Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 25 lutego 2019

GEOPOLITYCZNA HISTORIA POLSKI - Cz. I

POD ROZWAGĘ POLITYKOM

CZYLI JAK NASI PRZODKOWIE

STWORZYLI 

POTĘGĘ RZECZPOSPOLITEJ 

I CAŁEGO MIĘDZYMORZA




KILKA SŁÓW WSTĘPU


 


 Chciałbym móc napisać: "żyję już na tym świecie dość długo i myślałem że mnie nic już nie zdziwi" - ale niestety nie mogę, gdyż mój wiek mnie demaskuje, bowiem takie stwierdzenie byłoby wybitnie nieprawdziwe z mojej strony. Jednak muszę przyznać, naprawdę myślałem że niewiele rzeczy jest obecnie w stanie mnie zdziwić i co jakiś czas przekonuję się że jednak to nieprawda, że jednak niestety ten świat wciąż mnie zadziwia. Ostatnio zauważyłem ciekawą rzecz związaną z niedawnymi wybitnie nienawistnymi i głupimi wypowiedziami polityków Izraela (zarówno Netenjahu, Katza, Benetta oraz być może jeszcze kilku innych mniej znanych przedstawicieli tego bliskowschodniego państewka, zbudowanego przez polskich Żydów), nim jednak przejdę do puenty, od razu powiem że tak sobie pomyślałem że w ostatnim moim poście, (związanym z wybitnie oszczerczą wypowiedzią pani Mitchell i głupkowatymi słowami pana Pompeo), zareagowałem nazbyt emocjonalnie, a przez to nieco... śmiesznie. Teraz jednak, już na spokojnie analizując zarówno tamte wypowiedzi, jak i te, przytoczone przez panów Netenjahu, Katza i Benetta (których notabene nie ma sensu nawet powtarzać), muszę stwierdzić - emocje to bardzo zły i jednocześnie bardzo głupi doradca - zarówno w polityce jak i w życiu. Teraz widzę już wyraźnie że taki pan Katz i jemu podobni mogą już tylko... szczekać, bo nic innego im nie pozostało. Jako polityk został totalnie skompromitowany, chociaż tak naprawdę jest to rzecz drugo albo i nawet trzeciorzędna, nie mająca większego znaczenia. To co ma znaczenie i co rzeczywiście coraz bardziej mnie zadziwia, to... odwrócenie wektorów. Tak, chyba tak właśnie należy to nazwać, gdyż rzecz dotyczy czegoś, czego wiele osób nie jest w stanie (i przyznać się muszę że ja także dość długo należałem do tego grona) jeszcze sobie uświadomić. A mianowicie? Kochani - już teraz Polska wyrasta na prawdziwego europejskiego tygrysa i nie chodzi tutaj tylko o gospodarkę, ale głównie o coś, co można by nazwać geopolitycznym i geostrategicznym interesem.

Nie ulega bowiem żadnej wątpliwości że Izrael w polityce Stanów Zjednoczonych zajmuje dość poczesne miejsce (choć tak naprawdę z punktu widzenia geopolityki interes amerykański mógłby się obyć bez pomocy czy nawet obecności Izraela). W tym przypadku geopolityka odgrywa rolę drugorzędną i dominuje raczej coś, co można nazwać odniesieniem (lub tylko sentymentem?) kulturowo-religijnym (doniosłym np. dla ewangelików, lub ewangelików reformowanych), gdzie bardzo ważne jest odniesienie do Biblii i to zarówno Starego jak i Nowego Testamentu. Takim ludziom trudno jest sobie uświadomić, że Bóg opisany w Starym Testamencie nie jest tym samym Bogiem, o którym naucza Jezus Chrystus w Nowym Testamencie, że to są dwa, zupełnie inne (obce sobie) postacie. Chrześcijanin zatem (według mnie) nie powinien mówić że religia jaką wyznaje jest religią judeochrześcijańską, bo to jest tak, jakby do gotowanej zupy dodać cykuty i stwierdzić że to składnik, dzięki któremu danie nabierze smaku i aromatu. Nie znaczy to też oczywiście że Judaizm opierający się na wierze w boga zwanego Jahwe, nie jest religią - tylko swoistą sektą religijno-demoniczną - nie. Kult demonicznego bożka Jahwe, jest tam bowiem połączony z kultem Boga Stworzyciela o którym mówi Jezus i te postaci są ze sobą wymieszane do tego stopnia, że jeden nabiera cech drugiego i na odwrót. Dlatego też nie uważam aby Judaizm był religią demoniczną. Problem polega jednak na tym, że kult Boga Stworzyciela, Boga Miłosiernego - Stwórcy Życia jest w Judaizmie (szczególnie tym zreformowanym od czasów Nehemiasza i Ezdrasza) zastąpiony kultem bożka Jahwe, który wyznaczył swemu "Narodowi Wybranemu" pewne cele i oczekuje ich realizacji (jednym z nich jest np. krwawa ofiara dla Jahwe w postaci obrzezania). Oczywiście dziś Judaizm w samym Izraelu (jak również w żydowskiej diasporze na całym świecie) uległ zmarginalizowaniu i został zastąpiony przez nową, równie agresywną świecką religię w postaci holokaustianizmu i antysemityzmu (czyli stymulowania wystąpień antyżydowskich i ich nagłaśniania w celach propagandowo-nacjonalistycznych). Niestety, niewielu protestantów i ewangelików z USA jest w stanie dostrzec tę oczywistość i stąd bierze się owe amerykańskie wsparcie dla tego bliskowschodniego państewka. 

Ale sytuacja (powoli, acz konsekwentnie) zaczyna się zmieniać. Izraelowi w Europie rośnie bardzo poważny konkurent, który zarówno w amerykańskiej polityce kolejnych dziesięcioleci, jak i szczególnie w amerykańskiej geopolityce zacznie odgrywać poczesne miejsce. Tym konkurentem jest właśnie Polska, jedyny kraj w Europie wystarczająco duży, ludny oraz posiadający szybko rozwijającą się gospodarkę (z tendencją wzrostową na kolejne lata), by stanowić realne zabezpieczenie dla amerykańskiej bytności w Europie. Do tej pory takim krajem były Niemcy. Ale po pierwsze, był to kraj pokonany w II Wojnie Światowej i przez kolejne dziesięciolecia tzw.: "Zimnej Wojny" realnie okupowany przez wojska amerykańskie, po drugie był to kraj od zawsze (a przynajmniej od I Wojny Światowej) Amerykanom wrogi. Zauważmy bowiem, Hitler zniszczył i ograbił całą Europę (postaram się wkrótce więcej o tym napisać), jednocześnie zapewniając Niemcom dobrobyt i wygodne życie. Prawdziwa katastrofa zaczęła się dla Niemiec realnie dopiero na przełomie 1944  i 1945 r. a szczególnie po zakończeniu wojny i klęsce III Rzeszy (która notabene nigdy nie podpisała kapitulacji. Kapitulacja którą podpisał 8 maja 1945 r. gen. Jodl, dotyczyła tylko... niemieckich sił zbrojnych, czyli Wehrmachtu, a nie niemieckiego państwa czyli Rzeszy Wielkoniemieckiej - jak oficjalnie brzmiała nazwa tego tworu). Po klęsce dla Niemców zaczęło się ciężkie życie pod okupacją, gdzie uzewnętrzniły się wszelkie możliwe patologie (prostytucja, szpiegostwo, donosicielstwo - szczególnie to ostatnie było powszechne, gdy Niemcy wzajemnie, z czystej zawiści na siebie donosili do władz amerykańskich, brytyjskich czy sowieckich. Ale podobnie było przecież podczas okupacji niemieckiej w Polsce czy we Francji. Taka już jest niestety ta nasza zawistna i zazdrosna ludzka natura.). Niemcy stały się więc krajem pokonanym, skompromitowanym (niewyobrażalną liczbą zbrodni i stworzeniem masowej polityki uśmiercania ludzi) oraz okupowanym - nie mieli więc zbyt wiele powodów by za to Amerykanów kochać. Przez lata pozostawali pod amerykańską dominacją i nie mieli w tym temacie nic do powiedzenia. Sytuacja zaczęła się zmieniać z końcem lat 80-tych.




Związek Sowiecki rozpadał się w oczach, poszczególne ludy buntowały się i specjaliści z Łubianki wpadli na pomysł jak by tu "zamienić siekierkę na kijek" - czyli obalić komunizm tak, aby jednocześnie pozostać przy władzy (a przynajmniej kontrolować wojsko w tym służby specjalne i oczywiście gospodarkę, stając się właścicielami nabywanych za bezcen firm i nieruchomości - dotąd będących własnością państwa). Wtedy to decydowały się losy Niemiec i ich ewentualnego zjednoczenia (Niemiec Wschodnich i Zachodnich). Premier Wielkiej Brytanii - Margaret Thatcher powiedziała wówczas iż: "tak bardzo kocham Niemcy, że życzę im żeby mieli nie dwa a dwadzieścia dwa państwa". Francja również była mocno sceptyczna co do zjednoczenia obu niemieckich państw. Przeważyło jednak stanowisko Kohla, który przekonywał że zjednoczenie nic nie zmieni w relacjach Republiki Federalnej z innymi państwami i że Niemcy nie zapomną swoich zbrodni z II Wojny Światowej (to też jest ciekawy temat, warty osobnego opisania). I zjednoczenie nastąpiło (1990 r.). Od początku w zasadzie wchłonięcia Wschodu przez Zachód (bo nie było to zjednoczenie, a po prostu aneksja NRD do RFN), Niemcy nawiązały bardzo ciepłe stosunki z nową "postkomunistyczną" (nazwijmy ją tak dla żartu) Rosją. I w ciągu kolejnych lat mocno zacieśnili te kontakty. A ponieważ zjednoczone i rozwinięte gospodarczo (w dużej mierze na zrabowanym podczas wojny majątku Żydów, Polaków i innych okupowanych narodów Europy) Niemcy, szybko urosły do pozycji ekonomicznego mocarstwa (będąc jednocześnie militarnym karłem), i pragnąc dalszego pogłębiania współpracy z Rosją. Obecność amerykańskich wojsk w ich kraju, a przez to dominacji amerykańskiej polityki, stała się przy tym dużą przeszkodą. Zaczęto więc promować koncepcję tzw.: "armii europejskiej" (tworzonej w ramach Unii Europejskiej), będącej realnie przeciwwagą zarówno dla NATO jak i (głównie) dla wojsk USA w Europie. Dziś Niemcy już oficjalnie (wraz z Moskwą) mówią że należy Amerykanów wywalić z Europy i stworzyć tu siły europejskie pod światłym dowództwem potomków dziarskich chłopców z Wehrmachtu.




Francja jest równie wroga Amerykanom co Niemcy (choć z innych powodów) i prócz Wielkiej Brytanii USA nie ma w Europie żadnego realnego sojusznika. A utrata przez nich Europy i wycofanie się stąd, wiąże się nieodłącznie nie tylko z utratą wszelkich wpływów politycznych, ale i ekonomicznych (co biorąc pod uwagę zbliżającą się wojnę handlową z Chinami nie wróży dobrze USA). Utrzymanie się w Europie jest kluczowe dla USA (podobnie jak utrzymanie wpływów w Azji) a jej utrata realnie sprowadzi Stany Zjednoczone do pozycji państwa drugo a może nawet i trzeciorzędnego w światowej ekonomii i światowej polityce. I Amerykanie wiedzą o tym dość dobrze, zdając sobie jednocześnie sprawę, że ich realną szansą na pozostanie w Europie (a co za tym idzie odgrywanie wciąż roli światowego mocarstwa), jest zawarcie sojuszu z... Polską. Nie ma innej drogi dla Waszyngtonu (i już oficjalnie mówią o tym amerykańscy politycy). Tak wiec konflikt z Polską i podgrzewanie tutaj jakichś antyamerykańskich nastrojów wyrosłych na bazie bezapelacyjnego poparcia Izraela (w sytuacji gdy Polska od dawna jest krajem wybitnie proamerykańskim, będąc jednocześnie pod tym względem swoistą wysepką na morzu europejskiej niechęci - a niekiedy nawet i nienawiści - do USA), nie tylko nie służy, ale wręcz torpeduje amerykańską geopolitykę Tak więc Kochani - Izrael i jego przedstawiciele, jeśli wciąż będą zachowywali się jak rozkapryszone dzieci, dostaną od USA po prostu prztyczka w nos, gdyż to właśnie pozycja naszego kraju wzrasta w polityce (a szczególnie w geopolityce) amerykańskiej, zaś pozycja Izraela stoi w miejscu - opierając się na dość płynnych podstawach (a zobaczycie że w kolejnych latach zacznie maleć, szczególnie że Izrael to już w ponad 40% kraj opanowany przez... Rosjan - rosyjskich Żydów, którzy nie tylko że nie mówią w jidisz, ale mają gdzieś te wszystkie żydowskie Jom Kipury, Rosz ha-Szany, Chanuki i Purimy i miast tego wolą sobie zaśpiewać: "Kalinka, Kalinka, Kalinka maja..."). 




Nie może wiec dziwić stanowisko Stanów Zjednoczonych w sprawie hucpy polityków izraelskich, którzy myślą że wszystko im wolno i że (jak było dotychczas) wszystko mogą powiedzieć bez żadnej konsekwencji. Tak nie jest, a przynajmniej tak już przestaje być i naród który słynie ze swojego racjonalizmu powinien w mig to pojąć. Powtarzam - pozycja Polski (a przy tym całego konspektu Międzymorza) w polityce USA będzie rosnąć z roku na rok i nic nie jest w stanie tego trendu zatrzymać (jedynie wojna, ale obecnie nikomu się to nie opłaca - może prócz Niemiec i Unii Europejskiej, ale akurat Niemcy realnie nie mają armii - bo to co mają, nie można nawet nazwać wojskiem - zaś Unia wciąż nie stworzyła swoich "europejskich sił zbrojnych" więc nie ma czym interweniować zbrojnie). Tak więc Kochani, jestem optymistą i uważam wręcz że strona Polska powinna przestać odpowiadać na te pyskówki jakichś tam bliżej niezidentyfikowanych person z izraelskiej strony. Spokój i opanowanie, nie wdawać się w pyskówki i próbować przemawiać z prawdą historyczną do ludzi zarówno pełnych nienawiści do Polski i Polaków (zauważcie jedną rzecz - w Izraelu obecnie wygrywa się wybory na nienawiści do Polaków, w Polsce przegrywa się wybory na nienawiści do Żydów. Mało tego, ktoś kto głosi w Polsce hasła antysemickie nie jest nawet na marginesie polityki, jest gdzieś w kloace i nikt go nie tratuje inaczej jak zwykłego oszołoma. W Izraelu na antypolonizmie buduje się polityczne kariery i tworzy fortuny), albo też jawnych ruskich politycznych trolli. Notabene, ostatnio pan Katz raczył stwierdzić że: "Polacy wyssali antysemityzm z mlekiem matki", he-he-he, dobre, ale mam lepsze, skoro Polacy antysemityzm wyssali z mlekiem, to ja się zapytuję (widząc nieprawdopodobną wręcz skalę antypolonizmu w Izraelu i pokrewnych pewnych mu organizacji w USA), z jakim płynem ustrojowym ową antypolskość wyssali Żydzi?

W interesie Stanów Zjednoczonych jest więc pozostanie w Europie, a jedyną taką możliwość stwarza już tylko Polska - której położenie geopolityczne jest wprost wyśmienite, mogąc zablokować jakąkolwiek próbę ekonomicznego czy politycznego dealu rosyjsko-chińsko-niemiecko-francuskiego. Tak więc wzmocnienie samej Polski, jak również całego regionu Europy Środkowo-Wschodniej i wyrwanie jej ze szponów Moskwy i Berlina, leży w interesie USA, natomiast w naszym interesie jest upodmiotowienie koncepcji Międzymorza, stworzenie realnych ku temu warunków i odbudowę dziedzictwa Rzeczpospolitan. To już się dzieje, choć może nie wszystko widać gołym okiem - ale wierzcie mi - DZIEJE SIĘ! (jednym z przejawów tej nowej polityki, będzie przyjazd prezydenta USA - Donalda Trumpa do Polski 1 września, w 80 rocznicę wybuchu II Wojny Światowej). Dlatego prócz zdziwienia jestem pełen optymizmu i mogę Was zapewnić, możemy spokojnie patrzeć w przyszłość (oczywiście będą podejmowane różne próby skłócenia nas z Amerykanami a Izrael może tu jeszcze sporo namieszać, nim tamtejsi politycy zorientują się że geopolityczna wajcha powoli zmienia swój kierunek, jeszcze tego nie dostrzegają, choć już powstaje tam pewna konsternacja związana z międzynarodową odpowiedzią na słowa tego Bałwana - przepraszam Baumana - raz jeszcze przepraszam - Katza  😋). Polska bowiem to wielka Rzecz, a do tego Pospolita, aby dała się opluwać takim moskiewskim obszczymurom jak Katz i jemu podobni. To tyle co chciałem napisać w tym temacie. Może jeszcze odniosę się na koniec do kwestii owych roszczeń z tytułu ustawy 447 i powiem tylko tyle - żadnych marzeń panowie, żadnych marzeń. Temat jest zamknięty. Powiem więcej - tego tematu nie było nigdy, tak jak powiedział premier Morawiecki. A ci, którzy próbują w jakiś sposób politycznie podgrzewać temat, po prostu działają wbrew geopolitycznym interesom polsko-amerykańskim i tyle w temacie. Żydzi w Izraelu muszą zrozumieć, że jeżeli cokolwiek chcą w przyszłości z Polską tworzyć, budować czy organizować, to najpierw muszą tu przyjść i... ładnie poprosić. A potem ładnie podziękować. Tylko tak można cokolwiek z nami załatwić. 

Wydaje mi się że oni nie rozumieją że ataki na Polskę i Polaków są przeciwskuteczne (a może rozumieją, tylko chcą podgrzewać nastroje i tworzyć wydumany antysemityzm w kraju, gdzie tego antysemityzmu realnie nie ma - a jeśli gdzieś się jeszcze uchował, to tylko na jakichś antypodach życia społeczno-politycznego). Z Polakami nie sposób niczego załatwić, jeśli się będzie ich obrażać, a jeśli się będzie ich atakować, to niestety ale ten skłócony wewnętrznie naród potrafi w jednej chwili zamienić się we wściekłego wilka w ataku. Uczcie się historii moi drodzy, bo jest ona nauczycielką życia i przestańcie prowadzić politykę w interesie Moskwy (i Berlina), bo wierzcie mi - nie wyjdziecie na tym dobrze. To w zasadzie tyle, co chciałem napisać w temacie pana Katza i jemu podobnych matrioszek. Nie chce mi się więcej zajmować tą kwestią i dlatego postanowiłem że od dzisiejszego posta przestaję dodawać formułkę na temat aktu 447, która dotąd pojawiała się na końcu każdego tematu. Problem wymuszeń majątkowych w ramach aktu 447 realnie nas nie dotyczy, więc nie ma sensu się tym zajmować. Choć oczywiście należy informować, należy uczyć - Europejczyków, ale przede wszystkim Amerykanów, którzy nie mają zielonego pojęcia jak było naprawdę w czasie II Wojny Światowej i swoją wiedzę często czerpią z głupkowatych filmów, fałszujących historię (jak choćby z tego filmu o braciach Bielskich, który nosił zdaje się tytuł "Opór" z Danielem Craigiem w roli głównej. Bielscy to byli pospolici bandyci, którzy przyłączyli się do sowieckiej partyzantki i rabowali wsie zabijając ich mieszkańców - szczególnie okrutna była zbrodnia w Nalibokach z 8 maja 1943 r. w czasie której partyzantka sowiecka i współpracujący z nią żydowscy partyzanci - dokonali ludobójstwa na bezbronnych mieszkańcach wsi. Natomiast w filmie ci bandyci zostali pokazani jak bohaterowie). Należy pokazywać prawdę, docierać do ludzi, organizować zjazdy, spotkania, prelekcje, tworzyć filmy i gry o historii II Wojny Światowej - wielu byłoby tym naprawdę zainteresowanych. Bo jeśli umrą wszyscy pamiętający tamte czasy, to kto młodym pokoleniom opowie prawdę? Propagandowi reżyserzy, którzy bandytów zaczną przerabiać w bohaterów (i tworzyć czarnoskórych rycerzy w Europie w czasach średniowiecza?). A polska historia jest naprawdę niesamowita i gdyby na przykład Amerykanie mieli takie dzieje jak my - to nie musieliby wymyślać bohaterów typu Rambo, tylko mieliby realnych ludzi z krwi i kości, których bohaterstwo częstokroć przerastało nasze wyobrażenie. Dobrej nocy życzę.       





 TU JESZCZE ZABAWNY FILMIK 
Z PUDZIANEM W ROLI GŁÓWNEJ




sobota, 23 lutego 2019

REFORMY AUGUSTA - Cz. I

CZYLI JAK ZMIENIAŁA SIĘ 

RZYMSKA REPUBLIKA 

U PROGU NARODZIN 

JEZUSA Z NAZARETU?






BUNT WENERY

 


 Był początek stycznia 42 r. p.n.e. Dzień rozpoczął się spokojnie i nic nie zapowiadało nadciągających wydarzeń. Nie minął nawet jeszcze miesiąc od zamordowania Marka Tulliusza Cycerona w jego willi pod Formiae (nie była to zresztą jedyna, ponoć niezwykle piękna posiadłość należąca do Cycerona - miał bowiem jeszcze jedną willę w Tusculum niedaleko Rzymu, okazały dom w Arpinum, położony w górskim krajobrazie nad rzeką Liris, oraz oczywiście willę w samym Rzymie) i przybicia jego prawej dłoni (na polecenie Marka Antoniusza, który szczerze nienawidził Cycerona za jego pięć filipik skierowanych przeciw niemu, ułożonych zdaje się od 2 września 44 r. p.n.e. do 1 stycznia 43 r. p.n.e. - w tym czasie miały zostać ogłoszone. Szczególnie druga filipika z końca listopada 44 r. p.n.e., mocno wzburzyła Antoniusza i miał obiecać Cyceronowi że wkrótce czeka go śmierć a on obetnie jego dłoń - tę, którą napisał owe przemowy, do drzwi świątyni Jowisza na Kapitolu - i tak też się stało, choć to nie Antoniusz osobiście zamordował Cycerona, a żołnierz wysłanych do Formiae Herenniusza i Popiliusza Lenasa - co ciekawe, ten ostatni zawdzięczał Cyceronowi życie, gdyż ten wybronił go niegdyś przed karą i egzekucją za popełnione wcześniej morderstwo) do drzwi Świątyni Jowisza na Kapitolu. Tak więc zamordowany został jeden z największych rzymskich mówców, pisarzy i polityków szczerze oddanych idei Republiki, autor tzw.: "Concordia Ordinum" (czyli "Zgody Stanów") z 61 r. p.n.e. i propagator "optium cum dignitate" ("ideału dostojnego wypoczynku"), polegającego na zaprzestaniu wzajemnych wewnętrznych zatargów (i zbrodni) a skupieniu się na dobru państwa i pomyślności wszystkich stanów w imię budowania lepszych czasów. Wszystkie te jego zamierzenia upadły bardzo szybko a lata 50-te to okres niezwykłego bandytyzmu w Rzymie, gdzie przeciwników politycznych mordowano na ulicach w biały dzień, a lata 40-te to czasy wojny domowej Cezara z Pompejuszem i kolejnych zbrodni.






Natomiast dzień 1 stycznia 42 r. p.n.e. był dniem radosnym, ponieważ tego dnia od rana swoje urzędy objęli nowi konsulowie: Lucjusz Munacjusz Plankus i Marek Emiliusz Lepidus. Wybory co prawda odbywały się normalnie jak dotąd, ale realnie Republika przestała już istnieć i o wszystkich nominacjach decydowała trójka ludzi - Marek Antoniusz, Gajusz Oktawiusz (od marca 44 r. p.n.e. i adopcji poczynionej w testamencie Cezara - zwał się Gajuszem Juliuszem Cezarem i jedynie dla odróżnienia go od poprzedniego - odtąd jego oficjalnego ojca - dodawano tylko przezwisko Oktawian) oraz Marek Emiliusz Lepidus - czyli triumwirat (Oktawian dokonał realnego zamachu stanu w lipcu 43 r. p.n.e. wprowadzając do Rzymu wierne sobie wojska - głównie złożone z weteranów jego przybranego ojca - i rozpoczął nowe rządy. Realny kres Republiki Rzymskiej przyniosła jednak ustawa trybuna Publiusza Titiusza (lex Titia) z 27 listopada 43 r. p.n.e. która ukonstytuowała instytucję triumwiratu, jako najważniejszego organu w państwie - oczywiście triumwirowie uzyskiwali specjalne uprawnienia, tylko na czas zakończenia wojny domowej i przywrócenia pokoju - w rzeczywistości jednak stawali się oni realnymi władcami Rzymu i całego Imperium). Oktawian miał wówczas 20 lat, Antoniusz 40 a Lepidus (znaczący najmniej z całej trójki) był najstarszy, liczył bowiem lat 46. Wprowadzenie tych specjalnych pełnomocnictw dla triumwirów, wiązało się z okrutnymi proskrypcjami, wymierzonymi w przeciwników politycznych (i to zarówno w starych przeciwników Cezara, jak i tych cezarian - którzy uczestniczyli w spisku i morderstwie Cezara, a dotąd jeszcze się uchowali, oraz oczywiście we wszystkich tych, którzy z różnych powodów przeszkadzali trzem nowym władcom Imperium).

Proskrypcje rozpoczęły się już w nocy z 27 na 28 listopada 43 r. p.n.e. wywieszeniem w różnych częściach miasta (głównie zaś na Forum Romanum, przy Cyrku Wielkim, Teatrze Pompejusza i w rejonie Kapitolu) list proskrypcyjnych (czyli osób prawnie skazanych na śmierć). Mieszkańcy Rzymu czytali je o świcie, a brzmiały one (mniej więcej) tak: "Zbrodniczy zamach na osobę Cezara jasno wykazał, że nadmierna wyrozumiałość wobec elementów wiarołomnych nie może stanowić normy postępowania. Dobro ludu rzymskiego wymaga przygotowania ekspedycji karnej przeciw tym zbrodniarzom, których dotąd jeszcze nie dosięgnął miecz sprawiedliwości. Celem zapewnienia pełnego bezpieczeństwa ludu w czasie działań wojennych niezbędne jest całkowite unieszkodliwienie elementów wrogich w samej stolicy. Szybkie i pełne przeprowadzenie taj akcji leży w interesie samego ludu, który tak wiele wycierpiał skutkiem przedłużających się wojen. W celu uniknięcia wszelkich nieporozumień i możliwości nadużyć, nazwiska osób skazanych podaje się do publicznej wiadomości. Zabrania się też przyjmowania, ukrywania i wspomagania w jakikolwiek sposób osób niżej wymienionych. Winni tych przestępstw podlegają karze tak samo, jak i osoby skazane", po czym następowało wymienienie nazwisk osób proskrybowanych. Były również wyszczególnione nagrody za przyniesienie głów odpowiednich osób i tak wolny Rzymianin otrzymywał aż... 100 000 sestercji za przyniesienie jednej głowy, a niewolnik 40 000 sestercji i wolność za każdą obciętą głowę. Czy należy dodawać że wówczas dochodziło wręcz do masakr i niewyobrażalnych zbrodni? Chyba nie. 




Miały miejsce sceny iście tragikomiczne, gdy niektórych ze skazanych na śmierć w listach proskrypcyjnych, wyciągano z najprzeróżniejszych kryjówek i dziur, w tym również z... publicznych ubikacji i kloak, gdzie siedzieli niekiedy bardzo długo (ukryci w dołach kloacznych) a inni się na nich wypróżniali (nie mając pojęcia o ich obecności). Inni chowali się do studzienek, jeszcze inni do kominów, do skrzyń a niektórzy kryli się w chłopskich chałupach na wsiach. Byli też tacy, którzy w ogóle nie uciekali, tylko spokojnie siedzieli przed własnym domem w oczekiwaniu na śmierć - jeszcze inni próbowali walczyć - wszyscy jednak kończyli tragicznie. Oczywiście ci wszyscy, którzy pomagali skazanym na śmierć, według list proskrypcyjnych, byli współwinni ich zbrodni i należało z nimi postępować tak jak ze skazańcami. Mimo to wiele żon gotowych było poświęcić swe życie w obronie mężów (wiele próbowało przekupić morderców swymi klejnotami i pieniędzmi), inne wraz z mężami i dziećmi uciekały w góry, ale były też i takie, które... prowadziły oprychów bezpośrednio do kryjówek ich mężów. Dochodziło do bardzo różnych scen, często sami niewolnicy mordowali swych panów w nadziei na uzyskanie wolności i pieniędzy, inni nawet na torturach nie zdradzali dokąd ich właściciele uciekli, ale były też przypadki, gdy panowie sami oddawali się mordercom, aby tylko ocalić od cierpień swych niewolników. A należy pamiętać że to byli senatorowie, ludzie niezwykle majętni, którzy jeszcze do niedawna decydowali o polityce państwa i mieli wielu oddanych klientów. Teraz stali się zwierzyną łowną, za której zabicie otrzymywało się sporą nagrodę, zaś głowy pomordowanych przynoszono na Forum, gdzie odbywało się sprawdzanie i wypłacanie nagród.

Rzymianie zmienili się w morderców, gotowych zabijać bez względu na koszty. Natomiast jaki był cel w tym wszystkim samych triumwirów? Kasjusz Dion pisze że owe masakry były głównie pomysłem Antoniusza i Lepidusa, którzy jako dawni cezarianie mieli bardzo wielu wrogów w senacie, a jako ludzie pamiętliwi i skorzy do zemsty, mścili się potem na wszystkich swych prawdziwych i domniemanych wrogach (zabójstwo Cycerona również zostało dokonane w ramach list proskrypcyjnych, a był on przecież politycznym przeciwnikiem Antoniusza i wzajemnie darzyli się nienawiścią). Natomiast co do Oktawiana, to Kasjusz Dion (który przecież żył w dwieście lat później i nie musiał się obawiać prawnych konsekwencji tego, co pisze), twierdzi iż nie miał on powodu, aby owe listy podpisać. Twierdzi wręcz że Oktawianowi marzyła się popularność na miarę Cezara i że pragnął pójść drogą swego stryja (zaś po adopcji przybranego ojca) - przebaczania win i rozdawania synekur, by uzależniać ich od siebie. Nie pragnął mordować, bo nie miał ku temu większego powodu i celu - podpisał się jednak pod owymi "listami śmierci" głównie dlatego że tak sobie życzyli pozostali triumwirowie i on nie mógł postąpić inaczej, aby nie doszło do rozpadu triumwiratu w sytuacji zagrożenia ze Wschodu. Tam bowiem uciekli i tam gromadzili legiony główni mordercy Cezara - Brutus i Kasjusz. Nie można było więc doprowadzić do konfliktu w triumwiracie i wzajemnych walk, gdy Brutus mógł powrócić do Rzymu na czele swych wschodnich legionów i dawnych cezarian równie okrutnie wymordować.

Tak więc nastroje w Rzymie 1 stycznia 42 r. p.n.e. były raczej minorowe (pomimo Nowego Roku i objęcia urzędu przez nowych konsulów), szczególnie że dzień wcześniej (31 grudnia 43 r. p.n.e.) odbył się triumf Marka Emiliusza Lepidusa, na który lud rzymski został ściągnięty przemocą (wydano ogłoszenie że kto się nie pojawi, będzie wpisany na listy proskrypcyjne). Chciano po prostu zbudować sobie frekwencję, a wiedziano że po niedawnych mordach mogło być z tym ciężko, gdyż lud (pomimo iż entuzjastycznie odpowiedział na apel triumwirów) nie znosił samego Lepidusa (Oktawiana postrzegał neutralnie, zaś prawdziwie wielbił Antoniusza). I tak, dzień po triumfie Lepidusa, na który spędzono lud Rzymu, kolejny dzień zapowiadał się spokojnie. Po objęciu funkcji przez nowych konsulów, oficjalnie mocą decyzji senatu Gajusz Juliusz Cezar został zaliczony w poczet bogów jako "Divus Julius", co automatycznie oznaczało nadanie Oktawianowi tytułu "divi filius" ("syn boskiego"). Nastąpiło oficjalne złożenie ofiar w świątyni Jowisza Największego-Najlepszego na Kapitolu i wykopano fundamenty pod budowę świątyni "Boskiego Juliusza" na Forum Romanum. Nakazano również dzień jego urodzin obchodzić uroczyście wszystkim obywatelom jako powszechne święto (pod groźbą kary wysokiej grzywny i nałożenia klątwy), zaś dzień, w którym został zamordowany, odtąd miał być dniem nieszczęśliwym. Po tych wszystkich uroczystościach, wydawało się że życie w Rzymie powoli zacznie wracać do normalności, ale były to nadzieje przedwczesne. W kilka dni później senat wydał bowiem ustawę (która zapewne wyszła z kręgów triumwirów), nakładającą na wszystkie kobiet w mieście, wysoki podatek który miał zostać przeznaczony na cele publiczne (wojny i proskrypcje mocno nadwyrężyły bowiem finanse państwa, a zrabowany majątek skazanych na śmierć, okazał się niewystarczający do pokrycia wszystkich wydatków państwa). I się zaczęło.




Kobiety już raz gremialnie zaprotestowały, ale było to dość dawno - ponad 150 lat temu, gdy debatowano w senacie nad cofnięciem ustawy Oppiusza (z 215 r. p.n.e.). Wówczas to (w 195 r. p.n.e.) zebrały się kobiety, zarówno dostojne matrony jak i ubogie Rzymianki na Forum Romanum i obległy sąsiednie ulice siadając u stóp kurii senatu i zaczepiając wchodzących doń senatorów, prosząc ich o zdjęcie uciążliwej ustawy sprzed dwudziestu lat (która zakazywała kobietom nosić przy sobie więcej niż pół uncji złota, stroić się w kolorowe i przetykane złotem, srebrem i drogimi kamieniami suknie, oraz powozić w obrębie Rzymu rydwanem). Wówczas to (o czym już pisałem) owe nagabywania i ów swoisty bunt kobiet, mocno zniesmaczył Marka Porcjusza Katona - wielkiego zwolennika powrotu do starorzymskiej moralności i prostoty, który w senacie zapytywał: "Gdyby każdy z nas trzymał się zasady przestrzegania prawa i władzy męża w stosunku do swej żony, to byśmy mniej mieli kłopotu z ogółem kobiet (...) mamy przyjmować ustawy, jak niegdyś pod naciskiem zbuntowanego plebsu, tak teraz pod naciskiem kobiet? (...) Co to za obyczaj wychodzenia z domu, i zaczepiania cudzych mężów (...) Wolą przodków naszych było, by kobiety nie przedsiębrały niczego, nawet w prywatnych sprawach, bez pośrednictwa opiekuna (...) A my - za pozwoleniem bogów - cierpimy już nawet to, że zabierają się do rządów i mieszają do spraw na Forum", po czym dodawał: "Nałóżcie uzdę niepowściągliwej naturze i nieposkromionemu stworzeniu i spodziewajcie się, że one same miarkować będą swą samowolę, jeśli wy tego nie zrobicie". Wówczas jednak ustawa Oppiusza została cofnięta, głównie za sprawą przemowy trybuna Lucjusza Waleriusza, który (m.in.) mówił  tak: "Wybredne - na bogów - mamy uszy, jeżeli oburzamy się na prośby zanoszone do nas przez zacne kobiety (...) My mężczyźni będziemy używać purpury, chodząc w togach bramowanych na stanowiskach urzędniczych i kapłańskich, dzieci nasze będą nosiły togi bramowane purpurą (...) a tylko kobietom zabronimy używania purpury? (...) Naturalnie! Mniej będziecie mieć władzy nad córkami, żonami, a niektórzy również nad siostrami! Nigdy za życia swoich mężczyzn nie wyzbędą się kobiety poddaństwa (...) I wy winniście je trzymać w swej mocy i opiece, ale nie w niewoli. Winniście dążyć raczej do tego, by zasługiwać na miano ojców czy mężów, a nie panów (...) Ta słaba płeć musi znosić, cokolwiek wy uznacie za wskazane. Im większa wasza władza, z tym większym umiarkowaniem winniście z tej władzy korzystać".

Teraz sytuacja się powtórzyła, z tym że miast zabraniać dostojnym matronom ubierania się w wykwintne szaty, nałożono na nich duży podatek, którym miały one teraz opłacić wojny toczone przez swych mężów i ojców, w sytuacji gdy same pozbawione były jakiegokolwiek wpływu na politykę. Co prawda wzburzenie kobiet na początku nie przyjęło dużych rozmiarów, początkowo oburzone panie z Hortensją (córką Kwintusa Hortensjusza) na czele, próbowały najpierw spotkać się i porozumieć z żoną Marka Antoniusza - Fulwią. Była ona żoną Antoniusza od 47 r. p.n.e. (wcześniej dwukrotnie zamężna) i ponoć miała mieć na niego wielki wpływ (niechętni jej autorzy, w tym głównie Cyceron - podkreślali że to ona ustalała skład list proskrypcyjnych, wpisując na nią również niejakiego Cezecjusza Rufusa, którego dom chciała wcześniej kupić, na co on się nie godził. Gdy wyszły listy proskrypcyjne, Rufus zamierzał ofiarować Fulwii swój dom za darmo, w zamian za skreślenie z listy, ale nic mu to nie pomogło. Został zabity tak jak i inni proskrybowani. Ponoć gdy przyniesiono jego głowę Antoniuszowi, ten miał powiedzieć: "A to kto? Ja nie znam tego człowieka", po czym wymownie miał spojrzeć na Fulwię i jej kazał zwrócić głowę. Powszechnie znano charakter Fulwii (Cyceron wręcz uczynił z niej żądną niewinnej krwi wiedźmę), i mawiano że nie ma w niej nic kobiecego, prócz ciała. Za to Antoniusz chyba prawdziwie kochał Fulwię, w każdym razie lubił urozmaicać ich związek swoistymi przebierankami - ale to już historia na zupełnie inny temat. W każdym razie teraz, gdy kilka dostojnych matron udało się do domu Antoniusza i Fulwii, prosząc ją o wsparcie u męża w sprawie ustawy nakładającej wysoki podatek na Rzymianki - Fulwia nie wpuściła ich do środka, każąc niewolnikom zamknąć drzwi i furty. 

Wówczas damy udały się do domu Oktawiana, by u Atii (matki Oktawiana - która notabene w serialu "Rzym" została przedstawiona jako wciąż napalona i rządna intryg suka, gdy w rzeczywistości była cnotliwą rzymską matroną) i Oktawii (siostry Oktawiana), prosić o wsparcie. Oktawian nawet ponoć obiecał im pomóc, ale akurat w tym temacie (zapewne podobnie jak i w proskrypcjach) miał najmniej do powiedzenia. Ponieważ kobiety niczego nie załatwiły u żon i matek triumwirów, postanowiły wziąć sprawy w swoje ręce. Za radą Hortensji (która okazała się prawdziwą trybunką ludową), zebrały się na Forum Romanum aby publicznie zaprotestować. Tam, z trybuny na Forum Hortensja wygłosiła mowę do kobiet (których wciąż przybywało, gdyż prócz dostojnych matron i ich niewolnic, schodziły się również zwykłe, ciężko pracujące Rzymianki), której najważniejszym hasłem stało się: "Kto nie ma praw politycznych, nie płaci podatków". Kobiet na Forum było tak wiele, że straż miejska nawet nie podchodziła aby je stamtąd usunąć. Hortensja mówiła że kobiety dobrowolnie są skore zapłacić pieniądze na ratowanie zagrożonej Ojczyzny, co czyniły wielokrotnie w historii, choć nie posiadają praw politycznych i nie biorą udziału w życiu publicznym, ale jak dodała: "Na cele waszej wojny płacić nie chcemy i nie będziemy panowie!". Ponieważ straż miejska obawiała się cokolwiek zrobić, do akcji skierowano weteranów Antoniusza i Oktawiana, którzy zaczęli chwytać poszczególne kobiety i wyciągać je z tłumu. Szybko podniósł się krzyk i pisk, w tym momencie na pomoc swoim żonom ruszyli mężczyźni, próbując odciągnąć żołnierzy i uwolnić schwytane przez nich kobiety. Powstało zamieszanie i w końcu żołnierze odpuścili, wycofując się. 




Następnego dnia senat wycofał się częściowo ze swojej ustawy, deklarują że nie "wszystkie", a jedynie czterysta najbogatszych Rzymianek zapłaci podatek na cele wojenne. Tym samym rozbito solidarność kobiet (obiecując nawet wysokie nagrody dla tych, którzy doniosą o próbach ukrywania majątku przez owe zamożne damy) i zmuszono je do zapłacenia narzuconego podatku. Potem, gdy Oktawian August zdobył już niepodzielną władzę, zajął się dwoma palącymi problemami. Pierwszy dotyczył rozbestwionego i skorumpowanego żołdactwa, które przez lata wojen domowych i niepokojów politycznych, nabrało takiej pewności siebie iż oficjalnie żądało przekazania im majątków osób proskrybowanych (w tym również majątków kobiet, które zmarły bezdzietnie). Należało ukrócić ich bezczelność i samowolę nim ruszy się na Wschód, przeciw Brutusowi i Kasjuszowi (na początku tylko rozlokowano ich po miastach Italii, usuwając z Rzymu, przez co jedynie przerzucono problem ich utrzymania i rabunków na barki gmin). Drugim problemem przed jakimi stanęło wówczas Imperium Rzymskie była... kwestia kobiet (czy raczej ogólnie pojęty problem damsko-męski), czym Oktawian zajął się dopiero po swym zwycięstwie nad Antoniuszem i Kleopatrą (31-30 r. p.n.e.) i powrocie do Rzymu w 29 r. p.n.e. Ale o tym w kolejnej części.





ACT 447 IS NOT APPLICABLE 

AND NEVER WILL APPLY TO POLAND



CDN.

czwartek, 21 lutego 2019

SUKCESY ODRODZONEJ, NIEPODLEGŁEJ II RZECZPOSPOLITEJ A SUKCESY "TRANSFORMOWANEJ" III RZECZYPOSPOLITEJ - Cz. V

PODSUMOWANIE

ZYSKÓW I STRAT Z LAT

1918-1939 i 1989-2017

 

 SUKCESY 

II RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ

Cz. V

 



 WIELKOPOLSKA ZNÓW JEST POLSKA
Cz. I


 PRACA U PODSTAW

 


 Jeżeli mowa o Wielkopolsce, nie sposób na moment odnieść się do pewnego porównania, związanego z II Rzeczpospolitą Polską i tzw.: "Republiką Okrągłego Stołu" - w której żyjemy obecnie (wciąż w oczekiwaniu na ostateczne powstanie III Rzeczpospolitej), co również będzie odzwierciedleniem pozytywistycznego sukcesu "pracy u podstaw", jakie odniosła Wielkopolska w czasach zaborów. Otóż II Rzeczpospolita po I Wojnie Światowej i Wojnie polsko-bolszewickiej, była krajem totalnie zniszczonym, zdemolowanym, rozkradzionym (częste zmiany frontów i rabunki poszczególnych armii), do tego stopnia, że podróżowanie po tym ledwie zjednoczonym (militarnym orężem i politycznym zaangażowaniem) kraju, było doprawdy wielkim wyzwaniem. W zasadzie koleją nie można było się dostać do wielu części kraju, bowiem aby tam dojechać, należało co chwilę zmieniać pociągi (było to związane z różnym rozmiarem rozstawu torów kolejowych, obowiązującym w carskiej Rosji, II Rzeszy Niemieckiej i Monarchii Austro-Węgierskiej), brakowało też lokomotyw a drogi były w równie opłakanym stanie. Jednak już w 1919 r. trzech polskich inżynierów przy pomocy dwóch (polskich) banków, założyło Fabrykę Lokomotyw - Fablok, z którą w ciągu kilku kolejnych miesięcy rząd zawarł umowę na produkcję 1200 nowych lokomotyw w okresie kolejnych 10 lat. W 1931 r. Fablok już produkował lokomotywy na eksport do Bułgarii, Łotwy, Maroka a nawet do... Związku Sowieckiego. To właśnie (m.in.) w Fabloku zaczęto produkować od 1933 r. na rządowe zamówienie tzw.: "Luxtorpedy" - czyli najszybsze pociągi w ówczesnej Europie, będące wizytówką II Rzeczpospolitej. W PRL-u Fablok (tak jak i inne przedwojenne firmy) został upaństwowiony, a w "Republice Okrągłego Stołu" (w skrócie ROS), firma była od początku systematycznie niszczona i ostatecznie upadła w 2013 r. przestając być konkurencją dla zachodnich fabryk. 

Przytaczam tutaj przykład firmy Fablok, gdyż była ona jedną z głównych fabryk produkujących Luxtorpedy, inną podobną do niej (prócz Lilpop, Rau i Lowenstein), była Fabryka Machin Hipolita Cegielskiego z Poznania. Firma została założona przez filozofa (nie mającego pojęcia o inżynierii i mechanice) Hipolita Cegielskiego, który pozbawiony możliwości wykonywania zawodu nauczyciela akademickiego przez władze pruskie (nie zgodził się na przeprowadzanie kontroli mieszkań swoich uczniów po Powstaniu Wielkopolskim z lutego 1846 r. - za co został dyscyplinarnie zwolniony z zakazem wykonywania zawodu), więc postanowił otworzyć sklep z narzędziami rolniczymi w poznańskim "Bazarze". Interes kwitł i w latach 50-tych XIX wieku (1855 r.) przerodził się w fabrykę maszyn, która od 1860 r. zaczęła już produkcję traktorów parowych (lokomobili). Po śmierci Hipolita Cegielskiego w 1868 r. firmą dalej kierował jego przyjaciel - Władysław Bentkowski, a w 1880 r. przejął ją syn Hipolita - Stefan Cegielski, który kierował nią do śmierci w 1921 r. I wówczas to, po odzyskaniu Niepodległości, zaczęła się prawdziwa ekspansja firmy (mój pradziadek też w tamtym czasie, po powrocie z frontu w 1921 r. założył firmę transportową, która początkowo sprowadzał się do... jednej dorożki i jednego konia, którego potem zawistna konkurencja mu okulawiła. Pradziadek poradził sobie jednak dzięki pomocy bogatego Żyda, którego woził z nocnych klubów i z którym dobrze się znał. Pojechali razem do jego stadniny koni i... tam podarował pradziadkowi konia, który został dodatkowo "ubezpieczony" przez lokalnego oprycha - z którym również pradziadek się znał - który to zebrał wszystkich dorożkarzy i zaprowadził ich na komendę policji, deklarując tam że jeśli któryś z nich jeszcze raz okulawi konia temu a temu, to on... przyniesie na komendę "jego łeb". Tak się kiedyś załatwiało interesy. Potem firma przewozowa znacznie się rozrosła, ale jej kres nadszedł po klęsce w 1939 r. Pradziadek - wraz z moim dziadkiem - wkrótce trafił do niemieckiego obozu pracy - 1940 r. - za odmowę podpisania volkslisty, czyli "zapisania się do narodu niemieckiego" i firma upadła). Takich firm i fabryk (banków i wydawnictw prasowych) jak Hipolita Cegielskiego, powstawało wówczas w Wielkopolsce bardzo dużo i stały się one podstawą ekonomicznej emancypacji Polaków, żyjących pod niemieckim zaborem. 




A należy pamiętać (co dziś jest dla wielu nie do pomyślenia), że Niemcy (w tym oczywiście Prusacy) jeszcze w latach 40-tych i 50-tych XIX wieku, byli... ubogim, mieszczańsko-wiejskim, konserwatywnym narodem. Pisałem już kiedyś że Niemcy w XV i XVI wieku byli znacznie ubożsi od Polaków i narodów Europy Środkowo-Wschodniej (zresztą również od Francuzów, Anglików i Hiszpanów), ale żeby jeszcze w XIX wieku - toż to nie do pomyślenia. A jednak to prawda, Niemcy przez bardzo długi czas byli takim "ubogim kuzynem" i dochodziło do tego iż odwiedzający niemieckie państewka Brytyjczycy twierdzili wręcz iż: "Niemcy są skazani na biedę" (w latach 20-tych XIX wieku brytyjski pisarz i podróżnik John Russel pisał o Niemcach że to ludzie "mało bystrzy" i "mało otwarci na nowe idee", czyli bardzo konserwatywni i zaściankowi (to właśnie w Niemczech zrodziło się powiedzenie iż obowiązki kobiety w społeczeństwie sprowadzają się do 3 k - Kinder, Küche, Kirche - czyli Dzieci, Kuchnia i Kościół). Poza tym odwiedzający Niemcy (a raczej ówczesne niemieckie państewka) byli przerażeni żenującym stanem infrastruktury (nawet brytyjski gubernator Indii - John McPherson, który przyzwyczajony był do nielicznych i niespełniających europejskich standardów dróg Indii, pisał że drogi w Niemczech są tak niskiej jakości iż zdecydował się na podróż przez Włochy). Takie były Niemcy jeszcze w połowie XIX stulecia. Wszystko zaczęło się jednak zmieniać już w latach 60-tych, wraz z nastaniem epoki Bismarcka. Ten "Żelazny Kanclerz" nie tylko zjednoczył Niemcy "Krwią i Żelazem", ale również wyniósł ten kraj do roli europejskich potęg gospodarczych. W tzw.: "Okresie Założycielskim" czyli po zakończeniu wojny francusko-pruskiej i proklamowaniu Cesarstwa Niemieckiego w sali zwierciadlanej Pałacu w Wersalu (po zdobyciu Paryża przez Prusaków) - 18 stycznia 1871 r. nastąpił w Niemczech prawdziwy boom gospodarczy. Oczywiście w ogromnej mierze związane to było z francuskimi kontrybucjami wojennymi (które Francuzom udało się spłacić już do 1873 r.). 

Ponieważ wówczas w Niemczech dominowała w gospodarce koncepcja angielskiego liberalizmu, która pokazała iż tego typu gospodarka, która nie uwzględnia ochrony własnego rynku przed napływem towarów z innych krajów, skończy się załamaniem. I tak też się stało w 1873 r. gdy skończyły się francuskie kontrybucje. Nastąpił krach gospodarczy i większość firm i instytucji, powstałych w tzw.: "Okresie Założycielskim" po prostu upadła. Było to oczywiście związane z importem do Niemiec towarów brytyjskich, amerykańskich czy nawet francuskich, które były znacznie lepsze jakościowo od towarów niemieckich. Bismarck ostro krytykował liberalizm gospodarczy i żądał w Reichstagu wprowadzenia polityki ceł ochronnych, słusznie twierdząc że gospodarka ledwie zjednoczonych Niemiec jest zbyt słaba, aby mogła na równi konkurować z rozwiniętymi gospodarkami imperiów kolonialnych, takich jak Wielka Brytania, Francja, a nawet Rosja czy Stany Zjednoczone. W tej konfrontacji towary niemieckie są z góry skazane na porażkę, a niemieccy producenci na bankructwo i likwidacją przedsiębiorstwa. W czasie swego 10-miesięcznego urlopu zdrowotnego w 1877 r. Bismarck uporczywie studiował koncepcja gospodarcze państwa, co umocniło w nim potrzebę ochrony niemieckiego rynku wewnętrznego. W 1878 r. po złamaniu oporu liberałów (Partia Narodowo-Liberalna) jak również części niemieckich konserwatystów (Partia Niemiecko-Konserwatywna), które dotąd popierały Bismarcka w Reichstagu - wprowadził politykę ceł ochronnych w gospodarce, co poskutkowało w szybkim czasie dużym boomem gospodarczym. Zaczęły powstawać wielkie banki niemieckie (w 1875 r. założono Bank Rzeszy), spółki i przedsiębiorstwa (Siemens, Krupp, Bayer, Continental, Henkel, Linde i wiele innych. Notabene ciekawe że większość z nich funkcjonuje po dziś dzień, a swój początek wzięła właśnie w epoce polityki ceł ochronnych Bismarcka). 





W lipcu 1879 r. Bismarck wprowadza cło generalne (tzw.: "sojusz stali i żyta" czyli przymierze konserwatywnych przemysłowców i właścicieli ziemskich) w celu ochrony niemieckiej gospodarki przed tanim importem z zagranicy. Szybki rozwój gospodarczy Niemiec, powoduje że już w 1881 r. Bismarck ogłasza w Reichstagu konieczność podjęcia prac nad wzrostem dobrobytu pracowników, i tak w 1883 r. powstaje ustawa o opiece medycznej (ubezpieczenie od chorób dla 3 milionów pracowników i ich rodzin), w 1884 r. ustawa o ubezpieczeniach od wypadku (w tym zapomogi i zasiłki pogrzebowe), w 1886 r. objęto nią również chłopów i robotników rolnych a w 1889 r. wprowadzono ubezpieczenia od starości i inwalidztwa (czyli renty i emerytury). Polityka ceł ochronnych bardzo szybko wyniosła Niemcy do roli jednej ze światowych potęg gospodarczych, znacznie wyprzedzających gospodarczo Wielką Brytanię (w której dominowała gospodarka wolnorynkowa i która... rozwijała się najwolniej ze wszystkich krajów ówczesnej Europy). Tak oto Niemcy, które jeszcze w 1870 r. posiadały parytet siły nabywczej PKB na osobę zaledwie 58% Wielkiej Brytanii, już z końcem XIX wieku przegoniły ją, a w pierwszej dekadzie XX wieku PKB Niemiec był... prawie dwukrotnie wyższy co Wielkiej Brytanii. Tak oto zrodził się pierwszy "cud gospodarczy" Niemiec (drugim był ten z lat 50-tych i 60-tych XX wieku, zwany "mitem ekonomicznym Ludwiga Erharda" - który wywindował niemiecką gospodarkę ponownie do roli światowej potęgi i trwa po dziś dzień (problem polega jednak na tym że to rzeczywiście w dużej mierze był mit. Niemcy powojenne były bowiem krajem bardzo liberalnym z wolnorynkową gospodarką (Amerykanie nie pozwolili na podobną do bismarck'owskiej polityki ceł ochronnych). Skąd zatem wziął się ów "II niemiecki cud gospodarczy"? Z Planu Marshalla? Z niezwykłości i pracowitości Niemców? Być może w jakimś procencie tak, aczkolwiek byłoby to wyjaśnienie niewystarczające (dzięki okupacji Niemiec i Planowi Marshalla, Amerykanie kontrolowali niemiecki rynek i mogli go w odpowiedni sposób - opierają się właśnie na polityce wolnorynkowej - przydusić, gdyby zagrażał ich własnemu rynkowi). 

Skąd więc się wziął ten niesamowity (przy uwzględnieniu taj słabej jakościowo polityki liberalizmu gospodarczego) niemiecki cud gospodarczy lat 50-tych i 60-tych? Odpowiedź jest dość prosta, choć może nie wszystkim się spodoba i wielu zniesmaczy. Brzmi ona jednak - z rabunku. Z potwornego ograbienia całej Europy podczas II Wojny Światowej, rozkradzenia złota państw podbitych przez III Rzeszę (polskie złoto udało się, dzięki poświęceniu kilku oficerów wojska i wywiadu skutecznie we wrześniu 1939 r. wywieźć do Wielkiej Brytanii, problem jednak polegał na tym że już w Wielkiej Brytanii złoto to poprzez zagraniczne banki zostało rozkradzione - kiedyś jeszcze to opiszę). W czasie II Wojny Światowej powstawały prawdziwe fortuny niemieckich rodzin, a żaden Niemiec nie chodził głodny (organizowano też częste wycieczki krajoznawcze w ramach Hitlerjugend i Bund Deutscher Mädel - które dla wielu ubogich rodzin były wcześniej nieosiągalne (czytałem kiedyś relacje Niemców, którzy mówili że w III Rzeszy jako dzieci po raz pierwszy wyjechali na wakacje, zobaczyli morze, byli na górskich wycieczkach itd.). I rzeczywiście Hitler bardzo dbał o własny naród (w przeciwieństwie do Stalina, który właśnie głównie swój własny naród bezceremonialnie kopał w dupę), tak więc prawdą jest iż (jak ktoś kiedyś powiedział) że gdyby Hitler zginął w 1939 czy w 1940 r. - do dziś byłby uważany za największego Niemca w historii. Niemcy ograbili więc podczas wojny całą Europę (w samej Polsce podczas wojny zniszczono i rozgrabiono 62 % przemysłu i 84 % infrastruktury) i walczyli do końca, mimo że już w drugiej połowie 1943 r. było wiadomo że tej wojny wygrać nie mogą. Ale to nie miało znaczenia, bo jak powiedział jeszcze w 1945 r. Heinrich Himmler - zrabowany majątek posłuży przyszłym pokoleniom i na odrodzenie Niemiec. I tak się też stało - Niemcy swą dzisiejszą potęgę gospodarczą zbudowali na krwi milionów niewinnych ofiar II Wojny Światowej. Cóż, w końcu to jest naród filozofów i poetów - prawda? 


 "POLSKIE DROGI"
TU POKAZANE JEST JAK NIEMCY RABUJĄ Z  OKUPOWANEJ POLSKI DZIEŁA SZTUKI



Ale teraz przejdźmy już bezpośrednio do Wielkopolski. przy tak rozbudowanej polityce chroniącej rodzimy rynek przed konkurencją z zewnątrz, Niemcy jednak (szczególnie właśnie w Wielkopolsce, na Śląsku i na Pomorzu) ulegali gospodarczemu żywiołowi polskiemu, o czym mówił również Bismarck, nawiązując zarówno do polityki kolonizacyjnej i narodowościowej jak i do gospodarki: "Tysiące Niemców i całe miejscowości, w poprzednim pokoleniu jeszcze niemieckie, zostały spolonizowane", oraz mówił o "polskim szturmie na niemieckie bastiony". I rzeczywiście, najdobitniej było to widać w Wielkopolsce i na Śląsku w polityce tzw.: Komisji Kolonizacyjnej, powołanej w kwietniu 1886 r. w celu wykupu ziemi z polskich rąk. Reichstag na ten cel przeznaczył ogromne fundusze - 100 tys. ówczesnych niemieckich marek (po przeliczeniu na dzisiejsze pieniądze wyszłoby ok. 1 000 000 000 euro). Chodziło o to, aby wykupić ziemie w Wielkopolsce, na Śląsku i na Pomorzu z rąk polskich ziemian i chłopów, po to aby osiedlić tam niemieckich chłopów i robotników, tym samym wzmacniając prowincje wschodnie II Rzeszy silnym elementem niemieckim. Komisja Kolonizacyjna oficjalnie istniała do 1918 r. a jej osiągnięcia były zupełnie niewspółmierne do postawionych celów. W latach 1886-1918 wykupiła ona zaledwie 438 tys. hektarów ziemi, z czego tylko 125 tys. hektarów należało wcześniej do Polaków, co oznacza że Komisja skupowała głównie ziemie... będące już w rękach Niemców, którzy chcieli sprzedać majątek i wynieść się do Niemiec zachodnich. Notabene, w tym samym czasie Polacy odkupili od Niemców 200 tys. hektarów ziemi, co oznacza że bilans polityki kolonizacyjnej wyszedł nie tylko słabo, ale wręcz na minus, gdyż areał posiadłości będących w polskich rękach do wybuchu I Wojny Światowej nie tylko że nie zmalał, ale znacznie się powiększył. 

Zresztą w drugiej połowie XIX wieku (a szczególnie po upadku Powstanie Styczniowego w 1864 r. ) ówczesną Polskę (której wówczas nie było, posługuję się jednak określeniem całości przedrozbiorowych ziem dawnej Rzeczpospolitej), ogarnęła prawdziwa gorączka kapitalistyczna. Powstawały nowe fabryki, przedsiębiorstwa, banki, spółki - naród się bogacił (oczywiście nie cały, było mnóstwo biedy i nędzy - ostatnio rozmawiałem z pewnym starszym panem, którego rodzice jeszcze pamiętali czasy sprzed I Wojny Światowej i na moje pytanie: "A jak było za cara, dobrze?", "Za cara panie, to była wielka bieda, jedni mieli duże fortuny, a inni marli w lepiankach"). Tę przepaść, pomiędzy bogatymi i biednymi, pomiędzy rodzącą się miejską klasą średnią, która chciała szybko się dorobić, a proletariatem wykorzystywanym do najgorszych i najcięższych prac (swoją drogą niczego też nie potrafiącym, ani czytać, ani pisać ani też posiadającym żadnego fachu - jedyne co umieli do ciężko pracować od świtu do zmierzchu i przez to byli wykorzystywani, gdyż takich jak oni, przybyłych ze wsi do miast w nadziei na lepsze życie były miliony, przez co pracodawcy mogli sobie wybierać jak w ulęgałkach, a jeśli ktoś zachorował lub w czasie pracy stał się inwalidą, był po prostu wyrzucany na bruk, bez żadnego odszkodowania i zastępowany kolejnym, gdy na to jedno miejsce czekało już 20 lub 30 kolejnych chętnych, gotowych pracować za pół darmo, byle tylko dostać jakiekolwiek pieniądze), pięknie ukazał w powieści "Ziemia Obiecana" z 1899 r. Władysław Reymont. Potem na motywach tej powieści został nakręcony film Andrzeja Wajdy z 1974 r. z udziałem Daniela Olbrychskiego, Andrzeja Seweryna i Wojciecha Pszoniaka w roli trzech młodych przyjaciół - polskiego ziemianina Karola Borowieckiego (w tej roli Daniel Olbrychski), niemieckiego przemysłowca Maksa Bauma (w tej roli Andrzej Seweryn) i żydowskiego handlowca Moryca Welta (w tej roli Wojciech Pszoniak), którzy wspólnie pragną założyć fabrykę w Łodzi (nazywanej właśnie wówczas "Ziemią Obiecaną" dla rozwoju przemysłu, handlu i kapitału). Do historii przeszło  wypowiadane przez nich zdanie: "Ja nie mam nic, ty nie masz nic, on nie ma nic - to razem właśnie mamy tyle, żeby założyć wielką fabrykę".    




 Najważniejszymi ludźmi z Wielkopolski, którzy podjęli się "pracy organicznej" i "pracy u podstaw", byli bez wątpienia Karol Marcinkowski, Gustaw Potworowski i gen. Dezydery Chłapowski (walczący wcześniej u boku Cesarza Napoleona Wielkiego, a potem w Powstaniu Listopadowym 1830-31 i Powstaniu Wielkopolskim 1848 r.). Ich celem było unowocześnienie rolnictwa i rozwój przemysłu, tak, aby z Wielkopolski uczynić zalążek zamożnej i silnej przyszłej niepodległej Polski. Gustaw Potworowski już w 1835 r. założył w Gostyniu Kasyno, którego celem było wzajemne udzielanie pożyczek polskim przedsiębiorcom i ziemianom. Składało się ono głównie z zamożnych wielkopolskich ziemian, a jego organem prasowym był, ukazujący się w Lesznie: "Przewodnik Rolniczo-Przemysłowy". W 1838 r. Potworowski, wraz z Marcinkowskim, Chłapowskim, Maciejem Mielżyńskim i księdzem Józefem Brzezińskim założyli spółkę akcyjną poznański "Bazar", która miała na celu zbudowanie w Poznaniu hotelu i sali konferencyjnej dla polskich przemysłowców. Hotel "Bazar" został otwarty w grudniu 1841 r. W tym samym roku powstało Towarzystwo Naukowej Pomocy dla Młodzieży Wielkiego Księstwa Poznańskiego (powołane z inicjatywy Marcinkowskiego), którego celem było wspieranie ubogiej a zdolnej młodzieży i wykorzystywanie ich talentów ku dobru wspólnemu przyszłej odrodzonej Polski. Przeciwstawiało się ono niemieckiej akcji germanizacyjnej, propagując rozwój kultury polskiej, języka i oświaty narodowej. 

W 1863 r. w Poznaniu został założony pierwszy bank akcyjny, potem pojawiły się kolejne. To właśnie te powstające jak grzyby po deszczu polskie banki polskie banki finansowały budowę kolei, dróg, mostów i pojawianie się kolejnych polskich przedsiębiorstw stając się zalążkiem późniejszej  siły polskiego przemysłowca i bankowca. Zmieniała się też bardzo wielkopolska wieś, tak iż już w latach 30-tych i 40-tych XIX wieku wielkopolska wieś była jedną z najnowocześniejszych i najlepiej zarządzanych w całym Cesarstwie Niemieckim. Rozwijała się też polska nauka (aczkolwiek skupiona głównie przy uniwersytetach: Jagiellońskim w Krakowie, Jana Kazimierza we Lwowie i Stefana Batorego w Wilnie), w każdym razie sukcesy takich osób jak Maria Skłodowska-Curie, laureatka Nagrody Nobla w dziedzinie fizyki - 1903 r. i chemii - 1911 r., która (wraz z mężem Piotrem Curie) odkryła polon i rad. Karola Olszewskiego (wraz z Zygmuntem Wróblewskim) - który w 1883 r. po raz pierwszy dokonał skroplenia tlenu i azotu, a w 1884 r. także wodoru - stając się największym przed I Wojną Światową autorytetem w dziedzinie kriogeniki. Mariana Smoluchowskiego, który (niezależnie od Einsteina) sformułował prawo rządzące tzw.: "ruchami Browna", prekursor dziedziny nauki zwanej kinetyką molekularną. Kazimierza Funka - który pierwszy wprowadził do powszechnego obiegu określenie "witamina" a 1912 r. wyodrębnił witaminę B. Jakuba Natansona - prekursora optyki i termodynamiki, Stanisława Kostaneckiego, Marcelego Nenckiego, Leona Cienkowskiego, Ludwika Rydygiera, Józefa Nausbauma-Hilarowicza i wielu, wielu innych polskich naukowców, których prace przyczyniały się do rozsławiania Polski, której wówczas nie było i wzmacniały polską myśl techniczną, tak potrzebną przy odbudowie i scalaniu poszczególnych "kończyn" rozerwanej Ojczyzny. W każdym razie Wielkopolska wkraczała w okres "wybudzania Polski" doskonale przygotowana, nie tylko ekonomicznie, lecz także gotowa była do czynu zbrojnego, zdając sobie sprawę że Niemcy łatwo i dobrowolnie nie oddadzą zagrabionej w 1793 r. (w wyniku II Rozbioru Rzeczpospolitej) Wielkopolski.


SCENA Z "ZIEMI OBIECANEJ"
ROZMOWA HORNA Z BUCHHOLZEM




ORAZ LOGIKA PREZESA GRUNSPANA

"MNIE DENERWUJE TO CIĄGŁE SZCZĘKANIE SZKLANEK W KANTORZE 
I TO CIĄGŁE SYCZENIE GAZU"

"PANIE PREZESIE PRZYCHODZIMY TAK WCZEŚNIE, JESTEŚMY BEZ ŚNIADANIA"

"ONI GOTUJĄ HERBATĘ NA GAZIE, A KTO PŁACI ZA GAZ? JA - OD DZISIAJ PANOWIE BĘDĄ PŁACILI (...) I JA TO ROBIĘ DLA PANÓW DOBRA. ONI SIĘ TERAZ WSTYDZĄ PIĆ HERBATĘ, BO ICH GRYZIE SUMIENIE ŻE TO NA MOIM GAZIE, A JAK KAŻDY ZAPŁACI TO BEDZIE ŚMIAŁY, BĘDZIE MÓGŁ PATRZEĆ MI PROSTO W OCZY I TO JEST BARDZO MORALNE"




I NIEZWYKLE TRAFNIE UKAZANA PRZEPAŚĆ POMIĘDZY BOGACTWEM A NĘDZĄ CO DOSKONALE WYKORZYSTYWALI POTEM KOMUNIŚCI DO DZIELENIA I NISZCZENIA SPOŁECZEŃSTW



ACT 447 IS NOT APPLICABLE 

AND NEVER WILL APPLY TO POLAND



CDN.
 

środa, 20 lutego 2019

KOBIETA JEST UKORONOWANIEM STWORZENIA - Cz. IX

CZYLI KIEDY I GDZIE W HISTORII

ISTNIAŁ MATRIARCHAT?




IV

KOBIECY SENAT i

RZYMSKI MATRIARCHAT

(218 - 235)

Cz. I

 


Krótki, bo zaledwie siedemnastoletni okres istnienia "Senatulusa" (czyli "Mały senat" - jak w 1529 r. ów senat, złożony z kobiet - nazwał Erazm z Rotterdamu), może co najwyżej posłużyć za pewną ciekawostkę w ciągu ponad tysiącletniej historii Imperium Rzymskiego. Był to bowiem organ niewielki (zatem prawidłowo nazwał go Erazm - "senatulusem"), pozbawiony wszelkiej realnej władzy politycznej i wojskowej, dlaczego zatem wart jest przytoczenia? Otóż dlatego, że był to jedyny organ, który realnie miał wpływ na życie połowy społeczeństwa wciąż jeszcze ogromnego Imperium Romanum - oczywiście tej niewieściej połowy. Był to bowiem senat złożony z kobiet, który uchwalał przepisy i prawa obowiązujące jedynie kobiety. Przewodniczyła mu Julia Soemias - matka cesarza Heliogabala (Variusa Avitusa) i siostrzenica Julii Domny, żony cesarza Septymiusza Sewera i matki cesarza Karakalli i jego brata Gety. Senat ten zbierał się na Kwirynale (w przeciwieństwie do tego realnego - choć do prawdy trudno orzec który wówczas był bardziej realny, jako że senat w omawianym okresie sprowadzał się jedynie do funkcji czysto reprezentacyjnych i zajmował się głównie zatwierdzaniem praw już stworzonych przez cesarza - który to zbierał się na Palatynie). Złożony był z matron z kręgów arystokracji dworskiej a jego głównym zadaniem było ustalanie elementów... damskiej etykiety i mody. Tak więc zbierały się owe damy na Kwirynale i radziły która kobieta może, a która nie może nosić butów przyozdobionych złotem i drogimi kamieniami, która może być noszona w lektyce a która nie (a także z jakich materiałów powinny być wykonane damskie lektyki), której kobiecie wolno jeździć konno a której nie (a jeśli tak, to która ma prawo do... konia osiodłanego a która musi konia dosiadać bez siodła), która może jeździć wozem zaprzężonym przez osła a która przez woła lub muła itd. Poza tym ustalano kolor oficjalnych szat w świątyniach i ilość biżuterii, z jaką kobiety (różnych stanów) mogą pojawić się poza domem.

Tyle jeśli idzie o sam niewieści senat - zajmował się on tylko takimi "problemami", natomiast zupełnie inną kwestią jest stopień ogromnej już wówczas emancypacji kobiety rzymskiej i pojawienie się feminizacji (a co za tym idzie demoralizacji) społecznej. Dobitnym przykładem owej feminizacji Rzymian niech będzie przykład dwóch kolejnych panujących po sobie władców, których lata panowania nakładają się na istnienie owego "rzymskiego matriarchatu". Otóż zarówno Heliogabal jak i Aleksander Sewer - to byli władcy albo totalnie zdemoralizowani, albo mentalnie wykastrowani i tym samym niezdolni do podjęcia zdecydowanych decyzji. Weźmy Heliogabala - młody chłopak, który wcześniej pełnił funkcję kapłana świątyni boga Elagabala (Elah Gabal) w syryjskiej Emesie, po objęciu władzy (w wyniku knowań i ambicji babki - Julii Mezy i matki - Julii Soemias), w wieku lat 14, popadł w całkowitą deprawację i obłęd. Zaczął na przykład uważać się za kobietę, nosił damskie szaty, malował twarz i oddawał się mężczyznom (kazał nawet sprowadzać sobie takich, którzy mieli duże przyrodzenie), głównie gladiatorom, woźnicom itp. I zachowywał się w stosunku do nich jak kobieta w stosunku do mężczyzny. Ponoć pragnął nawet zmienić płeć i w tym celu studiował dawne tego typu odniesienia jeszcze z czasów cesarza Nerona, dotyczące niejakiego Sporusa - kastrata, którego Neron zamierzał przerobić na kobietę i którego poślubił. Sporus był niewolnikiem, młodym chłopakiem, który spodobał się Neronowi, gdyż był niezwykle podobny do  jego żony Poppei Sabiny (którą Neron kopnął po pijanemu w brzuch, gdy była w widocznej ciąży, co spowodowało poronienie i w efekcie również przyniosło jej śmierć w 65 r.), zabrał go więc ze sobą na Palatyn, przebrał w szaty Poppei i poślubił (66 r.). Nim jednak to nastąpiło, kazał go wykastrować i zastanawiał się jak by na trwale przerobić go na kobietę (co przy ówczesnych możliwościach nie było możliwe). Rozkazał jednak niejakiej Kalwii Kryspinilli (która pełniła w pałacu funkcję "magistra libidinum" - czyli mistrzyni rozkoszy cielesnych), by dbała o jego stroje i by malowała mu twarz niczym kobiecie. 

Kryspinilla była zwykłą burdelmamą, trudniącą się sprowadzaniem dla majętnych klientów najlepszych prostytutek, potem została zabrana na Palatyn do Pałacu i ta dbała o uciechy cesarza (Petroniusz w swym "Satiriconie", przedstawił ją pod imieniem - Kwartilla, jako kobietę wyuzdaną i bezkompromisową, która oddaje lubieżnikom nawet nieletnie dziewczęta i wkłada jej w usta takie oto słowa: "To ona niby młodsza, niż byłam ja, kiedy po raz pierwszy miałam mężczyznę? Niech mnie Junona znienawidzi, jeśli pamiętam, bym kiedykolwiek była dziewicą! Już jako niemowlę puszczałam się z rówieśnikami. A potem, gdy szły lata, przymierzałam się do większych chłopców"). Tak wiec Krispinilla miała dbać nad "kobiecym wychowaniem" Sporusa, począwszy od ubrań i malowania twarzy, a skończywszy na zachowaniu i manierach. Sporus miał zostać "nową żoną cesarza", wiec ubierany był w dostojne szaty... zmarłej Poppei Sabiny, a cały dwór musiał się do niego zwracać nie tylko jak do kobiety, ale również jak do żony władcy. Wykastrowany w młodym wieku i uczony kobiecych manier, z czasem Sporus zaczął naprawdę zachowywać się jak kobieta, poza tym bardzo przywiązał się do "swego męża" Nerona (który poślubił go, podczas podróży do Grecji w 66 r. a rolę ojca "panny młodej", pełnił wówczas prefekt pretorianów - Offoniusz Tygellinus, człowiek na równi zdemoralizowany co Neron i Kryspinilla). Neron zmienił mu imię i odtąd nazywał "Poppeą". Sporus był z Neronem do końca i nawet opłakiwał go, gdy ten popełnił samobójstwo, po czym przypadł kolejnemu prefektowi pretorianów - Nymfidiuszowi Sabinusowi, który również zrobił z niego swoją żonę. Po śmierci Sabinusa, Sporusa (Poppeę) odziedziczył Othon - przyjaciel Nerona i kolejny cesarz (styczeń-kwiecień 69 r.), który także traktował go jak swoją kobietę. Po klęsce pod Bedriakum z armią nowego cesarza Witeliusza i samobójczej śmierci Othona, Sporus miał uświetnić urodziny Witeliusza po jego wkroczeniu do Rzymu i wystąpić na arenie podczas igrzysk, w roli dziewicy, którą porywają (i gwałcą) napastnicy. Do tego jednak nie doszło, gdyż wcześniej, nie mogąc znieść takiego upokorzenia, Sporus odebrał sobie życie.




Teraz Heliogabal nawiązywał (m.in.) do przypadku Sporusa, gdy sam pragnął zmienić płeć. Ale tak naprawdę sam nie wiedział czego chce. Pokazywał się publicznie ludowi i senatowi umalowany jak kobieta, w długich szatach syryjskiego kapłana boga Elagabala (w senacie kazał zawiesić ogromnej wielkości obraz, przedstawiający jego samego, ubranego w szaty kapłańskie, oddającego hołd swemu syryjskiemu bóstwu. Obraz ten zawieszono wysoko nad posągiem bogini Victorii, przed którym senatorowie składali ofiarę z wina na początku obrad). Kazał sprowadzać do Pałacu mężczyzn, obdarzonych dużym przyrodzeniem, jak choćby niejakiego Hieroklesa - woźnicę rydwanów w Cyrku Wielkim, którego ponoć poślubił. Hierokles był oficjalnie uważany na dworze za "męża cesarza" (podobnie jak Sporus był traktowany jako "żona cesarza") i mógł go nawet... bić za niewierność (co zdarzało się niezwykle często, gdyż cesarz oddawał się wielu mężczyznom), a jego wpływy były znaczne. On, zwykły niewolnik, stał się teraz praktycznie drugą (a w zasadzie trzecią, bo drugą była najpierw babka a potem matka cesarza) osobą w państwie. Jak już wspomniałem, mógł nawet bić "swą żonę" za niewierność i nieposłuszeństwo, co skutkowało tym, iż cesarz niekiedy pojawiał się publicznie z podbitymi oczami. W pewnym momencie jednak silna pozycja, jaką miał na dworze Hierokles, zaczęła mu się wymykać z rąk, gdy sprowadzono cesarzowi (zapewne maczała w tym place jego babka - Julia Meza, która nie znosiła szarogęszącego się Hieroklesa) z małoazjatyckiej Smyrny, tamtejszego atletę o imieniu - Aureliusz Zotikus. Od razu spodobał się też cesarzowi, choć gdy podczas powitania ten powitał Heliogabala jako swego pana, cesarz przyjął pozę wstydliwej kobiety i odparł: "Nie nazywaj mnie panem, jestem panią". Zotikus otrzymał godność cubiculariusa (szambelana), po czym miała odbyć się noc próby i po wspólnej kąpieli, cesarz ubrany jak kobieta, chciał sprawdzić umiejętności Zotikusa. Niestety, ten jednak nie sprostał zdaniu (prawdopodobnie Hierokles musiał coś dodać u do posiłku, gdyż Zotkius okazał się... impotentem), co spowodowało że zawiedziony cesarz nakazał wygnać go z Rzymu i Italii. Hierokles zaś znów wrócił do łask. 

Ale Heliogabal nie gustował jedynie w mężczyznach. Kazał sobie urządzić dwa haremy, jeden złożony z chłopców, drugi z dziewcząt, których to on traktował jak kobiety. Kilkakrotnie też był żonaty. Najpierw (zaraz po swym przyjeździe do Rzymu w czerwcu 219 r.) poślubił niejaką Kornelię Plautę z którą chciał spłodzić syna. Nie udało się i po roku cesarz rozwiódł się z żoną, zarzucając jej że ma skazę na ciele. Drugą żoną została Emilia Sewera, która akurat była... westalką - czyli kapłankę bogini Westy, a co za tym idzie musiała dochować dziewictwa, a wszelki stosunek z nią był świętokradztwem i obrazą bogini. Heliogabal tym się jednak nie przejmował, on oddawał cześć tylko swemu bogu Elagabalowi, którego uważał za najwyższego z bogów. A ponieważ był jego kapłanem, postanowił ożenić się z kapłanką. Ani senat, ani lud (ani tym bardziej wojsko) nie zaprotestowali - Rzymianie zamienili się już bowiem w potulne owieczki, które dla świętego spokoju zniosą wszystko, byle tylko ich samych nie spotkała krzywda. Dopuszczał się na niej częstych gwałtów, żądając by szybko zaszła w ciążę i by spłodziła z nim "boskie dzieci". Po kilkunastu miesiącach jednak ponownie wziął z nią rozwód (zakazując jej kontaktów z innymi mężczyznami), a sam poślubił dostojną Annię Faustynę, spokrewnioną z rodem Marka Aureliusza. Ponieważ jednak była już zamężna... kazał zabić jej męża, a ją samą sprowadził do Pałacu i tam poślubił. Nie spełniła jednak jego erotycznych wymagań i po kilku miesiącach ją oddalił, każąc ponownie wrócić... Emilii Sewerze, którą poślubił po raz drugi. Poza tym poślubił kilka dziewcząt ze swego haremu, co oznaczało że miał po kilka żon jednocześnie - on, który jak twierdził Kasjusz Dion "nie był nawet mężczyzną". Poziom deprawacji doszedł do tego stopnia, że cesarz miał jednocześnie po kilka żon i męża, a poza tym pracował jako... prostytutka (do Pałacu sprowadzono dla niego wybranych klientów, których on obsługiwał jak prostytutka, każąc sobie za to płacić ogromne pieniądze). Tak wyglądały ponad trzyletnie rządy cesarza nad Rzymem i Imperium.




Realnie bowiem Imperium wówczas władały trzy kobiety. Pierwszą była babka cesarza - Julia Meza, kobieta niezwykle ambitna, a jednocześnie rozważna i mądra, była też siostrą Julii Domny (tej, o której piszę choćby: TUTAJ). To właśnie ona zadbała, by dynastia Sewerów nie upadła po zamordowaniu jej bratanka - Karakalli w kwietniu 217 r. Przyzwyczajona do luksusu, żyjąca co prawda w cieniu siostry, ale równie ambitna, zorganizowała całą kampanię, mającą wynieść do władzy jej wnuka - Heliogabala (a właściwie Variusa Avitusa jak się zwał, nim został cesarzem). Ona też miała przekonać żołnierzy do dalszej walki, gdy natarcie żołnierzy dotychczasowego cesarza Makrynusa przełamywało linie wojsk Heliogabala. Wysłać miała ponoć na koniu swego wnuka z mieczem w dłoni, który udawał że naciera na nieprzyjaciół, co miało odnowić morale w jego armii i przypieczętować zwycięstwo.Ona też miała obiecać żołnierzom podwojenie żołdu, wypłacanego z jej majątku (co obiecali żołnierzom za dochowanie wierności Heliogabalowi jej ludzie - Eutychian i Gannys). Meza bardzo negatywnie odnosiła się też do poczynań swego wnuka. Starała się wytłumaczyć mu że Rzymianie nie cierpią "wschodniego zniewieścienia" i że powinien on zacząć ubierać się jak Rzymianin, a nie jak kapłan wschodniego bóstwa, którym już nie jest. Wiedząc jednak że nie zdoła przemówić mu do rozumu i zdając sobie sprawę że jego dni są policzone, kazała mu adoptować swego kuzyna (syna drugiej córki Mezy - Julii Mamei) Basjanusa, co Heliogabal niechętnie uczynił w lipcu 221 r. Tym samym zamierzała zabezpieczyć tron w rękach swej rodziny, w przypadku zamordowania (co stawało się więcej niż pewne) zdeprawowanego władcy.

Drugą kobietą władającą wówczas państwem, była matka Heliogabala - Julia Soemias. Była to kobieta równie ambitna i żądna władzy co jej matka, tylko mniej rozważna i podobnie jak syn rozpustna. To ona przewodziła senatowi niewieściemu, ona też wraz z matką jako jedyne kobiety w historii Rzymu zasiadała w senacie prawdziwym (nie tak jak Agrypina Młodsza, sprzed prawie dwóch stuleci, przysłuchująca się obradom zza kotary, ale bezpośrednio owe damy siedziały na ławach obok senatorów). Otaczała się przepychem i bogactwem (jedwabne suknie ponoć sprowadzała specjalnie z Chin), poza tym oddawała się rozpuście (tak jak syn, gustowała w gladiatorach, których kazała sobie przyprowadzać do alkowy). Nie posiadała też instynktu samozachowawczego (którym obdarzona była chociażby jej matka) i nie myślała o przyszłości. Nie myślała co będzie, gdy szaleństwa jej syna przekroczą punkt krytyczny, co się wówczas z nią stanie? Żyła chwilą, bawiła się, do czasu jednak. Pierwszym powodem otrzeźwienia, stała się (wymuszona przez Mezę) adopcja Basjanusa - 12-letniego syna jej siostry Julii Mamei. Teraz dopiero zobaczyła że będzie musiała podzielić się władzą z siostrą i że ostatecznie to Basjanus ma objąć władzę po jej zdeprawowanym synu. Nie wiadomo czy uczestniczyła w próbach zgładzenia Basjanusa (który z chwilą adopcji otrzymał imię Aleksandra), podejmowanych przez Heliogabala, wiadomo jednak że nie były one skuteczne, dzięki ochronie, jaką nad młodym Aleksandrem Sewerem objęły Julia Meza i Julia Mamea (kontrola posiłków, dobór odpowiednich sług, sprawdzanie co kto wnosi do komnat Aleksandra, oraz opłacenie żołnierzy gwardii pretoriańskiej by chronili również Basjanusa). Gra teraz szła o wielką stawkę - o przyszłość dynastii i przetrwanie jej przedstawicieli, której to przyszłości z pewnością zapewnić nie mógł ani zdeprawowany Heliogabal ani też jego równie rozwiązła matka. 






ACT 447 IS NOT APPLICABLE 

AND NEVER WILL APPLY TO POLAND



 CDN.