Łączna liczba wyświetleń

sobota, 27 sierpnia 2022

"JESTEM KRÓLEM WASZYM PRAWDZIWYM, A NIE MALOWANYM..." - Cz. XIX

CZYLI, JAK TO W POLSCE

NARÓD WYBIERAŁ SWOICH KRÓLÓW?




 

BATORY - KOSZMAR MOSKALA

Cz. V




 
 
GDAŃSKA ZADRA
 
 
 10 czerwca 1576 r. król Stefan Batory (w liście pisanym z Bolimowa) nakazał opuścić Polskę nuncjuszowi papieskiemu - Vincenzo Laureo, a to z tej przyczyny, iż stanowisko Stolicy Apostolskiej wobec Batorego było wprost nieprzychylne (co prawda papież Grzegorz XIII miał twierdzić że przychylny jest "szlachetnemu Polskiemu Królestwu", ale jednocześnie polecał cesarza Maksymiliana Habsburga, mówiąc, iż każde królestwo pożądałoby takiego monarchy). Po zakończeniu sejmu koronacyjnego (30 maja) król wyjechał do Warszawy, ale nie spieszył się tam, delektując się spływającymi doń informacjami o uznaniu go za monarchę przez poszczególne ziemie i prowincje. Na trasie przejazdu przybyli do króla posłowie z Litwy (w osobach kasztelana wileńskiego - Jana Chodkiewicza, kasztelana trockiego - Ostafieja Wołłowicza, krajczego litewskiego - Jana Kiszki, starosty grodzieńskiego - Aleksandra Chodkiewicza i kilku innych możnych panów litewskich), uznali oni Batorego za króla, złożyli przysięgę i przyrzekli obronę przeciw Moskwie, co spowodowało iż marszałek wielki koronny - Andrzej Opaliński w uniesieniu rzec miał: "Liwa nasza!" Ten triumfalny i wesoły pochód królewskiego orszaku ku Warszawie, zakłóciło nieco wydarzenie, jakie miało miejsce pod Rawą. Otóż, gdy król przejeżdżał przez to miasto, oblegli go zewsząd mieszczanie, chłopi, wdowy z dziećmi a nawet uboższa szlachta; wszyscy oni składali przed królewskim majestatem swoje żale na stan w jaki przyszło im żyć (chłopi na przykład skarżyli się na zwiększanie przez magnatów i szlachtę dni przeznaczonych do odrabiania pańszczyzny, chociaż od razu należy tutaj dodać, że w ówczesnej Rzeczpospolitej chłopi nie byli jeszcze tak zmarginalizowani, jak to miało miejsce w wieku XVIII, nie mówiąc też w ogóle o tym, że znacznie cięższy los dotykał chłopów nie tylko w ówczesnej Rosji, ale również w niemieckich krajach Cesarstwa Rzymskiego oraz we Francji. A poza tym polska szlachta nigdy nie była "klasą próżniaczą" - jak to wpajano nam w czasach komuny. Niewątpliwie jednak od XVI wieku postępował proces zwiększania obciążeń włościańskich i eliminacji mieszczan z życia politycznego kraju). Owa manifestacja ludu włościańskiego pod Rawą nie spodobała się zaś wielkim panom z królewskiego orszaku, którzy twierdzili ponoć, że już w Biblii los chłopów został przesądzony i jako ci pochodzący od Chama (syna Noego), przeznaczeni zostali do ciężkiej pracy fizycznej. Natomiast rawska szlachta wykorzystała okazję i wręczyła Batoremu suplikę, w której krytykowano wojewodę płockiego i starostę rawskiego - Anzelma Gostomskiego, jako zwolennika cesarza Maksymiliana (notabene ów Gostomski był autorem fachowej książki o prowadzeniu gospodarstwa pod tytułem: "Gospodarstwo"). Król przyjął suplikę i zapowiedział odebranie Gostomskiemu (bawiącemu wówczas na wiedeńskim dworze) starostwa rawskiego i przekazanie go w surogację (zastępstwo), ale gdy tylko wieść o tym dotarła do starosty, ten czym prędzej powrócił do kraju i na Błoniu złożył przysięgę wierności królowi Batoremu; ale ten i tak odebrał starostwo Gostomskiemu i przekazał je w surogację... jego synowi. 

Batory, choć początkowo zwolennik srogiego ukarania stronników Maksymiliana, szybko doszedł do wniosku (zapewne pod wpływem Jana Zamoyskiego, który doradzał ostrożność i przebaczanie swym wrogom, twierdząc że dzięki temu król więcej zyska niż straci) że polityka przebaczania przez demonstrację siły, jest znacznie skuteczniejsza w takim królestwie jak Polska. Sejm polski w niczym bowiem nie przypominał hałaśliwego, ale uległego wobec Batorego zjazdu siedmiogrodzkiego. Tutaj należało wykazać się nie tylko siłą (poprzez groźby i protestacje które na polskich posłach nie wzbudzały żadnej reakcji - wszelkie tego typu kwestie traktowali oni bowiem nie jako publiczne, a prywatne opinie króla i odmawiali ich wysłuchania), lecz również inteligencją i przebiegłością. W połowie czerwca 1576 r. przysięgę przed królem w Warszawie złożył prymas Polski - Jakub Uchański, dotychczasowy stronnik Maksymiliana; a wkrótce potem wycofał się on z czynnego życia politycznego (Uchański był stary, miał 74 lata, do tego głuchy, ledwo chodził i trzęsły mu się ręce). Do Warszawy przybywali teraz dotychczasowi zwolennicy cesarza, składając tam przysięgę wierności Batoremu, co spowodowało iż praktycznie cały kraj uznał nowego króla. Był co prawda jeszcze problem na Litwie z rodem Radziwiłłów (przez Barbarę Radziwiłłównę skoligaconych z Jagiellonami), ale z nimi również Batory umiał sobie poradzić; większy problem stanowiły Prusy Królewskie, a konkretnie miasta: Toruń, Elbląg i Gdańsk zamieszkałe w dużej mierze przez ludność niemiecką (co oczywiście nie miało większego znaczenia, jako że byli to mieszkańcy a często obywatele Rzeczpospolitej, w której to odnaleźli więcej swobód niż w krajach Rzeszy z których niegdyś przybyli ich przodkowie). Co prawda stany pruskie również zapowiedziały (ustami niektórych swych przedstawicieli) uznanie Batorego za nowego króla, ale na razie nic ku temu nie poczyniono, jednak należało się spodziewać szybkiego skruszenia ewentualnego oporu Prus oraz miast: Torunia i Elbląga; problem stanowiła tylko owa "Perła Bałtyku" czyli Gdańsk, pragnący uzyskać od Batorego jawne deklaracje swobód handlowych i wewnętrznej niezależności miasta (na Gdańsk bowiem jeszcze w 1570 r. nałożono uciążliwe Statuty Karnkowskiego - na mocy których Gdańsk uznawał prawo króla do nakładania embarga na handel morski z dowolnym krajem, a także monarcha miał prawo budowy i utrzymania okrętów w porcie gdańskim częściowo na koszt miasta). Ten problem należało czym prędzej rozwiązać, ale równie palącą kwestią było międzynarodowe uznanie Batorego za króla Polski i wielkiego księcia Litwy; a to można było uzyskać szczególnie w dwóch stolicach - w Rzymie oraz w Wiedniu.




Do Rzymu wysłany został podczaszy łomżyński - Jan Zamoyski, herbu Grzymała (który potem został arcybiskupem lwowskim). Nie mógł niestety uzyskać audiencji u papieża Grzegorza XIII, jak również żaden z kardynałów nie chciał się z nim spotkać (wyjątek uczynił jedynie kardynał Alessandro Farnese, który stwierdzić miał, że mimo wszystko należało przyjąć posła "tego, co się mianował królem Polski"). Niechęć papieża i kardynałów brała się nie tylko z faktu popierania przez nich na polski tron kandydatury cesarza Maksymiliana Habsburga, ale również ze względu na protestacje, jakie wygłaszał francuski poseł w Rzymie - De la Roche Pozay, a twierdził on, że Batory przywłaszczył sobie tytuł, należący się jego monarsze, królowi - Henrykowi Walezemu (jeszcze w 1580 r. Henryk pisał do Signorii weneckiej że to on jest królem Polski, a Batory tylko jego namiestnikiem). Jednocześnie w tym czasie polscy posłowie wysłani do cesarza (Dymitr Solikowski i Jan Krotosz) pojmani zostali we wsi Vatter w Bawarii i odstawieni do Zamku w Linzu, jako "Turcy, szykujący zamach na życie Cesarza"; a wkrótce potem uwięzieni zostali Zygmunt Solikowski w Wiedniu, Samuel Łaski w Glatz i Andrzej Górka w Pradze (o czym pisałem w poprzedniej części). Sprawa ta była bardzo poważna, tym bardziej że wciąż istniał konflikt o koronę pomiędzy Batorym a Maksymilianem Habsburgiem, który mógł przerodzić się w otwartą wojnę między Rzeczpospolitą a Cesarstwem. Austriacy zapewne zdawali sobie z tego sprawę, jako że do Linzu zaczęli zjeżdżać przedstawiciele szlachty, którzy jednocześnie pisali listy do cesarza, prosząc o uwolnienie polskich posłów i przedstawiając jak korzystne jest wzajemne sąsiedztwo z Rzeczpospolitą i dobre z Nią stosunki, a jak niebezpieczną będzie wojna i niezgoda. Póki jednak żył stary cesarz Maksymilian, polscy posłowie wciąż przebywali zamknięci na Zamku w Linzu. Cesarz bowiem nie zrezygnował z polskiej korony (choć nie podjął też żadnej walki w jej obronie) i nadal uważał się za króla Rzeczpospolitej (co powodowało, iż formalnie było wówczas aż trzech oficjalnych władców, tytułujących się rex Poloniae et magnus dux Lithuaniae). Nuncjusz papieski Laureo pisywał wówczas do cesarza, aby ten zrezygnował z polskiej korony w zamian za zgodę Sejmu i Senatu by po śmierci Batorego królem został wybrany arcyksiążę Maciej Habsburg, ale dumny Maksymilian nie zamierzał z niczego rezygnować.

A tymczasem nadszedł piękny sierpień. Minęło już trzy miesiące od królewskiej koronacji Stefana Batorego (1 maja 1576 r.), a mimo to obie strony wciąż nie były pewne swego. Cesarz Maksymilian zaczął (bardzo powoli, co było częste w ostatnich miesiącach jego rządów) gromadzić wojsko do wojny o polską koronę, a ponieważ jego kasa świeciła pustkami, poprosił o pieniądze swego kuzyna - króla Hiszpanii Filipa II, aby móc wypłacić je staroście koszyckiemu - Janowi Rueberowi, który miał poprowadzić cesarskie wojsko na Kraków. Jednocześnie zlecił Maksymilian oratorowi Krzysztofowi Warszewickiemu napisanie relacji z dziejów sejmu elekcyjnego, pokazującej, iż to właśnie on jest jedynym i niepodważalnie wybranym królem Polski (pod tym względem jednak Maksymilian miał za przeciwnika człowieka, który okazał się doskonałym znawcą propagandy i który dosłownie zalał Europę informacjami nie tylko o swoim prawie do polskiej korony, ale również o konieczności wojny z Moskwą, jako wojny cywilizacji z barbarzyństwem. Te przekazy były tak silne, że w następnym pokoleniu Polacy oficjalnie twierdzili już że wojna z Moskwą i zajęcie Kremla, to jest wojna kolonialna cywilizacji z barbarzyńskimi ludami tubylczymi i tak jak Francuzi czy "Angliczanie" mają swe kolonie w Nowym Świecie, tak i my mamy swoje kolonie na Wschodzie). Maksymiliana wspierał w tej walce o tron papież, który polecił nawet odprawiać modły w rzymskich kościołach w intencji: "aby Cesarz mógł się pozbyć Stefana z Polski". Obaj, i cesarz i papież obawiali się też, że pod rządami Batorego Polska stanie się wasalem Turcji Osmańskiej, co było dość silnie motywowane (Grzegorz XIII twierdził bowiem otwarcie iż pozostawienie Batorego na tronie Rzeczpospolitej, stwarza zagrożenie "jakoby Królestwo Polskie pod moc turecką poddać się miało, co uchowaj Panie Boże"). Doliwy do ognia dolewał sułtan - Murad III, pisząc (ręką wielkiego wezyra Sokollu Mehmeda Paszy) list do Stefana Batorego: "Między Jezusa chwalącymi Panu najwyborniejszemu, między Mesjasza chwalącymi najzacniejszemu, wszystkich Nazareńczyków sprawy naprawiającemu, wszelkiej czci i poszanowania godnemu, wielkich gromad ludzi i zastępów Panu miejsce zacności i wielmożności trzymającemu Stefanowi Batoremu, którego Bóg ku dobremu prowadzi". Potem list osobiście wysłał sam sułtan, gdzie zapewniał o swej przyjaźni i o dalszej konieczności utrzymania wzajemnego pokoju (istniejącego oficjalnie od 1533 r.). Batoremu te listy były jednak bardzo na rękę i choć w oczach papieża (a poniekąd i cesarza) czyniły one z niego lennika tureckiego, tak naprawdę umacniały jego pozycję i władzę.

W sierpniu 1576 r. Batory opuścił Warszawę i udał się do Tykocina i Knyszyna - ulubionych miejsc spędzania czasu przez ostatniego Jagiellona, Zygmunta II Augusta. To właśnie na Zamku w Tykocinie dowiedział się Batory o ujęciu i postrzeleniu przez starostę puckiego - Ernesta Wejhera posła cesarskiego - Henryka Kurtzbacha, do czego doszło 6 lipca. Przy Kurtzbachu znaleziono listy do chorego umysłowo księcia pruskiego - Albrechta Fryderyka Hohenzollerna i do stanów pruskich, aby ci pozostali wierni cesarzowi Maksymilianowi (notabene, polscy posłowie przetrzymywani w Linzu mieli zostać powiadomieni, że jeśli Kurtzbach umrze w wyniku tego postrzału, oni będą osądzeni przez cesarza jako domniemani sprawcy zabójstwa. Solikowski i Krotosz złożyli wówczas protestację, twierdząc że sprawcą postrzału jest Wejher i jeśli okaże się winnym, zapewne zostanie osądzony mocą królewskiego majestatu, zaś oni nie mają z tą sprawą nic wspólnego i nie mogą być sądzeni za coś, czego do niedawna nie byli nawet świadomi). Sprawa Kurtzbacha jeszcze bardziej rozjątrzyła wzburzone relacje polsko-cesarskie, a Stefan Batory 8 sierpnia zwołał Sejm do Torunia (na dzień 4 października), który ostatecznie miał zająć się kwestią jego wyboru, koronacji i uznania w całym kraju. Jednocześnie 16 sierpnia król wydał kolejny akt, tym razem dotyczący moralności jaka miała odtąd panować na jego dworze. Wszelkie nieobyczajne gesty i skandale były piętnowane natychmiastowym usunięciem z dworu (dworzanom zabroniono korzystania z usług nierządnic, a te, które dotąd świadczyły usługi dworzanom, odprawiono), pojedynki zaś karano śmiercią. Stefan Batory nigdy zbytnio nie interesował się kobietami i miłością, wręcz przeciwnie, mimo swej postury i dobrego zdrowia jakim się odznaczał - co w tamtym czasie kwalifikowało go właśnie jako mężczyznę posiadającego całą rzeszę kochanek - te sprawy w ogóle go nie obchodziły. Jedyne co naprawdę kochał, to była wojaczka i polityka - tam się odnajdował i tam też uciekał przed nachalnymi prośbami swej małżonki - królowej Anny Jagiellonki, która wielokrotnie próbowała zaciągnąć go do łoża. Swoją drogą był on jednym z największych wodzów XVI wieku, wygrał wojnę z Rosją i planował kolejną wyprawę na Moskwę i na Turcję, celem wyzwolenia Węgier a może nawet zdobycia Konstantynopola. Nie udało mu się tych planów urzeczywistnić, gdyż - najprawdopodobniej - został otruty po dziesięciu latach swego panowania. W kolejnych częściach tej serii wykażę kogo i dlaczego uważam za winnych śmierci tego wielkiego polskiego monarchy, który z Polakami porozumiewał się głównie po łacinie, gdyż nauka języka polskiego przychodziła mu z wielkim trudem i nigdy dobrze się tego języka nie wyuczył).


POLSKI SZLACHCIC PRZY MIODZIE



W tym czasie wydane zostały i inne akty, chroniące mieszczan i Żydów przed poczynaniami możnych. Żydom potwierdzone zostały prawa z czasów Jagiellonów, jakich nie posiadali w żadnym innym państwie, a mianowicie w Rzeczpospolitej zwolnieni oni byli nie tylko ze służby wojskowej, ale także z opłat na rzecz państwa (wyjątkiem były podatki uchwalane przez szlachtę na sejmach, które po części dotyczyły również Żydów), posiadali dodatkowo własny samorząd i własny sąd, bardzo trudno było też oskarżyć Żyda o jakieś oszustwo, bo to wymagało dość sporej liczby świadków; zabroniono również oskarżania Żydów o popełnianie mordów rytualnych na chrześcijańskich dzieciach. Mieszczanie natomiast zyskali w królu obrońcę wobec nieuczciwości szlachty (choć oskarżony szlachcic nie mógł zostać uwięziony bez wyroku sądowego i udowodnienia mu winy, podczas gdy mieszczanin czy chłop mógł trafić do lochu nie tylko z rozkazu króla, wojewody czy starosty, ale również z polecenia zwykłego szlachcica, który oskarżał mieszczanina o nieuczciwość. Król co prawda tego prawa nie zlikwidował, ale zapewnił mieszczanom lepszą możliwość walki o własne interesy w konfrontacji z potęgą "Panów Braci" - jak o sobie mówiła szlachta [co powodowało że nawet ubogi szlachcic, którego nie stać było na kupno dla siebie butów, lecz posiadał rodowy pierścień - symbol jego statusu społecznego, stał wyżej w hierarchii ważności od najbogatszego mieszczanina]). Batory zakazał też sprzedaży alkoholu w godzinę po zapadnięciu zmroku, tym bardziej że upijanie się w Polsce należało do dowodów dobrego wychowania, a goście zaproszeni na przyjęcie wychodzili nie tylko kompletnie pijani i objedzeni wszelkim jadłem, ale również obdarowani prezentami (w dawnej Polsce bowiem to nie goście przynosili prezenty do gospodarza, ale to gospodarz obdarowywał podarkami swoich gości - często były to prezenty wysokiej wartości, jak konie, psy, złota zastawa stołowa itp. Był jeszcze jeden zwyczaj stosowany w tamtym czasie, a mianowicie gdy gościom podobało się przyjęcie, zwykli oni... rozbijać szkło z którego pili o własne głowy co świadczyło o dobrym napitku i wesołej zabawie).




A tymczasem w drugiej połowie sierpnia król Batory przybył do Służewia, gdzie podejmowany był przez wojewodę brzeskiego. Celem było wymuszenie na Prusach posłuszeństwa i uznania jego władzy (ze szlachtą pruską, Toruniem i Elblągiem wkrótce się to udało, ale pozostał jeszcze Gdańsk, z którym przyszło królowi zmierzyć się orężnie). W Brześciu Kujawskim królowi hołd oddał (przez swoich posłów) książę pruski - Albrecht Fryderyk Hohenzollern, co oznaczało uznanie Batorego za władcę Rzeczpospolitej. Posłowie - w imieniu księcia - zaprosili również króla do Królewca i wzięcia udziału w ceremonii chrztu córki Albrechta Fryderyka - Anny, ale Batory odmówił przyjazdu. Po pierwsze wiedział dobrze, że książę pruski uważany był przez swych poddanych za niepoczytalnego i niezrównoważonego umysłowo (co stanowiło istotny problem polityczny), a po drugie - najważniejszą sprawą w tym momencie dla Batorego nie było ani papieskie uznanie jego władzy, ani też wojna z Moskwą, ale zmuszenie zbuntowanego Gdańska do uległości. To była teraz najważniejsza kwestia, usunięcie tej "gdańskiej zadry" i ponowne podporządkowanie miasta Rzeczpospolitej, a potem skierowanie się na Wschód i skopanie Iwanowi Groźnemu tyłka tak, aby już nigdy więcej nie odważył się wszczynać wojny z ponownie rosnącym w siłę polsko-litewskim mocarstwem.   

  
POLACY NA KREMLU





 CDN.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz