Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 30 maja 2016

ZA 10 LAT POLSKA SILNIEJSZA I BARDZIEJ WPŁYWOWA NIŻ NIEMCY

"POLSKA BĘDZIE MOCARSTWEM"

GEORGE FRIEDMAN



NIEPODLEGŁOŚĆ POLSKI I MIĘDZYMORZE 
POD POLSKIM PRZEWODEM, 
CEL ŻYCIA MARSZAŁKA PIŁSUDSKIEGO






"ROSJANIE SIĘ WAS OBAWIAJĄ, AMERYKANIE SIĘ Z WAMI LICZĄ, A WY NIE ZDEJMUJECIE KOSTIUMU OFIARY, ZUPEŁNIE JAKBYŚCIE CZEKALI, AŻ ZNOWU WKROCZY WEHRMACHT"

"MUSIMY PAMIĘTAĆ, ŻE W XVII WIEKU POLSKA, W UNII Z LITWĄ, BYŁA JEDNYM Z GŁÓWNYCH MOCARSTW EUROPEJSKICH (...) MOŻE POLSKA POWINNA WIĘC ZBUDOWAĆ REGIONALNY SOJUSZ W EUROPIE CENTRALNEJ (...) TO MIĘDZYWOJENNA IDEA JÓZEFA PIŁSUDSKIEGO (...) PIŁSUDSKI ROZUMIAŁ, ŻE POLSKA JAKO LIDER EUROPY ŚRODKOWEJ, JEST W STANIE TAKI SOJUSZ SKONSTRUOWAĆ"

"MACIE PAŃSTWO MIĘDZY NIEMCAMI A ROSJĄ. ŻADEN POLAK NIE MOŻE PRZEWIDZIEĆ, CO SIĘ STANIE Z SĄSIADAMI W PRZYSZŁOŚCI, A LIDERZY POLITYCZNI POWINNI PRZYGOTOWAĆ KRAJ NA NAJGORSZE (...) POLSKA POWINNA STAĆ SIĘ EUROPEJSKIM IZRAELEM. UZBROIĆ SIĘ PO USZY I PRZYGOTOWAĆ NA NAJGORSZE (...) POLSKA MUSI ZACHOWAĆ NIEZALEŻNOŚĆ I UNIKNĄĆ OBCEJ OKUPACJI - KWESTIA TA PRZESŁANIA WSZYSTKIE INNE"

GEORGE FRIEDMAN

 
 "RZECZPOSPOLITA, JAKO ZWIĄZEK POLAKÓW, BIAŁORUSINÓW I UKRAIŃCÓW POWINNA WRÓCIĆ NA POLITYCZNĄ MAPĘ ŚWIATA (...) OBECNIE JESTEŚMY ŚWIADKAMI PRÓBY POMNIEJSZENIA ROLI NASZEGO REGIONU W EUROPIE"

ROMUALD SZEREMIETIEW


"TO WŁAŚNIE W RYDZE POLSKA OSTATECZNIE WYPARŁA SIĘ IDEI JAGIELLOŃSKIEJ - POROZUMIENIA NARODÓW ZNAJDUJĄCYCH SIĘ MIĘDZY NIEMCAMI A ROSJĄ. JEDYNEJ KONCEPCJI, KTÓRA MOŻE ZAPEWNIĆ POLSCE, ŻE BĘDZIE LICZĄCYM SIĘ GRACZEM, A NIE ŚREDNIM PAŃSTWEM (...) CZYMŻE JEST BOWIEM TE 40 MILIONÓW POLAKÓW, GDY Z JEDNEJ STRONY MA SIĘ NIEMCY A Z DRUGIEJ ROSJĘ"

PIOTR ZYCHOWICZ


"POLSKA TO NADZIEJA DLA WSZYSTKICH MAŁYCH KRAJÓW (...) POLACY SĄ JEDYNYM DUŻYM NARODEM, KTÓRY MIAŁ TE SAME DOŚWIADCZENIA HISTORYCZNE CO INNE PAŃSTWA EUROPY ŚRODKOWEJ I WSCHODNIEJ. LEPIEJ WIDZĄ ZAGROŻENIA, POWINNI WIĘC WZIĄĆ NA SIEBIE ODPOWIEDZIALNOŚĆ ZA CAŁY REGION LEŻĄCY OD STULECI MIĘDZY MŁOTEM (CZASEM SIERPEM), A KOWADŁEM" 

PREZYDENT ESTONII - TOOMAS HENDRIK ILVES


"KIEDY W LEWICOWEJ PRASIE WĘGIERSKIEJ CZYTAM KRYTYKI POD ADRESEM POLSKI, ŻE MA ASPIRACJE, BY NA NOWO STAĆ SIĘ REGIONALNĄ POTĘGĄ EUROPY ŚRODKOWEJ, TO WTEDY GŁOŚNO MÓWIĘ DO SIEBIE: NO WRESZCIE!"

PREMIER WĘGIER - WIKTOR ORBAN


"KONCEPCJA FEDERACYJNA? (...) ROSJANIE SIĘ TEGO BOJĄ. PRZEZ SWOICH PRZYJACIÓŁ W UNII EUROPEJSKIEJ PYTALI MNIE, CZY PRZYPADKIEM NIE CHCĘ ODBUDOWAĆ TAKIEGO WIELONARODOWEGO TWORU"

PREZYDENT POLSKI - LECH KACZYŃSKI


"JAKIE SĄ SZANSE, IŻ WOJENNA INICJATYWA REMOCARSTWOWIENIA RZECZYPOSPOLITEJ MOGŁABY SIĘ POWIEŚĆ? PRIMO: DZIEJOWE FATUM, KTÓRE OD DAWNA SPRAWIA, ŻE POLAKOM UDAJĄ SIĘ RZECZY NAJWIĘKSZE. RAFAŁ ZIEMKIEWICZ PRZYPOMNIAŁ W STYCZNIU 2012 (NA ŁAMACH "RZECZYPOSPOLITEJ"), O PEWNYM MIĘDZYNARODOWYM SPOTKANIU PREZYDENTA KACZYŃSKIEGO. PRZYWÓDCY EUROPEJSCY, CHCĄC TAM WYRAZIĆ ŻYCZLIWOŚĆ WOBEC POLSKI, UZNALI, ŻE NAJLEPIEJ TO ZROBIĄ DEKLARUJĄC WSPÓŁCZUCIE WOBEC POLSKICH DZIEJÓW, PEŁNYCH TRAGEDII I KLĘSK. "KACZOR" WYSŁUCHAŁ TEGO SPOKOJNIE, PO CZYM ZROBIŁ LEKKO ZDZIWIONĄ MINĘ I ODPARŁ: "ALEŻ, PROSZĘ PAŃSTWA, NASZA HISTORIA JEST TAKA, ŻE WPIERW ZATRZYMALIŚMY NA KILKASET LAT EKSPANSJĘ NIEMCÓW KU WSCHODOWI, PÓŹNIEJ PARCIE ISLAMU KU ZACHODOWI, A WRESZCIE MARSZ REWOLUCJI BOLSZEWICKIEJ. W MIĘDZYCZASIE STWORZYLIŚMY PIERWSZĄ EUROPEJSKĄ REPUBLIKĘ Z OBIERALNYM, ODPOWIEDZIALNYM PRZED PRAWEM WŁADCĄ, I Z ZASADĄ RÓWNOUPRAWNIENIA RELIGII, A KIEDY PRZYSZEDŁ XX WIEK, PIERWSI STAWILIŚMY OPÓR HITLEROWI, ZMUSZAJĄC ZACHÓD, BY ROZPRAWI SIĘ Z HITLEROWSKĄ RZESZĄ. ROZPRAWIENIE SIĘ Z SOWIETAMI ZOSTAŁO WSZCZĘTE PRZEZ POLSKĄ "SOLIDARNOŚĆ". JASNO WIDAĆ, ŻE KRAJ, KTÓRY STWORZYŁ SILNE  FUNDAMENTY UPADKU DWÓCH NAJWIĘKSZYCH TOTALITARNYCH SYSTEMÓW XX STULECIA - MOŻE WSZYSTKO, ŻADNE WYZWANIA MU NIESTRASZNE". 

WALDEMAR ŁYSIAK

  

 No właśnie, kraj który doprowadził do upadku dwa wielkie światowe totalitaryzmy, przez wieki powstrzymywał napór islamu na Europę Zachodnią, niemiecką "Drang nach Osten", oraz rosyjską ideę euroazjatyckiej tyranii, może bardzo wiele. W zasadzie to jak patrzę na dzieje polski, to trudno mi jest znaleźć w Europie i Świecie, drugi równy nam naród (mam tutaj na myśli wytrwałość i konsekwencję, gotowość do ponoszenia początkowych klęsk i dążenie do ostatecznego zwycięstwa oraz ... niezagasłą nigdy w polskim genomie, ideę Wolności). Jedynie Rosjanie, Białorusini czy Ukraińcy mogą tylko się z nami równać (choć też nie do końca, zważywszy na fakt, że wolność, choć jest wpisana w słowiańską duszę, nie dla wszystkich słowiańskich narodów stanowi imponderabilia godne największego poświęcenia. Te narody mogą uczynić naprawdę wiele, ale bez polskiej idei Wolności - są jakby puste w środku, jakby pozbawione swych pierwotnych korzeni).

Czy ktoś może więc dziś z całą pewnością stwierdzić, że za dziesięć lat, Polska nie będzie silniejsza i bardziej wpływowa niż dzisiejsze Niemcy? A taką prognozę ogłosiła amerykańska agencja Stratford:  

"Ośrodkiem wzrostu gospodarczego i politycznego będzie Polska. Polska cały czas będzie utrzymywać imponujące tempo wzrostu - najbardziej imponujące po Niemczech i Austrii. Ponadto, choć populacja Polski prawdopodobnie zacznie się kurczyć, ale nie tak bardzo, jak w Niemczech i Austrii. Ponieważ Niemcami wstrząsną globalne gospodarcze i społeczne wrzenia, Polska zdywersyfikuje handel zagraniczny i w końcu stanie się dominującą siłą w Niziny Środkowoeuropejskiej. Co więcej, Polska może stać się liderem nowej antyrosyjskiej koalicji, do której w pierwszej połowie dekady przyłączy się Rumunia. W drugiej połowie  sojusz odegra ważną rolę w rewizji rosyjskich granic i w powrocie utraconych terytoriów formalnym i nieformalnym sposobem. W miarę słabnięcia Moskwy, ten sojusz zacznie dominować nie tylko nad Białorusią i Ukrainą, ale i nad obszarami położonymi dalej na wschód. Wzmocni to polityczne i gospodarcze znaczenie Polski i jej sojuszników". 
 
 

CAŁY ARTYKUŁ


 No cóż, to są co prawda dopiero analizy i zapowiedzi, ale trend jest stały i dość przewidywalny. Za dziesięć lat Polska będzie jeszcze silniejsza niż obecnie i sądzę też że już wówczas będą istniały fundamenty środkowoeuropejskiego Międzymorza. Natomiac co do Rosji i Niemiec, sądzę że te dwa kraje w kolejnych latach (nie mówiąc już o dekadach), będą się powoli zwijały (oczywiście wystąpią pewne procesy, które będą miały za zadanie powstrzymać ów spadek, ale nie sądzę aby już były skuteczne). Jedynym wyjściem dla tych państw pozostaje więc ... wojna. Nie można dopuścić do wojny na polkiej ziemi, należy konsekwentnie się zbroić i czekać, CZEKAĆ i raz jeszcze: 

CZEKAĆ!

Obserwując jednocześnie sytuację międzynarodową i umiejętnie dryfować w polityce zagranicznej. Naszym celem bowiem jest ostateczny powrót do ... średniowiecza, czyli do XV wieku, gdy Rosji nie było jeszcze na mapie, a Moskwa była niewielkim księstewkiem, nieliczącym się nawet wśród  ruskich państewek, natomiast Niemcy - jacy Niemcy? Dajcie spokój, Niemcy nie istniały nie tylko jako państwo, ale także jako naród polityczny, podzielone na szereg mniejszych i większych państewek, które praktycznie nic ze sobą nie łączyło. Natomiast Królestwo Polskie, od chwili swego największego (założycielskiego na arenie wielkomocarstwowej), triumfu - wiktorii grunwaldzkiej z 15 lipca 1410 r. weszło na ponad 400 lat do grona najpotężniejszych mocarstw/imperiów świata. 


GRUNWALD 1410
BITWA KTÓRA OTWORZYŁA NAM DROGĘ 
KU MOCARSTWOWOŚCI
(CO W NASZYCH CZASACH BĘDZIE OWYM GRUNWALDEM? - NA RAZIE JESZCZE TEGO NIE WIADOMO, ALE "COŚ" BĘDZIE)



Zauważcie że bardzo wiele zjawisk na niebie i ziemi, mówi nam że ... wszystko zmierza w tym kierunku, czyli do rozpadu i rozdrobnienia największych (sztucznych) państw Europy i niesamowitego wręcz wzrostu znaczenia Korony Polskiej, której gwiazda znów rozbłyśnie na firmamencie świata. I dodam od siebie że będzie to okres spokoju i dobrobytu, nastąpi nowy "Złoty Wiek Europy", znów pod polskim przewodem.


TRÓJKĄT JAGIELLOŃSKI
 



 
SZCZĘŚLIWY JESTEM ŻE BĘDĘ MÓGŁ (MAM NADZIEJĘ), NA WŁASNE OCZY UJRZEĆ POCZĄTEK TEGO NIESAMOWITEGO WYDARZENIA


Dlatego też (choć znam zarówno analizy geostrategiczne jak i mniej naukowe opracowania ezoteryczne), pozwolę sobie dodać na koniec:


DAJ NAM BOŻE JUŻ TO MIĘDZYMORZE!!!





 

POZDRAWIAM!
 

niedziela, 29 maja 2016

EWENEMENT W DZIEJACH ŚWIATA - NAJPOTĘŻNIEJSZA TWIERDZA EUROPY I KRAJ LUDZI WOLNYCH I WOLNOŚĆ MIŁUJĄCYCH PONAD ŻYCIE - Cz. II

CZYLI RZECZ O RZECZPOSPOLITEJ

POLSKO-LITEWSKO-RUSKIEJ,

JAKO BASTIONU

CYWILIZACJI EUROPEJSKIEJ I 

NAJWIĘKSZEJ NA KONTYNENCIE 

OSTOI WOLNOŚCI 



"ROSJĘ NALEŻY RWAĆ PO SZWACH NARODOWYCH" JAK MAWIAŁ JÓZEF PIŁSUDSKI, BOWIEM W PRZECIWIEŃSTWIE DO POLSKI LUDY W NIEJ MIESZKAJĄCE SĄ NICZYM NIEWOLNICY, TRZYMANI NA SIŁĘ POD WIELKIM TERROREM. NALEŻY ROZERWAĆ WIĘC TĘ KLATKĘ I WYPUŚCIĆ NIEWOLNIKÓW, NIECH SAMI ZADECYDUJĄ O SWOJEJ PRZYSZŁOŚCI I NIE POMOGĄ TUTAJ ŻADNE PIOSNECZKI, TYPU: "ZA ROSJIĘ JEDYNĄ I NIEPODZIELNĄ", CZY "MY CUDZEGO NIE BIERZEMY" - BRZMIĄ ONE BOWIEM NICZYM PODŁY ŻART Z HISTORII.






IMPERIUM OD WŁADYWOSTOKU 

DO RENU, CZYLI CZY ROSJANIE 

MOGLI STAĆ SIĘ POLAKAMI?


To że byliśmy najpotężniejszym mocarstwem chrześcijańskiego świata, to jedno, ale mieliśmy również niespotykaną w dziejach szansę, na stworzenie prawdziwego imperium, ciągnącego się co najmniej od wysp japońskich, po Francję (a sądzę że i po Atlantyk). Nie było bowiem realnej siły militarnej, która mogła sprostać naszym wojskom w polu, a ponieważ nasze armie z reguły walczyły ze znacznie silniejszym od siebie liczebnie przeciwnikiem (niekiedy nawet kilka lub kilkanaście razy liczniejszym) i zawsze wychodziły z tych starć zwycięsko, co by było gdyby armie były wyrównane, lub gdybyśmy mieli liczebną przewagę? Wówczas Ren stał by się naszą wewnętrzną rzeczką, którą przekraczalibyśmy dla przyjemności w nowym Imperium Romanum, zwanym odtąd Imperium Polonorum, a ludy wchodzące w skład tego mocarstwa, uniknęłyby zbędnego rozlewu krwi, wojen religijnych i absolutystycznych monarchii, czerpiąc pełnymi garściami z polskiej Wolności.

Polska przyniosłaby tym ludom (Niemcom, Francuzom, Hiszpanom, Anglikom i innym), cywilizację Wolności i Praworządności (zważywszy że większość z tych ludów to były na wpół barbarzyńskie szczepy, jak choćby Brandenburczycy, czy Rosjanie). które należało ucywilizować. Siła Polskości była wówczas tak wielka, że trudno nam to sobie wyobrazić, czy opisać słowami (zresztą historia została stosunkowo dokładnie przekłamana, czego przykładem jest zupełne pomijanie w obcojęzycznych źródłach historycznych, fenomenu polskiej republiki Wolnych Ludzi, tworzących prawa według własnych celów i potrzeb (któż wie, że Ojcowie Założyciele Stanów Zjednoczonych, tworząc Konstytucję z 1787 r. ... wzorowali się na polskich doświadczeniach ustrojowych? O tym nie przeczytacie w książkach do historii, musicie pogrzebać głąbiej, dokopać się do prywatnych litów i opinii wyrażanych przez twórców amerykańskiej państwowości, aby poznać prawdę). 

Dlaczego więc nie doszło do powstania polskiego imperium, na wzór Imperium Rzymskiego? Odpowiedź wydaje się dość prosta, dlatego, że Polacy z tamtych czasów (a raczej polska szlachta), przypominali bardziej tolkienowskich Hobbitów, niż jakichś żądnych łupów najeźdźców. Oni nie musieli nikogo łupić, sami byli wystarczająco bogaci (nawet w latach upadku Rzeczpospolita wciąż była wciąż krajem majętnym, co warto odnotować), konie naszych poselstw w Rzymie, Londynie, Paryżu czy Stambule, specjalnie gubiły złote podkowy - nie musieliśmy nikogo napadać, żyło nam się wyjątkowo dobrze. I na tym właśnie polega porównanie do Hobbitów, którzy miłowali spokój, dobrobyt i praworządność - właśnie tacy byli nasi przodkowie. Nie musieli budować imperium, bowiem byli ludźmi wolnymi i wolność miłującymi, nie zamierzali więc nikogo ujarzmiać, czy narzucać swoich praw i zwyczajów. Pragnęli jedynie spokoju i ładu na tym globie pod gwiazdami.

Niestety, ich bierność wykorzystali inni (tacy orkowie). Absolutystyczni monarchowie  doprowadzili do wewnętrznego upadku tej niezwykłej organizacji polskiego państwa i społeczeństwa, a następnie podzielili między siebie nasze ziemie, wprowadzając tam tyranię nieznaną w Polsce od wieków. Rzeczywiście, Witold Gadowski miał rację twierdząc że Polska Wolność i Demokracja była zbyt piękna, by mogła długo przetrwać. Na tym świecie bowiem już od chwili narodzin o wszystko musisz walczyć, a szczególnie o swoją wolność i godność ludzką. Taka to jest bowiem nasza nauka na tym łez padole, którą musimy przeżyć i odrobić. Ale, chwileczkę ... kto powiedział że koniecznie MUSIMY? Ja np. nic nie muszę, bowiem wszystko czego potrzebuję przychodzi do mnie samo. Poważnie, wystarczy że odpowiednio intensywnie o tym pomyślę, by uczynić to czymś rzeczywistym i po kilku dniach ... bach - sam jestem zaskoczony niezwykłą siłą ludzkiego umysłu (ostatnio także w mojej firmie wydarzyło się coś, czego "nigdy" bym się nie spodziewał, choć ... wcześniej myślałem o tym intensywnie i stało się (nie będę się tutaj rozpisywał na tematy drugorzędne i mało-znaczące, ale dodam że zarobiłem dzięki temu wydarzeniu ładne pieniądze). 

Tak samo jak dzięki sile swego umysłu, dokonałem rzeczy prawie niemożliwej do spełnienia (a przynajmniej niewiarygodnej, bowiem szanse na jej osiągnięcie przez moją firmę były praktycznie ... zerowe), tak wierzę głęboko że w przyszłości (i sądzę że jeszcze dożyję tego czasu), Rzeczpospolita Polska stanie się jednym z największych i najpotężniejszych mocarstw nowego świata. To my będziemy kształtować rozwój Europy i zapewne dużej części Azji, i wierzcie mi ... wszystkim narodom wyjdzie to na dobre, bowiem w Polakach nie ma typowego genu imperializmu, natomiast jest niezwykła potrzeba sprawiedliwości, godności i Wolności. Dlatego nie godzimy się na przyjmowanie hord muzułmańskich szuszfoli, którzy właśnie otrzymali prawo do wstępowania do niemieckiej policji (na razie w Bawarii), i którym zostanie wydana broń, by mogli sobie postrzelać do ruchomych celów, czyli rdzennych Niemców, wcześniej zmuszając ich kobiety, by włożyły na siebie obrusy i wycięły w nich otwory na oczy. 

Bowiem któż może zagwarantować, że takiemu "muzułmańskiemu stróżowi prawa" nie spodoba się nagle ubiór naszej żony lub dziewczyny. Może uzna że brak obrusa na głowie, oznacza że dziewczyna jest "zdzirą", którą można swobodnie zgwałcić a jej mężczyznę trzymać pod lufą pistoletu. Kto wie co takiemu nowemu "niemieckiemu" stróżowi prawa z Afryki Północnej odbije. No cóż, Niemcy właśnie zamykają ostatni rozdział własnych dziejów, niedługo staną się zwierzyną łowną, na którą można polować w ich własnych miastach, na ich własnych ulicach, a nawet w ich własnych domach (już rozpoczął się proces ucieczki Niemców do Polski, sądzę że w przeciągu kolejnych miesięcy i lat ta migracja jeszcze bardziej się zwiększy). Niemcy pod rządami Angeli Merkel zamieniają się w kraj Trzeciego Świata - no cóż, ich wybór, nikogo nie można uszczęśliwiać na siłę prawda? Choć muszę przyznać że ... trochę ich szkoda!

Wracając zaś do tematu, no właśnie czy Rosjanie mogli stać się Polakami? Oczywiście że tak, powiem więcej, nadal mogą (i zapewne tak się stanie w przyszłości), stać się Polakami. Rosja jest bowiem (podobnie jak Niemcy oparte na Prusach/Brandenburczykach), krajem powstałym na przemocy i tyranii. Sądzę (wręcz jestem pewien), że przyszłość będzie należała w Europie do Polski i to tutaj (po wojnach religijnych z muzułmanami, a może nawet wojnie nuklearnej), zapanuje nowy Pax Romana, teraz zwany Pax Polona lub Pax Polonorum. O niesamowitym wzroście pozycji Polski w przyszłości, mówią wszyscy jasnowidze i prorocy, do których objawień dotarłem, ale fakt iż nasz kraj stanie się centrum Europy (a może i świata), bierze się jeszcze z jednej analizy. Chodzi mi tutaj o geopolitykę. Jak myślicie, dlaczego Imperium Rzymskie, pomimo wielu trudności przetrwało aż dwanaście wieków? A dlaczego Imperium Aleksandra Wielkiego rozpadło się zaraz po jego śmierci? 

Odpowiedź jest prosta - geopolityka. Ani Francuzi, ani, Anglicy, ani Włosi nie są dziś w stanie zdominować Europy, gdyż ich położenie geopolityczne wyklucza taką ewentualność. Rzym przetrwał właśnie dlatego, że (już pomijam fakt iż posiadał doskonałą formację zbrojną, zwaną legionem), Italia była ulokowana w centrum Morza Śródziemnego, dlatego też naturalnym stało się rozprzestrzenianie się w kierunku wschodnim i zachodnim. Imperium Aleksandra Wielkiego rozpadło się, właśnie dlatego że ... brak było w nim równowagi, było stworzone bowiem jedynie na Wschodzie (i to bardzo dalekim Wschodzie), z pominięciem Zachodu. Nie może długo przetrwać nic, co ciąży ku tylko jednej stronie (przykład: powieśmy ubranie tylko z jednej strony wieszaka i zauważmy czy uda się je utrzymać i czy ono nam z tego wieszaka nie spadnie). Dlatego też ani Francja, ani Anglia, ani żaden inny narów, prócz dwóch w Europie - Niemców i Polaków, nie jest w stanie zdominować w przyszłości Europy. 

Co się tyczy Niemców, to ... właśnie widzimy ich totalną degenerację i upadek, Niemcy kończą się na naszych oczach - umierają. Wkrótce nie pozostanie tam nic godnego uwagi, prócz Koranu, islamskich partoli policyjnych, pilnujących prawa szariatu i gwałcących nieprzystosowane do nowego życia "niemieckie zdziry", oraz strzelających do rdzennych Niemców jak do tarcz. Angela Merkel (takie drugi Hitler), załatwia właśnie Niemcy na cacy na kilka pokoleń, jeśli nie na zawsze. Pozostaje więc Polska, kraj położony w samym sercu Europy. Kraj jednorodny, zbudowany na wartościach Cywilizacji Wolności, jaką była Rzeczpospolita Obojga (Trojga) Narodów oraz II Rzeczpospolita z lat 1918-1939. Jesteśmy predestynowani (zarówno pod względem geopolitycznym jak i cywilizacyjnym), do stania się nowym imperium europejskim, dlatego też nie tylko Rosjanie, ale także inne narody będą mogły w tej nowej polskiej Europie znaleźć swoje miejsce, tym bardziej że Polacy to wciąż są tacy Hobbici, kochający Wolność, Spokój i Dobrobyt, ale jednocześnie potrafiący sprzeciwić się tyranii i niesprawiedliwości jeśli tego wymaga sytuacja (dlatego też ja uważam, że jeśli już miałbym opisać Polaków, jako jeden z ludów tolkienowskiego świata fantasy, to stwierdziłbym bez wahania że Polacy to Rohirrimowie - Rohańczycy, przynoszący Wolność i Wyzwolenie od tyranii i niesprawiedliwości).  



ALEGORYCZNA WIZJA 
MUZUŁMAŃSKIEJ INWAZJI NA EUROPĘ 
I ODSIECZ Z ROHANU/POLSKI






  CDN.

EWENEMENT W DZIEJACH ŚWIATA - NAJPOTĘŻNIEJSZA TWIERDZA EUROPY I KRAJ LUDZI WOLNYCH I WOLNOŚĆ MIŁUJĄCYCH PONAD ŻYCIE - Cz. I

CZYLI RZECZ O RZECZPOSPOLITEJ

POLSKO-LITEWSKO-RUSKIEJ, 

JAKO BASTIONU 

CYWILIZACJI EUROPEJSKIEJ I

NAJWIĘKSZEJ NA KONTYNENCIE 

OSTOI WOLNOŚCI






"WARTO ZDAĆ SOBIE SPRAWĘ Z FAKTU, ŻE W NASZYCH ŻYŁACH PŁYNIE KREW WIELKIEGO KRAJU"

WITOLD GADOWSKI


Na portalu Stefczyk.info, ukazał się dwa dni temu felieton Witolda Gadowskiego, pt.: "Ludzie...czyżbym oczadział?", który natchnął mnie do napisania tego tematu. W dalszej części felietonu, znajdują się właśnie owe, wyżej wymienione słowa, o tym że w naszych żyłach płynie krew wielkiego kraju. Zacytuję kilka fragmentów z tego felietonu:
"Pisząc o "krwi" myślę oczywiście o naszym historycznym genomie ukształtowanym w dobie Pierwszej Rzeczpospolitej. Niewiele o niej wiemy. Właściwie tyle co wbili nam do głów w komunistycznej i postkomunistycznej szkole. Obie te hybrydy - protezy polskiej państwowości -  szczególną nienawiścią darzyły właśnie Pierwszą Rzeczpospolitą i  jej najwierniejszego dziedzica "Ziuka" Piłsudskiego". 
"Pierwsza Rzeczpospolita Obojga Narodów była krajem o jakim marzyłby Arystoteles - pierwszą republiką świadomych obywateli. Była krajem tolerancji i naturalnego ładu społecznego, którego nie uczynił żaden wymyślony system, a genialne dostosowanie ustroju do codziennej praktyki i wymagań ziemi".
"Wokół Rzeczpospolitej szalały wojny religijne, wzmacniały się absolutystyczne monarchie i tyranie, a na jej obszarze kwitły tolerancja i szacunek wobec głosu wolnego, wolność ubezpieczającego.
Tamta Polska była fenomenem na skalę świata, a ukształtowała się tak nie z pomysłu jakiegoś szaleńca (jak wszystkie "izmy"), ale na drodze wlewania charakteru zamieszkujących ją narodów do kielicha wspólnego ustroju. Gdyby nie zdziczenie i prymitywizm naszych sąsiadów, trwalibyśmy tak przez długie wieki jeszcze. Cóż, było to jednak zbyt piękne, aby mogło trwać długo".

"Spójrzcie jednak - mieliśmy kraj, który przodował w tolerancji, samorządzie i próbach budowania rozsądnej demokracji - wedle marzeń samego Arystotela. Nigdy przy tym nie kolonizowaliśmy nikogo, nie wyzyskiwaliśmy.  Jeśli jakiś lud dołączał się do naszego wysiłku, to szybko dopuszczaliśmy go do równoprawnej kompanii. W naszej Polsce dobrze żyli sobie i Żydzi i Rusini i moi dalecy przodkowie Tatarzy i cała reszta. Taką Polskę zepsuły germańskie i ruskie watahy barbarzyńców". 

"Ona jednak przetrwała".

"I teraz, kiedy większość Europy pogrąża się w szaleńczej brei, my przetrwaliśmy, przenieśliśmy do dzisiejszych dni nasze geny. Polska to wielka Rzecz a przy tym Pospolita dla wszystkich tych, którzy dołączają do naszej wspólnoty etycznej, Polakiem bowiem może być każdy, kto godzi się na taką wspólnotę i chce ją upowszechniać. Polska to wielka Rzecz, zbyt wielka, aby długo znosiła na swoim grzbiecie insekty, które nanieśli najeźdźcy". 
"Teraz, jak tylko potrząsnęła tym grzbietem, pasożyty z piskiem pognały do swoich żywicieli. Wszystko ukazało nam się teraz w pełnej jaskrawości. Czy potrzebujecie czegoś więcej, aby puścić w ruch sita i oddzielić polskie ziarna i obcych plew?! Nadszedł czas, gdy Polacy będą chodzić z wysoko uniesionymi czołami. Kontynent potrzebuje dziś Polski bardziej niż ona jego mdłych, samozwańczych urzędników".
"Nadchodzą czasy wielkiego hartowania.  Tylko się cieszyć. Już niedługo sami zobaczycie, co się będzie działo".

CAŁOŚĆ FELIETONU


No cóż, trudno nie zgodzić się z Witoldem Gadowskim (który notabene należy do pierwszej piątki moich ulubionych dziennikarzy i komentatorów politycznych, a w zasadzie to nawet do ... pierwszej dwójki). Dawna Polska, którą notabene zwiemy Rzeczpospolitą Obojga Narodów była naprawdę wielkim i potężnym krajem. Choć moim zdaniem określenie "Obojga Narodów" jest błędne, gdyż wielkich narodów etnicznych było trzy - polski, litewski i ruski, plus ogromna liczba różnych "mniejszości" narodowych - których wówczas mniejszościami nie zwano - takich jak Żydzi, Niemcy, Szkoci, Anglicy, Francuzi, Hiszpanie, Holendrzy, Włosi, Tatarzy i wiele jeszcze mniejszych grup narodowościowych, których wymieniać nie ma potrzeby. Ale to wszystko nie miało znaczenia. Nie ważne było, czy jesteś narodowości polskiej, litewskiej, ruskiej, niemieckiej, szkockiej, francuskiej czy angielskiej - jeśli żyłeś na tej ziemi i ona stała się twoim nowym domem, jeśli miłowałeś wolność i przestrzegałeś praw, ustanowionych przez sejmy, jeśli osobiście uczestniczyłeś w kształtowaniu staropolskiej demokracji - to czy byłeś Rusinem, Niemcem czy Anglikiem - i tak byłeś ... Polakiem. Polakiem byłeś w sensie politycznym, a nie etnicznym czy narodowym. Dlatego też (szczególnie na Wschodzie Rzeczypospolitej), mówiło się: "Z urodzenia Rusin, z serca Polak", lub "Z urodzenia Holender, z serca Polak".  

Nie mogę się jednak zgodzić z Witoldem, w kwestii tego że "nie kolonizowaliśmy nikogo". Owszem kolonizowaliśmy i podbijaliśmy, choć zdaję sobie sprawę, że autor ma na myśli raczej fakt, iż nikogo nie przyciągaliśmy do naszej wspólnoty na siłę, nie "polonizowaliśmy" etnicznych Niemców na Pomorzu czy w Wielkopolsce, nie wynaradawialiśmy ich. Po prostu siła Polskości była tak wielka, że sama przyciągała inne narody, gdyż Polskość w owych czasach równała się nie tylko Wolności, lecz również ... Potędze (i to zarówno politycznej jak i militarnej). Michael Morys-Twarowski w swej ostatniej książce "Polskie Imperium", pisze wprost: "Z kim graniczyła Wielka Polska? Z kim chciała", albo: "Połowa Europy pod naszymi rządami, polski językiem dyplomacji, biało-czerwone sztandary, przed którymi drżą obce wojska, tak wyglądała Europa w czasach polskiego imperium", lub: "Był czas, gdy Polska stanowiła największe państwo Europy. Polaka jadącego nad morze pytano: nad które? Byliśmy pierwszymi władcami Berlina, zasiadaliśmy na moskiewskim tronie, posiadaliśmy Krym i forty na Karaibach (...) Kaffa, Kurlandia, Gambia, Tobago ... nie kojarzą się z Polską. A jednak wszystkie wchodziły w skład polskiego mocarstwa". 

Nasza Husaria była nie do zatrzymania w polu (Szwedzi mawiali, że jeśli nie uda się do trzeciego szeregu piechoty, zatrzymać ciężkozbrojnej polskiej jazdy, to pozostała już tylko modlitwa, bowiem ucieczka też już jest niemożliwa). Husaria była najlepszą i najpotężniejszą formacją konną w dziejach świata, nie przegrała żadnej bitwy przez 125 lat swego istnienia (1500-1625). Wiele narodów próbowało kopiować tę formację od Polaków (Rosjanie, Francuzi), jednak bez większych sukcesów (rosyjska husaria była totalną kpiną i bardzo szybko została rozwiązana). Owi "skrzydlaci jeźdźcy", budzili zachwyt i przerażenie swym pojawieniem się (np. w czasie bitwy z Turkami pod Wiedniem, wojska austriacko-niemieckie księcia Lotaryńskiego, wstrzymały własny atak, by podziwiać nacierającą polską husarię Jana III Sobieskiego, która kosiła dosłownie wszystko na swej drodze). Nic dziwnego że utarło się powiedzenie: "Gdzie husaria, tam zwycięstwo", a armie nieprzyjaciół, widząc polską konnicę, zdarzało się że odmawiały dalszej walki i żądały na swych dowódcach - wycofania się. 
Zresztą Husaria nie była jedyną formacją konną Rzeczpospolitej, równie znana i potężna, była jazda pancerna, zwana Pancernymi lub Towarzyszami Pancernymi, a także bitna jazda kozacka, Petyhorcy, oraz jazda tatarska. Wszystkie te formacje kawaleryjskie, składały się na trzon polskiej jazdy. I tak okrzyk "Lachy idą" był realnie powodem do trwogi dla wrogich armii. Lachy bowiem brały co chciały, Moskwę, Sztokholm, naddunajskie księstwa i nadczarnomorskie porty (łącznie ze spaleniem przedmieść Stambułu, stolicy potężnej wówczas Porty Osmańskiej, rozciągającej się na trzech kontynentach, którego to czynu dokonali Kozacy Rzeczypospolitej w 1616 r.). Państwo było potęgą tak wielką, że w Krakowie, Wilnie czy Warszawie, decydowano o tym kto zasiądzie na tronach państw sąsiednich, nic więc dziwnego, że Michael Morys-Twarowski napisał iż Rzeczpospolita graniczyła z tym, z kim sama chciała graniczyć.






 W ROSYJSKIM FILMIE "ROK 1612", DZIECI KRZYCZĄ NA WIDOK POLSKICH HUSARZY: "MAMO, ANIOŁY!"




 
CDN.

piątek, 27 maja 2016

HETMAN WIELKI LITEWSKI - JAN KAROL CHODKIEWICZ - Cz. II

CZYLI OPOWIEŚĆ Z CZASÓW

GDY TO RZECZPOSPOLITA

POLSKO-LITEWSKO-RUSKA

NAJWIĘKSZYM BYŁA

MOCARSTWEM EUROPY

 





"W KRAKOWIE PRZY KOŚCIELE Św. ANNY ZNAJDUJE SIĘ UNIWERSYTET, GŁOŚNY Z BARDZO WIELU SŁAWNYCH I UCZONYCH MĘŻÓW, W KTÓRYM UPRAWIANE SĄ WSZELKIE UMIEJĘTNOŚCI: NAUKA WYMOWY, POETYKA, FILOZOFIA I FIZYKA. NAJBARDZIEJ JEDNAK KWITNIE TAM ASTRONOMIA, A POD TYM WZGLĘDEM, JAK WIEM OD WIELU OSÓB, W CAŁYCH NIEMCZECH NIE MA SZKOŁY SŁAWNIEJSZEJ"

HARTMAN SCHEDEL
Kronikarz niemiecki - ok. 1480 r.



No cóż, zapewne niewiele osób wie, że pierwsza rosyjskojęzyczna książka została wydana w Polsce, a dokładniej w Krakowie, dnia 6 sierpnia 1517 r. w drukarni Franciszka Skaryny. Był to "Psałterz" (który początkowo wydano po łacinie i w języku polskim, a następnie po rusku). Ale w zasadzie to nic, w porównaniu do niezwykłej ekspansji "polskiej szkoły drukarskiej" (jeśli można użyć takiego zwrotu), w Europie. To Polacy i wychowankowie Akademii Krakowskiej zapoczątkowali rozwój druku w Czechach (Mikołaj Szczecina, który w Pradze założył pierwszą drukarnię na czeskiej ziemi), w Neapolu (Jan Adam z Polski, założyciel pierwszej drukarni w tym włoskim mieście), w Hiszpanii (Stanisław Polak, który przybył do Sewilli w 1491 r. na osobiste zaproszenie władców hiszpańskich Ferdynanda Aragońskiego i Izabelli Katolickiej, rodziców Katarzyny Aragońskiej, małżonki króla Anglii Henryka VIII, i założył tam pierwszą na Półwyspie Iberyjskim drukarnię. Zresztą Stanisław Polak jest uważany za twórcę pierwszego w świecie nowoczesnego wydawnictwa.), w Austrii (Rafał Skrzetuski, założyciel pierwszej wiedeńskiej drukarni), na Węgrzech (również Rafał Skrzetuski), oraz w ... Anglii, w której wiele dzieł epoki elżbietańskiej, było inspirowanych twórczością polskich autorów, a byli oni nad Tamizą niezwykle popularni (np. twórczość Szekspira inspirowana była kilkoma  polskimi opracowaniami, co opiszę w innym temacie), oraz w Mołdawii i Wołoszczyźnie, które to prawie całkowicie kulturowo i cywilizacyjnie skolonizowaliśmy.

Kraków zaś w XVI wieku był prawdziwym centrum sztuki drukarskiej, o czym świadczy fakt, że w tym jednym polskim mieście, w latach 1503-1536 wydano aż 294 książki, tyle samo, co w całej ówczesnej Anglii w tym czasie. Lecz to właśnie z tego miasta, w 1559 r. wyjechał ze swym dworem Król Polski i Wielki Książę Litewski - Zygmunt II August. Opuścił stolicę i już nigdy za życia do niej nie wrócił, cały czas bawiąc i przebywając a to w Wilnie, a to w Grodnie, a to w Knyszynie (do Krakowa powróci dopiero niesiony na marach w lipcu 1572 r. by złożyć ciało w Katedrze Krakowskiej na Wawelu, w tzw.: Kaplicy Zygmuntowskiej). Król lubił Litwę, lubił też Wilno i inne litewskie miasta (znacznie bardziej niż Kraków, który uważał za zbyt ludny i zbyt nieprzystępny, a dodatkowo miał z tego miasta same złe wspomnienia, szczególnie odnoszące się do kwestii jego ślubu ze zwykłą szlachcianką - Barbarą Radziwiłłówną i niezwykle silnej opozycji, którą musiał złamać w tej kwestii. Po śmierci zaś Barbary - 8 maja 1551 r., czuł się na wawelskim zamku bardzo samotny). A Litwę lubił (może właśnie dlatego że stąd pochodziła Barbara), czego dawał wyraz, rozbudowując zamki i pałace na tych ziemiach. 




I tak upiększył i odnowił rezydencję w Niepołomicach, dwór w Łobzowie oraz zamek wileński. Zaś w Wirszuppach pod Wilnem, wzniósł sobie zupełnie nową rezydencję pałacową. Upiększył je wspaniałymi arrasami, zamówionymi w Brukseli (doradcą króla w tych sprawach był zapewne jego osobisty tapisjer Rodryg van der Moyena.). Zakupił więc arrasy na Wawel do Krakowa, do zamku warszawskiego (który również odnowił i upiększył), na zamek wileński, oraz do pałaców w Knyszynie, Grodnie, Tykocinie i Niepołomicach, łącznie było ich 350. Po wyprowadzce z Krakowa, zmienił się też charakter dworu królewskiego. Wcześniej (a szczególnie do roku 1551, gdy żyła królowa Barbara), tętnił on bowiem życiem i należał do najbardziej okazałych w całej ówczesnej Europie. Król nie szczędził pieniędzy na etykietę i dużą pompę, mającą podkreślić jego panowanie i znaczenie królestwa, którym władał wśród ambasadorów innych państw i przyjezdnych wielmożów. Samych dworzan, szlachciców było wówczas 400 (zarówno dworzan króla jak i królowej), do tego dochodziła jeszcze cała armia rzemieślników, masztalerzy, psiarków (zajmujących się psami królewskimi), woźniców, i służących (wśród których co ciekawe dominowali Włosi). Poza tym oczywiście straż osobista monarchów.

Wśród szlachciców, wchodzących w skład dworu króla i królowej, byli przedstawiciele takich rodów jak: Lubomirscy, Mężykowie, Wielopolscy, Pieniążkowie, Zebrzydowscy, Potoccy, Broniewscy, Cieklińscy, Jakubowscy, Kowalowscy, Boruccy czy Stanowie. Królewskimi medykami byli w większości Polacy, Niemcy, Włosi i Żydzi, a wśród nich takie sławy XVI-wiecznej medycyny jak: Jan Katerla, Giovanni Francesco Nascimbene, Salomon Aszkenasi, Samuel, Albert Saxo, Piotr z Poznania, Bartłomiej Sabinka, Stefan Micanus, Rupert Fink, Gaspare czy Sylwester Roguski. Dużo było też kuglarzy, komediantów, błaznów, połykaczy ognia czy niedźwiedników. Ulubionymi zabawami króla, były turnieje rycerskie, gonitwy, maskarady, występy skoczków, polowania, a niekiedy ... zabawy z prostytutkami (jak w przypadku orgii z 1547 r. podczas której jedna prostytutka wileńska - Zofia Długa, obsłużyła kilku królewskich dworzan, choć akurat król uczestniczył w owej "zabawie", jedynie jako obserwator). Król dodatkowo, choć kochał Barbarę wielką i prawdziwą miłością, nie potrafił odmówić sobie częstych skoków w bok, z jej dwórkami, szczególnie młodymi i urodziwymi damami (w tym kilkoma Niemkami). 

 
ZYGMUNT II AUGUST  i BARBARA RADZIWIŁŁÓWNA
(MIŁOŚĆ PODOBNA DO TEJ z HENRYKA VIII i ANNY BOLEYN - TYLKO ZAKOŃCZENIE NIECO INNE)





Król szczególnie przypodobał sobie pałacyk w Knyszynie, gdzie mógł odpocząć wśród wielkich kniei litewskich i spędzić czas na miłostkach, zabawach oraz polowaniach (w 1546 r. Zygmunt August spędził na łowach w Knyszynie łącznie - 223 dni w roku). Była tam też parkowa altanka wokół pałacu, która skutecznie chroniła (głównie damy), przed palącym, letnim słońcem. Był tam też ogromny zwierzyniec z wieloma gatunkami zwierząt i ptaków (w tym wielbłądami, pawiami i papugami). Knyszyn był w zasadzie samowystarczalną rezydencją królewską, z osobistą łaźnią, piekarnią i browarem. Prócz Knyszyna, król lubił również przebywać w Rudnikach, gdzie był pałac myśliwski z zabudowaniami dla łowczych oraz podobny knyszyńskiemu zwierzyniec. Kolejny myśliwski pałacyk, miał król w Olkiernikach. Po roku 1551 i śmierci Barbary Radziwiłłówny, król znacznie odmienił swój plan codziennego życia. Wstawał teraz o piątej rano, ubierał się i dokonywał toalety. O szóstej uczestniczył w mszy świętej, a po jej zakończeniu do godz. dziewiątej, przyjmował na audiencji zaproszonych gości. Następnie spożywał śniadanie (wraz z dworzanami i gośćmi i ewentualnie ambasadorami obcych państw), następnie zajmował się sprawami państwowymi. O godz. trzynastej spożywał obiad, potem poświęcał czas na odpoczynek i o osiemnastej jadł kolację. Potem udawał się do komnat swych sióstr, by z nimi porozmawiać i życzyć dobrej nocy. Następnie wracał do swoich apartamentów i kładł się spać. Ten plan, dotyczył gównie pory jesienno-zimowej, bowiem wiosną i latem, król wstawał z reguły o siódmej, obiad jadł o jedenastej a kolację o dwudziestej. Spać się kładł po godzinie dwudziestej trzeciej. 

Pasją Zygmunta Augusta było kolekcjonowanie klejnotów i drogich kamieni, złotych łańcuchów i zbroi (którą kazał pozłacać). W jego kolekcji znajdowały się takie perełki, jak rubin cesarza rzymskiego i króla Hiszpanii - Karola V (wart 80 tys. skudów złotych), oraz medal cesarski z herbem Hiszpanii. Łącznie zgromadził 16 skrzyń pełnych klejnotów i drogich kamieni, plus złote i srebrne przedmioty, takie jak tarcze, zbroje, hełmy, miecz sułtana tureckiego Sulejmana Wspaniałego (wyceniany na 16 tys. dukatów), urny, wazy i amfory. Nuncjusz papieski - Berard Bongiovanni, któremu król pokazał swój prywatny skarbiec, miał stwierdzić w liście do papieża, że owa królewska kolekcja, przewyższa ... łączny roczny dochód Rzymu i Wenecji. Do tego dochodziły jeszcze inne dobra kolekcjonerskie króla, których Bongiovanni nie widział, jak misternie zdobione wanny, zegary wielkości człowieka, złote i srebrne tace, chińskie wazy oraz złote puchary. Królewskie konie, również miały pozłacane rzędy, a także królewscy paziowie, którzy nosili złote łańcuchy na szyi i pięknymi strojami (których każdy wyceniono na 800 dukatów). Cały królewski skarbiec był zlokalizowany oczywiście w Wilnie, w dolnym zamku.


ŚMIERĆ KRÓLOWEJ BARBARY RADZIWIŁŁÓWNY
8 MAJA 1551
(BARBARA RADZIWIŁŁÓWNA BYŁA KRÓLOWĄ TYLKO TRZY LATA, OD 1 KWIETNIA 1548 r. DO SWEJ ŚMIERCI. KORONOWANA ZOSTAŁA 7 GRUDNIA 1550 r. O JEJ ŚMIERĆ PODEJRZEWANO KRÓLOWĄ-MATKĘ BONĘ SFORZĘ, KTÓRA NIE WYRAŻAŁA ZGODY NA MAŁŻEŃSTWO SYNA Z OWĄ ZWYKŁĄ SZLACHCIANKĄ)



W wileńskim zamku, była również ulokowana pokaźnej wielkości galeria obrazów, gromadzona od roku 1546. Pierwsze obrazy nadesłał do Wilna książę pruski - Albrecht Hohenzollern (lennik Rzeczpospolitej, były wielki mistrz Zakonu Krzyżackiego). Kolekcja ta wzrosła niewspółmiernie w 1548 r. gdy król zakupił dodatkowych 45 obrazów. Część owej kolekcji jednak, była rodzimego autorstwa, a dla króla tworzyli tacy malarze jak Antoni Wiede, Wojciech Chełmiński, Jan Fiol, Marcin Ostrowski, Jan Gode, Jan de Monte, Hans Sauerdumm, Lucas Cranach młodszy, Tycjan czy Paolo Veronese. Poza tym biblioteka, w 1552 r. zbiór królewskich ksiąg, liczył 1273 woluminy, w tym ofiarowana osobiście królowi przez Marcina Lutra - Biblia, oraz przez Jana Kalwina, jego komentarz listu do Hebrajczyków. Poza tym własne dzieła z dedykacjami ofiarowali królowi, tacy twórcy epoki, jak: Andrzej Frycz Modrzewski, Piotr Roizjusz, Jan Kochanowski, Łukasz Górnicki, Wawrzyniec Goślicki, Jan Herbut, Marcin Kromer i wielu innych. Biblioteka królewska była podzielona na działy: Religia, Prawo, Historia, Medycyna, Filozofia, Astronomia i Architektura. Na życzenie króla, książę pruski Albrecht Hohenzollern, napisał: "Księgi o rycerskich rzeczach i o sprawach wojennych", a Hiszpan - Piotr Roizjusz zaczął pisać wierszowaną historię Polski (znając zamiłowanie króla właśnie do historii), natomiast Jan Hieronim Chodkiewicz (ojciec bohatera tego tematu), przeszukiwał zbiory inflanckie, w poszukiwaniu krzyżackich kronik. 

Te szczęśliwe dni, zaburzały jednak sprawy polityki, tak wewnętrznej jak i zagranicznej, a szczególnie dwie sprawy były w tych latach niezwykle ważne. Pierwsza to wojna z Rosją o Inflanty, a druga to konflikt szlachty z magnaterią o kształt ustrojowy Rzeczypospolitej, czyli: "Aby rząd pospolity każdego był doma", zwany również ruchem egzekucyjnym, na rzecz większej demokratyczności ustroju politycznego (chodziło tu szczególnie o rewindykację królewszczyzn, czyli zwrot majątków ziemskich, wcześniej nadanych przez władców wielkiej magnaterii, przez co znacznie osłabiła się pozycja władzy monarszej, kosztem oligarchii magnackiej, oraz o zwiększenie pozycji ustrojowej Sejmu, czyli drobnej i średniej szlachty, kosztem Senatu, czyli ostoi wpływu potężnej magnaterii, domagano się również zakazu sprawowania przez jedną osobę kilku stanowisk , zniesienia uprzywilejowania duchowieństwa i opodatkowania go, ulepszenia procedur sądowych oraz zacieśnienia jeszcze bardziej związków Korony - czyli Polski - z Litwą). W takich to czasach na świat przychodził Jan Karol Chodkiewicz.


BARBARA RADZIWIŁŁÓWNA BYŁA KRÓLOWĄ TYLKO TRZY LATA, OD 1 KWIETNIA 1548 r. DO SWEJ ŚMIERCI. KORONOWANA ZOSTAŁA 7 GRUDNIA 1550 r. O JEJ ŚMIERĆ PODEJRZEWANO KRÓLOWĄ-MATKĘ, BONĘ SFORZĘ KTÓRA SPRZECIWIAŁA SIĘ MAŁŻEŃSTWU SYNA Z OWĄ ZWYKŁĄ SZLACHCIANKĄ.

ZYGMUNT ROZPACZAŁ JEDNAK DO TEGO STOPNIA, ŻE KAZAŁ URZĄDZIŁ SEANS SPIRYTYSTYCZNY, BY PRZYWOŁAĆ DUCHA BARBARY.





CDN. 
 

środa, 25 maja 2016

PAMIĘTNIK PROSTYTUTKI - Cz. II

SPISANE PRZEZ

"DAMĘ DO TOWARZYSTWA",

NIEZNANE FAKTY Z ŻYCIA

POLSKICH POLITYKÓW PRZEŁOMU LAT

80-tych i 90-tych





Oto pamiętnik prostytutki, która na początku transformacji ustrojowej w Polsce, spotykała się (nie zawsze w celach seksualnych, co należy podkreślić i o czym ona sama pisze), z politykami rodzącej się III Rzeczypospolitej Polski. Większość nazwisk, które ona wymienia w pamiętniku, jest dziś już zupełnie nieznana młodym ludziom, a niektórzy zakończyli już swój żywot. Część jednak jak najbardziej wpada w ucho, nawet po owych 27 latach od początku "wyborów kontraktowych" z 4 czerwca 1989 r. Takimi nazwiskami są chociażby: Leszek Balcerowicz, Zbigniew Brzeziński, Bronisław Geremek, Wojciech Jaruzelski, Jacek Kuroń, Adam Michnik, Jerzy Urban czy ... Andrzej Wajda. Trudno się dziwić, dziewczyna musiała być popularna w swoim środowisku, a faceci (a szczególnie faceci u władzy), lubią skoki w bok - władza w końcu jest swoistym afrodyzjakiem. W każdym razie rozpoczynam publikację ciekawostek, zaczerpniętych z pamiętnika owej, pani do towarzystwa (o imieniu Agnieszka, przynajmniej takie imię podaje):


"Nie płacił mi wprost. To by uwłaczało jego szlachetnej wzniosłości. Zabierał mnie natomiast w podróże zagraniczne jako personel pomocniczy, asystentkę czy coś w tym rodzaju. Wyjazdy były częste, diety spore. Zerwałam z Arabami. Zaprzyjaźniłam się natomiast z Helmutem O., prezesem wielkiej firmy hamburskiej, który zamiast kwiatów przyniósł mi futro z norek. Była to zaskakująca bezinteresowność. Tak sądziłam. Nawet mnie nie namawiał na łóżko po kolacji w "Victorii" - odwoził mercedesem do domu, szarmancko całował w rękę. Okazało się, że miał interes. Kiedy wylądowałam w końcu w jego apartamencie i wypełniłam prośbę starszego pana (sam już nie mógł, chciał tylko patrzeć, jak ja to sobie robię, najpierw palcem, później wibratorem), inkasując za to aż tysiąc marek - zapytał czy mogłabym prywatnie przedstawić go Bronkowi. Idzie o kontrakt dla jego firmy. Jeśli Bronek go poprze w pewnym resorcie - a transakcja jest korzystna dla Polski - ja dostanę 5 procent. Zaaranżowałam spotkanie w garsonierze mokotowskiej.

Lubię to robić z chłopami. Ale uważam, że nie ma w tych sprawach równouprawnienia i jeśli wybór należy do mężczyzny, to kobiecie przysługuje gratyfikacja. Dlaczego mam nie być elegancka i nie żyć komfortowo, gdy tyle z siebie im daję? Bronek nie poparł Helmuta O., ale mnie doradził, bym przedstawiła Niemca Krzysztofowi. Byłam zaskoczona: skąd wie, że znamy się z Krzysztofem S.? Co jeszcze pan profesor wie o mnie? Pewnie wszystko - takim jak on policja teczki personalne do domu przynosi. Zadzwoniłam do Krzyśka. Doradca ministerialny, udziałowiec kilku firm, zabawowy przystojniak, który lubi pokazywać się ze mną w "Marriotcie". Do łóżka idziemy tylko wtedy, gdy oboje nie mamy nic nagranego, a wieczoru żal. Po wódce Krzyś jest męczący - zapomina, co robi i piłuje godzinami, nie mogąc skończyć. Bez wódki albo w ogóle nie może, albo kończy po chwilce. 

- Tu Agnieszka - powiedziałam. - Jest interes do zrobienia. Helmut zamówił salkę bankietową w podwarszawskim zajeździe. Był kawior, Smirnoff i inne bezeceństwa, zwłaszcza smakowało nam pieczone prosię z gryczaną, a w trakcie Helmut wyłożył Krzyśkowi sedno interesu. Nie byłam ciekawa, dotarło do mnie jednak, że chodzi o alkohol - chyba nasz, polski, za bezcen sprzedawany do Niemiec, który starczy nalać do flaszek z niemiecką etykietą i rzucić na rynek w Polsce: astronomiczne korzyści. Krzysztof stawiał warunki - Helmut ma wesprzeć jakąś naszą fundację, sfinansować jakąś kampanię czy ruch - już nie pamiętam. Dogadali się szybko. Również w mojej sprawie. Zostałam rozebrana przez obu panów, obcałowana szczegółowo przez Helmuta, a potem, na grubym, cepeliowskim dywanie, figlowaliśmy z Krzysztofem w różnych konfiguracjach, pozwalając Niemcowi obserwować każdy detal. 

Nie da się ukryć, że figle we troje są dużo bardziej podniecające niż najciekawszy duet. W każdym z nas jest kawał ekshibicjonisty. Wiem skądinąd, że w takich grach uczestniczy także właściciel zajazdu, ongiś ważny esbek - żeby sobie popatrzeć przez wzierniczek, coś sfilmować przez szparkę albo nagrać. Zboczenie czy nawyk? Kiedyś przyłapałam na tym pana Karola. Byłam tu z generałem J.S. i dwójką posłów, których by nikt nie posądził o taką znajomość. Często używano mnie do podobnych spotkań, a ściślej - to ja pozwalałam się używać, bo lubię ciekawe sytuacje. Więc figlowaliśmy we czwórkę, generał rozśmieszał posłów do łez swą żołnierską dziarskością - gdy usłyszałam zza ściany pstryknięcie. Wymknęłam się z apartamentu podczas przerwy na kielicha. Sąsiednie pomieszczenie było zamknięte od wewnątrz, klucz tkwił w zamku. 

- Lepiej otwórz - syknęłam. - Bo wezmę moich panów. Karol wpuścił mnie. Nie wyglądał na zmieszanego. Zobaczyłam kamerę, aparat fotograficzny, magnetofon. Tam, gdzie w apartamencie wisi lustro, tutaj były w ścianie otwory. Obejrzałam przez nie trójkę golasów, usłyszałam ich śmiech. - Sam ci to chciałem pokazać - powiedział właściciel zajazdu. - Możesz mieć w tym udział. Różnie bywa. Sama wiem, że różnie bywa. Już parę razy przydałoby mi się takie zdjęcie albo nagranie. Niektórzy panowie mają paskudną pamięć. Henryk, poseł, zwrócił się do generała z prośbą: ma kuzyna, chemika, który by chciał, na zasadach wyłączności, kupować od wojska wycofywane urządzenia i aparaturę dla odzysku metali szlachetnych. - To się panu opłaci - zarejestrował magnetofon Karola. - Kuzyn jest życiowy, ja też. W MON-ie będą ruchy kadrowe, a ja się przyjaźnię z Januszem. Karol nie nazywa się Karol. Zajazd nie musi być pod Warszawą. Lustro w apartamencie nadal oddaje mi usługi i nie tylko mnie, zresztą. 

Był jeszcze wtedy na urzędzie. Znacie go wszyscy. Budził emocje, bo wymyślił siebie jako aroganckiego cynika ze skłonnościami do ekshibicjonizmu. Z lubością opisywał publicznie swoje genitalia i kolekcjonował kawałki papieru toaletowego ze śladami użycia, nadsyłane mu przez wrogów. W gruncie rzeczy jest delikatny i nieśmiały, taktowny na co dzień i piekielnie dowcipny. Poznaliśmy się na przyjęciu z okazji urodzin króla Tajlandii, wydanym w hotelu "Victoria". Chyba dużo o mnie wiedział. Szybko zorientowałam się, że ciekawią go moje powiązania z Jackiem Le. i jego przyjaciółmi, którzy wyszli niedawno z więzienia i byli spragnieni jak młode psiaki. To określenie Urke-Nachalnika. Tak go nazywano w kręgach opozycyjnych. Zapytał, czy wszystkie wieczory mam już zajęte. - Jutro mogę być wolna - odparłam. - Ale mój czas jest drogi. Zarechotał. 

Nazajutrz przysłał po mnie srebrzystego peugeota z rządową rejestracją, którym zajechałam do rządowej willi na Parkowej, obok Belwederu. Marmury, brązy, kryształy i hotelowa atmosfera - czuć, że nikt tu nie mieszka. Trafiłam: w tych willach, zatrzymywali się zagraniczni czerwoni dygnitarze najwyższej rangi. Urke czekał na mnie w saloniku przy stole nakrytym na dwoje. Bezszelestny kelner o wyglądzie komandosa z ochrony serwował nam łososia i kaszankę, kraby i flaki. Urke miał fantazję kulinarną. I nie tylko. Po zimnej wódce przestał być taki nieśmiały. W sypialni obok, kiedy się rozebrałam, poprosił bym szybko rozwarła uda, oświetlił mnie nocną lampą i zaczął się zabawiać jak ginekolog. Potem zadysponował miłość francuską i dopiero wtedy sam się rozebrał. Było tego więcej niż opisywał w gazetach. Sypiałam już z niskimi tłuściochami, zazwyczaj nie mają czym imponować, Urke stanowił wyjątek: dziewczyny mogły go lubić nie tylko za publiczną bezczelność. 

- Jaki w łóżku jest Jacek? - zapytał niby od niechcenia, gdy już skończyliśmy figle. Nie mam w zwyczaju opowiadać o klientach, zwłaszcza zaprzyjaźnionych. Odparłam więc tylko, że za dużo pije. - Jak by się zachował, gdybyśmy znaleźli się w łóżku we trójkę? Rozbawiłby się? - Wątpię. Jest w gruncie rzeczy romantykiem, idealistą. - Ten bezlitosny twardziel? - zdumiał się Urke. - O tobie mówią, że jesteś cyniczne bydlę. - Bo jestem! Rozśmieszył mnie. Powiedziałam, że komuniści robili błąd, demonizując tych paru rewolucyjnych intelektualistów, zamiast rozmawiać z nimi. Takich więzienia hartują. - Nie jest za późno - powiedział Urke i zrozumiałam, że nie mówi we własnym imieniu. - Teraz już można dogadać się z nimi naprawdę. Ruscy nie przeszkodzą. - Mamy się kochać czy politykować? - Widzisz różnicę? Zależy od pozycji i kto kogo. 

Wiedział wszyściutko o moich kontaktach z podziemiem. Nawet, że leci na mnie Bronek, choć było to jeszcze przed moimi wizytami w garsonierze H. Nawet o mojej niespełnionej przygodzie w Gdańsku z ... na razie dajmy spokój. Może wrócę jeszcze do tej nocy. - Wiemy, że polityka nic cię nie obchodzi - powiedział. - Lubisz komfort, bywasz bezinteresowna i jesteś cudowną dupą. Moglibyśmy po współdziałać. - Jestem także lojalna. Twoja żona nie dowie się, że ze mną spałeś. - A niech się dowie! - zarechotał. - To ją tylko podnieca. Twoich przyjaciół nie chcę namawiać do zdrady. To byłby absurd. Mamy dla nich oszałamiające propozycje , gdybyśmy doszli do ładu. Wywinęłam się od odpowiedzi. Z moją pozycją towarzysko-zawodową należy bardzo uważać. Ładnych dziewczyn jest wiele, tych z klasą też sporo - warunkiem podstawowym jest dyskrecja i niemieszanie się do nieswoich spraw. A przynajmniej skuteczne udawanie, że się nie miesza.

Urke zapytał, czy następnym razem moglibyśmy się spotkać we trójkę - ma na myśli swego szefa i przyjaciela - może zdoła go namówić na wspólny wieczór. Oczywiście, zgodziłam się.  



CDN.
 

wtorek, 24 maja 2016

O RETY KABARETY! - Cz. III

KABARET MORALNEGO NIEPOKOJU


 CO PRAWDA JUŻ PO WEEKENDZIE, ALE DOBREJ ROZRYWKI NIGDY ZA DUŻO

PS: OSTATNIO MOJA PANI STWIERDZIŁA ŻE TOTALNIE DZIECINNIEJĘ, GDY PONOWNIE (CHYBA PO RAZ SETNY), OGLĄDAŁEM AMERYKAŃSKĄ KOMEDIĘ: "BRZDĄC W OPAŁACH" I WYJĄTKOWO NIE MOGŁEM POWSTRZYMAĆ ŚMIECHU (NO CÓŻ, BYĆ MOŻE NA STARE LATA RZECZYWIŚCIE DZIECINNIEJĘ).





DZIŚ ZAPREZENTUJĘ DWA FILMIKI Z UDZIAŁEM KABARETU MORALNEGO NIEPOKOJU, KTÓRE UWAŻAM (OSOBIŚCIE) ZA ŚMIESZNE. OCZYWIŚCIE MÓJ GUST JEST TU BEZ ZNACZENIA, PO PROSTU MNIE SIĘ TE SKECZE PODOBAJĄ, ALE PYTANIE CZY SPODOBAJĄ SIĘ RÓWNIEŻ WAM?


W KAŻDYM RAZIE DOBRZE TAK OD CZASU DO CZASU POCZUĆ SIĘ JAK PRZYSŁOWIOWY "BRZDĄC W OPAŁACH", NIE MYŚLEĆ O NICZYM, ZAPOMNIEĆ O TROSKACH I PROBLEMACH, A JEDYNIE ŚMIAĆ SIĘ WESOŁYM, DZIECIĘCYM ŚMIECHEM SZCZEREJ RADOŚCI - CZEGO ŻYCZĘ WSZYSTKIM CZYTELNIKOM.




NA POCZĄTEK KRÓTKI SKECZ 
pt.: "JAK ZOSTAŁEM PREMIEREM"


"Zadam teraz panu pytanie nieco frywolne, czy to prawda że każdy dobry pisarz, a za takiego pana uważam, jest również alkoholikiem?"

"Wie pan, wy dziennikarze, krytycy literaccy szukacie jakichś oczywiście etykiet, szufladek, posegregować to, ten pisarski ogródek, to jest oczywiście zrozumiałe - natomiast ja staram się unikać takiej kategoryzacji. Jeśli już miałbym się określić jakimś mianem, to może nie tyle jestem alkoholikiem co zakupoholikiem".

"Ale to wychodzi na to samo, bo kupuje pan wyłącznie alkohol?"

"Wódkę!"

"Proszę?"

"Wódkę najczęściej, znaczy - zawsze".

"A dla osób zaczynających swoją przygodę z czytelnictwem czy miałby pan jakąś radę? Chodzi mi o to od czego powinni zacząć?"

"Myślę że od "żołądkowej"

"Słucham?"

"Od Orzeszkowej"

"Również rozumiem. Kończąc naszą rozmowę miałbym do pana pytanie, proszę mi powiedzieć czego nasz program "BUKSZPAN" mógłby panu życzyć?"

"Może tego żeby mi nie sprzedali alkoholu z metanolem"
 





DRUGI FILMIK, TO SKECZ pt.: "OCHRONIARZ"


 (PS: SZCZEGÓLNIE NA CZASIE, ZWAŻYWSZY NA MIGRACJĘ "WESOŁYCH MUZUŁMANÓW", WZBOGACAJĄCYCH KULTUROWO EUROPĘ SWYMI GWAŁTAMI, WYPRÓŻNIENIAMI ORAZ ... ZAMACHAMI)


 "Miałem nosa, jako zakładowy portier stoję w pierwszej linii walki frontu ze światowym terroryzmem, który tylko czyha na okazję żeby wysadzić w powietrze nasz zakład - nic z tego ty muzułmański popaprańcu!"

"Powtarzam ci człowieku, ja tam jestem dyrektorem w tym zakładzie ... Od kiedy pan tu pracuje?"

"Od dzisiaj! I od razu taki sukces. Uderzyłem w samo jądro waszej organizacji, Amerykanie na coś takiego pracują latami"

"Człowieku ja tam mam bardzo ważne spotkanie na zakładzie"

"Z Allahem, nie? Idź do lasu i się z nim spotkaj sam, co ludzi ciągniesz niewinnych"

"Proszę natychmiast wezwać przełożonego"

"Tak akurat! Ja tam pójdę po przełożonego, a ty w tym czasie myk-myk-myk na zakład, coś tam pokiwasz się po swojemu, coś tam pomamroczesz i jeb-udu. Nic z tego! ... Naprowadzanie rakiet telefonikiem, ale ograny numer, myślałeś że się na to nabiorę? Leżeć, sobie zdjęcie zrobimy pamiątkowe - o i do galerii".

"Ja się tu debilu przez ciebie wykończę"

"Ciesz się Arabie. Jako męczennik trafisz do tego waszego raju a tam będziesz otoczony siedemnastoma dziewicami. Siedemnaście dziewic? To trzeba powiedzieć że akurat macie dobrze wymyślone, to można by i u nas wprowadzić" ... Stop dokumenty. Nazwisko panieńskie matki?"

"Syryjczyk"

"Igrasz z ogniem koleżko"

"Ja cię teraz debilu błyskawicznie stąd wywalam, wylatujesz stąd na zbity pysk. Kto cię tu w ogóle przyjął, człowieku, przecież ty się nie nadajesz nawet na ochroniarza do agencji towarzyskiej"

"A wczoraj w burdelu mówił pan że się tam marnuję"





NO TO SOBIE POPISAŁEM 

 
DOBREJ NOCY ŻYCZĘ!


 

niedziela, 22 maja 2016

HISTORIA ŻYCIA WSZECHŚWIATA - WSZELKIEJ CYWILIZACJI - Cz. CXXV

PRZYBYCIE NA ZIEMIĘ 

RA-ASSÓW - (ASÓW) Z PROCJONA

POWSTANIE I ROZWÓJ RODU ODYNA

ok. 150 000 r. p.n.e. 

Cz. III


UPADEK DAARII 

MIGRACJA NA PÓŁNOC 

I WIELKIE ROZPROSZENIE RODÓW

(ok. 109 800 r. p.n.e. - ok. 104 800 r. p.n.e.)


 


Od czasu opuszczenia antarktycznej Daarii przez Odyna, jego rodzinę i zwolenników (ok. 143 000 r. p.n.e.), znaczenie rodu Ra-assów zaczęło słabnąć. Odtąd państwem zaczęły rządzić na przemian cztery pozostałe rody (Ra-assowie, jak już wspomniałem w poprzednim temacie, opuścili ostatecznie Ziemię do ok. 112 000 r. p.n.e.), Daryjczycy (Darowie), Haryjczycy (Harowie), Swiatowie i Rasenowie. Po ostatecznym opuszczeniu Daarii przez Ra-assów, władali wspólnie przez jakiś czas, do ok. roku 109 810 p.n.e. (mógł to być zarówno 808 jak i 806). Wówczas doszło na Daarii do jakiejś bliżej niesprecyzowanej przez channelingi katastrofy (nie wiadomo co to było, czy doszło do krótkotrwałej wojny domowej pomiędzy rodami, czy też do jakiejś katastrofy naturalnej), w każdym razie rok 109 806 p.n.e. jest pierwszym rokiem wyjścia tych procjońskich rodów z Daarii. Łącznie było aż piętnaście wielkich migracji, które trwały sto lat (do ok. 109 700 r. p.n.e.). Opuszczenie Daarii stawało się koniecznością (prawdopodobnie - ja tak uważam - było to związane z ochładzaniem się klimatu na Antarktydzie i powolną zamianą wyspy w śnieżną krainę, jaką jest do dziś dnia), odprawiono więc święte rytuały na górze Meru (?), i w przeciągu kolejnych stu lat, w piętnastu wyprawach, wyprowadzono się z wyspy.

A dokąd się udano? Wedy mówią o wielkiej wyspie Mo-Uru, która miała być ponownym miejscem koncentracji wszystkich czterech rodów. Co to była za wyspa? Channelingi milczą akurat na ten temat, lecz ja uważam, że mogła to być, opisywana przeze mnie już wcześniej Lemuria, na której potem rozwinęła się wielka kultura Mu, której twórcami byli czerwonoskórzy przybysze z planety Aremo. Pisałem już wcześniej, że właśnie z Mu (Z Lemurii), wyszła zachodnia ekspansja, która potem założyła Imperium Ujghur, oraz że Lemuryjczycy którzy założyli Ujghur, byli rasą ... białą. Procjanie zasiedlali Mo-Uru niepodzielnie przez kolejne trzy tysiące lat, przenosząc tam te same prawa i zwyczaje, jakie pielęgnowano na Daarii (Należy jednak pamiętać, że Lemuria była wówczas już zasiedlona przez czerwonoskórych Aremonian, którzy stworzyli potężne Imperium MU). Prawdopodobnie owy exodus na Lemurię, musiał mieć miejsce za zgodą i przyzwoleniem Aremonian, gdyż nie ma żadnych informacji o konflikcie pomiędzy owymi rasami o wyspę. Lecz ok. 106 800 r. p.n.e. doszło do tzw.: "Wielkiego Rozproszenia Rodów". Pierwsi opuścili wyspę Haryjczycy, którzy pod wodzą swego władcy imieniem - Antom, przeprawili się przez Ocean (Spokojny) i dotarli do wysp, które dziś zwiemy Ameryką. Założyli tam państwo o nazwie Antlania (lub kraina Antów). Nie są znane ich dalsze losy, prawdopodobnie zostali wyparci przez czerwonoskórych Tolteków w wiekach późniejszych, lub się z nimi zasymilowali. 

Pozostały jeszcze trzy wielkie rody (które zmieniły się już w plemiona), białych Procjan na Mo-Ura (Lemurii). Kolejnym plemieniem/rodem, który opuścił wyspę, byli Rasenowie (ok. 104 800 r. p.n.e.). W tym właśnie czasie jako pierwsi skierowali się oni na tereny dzisiejszych Chin i w swym marszu dotarli aż do Azji Środkowej, w rejon dzisiejszego Omska, gdzie założono pierwsze procjańsko-aryjskie miasto na tych terenach - Irję (nieoficjalnie zwaną również Asgardem). To właśnie Rasenowie i przybyli potem Swiatowie, staną się założycielami późniejszej rasy Słowian. Iria i Imperium Iryjskie, podporządkuje się następnie (dobrowolnie, w ramach obopólnej korzyści), Imperium Ujghur, założonemu przez przybyłych z MU Swiatów i Daryjczyków. 



CDN. 
 

HETMAN WIELKI LITEWSKI - JAN KAROL CHODKIEWICZ -Cz. I

CZYLI OPOWIEŚĆ Z CZASÓW, 

GDY TO RZECZPOSPOLITA 

POLSKO-LITEWSKO-RUSKA

NAJWIĘKSZYM BYŁA 

MOCARSTWEM EUROPY






"WILNO, RZĘDEM BIEGNĄ MURY CO MNIE NIEGDYŚ WIELKIEJ PRAWDY KOCHAĆ UCZYŁY. MIASTO, SYMBOL NASZEJ WIELKIEJ KULTURY, PAŃSTWOWEJ ONGIŚ POTĘGI, WSZYSTKO CO PIĘKNE W MEJ DUSZY, PRZEZ WILNO PIESZCZONE"

MARSZAŁEK JÓZEF PIŁSUDSKI






Jest rok 1556, wysłane przez królową Anglii Marię I Tudor, okręty nowo założonej Kompanii Moskiewskiej (do handlu z Rosją), płyną przez Morze Północne do założonej trzy lata wcześniej, angielskiej faktorii handlowej na rosyjskiej ziemi - Archangielska. Eskadrą dowodzi Richard Chancellor, wiezie on niezwykle ważne dokumenty, zaopatrzone królewską pieczęcią i podpisem Marii Tudor, musi jeszcze podpisać i potwierdzić rosyjski car - Iwan IV zwany Groźnym. Bez podpisu rosyjskiego monarchy, cała ta Kompania Moskiewska nie mogłaby realnie zaistnieć. Lecz nie to jest tutaj najciekawsze. Dokumenty, które wiezie ze sobą Chancellor, są sporządzone w trzech językach XVI-wiecznej dyplomacji: włoskim, greckim i ... polskim. Car zna grekę równie dobrze jak język polski, nie wiadomo więc w którym języku ów dokument przeczytał, ale sam fakt umieszczenia języka polskiego jest niezwykle znamienny (królowa Maria zapewne została poinformowana przez Chancellora, gdy gościł w Rosji po raz pierwszy 1553-1554, że car Iwan dobrze zna język grecki), nie było wiec potrzeby, by umieszczać również tekst w polskim tłumaczeniu, dlaczego wiec to uczyniono? Z prostej przyczyny, język polski był w ówczesnej Rosji (a szczególnie wśród dynastii Rurykowiczów oraz w warstwie szlacheckiej), niezwykle popularny, znacznie bardziej niż greka (o włoskim czy łacinie nie wspominając). 

Rok 1556, to również (jeśli chodzi o Anglię), zainteresowanie angielskiego dworu, sprawą Bony Sforzy i jej podróży do Padwy. 29 marca hrabia Devonshire pisał właśnie do Johna Masona (angielskiego ambasadora w Hiszpanii), o przyjeździe królowej Bony do Padwy i niezwykle uroczystym powitaniu, jakie jej tam zgotowano. Peter Vannes, ambasador angielski w Wenecji, pisał zaś do królowej Marii Tudor, w swym liście z 25 kwietnia tego roku, że choć nie miał w tej sprawie (przybycia królowej Bony do Padwy), żadnych dyspozycji z Londynu, sam na własną rękę udał się do Padwy, aby powitać polską monarchinię, matkę króla Rzeczypospolitej Obojga (Trojga) Narodów - Zygmunta II Augusta. Rosję kontrolowaliśmy nie tylko kulturowo, lecz również w pewnych okresach naszych dziejów, także politycznie. Trzykrotnie zdobywaliśmy Moskwę w latach 1610-1612, 1617-1618 i 1812 (wraz z Napoleonem), z czego tylko raz nie udało się Polakom jej opanować (podczas wyprawy królewicza Władysława po koronę cara Rosji w latach 1617-1618). A mimo to jeszcze w latach 80-tych XVII wieku, na rosyjskim dworze w Moskwie, można było częściej usłyszeć język polski i ujrzeć polskie stroje, niż język rosyjski i stroje ruskie.




Zdobyliśmy i kontrolowaliśmy Sztokholm, stolicę Szwecji (1598-1599), a wpływy Rzeczypospolitej od XVI wieku rozpościerały się w całym rejonie, od Sztokholmu i Morza Bałtyckiego na północy po Dunaj na południu, od Śląska i Pomorza Szczecińskiego, po rogatki Moskwy. Myśmy, na zmianę z sułtanami tureckimi, obalali i instalowali na okolicznych tronach, uległych nam (wychowanych w Rzeczypospolitej oraz przesiąkniętych naszą kulturą), lokalnych władców, od Rosji począwszy, po tereny Kurlandii (dzisiejsze Łotwa i Estonia)  a skończywszy na ziemiach dzisiejszych Węgier i Rumunii (wówczas był to Siedmiogród, Mołdawia i Wołoszczyzna). Tak się z sułtanem tureckim bawiliśmy, raz to on wypędził propolskiego władcę z owych księstw (hospodarstw), raz my, przepędzaliśmy protureckiego. Opanowaliśmy również Krym (co prawda na krótko 1462-1475), ale zawsze, dodatkowo nasi Kozacy, wielokrotnie zapędzali się przez Morze Czarne, na swych czajkach, aż w okolice Bosforu, paląc okoliczne miasta i poty osmańskie, pacyfikując Chanat Krymski (1615 r.), a nawet paląc ... przedmieścia Stambułu (1616 r.). Cały więc ów Środkowy-Wschód Europy, był jednym wielkim polskim Międzymorzem, kontrolowanym z Warszawy (a wcześniej z Krakowa), ewentualnie z Wilna.

W tych właśnie niezwykle ciekawych czasach, na świat przyszedł nasz bohater, przyszły hetman wielki litewski - Jan Karol Chodkiewicz. Urodził się on w roku 1560, właśnie za panowania Zygmunta II Augusta z rodu Jagiellonów (panującego w latach 1548-1572). Rok wcześniej zaś (1559), doszło do kilku znamiennych dla dziejów Rzeczypospolitej wydarzeń. Mianowicie król Zygmunt 31 sierpnia, zawarł układ z wielkim mistrzem Zakonu Kawalerów Mieczowych w Inflantach - Gothardem Kettlerem, który oddawał kraj w "opiekę" Rzeczypospolitej, w zamian za ochronę ludności przed działaniami Moskwy. Kettler większość ziem byłego Zakonu Kawalerów Mieczowych oddał państwu polsko-litewsko-ruskiemu (nie mylić z rosyjskim), sobie zaś pozostawił niewielką część w Kurlandii (dzisiejsza południowa Łotwa), jako lenno Rzeczpospolitej. W tym samym roku, Prusy Królewskie (czyli dzisiejsze Pomorze Gdańskie), otrzymało wolność wyznania. 


 KRÓL ZYGMUNT II AUGUST - 1554 r.




Swoją drogą, tak na marginesie dodam, że ówczesna Polska, była państwem całkowitej wolności, zarówno politycznej, jak i wolności prasy i sumienia. To było państwo "bez stosów" (to znaczy, że ludzi tutaj nie zabijano za poglądy polityczne czy przekonania religijne). Niejaki Sebastian Castellion, włoski intelektualista z Uniwersytetu w Bazylei (w Szwajcarii), tak oto pisał o "polskiej wolności": "Wielką, co mówię największą miałbyś tu wolność życia wedle swej myśli i upodobania, także pisania i publikowania. Nikt tu nie jest cenzorem. Miałbyś ludzi, którzy by cię miłowali i bronili (co winno ci być szczególnie miłe), którzy podzielają z tobą wspólną sprawę". W Polsce odrzucano jakąkolwiek przemoc wobec innowierców, czy też wobec ludzi o innych poglądach, czego symbolem niech będzie polski sejm, gdzie uchwały przyjmowano nie zwykłą większością głosów, lecz poprzez konsensus, czyli wspólną zgodę wszystkich posłów (tak długo trwały obrady, aż przekonano niechętnych), to oczywiście w wiekach późniejszych ,zaczęło szwankować, a w XVIII wieku, zupełnie zamieniło się w prawdziwą anarchię polityczną (gdy posłów, sprzeciwiających się ustawom, ratującym państwo od wewnętrznego upadku, kupowały obce dwory). Ową jednomyślność zmieniono właśnie w Konstytucji 3 Maja (pierwszej w Europie i drugiej po amerykańskiej na świecie), wprowadzając zasadę głosowania większościowego. Ale przez bardzo długi czas, ów konsensus jednomyślności panów braci (jak szlachta mówiła o sobie samej), działał dość skutecznie.

Mogę podać przykłady jeszcze z początków XV wieku, polskich dyplomatów i doktorów prawa, którzy zdecydowanie sprzeciwiali się na europejskich soborach i zjazdach monarszych, stosowaniu siły militarnej wobec innowierców, pogan, czy Żydów. Byli to chociażby Paweł Włodkowic, Andrzej Laskarz, Stanisław ze Skarbimierza, Paweł z Worsztyna. Nawet niemiecki XIX-wieczny feldmarszałek - Helmut von Moltke (głównodowodzący armią pruską w wojnie z Francją w latach 1870-1871), pisał: "Przez długi przeciąg czasu przewyższała Polska wszystkie inne kraje Europy swoją tolerancją. Pierwsi Żydzi, którzy tu osiedli, byli wygnańcami z Czech i Niemiec. W roku 1096 schronili się oni do Polski, gdzie wówczas daleko większa tolerancja panowała niż we wszystkich innych państwach Europy". Król Zygmunt August wprost powiedział w czasie swej intronizacji w 1548 r. (koronowany bowiem został jeszcze za życia swego ojca - Zygmunta I w 1530 r. jako 10-letni chłopiec): "Nie jestem panem waszych sumień, jeno stróżem waszych praw". Dziś mówi się o Edykcie Tolerancyjnym francuskiego monarchy Henryka IV Burbona w 1598 r. (zniesionego przez jego wnuka Ludwika XIV w 1685 r.), zapomina się natomiast, że w Rzeczpospolitej taki sam edykt został uchwalony przez sejm, już w styczniu 1573 r. i przetrwał aż do ostatecznego upadku I Rzeczypospolitej w 1795 r.




Drugim ciekawym wydarzeniem, z 1559 r. była wyprowadzka Zygmunta Augusta i jego dworu z Krakowa do Wilna. O tym i o dalszych losach hetmana Chodkiewicza, opowiem w kolejnej części. 






CDN.