Łączna liczba wyświetleń

piątek, 28 lutego 2020

I OD NOWA POLSKA LUDOWA... Cz. I

CZYLI JAK PRZEKAZYWANO

INFORMACJE I JAK 

TWORZONO PROPAGANDĘ 

W KOMUNISTYCZNEJ POLSCE





 "INNYM SPOSOBEM USYPIANIA SPOŁECZEŃSTWA JEST TELEWIZJA. PISYWAŁEM ŹLE O MACIEJU SZCZEPAŃSKIM, JEJ DYREKTORZE, A TERAZ POWIEDZIEĆ JEDNAK MUSZĘ, ŻE TO W SWOIM RODZAJU WIELKI MENEDŻER. DAJE MNÓSTWO AMERYKAŃSKICH FILMÓW, CORAZ LEPSZE PROGRAMY ROZRYWKOWE I SPORTOWE, I OTO CAŁA POLSKA SIEDZI BEZ PRZERWY PRZED TELEWIZOREM (...) I NIE MYŚLI, TYLKO CHŁONIE TĘ OPIUMOWĄ STRAWĘ. AMERYKA - OPIUM DLA LUDU, TO DOBRE HASŁO - TEN SPRYCIARZ WIE DOBRZE, ŻE JAKBY POKAZYWAŁ ROSJĘ, TOBY LUDZI SZLAG TRAFIŁ. I TAK POLSKA ŚPI - A ONI RZĄDZĄ"

STEFAN "KISIEL" KISIELEWSKI O MACIEJU SZCZEPAŃSKIM I JEGO EPOCE
1977 r.



Ostatnio nieco zastanawiałem się nad przykładami i rodzajami propagandy we współczesnych mediach i tego, jak wciąż łatwo ogłupiać setki milionów ludzi na świecie, serwując im odpowiednio przygotowany i spreparowany przekaz. Co prawda sieć internetowa nieco tę zależność ogranicza (chwała ci internecie 😜), ale przecież istnieją już całkiem skuteczne próby cenzurowania treści pojawiającej się również tam. Ostatnio nawet George Soros stwierdził że należy odebrać Facebook'a Zuckerbergowi oraz zwolnić Sheryl Sandberg (dyrektor ds. operacyjnych), ponieważ bardziej zależy im na pieniądzach, a nie na określonej (wiadomo jakiej) ideologii. Oczywiście Facebook wcale nie jest w pełni wolnym i bezpiecznym dla wolności słowa medium, lecz w porównaniu np. z Google czy choćby serwisem YouTube - radzi sobie w tej materii i tak całkiem nieźle. Nie ulega wątpliwości jednak że Soros i Zuckerberg za sobą nie przepadają i stąd zapewne te ataki (poza tym Soros oskarża szefa Facebook'a o wspieranie Donalda Trumpa - co jest absurdem - a miało to wyglądać w taki sposób, że Zuckerberg umożliwił zwycięstwo tego prezydenta w wyborach w 2016 r., nie cenzurując treści wychodzących od jego zwolenników. Ciekawe prawda?).  Poza tym jakiś czas temu Mark Zuckerberg stwierdził że: "prywatne firmy nie powinny podejmować samodzielnie decyzji w sprawach, które dotyczą "podstawowych wartości demokratycznych" - a tłumacząc te słowa na zrozumiały język, oznacza to iż globalne firmy i korporacje nie powinny tak mocno angażować się we wszelkie współczesne lewicowe (lewackie) wynurzenia, takie jak choćby: ekologizm, aborcja, eutanazja, promocja lgbt, gender i feminizmu, walka z rodziną i oczywiście wszelka walka z cywilizacją białego człowieka (jeśli nie wierzycie jak bardzo biali ludzie na Zachodzie są dzisiaj dyskryminowani, to wpiszcie sobie w wyszukiwarkę Google słowa: "White American Family" lub "White Man" lub choćby "White Mother with Children" i zobaczycie ile tam się wyświetli białych ludzi. Ale o tym się nie mówi, tutaj rasizmu nie ma wcale prawda? A tak już na marginesie - mam takie wrażenie, że w mediach coraz częściej i coraz bardziej natarczywie preferowane są - związki czarnego mężczyzny z białą kobietą? I to jest wciskane na siłę, pomimo faktu że w prawdziwym świecie takie związki są jednymi z najrzadziej spotykanych (biorąc pod uwagę statystyki), zaś najczęstszymi ze związków mieszanych w USA są obecnie takie, w których występuje: biały mężczyzna i Azjatka). Oczywiście wcale nie twierdzę że Facebook również nie wspiera neomarksizmu antykulturowego i walki z cywilizacją białego człowieka, mówię tylko że nie chce tego robić na siłę, tak jak oczekuje tego od Zuckerberga Soros (i zapewne inni stojący za nim "architekci" NWO).

Tak więc, zastanawiając się nad przykładami współczesnej cenzury, postanowiłem wrócić do czasów tworzenia w Polsce (za pomocą bagnetów Armii Czerwonej) systemu komunistycznego (który tak naprawdę jeszcze nie był komunizmem sensu stricte. To był raczej ustrój socjalistyczny, czy też posiadający socjalistyczną treść i komunistyczną nadbudowę, choć do komunizmu marksistowskiego, lub nawet takiego jaki istniał w Związku Sowieckim - jeszcze sporo mu brakowało). Chciałbym więc prześledzić tworzenie się aparatu propagandowego Polski Ludowej, a ponieważ ostatnio czytałem biografię Macieja Szczepańskiego, czyli osławionego "Krwawego Maćka z Woronicza" - jak go powszechnie nazywano w środowisku medialnym - postanowiem się tym konkretnie zająć i prześledzić stopień propagandyzacji telewizji w poszczególnych epokach istnienia Polski Ludowej. Co się zaś tyczy Szczepańskiego, to rozpoczął on szefowanie "Radiokomitetu" (czyli Komitetu do spraw Radia i Telewizji - jaki istniał w czasie Polski Ludowej) w październiku 1972 r. i pozostawał na tym stanowisku do sierpnia 1980 r. Nie na darmo nosił przydomek "krwawego", gdyż w sposób brutalny zwalniał ludzi z pracy za najmniejsze przewinienia (jak choćby opowiedziany przypadkiem żart polityczny, niepoprawne politycznie słowo lub tylko za pokazanie się prezenterki na wizji z krzyżykiem na szyi - swoją drogą dziś jest to już europejska norma - i niech mi ktoś powie że dzisiejsza Europa i USA nie idą w stronę antykulturowego marksizmu). Zainstalował także (zgodnie ze starą, leninowską zasadą - w imię której zaufanie owszem, ale kontrola przede wszystkim) dodatkowe kamery w studiach, tak aby miał osobisty podgląd i podsłuch co prywatnie (przed wejściem na wizję) mówią jego pracownicy, o kim plotkują i jakich słów używają. Przekonała się o tym Barbara Borys-Damięcka, która została pewnego razu wezwana do gabinetu Szczepańskiego. Jak potem opisywała: "przechodzę przez telewizyjny dziedziniec do wysokiego budynku, w którym urzędował. Szczepański siedzi przy biurku. Przed nim kieliszek z koniakiem i... ściana monitorów. Przy moim Studiu 1 jest włączony dźwięk, słyszę dalsze rozmowy związane z ustawianiem światła. Zrozumiałam, że w gabinecie ma podgląd do wszystkich studiów. Nie mieliśmy o tym pojęcia". Ostatni sekretarz Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej - Mieczysław Rakowski (a wówczas redaktor naczelny "Polityki") pisał o nim: "To parszywe bydle! (...) Szczepański jest jednym z klasycznych typów, którzy mają w dupie jakąkolwiek ideologię. Ich ideologią jest forsa, stanowiska, baby, samochód, słowem - pełnia życia".




Mimo to należy przyznać, że "Krwawy Maciek" miał spore zasługi na polu wzbogacenia programów telewizyjnych o nowe treści (w stare zaś, jeśli były dobre i nikt niczego niewłaściwego się nie dopuścił - osobiście nie ingerował), przyciągnął też przed ekrany sporą widownię swoimi nowatorskimi i pełnymi ciekawostek programami (głównie kulturalnymi i sportowymi, gdyż w Polsce wówczas nie istniała normalna debata polityczna, i była tylko jedna opcja - być "ZA" władzą - innej opcji nie istniała). Scenarzysta Tadeusz Pikulski pisał po latach tak: "Nie ulega wątpliwości że lata rządów Szczepańskiego to rozkwit publicystyki kulturalnej kierowanej przez Janusza Rolickiego. Z perspektywy czasu widzimy - co należy stwierdzić ze smutkiem - że pełniła ona rolę substytutu. Nie było życia politycznego z prawdziwego zdarzenia, nie było ścierania się racji, wymiany poglądów o imponderabilia. Tak więc, gdy Kałużyński z Jackiewiczem pokłócili się w "Sam na sam" o "Noce i Dnie" Antczaka, to następnego dnia dyskutowała o tym cała Polska". Pojawiło się wiele nowych programów jak: "Kabaret Olgi Lipińskiej", "Pegaz", "Oto leci kabarecik", do tego dochodziły sukcesy polskich piłkarzy i siatkarzy, oraz ładnie skrojony na miarę garnitur pierwszego sekretarza Partii - Edwarda Gierka. Przede wszystkim zaś Szczepański wyświetlał sporo amerykańskich filmów i seriali, takich jak choćby: "Święty" (z Simonem Templarem), "Muppet Show", "Planeta Małp", "Rio Bravo", "Bonanza" i inne. Wraz z dopuszczeniem na rynek Coca-Coli (w 1972 r.), papierosów Marlboro (1973 r. - choć wcześniej były one sprzedawane w specjalnych sklepach: Pewexu i Baltony - ale tam towar można było dostać jedynie za dewizy). Była to taka namiastka Wolnego Świata za Żelazną Kurtyną i próba stworzenia kapitalistycznego ersatzu w państwie socjalistycznym o niewydolnej, centralnie sterowanej gospodarce. Mimo to, lata 70-te są w Polsce wspominane z rozrzewnieniem, gdyż realnie poprawiła się wówczas stopa życiowa całego społeczeństwa. Ludzie wyjeżdżali na wczasy, wiele rodzin dorobiło się swojego pierwszego "malucha" (czyli Fiata 126p). W ogóle za Gierka, w porównaniu do wcześniejszej epoki Gomółki, żyło się ludziom znacznie lepiej. Lecz wraz z upadkiem Edwarda Gierka i nastaniem czasów Jaruzelskiego, nastały siermiężne lata 80-te, które rozpoczęły się co prawda wybuchem wielkiej nadziei na realne zmiany wraz z powstaniem "Solidarności" i legalizacją przez władze tego pierwszego w bloku socjalistycznym - Niezależnego, Samorządnego Związku Zawodowego. Ale potem przyszedł 13 grudnia 1981 r. i Stan Wojenny - który wszystko zniszczył, jednocześnie grzebiąc szanse oraz marzenia milionów Polaków na odrodzenie Niepodległości i nastanie lepszego życia. Dlatego też lata 80-te zwykło się nazywać: "Straconą Dekadą", gdyż na pierwsze zmiany (choć były to zmiany czysto kosmetyczne, polegające na transformacji niewydolnego ustroju socjalistycznego w totalnie dziki kapitalizm lat 90-tch, z zachowaniem u władzy - szczególnie nad gospodarką, policją i wojskiem dawnej komunistycznej ekipy), trzeba było poczekać do 1989 r. 

W tym temacie pragnę więc zająć się istotą propagandy komunistycznej w Polsce, jej tworzeniem, korzeniami i oczywiście ludźmi którzy się tym wszystkim zajmowali. Maciej Szczepański stworzył w Polsce "najnowocześniejszą telewizję w całym obozie socjalistycznym" - jak pisał Stefan Szlachtycz, a jak wyglądały jej początki? Aby jednak o tym opowiedzieć, należy cofnąć się do samych początków telewizji w Polsce, czyli do lat 30-tych XX wieku.     



TELEWIZJA WOLNEJ POLSKI

(1938-1939)




 
Realne, kompleksowe i systematyczne prace nad uruchomieniem w Polsce telewizji, rozpoczęto w 1935 r. w Państwowym Instytucie Telekomunikacyjnym w Warszawie (w późniejszym budynku Hotelu "Warszawa"). Działem Telewizji kierował inżynier Lesław Kędzierski, a prace zainicjował profesor Janusz Groszkowski. Podobne prace (choć nakierowane bezpośrednio na skonstruowanie odbiornika telewizyjnego) trwały w Biurze Studiów przy Polskim Radiu. Pierwsze próby (o których pisała prasa w 1936 r.) musiały być odpowiednio charakteryzowane i można było nagrywać jedynie osoby ubrane w kolory jasne (białe) oraz ciemne (czarne), nie było zaś możliwości pokazać strojów kolorowych. Tak o tym pisała "Antena" w 1936 r.: "W telewizji wykonawca musi być ucharakteryzowany w najsilniejszych kontrastach czarno-białych. Zarost będzie czerniony, twarz silnie pudrowana, wargi czarne. O żadnych strojach kolorowych nie może być mowy, suknia musi być śnieżnobiała, przybrana co najwyżej czarnymi aksamitkami. Panowie całkowicie na czarno przy białych gorsach". Pierwszy publiczny przekaz telewizyjny w Polsce, uruchomiono 5 października 1938 r. emisją filmu historycznego: "Barbara Radziwiłłówna". Można go było oglądać przez zaledwie kilkanaście odbiorników telewizyjnych, z czego aż cztery znajdowały się kolejno w: Państwowym Instytucie Telekomunikacyjnym, Polskim Radiu, Urzędzie Telekomunikacyjnym i w gmachu YMCA przy ulicy Konopnickiej, pozostałe odbiorniki rozdano mieszkańcom Warszawy do celów badawczych. Wyświetlany obraz był jednak wielce zniechęcający (najlepiej wypadały zbliżenia twarzy i obiektów, ale już dalsze plenery często się rozmazywały), ponieważ jego jakość rozkładała się na zaledwie 120 linii (emisji sygnału). Jednak już w kilka miesięcy później (1939 r.) opracowano telewizję elektronową w systemie 343 linii, co spowodowało że obraz uległ znacznej poprawie. 

W tym samym czasie regularne emisje sygnału telewizyjnego (jeszcze bardzo nieliczne ze względu na niewielką ilość odbiorników telewizyjnych) wprowadzono jedynie w kilku krajach Europy i Świata, takich jak Wielka Brytania (był to pierwszy kraj w którym zaczęto regularnie nadawać program telewizyjny: 2 listopada 1936 r., pasmo: 405 linii), Niemcy (1937 r., pasmo 455 linii, do 1936 r. w nieregularnych transmisjach było to pasmo 180 linii), Francja (1937 r., pasmo 455 linii), Związek Sowiecki (1939 r., pasmo 343 linii) i Stany Zjednoczone (1939 r., pasmo 343 linii). W Polsce w 1939 r. emitowano program telewizyjny nieregularnie (głównie filmy historyczne, obyczajowe i obrady Sejmu), a regularną transmisję zaplanowano na połowę 1940 r. (zamierzano w tym celu wykorzystać również kamerę telewizyjną polskiej konstrukcji). Planowano też przeprowadzić transmisję z wielu wydarzeń rocznicowych, takich jak choćby otwarcie na Placu Piłsudskiego monumentalnego Łuku Triumfalnego w sierpniu 1940 r., autorstwa Ivana Mestrovica, będącego wyrazem hołdu dla postaci Marszałka Piłsudskiego i zwycięstwa nad bolszewikami z roku 1920. Niestety, wybuch II Wojny Światowej we wrześniu 1939 r. uniemożliwił te plany i wstrzymał na kilkanaście lat prace nad rozwojem polskiej telewizji.  




 

 PROPAGANDA POLSKI STALINOWSKIEJ

(1951-1956)





W systemie komunistycznym telewizja początkowo była uważana jedynie za dodatek do oficjalnej propagandy, ukazującej się w prasie, radiu, kinie i kronikach filmowych. W ustroju, który organizował ludziom zarówno czas pracy jak i czas wolny (np. marsze "ku czci", zabawy ludowe etc.), telewizja była postrzegana raczej niechętnie, jako rodzaj wyrwania pojedynczego człowieka z kolektywnej zbiorowości. Jednak już przecież sam Lenin twierdził że: "Kino to najważniejsza ze sztuk", więc ostatecznie podjęto prace nad uruchomieniem pierwszego polskiego stałego sygnału telewizyjnego. Oczywiście (jakże by inaczej) za wzór stawiano sobie Związek Sowiecki, nazywając go prekursorem sztuki filmowej, który (we wszelkich możliwych dziedzinach) z łatwością bije "na łeb na szyję" stary, upadający świat kapitalistyczny. W tym okresie (1944-1956) Polska była całkowicie zależna od Związku Sowieckiego, a wojska sowieckie (stacjonujące w Polsce) nie miały nawet prawnie określonego statusu). W ówczesnym "Wojsku Polskim" najwyższe stopnie oficerskie pełnili naturalizowani (na zasadzie: "Od dziś Griszka ty jest Paliak, panimaju?") Rosjanie, którzy nagle - przebrani w polskie mundury - stawali się Polakami (mówiono na nich POP-y, czyli "Pełniący Obowiązki Polaków"). Obowiązywał oficjalny kult Stalina i wychwalanie we wszystkim "Wiekopomnych Sukcesów Ojczyzny Proletariatu". Ja sam na marginesie przyznać się muszę - lubię oglądać filmy z tego okresu, może właśnie dlatego że zawierają w sobie tak potężną dawkę prosowieckiej i prorosyjskiej propagandy (takie to moje zboczenie), szczególnie zaś takie filmy jak: "Pod Gwiazdą Frygijską", "Żołnierz Zwycięstwa", czy "Domek z kart" (poza tym "Pokolenie" i "Piątka z ulicy Barskiej"). Są to bardzo ciekawe przykłady, ukazujące nie tylko realną propagandę tamtych czasów, ale również poziom podległości Polski pod tą "czerwoną zarazą" ze Wschodu. 




Pierwszy publiczny pokaz aparatury i sygnału telewizyjnego w Polsce Ludowej, miał miejsce 15 grudnia 1951 r. w siedzibie Związku Nauczycielstwa Polskiego przy ulicy Smulikowskiego 6/8 w Warszawie, zaś hasłem tej wystawy było: "Radio w walce o pokój i postęp" (w systemie komunistycznym hasła "walki o pokój" oznaczały nic innego jak tylko zbrojenie się ponad wszelką miarę). Emisja została otwarta dla publiczności (wejściówki były drukowane w "Ekspresie Wieczornym"), lecz chętnych było i tak znacznie więcej jak biletów nieuprawniających do wejścia do studia. Łącznie (w ciągu miesiąca) wystawę obejrzało prawie 100 tys. ludzi. Zamontowano dwa komplety aparatury studyjnej, jeden o paśmie 441 linii, a drugi o paśmie 625 linii. Zwyciężył oczywiście ten drugi, gdyż emitowany przezeń obraz był znacznie dokładniejszy. Propagandą wówczas zajmował się komunistyczny aparatczyk (i zbrodniarz, odpowiedzialny za mordy polityczne Żołnierzy Wyklętych i wszelkich innych przeciwników władzy komunistycznej) - Jakub Berman, który jednak nie wierzył w skuteczną możliwość oddziaływania telewizji na społeczeństwo (i trudno się temu dziwić, telewizory były wówczas rzadkością i otrzymywali je w pierwszej kolejności towarzysze partyjni z najwyższych stanowisk, dlatego też jakikolwiek przekaz telewizyjny nie mógł być w tych warunkach skuteczny). Kolejna emisja sygnału telewizyjnego nastąpiła dopiero 25 października 1952 r. - czyli prawie rok po pierwszej - "eksperymentalnej" audycji - w przeddzień wyborów do tzw.: "Sejmu Ustawodawczego" (wybory w systemie komunistycznym też były kpiną, bowiem nie głosowało się tradycyjnie, stawiając krzyżyk na określonym kandydacie, a otrzymywało się już gotową listę kandydatów do sejmu, której się nie skreślało. Było nawet takie hasło: "Głosuj, tylko bez skreśleń". Ale wybory były obowiązkowe, jak to w "ludowej demokracji"). Program był odbierany jedynie w kilkudziesięciu punktach Warszawy (wówczas też objawiła się pierwsza polska spikerka - Maria Krzyżanowska). Regularne, cotygodniowe (zawsze w piątki o godz. 17:00, trwające od pół godziny do godziny) emisje programów, rozpoczęto dopiero 23 stycznia 1953 r. ze studia telewizyjnego na Pradze w Warszawie. Powołano wówczas również (2 stycznia) "Komitet do Spraw Radiofonii "Polskie Radio", a na jego czele stanął przedwojenny dyrektor Rozgłośni Polskiego Radia we Lwowie - Juliusz Petry (1 kwietnia 1953 r. zastąpiony przez Eugenię Brunową). I tak oto - jak wspominał - Tadeusz Pszczołowski: "mijały tygodnie od piątku do piątku. Bez żadnego planu perspektywicznego, bez efektywnej pomocy ze strony radia i filmu".

Praca w ówczesnej telewizji nie należała do lekkich. Niewielu było w stanie bowiem wytrzymać wysoką temperaturę panującą w studiu (50 stopni Celsjusza), której nie wytrzymywała także aparatura techniczna i szybko się przegrzewała. Nie było zaplecza scenograficznego, nie było też oczywiście żadnej wentylacji. Te wszystkie trudności spowodowały, że w lecie 1953 r. przerwano emisję programów - wysyłając pracowników na urlopy wypoczynkowe (swoją drogą przypomniała mi się opowieść pewnego reżysera, który opowiadał kiedyś - co właśnie utkwiło mi w pamięci - jak do Polski na przełomie lat 50-tych i 60-tych przyjechała specjalna ekipa filmowa z Hollywood, która była bardzo ciekawa, w jaki sposób na polskich filmach opracowano tak realistyczne efekty specjalne, szczególnie interesowała ich tematyka wysadzania mostów i wybuchów. Był to bowiem jeszcze czas, gdy takie efekty specjalne należały do rzadkości i raczej były improwizowane. Tak więc oni przyjechali, zadziwieni jak to się udało polskim filmowcom przeprowadzić takie efekty wybuchów mostów, że wyglądały niezwykle autentycznie. Zaproszono ich na kawę i powiedziano po prostu: "pod most podkładamy dynamit i bum", zdziwieni tym, szybko wyjechali 😎. Taka mała anegdota z czasów początków telewizyjnych efektów specjalnych). Dopiero w roku 1954 uruchomiono nowoczesne (jak na tamte czasy) studio telewizyjne na 16 piętrze Hotelu "Warszawa" przy placu Wareckim (dziś: Plac Powstańców Warszawy), w tym samym budynku, w którym nad uruchomieniem telewizji pracowano przed wybuchem wojny, zaś kierownikiem artystycznym został Jan Marcin Szencer. Warunki znacznie się poprawiły, ale praca prezenterów telewizyjnych i artystów pozostawała dość ciężka, choć nie brakowało też sytuacji iście komicznych (jak choćby wtedy, gdy do Polski przyjechał francuski reżyser Rene Clair, który miał na wizji wyrecytować swoją rolę. Problem polegał jednak na tym, że nie pamiętał on tekstu, więc kamerowano go jedynie od pasa w górę, a u jego stóp siedziała młoda dziewczyna z tekstem w ręku i podpowiadała mu co ma mówić. Co ciekawe, gdy Clary poruszał się po studiu, ona musiała pełzać przy jego nogach, jednocześnie uważając by jej głowa nie pojawiła się w kadrze na wysokości jego pasa 😋). Takie to były trudne początki polskiej telewizji w dobie realnego socjalizmu, choć należy dodać że jeszcze w tym okresie telewizja była stosunkowo wolna od topornej propagandy komunistycznej, gdyż ograniczano w niej programy polityczne do zaledwie kilku relacji z obrad ówczesnego "ludowego" sejmu, natomiast dominowała publicystyka kulturalna i rozrywka. Ten okres względnej "małej wolności" telewizji i tzw.: "czasów złotej rączki" (jak nazywano ówczesne niedobory i improwizacje) zakończył się w roku 1963, gdy Partia przejęła pełną kontrolę nad treścią programów telewizyjnych. Ale spokojnie, nie wyprzedzajmy faktów...




CDN.

środa, 26 lutego 2020

ZABAWNE SCENY Z POLSKICH FILMÓW - Cz. XI

KILKA ZABAWNYCH SCEN Z 

POLSKICH FILMÓW I SERIALI


KOLEJNA SERIA ZABAWNYCH FRAGMENTÓW Z FILMÓW I SERIALI, Z TYM ŻE DZIŚ SKUPIĘ SIĘ JEDYNIE NA OKRESIE POLSKI LUDOWEJ. NIE NA DARMO ZRESZTĄ NIEGDYŚ MAWIANO ŻE POLSKA JEST "NAJZABAWNIEJSZYM BARAKIEM UKŁADU WARSZAWSKIEGO" - LUDZIOM CO PRAWDA ŻYŁO SIĘ CIĘŻKO, ALE POŚRÓD WSZECHOBECNEGO MARAZMU, KOMUNISTYCZNEJ SZARZYZNY I SOWIECKIEJ KONTROLI - LUDZIE POTRAFILI SIĘ DO SIEBIE UŚMIECHAĆ, A CO NAJWAŻNIEJSZE - ŚMIAĆ SIĘ Z WŁADZY I TAMTEGO USTROJU



ALTERNATYWY 4

(1983 r.)

 
Serial opowiadający perypetie mieszkańców osiedla, przy ulicy Alternatywy 4. 
Cenzura (po wycięciu kilku scen) dopuściła ten film do wyświetlania dopiero w 1986 r.


ROZMOWY NA BUDOWIE


 "WCZORAJ DZWONIŁ DO HEŃKA OJCIEC Z DOMU. PROSIŁ GO ŻEBY HENIEK PRZESTAŁ PIĆ, ŻEBY COŚ ZAOSZCZĘDZIŁ, A HENIEK - ZNASZ GO - ZACZĄŁ TAK OJCU BLUZGAĆ, ŻE SIĘ ZDENERWOWAŁ TEN CO KONTROLUJE TE ROZMOWY TELEFONICZNE. WŁĄCZYŁ SIĘ I MÓWI: "TY SK...E, JAK NIE PRZESTANIESZ BLUZGAĆ TATUSIOWI, TO CIĘ TAK SPAŁUJĘ ŻE CIĘ RODZONY OJCIEC NIE POZNA"

"PATRZ, OBCY CZŁOWIEK A MA SERCE"





SKIEROWANIE NA LECZENIE ALKOHOLIZMU


1:30 - "KOMISJA DO WALKI Z ALKOHOLIZMEM, WZYWA OBYWATELA JÓZEFA BALCERKA, DO STAWIENIA SIĘ NA PRZYMUSOWE... LECZENIE ODWYKOWE!? RANY BOSKIE ZIUTEK, TO JUŻ PO TOBIE!"

1:55 - "NIE MA LEKARZA"

"JUŻ NIE TRZEBA, JUŻ ZA PÓŹNO! SZKODA ZIUTKA (...) MÓGŁ JESZCZE POŻYĆ"


 


SKLEP MONOPOLOWY


0:27 - "ZLIŻ PAN SZYBKO, PÓKI TRZYMA PROCENTY" 😂





 AUTOBUS "RESTAURACYJNY"


Nauczycielka wraz z dziećmi ze szkoły, przewozi autobusem meble do nowego mieszkania i nagle wsiada podchmielony pasażer... 


0:45 - "WSPANIALE! MAMY WRESZCIE AUTOBUSY RESTAURACYJNE, WIEDZIAŁEM ŻE DO TEGO DOJDZIE - WIEDZIAŁEM! CUDOWNIE ŻE JESTEŚ ŚLICZNOTKO, DAJ MI SETKĘ WÓDKI, COŚ NA ZĄB I LODY DLA MAŁEJ"





BITWA POD GRUNWALDEM


0:05 - "TO ZOSTAŁ NAM TYLKO TEN OBRAZEK"

1:50 - "CO TO ZA OBRAZ PANIE PROFESORZE?"

"PRZEDSTAWIA BITWĘ POD GRUNWALDEM"

"TAKA BITWA JEST U NAS NA TARGÓWKU, JAK RZUCĄ BALERONY DO RZEŹNIKA, TYLE ŻE BAB JEST WIĘCEJ"





NIEPOROZUMIENIE?


 1:15 - "A TY GDZIE!?"





STRIPTEASE

 



MIŚ

(1980 r.)


Przygody prezesa Klubu Sportowego "Tęcza", który próbuje zdążyć przed byłą żoną, przejąć pieniądze zdeponowane w jednym z angielskich banków. W tym celu wymyśla intrygę i wyszukuje swojego sobowtóra.


KONTROLA DROGOWA


"WCZORAJ JECHAŁEM TĘDY, TYCH DOMÓW JESZCZE NIE BYŁO"

"TAK MÓWICIE? A GDYBY TUTAJ STARUSZKA PRZECHODZIŁA DO DOMU STARCÓW, A TEGO DOMU BY JESZCZE NIE BYŁO, A DZISIAJ JUŻ BY BYŁ, TO WY BYŚCIE STARUSZKĘ PRZEJECHALI - TAK? A TO BYĆ MOŻE WASZA MATKA!?"

"JAK JA MOGĘ PRZEJECHAĆ MATKĘ NA SZOSIE, JAK MOJA MATKA SIEDZI Z TYŁU?"

"HALO, TU BRZOZA, TU BRZOZA ŹLE CIĘ SŁYSZĘ - POWIEDZIAŁ ŻE "MATKA SIEDZI Z TYŁU". "MATKA SIEDZI Z TYŁU" - TAK POWIEDZIAŁ!"

"PRZEDE WSZYSTKIM NIE POPADAJCIE W PANIKĘ. JAKIŚ LEPSZY CWANIAK, MATKĘ PO SZOSIE WOZI STARUSZKĘ, ŻEBY NAS TYLKO WROBIĆ"





 ODWIEDZINY BYŁEJ ŻONY I PODZIAŁ MAJĄTKU


0:40 - "NAPIJESZ SIĘ CZEGOŚ?"

"NIE DZIĘKUJĘ"

"A JA, JEŻELI PAN POZWOLI, Z PRZYJEMNOŚCIĄ"

2:05 - "A TY SKĄD WIEDZIAŁAŚ ŻE MNIE ZASTANIESZ, 
PRZECIEŻ WIEDZIAŁAŚ ŻE WYJEŻDŻAM?"

"PRZECHODZILIŚMY PO PROSTU I WPADLIŚMY"

"JAK TO PRZECHODZIŁAŚ, Z TRAGARZAMI?"


 


SZATNIA


"MASZ PAN TEN PŁASZCZ"

"ALE TO NIE JEST MÓJ PŁASZCZ"

"PAŃSKI NUMEREK JEST PUSTY, WIEC KOLEGA DAŁ PŁASZCZ SĄSIEDNI 😅

(...) PROSZĘ ŻEBY WYDAŁ MI PAN PŁASZCZ NA TEN NUMEREK!"

"NIECH PAN NIE KRZYCZY NA NASZEGO PRACOWNIKA, JA TU JESTEM KIEROWNIKIEM TEJ SZATNI. NIE MAMY PAŃSKIEGO PŁASZCZA I CO NAM PAN ZROBI? TU PISZE, NIECH CZYTA:"

"ZA GARDEROBĘ I RZECZY ZOSTAWIONE W SZATNI, SZATNIARZ NIE ODPOWIADA"


Oczywiście ukazane są tutaj absurdy komunistycznej rzeczywistości, 
ale tak się wówczas pracowało, a popularne było hasło:  
"Czy się stoi, czy się leży - dwa tysiące się należy"
 




LOTNISKO


0:33 - TO BARDZO RZADKI BILET, JESZCZE AKTUALNY, SAMOLOT ODLECIAŁ TRZY DNI TEMU, JESZCZE NAWET NIE WRÓCIŁ"

0:40 - "NAJMOCNIEJ PANIĄ PRZEPRASZAM, ALE CHCIAŁEM ZAPYTAĆ O KTÓREJ ODLATUJE DZISIAJ TEN DO LONDYNU 11:05?

"A SKĄD JA MOGĘ WIEDZIEĆ, CHYBA O PIERWSZEJ?"

1:05 - "TRZYDZIESTE PLENUM SPÓŁDZIELNI ZENUM"

"SŁUCHAM?"

"MY TAK NAZYWAMY TAKI DZIEŃ, KIEDY WSZYSTKIE SAMOLOTY ODLATUJĄ O CZASIE I WTEDY JEST TAKI BAŁAGAN ŻE Z NICZYM NIE MOŻNA ZDĄŻYĆ"





RESTAURACJA


0:10 - "PANI IWONKO, PANI WYTRZE TĘ SZMINKĘ, BO KLIENT ZNÓW SIĘ BĘDZIE PIEKLIŁ"

"TRZEBA DAĆ NAPIS ŻEBY WPUSZCZAĆ TYLKO W KRAWATACH. KLIENT W KRAWACIE JEST MNIEJ AWANTURUJĄCY SIĘ"


 


CELNICY


"115"

"POWINNO BYĆ 119"

"SCHUDŁEM CZTERY KILO"

"PRZYWOZICIE DO KRAJU CZTERY KILOGRAMY OBYWATELA MNIEJ. A GDYBY TAK KAŻDY WRACAŁ ZE STRATĄ PARU KILOGRAMÓW? BYŁOBY NAS MNIEJ"

"TO CO MAM ZROBIĆ?"

"60 ZŁOTYCH ZA KAŻDY KILOGRAM, A WYKSZTAŁCENIE JAKIEŚ MACIE?"

"WYŻSZE"

"A PRZEPRASZAM, TO PO 75 ZŁOTYCH"


 


PIJANY KOŃ


1:20 - "POWĄCHAJCIE, KOŃ JEST PIJANY, TAK!?"

"KOŃ? TO JEST ONA. MAŁE PIWKO WYPIŁA, W PONIEDZIAŁEK IDZIE NA ODWYK, ZASZYJE SIĘ I BĘDZIE MIAŁA SPOKÓJ"

"TEN WASZ KOŃ, CZY TEŻ TA WASZA "ONA", 
NIE DOŚĆ ŻE PIJANA, TO JESZCZE BRUDNA"

"TO FAKT, JEST TROCHĘ FLEJA, NIE ZAWSZE SIĘ UMYJE PO ROBOCIE"


 


KOMPUTER


0:10 - "NAPIJESZ SIĘ CZEGOŚ?"

"CZEMU NIE"

"MOŻE WHISKY, TO PIJĄ ANGLICY"

"MOGĘ SPRÓBOWAĆ"

 1:00 - "CZYLI ŻE ZASADNICZO PAN SIĘ MUSI ROZEZNAĆ, 
ŻEBY WIEDZIEĆ ILE I GDZIE ZAPISAĆ?"

"DOTĄD TAK BYŁO, ALE TERAZ MAMY KOMPUTER, MOŻE PAN PISAĆ, CO TYLKO PAN CHCE, TO NIE MA ŻADNEGO ZNACZENIA. ON SIĘ I TAK POMYLI PRZY DODAWANIU, NIE BYŁO MIESIĄCA ŻEBY SIĘ NIE POMYLIŁ"

"CZYLI ŻE TERAZ NIE TRZEBA SIĘ TAK ZNAĆ NA ROBICIE?"

"TERAZ JUŻ NIE, TERAZ JEST DUŻO ŁATWIEJ"





POWRÓT Z ANGLII


"TOŚ TY W ANGLII BYŁ, CZEMU ŻEŚ NIC NIE MÓWIŁ?"

"ON W OGÓLE NIE GADUŁA JAKIŚ"

"FACET GADAĆ NIE MUSI"

"DŁUGO BYŁEŚ?"

"JEDEN DZIEŃ (...) TRUDNO WYTRZYMAĆ, CZŁOWIEKU. TAKĄ RUDĄ WÓDKĘ PIJĄ NA MYSZACH"

"TO TAM JESZCZE BARDZIEJ GARUJĄ JAK U NAS?"

"BEZ PORÓWNANIA - TAKI MAŁY (KIELISZEK) WYPIJESZ, 
DWA DNI NIEPRZYTOMNY JESTEŚ!"

 


 





MIŁEGO OGLĄDANIA

 

wtorek, 25 lutego 2020

CENTRUM ŚWIATA - Cz. II

PODRÓŻ W CZASIE





FORUM TRAJANA

Cz. II







 "CHCĘ BYĆ TAKIM CESARZEM DLA OBYWATELI, JAKIEGO CHCIAŁBYM MIEĆ CESARZA, BĘDĄC OBYWATELEM"

IMPERATOR MAREK ULPIUSZ TRAJAN



 Zostawiamy więc monumentalną (widzianą zarówno z Kwirynału jak i z Kapitolu) Kolumnę Trajana za sobą i powoli kierujemy się już do wyjścia z tego niezwykle majestatycznego i największego (zaraz po Forum Romanum) rzymskiego forum cesarskiego, jakim właśnie było Forum Trajana. Pamiętajmy cały czas, że oto mamy rok 115 naszej ery, czyli okres największego rozkwitu i dostatku Imperium Rzymskiego (jeszcze żyjący trzydzieści lat później rzymscy historycy i pisarze będą twierdzili że żyją w: "Najwspanialszej z epok"). Okres dobrobytu zacznie się powoli kończyć dopiero w latach 60-tych II wieku, a poważne załamanie gospodarcze nastąpi w latach 40-tych i 50-tych III wieku. W każdym razie, jeśli mamy rok 115, to należy też uważać i zbytnio nie wykraczać poza owe ramy czasowe, odnośnie opisywanych miejsc i architektury. Dlaczego bowiem napisałem że powoli będziemy już opuszczać Forum Trajana, kierując się od strony Kolumny Trajana w kierunku południowo-wschodnim, a jednocześnie nie napisałem nic o owej świątyni, jaka stała nieopodal Kolumny i jaka jest obecna na ilustracjach dotyczących tego właśnie Forum. Otóż dlatego, że Świątynia Boskiego Trajana (Templum Divi Traiani), wzniesiona z białego, lunajskiego marmuru, wzniesiona została dopiero za następcy cesarza Trajana - czyli Publiusza Eliusza Hadriana i w owym czasie jeszcze nie istniała. Należy jednak pamiętać że taka świątynia również powstała i że była miejscem kultu zaliczonego po swej śmierci w poczet bogów - Marka Ulpiusza Trajana. Ale jednocześnie opuszczając Forum tego władcy, nie możemy jednak przegapić swoistego centrum handlowego, jaki powstał tuż przy Forum od strony konnego posągu Trajana po wschodniej stronie Bazyliki Ulpijskiej (czyli głównego budynku sądu, jaki mieścił się na tym Forum i który dzielił je na dwie części - południowe ze złoconym konnym posągiem Trajana i północne z Kolumną Trajana).

Owe hale targowe (Mercati Traiani), zebrane w jednym półkolistym, pięciokondygnacyjnym budynku, odgradzającym Forum od Subury - dzielnicy rzymskiej biedoty - były czymś na wzór współczesnych megamarketów. Na poszczególnych piętrach kupcy handlowali określonym towarem w swoich tabernae (sklepach), których liczba ogólna wynosiła 150. I tak na pierwszym piętrze (zaraz po wejściu do hali), wokół szerokich arkad, ulokowani byli handlarze wina i oliwy. Handlarze win często dawali potencjalnym kupcom skosztować łyk wina aby przekonać ich, że na przykład nie dolewają doń wody. Rzymianie, w przeciwieństwie do Greków, nie lubili wina rozcieńczonego wodą (miałem kiedyś dokładne dane odnośnie spożywania wina w różnych epokach historycznych, ze szczególnym uwzględnieniem antyku - ale gdzieś mi się zapodziały, więc piszę tylko to co pamiętam). Wino było też dość drogim trunkiem (lecz w omawianym teraz okresie, ceny znacznie spadły, tak że wino stało się dostępne również dla mniej zamożnych nabywców), stąd mogli sobie na nie pozwolić jedynie ludzie majętni (plebs z reguły pijał piwo), choć oczywiście wina też dzieliły się na "markowe" i "zwykłe". Wina z reguły pijano do codziennych posiłków, z tym że najczęściej podawano je na uczcie wieczornej (obiado-kolacji), przy czym jednocześnie istniała swoista ceremonia w serwowaniu win. Gościom na początku uczty serwowano jako aperitif - wino, zwane przez Greków akratos (czyli mocne, nierozcieńczone), a przez Rzymian kondition. Wypijano kielichy "po scytyjsku" - czyli jednym haustem i dopiero wówczas siadano do uczty. Potem zaś do posiłku podawano już wino słabsze (rozcieńczone wodą), aby gościom zbyt szybko nie zakręciło się w głowach. Pijaństwo było bowiem wielkim problemem społecznym (a awanturujący się pijacy należeli do częstych widoków Wiecznego Miasta w epoce starożytnej), który równo krytykowało wielu antycznych pisarzy.




Jeszcze w omawianym okresie, najpopularniejsze były wina greckie (szczególnie zaś wino z wyspy Kos, z Lesbos i Krety) z uwzględnieniem słodkich win Magnesia i Tassia, choć wina z winnic italskich już powoli zaczynały przebijać się na rzymskim rynku i zdobywały coraz więcej klientów. Przewaga win italskich polegała na tym, że miały dłuższy okres spożycia, natomiast te greckie szybko się utleniały. Mocne i dobre były też wina galijskie i hiszpańskie, przewożone do Italii i Rzymu w grubych, dębowych beczkach (mimo to uważane były za napitek dla plebsu, podobnie jak piwo - jeśli zaś idzie o ten drugi trunek, to majętni Rzymianie pijali jedynie piwa importowane, szczególnie z te z Brytanii czy z północnej Galii), a ich ceny były znacznie niższe niż win helleńskich czy też rodzimych - italskich. Co się tyczy win italskich, to szczególnie popularne były te z okolic Surrentum, Falernum i Albanum (dobre było też wino z winnic pompejańskich, choć z drugiej strony uważane było za bardzo mocne i szybko uderzające go głowy). Natomiast różane i fiołkowe wina cekubskie, kaleńskie i kapuańskie cieszyły się sławą leczniczych afrodyzjaków (istniały nawet rady dla zakochanych jakie wino należy podać wybrance serca, aby ta przyjęła oświadczyny). Tak to więc wyglądało na pierwszym piętrze owej piętrowej eksedry (przy czym, co ciekawe, jeśli ktoś się nie znał na winach, można było - za niewielkie pieniądze, gdyż większości z nich wystarczył sam fakt że mogą się za darmo napić wina - wynająć specjalnego "degustatora win", który doradziłby które należy wybrać do odpowiedniej pory posiłku, lub rodzaju zaproszonych na ucztę gości). Co ciekawe - picie wina należało do typowo męskich zachowań i przyzwyczajeń, a kobiety - jeśli nie chciały by potem z nich szydzono czy plotkowano, jak choćby wówczas, gdy opite winem wymiotowały na podłogę (co opisuje choćby Petroniusz, który ukazuje niejaką Fortunatę żonę Trymalchiona, która: "Wypiłaby - takie ma pragnienie - całą postawioną u jej stóp amforę. Przed jedzeniem czerpie z niej jeden, potem drugi kufel (...) Jak długi wąż, który spadł na dno kadzi, pije ona i wymiotuje, powodując wstręt i mdłości u swego męża, który z największym trudem stara się powstrzymać swój gniew"), starały się unikać tego trunku, ograniczając się jedynie do konsumpcji na specjalne okazje. Choć z drugiej strony rzymskie matrony domagały się od swych mężów aby ci pozwolili im: "Żyć własnym życiem", jak zwraca się do męża jedna z bohaterek Marcjalisa: "Zawarliśmy niegdyś umowę (...) że ty będziesz robił, co będziesz chciał, i że ja także będę zaspokajać wszystkie moje fantazje. Możesz sobie krzyczeć i poruszyć niebo i ziemię: jestem istotą ludzką". W odpowiedzi na te emancypacyjne tendencje byli i tacy, którzy - podobnie jak Muzoniusz Rufus - domagali się przyznania kobietom takich samych praw, jakie posiadali ich mężowie, ale jednocześnie również i  takich samych obowiązków.




Prócz wina, na pierwszym piętrze owego centrum handlowego, sprzedawano także i oliwę - a wiadomo: "kto nie naoliwi, ten nie pojedzie" 😎. Oliwa była bowiem wykorzystywana powszechnie w kuchniach i to zarówno jako olej do smażenia, środek przeczyszczający, paliwo do lampek, (niekiedy) środek antykoncepcyjny, lek lub tani kosmetyk (np. kobiety smarowały olejem zarówno miejsca intymne, jak i ramiona oraz policzki i szyję). W czasach o których wspominam, najpopularniejsza była oliwa italska (następnie grecka i hiszpańska), a jej transportem np. do Egiptu, zajmowały się specjalne gildie handlowe (które w dużej części przypominały organizacje przestępcze, stworzone na wzór mafii), bez których to zgody nie można było handlować oliwą na terenie Italii. W roku 75, za czasów rządów cesarza Wespazjana (gdy jego syn Tytus rozpływał się w ramionach ukochanej żydowskiej księżniczki - Bereniki, bo akurat w tym to roku nastąpiło odnowienie ich romansu), powstała gildia oliwna zwana: corpus oleariorum, która szybko przejęła handel i transport oliwy poza Italię, zaś kupcy - którzy nie należeli do gildii - nie mogli handlować oliwą, ich towar był niszczony a oni często bici lub zabijani. Na sprzedaży oliwy można było bowiem zarobić znacznie większe pieniądze, niż na handlu winem czy nawet niewolnikami, nic więc dziwnego że corpus oleariorum ogłosił się monopolistą i bardzo skrupulatnie pilnował, aby nikt nie ośmielił się handlować tym towarem bez zgody gildii. W przeciągu czterdziestu lat, jakie dzielą nas od założenia owego antycznego konsorcjum, aż do czasów o których piszę, pozycja gildii wzrosła jeszcze bardziej i dysponowali oni również swoimi własnymi wytwórniami amfor, a nawet posiadali własnych dokerów i rzemieślników, którzy budowali dla nich statki potrzebne do transportu oliwy. W czasach Domicjana (władał w latach 81-96 r.) w latach dziewięćdziesiątych I wieku, na czele corpus oleariorum stał niejaki Eliusz Optatus, który zbił tak wielki majątek, że nawet senatorowie musieli się z nim liczyć, a wielu z nich osobiście opłacał. Był kimś na wzór swoistego ojca chrzestnego - kontrolując znaczny obszar miasta (nie tego oficjalnego Rzymu jaki widnieje na kartach historii, a tego prawdziwego, jaki wyłaniał się gdy gasły światła w willach nobilów), zaś w latach 20-tych i 30-tych II wieku, na czele gildii stanął Optatus Musa, który dorobił się takiej pozycji, że przy nim Eliusz Optatus mógłby uchodzić za żebraka. Ostatecznie z tą i innymi związkami miejskimi (realnymi organizacjami przestępczymi, których wpływy urosły tak bardzo, że nie można było już dłużej tego bagatelizować), uporał się dopiero w 271 r. cesarz Lucjusz Domicjusz Aurelian, ale... nie obyło się bez prawdziwej ulicznej, krwawej bitwy o Rzym.




Przejdźmy zatem na drugie (i trzecie) piętro budynku. Tutaj kupcy handlowali pieprzem i importowanymi korzeniami, stąd ulicę pod Mercati Traiani zwano Via Pipera (od piperis - pierz, czyli ulica pieprzna), a w VII wieku została przekształcona na Via Biberatica. Na ten temat akurat nie posiadam zbyt wielu informacji, więc idźmy dalej - na czwarte piętro. Mieściła się tutaj okazała sala, w której urzędnicy cesarscy rozdzielali ludowi zboże i inne dary (cesarz miał obowiązek zapewnienia mieszkańcom Rzymu stałej dostawy i rozdawnictwa zboża wśród najuboższych, tak aby żaden Rzymianin nie chodził głodny. Wstrzymanie dostaw mogło bowiem oznaczać poważne konsekwencje, z rozruchami ludności włącznie i tylko Lucjusz Korneliusz Sulla - jeszcze w dobie Republiki - poważył się znieść darmowe rozdawnictwo zboża dla ludności, jego nastepcy już nie poważyli się na tak drastyczny i samobójczy krok. Lud od władców Imperium domagał się bowiem tylko dwóch rzeczy: "Chleba i Igrzysk" stąd imperatorzy musieli zapewnić mieszkańcom zarówno wyżywienie, jak i rozrywkę). I wreszcie piętro piąte, na którym znajdował się targ rybny (ryby łowione były bezpośrednio z dwóch basenów ze słodką i ze słoną wodą, znajdujących się wewnątrz budynku - którą akweduktami dostarczano prosto z portu w Ostii). Oczywiście ryby sprzedawane w Mercati Traiani - to były ryby italskie, łowione albo bezpośrednio w Morzu Tyrreńskim, albo w jeziorach Półwyspu Apenińskiego, zaś ryby sprowadzane z innych wód Imperium Rzymskiego sprzedawano na rynkach spożywczych (macellum) jak choćby w nad-tybrzańskim Emporium, leżącym naprzeciwko Cesarskich Ogrodów na Zatybrzu. Rzymianie ryby jadali z reguły na śniadanie (prandium) rzadziej zaś na obiado-kolację (cena). Tak już się ustaliło, że rano na śniadanie jedzono głównie ryby, owoce i warzywa (szczególnie melony, pomarańcze, jabłka, gruszki, śliwki, wiśnie itd.) dopiero tuż po południu lub przed zachodem słońca podawano wykwintniejsze dania (np. pieczone bażanty lub pawie). W każdym razie to tyle, jeśli idzie o Forum Trajana. Teraz opuszczając już to miejsce i kierując się konsekwentnie w kierunku Forum Romanum, będziemy zmuszeni przejść przez Forum Julijskie, ale ponieważ nogi nas nie bolą i żal będzie pominąć to miejsce - zajrzymy sobie wcześniej na Forum Augusta.     
 


 

CDN.
 

niedziela, 23 lutego 2020

GWAŁT - CZY NIEODZOWNY ELEMENT KOBIECEGO LOSU? - Cz. XV

NAJWAŻNIEJSZE I (NIEKIEDY)

NAJBRUTALNIEJSZE PRZYPADKI

GWAŁTÓW W HISTORII





145 r. p.n.e.

GWAŁT NA WESELU

Cz. I






UROCZY "GRUBAS"


Przyszedł na świat, gdy jego kraj ponownie zaczął odzyskiwać siłę po okresie załamania, a dynastia powoli zaczęła odzyskiwać dawne swe znaczenie. On, uroczy mały "grubasek", który otrzymał imiona: Setepenptah Irimaatre Sechemanchenamon Ptolemeusz Euergetes, urodził się w Egipcie, który rządzony był przez ród Ptolemeuszy (Lagidów), już od 140 lat. Na świat przyszedł w roku 182 p.n.e. i miał dwójkę starszego rodzeństwa: starszego o cztery lata brata - Setepenptahchepri Irimaatamonre Ptolemeusza Filometora i starszą o dwa lata siostrę - Kleopatrę. Krajem władał w tym czasie ich ojciec - Setepenptah Userkare Sechemanchenamon Ptolemeusz V Epifanes. Był młodym królem, w roku urodzin naszego głównego (anty)bohatera - Ptolemeusza Euergetesa, nie miał nawet trzydziestu lat, choć los nie przewidział dla niego długiego i szczęśliwego panowania - zmarł już w dwa lat później (180 r. p.n.e.), pozostawiając kraj w rękach swej syryjskiej małżonki - Kleopatry I i małoletnich dzieci. Dzieje najmłodszego z nich - Euergetesa, który szybko otrzymał dodatkowy przydomek: "Fyskon" (czyli "Grubas"), stanowią kanwę tej części opowieści. A zasługuje on na przypomnienie choćby swymi zbrodniami jakie znamionowały jego panowanie, oraz gwałtami, jakich się często dopuszczał. Najsławniejsze z nich to było zgwałcenie żony na własnym ślubie, oraz bratanicy (która potem się w nim zakochała). Dzieje panowania tego władcy, to dzieje morderstw, tortur i ekstrawagancji, która i tak wcześniej czy później prowadziła do zbrodni. W każdym razie pod względem mordów (dokonywanych z zimną krwią) i gwałtów (czynionych z wielką brutalnością), należy zakwalifikować Fyskona bez wątpienia do grona największych zbrodniarzy i dewiantów antycznego świata. I to jest właśnie nowa postać którą w tej serii rozpoczynam. 

Po zakończeniu tematu Kaliguli, uznałem że warto cofnąć się do okresu, w którym mogę zaprezentować sylwetkę tego właśnie faraona, gdyż jego pominięcie byłoby niewłaściwe dla całego kontekstu tej serii. Oczywiście dominują tutaj gwałciciele mężczyźni (jak zawsze, jeśli chodzi zarówno o największych geniuszy i największych zbrodniarzy w dziejach świata), ale nie brak będzie również kobiet, jak choćby królowej Neapolu - Joanny I, która kazała umieścić prostytutki w jednym budynku z zakonnicami, zmuszając je do obcowania ze sobą. Będą też historyczne gwałty na mężczyznach (jak choćby brutalny gwałt biskupa Piotra Luidy na biskupie Cosimo de Pistoja we Włoszech na początku XVI wieku), a także (bardzo nieliczne, ale jednak) gwałty kobiet na mężczyznach. W każdym razie, by skupić się i zaprezentować sam ów haniebny czyn, jakiego dopuścił się Fyskon na swej małżonce (i jednocześnie siostrze) Kleopatrze II, należy przedstawić cały kontekst tego wydarzenia oraz epokę w której ci ludzie żyli, a to niestety wymaga cofnięcia się o te kilkadziesiąt lat wstecz, tak aby pokazać jak zmieniała się pozycja Egiptu Ptolemeuszy w tym czasie i jacy ludzie nim wówczas władali, oraz jak naprawdę zaczęło się panowanie Greków nad Nilem. Dopiero wtedy można właściwie zrozumieć kontekst świadomości ludzi tamtej epoki (choć oczywiście dewiacje poszczególnych władców to jest zupełnie odrębna kwestia). Tak więc nie ma rady, a ponieważ lubię jak coś jest dobrze zrobione, od początku do końca, przeto niestety będę zmuszony zabrać Was (drodzy czytelnicy) na wycieczkę do początków dynastii Lagidów i jej założyciela Ptolemeusza I Sotera, który jako młody mężczyzna wkraczał u boku swego króla - Aleksandra - do Egiptu.       


 



BÓG Z ODLEGŁEJ KRAINY

Cz. I

 

"GDY WIDZĘ PERSKIE KOBIETY, TO BOLĄ MNIE OCZY"

ALEKSANDER WIELKI


W 525 r. p.n.e. Egipt utracił swą niepodległość na rzecz Persów. Zakończył się wówczas okres świetności kraju pod rządami rodzimych władców saickich (miasta Sais i Memfis w Dolnym Egipcie - były w tym okresie stolicami zjednoczonego państwa, przy czym Sais to było typowo egipskie miasto z którego pochodzili władcy XXVI Dynastii, zaś Memfis - "Miasto Ptaha" - to była prawdziwa kosmopolityczna metropolia ówczesnego cywilizowanego świata, która poprzedziła pod tym względem późniejszą jej Aleksandrię). Rozkwit i dobrobyt z czasów panowania ostatniego niezależnego władcy - Amazisa II (panował w latach 570-526 p.n.e.), odszedł w przeszłość, choć w czasach perskich, wielu jeszcze wspominało lata niepodległości i porządku jaki panował w kraju pod rządami tego władcy. Egipt liczył wówczas 20 000 zamieszkanych miast i setki tysięcy wsi, a kraj otworzył się na wpływy zewnętrzne jak nigdy wcześniej w swej historii (jednocześnie wzrosła świadomość odrębności narodowej Egipcjan, czego dowodem były konflikty z Grekami z Naukratis czy Żydami z Elefantyny). Bardzo wzrosła też chęć ekspansji Egiptu i narzucenia swych wpływów innym ludom, czy to w Syrii, Palestynie, Libii lub na Cyprze. Jednak po śmierci Amazisa II i wstąpieniu na tron jego syna - Psametyka III, sytuacja uległa zmianie. Kraj najechała bowiem armia potężnej Persji, którą władał wówczas "Król Królów" Kambizes II z rodu Achemenidów. W bitwie pod Peluzjum (525 r. p.n.e.) armia egipska (notabene złożona w większości z Greków - pod przywództwem niejakiego Fanesa z Halikarnasu - którzy zdradzili egipskiego władcę i przeszli na stronę najeźdźców) uległa Persom, co spowodowało że wkrótce potem Kambizes szybko opanował cały kraj. Egipcjanie znaleźli się teraz w nieciekawym położeniu, jako że wierność najeźdźcom złożyli zarówno Beduini z Synaju (wskazujący im drogę przez pustynię) jak i Żydzi a nawet Grecy, czyli ludy, których dotąd Egipcjanie mieli w głębokiej pogardzie. Mimo to zwycięscy Persowie nie zamierzali zamienić Egipcjan w naród podbity, a kraj ten przeznaczyć pod brutalną eksploatację, a wręcz przeciwnie.

Egipt, choć oficjalnie został zdobyty i stanowił jedną z satrapii Imperium Perskiego, realnie zachował wiele oznak suwerenności, a sam perski władca uznał się za kolejnego faraona, następcę Psametyka III na tronie w Memfis. Otrzymał nawet nowe, egipskie imię, które ułożył mu niejaki Udżahorresnet (kapłan i lekarz z Sais, a jednocześnie dowódca okrętów wojennych z czasów Psametyka, którego Kambizes mianował swym naczelnym lekarzem). Brzmiało ono: Mesutire Kambizes. Grecy - którym potem było bardzo nie po drodze z Persami i którzy toczyli z nimi długotrwałe wojny - opisali (m.in.: Herodot, Ktezjasz czy Jan z Nikiu) rządy Kambizesa jako pasmo nieszczęść dla Egiptu, a jego samego jako bezbożnika i zwyrodnialca, który dopuścił się niszczenia egipskich świątyń, znieważenia mumii zmarłych władców oraz śmiertelnie zranił świętego byka Apisa. Rzeczywistość jednak była zupełnie inna, a dał jej wyraz ów Udżahorresnet, który w swej autobiografii (spisanej na posągu - obecnie znajdującym się w Watykanie), opisuje w jaki to sposób wprowadził perskiego władcę w egipską kulturę. Pisze więc: "Przybył do Egiptu wielki król wszystkich obcych krajów, Kambizes, a wraz z nim cudzoziemcy ze wszystkich obcych krajów. Kiedy objął w posiadanie całą ziemię, osiadł tu i był wielkim władcą Egiptu, oraz wielkim królem wszystkich obcych krajów. Jego Królewska Mość powierzył mi funkcję naczelnego lekarza. Kazał mi mieszkać w pobliżu siebie, być mu towarzyszem i przełożonym pałacu, a także ułożyć Jego tytulaturę (...) Sprawiłem, że Jego Królewska Mość poznał wielkość Sais: jest to siedziba wielkiej Neith, matki, która zrodziła Re i zapoczątkowała rodzenie, kiedy jeszcze rodzenia nie było (...) Poskarżyłem się przed Jego Królewską Mością królem Górnego i Dolnego Egiptu Kambizesem na wszystkich cudzoziemców, którzy wprowadzili się do świątyni Neith (...) Jego Królewska Mość nakazał wyrzucić wszystkich cudzoziemców (...) zburzyć ich domostwa i zniszczyć wszelkie plugastwo, które zagnieździło się w tej świątyni. (...) Jego Królewska Mość uczynił tak, ponieważ to ja sprawiłem, że poznał wielkość Sais, które jest miastem wszystkich bogów, co siedzą tam na swych tronach na wieki".

Jednak po trzech latach pobytu Kambizesa w Egipcie i nieudanej próby opanowania przez niego Nubii i oazy Siwa, powrócił on do kraju, gdzie w marcu 522 r. p.n.e. wybuchł bunt maga Gaumaty (podającego się za zamordowanego wcześniej - prawdopodobnie jeszcze przed wyprawą na Egipt - przez Kambizesa, księcia Bardiję - zwanego także Tanjoksarksesem). Nie mogąc uporać się z buntem, "Król Królów" ponoć popadł w obłęd i zginął, zaś krótkie rządy Gaumaty/Bardij zostały obalone we wrześniu 522 r. p.n.e. przez Dariusza (wywodzącego się z bocznej linii rodu Achemenidów), oraz sześciu innych Persów (Onofasa, Idernesa, Norondabatesa, Mardoniusza, Barissesa i Artafarnesa), którzy potem stali się założycielami sześciu największych (prócz Achemenidów) rodów w Perskim Imperium. A tymczasem Kambizes opuszczając Egipt, pozostawił tam w roli swego namiestnika niejakiego Ariandesa i był to najgorszy wybór, jakiego mógł ten władca dokonać. Satrapa ten bowiem nie potrafił zrozumieć i uszanować pewnych egipskich zwyczajów religijnych (prawdopodobnie chodziło o konfiskatę części majątków świątynnych) i bardzo szybko w pobliżu świątyń zaczęły się z tego powodu tworzyć swoiste ruchy separatystyczne, które ostatecznie doprowadziły do wybuchu powstania w Egipcie. Egipt zresztą nie był niczym szczególnym w tym czasie, bowiem Persja doświadczyła wówczas bodajże najpoważniejszej próby przed wielką wyprawą Aleksandra Wielkiego - była to swoista "Wiosna Ludów" Imperium Perskiego. I tak w owym 522 r. p.n.e. doszło do powstań w Urartu (Armenia), Medii, Elamie, Babilonii (przy czym Asyria się nie zbuntowała), zachodnim Kermanie, Arachozji (powstanie podeszło aż pod Sistan - kolejną starapię), Hyrkanii, Margiany (przy czym Chorezm się nie zbuntował) i w samej Persji. Co ciekawe, prócz Egiptu, nie były to powstania narodowościowe, gdyż np. w Elamie powstańcami kierował Pers, w Babilonii Armeńczyk, a w Margianie Med o imieniu Frada. Po zamordowaniu maga Gaumaty/Bardij w twierdzy Sikajawautisz w okręgu Nisaja w Medii (29 września 522 r. p.n.e.) i objęciu władzy przez Dariusza I, w przeciągu kolejnego roku stłumił on wszystkie powstania, prócz tego w Egipcie (w Inskrypcji Behistuńskiej jest nawet podana dokładna kolejność tłumienia buntów, wraz z datami - oczywiście po przeliczeniu ich z kalendarza perskiego na współczesny - i tak 10 grudnia 522 r. p.n.e. miał zostać rozbity Frado a Margiana podporządkowana. 18 grudnia miał miejsce upadek pierwszego powstania w Babilonii, 21 lutego 521 r. p.n.e. upadło powstanie w Arachozji, 8 maja w Medii (bitwa pod Kundurusz), 15 czerwca w Farsie, (bitwa pod Wahjazdatą), 20 czerwca w Urartu (bitwa pod Dadarszisza), 2 lipca w Hyrkanii (bitwa pod Patigrabana), zaś 27 listopada 521 r. p.n.e. upadło drugie powstanie w Babilonii. Pozostał jeszcze tylko Egipt.




Ariandes długo nie mógł uporać się z buntem wspieranym przez świątynie i kapłanów, a choć Persowie wciąż kontrolowali większość Egiptu, to jednak były takie rejony (nawet całe nomy) które całkowicie zrzuciły perską zwierzchność. Dopiero w 517 r. p.n.e. przybył ze sporym wojskiem osobiście król Dariusz I i ostatecznie stłumił to (trwające już ponad cztery lata) ludowe powstanie. Za nieudolność Ariandes został skazany na karę śmierci, a jego miejsce zajął nowy satrapa Egiptu - Ferendates. Król nie zamierzał się jednak mścić na Egipcjanach, a postanowił nawet uczynić z tego kraju swoje drugie królestwo i tak właśnie odtąd traktował Egipt - nie jako podbitą satrapię, lecz jak oddzielne królestwo którego on był faraonem. Nakazał więc przeprowadzić kodyfikację egipskiego prawa od czasów najdawniejszych do ostatnich lat panowania Amazisa II. Aby udowodnić że nie ma nic przeciwko egipskim bogom i kapłanom, kazał wznieść okazałą świątynię Amona-Re w oazie el-Karga, oraz oparł się na kaście kapłańskiej, jako sile mogącej zapewnić spokój i wierność Egiptu. Doprowadził również do wznowienia prac na kanale między Morzem Śródziemnym a Morzem Czerwonym (rozpoczętych pod koniec panowania Amazisa II i porzuconych po perskim najeździe). Egipt za jego panowania stał się najbogatszą satrapią Imperium, przy czym kraj oficjalnie podlegał królewskiemu namiestnikowi, a realnie prawdziwą władzę dzierżyli kapłani (w Górnym Egipcie zaś Boskie Małżonki Amona-Re - o których już kiedyś pisałem w innej serii). Można by długo wymieniać osiągnięcia Dariusza I w Egipcie (świątynia w Hibis, prace renowacyjne w Busiris, świątynia w Tuna el-Gebel, wielka estyma wobec bogów, tradycji, pisma i stroju Egipcjan), ale nie ma to większego sensu, tym bardziej że nie to jest tematem tej części. Można jedynie dodać, że pod rządami Dariusza I, powróciły szczęśliwe i spokojne lata Egiptu z czasów Ahmose II. Gdy jednak władca ten zmarł (październik 486 r. p.n.e.), a na tron wstąpił jego syn - Ksarkses I - Egipt ponownie się zbuntował.

Trzydzieści lat trwał nieprzerwany rozkwit kraju pod rządami króla/faraona, jednak  wiadomości o klęsce niezwyciężonej perskiej armii pod Maratonem w 490 r. p.n.e. ponownie rozbudziły uśpione nadzieje Egipcjan na całkowite zrzucenie perskiej kurateli. I chociaż stary już satrapa Ferendates, który spędził w Egipcie połowę swego życia - był traktowany jako "swój", a nie "obcy" (tym bardziej że ubierał się po egipsku i nawet wziął sobie egipską żonę i miał z nią dzieci), to jednak świadomość podległości była oczywista i nawet on nie był w stanie zapobiec wybuchowi powstania. Rozpoczęło się ono z końcem 486 r. p.n.e i trwało półtora roku, a ostatecznie zostało stłumione przez armię perską której przewodził Achajmenes - młodszy brat króla Kserksesa, który to następnie został mianowany nowym (trzecim już) satrapą Egiptu (484 r. p.n.e.). Kserkses nie zapisał się życzliwie w pamięci Egipcjan tak jak jego ojciec, który był tytuowany: "Bóg Doskonały (...) władca Obydwu Koron, (...) Pan czcigodny w obliczu tego, kto go widzi (...) Bóg Doskonały, zadowolony z prawdy, ten którego wybrał Atum (...) Król potężny wielkiej chwały, pan prężności (...) Pan który podbił Dziewięć Łuków, którego rady są wspaniałe (...) Pan Górnego i Dolnego Egiptu (...) Dariusz - oby żył wiecznie! Ten Wielki Król Królów, Najwyższy tej ziemi syn Boga (...) jak Re przewodzi bogom - wiecznie". Ksarksesa zaś powszechnie (to słowo oczywiście należy rozumieć w pewnym środowiskowym kontekście, jako że odnosiło się ono przede wszystkim do kapłanów i elity władzy, oraz ludzi sprawujących jakieś publiczne urzędy czy też potrafiących po prostu pisać, natomiast chłopi egipscy - czyli cała reszta ludności, żyli tak, jak żyli przed tysiącami lat ich przodkowie, zajmując się ciężką pracą na roli, której czas wyznaczały pory roku i oddając pokłony bogom oraz drżąc przed potęgą kapłanów, którzy to byli dla nich znacznie potężniejsi, niż jakiś bliżej niesprecyzowany król, który żył gdzieś daleko i którego wielu z nich przez całe życie nie widziało na oczy. To więc miejscowy kapłan i naczelnik stanowili prawo i przez to byli znacznie potężniejsi od faraona - tak odległego dla wielu zwykłych Egipcjan jak odlegli byli dla nich bogowie), uważano za okrutnego tyrana. Gdy więc w 480 r. p.n.e. Achajmenes wysłał bratu z Egiptu 200 okrętów na podbój Grecji (które potem zostały zniszczone w bitwie pod Salaminą), zachęciło to Egipcjan do kolejnego niepodległościowego zrywu.




Nie miało ono jednak żadnych szans, było bowiem nieprzemyślane i nieprzygotowane, a jedynie żywiołowe, dlatego też zostało szybko stłumione przez Achajmenesa jeszcze w tym samym 480 r. p.n.e., po czym pojawiły się pierwsze poważne represje w stosunku do Egipcjan. Ponoć perski satrapa (na polecenie brata) ograbił kilka egipskich świątyń i posągi oraz dzieła sztuki wywiózł do Babilonu i Suzy, zaś na (niektóre) świątynie nałożył haracz. Zaczęto też wymuszać powszechne stosowanie w egipskiej administracji języka aramejskiego (będącego urzędowym językiem w Persji), a ten proces wspierali sympatyzujący z Persami Żydzi z Elefantyny i innych miast Egiptu. Elefantyna została założona na wyspie w pobliżu Assuanu - jako kolonia wojskowa z końcem VII wieku p.n.e., ale swe znaczenie zyskała dopiero tuż po ostatecznym spaleniu Jerozolimy i zniszczeniu Świątyni Jerozolimskiej przez Babilończyków w 586 r. p.n.e. (bowiem właśnie wtedy w Elefantynie wzniesiono Wielką Świątynię). Była to kolonia wojskowa zdominowana przez już osiadłych w Egipcie lub przybyłych z Judei Żydów. Żydowcy i greccy najemnicy brali też udział w sławnej wyprawie króla Psametyka II (z dynastii saickiej) do Nubii w 593 r. p.n.e. Żydami miał wówczas dowodzić niejaki Potasimto, zaś wśród Greków znajdowali się tacy najemnicy jak: Psametyk syn Teoklesa, Arkon i Pyton synowie Amboikosa, Pelekos zwany "Toporem" syn Eudamosa oraz Anaksanor z Jalysos (ot, taka ciekawostka, podobnie jak założenie greckiego miasta/kolonii - Cyreny w Libii, przez niejakiego Battosa Dorydę w 631 r. p.n.e.). W każdym razie pismo aramejskie stało się równie popularne (a poza tym znacznie prostsze) jak tradycyjne pismo hieroglificzne i było oficjalnie wspierane przez perskie władze w Egipcie, zaś Elefantyna (ze swym skupionym wokół tamtejszej Wielkiej Świątyni boga Jahwe - mikroszpołeczeństwem Żydów wojowników, żyjących wraz ze swymi żonami i dziećmi) stanowiła silny element umacniający tę tendencję. Persowie wykorzystywali też wzajemne konflikty pomiędzy Egipcjanami i Żydami, szczególnie na tle religijnym. I nawet jeśli uznamy że Egipcjanie to byli raczej spokojni i tolerancyjni ludzie, którzy mając świadomość "wyjątkowości" swojej religii, pozwalali innym ludom swobodnie czcić własnych bogów, były jednak tego pewne granice. Nieopodal twierdzy Elefantyna, znajdowało się bowiem sanktuarium egipskiego boga-barana Chnuma - który przez wielu uważany był za stwórcę świata i ludzkości oraz dawcę deszczów i sprawcę życiodajnych wylewów Nilu. Natomiast w Świątyni w Elefantynie, na ołtarzu Jahwe kapłani składali swe krwawe ofiary m.in. właśnie z baranów, co powodowało wzajemne niesnaski a niekiedy prowadziło do poważnych niepokojów społecznych, jak wtedy gdy tłum Egipcjan zaatakował Żydów za to, że na ich oczach złożyli ofiarę z barana. Ostatecznie kapłani Chnuma przekupili perskie władze i ok. 407 r. p.n.e. doprowadzili do zburzenia żydowskiej Świątyni w Elefantynie (co prawda ok. roku 400 p.n.e., dzięki składkom wiernych i zgodzie satrapów Judei oraz Samarii, wzniesiono w Elefantynie niewielką kaplicę ku czci Jahwe, nie wiadomo jednak jak długo ona przetrwała, tym bardziej że żydowska kolonia zaczęła się rozpadać i wkrótce później całkowicie zanikła).

W 465 r. p.n.e. zmarł król Kserkses I i na tron wstąpił jego syn Artakserkses I. Wówczas Egipcjanie postanowili zbuntować się po raz... czwarty. Pod przywództwem niejakiego Inarosa syna libijskiego księcia Psametyka, wzniecili powstanie (464 r. p.n.e.). Szybko ogarnęło ono całą Deltę, a Inarosowi udzielił wsparcia lokalny książę Amyrtejos (potomek królów saickich) i obaj razem zawładnęli całym Dolnym Egiptem (w rękach Persów pozostawały jedynie większe miasta) odcinając Persów od dostaw. Zawiązali też sojusz z toczącymi wojnę z Persją Atenami i w 460 r. p.n.e. otrzymali wsparcie ateńskiej floty wojennej (wysłanej tam na wniosek Peryklesa, przegłosowany następnie na Zgromadzeniu Ludowym na Agorze), złożonej z 200 (trójrzędowych) galer. Do wielkiej bitwy lądowo-morskiej doszło na Nilu pod Pampresis nieopodal Memfis. Satrapa Achajmenes dysponował 80 okrętami i 400 000 żołnierzy, bitwa jednak zakończyła się klęską Persów, utracili ponoć 100 000 żołnierzy (zginął też sam Achajmenes)  i większość z 80 okrętów. Wzmocnieni tym sukcesem Egipcjanie i Ateńczycy uderzyli na Memfis, które to miasto zostało zdobyte (459 r. p.n.e.), a dzielnie broniła się jedynie jeszcze miejska cytadela. Persowie otrzymali jednak potężne wsparcie ze strony nowej armii która przybyła pod dowództwem Megabyzesa i ostatecznie zmusiła Inarosa do opuszczenia Memfis (455 r. p.n.e.), a wkrótce potem dostał się on w jednej z bitew do niewoli, potem został uprowadzony do Suzy i tam ukrzyżowany (454 r. p.n.e.). Tak też zakończyło się to (jak dotąd) najdłuższe i najlepiej przygotowane antyperskie powstanie w Egipcie. Kraj został spacyfikowany, a nowym satrapą Artakserkses mianował Arsamesa, który jednak powrócił do łagodnej polityki swych poprzedników, (w szczególności satrapy Ferendatesa). Pozwolił nawet zachować lokalne księstwo Amyrtejosowi, a po jego śmierci w 449 r. p.n.e. przekazał je jego synowi - Pausirisowi (zaś Tamyrasowi - synowi Inarosa, w imię pojednania egipsko-perskiego - również powierzył odpowiedzialne stanowisko w swej administracji), a sam przyjął egipskie zwyczaje, religię i żonę (podobnie jak Ferendates). Piastował stanowisko satrapy bardzo długo, bowiem aż do swej śmierci w 404 r. p.n.e. czyli przez pięćdziesiąt lat. Przez większość tego czasu panował niczym niezmącony pokój, a Egipt ponownie rozwijał się gospodarczo, handlując z najodleglejszymi krainami Morza Śródziemnego. W tym też czasie zmarł Artakserkses I (424 r. p.n.e.) i doszło do krótkotrwałej wojny dynastycznej pomiędzy jego trzema synami: Kserksesem II (panował krótko w 424 r. p.n.e.), Sogdianusem (kilka miesięcy 424-423 r. p.n.e.) i Dariuszem II (panował od 423 r. p.n.e.), i ostatecznie dopiero w w 411 r. p.n.e. niejaki Amyrtejos (lub Amyrtis - prawdopodobnie wnuk jednego z towarzyszy Inarosa), o którym niewiele wiadomo, wzniecił kolejny już bunt przeciwko władzy Persów w Egipcie i co ciekawe...  to ten właśnie bunt wreszcie zakończył się pełnym sukcesem i wyparciem najeźdźców z kraju        








CDN.