Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 31 grudnia 2017

GWAŁT - CZY NIEODZOWNY ELEMENT KOBIECEGO LOSU? - Cz. V

NAJDZIWNIEJSZE (I NIEKIEDY) 

NAJBRUTALNIEJSZE PRZYPADKI

GWAŁTÓW W HISTORII





40 r.

GWAŁTY W CESARSKIM PAŁACU

Cz. III


 
 AGRYPINA Z PROCHAMI GERMANIKA 
W PORCIE BRUNDYZJUM



Po spaleniu ciała Germanika na głównym placu w Antiochii - stolicy rzymskiej prowincji Syrii, Agrypina zebrała jego prochy i wsiadłszy na statek, skierowała się w stronę Rzymu, aby tam walczyć o sprawiedliwość i domagać się ukarania tych, których podejrzewała o otrucie swego męża (czyli właśnie namiestnika Gnejusza Kalpurniusza Pizona i jego żony Plancyny). Podróż przebiegała wzdłuż brzegów Syrii i Azji Mniejszej w kierunku Grecji, dłuższy odpoczynek (kilkudniowy) zaplanowano jedynie na Korkirze - greckiej wyspie leżącej na Morzu Jońskim, po czym okręt Agrypiny ruszył w kierunku portu w Brundyzjum w Italii. Tam ją i jej dzieci powitały prawdziwe tłumy, gdyż wieść o śmierci Germanika rozeszła się momentalnie po Imperium, powodując wśród wielu prawdziwą rozpacz. W Brundyzjum witając Agrypinę, płakali (według Tacyta) zarówno mężczyźni jak i kobiety, gdy ta niosła urnę z prochami uwielbianego Germanika. Potem miał miejsce niezwykły żywy marsz do Rzymu. Jego niezwykłość wzięła się stąd, że Agrypina w towarzystwie tłumów, odbywała go pieszo z Brundyzjum do Rzymu, niosąc w rękach urnę z prochami swego męża (w tym czasie jej dzieci zostały odeskortowane przez żołnierzy w pojazdach do stolicy, nie musiały więc uczestniczyć w tym morderczym marszu). Agrypinie wielokrotnie brakowało sił, więc urządzano dłuższe postoje - była to niewątpliwie pokutna procesja, która jednocześnie mogła okazać się bardzo niebezpieczna dla władającego Imperium Tyberiusza (z czego ten z pewnością zdawał sobie sprawę, bowiem po Rzymie już rozeszły się plotki że Pizon zamordował Germanika z polecenia cesarza i jego matki Liwii Druzylli). 

Na spotkanie z Agrypiną stawili się więc na drodze jej marszu nowo wybrani konsulowie roku 20 (Agrypina przybyła do Italii w styczniu roku 20) - Marek Waleriusz Messala Barbatus i Marek Aureliusz Kotta oraz brat zmarłego Germanika - Klaudiusz (przyszły cesarz) i syn cesarza Tyberiusza - Druzus Juliusz Cezar. Trasa marszu była jednak tak męcząca, że Agrypina dała się przekonać już w drugim dniu marszu aby oddała również i urnę z prochami Germanika żołnierzom którzy również pieszo zanieśliby ją do Rzymu (żołnierze mogli się zmieniać). Widząc że może nie dać sobie rady, Agrypina przystała na tę prośbę. Potem, gdy żałobna procesja dotarła już do Rzymu, odbyła się ceremonia pogrzebowa (urnę z prochami Germanika złożono w Mauzoleum Augusta leżący przy Via Lata, drodze prowadzącej na północ bezpośrednio z Forum Romanum, przez Saepta Julia - wielkim budynku wzniesionym pierwotnie przez Marka Agryppę - przyjaciela i rówieśnika cesarza Augusta, dziadka Agrypiny, mającym służyć jako miejsce obrad senatu, szybko jednak przemianowanym do zupełnie innego celu - w Saepta Julia szkolono i oklaskiwano walki gladiatorów w czasie gdy nie odbywały się żadne publiczne igrzyska w cyrkach i amfiteatrach. Następnie droga wiodła wzdłuż Portyku Argonautów - czyli taki starożytny mega supermarket, gdzie można było dostać każdy towar, od najdelikatniejszych tkanin i najróżniejszych aromatycznych pachnideł, po najpiękniejszych niewolników specjalnie sprowadzanych dla majętnej klienteli. Następnie mijano marmurowy Ołtarz Pokoju - wzniesiony przez Augusta w 9 r. p.n.e., mający utwierdzić powszechny pokój panujący w Imperium - Pax Romana i tuż nad brzegiem Tybru dochodzono do Mauzoleum Augusta).

W pogrzebie Germanika nie uczestniczył jednak cesarz Tyberiusz ani jego matka Liwia Druzylla, co wzbudziło szczególny gniew wśród ludu. Tłumy żegnające prochy Germanika i nazywające Agrypinę "Ozdobą Ojczyzny", "Prawowitą krwią Augusta" czy "Dawnych obyczajów wzorem" musiały powodować niezadowolenie Tyberiusza, szczególnie gdy modlono się również o to aby potomstwo Germanika i Agrypiny bogowie raczyli zachować w zdrowiu i długim życiu, tak aby przeżyło wszystkich swych wrogów (w domyśle wskazywano właśnie na Tyberiusza), na nieszczęście Rzymian owe modły zostały wysłuchane w osobie Gajusza Kaliguli czy jego siostry - Agrypiny Młodszej, niezwykle ambitnej kobiety, której odsunięcie od władzy w 55 r. i zamordowanie przez jej syna cesarza Nerona w 59 r. zostało uznane powszechnie za... dobry znak dla Imperium (np. wychowawca Nerona - filozof Lucjusz Anneusz Seneka, stwierdził że śmierć tej kobiety przyniesie dla państwa więcej dobrego niż złego), ale na razie nie wyprzedzajmy faktów. Agrypina Starsza zaczęła teraz przyjmować w swej willi na Palatynie licznych przyjaciół męża, aby z nimi rozmawiać nad następnymi krokami, które pragnęła podjąć. Powszechnie wiadomym było że to cesarz Tyberiusz był najbardziej wrogi Germanikowi, ale tego akurat nie można było oficjalnie przyznać, dlatego postanowiono uderzyć w wykonawców, za których uważano Pizona i jego żonę. Wielu przyjaciół Germanika zapewniało wdowę o swojej pomocy, deklarując że wytoczą mu publiczny proces o morderstwo przed senatem. Swoje poparcie w kwestii wyjaśnienia tej sprawy zadeklarowała sędziwa już, ale otoczona powszechnym szacunkiem obywateli - Liwia Druzylla, żona Augusta i matka Tyberiusza. Ta 77-letnia kobieta (wciąż cieszyła się w miarę dobrym zdrowiem, choć miała już problemy z samodzielnym chodzeniem) także odwiedzała Agrypinę w jej domu.




Liwia była bodajże najbogatszą Rzymianką swoich czasów, jej majątek bowiem był ogromny i obejmował posiadłości rozsiane po wielu ziemiach Imperium (w wielu z nich Liwia nigdy nawet nie odwiedziła w ciągu swego długiego życia), samych osobistych niewolników w Rzymie miała ok. 1000 (były to w dużej części podarki od wdzięcznych senatorów lub miast Imperium, którym dopomogła, wstawiając się za nimi u Augusta). Była też uważana we wschodnich prowincjach za uosobienie bogini Kybele i bogini Izydy, zresztą jeszcze za życia modlono się do niej niczym do bogini, a wielu senatorów zawdzięczało jej karierę i majątki (jak choćby Galba, późniejszy cesarz, który przez całe swe życie wielbił pamięć o Liwii, gdyż dzięki jej zapiskom mógł stać się najmajętniejszym z Rzymian, jednakże kruczki prawne jej syna pozbawiły go zapisanego przez nią ogromnego majątku 500 milionów sestercji). Ona również zapewniała Agrypinę o swej pomocy i wsparciu. Nic więc dziwnego, że przyparty do muru (co prawda nie było żadnych dowodów że to właśnie Tyberiusz zlecił morderstwo, ale istniały ku temu pewne poszlaki) Tyberiusz zlecił oficjalne śledztwo w tej sprawie. Zawezwał też z Syrii Gnejusza Kaplurniusza Pizona i jego żonę Plancynę. Ci stawili się w Rzymie w świetnych nastrojach, pewni swego (albo byli tak pewni swojej niewinności, albo też tak ufni w gwarancję bezpieczeństwa Tyberiusza). Jakież też musiało być zdziwienie Pizona, gdy został on publicznie przed senatem oskarżony o morderstwo Germanika i debatowano teraz nad wyrokiem. Wszyscy byli zgodni - śmierć za śmierć. Pizon poprosił o audiencję u Tyberiusza, ale odmówiono mu tego. Cesarz zaś przysłał mu list, w którym zachęcał go do honorowego kroku, jakim miałoby samobójstwo. Sprawy zaszły bowiem tak daleko że afera z śmiercią Germanika mogła podważyć prawa Tyberiusza do władzy, dlatego też należało dać opinii publicznej kozłów ofiarnych. Byli nimi Pizon i jego żona - oni musieli zginąć, aby sprawa mogła ucichnąć. Tak też się stało, Pizon został zmuszony do samobójstwa (podciął sobie żyły), Plancyna zaś, otrzymała przebaczenie, w zamian za co miała za wszystko obarczyć swego męża. Tak też uczyniła, ocaliwszy życie oczerniła za wszystko Pizona (choć wcześniej deklarowała że podąży w jego ślady i też popełni samobójstwo).

Agrypina mogła triumfować, wrogowie jej i jej męża zostali ukarani - nie żyli lub też zostali upokorzeni (zabroniono też Plancynie i każdej innej kobiecie opłakiwać Pizona czy też nosić żałobne stroje), ale za prawdziwego sprawcę śmierci uważała ona Tyberiusza i postanowiła szkodzić mu gdzie tylko się da. Kolejne lata upływały w spokoju, choć teraz to Agrypina odwiedzała sędziwą już Liwię w jej willi. Ta zaś zapewne dawała jej dobre rady odnośnie pogodzenia się jej z Tyberiuszem, przytaczając jej opowieści ze swojej młodości, z czasów gdy poznała Augusta, jej dziadka, zapewniała ją że siła kobiet nie tkwi w nienawiści czy wojowniczości, ale właśnie w uległości. Być może Liwia wypowiadała te oto słowa: "Zajmowałam się sprawami państwowymi, ale tylko wtedy gdy August mnie o to poprosił i zechciał mi się z nich zwierzyć. Byliśmy bardzo szczęśliwi do ostatnich lat jego życia, a zawdzięczaliśmy to mojej uległości. Wierz mi Agrypino, więcej siły jest w kobiecej słodyczy i uległości niźli w gwałtowności i nienawiści jakie nosimy w swym sercu". Kolejnym etap aktywności politycznej Agrypiny, był związany ze śmiercią Druzusa Juliusza Cezara (zwanego również Druzusem Kastorem), syna Tyberiusza, który został otruty z polecenia wszechwładnego prefekta pretorianów - Lucjusza Eljusza Sejana w 23 r. Odtąd rozpoczęła się zażarta konfrontacja jej i Sejana, która doprowadzi ją i dwóch jej synów do śmierci. Ocalały zaś Gajusz Kaligula, da potem wszystkim do wiwatu.              


OKTAWIAN AUGUST I LIWIA DRUZYLLA W MŁODOŚCI



i W OSTATNICH LATACH DŁUGIEGO ŻYCIA AUGUSTA



CDN.

sobota, 30 grudnia 2017

KOBIETY - PAPIEŻE, PATRIARCHOWIE, BISKUPI, PREZBITERZY - Cz. III

ORAZ TE, KTÓRE PAPIEŻY WYBIERAŁY


PROROKINI DEBORA





"SŁUCHAJ IZRAELU, 
PAN (JAHWE) JEST NASZYM BOGIEM"

SZEMA
(SZEŚĆ SŁÓW)


Wyprowadzona z Egiptu pod wodzą Mojżesza grupa ludności niewolniczej w żadnym razie nie była jednym narodem Izraela, ani też wcześniejszego ludu Szosu czy Apiru. Była to totalna zbieranina poszczególnych grup koczowników (nie wszyscy z nich byli niewolnikami, część dołączyła już po drodze, szczególnie na Synaju), która szła za Mojżeszem, bo ten obiecał im nową ziemię i nowe życie. W żadnym razie nie był to jednak wówczas jeden naród (jak na przykład chcą to widzieć dzisiejsi Żydzi obchodząc święto Paschy, na cześć Wyjścia ludu Izraela z Egiptu). W czasach rządów prorokini Debory było np. tylko Dziesięć Plemion Izraela, które jednak były od siebie wewnętrznie niezależne, tak więc ich przyporządkowanie następowało powoli i być może zaczęło się jeszcze za Mojżesza pod Górą Synaj lub potem w Kadesz-Barnea. Następnie z Dziesięciu Plemion powstało Dwanaście, tak aby przyporządkować ich do dwunastu synów Jakuba (Ruben, Symeon, Lewi, Juda, Issachar, Zebulon, Dan, Naftali, Gad, Aszer, Józef, Beniamin). Sam Mojżesz i Aaron należeli do pokolenia Lewiego, które to plemię zapewne nie w całości znalazło się w Egipcie (część ich przedstawicieli wciąż żyła w Kanaanie), natomiast Jozue był już bezpośrednim reprezentantem domu Józefa (z pokolenia Efraima), to jemu w udziale właśnie przypadło przeprowadzenie tak bardzo podzielonego "Ludu Wybranego" do ziemi Kanaan. 

Zdobycie Jerycha nie było żadnym wielkim wydarzeniem w czasach Jozuego (jak to jest zapisane w Biblii), bowiem miasto to (owszem potężne) po raz ostatni zostało zdobyte na długo przed 1300 r. p.n.e. spalone i totalnie zniszczone, a potężne mury rozbite (według archeologów ostatnie wielkie miasto Jerycho istniało właśnie w tym okresie). Tylko że nie miało to miejsca w czasach wejścia Izraelitów do ziemi Kanaan (ok. 1165 r. p.n.e.), w czasach Jozuego Jerycho było więc już tylko zapadłą mieściną, nie posiadającą ani murów obronnych, ani licznego wojska - tak więc zdobycie tego miasta nie powinno być uważane za chwalebny wyczyn. Nie zdobył on na pewno miasta Aj, o czym możemy się dowiedzieć z lektury Księgi Jozuego, bowiem Aj również nie było w owym czasie żadnym potężnym miastem o czym świadczy chociażby jego nazwa (Ha-Aj - ruina). Z pewnością też Izraelici pod Jozuem nie zwyciężyli pod Chacor, jak głosi Księga Jozuego, gdyż miasto to leżało na dalekiej północy Kanaanu, zaś terenem "operacyjnym" ówczesnych Izraelitów, były ziemie leżące na zachód od rzeki Jordan w rejonie Gilgat-Jerycho-Betel-Jerozolima (czyli na niewielkim skrawku Kanaanu podzielonym potem między plemiona Manassesa i Efraima). Wielkie i bohaterskie czyny Izraelitów w ziemi Kanaan zostały więc w dużej mierze zmyślone lub podkolorowane, w celu budowy jedności pomiędzy samymi Izraelitami, jedności o którą było tak ciężko, gdyż jak czytamy w Księdze Sędziów: "Było ich niewielu, nieliczni i obcy w niej (ziemi Kanaan) i wędrowali od szczepu do szczepu". Ta grupka wewnętrznie podzielonych imigrantów z Egiptu, nie mogła się liczyć jako potencjalny konkurent dla dotychczasowych potęg Kanaanu, takich jak Jerozolima, Ajallon, Ekron, Gezer, Dor, Megiddo czy Taanak. Tak naprawdę więc jedynym realnym sukcesem Izraelitów za czasów sędziego Jozuego, było opanowanie Sychem, lecz tutaj od razu powstaje pytanie, czy zdobycie Sychem nastąpiło na drodze wojennej (jak chce Księga Jozuego), czy też w drodze kompromisu. 

Ja uważam że władcy Sychem, którzy od wieków walczyli o zrzucenie dominacji egipskiej nad ich miastem, doszli do wniosku że przyjęcie dużej ilości imigrantów, uciekających z Egiptu przed przemocą, będzie dla nich korzystne, dlatego też doszli do porozumienia z Jozuem i wpuścili Izraelitów do swego miasta (Stary Testament opisuje wprost reakcje Kananejczyków na przybycie Izraelitów - oczywiście jeśli znajdziemy je pośród szczeku oręża i zwycięskich bitew ludu Izraela, co według mnie można uznać za bajki, kształtujące późniejszą jedność narodową Izraelitów - które można by streścić krótko dwoma słowami: "refugees welcome"). Izraelici na przykład bardzo szybko przejęli kananejskie Święto Zbiorów odprawiane w dolinie Szilo (które w tradycji żydowskiej przetrwało jako Święto Namiotów - ponieważ przybywający tam pielgrzymi, rozbijali liczne namioty). Zresztą języki Kananejczyków i przybyszy z Egiptu w dużej mierze były do siebie podobne (duża część z owych "Izraelitów" to byli po prostu koczownicy, którzy przyłączyli się do Mojżesza i jego grupy, bowiem uznali że to się im może opłacić), podobnie zresztą jak i wiara. Oczywiście już Mojżesz wprowadził do religii niewolników kananejskich w Egipcie kilka innowacji, z których najważniejszymi było stwierdzenie: "Słuchaj Izraelu, Pan jest naszym Bogiem - Panem jedynym" oraz "Nie będziesz miał boga innego oprócz mnie" lub "Pan naszym bogiem, Pan jest jeden". Oczywiście nie przeszkadzało to w niczym łączyć kultu Jahwe ("Pana Jedynego" - "I wezmę was za swój lud i będę wam Bogiem") z innymi kultami, jak choćby z kultem boga Ela (jednego z największych bóstw Kanaanu), czy Hadada (boga burz i wiatrów). Kananejskie sanktuaria Ela (Szaddaj, Betel czy Eljon), istniały też jeszcze długo po powstaniu państwa Izraela. Przyjęcie więc imigrantów izraelskich do Sychem nie stanowiło większego problemu, bowiem obie te grupy były do siebie w dużej mierze podobne i to zarówno językowo jak i religijnie, a potwierdzeniem tego niech będą słowa wypowiedziane przez żyjącego w sześćset lat później proroka Ezechiela, który tak mówił o żydowskiej Jerozolimie: "Z pochodzenia swego i urodzenia swego jesteś z ziemi Kanaan. Ojcem twym był Amoryta, a matką Hetytka".




Tak więc po "zajęciu" Kanaanu przez Izraelitów społeczność ta żyła obok dawnej społeczności kanaanejskiej, przy czym nie było między nimi większych różnic. Owszem, żyli kierując się surowszymi zasadami (prawo Dekalogu, wiara w jednego boga - połączeniem cech wielu innych kannejskich bóstw - "Jestem, który jestem" - jak miał się wyrazić do Mojżesza na Górze Synaj sam bóg Jahwe, który właśnie od tego momentu miał stać bogiem jedynym, gdyż słowo "On jest" w języku starohebrajskim znaczyło właśnie Jahwe, wymawiane jako "Jahue" z zapis tego imienia - bez samogłosek, nie występujących w starohebrajskim - wyglądał tak: J H W H). Należy jednak pamiętać, że dużą część tego co praktykowali przybysze, wynieśli oni z religii i tradycji Egiptu, jak choćby kasta kapłańska (stojąca na czele prawa i jedności narodu - przykład, to właśnie kapłani egipscy stali na czele ogólnonarodowego zrywu Egipcjan, przeciwko reformie religijnej faraona Amenchotepa IV zwanego Echnatonem, który zamierzał zamienić dotychczasowe kulty egipskie, z naczelnym kultem Amona-Re, monoteistyczną wiarą w solarne bóstwo Atona. Rewolta ogarnęła dużą część kraju, a Izraelici - będący już wówczas w egipskiej niewoli, musieli widzieć to na własne oczy. Klęska wyznawców Atona w latach 30-tych XIV wieku p.n.e. i późniejsze rozliczenia, ponownie umocniły jedność kraju pod władzą kapłanów politeistycznych), czy formułki pośmiertne, wkładane zmarłym do grobów, aby mogli bronić się na "Sądzie Bożym" ("Nie obraziłem Boga, nie umniejszyłem ofiary składanej w świątyni, nie popełniłem niesprawiedliwości, nie zabijałem ludzi, nie wypowiadałem kłamstw, nie cudzołożyłem, jestem czysty!"), które były podstawą dla Dekalogu ("Nie będziesz miał boga innego oprócz mnie", "Czcij Ojca swego i Matkę swoją", "Nie będziesz zabijał", "Nie będziesz cudzołożył", "Nie będziesz kradł", "Nie będziesz pożądać żony bliźniego swego, ani żadnej rzeczy która jego jest" itd.).

Sędziowie Izraela nie byli wybierani kolejno po sobie w ściśle określony i chronologiczny sposób jak mówi nam o tym Biblia (Stary Testament). Tak naprawdę sędziego wybierano z konieczności dziejowej, związanej głównie z jakimś zagrożeniem zewnętrznym, bowiem w czasach pokoju, w każdym z Dziesięciu (a potem Dwunastu) Plemion Izraela rządziła rada starszych. Sędziów wybierano więc na okres jakichś politycznych zawirowań. I tak pierwszy sędzia - Jozue (wybrany ok. 1165 r. p.n.e.) według żydowskiej tradycji miał przewodzić przez 8 lat, w tym czasie miał odpierać ataki Edomitów. Drugi sędzia Otniel który miał przewodzić przez 40 lat (według mnie jest to zbytnie nadużycie, gdyż realnie walki miały trwać lat osiem), który pokonał Edomitów, ale uległ Moabitom, którzy przez 18 lat mieli sprawować kontrolę nad Izraelitami. Trzecim sędzią został Ehud (Aod), który pokonał Moabitów i wyzwolił lud Izraela z niewoli, miał przewodzić przez 18 lat. Czwartym sędzią był Szamgar, który już musiał się zmierzyć z poważniejszym niż Edomici czy Moabici zagrożeniem - z Filistynami. Kim byli Filistyni? Dobre pytanie prawda, podobnie możemy zapytać kim byli Etruskowie? Swoją drogą pragnę dodać, że gdy młody Arminius (Armiriusz) został wysłany do Rzymu jako zakładnik, spotkał tam ludzi z którymi bez problemu mógł porozmawiać w swojej ojczystej "germańskiej" mowie, i ludzie ci wcale nie należeli do warstw niższych i nie byli też niewolnikami. To były wielkie rzymskie rody, które miały korzenie etruskie i wśród których przetrwała pamięć i język swych przodków. Ale wracając do Filistynów - było to jedno z plemion aryjskich najeźdźców, zwanych potocznie Ludami Morza, pochodzących z Europy. A Europa w owym czasie była w dużej mierze słowiańska, zaś Ludy Morza to w ogromnej większości (jeśli nie w całości) ludy słowiańskie/lechickie. 

Świadczą o tym nie tylko nazwy miast, zakładanych w południowym i południowo-zachodnim Kanaanie jak chociażby Lach-isz (Lachisz, Lechisz), czy Aszkelon , ale również inskrypcje egipskie (wśród wymienionej listy pokonanych przez Ramzesa III w bitwie morskiej w delcie Nilu ok. 1178 r. p.n.e. jest m.in. lud o nazwie Peleset (Plset) - Polanie, Polacy!?, jak również Karkisa - Krakusi!? oraz Waschasch - Wiślanie!?). Inwazja Słowian/Lechitów na Egipt, miała miejsce w latach 70-tych XII wieku p.n.e. (ok. 1178 r. p.n.e.), wcześniej dokonali oni spustoszenia w Azji Mniejszej, niszcząc potężne państwo Hetytów (ok. 1200 r. p.n.e.), prawdopodobnie to właśnie oni też zdobyli Troję (ok. 1183 r. p.n.e.), co by znaczyło że Homer troszeczkę nazmyślał w swej "Iliadzie", zważywszy że wiele elementów uzbrojenia Achajów, jest bardzo podobnych do broni używanej właśnie przez "Ludy Morza". Przez ponad dwadzieścia pięć lat Lechici z północy siali spustoszenie w Azji Mniejszej, Lewancie i nad granicami z Egiptem, obszar ich kontroli był wówczas ogromny, ale od ok. 1175 r. p.n.e. ludy te zaczęły osiadać na wybranych przez siebie terenach (podobnie jak to miało miejsce w czasach wypraw krzyżowych, gdy krzyżowcy, pochodzący z wielu krajów europejskich, zaczęli zakładać własne państewka na obszarach muzułmańskiej wówczas Syrii, Palestyny i południowej Azji Mniejszej). Większość z nich w późniejszych dekadach została podbita i wchłonięta przez kolejne bliskowschodnie imperia (podobnie jak to miało miejsce z państewkami krzyżowców), ale niektóre ludy utrzymały się dość długo. Do nich to właśnie należeli Filistyni.






Bardzo szybko to właśnie wzajemny konflikt tych dwóch narodów (Izraelitów i Filistynów) zdominuje kwestie palestyńskie na długie dziesięciolecia (od ok. 1000 r. p.n.e. wszystkie inne ludy zostały już całkowicie spacyfikowane i jedynie te dwa narody dalej ze sobą konkurowały). Filistyni pozakładali miasta na wybrzeżu Aszkelon, Aszdod, Gaza, przejęli kontrolę nad miastem Dor, oraz zapuścili się na równinę Szafele, zakładając m.in. miasto Lachisz. Dla Izraelitów konflikt z Filistynami, będącymi zupełnie obcym elementem kulturowym i etnicznym, był kwestią egzystencjalną, kwestią życia i śmierci (podobnie jak to ma miejsce obecnie w Palestynie w konflikcie między Żydami a Palestyńczykami). Filistyni mieli swoich bogów, swoje silne tradycje kulturowe i nie ulegali ani tradycjom kananejskim, ani też jahwistycznym (żydowskim). Nie uczestniczyli np. w Święcie Namiotów w Sychem, a ich celem było opanowanie całej Palestyny nie tylko militarnie, ale i kulturowo, co oznaczałoby upadek religii mojżeszowej. Nic więc dziwnego że dla Izraelitów byli to wrogowie: "których zwyciężyć trzeba". Egipcjanie obawiali się tego ludu, jednocześnie prezentując go na swych freskach w sposób dostojny. Dla nich Filistyni to lud brodaczy o białej skórze (Izraelitów Egipcjanie zawsze malowali na ciemniejszy kolor, można powiedzieć że był to kolor cegły), wysocy o prostych nosach, często przedstawiani z okrągłą tarczą, długim mieczem i dwoma nożami (którymi posługiwali się także w walce) - tak właśnie został opisany w Starym Testamencie ów potężny Goliat, który zmierzył się z Dawidem. Egipcjanie nie uważali ich też za barbarzyńców, jako że cenili ich sprawność w posługiwaniu się potężną bronią wczesnej starożytności - czyli żelazem (większość mieczy, łuków i włóczni w Egipcie i na Bliskim Wschodzie wciąż jeszcze była wykonana w dużej części z brązu), poza tym dysponowali podobnie jak Egipcjanie wozami bojowymi, ścisłą organizację polityczną.

Walki, jakie toczył z nimi Szamgar, nie należały jeszcze do intensywnych i zagrażających niepodległości ludu Izraela, tym bardziej że prócz walki miały miejsce i kontakty handlowe i również towarzyskie (sędzia Samson lubił mianowicie sypiać z dziewczętami z ludu Filistynów, uważając że są lepszymi kochankami od kobiet z jego własnego ludu). Z czasem ekspansja kulturowa wzięła górę nad ekspansją militarną i polityczną i przez to lud Izraela zaczął się coraz bardziej "filistynić". Nie przestrzegano Dekalogu, oddając kult również bogom Filistynów. To bardzo nie podobało się kapłanom, stojącym na straży moralności i jedności narodowej. W Księdze Sędziów (Sdz. 3,4) jest zapisane - Izrael "popełnia to, co złe w oczach Pana", według kapłanów ulega pokusie i służy fałszywym bogom. Po rządach Szamgara, na kolejnego sędziego wybrana zostaje pierwsza w dziejach Izraela kobieta - prorokini Debora. Wybrano ją aby poradziła co lud Izraela ma czynić wobec zagrożenia ze strony Jabina, króla miasta Asor z doliny Hajfy, który zebrał wokół siebie koalicję północnych miast kananejskich aby oprzeć się dominacji Izraelitów (plemię Neftalego). Wysłał on swego wodza Siserę, który w jednej bitwie pokonał Izraelitów i nałożył na nich coroczną daninę (prawdopodobnie miało to miejsce w latach 50-tych XII wieku p.n.e.). Czas poddaństwa miał trwać 20 lat (co według mnie jest również datą nieprawdziwą), po czym prorokini Debora zaczęła zagrzewać Izraelitów do powstania. Gdy siadała pod palmą, ludzie się schodzili aby rozsądziła ich sprawy, lub aby wysłuchać jej niezwykle żarliwych kazań. Teraz nawołuje swój lud (plemię Neftalego) "Powstańcie!". Ale kto stanie na czele armii, nie ma wodza ("Zanikło życie w osiedlach, zanikło w Izraelu" - jak zapisane jest w Księdze Sędziów 5, 6-7). Debora zwraca się więc z prośbą o pomoc do Baraka pochodzącego z plemienia Efraima. Ten długo się waha, aż w końcu oznajmia że stanie na czele wojsk plemienia Neftalego, jeśli Debora będzie mu towarzyszyć. 

Tak też się dzieje, dodatkowo inne pokolenia Izraela przysyłają posiłki wojskowe ale nie wszystkie (aż sześć z nich pozostaje neutralnych w tym konflikcie). Sisera dowiedziawszy się o buncie, zgromadził w dolinie Kiszon potężną armię, w tym wozy bojowe, których Izraelici nie posiadali. Debora modli się i wreszcie oznajmia Barakowi że może ruszać w bój: "Wstań, bo oto nadchodzi dzień, w którym Pan wyda w ręce twoje Siserę" (Sdz 4, 14). Ten jednak nie wierzy, pada bowiem rzęsisty deszcz, co powoduje że Debora dodaje piętnując jego tchórzostwo stwierdza że Sisera nie zginie z jego ręki lecz z ręki niewiasty. Rzeczywiście deszcz był błogosławieństwem dla Izraelitów, bowiem w tak rozmokłej ziemi, która częściowo zamieniła się w bajoro, bardzo trudno było operować wozami bojowymi. Wrogie wojska stanęły obok siebie pod górą Tabor, lecz właśnie rzęsisty deszcz, uniemożliwił Kananejczykom użycie konnych wozów bojowych, a wspólny atak Izraelitów (od czoła i od tyłu, gdzie uderzyli sprzymierzeńcy z plemienia Efraima), doprowadził armię Sisery do całkowitej klęski. Sisera uciekając schronił się w domu pewnej kobiety o imieniu Jahel, należącej do ludu Kenelidów. Ta przyjęła go lecz potem uśpiła, po czym wziąwszy do reki gwoźdź i młotek, przybiła nim szczękę Sisery do ziemi. Następnie Barak zwyciężył króla Jabina pod Asorem, a jego miasto zrównał z ziemią, po czym wraz z Deborą został uznany za kolejnego sędziego. 

              





CDN.
 

środa, 27 grudnia 2017

KOMUNIZM - CZYM BYŁ, CZYM JEST, DO CZEGO DĄŻY? - Cz. XI

ANALIZA NAJKRWAWSZEJ I 

NAJBARDZIEJ TOTALITARNEJ TYRANII

W DZIEJACH LUDZKOŚCI


MARKSIZM PRZED MARKSEM

Cz. IV


 "NIECH WSZYSTKO OBRÓCI SIĘ W CHAOS, 
A Z CHAOSU WYŁONI SIĘ NOWY ODRODZONY ŚWIAT"

FRANCOIS NOEL BABEUF
"MANIFEST PLEBEJSKI"





Święta, święta i po świętach, wracamy do naszych codziennych spraw. Obładowani prezentami i objedzeni świątecznymi potrawami wigilijnymi, zapewne sporo czasu poświęciliśmy sprawom duchowym, jak choćby rozmowie z Bogiem - prawda? Ha-ha, taki żarcik na początek, gdyż temat do którego dziś wracam jest niezwykle złożony i nie brak w nim elementów zarówno związanych z Bogiem i wiarą, jak z kwestią pochodzenia i majętności, a także seksualności i płci. To wszystko razem i tak nie da nam obrazu całej tematyki komunizmu, bez odniesienia się chociażby do kwestii dominacji pieniądza i kontroli wielkich korporacji a także do tajnych stowarzyszeń, bowiem ciekawym tematem jest również kwestia kontroli społecznej (np. tajnego sterowania które było praktykowane od wieków i nie jest symbolem jedynie komunizmu). To wszystko chciałbym w sposób w mierze przejrzysty i logiczny umieścić w tym temacie, tak aby nie powstało wrażenie chaosu pojęciowego. W dzisiejszej części zaprezentuję marksistów doby Oświecenia, czyli tych wszystkich filozofów, którzy widząc niesprawiedliwość świata zastanego, doszli do prostego wniosku że skoro na tym świecie jest tyle zła, to z całą pewnością Boga nie ma. A jeśli nawet jest, to albo jest zupełnie bezsilny, albo zły, albo nieudolny albo też bezsilny, zły i nieudolny zarazem. Aby więc zmienić świat, należy odrzucić "mrzonki" zniszczyć wiarę, zapomnieć o tym Bogu i stworzyć nowy świat, nowe społeczeństwo i nowych "bogów". 

I tutaj od razu przypominają mi się słowa utworu Kerkidasa z Megalopolis, żyjącego w III wieku p.n.e., który pisał tak: "Jakże można uznawać za bogów tych, co ani słuchu, ani wzroku nie mają? Nawet sam dostojny gromowładny Zeus na najwyższym szczycie Olimpu nieruchomo dzierży swoją wagę i o niczym nie rozstrzyga! A przecież Homer powiada w Iliadzie, że w dniu wyznaczonym owa waga się przechyli i rozstrzygnie na korzyść dzielnych mężów. Dlaczego więc nigdy ku mnie się nie skłoniła ta waga wielce sprawiedliwa?". W tym utworze wyraża się odwieczna ludzka potrzeba dążenia do szczęścia i dobra, jak jednak można dążyć do szczęścia i dobra żyjąc w gnoju? Bogowie są gdzieś tam wysoko, za wysoko jak na ludzką perspektywę. Cóż można bowiem dostrzec ze szczytów Olimpu? Jak ci bogowie, ci Olimpijczycy mogą w ogóle wysłuchać próśb prostego człowieka? przecież to jest niemożliwe! Nic więc dziwnego że starożytni woleli za "bogów" uważać również własnych władców, bo ci przynajmniej byli tutaj, blisko ludzi (jakkolwiek by na to nie patrzyć), mogli wysłuchać próśb i żalów i realnie dopomóc, więc dla wielu byli realnymi bogami. Zresztą ów sceptyczny racjonalizm i materializm filozofów XVIII wieku, miał swoją głęboką podbudowę właśnie już od starożytności. Czym bowiem było jeśli nie antycznym przykładem ateizacji (czyli odrzucenia boga), stawianie ołtarzy Bezprawiu i Bezbożności (co praktykował Dikajarchos - wódz floty króla Macedonii Filipa V, żyjący na przełomie III i II wieku p.n.e.), czym były epigramy Kallimacha, który udając rozmowę ze zmarłym Charidasem, wkładał w jego usta te oto słowa: "Charidasie, co w dole? - Gęsty mrok - A wyjście? - Kłamstwo! - A Pluton? - Bajka!".




Oświecenie bowiem było tą epoką, w której najczęściej oglądano się na inne epoki (w tym głównie na starożytność). Celem człowieka w tej epoce stało się więc odrzucenie lub raczej zniszczenie wiary w Boga i zastąpienie jej czymś innym, n przykład dobroczynnym przyrodzonym ładem naturalnym, w którym człowiek pierwotnie żył w szczęściu i radości (Boże, co za bzdura!). Tak więc według filozofów, których imiona wymienię poniżej, należy po prostu powrócić do tego pierwotnego "dobroczynnego stanu" aby wyeliminować wojny i nieszczęścia. Prawda że proste - i takie... naturalne. Ale darujmy sobie złośliwości, powiem tylko że tak idealny stan natury, w którym pierwotnie w szczęściu i radości mieliby żyć ludzie jest po prostu najzwyklejszym wymysłem (lub raczej marzeniem) owych filozofów (jestem przekonany w 100 % że gdyby dać im władzę do ręki i pozwolić realizować ich wymarzone koncepcje filozoficzne, wkrótce doprowadzili by gwałtów, mordów i potoków krwi, podobnych do tych, które realizowali inni "filozofowie" jak Lenin, Stalin czy... Hitler). W żadnej epoce nie istniało społeczeństwo, które poddane byłoby "dobroczynnym prawom natury", ani też takie, w którym nie byłoby własności prywatnej. Bowiem brak własności prywatnej jest stanem nienormalnym i nie może doprowadzić w żaden sposób do rozwoju społeczeństwa (tylko że tym którzy o tym mówią, właśnie o to chodzi, aby do żadnego rozwoju nie dochodziło). Własność prywatna jest także w świecie zwierząt, wystarczy chociażby przyjrzeć się walkom o terytorium toczonym chociażby przez lwy, tygrysy czy wilki. Lew jeśli przegra walkę o dominację nad swym stadem z innym lwem, to wszystkie jego młode zostaną po prostu zagryzione, aby zrobić miejsce na młode nowego "króla lwiego haremu" - tak to po prostu działa.


(4:35)
"POJĘCIA NIEMIEC, POLAK, NORWEG, FRANCUZ SĄ W PERSPEKTYWIE HISTORYCZNEJ ANACHRONIZMEM, W PRZYSZŁOŚCI LICZYĆ SIĘ BĘDZIE TYLKO EUROPA. NIE NALEŻĘ DO PARTII, BO ONA NIE ROZUMIE KIM JEST NAPRAWDĘ ADOLF HITLER. ŚWIAT MYŚLI POJĘCIAMI DNIA DZISIEJSZEGO I DLATEGO TRZEBA GO KARMIĆ SLOGANAMI, ALE ON SAM - HITLER MYŚLI POJĘCIAMI PONAD EPOKOWYMI, JEST CZŁOWIEKIEM KTÓRY WYPRZEDZIŁ SWĄ EPOKĘ. ŚWIAT MOŻE GO UWAŻAĆ ZA ZBRODNIARZA BO POJĘCIA DZISIEJSZE UWAŻAJĄ ZA ZBRODNIE TE WSZYSTKIE BICIA ŻYDÓW, WOJNY, OBOZY ITD. ALE KTO TO KIEDYŚ BĘDZIE PAMIĘTAŁ? CZY MÓGŁBY PAN DZISIAJ RZUCIĆ KAMIENIEM W NADZORCĘ NIEWOLNIKÓW, SKORO PIRAMIDY PRZETRWAŁY DO DNIA DZISIEJSZEGO I WYROSŁA NA NICH CAŁA CYWILIZACJA? WSZYSTKO CO NAJPIĘKNIEJSZE NAJBUJNIEJ WYRASTA NIESTETY NA GNOJU"

(5:47)
"PANI WYBACZY, ALE NIE BYŁEM W STANIE JUŻ DŁUŻEJ TEGO SŁUCHAĆ. ON JEST GORSZY OD ŻANDARMÓW - DOPIERO ON ODEBRAŁ MI RESZTKI NADZIEI"


NOTABENE - MÓJ PRADZIAD OD STRONY MAMY, TEŻ ZGINĄŁ W PIĘKNEJ MIEJSCOWOŚCI, W NIEMIECKIM OBOZIE KONCENTRACYJNYM W GROSS-ROSEN

NALEŻAŁOBY TEŻ JEDEN Z TEMATÓW POŚWIĘCIĆ NIEMIECKIM WYWÓZKOM DZIEŁ SZTUKI Z POLSKI, BOWIEM W NIEJEDNYM DZISIEJSZYM NIEMIECKIM DOMU WISZĄ OBRAZY, ZRABOWANE PRZEZ NIEMCÓW PODCZAS WOJNY I OKUPACJI POLSKI



Nie ma też sensu opisywać każdego filozofa i prezentować dogłębnie jego poglądy, bowiem znów temat ten niepotrzebnie zszedłby na nowe manowce, dlatego tez ograniczę się jedynie do ogólnego zaprezentowania głównych koncepcji danych myślicieli. Od czego by tutaj zacząć - hm? No cóż, może lećmy po kolei - piewcami materializmu jako wykładni człowieczeństwa ("żyję tu i teraz") odrzucającej Boga byli: Julien Offray de la Mettrie (francuski lekarz i filozof żyjący w latach 1709-1751), Charles Bonnet (szwajcarski przyrodnik i filozof, żyjący w latach 1720-1793), Paul Henry Tiry d'Holbach (francuski przyrodnik i filozof, jeden z współtwórców francuskiej Encyklopedii, żyjący w latach 1723-1789) oraz Denis Diderot (francuski pisarz, krytyk, filozof i encyklopedysta, żyjący w latach 1713-1784). Oczywiście byli też i materialiści późniejsi, XIX-wieczni (jak choćby Hegel czy Feuerbach), ale teraz skupimy się na twórcach XVIII wieku. Ale jak już wspomniałem komunizm nie ograniczał się jedynie do kwestii wiary, a odnosił się również do kwestii egzystencjalno-materialnych. Tak więc jako punkt zwrotny można przyjąć wydanie Wielkiej Encyklopedii Francuskiej, wydawanej w 17 tomach w latach (czerwiec) 1751 r. - (grudzień) 1765 r. (nie licząc późniejszych poprawek). Encyklopedia sama w sobie była jak najbardziej korzystnym zjawiskiem, prawdziwym kompendium ówczesnej wiedzy o świecie, ale ludzie którzy ją tworzyli, byli również inspiratorami dla katów z czasów Rewolucji Francuskiej. 

Oczywiście nie wszyscy filozofowie XVIII wieku, którzy wyznawali idee komunistyczne - byli współautorami Encyklopedii, ale duża ich cześć jak najbardziej. Etienne-Gabriel Morelly (1717-1778) nie należał do jej autorów, a mimo to był bodajże pierwszym komunistą w czystej postaci żyjącym w XVIII wieku. W swym "Kodeksie natury" (1755 r.) za całe zło świata uznał ludzką dążność do posiadania i gromadzenia bogactwa, czyli zło własności prywatnej było determinowane przez złą naturę człowieka, jak pisał: "Jedyną skazą, jaką zauważyłem we wszechświecie, jest chciwość; wszystkie pozostałe, jakkolwiek je nazwiemy, są jedynie jej pochodnymi". W tym też roku (1755) wychodzi dzieło Jeana-Jacquesa Rousseau: "Rozprawa o pochodzeniu nierówności między ludźmi" w którym piętnował własność prywatną, jako źródło konfliktów między ludźmi. Ale Rousseau nie był komunistą w tym sensie, w jakim był nim chociażby Abbe Bonnet de Malby, który swymi: "Rozmowami Focjona na temat moralnych relacji z polityką" (1763 r.), stał się wraz z Morellym inspiracją dla jednego z największych komunistów przed Marksem - Francoisa Noela Babeufa (żyjącego w latach 1760-1797), który już wprost nawoływał do zniszczenia starego świata i budowy na jego gruzach nowego świata, czyli innymi słowy realnie nawoływał do mordów i gwałtów, czyli do ulic pełnych krwi, bo inaczej nie można byłoby "zniszczyć stary świat", jak mordując tych, którzy wcale nie pragnęli owego "nowego świata".        


W KOLEJNEJ CZĘŚCI PRZEJDĘ DO FILOZOFÓW CZASÓW REWOLUCJI FRANCUSKIEJ I ZAPREZENTUJĘ REALNE DZIAŁANIA(A NIE TYLKO FILOZOFICZNE ROZWAŻANIA) REWOLUCJONISTÓW, DĄŻĄCYCH DO ZNISZCZENIA "STAREGO ŚWIATA" I TOTALNEGO PRZEBUDOWANIA SPOŁECZEŃSTWA OD NOWA. SPOŁECZEŃSTWA W KTÓRYM ZABRAKŁO BOGA ZASTĘPUJĄC GO MORALNOŚCIĄ REWOLUCYJNĄ (POZWALAJĄCĄ ROZBIJAĆ GŁÓWKI MAŁYCH DZIECI O ŚCIANY I WRZUCAĆ NIEMOWLĘTA DO STUDNI LUB DO PIECÓW, JAK TO MIAŁO MIEJSCE PODCZAS TŁUMIENIA POWSTANIA W WANDEI (w latach 1793-1796)


 CDN.
 

niedziela, 24 grudnia 2017

INTEGRACJA, KOLABORACJA CZY WROGOŚĆ? - Cz. VIII

CZYLI JAK ŻYLI GRECY

W IMPERIUM RZYMSKIM

I CZY ASYMILOWALI SIĘ

Z RZYMIANAMI


Ponieważ część tematów mi się zdublowała (o losach Sparty piszę również tutaj i tutaj), postanowiłem nie powielać dalej tych informacji a po prostu przejść bezpośrednio do momentu, na którym skończyłem, czyli bezpośrednio do części II i zwycięstwa rzymskiego wodza Tytusa Kwinkcjusza Flamininusa nad królem Macedonii Filipem V w bitwie pod Kynoskefalaj. W tym temacie zaprezentuję jego konflikt z królem Sparty Nabisem i późniejsze rzymskie podchody w celu ujarzmienia całej Hellady, oraz oczywiście przejdę już bezpośrednio do stosunku, jaki przyjmowali Grecy do swych Rzymskich okupantów w wiekach następnych (I, II, III, IV i V wieku) aż do powstania Bizancjum, które w ogromnej większości było imperium greckim a nie rzymskim (rzymskie były tylko instytucje i język dworu, ale to też tylko do 610 r. po tej dacie bowiem greka i greckie formy instytucjonalne całkowicie zwyciężyły, a kres Bizancjum położą dopiero Turcy Osmańscy, zdobywając ostatecznie w 1453 r. Konstantynopol i przemianowując go na stolicę swego muzułmańskiego państwa)      





II

"ROMANI PATROCINIUM ORBIS GRAECI"

(RZYMSKI PATRONAT NAD GRECJĄ) 

196 r. p.n.e. - 146 r. p.n.e.

Cz. I


RZYM vs. MACEDONIA
 



Cóż to jest pięćdziesiąt lat? Tym bardziej jeśli spojrzymy na to z perspektywy dwudziestu dwóch minionych wieków, czyli ponad 2 200 lat. Bogaci o wiedzę wyniesioną z historii, stoimy na zupełnie innej pozycji, niż ci szczęśliwcy (lub pechowcy - jak kto woli), którzy doświadczali owej historii bezpośrednio na własnej skórze. Dziś wiemy że Rzym zamienił się w imperium, obejmujące cały basen Morza Śródziemnego i całkowicie spacyfikował tamtejsze ludy, tworząc jedno rzymskie społeczeństwo (od 212 r. edyktem cesarza Karakalli wszyscy wolni obywatele Imperium stawali się automatycznie Rzymianami, czyli otrzymywali obywatelstwo), ale czy tak mogli myśleć współcześni "Wybawcy Hellady" Tytusowi Kwinkcjuszowi Flamininusowi Hellenowie? Euforia Greków, jaka miała miejsce na stadionie w Koryncie podczas Igrzysk Istmijskich roku 196 p.n.e., gdzie została zadeklarowana: "wolność wszystkich Hellenów", mogła rodzić najróżniejsze nadzieje. Rzymianie pokonując Macedonię, która od czternastu dekad kontrolowała całą Helladę i wymuszenie na królu Filipie V pokoju, przyznającego: "Wszystkim miastom greckim (...) wolność i własne prawa" - musiało budzić marzenia o całkowitej wolności. 

Nienawiść do Macedończyków i ich króla (wiarołomcy, mordercy i cudzołożnika (który uwiódł i porwał piękną żonę Aratosa Młodszego, syna wodza Związku Achajskiego - Aratosa Wielkiego, którą następnie uczynił swoją żoną, a ponieważ ojciec i syn protestowali przeciwko temu bezprawiu - kazał ich otruć - 213 r. p.n.e. - przy czym trucizna nie zadziałała od razu a z dużym opóźnieniem, co powodowało że umierali oni w męczarniach przez kilka dni. Zabił też zresztą własnego syna - Demetriosa, którego musiał wysłać jako zakładnika do Rzymu w 197 r. p.n.e. po jego powrocie do Macedonii w 183 r. p.n.e. uznał go za romanofila i zamordował w 180 r. p.n.e.), była już wówczas ogromna. Wystarczy chociażby przytoczyć radość, z jaką Ateńczycy obalali posągi i niszczyli obrazy Filipa V i wszystkich jego przodków męskiej i żeńskiej płci, po jego klęsce. Odwołano wszystkie święta ustanowione na jego przodków i potomków cześć. Przeklinano nie tylko Filipa, ale cały naród macedoński i jego siły lądowe i morskie. Podobnie działo się i w innych greckich polis. Flamininus, który ogłosił ową wolność, został uznany prawie za półboga, za herosa, za uosobienie wszystkich starogreckich ideałów.. Poza tym mówił płynnie w języku Homera, więc mógł bezpośrednio rozmawiać z Hellenami w ich języku. Cenił też grecką kulturę znacznie wyżej niż rzymską, jego mianowanie na wodza i reorganizatora Hellady, było więc z rzymskiego punktu widzenia dobrym posunięciem. Oczywiście marzyciel jakim bez wątpienia był Flamininus, musiał zostać odpowiednio naprostowany, dlatego też senat poinformował go że obiecana "Wolność Hellenów", owszem nadejdzie, ale dopiero w odpowiednim czasie.

Trzeba więc było najpierw jakoś uporządkować sprawy w Grecji i Flamininus zaczął organizować spotkania z przedstawicielami ludów i miast helleńskich, zaś jego legaci mieli zadecydować o przyszłości poszczególnych polis. Wyzwolono więc Tesalów spod panowania Macedonii i włączono do tej krainy jeszcze Achaję Fiotydzką jednak bez kluczowych miast tej ziemi - Teb Fiotydzkich i Farsalosu. Do Związku Etolskiego włączono Fokidę i Lokrydę (Etolowie zażądali jeszcze Farsalosu i Leukady, ale senat odmówił przyznania im tych miast). Do Związku Achajskiego dołączono Korynt, Trifylię i Heraję, a większości miast zwrócono po prostu wolność. Nie obyło się jednak bez pewnych niesnasek, gdy legaci Flamininusa (Publiusz Williusz i Lucjusz Terencjusz) obiecali miasta Orestos i Eretrię (Orestos to była późniejsza Tyana, w której narodził się sławny Apoloniusz) - królowi Pergamonu - Eumenesowi II, ale miasta te odwołały się do senatu który zwrócił im wolność. Podobnie niezadowoleni z powojennego "podziału łupów" byli Etolowie, którzy oficjalnie podczas kongresu Związku Etolskiego odbywającego się w Termach etolskich, zaprotestowali wobec tak rażącej niesprawiedliwości, twierdząc że bez ich pomocy Rzymianie nie tylko nie pokonaliby Filipa, ale nawet nie przeprawiliby się do Grecji. Wysłany do nich (m.in. bowiem jego teren obejmował również Tesalię i Macedonię) legat Flamininusa - Gnejusz Korneliusz, zaproponował by swe skargi kierowali bezpośrednio do senatu, gdyż on nie posiada kompetencji mogących rozwiązać tę kwestię.




Rzymianie jednak w owym czasie nie tyle nie chcieli, co nie mogli natychmiastowo ewakuować swych wojsk z Grecji, na co liczyło wielu Hellenów. Nie mogli, bowiem po upadku hegemonii macedońskiej, na Grecję czyhały już dwa wygłodniałe wilki - jeden ze wschodu, król syryjski z dynastii Seleucydów - Antioch III Wielki, drugi zaś z południa, król Sparty - Nabis. Antioch III po konferencji z rzymskimi legatami Flamininusa w Lizymachii na Chersonezie (196 r. p.n.e.), na razie zrezygnował z planów opanowania Grecji (Rzymianie rozpuścili wieści że w wypadku ataku Antiocha na Grecję, namówią do anty-syryjskiego sojuszu króla Egiptu - Ptolemeusza V Epifanesa, do którego planowano wysłać poselstwo Lucjusza Korneliusza. Potem gruchnęła wieść o śmierci króla małoletniego króla Ptolemeusza V, co spowodowało że Antioch III zapragnął zająć pogrążony w chaosie kraj. Ruszył więc na południe, ale już w Licji (w Patarach) dowiedział się że plotka o śmierci Ptolemeusza V okazała się fałszywa. Postanowił więc zdobyć Cypr, który należał wówczas do Egiptu, ale los mu ewidentnie nie sprzyjał. Najpierw bowiem w Pamfilii zbuntowali się wioślarze jego floty, potem gdy już ruszono w dalszą drogę nieopodal Cylicji rozpętała się tak wielka burza, że omal nie zatopiła mnóstwo okrętów. Straty były tak wielkie, że Antioch zrezygnował z wyprawy na Cypr i wrócił do Seleucji syryjskiej, leżącej nieopodal stolicy Seleucydów - Antiochii. Jeden wilk został więc na razie spacyfikowany, pozostawał jednak drugi i to w samej Grecji. 

Król Nabis - bo o nim mowa, był władcą który zaprowadził w państwie spartańskim ponownie ład i porządek. W czasie swego panowania (207 r. p.n.e. - 192 r. p.n.e.) przeprowadził wiele reform ustrojowych i obyczajowych, które podniosły Spartę ze stanu realnej wegetacji, w jakiej znalazło się to państwo od czasów "mysiej wojny" z roku 331 p.n.e. która zakończyła się klęską Sparty w starciu z Macedonią w bitwie pod Megalopolis (Aleksander Wielki nazwał ten konflikt właśnie "mysią wojną" jako przykład mysich podchodów Spartan w czasie oblężenia Megalopolis). Oczywiście wcześniej były już podejmowane próby reform ustrojowych. Pierwszą z nich przedsięwziął króla Agis IV z dynastii Eurypontydów (panujący w latach 244 r. p.n.e. - 241 r. p.n.e.). Doszło bowiem do sytuacji patologicznej, gdyż liczba pełnoprawnych obywateli (Spartiatów) spadła do 700, co było śmieszną liczbą dla chcącego się liczyć państwa, w sytuacji gdy pozostałe duże greckie polis mogły wystawić kilku a niekiedy nawet kilkunastotysięczne armie (nie mówiąc już o innych potęgach, takich jak syryjscy Seleucydzi czy egipscy Ptolemeusze czy macedońscy Antygonidzi). Poza tym i tak większość tych wolnych Spartiatów była pozbawiona ziemi, bowiem ziemia coraz częściej była kumulowana w rekach najbogatszych lacedemońskich rodów, z tym że (co ciekawe) własność do niej należała w ponad 70 % do... kobiet. To właśnie Spartanki w owym czasie stały się największymi posiadaczkami ziemskimi w państwie, a co za tym idzie najbogatszymi obywatelkami (choć oficjalnie kobiety nie posiadały prawa głosu). Doszło więc do sytuacji w której największymi posiadaczami ziemi w państwie stali się ludzie nie posiadający obywatelstwa Lacedemonu.

Gdy więc władzę w Lacedemonie objął po swym ojcu - Eudamidasie III - młody Agis IV (244 r. p.n.e.), zapragnął on odnowić ducha dawnej Sparty i wzmocnić państwo wewnętrznie i zewnętrznie. Nie było to jednak możliwe bez likwidacji nierówności społecznych i majątkowych (chodziło zarówno o rozwiązanie kwestii tzw.: hypomeiones - czyli ludzi których przodkowie w wyniku ubóstwa utracili prawa polityczne, jak również aparos - żyjących w ubóstwie ale posiadających prawa polityczne, oraz atimos - pozbawionych czci). Nic więc dziwnego że młody król, który zapragnął rozwiązać te palące kwestie, spotkał się z ogromnym społecznym poparciem współobywateli. Sprzeciwiali się temu najbogatsi obywatele (ok. 100), którzy posiadając ogromną większość ziemi w państwie, siłą rzeczy nie byli zainteresowani żadnymi reformami. Plan Agisa był dość rewolucyjny i bez wątpienia drastyczny dla posiadaczy ziemskich, ale nie zamierzał on realizować go na drodze zamachu czy tyranii, a raczej respektując zasady ustrojowe państwa spartańskiego (co notabene skończyło się dla niego tragicznie). W 243 r. p.n.e. przedstawił on geruzji (rada starszych - złożona z 28 najbogatszych obywateli + 2 spartańskich królów, wybieranych na Zgromadzeniu Ludowym, po ukończeniu 60 roku życia. Stąd potem wzięło się słowo gerontokracja - oznaczające po prostu rządy starców), swój projekt reform, obejmujący konfiskatę gruntów w dolinie rzeki Eurotas (w pasie tzw.: "ziemi obywatelskiej"), które następnie miały zostać podzielone na... 4 500 działek dla niemajętnych obywateli (swoją drogą warto tutaj zauważyć, jak wielkie majątki ziemskie był w posiadaniu owych 100 rodzin, gdy można było je podzielić aż na 4 500 działek). Dodatkowo na terenach zamieszkanych przez periojków (ludność napływowa, która nie należała do grona Spartiatów i nie posiadała obywatelstwa), miano dodatkowo wydzielić kolejne 15 000 działek dla zdolnych do noszenia broni mężczyzn. 




Nie koniec na tym, Agis IV odnowił stare zwyczaje (wspólne posiłki mieszkańców jednej sysytii - czyli określonej grupy działek, oraz wspólne ćwiczenia wojskowe). Spotkało się to z ogromnym oporem warstw posiadających, gdyż po pierwsze wielu z nich dawno już odwykło od noszenia broni i trudów wojaczki czy jakichkolwiek wyrzeczeń związanych z trudami działań militarnych, a raczej przywykli do wygód i przyjemności życia, a po drugie - jak już wcześniej wspomniałem, większość majątków należała do kobiet, które nie służyły w wojsku więc automatycznie wszystkie traciłyby swoje posiadłości. Nic więc dziwnego że gerontowie opowiedzieli się przeciwko reformie. Przeciwko niej opowiedział się również drugi król Lacedemonu (w Sparcie zawsze panowało jednocześnie dwóch królów - jeden z dynastii Agiadów drugi Eurypontydów), sędziwy już Leonidas II, który nie podzielał ani entuzjazmu ani planów reform młokosa, za którego uważano Agisa IV. Warstwy posiadające, broniąc się przystąpiły do ataku i zaczęły podburzać lud, który dotąd był entuzjastycznie nastawiony co do reform. Zaczęto napuszczać na siebie aparos i atimos, a obie grupy dodatkowo na hypomeiones. Zaczęły wybuchać niesnaski, ludzie bowiem chcieli reformy, ale chcieli jej dla siebie samych i swojej grupy, nie dla jakichś innych. Właśnie tę wzajemną niechęć wykorzystali geronci i inni posiadacze ziemscy - poparcie dla Agisa IV zaczęło szybko spadać. Ten jednak, jako człowiek inteligentny, zrozumiał że w tej sytuacji potrzebny mu jest jakiś sukces, który ponownie skonsoliduje wokół niego obywateli. Zaproponował więc kasatę długów najuboższym (ta reforma została przez geruzję zaakceptowana), ale to było jeszcze za mało - potrzebował większego sukcesu, najlepiej politycznego lub militarnego, który rozsławiłby jego imię w historii.

Dlatego też entuzjastycznie przyjął propozycję sojuszu, którą wystosował do niego niejaki Aratos w imieniu Związku Achajskiego. Ów wybawca rodzinnego Sykionu spod tyrańskich rządów i sławny w całej Helladzie wódz, zaproponował bowiem Agisowi współdziałanie przeciwko Etolom (Związkowi Etolskiemu). Król Sparty oczywiście przystał na te propozycje, spodziewając się łatwego zwycięstwa i sławy, która dopomogłaby mu w dalszych reformach ustroju państwa. Podobnie pozytywnie zareagowali geronci, gdyż zależało im na pozbyciu się króla z kraju i tym samym oddaleniu jego reform. Sojusz ze sławnym Aratosem, który w tym samym 243 r. p.n.e. zdobył opanowany przez Macedończyków Korynt (zajmując również macedońskie okręty stojące w porcie), a także doprowadził do znacznego rozszerzenia się członków Związku Achajskiego (po zdobyciu Koryntu do Związku przyłączyły się Epidauros, Trojzena i Megara. Zajął też ateńską Salaminę więc sojusz z nim wydawał się Agisowi bardzo korzystny z punktu widzenia politycznego (niewielkim wysiłkiem własnym, odniesie zwycięstwo, które opromieni go jako wielkiego wodza). Szybko jednak okazało się że obecność Agisa w obozie Achajów jest bardzo nie na rękę. Przede wszystkim dlatego że wieści o spodziewanych reformach ustrojowych, mających odebrać elicie panującej posiadaną przez nią władzę (ekonomiczną a następnie polityczną)szybko obiegła i inne polis Peloponezu, doprowadzając do konfliktów wewnętrznych w wielu miastach, głównie zaś w tych, które należały do Związku Achajskiego. Aratos zaś pragnął przede wszystkim jedności: "Sami nie znaczymy nic, razem jesteśmy niepokonani" - jak ponoć miał mawiać, dlatego też obecność króla-reformatora była mu nie potrzebna. Dlatego też szybko odesłał go z powrotem. Po powrocie jednak do kraju opozycja znacznie urosła w siłę i u boku Leonidasa II doprowadziła do uwięzienia i egzekucji króla Agisa IV (241 r. p.n.e.) Zabito go wraz z matką - Agesistratą i babką, zaś jego żona - Agiatis, została wydana ponownie za mąż, tym razem za syna Leonidasa II - Kleomenesa, który po śmierci ojca w 235 r. p.n.e. będzie kontynuował dzieło Agisa IV.          

  

CDN.
 

piątek, 22 grudnia 2017

WŁADYSŁAW IV I PLANY WIELKIEJ WOJNY Z IMPERIUM OSMAŃSKIM - Cz. VI

CZYLI JAK TO KRÓL

RZECZYPOSPOLITEJ WŁADYSŁAW IV

PLANOWAŁ ODBUDOWAĆ DAWNE

CHRZEŚCIJAŃSKIE PAŃSTWO 

W KONSTANTYNOPOLU


PÓŁROCZNE BEZKRÓLEWIE

(30 Kwietnia - 8 Listopada 1632 r.)

Cz. V



 "TY MOSKIEWSKI SUKINSYNU"
CZYLI POLSKIE "WYCIECZKI" W GŁĄB ROSJI
(do roku 1632)
Cz. I





Rosja była piekłem na Ziemi, jak bowiem notował kancelista starosty uświackiego, który opisywał zemstę, jaką dokonali zwolennicy cara Wasyla Szujskiego po zdobyciu przez niego Kostromy: "żony i dzieci ich potopili, okrutnie pomordowawszy, z brzemiennych białych głów dzieci wyparali, obciąwszy ręce i nogi, w gębę matce kładli i w wodę rzucili, a samych bojar, któregokolwiek żywcem pojmają, w pasy rzezą i w kotlech smażą". Rosja toczyła długie wojny o panowanie nad Bałtykiem ze Szwecją i Rzeczpospolitą, zakończone podpisaniem dziesięcioletniego rozejmu w Jamie Zapolskim (15 stycznia 1582 r.) na mocy którego Moskwa oddawała Rzeczypospolitej Połock i ziemię połocką, miasta i twierdze Wieliż, Uświat, Ozieryszcze, Zawołocze, Siebież, Lubecz, Homel, oraz oczywiście całe Inflanty (dzisiejsza Łotwa i południowa Estonia), z takimi miastami jak Parnawa, Dorpat, Kieś (Wenden) i Dyneburg. Wojna (toczona w latach 1577-1582) została wygrana, ale pokój wcale nie odzwierciedlał skali polsko-litewskiego zwycięstwa, można wręcz powiedzieć że nabytki terytorialne były zaledwie przeciętne (tym bardziej że twierdze Wielkie Łuki, Zawołocze, Ostrów, Newel, Chołm i Woroniec zwrócono Moskwie). Od 1579 r. wojna toczyła się już jedynie na terytorium rosyjskim (a nie jak dotąd w Inflantach), zaś po drugiej kampanii w 1580 r. Rzeczpospolita zajęła ogromne tereny do jeziora Ilmeń, leżącego na południe od Nowogrodu Wielkiego. Ale największy triumf przyszedł w 1581 r. gdy armia królewska Stefana Batorego podeszła pod Psków, zaś hetman Krzysztof Radziwiłł "Piorun" dokonał wypadku w głąb państwa moskiewskiego. 

Pod Staricą oddział 200 husarzy zniósł 3 000 żołnierzy cara Iwana IV Groźnego, a przerażony car jedynie podstępem uniknął wówczas niewoli (w polsko-litewskim obozie znaleźli się dwaj agenci cara, którzy przekonali hetmana że do Staricy zmierza potężna armia moskiewska, podczas gdy rzeczywiście nic takiego nie miało miejsca, zaś car Iwan nie miał w Staricy żadnych sił do swojej obrony). Hetman Radziwiłł wraz z oddziałami Filona Kmity i Michała Haraburdy, dotarł aż do Wołgi, po czym zawrócił pod Psków, do króla. W tym samym czasie (1581/1582) w rękach Polaków znalazły się ogromne tereny - całe Inflanty (z Dorpatem i Parnawą), rejony wokół Jeziora Pejpus, Pskowa i Nowogrodu Wielkiego, oraz Rżew i tereny dochodzące do Wołgi (plus tego na południu dodatkowo Nowogród Siewierski, Trubeck, Starodub i cała ziemia czernihowska). Więcej na temat tych i kolejnych walk powiem w innym temacie, tyczącym się bezpośrednio wojen Rzeczpospolitej z Moskwą, który zamierzam dalej kontynuować. Po rozejmie w Jamie Zapolskim, który okazał się trwałym pokojem przez 27 lat, Moskwa została odepchnięta od Bałtyku na kolejne 121 lat (do czasu budowy Petersburga w 1703 r.). W kwietniu 1586 r. do Moskwy przybyło poselstwo kasztelana mińskiego Michała Haraburdy, który zaoferował bojarom wysunięcie kandydatury króla polskiego Stefana Batorego na tron moskiewski, po śmierci bezdzietnego Fiodora I - syna Iwana IV, ostatniego władcę z dynastii Rurykowiczów (założonej w 862 r.). Z planów tych nic nie wyszło, bowiem w grudniu 1586 r. zmarł król Stefan Batory w wieku zaledwie 53 lat. 

Podczas sejmu konwokacyjnego (luty-marzec 1587 r.) część szlachty (głównie z Litwy) poparła kandydaturę cara Fiodora do tronu polskiego, ale ostatecznie 19 sierpnia królem obrany został królewicz szwedzki (którego matką była Katarzyna Jagiellonka, córka króla Rzeczypospolitej Zygmunta I i siostra Zygmunta II Augusta) Zygmunt Waza, który ostatecznie po zaprzysiężeniu artykułów henrykowskich i pacta conventa (była to tzw.: konstytucja dla króla, którą każdy kolejny monarcha, wybrany na polski tron musiał przestrzegać w imię demokracji i wolności panującej w Rzeczypospolitej), dnia 7 października 1587 r. oraz koronowaniu się na króla w katedrze wawelskiej w Krakowie (27 grudnia), i ostatecznym pokonaniu drugiego konkurenta do korony - arcyksięcia austriackiego Maksymiliana Habsburga (siły niemiecko-austriackie zostały rozbite w bitwie pod Byczyną na Śląsku przez hetmana Jana Zamojskiego 24 stycznia 1588 r.). Więc z planów posadzenia na polskim tronie Moskala czy Niemca nic nie wyszło. W styczniu 1591 r. przedłużono rozejm z Moskwą o kolejne 10 lat, zaś w październiku 1600 r. do Moskwy udało się poselstwo kanclerza litewskiego Lwa Sapiehy, który zaprezentował carowi Borysowi Godunowowi i bojarom projekt unii polsko-litewsko-moskiewskiej. Oba państwa (Rzeczpospolita i Moskwa) miały prowadzić wspólną politykę zagraniczną i posiadać jedną wspólną monetę, skarb i flotę. Katolicy, protestanci i prawosławni mieliby równe prawa (tak jak było w Rzeczpospolitej), zaś po okresie dwuwładzy (czyli panowania w Polsce Zygmunta III Wazy a w Rosji Borysa Godunowa) i śmierci jednego z tych władców, ten który by się ostał, stałby się królem i carem całego zjednoczonego państwa. Projekt owej unii upadł, gdyż sprzeciwił mu się car Godunow. Podpisano jedynie rozejm na kolejne 22 lata (11 marca 1601 r.).




Pokój jednak nie przetrwał aż tak długo, bowiem w 1603 r. w dobrach Adama Wiśniowieckiego w Brahiniu, objawił się człowiek, który podawał się za cudownie ocalonego carewicza Dymitra Iwanowicza (który został zamordowany na polecenie Borysa Godunowa w 1591 r. gdzie przebywał wraz z matką - Marią Nagoj - ostatnią żoną cara Iwana IV Groźnego - w Ugliczu. Miał wówczas zaledwie 9 lat i był ostatni przedstawicielem dynastii Rurykowiczów oraz spodziewanym następcą tronu po śmierci swego brata Fiodora I. Winą za śmierć następcy obarczono jego matkę, którą oskarżono o nie dopilnowanie swego syna i zesłano ją do klasztoru). Twierdził że został cudownie ocalony z rąk siepaczy Godunowa przez swą matkę i jej lekarza. Na dowód prawdziwości swych słów, pokazywał kosztowny krzyżyk oraz dokument, który miał zaświadczać o jego pochodzeniu. Jego słowa podzielili dworacy Adama Wiśniowieckiego, którzy wcześniej byli w Ugliczu i widywali carewicza Dymitra. Zaświadczyli więc że to jest prawdziwy carewicz i następca moskiewskiego tronu. Najpierw poparli go zbiegli z Rosji Moskale, potem Adam Wiśniowiecki i inne kresowe rody (Mniszchowie i Stadniccy). Wojewoda sandomierski Jerzy Mniszech ofiarował mu za żonę swą córkę Marynę (zaręczyli się uroczyście 25 maja 1604 r.), a rzekomy Dymitr obiecał że odda swej przyszłej małżonce - gdy już zostanie carem - Nowogród i Psków, zaś jej ojcu ofiaruje Siewierz i połowę Smoleńszczyzny. Zresztą obiecywał bardzo wiele - nuncjuszowi papieskiemu Rangoniemu, obiecał że wprowadzi w Rosji religię katolicką, królowi Zygmuntowi III obiecywał przymierze przeciwko Szwecji i Osmanom, oddanie Smoleńska i umożliwienie handlu polskiego w Rosji oraz swobodny dostęp kupców do Persji. 

Nic dziwnego więc że król poparł Samozwańca (prawdopodobnie, choć w tej kwestii są też pewne rozbieżności, był to zbiegły z Monasteru Czudowskiego w Moskwie, prawosławny mnich Grigorij Otriepow) i ofiarował mu 40 000 złotych rocznego wsparcia. Pozostałe rody wystawiły armię (sejm opowiedział się przeciwko angażowaniu sił Rzeczypospolitej w tę "moskiewską awanturę", która miała dopomóc "carewiczowi" w odzyskaniu tronu). 16 października 1604 r. Samozwaniec przekroczył granicę moskiewską i po kilku bitwach ostatecznie zajął Moskwę 20 czerwca 1605 r. (Borys Godunow zmarł 23 kwietnia, zaś jego syn i następca 16-letni car Fiodor II panował zaledwie 35 dni do 28 maja, gdy został obalony i wtrącony do lochu, zaś 7 czerwca uduszony tamże przez bojarów Massalskiego i Golicyna). 31 lipca 1605 r. Dymitr Samozwaniec koronował się uroczyście na cara, zaś 27 listopada poślubił (per procura) swą narzeczoną Marynę Mniszchównę (uroczystość odbyła się w Krakowie, w kamienicy Firlejów w obecności króla i dworzan). Rolę pana młodego pełnił tam poseł Dymitra - Ofarnas Bezobrazow. Maryna pokazała się podczas uroczystości zaślubin (odbył się on w obrządku katolickim, jako że Dymitr przeszedł na katolicyzm), w białej, altembasowej sukni, wyszywanej perłami i drogimi kamieniami z koroną na głowie i wczepionymi w warkocze perłami. Rolę druhny panny młodej pełniła siostra króla Zygmunta III - Anna Wazówna. Potem nastąpiła uczta weselna i tańce, które jednak przyćmiła owa sławna "dziczyzna moskiewska" - jak mawiano potem o rosyjskim poselstwie, którego przedstawiciele z Bezobrazowem na czele zachowywali się przy stole w sposób "plugawy" jedząc potrawy pełnymi garściami, choć początkowo w ogóle Moskale odmówili uczestnictwa w uczcie, twierdząc że nie godzi się aby mogli jeść w obecności carycy. Dopiero na jej wyraźne polecenie usiedli do stołu, choć padali jej do stóp po każdym toaście wzniesionym dla szczęścia młodej pary (swoją drogą jakże odmienna kultura narodów żyjących tuż obok siebie - wolność osobista i demokracja panująca w Rzeczypospolitej, gdzie król był jedynie "Pierwszym wśród Równych", kontra skrajny despotyzm pociągnięty wręcz do całkowitego upodlenia).

Król powierzył Marynę opiece starosty wielizkiego Aleksandra Gosiewskiego i kasztelana małogoskiego Oleśnickiego (po 1611 r. zostanie on wojewodą smoleńskim), którzy mieli udać się do Moskwy w jej ślubnym orszaku, wraz z księdzem i osobistym spowiednikiem nowej carycy - Kacprem Sawickim. Car Dymitr począł zaś w państwie moskiewskim przeprowadzać gruntowne zmiany, początkowo obyczajowe (pozwolił bojarom samodzielnie wybierać sobie żony, zakazał "wziątków" czyli łapówek urzędnikom, uniewinnił wszystkich, którzy cierpieli pod rządami Iwana Groźnego i Borysa Godunowa, a wielu z nich obsypał łaskami i dobrami ziemskimi, publicznie karał nieuczciwych sędziów, wyznaczył dwa dni w tygodniu podczas których poddani mogli kierować do niego swe prośby - podobnie jak to było w Polsce), następnie polityczne (ustanowił senat - znów na wzór Polski - złożony z 70 kniaziów i bojarów, odprawił również polską straż i coraz bardziej pozostawał głuchy na rady dotychczasowych polskich stronników, którzy wraz z nim przebywali w Moskwie, nie zamierzał też spełnić swoich obiecanek, szczególnie tych mówiących o zastąpieniu prawosławia katolicyzmem i oddaniu Rzeczpospolitej nadgranicznych ziem i twierdz ze Smoleńskiem na czele). Te wszystkie zmiany, choć wprowadzały wiele wolnościowych trendów do skostniałego aparatu moskiewskiego samodzierżawia, nie mogły spodobać się poddanym rosyjskim, bowiem ludzie ci genetycznie od wieków wychowywani byli do poddaństwa i czołobitności przed carskim majestatem. A tu nagle nowy car zamierzał (jak to zwykł mawiać) pokazać im "jak mają zostać ludźmi". To wszystko dla Rosjan było tak obce, tak... polskie czyli tak nienawistne że nie mogło się podobać. 




12 maja 1606 r. do takiej Moskwy zajechała ze swym orszakiem caryca Maryna Mniszchówna. To jeszcze bardziej spotęgowało niechęć Moskali do nowego cara i jego "polskiej nałożnicy", gdyż w orszaku carycy przybyło 2 000 szlachty polskiej, która oficjalnie dawała wyraz swojej niechęci dla moskiewskiej tyranii i preferowała te wolności, jakie wyniosła z Rzeczpospolitej. Obecność Polaków na moskiewskim dworze (choć istotne funkcje pełnili tam jedynie Miechowiecki i bracia Buczyńscy), a także jezuity ojca Strieweriusza (choć Dymitr ponownie przeszedł na prawosławie i namówił do tego również swoją małżonkę), budziło powszechną niechęć. Szybko zaczęły szerzyć się plotki, jakoby Polacy przybyli po odbiór przyrzeczonych przez cara ziem, a także te mówiące że nowy car jest czarnoksiężnikiem i antychrystem, że jada mięso w dni postne, że nie kładzie się spać (rosyjskim zwyczajem) po obiedzie, że rozsypuje wokół siebie korce pereł i mówi przy tym jakieś zaklęcia etc. etc. 17 maja 1606 r. podczas uroczystych zaślubin i koronacji Maryny na carycę Rosji, ta niechęć ludu moskiewskiego do obcych (głównie Polaków) ukazała się w całej pełni. Tego bowiem dnia doszło do przewrotu pałacowego, w wyniku którego zamordowany został car Dymitr I Samozwaniec. Na czele spisku stali ci sami ludzie, którzy wcześniej zrzucili z tronu Fiodora II i obrali carem Dymitra, a ich przywódcą okazał się Wasyl Szujski (syn Iwana, który wsławił się obroną Pskowa przed Polakami w 1581/82 r.). Bunt można było stłumić, gdyby nie pora jego przeprowadzenia - uroczystość koronacyjna, a co za tym idzie rozprzężenie w polskich szeregach (większość Polaków ten dzień spędzała po karczmach). 

Nagle powstał raban, do karczem wpadali ludzie Szujskiego, rżnąc na oślep na wpół zamroczonych gorzałką lub piwem biesiadników. Jednocześnie rozgłaszano wieści że to Polacy mordują bojarów i że trzeba chronić cara przed obcymi. Szujski przemawiał z krzyżem w jednym i z mieczem w drugim ręku, nawołując do obrony świętej prawosławnej wiary i się zaczęło. Doszło do rzezi Polaków, wymordowano ich prawie 2 000. Dopuszczano się przy tym upokorzeń i gwałtów (np. kobiety z orszaku cara poddano wielokrotnym gwałtom, po czym np. toporem obcinano im piersi). Lud poczynał sobie coraz śmielej, wreszcie wyłamano bramy pałacu carskiego na Kremlu i wdarto się do komnat cara Dymitra, który został zamordowany z ręki Hrehorego Wołniewa. Carycę Marynę przed podobną śmiercią uratował polski szlachcic Piotr Osmólski zatrzymawszy napastników, dał jej czas na ucieczkę, ten swój wyczyn Osmólski przypłacił śmiercią. Gdy już napojono się krwią, Szujski i bojarzy uczestniczący w spisku, nakazali ludowi powrót do domów i jak pisze kronikarz tego dnia: "nie było spokojniejszej nocy w Moskwie". Trupy pomordowanych leżały na ulicach przez całą noc, aż o świcie 18 maja carem okrzyknięto spiskowca - Wasyla Szujskiego, który nakazał uprzątniecie ciał. Maryna została zamknięta w klasztorze a ci z Polaków, którym udało się przeżyć masakrę, odesłani pod strażą do Jarosławia, Archangielska, Kostromy, Wołogdy i Białozerska. Polskich posłów zaś (tych, którzy reprezentowali Rzeczpospolitą) osobiście ochraniał przed zamachowcami sam Szujski, zdając sobie sprawę że ich śmierć mogłaby doprowadzić do zbrojnej interwencji Rzeczypospolitej (zamordowanie wielkich panów było bowiem sprawą prywatną, gdyż przynajmniej oficjalnie Polska nie uczestniczyła w sporze o tron moskiewski). Trzymano ich pod strażą, obiecując zwolnienie w najbliższym czasie. Wkrótce też nowy car Wasyl IV Szujski wysłał poselstwo do Warszawy, aby rozwiązać problem polskich posłów. 

Był to jednak dopiero początek konfliktu, który zakończy się rozbiciem połączonej armii rosyjskiej i szwedzkiej pod Kłuszynem (4 lipca 1610 r.), zajęciem Moskwy przez Polaków, uwięzieniem cara Wasyla Szujskiego i jego odesłaniem do Rzeczypospolitej, gdzie  w niewoli będzie bił pokłony w otoczeniu swej żony i braci przed polskim królem, senatem i posłami na sejmie 29 października 1611 r. oraz zabraniem i zamknięciem korony carów Rosji do skarbca królewskiego na Wawelu w Krakowie. Ale o tym już w kolejnej części. 

               


                 
 CDN.

poniedziałek, 18 grudnia 2017

ZABAWNE SCENY Z POLSKICH FILMÓW - Cz. IV

KILKA ZABAWNYCH SCEN

ORAZ WYPOWIEDZI Z 

POLSKICH FILMÓW I SERIALI



"SZCZEPCIU, DOBRZE ŻE JA ŻYJĘ, BO JAKBYM UMARŁ - TO CHYBA BYM TEGO NIE PRZEŻYŁ"

TOŃKO (HENRYK VOGELFÄNGER)
"BĘDZIE LEPIEJ" - 1936


"BĘDZIE LEPIEJ"

(1936)


Szczepko i Tońko, dwóch lwowskich batiary, którzy w latach 30-tych bawili całą Polskę swymi powiedzonkami i gagami. Wystąpili w trzech filmach komediowych "Będzie Lepiej" z 1936 r. "Włóczęgi" z 1939 r. i "Serce batiara" z 1939 (ten ostatni film zachował się jedynie w czterech ujęciach, cały negatyw bowiem spłonął w czasie bombardowania Warszawy przez Niemców w 1939 r.), oraz na antenie "Wesołej Lwowskiej Fali", bardzo popularnej w latach 30-tych audycji radiowej Polskiego Radia Lwów. Szczepko i Tońko (a właściwie Kazimierz Wajda i Henryk Vogelfänger), byli nie tylko wybitnymi aktorami komediowymi, ale także sprawowali inne zawody - Szczepcio był dziennikarzem, zaś Tońko adwokatem (w 1935 r. otworzył we Lwowie własną kancelarię adwokacką). Po wybuchu wojny, Kazimierz Wajda przebywał w okupowanym kraju, zaś Henryk Vogelfänger przedostał się na Zachód, do tworzącej się we Francji i potem w Anglii Armii Polskiej. Był żołnierzem 1 Dywizji Pancernej gen. Stanisława Maczka, która wyzwalała Holandię i zajmowała północne Niemcy. Po wojnie pozostał w Wielkiej Brytanii. Szczepcio zmarł w 1955 r. zaś Tońko powrócił do Polski w 1988 r. na dwa lata przed swą śmiercią. Pamięć o tych dwóch zabawnych "dżentelmenach  ulicy" (batiarach), przetrwała jednak w ludzkiej pamięci, wspomnieniach, filmach i fragmentach audycji radiowych 


KIDNAPERY!

1:25
"BANDYCI, KIDNAPERY - CHCIELI PORWAĆ!"
"KOGO? CIEBIE?"
"CIEBIE, CIEBIE"
"MNIE?"
"Z TOBĄ SIĘ NIGDY NIE MOŻNA DOGADAĆ"

1:40
"BYŁO ICH DWÓCH, OTOCZYLI MNIE ZE WSZYSTKICH CZTERECH STRON"

2:47
"BĘDZIESZ WIDZIAŁ TOŃCIU CO SIĘ BĘDZIE DZIAŁO, BĘDZIESZ WIDZIAŁ. 
TY MNIE TOŃCIU JESZCZE NIE ZNASZ"
"TY MNIE TEŻ NIE"
"MY SIĘ JESZCZE OBA NIE ZNAMY"

3:07
"PANIE, PANIE TYLKO BEZ GIWERA, BO JA JESTEM RAPTUS, NERWUS"
"MY PO DZIECKO PRZYSZLI"
"PO BAJBUSA"
"JA WAM DAM BAJBUSA, JA WAM DAM DZIECKO WY KINDAPERY, WY"

(ŚMIESZNY FRAGMENT NIE UJĘTY NA TYM FILMIKU)
"MY NIE JESTEŚMY ŻADNE KINDERY, MY JESTEŚMY ZE LWOWA"
 

 
 "CO WY Z NIM CHCECIE ZROBIĆ?"
"ZABIERAMY GO DO LWOWA"
"A KTO GO BĘDZIE PILNOWAŁ?"
"CO ZA GADANIE? JA, MATKA"
"I JA, OJCIEC"
"NO NATURALNIE, RODZICE"



"ZAPRASZAM PANÓW, KĄPIEL GOTOWA"

0:10
"ALEŻ TU CUDNIE, SZCZEPCIU CUDNIE BIELUTKO"
"ZOSTAW, ZOSTAW TOŃCIU, BO ZARAZ WYSMARUJESZ, ZOSTAW. 
UMYJ SOBIE PRĘDKO PLECKI I ZARAZ IDZIEMY"
"KIEDY NIE MA W CZYM?"
"O, MIEDNICA"
"AHA, ALE NIE MA WODY?"
"PEWNIE ZARAZ NANIESĄ"

0:45
"TY WIDZIAŁ SZCZEPCIU, TO JEST ŚLIZGAWKA? JAK TU PRZYJEMNIE WIDZISZ?"

1:05
 "OJ TAK, PAŃSTWO SIĘ KĄPIĄ W UBRANIACH, BO POPATRZ - 
RĘKAWICZKI MAJĄ - WIDZISZ?"
"TO ŻEBY CI RĘKI NIE ZAMOCZYLI. A TO TOŃCIU, TO TELEFON CZY CO? 
TO PEWNIE TELEFON DO KUCHNI"




"CO PANI CHCE ROBIĆ Z MOIMI PALCAMI?"
"MUSZĘ OBCIĄĆ PAZNOKCIE"
"NIECH PANI CHOĆ JEDEN ZOSTAWI"

0:20
"PROSZĘ SIEDZIEĆ SPOKOJNIE BO PANA SKALECZĘ"
"A ZA CO? CO JA ZŁEGO PANI ZROBIŁ, JA PANIĄ PIERWSZY RAZ W ŻYCIU WIDZĘ?"

0:35
"WEŹ PAN TEN TALERZ BO JA NASYPIĘ POPIÓŁ, SZKODA" 





"MASZYNA CZASU"
 (2004)


"SŁOWA"

0:15
"WIESZ, TRZEBA CORAZ WIĘKSZĄ UWAGĘ ZWRACAĆ NA SŁOWA - CZŁOWIEK MYŚLI O JEDNYM, MÓWI CO INNEGO I W EFEKCIE MOŻE FATALNIE SIĘ PRZEJĘZYCZYĆ"
"JAK TO?"
"NORMALNIE. WYOBRAŹ SOBIE BYŁEM KILKA DNI TEMU NA IMPREZIE. MOJĄ UWAGĘ PRZYKUŁA PEWNA ATRAKCYJNA PANI O BUJNYCH KSZTAŁTACH. PODSZEDŁEM GDYŻ CHCIAŁEM ZAPROSIĆ JĄ DO TAŃCA, ALE MYŚLAŁEM O CZYM INNYM I W EFEKCIE FATALNIE SIĘ PRZEJĘZYCZYŁEM. ZAMIAST POWIEDZIEĆ: "CZY MOGĘ PANIĄ PROSIĆ DO TAŃCA?", POWIEDZIAŁEM: "CZY MOGĘ PANIĄ PROSIĆ O BIUST?" I ŚMIERTELNIE SIĘ OBRAZIŁA"

 1:20
"TEŻ OSTATNIO MIAŁEM TAKĄ SYTUACJĘ. SIEDZIAŁEM Z ŻONA PRZY ŚNIADANIU, BARDZO PRZYJEMNIE - GRZANKI, KAWA, JAJKO. W PEWNYM MOMENCIE POPROSIŁEM ŻONĘ O SÓL, ALE ŻE BYŁEM BARDZO ZAMYŚLONY ZAMIAST POWIEDZIEĆ: "POPROSZĘ O SÓL", POWIEDZIAŁEM: "TY STARA KURWO, ZMARNOWAŁAŚ MI DWADZIEŚCIA LAT ŻYCIA". I JESTEM SAM"




A NA KONIEC KILKA FRAGMENTÓW
"ŚWIATA WEDŁUG KIEPSKICH"
(1999-2017)


0:50
"GRZECZNIEJ PROSZĘ, BO DO DUPY NAKOPIĘ"

1:40
"PROSZĘ PANA U MNIE "STAŚ" PRZESTAŁ ISTNIEĆ, NIE MA "STASIA" NIE ISTNIEJE"
"DLACZEGO?"
"WIE PAN KTO TERAZ "STASIEM" KIERUJE? BOCZEK. JA W TEJ SYTUACJI TO CHYBA PODEJMĘ DECYZJĘ O EMIGRACJI"
"DOKĄD?"
"DO RZESZOWA"
"CO PAN BEDZIE ROBIŁ W RZESZOWIE?"
"TO SAMO CO TU, TACY LUDZIE JAK JA TO WSZĘDZIE SĄ POTRZEBNI"
 



"TO TY HALINKA NIE WIESZ CO SIĘ DZIAŁO W KANIE GALILEJSKIEJ?"
"NIE"
"NORMALNIE WESELE TAM BYŁO. BAWIĄ SIĘ BAWIĄ I NAGLE WÓDKI ZABRAKŁO ROZUMIESZ? I JUŻ CHCIAŁY ŻYDY, BO TO WSZYSTKO ŻYDY BYŁY ROZUMIESZ? WYSŁAĆ KOGOŚ NA WIELBŁĄDZIE NA MELINĘ ŻEBY PRZYWIÓZŁ, ALE WTEDY PAN JEZUS WSTAŁ I POWIEDZIAŁ: "ZARAZ, ZARAZ, CHŁOPAKI POCZEKAJCIE NIE SPIESZCIE SIĘ, DAJCIE MI TU WODY I JA WAM TĘ WODĘ, NA MIEJSCU TAM W TEJ KANIE, NA MIEJSCU WÓDKĘ ZROBIĘ" I ZROBIŁ, ZROBIŁ I OD TEGO CZASU SIĘ NIEDZIELĘ JAKO DZIEŃ ŚWIĘTY ŚWIĘCI W TEN SPOSÓB WŁAŚNIE"
"FERDEK, DLA ŚCISŁOŚCI TO NIE BYŁA WÓDKA, A WINO, A Z CIEBIE JEST TAKI TEOLOG JAK Z KOZIEJ DUPY TRĄBA"




WALDEK PRZEDSTAWIA TATUSIOWI SWOJĄ NARZECZONĄ JOLASIĘ




PIERDZĄCA PODUSZKA

 

 
"JAK TY MOGŁAŚ IM POŻYCZKĘ PODŻYROWAĆ, PRZECIEŻ TO DEBILE SĄ BEZROBOTNE, JEDNO GŁUPSZE OD DRUGIEGO"
"JAK MOGŁAM WŁASNYM DZIECIOM NIE PODŻYROWAĆ?"




A NA KONIEC:




 


 
CDN.