TWÓRCY EUROPEJSKICH CYWILIZACJI
SŁOWIANIE I CELTOWIE
PIERWSZE EUROPEJSKIE CYWILIZACJE
SŁOWIANIE
(POLITYCZNY UPADEK FILISTEI - DOMINACJA IZRAELA I JUDY)
(ok. 925 r. p.n.e. - 738 r. p.n.e.)
Cz. VIII
FILISTEA
CZASY UPADKU
(ok. 925 r. p.n.e. - 738 r. p.n.e.)
Cz. VIII
RECHABICI
(841 - 753 r. p.n.e.)
Cz. I
Po upadku rodu Omrydów i zamordowaniu króla Jorama (oraz wszystkich jego braci i stronników), nowym władcą został przywódca tej rebeli, dotychczasowy wódz armii Północnego Królestwa - Jehu ("Y-a-u-a"). Nie działał on jednak sam i tak jak pisałem w poprzedniej części, ogromnej pomocy udzielili mu kapłani Świątyni Jerozolimskiej z Południowego Królestwa. Owa pomoc jednak polegała na tym, że kapłani jerozolimscy użyli w tej walce z rodem Omrydów i wspieranymi przez nich kapłanami kananejskich, fenickich i syryjskich kultów, radykalnej jahwistycznej sekty zwanej - Rechabitami. Sekta ta istniała ponoć jeszcze w czasach Mojżesza i potem w Zjednoczonym Królestwie, ale jej realny i niezwykle radykalny kształt (wraz z samą nazwą) nadał dopiero - po rozpadzie państwa na dwie części - niejaki Rechab Kenita, który stał się przywódcą tego zgromadzenia ok. 900 r. p.n.e. Rechabici wywodzili się głównie z leżących na granicy, na rubieżach ziem Izraela i Judy i wiedli koczowniczy tryb życia, który uważali za najlepszy i najmilszy bogu Jahwe. Krytykowali za to nie tylko osiedlanie się Izraelitów w miastach, ale nawet zajmowanie się pracą na roli, bowiem Mojżesz nic na ten temat nie mówił, a za jego czasów Izraelici wiedli najbardziej zgodny z wolą Jahwe tryb życia, czyli koczownicze przemieszczanie się z miejsca na miejsce. Ich sekta rosła przez dekady, szczególnie gdy szeregi Rechabitów zasilone zostały ubogimi i bezrolnymi ludźmi, którzy albo nie załapali się na własny skrawek ziemi, który przejęli ludzie zamożniejsi lub majętniejsi (co również krytykowali Rechabici, jako że w czasach Mojżesza miało nie być tak wielkich podziałów społecznych i wszyscy mieli być równi - również pod względem posiadanego majątku), albo też ich gospodarstwa zostały zniszczone wynikiem suszy (która to plaga szczególnie w czasach Achab i Ochozjasza dość często, bo nawet co kilka lat nawiedzała Izrael). To zaś rodziło bunt i niechęć, szczególnie w stosunku do rodziny królewskiej jako czcicieli Baala, kananejskiego bóstwa burzy, życiodajnego deszczu, a co za tym idzie również bogatych plonów.
Skoro Baal, któremu kult (m.in) oddawali Omrydzi, nie był w stanie sprostać zadaniu zapobiegania suszą, to znaczy że nie był prawdziwym Bogiem i to właśnie Jahwe - tak pomijany przez władców Północnego Królestwa, przynajmniej według propagandy jaką głosili Rechabici - mógł być ich jedynym wybawieniem. Ogromne wsparcie udzielił Rechabitom prorok Eliasz (który zapewne sam należał do ich zgromadzenia). Nie wiadomo skąd dokładnie on się wywodził, ponoć przybył z Tiszbe w Gileadzie (krainie leżącej na wschód od Jordanu, na obrzeżach pustyni). Według tego co można przeczytać w Starym Testamencie, prorok Eliasz został posłany przez Jahwe do króla Achaba i jego żony Jezebel, aby poinformować ich że Bóg jest bardzo niezadowolony z tego co dzieje się w ich królestwie i wkrótce kraj zostanie dotknięty klęską suszy, ponieważ oni odwrócili się od prawdziwego Boga i czczą bożków, takich jak Baal czy Aszera. Następnie, w obawie przed zemstą króla, Eliasz schronił się po wschodniej stronie Jordanu, nad potokiem Kerit, gdzie pokarm przynosiły mu kruki. Potem przeniósł się do Sarepty w Fenicji gdzie zamieszkał w domu pewnej wdowy, która karmiła go ze swych skąpych zapasów. W podzięce za to, wymodlił u Boga wskrzeszenie jej zmarłego synka, a następnie powrócił na dwór Achaba - w trzecim roku trwającej suszy - i wyzwał na pojedynek wszystkich kapłanów Baala i Aszery (a było ich 450 i 400), utrzymywanych przez królową Jezebel. Gdy oni prosili swe bóstwa o znaki i gdy te znaki nie następowały, Eliasz oskarżył ich o kłamstwo i czczenie drewnianych czy też kamiennych bóstw których nie ma, bo istnieje tylko jeden bóg Jahwe.
Problem oddawania czci religijnej postaciom przedstawionym czy to na obrazach, czy w formie posągów/pomników, był problemem znacznie poważniejszym i trwającym długo chociażby w samym chrześcijaństwie a także i w islamie. W islamie co prawda szybko ten problem rozwiązano, zabraniając wszelkich przedstawień Mahometa czy Allaha - co oznaczało również że nie wolno było się modlić do postaci malowanych czy też wyrzeźbionych, natomiast w chrześcijaństwie, tutaj rzecz miało się zupełnie inaczej. Ponieważ chrześcijaństwo wyrosło w społeczeństwach które wcześniej wyznawały politeizm grecko-rzymskiego świata, gdzie postaci bogów i bohaterów były symbolami ich chwały, przeto zyskujące znaczenie chrześcijaństwo zastępowało tamtych bogów wizerunkami Jezusa, Matki Bożej, ewentualnie samego Boga, a z pewnością świętych. Przez dłuższy czas wizerunki te nie były krytykowane, choć we wczesnym chrześcijaństwie wręcz podkreślano odmienność wyznawców wiary Chrystusowej do czcicieli bożków (zamierzam jeszcze opisać życie pierwszych chrześcijan zarówno w samym Rzymie, jak i w prowincjach wschodnich i częściowo również zachodnich - głównie Galii i Afryki, choć tam chrześcijaństwo było w I i II wieku dość nieliczne i rozproszone. Od IV wieku, gdy chrześcijaństwo zaczęło najpierw przewodzić a potem całkowicie zdominowało ziemie Imperium Rzymskiego, kult obrazów stawał się coraz bardziej powszechny i był akceptowany, podobnie jak szereg świąt pogańskich, które zostały przejęte jako święta chrześcijańskie - przykładem niech będzie chociaż 25 grudnia, święto Sol Invictus {Niezwyciężonego Słońca}, które zostało przyjęte jako dzień narodzin Jezusa Chrystusa (ustanowił je zaś w grudniu 274 r. cesarz Aurelian, po swym powrocie z kampanii w Galii, gdy ponownie zjednoczył całe Imperium, niszcząc niezależne rzymsko-arabsko-syryjskie królestwo Zenobii {272-273} i rzymsko-galo-brytańskie państwo ostatniego władcy tego tworu - Tetrikusa {274}).
Szczególnie popularny kult obrazów był w VI i VII wieku, lecz gdy urodzony w Germanikei w północnej Syrii, niejaki Leon (Leon Zawodowiec 😂) został - w wyniku zamachu stanu - cesarzem wschodniorzymskim (717 r.), kult obrazów wydał mu się nie tylko dziwny, ale wręcz bałwochwalczy. Urodzony bowiem na granicy wpływów rzymskich i arabskich, przyzwyczajony był raczej do tradycji islamskiej, gdzie nie czczono kultu świętych czy proroków umieszczając ich na obrazach lub pomnikach. Dlatego też gdy w 726 r. nakazał usunąć wizerunek Chrystusa, umieszczony przed bramą główna do pałacu cesarskiego w Konstantynopolu, wybuchła nieprawdopodobna wrzawa która zakończyła się tragedią. Lud stolicy bowiem, pragnąc zaprotestować przeciwko temu świętokradztwu i uniemożliwić robotnikom wykonanie zadania, napadł na nich i ich pozabijał. Był to początek konfliktu trapiacego Greków (zwanych też wschodnimi Rzymianami) przez kolejne dekady, a poziom tego oporu zaskoczył samego Leona III. Mimo to nakazał on w 730 r. usunąć wszelkie wizerunki Jezusa, Maryi i świętych z wszystkich kościołów Imperium Wschodniego (godząc się jedynie na pozostawienie wizerunku krzyża, i to też w formie dwóch skrzyżowanych ze sobą linii), argumentując to faktem że nie należy czcić drewna i kamienia. Stary i zniedołężniały patriarcha Germanus (liczący sobie wówczas prawie 100 lat), nie miał ani sił, ani ochoty toczyć z cesarzem wojen o ikony, choć sam był zwolennikiem kultu ikon, poprosił więc w owym 730 r. o zwolnienie go z piastowanego urzędu i tak też się stało. Na jego miejsce cesarz mianował człowieka, o którym miał pewność że będzie wspierał jego politykę religijną - Anastazjusza. Jednocześnie starał się przekonać do swoich planów papieża Grzegorza II, a potem Grzegorza III (pontyfikat od lutego 731 r.), Ale obaj oni ostro krytykowali jego pomysły, odpowiadając mu w listach m.in. tak: "Piszesz do nas, że czcimy drewno i kamień i że tym samym popełniamy świętokradztwo. To ja odpowiadam ci, Cesarzu, że wcale tak nie jest, i to Ty jesteś w błędzie. To co nazywasz bałwochwalstwem, kamieniem i drewnem, może takowym jest gdy spojrzysz na to po raz pierwszy, ale jeśli w głębisz się bardziej, to ujrzysz w tych drewnianych i kamiennych postaciach istotę naszego Pana (...). Nikt o zdrowych zmysłach nie będzie oddawał czci drewnu czy kamieniom, bo to rzeczywiście byłoby bałwochwalstwem, ale jeśli Ty, Cesarzu, dostrzegasz jedynie kamień i drewno, to nie my, a Ty jesteś bałwochwalcą, nie potrafisz bowiem dostrzec w tych przedmiotach istoty naszego Pana".
Konflikt trwał długo. Szczególnie intensywny był za czasów syna i następcy Leona III - Konstantyna V Posrańca (panował od 741 r. Ten negatywny przydomek nadali mu jego wrogowie - zwolennicy kultu ikon - twierdząc, że już jako niemowlę podczas swojego chrztu wypróżnił się do kadzi z wodą święconą). Ten bowiem prowadził szczególnie rygorystyczną politykę religijną, zakazując wszelkich wizerunków (wyjątkiem był krzyż) i ostro egzekwując owe prawo (zmuszał np. opornych kapłanów do posłuszeństwa torturami oraz publicznym upokorzeniem, jak choćby przymusowymi małżeństwami na arenie Hippodromu w Konstantynopolu, gdzie żeniono ze sobą na siłę mnichów i mniszki). W 754 r. zwołał nawet synod w Hieri, gdzie wymusił na kapłanach całkowity zakaz ikon w kościołach (potem ten synod uznano za nie ekumeniczny, gdyż zabrakło na nim przedstawiciela chociaż jednej diecezji: Antiochia, Jerozolima i Aleksandria znajdowały się pod panowaniem Arabów, w Konstantynopolu też był wówczas wakat, a papież nie zamierzał przyjeżdżać z Rzymu aby wspierać świętokradczą politykę cesarza. Po śmierci Konstantyna V (775 r.) jego syn Leon IV nieco złagodził dotychczasowe okrutne prawo swego ojca odnośnie obrazów, ale nie zniósł zakazu kultu ikon. Poślubił zaś Irenę z Aten, która była ikonofilką i która musiała to ukrywać. Gdy pewnego razu znalazł dwie ikony ukryte pod jej poduszką, surowo ukarał wszystkich którzy byli z tym związani, a jej samej zabronił wstępu do swojej sypialni. Leon IV zmarł jednak już w 780 r. (prawdopodobnie na gruźlicę) a jego syn i następca Konstantyn VI miał dopiero 9 lat, a regencję w jego imieniu objęła matka - Irena. Była to kobieta o niepohamowanej ambicji i żądzy władzy i nie chciała rezygnować z regencji nawet wówczas, gdy Konstantyn VI osiągnął wiek męski. Gdy zaś zaczął się dopominać i zmuszać matkę do oddania mu pełni władzy, kazała go oślepić i wtrącić do lochu, a sama koronowała się na cesarzową rzymską (pierwszy taki przypadek w historii) w 797 r. To właśnie owa koronacja dała pretekst zarówno Karolowi wielkiemu władającemu wówczas Imperium Franków na zachodzie jak i papieżowi Leonowi III aby uznać że realnie nie ma już cesarza na Wschodzie, gdyż władzę sprawuje tam kobieta, która nie może być cesarzem (warto tutaj od razu się odnieść do kwestii jak do tej sprawy podchodzili Rzymianie. Nigdy w historii Imperium Rzymskiego do władzy nie doszła żadna kobieta, ponieważ władza cesarska dla Rzymian była władzą nie tyle królewską co władzą imperatorską, czyli rządy musiał sprawować dowódca armii, a tym oczywiście zawsze był mężczyzna - żołnierze nie zaakceptowaliby kobiety). Dlatego też 25 grudnia 800 r. Karol Wielki został koronowany w Rzymie na pierwszego po upadku Zachodniego Cesarstwa w 476 r cesarza Zachodu. Irena doprowadziła jednak do zakończenia polityki ikonoklazmu i powrotu ikon do kościołów.
Wracając zaś do proroka Eliasza, tak jak jest zapisane w Starym Testamencie, gdy kapłani Baala i Aszery nie uzyskali znaku swoich bogów, Eliasz kazał ich wyprowadzić nad potok Kiszon i tam stracić. Królowa Jezebel zapowiedziała mu jednak że on sam zginie tak, jak jej kapłani i w obawie przed jej zemstą uciekł Eliasz na pustynię. Tam miał szereg różnych cudownych zdarzeń o których nie ma sensu opowiadać, dlatego też skupię się na tym, co według mnie jest faktem historycznym. A takowym bez wątpienia jest występująca co kilka lat w Królestwie Północnym susza, która doprowadziła do tego, że dotychczasowe chroniczne bóstwa kananejskie (szczególnie Baal) traciły swych wyznawców. I w to miejsce wchodzili zarówno prorocy, tacy jak Eliasz czy jego uczeń i następca Elizeusz (Eliasz ponoć miał zostać cudownie za życia zabrany do Nieba na boskim rydwanie), jak również radykalni wyznawcy jahwistyczni, tacy jak już wówczas bardzo nieliczni Nazirejczycy (do których należał chociażby sędzia Samson, o którym pisałem we wcześniejszych częściach tego tematu), czy właśnie Rechabici (szczególnie gdy po śmierci Rechaba jego miejsce zajął syn zmarłego - Jonadab). Gdy władzę nad Rechabitami objął Jonadab, ten niezwykle radykalny i energiczny człowiek, wypowiedział on wojnę religijną rodowi Omrydów i przy wsparciu proroka Elizeusza doprowadził właśnie do przekonania wodza armii Północnego Królestwa - Jehu, do dokonania owego zamachu stanu i zamordowania króla Jorama oraz wszystkich członków jego rodu. Nie wiadomo jednak czym kierował się Jehu, bo nie wydaje się aby był on fanatykiem religijnym, takim jak Elizeusz czy sekta Rechabitów. Prawdopodobnie oprócz samej chęci zdobycia tronu, motywowała go również zmiana polityki Izraela i zerwanie z dotychczasową koalicją 12 królestw zawartą pod Karkar w roku 853 p.n.e., której głównym trzonem były królestwa Izraela i Aramu ze stolicą w Damaszku. Jehu bowiem doszedł do wniosku że jest to jedyna szansa ocalić Królestwo Północy, ponieważ potęga władców asyryjskich jest zbyt duża aby ponownie się z nimi ścierać w polu.
Tak więc gdy w 841 r. po.n.e. również niejaki Hazel z Damaszku ("syn niczyi" - którym to terminem określano albo niewolników albo sługi) zamordował króla Aramu Ben-Hadada II, to właśnie Elizeusz namaścił go na nowego władcę Aramejczyków. Wytworzyła się więc w owym 841 r. po.n.e. sytuacja dosyć niezwykła, a polegała ona na upadku dotychczasowej polityki antyasyryjskiej i jednocześnie dominacji jahwistycznej sekty, która od tej pory narzucała swą wolę królom zarówno na Południu jak i na Północy dawnego Izraela z czasów Dawida i Salomona. Teoretycznie Rechabici byli podporządkowani arcykapłanowi Świątyni Jerozolimskiej, ale to tylko teoria. Realnie byli całkowicie niezależni i to oni - szczególnie na Północy - wybierali odtąd królów i to oni narzucali im politykę. Co prawda Jehu był jeszcze na tyle silny, że zdołał się przed tym obronić (co prawda nie całkowicie, ale jednak sekta Rechabitów wówczas jeszcze nie dominowała na jego dworze) lecz już jego następcy mieli mniej zdolności, siły i konsekwencji by się przeciwstawić rządom fanatyków religijnych, dla których dużą zbrodnią był sam fakt zamieszkiwania w miastach i porzucenia koczowniczego trybu życia. Natomiast prorok Elizeusz (podobnie jak Eliasz) złożył śluby nazireatu (co znaczy że był kosmaty, długowłosy jak sędzia Samson. O Eliaszu np. mawiano "Człowiek w płaszczu z sierści", czyli człowiek o tak długich włosach, że przykrywały one jego płaszcz) i był on jeszcze bardziej fanatycznym wyznawcą Jahwe, jakiego mentor Eliasz (Eliasz bowiem zakładał że istnieją również inni bogowie, z tym że Jahwe jest największym i najsilniejszym z nich, Elizeusz zaś w ogóle nie uznawał innych bóstw i kazał zabijać i niszczyć wszystkich, którzy nie podzielali jego wiary). Szybko też doszło między nim a nowym królem Jehu do pierwszych konfliktów i Elizeusz zapewne pożałował że doprowadził do owej zmiany i obalił Jorama. Jehu (i jego polityka) był też krytykowany przez Rechabitów, ale bez wątpienia doprowadził on do ocalenia królestwa Izraela przed inwazją Asyryjczyków.
Zebrawszy bowiem stutysięczną armię, Salmanasar III wyruszył w 841 r p.n.e. - w imieniu swego Boga Assura - na wojnę śmiertelną o podbój Damaszku i całego Lewantu. Nowy król Aramu - Hazael nie mógł już liczyć na pomoc Izraela, gdyż koalicja 12 królestw rozpadła się. Wystawił jednak armię którą posiadał (nie znamy jej liczebności) i pod górą Senir zagrodził Salmanasarowi marsz na Damaszek. Doszło wówczas do krwawej bitwy, ale rydwany asyryjskie zdołały przerwać mur obrony Aramejczyków i armia Hazaela rzuciła się do ucieczki. Pod Senir poległo co najmniej 20 000 wojowników damasceńskich, a drugie tyle dostało się do niewoli. W każdym razie droga do Damaszku stała teraz otworem, chociaż Hazaelowi udało się uciec z pola bitwy i dostać do miasta, które już wcześniej przygotowane było na długą obronę. Mury Damaszku były ogromne i solidne, a samo miasto należało do największych w tamtym czasie, mimo to Asyryjczycy otoczyli je i przystąpili do ataku, budując wieże oblężnicze i próbując wykopać tunel pod murem. Pomimo podejmowanych wysiłków wszystkie owe akcje kończyły się niepowodzeniem, bowiem mieszkańcy Damaszku doskonale wiedzieli o co walczą. Jeśli miasto padnie, wszyscy zapłacą za to życiem lub ewentualnie niewolą i nie będzie łaski dla nikogo, bo taką politykę uprawiali Asyryjczycy. Ostatecznie udało się obrońcom zmusić Salmanasara do zaprzestania kolejnych ataków i wycofania się spod miasta, w zamian mieszkańcy musieli zapłacić mu daninę w postaci złota, srebra wszelkich kosztowności i niewolników (Salmanasarowi szczególnie zależało na niewolnikach, tak potrzebnych do pracy na roli i do budowy nowych pałaców i świątyń). Ocalili własne życie i miasto tak naprawdę niewielkim kosztem (nie licząc oczywiście tych, którzy polegli w bitwie pod Senir i w czasie samego oblężenia Damaszku). Salmanasar nie był zadowolony, ale nie miał wyjścia, jego kolejne ataki kończyły się ogromnymi stratami i nie było sensu ich kontynuować. Mimo to wieźć o wielkim zwycięstwie pod Senir bardzo szybko rozniosła się po całym Lewancie i królowie Izraela oraz z Sydonu i Tyru zjawili się przed Salmanasarem z licznym orszakiem darów, padli przed nim na twarz i prosili, aby zechciał je przyjąć i nie najeżdżał ich ziem. Ten wyraził zgodę i uznając te kraje za podległe swej władzy i płacące daninę, ruszył w drogę powrotną do Kalchu.
Jednak sława zwycięskiego salmanasara dotarła nawet nad Nil i faraon Hedżcheperre Takelot II (praprawnuk zwycięskiego Szeszonka, który w 925 r. najechał Filisteę i Izrael) wysłał mu również w darze na znak przyjaźni dromadery, hipopotamy, strusie i lamparty (w tym czasie w królestwie faraonów ponownie źle się działo, a rozkwit z czasów Szeszonka dawno minął). Po złożeniu hołdu lennego, król Jehu powrócił do Samarii i mógł przystąpić do konsolidacji swojej władzy i odbudowy zniszczonego w czasie rebeli (jego rebeli) królestwa Izraela.
CDN.
PS. Niestety nie było mnie na tegorocznym marszu Niepodległości nad czym bardzo boleję. Mam nadzieję że w kolejnym roku już nie zawiodę 👍
A oto jak przebiegał tegoroczny Marsz Niepodległości
🇵🇱🇵🇱🇵🇱🇵🇱🇵🇱🇵🇱🇵🇱🇵🇱🇵🇱🇵🇱🇵🇱🇵🇱
🇵🇱🇵🇱🇵🇱🇵🇱🇵🇱🇵🇱🇵🇱🇵🇱🇵🇱🇵🇱🇵🇱🇵🇱
🇵🇱🇵🇱🇵🇱🇵🇱🇵🇱🇵🇱🇵🇱🇵🇱🇵🇱🇵🇱🇵🇱🇵🇱
🇵🇱🇵🇱🇵🇱🇵🇱🇵🇱🇵🇱🇵🇱🇵🇱🇵🇱🇵🇱🇵🇱🇵🇱
🇵🇱🇵🇱🇵🇱🇵🇱🇵🇱🇵🇱🇵🇱🇵🇱🇵🇱🇵🇱🇵🇱🇵🇱
🇵🇱🇵🇱🇵🇱🇵🇱🇵🇱🇵🇱🇵🇱🇵🇱🇵🇱🇵🇱🇵🇱🇵🇱
A, I JESZCZE JEDNO (CHOĆ MOŻE NIE DO KOŃCA NA TEMAT), TAK WIDZIAŁBYM ŁUK TRIUMFALNY ZWYCIĘSTWA 1920 w STOLICY
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz