Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 29 kwietnia 2019

KATON I JEGO RADY - Cz. V

CZYLI JAK TRAKTOWAĆ

NIEWOLNIKÓW,

ABY LEPIEJ POMNAŻALI

MAJĄTEK GOSPODARSTWA?





 W toczącej się w Grecji wojnie na przełomie marca i kwietnia 191 r. p.n.e. było już widać wyraźnie, jak wielka dysproporcja sił różni obu przeciwników. Król Antioch III posiadał w Grecji zaledwie 10 000 żołnierzy i 500 kawalerzystów, Rzymianie dwa razy takie siły, plus sojusz z władcą Macedonii - Filipem V, oraz wsparcie króla Egiptu - Ptolemeusza V Epifanesa (senat jednak podziękował Ptolemeuszowi za wsparcie i nawet odesłał mu ofiarowane wcześniej 450 kg. złota i ponad 9 000 kg. srebra. Była to kara Rzymu za podpisanie pięć lat wcześniej - 196 r. p.n.e. - porozumienia sojuszniczego z Antiochem III, czego rękojmią stał się ślub młodego, zaledwie 14-letniego króla Ptolemeusza V z 8-letnią córką Antiocha III - Kleopatrą I. Sojusz z Seleucydami nic jednak Egiptowi nie dał, a gra toczyła się o całą Palestynę i Syrię na którą mieli teraz Egipcjanie chrapkę. Zmiana polityki na dworze w Aleksandrii z prosyryjskiej na prorzymską, dokonała się ok. 192 r. p.n.e. uśmierceniem przywódcy stronnictwa prosyryjskiego - Arystomenesa, któremu młody król Ptolemeusz osobiście wręczył do wypicia czarę cykuty, i wyniesieniem przywódcy stronnictwa prorzymskiego - Polikratesa. Celem było wsparcie Rzymu w wojnie z Antiochem, które można by przekuć na zdobycze terytorialne w Syrii. Niestety, odmowa senatu przyjęcia egipskiego wsparcia, była jasnym przekazem że Egipt nic na tej wojnie i tak nie zyska). Swoje wsparcie zadeklarowali także Numidyjczycy (wysyłając Rzymianom słonie bojowe) i Kartagińczycy (ofiarowali oni znaczny kontyngent zboża, oraz zadeklarowali że jeśli Rzymianie pozwolą im odbudować flotę wojenną, której nie mogli posiadać po klęsce w wojnie z Rzymem sprzed dziesięciu lat, to weźmie ona udział w operacjach przeciwko Antiochowi u brzegów Azji Mniejszej i uniemożliwi mu przerzucenie głównych sił, idących pod wodzą Poliksenidasa ku Efezowi. Rzymianie jednak odrzucili również i propozycję Kartagińczyków, pobierając jedynie ustalony traktatem kontyngent zboża, a za jego nadwyżkę płacąc po normalnych stawkach, jednocześnie kategorycznie zabraniając Kartaginie posiadać więcej niż 10 traktatowych okrętów wojennych).

Antioch III zdawał sobie sprawę że znajduje się w tragicznym położeniu w Grecji i że może bronić się tylko w centralnej części Hellady, wokół przełęczy w Termopilach, gdyż działania Rzymian były bardzo szybkie. Słał on więc ponaglające listy, zarówno do stratega Związku Etolskiego - Fajneasa, o natychmiastowe wsparcie siłami 15 000 żołnierzy, oraz do Poliksenidasa,który wiódł z Azji główne siły królewskie. Etolowie wysłali mu zaledwie... kilkudziesięciu zbrojnych, gdyż obawiali się ataku króla Macedonii na ich ziemie w przypadku marszu całej armii na wschód. Poliksenidas też wiele uczynić nie mógł, armia miała do przejścia setki tysięcy kilometrów i nie można było tego przyspieszyć (wysłał swemu królowi tylko jeden konwój drogą morską z nielicznym oddziałem falangitów). Ponoć w tych dniach Antioch bardzo żałował że nie posłuchał rad Hannibala i od razu nie uderzył na Italię (miał wręcz nazywać kartagińskiego wodza "jasnowidzącym człowiekiem" - choć nie ma co do tego żadnej pewności, a starożytni autorzy mieli tendencje do przejaskrawiania faktów). W tej sytuacji najrozsądniej byłoby opuścić Grecję i przenieść się na Wschód, tylko czy oddający się w Chalkis figlom ze swoją nową, młodą żoną - Eubeą, 50-letni monarcha, który dotąd zapewniał propagandowo Greków że przyszedł wyzwolić ich z ucisku i przynieść wolność - mógł się na to zdobyć? (Katon pisał potem że król Antioch: "prowadził wojnę za pomocą listów, wojował piórem i atramentem"). Jego propaganda od chwili przybycia do Grecji głosiła, iż jest on "Wybawcą Hellady" który przywróci Grekom pokój i dobrobyt. Jednak zarówno Katon jak i inni Rzymianie mieli niskie mniemanie o jego żołnierzach (o Etolach Kwinkcjusz Flamininus - który w 196 r. p.n.e. na Istmie korynckim ogłosił "Wolność Hellady" - twierdził iż Etolowie, będący sojusznikami Antiocha w Grecji: "są mocni w słowach, lecz tchórzliwi w boju", zaś konsul Acyliusz Glabrion (główny rzymski wódz w tej wojnie) twierdził iż Syryjczycy, Dahowie, Kaduzjowie i Azjaci: "są dobrzy na niewolników, lecz nie na żołnierzy"). Król postanowił więc cofnąć się ku przełęczy w Termopilach, którą można było bronić wystarczająco długo, nim dotrą główne posiłki z Azji umożliwiające stoczenie bitwy w otwartym polu. Był pewny swego, czyż to przecież prawie trzysta lat wcześniej zaledwie garstka Spartan nie zablokowała tejże cieśniny przez atakiem Persów? Skoro oni byli do tego zdolni i przegrali tylko na skutek zdrady, to on z siłą 10 000 ludzi będzie w stanie blokować tam Rzymian miesiącami.

Jedyna droga do centralnej i południowej Grecji wiodła przecież właśnie przez cieśninę w Termopilach, stojącą w paśmie górskim Kallidromonu. Te porośnięte lasami, urwiste wzgórza były nie do przejścia od wschodniej strony, poza tym drogę zastępowały trzy bramy morskie, które wdzierały się wgłąb skalistych zboczy. Co prawda wzgórza po stronie zachodniej były mniej strome i łatwiejsze do przejścia, dla armii lądowej, ale trzeba było znać drogę wśród górskich zboczy, by nie wejść na zupełnie inną ścieżkę. Niestety, cieśnina w Termopilach, która dla Greków od zawsze była swoistą "bramą do Hellady" i w której pokładano wiarę w możliwości powstrzymania wrogich armii, w rzeczywistości była złudną nadzieją. Kilkukrotnie bowiem wcześniej udawało się obcym armiom sforsować ten przesmyk. Po raz pierwszy w 575 r. p.n.e. gdy Tesalowie obeszli umocnienia Fokijczyków, przechodząc przez góry od strony zachodniej i wychodząc na ich tyły. Drugi raz w 480 r. p.n.e. gdy Persowie znaleźli zdrajcę o imieniu Efialtes, który przeprowadził ich tą samą drogą na tyły wojsk greckich, broniących przejścia pod wodzą spartańskiego króla Leonidasa I. Potem jeszcze trzykrotnie cieśnina służyła do obrony Grecji, w 353 r. p.n.e. Ateńczycy skutecznie zablokowali tutaj marsz armii macedońskiej króla Filipa II (ojca Aleksandra Wielkiego), choć potem Filip i tak opanował tę przełęcz. Następnie w 279 r. p.n.e. podczas inwazji Celtów na Helladę pod wodzą Brennosa, Celtowie obeszli przełęcz i zmusili Greków do ucieczki (po czym dokonali tak potwornych zniszczeń, że długo jeszcze zarówno Grecja jak i Macedonia podnosiły się po tym najeździe. Zniszczono m.in.: wyrocznię w Delfach, a pytię uprowadzono stamtąd na postronku. Ich przemarsz przypominał najazd Mongołów pod wodzą Batu-chana, Ordy i Bajdara, jaki miał miejsce na Ruś i Europę Środkową w latach 1237-1242, którzy pozostawili za sobą istne zgliszcza). Ostatni raz przełęcz broniła Grecję w 207 r. p.n.e. ale ponownie nieskutecznie, gdyż król Macedonii - Filip V przebił się przez wąwóz i rozbił Etolów. 


 

Antioch III liczył pewnie jednak na liczebność swych żołnierzy, którzy mogliby skutecznie obsadzić przełęcz. I tak się stało, Antioch obsadził wąwóz (jego wojska stanęły na bramie wschodniej, gdyż brama środkowa na której zginął przed wiekami Leonidas, była co prawda węższa, ale uniemożliwiała jakiekolwiek manewrowanie oddziałami i skazywała walczących w pierwszej linii na odpieranie ataków aż do ich śmierci, zaś w przypadku przebicia się nieprzyjaciela przez bramę, żołnierze, za którymi była już tylko zatoka, zostaliby po prostu... zrzuceni ze skał prosto do morza. Brama wschodnia była więc znacznie łatwiejsza do manewrowania wojskiem, poza tym Antioch nakazał dodatkowo zamknąć wąwóz podwójnym wałem, rowem i murem (który pozostał do dziś jako atrakcja turystyczna). Poza tym na wieżach ustawiono katapulty. Wszystko było przygotowane w najmniejszych detalach i nie mogło się nie udać. Rzymianie, chcąc wejść do Demetrias,, Chalkis czy Heraklei, musieli się przejść bezpośrednio przez ten wąwóz, gdyż ani droga zachodnia (której nie znano a która wiodła przez kraj Etolów, sprzymierzonych z Antiochem), ani wschodnia (na przylądku Konaion, jak również w Chalkis i Demetrias stała flota Antiocha, uniemożliwiająca jakikolwiek atak od strony morza) nie wchodziły w rachubę. Bitwa pod Termopilami rozpoczęła się więc z końcem kwietnia (prawdopodobnie ok. 24 kwietnia 191 r. p.n.e.), atakiem na wąwóz (jednocześnie konsul Maniusz Acyliusz Glabrion, wysłał na rekonesans swych legatów Lucjusza Waleriusza Flakkusa i właśnie Marka Porcjusza Katona z 2 000 żołnierzy każdy. W pierwszej linii armii Antiocha stali lekkozbrojni peltaści, którzy wsparci pociskami z katapult, mieli nie tylko wytrzymać pierwszy atak, ale i przejść do ofensywy. Gdyby do tego doszło i Rzymianie zatrzymali się u wrót cieśniny, Antioch miał rzucić przeciwko nim swą konnicę i bojowe słonie. Gdyby jednak peltaści nie wytrzymali ataku rzymskich manipułów i mieli się cofnąć, to wówczas Rzymianie wpadliby na wał ziemny i na długie włócznie ciężkozbrojnej falangi (sarissoforoi), a przełamanie tego "szpiczastego jeża" na tak wąskim terenie było praktycznie niemożliwe. 

Pierwszy atak zakończył się sukcesem Antiocha, gdyż Rzymianie początkowo nie potrafili przełamać oporu peltastów i jednocześnie chronić się przed wystrzeliwanymi górą z katapult - kamieniami i strzałami. Wycofali się więc, przegrupowali i uderzyli po raz drugi, zmuszając peltastów do ucieczki siłą swej liczebności i uzbrojenia. Teraz stanęli przed lasem złożonym z falangitów. Ciężko było walczyć z tymi włóczniami, mając jednocześnie przed sobą głęboki wał. Nieliczni żołnierze rzymscy, którzy przeskoczyli wał i znaleźli się po drugiej stronie, nawet nie zdążyli zbliżyć się do żołnierzy piechoty Antiocha i już byli przebici owymi sarissami. Przejście dalej było niemożliwe - to była ściana włóczni (twierdzono nawet że pchnięcie taką sarissą jest znacznie gorsze niż cios mieczem). Jednak wówczas na zboczach dało się usłyszeć odgłos walki. W pierwszej chwili żołnierze Antiocha uradowali się widząc Etolów zdążających ku nim, jednak wkrótce się okazało że są to rozbite oddziały stające w rejonie Drakosipili (600 żołnierzy) i nie idą im z odsieczą, a uciekają przed lotną kolumną górską Marka Katona. Wtedy doszło do katastrofy. Oto bowiem wojsko Katona nie skierowało się przeciwko stojącym w wąwozie falangitom (którzy bądźmy szczerzy, też mogliby sobie poradzić z tym atakiem, przesuwając część oddziałów o 180 stopni i wysuwając przeciwko nim taki sam las ostrzy, na jakie napotykali żołnierze Glabriona. Ale Katon rzucił się na królewski obóz, zdobył go i począł rabować. Na ten widok cześć żołnierzy Antiocha ruszyła ratować swoje łupy, jednocześnie pomniejszając własne siły w wąwozie. Potem już wszyscy falangici cofnęli się do obozu, co umożliwiło Rzymianom atak na dwa fronty. Armia Antiocha szybko w takiej sytuacji poszła w rozsypkę, porzucając broń i uchodząc w góry. Samemu królowi nie udało się opanować sytuacji, może też dlatego że został ranny (trafiono go kamieniem w szczękę, przez co stracił kilka zębów. Swoją drogą już po raz drugi, bowiem niegdyś też dostał kamieniem w twarz podczas walk z Baktrianami i też stracił zęby). 




Gdy wybuchła panika wśród żołnierzy Antiocha, doszło do większych strat, niż podczas samej bitwy. Falangici czy peltaści wzajemnie się popychali, zrzucali ze zboczy a nawet sami zabijali, aby zrobić sobie przejście. Jednak prawdziwą rzeź urządzili im Rzymianie, ścigając i mordując uciekinierów oraz niektóre zwierzęta (konie w większości ujarzmili, ale słoni nie udało im się opanować więc je pozabijali). Pod Termopilami poległo lub dostało się do niewoli ok. 9 000 żołnierzy Antiocha (w ogromnej większości podczas panicznej ucieczki), części udało się wydostać (ale nie znając terenu i nie wiedząc jak dostać się do Chalkis, wcześniej czy później wpadali w ręce Rzymian). Król Antioch wydostał się z pola bitwy wraz z 500 konnicy i przedostał do Chalkis, gdzie czekała nań flota królewska. Natomiast straty wśród samych Rzymian były niewielkie (poległo ok. 200 legionistów). Teraz przed zwycięskimi Rzymianami ustawiały się kolejki posłów helleńskich polis, błagających o łaskę za wcześniejsze opowiedzenie się po stronie Antiocha III. Strateg etolski Fajneas, widząc że po klęsce Związek może zostać rozwiązany, pojechał do Acyliusza Glabriona wraz z innymi posłami z propozycją "zdania się na wierność" (czyli na łaskę Rzymian). Glabrion zapytał go czy rzeczywiście zdają się na łaskę Rzymu i gdy uzyskał potwierdzenie powiedział: "Wobec tego po pierwsze: żaden z Etolów nie może wyjeżdżać do Azji, ani jako prywatny, ani na mocy publicznej uchwały, po drugie: musicie mi wydać Dikaiarchosa i Epirotę Mnestratosa i Amynandra" (wodzów etolskich, biorących udział w walce). Gdy Faineas próbował zaprotestować, mówiąc że to nie jest zgodne z obyczajem Greków, rzymski wódz przerwał mu i rzekł: "To wy jeszcze gracie tu porządnych Greków i mówicie o tym, co wypada i co jest słuszne? Wy, którzy się zdaliście na naszą wierność? Ja was wszystkich każę w kajdany zakuć, jeśli mi się tak spodoba". Po czym kazał wnieść kajdany i zakuć nimi każdego z oniemiałych posłów. Zaczęli oni się obawiać że zostaną obróceni w niewolników i wysłani do Rzymu (takie praktyki były wówczas czynione, choć nie w stosunku do posłów). Potem jednak Glabrion kazał zdjąć z nich kajdany i zapytał czy spełnią wszystkie jego żądania - przytaknęli.  
      
Rzymianie postanowili jednak okazać łaskę wszystkim ludom i każdemu z polis Hellady oszczędzić złupienia - każdemu, prócz Koroneji. W Koroneji bowiem w tamtejszej świątyni Ateny Itońskiej, ujrzał Glabrion posąg Antiocha III. Wydał więc miasto na łup swych żołnierzy, ale nim do tego doszło, zdołał się uprosić o łaskę i zażądał aby mieszkańcy usunęli posąg ze świątyni i zapłacili kontrybucję za swoją przewinę (ostatecznie więc oszczędził miasto, jednak władze publicznie zrugał jak zwykłych pachołków). Król Macedonii za udzielone Rzymowi wsparcie (choć nie było go pod Termopilami i potem wykręcał się chorobą, ale bardziej prawdopodobna jest hipoteza że celowo nie przybył, aby dwaj jego wielcy wrogowie Antioch Seleukida i Rzymianie, wzajemnie się tam wykrwawili), uzyskał anulowanie narzuconej (w 197 r. p.n.e.) kontrybucji (jeśli król dalej dochowa wierności Rzymowi) oraz uwolnienie swego syna (będącego w rzymskiej niewoli) Demetriosa. Sparta zaś zyskała potwierdzenie wolności. Ale wojna wciąż trwała, a syryjski wódz Poliksenidas, już płynął z zaopatrzeniem i wojskiem ku Chalkis na Eubei, gdzie wciąż przebywał jego monarcha. Pod Andros jednak, obładowane zapasami galery dopadł propretor Aulus Atyliusz na czele swej floty i zadał Syryjczykom kolejną klęskę, tym razem morską, zatapiając lub zdobywając tamtejsze okręty (jedynie kilku z nich udało się wyjść bez szwanku i zawrócić z powrotem do Efezu). Teraz Atyliusz skierował się przeciw Chalkis, gdzie z garstką żołnierzy przebywał jeszcze Antioch III. Ten, na wieść o zbliżaniu się Rzymian, zarządził ewakuację i wypłynął ku Efezowi. Udało mu się nie napotkać eskadry Atyliusza oraz bezpiecznie dotrzeć do brzegów Małej Azji. Wojna jednak wciąż trwała, a tymczasem Etolowie, których posłów wódz rzymski potraktował tak haniebnie, pełni nienawiści do Rzymu postanowili walczyć dalej...

 







 CDN.

sobota, 27 kwietnia 2019

NULLA POTESTAS NISI A DEO - Cz. V

FILARY SPOŁECZNEGO

ROZWOJU LUDZKOŚCI

I METODY PATOLOGIZACJI

NA PRZESTRZENI WIEKÓW

 


OJKUMENE

CZYLI - ŚWIAT JEST WIELKI




 "Płonie stary świat, niknie w gorących płomieniach świętego ognia Atara podłożonego pod starożytne budowle Persepolis przez "rozczochranych demonów" z Zachodu. Wszystko zniszczyli, święte budowle Ahura Mazdy, symbole zwycięstwa Jasnego Ormuzda nad przeklętym Arymanem, spalili Awestę, zamordowali magów, zgasili święte ognie i rozbili kamienne moździerze do wyrobu haomy - naszego świętego napoju. Przeklęte plemię najeźdźców z Zachodu, prowadzonych przez ich okrutnego władcę Hanu, wszystko topi we krwi i płomieniach, wszystko co dobre, sprawiedliwe i pobożne niknie na naszych oczach. Czyżby przyszedł kres naszemu światu. O Mazda Ahuro, Jaśniejący i Sprawiedliwy, miej nas wszystkich w swej opiece" - tak mógł właśnie wyglądać opis wydarzeń mających miejsce w maju roku 330 p.n.e., gdy miasto królewskiego "Nowego Roku" - Persepolis stanęło w ogniu. Ponoć do tego kroku przekonać miała zwycięskiego Aleksandra Macedońskiego (czyli owego "okrutnego Hanu") jego faworyta, hetera Tais (której notabene rolę w tym wydarzeniu pierwszy król Egiptu z macedońskiej dynastii Ptolemeuszy - Ptolemeusz I Soter, skrzętnie pomija w swych opisach życia Aleksandra. Oczywiście można się domyślić dlaczego - Tais po śmierci Aleksandra stała się faworytą właśnie Ptolemeusza I i ten nie chciał obciążać swojej kochanki tym bezprecedensowym aktem wandalizmu, dokonanym zresztą zupełnie niepotrzebnie). Mało tego, Tais pierwsza miała rzucić podpaloną pochodnię pod jeden z pałaców królewskiego kompleksu w Persepolis. Oficjalnie miała to być grecka zemsta za spalenie i zniszczenie Aten 150 lat wcześniej, podczas próby zajęcia Grecji przez armię perską króla Kserksesa I. W praktyce był to jednak jeden wielki akt barbarzyństwa, zniszczono bowiem nie tylko same królewskie pałace, ale i wszystkie istniejące w mieście budynki należące do perskiej arystokracji dworskiej, kapłanów i lokalnych wielmożów (w Persepolis bowiem nie było domostw zwykłych ludzi, co dobitnie sugeruje iż był to jedynie kompleks sakralny, przeznaczony do celów kultu religijnego, a miasto nie pełniło żadnej oficjalnej roli stolicy Imperium Perskiego, takiej jak Pasargady, Babilon, Ekbatana czy Suza).

Tak właśnie, w blaskach płomieni płonącego Persepolis, zaczynał się nowy, grecki świat - który stał się jednocześnie jednym z filarów współczesnej kultury europejskiej. Bowiem to właśnie podboje Aleksandra Macedońskiego pozwoliły rozszerzyć kulturę grecką aż po rzekę Indus i pod granicę chińską. Hellenizacja, która za tym postępowała, może oficjalnie zostać ogłoszona właśnie w owym 330 r. p.n.e. (choć oczywiście jej pierwsze formy istniały co najmniej od 334 r. p.n.e. a szczególnie od zwycięstwa Macedończyków w bitwie pod Gaugamelą w 331 r. p.n.e.). Aleksander przecież w kontaktach z miejscową ludnością i jej elitą, starał się zawsze postępować niezwykle łagodnie i w zgodzie z duchem oraz miejscowymi zwyczajami. Gdy wkraczał do Babilonu (20 października 331 r. p.n.e.) nie tylko że nikogo z lokalnych władz nie ukarał ani nie pozbawił życia ale wręcz zachowywał się jak zwycięski król, powracający do swej stolicy po wygranej wojnie. Wjechał do Babilonu na rydwanie wojennym w otoczeniu szpaleru wojska maszerującego w połyskujących zbrojach w szyku bojowym. Mało tego, złożył też ofiary w przybytku Esagili (czyli zigguratu babilońskiego, który niekiedy jest utożsamiany z ową biblijną Wieżą Babel) ku czci najwyższego boga Mezopotamii - Marduka. Wjeżdżał do miasta w otoczeniu wiwatujących tłumów Babilończyków (którzy notabene nie czynili tego spontanicznie, wszystko było bowiem wcześniej wyreżyserowane i uzgodnione z kapłanami przed wkroczeniem Aleksandra do miasta), wśród śpiewów kapłanów oraz dziękczynnych modłów wróżbitów. Do Babilonu wkraczał "król Azji", "wybraniec Marduka" i "wielki Król Królów" oraz wyzwoliciel z rąk "okrutnych Persów".




Ile było w tym prawdy? Kapłani i lokalne elity arystokratyczne zapewne starały się jakoś porozumieć ze zwycięskim władcą Macedończyków aby zachować swoje urzędy i wpływy, więc głosili wszelkie pochlebstwa i określali Aleksandra mianem "wybrańca bogów", "wyzwoliciela" i "wskrzesiciela miasta". Ale jakie były nastroje wśród ludności? No cóż, co prawda Babilończycy nie przepadali za Persami (przekazywano sobie choćby opowieści o niezwykle krwawym stłumieniu lokalnego powstania antyperskiego z 479 r. p.n.e. - czyli sprzed prawie 150 lat - w wyniku którego zniszczona została część świątyni Esagili. Zapadła się wówczas boczna nawa świątyni, która długo nie była odbudowana jako kara dla Babilończyków za próbę oderwania się od perskiej monarchii), ale za ich rządów nie wiodło im się wcale tak źle, jak głosiła to późniejsza hellenistyczna propaganda. Od czasów podboju Babilonii przez Persję w 539 r. p.n.e. czyli dwieście lat wcześniej, lokalna elita miejska złączyła się z napływową elitą perską poprzez wzajemne małżeństwa i kontakty gospodarcze. Wokół Babilonu jak i w samym mieście zaczęły powstawać pałace oraz latyfundia tej zjednoczonej elity, stanowiącej również nową achemenidzką arystokrację lokalną, pełniącą funkcje administracyjno-kapłańskie. Persowie też z pewną dozą zazdrości spoglądali na bogate i dostojne miasto Babilon, z jego świątyniami, pałacami i Wiszącymi Ogrodami Semiramidy - dziełem króla Babelu - Nabuchodonozora II. Miasto było zresztą ogromne (ponoć jak podaje Arystoteles - jeszcze przez 3 kolejne dni od wkroczenia do Babilonu Aleksandra, nie wszyscy jego mieszkańcy dowiedzieli się o tym fakcie), liczyło ok. 300 000 mieszkańców i było bez wątpienia najludniejszym miastem perskiej monarchii. Miasto było też centrum finansowym Imperium. Poza tym ziemia babilońska posiadała niezwykle żyzną glebę, rodzącą wyśmienite płody rolne. Jedynym obowiązkiem mieszkańców miasta było dostarczanie żywności do Pałacu Królewskiego, wznoszącego się na wzgórzu Kasr i zaopatrywaniu w nią również lokalnych oddziałów wojskowych (którym władcy perscy nadawali działki ziemi, aby łatwiej można potem dokonać mobilizacji - choć akurat w IV wieku p.n.e. system ten zupełnie się rozleciał, gdyż żołnierze częściej wyprowadzali się albo do Babilonu albo też przenosili w inne tereny, odsprzedając nadania ziemskie). 

Nie było też żadnych prześladowań religijnych ani politycznych i jeśli Babilończycy pozostawali wierni i nie buntowali się, byli uważani za jedną z kluczowych nacji Imperium Perskiego (wymieniani są jako trzeci po Persach i Medach). Potem jednak macedońska propaganda starała się wmówić ludności iż okres rządów perskich był jednym wielkim przekleństwem i czasem rządów terroru. Aleksander jednak pozostawił u władzy w mieście lokalnych włodarzy. Satrapą prowincji Babiruś (jak ją nazywano w czasach perskich) i prawem bicia własnej monety, został (po śmierci poległego pod Gaugamelą Buparesa) Pers - Mazajos, który dzięki swej wywodzącej się z babilońskiej elity żonie, miał doskonałe kontakty w lokalnych sferach rządzących. Mazajos był dotąd lojalnym poddanym króla Dariusza III, ale po klęsce pod Gaugamelą (w której to dowodząc prawą flanką perskiej armii, omal nie rozbił lewej flanki sił Aleksandra), postanowił zmienić stronę i w zamian za stanowisko lokalnego satrapy, stał się wiernym poddanym nowego władcy. Inny Pers - Bagofanes został zaś dołączony do królewskiego orszaku Aleksandra. Poza tym Aleksander opierał się w Babilonie na kapłanach (głównie kapłanach Marduka), jako tej warstwie rządzącej, która sprawowała realny "rząd dusz" nad miejscowym społeczeństwem. Babilon był też miastem rozpusty (ponoć, jak podaje Kurcjusz Rufus Aleksander opuścił to miasto po 34 dniach pobytu, gdyż obawiał się demoralizacji wojska. Wiedział pewnie co robi, jako że dniami i nocami w pałacu "króla królów" organizowano dla niego i jego towarzyszy przyjęcia, których kluczowym momentem było... obnażanie piersi i łona przez damy z lokalnej elity - zapraszając zdobywców do orgii, a także wpuszczanie nagich niewolnic, których jedynym strojem była cienka przepaska na biodra i które również były częścią "uroczych spotkań", organizowanych na cześć macedońskich zdobywców). Aleksander po 34 dniach pobytu, miał porzucić to miasto rozpusty i ruszył dalej (uznał pewnie że łatwiej mu przyjdzie zmierzyć z wrogiem na polu bitwy, niż sprostać w alkowie kolejnym damom 😉).




Jednak należy też pamiętać, że wśród mieszkańców Babilonu, którzy nie należeli do zblatowanej z nowymi władcami elity, krążyła przepowiednia mówiąca o wygnaniu najeźdźców. Brzmiała ona mniej więcej tak: "dziki władca Hanu przybędzie z Zachodu na czele swych rozczochranych demonów i zwycięży prawowitego władcę. Król Królów ostatecznie jednak pokona najeźdźce i wyzwoli Babilonię, zaprowadzając pokój i dobrobyt". Takie były więc głównie nadzieje prostego ludu, który nie chciał się podporządkować nowym panom i którzy w jego oczach równali się dzikim najeźdźcom, porównywanym do demonów, z którymi należy podjąć walkę zakończoną ostatecznie zwycięstwem prawowitego Król Królów (czyli zbiegłego wówczas do Ekbatany Dariusza III - ostatniego władcy dynastii Achemenidów). Ale czy te przepowiednie przebijały się do Pałacu Królewskiego, w którym pośród dźwięków muzyki oddawano się orgiastycznym przyjemnościom? Raczej wątpię. Następnym miastem królewskim, w którym Aleksander wykazał się niespotykaną łagodnością - była Suza, którą to Grecy uważali za najważniejszą stolicę perskiego imperium (może dlatego, że to właśnie w Suzie perscy władcy przyjmowali greckie poselstwa). Wojska Aleksandra dotarły tam po ok. 20 dniach marszu (połowa grudnia 331 r. p.n.e.) i podobnie jak w Babilonie urządzono spektakl powitania macedońskich zdobywców. Również podobnie jak w Babilonie pozostawił Aleksander u władzy lokalnego satrapę - Abulitesa, który przekazał Macedończykom zarówno skarbiec królewski znajdujący się w Suzie (1285 ton srebra - a było to ogromne bogactwo, przewyższające ponad dziesięciokrotnie wartość wszystkich zdobyczy jakie opanowali Grecy w latach 490-336 p.n.e.) jak i rodzinę króla Dariusza III.

Aleksander zasiadł w Suzie na złotym tronie Króla Królów (notabene był dla niego trochę za duży i nogi wisiały mu w powietrzu co powodowało dość komiczny widok. Aby więc nikt z dworzan starego króla nie podśmiewał się z Aleksandra, jego ludzie podstawili mu pod stopy stół, na którym jadał Dariusz III. Ponoć niektórzy Persowie na ten widok rozpłakali się, było to bowiem duże upokorzenie, na stole, na którym posiłki spożywał wielki władca Imperium Perskiego, teraz nogi trzymał macedoński najeźdźca. Ale nie tylko perscy dworzanie płakali, płakać miał również niejaki Demaratos z Koryntu - przyjaciel ojca Aleksandra Filipa II, który też płakał... ze szczęścia). Tam  miał Aleksander przyjąć żonę Dariusza III - królową Sisigambis i jej córki, którym obiecał nietykalność i zachowanie dotychczasowego statusu. Doszło jednak potem do pewnego nietaktu ze strony Aleksandra, który dobitnie ukazywał różnice kulturowe pomiędzy Grekami/Macedończykami a Persami. Oto bowiem Aleksander, aby okazać królowej i jej córkom swą przyjaźń, ofiarował im w darze zapas zdobytej purpurowej przędzy z informacją iż mogą ją prząść. Problem polegał jednak na tym że gdy w Grecji ofiarowanie kobietom przędzy (szczególnie barwionej) było wyrazem uczucia miłości lub sympatii ofiarodawcy, ponieważ wszystkie kobiety, bez względu na swój stan społeczny uczyły się w Grecji prząść wełnę od młodości, o tyle ofiarowanie takiego podarku królowej Persji było dla niej afrontem. Perskie kobiety i to nie tylko z arystokracji, ale również większości zwykłych mieszkanek Imperium - po prostu nie przędły nici, uważając to za hańbiące zajęcie i powierzając je swym niewolnicom. W Persji przędły więc niewolnice, zatem podarek Aleksandra musiał zostać odebrany przez przedstawicielki rodziny królewskiej, jako sprowadzenie ich do takiej właśnie roli (gdy Aleksander się o tym dowiedział, ponoć osobiście przeprosił królową i jej córki za ów nietakt).




W skarbcu Suzy odnaleziono jeszcze jeden grecki zabytek historyczny. Oto bowiem okazało się że tam właśnie zostały złożone posągi dwóch tyranobójców ateńskich Harmodiosa i Aristogejtona, którzy w 514 r. p.n.e. dokonali zamachu na dwóch braci Pizystratydów rządzących wówczas Atenami jako tyrani: Hippiasza i Hipparcha za upokorzenie siostry Harmodiosa. Posągi wystawiono na Akropolu, ale po zdobyciu i spaleniu Aten przez Persów w 480 r. p.n.e. posągi zostały wywiezione. Nowe posągi tyranobójców wystawił na przełomie 477/476 r. p.n.e. Temistokles z epigramem Symonidesa (którego potem uczono się w ateńskich szkołach na pamięć, a które mniej więcej brzmiało: "Tak jak tyranobójcy Harmodios i Aristogejton, stać będę ze sztyletem w ręku na straży ojczyzny i demokracji". Notabene żaden z owych "tyranobójców" nigdy nie był demokratą, należeli bowiem do arystokracji ateńskiej a powodem zamachu była ich zraniona duma oraz godność siostry Harmodiosa, a nie żadne pobudki polityczne, choć oczywiście od czego jest propaganda - prawda?). Odnalezione w skarbcu Suzy posągi, zostały zwrócone Atenom (nie ma jednak pewności czy dotarły do miasta jeszcze za życia Aleksandra, ale na pewno to jeszcze on zwrócił je Ateńczykom). W Suzie zdobywcy znów spędzili przyjemnie czas wśród komplementów lokalnej elity, którą w dużej mierze (prócz stanowisk wojskowych) pozostawiono u władzy. Dlaczego więc w Persepolis (będącym  następnym miejscem jego pobytu) Aleksander dopuścił się tak wielkiej zbrodni, która realnie położyła tamę wszelkim wcześniejszym próbom pojednania jakie kierował do Persów?

Powód może być prozaiczny - po prostu okazało się że ukłony w kierunku Persów nie są (poza pewnymi wyjątkami) skuteczne i nie przyciągają ich na stronę Macedończyków. W oczach Persów byli oni bowiem zwykłymi najeźdźcami (świadczy o tym choćby to, iż Persowie dzielnie walczyli we wszystkich bitwach, nawet wówczas gdy nadzieja na zwycięstwo była już niewielka, jak choćby na Wrotach Perskich - broniących dostępu do Persepolis i Pasargadów, gdzie ostatnią linię obrony przygotowywał perski wódz - Ariobarzanes. Niektórzy uważali nawet Perskie Wrota za odpowiednik Cieśniny Termopilskiej, którym łatwo zamknąć drogę nacierającej armii do centrum kraju. Aleksander jednak dokonał tego samego manewru, jaki 150 lat wcześniej przeprowadził król Kserkses, znajdując zdrajcę który przeprowadzi armię przez górskie zbocza na tyły wojsk perskich. Co prawda owym "zdrajcą" był grecki niewolnik, który mieszkał na tych terenach od maleńkości i znał je doskonale oraz zgodził się pomóc "rodakom". On właśnie wskazał armii macedońskiej wyjście na tyły wojsk perskich, co doprowadziło ich do klęski i pospiesznej ucieczki Ariobarzanesa z zaledwie niewielkim orszakiem przybocznym). Jednak opór i zaciekłość Persów, była dobitnym przykładem że nie dadzą się oni podporządkować jedynie utrzymaniem stanowisk. Oni po prostu uważali Greków za barbarzyńców a uznanie Aleksandra za nowego króla było nie do pomyślenia, jako że perskim monarchą mógł być tylko Pers (ewentualnie Med). Innym przykładem perskiej niechęci był widok ok. 800 greckich niewolników, spotkanych na drodze do Persepolis, którym Persowie obcięli jakąś część ciała (lewą dłoń, oko, ucho), które nie uniemożliwiłyby im ciężką pracę. Teraz ci powłóczący nogami biedacy, natrafili na macedońską armię idącą w kierunku Persepolis. Aleksander zaproponował im możliwość powrotu do Grecji lecz oni odmówili. Obawiali się bowiem wzgardy rodaków na ich nieszczęście i postanowili zostać w Persji. Wówczas król Macedonii ofiarował im po parze wołów, zboże, odzież oraz kazał każdemu wypłacić po 3 000 drachm (była to suma odpowiadająca dziesięcioletnim zarobkom w Grecji). 




To co widziano po drodze i ów perski opór by dalej walczyć, wzbudzał wśród Macedończyków i Greków niechęć do tego kraju i tych ludzi. Dlatego też w Persepolis (do którego wkroczono w styczniu 330 r. p.n.e.) urządzono najpierw wielką rzeź połączoną z rabunkiem, a potem (w maju tego roku) wszystko spalono. Ponieważ w Persepolis zamieszkiwali głównie magowie (czyli perska elita kapłańska) oraz przedstawiciele dworskiej arystokracji (którzy nie uciekli do Ekbatany, gdzie wciąż przebywał Dariusz III, próbując jeszcze sklecić jakieś wojsko) w styczniu urządzono istną rzeź. Mordowano magów, gaszono święty ogień Ahura Mazdy, rozbijano kamienne moździerze do wyrobu haomy - halucynogennego napoju wzmacniającego "męskość", którego zabroniono pić. Poza tym urządzano istne polowania na kobiety, które gwałcono publicznie na oczach ich rodzin po czym mordowano. Dochodziło do strasznych, dantejskich scen, jakie miały pokazać Persom kto teraz jest ich panem i komu mają służyć. "Naród wybrany" za jaki uważali się dotąd Persowie, miał stać się teraz niewolnikiem Greków i Macedończyków, których oni wcześniej mieli w pogardzie. Poza tym rozgrabiono wszystko tak doszczętnie, że gdy w latach 30-tych XX wieku ekipy archeologów poszukiwały jakichś odkopanych pamiątek z Persepolis, udało się znaleźć jedynie 31 monet, głęboko zakopanych w ziemi - 31 na całe miasto. Ostateczna apokalipsa nadeszła jednak w maju 330 r. p.n.e. gdy Persepolis po prostu puszczono z dymem pozostawiając zgliszcza (istniejące po dziś dzień). Zniszczenie tego kultowego centrum zaratusztrianizmu, było symbolem końca jednego i początku drugiego - hellenistycznego świata, który potem stał się jednym z filarów europejskiej (a co za tym idzie również i amerykańskiej) cywilizacji. 

Rok 330 p.n.e. był więc symbolicznym rokiem początku nowego wielkiego świata - swoistą grecką ojkumene, która w przeciągu jednego pokolenia Greków całkowicie odmieniła ich percepcje pojęciowe. Oto bowiem młodzi mężczyźni i kobiety z Grecji, którzy urodzili się jeszcze w swojej swojskiej Helladzie i w swym lokalnym polis, teraz mogli podróżować po wielkim świecie Wschodu, pełnym co prawda różnych ludów, ale ludów podległych Grekom. Ci sami ludzie, których pojęcia geograficzne rodziców odnosiły się co najwyżej do kilku sąsiednich polis, kilku miejsc kultowych (w tym głównie do wyroczni delfickiej, świątyni dodońskiej i epidauryjskiej), jak również jeszcze Olimpii (gdzie odbywały się Igrzyska od których liczono grecką rachubę czasu), teraz mogli podróżować do miejsc, które wcześniej nie tylko były im nieznane, ale wręcz nawet nie do wyobrażenia (jak choćby płonący wieczny ogień w rejonie Tuz Khurmatu niedaleko Arbeli. Dla Greków potem była to prawdziwa atrakcja turystyczna - nigdy nie gasnący ogień, wydobywający się z ziemi. Persowie utożsamiali go z Atarem - świętym ogniem Ahura Mazdy, zaś Grecy z miejscem gdzie być może Perseusz ofiarował ludzkości wykradziony z Olimpu ogień. Niewielu jednak wówczas wiedziało skąd się bierze owe zjawisko i jakie są tego przyczyny. Nie wiedziano, gdyż wówczas nie znano ani ropy naftowej ani gazu ziemnego, które się tam spalały, a lepka, czarna substancja, jaka wypływała z tamtejszej ziemi, budziła zdziwienie (np. niejaki Stefanos, dał się nią oblać aby sprawdzić co się stanie. Miał jednak pecha, zbliżył się do ognia i momentalnie stanął w pomieniach. Ugaszono go i przeżył, ale większość ciała miał popalone). Teraz zaczynał się nowy świat a olimpijscy bogowie rozpierali się łokciami by przegnać rodzime bóstwa "barbarzyńskich ludów" za jakich mieli Grecy lokalne nacje. Tak wykuwał się więc drugi (po haplogrupach: R1a1 i R1b1) filar współczesnego społeczeństwa europejskiego i pierwsza europejska cywilizacja.         

 



 CDN.

piątek, 26 kwietnia 2019

KOBIETA JEST UKORONOWANIEM STWORZENIA - Cz. XIV

CZYLI KIEDY I GDZIE W HISTORII

ISTNIAŁ MATRIARCHAT?


IV

KOBIECY SENAT i

RZYMSKI MATRIARCHAT

(218-235)

Cz. VI

 

RZĄDY JULII MAMEI

(226-235)

Cz. IV





NADCIĄGA PERSKA APOKALIPSA
Cz. III
 



 Z chwilą gdy Aleksander Macedoński przekroczył graniczną rzekę Granik i ruszył na podbój imperium perskich Achemenidów, wszystko się zmieniło. Zmienił się cały świat. Zresztą już sam fakt że maleńka Macedonia, której zasoby zarówno materialne jak i ludnościowe nie mogły się nijak równać z potęgą ówczesnego Imperium Perskiego, zdołała to imperium pokonać i podbić - było niesamowitym wręcz wyczynem, który całkowicie odmienił granice percepcji pojęciowych ówczesnych ludzi. Potęga, która miała za sobą kilka tysięcy lat kultury i bogatej tradycji, za którą stały wielkie bogactwa i tysięczne armie, uległa państewku, które jeszcze do niedawna było postrzegane w samej Grecji za "barbarzyńskie" i które dotąd nie wyróżniło się niczym szczególnym. Mimo to Macedonia okazała się zwycięska, pokonała kolosa którego dotąd obawiały się pokolenia Greków od czasów Maratonu i Salaminy. Nie tylko więc świat się zmienił (Galowie powiedzieliby że "niebo spadło im na głowy"), ale... stał się większy lecz jednocześnie również i łatwiej dostępny a także taki bardziej grecki. Cała Ojkumene, czyli świat wyobrażony jako zamieszkały (przez Greków), pomimo tego iż po śmierci Aleksandra podzielił się na szereg mniejszych i większych hellenistycznych państewek, to był traktowany wciąż jako całość - jako wszechświatowe państwo hellenistyczne (pierwszy tę teorię wysunął Zenon z Kition, choć pewnie czerpał inspiracje z Demokryta z Abwehry (😉) Abdery, który twierdził że: "ojczyzną mędrca jest cały świat", oraz Diogenesa, syna bankiera Aleksandra Wielkiego - Hikesiasa, który mawiał że jest "obywatelem świata"). Jednak ową "wszechświatowość" pojmował on tylko i wyłącznie w kategoriach kultury hellenistycznej, która (wraz z językiem) szybko stała się kulturą dominującą w poszczególnych podbitych krajach.

Prócz greckiej kultury i języka, bardzo szybko (wraz z grecką kolonizacją) zaczęła się rozprzestrzeniać również i grecka religia (której zresztą i przed podbojem często ulegali perscy władcy i satrapowie, żeniąc się z Greczynkami i publicznie przyjmując zwyczaje, religię i kulturę żon). Hellenizm, a co za tym idzie grecka religia, był też obecny na terenach Persji właściwej (która później stanie się centrum państwa partyjskiego Arsacydów i odrodzonej Persji Sasanidów). Warto na moment skupić się na kilku założeniach tejże religii, nim przejdę do opisania metod walki, jaką wydała jej (od rebelii Ardaszira), perska ideologia polityczna. Otóż religia grecka skupiała się na... bogach z Olimpu, to wie każde (średnio) wykształcone dziecko, niewielu jednak wie, iż posiadała ona szereg odniesień, które można porównać zarówno z religią zaratusztriańską (opisaną w poprzednich częściach) jak i z późniejszym chrześcijaństwem. Ale zacznijmy od początku. Tak więc na początku istniał Chaos (Otchłań) z którego wyłoniła się Gaja (Ziemia) o "szerokich biodrach" i Eros. Następnie Gaja (sama z siebie) zrodziła Uranosa (Niebo), którego zadaniem było "zakrycie matki". Ze związku matki z synem zrodziła się nowa generacja bogów w tym Okeanos, Kronos (i czterech innych tytanów), Rea, Temida, Mnemozyna (i trzy inne tytanice), trzej cyklopi i trzej sturęcy. Kronos jednak nie był dobrym ojcem, wręcz przeciwnie - od pierwszej chwili znienawidził wszystkie swoje dzieci i... ukrył je w ciele Gai. Bogini zła na syna (i jednocześnie ojca pozostałych uranidów) wzięła do ręki sierp i tak miała się zwrócić do swych dzieci: "Synowie zrodzeni ze mnie i z szaleńca (...) pomścijmy zbrodniczy występek waszego ojca, gdyż on pierwszy pomyślał o rzeczach haniebnych". Żaden z synów nie odważył się jednak podjąć wyzwania, żaden prócz Kronosa, który zaczekał aż pijany ojciec ("pijany pragnieniem wniknięcia w ciało Gai") będzie próbował zbliżyć się do matki, wziął sierp i wykastrował go tym samym zajmując jego miejsce.

Z krwi Uranosa, która spadła na Gaję, zrodziły się erynie (boginie zemsty), giganci i nimfy, zaś z rzuconych w morze organów płciowych Uranosa, wyłoniła się z morskiej fali Afrodyta - bogini piękna i miłości. Po obaleniu ojca, Kronos zajął jego miejsce jako najwyższy bóg i poślubił swą siostrę Reę. Nie był już co prawda tak płodny jak ojciec, ale i tak z tego związku narodziło się sześcioro dzieci (w kolejności): Hestia, Demeter, Hera, Hades, Posejdon i ostatni Zeus. Kronos, pomny doświadczeń z ojcem, cały czas obawiał się że któryś z synów może zrobić mu coś podobnego, co on uczynił Uranosowi, więc zaraz po narodzeniu połykał wszystkie swoje dzieci w całości. Tak pozbył się piątki potomstwa, ale gdy Rea zaszła w ciążę po raz szósty zwróciła się o radę (co ma uczynić, by ratować nienarodzone dziecię) - do Gai. Ta poradziła jej aby ukryła dziecko przez Kronosem w niedostępnej grocie, a sama owinęła w powijaki kamień i podała go mężowi. Tak też uczyniła, wybrała się na Kretę, gdzie w tamtejszej grocie urodziła i ukryła swego trzeciego syna (i szóste dziecko) Zeusa, zaś Kronosowi podała kamień owinięty w pieluchy. Ten, nieświadomy niczego połknął ów kamień. A tymczasem Zeus dorastał w bezpiecznym odosobnieniu i gdy zmężniał, rzucił wyzwanie ojcu. Zmusił go do uwolnienia pozostałego rodzeństwa i na ich czele podjął walkę z Kronosem i jego tytanami o władzę nad światem. Wojna bogów z tytanami trwała dziesięć lat i ostatecznie zakończyła się ich zwycięstwem, oraz strąceniem tytanów do Tartaru (piekła). Tam też uwięziony został Kronos, zakuty jednocześnie łańcuchami w największych głębinach Tartaru. Zwycięstwo przyniosło bogom uwolnienie sturękich (więzionych przez Kronosa w podziemiach Tartaru), którzy teraz mieli pilnować przykutego Kronosa i tytanów. 




Następnie bogowie podzielili między siebie świat i najwyższą władzę ofiarowali Zeusowi (jako swemu wyzwolicielowi), który odtąd dzierżył grzmot i błyskawicę - symbole władzy "nad śmiertelnymi i nieśmiertelnymi". Co prawda doszło jeszcze do buntu potwora Tyfona (zrodzonego z Gai w Tartarze), którego oczy iskrzyły się ogniem a z ramion wyrastały straszliwe potwory. Doszło do walki Zeusa z Tyfonem, który skutecznie trafiony piorunami też został strącony i uwięziony w Tartarze. Ale pokój nie nastąpił, kolejny bunt podnieśli giganci, zrodzeni z krwi Uranosa jaka padła na Gaję (notabene to właśnie Gaja kierowała tym buntem, ona miała namawiać swe dzieci do powstania przeciwko władzy Zeusa, Posejdona i Hadesa - trzech braci, którzy podzielili między siebie cały świat). Zjednoczeni bogowie i tym razem poskromili buntowników, utrwalając swe rządy. Zeus - jako pan  Nieba stał się bogiem najwyższym, Posejdon władał Oceanem, zaś Hadesowi przypadła kontrola nad Tartarem i rządy w Zaświatach. Potem doszło do zaślubin kolejnego pokolenia bogów i tak Zeus poślubił najpierw Metis (Rozwagę), którą jednak szybko... połknął, gdy dowiedział się że z tego związku zrodzi się syn: "gwałtownego serca, mający stać się królem bogów i ludzi". Gdy to uczynił, z jego głowy (rozłupanej na dwoje siekierą, która następnie się zrosła) wyskoczyła bogini Atena w pełnej zbroi. Drugą żoną "króla bogów" stała się tytanka Temida (Sprawiedliwość), trzecią Eurynome, czwartą Mnemozyna i piątą Hera. Miał mnóstwo potomstwa, zarówno z oficjalnych żon jak i ze związków "pozamałżeńskich". Posejdon poślubił nereidę Amitrytę, zaś Hades stał się wiernym mężem Persefony - córki Zeusa i Demeter. 

W rozumieniu starożytnych Greków, świat był podzielony na pięć okresów złożonych z pięciu ras ludzkich. Pierwszą rasą ludzką, która żyła w czasach rządów Kronosa, była rasa złota. Był to w wyobrażeniu Hellenów wiek najlepszy, najdoskonalszy i najwłaściwszy. Ludzie żyli jak bogowie: "mając serca wolne od trosk, zabezpieczone przed bólem i nieszczęściem". Wszystko czego się dotknęli, rodziło owoce i dary a życie upływało im na ciągłych tańcach i śpiewach. Nie znali chorób ni starości, a umierali wciąż młodzi, tak jakby zapali w sen. Co ciekawe, pierwsza rasa ludzka złożona była tylko i wyłącznie z samych... mężczyzn, bowiem kobiet jeszcze wówczas bogowie "nie wymyślili". Ta rajska (homoseksualna) sielanka skończyła się jednak wraz z buntem Zeusa i uwięzieniem Kronosa w Tartarze. Tak więc ludzie rasy złotej (jak pisze Hezjod) "zostali pokryci ziemią", a nowi bogowie stworzyli inną rasę - srebrną. Bogowie ofiarowali również mężczyznom "podarek", który miał im umilać czas, tym podarkiem stały się kobiety, szybko jednak bogowie pożałowali swego stworzenia. Oto bowiem okazało się że ludzkość srebrnego wieku jest do cna rozwiązła i butna. Rozwiązłość może by i darowano, jako że bogowie wcale nie byli lepsi, ale buty nie można było odpuścić, tym bardziej że ludzkość srebrnego wieku uznała że bogowie nie są im do niczego potrzebni i nie odmówili składania im ofiar. Zeus wytępił więc swoje dzieło, rażąc ich piorunami. Podjęto więc kolejny wysiłek nad stworzeniem trzeciej rasy - rasy brązowej. Była ona jednak jeszcze gorsza niż poprzednia, gwałtowna i skora do walki która doprowadziła ich do zguby, bowiem ludzkość brązowej rasy wzajemnie się mordowała. Przeto rozgniewani bogowie zesłali na Ziemię wielką wodę (mit Wielkiego Potopu), który ostatecznie zatopił ludzkość rasy brązowej.




Czwartą rasą byli herosi. Miała to być rasa doskonała, wolna od przypadłości ras poprzednich a przeto szczególnie bliska bogom. I tak było przez długi czas, herosi żyli w zgodzie z bogami i dokonywali wielkich czynów na Ziemi, jednak ostatecznie także zaczęli popadać w dekadencję. Dopadła ich przypadłość ludzkości srebrnego wieku - rozwiązłość i buta. Ponoć herosi mieli być potomkami bogów i ludzkości brązowego wieku, stąd wielu z nich odznaczało się ponadprzeciętną siłą i wytrzymałością. Byli śmiertelni, ale rzadko ginęli. Przy końcu okresu herosów, Zeus postanowił odesłać ich na Wyspy Błogosławione, gdzie żyli sobie w dostatku i szczęściu. Nieudany eksperyment z ludzkością i herosami, spowodował iż bogowie postanowili więcej już ludzi nie stwarzać. Gdy jednak wody potopu opadły, jeden z ocalałych - Deukalion, wraz z żoną Pyrrą zamierzali na nowo zaludnić Ziemię. Użyli do tego kości bogini Gai, czyli kamieni. Rzucali je za siebie i z nich wyrastali ludzie nowej rasy - żelaznej (z kamieni rzuconych przez Deukaliona powstawali mężczyżni, zaś tych rzuconych przez Pyrrę - kobiety). Stworzenie nowej ludzkości nie spodobało się bogom i ani Zeus ani jego bracia nie byli uradowani tym faktem. Ostatecznie ludzkość deukalionowa nie przetrwała długo, gdyż wkrótce nowych ludzi ulepił z gliny Prometeusz (ojciec Deukaliona). Nie wiadomo jednak co się z nimi stało i czy byli to ci sami ludzie (pierwotnym mitem stworzenia piątej, żelaznej rasy ludzkości, był mit o Deukalionie i Pyrze, natomiast stworzenie ludzi z gliny przez Prometeusza pojawia się po raz pierwszy w greckiej tradycji dopiero od IV wieku p.n.e.). W każdym razie pomimo niechęci bogów do nowej rasy ludzi, doszło do sławetnego pojednania w Mekone - które ostatecznie podzieliło świat na boski i ludzki.

W Mekone ludzie po raz pierwszy złożyć mieli bogom ofiarę w zamian za ich przychylność. Pierwszą ofiarę złożył Prometeusz (jeden z tytanów), który jednak postanowił nieco oszukać bogów. Oto bowiem przygotował dwa stosy ofiarne na których złożył mięso zabitego wołu, podzielonego na dwie części (mającego symbolizować świat bogów i ludzi). W pierwszym umieścił kości, lecz przykrył je warstwą tłuszczu, zaś w drugim mięso i wnętrzności i ukrył je pod kiszkami. Następnie poprosił Zeusa aby ten wybrał stos ofiarny, który odtąd będzie przynależny bogom. Zeus skuszony zapachem tłuszczu, wybrał gorszy stos, pełen kości. Nie można było już tego cofnąć i zły na Prometeusza król bogów postanowił ukarać za jego fortel samych ludzi, odbierając im ogień. Spowodowało to cofnięcie się ludzkości w rozwoju do stanu jaskiniowego (w swej tragedii "Prometeusz w okowach" Ajschylos wkłada w usta aktorów takie słowa: "Pierwsi ludzie żyli pod ziemią, w głębi jaskiń niedostępnych słońcu"). Świadomy grzechu jaki popełnił i jednocześnie kary, jaka została zesłana przez to na stworzoną przez siebie ludzkość - postanowił Prometeusz odzyskać ogień. Wykradł go z Olimpu w wydrążonej lasce i ofiarował ludziom. Tego Zeus nie mógł już ścierpieć, skazał więc Prometeusza na karę wiecznych cierpień. Przykutemu do skały i całkowicie bezbronnemu, codziennie wyjadał "nieśmiertelną" (co noc na nowo odrastała) wątrobę nadlatujący orzeł. Ostatecznie wyzwolił go od tego dopiero Herakles (syn Zeusa), zabijając strzałem z łuku orła (lub sępa) i uwalniając skutego łańcuchami Prometeusza.




Ale cierpienia Prometeusza nie były jedyną karą, jaka została zesłana przez bogów. Wymyślili oni bowiem puszkę, do której włożyli wszelkie nieszczęścia i troski, wszelkie niepowodzenia i choroby, po czym zesłali ją na Ziemię. Puszkę tę odnalazła niejaka Pandora, która ciekawa co jest w środku, otworzyła wieko, tym samym uwalniając boską klątwę na wszystkich ludzi. Hezjod w swoich "Pracach i Dniach" daje upust niechęci do Pandory (i reprezentowanej przez nią płci pięknej), jako sprawczyni wszystkich nieszczęść ludzkości, pisząc: "z niej bowiem pochodzi ta rasa, przeklęte plemię kobiet, ta straszliwa plaga zesłana na śmiertelnych mężczyzn". Twierdzi że choć kobieta została "przeznaczona mężczyźnie", to jednak stała się dla niego "pułapką, od której nie ma ucieczki". Ponoć przerażona swym postępkiem Pandora próbowała zamknąć wieko puszki, ale udało jej się to dopiero wówczas, gdy na dnie pozostała już tylko Nadzieja. Tym samym Hezjod informuje czytelników że zło pojawiło się na świecie jako zemsta Zeusa na ludzkości, a nadzieja jest złudna i: "karmi próżne wysiłki człowieka". Notabene należy jeszcze dodać, że efektem pojednania w Mekone było... uwolnienie z więzów Tartaru Kronosa (i innych tytanów) i uczynienie z niego władcy Wysp Błogosławionych, królestwa herosów, ludzi cnotliwych, moralnych i sprawiedliwych. Jednak najpełniej zostało to uwidocznione w orfizmie - odmianie hellenizmu, której najbliżej do chrześcijaństwa, o czym w kolejnej części.  

       



 CDN.

poniedziałek, 22 kwietnia 2019

NIEWOLNICY DO ZADAŃ SPECJALNYCH - Cz. IV

CZYLI JAKIE BYŁY NAJWIĘKSZE

OŚRODKI HANDLU NIEWOLNIKAMI W

STAROŻYTNOŚCI I ŚREDNIOWIECZU.

ORAZ SKĄD I Z JAKICH 

WARSTW SPOŁECZNYCH NAJCZĘŚCIEJ

POCHODZILI KANDYDACI 

NA NIEWOLNIKÓW


I

ANTYCZNA GRECJA

i ŚWIAT HELLENISTYCZNY

(V wiek p.n.e. - II wiek p.n.e.)

Cz. IV 





RODOS
KRAINA RÓŻ, SŁOŃCA I... NIEWOLNIKÓW
(III - II wiek p.n.e.)
Cz. II






 Rodos była miastem powstałym w 408 r. p.n.e. z połączenia kolonistów pochodzących z trzech polis: Ialysos, Lindos i Kamejros. Swoją niepodległość zaś uzyskała Rodos na przełomie 334 i 333 roku p.n.e. i potwierdziła ją udaną obroną przed atakiem Demetriusza Poliorketesa w 305 r. p.n.e. i dzięki temu III wiek p.n.e. zaczynał się dla Wyspy niezwykle optymistycznie. Położona na morzu, z dala od kontynentu i jego ciągłych polityczno-militarnych zawirowań, rozwijała się ta wyspa Heliosa w błogim oddaleniu, posiadając jednocześnie na tyle silną flotę aby uniemożliwiła potencjalnemu agresorowi próbę podboju Wyspy. Ustrojem politycznym jaki panował na Rodos - była eunomia (jak ją określali sami Rodyjczycy), czyli "dobre rządy". Polegała ona na przewodzeniu miastem przez kilka arystokratycznych rodów rodyjskich, wchodzących w skład Rady z której wywodziło się również pięciu prytanów, wybieranych co pół roku. To oni realnie zarządzali Wyspą w imieniu  arystokracji, która jednak dobrowolnie płaciła specjalny podatek, zwany liturgią, który szedł na wspomożenie ubogiego ludu. Od 294 r. p.n.e. Rodos zyskało znaczenie w świecie hellenistycznym, dzięki dwóm rzeczom. Pierwszym z nich był monumentalny posąg Kolosa Rodyjskiego (jedno z siedmiu cudów starożytnego świata), który został ukończony ok. 282 r. p.n.e. (po 12 latach budowy). Kolos był prawdziwą atrakcją turystyczną tamtych czasów, a co za tym idzie zwiększał majętność mieszkańców Wyspy. Poza tym miasto słynęło jeszcze - z Dejgmy.



DEJGMA
CZYLI WIELKI BAZAR
 

Dejgma - czyli wielki bazar handlowy, jak również centrum bankowe świata hellenistycznego, mieściła się pomiędzy dwoma portami: Portem Wielkim - leżącym na północy miasta i Portem Małym - mieszczącym się na południowym-wschodzie Rodos. Tam można było dostać wszystko, co tylko istniało na wielkich obszarach opanowanego przez Aleksandra Macedońskiego świata. Znajdował się tam również pokaźny rynek niewolniczy, na którym można było sobie zakupić dowolnego niewolnika (głównie z Syrii, Frygii, Tracji, czasem z Afryki lub z terenów Mezopotamii). Dominowali głównie Syryjczycy i śniadoskórzy mieszkańcy Azji Mniejszej. Niewielu zaś sprzedawało się tam czarnoskórych Afrykanów (ponoć byli oni towarem luksusowym i rzadko spotykanym), choć i oni się zdarzali (papirus z II wieku p.n.e. znaleziony w Egipcie, mówi o nabyciu na Rodos czarnoskórej niewolnicy z Marmariki, którą jej nowy właściciel wywiózł do Egiptu). Starano się jednak ograniczać ilość niewolników spośród Greków (np. spartański wódz Kallikratidas miał przysiąść bogom iż nie dopuści by podczas wojny jaką prowadził z Atenami, choć jeden Grek został obrócony w niewolnika), ale praktyka była taka, że niewolników pochodzenia greckiego również było wielu. Prawdziwą plagę pod tym względem stanowili cylicyjscy piraci, którzy byli bezwzględni i napadali okoliczne przybrzeżne tereny, ogołacając je z tamtejszej (głównie greckiej) ludności. Zachowały się opisy niektórych ich rabunkowych działań i tak uchwała miasta Aigiale z III wieku p.n.e. daje opis jednego z takich napadów. Piraci napadli na nadbrzeżną osadę na wyspie Amorgos i uprowadzili stamtąd: "Młode dziewczęta i kobiety oraz ponad 30 ludzi wolnych i niewolników. Zniszczyli też statki w porcie, zabrali statek Dorieusa i uszli na nim zabierając ludzi i resztę łupu". 

Przywódcą tych piratów był niejaki Sokleidas z którym porozumieli się Hegesippos i Antypatros z Aigiale, którzy zaproponowali mu iż może wziąć ich w niewolę (pochodzili z możnych rodów i okup za nich byłby dość spory), jeśli tylko zwolni wszystkie kobiety i mężczyzn bez uszczerbku na ich czci i życiu. Sokleidas przystał na ten układ uwalniając wszystkich pochwyconych. Takie przypadki jednak były rzadkością. Inny opisany przykład, to atak piratów z Etolii na wyspę Naksos i porwanie stamtąd 280 osób, sprzedanych następnie na rynkach na Eginie i oczywiście na Rodos. Do piratów cylicyjskich jeszcze powrócę, teraz jednak chciałbym zwrócić uwagę na jedną rzecz, która była niezwykle popularna zarówno na Rodos, jak w wielu innych greckich polis - czyli na wzroście niewolników nie tyle wywodzących się z jeńców wojennych czy porwanych przez piratów mieszkańców okolicznych terenów nadmorskich, ile już urodzonych w niewoli potomków niewolników. W III wieku p.n.e. płodzenie dzieci przez niewolników było raczej traktowane z niechęcią przez ich właścicieli, gdyż łatwiej i taniej było zakupić sobie młodego, zdrowego niewolnika, niż przez kilka/kilkanaście lat żywić dziecko zrodzone z niewolnicy i czekać aż osiągnie wiek pozwalający mu efektywnie pracować. Poza tym niewolnica w ciąży też staje się nieprzydatna do wielu zajęć, dlatego też tak popularne były wówczas nauki Ksenofonta zawarte w "Ekonomikonie", w którym mąż wprowadza nowo poślubioną żonę do swego domu i mówi: "Pokazałem jej część kobiecą oddzieloną od części męskiej drzwiami zaryglowanymi, ażeby nie można było wynieść niczego bezprawnie i ażeby niewolnicy nie mogli płodzić dzieci bez naszej wiedzy (...) bowiem niewolnicy (...) skoro są w parze, stają się jeszcze bardziej obrotni w złoczynieniu".




 Jednak stosunek właścicieli do tej kwestii uległ zmianie już w II wieku p.n.e., gdy znacznie zmniejszyła się liczba niewolników pozyskiwanych podczas wojen, a świat hellenistyczny zaczął ustępować pola rodzącej się potędze nadtybrzańskiej wilczycy. W pewnym momencie zaczęło nawet dochodzić do tego, że przynoszono dzieci porzucone na śmietnikach, celem wychowania ich jako niewolników (czyli już  musiało się właścicielowi opłacać zarówno wykarmienie takiego dziecka, jak i wykarmienie dziecka zrodzonego z niewolnicy, a przecież koszt utrzymania niewolniczego dziecka, był porównywalny do kosztu utrzymania dziecka wolnego). Tak więc greckie domy z II i I wieku p.n.e. pełne są co najmniej dwóch pokoleń niewolników (spotyka się nawet i takie domy w hellenistycznym świecie, w których były trzy a nawet cztery pokolenia niewolników - jak choćby w egipskiej Aleksandrii - która szybko zajmie miejsce Rodos jako kolejne wielkie centrum niewolniczego świata Hellenów). Jednak rozrodczość niewolników nie mogła zastąpić ich stałego zasilania za pomocą wojen lub uprowadzeń. A ponieważ porywanie ludzi w niewolę było biznesem jak każdy inny w tym czasie (zresztą biznesem, na którym dość łatwo można było się wzbogacić, należało tylko dobrze władać bronią), przeto pojawienie się korsarskich państewek stało się oczywistością. Do najgroźniejszych należeli zaś piraci z Cylicji (Morze Śródziemne i Egejskie), piraci illiryjscy (Morze Adriatyckie i Jońskie i Śródziemne) oraz piraci etolscy (głównie Morze Egejskie i Czarne).

Piraci cylicyjscy wywodzili się pierwotnie z najemników syryjskich, zatrudnianych do armii władców z dynastii Seleukidów, których wojaczka była nie tylko zawodem ale i stylem życia. Pierwszy punkt piratów cylicyjskich założony został w Korakesion ok. 143 r. p.n.e. (wcześniej istniały niewielkie, rozproszone pirackie bazy morskie, które jednak nie można porównać do miasta sensu stricte). Było to miejsce azylu dla wszystkich, którzy poszukiwali łatwego zarobku (byłych najemników, zbiegów, przestępców etc.). Powstanie scentralizowanego państwa pirackiego w Cylicji, to był już czas gdy Dejgma na Rodos zaczęła podupadać na korzyść wielkich rynków niewolniczych w Aleksandrii, na Sycylii czy Italii. Piraci byli potrzebni, gdyż dostarczali "świeży towar" do pałaców notabli greckiego Egiptu, oraz do rosnących latyfundiów rzymskiej nobilitas, dlatego też zainteresowanych w realnej walce nimi nie było wielu. Jedyną siłą na wodach Morza Egejskiego, która skutecznie walczyła z piratami, była flota wojenna Rodos. Rodyjczycy wypowiedzieli prawdziwą wojnę piratom i tropili ich po wielu okolicznych wyspach (choć nie zbliżali się zbytnio do skalistych i trudnych do ataku wybrzeży Cylicji, gdzie okręty pirackie mogły się łatwo skryć), ale jeśli piratom już udało się zdobyć jakichś niewolników, to wtedy bez przeszkód mogli ich sprzedać na wielkiej Dejgmie. Zresztą na tamtejszym rynku większość sprzedających to również byli cudzoziemcy (którzy jednak musieli opłacać cło i przeróżne opłaty portowe, wynoszące razem ogromną kwotę miliona drachm rocznie). Także większość banków na Rodos prowadzili cudzoziemcy. Dejgma była przez prawie 200 lat, tętniącym życiem miejscem, w którym kumulowała się rozpacz jednych i radość innych.






Niewolników, kupcy z poszczególnych krajów nabywali do określonych prac (np. w Egipcie rzadziej spotyka się niewolników przeznaczonych do ciężkich prac polowych, czy prac w rzemiośle, a znacznie częściej do służby pałacowej lub domowej), nie zawsze jednak trzeba było zakupić niewolnika aby móc go potem wykorzystać w określonym celu, równie popularnym zwyczajem było... wynajęcie niewolnika na pewien czas. Odbywało się to poprzez spisanie stosownej umowy, przewidującej na jaki okres czasu dany niewolnik na zostać wynajęty jakie prace będzie wykonywał i kwotę za jaką właściciel udostępnia swego niewolnika. Zachowały się niektóre tego typu umowy, jak choćby ta z miasta Ochyrynchos, gdzie właściciel niewolnicy o imieniu Taponta, wynajmuje ją niejakiemu Achillesowi do pracy w zakładzie tkackim. Obaj mężczyźni ustalają kwotę jaką Achilles ma uiścić (420 drachm płaconych w dwunastu miesięcznych ratach). Taponta ma zamieszkać w domu Achillasa, który ma jej zapewnić wyżywienie i odzież, a ona będzie przebywała u niego stale: "w dzień i w nocy, z wyjątkiem ośmiu dni świątecznych". Jest tam również wzmianka że jeśli kobieta zachoruje i nie będzie zdolna wykonywać pracy, wówczas określona kwota będzie potrącona z umówionej sumy (podobnie miało być, gdyby właściciel przetrzymał dziewczynę dłużej niż umówione osiem dni świątecznych). Ciekawym punktem jest również i ten, że właściciel może sobie ściągnąć swą niewolnicę w nocy, jeśli ta będzie mu potrzebna do pieczenia chleba i nie będzie miał z tego tytułu potrąconej żadnej kwoty. Jednak rano dziewczyna musi ponownie wrócić do domu Achillasa i pracować normalnie w ciągu dnia.

Bez względu jednak na rodzaj i miejsce wykonywanej pracy, niewolnicy w rozumieniu ludzi antyku, były to przede wszystkim domowe sługi, a posiadanie minimum jednego niewolnika stało się koniecznością (w Atenach ci, którzy nie posiadali żadnych niewolników byli uważani wręcz za skrajnych nędzarzy). Ateńczyk Krates w swej komedii (nie zachowanej w całości) wyśmiewa przywiązanie rodaków do służby niewolniczej, deklarując że w przyszłości niewolnicy nie będą potrzebni, bowiem...: "wszystkie przedmioty same będą robiły to, co potrzebne dla właściciela". Jednak zdziwienie Ateńczyków jest duże i padają tam słowa: "Jak to, to nikt nie będzie miał ani niewolnika, ani niewolnicy, i choćby był stary, sam będzie się obsługiwał?". Zaś Arystoteles w "Polityce" wyjaśnia: "Pełny dom składa się z niewolników i wolnych". Nie do pomyślenia była sytuacja, gdy człowieka stać na zakup niewolnika i ten postanawia tego nie czynić. Niewolnicy zresztą byli bardzo praktyczni jako "chodzące i mówiące narzędzia". Niewolnik mógł być np. gońcem (w tamtych czasach w świecie greckim poczta nie istniała) i posłańcem. Przynosił upominki tym, których właściciel pragnął nagrodzić lub z którymi chciał wymienić informacje. Kobiety z reguły kupowano do kuchni, jako kucharki, piastunki do dzieci właściciela i tkaczki, mężczyzn do prac polowych, do warsztatów rzemieślniczych, jako gońców, księgowych (prowadzących rachunki) i nauczycieli dzieci właściciela. 

Byli też oczywiście niewolnicy "do zadań specjalnych", jak choćby fletnistki (muzyką umilające gościom spotkania), niewolnicy do toalety osobistej pana i pani domu, oraz wybrani ulubieńcy, którzy często zajmowali się wyznaczaniem innym niewolnikom odpowiednich prac domowych w imieniu właścicieli. Zaś Dejgma na Rodos, pomimo swej wielkości, w drugiej połowie wieku II p.n.e. została przyćmiona przez dwa wielkie niewolnicze rynki - Aleksandrię i Delos.






 CDN.
 

czwartek, 18 kwietnia 2019

KOBIETA JEST UKORONOWANIEM STWORZENIA - Cz. XIII

CZYLI KIEDY I GDZIE W HISTORII

ISTNIAŁ MATRIARCHAT?


IV

KOBIECY SENAT i

RZYMSKI MATRIARCHAT

(218-235)

Cz. V


RZĄDY JULII MAMEI

(226-235)

Cz. III 





 NADCIĄGA PERSKA APOKALIPSA
Cz. II

 


Tak więc w koncepcji religijnej dynastii Achemenidów perskich, która wyrosła z nauk proroka Zaratusztry spisanych w Gathach, bogiem jedynym jest Ormuzd (zwany również Ahura Mazdą) - jak bowiem pisze prorok: "Żeś Jeden Święty jest, uznałem ciebie, Mazda-Ahuro, gdym zoczył cię raz pierwszy u życia progów, i gdy przy Ziemi ostatnim zwrocie mądrze stanowić będziesz czynu i słowa odpłatę: Złemu zło, dobremu dobry los. Przyjdziesz wówczas, Mazdo, Duchem Świętym, Królestwem, Myślą Dobrą". Bóg ten jednak posiada wokół siebie dziewięć dobrych bytów dodatkowych (które można utożsamiać a aniołami) i jeden byt zły. Najważniejszym z nich jest Spenta Manju (Duch Życzliwy), następnie występują: Asza (Sprawiedliwość), Wohu Manah (Dobra Myśl), potem Armaiti (Zbożność), Haurwatat (Zbawienie), Ameretat (Nieśmiertelność), Aszi (Los), Sraosza (Posłuch) i Atar (Ogień). Złym bytem jest Angra Manju (Duch Niszczyciel), on tworzy listę dewów (demonów), którzy są mu posłuszni (co ciekawe, za jednego z dewów uważa Zaratusztra Mitrę, który w czasach późniejszych, już za dynastii Sasanidów i w Imperium Rzymskim, będzie uważany za boga sprawiedliwości, dobra i zbawienia, oraz... syna Ahura Mazdy. Zaratusztra potępia bowiem przedstawicieli "męskich stowarzyszeń", którzy przelewają krew zwierząt hodowlanych - "nieszczęsnych niemych bydląt" - jak je określa, właśnie jako czcicieli Mitry). Świat jest ciągłą walką Dobra ze Złem, w której człowiek stanowi zarówno przedmiot jak i fundament tej walki. Człowiek posiada Wolny Wybór (Wolną Wolę) i może zdecydować jaką drogę obierze w życiu, bowiem po śmierci czeka wszystkich Sąd Boży tuż przed wejściem na Most Czinwat wiodący do "Domu Pieśni" (czyli do raju). Tam niegodziwcy zostaną rozdzieleni od Sprawiedliwych i trafią do "Domu Kłamstwa", czy też raczej do "Domu Najgorszego Bytowania".

Tam niegodziwcy wieść będą ponury żywot w smutku, nędzy i ciemności, gdzie zewsząd będą dochodzić krzyki boleści. Sprawiedliwi podążą zaś "Drogą Dobrej Myśli" ku "Domowi Pieśni" (lub też "Królestwu Dobrej Myśli"), gdzie wieść będą żywot szczęśliwych po wsze czasy i doświadczać blasku samego Ormuzda. Nie wszyscy jednak ludzie dostąpią jednego z owych dwóch wyborów pośmiertnych, bowiem większość ludzi nie jest tylko ani sprawiedliwa, ani niegodziwa - są po trochu częścią jednego i drugiego. Dlatego też nie mogą dostąpić ani "Domu Pieśni" ani "Domu Kłamstwa", przeto przy Moście Czinwat, pójdą trzecią drogą, wiodącą ku pośredniej siedzibie, w której nie ma co prawda cierpienia i ciemności, ale brak jest też łaski Ormuzda i jego światła. W Gathach Zaratusztra jest przedstawiany jako "Saosyant" ("Zbawiciel") który będzie przeprowadzał dusze Sprawiedliwych przez most Czinwat, natomiast prawdziwy Zaratusztra został zamordowany w wieku 77 lat w świątyni ognia, którą wzniósł dla Ahura Mazdy. Mordu dokonały na nim "wilki" (czyli członkowie "męskich stowarzyszeń" prowadzeni przez kapłanów zwanych karpanami) a konkretnie Turańczyk o imieniu Bratarwahsz. Zaratusztra wcześniej zgromadził wokół siebie grupę uczniów, którzy mieli kontynuować jego dzieło i rozszerzać religię Ahura Mazdy po "wszystkich ziemiach świata". Uczniowie proroka zwani byli "Widwa" ("Wiedzącymi"), lub "Urwatha" ("Stowarzyszonymi") lub też "Fria" ("Przyjaciółmi"). Niestety, ponoć Zaratusztra nie miał dobrego zdania o swoich uczniach i obawiał się że po jego śmierci, jego nauki zostaną wykoślawione lub nawet zmienione. Tak też się stało, bowiem następcy następców proroka (którzy sami siebie już zwali magami), zmienili wiele z pierwotnych założeń zaratusztrianizmu, zawartych w Gathach. 

Jako pierwszy przykład z wielu, podam tylko że księga ta, stała się świata księgą wyznawców Ormuzda, przeto wszystko co tam się znalazło, było uważane za objawione prorokowi, nawet te miejsca, gdzie przechodzi on kryzys wiary, pytając się boga: "Pytam, Ahuro, szczerze mi odpowiedz: zali zaiste prawdą jest, co głoszę?", gdy pyta się czy może być pewien Królestwa? Czy zbożność jego nauk ogarnie wszystkich którym objawione będą jego słowa? Te duchowe pytania zadawane przez proroka (zwanego również "Zbawicielem"), były w późniejszych czasach czytane a nawet śpiewane jako... prawda objawiona przez Ahura Mazdę. Drugą dużą rozbieżnością był choćby stosunek do haomy. Zaratusztra bowiem uważał ten napój za "odrażający płyn", którym raczyli się członkowie "męskich stowarzyszeń" i który miał wypływać z czoła Mitry dodając jego wyznawcom "spermiastycznych" mocy, podczas których gotowi byli do zabijania i składania na ołtarzach ofiarnych owych "nieszczęsnych niemych bydląt". Niestety, napój zwany haomą był już bardzo popularny na terenach dzisiejszego Iranu w czasach samego Zaratusztry (prawdopodobnie żył on w wieku XVIII p.n.e.). Lud pił go z ochotą i uważał za święty, dlatego też magowie z późniejszych czasów nie potępiali haomy a wręcz sami się nim raczyli. Wreszcie też  i bóg Mitra - twórca napitku, stał się świętym synem Ahura Mazdy, który zszedł na Ziemię aby "zbawić ludzkość". Doprowadziło to potem do wykształtowania się koncepcji iż jedynie mężczyżni posiadają duszę nieśmiertelną, daną im bezpośrednio przez boga Mitrę (syna Ahura Mazdy), zaś kobiety tylko duszę śmiertelną. Co prawda dusza kobiety może stać się nieśmiertelną, ale tylko pod jednym warunkiem, jeśli jej mąż (lub ojciec) gorliwie i gorąco będzie się o to modlił do Mitry i jeśli ona sama będzie mężowi całkowicie uległa. Kobieta więc (w mitraizmie) może dostąpić zbawienia tylko na prośbę mężczyzny skierowaną do boga, ale na ową prośbę musi sobie też zasłużyć całkowitym posłuszeństwem (to również było jednym z powodów dlaczego niezwykle popularny w II i III wieku w Imperium Rzymskim kult Mitry - zwłaszcza w armii - przegrał ostatecznie z chrześcijaństwem. Chrześcijaństwo bowiem początkowo było wręcz zdominowane przez kobiety, które częstokroć jako diakonisy przewodziły lokalnym gminom chrześcijańskim).




Tak więc nauki Zaratusztry przez długi czas były zaledwie jednymi z wielu lokalnych wierzeń aryjskich. Nawet założyciel dynastii Achemenidów - Cyrus Wielki, ponoć czcił głównie Mitrę, a nie Ahura Mazdę (choć ten też był obecny, jako jeden z wielu staroirańskich bogów). W dzieciństwie miał zostać wychowany przez niejakiego Mitrydatesa (Mitra dates - "dar Mitry") i choć sam pochodził z rodu książęcego (był synem księcia Kambyzesa I z Persji i księżniczki medyjskiej Mandane. Jego dziadek - król Medów Astyages - któremu Kambizes płacił daninę - uznał że dziecko stanowi niebezpieczeństwo dla jego władzy i postanowił je zgładzić. Dziecko ocalił jednak pasterz Mitrydates, którego żona była też niedawno urodziła i miała mleko. Tak oto młody Cyrus dorastał wśród pasterzy, ale w końcu dostąpił swego powołania, zjednoczył Persów - podzielonych na dwa księstwa - i pokonał swego dziada, tym samym podbijając Medię). Pierwszym krokiem nowego króla, było założenie miasta "Nowej Ery" które nazwał Persepolis. Nie była to jednak stolica polityczna państwa perskiego (stolicą były początkowo Pasargady, a potem, gdy państwo to zamieniło się w Imperium, również Ekbatana, Suza i Babilon, gdzie chociażby znajdowały się królewskie haremy - a wiadomo tam król gdzie jego harem, oraz tam stolica gdzie król). Persepolis pełniło zupełnie inną funkcję - pełniło ono funkcję zarówno religijną jak i historyczną, było bowiem dopełnieniem zwycięstwa Cyrusa nad Astyagesem, co miało symbolizować walkę Dobra ze Złem. Król był bowiem nominowany do zapewnienia zwycięstwa Dobry (a co za tym idzie urodzaju, życia etc.) i wraz ze swym zwycięstwem zaczynał "Nową Erę" (Zaratusztra również twierdził że co jakiś czas Bóg odnawia świat, rozpoczynając nowy okres w dziejach ludzkości). Tak więc Persepolis była miastem przeznaczonym do oprawiania święta "Nowego Roku", które było metaforą odnawiania ery. Król występował wówczas jako obrońca dobra i wyzwoliciel od wszelkiego zła. Prawdopodobnie wówczas odtwarzano scenę z legendy o herosie Traetonie który walczył ze smokiem Ażi Dahaka, który to porwał dwie jego siostry. Traeton jednak ocalił kobiety i zabił smoka. Król pewnie też odtwarzał tę scenę w sposób dość podobny (przy czym rolę smoka zastąpiło zapewne symboliczne wyzwolenie uwięzionych w ciemnościach kobiet, będącego symbolem triumfu Bożego Ducha który reprezentował monarcha-wyzwoliciel). W ten sposób odtwarzano nowy kosmogoniczny cykl życia (kobieta wyzwolona od zła przez króla, płodzi z nim dzieci ku trwałości przyszłych pokoleń świata).

Tego typu odniesienia były kluczowe dla pierwszych władców z dynastii Achemenidów (Cyrusa i Kambyzesa II). Natomiast po śmierci Kambyzesa doszło do przewrotu pałacowego (o którym już pisałem w innym temacie), w wyniku którego władzę przejął mag Gaumata (marzec 522 r. p.n.e.). Był on zapewne wyznawcą zarówno Mitry jak i bogini-piastunki Anahity ("Wilgotnej-Jaśniejącej-Nietykalnej"), który ostatecznie został zgładzony przez księcia Dariusza i jego sześciu towarzyszy (którzy potem byli założycielami sześciu najpotężniejszych rodów Persji): Onofasa, Idernesa, Norondabatesa, Mardoniusza, Barissesa i Artafernesa. Gaumata został zaś zabity w twierdzy Sikajawautisz w okręgu Nisaja w Medii, gdy oddawał się miłości w ramionach "babilońskiej nałożnicy". Nie mając przy sobie broni, walczył do końca roztrzaskanym złotym krzesłem, ale nie miał szans w starciu z siedmioma uzbrojonymi napastnikami, zginął po sześciu miesiącach swych rządów. Nowy król - Dariusz I zwany Wielkim, jak sam twierdził wywodził się od niejakiego Hachamanisza i "dlatego nazywają nas Achemenidami. Od dawna jesteśmy rodem książęcym, od dawna zasiadaliśmy na tronie królów. Ośmiu z mojego rodu było królami, ja jestem dziewiąty, jest nas dziewięciu w dwóch liniach". Król Dariusz zabijając Gaumatę również zapoczątkował nowy kosmogoniczny mini cykl, będący symbolem boskiego cyklu tworzenia nowych światów. Odprawił też zaraz przewidziane ku temu uroczystości Nowego Roku w Persepolis (miasto to służyło zapewne jedynie do owych kultów religijnych i nie jest często wymieniane). W tym celu "ocalił" uwięzione w ciemnościach trzy kobiety, które następnie poślubił (kobiety zostały odpowiednio dobrane). Były to: Atossa i Artystone - córki Cyrusa Wielkiego (czym chciał zalegalizować swoją władzę), oraz Fajdymia - córka jednego z sześciu towarzyszących Dariuszowi przy morderstwie Gaumaty - Onofasa, która wcześniej była też żoną Kambyzesa II oraz... maga Gaumaty. Dariusz był też pierwszym władcą, który zdecydowanie wyznawał wiarę w Ahura Mazdę - jako boga najwyższego (może nawet jedynego). Poza tym Dariusz miał ponoć odbudować zniszczone przez maga świątynie ognia, będące właśnie uosobieniem Ahura Mazdy (nie wiadomo czy to nie jest tylko element późniejszej propagandy, gdyż wydaje się mało prawdopodobne aby mag Gaumata w ciągu swoich półrocznych rządów zniszczył jakiekolwiek świątynie).




 Jednak zaratusztrianizm z czasów Dariusza i jego następców, to była już zupełnie inna religia, niż ta spisana w Gathach przez proroka. Do kluczowych zmian można zaliczyć... kult haomy - czyli napoju który Zaratusztra uznawał za "brudny płyn". W powstałej mitologii okazało się że prorok jednak nie miał złych zdań o tym pobudzającym napitku i że sam podczas modlitwy przy ołtarzu ognia, wycisnął haomę. Napitek ten (który według wierzeń wyszedł z czoła boga Mitry), miał pobudzać mężczyzn do działania (w tym do płodzenia dzieci, więc mógł mieć jakieś właściwości pobudzające erekcję), oraz jako "dawcę życia" i tego "od którego ucieka śmierć". W każdym razie był bardzo popularny w ówczesnej Persji i wręcz uważany za... święty napój proroka. Inną jeszcze zmianą było dodanie Ormuzdowi żon, a w zasadzie "dobrych żon". Były nimi Wody - niewiele o nich wiadomo, tylko to że były. Inną zmianą było wprowadzenie kultu boga Mitry - jako syna Ahura Mazdy. W "Jasztach" - zbiorze pieśni pochwalnych poszczególnych bóstw, znajdujemy taki fragment, gdy Ormuzd mówi: "Gdy na wielkich pastwiskach stworzyłem Mitrę, uczyniłem go tak samo godnym czci i uwielbienia jak ja sam", innymi słowy jest to więc przejęcie do zaratusztrianizmu kultu Mitry, który istniał już w czasach Zaratusztry jako oddzielny byt. Teraz staje się on dziełem "Pana Mądrego", jego dzieckiem, które ma tu na Ziemi (niczym grecki Herakles) pomagać ludziom. Mitra ma wiele twarzy, jest bowiem okrutny i z furią mordujący dewów ciosami swej maczugi, ale jest też łagodny, chroniący ludzi, ich stada i plony. Jest wszechwiedzący i wszystkowidzący - więc nic się przed nim nie ukryje. Porusza się na wozie zaprzężonym w białe rumaki (podarowane mu przez niebiańskiego ojca), a mieszka w Zaświatach, w domu usytuowanym ponad górą Hara (nad sklepieniem niebieskim). Jest wschodzącym słońcem, dającym życie i nadzieję, rozpraszającym ciemności. Jest bogiem-herosem, który poświęca się fizycznej walce z dewami w imię Dobra i Sprawiedliwości. 

Bardzo ciekawe są zaś koncepcje zaratusztrianizmu dotyczące tego co przeżywa dusza po śmierci swego ciała. Już wyżej wspominałem o Moście Czinwat i Sądzie Bożym, jednak jest tam jeszcze coś. W poemacie "Hadokst Nask" (zawartym w Jasztach) jest zapisane iż dusza człowieka sprawiedliwego pozostaje nieopodal swego ciała trzy dni. Pod koniec trzeciej nocy pojawia się wonny powiew wiejący z południa i przybiera kształt "pięknej młodej dziewczyny, promiennej, o białych ramionach, pełnej życia, postawnej i wyprostowanej, słusznego wzrostu i jędrnych piersiach". Zabiera ona duszę sprawiedliwą do "Domu Pieśni" (w "czterech skokach przez trzy sfery niebieskie"). Tam dusza otrzymuje "wiosenne masło" jako rodzaj nieśmiertelnej jedności z Bogiem. Dusza niegodziwca zaś spotyka po śmierci przerażającą jędzę, która zabiera go do "Domu Kłamstwa" i tam otrzymuje truciznę która go pali. Kim jednak jest owa "piękna młoda dziewczyna", która przybywa po duszę po jej śmierci? Otóż jest to daena czyli... własne nieśmiertelne "Ja" owej zmarłej właśnie osoby, które cały czas przebywa w Zaświatach obserwując żyjącą na Ziemi duszę. Przedstawiana jest w archetypicznej roli żeńskiej jako dziewczyna o "jędrnych piersiach", ale zapewne tylko dlatego że religia irańska przede wszystkim zwracała się do mężczyzny, jako najważniejszego ziemskiego dzieła Ahura Mazdy. Kobiece dusze były na uboczu, były mniej ważne, nikt więc o tym nie pisał. Ważnym elementem tej religii było również zmartwychwstanie ciał co także jest symbolem kosmogonicznego odrodzenia świata. Nie wszyscy jednak dostąpią zmartwychwstania - jedynie dusze sprawiedliwych i tych, za których ofiarę złoży "Zbawiciel" (czyli Zaratusztra), a w odrodzonym świecie nie będzie już demonów (dewów) i królować będzie po wsze czasy Dobro i Sprawiedliwość Ahura Mazdy. Tak oto wyglądała religia z epoki Achemenidów. Teraz przejdę do radykalnej zmiany religijnej, jaka miała miejsce po ataku Aleksandra Wielkiego na Persję i jej podbiciu oraz podzieleniu pomiędzy poszczególnych diadochów (wodzów Aleksandra). Triumf hellenizmu - czym się przejawiał i czy przejął część wschodnich elementów religijnych?

  
PRZYBYCIE DAENY JEST RÓWNIEŻ POKAZANE 
W SERIALU "WSPANIAŁE STULECIE"




 CDN.