Łączna liczba wyświetleń

środa, 28 października 2020

SZAMBONURKI I WKURW WŚCIEKŁYCH M(R)ACIC

 CZYLI CO SIĘ DZIEJE NAD WISŁĄ 

I DLACZEGO PIS 

PONOWNIE NA TYM ZYSKA?

 
 
ROBERT BĄKIEWICZ I STOWARZYSZENIE MARSZ NIEPODLEGŁOŚCI TO JEDYNI NARODOWCY KTÓRYCH SZANUJĘ. TUTAJ WZYWAJĄ (GŁÓWNIE) MĘŻCZYZN DO OBRONY KOŚCIOŁÓW PRZED LEWACTWEM. SWOJĄ DROGĄ NALEŻY STWIERDZIĆ ŻE SĄ RZECZYWIŚCIE POD TYM WZGLĘDEM SĄ SKUTECZNI I WRAZ Z KIBICAMI, OBRONILI WARSZAWSKIE KOŚCIOŁY
 
 
 
 
 
 Od razu chciałbym zaznaczyć, że temat aborcji (który dla lewicy stanowi kwestię o fundamentalnym znaczeniu) niewiele mnie obchodzi. Oczywiście nie jestem zwolennikiem zabijania dzieci i nazywania ich płodami (jak to jest że dziecko staje się człowiekiem dopiero po urodzeniu, a wcześniej - będąc jeszcze w brzuchu matki pozostaje płodem? W takim razie wcześniak, który rodzi się w 6 lub 7 miesiącu ciąży jest już dzieckiem, a ten, który do dziewiątego miesiąca ciąży pozostaje "u mamy" - wciąż jest płodem, albo "zlepkiem komórek?" Gdzie logika, gdzie sens? A może chodzi po prostu o to, że: "czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal!?", czyli dziecko które jeszcze się nie narodziło, pozostaje bliżej nieokreślonym "płodem", a dopiero po narodzinach, gdy matka weźmie je w ramiona staje się dzieckiem. To tak samo jak z Bogiem - nie widać go więc można uznać że Boga nie ma 😏), ale nie jestem również zdeklarowanym fanatykiem drugiej strony i nie uważam że przerwanie ciąży powinno być zabronione w każdych okolicznościach. Zdaję sobie sprawę, że są ludzie, którzy mentalnie nie są gotowi na urodzenie i wychowanie niepełnosprawnego dziecka, gdyż trzeba o nie dbać praktycznie 24/7. Ja sam nie wiem czy miałbym tyle siły, aby takie dziecko wychować (być może miałbym, gdyż po wzięciu na ręce takiego maleństwa pewnie szybko bym się w nim zakochał, bez względu na jego zewnętrzne ułomności), więc nie należę ani do radykalnych grup jednej, ani też drugiej strony. W ogóle fanatyzm uważam za szkodliwy i niewskazany (zwłaszcza, jeśli sprawa dotyczy ludzkiego życia, czy też życia w ogóle - choć należy mimo wszystko umieć znaleźć we wszystkim właściwe proporcje. Bowiem życie zwierzęcia - jakkolwiek by na to nie patrzeć - jest mimo wszystko mniej ważne, niż życie człowieka, choć ja osobiście nigdy jeszcze nie skrzywdziłem żadnego zwierzaka - nawet będąc dzieckiem, gdy moi koledzy strzelali z wiatrówek do gołębi, ja stałem z boku i mimo wszystko było mi cholernie żal tych ptaków, które to niektórzy ludzie nazywają "latającymi szczurami" - natomiast człowieka kilka razy zdarzyło mi się "lekko" uszkodzić). Dlatego też nie jestem i nigdy nie będę żadnym radykałem.

Inną kwestią jest fakt, że obowiązujący w Polsce od 1993 r. tzw.: kompromis aborcyjny, był naprawdę dobrym rozwiązaniem, umożliwiającym przerwanie ciąży jedynie w trzech przypadkach: gdy życie matki było zagrożone, gdy dziecko zostało poczęte w wyniku gwałtu (jednak w tym przypadku należy zadać pytanie - co winne jest dziecko poczęte w wyniku gwałtu i dlaczego musi ono płacić cenę za to, że jego ojciec okazał się sukinsynem?), oraz w wyniku "nieodwracalnego" uszkodzenia płodu. Po wyroku Trybunału Konstytucyjnego z 22 października 2020 r., ta trzecia, ostatnia przesłanka została zlikwidowana, jako niezgodna z Konstytucją Rzeczpospolitej Polski. Notabene tą samą konstytucją, którą projektowała lewica wraz z liberałami (SLD i AWS) i która zyskała poparcie ówczesnego prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego (postkomuna/lewica), oraz Bronisława Geremka (dla mnie osobiście również postać odpychająca - typowy postkomunistyczny liberał i polityczny hochsztapler). Co ciekawe, kompromis aborcyjny (który dziś lewactwo nazywa "kompromisem polityków i biskupów") również został opracowany przez lewicę (SLD), gdyż wówczas to ona rządziła (1993 r.). Innymi więc słowy rewolucja pożera własne dzieci, a to co było dobre dwadzieścia kilka lat temu, obecnie jest już nie do przyjęcia dla lewicy (typowa marksistowska "mądrość etapu"), a młodzi lewaccy bojowcy dziś tak naprawdę "zjadają" swych ideologicznych poprzedników i oczekują dnia, gdy ich następcy również im rzucą się do gardeł. Polska Konstytucja (której ja osobiście jestem wrogiem, uważając ją za zwykły bubel prawny, który bezzwłocznie należy zmienić) została więc opracowana przez lewicę i liberałów i właśnie bazując na przepisach tejże Konstytucji, Trybunał Konstytucyjny wydał jedyną możliwą decyzję (nie mógł bowiem opiniować inaczej, gdyż wówczas dopiero postąpiłby wbrew zapisom Ustawy Zasadniczej), uznającą przesłankę eugeniczną (czyli spowodowaną możliwym lub prawdopodobnym uszkodzeniem płodu) za niekonstytucyjną. W tej kwestii sprawa jest jasna i tutaj nie ma o czym mówić (notabene, owa Kon-sty-tuc-ja którą plemię OTUA - reprezentowane przez wielkiego wodza "Bolesława Wspaniałego" brało dotąd na swe sztandary i obnosiło niczym świętą relikwię, której nikt i nic nie mógł podważyć - teraz okazuje się wybitnie "faszystowska", gdyż nie tylko zabrania przerwania ciąży z pobudek eugenicznych i wprost optuje za życiem nienarodzonych dzieci, ale wręcz w sposób ordynarny definiuje rodzinę, jako "związek kobiety i mężczyzny". Już sam ten fakt powoduje poważną umysłową implozję lewactwa, które nie wie właściwie co dalej z tym fantem zrobić).
 
 
TAK ZAWSZE KOŃCZY SIĘ KONFRONTACJA LEWAKÓW Z PATRIOTAMI. JEŚLI CI PIERWSI NIE MAJĄ ZDECYDOWANEJ (CO NAJMNIEJ POTRÓJNEJ) PRZEWAGI LICZEBNEJ - TO NIE MAJĄ NAJMNIEJSZYCH SZANS W JAKIMKOLWIEK STARCIU. DZIĘKI TEMU KOŚCIOŁY ZOSTAŁY OBRONIONE
 
 

 
Jak wiadomo kwestia aborcji jest głównym (lub jednym z najważniejszych) paliwem, dzięki któremu lewactwo stara się doprowadzić do rozedrgania emocjonalnego pewnych grup społecznych (w tym przypadku kobiet) i wyprowadzenia ich na ulicę w roli "mięska armatniego". To jest naturalny i tradycyjny sposób postępowania lewicy, która w zasadzie (może z jakimiś małymi wyjątkami) nie przyniosła światu nigdy nic pozytywnego i nie obdarowała go żadną pozytywną myślą ani żadnym pozytywnym działaniem twórczym (i tutaj muszę się przyznać z ogromnym wstydem, że jako nastolatek byłem... bezczelnym lewakiem, który masowo "łykał" wszystkie te antyreligijne brednie i był stałym czytelnikiem "Gazety Wyborczej" pana Adama "pozdrów brata" Michnika. Wyborcza, czyli taki polski "The New York Times" - była wówczas główną - poza jeszcze "Trybuną" i "Nie" Urbana - gazetą, którą wówczas namiętnie czytywałem. Potem mi przeszło owe lewicowo-liberalne zaczadzenie umysłowe, gdy zdałem sobie sprawę dokąd to wszystko prowadzi i gdy miast na antyreligijnych i antykościelnych hasłach, skupiłem się na analizie marksistowskich zbrodni i tego jak skutecznie potrafiono łamać ludziom kręgosłupy - nie tylko moralne - oraz niszczyć i mordować, mordować i raz jeszcze mordować. Tak właśnie dotarłem - sam z siebie - do dziejów i tradycji Żołnierzy Niezłomnych i skończył się lewicowy okres w moim życiu. Ale z drugiej strony, jak mawiał Marszałek Piłsudski: "Kto za młodu nie był socjalistą, ten na starość będzie sukinsynem" - ważne tylko aby wiedzieć kiedy opuścić ten lewacki matrix i potrafić przejrzeć na oczy. Ale, gdy słyszę kucerie od "Korwina Krula" czy Grzegorza "szczęść Boże" Brauna, która mieni się być "jedyną prawicą" i której członki - w dosłownym tego słowa znaczeniu - twierdzą że właściwie dobrze że stalinowskie sądy skazywały na śmierć w sfingowanych procesach politycznych Żołnierzy II Rzeczpospolitej, gdyż były to "sanacyjne buce", to dosłownie nóż mi się w kieszeni otwiera. Tego nawet nie da się komentować, ale pokazuje to również że obie strony -  zdeklarowane lewactwo i liberalna prawica korwinowska są właściwie jednakie, a różnice z naszego punktu widzenia niewielkie, podobnie jak dla Żołnierzy Wyklętych nie było ważne, czy polegną z ręki "czerwonego" Ruska, czy "brunatnego" Niemca, gdyż jeden i drugi był naszym śmiertelnym wrogiem).
 
Tak więc kompromis aborcyjny z 1993 r. uważam za właściwy, a jego naruszenie nie służy narodowej  zgodzie (dla lewactwa "aborcja" znaczy to samo, co dla prawicy hasło "LGBT"). Z drugiej jednak strony nawet prawnicze autorytety lewicowo-liberalne wypowiadają się w tej sprawie jednoznacznie: aborcja eugeniczna była niezgodna z konstytucją i wcześniej czy później Trybunał Konstytucyjny musiał orzec "oczywistą oczywistość" - jak mawiał klasyk. Te same liberalne autorytety (prof. Zoll, prof. Rzepliński) mówią wprost: "aborcja to morderstwo!", "aborcja to zło!", więc sprawa jest jasna i oczywista pod względem prawnym. Oczywiście decyzja Trybunału Konstytucyjnego wcale nie przesądza jeszcze o zmianie tego prawa, gdyż na to potrzeba zgody Sejmu i Senatu (a tam zapewne kwestie te będą procedowane a potem - kto wie - może nawet trafią do sejmowej "zamrażarki", gdzie pozostaną przez długi czas), więc jest to zaledwie prawne stwierdzenie stanu faktycznego - czyli niezgodności przesłanki eugenicznej z polską Konstytucją. Poza tym przesłanka eugeniczna w dużej mierze (w jakiś 70 %) dotyczy dzieci z zespołem Downa, ewentualnie z zespołem Turnera z którym również można żyć normalnie, natomiast trisomie (czyli aberracje chromosomowe) oraz ciężkie deformacje ludzkiego płodu (lewica opisuje to w sposób wręcz przerażający, jako zmuszanie kobiet do rodzenia prawdziwych potworków bez rąk, nóg, głowy, lub z niewykształconymi narządami wewnętrznymi) a to zaledwie może jakieś 7 % przeprowadzanych aborcji. Mimo to - jak zawsze - lewica potrzebuje swojej ofiary, którą będzie mogła cały czas "wyzwalać" i nie ma w tym momencie żadnego znaczenia kto będzie tą ofiarą - robotnicy i chłopi, homoseksualiści, czarnoskórzy, muzułmanie czy kobiety - ważne jest aby taką ofiarę mieć i móc na niej żerować wyzwalać ją bez końca, a często nawet wbrew jej woli (w tym przypadku należy taką ofiarę odpowiednio rozdygotać emocjonalnie i wmówić jej że za największego swego wroga powinna uważać - i tutaj już w zależności od ofiary": wrednych kapitalistów, heteroseksualistów, białych, chrześcijan czy mężczyzn. Szczególnie feministki są niezwykle łatwe do złowienia na ten lep, gdy wmawia im się że to wszystko przez mężczyzn (czyli wredny patriarchat) i że powinni stawać z nimi do "walki płci". Oczywiście w ramach tego lewicowego "wyzwalania" kobiet z okowów patriarchatu, kobiety w tym przypadku stanowią jedynie instrument, którym lewicowi aktywiści pragną rozwalić system społeczny i na jego gruzach dostać się do władzy, zaprowadzając powszechny porządek grobowy nowy, idealny świat.
 
 
KIBICE BRONIĄ KOŚCIOŁÓW W CAŁEJ POLSCE
 
 

 
Niestety, temat aborcji w Polsce (choć wciąż medialnie i emocjonalnie niezwykle łatwy do rozegrania i emocjonalnego rozdygotania głównie młodych dziewuszek), tak naprawdę nieco się już przejadł po tzw.: "czarnych protestach" z 2016 r., na których feministkom udało się wyprowadzić na ulice kilkadziesiąt tysięcy młodych kobiet (i wspierających ich lewaków, czyli takich mentalnych cuckoldów). Dziś sytuacja jest zupełnie inna, a powrót do tamtych czasów (i frekwencji) jest praktycznie niemożliwy z różnych względów (nie tylko ze względu na Covid-19), przez co obecne marsze - organizowane w wielu miastach - są nieliczne i jedynie specjalna medialna oprawa propagandowa, oraz ujęcia robione pod odpowiednim kadrem, są w stanie sprzedać społeczeństwu kit "kilkunastu tysięcy wkurwionych macic" (swoją drogą, to na ten temat powstają już uliczne dowcipy, ostatnio słyszałem jak pewien facet przechodzący przez ulicę ze swym kompanem i widzący nadjeżdżające auto które prowadziła kobieta - stwierdził: "Uważaj, bo macica jedzie!"). Dziś te protesty są nie tylko nieliczne, ale wręcz żałosne, jako że główne hasła na nich występujące, to przede wszystkim wulgaryzmy w stylu: "Wypierdalać!", "Jebać!", "Dupa!", "Sku...yny!", oraz próby dewastacji budynków oraz świątyń - czyli można rzec że zwykły uliczny szlam, który sprowadza te kobiety (choć na tych protestach przede wszystkim dominują lewicowi aktywiści i zawodowi prowokatorzy w typie: "Margota", "księżniczki" Lempart czy posłanki Schleswig-Holstein Scheuring-Wielgus) do roli szambonurków. W zasadzie w tym temacie nie ma o czym więcej pisać, a te pokrzykiwania niektórych "ulicznic" typu: "skurwysynie wyskocz do kobiety" (😂) - są co najwyżej bardzo zabawne. Oczywiście ogromną frekwencję stanowią również aktywiści lgbt (ze swoimi tęczowymi szmatami), oraz jak zwykle niedobitki polskiej antify. Tyle w temacie "protestu wściekłych macic"". Warto też dodać, dlaczego PiS zdecydował się wrzucić ten (odbezpieczony granat) w środku pandemii i poszedł na "wojnę z kobietami". Otóż bez wątpienia należy stwierdzić jasno i otwarcie - wbrew logice że Prawo i Sprawiedliwość może tylko na tym temacie zyskać (dlatego też między bajki można włożyć rytualne teksty na liberalno-lewicowych portalach o "końcu Pis-u").
 
 
MILIONY WŚCIEKŁYCH "MACIC" 
PROTESTUJĄ W WARSZAWIE
 



 

 
Jarosław Kaczyński - choć jest już politykiem dość wiekowym (choć może nie aż tak bardzo, jak chodząca demencja Joe Biden - który ostatnio nawoływał nawet aby... na niego nie głosować 👍), to jednak wciąż potrafi skutecznie wrzucać takie tematy zastępcze, które odwracają uwagę Polaków od innych kwestii, a poza tym ostatecznie powodują (w dłuższej perspektywie) wzrost poparcia dla jego partii. Nie może być inaczej (choć to też zależy od działań PiS-u na obszarze gospodarki, walki z Covid-19 i wprowadzenia, czy też niewprowadzenia ewentualnego lockdownu), gdyż tym samym PiS daje jasny sygnał że po pierwsze przestał być "papierkiem lakmusowym" testującym uzyskanie jakiegoś modus vivendi z lewicą, w zamian za poczynione wobec niej ustępstwa i stawia na jasną kartę "obrony życia" (dotychczasowe próby zjednania sobie lewactwa okazały się totalną porażką PiS-u). Po drugie danie też sygnału, że partia rządząca stoi po stronie prawa (czyli zarzut o nieprzestrzeganiu konstytucji i praworządności - który był tak ochoczo podlewany przez naszą opozycyjną folksdojczerię - okazał się zupełnie chybiony), po trzecie i najważniejsze - PiS odwrócił uwagę społeczeństwa od kwestii pandemii i walki z Covid-19, która (jak widać) nie idzie władzom najlepiej (stąd tak częste zmiany decyzji: jak choćby twierdzenie że puby, siłownie i baseny wciąż mogą pozostać otwarte, jeśli tylko zostaną tam zastosowane najwyższe środki ostrożności, po czym po kilku dniach okazuje się że muszą zostać zamknięte, albo wprowadza się czerwoną strefę epidemiczną na terenie całego kraju, a jednocześnie deklaruje się że nie zostanie wprowadzony lockdown, by po kilku dniach twierdzić że nie można tego tak do końca wykluczyć - notabene, jeśli PiS ponownie zamknie kraj i zamrozi gospodarkę, ja sam przyłączę się do anty-pisowskich ulicznych protestów 😣). Dzięki sprawie aborcji, skutecznie odwrócono uwagę społeczną od prawdziwych problemów kraju, a idę o zakład że za jakiś czas PiS tak wszystko pozmienia, że w praktyce wciąż wszystko pozostanie po staremu w kwestii aborcji eugenicznej, czym ponownie Jarosław rozładuje wzburzone emocje (trzeba bowiem pamiętać że lewactwo to jest choroba umysłowa. Oni - poza kilkoma decydentami na samej górze - nie myślą logicznie i w swej niepomiernej głupocie tak przeciągną strunę, że społeczne poparcie dla kwestii "zmuszania kobiet do rodzenia martwych płodów" szybko stopnieje. To jest bardzo ważne, bowiem ci ludzie nie znają umiaru, a to bardzo łatwo można politycznie wykorzystać i PiS - czy też Jarosław Kaczyński -  jest w tej kwestii prawdziwym mistrzem).
 
Im dłużej temat aborcji eugenicznej będzie wałkowany, tym więcej PiS ma możliwości "wyruch...a" lewicy we wszystkie możliwe otwory i postawienia siebie w roli jedynego sprawiedliwego (ostatecznie pozostawiając wszystko po staremu), a tamci stracą tylko masę energii i znów pokażą się społeczeństwu ze swej prawdziwej "najlepszej" strony (czyli miotania wulgaryzmów i mazania po fasadach kościołów). A należy pamiętać że jest coś takiego jak zmęczenie materiału, problem w tym (ja akurat się z tego cieszę, bo nie wyobrażam sobie rządów lewackich radykałów w Polsce) że lewica mentalnie nie jest zdolna aby to pojąć. Im wystarczy dać jeden palec to rzucą się po całą rękę, a gdy dostaną prztyczek w nos, to są wielce zdziwieni co się właściwie stało - przecież miało być tak miło: rewolucja, Kaczyński, Jeb..ć PiS!, Kaczyński, rewolucja, aborcja i wypi....ać! a tu nic. Łola Boga, gdzie jest policja - bo "faszyści" nas biją 😄. Tak to właśnie wygląda. Cóż, głupich nie sieją, sami się rodzą.
 
 
 
PS: Przewodniczący Związku Mniejszości Niemieckiej w Gdańsku - Roland Hau (hau-hau 😂), spytał ostatnio na swym profilu na Facebooku: "Patrząc na to, co się właśnie teraz na naszym przykładzie dzieje, mam pytanie: Czy naprawdę, w swoim bezkrytycznym patriotyzmie, cały czas chcecie zwierzchności Warszawy, a dokładnie jej żoliborskiej dzielnicy, nad naszym wspólnym Gdańskiem?". Na tak postawione pytanie, odpowiedź może być tylko jedna - panie Hau, doprawdy niech pan tak nie szczeka, skoro przygarnęła pana gościnna polska ziemia, bo inaczej dziś wraz z innymi "wypędzonymi" zasilałby pan jakieś lokalne ziomkostwa i celebrował pamięć nazistowskiej niemieckiej przeszłości Gdańska. Dziś Gdańsk jest w stu procentach miastem polskim, więc takie pytanie uważam że bezprzykładne drogi panie. I to nie jest żaden "nasz Gdańsk", gdyż pan (bez względu na to czy się na tej ziemi rodził, czy nie) jest tu tylko gościem, a miasto jest polskie. Jeśli pan ma jakieś inne preferencje narodowe, to nic nie stoi na przeszkodzie aby wyjechał sobie pan tam, gdzie wciąż panuje "zwierzchność Berlina". Tylko proszę się pospieszyć, bo nie wiadomo co też się stanie w przyszłości. Wystarczy bowiem spojrzeć na mapę jakie granice miały Niemcy w 1914 r., jakie w 1937 r. a jakie mają obecnie. Może bowiem nadejść taki dzień, że obudzi się pan, a i Berlin będzie już polskim miastem i nie będzie już dokąd wyjechać.
 
 
PS2: Amy Coney Barrnett została wreszcie zaprzysiężona na sędzię Sądu Najwyższego USA. I bardzo dobrze - to właśnie więcej takich kobiet potrzebujemy, takich, które potrafią skutecznie łączyć ze sobą zarówno karierę zawodową, jak i macierzyństwo i wychowywanie dzieci (Amy ma ich siedmioro) i które wiedzą że życie nie polega tylko na przyjemnościach "macicy" a jest sumą doświadczeń które formują nas jako ludzi, a nie rozdygotane emocjonalnie zwierzęta. Wielki szacunek dla normalnych kobiet, a dla całej reszty feminazistek szczere i serdeczne: wypie...ć!
 
 
 
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz