POCZĄWSZY OD PIERWSZEGO SPORU POLSKO-KRZYŻACKIEGO (1309-1310), AŻ PO WŁĄCZENIE INFLANT DO RZECZPOSPOLITEJ (1558-1561)
KONRAD I MAZOWIECKI
Cz. VII
Po przejęciu pełnej władzy w Imperium i odsunięciu swej matki Teodory od wszelkich wpływów politycznych (856 r.), a następnie po udaremieniu próby jej powrotu do władzy i regencji (858 r.) Cesarstwo Bizantyjskie tak naprawdę było rządzone przez trzy osoby: prawie 19-letniego cesarza Michała III, jego wuja Bardasa (który pełnił urząd głównego ministra państwa z tytułem cezara), oraz (mianowanego w grudniu 858 r.) nowego patriarchę Focjusza. Teodora (tak jak dwa lata wcześniej jej córka, a siostra Michała - Tekla) została zamknięta w klasztorze, gdzie spędzić miała resztę życia. Ponieważ osobistym powiernikiem młodego cesarza był właśnie Bazyli (który jest bohaterem tego cyklu opowieści o Bizancjum, jako że to właśnie on był założycielem dynastii, która pomogła Cesarstwu Wschodniemu ponownie odrodzić się i to zarówno na polu politycznym, militarnym jak i gospodarczym i kulturowym, a dla nas interesujące jest właśnie podejście krajów Europy Zachodniej - najbardziej zaangażowanej w ruch krucjatowy do Ziemi Świętej - właśnie w kwestii bizantyjskiej, a także stosunków Wschód-Zachód i Północ-Południe), otrzymał on od cesarza tytuł wielkiego szambelana dworu (858 r.). Nieco wcześniej poślubił on niejaką Marię (chodź często ją zdradzał). Wydawało się że nowemu reżimowi nic już nie zagrozi i wszystko jest na dobrej drodze do tego, aby obecny układ polityczny został na stałe umocniony. Rozsądna polityka gospodarcza i kulturowa (np. stworzenie "uniwersytetu" w Pałacu Magnaura w Konstantynopolu) prowadzona przez Bardasa, przyczyniła się do polepszenia stabilizacji wewnętrznej państwa. Cesarza co prawda sprawy polityczne obchodziły znacznie mniej, wolał spędzać czas wolny albo na pijaństwie w gronie najbliższych towarzyszy, albo w łożu swej kochanki Eudoksji Ingeriny, albo też w towarzystwie Bazylego. Problem się jednak pojawił i dotyczył kwestii religijnych, a raczej prawodawstwa religijnego. Oto bowiem usunięcie poprzedniego patriarchy Ignacego (pozbawionego męskości syna cesarza - Michała I Rangabeusza, panującego w latach 811-813) nastąpiło wbrew pewnym kanon religijnego prawodawstwa (chodziło o to, że Focjusz nie miał odpowiednich święceń w chwili mianowania przez cesarza patriarchą). Nie pierwszy to raz w dziejach Bizancjum, ale strażnicy religijnej ortodoksji, mnisi z klasztoru Studios (studyci) pod przewodnictwem przeora Mikołaja, ostro zaprotestowali wobec złamania prawa kanonicznego przez cesarza Michała i objęcia stolca patriarchalnego przez Focjusza. Zaczęły się też tworzyć dwie frakcje: jedni byli za wyborem, drudzy - przeciw.
W tej sytuacji, po kilku miesiącach swego urzędowania w roli patriarchy Kościoła Wschodniego, aby zakopać podziały i różnice, Focus postanowił odwołać się do Rzymu, do samego papieża, licząc na to że ten uzna go za patriarchę (tak jak stało się to z patriarchą Tarazjuszem, który w chwili objęcia urzędu kapłańskiego w roku 784 także był laikiem pod względem prawa kanonicznego, a mimo to został uznany przez Rzym). I teraz zaczyna się ciekawa rzecz, bowiem rok 858 jest dziwnym rokiem, a mianowicie takim, w którym na tronie papieskim miała zasiadać... kobieta. Była to sławna (szczególnie w kulturze popularnej, ale o jej przygodach zaczęło to być głośno szczególnie od wieku XIII, kiedy wieści o jedynym papieżu-kobiecie stały się bardzo popularne wśród chrześcijańskiego ludu w Europie) papieżyca Joanna, która przyjęła imię Jana VIII. Ponoć z urodzenia była ona Angielką, ale urodzić się miała ok. 818 roku w Moguncji. Zawsze miała upodobanie do zdobywania wiedzy, a ponieważ kształcenie kobiet w tamtym czasie było bardzo niepopularne i prawie nie praktykowane (wyjątkiem oczywiście były wyższe przeorysze klasztorów), postanowiła ściąć włosy, owinąć piersi materiałem tak aby przypominały męską klatkę piersiową i w ogóle przebrać się za mężczyznę. Pod postacią Jana Anglicusa przywędrowała do Aten, gdzie studiować miała filozofię i medycynę, dogłębnie poznała też Pismo Święte (według legendy miała tam również wdać się w romans z człowiekiem, który początkowo wziął ją za mężczyznę, ale gdy odkryła przez nim swój sekret i stali się kochankami, on jej nie wydał). Potem wrócić miała do Rzymu, gdzie podjęła pracę w kancelarii papieskiej, szybko zdobywając uznanie i popularność dzięki swej wiedzy. Stała się też osobistym lekarzem schorowanego (cierpiącego na podagrę), starego papieża Sergiusza II (jego pontyfikat był w latach 844-847) z rzymskiego rodu Colonnów. W czasie tego krótkiego pontyfikatu wydarzyło się jednak kilka ciekawych rzeczy, chociaż sam papież Sergiusz głównie ten czas przeleżał w łożu (rzadko kiedy siadał na tronie papieskim, gdyż z powodu dny moczanowej nie mógł chodzić i trzeba go było nosić, ale według legendy opatrunki które nakładała mu na nogi Joanna/Jan miały mu przynosić ukojenie). Wybuchła wtedy sprawa nowo mianowanego metropolity Reims Hinkmara, i jego konfliktu z poprzednim metropolitą Ebonem, co ostatecznie zmusiło papieża do zwołania synodu w tej sprawie do Trewiru (846 r.), co też niewiele dało i sprawa ta toczyła się jeszcze przez kolejne lata (a ponieważ jest długa, nieciekawa i nie ma związku z tematem, więc jej nie opiszę. 🥱).
W tym samym 846 roku w Rzymie wybuchła panika. Oto bowiem okazało się, że w porcie w Ostii wylądowali Saraceni (wojownicy z emiratu Aglabidów, zajmującego tereny dzisiejszej Tunezji, wschodniej Algierii i Zachodniej Libii. Byli oni jednak - oficjalnie przynajmniej - zależni od Abbasydów, z mocy których władali Tunisem). Ich wojownicy (po złupieniu Ostii) zaczęli palić przedmieścia Rzymu, co spowodowało że papieża szybko przeniesiono w bezpieczne miejsce (choć nie opuścił on Rzymu). Podrzymskie świątynie i klasztory stanęły w ogniu, a mieszkańcy Wiecznego Miasta byli przerażeni wizją upadku Stolicy Piotrowej i niewoli papieża u Saracenów. Jednak stare bo stare (pochodzące bowiem z lat 70-tych III wieku) mury aureliańskie wokół Rzymu spisały się na medal i 11 000 muzułmańskich wojowników nie wdarło się do Wiecznego Miasta. Zniszczenia uniknęło również Zatybrze, ale za to Wzgórze Watykańskie z Bazyliką św. Piotra i kościołem św. Pawła uległo całkowitemu zniszczeniu. Maurowie wzięli też do niewoli licznych Rzymian (mężczyzn, kobiety, dzieci) którym nie udało się uciec i schronić za murami miasta. Pomimo tego że najeźdźcy nie dysponowali machinami oblężniczymi (głównie była to kawaleria i piechota, a w porcie w Ostii zakotwiczyło 75 saracyńskich okrętów), to jednak pomimo nieudanej próby zajęcia miasta z marszu, długo grabili okolicę i uniemożliwiali Rzymianom opuszczenie murów. Pomoc jednak już nadchodziła. O ataku na miasto dowiedział się bowiem bardzo szybko król Italii Lotar I (syn cesarza Ludwika I Pobożnego, o którym pisałem w innym temacie) i choć miał z papieżem na pieńku, to jednak szybko wysłał swoich wojowników na odsiecz. Zmobilizowano też milicje ze Spoleto i Kampanii, dzięki czemu wyparto najeźdźców z Italii. Ci jednak zabrali ze sobą tak wielkie łupy, że obładowane nimi okręty roztrzaskały się o siebie podczas burzy i tylko niewielka ich część powróciła do północnej Afryki. Potem uznano to za opatrzność Boską (podobnie jak najazd Saracenów za Boską karę za panujące w Rzymie przekupstwo, symonię i nepotyzm). Kilka miesięcy później papież Sergiusz II zmarł a jego ciało (wystawione na pokaz dla ludu, aby ci oddali mu cześć szybko zaczęło się rozkładać wydając przy tym nieprzyjemny zapach. W dodatku muchy które latały nad ciałem powodowały, że trzeba było szybko je pochować). Jego następcę wybrano już w dniu śmierci Sergiusza (styczeń 847 r.), a był nim zakonnik z klasztoru Benedyktynów z St. Martin - Leon (który po sześciotygodniowym interpontificum stał się Leonem IV). Podobnie jak w przypadku Sergiusza, tak i teraz zupełnie pominięto taki szczegół jak uzyskanie cesarskiej zgody na wybór nowego papieża (a według prawa z roku 824 było to wymagane). W Rzymie wówczas panowała niepewność, ludzie zadawali sobie pytanie jak to się stało, że Saraceni dotarli aż do Świętego Miasta, dlaczego Bóg na to pozwolił. I twierdzono że powodem tego jest odejście od Pisma Świętego i całkowite zeświedczenie biskupów oraz duchownych (którzy oficjalnie utrzymywali całe zastępy kochanek, muzykantów i sług, tworząc prawdziwe dwory).
Aby oderwać Rzymian od tych myśli, nowy papież rozpoczął zakrojone na wielką skalę umocnienie Watykanu, czyli zamiany Wzgórza Watykańskiego w prawdziwą twierdzę. Znaczny fundusze w tej kwestii dostarczył król Lotar (notabene papież Leon w nieoficjalnej ceremonii złożył przysięgę cesarzowi, tak jak wymagało prawo z roku 824, ale uczynił to już po swoim wyborze) i jego bracia, którzy zebrali wiele srebra i złota na odbudowę Bazyliki Świętego Piotra. Przez cztery kolejne lata (848-852) Leon IV osobiście nadzorował budowę twierdzy watykańskiej, objeżdżając prace budowlane konno i osobiście pilnując oraz obnażając wszelkie budowlane niedoróbki. Powstał tam zamek obronny i nowa Bazylika św. Piotra (jeszcze nie ta współczesna która jest obecnie), a dumny z siebie Leon nadał Watykanowi swoje imię Civitas Leonina (lub po grecku Leopolis) czyli po prostu Miasto Leona (to ciekawe bo w bullach jakie wydawał ten papież, nakazywał on książątom aby wykazywali "pokorę jakiej pragnie Chrystus" i nie tytułowali się słowem "dominus" czyli pan, a sam swoje imię wkładał wszędzie, gdzie to tylko możliwe i zawsze na pierwszym miejscu, na początku tekstu). W tym czasie Joanna/Jan wciąż miała przebywać w otoczeniu papieża. Według legendy miała też uczestniczyć w ceremonii poświęcenia Leopolis (27 czerwca 852 r.). Tego bowiem dnia w uroczyście udekorowanym mieście, papież - promieniujący dumą ze swego nabytku - uroczyście poświęcił (zresztą nie tylko on) nowe mury z 44 wieżami i budynki Wzgórza Watykańskiego. Ołtarz główny Bazyliki Świętego Piotra miał wysadzane klejnotami złote płyty, a wielki krzyż usiany był szmaragdami i rubinami. Pieniądze na ten cel zebrano w Italii i w krajach frankońskich - na ziemiach dzisiejszych Niemiec i Francji. Ale robotnicy którzy budowali mury Watykanu, byli wystawiani przez kolegia miejskie Państwa kościelnego lub przysłani przez klasztory, natomiast byli bardzo słabo wynagradzani i można rzec że pracowali jak niewolnicy. Oczywiście oficjalnie czynili to na chwałę Bożą (kronikarz Gregorowius pisał o majątku papieży w tym czasie: "Nie starczy wyobraźni, by pojąć bogactwo nagromadzonych tam skarbów".
PAPIEŻYCA JOANNA/JAN VIII
Nim budowla ta jednak została ukończona, w roku 849 okręty Saracenów ponownie pojawiły się ujścia Tybru (w końcu łup który zebrali trzy lata wcześniej był tak wielki, że tylko głupi nie podjąłby kolejnej wyprawy). Tym razem jednak papież szybko zadziałał. Wysłano wiadomość do okrętów stojących w portach Neapolu, Amalfi i Gaety i wraz z papieskimi zgromadzono pokaźną flotę. Papież osobiście święcił okręty, udzielał komunii i wygłaszał przemowę do żołnierzy, a także modlił się do Boga: "Boże, który podniosłeś od utonięcia Piotra idącego po falach, który uratowałeś z głębin morza Pawła, gdy po raz trzeci rozbił się jego statek, wysłuchaj nas łaskawie i daj dla zasług ich obu siłę ramionom tych wiernych, co walczą przeciw wrogom Twego kościoła, żeby uzyskane zwycięstwo przyniosło sławę Twemu imieniu u wszystkich narodów". Do żołnierzy zwracał się zaś słowami: "Walczcie dzielnie przeciwko wrogom Świętej Wiary...", twierdził że wojna jest wymysłem szatana i należy się jej wystrzegać, gdyż jest obca rodzajowi ludzkiemu, ale jeśli już nie można jej uniknąć, to należy walczyć o wiarę i o ojczyznę również w trakcie postu. Tymi słowami (a także obietnicą zbawienia po śmierci), wykrzesał Leon IV wśród żołnierzy zapał i chęć do walki, co spowodowało że bitwa morska pod Ostią zakończyła się całkowitą klęską Saracenów. Uciekające okręty muzułmanów wpadły ponownie na burzę i zatonęły. Rozbitków uratowały okręty papieskie, których załogi częściowo powywieszały ich na szubienicach w Ostii, a częściowo pognali jako niewolników do Rzymu, gdzie również pracowali przy budowie murów Watykanu. Papież Leon IV zmarł w lipcu 855 r. i właśnie wówczas nowym papieżem miał zostać Jan VIII, czyli właśnie Joanna. Pontyfikat Jana VIII oficjalnie trwało przez 3 lata, do roku 858, a zakończyć miał się skandalem. Mianowicie Joanna w trakcie swego urzędowania jako papież, wdała się w romans i... zaszła w ciążę. Poród rozpoczął się gdy niesiono ją w lektyce po ulicach Rzymu. Papież nagle źle się poczuł, myślano że to kwestie żołądkowe ale szybko okazało się że to zupełnie co innego, papież po prostu zaczął rodzić na ulicy. W tym momencie istnieje wiele wariantów wydarzeń jakie miały nastąpić, a mianowicie wzburzony lud miał po prostu zatłuc kijami Joannę jej dziecko; drugim wariancie zginęła tylko ona, dziecko zaś przeżyło; a w trzecim przeżyli obydwoje, ona zaś trafiła do klasztoru, a dziecko wychowało się na zakonnika. Wszystko to jest jednak wytwór fantazji. Papieżyca Joanna nigdy nie istniała. Jest to zabawna opowiastka która została celowo stworzona dla potrzeb plotkarskich i jeśli rzeczywiście znalazła się w otoczeniu dworu papieskiego kobieta przebrana za mężczyznę, która miała na imię Jan (czy też Joanna), to nastąpiło to w roku 844 a diakon Jan pełnił swój pontyfikat tylko przez jeden dzień (lud rzymski miał zająć Pałac papieski i osadzić na tronie piotrowym Jana VIII, ale arystokraci szybko przepędzili go z Lateranu i obrali papieżem Sergiusza II. Tylko czy diakon Jan to Joanna?).
W każdym razie po śmierci papieża Leona IV na tron piotrowy wstąpił nie Jan VIII, a Benedykt III, choć objęcie przez niego pontyfikatu również było dosyć burzliwe, bowiem cesarscy posłowie proponowali na nowego papieża niejakiego Anastazego Bibliotekarza, którego swoim następcą widział sam Leon IV. Benedykt w tym czasie został nawet uwięziony w Rzymie, ale wkrótce potem odzyskał wolność, wybrany został papieżem i to on przez trzy kolejne lata sprawował pontyfikat, aż do swej śmierci w kwietniu 858 r. Na wybór kolejnego papieża - Mikołaja I - osobiście do Rzymu przybył sam cesarz Ludwik II. To właśnie Mikołaj I był tym papieżem, do którego listownie z prośbą o poparcie zwrócił się patriarcha Konstantynopola Focjusz I. Nim jednak to nastąpiło warto słów parę powiedzieć o dokumencie wystawionym jeszcze za Leona IV ok. 850 r. (dokładnie po roku 847 a przed 852). Był to zbiór dokumentów powołujących się na żyjącego w VIII wieku uczonego Izydora z Sewilli (którego uznano za autora tych pism). Dokumenty te powoływały się na dekretalia wydane przez różnych papieży na przestrzeni wieków, począwszy od Milcjadesa (którego pontyfikat przypadał na lata 311-314), poprzez "kanony apostolskie", uchwały synodu nicejskiego (325 r.), synodu w Toledo (683 r.), poprzez tzw "donację" Konstantyna Wielkiego i wiele temu podobnych dokumentów. Owe "izydoriany" miały być podstawą zabraniającą władzy świeckiej karania duchownych (szczególnie biskupów) wedle własnego uznania książąt. Problem tylko polega na tym że wszystkie te dokumenty (no może nie wszystkie, ale ogromna większość z nich) były po prostu fałszywkami. Stworzono je tylko i wyłącznie po to, aby uprawomocnić na przyszłość dekrety przeszłości które nie istniały, ale które stworzono celowo, aby władza kościelna nie musiała nigdy i nigdzie podlegać władzy świeckiej. Jest to bodajże jeden z jaskrawszych (oprócz donacji Konstantyna Wielkiego) przykładów bezczelnego fałszerstwa dokumentów które wyszły spod ręki papieży i biskupów. Ale czegoż to się nie robi dla stworzenia nowej rzeczywistości, dzisiaj od tego mamy inne środki manipulacji i propagandy, także nihil novi sub sole.
RZYM PAPIESKI
A tymczasem konflikt pomiędzy Focjuszem a Ignacym przybierał na sile. Ponieważ ten drugi nie chciał ustąpić ze stanowiska patriarchy, cesarz Michał jeszcze w grudniu 858 r. kazał go deportować na wyspę Terebinthos, gdzie pozostawał pod strażą. Ale jego zwolennicy byli dość wpływowi i nie zamierzali łatwo się poddać. Studyci jak zwykle słali donosy do Rzymu i co prawda Ignacy też im za bardzo nie odpowiadał, ale w tej sytuacji... bliższa koszula ciału... i tak dalej. W lutym 859 r. zwolennicy Ignacego zwołali synod w Konstantynopolu, który uznał Focjusza za wybranego niezgodnie z kanonami i złożył go z urzędu. Oczywiście druga strona nie zaakceptowała tej decyzji i wkrótce potem Focjusz zwołał swój własny synod (z udziałem 170 biskupów) który potwierdził jego prawa do patriarchatu, a pozbawił urzędu Ignacego, jako rzekomo również wybranego niezgodnie z procedurami. Decyzję tę mocą siły świeckiego państwa wsparł Bardas, ale nie zmieniło to nic w postrzeganiu obu stron. Teraz jedyną instancją pozostał papież, do którego to obie strony wysłały swoich delegatów. Było to bez wątpienia wzmocnienie pozycji papiestwa na Wschodzie, w końcu po raz ostatni w kwestii spraw duchowych do papieża zwracała się bodajże cesarzowa Irena, bo już nawet Teodora nie uważała tego za konieczne (w kwestii przywrócenia kultu ikon). Papież Mikołaj I początkowo nie dostrzegł żadnych nieścisłości w kwestii wyborów Focjusza na patriarchę, natomiast dostrzegł takowe (chodź były to według niego kwestie do przezwyciężenia) w temacie wyboru Ignacego, ale żeby wyjaśnić sprawę dogłębnie, wysłał do Konstantynopola swoich przedstawicieli: Radoalda z Porto i Zachariasza z Anagni, którzy mieli zbadać tą kwestię informując o tym oczywiście ojca świętego, choć oczywiście ostateczną decyzję papież pozostawił sobie. Decyzję co do jednego z owych dwóch kandydatów, zamierzał papież Mikołaj ogłosić dopiero na synodzie zwołanym przez siebie w roku 861 (wrócę do tego jeszcze).
Ale sprawy religijne choć niezwykle istotne) nie były jedynymi które zaprzątały głowę cesarza Michała i jego otoczenia. W roku 859 postanowił on wyprawić się na wschodnią kampanię przeciwko Abbasydom, tym bardziej że cztery lata wcześniej jego wuj (młodszy brat Bardasa i Teodory) generał Petronas (strateg temu Trakesion) w zwycięskiej kampanii dotarł aż do Amidy i Tefriki, skąd przywiódł wielu jeńców i liczne łupy. Teraz podobne zwycięstwo śniło się 19-letniemu Michałowi, który osobiście zamierzał poprowadzić swoją armię przeciwko muzułmanom. Jak bowiem pisałem w poprzedniej części, wówczas (od 847 r.) na tronie kalifów w Samarze (notabene stolicy Kalifatu od roku 835) zasiadał wnuk kalifa Haruna ar-Raszida - Dżafar, który przyjął imię al-Mutawakkil ("Ten, który powierza się Bogu"). Od roku 850 prowadził on iście nietolerancyjną politykę wobec chrześcijan i Żydów (o czym pisałem w poprzedniej części). Zmuszając ich do określonego ubioru (musieli oni nosić żółte pasy i żółte tajlasany, a także - jeśli ich używali - żółte turbany, zaś kobiety chrześcijan i Żydów również musiały ubierać się na żółto. Dodatkowo na ubraniach musieli przyszywać sobie specjalne łaty z przodu i z tyłu, jakie nosili niewolnicy - co było wybitnie upokarzające, a poza tym musieli używać drewnianych strzemion, oraz nie wolno im było naprawiać swoich świątyń pod karą zamiany ich na meczety. Nie wolno im było także podczas chrześcijańskich świąt wychodzić na ulicę w procesjach i używać krzyży, a także nagrobki chrześcijan - wszystkie które za bardzo wystawały od ziemi - zostały zniszczone. Poza tym na drzwiach domów w którym mieszkali nie muzułmanie, wywieszano wizerunki diabłów, aby od razu było wiadomo że to niewierni). Wkrótce potem al-Mutawakkil wydał również wojnę szyitom, każąc zrównać z ziemią grób Husajna w Karbali (syna Alego i wnuka Mahometa), wraz z otaczającymi go pałacami i rezydencjami możnych szyitów (a następnie wydał rozkaz że ktokolwiek zbliży się do tego miejsca, które miało być zaorane i obsiane - tego czeka więzienie).
A o tym że więzienie może być gorsze od śmierci, wiedział chociażby niejaki Itach, pierwotnie kucharz kalifów, który za poprzedników al-Mutawakkila doszedł do wielkiej władzy i stał się nawet szefem policji politycznej Kalifatu. W młodości Dżafar doznał z jego strony kilku drobnych zniewag, które sobie zapamiętał do końca życia. Gdy więc tylko został kalifem i oddzielił Itacha od jego ludzi - gotowych zginąć za niego - zgotował mu straszny los. Nie zabił go, wręcz przeciwnie, pozwolił mu żyć, ale to już nie było życie. Uwięził go w małej celi w której non stop nosił ciężkie żelazne kajdany przytwierdzone do jego rąk, nóg i szyi. Co ciekawe {a co wiadomo z przekazów autorów arabskich} Itach nie martwił się o siebie, ani o swój los, gdyż wychował się w biedzie i zaszedł wysoko dzięki swoim zdolnościom, ale bardzo martwił się o swoich dwóch synów, którzy również zostali uwięzieni i musieli cierpieć podobnie jak on - gdyż w przeciwieństwie do niego, oni wychowali się w luksusie i nigdy nie zaznali trudów życia. Poprosił więc kalifa aby skazał go na śmierć {gdyż jak twierdził zna swoje winy}, jeśli zechce nawet na tortury, a i tak będzie go chwalił do Allaha. Pragnie tylko aby oszczędził cierpień jego synom. Al-Mutawakkil odmówił jednak jakichkolwiek negocjacji z człowiekiem, którego nienawidził. Itach przeżył w lochu tylko kilka miesięcy (sam ciężar żelastwa które ciągle musiał nosić był tak ogromny, że mógł spowodować jego śmierć), jednak zmarł on prawdopodobnie z pragnienia - zapewne przestał przyjmować wodę, chcąc uniknąć dalszych cierpień - był grudzień 849 r. Jego synowie przeżyli al-Mutawakkila (zmarł on w grudniu roku 861). Jeden zmarł w trzy miesiące po opuszczeniu więzienia, drugi zaś żył jeszcze długo, nawet założył rodzinę. Kalif al-Mutawakkil w roku 850 zlikwidował również mihnę - mutazylicką inkwizycję, powracając do tradycyjnej sunny. Zakazano tym samym wszelkich sporów na temat Koranu, powrócono do doktryny "wiecznego słowa Bożego", zabroniono wszelkich twierdzeń na temat możliwości kształtowania rzeczywistości przez człowieka (za pomocą Boga) co było również częścią ideologii mutazylickiej preferowanej przez poprzedników al-Mutawakkila jako formę jedności pomiędzy sunnitami i szyitami, ale było kompletnie niezrozumiałe przez ogół ludności muzułmańskiej wyznającej sunnę. Teraz więc mutazylici stali się prześladowaną mniejszością, którą tropiono i zamykano w lochach, a czasem po prostu zabijano. Natomiast kalif al-Mutawakkil (podobnie jak cesarz Michał) byli miłośnikami wygodnego życia, a jeszcze bardziej dobrego wina. Teraz zaś, w roku 859 ci dwaj koneserzy mocnych trunków mieli się spotkać na polu walki.
CDN.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz