Łączna liczba wyświetleń

piątek, 29 lipca 2016

BILISTICHE - "PERŁA NILU" - Cz. III

O TYM JAK AMAZONKA STAŁA SIĘ

JEDNĄ Z NAJSŁAWNIEJSZYCH

KURTYZAN ŚWIATA


BILISTICHE



Bilistiche zapragnęła odmienić swój własny los, wejść do świata, o którym jedynie słyszała, świata bogactwa, splendoru i władzy. Niestety, jej kochanek - Ksenos, nie miał znajomości wśród dworskiej elity Egiptu, dlatego (choć wciąż z nim sypiała), postanowiła pomyśleć o własnej przyszłości, w czym mogła pomóc jej Ilithia, córka bogatych Greków z Aten, którzy przenieśli się do Aleksandrii i u których to pracowała w stajni, zajmując się końmi. Bilistiche i Ilithia bardzo się ze sobą zaprzyjaźniły, często wybierały się we dwie na długie konne przejażdżki. Ilithia dodatkowo uczestniczyła w zawodach konnych, odbywających się na aleksandryjskim hipodromie, a Bilistiche pomagała jej, często trzymając konia za uzdę. Podczas jednej z takich imprez sportowych, do Bilistiche podszedł w milczeniu pewien mężczyzna, który widocznie lustrował ją od stóp do głów. Nie powiedział jednak ani słowa, po czym odszedł. Potem jeszcze kilkakrotnie go spotykała, ale nigdy nie zamienił z nią ani słowa, jedynie się przyglądał i odchodził. Po jakimś czasie do domu w którym Bilistiche mieszkała wraz z Ksenosem, przyszli pewni ludzie, przysłani przez niejakiego Kleobisa, który ... zapraszał ją do swej położonej poza miastem, ustronnej willi.

Kleobis był potężnym człowiekiem, budowniczym okrętów wojennych króla Ptolemeusza II, a przez to niezwykle majętnym i wpływowym człowiekiem. Gdy Bilistiche zjawiła się w jego willi, zauważyła że ów Kleobis, to ten sam człowiek, którego co jakiś czas widywała na swej drodze, a który nigdy nie zamienił z nią nawet słowa. Zostali kochankami. Kleobis jednak miał szczególne upodobania seksualne, mianowicie poprosił Bilistiche by podczas stosunku, biła go do krwi batem z rzemieniami. Początkowo dziewczyna przestraszyła się na myśl o takiej propozycji, ale potem w trakcie ich częstych spotkań, już nie miała takich obiekcji - biła go tak mocno, że częstokroć po stosunku jego plecy przypominały plecy skazańca. Dodatkowo uczyniła z niego swojego ... niewolnika, który spełniał jej wszystkie zachcianki. Kleobis słynął wszem i wobec ze swojej ostrej i nieprzystępnej (a nawet srogiej) natury, szczególnie w stosunku do swych robotników czy sług. Przy niej jednak zamieniał się w potulnego i całkowicie posłusznego małego chłopca. W tym czasie Bilistiche wyprowadziła się już od Ksenosa i przestała z nim sypiać.

Nie potrzebowała już bowiem ani łaski Ksenosa, ani jego domu (w którym mieszkała w zamian za łoże), bowiem przy Kleobisie w krótkim czasie zdobyła wszystko, co było jej potrzebne do życia na wysokim poziomie w jednym z najludniejszych i najpiękniejszych miast ówczesnego świata. Jak już wyżej wspomniałem, uczyniła z Kleobisa swego sługę, który podarował jej własny dom (wraz ze stajnią) w Aleksandrii oraz dwójkę niewolników. Dodatkowo obdarowywał ją pieniędzmi i klejnotami po każdej z ich sadomasochistycznych spotkań, pozwoliło to Bilistiche zrezygnować z pracy u rodziców Ilithii i poświęcić czas na własne przyjemności. Tak więc od tej pory codziennie rano, aż do godzin popołudniowych, jeździła ona konno wzdłuż brzegów Morza Śródziemnego. Następnie wylegiwała się w kąpieli z wonnymi olejkami i poddawała masażom. Jej skóra była jedwabista, gdyż codziennie wcierała w nią balsam z olejku irysowego, po czym przyglądając się swemu młodemu jeszcze ciału w lustrze, wdziewała kolorowy, przejrzysty chiton. Wreszcie nie miała się czego wstydzić, gdy przyjmowała u siebie Ilithię czy jej przyjaciółki, choć wciąż jeszcze im nie dorównywała przepychem i bogactwem swego otoczenia, była ku temu na najlepszej drodze. Tymczasem zbliżał się rok 277 p.n.e. i uroczystości zaślubin króla Ptolemeusza II z jego siostrą, energiczną Arsinoe. 



CDN. 

WIELKA HISTORIA SEKSU - Cz. III

OD CZASÓW STAROŻYTNYCH

PO NAM WSPÓŁCZESNE





STAROŻYTNOŚĆ

(ok. 3 000 r. p.n.e. - 1 100 r. p.n.e.)

UPADEK "WIELKIEJ MATKI" 

i DOMINACJA BOGA-KRÓLA





Chciałbym od razu zaznaczyć, że opisywany przeze mnie w poprzednim poście system pierwotnych kultur matriarchalnych, nie miał wiele wspólnego z tak rozpropagowanym w naszych czasach Matriarchatem - czyli rządami kobiet. Kobieta była co prawda w tamtym czasie uważana za istotę lepszą od mężczyzn, ale tylko dlatego że dawała nowe życie i w ciężkich oraz niebezpiecznych warunkach, w jakich wówczas musieli żyć ludzie (głód, niebezpieczeństwa naturalne oraz dzikie zwierzęta), każde nowe dziecko w danym szczepie lub plemieniu, było powodem do powszechnej radości, gdyż przedłużało byt owego plemienia. Kobiety jeśli nawet pełniły funkcje publiczne, to nie dlatego że były kobietami, lecz dlatego że być może lepiej się do tego nadawały, zresztą ten okres nie był czasem panowania Matriarchatu, a raczej pewnego równouprawnienia mężczyzn i kobiet, z centralną rolą kobiety, jako tej, która przedłużała ciągłość rodu. Objawiało się to również w formie kultów kobiecych, jak choćby Wielkiej Macierzy (oczywiście nie wszędzie, były bowiem w tym czasie i kultury, które już zdominowali bogowie męscy - głównie na terenie Bliskiego Wschodu i Lewantu). 

Rola kobiet we wcześniej przeze mnie przytoczonym okresie, była przewodnia nie pod względem politycznym, lecz głównie religijno-mistyczno-erotycznym. Tak, erotycznym - gdyż ów czas to okres rozpasanej poligamii seksualnej. Objawiało się to w taki sposób, że kobiety z reguły oddawały się kilku a nawet kilkunastu mężczyznom z wioski lub plemienia i nie posiadały (z reguły), jednego męża, lub partnera seksualnego. Monogamia małżeńska, pojawiła się dopiero wraz z całkowitym upadkiem tych kultów, wierzeń (w boską moc kobiecego pierwiastka, dającego nowe życie) i zwyczajów, a zdominowaniem świata przez wielkich męskich bogów (którzy istnieli już wcześniej, ale z reguły byli jakby na uboczu kultów mistyczno-prokreacyjnych). Co ciekawe (i co pokazuje dobitnie, że w okresie 7 300 p.n.e. - 3 000 p.n.e. nie istniał Matriarchat, jako forma niepodzielnych rządów kobiet), odnaleziono z tego okresu groby niemowląt, zabitych najprawdopodobniej przez ich rodziców. Niemowlęta te były płci ... żeńskiej. 

Dlaczego je zabito, czy z powodu "męskiego szowinizmu", jakbyśmy to dziś nazwali? Nie, dziewczynki zabito (i ten proceder przetrwał następne wieki), dlatego, że właśnie zdawano sobie sprawę z "boskiej" natury kobiecości i z tego że z jej ciała narodzi się kolejny mały człowieczek. Dlaczego mordowano właśnie dziewczynki - ano dlatego, w sytuacji gdy dane plemię cierpiało głód, lub nie mogło znaleźć dla siebie odpowiedniego miejsca do osiedlenia, dziewczynka, z której wyrośnie kobieta, która następnie da nową "buzię" do wykarmienia, nie była w takich warunkach pożądana. O chłopców natomiast się nie bano, wiedziano bowiem że i tak ok 30-35 roku życia zginą albo w walce z dzikimi zwierzętami, albo w jakichś wzajemnych walkach i podjazdach. Zresztą, byli potrzebni jako ochrona plemienia (co już w tamtym okresie też było niezwykle ważną kwestią). Nie był to wiec okres prawdziwego Matriarchatu, a raczej "okres płodnych heter", jak opisał ten okres Johann Jakob Bachofen, twórca pojęcia - "Matriarchatu". Matriarchat rzeczywiście pojawi się w późniejszym okresie, ale z reguły będzie ograniczony do niewielkich, lokalnych wspólnot.

Teraz (od ok. 3 000 r. p.n.e.), nastaje okres rządów męskich bogów-królów, którzy całkowicie zdominują panteony największych, historycznych cywilizacji ludzkich (jednocześnie niszcząc lub podporządkowując sobie te plemiona, które nadal wyznawały kult rodny Wielkiej Macierzy). Z chwilą gdy społeczeństwa plemienne, zaczęły się ze sobą łączyć, tworząc bardziej scentralizowane związki polityczne, pozycja kapłanek, a co za tym idzie pozycja kobiet w owych społecznościach uległa znacznemu pogorszeniu. Przede wszystkim zmieniła się pozycja kobiety w relacjach erotycznych. Do tej pory kobiety w obrębie danego plemienia, miały dużą swobodę seksualną i mogły oddawać się tym mężczyznom, z którymi chciały spółkować, a dzieci zrodzone z takich związków, pozostawały pod opieką kobiety (i jej mężczyzny/mężczyzn), zaś ród z reguły liczono w matrylinearnym systemie pokrewieństwa (gdyż trudno było sprawdzić kto tak naprawdę jest ojcem danego dziecka). Teraz, z chwilą gdy to mężczyźni zaczęli być gwarantem obrony, bezpieczeństwa i przetrwania rodu, plemienia czy państwa, poliandria (wielomęstwo) musiała na początku ustąpić miejsca monogamii, a następnie ... poligamii - (czyli wielożeństwu), by potem znów powrócić do związków monogamicznych.

Kobieta stała się teraz żoną (z uświęconym boską aprobatą związkiem, najczęściej w świątyni, lub przed obliczem kapłana), oraz (bardzo szybko), własnością mężczyzny. Nie było już mowy o oddawaniu się wielu mężczyznom, gdyż zaczęto wprowadzać prawa, zabraniające takich praktyk i surowo każące kobiety, które się nimi parały. Oczywiście pozostawiono wentyl, w postaci prostytucji, jednak był to proceder wybitnie nie przynoszący chluby tym, które się nim parały. Jednak w omawianym teraz okresie, pozycja kobiety (choć coraz słabsza), nie była jeszcze przesądzona, gdyż prawa dopiero się kształtowały. Jednak z czasem nawet język (z dodatkowymi żeńskimi końcówkami, takimi jak w sumeryjskim, słowo - syn - brzmiało - "dumu", ale już córka, było jedynie przedłużeniem słowa dumu z żeńską końcówką - "dumu.mi". Podobnie słowo bogini  - "dingir.ama", było jedynie przedłużeniem słowa bóg - "dingir". Podobnie w języku akadyjskim, syn to - "mar-u", zaś córka to - "marn-t-u", brat to - "oh-u" a siostra to - "ah-at-il". I tak jest po dziś dzień w praktycznie każdym języku świata po angielsku bóg to "God", zaś bogini to "Goddess" itd.), zaczął działać na niekorzyść kobiet.




Sumerowie jako pierwsi bodajże ze współczesnych nam, historycznych cywilizacji, przywiązali kobietę do domu i kuchni, zamknęli ją w obrębie domostwa i rodziny (oczywiście jak zawsze, były i od tego wyjątki). 






CDN.    
 

czwartek, 28 lipca 2016

WIELKA HISTORIA SEKSU - Cz. II

OD CZASÓW STAROŻYTNYCH

PO NAM WSPÓŁCZESNE


 


PREHISTORIA

(CZYLI NIM MĘŻCZYŹNI STALI SIĘ 

PANAMI KOBIET I ICH SEKSUALNOŚCI)






Historia Ludzkości na Ziemi jest długa, zbyt długa bym miał się cofać do pierwszych (pozaziemskich), jej początków. Zresztą nie miałoby to większego sensu, gdyż np. channelingi na temat ludzkiej (i "boskiej"), seksualności podają bardzo niewiele wiadomości. Tak naprawdę prawdziwa historia Ludzkości na Ziemi rozpoczyna się od ok. 3 700 r. p.n.e. wówczas to bowiem powstaje pierwszy kalendarz, liczony ziemską rachubą lat. Z wcześniejszego okresu (który dla większości ludzi jest okresem mitycznym lub pseudonaukowym, pseudo-historycznym), można chociażby coś powiedzieć o silnej pozycji kobiet (szczególnie kapłanek), w społeczności I Imperium Atlantydy. Na ten temat jednak pisałem w innym temacie, więc nie będę się tutaj powtarzał, w każdym razie od ok. 70 000 r. p.n.e. do ok. 50 700 r. p.n.e. kobiety dominowały w religijnej, kultowej i mistycznej tradycji cywilizacji Atlantydy. 

Przykładem wielkiej pozycji tamtejszych kapłanek, niech będą chociażby takie imiona (wymienione przez sławnego amerykańskiego jasnowidza i mistyka, zwanego "Śpiącym Prorokiem" - Edgara Cayce'a, podczas jego sesji z lat 20-tych i 30-tych XX wieku), jak Wielka Kapłanka ISHUMA (z Wielkiej Świątyni z I Sfery Atlantydy, żyła ok. 59/58 000 r. p.n.e.), która miała ponoć spółkować z wieloma mężczyznami, wśród których byli także jej niewolnicy. Przeszła do historii (a raczej została tak zapamiętana w sesjach Cayce'a), jako matka 17 synów, którzy również mieli zostać kapłanami. Kolejną postacią, wymienioną przez Cayce'a, była Wielka Kapłanka AJAHEL, która była prekursorką zwołania Kongresu Zjednoczeniowego Atlantów (według Cayce'a miało to miejsce dokładnie w 50 722 r. p.n.e.), musiała więc żyć w okresie 51/50 700 r. p.n.e. (należy bowiem pamiętać, że w tamtym czasie ludzie spokojnie dożywali tysiąca, a niekiedy tysiąca dwustu, trzystu lub nawet tysiąca pięciuset lat - te ostatnie to skrajne przypadki). Ajahel była ostatnią Wielką Kapłanką Świątyni, przed wybuchem powstania Synów Beliala. Jej następczynią była Wielka Kapłanka (zwana przez Cayce'a - "Wojowniczą Kapłanką"), AMENEE, która dowodziła obroną miasta Atlantydy (a szczególnie I Sfery), przez zwolennikami Zakonu Synów Beliala. W jej rękach skumulowana była też cała zarówno religijna jaki i polityczna (szczególnie po ucieczce ostatniego tolteckiego króla Atlantydy - AXTELLA). Amenee prawdopodobnie zginęła, podobnie jak reszta czerwonoskórych obrońców miasta. 

Cayce mówi nam również, że wraz z królem Axtellem, który zbiegł drogą morską w kierunku kraju Aranka (będącym jedną z prowincji I Imperium Atlantydy - dziś ten kraj nosi nazwę Egipt), towarzyszyła mu m.in.: kapłanka ILAX, dzięki której powstała pierwsza świątynia "Jednego Prawa" na egipskiej ziemi i która dążyła do zjednoczenia czerwonoskórych atlantydzkich panów, z zamieszkującymi pierwotnie Arankę czarnoskórymi plemionami dawnych Bakaratinian, żyjącymi na o wiele niższym stopniu rozwoju cywilizacyjnego. Cayce wspomina również o pierwszej (i zapewne jedynej), królowej-dyktatorce z I Imperium, o imieniu - AMIEE, która miała zostać obalona w wyniku buntu ludności i stracona. Żyła i władała (według Cayce'a), ok. 60 000 r. p.n.e. Rok 50 712 p.n.e., jest według "Śpiącego Proroka", datą graniczną I i II Imperium Atlantydy. Wówczas to bowiem (po ośmioletnim powstaniu i wojnie domowej pomiędzy czerwonoskórymi Toltekami, dotychczasowymi władcami Atlantydy i jej kolonii, a białymi osadnikami z różnych części Wszechświata - głównie z Malony, Alpha Centauri i Syriusza), skończyła się równoprawna (a często nawet i dominująca), pozycja kobiet w społeczeństwie Atlantów. Teraz już do zagłady samej wyspy (ok. 12 500 r. p.n.e.), władzę będą piastować jedynie mężczyźni i to zarówno tę polityczną jak i religijną. 

Początkiem nowego okresu, jest powstanie Patriarchatu Atlantydy, z Pierwszym Patriarchą (jednocześnie przywódcą powstania Zakonu Synów Beliala - Alto z Quoaudy). Patriarchat obali ok. 40 000 r. p.n.e. niejaki Torvall  który koronuje się na pierwszego króla II Imperium Atlantydy. Monarchia (i trzy dynastie) II Imperium, to również okres całkowitego podporządkowania kobiet nowemu prawu. Utracą one jakąkolwiek możliwość pełnienia funkcji kapłańskich. Poza tym wprowadzony zostanie "Obowiązek Posłuszeństwa", polegający na całkowitym podporządkowaniu się kobiety mężczyźnie i będzie on konsekwentnie przestrzegany, aż do czasów ostatecznego zniszczenia Atlantydy (0o. 12 500 r. p.n.e.). W międzyczasie narodzi się na Wyspie matriarchalny kult "Agni" , (ok. 15 000 r. p.n.e.), częściowo nawiązujący do czasów I Imperium. Nie przetrwa jednak długo i swój kres odnotuje na ok. pięćset lat przed zatopieniem Atlantydy.

Ten obszerny temat, dotyczy jedynie cywilizacji Atlantów, a przecież istniały jeszcze cywilizacja MU (toltecko-aryjska), na kontynencie Lamar, czy cywilizacja nibiruańska na Bliskim Wschodzi, częściowo w Egipcie czy w Indiach (po upadku aryjskiej cywilizacji Imperium Ramy). Nie ma sensu abym je tutaj teraz wymieniał, kto chce może sobie odnaleźć te tematy na tym blogu, powiem tylko tyle, że po katastrofie, jaką dla ludzkich cywilizacji był zarówno I Wielki Potop (ten biblijny) - ok. 12 500 r. p.n.e., jak i II Potop (ok. 8 000 r. p.n.e.), czy Wojny Piramidowe (I i II), pomiędzy Ariami i samymi Nibiruanami (ród Enkiego i Enlila), zakończone ostatecznie ok. 7 370 r. p.n.e. konferencją pokojową skłóconych "bogów" na górze Harsag, nastąpiło nie tylko cofnięcie się ludzkich społeczeństw w rozwoju tak technologicznym jak i społeczno-politycznym, ale także nastąpiło znaczne skrócenie długości ludzkiego życia (ok. ok. 8 000 r. p.n.e. po zakończeniu I Wojny Piramidowej i katastrofie II Potopu). Zniszczenie Firmamentu Niebieskiego (który ochraniał Ziemian przed szkodliwym promieniowaniem z głębi Kosmosu i umożliwiał dożywanie ponad tysiąca lat), spowodowało że w przeciągu kilku następnych pokoleń wiek Ludzi na Ziemi spadł najpierw o połowę, a następnie skrócił się do ok. 100 lat. W każdym razie z omawianego okresu nie ma szerszych informacji na temat ludzkiej seksualności. Datą graniczną, jaką przyjąłem, jest rok 3 700 p.n.e. (czyli ostateczne przekazanie władzy nad Ziemią w ręce potomków Noego ... spokrewnionych z Nibiruanami, przez "boga" Ninurtę. Mniej więcej ten okres niech więc będzie datą graniczną pomiędzy tzw.: Prahistorią a Historią Starożytną.        


STAROŻYTNOŚĆ

(ok. 7 300 r. p.n.e. - ok. 3 000 r. p.n.e.) 

PIERWOTNE (PO-POTOPOWE), 

KULTURY MATRIARCHALNE 





Po zakończeniu wielkich wojen (w tym wojen jądrowych, opisywanych chociażby w hinduskich księgach - Mahabharacie czy Ramajanie), oraz katastrof ekologicznych, o skali globalnej (takich jak potopy, czy utrata Firmamentu Niebieskiego, okalającego naszą planetę), Ludzkość na Ziemi powoli zaczęła odbudowywać swą populację, tak, że jeśli ok. 10 000 r. p.n.e. ludzi na Ziemi (ze wszystkich kultur i cywilizacji), były trzy miliony, to już ok. 3 000 r. p.n.e. Ludzkość liczyła już ... sto milionów. Był to niewątpliwy wielki skok demograficzny, który pozwolił zasiedlić i opanować prawie całą planetę. Okres po zakończeniu działań wojennych, był czasem odbudowy, znanym jako Neolit. Społeczeństwa, które przetrwały wszelkie te katastrofy, zaczęły zamieszkiwać tereny, które niegdyś tętniły życiem (jak choćby rejon miast-państw Międzyrzecza, zwanego w Biblii - "Ogrodem Eden"). Był to jednak prymitywne związki plemienne (jak już wspominałem, po "wojnach bogów", Ludzkość cofnęła się w swym rozwoju do epoki prymitywizmu, jakiego dotąd nie znano na naszej planecie). Podział ról, pomiędzy mężczyznami a kobietami też był jasny - kobiety zajmowały się domostwem i dziećmi, mężczyźni dbali o zagrody ze zwierzętami domowymi i (od czasu do czasu), urządzali polowania na dzikiego zwierza. 

Kobiety jednak, jako te które przedłużały byt danego szczepu czy plemienia, były uważane w społeczności za ważniejsze, bowiem gwarantowały przetrwanie. Stąd nabrało się tak wiele figurek neolitycznej "Wenus" z ewidentnie podkreślonymi cechami kobiecej płodności - (uwypuklonym łonem, dużą pupą i wielkimi piersiami), często w pozycji siedzącej. Bardzo wiele figurek symbolizowało boginię Inannę/Isztar/Aszterę, która była symbolem wybujałego erotyzmu (Nibiruanka Inanna, według przekazów channelingowych, miała być nawet założycielką "Szkoły Świętego Nasienia" w Mezopotamii i uprawiać stosunki z wieloma mężczyznami dziennie, a tych którzy nie mogli jej zadowolić - kazała kastrować lub uśmiercać). 

Z czasem jednak, właśnie ok. 3 000 r. p.n.e. pozycja kobiety, jako personifikacji Wielkiej Macierzy, dającej życie i umożliwiającej przetrwanie, zaczęła się zmieniać. A miało to związek ze ... zmianą sposobu życia. Bardziej osiadły tryb życia, gdzie kobieta zajmowała się domem i dziećmi (i wciąż miała pełne ręce roboty), a mężczyzna obejściem, zwierzętami i ewentualnie polem, po której to pracy miał czas (dużo czasu), na ... myślenie. Tak właśnie zrodziły się zręby współczesnej cywilizacji ludzkiej, dzięki temu że mężczyźni po pracy mogli dumać nad zawiłościami życia i uczynieniem go bardziej bezpiecznym. Zaczęto też tworzyć oddziały wojowników, które to miały chronić daną społeczność, przed napadami sąsiednich plemion. Tak oto pozycja Wielkiej Matki (prawdopodobnie jakieś pozostałości z atlantydzkiego kultu "Agni"), jako bogini oraz kobiety jako przywódczyni plemiennej społeczności, zaczęła się radykalnie zmieniać. Już ok. 3 000 r. p.n.e. możemy mówić o powstaniu typowo męskich kultur "pierwszych" historycznych cywilizacji.


BÓG MITRA 
JAKO SYMBOL MĘSKOŚCI I WŁADZY
 




CDN.   
 

wtorek, 26 lipca 2016

"MEDIA I LEWICA MAJĄ KREW NA RĘKACH"

KOLEJNE ZAMACHY!






POZWOLĘ SOBIE ZACYTOWAĆ TEKST Z BLOGA "AUGUSTAMOCNEGO" Z "SALONU24", KTÓRY W SPOSÓB NIEZWYKLE TRAFNY PREZENTUJE OSTATNIE WYDARZENIA W NIEMCZECH (DRUGI ZAMACH W KTÓRYM TYM RAZEM ZGINĘŁA CIĘŻARNA POLKA), ORAZ NIEUDANĄ PRÓBĘ DOKONANIA ZAMACHU W POLSCE (W ŁODZI), PRZEZ SYRYJCZYKA PRZYBYŁEGO ... ZE SZWECJI, KTÓRY ZOSTAŁ UJĘTY PRZEZ POLSKIE SŁUŻBY, NIM POSTANOWIŁ WCIELIĆ W OGÓLE SWÓJ MORDERCZY PLAN W ŻYCIE


OTO CYTAT Z BLOGA "AUGUSTMOCNY":


"Oczywiście nie wszystkie media, a tylko te mainstreamowe. Sorosowskie. Lewica to też skrótowa nazwa wszystkich sił bezlitosnego postępu i oszalałej nowoczesności. To te siły i sterowane zdalnie media, swoją nachalną, acz zbrodnicza propagandą, umożliwiły inwazję na Europę ludów dzikich, agresywnych i nieokrzesanych. Te wszystkie ofiary tych "amoków" i ich rodziny, wystawią swoim oprawcom rachunek. Najbliższy rachunek dostaną przy urnie wyborczej od tych kobiet oraz ich bliskich, które z powodu poprawnościowej religii władz niemieckich, mają do końca życia traumę nocy sylwestrowej.

Wszystkie rodziny ofiar tych szaleńców z siekerą, pistoletem czy plecakiem z wybuchami, wystawią władzom, mendiom i lewactwu słony rachunek. Najpierw zapewne finansowy, później polityczny, w końcu zatriumfuje sprawiedliwość w jakimś rodzaju Trybunału Norymberskiego. Bo tym się skończy wydanie na żer średniowiecznej dziczy życia swoich obywateli...

Krew ofiar na swych zbrodniczych rękach mają także polscy, a raczej polskojęzyczni miłośnicy islamskiej dziczy. Gdy równo rok temu Samuel Nahmed zabił niczemu winną dziewczynkę w Kamiennej Górze, ktoś (kto???) blokował nieustannie prawdziwe dane tego islamskiego mordercy małej, polskiej dziewczynki. W polskim prawie, po uprawomocnieniu się wyroku, media mogą podawać dane skazanego. W peowskiej Polsce, zupełnie jak merkelowych Niemczech, nastąpiła totalna blokada informacyjna. Ktoś tę blokadę nakazał, ktoś pilnował szczelności. Chciałbym wiedzieć kto. Dowiem się. A wtedy nie będzie zmiłuj. Bo po co, to ja wiem. Po to, abyśmy mieli w Polsce taką rzeźnię jak mają teraz Niemcy. Chyba się boją rano włączać radio, gdzie tam znowu jakiś "uchodźca" "starzec, kobieta czy dziecko" publicznie odreagowuje swoje stresy, zabijając następnych Niemców, czy też kogo bądź. Niemcy już mają traumę przed wejściem do McDonalda, do centrum handlowego, na koncert. Co jutro wymyślą amoki?  Zobaczymy. Wiem tylko, kto jest winien tej sytuacji. Gdyby tam nie ginęli również Polacy, mniej by mnie to obchodziło...

Siły bezlitosnego postępu w swej miłości do agresywnej i morderczej dziczy, nie mają żadnych skrupułów, w podstępnych kłamstwach na temat islamskiej, dzikiej, średniowiecznej natury. Zwłaszcza tych świeżo przybyłych. Próbowali blokować informację o tej infantylnej i głupiutkiej wolontariuszce, grupowo zgwałconej przez "uchodźców" we Włoszech. Mają na rękach krew tej dziewczyny zaszlachtowanej maczetą przez dzikusa w Niemczech. Dzikusa narodowości islamskiej. Dziewczyny narodowości polskiej. Dla sił bezlitosnego postępu, to sprawa bez znaczenia. Zapewne będą się domagać surowych kar dla kierowcy, który powalił tego islamskiego mordercę i policjanta, który niewinnego (przecież jeszcze nie skazanego!) mordercę trzymał pod butem. Taka jest właśnie odrażająca gęba ludzi postępu. To gęba słodko uśmiechniętej bestii bez skrupułów i moralnych hamulców, udającej człowieka. Morda niemieckiej "Zielonej" wywłoki, żałującej tego Afgańczyka, który zatłukł ludzi siekierą w pociągu. Domagała się ta odrażająca gnida wyjaśnień, dlaczego policja zabiła biednego "uchodźcę" z siekierą...

Ta lewacko-postępacka kamaryla, to najgorszy sort odhumanizowanych, poróżnionych z moralnością, etyką, przyzwoitością - wyrobów człeko-podobnych. Są to stwory tak odrażające i podłe w swej warstwie etycznej, że powinno się ich trzymać w klatkach i po odpustach obwozić, aby prosty lud mógł sobie odrażające stwory pooglądać...

Przyznam, że nie rozumiem tej lewacko-postępacko-nowoczesnej rzekomo czeladki moralnych zer o etyce więziennego cwela, i ich ślepej miłości do tej akurat ideologii. Bo islam, to tylko w małej części religia. Większość, to kompletny, zacofany, barbarzyński, średniowieczny system społeczny, ideologiczny, filozoficzny. Jak oni godzą postępowe ideały równości płci, z obyczajowością, gdzie kobieta jest gorszym rodzajem człowieka? Jak oni godzą ideały szczęśliwego, beztroskiego dzieciństwa, z małżeństwami ośmiolatek ze starymi zbokami? Jak oni godzą potrzebę powszechnej radości z korzystania z seksu z islamskimi zwyczajami wycinania dziewczynkom łechtaczki? Jak oni godzą wolność wyboru stylu życia kobiety, z powszechnymi w islamie małżeństwami aranżowanymi? Jak oni godzą swoje mrzonki o jednopłciowych małżeństwach, z islamskim niezwykle surowym karaniem męskiego homoseksualizmu? Jak oni godzą wolność jednostki, z powszechnym wciąż w islamie niewolnictwem? Jak oni godzą zbrodnię poligamii, z islamskim wielożeństwem ?Jak oni godzą wyzwolenie się kobiet polegające na "odważnym"odsłanianiu swego ciała, z radością lewackiego mongoła na widok totalnie zakrywające swe grzeszne ciało muzułmanki? Jak oni godzą obronę kobiet przed przemocą domową, z islamskim prawem fizycznego karania nieposłusznej żony?

Lewicowość i tzw postępowość, to nie są ideologie. To objawy bardzo ciężkiej choroby psychicznej. To objawy absolutnego odmóżdżenia...




A NA KONIEC JESZCZE KOWALSKI & CHOJECKI


"Co robić - po pierwsze, zamknąć całkowicie dopływ tych świeżych, tak zwanych uchodźców do Europy (...) uzbroić zwykłych obywateli (...) odpowiedzialność zbiorowa, cała rodzina takiego, jeśli jest w kraju, sąsiedzi, to środowisko w którym się obraca, wszyscy wyjeżdżają (...) wyłączać wodę, prąd, internet, a potem izolować, tak jak w Izraelu, dom w którym mieszkał bandyta zrównać z ziemią, koniec kropka"
"A lewica spyta - gdzie prawa człowieka?"
"W dupie! Nie ma praw człowieka, prawa człowieka skończyły się gdy zamordowano ciężarną kobietę (...) Europejczycy mają przestać ginąć na ulicach europejskich miast"

"Zabrakło w tym momencie prawdziwych mężczyzn w Europie. Są rozbrojeni, spedaleni, na socjalu, zjarani, doprowadzeni do poziomu świadomości społecznej sześciolatków, rozkapryszeni wieczni chłopcy, siedzący przed lustrem, skretyniali - będzie po was"

"Uczcie się od Żydów, naród który w o wiele trudniejszym terenie potrafił zaprowadzić porządek"




poniedziałek, 25 lipca 2016

ZAMACH W NIEMCZECH I ... KOŚCIÓŁ PAPIEŻA FRANCISZKA

CZYLI JAK ROZDZIELIĆ PRAWDĘ 

OD FAŁSZU?







"W NIEMCZECH NEONAZISTA STRZELAŁ W MONACHIUM DO LESBIJEK"


"W piątek 22 lipca (prawdopodobnie) szalony neonazista, otworzył w monachijskim centrum handlowym - Olympia, ogień do grupy lesbijek. Broń (Glocka ze spiłowanymi numerami), kupił sobie przez jedną ze stron internetowych. Niemiecki neonazista (miłośnik Breivika - co bardzo ważne), wykrzykiwał do grupy przerażonych lesbijek, rasistowskie i homofobiczne hasła, po czym zaczął strzelać w ich stronę zabijając 15, (a może mniej) z nich. Następnie popełnił samobójstwo, na widok zbliżającego się doń patrolu policji, którzy (jako profesjonaliści), już mieli go obezwładnić (a w zasadzie zlikwidować), ale oszczędził im tego problemu sam się zabijając (z czego najbardziej ponoć zadowolona jest była minister rolnictwa i żywności w rządzie Gerharda Schroedera, a obecnie posłanka z Partii Zielonych - Renate Künast). Kanclerz Angela Merkel, natychmiast po otrzymaniu wiadomości o ataku szalonego neonazisty, pochodzenia niemieckiego, zwołała konferencję prasową, na której w niezwykle ciepłych słowach wyraziła swój żal i ból rodzinom zamordowanych lesbijek, z powodu ataku i jednocześnie zapowiedziała że w czasie jej rządów, żaden niemiecki radykał nie będzie tolerowany. Na końcu zaś pochwalił wzorową pracę policji i innych służb mundurowych w zapobiegnięciu eskalacji działań neonazisty i jego skutecznej eliminacji. No cóż jedyną szansą by w jakiś sposób powstrzymać powtarzające się coraz częściej w Niemczech, neonazistowskie ataki, jest sprowadzenie do Niemiec kolejnych setek tysięcy imigrantów, ludzi pełnych dobroci i empatii, którzy nauczą ten dziki, niemiecki naród jak się powinno obchodzić z bronią".

Takie właśnie mógł być (mniej więcej) przekaz medialny, z tego co się zdarzyło w Monachium w piątkowe popołudnie. I teraz czy podamy że ofiar było 15, 12 czy 9 czy ów uzbrojony "szaleniec" strzelał do grupy lesbijek, czy też nie i czy policja "zdała egzamin" są już drugorzędne. To bowiem nie ma żadnego znaczenia, gdyż widać już wyraźnie że niemieckie media ... perfidnie kłamią, wciskając społeczeństwu najróżniejsze bajki, byle tylko nie powiązać tego zamachu z polityką imigracyjną Angeli Merkel i niekontrolowanym zalewem muzułmańskim, jaki obecnie ma miejsce w Niemczech. To co mówią media niemieckie (m.in.: N24, NTV i inne). Ale najważniejsze w tym wszystkim jest to, że Angela pochwaliła służby mundurowe za wzorowe działanie. Tak pięknie i wspaniale, do tego stopnia że ... nawet brew jej nie drgnęła, gdy wygłaszała to kłamstwo. 




Żyjemy w totalnym kłamstwie, otaczamy się nim i je wdychamy, a już szczególnie ma to miejsce w tak lewackich i politycznie-poprawnych krajach, jak Niemcy, Francja, Włochy, Hiszpania  czy nawet Wielka Brytania. Któż z Was, kochani niemieccy przyjaciele, zna prawdę? Łykacie to wszystko co Wam serwują w merkelowskich mediach i wydaje Wam się że żyjecie w demokratycznym, praworządnym i ... bezpiecznym kraju? Cisną się tu na usta najbardziej obelżywe przekleństwa, których jednak pozwolę sobie nie wypowiedzieć. Ale to perfidne kłamstwo, at BUTA Angeli "Makreli", jest tak porażająca, że jeśli Wy czegoś z tym rządem nie zrobicie, to wkrótce dojdzie do kolejnych podobnych wydarzeń. Będą do Was strzelać jak do kaczek, a w mediach usłyszycie "gołębi śpiew" "Makreli" że służby działały znakomicie i że atak przeprowadził zapewne jakiś chory psychicznie Niemiec, który co prawda miał jakieś tam korzenie bliskowschodnio-afrykańskie, ale przecież to nie jest najważniejsze, gdyż miał niemiecki paszport - prawda? 

Odechciewa się słuchać tej propagandowej tuby niekończących się kłamstw, które mają dwa cele. Po pierwsze, natychmiast odciąć Merkel od zamachów i prezentować wydarzenia w taki sposób, aby nie łączyć prowadzonej przez nią polityki imigracyjnej, z muzułmańskimi atakami. Po drugie zaś, chodzi tu o niewiązanie ataków z muzułmańską imigracją i wymyślanie wszelkich możliwych (niestworzonych) historii, byleby tylko oddalić ten związek i nie wzbudzać w Niemcach negatywnych uczuć odwetowych w stosunku do imigrantów (to akurat jestem w stanie w jakiś sposób jeszcze zrozumieć). Całe Niemcy (podobnie zresztą jak Francja), siedzą dziś na beczce prochu, która wkrótce zostanie podpalona. Pytanie tylko kiedy i w jaki sposób się to stanie, bo do wojny religijnej (nie wojny domowej - to nie będzie wojna domowa, bowiem islamiści nie są tutaj u siebie w domu, oni nigdy nie zintegrowali się z niemieckim społeczeństwem, dlatego też nie ma mowy o jakiejkolwiek wojnie domowej), zapewne dojdzie i to szybciej niż można by się spodziewać.

Dobra, teraz postaram się Wam wyjaśnić, co też (tak naprawdę), zdarzyło się w Monachium i aby to prześledzić, nie trzeba być żadnym geniuszem, wystarczy tylko czytać między wierszami to, co mówią niemieckie media. Otóż w piątkowe popołudnie (przed godziną osiemnastą), 22 lipca 2016 r. w trzecim co do wielkości niemieckim mieście - Monachium, przed centrum handlowym Olympia, ustawił się młody mężczyzna o bliskowschodnich rysach. Wyciąga broń i zaczyna sobie ... strzelać do ludzi wchodzących i wychodzących z centrum handlowego. Strzela sobie ... tak po prostu, zabijając 9 osób a 21 raniąc. W plecaku ma ponoć 300 naboi czyli przyjmując że po wystrzeleniu z piętnasto-strzałowego Glocka (są też rożne Glocki a ja nie wiem jaki to był dokładnie model), wszystkich nabojów, musi oczywiście zmienić magazynek, zdjąć plecak, przeładować - to także zajmuje trochę czasu, a tym czasem nic się nie dzieje, żaden patrol policyjny nie interweniuje, on, po zmianie magazynku strzela sobie dalej. 

Co się dzieje dalej? Otóż ów zbrodniarz o bliskowschodnich rysach (co jest szczególnie ważne), po wystrzeleniu zapewne drugiego magazynku, opuszcza teren centrum handlowego i ... nieniepokojony przez nikogo, idzie sobie ulicą (policji dalej nie ma - co również jest bardzo ważne). W międzyczasie ... wdaje się jeszcze w rozmowy z przechodniami - co również zajmuje czas, a policji dalej nie widać. Dopiero po przejściu ok. 1000 metrów napotyka pierwszy patrol policji, który (i teraz nie wiadomo co się stało - oficjalne informacje, w które nie wierzę bo są jedynie tubą propagandową władzy, mówią że na widok policjantów popełnia on samobójstwo, ale, czy na pewno? Przecież ten człowiek musiał mieć jakiś cel - cel religijny w tym co zrobił. Jeśli zaś zdecydowałby się na popełnienie samobójstwa, to ... całe to jego strzelanie do ludzi przed centrum handlowym, na nic. Allah nie przyjmie go do Raju, nie da mu kilkudziesięciu dziewic do zdeflorowania i nie ulituje się nad jego opuchniętymi jądrami. Islam bowiem mówi, że samobójcy, bez względu na wszystko - trafią do piekła). Ja uważam (jest to całkowicie moja opinia), że najprawdopodobniej został on zlikwidowany, przez tych, którzy zlecili mu ten zamach. Tak miało to właśnie wyglądać, chodziło o wzbudzenie strachu i to się udało.




Ale naprawdę ciekawe (a raczej komiczne) jest to, co się działo potem w Monachium. Media wariują, potęgując jednocześnie strach mieszkańców. Oto bowiem pojawiają się szalone informacje o trzech zamachach (jedno w centrum miasta, jedno w centrum handlowym i jedno w rejonie MacDonalda). Media informują o trzech strzelcach, w tym jednym który popełnił samobójstwo i dwóch którzy ... uciekli. Policja apeluje do mieszkańców - "Nie wychodźcie z domów - Pozostańcie w swoich domach itd.". Całe miasto (trzecia co do wielkości metropolia w Niemczech i jedno z najludniejszych miast Europy), staje. Nie kursuje komunikacja autobusowa, tramwajowa, metro ani też szybka kolej miejska (S-Bahn). Przerażeni ludzie nie mają jak dotrzeć do swoich domów, miasto zostaje całkowicie sparaliżowane. Dodatkowo pojawiają się na ulicach uzbrojone patrole policji, zamykane są ulice, zaczynają krążyć śmigłowce policyjne - totalne S-Z-A-L-E-Ń-S-T-W-O.

Jeden zamachowiec z Bliskiego Wschodu z niemieckim obywatelstwem, doprowadził do paraliżu całego kilkumilionowego miasta w środku Europy. Czy trzeba jakichś większych działań ze strony islamistów? I nie chodzi mi tutaj o Państwo Islamskie, nie łączmy tego, gdyż ISIS istnieje tylko i wyłącznie jako straszak dla Europejczyków, by władze każdego kolejnego zamachowca mogły powiązać z radykalnymi islamistami z Bliskiego Wschodu - nie. Problemem bowiem nie jest samo Państwo Islamskie (które jak już wcześniej pisałem w jednym z poprzednich postów, można by rozjechać w przeciągu góra kilku tygodni, gdyby była ku temu wola polityczna), tylko islam, który nie tyle jest religią, co formą sprawowania władzy. Każdy muzułmanin, jeśli jest sam lub stanowi mniejszość na danym terenie, jest z reguły ... bardzo miłym człowiekiem, przyjaznym, niekiedy koleżeńskim. Problem pojawia się wówczas, gdy muzułmanie zaczynają stanowić większość, wówczas już nie ma zmiłuj się. Pojawiają się nakazy by przestrzegać prawa szariatu, kobiety już nie mogą - i nie ma znaczenia czy są muzułmankami, czy nie - nie mogą już opuszczać swych domów bez chociażby chusty na głowie, a jeśli to uczynią mogą zostać zgwałcone i pobite. Homoseksualiści już w ogóle nie będą mieli życia, a sądy w nowych, islamistycznych Niemczech, mogą ich skazywać np. na śmierć. Pozamykają wszystkie wasze kluby i sale spotkań i przemienią na meczety, a Wy (Niemcy, Francuzi etc.), jeśli nie przejdziecie na islam, zostaniecie w najlepszym przypadku zamknięci w gettach swoich do niedawna miast i będziecie płacić daninę - Dżizję, za prawo do życia.

No i właśnie to się zaczyna dziać na naszych oczach. Muzułmanie potęgują strach wśród Europejczyków, aby uczynić ich bezwolnymi, dodatkowo do działania wchodzi piata kolumna islamu, którą jest międzynarodowe (mające swoje przedstawicielstwa w krajach narodowych), lewactwo, oraz ... nowy Kościół papieża Franciszka. Musimy zrozumieć, że dziś już nie ma znaczenia, czy lewak jest jakimś miłośnikiem Lenina, Trockiego, Altiero Spinellego czy Che Guevary, równie dobrze może on być purpuratem z Watykanu. Posłuchajcie co oni wszyscy mówią o tych atakach - "Przyjmujcie imigrantów, więcej imigrantów, więcej imigrantów, islam jest religią pokoju, etc. etc. wsłuchajcie się w te głosy i jeśli usłyszycie od jakiegokolwiek przedstawiciela władz (bez względu na to czy świeckiego czy duchownego), wiedzcie o tym że albo jest on nieświadomym trybikiem potężnej maszyny, która ma z was uczynić "białych niewolników", albo też konsekwentnie i z premedytacją działa on w tym kierunku.



Przejdźmy teraz do osoby papieża Franciszka. Jest to bowiem bardzo ciekawa postać. Pozwolę sobie zacytować kilka jego wypowiedzi, zarówno z czasów gdy był tylko zwykłym kardynałem Bergoglio:    





 "KOBIETY SĄ NATURALNIE NIEZDOLNE DO ZAJMOWANIA SIĘ POLITYKĄ. ZARÓWNO NATURALNY PORZĄDEK JAK I FAKTY POKAZUJĄ, ŻE POLITYKA W SAMEJ RZECZY JEST MĘSKĄ SPRAWĄ; PISMO Z KOLEI MÓWI, ŻE KOBIETA ZAWSZE BYŁA POMOCNICĄ MĘŻCZYZNY, KTÓRY ROZMYŚLA I DZIAŁA, ALE NIC WIĘCEJ"


Zapewne właśnie dlatego wspiera on politykę masowego ściągania do Europy "opuchniętych jąder" aby mogli oni zapładniać europejskie kobiety




 Poza tym porównał Jezusa Chrystusa do islamistów z Bliskiego Wschodu


"PRAWDĄ JEST ŻE IDEA PODBOJU TKWI W DUSZY ISLAMU, JEDNAK MOŻLIWE JEST ABY TAK SAMO INTERPRETOWAĆ CEL EWANGELII MATEUSZA, GDZIE JEZUS WYSYŁA SWOICH UCZNIÓW DO WSZYSTKICH NARODÓW, W ODNIESIENIU TEJ SAMEJ IDEI PODBOJU"


Może jestem zbyt głupi na te sprawy, ale ja tutaj czegoś nie rozumiem. Mianowicie w jaki sposób można powiązać religię chrześcijańska (już nie mówiąc o naukach samego Jezusa Chrystusa, bo i one z chrześcijaństwem się trochę rozmywają), z islamem? Czy pierwsi, starożytni chrześcijanie mordowali Rzymian i innych pogan, w imię Jezusa? Czy nawracali ich siłą? Czy przekonywali do swych racji za pomocą miecza, czy też słów i nauk, jakie wynieśli od swego Mistrza? Nie wiem, naprawdę już nie wiem czyim papieżem tak na serio jest ów Bergoglio/Franciszek?

"Papież" Franciszek powiedział również o tym iż:

"OBAWIA SIĘ WYSŁUCHIWANIA O CHRZEŚCIJAŃSKICH KORZENIACH EUROPY, PONIEWAŻ DLA MNIE MAJĄ ONE KOLONIALNY PODTEKST"

ZATKAŁO MNIE I BRAK MI SŁÓW



Inne działania "tego człowieka" są też niezwykle ciekawe, jak choćby to:


Bergoglio obmywa stopy muzułmańskim uchodźcom (kobietom - co jest tu niezwykle ważne). No i cóż z tego - można by zapytać, przecież Jezus obmył stopy swoim Apostołom, cóż w tym niezwykłego? Otóż w obecnych realiach społeczno-politycznych, taki akt nie ma wymiaru czysto religijnego (i miłosiernego), a przede wszystkim wymiar polityczny. Pokazuje dobitnie że chrześcijaństwo jest słabe, że papież, który jest nie tylko przywódcą i "głową Kościoła" (totalna bzdura), ale również mężczyzną - oto klęka przed muzułmanami i obmywa stopy najgorszym z nich, kobietom, które sam islam uważa za stworzone jedynie dla zaspokajania potrzeb mężczyzn.  





I to jest właśnie owa "piąta kolumna" islamu w Europie, międzynarodowe lewactwo, kościół papieża Franciszka, no i oczywiście media, kultura (raczej antykultura) i wszystko to, czym są serwowani Europejczycy. Apel "papieża" Franciszka do muzułmanów, by zapładniali Europejki, jest już od ładnych kilkunastu (a może kilkudziesięciu) lat powielany w popkulturze, w formie tzw.: porno-rasizmu, gdzie młode, białe kobiety, marzą by przeleciał ich jakiś ciemnoskóry (najlepiej muzułmański), szuszfol, a swoich mężczyzn mając w pogardzie. Tak oczywiście działa jedna z macek tej propagandy, która swoją krwawą kulminację osiąga na ulicach niemieckich, francuskich i brytyjskich ulic 




MÓJ OSTATECZNY KOMENTARZ DO TEGO WSZYSTKIEGO:


 NAJLEPSZA SCENA Z "PSÓW"



"JEŚLI MY NIE POWSTRZYMAMY TYCH SUKINSYNÓW, TO ZNACZY ŻE NAPRAWDĘ JESTEŚMY MATERIAŁEM ODPADOWYM I NASZE MIEJSCE JEST NA WYSYPISKU ŚMIECI"




sobota, 23 lipca 2016

MONACHIUM KRWAWI A ... MERKEL SIĘ BAWI

KOLEJNA ZBRODNIA W NIEMCZECH

 ILE JESZCZE MOŻNA TEGO

WYTRZYMAĆ DO CHOLERY?!





Tak naprawdę to już nie chce mi się pisać kolejny raz ani o pani Merkel, ani o islamie, ani o imigrantach, ale uznałem że powinienem coś (cokolwiek) napisać, ponieważ w Monachium leje się krew niewinnych ludzi. Znów leje się krew niewinnych Europejczyków, a nasze (europejskie i krajowe) elity ponownie są oburzone zamachem, przerażone jego skalą i wyrażają współczucie, solidarność etc. etc. etc. Ja już muszę Wam przyznać, mam tego po dziurki w nosie. Nie chce mi się ani oglądać jakichkolwiek liberalno-lewackich sukinsynów, typu Hollande, Tusk, Obama, czy oczywiście tej francy Merkel (nie mówiąc już o innych przedstawicielach europejskich i niemieckich władz). 

Oto bowiem okazuje się, że wszelkie dotychczasowe przewidywania, wszelkie przepowiednie sprawdzają się na naszych oczach. Na Zachodzie Europy trwa permanentna wojna, w której celem biali mieszkańcy europejskich miast, zaś wróg to nie tyle jakieś tam wyimaginowane Państwo Islamskie (które można by było rozpieprzyć w drobny mak, w przeciągu kilku tygodni, gdyby była ku temu wola polityczna - ale takiej woli nie ma, bo owe państwo służy liberalno-lewackim elitom, jako doskonały parawan zastraszania zachodnich społeczeństw i ograniczania tym samym ich praw obywatelskich). Oto bowiem teraz w zatłoczonym centrum handlowym Olympia w Monachium, islamiści (z tzw.: ISIS), otworzyli ogień do bogu ducha winnych ludzi. 



WYBACZCIE, ALE JA NIE MOGĘ DZIŚ TEGO KOMENTOWAĆ, EMOCJE SĄ ZBYT DUŻE



ISLAM PRZECIEŻ TAK PIĘKNIE WZBOGACA NAS KULTUROWO - PRAWDA? 

TAKIE Z NAS KU...A DZIKUSY, NIE TO CO ONI:


TUTAJ JAKIŚ MŁODY ISLAMISTYCZNY SZUSZFOL, WZBOGACA KULTUROWO PSA, ZABIJAJĄC GO KIJEM
 


ŁAMANIE RĄCZKI MAŁEMU CHŁOPCU ZA KRADZIEŻ CHLEBA 




ISLAM JEST TAK KULTUROWO WZBOGACONY, ŻE W TAMTEJ KULTURZE LEPIEJ ZDECHNĄĆ Z GŁODU, NIŻ UKRAŚĆ CHLEB




"WZBOGACENIE KULTUROWE" HOMOSEKSUALISTÓW




"WZBOGACENIE KULTUROWE" KOBIET

"Jeśli twoja religia pozwala ci mordować niewierzących, bić kobiety, karać cieleśnie ofiary gwałtu, albo sprzedawać własne córki jako żony w wieku 12 lat ... (lub mniej). To znaczy że nie czcisz żadnego Boga w niebie, ale modlisz się do tego z Dołu"
  



 

A TERAZ UWAGA - DRASTYCZNE ZDJĘCIA - 
JEŚLI KTOŚ MA SŁABE NERWY, PROSZĘ NIE WCHODZIĆ

 



NO I TO WSZYSTKO OSOBY TAKIE JAK SOROS, MERKEL, HOLLANDE I CAŁA RESZTA NEOTROCKISTOWSKICH, LIBERALNYCH EUROKRATÓW SPROWADZIŁA DO WASZYCH DOTĄD PRZYTULNYCH I CIEPŁYCH EUROPEJSKICH MIAST. 

PODZIĘKUJCIE IM NIEMCY, FRANCUZI, BRYTYJCZYCY, WŁOSI, GRECY - PODZIĘKUJCIE IM ŻE ZROBILI Z EUROPY ZACHODNIEJ TAKIE SAMO BAGNO, JAKIE Z ROSJI UCZYNIŁ LENIN Z JEGO TOWARZYSZAMI 



PS: WYBACZCIE, ALE NIE MOGŁEM INACZEJ

 

piątek, 22 lipca 2016

WIELKA HISTORIA SEKSU - Cz. I

OD CZASÓW STAROŻYTNYCH

PO NAM WSPÓŁCZESNE




PREHISTORIA

(CZYLI NIM MĘŻCZYŹNI STALI SIĘ 

PANAMI KOBIET I ICH SEKSUALNOŚCI)




Nim bezpośrednio przejdę do tematu, na początek mała ciekawostka. Mianowicie we wrześniu 2013 r. we Włoszech, podczas wykopalisk archeologicznych w ruinach starożytnego etruskiego miasta-państwa Tarquini (ok. 80 km. na północny zachód od Rzymu), odnaleziono w pewnym grobowcu dwa ciała, pochodzące z okresu ok. 620 - 610 r. p.n.e. W kręgach naukowych wzbudziło to na początku pewną sensację, gdyż uważano że oto odnaleziono ciało legendarnego, piątego króla Rzymu - Tarkwiniusza Priscusa ("Starego"), który miał panować w Rzymie w latach 616-578 p.n.e. Był on założycielem etruskiej linii rzymskiej dynastii, a pierwotnie zwał się Lukumon i przybył do rzymskiego grodu, wraz z żoną Tanakwilą, prawdopodobnie właśnie z Tarquinii, w czasach panowania króla rzymskiego - Ankusa Marcjusza (z dynastii sabińskiej), który panował w latach 642-617 p.n.e. 

Po otwarciu komory grobowej przez archeologów (pod przewodnictwem Alessandro Mandolesi z Uniwersytetu w Turynie), znaleziono tam dwa ciała, leżące na dwóch równoległych do siebie katafalkach. Po lewej stronie leżał szkielet człowieka, a przy nim spoczywała wzdłuż ciała włócznia, a strzały były ułożone na klatce piersiowej. U jego stóp leżała duża misa z brązu. Po prawej zaś stronie leżały skremowane szczątki innej osoby, już bez broni (czy jakichkolwiek oznak wojskowych), przy którym rozmieszczono biżuterię. Archeolodzy uznali więc, że oto (prawdopodobnie, gdyż jeszcze nie mieli stuprocentowej pewności), odkryli grób króla Tarkwiniusza Priskusa i jego małżonki Tanakwili. Gdy jednak zbadano kości i szczątki, okazało się że ów prawdopodobny król Tarkwiniusz był w rzeczywistości ... kobietą, a szczątki leżące na drugim katafalku, wśród którego złożono biżuterię, należały do ... mężczyzny. Czyli nie był to grobowiec króla, a królowej (czy może księżniczki). Kobieta w chwili śmierci miała 35-40 lat, skremowane szczątki mężczyzny, szacuje się zaś na 20 do 30 lat.




Początkowo owa "zamiana płci" zdziwiła archeologów, którzy zaczęli twierdzić (szczególnie prof. Mandolesi), że owa włócznia, leżąca u boku szczątków kobiety, jest symbolem ich wspólnej miłości i związku, po czym dodał że "Nie jest to częste, aby odnaleźć ciało kobiety z lancą u boku". Co ciekawe, miesiąc wcześniej (analiza kości została przeprowadzona w październiku 2013 r.), gdy sądzono że odkryto grób króla Tarkwiniusza, owa włócznia przy "jego" boku, była symbolem jego władzy i pozycji społecznej, a nie wspólnego związku z leżącą po drugiej stronie "żoną" czy tym bardziej miłości. Ponieważ dla prof. Mandolesi trudno jest pojąć, aby to kobieta była władczynią czy przewodniczką danego etruskiego miasta, zaczyna wymyślać jakieś neologizmy słowne, nie mając zielonego pojęcia o prawdziwej pozycji kobiet w etruskim społeczeństwie.

Nie będę się teraz wgłębiał w historię Etrusków i ich migracji do Italii, gdyż to nie jest ten temat, ale najprawdopodobniej wyszli oni z terenów ... dzisiejszego Śląska, gdzie istniało bardzo silne w XIII wieku p.n.e. państwo słowiańskie, zgrupowane wokół góry Ślęży. Było to (już wówczas najprawdopodobniej), mocarstwo słowiańskie zwane Wielką Lechią, nad którym (według Janusza Bieszka, który czerpał swą wiedzę na podstawie m.in.: "Kroniki Lechitów i Polaków" - Miorsza, "Kroniki" - Bogufała, czy "Kronik Dzierzwy"), panowali królowie Alan II (który miał zostać wybrany na króla na prawomocnym wiecu słowiańskim). Alan II zmarł w 1272 r. p.n.e. i pozostawił czterech synów, z których kolejnym władcą wybrany został Wiendal (Wandal ?). To między innymi w czasie jego panowania miała mieć miejsce ... największa bitwa starożytności. Co nią było? Maraton, Termopile, Salamina, Plateje, Kanny, Zama, a może Troja? Nic z tych rzeczy, największa bitwa starożytnego świata, miała miejsce w dolinie rzeki Dołęży (Tollense w dzisiejszych Niemczech, na terenie landu Meklemburg-Vorpommern) i została stoczona ok. 1250 r. p.n.e.


MIEJSCE BITWY W REJONIE RZEKI DOŁĘŻY
 



Co ciekawe, o rozmiarze bitwy tolęskiej, niech świadczy porównanie jej z największą bitwą średniowiecza - Bitwą pod Grunwaldem, stoczoną 15 lipca 1410 r. przez rycerstwo polsko-litewsko-ruskie i armią Zakonu Krzyżackiego, wspomaganego przez ochotników z całej ówczesnej Europy (co prawda bitwa grunwaldzka konkuruje w rankingu pierwszeństwa ze stoczoną pięć lat później Bitwą pod Azincourt, w której to Anglicy pokonali potężne rycerstwo francuskie. W zasadzie te dwie bitwy idą ze sobą egzekwo - obie są uważane za największe starcia militarne średniowiecza). Wedle oficjalnych szacunków, w bitwie grunwaldzkiej miało polec od 10-12 tys. ludzi (prócz tego 14 tys. pojmanych rycerzy Zakonu i ich gości z zachodniej Europy, natomiast w bitwie pod Azincourt, miało polec ok. 10 tys. ludzi i ok. 1 500 Francuzów trafiło do niewoli). Natomiast wykopaliska, prowadzone w dolinie bitwy tolęskiej (prowadzone zaledwie od kilku lat), podczas których już odkopano ponad 10 tys. kości należących do ok. 130 wojowników, pięć koni bojowych oraz resztki uzbrojenia wojskowego i to zaledwie po przekopaniu 450 m kw. (a archeolodzy twierdzą, że to co już odkopano, stanowi zaledwie od 3 do 4 % tego, co się tam jeszcze znajduje.




W bitwie tolęskiej brało udział wojsko z różnych zakątków ówczesnej Europy (co świadczy o ówczesnej pozycji Imperium Lechickiego),ale jak twierdzą duńsko-niemieccy archeologowie, po zbadaniu już odkopanych kości poległych wojowników, ogromna większość (ok. 90 %), poległych, ma DNA podobne do ... DNA współczesnych Polaków, co ogłosiła duńska archeolog prof. Helle Vandkilde. Bitwa (najprawdopodobniej), toczyła się pomiędzy wojownikami północy i południa, czyli Łabianami a Ślężanami (wśród których walczyli też wojownicy z terenów Śródziemnomorza - co pokazuje że osoby z polskimi genami, zasiedlały zarówno ówczesną Helladę, Azję Mniejszą, Italię, jak i Niemcy czy Danię). Niemieccy archeolodzy (jak dotąd), nie odnaleźli ŻADNYCH szczątków, które mogliby przypisać mitycznym "Germanom", choć ... nie ustają w poszukiwaniach (niech szukają, kto szuka nie błądzi). Słowiańskich Łabian, mieli wspierać sojusznicy z północnej Italii i Skandynawii (niewielka część kości z haplogrupą I1, tzw. "Północną"), a słowiańskimi Ślężanami z terenów dzisiejszej Polski i ich sojusznikami z Hellady i Azji Mniejszej. Zakończyła się ona wielkim zwycięstwem "południa" czyli Ślężan, którzy dzięki temu nie tylko rozszerzyli władztwo Imperium Lechickiego daleko na zachód i północ Europy, ale rozpoczęli też ... wielkie migracje na południe. 




I tak inwazja słowiańskich tzw.: "Ludów Morza" właśnie w tym okresie, doprowadziła do zniszczenia wielu potęg na Bliskim Wschodzie, jak (ok. 1210-1206 r. p.n.e.) słowiańskie Królestwo Myken w Grecji, następnie padło Królestwo Hetytów (ok. 1200 r. p.n.e.), zniszczono semickie i azjanickie kultury Syrii i Palestyny, po czym Słowianie znad Ślęży ... wkroczyli do Egiptu. Nazwy ludów/plemion, które uczestniczyły w tej inwazji, zostały wyryte na steli faraona Merenptaha, po jego zwycięstwie nad "Ludami Morza", wszystkie one mają słowiański trzon, są to: Śardana (Śrdn), Śekeleś (Śqlś), Aqi-waśa, Lukka, Turiśa (Twrś), Meśweś (Mśwś), Tjehenu i Tjemehu. Innymi słowy, reperkusje polityczne bitwy tolęskiej, stoczonej ok. 1250 r. p.n.e. miały kluczowe znaczenie dla dalszych dziejów ludzkich cywilizacji nie tylko w Europie Środkowej, Zachodniej i Północnej, ale przede wszystkim w większości basenu Morza Śródziemnego. Czyli ... historię Europy trzeba teraz napisać na nowo, gdyż większość współczesnych narodów w Europie, posiada geny dawnych Lechitów, lub bardziej ogólnie dawnych Słowian, czyli ... dzisiejszych Polaków. Należy więc stwierdzić dziś już z całą pewnością, że dzisiejsi Europejczycy (jak również europejscy koloniści np. w USA), są więc genetycznymi Polakami. 




Wracając jednak do tematu Etrusków, skąd oni się wzięli w Italii? Postaram się to szybko wyjaśnić. Etruskowie to też oczywiście Słowianie, ale ... niekoniecznie Lechici (a przynajmniej nie tylko). Ich pojawienie się bowiem w północnej Italii, związane jest właśnie z bitwą tolęską. Pokonana ludność Łabian (prawdopodobnie słowiańskie plemię Sorbów, które dominowało wśród Łabian podczas bitwy w dolinie Dołęży), pod wpływem nacierających Śleżan/Lechitów, zaczęło się cofać w kierunku południowym. Po drodze napotykała inne (słabsze) plemiona słowiańskie (lub te o pochodzeniu oceanicznym - "atlantydzkim"), zmuszając je albo do asymilacji albo wypierając z dotychczasowych siedzib.Tymczasem Śleżanie/Lechici, po swym wielkim zwycięstwie pod Dołężą, ruszyli z wielką ofensywą na południe. Dotarli również za Sorbami do północnej Italii. Wykopaliska, prowadzone na północy Półwyspu Apenińskiego, pokazują że (prawdopodobnie doszło wówczas) do wymieszania owych plemion - Sorbów z Ślężanami/Lechitami. To właśnie to "wymieszanie" ludów, dało początek cywilizacji Etruskiej (więcej na ten temat napiszę w innym tekście).




Teraz chciałbym jeszcze wrócić do roli i pozycji kobiet w słowiańskim społeczeństwie Etrusków (co ciekawe, owe Amazonki, czyli kobiety-wojowniczki, które były opisywane przez greckich dziejopisów, także były Słowiankami, pochodziły bowiem ze słowiańskich plemion - o czym również napiszę w jednym z kolejnych tematów). Kobiety w społeczeństwie etruskim (jak i w ogóle słowiańskim), miały bardzo wysoką pozycję.Wraz ze swymi małżonkami, uczestniczyły nie tylko w publicznych biesiadach (niekiedy nago, lub przystrojone jedynie w cienką tunikę, podobnie jak mężczyźni, co wcale nie budziło zgorszenia), ale także brały udział w politycznych naradach i ... zabiały na nich głos, prezentując swe zdanie (to również nie budziło zgorszenia). Miały takie same prawa jak mężczyźni w kwestii dziedziczenia majątku (również nieruchomości czy ziemi, która była wówczas - podobnie jak i dziś - symbolem władzy). Uczestniczyły również u boku swych mężów w walkach i bitwach (i to również nie wzbudzało zgorszenia). Nic więc dziwnego, że odkryta w Tarquinii kobieta, posiadała przy swym boku włócznię (która niekoniecznie musiała być symbolem jej statusu jako wojowniczki, a mogła odnosić się do jej pozycji w hierarchii władzy, jako np. królowej. Natomiast skremowany mężczyzna mógł być zarówno jej synem, mężem jak i ... kochankiem.






PS: W kolejnym poście przechodzę już bezpośrednio do tematu




 

CDN. 
 

czwartek, 21 lipca 2016

TAJNE SPISKI I WIELKIE AFERY - Cz. II

JAK POLSKA I STANY ZJEDNOCZONE

DOPROWADZIŁY DO ABDYKACJI

KRÓLA WLK. BRYTANII - EDWARDA VIII

w 1936 r. 

Cz. II





Przejdźmy teraz do samej osoby nowego króla Wielkiej Brytanii - Edwarda VIII. Wstępuje on na brytyjski tron, dnia 20 stycznia 1936 r. po śmierci swego ojca - Jerzego V (który notabene pragnął by tron odziedziczył po nim jego młodszy syn - Albert Fryderyk, który do historii przeszedł pod nazwą Jerzego VI. Jerzy V miał też wyrazić nadzieję, że niegdyś jego ukochana wnuczka, Elżbietka, córka Alberta Fryderyka, zostanie kolejną monarchinią). Edward VIII był dość rozrywkowym mężczyzną, nie stroniącym od licznych romansów (to właśnie one i hulaszczy tryb życia, tak denerwowały jego ojca). 10 stycznia 1931 r. na jednym z przyjęć wydawanym w Borrough Court, książę Edward poznał 34-letnią amerykankę Wallis Simpson, która trzy lata wcześniej rozwiodła się ze swym pierwszym mężem, oficerem marynarki USA - Winfieldem Spencerem. Została mu ona przedstawiona, przez lady Thelmę Furness, również amerykankę, która wyszła za mąż za brytyjskiego arystokratę, Marmaduke'a Furnessa. Edward i Wallis zostali kochankami jednak dopiero w trzy lata później (prawdopodobnie styczeń 1934 r.), a książę zakochał się po uszy w owej Amerykance, do tego stopnia, że zapragnął ją poślubić. 

Problem polegał jednak na tym, że Wallis miała już męża - Ernesta Aldricha Simpsona, którego poślubiła w 1928 r. Nie był to zresztą jedyny problem, na małżeństwo bowiem nie wyrażał zgody ani król Jerzy V ani królowa Maria Teck, mimo to Edward ostentacyjnie zabierał ze sobą Wallis, na oficjalne przyjęcia, organizowane w Pałacu Buckingham, ku zażenowaniu gości i złości ojca. Gdy król Jerzy zakończył żywot, a Edward został nowym królem Wlk. Brytanii, wydawało się że już nic nie stanie na przeszkodzie ich wspólnemu szczęściu. Nie tylko jednak kwestia Wallis Simpson, również polityka, którą zamierzał prowadzić Edward VIII, nie wszystkim w rządzie (a także w służbach specjalnych MI5), się podobała. Polegała ona bowiem na bardzo bliskich stosunkach Wlk. Brytanii z hitlerowskimi Niemcami, które to właśnie popierał nowy król. Oczywiście, w rządzie Stanleya Baldwina (i w angielskim establishmencie politycznym), było bardzo wielu zwolenników zbliżenia z Niemcami, jednak polityka Edwarda była nazbyt ostentacyjna, co mogło doprowadzić do bardzo niepewnych sytuacji w przyszłości.


EDWARD VIII i WALLIS SIMPSON NA WAKACJACH - 1936 r.
 



Wielka Brytania, nawet jeśli nie przyłączyłaby się do sojuszu z Niemcami (do czego skrupulatnie dążył Edward, np. gdy w marcu 1936 r. Niemcy wkraczały do Nadrenii, zagroził swą abdykacją, jeśli rząd Baldwina zaprotestuje przeciwko temu ostentacyjnemu złamaniu przez Niemcy postanowień Traktatu Wersalskiego. Rząd brytyjski ugiął się przed królem i nie zaprotestował), to jednak nie miała nic przeciwko temu, aby podzielić strefę wpływów pomiędzy Brytanię a Niemcy (o czym pisałem w poprzednim poście z tego tematu). Tylko że Edward publicznie, podczas najróżniejszych uroczystości wyrażał podziw dla Adolfa Hitlera, oraz prowadził zażyłą korespondencję z niemieckim ambasadorem w Wielkiej Brytanii - Joachimem von Ribbentropem. Te wszystkie działania, musiały  budzić jednak (nawet w tak bardzo proniemiecko nastawionych elitach, do jakich należały elity brytyjskie), co najmniej zniesmaczenie. 

Oczywiście takie działania nie mogły ujść uwadze "Dwójki" (czyli Oddziału II Sztabu Głównego Wojska Polskiego), która, pomimo zawarcia z Niemcami deklaracji o niestosowaniu przemocy (26 stycznia 1934 r.), pozostawała głęboko nieufna (jak i większość polskich elit), wobec Niemiec. Tym bardziej że od końca 1935 r. prowadzono w Gdańsku-Oliwie tajne rozmowy niemiecko-sowieckie, które budziły podejrzenie. Kolejnym podejrzanym działaniem, przekonującym iż rozmowy tam prowadzone (Polacy wiedzieli o nich, dzięki agenturze ulokowanej w Komunistycznej Partii Polski), są na dobrej drodze, był nakaz Stalina, by Komunistyczna Partia Niemiec, wygasiła wszelką działalność, skierowaną przeciwko nazistom (1935 r.). Powiem więcej, Stalin był uradowany, gdy dowiedział się o przejęciu władzy w Niemczech przez Hitlera (30 stycznia 1933 r.), stwierdził nawet że było to: "Zwycięstwem klasy robotniczej". Oczywiście oficjalnie wszystko było jak należy, naziści i komuniści wciąż się obrzucali błotem, tak jak miało to wyglądać dla opinii publicznej. Realnie jednak Stalin i Kreml wysyłali Hitlerowi pojednawcze sygnały że pragną  się porozumieć. Dlatego też nakazał niemieckim komunistom zaprzestanie jakichkolwiek akcji, wymierzonych w reżim narodowosocjalistyczny, a tych spośród towarzyszy, którzy mieli ku temu jakiekolwiek obiekcje, kazał ... likwidować (oczywiście w odpowiednio preparowanych, publicznych procesach, w których oskarżonemu zarzucano szpiegostwo na rzecz Niemiec, Polski, Japonii ... Trynidadu i Tobago (oczywiście najczęściej oskarżony sam się do wszystkiego przyznawał, po odpowiednio długim "śledztwie", gdy zdążono połamać mu już wszystkie palce u rąk, wybić żebra czy pozbawić prawie całego uzębienia - aby uniknąć dalszego bólu, podpisywał wszystko co mu podsunięto). 


 KAROL RADEK

   

Zaczęło się w sierpniu 1935 r. gdy bolszewicki działacz partyjny (konsultant partii bolszewickiej ds. międzynarodowych), spolonizowany Żyd z Tarnowa - Karol Radek (Sobelson), na polecenie Stalina odnawia dawne kontakty z przedstawicielami niemieckiego wywiadu, armii i przemysłu (zawarte jeszcze, gdy w 1919 r. siedział w komfortowych warunkach w berlińskim więzieniu, przyjmując do siebie na "audiencji" przedstawicieli niemieckich służb wywiadowczych i armii). Pierwszy swój kontakt odnowiła z pułkownikiem SS Walterem Nicolaiem (doradcą Rudolfa Hessa, który notabene dążył do sojuszu z Wlk. Brytanią, czego efektem była jego misja na Wyspy z 10 maja 1941 r. wykonana z całą pewnością na polecenie Hitlera). Nicolai był nietuzinkową postacią. Szef niemieckiego wywiadu wojskowego w latach 1913-1919, który m.in. wysłał Lenina w zaplombowanym pociągu przez Niemcy do Rosji, by ten tam zaczął swoją "misję" i doprowadził ten kraj do całkowitej ruiny. W 1935 r. Nicolai otrzymuje od Reinharda Haydricha nawiązania kontaktów z Sowietami (poprzez kierowanego przez siebie Biura ds. Żydowskich przy niemieckim MSZ). 


 PUŁKOWNIK WALTER NICOLAI

 


Rozmowy toczą się w Gdańsku-Oliwie, co ciekawe, w przygotowaniu tego spotkania po stronie sowieckiej, uczestniczył pułkownik NKWD, niejaki ... Bolesław Bierut, który mieszkał wtedy w majątku Wernera Modrowa z NSDAP (po wojnie i sowieckim "wyzwoleniu" Polski, ten komunistyczny agent został mianowany przez Stalina na "prezydenta Polski", a w 1952 r. z okazji 60-tej rocznicy urodzin "prezydenta" Bieruta, majątek Modrowa w miejscowości Modrowo-Nygucie, zostaje przemianowany na ... Bolesławowo). 


BOLESŁAW BIERUT
 



Nie były to jedyne spotkania i pertraktacje niemiecko-sowieckie, o których doskonale zdawał sobie sprawę polski wywiad. Ponieważ zaś niebezpieczeństwo niemiecko-sowieckiego sojuszu i możliwego zgniecenia nim Polski, było nazbyt realne, tym bardziej nie można było dopuścić by do tego sojuszu dołączyła Wielka Brytania, przez swego nowego, proniemieckiego (i prohitlerowskiego), monarchę. Należało nacisnąć kilka guziczków, by doprowadzić do zmiany tej sytuacji i ... naciśnięto. Naciśnięto na amerykański guzik, który wysadził owe niebezpieczeństwo w tamtym okresie (a było to tym łatwiejsze, że Amerykanie mieli dług wdzięczności wobec Polaków, jeszcze z czasów podróży do Polski gen. Douglasa MacArthura z września 1932 r. i ofiarowanie Amerykanom supertajnych kodów sowieckiej armii, rozpracowanych przez polski wywiad i używanych w Armii Czerwonej aż do 1954 r. "Rewolucji" i "Fiałki"

 
JÓZEF PIŁSUDSKI i DOUGLAS MACARTHUR 
W OTOCZENIU OFICERÓW



 
CDN.