Łączna liczba wyświetleń

sobota, 31 października 2015

NAJLEPSI AKTORZY I ICH NIEZWYKLE AUTENTYCZNE ROLE - Cz. XII

PIERWSZA TRÓJKA

 
W tym temacie pragnę zaprezentować postaci aktorów, których gra sceniczna i filmowa, uczyniła z odgrywanych przez nich ról - autentyczne postaci. Innymi słowy, chodzi mi o najlepszych w aktorskim fachu specjalistów, którzy poprzez odgrywane przez siebie role, formują (w sposób niezwykle silny i co ciekawe ... autentyczny), nasze wyobrażenia o odgrywanych przez nich postaciach. W tej części pragnę zaprezentować pierwszą trójkę, najlepszych (według mojej - i nie tylko mojej - skromnej osoby), aktorów i odgrywanych przez
nich ról.

 

2.

NATALIE DORMER - Cz. XI

 




12 maja 1536 r. rozpoczął się w Westminster Hall, proces czterech mężczyzn oskarżonych o spółkowanie z królową. Byli to sir Henryk Norris (który od 1526 r. czyli od czasu gdy Henryk zaczął "na poważnie" interesować się Anną Boleyn, piastował urząd Skarbnika Królewskiej Szkatuły), sir William Brereton (jest to też ciekawa zagadka, czemu właśnie on został oskarżony o utrzymywanie stosunków seksualnych z Anną, bowiem mimo iż należał do jej dworu, nigdy nie był wobec niej zbyt "wylewny". Zapewne był ukrytym stronnikiem Katarzyny Aragońskiej i lady Marii), sir Franciszek Weston - w chwili aresztowania miał 25 lat i był ponoć niezwykle przystojny (został aresztowany zapewne ze względu na niefortunną rozmowę z królową na temat sir Norrisa, Anna bowiem przyznała się do tej rozmowy z Westonem, a ponieważ był młody i przystojny - stanowił łatwy cel), Marek Smeaton - oskarżono go o wielokrotne cielesne stosunki z królową (do których po ciężkich torturach się przyznał), a ponieważ był ulubionym muzykiem Anny - również "poleciał". Ostatnim oskarżonym (choć nie sądzonym na tym procesie 12 maja), był jej brat Jerzy Boleyn (proces Jerzego miał być oddzielny). Zarzut kazirodztwa był najpoważniejszy (choć nie ma najmniejszych dowodów by kiedykolwiek Anna sypiała ze swym bratem, mimo że oczywiście miała z nim doskonały kontakt i wspaniale się rozumieli - być może to właśnie zadecydowało o wysunięciu zarzutu kazirodztwa). Wszyscy oni zostali oskarżeni o zdradę i skazani na karę śmierci.

Proces królowej Anny i jej brata Jerzego odbył się dnia 15 maja. Anna została wówczas oskarżona o wielokrotne cudzołóstwo z wieloma mężczyznami i skazana została na śmierć przez spalenie na stosie lub ścięcie (o rodzaju śmierci miał zadecydować król). Anna podczas owego procesu wciąż przekonywała nieprzychylnych jej sędziów (w liczbie 26, w tym przewodniczącym tego gremium był jej wuj Tomasz Howard książę Norfolk i jego syn Henryk. Ojciec Anny został zwolniony z konieczności sądzenia własnych dzieci), o swej niewinności, o miłości jaką wciąż darzy króla i odwoływała się do sumień owych sędziów. Anna wyrok śmierci przyjęła godnie, powiedziała że już od dawna była na nią gotowa. Dodała jednak iż przykro jej że niewinni ludzie będą ginąć wraz z nią. Jerzy Boleyn także skazany został na śmierć przez ścięcie głowy toporem. Jednak dnia następnego zaświtało jeszcze Annie światełko nadziei (na zachowanie życia, bowiem o pozostaniu królową nie było już mowy).

Nim jednak 16 maja Anna uzyskała cień nadziei na ocalenie swego życia, słów kilka należy powiedzieć o tym, co działo się wówczas z Jane Seymour, która w Beddington - majątku sir Nicolasa Carewe'a, przygotowywała się do małżeństwa z królem i swej nowej roli jako następczyni Anny Boleyn. Pomiędzy 3 a 14 maja (czyli dniami jakie Jane spędziła w Beddington), król obdarował ją wspaniałymi sukniami i klejnotami, zaś 14 maja na rozkaz króla, Jane opuściła majątek Carewe'a i przeniosła się do Chelsea (dawnego majątku sir Tomasza Morusa), gdzie otrzymała swą własną służbę i kolejne królewskie podarunki. Dnia następnego 15 maja rano, Jane Seymour otrzymała królewską wiadomość o skazaniu na śmierć Anny Boleyn. I tu ciekawostka, król musiał napisać jej tę wiadomość jeszcze dnia poprzedniego, skąd więc już wówczas wiedział że Anna zostanie skazana na śmierć, skoro zagwarantował jej prawo do uczciwego procesu, a sąd przed którym stanęła królowa już w godzinach popołudniowych - miał zdecydować o jej skazaniu bądź...uniewinnieniu. Skoro jednak Henryk napisał taką wiadomość jeszcze przed procesem, to ów proces był zwykłą farsą, zaś wyrok śmierci Anny Boleyn był już gotowy od zapewne kilku dni.




Dlaczego więc król dawał Annie puste nadzieje na ocalenie życia? A takie obietnice zapewne zostały złożone dnia 16 maja 1536 r. To właśnie wówczas do Tower po raz pierwszy od uwięzienia królowej, przybył jej stronnik - arcybiskup Canterbury Tomasz Cranmer. Zjawił się tam z dwóch powodów. Po pierwsze by wysłuchać spowiedzi królowej, a po drugie by zanieść jej królewską obietnicę. Choć oczywiście nie wiadomo dziś co rzeczywiście Cranmer powiedział Annie tego dnia w Tower, to wiadomo co stało się po opuszczeniu przez niego celi królowej. Anna była rozpromieniona, zwróciła się do swych służek że Najjaśniejszy Pan jej nie skaże i będzie mogła zachować życie, a jedynie odesłana zostanie do klasztoru. Annie bardzo pasowałaby taka sytuacja. Nie wiadomo też czy Henryk nie obiecał jej czegoś jeszcze (np. że oszczędzi także jej brata lub wszystkich skazanych w jej sprawie). Czego zaś chciał król w zamian? Prawdopodobnie deklaracji Anny że jej małżeństwo z królem było od początku do końca nieważne, że nigdy nie była jego prawdziwą żoną, a ich córka jest nieślubnym dzieckiem - czyli bękartem. Anna zapewne przystała na to (inaczej nie mogłaby się radować z możliwości ocalenia życia). Była więc gotowa poświęcić dziesięć lat swego życia (w tym trzy jako królowa Anglii), a nawet prawo swej córki do korony - byleby tylko ocalić siebie i być może innych skazanych. Okazało się jednak że król nie zamierza dotrzymać swej obietnicy, dnia następnego doszło do pierwszych egzekucji - wszystkich pięciu mężczyzn.

Tego dnia miało miejsce pięć egzekucji mężczyzn oskarżonych o "cielesne obcowanie" z królową Anną. Pierwszy na szafot wstąpił jej brat Jerzy. Wygłosił on do zgromadzonych ludzi krótkie przemówienie. Jerzy Boleyn powiedział by ludzie ufali Bogu, zaś unikali żądzy sławy, władzy czy bogactwa. Stwierdził: "Strzeżcie się i nie pokładajcie ufności w próżności tego świata, a tym bardziej w dworskich pochlebstwach (...) Powiadam wam, czytałem Ewangelię lecz nie żyłem zgodnie z nimi (...) Jeżeli uraziłem kogokolwiek kogo tu nie ma, czy to w myślach czy to w czynach, jeżeli o tym usłyszycie, proszę was z dna serca módlcie się za mnie o Bożą łaskę." Po owym oświadczeniu, brat królowej uklęknął i położył głowę na bloku. Zginął dopiero po trzecim uderzeniu topora, czyli cierpiał nim umarł.

 Następnym w kolejności był sir Henryk Norris, który publicznie stwierdził w swych ostatnich słowach że nie wierzy w winę królowej, choć pokłada wiarę w królu i błaga jego wybaczenia - czymkolwiek przeciw niemu zawinił. Kolejnym był sir Franciszek Weston, młodzian pochodzący z dobrej, szlacheckiej i majętnej rodziny. Stwierdził on że przykro mu odchodzić w tak młodym wieku (25 lat), choć sam przyznał że mimo swych młodych lat zdążył wiele nagrzeszyć (zapewne miał na myśli swe rozliczne romanse, a biorąc pod uwagę fakt iż był bardzo przystojny - jeśli zawierzyć źródłom - to trudno się dziwić że rozliczne damy na dworze i w otoczeniu samej królowej chętnie mu ulegały). Następnym skazańcem idącym na śmierć był sir William Brereton, który w swej ostatniej mowie stwierdził iż nigdy nie popełnił tak haniebnego czynu za który został skazany.

Ostatnim, który tego dnia "dał głowę katu", był Marek Smeaton (zginął jako ostatni bowiem nie był pochodzenia szlacheckiego). Jego ostatnie słowa brzmiały: "Panowie, proszę was módlcie się za mnie gdyż zasłużyłem na śmierć". Smeaton jako jedyny przyznał się do "utrzymywania wielokrotnych stosunków seksualnych z królową" (choć też jako jedyny z całej piątki mężczyzn był torturowany. Innych nie torturowano gdyż pochodzili ze szlachetnych rodów, bądź piastowali ważne publiczne funkcje. Była to praktyka stosowana od starożytności - w starożytnym Rzymie, w czasach Republiki i pierwszych dziesięcioleciach cesarstwa poddawanymi torturom mogli zostać jedynie niewolnicy i wyzwoleńcy, potem zaś, w następnych wiekach również chłopi i plebs.

Anna była niezadowolona gdy dowiedziała się że Smeaton nie "oczyścił" jej i nie zaprzeczył zarzutom jej stawianym przed swą śmiercią. Obawiała się również o zbawienie jego duszy, jako że zmarł z kłamstwem w sercu. Już wkrótce Anna Boleyn miała także "położyć swą głowę" naprzeciw katowskiego miecza który ściął jej "cienką szyję" (to słowa samej Anny która stwierdziła że kat nie będzie miał kłopotu ze ścięciem jej głowy, bowiem ma cienką szyję, po czym wybuchnęła gromkim śmiechem by zaraz potem rozpłakać się).

Anna Boleyn była gotowa na śmierć już od 17 maja (o ile nie wcześniej). Całą noc z 17 na 18 maja 1536 r. spędziła na modlitwie, wraz ze swym jałmużnikiem Janem Skippem. Nad ranem - 18 maja, ponownie do królowej przybył arcybiskup Canterbury Tomasz Cranmer, by wysłuchać jej spowiedzi. Anna kolejny raz stwierdziła iż jest niewinną i nigdy nie "zgrzeszyłam ciałem przeciwko królowi". Jest to ciekawe oświadczenie, bowiem może ono oznaczać że Anna "zgrzeszyła" w jakiś inny sposób, np. myślą. Otaczała się bowiem wieloma mężczyznami, w różnym wieku i posturze, na pewno któryś podobał jej się bardziej, z wieloma zaś z nich królowa lubiła flirtować, choć oczywiście wiedziała że pewnej granicy nie wolno jej przekroczyć. Te słowa królowej Anny, wypowiedziane podczas jej ostatniej spowiedzi muszą dawać do myślenia - cóż miała na myśli że nie zgrzeszyła ciałem? Ciekawa zagadka nieprawdaż?




Cranmer przybył ok. godziny 6, bowiem egzekucja królowej wyznaczona została na 9 rano. Wkrótce jednak się okazało że ów termin nie może zostać dotrzymany. Powodem było spóźnianie się kata, którego na prośbę Anny, król sprowadził z Francji. Był on bowiem mistrzem w swym fachu, a Annie zależało na tym by nie cierpieć długo, tylko zginąć od jednego ciosu. Egzekucja została więc przełożona na godzinę 13. Ten jednak termin okazał się równie trudny do dotrzymania jak poprzedni, co spowodowało pewną irytację Anny, która będąc już gotową na śmierć, nie chciała tego odwlekać w nieskończoność.

Wreszcie ok. godziny 13, konstabl William Kingston - poinformował królową że jej egzekucja nastąpi dnia następnego 19 maja, o godzinie 9 rano. Resztę dnia Anna spędziła na rozmowie ze swymi służkami i były to dość ciepłe a nawet radosne rozmowy. Anna wielokrotnie żartowała i śmiała się - mówiła o sobie iż zostanie "bezgłową królową" i że tak będą o niej mówić następne pokolenia. W ogóle spędziła swą ostatnią noc dość radośnie na żartach rozmowach a potem na modlitwie. Następny dzień 19 maja, miał przynieść zakończenie jej krótkiego - 35-letniego życia (choć niektórzy historycy sugerują że w chwili śmierci miała zaledwie 29 lat). A król już wówczas przygotowywał się do małżeństwa z nową dziewczyną 28-letnią Jane Seymour, która miała zostać jego trzecią już żoną i nową królową Anglii.

19 maja 1536 r. o godzinie 9 rano, Anna Boleyn opuściła swe komnaty na zamku Tower, by przejść w swą ostatnią podróż na dziedziniec, na którym czekał przygotowany na nią szafot. Ubrana była w gronostajowy płaszcz nałożony na purpurową suknię. Włosy jej zostały schowane pod białym henninem (było to nakrycie głowy noszone przez kobiety od połowy XV wieku). Jak opisują tę chwilę jej przejścia z celi na dziedziniec - źródła? Ponoć Anna wyglądała niezwykle pięknie i dostojnie, nie było po niej widać nawet odrobiny smutku czy żalu. Królowa wyglądała majestatycznie i ... dość wesoło, była bowiem uśmiechnięta, tak jakby od dawna czekała na tę chwilę która za moment miała zakończyć jej krótki żywot.




Anna weszła na szafot, po czym zwróciła się do zgromadzonych niżej ludzi, którzy przyszli pożegnać pierwszą królową Anglii, która została skazana na śmierć. Jej ostatnie słowa skierowane do owych poddanych brzmiały:
 
"Dobrzy chrześcijanie. Przybyłam tu dziś by umrzeć zgodnie z prawej, jako że zgodnie z prawem zostałam na śmierć skazana i dlatego też nie mam do nikogo o to żalu. Nie przybyłam tu by nikogo oskarżać, ni mówić o rzeczach o które zostałam oskarżona i skazana, lecz by prosić Boga by chronił króla i pozwolił mu długo nad wami panować, bowiem nie ma na świecie innego łagodniejszego ni bardziej miłosiernego władcy. Król był dla mnie zawsze bardzo dobry, łagodny i miłosierny, dlatego też z pokorą przyjmuję jego wyrok i błagam was byście modlili się za waszego króla - najlepszego władcę jakiego widział świat. Ktokolwiek z was zechce mnie osądzać, niech osądza życzliwie. I tak też się żegnam ze światem i z wami wszystkimi i błagam o wasze modlitwy za mnie. O Panie zmiłuj się nade mną, Bogu oddaję moją duszę".

Po zakończeniu swej przemowy Anna zaczęła przygotowywać się do śmierci - by ułatwić pracę katu, pomagały jej w tym jej służki. I wtedy, ponoć po raz pierwszy tego dnia, twarz Anny jakby się zmieniła, od rana bowiem Anna była pogodzona ze swym losem, nie zamartwiała się że dziś zginie, była radosna i uśmiechnięta. Wyglądała tak jakby chciała już to jak najszybciej zakończyć, by się uwolnić, by wreszcie połączyć się ze swym bratem w raju - tak twierdziła. Jednak gdy jej służki pomagały przygotować ją do ostatniego momentu jej życia - twarz Anny się zmieniła. Posmutniała, a nawet jak twierdzą niektórzy jej oczy napełniły się łzami. Być może zastanawiała się dlaczego? Dlaczego ją to spotkało, gdyby choć jeszcze rzeczywiście popełniła owe czyny za które idzie na śmierć, wówczas nie mogłaby mieć do nikogo pretensji i żalu - ale tak, za co ona tu dziś umiera? Za to że pokochała króla, że poświęciła dla niego dziesięć lat swego życia, że urodziła mu córkę i przynajmniej dwukrotnie martwych synów? Za to król ją karze? Jeśli nie był z niej zadowolony, jeśli stanęła na drodze królewskiego szczęścia z Jane Seymour - król mógł ją oddalić, odesłać do klasztoru, lub do jakiegoś zamku, jak Katarzynę. Dlaczego zaś skazał ją na karę śmierci? - takie zapewne skojarzenia przychodziły na myśl Annie w tych ostatnich minutach jej życia. Na pewno też myślała o przyszłości Elżbiety, cóż się z nią teraz stanie gdy została oficjalnie ogłoszona bękartem? 

Choć na pewno Anna doceniała i to że król przystał na jej ostatnią prośbę - sprowadzając kata prosto z Francji, który jednym cięciem (tak by nie cierpiała), miał odciąć jej głowę. Angielscy kaci znani byli bowiem ze swej "nieporadności" w tym "rzemiośle" i skazaniec niejednokrotnie męczył się nim ostatecznie wyzionął ducha. Innym ukłonem króla w stronę Anny był rodzaj jej śmierci. Król postanowił że zostanie ścięta a nie spalona na stosie (co było karą dla kobiet w tamtych czasach) i to nie toporem lecz mieczem (to wymagało co prawda dużej wprawy u kata, lecz szybkie cięcie powodowało natychmiastową śmierć, skazaniec nie musiał się więc męczyć, taki kat jednak drogo kosztował). Dzięki temu Anna nie musiała cierpieć - a śmierć nadeszła szybko, za to też Anna była wdzięczna królowi (lecz już bowiem nie małżonkowi, gdyż jej małżeństwo uznane zostało za nieważne, nie mogła więc zwracać się do króla i o królu takimi określeniami jak dawniej to czyniła - teraz był dla niej tylko Jego Wysokością lub Najjaśniejszym Panem).

Anna uklęknęła i czekała na uderzenie kata, zaś ten jakby nigdy nic wcale się nie kwapił do zadania ostatniego i jedynego ciosu. Anna zaczęła się modlić wciąż powtarzając jedno: "Jezu przyjmij moją duszę", jednocześnie co chwila zerkała na kata, jakby zniecierpliwiona jego zwłoką. Owo zniecierpliwienie dało o sobie znać, Anna zaczęła poprawiać sobie suknię i zaciągać ją na nogi, co jakiś czas zerkała w stronę francuskiego kata. Wreszcie ten, widząc jej niecierpliwość odrzekł: "Nie obawiaj się Pani, nie uczynię niczego póki nie będziesz gotowa". Były to jednak tylko pozory, kat bowiem chciał by królowa się uspokoiła i nie myślała o tym co nieuniknione. Sam ukrył miecz i czekał.

Zapewne owa presja wyczekiwania ujęła się też i innym, bowiem wraz z Anną uklęknęli, najpierw Lord Major Londynu, a za nim cała reszta zebranych, prócz jedynie dwóch osób. Pierwszym z nich był Henryk Fitzroy, 17-letni chłopak, który słysząc opowieść ojca (kilka dni wcześniej Henryk Fitzroy zastał w jednej z komnat zapłakanego króla Henryka, swego ojca. Na pytanie cóż się stało, król odrzekł: "Miałeś wielkie szczęście ty i Maria że uniknąłeś nienawiści tej dziewki" - mówił wtedy o Annie Boleyn), rzeczywiście uwierzył że Anna chciała go zabić (wcześniej bowiem pozbawiła go praw do tronu, na mocy Aktu o Sukcesji z 1534 r.), dlatego też nie zamierzał oddawać jej tej ostatniej przysługi. Drugim z mężczyzn który nie uklęknął był Karol Brandon książę Suffolk, przyjaciel króla. Co nim kierowało? Nigdy nie przepadał za Anną Boleyn, był też stronnikiem królowej Katarzyny Aragońskiej i Annę postrzegał zapewne w kategoriach utrzymanki, oszustki i "dziewki".

Wreszcie francuski kat krzyknął do chłopca który stał obok, by podał mu miecz, w tym też momencie Anna odwróciła głowę w stronę owego młodzieńca, a kat wykorzystał chwilę by wydobyć miecz i ... po chwili było po wszystkim. Królowa Anna Boleyn zginęła natychmiast od jednego cięcia miecza. Jej głowę służki owinęły w biały materiał, a ciało rozebrały i przygotowały do pochówku, choć dziwny to był pochówek, Anna Boleyn nie miała nawet trumny.




Po egzekucji królowej Anny Boleyn, jej ciało przeniesiono do pobliskiej kaplicy św. Piotra w Okowach. Tam jej ciało zostało złożone do grobu. A jak wyglądał ów grób i w czym Annę pochowano, skoro nie miała nawet trumny? Ciało Anny spoczęło w dużej skrzyni na strzały (skrzynia ta służyła do przechowywania strzał których król używał podczas polowań). Anna nie miała więc godnego pochówku, a pochowano ją jak ladacznicę, za którą król ją uważał. Ciekawe też dlaczego wybrano właśnie skrzynię na strzały? Czy zaważyła wyższa konieczność, bowiem gdzieś jej ciało należało złożyć (co ciekawe nim jeszcze rozpoczął się proces na którym Anna została oficjalnie uznana winną zdrady króla, przygotowywano się do egzekucji bardzo starannie i szczegółowo, lecz zapomniano o jednym "maleńkim" drobiazgu - co zrobić i gdzie złożyć ciało zabitej królowej? O tym zupełnie nie pomyślano, aż dziw bierze jak można było przeoczyć taki "drobiazg"). Mogły więc zaważyć względy praktyczne - wybrano skrzynię na strzały bowiem nie było nic innego pod ręką.

Istnieje jednak też i inne wytłumaczenie (choć ja raczej obstaję za tym pierwszym). Złożono ciało Anny do skrzyni na strzały jako pewnego rodzaju nawiązanie do jej i króla wspólnej pasji jaką było właśnie polowanie. Gdy Henryk zauroczył się Anną i gdy starał się o anulowanie swego małżeństwa z królową Katarzyną Aragońską, gdy z miłości do Anny powstrzymywał się od stosunków seksualnych z innymi kobietami i czekał tylko na nią, w tym właśnie okresie para dwojga zakochanych w sobie ludzi spędzała czas głównie na polowaniach. O ile wiadomo że król uwielbiał polować, o tyle nie jest pewne czy lubiła to także Anna, jednak zapewne z czasem ich wspólne eskapady zaczęły jej się podobać. Król obdarowywał ją wspaniałymi podarkami, sukniami, klejnotami, pierścieniami czy nawet koszulami nocnymi (w 1531 r. król zamówił dla Anny komplet czarnych bawełnianych koszul nocnych), lecz nie były to jedyne prezenty jakie otrzymała (nie mówiąc oczywiście o ziemi, pałacach, tytułach i własnym skarbie). W 1530 r. król kupił Annie jej własny zestaw strzał, łuk i rękawice, co mogłoby w jakiś sposób tłumaczyć że Annie z czasem polowania się spodobały.

Jednak czy rzeczywiście monarcha który miał już dość "dziewki", która go upokorzyła "obcując cieleśnie" z innymi i którą skazał na śmierć nie oglądając się na jej listy, prośby i tłumaczenia, czy taki władca mógł rzeczywiście oddać Annie "ostatnią przysługę", chowając ją w skrzyni na strzały na pamiątkę ich wspólnych szczęśliwych chwil - ja osobiście szczerze w to wątpię.

Anna Boleyn była kobietą która trochę przeszacowała swe własne szanse, sądziła bowiem że miłość i wierność jaką okazywał jej Henryk, w czasie gdy obiecywała dać mu męskiego potomka, jeśli tylko ją poślubi - że to wszystko będzie trwało w nieskończoność. Nie wiadomo czy upór Anny (że odda się królowi dopiero po ślubie), był dla niej korzystny? Lecz gdyby nie postawiła sprawy jasno, czarno na białym - Henryk po kilku latach znudziłby się nią, a wówczas wziąłby sobie inną, ona zaś niewiele by na tym zyskała. Błąd Anny polegał na jej głębokiej wierze w ciągłość i niewzruszoność uczuć króla do niej (trzeba tu jednak powiedzieć że królewskie uczucie dla Anny "skończyło się" dopiero wówczas gdy została oficjalnie oskarżona o zdradę - czyli z końcem kwietnia 1536 r.). Król do tego czasu, mimo iż ta wciąż go rozczarowywała i upokarzała (czuł się bowiem upokorzony w oczach europejskich władców, szczególnie zaś cesarza Karola V i króla Francji Franciszka I - z którymi uwielbiał rywalizować), nie przestawał jej kochać i szanować.

Europejscy monarchowie mogli się zatem teraz z niego naśmiewać - oto bowiem wziął sobie za żonę zwykłą dwórkę, wywyższył ją ponad inne kobiety w kraju, ponad samą królową Katarzynę, którą porzucił - a ta? Czym się odpłaciła? Nie potrafiła nawet urodzić królowi syna, a przy tym wciąż była zazdrosna o jego nowe kochanki. Henryk nie tylko czuł się rozczarowany Anną, ona zaczęła go również drażnić, miała bowiem dość energiczny charakter i przebojowy temperament, a on lubił kobiety całkowicie posłuszne i podporządkowane jego woli. Choć oczywiście Anna nigdy nie sprzeciwiła się jego poleceniom, to jednak jej ciągła zazdrość, a jednocześnie utrata kolejnych synów - powodowały że Henryk zaczął się zastanawiać czy dobrze postąpił wywyższając Annę. Anna Boleyn nie spełniła królewskiego marzenia i musiała za to zapłacić najwyższą cenę, teraz zaś przyszła kolej na nowe, trzecie już panowanie - i związane z tym nowe nadzieje.

Na nazajutrz po egzekucji Anny - 20 maja 1536 r. król i lady Jane Seymour oficjalnie się zaręczyli w pałacu Hampton Court. Eustachy Chapuys pisał w tych dniach do cesarza że gdyby królowi Jane Seymour w przyszłości się "znudziła", lub nie spełniła pokładanych w niej nadziei - bardzo szybko znaleźliby się tacy którzy stwierdziliby iż związek króla z Jane był od początku niezgodny z wszelkim prawem, zarówno ludzkim jak i boskim. Jane wiedziała dlaczego król ją wywyższa, wiedziała też na przykładzie Anny, jakie będą konsekwencje sprawienia królowi zawodu - to już po prostu nie wchodziło w grę. Po pierwsze dlatego że król był coraz starszy (w 1536 r. miał 45 lat), a przy tym coraz bardziej doskwierała mu impotencja. Po roku 1536 szybko też przybywał na wadze, co wiązało się z problemami zdrowotnymi - dlatego kolejne niepowodzenie (bez znaczenia czy to urodzenie dziewczynki, czy też następnego martwego syna), po prostu nie wchodziło już w grę. I 

Jane Seymour dobrze o tym wiedziała, starała się też postępować zupełnie inaczej niż Anna. Choć król "mógł" już coraz rzadziej, nigdy nie czyniła mu zarzutów o kolejne nałożnice - stwierdziła wręcz iż: "Najjaśniejszy Pan ma prawo czynić tak jak mu się podoba". I zapewne domyślała się że zajęła miejsce Anny tylko z jednego powodu - by urodzić królowi następcę tronu. Jednak w przypadku Jane, Henryk dość często ją upokarzał (czyli postępował z nią inaczej, niż wcześniej z Anną). Po raz pierwszy dał popis swego niezadowolenia z Jane, już ... 19 maja 1536 r. (czyli w dzień egzekucji Anny Boleyn). Powodem królewskiego gniewu (i irytacji), była prośba Jane Seymour, by król przywrócił księżniczce Marii należne jej prawo do tronu. Henryk wówczas wpadł w gniew i krzyknął w jej stronę: "Czy ty jesteś głupia? Powinnaś dbać o szczęście i przyszłość naszych dzieci a nie żadnych innych", po takiej reakcji, Jane natychmiast się wycofała i już więcej nie wracała do tej sprawie. 

Jane postępowała bowiem zupełnie inaczej niż Anna Boleyn nie tylko w kwestii stosunku do dzieci króla z wcześniejszych małżeństw, lecz również w kształcie swego dworu. Pomna tego, co stało się z Anną i zdając sobie sprawę że ją także może spotkać coś podobnego - jeśli nie zadowoli króla (dając mu syna), nie zamierzała dawać podstaw ewentualnym przyszłym oskarżycielom, dlatego też jej dwór niezwykle przypominał dwór Katarzyny Aragońskiej. Był bowiem bardzo sztywny, oficjalny, a przede wszystkim złożonym tylko z samych kobiet. Jane wiedziała że to właśnie zbyt "frywolny" stosunek Anny do mężczyzn z jej dworu spowodował jej upadek. I choć Anna nie była winną, już samo utrzymywanie mężczyzn na jej dworze było głęboko podejrzane. Jane nie zamierzała popełnić tego samego błędu, zresztą nie była ona tak energiczna i żywa jak Anna. Jane była spokojną i pogodną dziewczyną, niczym zbytnio się nie wyróżniającą. To mogło zagwarantować jej bezpieczeństwo, nawet wówczas gdyby nie zdołała wypełnić swego obowiązku. Henryk mógł wówczas co najwyżej odesłać ją do klasztoru lub nawet oddać jej któryś z pałaców by mogła tam sobie dalej żyć, lecz nie miałby pretekstu by pozbawiać ją życia.

Choć nie znaczy to oczywiście, że w początkowym okresie małżeństwa (kilka pierwszych miesięcy), Jane nie próbowała namówić króla do pewnych swych zamierzeń, jak na przykład jej prośby by przebaczył zbuntowanym poddanym, którzy wzięli udział w Pielgrzymce Łaski. Jane bowiem była ukrytą katoliczką i starała się przekonać króla by porzucił myśli o reformacji i ponownie "zbliżył" się do Rzymu (oczywiście czyniła to bardzo subtelnie, zdając sobie sprawę że król nie zrezygnuje z tytułu głowy Kościoła Anglii po tylu latach wyrzeczeń i upokorzeń ze strony papieża i cesarza). Znamiennym jest, że gdy Jane starała się uprosić króla by okazał powstańcom swą łaskę ten, najwidoczniej zdenerwowany (Henryk bowiem nie lubił gdy jego żony wtrącały się do spraw polityki i religii), najpierw kazał jej wstać (czyli prawdopodobnie leżeli wówczas w łożu lub siedzieli przy stole), a następnie zapytał ją, czy wie co stało się z Anną? Gdy potwierdziła, odrzekł: "Nie prowokuj mnie więcej bo i ty tak skończysz". Po tej rozmowie Jane nigdy już nie ośmieliła się powiedzieć niczego na temat religii lub polityki, najprawdopodobniej te słowa przestraszyły ją nie na żarty.



Jest to jednak opowieść na zupełnie inną okazję i nie ma ona już żadnego związku z postacią ani samej Anny Boleyn, ani też kobiety, która w niezwykły wręcz sposób odtworzyła i ponownie przypomniała nam jej historię:


NATALIE DORMER

JESZCZE NA KONIEC KILKA LISTÓW HENRYKA DO ANNY, Z CZASÓW GDY WALCZYLI O WŁASNE SZCZĘŚCIE:

1533

"Moje najmilejsze Kochanie, nie będę ci opowiadał jak wielką odczuwam samotność, ponieważ twa rozłąka ze mną jest obecnie tak długa, bowiem nie byłem do tego ostatnio przyzwyczajony, do zniesienia dwóch tygodni bez Ciebie. Moja życzliwość dla ciebie i gorliwość miłości jest coraz silniejsza i choćby na mej drodze do ciebie stanął cały świat i tak byłaby to niewielka przeszkoda w mym dążeniu ku tobie. Całuję twe wspaniałe dłonie i ufam że wkrótce będę mógł całować również twe piękne piersi. Pisane ręką tego, który pozostaje sługą swej Pani"

1527

"Najdroższa!
Obecnie mam bardzo niewiele wolnego czasu, lecz pamiętając o swej obietnicy pokrótce przedstawię ci jak stoją nasze sprawy. Nabycie pałacu dla Ciebie jest na dobrej drodze, jak zapewnia mój lord kardynał, nie mógł bowiem dotąd znaleźć niczego odpowiedniego, z przyczyn o których mi nie wiadomo. Co się tyczy innych naszych spraw, zapewniam cię iż nie mogę uczynić więcej, ni bardziej pilnie, niż obecnie to czynię, tak że wierzę iż rozwiązanie sprawy zostanie wkrótce przewidziane zgodnie z naszym życzeniem. Dlatego też dotąd trzymam coś u siebie, specjalnie dla ciebie, ufając iż nie potrwa to długo gdy ci to oficjalnie wręczę. Twój ojciec, najmilejsza bardzo mi w tym pomaga, teraz zaś z powodu braku czasu muszę już kończyć mój list, napisany ręką tego który pragnie móc już cię dotknąć"


1528

"Uzasadniając swój wniosek który ci przedstawiłem w mym ostatnim liście, z przyjemnością pragnę stwierdzić że legat, w którym pokładamy takie nadzieje, przybył do Paryża w niedzielę lub poniedziałek, także ufam iż w najbliższy poniedziałek powróci on do Calais, i wierzę że już wkrótce radować się będziemy tym, czego oboje tak bardzo pragniemy, dla Bożej radości i naszej wygody. Choć rzadko obecnie do ciebie pisuję, to musisz wiedzieć że spowodowane jest to brakiem mego czasu, choć wiem również jak dawno nie trzymałem Cię w ramionach i nie całowałem Twych ust. List ten piszę zaraz po zabiciu jelenia o jedenastej godzinie. Z Bożą pomocą jutro zabiję drugiego, w intencji naszego szybkiego spotkania"





DZIĘKUJĘ!



CDN.

czwartek, 29 października 2015

HISTORIA ŻYCIA WSZECHŚWIATA - WSZELKIEJ CYWILIZACJI - Cz. CIII

I WOJNA PIRAMIDOWA 

(ok. 8 620 r. p.n.e. - 8 000 r. p.n.e.) 

Cz. IV


INANNA



WOJNA ERIDU Z URUK

ANUBISA Z INANNĄ


Z chwilą gdy Enlil i Ninurta zabronili Anubisowi i Horusowi wzajemnych walk, które mogłyby godzić w bezpieczeństwo i spójność mieszkańców kraju DIL.MUN (co ciekawe, była to jedyna ziemia, którą zarządzał ród Enlidów, nie licząc niewielkiej bazy Ninurty w Ameryce Południowej, oraz ... miasta Uruk, "wykrojonego" dla Inanny - wnuczki Enlila. Natomiast ród Enkiego - czyli Enkidzi, sprawował władzę na terenach, na których pierwotnie założona została ziemska cywilizacja Nibiruan. Ta właśnie "nierównomierność władzy", stanie się potem powodem wybuchu II Wojny Piramidowej, w której to będą już walczyć jedynie członkowie tych dwóch malono/nibiruańskich rodów), a nim jeszcze wzrok Anubisa skierował się przeciwko Imperium Ramy, postanowił on zdobyć Uruk - miasto/państwo, zarządzane przez Inannę, która otwarcie w poprzedniej wojnie opowiedziała się po stronie Horusa. 

Uruk, którym ona (z woli jej dziadka) zarządzała, stał się w krótkim czasie miastem rozpusty i niepohamowanej seksualności. Powstała tam też "Szkoła Świętego Nasienia", w którym m.in.: nauczano jak przedłużać stosunek płciowy i jak rozpalać kobiecą namiętność (w mitologiach wielu ludów, często od siebie znacznie odległych, można znaleźć informacje uprowadzeń i ... zwyczajnych gwałtów, jakich "bogowie" dopuszczali się na ludziach - i to zarówno tych, pochodzących bezpośrednio z ich genów, jak i tych zupełnie obcych). Sama Inanna była "boginią" o dość rozbuchanym libido i często zmieniała partnerów seksualnych (wybierając ich głównie, jak twierdzi chociażby Sitchin, ze względu na wielkość ich penisów). Mało tego, zdarzało jej się zabijać tych kochanków, którzy nie potrafili jej seksualnie zadowolić. To właśnie owe "zawiedzione nadzieje", stały się powodem, powstania Szkoły Świętego Nasienia, gdzie uczono mężczyzn i kobiety najróżniejszych technik seksualnych i przede wszystkim sposobów przedłużania stosunku płciowego. W Szkole Świętego Nasienia, wprowadzono również przedmiot (czy też święto), zwany ... "Obrzędem Najświętszej Ekstazy".

Wojna początkowo zakończyła się zwycięstwem Anubisa, którego armia zdobyła Uruk, uwięziła i przewiozła Inannę do Eridu. Dodatkowo wojska Anubisa, przeprowadziły w mieście prawdziwą rzeź, zabijając prawie wszystkich mieszkańców (część z nich - głównie kobiety i dzieci - uprowadzono w niewolę). Wojna na tym  jednak się nie zakończyła.


WOJNA NINURTY Z ANUBISEM

 PIERWSZA WOJNA JĄDROWA


NINURTA 





Po pokonaniu Inanny i utracie jedynej ziemi z dawnego Edenu, którym władali jeszcze członkowie rodu Enlidów, Enlil nakazał swemu synowi z całą siłą zaatakować eridyjskie królestwo Anubisa. Nim jednak z kraju DIL.MUN wyruszyła ofensywa Ninurty, pierwszy uderzył Anubis, niszcząc za pomocą nakierowanych pocisków nuklearnych, lotniska bojowych viman na Synaju. Zagłada sił Ninurty na Synaju, była całkowita, zniszczono wszystkie bazy i pojazdy gotowe do boju (nie licząc strasznej śmierci tysięcy ludzi, którzy właśnie tam, przygotowywali się do wielkiej ofensywy na kraj Anubisa). Nie pozostało tam nawet jedno drzewo, a obszar ten szybko pochłonęły piaski pustyni. Enlil (obawiając się dalszych ataków Anubisa), nakazał wszystkim Nibiruanom i ludziom, którzy przebywali w miastach kraju DIL.MUN, natychmiastową ewakuację. Jedynie baza w Moriach, nie została ewakuowana, gdyż stamtąd właśnie Enlil i Ninurta zamierzali wyprowadzić kontruderzenie. Otworzono tam również szpital (którym kierowała BAU (małżonka Ninurty), gdzie transportowano wszystkich poparzonych czy napromieniowanych w wyniku atomowego uderzenia.   

Następnie Anubis (za pomocą broni atomowej), zniszczył Urim, którym władał Nammur (syn Enlila i ojciec Inanny). Ledwie uszedł z życiem, uciekając przed zagładą na jednej z viman. Mimo to został bardzo poparzony i trafił do szpitala w Moriach. Wkrótce zmarła też Bau (zapewne pod wpływem osobistego kontaktu z napromieniowanymi ludźmi). Anubis był zwycięzcą, zdobył Eridu i uwięził Inannę, zniszczył miasto-państwo Urim i zlikwidował jakiekolwiek zagrożenie ze strony armii Ninurty. Mógł więc  czuć się zwycięzcą. Do swego wnuka dołączył teraz Marduk, któremu Anubis powierzył teraz misję opanowania miast kraju DIL.MUN. Sam zaś przygotowywał się do ostatecznego rozprawienia z Imperium Ramy. Tak też rozpoczęła się kolejna odsłona konfliktu, która w channelingach nosi nazwę: "wojny na wschodzie i zachodzie". Będzie to brutalna wojna jądrowa, która doprowadzi w konsekwencji do kolejnej tragedii, jaką stanie się II Wielki Potop i ponowne zalanie Ziemi. 



CDN. 

środa, 28 października 2015

BILISTICHE - "PERŁA NILU" - Cz. I

O TYM JAK AMAZONKA STAŁA SIĘ

JEDNĄ Z NAJSŁAWNIEJSZYCH

KURTYZAN ŚWIATA 



Jakiś czas temu przeglądając sobie Wikipedię, natrafiłem na artykuł dotyczący króla Ptolemeusza II Filadelfosa, który władał "greckim" Egiptem w III wieku p.n.e. Przeglądając jego profil, natrafiłem na informację, że król, oprócz tego że był dwukrotnie żonaty, dodatkowo miał wiele oficjalnych nałożnic (konkubin), a wśród nich była kobieta o imieniu - BILISTICHE.




No właśnie, pomyślałem sobie - Bilistiche, o niej jeszcze nie pisałem, a przecież była to niezwykła kobieta (dziś już właściwie całkowicie zapomniana). Kobieta, która uwielbiała przygody i wszelakie wyzwania. Doskonale jeździła konno (bardzo kochała konie), wdrapywała się na drzewa, całymi godzinami chodziła po mokradłach z łukiem w ręku, wypatrując zdobyczy godnej upolowania a nawet ... siłowała na rękę z mężczyznami z jej wioski (np. ze swym starszym bratem). Nie przywiązywała też zbytniej wagi do swego wyglądu i często (gdy był zbytni upał i słońce prażyło niemiłosiernie), zrzucała swą koszulę by wraz z chłopcami z wioski oddawać się wciąż nowym przygodom którzy traktowali ją jak swoją kumpelę). Nie przepadała natomiast za sukniami, kosmetykami, ani też biżuterią - w ogóle nie znosiła tych wszystkich "dziewczyńskich bibelotów". Uciekała też od towarzystwa innych dziewcząt, gdyż nie potrafiła się wśród nich odnaleźć. Matka siłą zmuszała ją by zasiadła do krosen, lub zajęła się innymi kobiecymi zajęciami w domu, lecz Bilistiche pod nieuwagę matki i gdy tylko na moment zostawała sama - wymykała się do swych braci przyjaciół, by wraz z nimi polować, mocować się i cieszyć wolnością. 

Była jednak wtedy jeszcze dziewczynką i czyż mogła przewidzieć że za parę lat, ten cały "kobiecy świat", którego wcześniej nie znosiła, stanie się jej światem, że będzie jedną z najpiękniejszych kobiet Egiptu swoich czasów - królewską faworytą i "Perłą Nilu". Że urodzi królowi syna i stanie się na długie lata jego ulubioną nałożnicą a potem do końca królewskiego życia, pozostanie jego przyjaciółką? Zapewne wtedy wówczas (w czasach młodzieńczej wolności), nie wyobrażała sobie w taki sposób siebie i swojej przyszłości. Wówczas myślała o czym innym - o wojaczce i przygodach wśród swych przyjaciół. Tak oto zaczyna się historia niezwykłej (choć zapomnianej już) kobiety, która w swoim czasie, należała do największych piękności królewskiego haremu. 


OTO JEJ HISTORIA:





Bilistiche po raz pierwszy pojawiła się na królewskim dworze w Aleksandrii prawdopodobnie ok. 277 r. p.n.e. podczas ślubu króla Ptolemeusza II z księżniczką Arsinoe II (wówczas już prawie 40-letnią kobietę, Ptolemeusz był od niej młodszy o 7 lat). Arsinoe była dodatkowo rodzoną siostrą Ptolemeusza (z małżeństwa ich ojca - Ptolemeusza I Sotera z Bereniką), czyli pokrewieństwo było bardzo bliskie. Dodatkowo Arsinoe II, nim została żoną swego brata i królową Egiptu, wcześniej obaliła pierwszą żonę Ptolemeusza II - Arsinoe I, młodą macedońską księżniczkę, córkę Lizymacha (służył on jeszcze królowi Filipowi II Macedońskiemu, a następnie jego sławnemu synowi, pogromcy Imperium Perskiego i zdobywcy Azji - Aleksandrowi, któremu współcześni już za życia nadali przydomek "Wielki").

Ok. roku 277 p.n.e. Egipt był prawdziwym regionalnym mocarstwem na terenach Północnej Afryki i Bliskiego Wschodu, oraz dużej, wschodniej części Morza Śródziemnego. Władał nim od ośmiu prawie lat, młody 32-letni faraon - Ptolemeusz II zwany Filadelfosem (przydomek ten oznacza "Miłujący Braci"). Ptolemeusz był niezwykle inteligentnym i żądnym wiedzy mężczyzną, uwielbiał bowiem wszelakie nauki, głównie zaś - matematykę, fizykę i astronomię. Był bowiem zagorzałym astronomem i jako jeden z pierwszych władców (w znanych nam czasach starożytnych), według Izaaka Newtona - "zdawał sobie sprawę że tak naprawdę Ziemia jest okrągła".  




Natomiast Arsinoe II była zupełnym przeciwieństwem brata. Była bowiem niezwykle żądną władzy i okrutną kobietą, która podstępem i zbrodnią torowała sobie drogę do korony. Pragnęła też rządzić państwem samodzielnie - jako faraon, a nie tylko jako jego małżonka. Miała też kilka cech wspólnych z Bilistiche, mianowicie była odważna i dzielna, często przywdziewała męski strój wojenny (pancerz typu greckiego - ze specjalnie wyżłobionym miejscem na piersi, kolczugę czy nagolenniki). Przy pasie zaś nosiła miecz. Była też bardzo nieprzystępna i już za życia określano ją mianem "okrutnej bogini". Była pierworodnym dzieckiem swego królewskiego ojca i najstarszą z jego córek, dlatego też uważała iż ma "boskie" prawo do władania Egiptem jako faraon (jednak, ponieważ była kobietą, pierwszeństwo władzy i panowania należało się jej młodszemu bratu - Ptolemeuszowi Filadelfosowi, z czym ona sama nigdy się nie pogodziła i konsekwentnie dążyła do zdobycia władzy absolutnej). Mimo to, gdy zmarła (ok. 270 r. p.n.e.), Ptolemeusz II nadał jej przydomek: "Thea Filadelfos" ("Bogini Miłująca Brata").

Dążenie Arsinoe II do zdobycia władzy absolutnej nad Egiptem, uwidoczniło się chociażby w kształcie jej korony królewskiej, która w żadnym razie nie przypominała dawniejszych oznak władzy, faraonów z dawnych czasów (takich jak biała korona Górnego Egiptu, czerwona korona Delty, królewskie męskie nakrycie głowy - błękitny nemes, niebieska korona - kepresz, czy żeńska korona z piór sępa). Korona królowej Arsinoe II składała się z czterech połączonych ze sobą elementów - czerwonej korony Dolnego Egiptu, rogów baranich (symbolizujących największego z egipskich bogów, utożsamionego z greckim Zeusem - boga Amona oraz... męską potencję), następnie rogów krowy (symbol bogini "żywych i umarłych" - Hathor), oraz dysku słonecznego (harmonii pierwiastka męskiego i żeńskiego). Na to wszystko nakładał się jeszcze bujny różnokolorowy pióropusz. Ciekawostką jest że żyjąca w ponad dwieście lat później, najsławniejsza przedstawicielka dynastii ptolemeuszy - Kleopatra VII, wzorowała kształt i wielkość swojej korony, właśnie na tej z czasów Arsione II. 

Założycielem dynastii ptolemejskiej (Lagidów), był przyjaciel Aleksandra Wielkiego i jeden z siedmiu jego osobistych ochroniarzy - Ptolemeusz (prawdopodobnie nieślubny syn Lagusa - macedońskiego szlachcica i niewolnicy króla Macedonii Filipa II, którą ten ofiarował Lagusowi - Arsinoe). Ptolemeusz był o ok. dziesięć lat starszy od Aleksandra Wielkiego, a ponieważ jego ojciec należał do grona "przyjaciół rodziny królewskiej", młody Ptolemeusz szybko pojawił się na dworze królewskim w Pelli i zaprzyjaźnił z młodym Aleksandrem. Potem (od 334 r. p.n.e.) jako prawie 33-letni oficer, uczestniczył w kampanii Aleksandra przeciwko Persji (brał udział w bitwie pod Issos - 333 r. p.n.e. i kampanii egipskiej (gdzie w 332 r. p.n.e. w oazie Siwa, Aleksander został przez egipskich kapłanów, ogłoszony synem Zeusa-Amona). Po śmierci Aleksandra, gdy poszczególni wodzowie (diadochowie) jego armii, wyrywali sobie kawały dawnego imperium perskiego, Ptolemeusz zażądał Egiptu, jako własnej satrapii. Była to bowiem jedna z najlepszych części Imperium Aleksandra, kraj bogaty, zasobny w ludność i ze względu na swe położenie - szybko mogący uzyskać pełną niezależność. Diadochowie wyrazili na to zgodę i w 323 r. p.n.e. w wieku prawie 45 lat, Ptolemeusz został namiestnikiem satrapii egipskiej. 

Dlaczego inni diadochowie zgodzili się na oddanie tej bogatej prowincji w ręce Ptolemeusza? Ponieważ wszyscy oni razem wzięci, dążyli do opanowania innych, o wiele większych terenów dawnej monarchii perskiej i chcieli sami opanować całość tych ziem. Ptolemeusz zaś, realnie myśląc i kalkulując, że nie ma szans na opanowanie całości ziem Imperium Aleksandra, postanowił po prostu zrezygnować z walki o władzę i wykroić sobie jakiś bogaty teren, którym mógłby zarządzać i skupić się tylko na nim. Tek też się stało. Tylko raz Ptolemeusz podjął się próby skonsolidowania władzy, nad całością zdobytych terenów, w swoich rękach, ofiarowując w 308 r. p.n.e. propozycję małżeństwa, siostrze Aleksandra, księżniczce Kleopatrze. Jednak jej śmierć, pokrzyżowała jego plany i już więcej nie wracał do tematu zdobycia innych ziem Aleksandra, skupiając się na konsolidacji swej władzy jedynie nad Egiptem.

W 322 r. p.n.e. opanował on region Cyranejki z Cyreną jako jego stolicą, powierzając zarząd nad tą prowincją w ręce Ofellasa, który notabene rządził tam niczym niezależny władca. W 321 r. p.n.e. musiał zmierzyć się z pierwszym poważnym wyzwaniem, jakim był atak Perdikkasa (regenta Macedonii i oficjalnego zarządcy całości ziem zdobytych przez Aleksandra Wielkiego), na Egipt. Ta wojna, którą można by nazwać wojną o "ciało Aleksandra" (gdyż Perdikkas nakazał by zwłoki Aleksandra przewieźć do Macedonii i złożyć w królewskim grobowcu w Pelli, jednak gdy ciało wielkiego króla, było jeszcze w Damaszku, Ptolemeusz przekonał tych, którzy ciało transportowali, że Aleksander zawsze pragnął spocząć w założonej przez siebie egipskiej Aleksandrii. Tak też się stało. To "wtrącenie" się Ptolemeusza w nie swoje sprawy, wywołało jednak kontrakcję Perdikkasa, który uderzył zbrojnie na Egipt, zajmując twierdzę Pelusion i dochodząc do Nilu (którego jednak jego żołnierze nie byli w stanie przekroczyć, zbuntowali się, zabili Perdikkasa - ok. 320 r. p.n.e. - i powrócili do Macedonii). Egipt został uratowany a ciało Aleksandra spoczywało w aleksandryjskim grobowcu do czasów rzymskich (ponoć Kleopatra VII pokazała je przebywającemu w Egipcie Gajuszowi Juliuszowi Cezarowi w 47 r. p.n.e., a Oktawian August również je obejrzał, po pokonaniu Antoniusza i Kleopatry i opanowaniu Egiptu w 30 r. p.n.e. Co ciekawe, gdy egipscy kapłani chcieli mu pokazać inne grobowce królów z dynastii Ptolemeuszy, Oktawian miał odpowiedzieć: "Króla chciałem zobaczyć, zwłoki mnie nie interesują").
 
Rok 301 p.n.e. był czasem triumfu monarchii egipskiej, gdyż w tym roku w bitwie pod Ipsos, koalicja sił Lizymacha, Seleukosa i Kasandra, ostatecznie rozbiła syryjsko-anatolijskie państwo Antygonidów (Demetriusza Poliorketesa i jego syna Antygona). Dzięki temu (mimo iż siły Ptolemeusza nie uczestniczyły w tej bitwie), otrzymał on tereny Palestyny i Syrii. Wcześniej zaś, bo już w 305 r. p.n.e. oficjalnie koronował się (jako Ptolemeusz I Soter - co znaczy "Zbawiciel"), na faraona Egiptu, odnawiając po prawie 40-tu latach (czyli od upadku ostatniego suwerennego faraona egipskiego - Naktanebo II i zdobyciu ówczesnej stolicy Egiptu- Memfis, przez Persów w 342 r. p.n.e.), niepodległą monarchię egipską.  

Ptolemeusz II objął władzę jako koregent, jeszcze za życia swego ojca w 285 r. p.n.e. w wieku 24 lat. Ptolemeusz I zakończył żywot w dwa lata później, pozostawiając Egipt w niepodzielnych rękach swego syna. Kraj, który pierwszy monarcha z rodu Lagidów, pozostawił w spadku swemu następcy, był zasobny i majętny. Skarbiec królewski był pełny, flota egipska stanowiła drugą po kartagińskiej siłę w basenie Morza Śródziemnego (wkrótce się to zmieni,gdy w 260 r. p.n.e. stworzona od podstaw przez konsula Gajusza Duliusza - flota rzymska rozbije tę kartagińską, otwierając tym samym okres dominacji rzymskiej marynarki na wszystkich morzach śródziemnomorskiego świata i jego okolic. Tutaj mała ciekawostka, gdy w kilka lat później - w bitwie morskiej pod Drepanum (249 r. p.n.e.), Kartagińczycy wezmą odwet na Rzymianach, pokonując flotę Publiusza Klaudiusza Pulchera, co spowoduje utratę wszystkich sił morskich, stworzonych wcześniej przez Duliusza i zagrozi dalszej rzymskiej próbie opanowania Sycylii. Wówczas to w samym Rzymie doszło do dość niecodziennego incydentu. Mianowicie siostra Klaudiusza Pulchera - Klaudia, zmierzając pewnego słonecznego dnia na Forum Romanum, niesiona w lektyce przez swych niewolników, nie mogąc znieść upału oraz tłoku, który blokował przejście jej lektyce, wychyliła się z niej i w gniewie wykrzyknęła w stronę tłumu: "O jakże pragnęłabym aby brat mój zmartwychwstał i raz jeszcze wygubił to stado baranów". Chodziło jej oczywiście o Rzymian zalegających ulice, lecz za swe nieprzemyślane słowa, musiała potem publicznie przeprosić na forum, twierdząc ze wypowiadając te słowa nie miała na myśli Rzymian - początkowo bowiem trybun ludowy, zażądał dla niej kary śmierci za zdradę i nawoływanie do zagłady ludu rzymskiego). 


Tak więc państwo Ptolemeusza II Filadelfosa, gdy w 277 r. p.n.e. brał on za żonę swą starszą siostrą Arsinoe II - było zasobne, bogate i potężne. Na dworze królewskim w Aleksandrii, podczas tej ceremonii, znajdowała się wówczas także młoda dziewczyna o imieniu Bilistiche - o której ten temat rozpocząłem i której pogmatwane losy zaprezentuję w kolejnym temacie z tej serii.



CDN.

NAJLEPSI AKTORZY I ICH NIEZWYKLE AUTENTYCZNE ROLE - Cz. XI

PIERWSZA TRÓJKA


W tym temacie pragnę zaprezentować postaci aktorów, których gra sceniczna i filmowa, uczyniła z odgrywanych przez nich ról - autentyczne postaci. Innymi słowy, chodzi mi o najlepszych w aktorskim fachu specjalistów, którzy poprzez odgrywane przez siebie role, formują (w sposób niezwykle silny i co ciekawe ... autentyczny), nasze wyobrażenia o odgrywanych przez nich postaciach. W tej części pragnę zaprezentować pierwszą trójkę, najlepszych (według mojej - i nie tylko mojej - skromnej osoby), aktorów i odgrywanych przez
nich ról.



2.

NATALIE DORMER - Cz. X





 Anna Boleyn uważała że swą determinacją "spacyfikuje" Cromwella i zmusi go by przyjął jej warunki. Tylko był jeden problem - pozycja Anny była niezwykle słaba, a wraz ze sprowadzeniem na dwór Jane Seymour, bardzo chwiejna. Anna nie była w stanie stawiać, a co dopiero narzucać własnych planów. Gdyby powiła syna, nikt na dworze nie śmiałby się jej sprzeciwić, dotąd bowiem król spełniał wszelkie jej kaprysy, obsypywał darami i tytułami, koronował i obdarzył własnym dworem i skarbcem - zaś gdyby dała mu syna, zapewne by ją "ozłocił". Nikt nie mógłby wówczas sprzeciwić się jej woli. Lecz w tej sytuacji, mogła co najwyżej mieć nadzieję że znów ściągnie króla do swej sypialni.

Zresztą Henryk nie lubił kobiet które wtrącały się do polityki. Choć oczywiście uczynił wyjątek najpierw dla Katarzyny Aragońskiej (która piastowała urząd namiestnika Anglii i regenta w jednej osobie, podczas gdy król walczył we Francji w 1513 r. Katarzyna również wielokrotnie później, sama przyjmowała przedstawicieli dyplomatycznych obcych państw w imieniu Henryka). Zaś przez ręce Anny Boleyn przechodziła cała najważniejsza poczta dyplomatyczna królestwa, w czasach gdy ważyły się losy królewskiego rozwodu. Anna będąc dość energiczną kobietą - często naprowadzała Henryka jak ma postąpić w danej sprawie - a on z reguły stosował się do jej zaleceń (był w niej wówczas zakochany "po uszy").

Lecz ten stosunek uległ zmianie. Z czasem Henryk zabronił kategorycznie Annie podejmowania jakichkolwiek tematów politycznych - miała się skupić jedynie na urodzeniu syna (Henryk z Anną, czy w ogóle z kobietami postępował trochę w myśl antycznej greckiej zasady: "Dla uciech ciała mamy kurtyzany, dla potrzeb ducha mamy hetery, a żony po to by rodziły nam synów i strzegły ciepła domowego ogniska"). Żadnej też następnej żonie nie pozwolił wtrącać się ani w politykę ani też w kwestie wiary i religii.




Annę szczególnie rozsierdziła ustawa z 4 lutego 1536 r. o zamknięciu mniejszych klasztorów. Anna na początku kwietnia zaproponowała Henrykowi by zaprzestał zamykania tych klasztorów i sprzedaży ich majątku, lecz raczej starał się zamieniać je na coś podobnego do placówek oświatowych dla najbiedniejszych. Annie chodziło zapewne o rozszerzenie powszechnego nauczania dla dzieci których nie było stać na naukę czy studia (prowadzonego dotąd, nie dla wszystkich dzieci jednak, przez tzw.: szkoły i szkółki przyklasztorne). Nie ma pewności (źródła milczą na ten temat), jak zareagował na to Henryk, myślę jednak że nie był zadowolony. I to zarówno tym, że Anna ponownie wtrąca się do nie swoich spraw, a także tym - że środki ze sprzedaży gruntów i ziemi poklasztornej - wybitnie wzbogaciły królewski skarbiec.

Nim jednak do tego doszło, wiemy że na przełomie marca i kwietnia 1536 r. miało miejsce poważne starcie pomiędzy Anną a sekretarzem królewskim - Tomaszem Cromwellem, na temat przejmowania przez państwo (i wyprzedawania), majątku likwidowanych klasztorów, lecz nie było to jedyne pole konfliktu królowej z Cromwellem (a pośrednio także z królem).

Kolejnym polem, na którym Anna jasno zadeklarowała swą niechęć - była polityka zagraniczna Anglii po śmierci Katarzyny Aragońskiej. Z chwilą bowiem gdy oddała ona swe ostatnie tchnienie, jakiekolwiek różnice polityczne pomiędzy dworem londyńskim a madryckim, przestały istnieć. Dopóki bowiem Katarzyna żyła, sojusz tych dwóch państw nie był możliwy, ponieważ cesarz stał na stanowisku że królową Anglii wciąż pozostaje jego ciotka i nakazywał Henrykowi powrót do jej łoża. Śmierć Katarzyny zmieniła całkowicie sytuację, teraz już spokojnie można było zawrzeć przymierze pomiędzy oboma państwami.

Między styczniem a kwietniem 1536 r. zaczęto przygotowywać ogólne ramy przyszłego układu. Cesarz Karol V przesłał swemu ambasadorowi Eustachemu Chapuysowi - warunki, po których spełnieniu możliwe byłoby zawarcie sojuszu. Najważniejszym punktem był ten przyznający Marii prawo sukcesji tronu, w przypadku gdyby Henryk zmarł, nie doczekawszy się męskiego potomka, Elżbieta zaś, miała zostać oficjalnie uznana za bękarta. Kolejnym punktem miało być przyrzeczenie Henryka, iż wesprze zbrojnie cesarza w walkach z Turkami i innymi muzułmanami na Morzu Śródziemnym. Henryk miał również dopomóc Karolowi w odzyskaniu Mediolanu - będącego pod panowaniem francuskim. W zamian Karol obiecywał pośredniczyć w pojednaniu pomiędzy królem Anglii a papieżem i zdjęciu z Henryka papieskiej klątwy.

Co ciekawe i co wywołało gniew (i rozpacz), Anny - Henryk VIII ... przyjął warunki cesarza. Anna była w zrozpaczona, wiedziała że jeśli król zgodzi się na te warunki, a ona nie powije mu syna - następczynią tronu zostanie Maria, a nie jej córka Elżbieta. Starała się więc prosić Henryka by tego nie czynił, nie miała jednak ku temu odpowiednich argumentów (zresztą Henryk od stycznia, a w zasadzie od listopada roku poprzedniego, nie odwiedzał już jej alkowy, nie miała więc jak wpłynąć na zmianę królewskiego nastawienia). Anna wiedziała że jej pozycja słabnie, że nie jest w stanie nawet zapewnić swej córce prawa do korony.

Jednak niespodziewanie 18 kwietnia 1536 r. król wezwał do pałacu Greenwich w Londynie, hiszpańskiego ambasadora Eustachego Chapuysa i stwierdził że jeśli cesarz chce sojuszu i jeśli on przyjął cesarskie warunki, teraz Chapuys (jako reprezentant cesarza w Anglii), ma publicznie uklęknąć przed Anną Boleyn i ucałować jej dłoń jako królowej Anglii. Chapuys wiedział że jeśli to uczyni, oznaczać to będzie że Madryt uznaje oficjalnie (po śmierci Katarzyny), Annę Boleyn za kolejną królową Anglii. Stwierdził że nie może tego uczynić bez konsultacji z cesarzem, co wywołało jedynie napad furii Henryka. Dla Anny jednak oznaczało że nie do końca wszystko stracone, skoro król wciąż uznaje ją za swą małżonkę, skoro dąży by za takową uznała ją Hiszpania (a za nią cała Europa), to może nie dopuści do tego by ich córka została pozbawiona praw do korony, i może ponownie wreszcie odwiedzi jej alkowę by dać Annie kolejną szansę na powicie syna.

Jednak to właśnie tego dnia (18 kwietnia), Chapuys po raz pierwszy od swego przybycia na dwór angielski we wrześniu 1529 r. uczynił wobec Anny przyjacielski gest. Gdy para królewska wychodziła z kaplicy do sali biesiadnej na przyjęcie w otoczeniu ambasadorów innych państw, Chapuys ukłonił się lekko głową Annie (czego nigdy wcześniej nie czynił), ona zaś, trochę onieśmielona tym faktem, również odpowiedziała skinieniem głowy. Ponoć cały dwór zbiegł się by obserwować owo zachowanie ambasadora, który swym gestem dawał do zrozumienia iż w zasadzie uznaje ją za prawowitą królową Anglii (scena ta została również pokazana w serialu). Lecz gdy o sprawie dowiedziała się księżniczka Maria, wpadła w szał. Nie mogła bowiem zrozumieć dlaczego jej przyjaciel, powiernik, zaufany jej matki - uczynił coś takiego w stosunku do "królewskiej ladacznicy". Maria długo płakała i Chapuys nie potrafił jej uspokoić.

Anna widząc że nie ma możliwości wpływu na kształt polityki Anglii, oraz zaskoczona gestem Chapuysa, wypowiedziała podczas przyjęcia kilka negatywnych słów na temat Francji, krytykując jej politykę oraz "wiarołomstwo". Stwierdziła również że nie ma nic przeciwko sojuszowi Anglii z Hiszpanią i Cesarstwem. Niedługo potem doszło na owym przyjęciu do bardzo nieprzyjemnej sytuacji, stawiającej pod znakiem zapytania ewentualny sojusz Anglii i Hiszpanii.

Autorem planu sojuszu z cesarzem był m.in.: Tomasz Cromwell, królewski sekretarz. To jemu właśnie jeszcze w styczniu 1536 r. król zlecił usunięcie wszelkich różnic na drodze do podpisania wzajemnego sojuszu. Cromwell wielokrotnie w ciągu tych miesięcy spotykał się z cesarskim ambasadorem Eustachym Chapuysem, by opracować oficjalny kształt traktatu. Nie wiadomo co się stało podczas owego bankietu 18 kwietnia, czy coś króla wyprowadziło z równowagi, może (pod wpływem Anny), chciał jeszcze przedyskutować punkt o dziedziczeniu tronu przez Marię, w przypadku braku męskiego potomka z Anny Boleyn, a może powodem wybuchu królewskiej furii było co innego, jednak kwestia sojuszu stanęła na ostrzu noża.

Król najpierw w cztery oczy rozmawiał z Cromwellem, ten wybiegł z owego spotkania przerażony. Jednak najprawdopodobniej powodem wybuchu królewskiej furii w rozmowie z Eustachym Chapuysem, było stwierdzenie ambasadora (wypowiedziane zapewne w dobrej wierze), że skoro Bóg dotąd nie obdarzył króla legalnym męskim potomkiem, to oznacza że Anglii potrzebna jest królowa a nie król. Henryk spytał się Chapuysa czy uważa go za aż tak mało męskiego iż nie jest zdolny do spłodzenia syna, następnie złapał cesarskiego ambasadora za poły płaszcza i wykrzyczał: "Nie znasz mych sekretów". Następnie Henryk nakazał Chapuysowi by ten spisał dokładnie wszystkie warunki które od niego żąda cesarz (prawdopodobnie Henryk chciał je jeszcze raz przedyskutować). Chapuys stwierdził wówczas że jest to niemożliwe, co spowodowało kolejny wybuch furii. Cały dwór przestał się bawić i przysłuchiwał się "rozmowie" Henryka z cesarskim ambasadorem. Henryk stwierdził bowiem że nie jest małym chłopcem, by najpierw go karać a następnie głaskać, zażądał też od cesarza by ten przeprosił go za wszystkie te lata upokorzeń, których doświadczał Henryk ze strony Karola. Zażądał również natychmiastowego uznania Anny Boleyn za prawowitą królową Anglii. Chapuys, nic nie odpowiedziawszy ukłonił się i odszedł.

Sytuacja była napięta, a pozycja Anny wydawać by się mogła niczym niezagrożona, jednak w ciągu kolejnych dni wszystko się zmieniło. W pięć dni później - 23 kwietnia, frakcja antyboleynowska odniosła duży sukces - Kawalerem Orderu Podwiązki został wybrany sir Nicolas Carewe. Niby nic, niby zwykły dworzanin wyniesiony jedynie przez króla do tej godności, jednak był on przyjacielem domu Seymourów, a poza tym jego konkurentem do uzyskania owego orderu - był Jerzy Boleyn (brat Anny). Anna prawdopodobnie jeszcze nie przeczuwała że coś się zaczyna zmieniać, lecz nawet jeśliby coś czuła, nie byłaby w stanie tego zmienić. Król jej nie odwiedzał, nie miała więc możliwości ponownie zajść w ciążę, co tylko i wyłącznie mogłoby zapobiec jej upadkowi i śmierci. Na dworze zaś szybko zauważono że pozycja królowej znacznie osłabła, skoro nie potrafiła nawet uzyskać prestiżowego stanowiska i tytułu dla swego brata.

Zapewne właśnie tego dnia, król po raz pierwszy usłyszał oskarżenia Anny o niemoralność i zdradę. Czy to było powodem nieprzyznania Jerzemu Orderu Podwiązki? Wielce prawdopodobne, jednak król nie dawał wiary oskarżeniom (ile już się ich nasłuchał w ciągu tych dziesięciu lat spędzonych razem z Anną Boleyn), więc 24 kwietnia powołał specjalną komisję, która miała za zadanie zbadać oskarżenia względem królowej. Na jej czele stanął Tomasz Cromwell, tak więc dni Anny były coraz bardziej policzone. Co ciekawe komisja miała nie tyle udowodnić niewinność królowej, co raczej zbadać autentyczność zarzutów, czyli innymi słowy potwierdzić jej winę.

A Anna, zupełnie nieświadoma tego co się wokół niej działo, tego samego dnia (24 kwietnia), przyłapała na flircie swą dwórkę Małgorzatę "Madge" Shelton i sir Franciszka Westona. Zaczęła go ganić że flirtuje z kobietą która jest już zaręczona z sir Henrykiem Norrisem, wówczas Weston stwierdził że Norris przychodzi do apartamentów królowej bardziej dla niej samej, niż dla jej dwórki. To również była zapowiedź przyszłej katastrofy.

Trudno dziś dociec czym kierował się Henryk powołując komisję, która miała za zadanie potwierdzić zarzuty stawiane Annie (a to oznaczało że wina Anny została z góry założona, bowiem nawet ci którzy zaprzeczaliby jakimkolwiek stosunkom cielesnym z królową, po torturach zapewne zmieniliby zdanie - jak to uczynił Marek Smeaton, któremu wyrwano ze stawów ręce i nogi. To właśnie Smeaton, jako jedyny z pięciu oskarżonych, przyznał się po torturach "do wszystkiego", czyli do spółkowania z Anną i to on właśnie najbardziej pogrążył królową). Wydaje mi się jednak że król powołując ową komisję, zakładał że królowa jest niewinna i że prawda obroni się sama, a jeśli nie - no cóż, już od dłuższego czasu Anna zaczęła ponownie go irytować, jej nieposkromiona zazdrość o inne kobiety - szczególnie Jane Seymour, sprawiała że król miał coraz mniejszą ochotę by ponownie odwiedzić jej alkowę. Wolał spędzać ten czas w towarzystwie Jane.




Jednak musimy przyjąć że jeszcze 25 kwietnia, król rzeczywiście nie wierzył w winę Anny. Dlaczego? Tego bowiem dnia w oficjalnej korespondencji do ambasadorów - nazwał Annę: "Najdroższą i umiłowana małżonką naszą", i wyraził nadzieję że już niedługo królowa powije syna i następcę tronu Anglii. "Gdyby jednak się tak nie stało (w tej samej korespondencji pisał dalej), wówczas to właśnie Marii zostanie przywrócone prawo sukcesji tronu i stanie się ona mą następczynią przed Elżbietą". Wydaje się że Henryk jeszcze wówczas nie zamierzał "skreślać" Anny Boleyn ze swego życia, to wszystko zmieniło się już za kilka następnych dni.

Nie wiadomo czy Anna zdawała sobie sprawę z nadciągającej katastrofy (nie wiedziała przecież nic o powołanej na rozkaz króla komisji, mającej udowodnić jej winę i nikt z przesłuchiwanych przez komisję - w tym jej dwórki - nie mógł o tym Annie donieś, pod groźbą śmierci), zapewne jednak odczuwała pewną zmianę otoczenia. 26 kwietnia, poleciła sprowadzić do siebie swą córkę Elżbietę, a następnie przekazała opiekę nad nią (z zastrzeżeniem że gdyby jej się coś stało - oznacza to że musiała coś podejrzewać), swemu spowiednikowi Mateuszowi Parkerowi (temu o którym pisałem w poprzednim temacie).

Cromwell zaś działał stopniowo i precyzyjnie, komisja pod jego przewodem, przesłuchiwała kolejnych świadków, strasząc torturami i śmiercią w przypadku wprowadzania w błąd przedstawicieli króla. 29 kwietnia, Cromwell spędził prawie cały dzień z dziekanem kaplicy królewskiej - dr. Ryszardem Sampsonem. Prawdopodobnie ich rozmowa dotyczyła kwestii anulowania małżeństwa króla z Anną Boleyn i usunięcia wszelkich przeszkód ku temu na drodze prawnej.

W nocy z 29 na 30 kwietnia, Annę spotkała duża nieprzyjemność, tym razem ze strony człowieka któremu ufała i którego mogłaby nazwać swym przyjacielem - Marka Smeatona. Tego bowiem dnia, Smeaton zaczął odnosić się do królowej jak do zwykłej kobiety i był bardzo butny, co wywołało wielki gniew Anny. Marka Smeatona Anna spostrzegła stojącego samotnie i wpatrującego się w okno. Zaciekawiło ją dlaczego wesoły dotąd muzyk, teraz nagle tak spoważniał. Spytała się go o co chodzi, lecz on odrzekł tylko - "nieważne". To lekko zdenerwowało Annę, więc zaczęła dopytywać się o powód jego zachowania, wówczas Marek Smeaton po prostu przerwał jej rozmowę i mówiąc "żegnaj więc", wyszedł. Anna zapewne była zdezorientowana, nie wiedziała dlaczego członek jej osobistego dworu zwraca się do niej w tak bezpretensjonalny i przykry sposób. Anna kazała mu powrócić, lecz ten nie usłuchał jej rozkazu.

Tego samego dnia 30 kwietnia 1536 r. Anna wdała się w kolejną awanturę, tym razem z sir Henrykiem Norrisem. Królowa zapytała go, dlaczego Norris wciąż nie oświadczył się Madge Shelton (miała bowiem zapewne w głowie słowa sir Franciszka Westona, wypowiedziane kilka dni wcześniej, a sugerujące jakoby Norris nie przychodził do pokojów królowej dla jej dwórki, tylko właśnie dla samej Anny). Ponieważ Norris nie potrafił podać przekonywującego powodu swych wizyt u królowej, jak również swego zwlekania z oświadczynami dla Madge Shelton, Anna wzburzona wykrzyknęła w jego kierunku: "Zapewne myślisz że jeśli król umrze, zdołasz mnie posiąść". To były bardzo głupie i niepotrzebne słowa i Anna (gdy tylko opadł jej gniew), szybko sobie to uzmysłowiła.

Było już jednak za późno, o kłótni z Norrisem wiedział cały dwór, z Cromwellem na czele. To właśnie Cromwell poinformował o słowach królowej samego Henryka. Do Anny wówczas zaczęło dochodzić jaką głupotę zrobiła (po pierwsze samo sugerowanie śmierci króla było już przestępstwem karanym śmiercią, po drugie stwierdziła iż Norris chciałby ją posiąść, co oznaczało ewidentną zachętę do cudzołóstwa - przynajmniej dla ludzi z tamtej epoki. Wrogowie Anny nie mogli sobie wymarzyć lepszego prezentu - to sama Anna dawała im go przez swą lekkomyślność i krewki charakter).

Sytuacja była beznadziejna, jednak Anna próbowała ratować choć resztki swej godności. Jeszcze tego samego dnia poprosiła Norrisa by publicznie potwierdził jej "nienaganność". Norris to uczynił, lecz króla już to nie przekonało, Henryk był wściekły i prawdopodobnie tego dnia postanowił o upadku Anny. To właśnie 30 kwietnia, król spotkał się potajemnie w pokojach Cromwella z lady Jane Seymour i jak twierdzili niektórzy świadkowie obecni przy tym spotkaniu, przyrzekł jej że niedługo się pobiorą. Czyli właśnie dopiero tego dnia, po nieprzemyślanej wypowiedzi królowej, Henryk postawił na Annie Boleyn "krzyżyk".

A było to tym bardziej dziwne, że jeszcze tego samego dnia król spotkał się zarówno z ambasadorem Hiszpanii - Chapuysem, jak i z ambasadorem Francji Jean'em de Dinteville. Chapuysowi przekazał że liczy na jak najszybsze uznanie Anny przez cesarza za legalną królową Anglii, zaś od Dinteville'a zażądał by król Francji zerwał sojusz z Rzymem, jeśli papież wciąż będzie się upierał przy ekskomunice Henryka. Czyli jeszcze rano król wciąż wspierał Annę i jej prawo do tytułu królowej, lecz już po południu całkowicie zmienił zdanie - los Anny był więc przesądzony. Jak wiele można zatem zdziałać w przeciągu kilku sekund, można zniweczyć dziesięć lat swego życia, zniszczyć siebie, rodzinę i utracić wszystko to co się kochało.




Anna wiedziała że musi czym prędzej spotkać się z Henrykiem, by móc mu się wytłumaczyć ze swych nieprzemyślanych słów. Kazała czym prędzej sprowadzić do siebie swą córkę Elżbietę, a następnie z nią na rękach udała się do króla (ciekawe że kobiety na przestrzeni wieków zawsze gdy zrobiły jakieś głupstwo, pierwsze co, to próbowały przebłagać swych mężów poprzez dzieci - podobnie na przykład postąpiła Messalina, żona cesarza rzymskiego Klaudiusza w 48 r. Wcześniej bowiem dopuściła się jawnej zdrady, dążąc do obalenia swego męża i oficjalnie poślubiając kochanka - Gajusza Syliusza. Gdy to się wydało, cesarzowa kazała sprowadzić swoje dzieci z Klaudiusza - Brytannika i Oktawię, poprosiła również najstarszą westalkę by wstawiła się za nią u męża, a sama długo szukając jakiegoś środka lokomocji, w ogrodach Lukullusa znalazła wóz do wywożenia nieczystości zaprzężony w woły i tak jechała na spotkanie Klaudiusza. Do spotkania jednak nie doszło, eunuch Narcyz, wcześniej stronnik Messaliny [podobnie jak Cromwell Anny], teraz stał się jej zaprzysięgłym wrogiem, bowiem również jak Anna królewskiemu sekretarzowi, tak Messalina jemu zaczęła grozić śmiercią. Tak więc Messalina została zabita nim zdołała wytłumaczyć się Klaudiuszowi).




Anna, gdy tylko odnalazła Henryka, zaczęła go przepraszać i błagać o wybaczenie za swe nieprzemyślane słowa, Henryk zaś (być może czytając raporty komisji królewskiej badającej "wierność" Anny), stwierdził że go oszukała, że od początku go okłamywała, po czym odszedł, zostawiając oniemiałą Annę, która już wówczas nie wiedziała co się tak naprawdę wokół niej dzieje. Jednak kolejny dzień (1 maja), przyniósł poprawę relacji pary królewskiej, co pozwoliło uśpić czujność Anny, była to jednak jedynie cisza przed burzą.




Jeszcze 30 kwietnia 1536 r. król polecił Jane Seymour by czym prędzej opuściła dwór i wyjechała do domu rodzinnego w Wulfhall. Tam czekać miała jego wezwania. A tymczasem los Anny był już przesądzony, plan jej upadku został dokładnie przygotowany.

1 maja rano, Cromwell na rozkaz króla aresztował Marka Smeatona, nadwornego muzyka z dworu Anny (z którym w dniu poprzednim miała ona niemiłą rozmowę). Cromwell chciał by Smeaton złożył oficjalną deklarację iż współżył z królową, lecz ten odmówił, co spowodowało że poddano go niezwykle brutalnym torturom. Smeaton dzielnie je wytrzymywał przez kilka godzin, jednak wreszcie uległ - ból był bowiem zbyt wielki, a "oprawcy" systematycznie zwiększali jego dawki. W konsekwencji wyrwano Smeatonowi ze stawów ręce i nogi nim się przyznał do wszystkiego czego od niego oczekiwano. Przyznał się że wielokrotnie obcował fizycznie z królową Anną Boleyn i że to ona sama zachęcała go do tego.

A Anna? Tego dnia (1 maja), urządzono turniej rycerski, na którym uczestniczyła para królewska. Atmosfera była dość dobra, Anna zapewne nie przeczuwała zbliżającej się katastrofy. Nie wiedziała też nic o aresztowaniu Marka Smeatona. Król tego dnia był miły dla swej małżonki, zupełnie nie przypominał siebie z dnia wczorajszego, gdy wzburzony oskarżył Annę o to że go okłamała. Anna liczyła zapewne że Henryk, jeśli już jej nie przebaczył - uczyni to już wkrótce. Zupełnie nie podejrzewała że król ułożył sobie już plan jej upadku i nowego małżeństwa - z kobietą która, miał nadzieję, da mu wreszcie upragnionego syna - dziedzica tronu Anglii.

W czasie owego turnieju do króla Henryka podszedł posłaniec i przekazał mu coś w sekrecie. O cóż chodziło? Zapewne Cromwell zdobył wreszcie na piśmie - przyznanie się Smeatona do winy, teraz ruszyła lawina. Król opuścił widowisko, prosząc jednocześnie sir Henryka Norrisa by udał się z nim na przejażdżkę. Podczas wspólnej jazdy, Henryk oznajmił osłupiałemu Norrisowi że zna całą prawdę o jego romansie z królową Anną i gotów jest mu wybaczyć, jeśli Norris przyzna się do zarzucanego czynu. Norris kompletnie zaskoczony - stwierdził że nigdy tego nie uczynił, więc nie ma się do czego przyznawać. Henryk był jednak niecierpliwy, zagroził Norrisowi aresztowaniem, jeśli ten nadal będzie trwał w swym uporze. Henryk Norris nie dał się jednak złamać, więc król nakazał go aresztować i odesłać do Tower.

Henryk miał teraz dwóch "oskarżonych", w tym jednego który "przyznał się" do stosunków seksualnych z królową. Teraz mógł już bezpośrednio zająć się samą Anną. Rano 2 maja 1536 r. nic jeszcze nie zwiastowało upadku królowej Anny Boleyn. Anna zjadła śniadanie a następnie poszła obejrzeć mecz tenisa. Tam też otrzymała informację że ma się czym prędzej stawić przed królewską Tajną Radą, choć nie poinformowano jej w jakim celu i po co jest tam potrzebna. Anna wróciła do swych komnat (prawdopodobnie by się przebrać), tam już czekało na nią trzech mężczyzn - jej wuj Tomasz Howard książę Norfolk, William Fitzwilliam i Wiliam Paulet (co ciekawe i co należy tu zaznaczyć Tomasz Howard z poplecznika swej siostrzenicy - bo to m.in.: dzięki jego wpływom Anna weszła na królewski dwór i to on dążył do "połączenia" Anny z królem - stał się jej wrogiem. Dlaczego tak się stało? Nie jest to do końca wiadome, jednak wiadome jest że Anna szczerze nie znosiła swego wuja).

Owa trójka powitała Annę nad wyraz chłodno. Zaraz potem, oniemiałej kobiecie zarzucili cudzołóstwo z Markiem Smeatonem, Henrykiem Norrisem i jeszcze jednym z jej dworzan (nieznanym z imienia). Następnie poinformowano Annę że ma czekać dalszych poleceń króla, po czym owi trzej mężczyźni opuścili komnaty królowej. Nie wiadomo co działo się z Anną od momentu opuszczenia przez nich jej apartamentów. Wiadomo zaś, że królowa zdążyła jeszcze zjeść obiad i przebrać się, nim ponownie zjawili się królewscy przedstawiciele, tym razem już z nakazem aresztowania. Annę poinformowano że już od kilku dni toczy się przeciw niej śledztwo i od jego wyników zależeć będą jej dalsze losy. Na ostateczny wyrok miała ona oczekiwać w Tower.

Upokorzeniom Anny nie było końca - nie mogła ona zabrać żadnych swych rzeczy osobistych, nie mogła również wybrać dwórek które mogłyby jej towarzyszyć w Tower, oraz miała zostać zamknięta w "wieży zdrajców" (co prawda tej samej w której oczekiwała na swą koronację trzy lata wcześniej, jednak takie potraktowanie królowej, świadczyło że może już nie opuścić murów więzienia żywa). Anna przyjęła te informacje ze spokojem - stwierdziła również że jeśli takie jest życzenie króla, to ona poddaje się mu bez zastrzeżeń - jako swemu panu i protektorowi.

Tak oto zaczął się ostatni etap jej życia. Zastanawiającym jest co myślała płynąc barką do Tower, czy wierzyła jeszcze że król jej przebaczy i przywróci do łask, że pozwoli jej raz jeszcze spróbować powić syna? Czy też nie wierzyła już w ocalenie? Wydaje mi się jednak (biorąc pod uwagę przekazy źródłowe), że Anna szczerze wierzyła w swe uwolnienie, wiedziała bowiem że jest niewinna, nie zdradziła nigdy króla i choć wielokrotnie była powodem jego gniewu a także irytacji, nigdy w żaden sposób przeciwko niemu nie zgrzeszyła. Trzeba też dodać że Anna bardzo chciała żyć i nie godziła się z późniejszym wyrokiem śmierci, była gotowa uczynić wszystko byleby tylko król pozwolił jej żyć.

Gdy Anna wreszcie przybyła do Tower (po trwającej ok. dwóch godzin podróży barką z Whitehall), jej przybycie powitał wystrzał armatni z dział umieszczonych w Tower - była to tradycja oznaczająca przybycie do twierdzy ważnej osobistości. Na spotkanie z królową wyszedł konstabl sir William Kingston (Kingston należał do zwolenników królowej Katarzyny Aragońskiej i nie przepadał za Anną Boleyn), podał jej dłoń i poprosił by udała się za nim. Prawdopodobnie dopiero wówczas dotarło do Anny gdzie się znajduje i co może się z nią stać, wpadła w panikę, prosząc sir Williama by nie zamykał jej w lochu. Kingston stwierdził wówczas: "Zostaniesz Pani zakwaterowana w tych samych komnatach, w których przebywałaś tuż przed swą koronacją", na te słowa Anna opadła na ziemię mówiąc: "To dla mnie zbyt wiele", po czym dodała: "Jezu miej nade mną litość". Anna została zamknięta w swej dawnej celi, w której spędziła dwa dni tuż przed swą koronacją (29-31 maja 1533 r.).

Trzeba tu jeszcze powiedzieć o jednej rzeczy. Od chwili aresztowania, poprzez całą podróż Tamizą do Tower - królowa Anna zachowywała się godnie, nie uskarżając się na swój los, ani nie płacząc nad sobą. To wszystko zmieniło się z chwilą gdy zaczęła sobie uświadamiać gdzie przebywa i gdy zatrzasnęły się już za nią bramy Tower. Anna zaczęła prosić eskortujących ją przedstawicieli króla by błagali króla o łaskę dla niej (chyba zapomniała że mężczyźni którzy ją eskortowali - jej wuj Tomasz Howard książę Norfolk, William Fitzwilliam, William Sandys, Jan de Vere lord Oksford i William Paulet - należeli do jej wrogów. No może wyjątkiem był Paulet, w którym postawa Anny wzbudziła współczucie, jednak i on nie zamierzał się narażać w tej sprawie). Anna z chwilą gdy bezwładnie osunęła się na ziemię mówiąc: "Jezu miej nade mną litość", w chwili gdy Kingston próbował pomóc jej wstać - wybuchnęła gromkim śmiechem, by zaraz potem rozpłakać się (co świadczyło o postępującym rozstroju nerwowym królowej, a dla współczesnych mogło być świadectwem jej szaleństwa).

W tym samym czasie gdy królowa płynęła w swej barce do Tower, król wydał polecenie jak najszybszego aresztowania jej najbliższej rodziny. Jerzy Boleyn, który poprzedniego dnia osobiście brał udział w turnieju rycerskim, 2 maja został aresztowany w pałacu Westminster. Nie stawiał oporu (choć obawiano się że właśnie hrabia Rochfort, ze względu na jego przywiązanie i miłość do siostry będzie próbował się bronić). Aresztowany został również jej ojciec Tomasz Boleyn hrabia Wiltshire, ten jednak był tak przerażony że gdy tylko usłyszał zarzuty skierowane przeciw jego córce - oficjalnie potępił ją i tych którzy "wśliznęli się do jej łoża". Nie baczył nawet czy zarzuty są prawdziwe czy nie, próbował ratować to, co jeszcze mógł uratować - życie swoje i swego syna.

W celi czekały na Annę cztery służki wyznaczone do jej pomocy przez Kingstona. Gdy zaś Anna trochę się uspokoiła, konstabl ponownie ją odwiedził by przynieść Pismo Święte o które go wcześniej poprosiła. Anna obawiała się o los swego brata, spytała się Kingstona co się stało z Jerzym - ten odpowiedział: "Hrabiego Rochfort widziałem po raz ostatni dziś rano w Whitehall", dodał również że nie wie co się z nim dzieje obecnie. Anna wówczas zaczęła go przekonywać że jest niewinna, nigdy nie zdradziła króla, nigdy nie popełniłaby takiego czynu, stwierdziła również że: "Jeśli jest coś, czym uraziłam Najjaśniejszego Pana - za wszystko przepraszam", prosiła by jak najszybciej przekazał jej słowa królowi. Kingston opuścił celę, lecz najprawdopodobniej nigdy nie przekazał jej słów Henrykowi. Anna zapewne bardzo obawiała się tortur i za wszelką cenę chciała ich uniknąć (choć na mocy prawa wydanego kilka lat wcześniej przez Henryka - kobiet w jego królestwie nie można było torturować).

Wieści o aresztowaniu królowej rozeszły się bardzo szybko po Londynie. Ludzie opowiadali sobie plotki jakoby Anna zdradziła króla z sir Norrisem, Smeatonem i swym bratem Jerzym Boleynem, to prawdopodobnie wówczas po raz pierwszy - początkowo w formie zwykłej plotki, pojawił się zarzut kazirodztwa.

Anna była kobietą która wiele chciała zmienić - i to zarówno na dworze jak i w całym państwie. Jej dwór (którym obdarzył ją Henryk w maju 1533 r. - czyli dokładnie trzy lata wcześniej), był zupełnie inny niż dwór Katarzyny Aragońskiej. Przede wszystkim Anna zerwała z obowiązującą dotąd tradycją by w otoczeniu królowej i na jej dworze - przebywały tylko i wyłącznie kobiety. Anna otaczała się wieloma mężczyznami, jej dwór liczył ok. 300 osób, w tym mniej więcej ponad setka to byli mężczyźni. Anna lubiła z nimi potańczyć, pograć, zwierzyć się, a nawet poflirtować (częściej zwierzała się mężczyznom - jak np. swemu bratu Jerzemu - z którym miała doskonały kontakt, niż swym dwórkom i innym kobietom ze swego dworu), w ogóle lubiła przebywać w gronie mężczyzn. Kolejną innowacją jaką wprowadziła Anna była możliwość osobistego czytania Pisma Świętego kiedy się tylko miało na to ochotę (była to tzw. "Biblia Tyndale'a - przetłumaczona na język angielski). Dotąd bowiem Biblię czytali jedynie księża w kościołach i to po łacinie, czyli w języku nieznanym dla ludu Anglii.

Anna wiele energii włożyła również w otwieranie nowych szkół i tworzenie z zamykanych opactw - miejsc nauki dla najuboższych Anglików. Zdecydowanie również wspierała pomoc ubogim, chorym i cierpiącym, finansowała (ze swych pieniędzy), otwieranie przytułków i domów opieki, szczególnie tych które zapewniały schronienie i strawę samotnym kobietom z dziećmi. Lecz mimo to opinia o niej wśród zdecydowanej większości angielskiego ludu była nieprzychylna. Pamiętano jej że obaliła dobrą królową Katarzynę, teraz zaś okazało się (jak zapewne mawiali w tych dniach Londyńczycy), że była tylko zwykłą "ladacznicą". Wielu z nich miało pretensje do Anny że zagroziła stabilności monarchii, oraz bezpieczeństwu państwa, bowiem przez odsunięcie Katarzyny - ciotki cesarza Rzymsko-niemieckiego i króla Hiszpanii, Anglia została narażona na atak i wojnę z Karolem V. Wielu więc cieszył jej obecny upadek. Na dotychczasowych stronników Anny padł w tych dniach blady strach - jak choćby na arcybiskupa Canterbury - Tomasza Cranmera, który był protegowanym Boleynów, oraz stronnikiem i przyjacielem Anny. 

Jeszcze tego samego dnia (2 maja 1536 r.), Cromwell powiadomił Cranmera o aresztowaniu Anny, oraz nakazał mu, by udał się do pałacu Lambeth i tam oczekiwał dalszych instrukcji króla. Również tego samego dnia król wysłał wiadomość dla Jane Seymour by opuściła rodzinny dom w Wulfhall i przeniosła się na zamek Beddington w hrabstwie Surrey. Posiadłość ta była własnością sir Nicolasa Carewe, protegowanego rodziny Seymourów. Jane przybyła tam dnia następnego (3 maja) i została powitana niczym królowa. Zresztą przez cały czas jej przebywania w Beddington była tak traktowana.

3 maja z pałacu Lambeth, arcybiskup Canterbury Tomasz Cranmer wysłał błagalny list do króla, prosząc go by nie krzywdził królowej Anny. Twierdził w owym liście że bez Anny reformacja się nie powiedzie, gdyż była ona jej kluczowym organizatorem.

Poniżej prezentuję list Tomasza Cranmera do króla Henryka VIII (z własnym tłumaczeniem - we fragmentach by nie zanudzać - Cranmer często bowiem powtarza słowa - Twoja łaska, Twojej łaski, Twych łask. Jeszcze małe wyjaśnienie: Istota i Stworzenie - są określeniami które w tamtych czasach stosowano do opisania kobiety):


"O najszlachetniejszy Panie, zgodnie z wiadomością którą otrzymałem od Pana Sekretarza i wychodząc na przekór Twej łasce, przybyłem wczoraj do Lambeth, gdzie wciąż oczekuję tam z wielką nadzieją Twojej łaski (...) Jestem dziś w zupełnej rozterce, choć mój umysł jest czysty bowiem nigdy nie miałem lepszej opinii o kobiecie jak o królowej, co powoduje że nie wieżę w zarzuty przeciw niej wysuwane. I znów myślę że Wasza Królewska Mość w Twej łasce nie pokrzywdzi królowej. Byłem przywiązany do niej najbardziej ze wszystkich istot, dlatego też pokornie błagam Twej łaski Najjaśniejszy Panie (...) Miłowałem ją za miłość którą moim zdaniem obdarowywała innych ku radości Boga i Jego Ewangelii (...) Jeśli zaś prawdą są zarzuty, którymi królowa objęta została, pierwszy ją znienawidzę, jeśli zaś są one nieprawdziwe, to nie było jeszcze w naszych czasach stworzenia tak bardzo oczernionego. I choć Ona nie obraziła cię Panie tak by nie zasłużyć na Twą łaskę, Bóg jednak zesłał jej karę (...) Głosiła Ona Ewangelię bardziej swym sercem i czynem niźli słowami, dlatego też sądzę że Bóg Wszechmogący Jej przebaczy (...) Dlatego też błagam Najjaśniejszego Pana o Twą łaskę dla królowej, bądź Panie jej obrońcą od wszelkiego zła i miłuj ją Panie bowiem Ona nigdy Cię nie obraziła"
 Tomasz Cranmer

Lambeth 3 maja 1536 r.

Jeszcze tego samego dnia Cranmer otrzymał wiadomość że ma się natychmiast stawić przed radą królewską w pałacu Westminster. Wziął więc łódź i przypłynął Tamizą z Lambeth. Gdy stawił się przed Izbą Gwieździstą, został natychmiast przesłuchany przez Tomasza Audley'a lorda Audley (żył w latach 1488-1544), Jana de Vere hrabiego Oksford (żył 1490-1540), Roberta Redcliffe'a hrabiego Sussex (żył 1483-1542) i Williama Sandysa barona Sandys (zm. w 1540 r.). Stwierdzili oni że małżeństwo króla zawarte zostało niezgodnie z prawem, a on ma znaleźć powód kanoniczny jego unieważnienia. Cranmer był zupełnie rozbity, jednak został zmuszony do uznania nieważności małżeństwa króla z Anną Boleyn.

Również 3 maja William Kingston wysłał list do Cromwella informując go o aresztowaniu i zachowaniu Anny w celi (list jednak nie zachował się w całości, a jedynie w strzępach przetrwał pożar pałacu Ashburnham w 1731 r. w którym był on przechowywany)

Dnia 6 maja 1536 r. Anna Boleyn również napisała rozpaczliwy, błagalny list do króla - zapewniając go o swej dozgonnej wierności i miłości, oraz prosząc o łaskę (który przytoczyłem w pierwszym poście z tego tematu). Ów list, napisany ręką Anny, był jednocześnie ostatnim gestem, jaki Anna mogła wykonać, by spróbować ratować życie swoje, swego brata i innych  uwiezionych mężczyzn . Był to bez wątpienia gest rozpaczliwy - bowiem list ten nigdy nie dotarł do Henryka, nikt go o nim nie poinformował. Cała poczta przechodziła najpierw przez królewską kancelarię - zarządzaną przez Cromwella. A ten nie byłby zainteresowany w pokazywaniu listu, który mógł (lecz nie musiał), odmienić królewskie nastawienie względem Anny Boleyn. Anna odcięta w Tower, była więc mimo wszystko na przegranej pozycji i mogła liczyć jedynie na dobrą pamięć króla o niej i jego łaskę. 





10 maja 1536 r. Tomasz Cromwell przygotował akt oskarżenia królowej Anny. Została oskarżona o "cielesne obcowanie" z pięcioma mężczyznami (w tym ze swym bratem Jerzym), choć Cromwell twierdził że ta lista jest wciąż niepełna. Lecz nie to było najgorsze w owym akcie oskarżenia obciążającym Annę. Oskarżona została również o udział w spisku skierowanym przeciw królowi, który miał na celu zabicie króla, a następnie koronację Elżbiety (ze względu na niepełnoletność księżniczki, realnie rządziłaby Anna), oraz chęć poślubienia jednego ze swych kochanków. Zarzuty te, były tak niedorzeczne że aż wołały o pomstę do nieba, jednak król w nie uwierzył, już wówczas wierzył w każde oskarżenie wysunięte przeciwko Annie, miał bowiem w głowie przygotowania do poślubienia lady Jane Seymour. Wcześniej każde oskarżenie królowej wiązało się ze zdradą stanu i katowskim toporem dla oskarżyciela, teraz już król wierzył we wszystko co mu podsuwali jego doradcy. Jednak coś w tym jest - od miłości do nienawiści tylko jeden krok.





CDN.