Łączna liczba wyświetleń

piątek, 27 lutego 2015

HISTORIA ŻYCIA - WSZECHŚWIATA - WSZELKIEJ CYWILIZACJI - Cz. LII

FEDERACJA GALAKTYCZNA

CZYLI

"STRAŻ WSZECHŚWIATA"

PLANETY - RADY - FRAKCJE 

 Cz. I




Postanowiłem zrezygnować ze szczegółowego przedstawiania kolejnych światów, ras i galaktyk, gdyż większość najważniejszych już opisałem, a te, o których jeszcze nie napisałem - zamierzam "zmieścić" w temacie tyczącym się bezpośrednio Federacji Galaktycznej. Dlaczego tak? Ponieważ nie dysponuję już zbyt wieloma informacjami (pochodzącymi z channelingów), o tych światach, natomiast te, które posiadam...są niewielkie, wręcz szczątkowe. Nie ma więc sensu, tworzyć dla ich opisu oddzielnych części i można je przedstawić w jednym, większym temacie - np. właśnie dotyczącym Federacji Galaktycznej jako największej i najpotężniejszej organizacji we Wszechświecie.

 Nim jednak zacznę swój opis, pozwolę sobie na chwilkę zastanowienia, do której z frakcji w Radzie Federacji (które szczegółowo opiszę), dołączymy My - Ziemianie (a będziemy mieli do wyboru dwie... może trzy frakcje w Radzie), gdy osiągniemy już odpowiedni stopień rozwoju tak technologicznego, jak i duchowego, oraz gdy uświadomimy sobie że nasze geny nie pochodzą z Ziemi, a my stanowimy część większej całości międzygalaktycznych istot, zjednoczonych we wspólnej rodzinie ludów - zwanej Federacją Galaktyczną. 


Federacja Galaktyczna jest najpotężniejszą organizacją polityczno-militarną w całym Wszechświecie. Jest również w ponad 95 % (channelingi mówią o 96 %), zdominowana przez Galaktyczną Ludzkość, lub też istoty humanoidalne, swym wyglądem zbliżone do ludzkiego. Nazywana jest "Strażą Wszechświata", gdyż nie ma drugiej, podobnej jej ani zasięgiem, ani potęgą, ani też możliwościami oddziaływania, organizacji międzygalaktycznej. Do klęski Reptilian w III Wielkiej Wojnie Galaktycznej - mógł się z nią równać jedynie Sojusz Anchara, lecz obecnie ta "gadzia" organizacja już nie istnieje. Za to teraz istnieją dwie duże reptiliańskie "rady". Pierwszą i najpotężniejszą jest Rada Tubanu na Tyfonie (w galaktyce Alpha Draconis), a drugą Związek Oriona. Organizacje te (wzajemnie się zwalczające), nie są jednak w stanie zagrozić potędze Federacji w konflikcie militarnym, jednak...mogą osłabiać ją w inny sposób. Mianowicie Federacja Galaktyczna - jest niezwyciężona, ale...tylko jako monolit, jako jedność. Tę jedność niestety bardzo rzadko udaje się wypracować, gdyż w samej Radzie (mieszczącej się na planecie Toleka w galaktyce Syriusza A), istnieje kilka potężnych, oraz kilkadziesiąt pomniejszych frakcji. Te frakcje bardzo często mają wykluczające się wzajemnie interesy, co łatwo mogą wykorzystywać Reptilianie, by osłabiać i rozgrywać względem siebie całą wspólnotę. Tak więc Federacja Galaktyczna jest silna i jednocześnie słaba swą wielością.


Teraz zaprezentuję poszczególne frakcje i planety, wchodzące w ich skład:


RADA 

ANDROMEDY




Jest to jedna z najpotężniejszych frakcji w Radzie Federacji Galaktycznej, składa się aż ze 133 systemów planetarnych. Siedzibą Rady Andromedy jest planeta Paa-Tal, stolica całej galaktyki, noszącej tę nazwę. Jest tak potężna, że inne pomniejsze frakcje w Radzie Federacji, są jej podporządkowane (i przez nią chronione). A są to: Rada Arktura, Rada Antares, Sojusz Procjona, Federacja Wegi, Sojusz Capelli, Rada Polaris, Rada Syriusza (A), Związek Deneb, Sojusz Tau Ceti, Rada Alheny, oraz planety, będące bezpośrednio pod ochroną Andromedy - Legola i znajdująca się w systemie Oriona, a zasiedlona przez Galaktyczną Ludzkość - planeta Etorth. Jest też jedna planeta, która nie posiada prawa głosu w Radzie Andromedy, gdyż nie należy do niej sensu stricte, lecz ma charakter (można by to tak nazwać), "obserwatora". Jest to planeta Mirach.

Co prawda Andromedanie mało interesują się losem Ziemi i jej mieszkańców, mimo to jednak (pod wpływem innych członków swej organizacji, jak choćby Syrian, czy Arkturian), otwierają przed nami możliwość dołączenia do ich sojuszu i potężnej frakcji w Radzie Federacji Galaktycznej (oczywiście, gdy osiągniemy już odpowiedni poziom samorozwoju, bo jak na razie, wciąż jesteśmy na poziomie rozwoju kilkuletniego dziecka). Alex Collier, który w latach 90-tych kontaktował się zarówno z Andromedanami jak i Plejadianami (poprzez channelingi), twierdzi że organizacja ta (on nazywa ich Ashtar), jest przez Plejadian uważana za gwiezdnych piratów, którzy "wchodzą im w paradę" m.in.: również i w naszym Układzie Słonecznym, który to Plejadianie uważają za swoje "podwórko". Według Colliera, Andromedanie liczą, że to sami Ziemianie poproszą o możliwość członkostwa w ich organizacji. Twierdzą również (w dużej mierze zgodnie z prawdą), że Plejadianie nie ochronią Ziemian przed żadnym niebezpieczeństwem, gdyż...zabrania im tego prawo Wszechświata, które jest wytycznym prawa Federacji Galaktycznej. "Nauczcie się sami dbać i chronić swój świat, gdyż...nie będzie Zbawiciela z Nieba" - mówi Collier, który jedynie powtarza słowa Andromedan, zaczerpnięte z channelingów. Innymi słowy Andromedanie twierdzą, że to Plejadianie wprowadzają Ludzi na Ziemi w błąd, przekazując im puste zapewnienia o pomocy i ochronie, które godzą w prawo Wszechświata, a tym samym nie mogą zaistnieć.


KONFEDERACJA

ARKTURA




Konfederacja Arktura - jest jedną ze składowych części Rady Andromedan w Federacji Galaktycznej. Jest to jedna z tych ras, która nie uczestniczy w politycznych rozgrywkach i militarnych konfliktach we Wszechświecie, z tego względu jest niezwykle ceniona i wykorzystywana jako ewentualny pośrednik w sporze. Jest to stara i mądra rasa, choć nie wywodząca się bezpośrednio z Liry. Posiadają ogromne wpływy w Radzie Federacji i są cenieni jako doskonali fachowcy, zarówno pod względem technologicznym, jak (a może przede wszystkim), duchowym. 

Ich wygląd, różni się nieco od wyglądu Lirian, Plejadian, Andromedan, czy TJehooba. Ich głowa jest bardziej wydłużona, pozbawiona owłosienia i posiadająca po bokach dwie wypustki, tkwiące tam niczym rogi. Nie są to jednak rogi, a...uszy, które u nich umiejscowione są prawie na czubku głowy. Za to nos i oczy podobne do ziemskich. Posługują się językiem, którego tonacja zbliżona jest do chińskiego czy wietnamskiego. Ich głównym światem i siedzibą ich Konfederacji - jest planeta - PITOLLA.

Arkturianie są bardzo aktywni na Ziemi. To oni (do spółki z Andromedanami), stoją za większością "zbożowych kręgów", na ziemskich polach. Po co to robią? Z różnych względów - np. pragnąc ostrzec ludzkość przed jakimś poważnym zagrożeniem, albo by podnieść ziemskie wibracje, łagodząc i dążąc do rozładowania ziemskich napięć. Arkturianie, są jednym z tych międzygalaktycznych ras, które pragną przygotować ludzkość na Ziemi do pierwszego kontaktu z przedstawicielami Federacji Galaktycznej i uświadomić nas (w sposób jak najłagodniejszy), o naszej roli, pochodzeniu i przyszłości. Do tego (m.in.) służą właśnie "zbożowe kręgi".



CYWILIZACJA

 TAU-CETI


Tau-Cetanie są z kolei obrońcami ludzi przed tzw.: "Szarakami". "Greys", są bowiem hybrydalną rasą niewolniczą, stworzoną przez Reptilian, po to tylko, by zdobywali jak najwięcej informacji o Ziemianach (do tego służą również niektóre z uprowadzeń ludzi przez UFO). TauCetanie mają prawdziwego "bzika" na punkcie Szaraków. Tropią ich wszędzie gdzie mogą i uniemożliwiają porwania (nie zawsze im się to jednak udaje). Tau-Cetianie mają skórę białą jak śnieg. Nie zawsze jednak byli tak wspaniałomyślni i wielkoduszni, jak dziś - niegdyś należeli do bardzo wojowniczej rasy. Brali udział w wojnach z Gadami, a pomiędzy nimi napadali na inne światy, zasiedlone przez Galaktyczną Ludzkość. Tau-Cetanie niejednokrotnie w przeszłości napadali i mordowali bezbronne światy, uprowadzając ich potomstwo w niewolę. Dziś ich wola walki została zneutralizowana, poprzez przynależność do Federacji Galaktycznej, a szczególnie do Rady Andromedy. Odtąd ich wysiłek, skupił się na poszukiwaniu i przeganianiu (lub likwidacji), okrętów "Szaraków".



To tyle informacji jakie posiadam na temat światów zjednoczonych w Radzie Andromedy. 

W kolejnym temacie zaprezentuję jej konkurenta w Federacji Galaktycznej:

Radę Plejad





CDN.

środa, 25 lutego 2015

HISTORIA ŻYCIA - WSZECHŚWIATA - WSZELKIEJ CYWILIZACJI - Cz. LI

OPANOWANIE CAPELLI PRZEZ GADY

REPTILIAŃSKA OKUPACJA PLANETY

...i...

WYZWOLENIE JEJ PO SYRIAŃSKIEJ OFENSYWIE


KRÓLOWA CAPELLI



Po zamachu stanu i przejęciu władzy na Capelli przez kobiety i po stłumieniu lokalnych buntów podbitej ludności, na planetach opanowanych przez capellańskie imperium - nastały czasy pokoju. Postanowiono odtąd zaniechać zbrojnych konfliktów militarnych, a skupić się na zawiązywaniu lokalnych sojuszów politycznych i przede wszystkim handlowych, z innymi planetami, galaktykami, czy nawet rasami. Jedną z takich ras, która bardzo chętnie przystała na propozycję wzajemnego sojuszu - byli Reptilianie z systemu Oriona. Rozpoczęła się wzajemna "przyjacielska" wymiana technologiczna, przy czym coraz więcej Reptilian osiedlało się na Capelli i zyskiwało nawet jej obywatelstwo. Wszystko szło bardzo dobrze, sojusz rozkwitał a dwie rasy (Ludzka i Gadzia), zdawały się jednoczyć i pracować dla wspólnego dobra. Zbliżyła ich jeszcze wzajemna filozofia, która zarówno na Capelli, jak i w dużej mierze na Orionie - oddawała pierwszeństwo władzy w ręce królowych, a nie królów (w przeciwieństwie np. do tworzącego główny trzon Ligi Anchara - Imperium Alpha Draconis, gdzie to męskie a nie żeńskie cechy dominowały w społeczeństwie). Orionidzi (o których jeszcze napiszę w kolejnych częściach), wywodzili się bowiem z trochę innego gatunku, niźli Drakoni i inne Gadoidy. O ile bowiem tamci (głównie Reptoidy, ale także duże cześć Dinoidów), stworzeni zostali przez Karian, z istot zamieszkujących bagna, pieczary i mokradła, o tyle Orionidzi, powstali z...istot latających, podobnych do os, szerszeni i pszczół. A tam, bardzo silna była pozycja Królowej/Matki, a nie króla. Przez to geny Orionidów (choć oni sami byli stuprocentowymi Gadoidami), były zbliżone również do genów Insektoidów (choć nie byli nimi sensu stricte).

Orionidzi sprzymierzyli się więc z nowymi (żeńskimi) władzami Capelli i rozpoczęto eksperyment wspólnego życia. Z czasem (za radą Reptilian z Oriona), królowa Capelli, wycofała się z sojuszu w Federacji Galaktycznej i coraz silniejszymi więzami łączyła swoją planetę z Ligą Anchara. Jednak przyłączenie się Capellan, do tego sojuszu, było nie do przyjęcia, dla wielu poddanych, dlatego też (pomimo ponaglań Orionidów), królowa ogłosiła neutralność swojej planety i wszystkich światów, będących pod jej panowaniem.Próba przeciągnięcia Capellan na swoją stronę, nie powiodła się Gadoidom, postanowiono więc dokonać desantu na planetę i zając ją zbrojnie. Nie wszystkim Reptilianom, spodobał się ten pomysł. Niektórzy (o czym pisałem w poprzednich tematach, mówiących o genezie III Wielkiej Wojny Galaktycznej), byli zdania, że z Galaktyczną Ludzkością, należy odtąd żyć w zgodzie. Takiego też zdania była część Orionidów (szczególnie ci, którzy zamieszkali na Capelli). Jednak większość w Radzie Ligii Anchara, należała do Drakonów, którzy podporządkowali swej woli inne grupy Reptilian. Tak rozpoczynała się III Wielka Wojna Galaktyczna.

Po dokonaniu ataków na Ziemię, Marsa i Wenus, oraz zagładzie istniejących tam ludzkich cywilizacji, potężna flota desantowa z Alpha Draconis, wspierana przez jednostki z Oriona, pojawiła się na orbicie planety Capella. Królowa, jej dwór, wojsko i mieszkańcy tego świata, zostali całkowicie zaskoczeni niespodziewanym atakiem Gadoidów, którzy uderzyli w południowo-zachodnią część planety, dokonując w tym miejscu zbrojnego desantu. Siła ataku była tak ogromna, że Capellanie nie mieli najmniejszych szans obrony i gdy tylko pojawiali się najeźdźcy, natychmiast rzucano się do ucieczki, nie podejmując nawet próby oporu. Wszyscy uciekali w stronę stolicy: PESH-METEN, gdzie próbowano jeszcze zorganizować jakiś chaotyczny opór, wokół miasta i królewskiego pałacu. Sytuacja mieszkańców planety była wręcz tragiczna - zostali osamotnieni w beznadziejnej walce, co było konsekwencją wycofania się ze struktur Federacji Galaktycznej. Królowa liczyła jeszcze na misję dyplomatyczną, którą wysłała do Reptilian okrążających jej planetę, gwarantując podporządkowanie się ich władzy, oddanie wszystkich capellańskich kolonii, oraz wprowadzenie planety do Sojuszu Anchara. Gadoidy nie zamierzały już jednak z nikim rozmawiać, delegaci zostali unicestwieni. Wkrótce padło Pesh-Meten i pałac królewski. Reptilianie zamordowali kilkaset milinów mieszkańców, z królową i całym jej dworem włącznie. Ci z Capellan, którzy przeżyli...stali się niewolnikami i mieli odtąd służyć nowym gadzim panom, odtąd zwanym (na Capelli), KHANUS. 

Channelingi niewiele mówią na temat samej okupacji, w każdym razie od chwili ataku, to Reptilianie (a konkretnie głównie Drakonidzi), przejęli niepodzielne rządy nad planetą. Cała Ludzkość została zamieniona w niewolników. Stan taki trwał kilka tysięcy lat, gdy nastąpiła wielka kontrofensywa Federacji Galaktycznej. Z pomocą zniewolonym Capellanom przyszli Syrianie z Syriusza A, choć nie nastąpiło to od razu. Początkowo nad planetą, pojawiały się niewielkie jednostki bojowe Federacji, które toczyły pierwsze, niewielkie starcia z okrętami floty Anchara, po których się wycofywali. Jednak te pierwsze potyczki, spowodowały powstanie pierwszych ośrodków buntu na samej planecie. Powstała organizacja podziemna, która dokonywała ataków na poszczególnych Reptilian i przygotowywała mieszkańców do walki o wolność. Ludzcy buntownicy z Capelli, byli jednak w większości osamotnieni w swej walce, gdyż większość mieszkańców planety, była przerażona konsekwencjami jakie może przynieść nieudane powstanie (a wszystko na to wskazywało, przy ogromnej sile jaką Gadoidy dysponowały na planecie). Mimo to grupy zapaleńców, oczekiwały dnia, gdy przyjdzie zrzucić kajdany i odzyskać dawny świat. 


BITWA GWIEZDNA I DESANT SYRIAN NA CAPELLĘ




PIERWSZY ATAK

I wreszcie taki dzień nadszedł, gdy Syrianie uderzyli na Capellę z ogromną siłą ("Syrianie nie zawahali - atakowali z pełną siłą" - jak zapisane to jest w channelingach). Walka była niezwykle krwawa, Gadoidy nie spodziewali się takiego ataku, a już w ogóle nie brali pod uwagę możliwości desantu ze strony Federacji, gdyż planetę stale ochraniała flota zwana "Strażą Oriona". Atak jednak był tak silny, że zmuszał Reptilian do ciągłego odwrotu. Reptilianie (a szczególnie ich przywódcy), nie mogli uwierzyć, że zostali tak szybko pokonani. Reptiliański król Capelli, zdecydował jednak nie poddawać się i walczyć do samego końca, lecz Gadoidy przegrywali na całym froncie walki - ostatnią, niezdobytą twierdzą zostawała potężnie umocniona przez Drakonidów, stolica planety Pesh-Meten.


DRUGI ATAK

W czasie desantu Syrian na Capellę, uaktywnili się miejscowi ludzcy buntownicy, którzy teraz chwycili za broń i rozpoczęli walkę wyzwoleńczą o swoją planetę. Szczególnie aktywni, stali się capellańscy rebelianci, podczas drugiego ataku Syrian, który miał miejsce na umocnione stanowiska wokół Pesh-Meten. W czasie drugiego ataku, doszło również do ostatniej bitwy gwiezdnej o Capellę, z wysłaną z Oriona flotą wojenną Reptilian. Gady próbowały jeszcze się ratować, nakierowując wybrane asteroidy, na pozycje floty Federacji Galaktycznej, jednak na niewiele im się to zdało - ich klęska była zupełna. Mimo to Reptilianie wokół Pesh-Meten, walczyli z wielką determinacją, zdając sobie sprawę że konsekwencją klęski (lub kapitulacji), jest śmierć. Aby ratować swych współplemieńców, Rada Oriona, wystosowała prośbę o zakończenie walki i zapewniła oddanie planety, w zamian za możliwość ewakuacji Reptilan z Capelli na planety Oriona (Alnitak, Alnilam i Mintaka - z której to pochodził sam gadzi król Capelli). Syrianie oczywiście propozycję odrzucili i z pomocą zbuntowanych mieszkańców Capelli, kontynuowali atak na pas umocnień wokół stolicy. Reptilianie nie mieli najmniejszych szans - wszyscy oni zostali zabici (w walce, lub potem, podczas pogromów na planecie), a cała planeta (pomimo ogromnych zniszczeń), została całkowicie wyzwolona.




Po zakończeniu walki, przywrócono monarchię na Capelli, oraz stare prawa (sprzed zamachu stanu królowej), jednak nie zezwolono już Capellanom na utrzymanie i odbudowę dawnego imperium kolonialnego. Capella powróciła także w szeregi Federacji Galaktycznej. Tak oto brodaci Syrianie z Syriusza A, wyzwolili tę planetę (jest to jedyny bodajże przykład, pochodzący z channeligów, który mówi o bezpośrednim zaangażowaniu się samych Syrian w walkę wyzwoleńczą, podczas III Wojny Galaktycznej).



CDN.

wtorek, 24 lutego 2015

UMIERAMY I CO DALEJ? - czyli co się z nami dzieje po śmierci? - Cz. XIV

A KIEDY WRESZCIE 

UJRZĘ BOGA?





Jak już pisałem, na "Tamtym Świecie", dusze spotykają wszystkich swych dawnych znajomych (z którymi wchodziły w przeróżne fizyczne korelacje), swych Przyjaciół z Grupy, swego Przewodnika, lub Przewodników (w zależności od stopnia zaawansowania duszy). Dusza także spotyka i widzi Założycieli/Starszych, których postrzega jako szlachetnych Mędrców, ale...nigdzie nie widzi Boga. Dlaczego? Cóż, postaram się po kolei rzucić trochę światła na to zagadnienie. Prawie każda osoba, z tych które poddają się sesjom hipnoterapeutycznym, nie ma doświadczenia "widzenia" Boga. Dla ogromnie wielu wciąż inkarnujących, jest to niedościgłe marzenie, przeogromna chęć zbliżenia do...Jedności (jak to opisują), lecz jednocześnie zdania sobie sprawy z faktu że "jeszcze na to nie zasłużyli". Większość osób, które poddają się hipnozie nigdzie nie spotyka istoty, którą można by nazwać Bogiem, ale...są od tego bardzo nieliczne wyjątki. Największą możliwość poczucia Obecności Boga i Jedności z Nim, mają dusze podczas rozmów z Radą Założycieli. Już nie można bardziej (dla wielu dusz, zbliżyć się do Źródła), niż właśnie Tam. Dusze nie widzą "Tam" Boga, ale...są w stanie odczuć ogromną Energię, o wiele większą niż jakakolwiek inna dotąd (nie jest to też Energia Założycieli), Według osób będących pod wpływem hipnozy, Jedność-Obecność-Źródło, znajduje się zawsze za Starszymi z Rady.

Promieniuje Ono ogromnym blaskiem o fioletowej lub srebrnej poświacie, lecz Rada stara się nie zwracać uwagi na ów Blask i koncentruje się na rozmowie z daną duszą. Czynią tak świadomie, gdyż jeśliby pozwolono duszy na podziwianie blasku owej Energii...nie mogłaby ona skupić się na zadawanych jej pytaniach. Według osób poddanych hipnozie, jest to tak ogromna Siła i Moc, która przyciąga do siebie niczym rodzic tulący swoje dziecko, niektórzy opisują to jako "Pragnienie Jedności Dojrzałego Zrozumienia" (jakkolwiekby to dziwnie nie zabrzmiało, trzeba pamiętać że nie wszystko co dusze opowiadają i co widzą na "Tamtym Świecie", można łatwo przetłumaczyć na ludzki język i opisać za pomocą zrozumiałych dla człowieka przykładów). Pewien mężczyzna opisuje to doświadczenie następująco: "Kiedy znajduję się w sali Rady i widzę Obecność Naszej Jedności (chodzi zapewne o owe Światło), przeszywa mnie odczucie nieopisanego szczęścia bliskości owej Jedności. Wiem, że moja Przewodniczka odczuwa to tak samo. To jest niczym fontanna nieskończonej Miłości i Zrozumienia, Ciepła, Bezpieczeństwa, Radości i Wolności. Gdy spotkanie z Radą się kończy i opuszczam salę, nim to nastąpi już pragnę powrócić Tu ponownie jak najszybciej". Interpretując ową relację, można by powiedzieć że owe Światło jest dla dusz niczym...magnez, ale tylko na zasadzie przypomnienia im Jedności z której pochodzą, oraz konsekwencji w dążeniu do ostatecznego celu - czyli Zjednoczenia.

Prawie nie ma żyjących ludzi, którzy mogliby opowiedzieć więcej o tym Świetle, owej Jedności i odczuwanej przez dusze bardzo silnej bliskości Źródła. Głównym powodem tego stanu rzeczy, jest fakt, iż większość z nas nigdy nie doszła do stopnia Przewodników, choć oczywiście i od tego są wyjątki. Wśród osób decydujących się na odbycie sesji hipnoterapeutycznych, też z reguły próżno szukać tych, którzy mieliby bliższy kontakt z ową Energią Jedności, ale i tam...zdarzają się perełki. Pewna kobieta, która poddała się hipnozie, rzuciła na to zagadnienie trochę więcej światła. Kobieta owa była bardzo rozwiniętą Przewodniczką i mieniła się ciemnoniebieską barwą światła. Opiekowała się (opiekuje), kilkoma grupami dusz, głównie średnio-zaawansowanych i tych już rozwiniętych/starych, a już "wkrótce" miała stać się Nauczycielką innych Przewodników. Kobieta ta opowiedziała najwięcej ze wszystkich dusz poddanych hipnozie, na temat Boga i naszej z nim Jedności. Inkarnuje już od bardzo dawna (czyni tak, pomimo faktu że nie musi już fizycznie "doświadczać", gdyż poziom Jej wewnętrznego rozwoju jest bardzo duży), a swoją drogę przez materialne wcielenia, rozpoczęła jeszcze...przed powstaniem naszego Wszechświata. Inkarnowała w innym, który dobiegł już końca. W tym życiu owa kobieta zajmuje się leczeniem, uzdrawianiem i pomocą innym ludziom (przykład bardzo częstego wcielenia wybieranego przez zaawansowanych Przewodników).

Zresztą uzdrawianie fizycznego bólu jest bardzo mocno związane z siłą Umysłu. Według owej kobiety - można nauczyć się subtelnej sztuki takiej korelacji Energii, by uwalniać od Bólu najróżniejsze części ciała, mówi: "Jestem w stanie pomóc tym, którzy potrafią zrozumieć siłę Energii jaka jest w naszych Umysłach, a Umysł jest drogą która może przynieść ulgę w bólu. Sama pracując w ten sposób z własną Energią, nauczyłam się skuteczniej pomagać innym w ich cierpieniu". Hipnoterapeuta zadał więc jej pytanie: "Czy Ty, jako tak rozwinięta Przewodniczka Duchowa, aspirujesz do miejsca w Radzie Starszych?". Jej odpowiedź brzmiała: "Nie! Najpierw pracuję nad tym, by zostać Nauczycielem Przewodników" - "Lecz jeślibyś mogła wybrać, chciałabyś zostać członkinią Rady?" - kontynuuje hipnoterapeuta, "Nie każdy nadaje się na członka Rady, jest przecież wiele innych możliwości "specjalizacji" - odpowiada kobieta. "Lecz jeślibyś się nadawała, jak by to wyglądało?" - "Najpierw udałabym się do miejsca Naszej Jedności" - odpowiada kobieta. W tym momencie ów hipnoterapeuta poczuł, że zaczyna dziać się coś więcej, niż dotychczasowy opis "Życia po Życiu", miejsc, działań i przygotowań duszy na "Tamtym Świecie". Tutaj owa kobieta zaczyna już otwarcie przybliżać nas do samego Źródła, czyli do początków naszego Istnienia. Jej opowieść znacznie wykracza poza dotychczasowe ramy, jakie dotąd prezentowały inne osoby - inne dusze poddane hipnozie.

"Opowiedz mi o tej Jedności czym lub kim Ona jest" - kontynuuje hipnoterapeuta. "To jest...Jedność w Wielości lub Wielość Jedności - Centrum wszelkiego Istnienia". "Czy mogłabyś powiedzieć mi coś więcej na ten temat, proszę byś opisała mi cały ten proces - jeśli oczywiście możesz?" - "Nie powiem Ci wiele, nie doświadczyłam jeszcze tego, jedynie się tam zbliżyłam", "Proszę więc byś opowiedziała mi tylko to, co powiedzieć możesz". "To jest Boskość, jest...Wszystkim" - kontynuuje kobieta, "Proszę, wyjaśnij Nam co to znaczy "Wszystkim?" - "To jest Oddech, Dźwięk, Szept...tak Czysty, tak Nieskończenie Czysty" - "Spokojnie, zatrzymaj tę myśli i zabierz mnie w swej opowieści tak daleko jak tylko zdołasz" - mówiąc to hipnoterapeuta kładzie dłoń na czole kobiety. "Dźwięk, On...stwarza wszystko dookoła - WSZYSTKO!". "Przybliż się w kierunku tego Dźwięku, jesteś już bardzo blisko, proszę powiedz co teraz widzisz?" - "Ja...nie mogę, ja...za daleko" - odpowiada kobieta - "Jeszcze troszkę dalej, przejdź poza to, jeszcze troszkę - powiedz co tam jest?" - "Dźwięk wszystko utrzymuje i stwarza, sprawia że całość się porusza, faluje pod Jego wpływem. To jest wysokie czyste nucenie, przypomina echo, ja...nie mogę więcej..." - kobieta urywa w środku zdania. "Ostatni wysiłek, proszę Cię, wiem że dasz radę, czym jest to Echo?" - "To jest niczym Matka...przepełniona Miłością Matka...śpiewająca swemu dziecku!", to było wszystko, co mogła nam przekazać owa kobieta.

Pomimo tego opisu (choć jest najbardziej szczegółowy ze wszystkich jemu podobnych), nadal nie wiadomo jak wygląda Bóg, gdyż nawet inkarnujący Przewodnicy (bardzo nieliczne osoby które poddały się hipnozie), różnie widzą ów Dźwięk i różnie go doświadczają. Na przykład jeden z nich opisał tę muzykę jako "Łagodny dźwięk Dzwonu, rozchodzący się niczym echo - tworzący i utrzymujący wszystko dookoła", inny zaś mówił o..."Męskim Chórze". Jedno jest pewne - żyjący ludzie, choćby nawet byli Przewodnikami, nie są jeszcze gotowi, aby połączyć się z ową Jednością na tyle by opowiedzieć nam jak owa "Obecność Nieskończonej Miłości" i "Dźwięk Wszystko Utrzymujący" - wygląda!



TAK MOŻE WYGLĄDAĆ OWA  
 
 JEDNOŚĆ - ŹRÓDŁO

Z KTÓREGO PŁYNIE 

"DŹWIĘK WSZYSTKO UTRZYMUJĄCY"





 CZY BÓG JEST MUZYKĄ? 

CZY JEDYNIE STWARZA POPRZEZ MUZYKĘ?




CDN?  

UMIERAMY I CO DALEJ? - czyli co się z nami dzieje po śmierci? - Cz. XIII

BIBLIOTEKA



Następnie owa kobieta (opisana przeze mnie w poprzednim poście), przybywa do wielkiej sali, w której mieści się Biblioteka Dusz. Na powitanie wychodzi jej Przewodnik-Bibliotekarz, który zaprasza ją do niewielkiego pomieszczenia, gdzie będą mogli swobodnie porozmawiać, nie przeszkadzając innym duszom w "lekturze" ich Ksiąg Życia (wedle opisu kobiety - dusze siedzą obok siebie, przy bardzo długich, potężnych, marmurowych stołach). W pokoju, do którego zaprasza duszę owej kobiety Bibliotekarz, znajduje się jedynie niewielki "stolik" i "krzesło" (indywidualne wyobrażenia duszy). Bibliotekarz niesie w ręku grubą księgę, którą kładzie na stole w sposób pionowy i ją otwiera, a obok kładzie zwój, który miał pod pachą. Zwój ów pokazuje różne grubsze i cieńsze linie, wszystkie wychodzące od jednej najgrubszej linii, niczym gałęzie od korony drzewa. Są to linie życia, jej poprzedniego życia! Grube linie to główne doświadczenia, które należy w życiu przeżyć, cienkie linie...to okoliczności, alternatywy i przeciwieństwa prawdopodobieństwa. Innymi słowy, grube linie to główne warianty naszego życia, które mieliśmy przeżyć, cienkie to ich alternatywy, których doświadczyliśmy poprzez nasze prywatne wybory (Wolna Wola). Bibliotekarz tłumaczy dziewczynie, że popełniła błąd odbierając sobie życie, lecz jego wykład przerywa...głośna pretensja kobiety, która krzyczy do Niego: "Dlaczego sam nie spróbowałeś mojego życia, łatwo jest krytykować, to było naprawdę ciężkie życie, sam tego nie doświadczyłeś, więc mnie nie krytykuj".

Na te słowa Bibliotekarz nagle opuszcza pokój i zostawia duszę kobiety samą. Po chwili jednak wraca, niosąc w rękach inną księgę.Kładzie ją na stole obok tej wcześniejszej i otwiera, po czym wydarzenia przebiegają niczym w puszczonym właśnie filmie. Księga Życia pokazuje mężczyznę, ginącego na arenie cyrkowej i rozrywanego na strzępy przez dzikie zwierzęta. Owym mężczyzną który zginął za wiarę chrześcijańską w czasach Cesarstwa Rzymskiego, był właśnie ów Bibliotekarz, a to było jedno z Jego wcześniejszych wcieleń. Następnie ów Przewodnik odkłada swą księgę i ponownie otwiera Księgę Życia kobiety. Na pierwszej stronie wyświetla się obraz powstania Wszechświata (naszego Wszechświata), na następnej nasz układ słoneczny i Ziemia - docelowe miejsce inkarnacji duszy tej kobiety. Potem Bibliotekarz przerzuca kilka stron dalej i na "ekranie" Księgi Życia, pojawia się wioska w Anglii, w której żyła dusza tej kobiety, podczas ostatniego wcielenia (należy tutaj wyjaśnić, że sceny z Księgi Życia nie są jedynie odwzorowaniem i zapisem tego co już było - lub będzie - są niezwykle rzeczywiste, wręcz namacalne dla duszy). Archiwista pokazuje jej scenę, podczas której odebrała sobie życie topiąc się w jeziorze, a następnie...tę samą scenę znad jeziora, gdzie pokazana w niej dziewczyna, po długim namyśle, stojąc nogami w wodzie - rezygnuje z samobójstwa i wraca do wioski. Następnie pokazane są wydarzenia, które mogłyby się odbyć, gdyby dziewczyna nie odebrała sobie wcześniej życia.

W jednej z nich dziewczyna opowiada swej matce o ciąży z mężczyzną, który niedawno uległ śmiertelnemu wypadkowi. Matka nie jest zadowolona tym faktem, ale obejmuje córkę, pociesza, wspólnie płaczą. Tutaj też są alternatywy, jedną z nich jest wyprowadzka całej rodziny owej dziewczyny (ojca i matki), wraz z nią do innej wioski. Tam dziewczyna rodzi piękną córeczkę, a po jakimś czasie wychodzi za mąż za innego mężczyznę. W jeszcze  innej alternatywie, w której też zrezygnowała ona z popełnienia samobójstwa, wraca do domu i informuje ojca o ciąży. Ten krzyczy na nią i karze się wynosić z domu. Daje córce trochę pieniędzy i każe wyjechać do Londynu, by znalazła sobie pracę jako służąca. W tej alternatywie, po przybyciu do Londynu, pieniądze szybko się kończą, a pracy niema. Zostaje więc prostytutką i w końcu umiera młodo, pobita na śmierć podczas jednego z "miłosnych spotkań". Dziecko trafia do sierocińca, gdzie...także umiera. W trzeciej alternatywie ojciec również wyrzuca ją z domu, lecz pozwala poczekać na wędrownego handlarza, z którym zabierze się (po wcześniejszym opłaceniu podróży przez ojca dziewczyny), do innych wiosek. W jednej z nich, znajduje pracę na służbie w pewnym majątku ziemskim, informując swych pracodawców że jej maż został zabity a ona jest wdową z nienarodzonym dzieckiem. Lata mijają, ona nadal pracuje na farmie, lecz jej córeczka wyrasta na zdrową i piękną dziewczynę.

Alternatyw jest więcej, ale...dusza owej kobiety prosi o zakończenie seansu, czuje się przybita i zmęczona emocjonalnie. Wie że popełniła głupstwo odbierając sobie życie, lecz czuje że nie jest jeszcze gotowa na ponowny wybór kolejnego wcielenia i "szybkie" narodziny na Ziemi. Wybiera odpoczynek i osamotnienie, chce przemyśleć swe wybory i kolejne możliwości wcieleń. Często też odwiedza Bibliotekę, by śledzić swe poprzednie wcielenia i ich alternatywne wybory w Księgach Życia. Księgi Życia, tylko z nazwy (i "okładki"), przypominają książki. Wewnątrz są bardziej podobne do laptopów i konsoli, na których odtwarzane są sekwencje życia w sposób "filmowy". Dusza nie tylko może je obserwować, ale także (jeśli zechce)...bezpośrednio w nich uczestniczyć, poprzez oddzielenie części swej energii i "wejście" do Księgi Życia. Może tam uczestniczyć w wydarzeniach na dwa sposoby - bierny, jako tzw.: "duch", obserwujący wszystko z boku, lub też jako wybrana fizyczna postać, która może nawet...zmienić autentyczny bieg wydarzeń w tamtym życiu. Przypomina to trochę grę, w którą możemy się zaangażować osobiście i wybrać sobie "postać", którą w tej grze będziemy odgrywać. Oczywiście fakt iż my zmienimy sekwencje naszego życia, wybierając daną postać, nic nie znaczy, służy bardziej rozrywce niż rzeczywistej zmianie, bowiem to co się już wydarzyło (poprzednie wcielenie), zostało natychmiast w taki sposób "zarejestrowane" i zmienić tego dusza już nie może. Mimo to "dla rozrywki", dusza może dane wydarzenia ze swojej Księgi Życia cofać, przyspieszać, zatrzymywać itd.

Inny przypadek to mężczyzna, który odwiedził Bibliotekę, po szczególnie okrutnym życiu, podczas którego zadawał wielu ludziom cierpienie i wielu uśmiercił. Teraz pragnie prześledzić poprzednie wcielenia i obejrzeć swe ewentualne kolejne wybory, pod względem celów jakie sobie stawia w przyszłym życiu. Na spotkanie wychodzi mu Przewodniczka-Bibliotekarka o "jasnych włosach". Uśmiecha się i zaprasza go do stołu. Według przekazu mężczyzny, Biblioteka jest lśniąco biała, pod ścianami stoją rzędy regałów z dużymi, grubymi księgami. Na środku stoją marmurowe stoły, które...nie mają końca (przynajmniej dusza nie jest w stanie dostrzec ich końca). Przy nich siedzą dusze, przeglądające swe Księgi Życia, lub ewentualne kolejne wybory następnych wcieleń. Pomiędzy poszczególnymi duszami, panuje spora przestrzeń, każdy więc w samotności i spokoju, może analizować swe wybory i kolejne alternatywy. Każda dusza wie, gdzie szukać swoich Ksiąg Życia, gdyż mienią się one intensywniejszym od innych blaskiem, ale (co ciekawe), dusze same nie zdejmują ich z półek, czynią to za nich Przewodnicy-Bibliotekarze. Łatwo jest odgadnąć, którą z okoliczności należałoby prześledzić, gdyż poszczególne rozdziały (które powinniśmy przejrzeć), świecą się impulsywnie poprzez umieszczone na nich symbole (dość pogmatwany opis hipnotyczny, świadczy jednak o tym iż nie zawsze świadomy ludzki umysł jest w stanie przetłumaczyć to, co widzi na "Tamtym Świecie").

Podczas przeglądania Księgi Życia, część energii owego mężczyzny wniknęła w wydarzenia dziejące się autentycznie w jego poprzednim życiu, najpierw w formie realnej (to znaczy takiej, jaka była w rzeczywistości), podczas której on krzywdził innych ludzi - zabijał i gwałcił młode kobiety. Lecz chwilę potem...relacje się odwróciły, to on był bity i gwałcony przez innych mężczyzn. Czuł to wszystko osobiście, gdyż część jego energii wniknęła do Księgi Życia. To była zmienna rzeczywistość o której wyżej wspomniałem, czyli taka, która nie wydarzyła się realnie podczas jego życia, ale która mogła się wydarzyć. Doświadczył tego, czym sam obdarowywał innych, choć oczywiście trwało to zaledwie chwilkę i w żadnym razie nie zmieniło to wydarzeń z jego poprzedniego życia, zawartych w Księdze. Było jedynie rodzajem lekcji, jaką doświadczył i mogło być przydatne podczas wyboru nowego wcielenia. Co ciekawe "fizyczność" owych krótkotrwałych zmiennych scen, które realnie się nie wydarzyły, pokazuje jedno - że (tak naprawdę), prawo przyczyny i skutku także jest iluzją jak cały ten materialny świat. Ma ono bowiem za zadanie kontrolować nasze poczynania i trzymać w ryzach rozpasanie naszej energii - nie jest jednak stałe i może być zmienne w zależności od naszych indywidualnych wyborów i celów.



CDN.

UMIERAMY I CO DALEJ? - czyli co się z nami dzieje po śmierci? - Cz. XII

SAMOBÓJSTWO 

I CO DALEJ?



Czym jest nasze ciało? Do czego służy i do czego jest nam potrzebne? Jak to do czego - odpowiemy, ciało służy nam do poruszania się, mówienia, pisania, czytania etc. etc. etc. Innymi słowy służy nam do życia. Zresztą ciało to my, jak uważają miliony ludzi na całym świecie. Ja jednak pozwolę sobie odpowiedzieć na to pytanie, posługując się sformułowaniami ludzi, będących w stanie hipnozy. Oczywiście różni ludzie, różnie określają pewne "cielesne" aspekty naszego jestestwa, jednak całość sprowadza się do niepodważalnego stwierdzenia - nasze materialne ciało, jest naszym darem, jest skarbem o który powinniśmy się troszczyć. My je zasiedlamy, jesteśmy więc jego właścicielami, choć nie oznacza to że możemy z nim zrobić co nam się rzewnie podoba. My o tym nie pamiętamy, ale "Ktoś" - "Gdzieś" obdarzył nas zaufaniem. Uwierzono w naszą odwagę i umiejętność pokonywania trudności. Tym bardziej że każde kolejne ciało, było przez nas wielokrotnie oglądane (w rożnych aspektach przyszłego życia), wielokrotnie też pytano się nas - czy to jest już nasz ostateczny wybór oraz czy to wybrane przez nas ciało, nam odpowiada?. Wówczas nie protestowaliśmy, stwierdziliśmy że jest dobre, że czekające nas w nim doświadczenia (głównie te negatywne), damy radę pokonać. Odbierając sobie życie - jednocześnie łamiemy dane (zarówno Przewodnikowi, jak i Założycielom), słowo. Nic dziwnego że Oni nie są zadowoleni z naszej postawy.

We wcześniejszych tematach, opisałem już jak wygląda rozmowa Przewodnika z duszą, która dopuściła się samobójstwa. Teraz chciałbym opisać jak wygląda rozmowa takiej duszy z...Założycielami. To właśnie Założyciele są najmniej zadowoleni z naszej postawy, gdyż udowodniliśmy naszą niedojrzałość, a Oni przecież wielokrotnie (przed narodzinami duszy w owym ciele), pytali się: "Czy to ciało ci odpowiada, czy je chcesz - czy to jest Twoja ostateczna decyzja?". Na te pytania udzielaliśmy twierdzących odpowiedzi, a potem...daliśmy plamę. Tak więc taka dusza staje przed Radą Założycieli, w miejscu, gdzie wcześniej sama wybierała sobie kolejne ciało. Dusza idąc na takie "spotkanie", już od razu wie że będzie ono trudne, gdyż będzie musiała wyjaśnić konkretne przyczyny swego postępowania. Ona sama zaś już dobrze wie że popełniła głupstwo. Pewien mężczyzna poddany hipnozie, opisuje właśnie rozmowę z Założycielami, przed którymi stanął po swej ostatniej śmierci w wyniku samobójstwa. Założyciele/Starsi zapytali: "Dlaczego kolejny już raz pojawiasz się tutaj tak wcześnie? Czy nie nauczyłeś się jeszcze, że ten sam test, staje się jeszcze trudniejszy z każdym kolejnym wcieleniem, które zbyt wcześnie kończysz? Zachowałeś się nieodpowiedzialnie i samolubnie, uciekłeś pozostawiając na Ziemi swych bliskich. Ile jeszcze razy uciekniesz, ile razy odrzucisz dobre ciała, które ci dajemy? Prosimy byś nas powiadomił, gdy już zdecydujesz się zaprzestać litować nad samym sobą i wreszcie docenisz swoje własne możliwości".

Co ciekawe, w tym życiu ów pacjent również próbował popełnić samobójstwo, choć jego ciało nie ma żadnych "defektów", jest zdrowy, silny - nie potrafił jednak tego docenić, wciąż czegoś szukał. Po wizycie u hipnoterapeuty i sesji hipnotycznej którą odbył - ponoć na wspomnienie rozmowy z członkami Rady Założycieli/Starszych, od razu przechodzi mu myśl o samobójstwie, która...ciągle jeszcze gdzieś kołacze mu się w głowie. Jaki wiec był efekt rozmowy z Założycielami dla duszy owego mężczyzny? Na pewno sama myśl o tym, działała na niego odstraszająco, gdyż nie chciał kolejny już raz stawać przed "Starszymi" i tłumaczyć się ze swojej niedojrzałości i nieodpowiedzialności. Jednak czy na samej "trudnej" rozmowie z Założycielami, cała sprawa się kończy? Otóż nie! Są dwa rodzaje działania w przypadku dusz-samobójców. Pierwszy dotyczy jedynie tych dusz, którym samobójstwo się po prostu "przydarzyło", choć nie mieli ku niemu najmniejszych powodów (ich ciała były młode i zdrowe). Wówczas (na własną prośbę), owa dusza wybiera sobie kolejne ciało i "dość szybko" (nawet w przeciągu kilku - 2-5 lat od samobójstwa), powraca ponownie na Ziemię, rodząc się w wybranym przez siebie ciele, by jak najszybciej "dokończyć" zadania i przeżyć doświadczenia (głównie te traumatyczne i bolesne), przeznaczone dla poprzedniego ciała. Inaczej sytuacja wygląda dla dusz tzw.: "recydywistów", którzy mają tendencję do częstego "wypisywania się" z życia.

Te dusze są kierowane do miejsca izolacji, które dana dusza sama sobie wybiera. Może to być na przykład jakaś piękna, kwitnąca, niezamieszkała planeta, gdzie dana dusza w izolacji, rozmyśla nad swoimi wyborami. Często odwiedza ją tutaj jej Przewodnik, któremu ona zwierza się ze swoich przemyśleń i wniosków do jakich doszła w owej "samotni". Gdy zarówno dusza, jak i jej Przewodnik, dojdą do wniosku że czas kontemplacji dobiegł końca - udają się z powrotem do "Świata Dusz" i owa dusza wraca do swojej grupy Przyjaciół. Nie wszystkim duszom jednak  udaje się rozwiązać problemy swojej "ziemskiej fizyczności". Niektóre dusze (pochodzące z innych planet), mogą nie potrafić dostroić się do ziemskich wibracji, dlatego też takie dusze już więcej nie powrócą w swych materialnych wcieleniach na Ziemię, a trafią na te planety na których wcześniej inkarnowały. Innym sposobem radzenia sobie z duszami popełniającymi "błąd samobójstwa" (prócz dobrowolnego odosobnienia na odludnej planecie, lub szybkich ponownych narodzinach na Ziemi), jest także głęboka, ponowna regeneracja energii owej duszy. Owa regeneracja polega na dokładnym przestudiowaniu wcześniejszych aspektów życia, które doprowadziło do tragicznego finału, zakończonego samobójstwem. A gdzie dusza ma możliwość przejrzenia swych wcześniejszych wyborów i alternatywnych scenariuszy swego niedawno zakończonego życia - jak nie w bibliotece?
Pewna kobieta poddana hipnozie, opowiedziała hipnoterapeucie, że poprzednie jej życie zakończyło się właśnie samobójstwem. Dokonała tego jako młoda, 16-letnia dziewczyna, a powodem była ciąża w którą zaszła oraz niespodziewana śmierć ojca jej nienarodzonego dziecka. Dziewczyna żyła w wiosce w XIX-wiecznej Anglii. Mężczyzna z którym zaszła w ciążę, był w "Zaświatach" członkiem jej grupy docelowej. Nie widząc dla siebie innego wyjścia (bała się by wieś nie uznała jej za "ladacznicę" z bękartem), postanowiła zakończyć swe życie i utopiła się w jeziorze. W drodze do "Świata Dusz", zaraz na powitanie jej Przewodniczki, była bardzo niezadowolona, gdyż uznała iż wydarzenia z jej życia potoczyły się zupełnie innym torem, niż ona to wcześniej widziała, podczas wyboru nowego życia wśród Rady Założycieli. Na spotkanie i uspokojenie (dusza owej kobiety była dość wzburzona tym czego musiała dokonać), wyszła również dusza jej chłopaka, który zginął podczas pracy przy remoncie dachu jednego z pobliskich domów. On również miał wybór, ponoć jakaś wewnętrzna siła odradzała mu przyjęcie tej roboty - mimo to zdecydował się na to. To miała być lekcja głównie dla niej, chodziło o sprawdzenie jak silna wewnętrznie jest dusza owej kobiety. Sądzono że poradzi sobie ze stratą ukochanego, gdyż zarówno jej Przewodniczka, jak i dusza owego mężczyzny z jej grupy - sądzili że jest do tego wystarczająco przygotowana (wcześniejsze jej inkarnacje potwierdzały owe przypuszczenia).

Ona jednak nie poradziła sobie z tymi problemami. Bała się nie tylko oskarżeń o cudzołóstwo, określeń - "ladacznica", czy niechęci mieszkańców owej wioski, lecz także tego, z czego utrzyma siebie samą i swe nienarodzone dziecko. Bała się, że nawet jeśli wyjedzie do Londynu, będzie zmuszona się prostytuować by zarobić na chleb. Uznała że to, tak gwałtownie zakończone życie, było nie tylko zmarnowane, lecz także że nie potoczyło się według przestudiowanych wcześniej wariantów, wedle których miała wyjść za mąż za swego chłopaka, urodzić mu dzieci i żyć z nim długo w owej wiosce. Jej Przewodniczka, wyjaśniła że przeglądany przez nią wariant wydarzeń, był tylko...jedną z możliwych alternatyw. Wszystko w tym momencie zależało od jej chłopaka, gdyby nie przyjął owej pracy na dachu (jak podpowiadał mu "wewnętrzny głos"), nie zginąłby tam i "być może" (gdyż w przypadku gdyby nawet jej chłopak nie zginął i pobraliby się, czyhały i inne..."doświadczenia", które w taki czy inny sposób mogłyby "zamotać" jej życiem). Chodziło po prostu o to, by sprawdzić jej wewnętrzną odporność i samodyscyplinę na fizyczne i psychiczne "życiowe wstrząsy" i cierpienia. Było to konieczne, gdyż dusza owej kobiety miała wkrótce otrzymać swoją własną grupę młodych dusz-uczniów i stać się ich początkującą Przewodniczką. Jej Przewodniczka wytłumaczyła, że jeśli chce kiedykolwiek pomagać innym (szczególnie tym niedoświadczonym, młodym duszom), w trudnych życiowych sytuacjach, sama najpierw musi pokonać własną słabość i ograniczenia. Kobieta jednak postanowiła dokładniej sprawdzić swe poprzednie życie (i idące za tym alternatywne jego warianty), w Jej osobistej Księdze Życia, mieszczącej się w bibliotece.


O tym jednak w kolejnej części
 



CDN.

UMIERAMY I CO DALEJ? - czyli co się z nami dzieje po śmierci? - Cz. XI

SZKOŁA





Jak już napisałem w poprzednich tematach, budynek szkoły, każda dusza widzi jako indywidualne miejsce, wyrosłe z jej własnych wyobrażeń o tym miejscu. Jednak wewnątrz owej "świątyni", "hali", "biurowca", czy "katedry", znajdują się poszczególne korytarze, wiodące do kolejnych "sal lekcyjnych". W każdej z owych sal, znajdują się kolejne grupy dusz, wzajemnie pracujące w samotności, w dwu, lub trzyosobowych grupkach, lub wszystkie razem (zależy to od doświadczeń jakie muszą przerobić, a które miały, bądż też będą miały znaczenie w następnych wspólnych inkarnacjach). Wszystkie korytarze, łączą się ze sobą w centralnym miejscu, który tworzy ogromną aulę, będącą centrum całej "szkoły". Każda nowo przybyła na lekcje dusza (nieważne czy jest to młoda duszyczka, czy też dusza która niedawno zakończyła swój fizyczny żywot), jest witana w swojej "klasie" okrzykami radości i pocałunkami. Niektóre dusze wstają by odprowadzić ja na swoje miejsce do jej "ławki szkolnej" (tak właśnie opisują to ludzie poddani hipnozie). Dla samej duszy zaś (mowię tu o duszy która niedawno zakończyła ziemski żywot), owe "rozstanie" z grupą, wydaje się chwilowe, tak jakby tylko "na moment wyskoczyła i już jest z powrotem". Pewien mężczyzna tak opisuje swoje wrażenie z przybycia do swej "klasy szkolnej": "Ten cały czas, gdy mnie nie było z Nimi, wydaje mi się krótką chwilą, jak gdybym poszedł do sklepu za rogiem, kupić karton mleka".

Istnieją też poszczególne piętra "budynku szkoły". Na najniższym piętrze uczą się "pierwszaki", czyli najmłodsze dusze, niedawno przybyłe z tzw.: "wylęgarni". Niektóre "starsze" dusze, jeszcze przed udaniem się do swoich "klas", przybywają do owych pierwszaków, by się z nimi zaznajomić. Czynią tak szczególnie te Dusze Średnie, które same szkolą się na Nauczycieli-Przewodników. Lecz ów budynek szkolny", jest zdaje się jedynym miejscem, gdzie Przewodnicy starają się zbytnio "nie spoufalać" ze swymi "uczniami", czyli z grupą dusz, jaką sami sobie wybrali. Dlatego też tutaj, w tym szkolnym miejscu, starają się być nad wyraz wymagający, co oczywiście nie oznacza że są "napuszeni" i nieprzystępni, lecz pragną po prostu by owe "dzieci" (jak nazwał młode dusze pewien mężczyzna będący początkującym Przewodnikiem), "nie właziły" im na głowy. Ów wspomniany wyżej mężczyzna, będący początkującym Przewodnikiem, po przybyciu pod "opieką" swojej Przewodniczki, do budynku szkoły - został przez Nią skierowany do swojej "sali lekcyjnej". Jak sam przyznał Jej słowa były dość stanowcze, co nigdy (poza tym budynkiem), Jej się nie zdarzało, lecz zaraz dodała że...nie musi się śpieszyć i sam zdecyduje kiedy dołączy do swojej grupy. Po czym znów w sposób dość stanowczy zakomunikowała mu że zobaczą się później. Mężczyzna udaje się więc do "pierwszaków", by się z nimi zaznajomić i sprawdzić postępy w nauce (jedną z "klas" złożonych z młodziutkich dusz, do których przybywa, prowadzi - też jako początkująca Przewodniczka-Nauczycielka - jego Przyjaciółka z tej samej grupy docelowej, z którą również pragnie się spotkać).

Przejście z poziomu "ucznia", na poziom "Nauczyciela-Przewodnika", wymaga od duszy bardzo dużo pracy (głównie nad samym sobą), oraz zrozumienia harmonii własnej egzystencji z resztą dusz. Owi przyszli Nauczyciele - są to już dusze bardzo rozwinięte (w porównaniu z duszami młodymi, czy też "pierwszakami", lecz i tak wiele im brakuje do ich własnych Przewodników), emanujące wielkim ciepłem i Miłością, wręcz "naznaczone Boską Esencją" - jak wyraził się o nich (podczas sesji hipnotycznej) pewien mężczyzna, będący młodą duszą. Kandydaci na Przewodników, zajmują więc ostatnie, trzecie "piętro", lecz gdy już "awansują" i wybiorą swoją własną grupę dusz, z którą dalej będą pracować - wówczas kończą swoją edukację w tej szkole. Wtedy pojawiają się w niej, jedynie na lekcjach (trzeba zaznaczyć, że dość rzadko się tam zjawiają). Przewodnicy-Nauczyciele, nie kontrolują jednak - swych uczniów non-stop, a wręcz przeciwnie, pozwalają im na bardzo wiele niezależności i uciechy z przebywania we własnym gronie. Zlecają im pewne zadania do opracowania, pewne ćwiczenia do wykonania, a potem po prostu...zjawiają się by sprawdzić stan wiedzy swych podopiecznych i dopomóc im we wszelkich problemach, jakie na tej drodze napotykają. Mimo t,o sale wykładowe nie są wcale jedynymi miejscami, gdzie "młodzież" może zgłębiać wiedzę - równie pomocna jest w tym względzie...biblioteka szkolna.

Jest to wyjątkowe miejsce, które (zgodnie - niezmiennie), pojawia się we wszystkich przekazach ludzi poddanych hipnozie. Bibliotekę opisują oni jako długą, prostokątną salę, z ogromnymi regałami dookoła. W centrum, czyli na samym środku sali, mieszczą się ogromne stoły, przy których dusze mogą przeglądać wybrane pozycje. Sala i owe stoły są tak długie, że dana dusza nie jest w stanie ujrzeć końca stołu z drugiej strony, gdyż widok ten jest poza polem widzenia duszy (innymi słowy dusza nie sięga "wzrokiem" aż tak daleko, by ujrzeć koniec stołu). Dusze w większości same odszukują wybrane pozycje, gdy jednak mają problemy ze znalezieniem danej księgi - proszą o pomoc Archiwistów. Są to stare dusze Przewodników, którzy pomagają młodym duszom (i co ważne również innym Przewodnikom), w odnalezieniu właściwej i pomocnej im Księgi Życia. Pamięć owych bibliotek (a szczególnie znajdujących się tam Ksiąg Życia), przetrwała w...buddyzmie, w formie tzw.: "Ksiąg Akaszy". Jednak (co też bardzo szczególne), ziemskie religie (każda z religii nosi w sobie jakieś ziarno prawdy, lecz obudowana jest późniejszymi nadinterpretacjami i...jawnymi zmyśleniami), potrafią skutecznie wypaczać owe przekazy. Tak też jest w buddyzmie, który głosi że owe Księgi Akaszy, mogą służyć nie tylko do zdobywania przez dusze wiedzy, ale także na jej niekorzyść...jako dowody w sprawie jej popełnionych za życia win i błędów.

Są też ludzie (w kulturze Wschodu), którzy twierdzą że posiedli dar "wglądu" do owych Ksiąg i wiedzą jaka kara może spotkać daną osobę. Aby więc odwrócić przeznaczenie - należy...podporządkować się danemu "wglądającemu" i być mu całkowicie posłusznym jako swoistemu guru i jedynemu "zbawcy ludzkości". Hinduizm, buddyzm i w ogóle cała filozofia Wschodu też ma wiele "głupot" na swym koncie. Biblioteka stanowi miejsce nie "Sądu Bożego" i "trybunału kar", lecz samopoznaniu i samooczyszczeniu. Bardzo często do owej biblioteki przybywają te dusze, które popełniły za życia jakieś zbrodnie, lub które popełniły samobójstwo. O samobójcach i samobójstwie już trochę wcześniej pisałem, choć jak widać były to tylko szczątkowe informacje. Samobójstwo (co bardzo ważne), nie jest w "Zaświatach", traktowane jako "grzech śmiertelny". Więcej, ponoć dopuszcza się (co znaczy iż - mamy prawo), zdecydować się na "miłosierdzie śmierci" (czyli samobójstwo), w sytuacji gdy cierpimy potworne fizyczne lub psychiczne męki, gdy nie potrafimy uwolnić się od fizycznego bólu i upokorzenia, doznanego na "tym świecie". Bardzo często dusze, które popełniły samobójstwo w takim właśnie momencie swego życia, nie tylko że nie czują żadnej "skruchy", za pozbawienie się życia - lecz również ich Przewodnicy, prawie ich o to nie pytają. Co innego, gdy decydujemy się popełnić samobójstwo pod wpływem chwilowej depresji, strachu lub niepewności, posiadając jednocześnie zdrowe i silne ciało.

Nie oznacza to oczywiście też żadnej "pośmiertnej kary", za ów czyn, lecz jest powodem głębokiego osądu, zarówno dla samej duszy jak i dla jej Przewodnika. Z taką duszą należy długo i intensywnie pracować indywidualnie, nie można jej zostawiać samej sobie (jak czynią to Przewodnicy z innymi duszami, będącymi pod ich pieczą). Zdarza się bowiem, że traumatyczne doświadczenia własnego samobójstwa, mogą odcisnąć swe piętno w kolejnym życiu, w postaci zwid, depresji, niechęci do innych ludzi etc. Mało tego, mogą nawet (w skrajnych przypadkach), przenieść się na kilka następnych wcieleń. Dlatego też ci, którzy popełnili samobójstwo z przyczyn "nieistotnych" (a takimi są chociażby nieumiejętność zaaklimatyzowania się w społeczeństwie, lub nawiązywania kontaktów z innymi ludźmi - chęć samotności i izolacji, obawa przed innymi, obawa przed ich osądem i strach przed "złym słowem"), muszą skrupulatnie przećwiczyć wszystko "od początku", każdy aspekt ich życia pod kierunkiem ich Przewodnika (lub Przewodników). Powoli, nie spiesząc się, przećwiczyć wszystko z powrotem od początku. Do tego służą również biblioteki. Zdarza się też, że samobójcami bywają (i to nawet dość często), te dusze, które dopiero od niedawna wcielają się na Ziemi, zaś wcześniej inkarnowały na innych planetach (niekiedy łagodniejszych od Ziemi). Dusze te, mają w pamięci podświadomości, przekazy wyniesione z "ich rodzimych światów" i kontakt z "prymitywizmem" ludzkiego ciała i społeczeństwa, bywa dla nich dojmujący. De dusze po prostu chcą się stąd jak najszybciej wydostać.

Lecz "po śmierci", każda dusza, która popełniła ów błąd (samobójstwo z błahego powodu), prawie natychmiast po wydostaniu się z ciała, czuje żal, smutek i...wstyd przed Przyjaciółmi z grupy. Ludzie, którzy w poprzednich wcieleniach popełnili samobójstwo, bardzo często pytają się siebie, zwracając się oczywiście do hipnoterapeuty: "Dlaczego to zrobiłem?", lub "Ale byłem głupi". Dusze te, tak bardzo wstydzą się swojego czynu, że czują się "gorsze" i "mniej ważne" od swych Przyjaciół z grupy. Dusze te, czują się tak, jakby były wyrzutkami, którym cała reszta robi łaskę, że z nimi w ogóle rozmawia. Dlaczego? Uświadamiają sobie bowiem, że każde kolejne życie jest naszym darem, a jego wybranie kosztowało nas przecież sporo wysiłku. Zastanawialiśmy się nad różnymi jego aspektami, przećwiczyliśmy różne wydarzenia (indywidualnie, w grupie wraz z Przyjaciółmi, czy też jedynie z naszym Przewodnikiem). Teraz jednak "daliśmy plamę na całego", odebraliśmy sobie życie, tylko dlatego ze nie potrafiliśmy sobie z nim poradzić. Nie doświadczaliśmy ani choroby ani bólu fizycznego, mimo to zdecydowaliśmy się (niczym banda wyrostków), porzucić ciało z powodu chwilowego niedopasowania, lub jakiegoś innego indywidualnego niepowodzenia (np. utrata pracy, niepewność o losy rodziny). Zapomnieliśmy że "po nocy zawsze przychodzi nowy dzień", oraz że "nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło". Nawet utrata pracy, nie musi być katastrofą, być może jest to jedynie sygnał do większego zaangażowania, do zmiany środowiska, do "wypłynięcia na głębsze wody". Nie zawsze to co wydaje się nam tragedią bez wyjścia, jest nią w rzeczywistości.




CDN.

UMIERAMY I CO DALEJ? - czyli co się z nami dzieje po śmierci? - Cz. X

PRZYKŁAD DUSZY 

ZAAWANSOWANEJ (STAREJ)

Zanim przejdę do opisywania przykładów duszy zaawansowanej, powiem na samym wstępie że dobitnym i wręcz namacalnym przykładem takiej duszy w naszym świecie, był - Karol Wojtyła, czyli papież JAN PAWEŁ II. Co zatem charakteryzuje taką duszę? Przede wszystkim ogromna cierpliwość i zrozumienie drugiego człowieka, to są ludzie których za życia cechuje opanowanie, spokój i dobroć w stosunku do innych ludzi oraz dość duża wiedza wyrosła z doświadczenia. To dusze, których cykl inkarnacyjny jest z reguły bardzo długi, sięgający niekiedy nawet kilkuset tysięcy do miliona lat p.n.e. Jak wcześniej już pisałem, są różne "podpoziomy" duszy zaawansowanej i rozwija się ona nadal inkarnując fizycznie, ale nie przeszkadza to jej także w tym samym czasie pełnić funkcję Przewodnika swojej własnej grupy (lub grup), którymi się opiekuje. Dzielenie (jak już też wcześniej pisałem), nie jest problemem dla duszy, gdyż (choć niekiedy trudno to pojąć), nawet w trakcie podziału, każda cząstka nas jest wciąż jedną całością. Dla duszy, z poziomu średniego może sprawiać początkowo pewien problem konieczność przebywania w dwóch (lub kilku formach) jednocześnie, ale dla duszy zaawansowanej ten problem już nie istnieje - to tylko kwestia przyzwyczajenia.

Posiadając swoją własną grupę, która jest pod opieką duszy zaawansowanej, na tym etapie rozwoju, można już "bezpośrednio" (czy raczej "osobiście" - choć oba sformułowania, w przypadku istot duchowych brzmią dość dziwnie), kontaktować się i wzajemnie wymieniać doświadczenia z innymi Przewodnikami, którzy "kiedyś"...byli członkami naszej grupy docelowej, i z którymi razem dana dusza nabierała doświadczenia, samodoskonalenia i wiedzy, pod kierunkiem innego (wspólnego jej grupie), Przewodnika. Przewodnicy dusz zaawansowanych, ci którzy zdobyli wystarczające duchowe doświadczenie, aspirują do wyższej formy istnienia (choć jak wcześniej pisałem, nie ma to nic wspólnego z hierarchią ważności), której są...Założyciele. Założyciele opiekują się wszystkimi aspektami stworzenia i nadzorują cały proces duchowego samodoskonalenia, a jednocześnie są już tak blisko Domu, tak blisko Boga, że kwestia ich zjednoczenia ze Źródłem pozostaje praktycznie kwestią ich dobrowolnego wyboru. Mimo to, nawet ci Przewodnicy, którzy stają się już Założycielami (w sesjach hipnotycznych dominuje określenie "Starsi"), nie tracą nigdy kontaktu z grupami, które wcześniej były pod ich opieką, teraz tylko zwiększa się zakres ich zadań i odpowiedzialności na...całą ludzką populację.

Inną kwestią jest, że dusze zaawansowane tworzą już bardziej złożone (niż skały, liście i drzewa), organizmy żywe. Są to już organizmy fizyczne jak ptaki, zwierzęta...ludzie. Gdy hipnoterapeuta, zapytał się kobiety poddanej sesji hipnotycznej, a będącej duszą zaawansowaną, by ta powiedziała mu czy jest w stanie stworzyć rybę, zapytał: "Naprawdę, potrafisz stworzyć całą rybę, posługując się jedynie energią umysłu?", jej odpowiedź w pewien sposób zaskoczyła go, gdyż kobieta odpowiedziała: "Chyba żartujesz! Nie stwarzam od razu całej ryby, zaczynam od embrionów. Zaczynamy od mniejszych komórek - myślałam że wiesz". I tutaj małe wytłumaczenie, dusze zaawansowane, są często niechętne w opowiadaniu wszystkich detali tego, czym zajmują się w świecie duchowym. Często też hipnoterapeuci muszą zwracać się z osobistą prośbą o pozwolenie na zaczerpnięcie kolejnej informacji do samego Przewodnika duszy zaawansowanej, który częstokroć blokuje zbyt dużą ilość wiadomości, uznając że nie są one istotne. Co ciekawe stwarzanie kodu DNA i wysyłanie cząsteczek energii do protoplazmy, musi być skoordynowane z...energią słoneczną, gdyż nowy organizm musi posiadać właściwości umożliwiające mu życie na danej planecie, ogrzewanej przez określone słońce/a (by wyeliminować np spalenie żywcem, lub zamrożenie danej komórki, nim jeszcze powstanie z tego życie). Dusze zaawansowane (oczywiście w zależności od stopnia zaawansowania), mogą nawet stwarzać słońca i planety (choć z reguły są one wielkości piłek lub kulek do gry). Słońca, planety, gwiazdy wszystko to tworzą dopiero Założyciele.

Dusza zaawansowana jest jednak poddawana bardzo różnym przeciwnościom. Jej duchowa dojrzałość często jest wystawiana na próbę, gdy danej duszy przychodzi zmagać się z wieloma życiowymi problemami i nieszczęściami. Dlaczego tak się dzieje? Gdyż Źródło, czyli Bóg, Stwórca po prostu wyraża siebie samego poprzez nas wszystkich, dzieli się z nami możliwością swojej własnej doskonałości, jednocześnie czerpiąc z naszych życiowych doświadczeń. Źródło jest wszechobecne, ale my odłączając się od Niego (tylko tak nam się wydaje, gdyż wciąż jesteśmy z Nim, tylko obdarzeni indywidualną tożsamością, niczym rozkwitający kwiat, który czuje niesamowitą radość właśnie tym że rozkwita), często "zapominamy" o jedności z Nim i choć dusze (na każdym etapie swego rozwoju), czują ciągłą obecność ogromnej energetycznej siły, zaczynają funkcjonować jako indywidualne byty. I tak ma być, gdyż Stwórca wyraża siebie samego poprzez nas - dając nam indywidualną możliwość rozwoju. Powrót zaś jest tym, co moglibyśmy określić jako okrycie Miłości, w którym jest nieprzemijające ciepło i dobroć, a z którego tak naprawdę...nigdy nie wyszliśmy. Bóg dając nam indywidualną świadomość tworzy budulec, który jednocześnie wzmacnia samo Źródło - zaś zjednoczenie tych indywidualnych dusz, które zdobyły bagaż ogromnego doświadczenia czyni Źródło jeszcze silniejszym, jednocześnie nie zmieniając oblicza istnienia "zjednoczonej indywidualności". Wszystkie dusze zaawansowane pragną stać się Założycielami, a Założyciele połączyć się ponownie ze Źródłem.



JAN PAWEŁ II 
PRZYKŁAD DUSZY ZAAWANSOWANEJ


 


CDN.

niedziela, 22 lutego 2015

HISTORIA ŻYCIA - WSZECHŚWIATA - WSZELKIEJ CYWILIZACJI - Cz. L

WSZECHŚWIAT

PO ZAKOŃCZENIU

III WOJNY Z GADAMI

Cz. V


CYWILIZACJA 

CAPELLA




Planeta CAPELLA, ma tak przedziwną strukturę geologiczno-atmosferyczną, że pierwsi koloniści z Liry, którzy się tutaj osiedlili (jeszcze przed wybuchem I Wielkiej Wojny Galaktycznej), z biegiem lat zaczęli powoli zmieniać kolor swej skóry. Lira jest kolebką Galaktycznej Ludzkości (w tym poprzez geny - także rasy Adama i Ewy, czyli Nas - Ziemian). Skóra Lirian zaś jest koloru białego. Pierwsi osiedleńcy, którzy przybyli na Capellę, byli więc Białymi Lirianami. Po pewnym czasie jednak, ich skóra zaczęła przybierać zupełnie inny odcień - stawiali się...bardziej błękitni (a raczej błękitno-biali). Takie zmiany występowały zawsze tam, gdzie struktura planety (szczególnie posiadanie lub brak osłony firmamentu wodnego - nawet w jego szczątkowej formie), powodowała zmiany koloru skóry danych mieszkańców. I tak Weganie (pierwsi koloniści z Liry), po zasiedleniu Wegi, zaczęli zmieniać kolor swej skóry na ciemniejszy (nie był to jednak kolor czarny, raczej "ciemno-biały"). Podobnie mieszkańcy Capelli zaczęli zmieniać kolor skóry i potomkowie pierwszych kolonistów, a już szczególnie potomkowie potomków tamtych - byli już błękitno-białego koloru skóry. 

Pierwsi koloniści z Liry, po zasiedleniu Capelli, w przeciągu kilku następnych pokoleń, cofnęli się w swym naturalnym rozwoju i wrócili do czasów pierwotnych. Zapomniano o liriańskiej technice i myśli naukowej, zapomniano o Federacji Liriańskiej i całkowicie odizolowano się od związków z innymi światami, rasami i galaktykami. Lirianie z Capelli, nadali sobie nową nazwę - NEKH i podzielili się na kilkadziesiąt plemion, wzajemnie walczących o przywództwo nad planetą. Rozpoczęła się era wojen zdobywczych. Z czasem z plemion wytworzyły się pierwsze państwa, potem zaś powstały pierwsze imperia . Jedne państwa upadały, inne wzrastały tworząc swoje dominia. Wreszcie istniejące mocarstwa, doszły ze sobą do porozumienia i miast walczyć, postanowiły się zjednoczyć. Powstało jedno superpaństwo, z jedną flagą i jedną armią (choć dawne państwa, utrzymały status samowładnych jednostek lokalnych). Wraz z rozwojem politycznym i zjednoczeniem planety, szedł rozwój społeczny i technologiczny. Capellanie zaczęli ponownie odkrywać Wszechświat, rozpoczynając "pierwsze" podróże międzygwiezdne i zawiązując "pierwsze" kontakty z mieszkańcami innych światów. Ustrojem politycznym na Capelli - pozostała jednak monarchia, która objęła teraz swym zasięgiem całą planetę, a król, stał się panem i władcą wszystkich mieszkańców tego świata.

Nim jeszcze wybuchła I Wielka Wojna Galaktyczna, Capellanie na nowo odkrywali uroki podróży gwiezdnych, odkrywając inne światy i kolonizując je (przede wszystkim te jeszcze niezasiedlone). Te zaś światy, które były już zasiedlone, starali się pozyskać umowami handlowymi i przyjaznymi gestami, jednocześnie instalując tam swoje bazy. Z czasem okazało się, że Capellanie, służący na owych planetach, jako ich "ochrona", bardzo szybko przemienili się w okupantów. Szczególnie gdy niezadowolone społeczeństwa, rozpoczynały pierwsze bunty, przeciwko istnieniu obcych baz wojskowych. Bunty te z reguły były krwawo tłumione, a lokalne władze w coraz większy sposób uzależniane od władcy Capelli. Ale wówczas doszło do katastrofy. Niespodziewane ataki Gadów i wybuch I Wojny Galaktycznej, spowodował pierwsze klęski i ucieczkę Capellan z zajmowanych wcześniej światów. Odtąd capellańskie rządy (choć uciążliwe i wymagające pewnych określonych danin, od lokalnych społeczeństw), ustąpiły miejsca reptiliańskiemu najazdowi i brutalnej okupacji tych terenów. W wyniku wojny capellańskie imperium, utraciło wszystkie kontrolowane przez siebie światy, a sama Capella, została zagrożona reptiliańskim najazdem i jedynie zakończenie wojny, uratowało Capellan, od losu, jakim niegdyś obdarzali innych.

I Wielka Wojna Galaktyczna, była dla mieszkańców tego świata, prawdziwym wstrząsem. Zginęła ponad połowa całej męskiej populacji planety (w walkach toczonych przez Federację Liriańską z Imperium Anchara), a pozycja króla, uległa znacznemu osłabieniu. Postanowiono wiec dokonać rewolucyjnego kroku. Mianowicie dopuszczono do udziału w armii capellańskie kobiety, które dotąd, tego prawa nie posiadały. Sam król (z powodu poważnego ubytku mężczyzn), otoczył się ochroną, złożoną z samych kobiet. Po zakończeniu walk, w czasie gdy rodziła się Federacja Galaktyczna i rozpoczynano Wielką Kolonizację Wszechświata, Capellanie postanowili odzyskać utracone kolonie. Rozpoczęto więc wojny zdobywcze i odbudowę dawnego imperium i wkrótce opanowali prawie cały IX sektor Galaktyki. Wreszcie Federacja Galaktyczna, zaniepokojona zbrojnymi zapędami Capellan - nakazała im zaprzestanie dalszych podbojów. Władcy planety, nie zamierzali ryzykować interwencji zbrojnej zjednoczonej Federacji i przystali na warunki ultimatum. Mimo wszystko osiągnęli swój cel - nie tylko odbudowali dawne imperium, lecz znacznie je rozszerzyli. Gdy wybuchła II Wielka Wojna z Gadami, Capellanie byli jednym z kluczowych członków Federacji, zaangażowanym w walki z Reptilianami (głównie chodziło im o ochronę swych kolonii i ich utrzymanie). Choć na początku wojny, ponieśli kilka klęsk, to jednak utrzymali swą władzę nad wieloma koloniami.

Pomimo zawarcia "Zbrojnego Pokoju" pomiędzy Federacją a Sojuszem Anchara i utrzymaniu stabilności imperium, Capellanie ponieśli bardzo dotkliwe straty. Zmieniła się również struktura społeczna tego świata. Ponieważ to głownie mężczyźni walczyli i ginęli na frontach II Wielkiej Wojny Galaktycznej (kobiety, choć otrzymały prawo służby wojskowej, nie były kierowane do bezpośrednich walk), ich ubytek okazał się największy. W tym też czasie (zaraz po zakończeniu II Wojny Galaktycznej), doszło na Capelli do zamachu stanu. Kobiety, które pełniły straż osobistej ochrony władcy planety, zamordowały ostatniego króla (najprawdopodobniej z inspiracji jego żony), i ogłosiły jego małżonkę - królową. Nim jednak to nastąpiło, królowa wytoczyła proces dawnym stronnikom jej męża i oskarżyła ich o zabójstwo. Wszystkich skazano na śmierć. Władza kobiety na tronie Capelli była jednak precedensem, nigdy wcześniej bowiem żadna kobieta nie posiadała takiej władzy, dlatego też, aby uspokoić społeczeństwo, żona zamordowanego króla, ogłosiła że zasiada na tronie jedynie tymczasowo, do czasu wyboru nowego - męskiego monarchy. Wkrótce jednak okazało się, że potencjalni kandydaci do tytułu, bardzo szybko w niewyjaśniony sposób tracili życie. Z czasem mieszkańcy planety zaakceptowali władzę pierwszej królowej.

Na tym jednak nie poprzestano. Bardzo szybko mężczyźni zaczęli tracić władzę, również w podbitych koloniach imperium capelliańskiego, a zastępowały ich, mianowane przez królową - Administratorki. Szybko też zmieniono prawo, dając pierwszeństwo do korony i władzy nad imperium - córkom a nie synom buntowniczej monarchini. Dokonana została zmiana społeczna, polegająca na zdobyciu władzy politycznej przez kobiety (mężczyźni jednak nadal tworzyli trzon armii imperium, z tym tylko że odtąd dowodzili nimi kobiety). Zmieniono nawet nazwę społeczeństwa z NEKH na NEKH-T, gdzie końcówka "T", była żeńskim przyrostkiem. Doszło co prawda do lokalnych buntów, na kontrolowanych przez Cepellian planetach, ożywionych nadzieją odzyskania niepodległości w przypadku utraty władzy przez królów, lecz wszystkie te bunty były bardzo szybko tłumione przez armię. Zresztą po zamachu stanu, Capellanie wycofali się ze struktur Federacji Galaktycznej i nawiązali ściślejsze - przyjazne kontakty z Imperium Oriona (Gady). Wkrótce pierwsze Gadoidy zaczęły przybywać na Capellę i zawiązano współpracę polityczną i handlową. Szybko jednak okazało się, że Orionidom chodzi o coś zupełnie innego. Gdy więc wysłali (ok. 1 320 000 lat temu), trzy wielkie meteoryty, które  zniszczyły ziemską cywilizację Hyperborei, wenusiańską cywilizację Noborin i cywilizację marsjańską, rozpoczynając nową - III Wielką Wojnę Galaktyczną, bardzo szybko opanowali i rozbroili "kobiecą" straż królowej, dokonując zbrojnego desantu na Capellę. Królowa utraciła swą władzę a rozpoczęła się pierwsza w historii - okupacja planety przez Reptilian. Okupacja będzie trwała, aż do wielkiej kontrofensywy Federacji, po Bitwie o Andromedę, oraz desantu i wyzwolenia Capelli, którego dokonają brodaci Syrianie z Syriusza A (opisywani przeze mnie w poprzednim temacie tej serii).



O tym jednak w kolejnej części


CDN.

sobota, 21 lutego 2015

UMIERAMY I CO DALEJ? - czyli co się z nami dzieje po śmierci? - Cz. IX

NARODZINY DUSZY

 



W jaki sposób "powstaje" nowa dusza? W poprzednim temacie troszkę to zobrazowałem, teraz jednak chciałbym opisać ów cały proces "stworzenia" duszy i "nadania" jej osobowości (E-G-O). Jak więc się to odbywa? Dużo na temat swego stworzenia, mogą powiedzieć młode dusze, które pamiętają jeszcze jak "powstawały". Początek jest najtrudniejszy i niewiele dusz o tym opowiada (gdyż niewiele z nich sięga pamięcią aż tak daleko), jednak te, które mówią o prapoczątkach swego stworzenia, opowiadają o...Oceanie, Oceanie Energii. Jedna z tych młodych dusz (mężczyzna poddany hipnozie), opowiada jak jego dusza została stworzona jako maleńka cząstka energii, która oddzieliła się od: "Tego intensywnego, niebieskawo-żółto-białego Światła". Mężczyzna ów opowiada, że jego dusza powstała (podobnie zresztą jak i inne dusze), z burz pulsacyjnych, tworzących się wokół owego Światła. Wszystko to jest Pulsacyjną Energią Światła, a te duchowe cząstki, które przeznaczone zostają do "obdarzenia świadomością", zostają "wyrzucone" pod wpływem burz pulsacyjnych "na zewnątrz" Światła i płyną odtąd szerokim strumieniem wokół Niego. Taka "wyrzucona duszyczka", nie jest jeszcze duszą w pełnym tego słowa znaczeniu, a jedynie duchową cząstką, choć (co ważne), w momencie wyrzucenia na zewnątrz Światła, zaczyna kiełkować w niej pewna szczątkowa dopiero, odrębna świadomość. Od chwili wyrzucenia przez ową pulsacyjną burzę, pamięć duszy staje się intensywniejsza (dusze częściej opowiadają dopiero o tym, co stało się od momentu ich oddzielenia od Światła).

A gdy już dusza oddzieli się od Światła, dokąd dalej zmierza? Ów mężczyzna, przytoczony przeze mnie wyżej, stwierdza: "Nagle znalazłem się w jasnej, zamkniętej przestrzeni, gdzie bardzo życzliwie zajęły się mną jakieś przemiłe istoty". Cóż to za "istoty" i co to jest owa "jasna, zamknięta przestrzeń?". Z reguły pacjenci, opisując miejsce do którego następnie przybywają, nazywają je..."wylęgarnią" (ludzie poddani hipnozie bardzo często, na opisanie zjawisk zachodzących na "Tamtym Świecie" i miejsc do których się udają - używają znanych sobie z Ziemi określeń, służących jako odpowiedniki, tego co tam spotykają). Owa "wylęgarnia", to miejsce gdzie obok siebie znajdują się młode, dopiero co oddzielone od Światła duszyczki, takie iskierki, będące w czymś co przypomina błonę. Sama dusza (jeszcze wówczas maleńka iskierka), jest niczym jajko, pływające w owej błonie. Błony służą dojrzewaniu duszy, lecz dojrzewająca dusza zaczyna już rozumować w kategoriach jednostkowej świadomości, czyli EGO. Póki jednak dusza nie "wyjdzie" z owej otulającej ją błony, jej świadomość nie jest jeszcze wystarczająco rozwinięta. Zmienia się to wraz z opuszczeniem tego miejsca (inny mężczyzna poddany hipnozie stwierdził: "Moja świadomość narodziła się wraz z moją ciekawością"). Kim są jednak owe "istoty", które opiekują się młodymi duszyczkami w tej "wylęgarni?"

Dusze zwą je "Kochającymi i Pięknymi Matkami" (w rzeczywistości są to po prostu starsze dusze, które przeszły już długą inkarnacyjną drogę i teraz opiekują się owymi młodymi iskierkami, co nie znaczy oczywiście iż odtąd całkowicie zaprzestały kolejnych fizycznych inkarnacji). Jedna z takich Starszych Dusz, kobieta, poddana hipnozie, opowiadała jak w ";Zaświatach" pełniła rolę "Matki" dla rodzących się duszyczek - a jednocześnie nadal inkarnowała fizycznie. W swym ostatnim życiu także zajmowała się opieką nad dziećmi. Co ciekawe owa kobieta w poprzednim życiu żyła w Polsce. Po inwazji niemieckiej w 1939r., kobieta zajęła się pomaganiem najuboższym, szczególnie dzieciom. Zgłosiła się w 1940r., na ochotnika do niemieckiego obozu dla internowanych, po to, by nieść pomoc najbardziej potrzebującym. Przydzielono ją do pracy w kuchni. Rozpoczęła ona zakrojoną na szeroką skalę pomoc ludziom (a szczególnie dzieciom, które cierpiały najbardziej), przetrzymywanym w tym obozie. Będąc Polką i ochotniczką, mogła w pierwszym roku opuścić obóz na własne życzenie, nie uczyniła tego jednak, a potem (w latach następnych), wyjście stąd było już niemożliwe. Kobieta zajmowała się pomocą polskim i żydowskim dzieciom. Wreszcie jej działalność została odkryta przez władze obozu i zatłuczono ją pałkami na śmierć.

Teraz, owa kobieta (już w obecnym wcieleniu), opowiada hipnoterapeucie o czasie, jaki spędziła po swej fizycznej śmierci. Opisuje mu iż jest "Matką Inkubacyjną" dla młodych duszyczek i pomaga im opuszczać błonę, oraz nadzoruje początkowy etap dojrzewania duszy. Owe Dusze-Matki ("akuszerki"), przejawiają więcej "żeńskich" cech i to zarówno duchowych jak i fizycznych. Wcielają się więc głównie w ciała kobiet, które zajmują się opieką nad najsłabszymi, czynią to jednak w sposób podobny do tego, w jaki matki czuwające nad bezpieczeństwem swych dzieci. Wybierają ciała kobiece, gdyż łatwiej im wówczas spełniać się w "swych rolach". Opisuje ona swoją "pracę" jako Matki-Akuszerki nowych dusz, oraz opowiada o owym miejscu (jak ono wygląda) i "błonach" z których pomaga wydostawać się nowym duszom.

Dusze zaraz po "oddzieleniu" od Światła, przybywają (a raczej są ściągane), właśnie w kierunku owej "wylęgarni". Przybywają jako promyki białej energii, zamkniętej i otulonej w błonę o której pisałem wyżej. Miejsce, do którego przybywają (czyli owa "wylęgarnia"), przypomina...ogromny plaster miodu, który zdaje się nie mieć końca. Nad tym "plastrem" wiją się strumienie bardzo jasnej, stopionej, falującej energii (jakby energetyzowanej). Owa energia jest Energią Miłości i z niej "rodzą się" nowe dusze. Przypomina to ogromną fabrykę, w której kolejne pulsacyjne wybrzuszenia (burze), wyrzucają "z siebie" wciąż nowe duchowe iskierki. Nie wszystkie jednak "wychodzą", niektóre (te, którym podczas "wypchnięcia ze Światła), nie udało się osiągnąć pewnego szczątkowego stopnia indywidualności), są z powrotem wciągane do tego Światła. Nowe dusze zamknięte w swych błonach, przybywają więc do miejsca zwanego (umownie) "wylęgarnią" i tam czekają na swe "narodziny". Zresztą proces narodzin duszy, jest bardzo zbliżony do fizycznych narodzin dziecka. Matki Inkubacyjne czekają, aż iskierka znajdująca się w błonie urośnie na tyle, by można było błonę otworzyć - wówczas dusza wychodzi na zewnątrz. Zaraz po "narodzinach", ta młoda duszyczka jest "otulana" energią miłości Dusz-Matek. Innymi słowy młoda dusza obdarzona zostaje współczuciem, zrozumieniem, ideami tego kim jest i kim może się stać. Dusze-Matki napełniają młode duszyczki świadomością ich istnienia.

Jednak nie obdarzają ich samoświadomością, gdyż tę dusza zaczyna kształtować już od momentu "wypchnięcia" ze Światła (choć na samym początku jej indywidualnego istnienia - nie ma ona jeszcze pojęcia kim jest, tego dowiaduje się dopiero od Matek Inkubacyjnych, podczas "otulenia" energetycznego). Dla duszy moment otulania - to prawdziwy czas przebudzenia oraz poznania wiadomości o sobie samej i swej "przyszłości". Nie zawsze jednak udaje się w odpowiedni sposób młodej duszy przekazać właściwe i pełne "wibracje" energetyczne. Jeśli Matce Inkubacyjnej nie uda się owo "otulanie" (podobnie jak Przewodnicy, Dusze-Matki też uczą się opieki nad "iskierkami" i mają swoje stopnie umiejętności i doświadczenia), wówczas "do akcji" wkracza..."Mistrz-Pielęgniarz" (tak została ta istota opisana przez ową kobietę, poddaną hipnozie). On uczy i przygotowuje Dusze-Matki do ich zadań, lecz jeśli One popełnią gdzieś błąd, musi wkroczyć, gdyż w przeciwnym razie nowo narodzona duszyczka nie będzie znała pełni swego przeznaczenia i będzie się czuła "nieswojo" (zdarzają się także "wybrakowane" dusze, ale nigdy nie dzieje się to w momencie narodzin, a późniejszych oddziaływań inkarnacyjnych. Jeśli dana dusza wciąż przejawia destrukcyjne inklinacje np. w każdej z kolejnych inkarnacji generuje tylko, lub w ogromnej ilości negatywną energię bólu i cierpienia zadawaną innym duszom - wówczas taka dusza musi ponownie powrócić do Światła w celu...przemodelowania energetycznego, gdyż na pewnym etapie "dorastania" popełniono "błąd wychowawczy". Nie oznacza to jednak zniszczenia owej duszy (jak już pisałem - energii nie można zniszczyć), a jedynie "doładowanie" jej pozytywną energią  - wyjaśnię to dokładniej w kolejnych tematach).

Co ciekawe, owa kobieta będąca w stanie hipnozy, opowiada że wyczuwa wokół siebie (jako dusza oczywiście), obecność Stwórcy, Boga, Źródła, Nieskończoności, lecz...jednocześnie twierdzi iż, to Światło, z którego powstają nowe dusze nie jest Bogiem w pełnym tego słowa znaczeniu.To znaczy, inaczej - wszystko co istnieje jest częścią Boga, ale nie wszystko musi być Nim sensu stricte, a to znów oznacza, że podobnie jak poszczególne dusze obdarzane są samoświadomością swego jednostkowego bytu (mimo iż są częścią Źródła), tak i owe Światło też może posiadać indywidualną świadomość (kobieta nie wie tego na pewno, lecz twierdzi iż nie jest Ono Bogiem), mówi: "Czuję że Stwórca jest bardzo blisko, lecz...On nie zajmuje się aktem produkcji". Gdy hipnoterapeuta zapytuje kobiety: "Z tego co mówisz - nowe, rodzące się dusze na początku swego istnienia nie są doskonałe. Lecz gdyby powstawały już jako doskonałe byty, stworzone przez doskonałego Stwórcę/Boga - nie byłoby sensu aby inkarnowały, więcej nie byłoby sensu by w ogóle powstały". Kobieta na to odpowiedziała: "Tam wszystko jest doskonałością. Doskonałość jest też i w nowo-stworzonych duszach które nie są skażone żadnym pierwotnym błędem". Innymi słowy dusze "zanieczyszczają" się podczas kontaktu ze swą materialną powłoką, czyli swym ciałem, jednak nie oznacza to, iż stają się przez to złe, lecz dzięki doświadczaniu, wyrażaniu siebie i nauce - mają się wzmocnić, odrzucając wszelkie negatywne wibracje i otwierając się jedynie na Miłość.

A jak wyglądają dalsze "losy" młodziutkich duszyczek? Zaraz po wyjściu ze swych błon (owa kobieta poddana hipnozie, określa je mianem...koszyczków, co dobitnie świadczy że różni ludzie w różny sposób przedstawiają te same wydarzenia z "Tamtego Świata", opisując je swoimi własnymi słowami). Najpierw Dusze-Matki dokładnie "oglądają", każdą nową duszyczkę, sprawdzają bowiem czy ilość posiadanej przez nie energii, umożliwi im inkarnowanie w światach o dużej ilości cierpienia i bólu (jak choćby nasza Ziemia, choć są oczywiście światy znacznie gorsze od tej naszej planety, gdzie tego cierpienia jest jeszcze więcej). Jeśli dusza nie może inkarnować w "światach cierpienia" (Ziemia zalicza się do tej kategorii), gdyż jej struktura energetyczna na to nie pozwala (taka dusza po urodzeniu w ciele fizycznym - nie przetrwałaby długo w tym świecie i wciąż ginęłaby niewiele z tego osiągając i niewiele doświadczając - nawet w tzw.: "przyjemnych" ziemskich żywotach), wybiera się dla niej inne miejsca - światy nieco "łagodniejsze", gdzie może nauczyć się tego samego co inne dusze (choć nauka wówczas trwa nieco dłużej), nie będąc jednocześnie narażona na ciągłe "powtarzanie klasy" (przy nieodpowiedniej ilości energii duszy, taka osoba nie dożyłaby osiągnięcia wieku dojrzałego i to nie w jednej, dwóch kolejnych inkarnacjach, lecz we wszystkich następnych). Dobitnie świadczy to o fakcie, że to nie Bóg jest owym Światłem z którego powstają kolejne dusze, gdyż przydziela ono ilość energii danej "iskierce" w sposób dość...dowolny.

Gdy Dusze-Matki, "rozdzielą" już nowo narodzone duszyczki (mam tu na myśli podział energetyczny, na "światy cierpienia" i te łagodniejsze, gdzie nie ma aż tyle bólu co np. na Ziemi), dusze te, nie od razu zostają "przydzielone" do swoich określonych grup z którymi będą potem wspólnie inkarnowały. Takich młodziutkich duszyczek nie rzuca się od razu na "głęboką wodę". Najpierw (już po opuszczeniu owej "wylęgarni"), daje się im możliwość "doświadczenia fizyczności" w formie pół-materialnej, np. w postaci wiązki światła, podmuchu wiatru lub wiązki ognia. Z reguły na początek, wybiera się dla nich światy "surowe", niezaludnione, młode, wulkaniczne planety, gdzie nie rozwinęło się jeszcze życie fizyczne. Młode dusze zostają tam "skierowane", nim jeszcze zaczną tworzyć jakąś wspólną grupę dusz i rozpoczną "naturalny" proces inkarnacyjny. Dusze, które w taki sposób uczą się wrażeń związanych z fizycznością, mogą w swej pół-materialnej formie robić to czego pragną, nie są im narzucane żadne ograniczenia, ani też zakazy. Tam uczą się porozumiewać ze sobą, jako istoty żyjące w społeczności i są pod stałą obserwacją swych przyszłych Przewodników. Pewien mężczyzna, będący młodziutką duszą (zaledwie kilka wcieleń), opowiada hipnoterapeucie o czasie jaki tam spędził: "Panowała tam atmosfera wszechogarniającej Miłości i poczucia bezpieczeństwa, to był najłatwiejszy okres w całej mojej egzystencji. Już wkrótce mieliśmy rozpocząć życie w świecie pełnym samotności i cierpienia. Te wspomnienia pierwszych, miłych doznań, były dla nas bardzo pomocne".

Następnie, po odbyciu takiej "praktyki", dusza staje się częścią specjalnie złożonej grupy dusz, z którą odtąd będzie się wspólnie uczyć i inkarnować. Młode duszyczki poznają więc nie tylko swych kolegów z grupy, ale także swego Przewodnika (lub Przewodników), oraz udają się do miejsca swej dalszej nauki, czyli do - szkoły. To jak wygląda szkoła, zależy od...indywidualnych zapatrywań danej duszy ("miejsce szkolne", bardzo często się zmienia po kilku kolejnych wcieleniach) i dla jednej duszy może to być np. majestatyczna świątynia typu greckiego, dla innej gotycka katedra ze strzelistymi kopułami, dla jeszcze innej wielka hala, pełna szkła i kryształów - co kto lubi. Oczywiście te "budynki" jak już wspomniałem, mogą się zmieniać w obrębie jednej duszy, po kolejnych inkarnacjach, gdyż stanowią one jedynie fizyczne wyobrażenia przeniesione w umyśle duszy na "Tamten Świat". Umysł duszy generuje wszystko, czego ona sama zapragnie. Jeśli pragnie "zjeść" jabłko, lub "skosztować" pomarańczy - nie tylko może to uczynić jako dusza, ale nawet jest w stanie poczuć soczystość owej pomarańczy i doświadczyć smaku tego jabłka - jeśli oczywiście tego pragnie. Tak więc młoda, dopiero co narodzona duszyczka, staje się częścią grupy dusz, która odtąd będzie już  jej grupą docelową.

Nie znaczy to jednak że, nie spotyka ona innych grup dusz - często dusze po śmierci swego ciała, wracając do swych przyjaciół z grupy, mijają po drodze inne grupy dusz. Tamte dusze raczej nie zwracają na nią swej uwagi. Wyjątek stanowi jedynie ta dusza z innej grupy, która być może w jednej z poprzednich wcieleń była naszą znajomą, kolegą z wojska lub panem Kaziem, od którego kupowaliśmy mleko w sklepiku. Wówczas powita nas machaniem rąk, skinieniem głowy, uniesieniem w górę kciuka, okrzykami, wyrażającymi radość z powrotu do "Świata Dusz", czy nawet...radosnym pocałunkiem na powitanie. Tak więc dusze zarówno po powrocie z ziemskiej inkarnacji, jak również młodziutkie duszyczki, które dopiero co rozpoczynają naukę, udają się "na lekcję" do "szkoły". Co ciekawe, o ile zewnętrzne kształty owych "szkolnych budynków", różnią się od siebie, w zależności od pamięci wyniesionej z fizycznych inkarnacji danej duszy, o tyle "wewnętrzne" jej sale - w przekazach hipnotycznych, są prawie zawsze takie same (nieliczne są wyjątki, gdy dusza przybywa do szkoły, mieszczącej się "pod gołym niebem", na polanie, lub nad morzem - być może ma to związek z naszymi przyzwyczajeniami za życia, niewielu z nas bowiem uczęszczało do szkoły "na powietrzu" i przyzwyczailiśmy się do postrzegania "szkoły" - jako budynku).



O "Szkole", do której udają się dusze, napiszę więcej w kolejnych częściach



CDN.