CZYLI DZIEJE IMPERIUM
WSCHODU I ZACHODU
PROLOG
Cz. VII
Najczęściej dzieje się tak, że ważne wydarzenia historyczne dzieją się prawie niezauważenie, przemykają między nami jak woda przelewa się przez palce. Następne pokolenia zaś uczą się o tych doniosłych wydarzeniach z ksiąg historycznych w taki sposób, że daty owych wydarzeń, stanowiące cezury początku jednej i końca innej epoki to jakby inny świat, biorąc pod uwagę że najczęściej współcześni tym wydarzeniom w ogóle ich nie dostrzegali. Dziś na przykład uczymy się że w roku 476 upadło Zachodnie Cesarstwo Rzymskie, czyli jest to cezura historyczna oznaczająca koniec pewnej epoki i początek innej. A gdybym powiedział że współcześni temu wydarzeniu Rzymianie (czy mieszkańcy Italii)... w ogóle tego nie zauważyli. Jaki koniec Cesarstwa, co prawda ówczesny opiekun 11-letniego cesarza Romulusa Augustulusa - Odoaker (wywodzący się z ludów północnych, zwanych "germańskimi") usunął władcę z tronu (którego powołał Nani zaledwie rok wcześniej) a cesarską koronę odesłał do Konstantynopola, do cesarza rzymskiego Wschodu - Zenona. Tym samym chciał zyskać poparcie Wschodniego Cesarstwa dla swoich planów, gdyż ogłosił się on królem Rzymian. Można by więc było sądzić, że wydarzenie takie było doniosłe, gdyż na taką skalę nic podobnego wcześniej się nie zdarzyło (20 lat wcześniej inny "barbarzyński" wódz Rycymer, też był "twórcą cesarzy", którzy realnie byli jego marionetkami, a ci, którzy starali się wybić na niezależność, byli usuwani i zastępowani innymi, ale on nie odesłał cesarskiej korony na Wschód). Można więc było sądzić, że ten akt został odnotowany i zapamiętany przez współczesnych temu Rzymian. Nic bardziej mylnego, oczywiście usunięcie chłopca i przyjęcie tytułu króla Rzymian przez Odoakera zostało zauważone, ale sądzono że to jest chwilowy kaprys losu i że wkrótce Cesarstwo na Zachodzie powróci (tym bardziej że w Dalmacji - za zgodą Zenona - przebywał, obalony w 475 r. cesarz Zachodu - Juliusz Nepos). Tak się jednak nie stało, Odoaker został królem Rzymian i władał Italią aż do swej śmierci w roku 493.
CEZAR STOJĄCY NAD BRZEGIEM RUBIKONU
(Styczeń 49 r. p.n.e.)
Podobnie rzecz miała się z przekroczeniem Rubikonu przez Cezara. Owszem była to rzeka graniczna pomiędzy Italią a Galią z Cisalpejską (Przedalpejską), ale bez przesady, to była tak naprawdę rzeczka, bez większego znaczenia strategicznego (do jej przekroczenia nie trzeba było budować nawet mostu). Ale przejście tej rzeki w styczniu 49 r. p.n.e. przez Gajusza Juliusza Cezara rozpoczęło wojnę domową z Senatem i Pompejuszem, która zakończyła się najpierw zwycięstwem Cezara, a potem śmiercią w teatrze Pompejusza w marcu 44 r. p.n.e. niby nic, a tak to się zaczęło. Podobnie rzecz miała się z Oktawianem Cezarem, który w styczniu roku 27 p.n.e. udawał się do Kurii Julii na obrady Senatu, gdzie zdecydowany był zrezygnować z dalszej władzy imperatorskiej i żyć odtąd jako człowiek prywatny. Oczywiście miał on w tyle głowy co to może oznaczać (ewidentny przykład dyktatora Korneliusza Sulli), a mimo to zdecydował się na taki krok. W Senacie Oktawian zabrał głos, deklarując że osiągnął wszystko to, co zapowiadał, odnowił i przywrócił Rzeczpospolitą, przeto od tego dnia (16 stycznia) rezygnuje z wszelkiej władzy i zamierza wycofać się z życia politycznego na zawsze. Jednak ta deklaracja wywołała przerażenie i trwogę wśród senatorów, którzy jeden przez drugiego poczuli prosić go aby ich nie opuszczał, aby pozostał na czele państwa, aby dalej nim kierował, przyznając mu (na wniosek Munacjusza Plankusa) tytułu "Augusta". Był to tytuł honorowy, wyróżniający, ale nie wiązała się z nim realnie żadna większa władza niż ta, którą do tej pory Oktawian sprawował, jako triumwir, a potem jako konsul. Tytułu imperator używał już od roku 40 p.n.e., nazwisko i przydomek "Juliusz Cezar" nosił prawnie od chwili adopcji do rodu juliuszy (w testamencie zamordowanego Cezara) z marca 44 r p.n.e., teraz doszedł tylko tytuł "Augustus". Po latach, gdy 70-letni Oktawian Cezar spisywał najważniejsze wydarzenia swego życia, tak zanotował ten moment z roku 27 p.n.e. gdy miał zaledwie lat 36: "W czasie mego szóstego i siódmego konsulatu, kiedy położyłem już kres wojnom domowym, a na mocy zgodnego żądania wszystkich sprawowałem rządy nad całością, przekazałem Rzeczpospolitą spod swojej władzy senatowi i ludowi rzymskiemu, do swobodnej decyzji. Dla tej to mojej zasługi uchwałą senatu nazwano mnie "Augustus"; drzwi mego domu przybrano na koszt państwa złotymi gałązkami lauru; nad bramą zawieszono wieniec obywatelski; w gmachu Kurii Julii umieszczono złotą tarczę, której napis głosił, że ofiarował mi ją senat i lud rzymski, z powodu mej odwagi, łagodności, sprawiedliwości, pobożności. Od tego czasu nad wszystkimi górowałem powagą, władzy jednak nie miałem nic więcej niż inni, którzy byli mymi kolegami w urzędzie".
OKTAWIAN CEZAR POD KONIEC ŻYCIA
Fajne są wspominki. Po latach człowiek chce widzieć pewne wydarzenia ze swojej przeszłości w jak najlepszych barwach, najbardziej wzniosłych, tak, aby samemu przed sobą przyznać, że coś mi się w tym życiu udało, osiągnąłem coś, czego nie osiągnęli inni, dzięki swej "odwadze, łagodności, sprawiedliwości i pobożności". Gówno prawda! I od razu chciałbym tutaj zadeklarować: Oktawian August jest postacią, do której czuję bliżej niesprecyzowaną więź. Ona jest zupełnie inna, niż mój stosunek do takich postaci jak Józef Piłsudski czy Napoleon Bonaparte (których to uważam za wielkich ludzi swoich czasów). W przypadku Oktawiana Cezara... trudno mi to nazwać, ale to jest coś takiego, jakbym czuł osobistą bliskość z tą osobą, choć trudno mi to też wyjaśnić. W każdym razie ten piękny, wyżej przytoczony opis zdarzeń, jakie miały miejsce dnia 16 stycznia 27 r. p.n.e. gdy Oktawian Cezar z ponurą miną szedł do Senatu, aby tam złożyć władzę, tak naprawdę niewiele miał z tym wszystkim wspólnego. Oktawian doskonale zdawał sobie sprawę z konsekwencji każdej swojej decyzji i jak już wspomniałem w poprzedniej części, zarówno zrzeczenie się władzy, jak i kurczowe jej się trzymanie prowadziło w rzymskich warunkach... do śmierci, trzeba było więc wymyślić coś innego. Jak już powiedziałem wcześniej (w poprzedniej części) Oktawian zrobił czystkę w Senacie, pozostawiając tylko tych, co do których uznał, że zdobyli swoje prawo do zasiadania weń w sposób uczciwy. Jednocześnie tych ludzi uzależnił od siebie i zyskał ich wdzięczność (oczywiście wiadomo że w polityce wdzięczność nie istnieje, ale mówimy tutaj o wyjątkowym przykładzie wdzięczności, takim podbudowanym 28 legionami nad którymi wciąż kontrolę sprawował Oktawian Cezar i które były mu wierne). Cóż też za przypadek, że człowiek który złożył wniosek o to, aby Oktawianowi nadać tytuł "Augusta", czyli Munacjusz Plankus, był jednym z ludzi z jego otoczenia.
Innymi słowy, Oktawian Cezar owego dnia 16 stycznia 27 r. p.n.e. nie szedł do Kurii Senatu zdecydowany oddać wszystko co posiadał, czyli całą swoją władzę i złożyć swój los w niepewną ręce senatorów (którzy zapewne również marzyli o tym, aby zdobyć taką pozycję i taką władzę, jaką piastował Cezar, a potem młody Oktawian). Nic tam nie było kwestią przypadku, nic nie zostało zdane na ślepy los. Oktawian po prostu przygotował cały plan, który w oczach ludu miał uprawomocnić go do dalszej władzy, a co za tym idzie - zapewnić bezpieczeństwo. Cały teatr, z proszącymi go o pozostanie i temu aby nie porzucał ojczyzny w potrzebie - senatorami, był wyreżyserowany, od początku do końca. Tak właśnie miało się to skończyć, Oktawian otrzymał Imperium na kolejne 10 lat, a co za tym idzie władzę nad większością legionów gdyż państwo podzielono na prowincję "cesarskie" i senatorskie. Do tych pierwszych należały Galia Zaalpejska, większa część Hiszpanii, Syria, Iliria, Galacja i oczywiście Egipt, pozostałe zaś prowincje (spokojne i w większości już zromanizowane), pozostały pod kontrolą Senatu, z tym że były one praktycznie pozbawione wojska. Nad pierwszymi władzę sprawował Cezar, przez mianowanych przez siebie prefektów, nad drugimi Senat, przez wyznaczonych namiestników prowincji. Tak oto podzielono Imperium, odnowiono Republikę i jednocześnie - całkiem niezauważalnie - stworzono zupełnie nowy ustrój zwany Pryncypatem (od określenia "princeps senatus" czyli "pierwszy senator"), lub też - jak dzisiaj się go nazywa - Cesarstwem).
Tak oto powstał nowy ustrój, ale Imperium było stare. A jak ono wyglądało, z jakich ziem się składało, jak wyglądały poszczególne prowincje i najważniejsze miasta Imperium Rzymskiego w czasach rządów Oktawiana Augusta - czyli w ciągu czterdziestu lat (27 p.n.e. - 14 rok naszej ery)? O tym wszystkim zamierzam właśnie opowiedzieć w tej serii. Naszą podróż zaś zaczniemy od Rzymu, czyli od miasta które zmieniło się już za Cezara, ale my opowiemy o nim w czasie rządów pierwszego princepsa, czyli właśnie Oktawiana Augusta Cezara - człowieka którego nie znam znać nie mogę, ale co do którego mam wrażenie jakbym go jednak znał całe życie. 🤔
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz