VIRGINES VESTALES i TRZY CIOSY
UMIŁOWANY POKÓJ
I ZŁUDNE NADZIEJE
SIEDEMDZIESIĄTYCH LAT
Cz. VI
CO Z TYM WSCHODEM?
Po podpisaniu pokoju w Dardanos (85 r. p.n.e.) wydawało się że konflikt Rzymu z królem Pontu - Mitrydatesem VI Eupatorem ostatecznie się zakończył, ale ci, którzy tak myśleli byli w wielkim błędzie. Po pierwsze pokój z Dardanos (król Pontu musiał zrezygnować ze wszystkich swoich dotychczasowych zdobyczy w Azji Mniejszej, uznać Grecję i prowincję Azję za część składową Imperium Romanum, zapłacić 3000 talentów odszkodowania i wydać Rzymianom całą swoją flotę) nie satysfakcjonował żadnej ze stron; Mitrydates wciąż pozostawał najpotężniejszym władcą hellenistycznego Wschodu i czekał sposobności ponownego podporządkowania sobie reszty małoazjatyckich królestw; rzymski Senat zaś nie mógł ścierpieć faktu, iż zmuszony był pozostawić u władzy króla, który dopuścił się nieprawdopodobnych zbrodni na Rzymianach i Italikach zamieszkujących prowincję Azję (dawne Królestwo Pergamonu - "Państwo Słońca" jak o nim mawiano jeszcze w czasach hellenistycznych). Dla obu stron było więc pewne, iż zawarty w Dardanos pokój był jedynie krótkotrwałym zawieszeniem broni, celem wzmocnienia się obu stron przed kolejnym starciem. O tym, że Rzymianie nie zamierzają odpuścić, przekonał się Mitrydates już w dwa lata później, gdy namiestnik Azji - Lucjusz Licyniusz Murena zaatakował jego królestwo (83 r. p.n.e.), pod pozorem niewypełnienia postanowień traktatu z Dardanos. Atak ten został odparty, ale to wcale nie zniechęciło Mureny do dalszych działań i już w następnym roku (82 p.n.e.) ponownie zaatakował Pont, tym razem pod pretekstem zawarcia przez Mitrydatesa sojuszu z władcą Kapadocji - Ariobarzanesem. I ten atak został odparty, zaś nie mogąc liczyć na wsparcie Rzymu i Italii (w której to toczyła się wojna domowa optymatów z popularami), a także buntem Sertoriusza w Hiszpanii, Murena został zmuszony na początku 81 r. p.n.e. do ponownego zawarcia pokoju ze znienawidzonym królem Pontu, ale nie chcąc się z nim widzieć twarzą w twarz, uczynił to przez pośrednika (wybrał do tego zadania władcę Kapadocji - Ariobarzanesa, z którym wcześniej Mitrydates zawarł sojusz; teraz zaś Ariobarzanes występował w roli pośrednika pomiędzy Rzymem a Pontem i w imieniu Republiki podpisał pokój.
Ta krótkotrwała wojenka (zwana w historiografii szumnie "Drugą wojną z Mitrydatesem") zakończyła się ostatecznie sukcesem króla Pontu, jako że podporządkował on sobie plemiona żyjące w rejonie Bosforu, które już wcześniej pragnął ujarzmić. Murena zaś (człowiek Sulli, pozostawiony w charakterze namiestnika Azji w 84 r. p.n.e. i mający pilnować na Wschodzie interesów dyktatora) większe sukcesy odniósł w walkach z piratami na morzu, niż z królem Pontu. W 83 r. p.n.e. (tuż przed atakiem na Mitrydatesa) kazał on umieścić trzy kamienne inskrypcje w języku greckim (w Kaunos, na Rodos i w Mesenii) w których to nazywał się: "Dobroczyńcą", "Opiekunem" i "Zbawcą" Hellady; a owym zbawcą stać się miał właśnie po pokonaniu karyjskich piratów pod wodzą Moagetesa, tyrana Kibyry. Nie wiadomo na ile jest to prawdziwe osiągnięcie, jako że Kibyryjczycy raczej nie parali się piractwem, zaś sam Moagetes (choć rzeczywiście był tyranem tertapolis w południowej Anatolii), najprawdopodobniej nie przewodził piratom (tutaj jednak należy poprzestać na domysłach, jako że z braku źródeł nie ma na ten temat pełnej wiedzy). W każdym razie Murena ogłosił się pogromcą piratów i tak już zostało, zaś po niepowodzeniu ataku na Pont i zakończeniu swego namiestnictwa, powrócił on do Italii (81 r. p.n.e.) nie rozwiązawszy wielu istotnych spraw, wciąż gnębiących tamtejszych Rzymian i Greków (np. nierozwiązana kwestia miasta Mityleny na Lesbos), za to w glorii sławy "pogromcy piratów". Jego miejsce w prowincji Azji zajął Marek Minucjusz Termus, który szybko rozgościł się na Wschodzie (szczególnie zaś w pięknej willi w Kolofonie, z której to był wspaniały widok na miejscowy port; podziwiał go - przybyły tam również w 81 r. p.n.e. - 19-letni wówczas Gajusz Juliusz Cezar. Cezarowi bardzo się tam spodobało, szczególnie że to właśnie w Kolofonie po raz pierwszy zetknął się ze zbytkiem i (często) zniewieściałością Orientu, jakże różnej od życia w Rzymie, gdzie wciąż jeszcze ideałem była chłopska pracowitość, oszczędność, ofiarność dla sprawy publicznej i męstwo. Podstawowe cechy Rzymianina: Wierność, Męstwo i Praca. Swoją drogą Timagenes - grecki historyk i retor z Aleksandrii, wzięty przez Rzymian jako jeniec w 55 r. p.n.e. i potem wyzwolony przez Oktawiana Augusta - jako przyczynę upadku hellenistycznych królestw upatrywał (m.in.) ich zniewieściałość i pod tym względem skrycie podziwiał Rzymian, którzy wciąż utrzymali dawne, patriarchalne cnoty, dzięki którym ich kraj stał się potęgą. Timagenes jednak - choć pół życia spędził w Rzymie - nigdy nie uległ urokowi tego miasta i zawsze gdy Rzymianie toczyli boje z jakimś ludem na Wschodzie, brał stronę owych "barbarzyńców". Kiedyś stwierdził nawet, że pożary Rzymu smucą go tylko z tego powodu, że na miejsce starych gmachów, powstaną nowe, jeszcze wspanialsze. Wyzwolony przez Oktawiana, należał do ścisłej elity intelektualnej ówczesnego Rzymu, którego do swej śmierci nie przestał nienawidzić).
Nowy rzymski namiestnik Azji wytyczył sobie cel ostatecznego zdobycia Mityleny - miasta na wyspie Lesbos, które (w 88 r. p.n.e.) przyłączyło się do Mitrydatesa VI i które do tej pory było wrogie Rzymowi, niczym bolesna zadra tkwiąca w palcu. Co prawda Minucjusz Termus posiadał sporą flotę (rozbudował ją Murena), ale wydawała się ona niewystarczająca do całkowitego odcięcia miasta i zmuszenia go do kapitulacji, dlatego też wysłał młodego Cezara na dwór króla Bitynii - Nikomedesa IV. Tam też, w Nikomedii Cezara olśnił zbytek Wschodu, którego nie widział nawet w Kolofonie. Na jego powitanie Nikomedes nakazał rozsypać po drodze płatki róż, zaś mijane marmurowe posągi z pozłacanymi obręczami, sprawiały wrażenie niezwykłości a nawet nieziemskości. Jakże inaczej było w surowym Rzymie, gdzie budynki były wznoszone w najprostszy sposób z myślą głównie o użyteczności sakralnej i codziennej. Jakże złe wrażenie robił na tym młodym człowieku jego rodzinny Rzym, gdzie nieczystości były wylewane wprost na ulice, a samo miasto wciąż przypominało dużą wieś otoczoną niewielką ilością murowanych świątyń i gmachów publicznych, niż typową hellenistyczną metropolię. Tu, w Nikomedii Cezar nie widział chodzących po ulicach kur, kóz czy świń, których w Rzymie było mnóstwo i które nie rzadko wchodziły do domów co poniektórych mieszkańców grodu Romulusa. Tam, w pałacu Nikomedesa Cezar stracić miał kontrolę i oddać się wyuzdanym orgiom, które przygotował dla niego władca Bitynii i ponoś oddawał się tam "miłości greckiej" która w świecie hellenistycznym nie była już uważana za niewłaściwą (choć wcześniej homoseksualizm był w Grecji często praktykowany, ale głównie dotyczył relacji pan-niewolnik, zaś w epoce hellenistycznej te zasady moralne już dawno ustąpiły i nikt nie zwracał uwagi na detale "męsko-męskiej miłości"), jednak wśród Rzymian nie było to popularne ani akceptowane (pisałem już kiedyś o tym, jak siostrzeniec Sulli zakochał się w pewnym oficerze, a jego "amory" były zbyt nachalne, co doprowadziło do śmierci owego młodzieńca. Sulla nie tylko nie zganił owego żołnierza, ale dowiedziawszy się powodu zabicia swego siostrzeńca, przyznał mu jeszcze nagrodę), dlatego też, gdy Cezar powrócił z Nikomedii, za nim już podążała plotka, jakoby stał się tam kochankiem króla Nikomedesa i żołnierze Minucjusza Termusa żartowali sobie, mówiąc o młodym Cezarze: "Oto kochanka Nikomedesa, oto królowa Bitynii". W każdym razie Cezar sprowadził z Nikomedii potrzebną Termusowi flotę, przy pomocy której ów wódz zmusił Mitylenę do kapitulacji (80 r. p.n.e.). Wkrótce potem Termus został odwołany z namiestnictwa w Azji i wrócił do Rzymu (zaś Cezar - na krótko - powrócił na dwór Nikomedesa). Jego miejsce zajął (79 r. p.n.e.) prokonsul Gajusz Klaudiusz Neron - za którego rządów powstała nowa rzymska prowincja - Cylicja, obejmująca ziemie Pamfilii i Cylicji Górzystej, zaś bez terenów Cylicji właściwej - przeto nowa prowincja nie odzwierciedlała prawdziwego zasięgu owej krainy; zaś pierwszym jej namiestnikiem został wybrany Gnejusz Korneliusz Dolabella.
W roku 78 p.n.e. król Mitrydates Eupator postanowił jakoś porozumieć się z Rzymianami i poprosić Senat o przyznanie mu statusu "przyjaciela" ("amicus") Ludu Rzymskiego, ale wysłanych posłów nie miał kto przyjąć i Senat odmówił im posłuchania (stwierdzono wówczas że senatorowie są zbyt zajęci by przyjąć posłów, co było jawną deklaracją nieprzyjaźni i publicznym policzkiem wymierzonym człowiekowi, który dziesięć lat wcześniej nakazał wymordowanie wszystkich Rzymian i Italików w zdobytej przez siebie prowincji Azji). Gest ten był nad wyraz jasny i widoczny dla wszystkich - Rzym nie ma zamiaru czynić z mordercy swego przyjaciela i wciąż traktuje go jako wroga ("hostis"), a nie wszczyna z nim wojny tylko dlatego, że zajęty jest na innych frontach, ale gdy tylko się umocni, natychmiast odnowi wojnę z Pontem. Wiedział o tym sam Mitrydates (który w rozmowie z królem Partów otwarcie przyznał: "Rzym nie zaatakował mnie wówczas tylko dlatego, że przeszkodziły mu w tym kłopoty w innych częściach tego państwa"). Wojna była więc pewna i należało dobrze się do niej przygotować i król Pontu tak właśnie uczynił. Zlikwidował nieefektywne wielojęzyczne, niezdyscyplinowane oddziały, zastępując je karnymi jednostkami sformowanymi na kształt rzymskiego legionu. Również w polityce Mitrydates dobrze przygotował się do pewnej konfrontacji z Rzymem, zawiązując sojusze z wieloma państwami i ludami (swoje córki: Nysę i Mitridatis wydał za faraona Ptolemeusza XII Auletesa [ojca królowej Kleopatry VII] i jego brata Ptolemeusza władcę Cypru; ten jednak sojusz, gdy już przyszło do wojny na niewiele się zdał, jako że Egipt był wówczas politycznie i militarnie uzależniony od Rzymu, a Rzym uzależniony był od dostaw egipskiego zboża). Sprzymierzył się Mitrydates z Sarmatami, Scytami z Azji, z mieszkańcami Taurydy, z Trakami i oczywiście z... piratami, którzy już w poprzednich wojnach wyświadczali mu spore usługi. W 75 r. p.n.e. posłał Mitrydates do Hiszpanii dwóch byłych żołnierzy z armii Gajusza Flawiusza Fimbrii (stronnika Cynny i Mariusza, wysłanego w 86 r. p.n.e. na Wschód do walki zarówno z królem Mitrydatesem, jak i z Korneliuszem Sullą), byli to: Lucjusz Magiusz i Lucjusz Fanniusz; ich celem było zawarcie sojuszu z rzymskim renegatem Kwintusem Sertoriuszem (byłym oficerem Gajusza Mariusza, od 80 r. p.n.e. sprawującym niepodzielną władzę quasi-królewską w Hiszpanii i toczącym wojnę z Rzymem, oraz zwycięskim stronnictwem optymatów dyktatora Sulli). I tak właśnie się stało, Sertoriusz posłał Mitrydatesowi jednego ze swoich oficerów - Marka Mariusza (który miał koordynować przekształcenie armii pontyjskiej na sposób rzymski), oraz oddał królowi wolną rękę w Bitynii, Kapadocji, Galacji i Paflagonii, w zamian za co król Pontu obiecał Sertoriuszowi posłanie pieniędzy i okrętów do Hiszpanii.
Rzymianie wciąż jednak nie podejmowali rzuconej im rękawicy i choć w prowincji Azji stacjonowały dwa legiony, nie poczyniono wówczas większych przygotowań do obrony, sądząc zapewne że władca Pontu nie zdecyduje się na atak. W tym czasie walki toczyły się na innych ziemiach rzymskiego Wschodu i tak w 77 r. p.n.e. nowy namiestnik Cylicji - Publiusz Serwiliusz Watia zajął wybrzeża Likii i Pamfilii, umacniając tym samym granice swojej prowincji; zaś namiestnik Macedonii - Appiusz Klaudiusz Pulcher skutecznie walczył z ludami Skodrysków i Rodopanami. W 75 r. p.n.e. nowy namiestnik Macedonii - Gajusz Skryboniusz Kurion rozpoczął kampanię przeciwko Dardanom (ludowi zamieszkującemu ziemie dzisiejszej południowej Albanii i Macedonii), a w ciężkich walkach dotarł wówczas aż do Dunaju, ale zdobyczy swoich nie był w stanie utrzymać, jako że wojsko odmówiło dalszej walki (jak pisał Fronton: "Gdy konsul Gajusz Kurion prowadził kampanię przeciwko Dardanom w okolicach Dyrrachium, jeden z pięciu legionów wszczął bunt, odmówił dalszej służby i stwierdził, że nie będzie brał udziału w trudnej i niebezpiecznej ekspedycji, rozkazał pozostałym czterem legionom uzbroić się i stanąć w szyku pod bronią, tak, jak do bitwy"). Bunt ten został stłumiony siłą (przez zastraszenie mniejszej liczby buntowników, część żołnierzy została ukarana - nie wiadomo jednak w jaki sposób - wiadomo tylko że zbuntowany legion brał udział w walkach już kilka lat i żołnierzom nie uśmiechało się dalej walczyć z "barbarzyńskimi" plemionami i pragnęli zostać wycofani na tyły. Swoją drogą takie bunty w armii rzymskiej wcale nie należały do rzadkości i żołnierze buntowali się dość często przeciwko wojnom których nie pojmowali i poświęceniu, którego wówczas od nich wymagano). Jednak zdobycze Kuriona w kraju Dardanów przepadły. W owym 75 r. p.n.e. namiestnik Cylicji dalej kontynuował walki i doszedł do góry Taurus, pokonując tam lud Izaurów. A tymczasem w Poncie trwały gorączkowe przygotowania do wojny, wykuwano broń, masowo ścinano lasy pod budowę nowych okrętów i szkolono rekrutów. Mitrydates wiedział że ta konfrontacja zadecyduje o przyszłości Wschodu na kilka dekad i czynił wszystko, by usunąć jakiekolwiek błędy i niedoskonałości w swojej armii, które w poprzednich latach były powodem jego militarnych klęsk w starciu z rzymską machiną wojenną.
A tymczasem w 74 r. p.n.e. w Nikomedii ostatnie tchnienie wydał stary zbereźnik, król Bitynii - Nikomedes IV Filopator (który utrzymywał w swoim pałacu harem złożony z młodych niewolników obojga płci i który swym zbytkiem i nieskrępowaną niczym seksualną ekspresją tak zauroczył Cezara). Ponieważ Nikomedes (pomimo "bzykania" wszystkiego na prawo i lewo) nie pozostawił po sobie następców (ponoć nie miał też i córek), w swym testamencie całe królestwo zapisał Rzymowi (podobnie jak prawie sześćdziesiąt lat wcześniej uczynił król Pergamonu - Attalos III Euergetes). Teraz, namiestnik prowincji Azja - Marek Junkus Sylanus przygotowywał się do przejęcia Bitynii i zamienienia jej w kolejną rzymską prowincję, ale opanowanie tej ziemi oznaczałoby, że Rzymianie całkowicie kontrolowaliby cieśniny wychodzące z Pontus Euxinus (Morza Czarnego) na Morze Trackie i Morze Egejskie, a to doprowadziłoby do zamknięcia Pontu w "kotle" z którego trudno byłoby się wydostać. Dlatego też Mitrydates nie uznał testamentu Nikomedesa i sprzeciwił się opanowaniu tej krainy przez Rzymian (sam bowiem miał ochotę zająć tę ziemię i to niekoniecznie w wyniku podboju, uważał bowiem że również ma prawo do tronu bityńskiego i to jemu właśnie po śmierci ostatniego króla z rodu Basydów, przypaść powinna korona). W Rzymie tymczasem w owym 74 r. p.n.e. konsulat sprawowali - Marek Aureliusz Kotta i Lucjusz Licyniusz Lukullus, który w czasach Sulli wsławił się walkami z królem Pontu i teraz pragnął powtórzyć i powiększyć swą sławę. Wojna jednak wciąż nie była oficjalnie rozpoczęta, a król Mitrydates - niezwykle ostrożny - nie zamierzał zaczynać konfliktu, bez pomocy swych sojuszników i czekał na ich przybycie do Pontu. Głównym portem kraju (i miejscem w którym najczęściej przebywał Mitrydates ze swoim dworem) była Synopa, którą od reszty kraju oddzielała rzeka Halys. Synopa leżała zaś w kraju zwanym Paflagonia, którego to północne regiony opanowali Pontyjczycy, ale reszta tej krainy mogła sprawiać pewne problemy w przypadku dotarcia sojuszniczych kontyngentów do Synopy, dlatego też pierwszym zadaniem Mitrydatesa stało się opanowanie całej Paflagonii. Była to nieduża kraina, leżąca na wschód od Bitynii, ale miała kluczowe znaczenie pod względem strategicznym, dlatego też szybkim marszem władca Pontu opanował Gangrę (stolicę i największe miasto Paflagonii), przyłączając tę krainę do swego królestwa. Tak oto Junkus Sylanus zaczął urządzać się w Bitynii, zaś Mitrydates w Paflagonii i zarówno jedna jak i druga strona nie zamierzały tego tolerować. Dla Rzymian wreszcie pojawiła się okazja wyeliminowania mordercy kobiet i dzieci, zaś dla Mitrydatesa owa wojna była okazją do zjednoczenia całej Azji Mniejszej pod swymi rządami i uczynienia tam nowego, hellenistyczno-irańskiego królestwa zdolnego zatrzymać rzymskie postępy uczynienia z Mare Internum (Morza Śródziemnego) Mare Nostrum ("Naszego" czyli rzymskiego Morza).
PS: Jako ciekawostkę warto jeszcze nadmienić, że na początku 74 r. p.n.e. Gajusz Juliusz Cezar wypłynął z Rzymu na Rodos, aby pobierać tam studia retoryczne w szkole sławnego Molona, u którego wcześniej terminował Cyceron. Po drodze jednak miał pecha, w pobliżu wysepki Farmakusa jego okręt został zaatakowany przez piratów a Cezar dostał się do ich niewoli. Pozwolili oni Cezarowi posłać swoje sługi do miast greckich, celem zebrania okupu. W tym czasie Cezar zdołał przekonać swych porywaczy, że im nie ucieknie i nie trzymali go cały czas pod strażą, a nawet grywał z nimi w kości i dowcipkował. W czasie tych "przyjaznych" biesiad, niby w żartach mówił, że gdy tylko odzyska wolność, każe ich wszystkich poprzybijać do krzyży. Traktowali oni owe słowa nie jako pogróżki, a jako dobry żart, tym bardziej że młody Cezar nie tylko nie dysponował żadną siłą wojskową, ale nie pełnił też żadnego politycznego urzędu, dającego mu jakąkolwiek władzę. Ponoć piraci zażądali za uwolnienie Cezara ogromnej sumy 2 talentów, ale ten uznał to za zniewagę jego rodu (wywodzącego się przecież od Askaniusza/Julusa syna Eneasza, uciekiniera spod Troi) i podwyższył okup za siebie do 50 talentów. Gdy po 40 dniach niewoli, okup ten został zebrany i dostarczony (przez sługi Cezara) do rąk piratów, Cezar został uwolniony i odstawiony do portu w Milecie. Natychmiast (bez chwili wytchnienia) nakazał obsadzenie okrętów stojących w tamtejszym porcie opłaconymi przez siebie ochotnikami i sam wypłynął na ich czele w pościgu za swymi niedawnymi porywaczami. Zaskoczył ich przy tej samej wysepce Farmakusie (na której był przetrzymywany) i po krótkiej walce (kilka pirackich okrętów zatopiono, większość poddała się prawie bez walki) ci sami piraci stali się teraz jeńcami Cezara. Odstawił on ich do Pergamonu, gdzie wyrok na nich (zgodnie z prawem) wydać miał namiestnik prowincji Azji - Marek Junkus Sylanus. Tego jednak nie było, przebywał wówczas w Nikomedii, gdzie przygotowywał Bitynię pod przejęcie przez rzymskich prokuratorów. Cezar wysłał do niego list, żądając ukarania piratów i skazania ich na ukrzyżowanie, ale Sylanus (powodowany zapewne ambicją i zawiścią, jakoby jakiś młokos wydawał mu polecenia co też ma uczynić) oficjalnie odmówił i polecił piratów sprzedać jako niewolników. Cezar jednak nie czekał na odpowiedź namiestnika i polecił zarządcy więzienia natychmiastowe wykonanie wyroku śmierci na piratach (oczywiście deklarując, iż taki był rozkaz Sylanusa). Gdy więc posłaniec z Nikomedii wjeżdżał w bramy Pergamonu z listem namiestnika w sprawie piratów, ci wisieli już na krzyżach. Tak oto Cezar urzeczywistnił groźbę, która wówczas dla jego porywaczy wydawała się być zwykłą groteską.
CDN.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz