształcił się w triumfalny pochód. Dzisiaj gazety wypisują najbardziej wierutne kłamstwa. Jeszcze rzadko kiedy postępuje się wobec nas tak nikczemnie. Już Żyd wrzeszczy: Zakaz! Rozwiązanie! A niemiecki Michael ryczy do wtóru. Czy należałoby poddać się zwątpieniu? Nie i jeszcze raz nie! Pracować! Walczyć! Od zaraz!
 
 
 
 6 MAJA 1927 r.
 
 
Rozwiązani! (5 maja rozwiązany został okręg NSDAP Berlin-Brandenburgia którym zarządzał Goebbels, on sam zaś otrzymał zakaz publicznego przemawiania - choć potem uchylony). Dowód, że jesteśmy na właściwej drodze. Dobrze tak! Prasa asfaltowa wrzeszczy jak oszalała! Wczoraj ledwie uszedłem przed aresztowaniem. Długa rozmowa z Hitlerem. Jest pewien zwycięstwa. Wieczorem aż do nocy praca i jeszcze raz praca. 
 
Dziś rano biuro okręgu. Wszystko w fazie likwidacji. Akcja Schupo (Policji Ochronnej). Na dużą skalę. Tak to powala się pałkami wolność. A niech tam! Pozostaję silny. Nie załamuję się. Dziś wieczorem jazda. Jeśli się to jeszcze uda! Dokąd! Gdziekolwiek! Kto wie, co przyniosą następne dni! Żydostwo domaga się mojego aresztowania! Wszyscy na mnie wrzeszczą i krzyczą. Nasi ludzie stoją z bronią u nogi. Zacisnąć pięść! (...)
 
 
 
 STARAM SIĘ NIE SŁUCHAĆ ANI NIE PREZENTOWAĆ ROSYJSKIEJ MUZYKI
ALE CI WYKONAWCY INTENSYWNIE WSPIERAJĄ POLITYKĘ PUTINA
DLATEGO TEŻ NIEWIELE ICH RÓŻNI OD TEMATU, 
KTÓRY WŁAŚNIE TUTAJ PREZENTUJĘ
 
 
 
  
CDN.
  

czwartek, 8 grudnia 2022

OTO POLSKA WŁAŚNIE... Cz. IV

CZYLI NAJPIĘKNIEJSZE

I NAJBARDZIEJ NIESAMOWITE

MIEJSCA NASZEJ OJCZYZNY

 
 
CUDZE CHWALICIE, SWEGO NIE ZNACIE,   
CZYLI KILKA KOLEJNYCH UROCZYCH MIEJSC,  
KTÓRE NIE WSZYSCY ZNAJĄ:
 
 

 
 
"POLONIA"
OBRAZ JANA STYKI
1891 r.
 
 
NA TYM OBRAZIE AUTOR OSTATNIE DWIEŚCIE LAT DZIEJÓW POLSKI.
I TAK OD LEWEJ DO PRAWEJ OD DOŁU MAMY POSTAĆ STAŃCZYKA - NADWORNEGO BŁAZNA KRÓLA ZYGMUNTA I JAGIELLOŃCZYKA A JEDNOCZEŚNIE CZŁOWIEKA NIEZWYKLE INTELIGENTNEGO I PRZENIKLIWEGO, KTÓRY STAŁ SIĘ SYMBOLEM ROZTROPNOŚCI I MĄDROŚCI. DALEJ UKAZANA JEST POTĘGA SZLACHTY I CZASY "ZŁOTEJ WOLNOŚCI" SZLACHECKIEJ (BYŁO TAKIE PRZYSŁOWIE: "ZA KRÓLA SASA JEDZ, PIJ I POPUSZCZAJ PASA"), JEDNOCZEŚNIE AUTOR POKAZUJE NIEDOLĘ CHŁOPA (KTÓRA TO W XVIII WIEKU PRZYBRAŁA POSTAĆ REALNEGO ZNIEWOLENIA, DLATEGO TEŻ SZLACHCIC SIEDZI NA KARKU CHŁOPA - CHOĆ WE WCZEŚNIEJSZYCH WIEKACH TAK TO NIE WYGLĄDAŁO, ALE JAK WIADOMO KAŻDY USTRÓJ WCZEŚNIEJ CZY PÓŹNIEJ SIĘ DEGENERUJE. CIEKAWOSTKĄ JEST TEŻ FAKT, ŻE O ILE RZECZPOSPOLITA, OSMAŃSKA TURCJA I ROSJA BYŁY JEDNYMI Z NAJCZYSTSZYCH KRAJÓW, GDZIE LUDZIE CZĘSTO SIĘ KĄPALI, A PRZYNAJMNIEJ CHODZILI DO SAUNY, A W TYM CZASIE ZACHÓD PORASTAŁ BRUDEM, BO LEKARZE ZAKAZYWALI KĄPIELI OBAWIAJĄC SIĘ WYBUCHU EPIDEMII; O TYLE JEDNAK W DRUGIEJ POŁOWIE WIEKU XVIII NA ZACHODZIE PRZEPROSZONO SIĘ Z WODĄ I MYDŁEM, ZAŚ W RZECZPOSPOLITEJ... CORAZ CZĘŚCIEJ PRZESTANO SIĘ MYĆ. NEGATYWNE TENDENCJE Z ZACHODU Z DAWNIEJSZYCH CZASÓW PRZYSZŁY DO NAS JUŻ W DOBIE UPADKU PAŃSTWA I STAN TEN TRWAŁ PRAKTYCZNIE DO POŁOWY WIEKU XIX). SŁABOŚĆ PAŃSTWA BYŁA POCHODNĄ ZDEGENEROWANEJ FORMY OLIGARCHII MAGNACKIEJ (KTÓRA ZSTĄPIŁA WCZEŚNIEJSZĄ DEMOKRACJĘ SZLACHECKĄ) I SŁABOŚCI TEJ PRÓBOWALI PRZECIWDZIAŁAĆ REFORMATORZY I TWÓRCY KONSTYTUCJI 3 MAJA 1791. 
 
DALEJ NA OBRAZIE POKAZANY JEST TADEUSZ REJTAN - POSEŁ Z NOWOGRÓDCZYZNY, KTÓRY NA SEJMIE ROZBIOROWYM 1773 r. NIE CHCĄC DOPUŚCIĆ DO ZATWIERDZENIA PLANÓW ROZBIOROWYCH RZECZPOSPOLITEJ, POŁOŻYŁ SIĘ W DRZWIACH DO SALI OBRAD I ROZWARŁ KOSZULĘ, ABY CI, KTÓRZY ZAGŁOSUJĄ ZA ROZBIOREM PRZESZLI PO NIM. NOTABENE RZECZPOSPOLITA BYŁA WTEDY JUŻ NA ŁASCE MOSKWY I POSŁOWIE NIE MIELI WYJŚCIA JAK TYLKO ZAGŁOSOWAĆ ZGODNIE Z WOLĄ CARYCY KATARZYNY II. TRAGIZM POLSKICH DZIEJÓW ZOSTAŁ WIĘC TU RÓWNIEŻ UKAZANY. NASTĘPNIE MAMY NAPOLEONA BONAPARTE I TWORZONE U JEGO BOKU LEGIONY POLSKIE A POTEM ARMIĘ KSIĘSTWA WARSZAWSKIEGO, DOWODZONĄ PRZEZ KSIĘCIA JÓZEFA PONIATOWSKIEGO (STOJĄCEGO W ŚRODKU Z WYCIĄGNIĘTĄ DO GÓRY SZABLĄ, OBOK DĄBROWSKIEGO I PUŁASKIEGO - BOHATERA WALK O WOLNOŚĆ STANÓW ZJEDNOCZONYCH I TWÓRCY AMERYKAŃSKIEJ KAWALERII). JEST TAM RÓWNIEŻ KLĘCZĄCY PRZEOR KLASZTORU NA JASNEJ GÓRZE CZĘSTOCHOWIE - AUGUSTYN KORDECKI, KTÓRY W 1655 r. OCALIŁ KLASZTOR PRZED SZWEDAMI.
 
NASTĘPNIE MAMY TADEUSZA KOŚCIUSZKĘ (RÓWNIEŻ BOHATERA WOJNY O NIEPODLEGŁOŚĆ USA, TWÓRCĘ UMOCNIEŃ SPOD SARATOGI KTÓRYCH NIE MOGLI SFORSOWAĆ BRYTYJCZYCY I MURÓW AKADEMII WEST POINT, A TAKŻE CZŁOWIEKA, KTÓRY SWÓJ MAJĄTEK PRZEZNACZYŁ NA WYZWOLENIE I WYKSZTAŁCENIE CZARNOSKÓRYCH NIEWOLNIKÓW JACY ZNALEŹLI SIĘ NA JEGO ZIEMI, KTÓRĄ OTRZYMAŁ ZA ZASŁUGI Z WOLI KONGRESU USA). NA OBRAZIE POKAZANY JEST TEŻ BARTOSZ GŁOWACKI, CHŁOP, KTÓRY W BITWIE POD RACŁAWICAMI W 1794 r. SWĄ CZAPKĄ ZASŁONIŁ ZAPALONY LONT MOSKIEWSKIEJ ARMATY I JĄ ZDOBYŁ, A ZA TO OTRZYMAŁ AWANS NA CHORĄŻEGO, ZWOLNIENIE Z PODDAŃSTWA I DZIEDZICZNE UŻYTKOWANIE ZAGRODY W KTÓREJ MIESZKAŁ. SĄ TEŻ INNI CHŁOPI KOSYNIERZY. NASTĘPNIE JUŻ BLIŻEJ PRAWEJ STRONY MAMY ADAMA MICKIEWICZA I INNYCH WIESZCZÓW NARODOWYCH (MONIUSZKO, W ODDALI ZDAJE SIĘ FRYDERYK CHOPIN, WIDZĘ TEŻ NORWIDA) OKRESU ROMANTYZMU I POZYTYWIZMU. JEST RÓWNIEŻ ODNIESIENIE DO POWSTANIA STYCZNIOWEGO (1863-1864) I PONOWNE KUCIE KOS.
 
U GÓRY OD LEWEJ JEST JESZCZE WSPOMNIENIE DAWNEJ WIELKOŚCI, NASTĘPNIE CZARNY (ROSYJSKO-PRUSKO-AUSTRIACKI) ORZEŁ I CZARNA CHORĄGIEW, NA KTÓREJ UMIESZCZONE SĄ DATY WSZYSTKICH TRZECH ROZBIORÓW - 1772, 1793, 1795. JESZCZE WYŻEJ, PRZYKUTA DO SKAŁY NICZYM PROMETEUSZ JEST POLSKA, SKUTA KAJDANAMI I ZNIEWOLONA. POTEM MAMY POWSTANIE STYCZNIOWE I ZBRODNIE KTÓRYCH DOPUSZCZALI SIĘ MOSKALE (LUDZIE POWIESZENI NA GAŁĘZIACH - SZCZEGÓLNIE NA ZIEMIACH DAWNEGO WIELKIEGO KSIĘSTWA LITEWSKIEGO BYŁO TO POWSZECHNĄ PRAKTYKĄ), A NA KOŃCU MAMY WIELKI KRZYŻ I ANIOŁÓW, SYMBOLIZUJĄCYCH NADZIEJĘ NA ZERWANIE KAJDAN I ODZYSKANIE NIEPODLEGŁOŚCI. 
 

 
 
WARSZAWA
 
ZAMEK KRÓLEWSKI  
 
PORTRETY KRÓLÓW OD WŁADYSŁAWA IV WAZY 
DO JANA III SOBIESKIEGO
(1632-1696)
(CZYLI W KOŃCU EPOKI WIELKICH HETMANÓW I SCHYŁKU SREBRNEGO WIEKU) 
 

 
TA SAMA SALA Z INNEJ STRONY
 

 
SALA TRONOWA
 

 

 
TRON KRÓLEWSKI W SALI TRONOWEJ
 

 

 
TRON KRÓLEWSKI W SALI SENATORSKIEJ
 

 
APARTAMENTY KRÓLEWSKIE
 
 


 

 
 
 EUROPA WEDŁUG POLAKÓW
 
 

 
 
 GRANICE POLSKI 
(W LATACH 1635-2022)
 
 


 
WARSZAWA
 
ZŁOTE TARASY Z LOTU PTAKA
(CENTRUM HANDLOWE)
 

 
 
 WARSZAWA
 
ZAMEK KRÓLEWSKI 
I KOLUMNA KRÓLA ZYGMUNTA III WAZY
 

 
 
 WARSZAWA
 
GRÓB NIEZNANEGO ŻOŁNIERZA
 

 
 
WARSZAWA
 
CENTRUM NAUKOWE "KOPERNIK"
 

 
 
TERAŹNIEJSZOŚĆ
 
TO PAMIĘĆ O PRZESZŁOŚCI I WIARA W PRZYSZŁOŚĆ
 

 
 

 

 
 

 
CDN.