Łączna liczba wyświetleń

środa, 12 sierpnia 2015

PIŁSUDSKI & HITLER - CZYLI WOJNA PREWENCYJNA Z NIEMCAMI 1933 r. - Cz. I

"KRÓL JAN III SOBIESKI BYŁ 

WIELKIM I MĄDRYM WŁADCĄ, 

WIEDZIAŁ BOWIEM DOBRZE KIEDY

 NALEŻY UDERZYĆ NA PRZECIWNIKA 

NIM BĘDZIE ZA PÓŹNO"

MARSZAŁEK JÓZEF PIŁSUDSKI  

6 PAŹDZIERNIKA 1933 r. 

SŁOWA WYPOWIEDZIANE PODCZAS WIELKIEJ DEFILADY WOJSKOWEJ 

NA KRAKOWSKICH BŁONIACH, Z OKAZJI 250 ROCZNICY 

ODSIECZY WIEDEŃSKIEJ KRÓLA JANA III SOBIESKIEGO









"JA MUSZĘ, MUSZĘ..." 
   
"...LAVAL, JA MUSZĘ, ROSJA, NIEMCY MUSZĘ"


Były to jedne z ostatnich w miarę zrozumiałych słów, wypowiedzianych przez Marszałka Józefa Piłsudskiego, w nocy z 10 na 11 maja 1935 r. Spisał je i zanotował osobisty adiutant Marszałka - kapitan Mieczysław Lepecki. Noc z 10 na 11 maja, to była bardzo ciężka noc, Marszałek nie mógł zasnąć, co chwila się budził, majaczył, raz chciał pić, a gdy mu doniesiono wodę, nie brał jej do ust, raz chciał przejść na wózek, to znów wrócić na łóżko, wciąż narzekał na niewygodne poduszki i wciąż się na coś gniewał, nie wiadomo jednak było dokładnie na co. Przy Marszałku cały czas siedziała jego małżonka - Aleksandra Piłsudska, oraz adiutanci, w tym wciąż jeszcze słaby po niedawno przebytej operacji - rotmistrz Hrynkiewicz, którego niemal siłą zmuszono by się choć trochę przespał. Obie córki też co jakiś czas przychodziły do umierającego ojca, spoglądały na Niego z bólem i ze łzami w oczach. 11 maja rano przyszedł Wieniawa, długo rozmawiali (a raczej był to głównie monolog Bolesława Wieniawy-Długoszowskiego, jako że Marszałek już wówczas prawie nie mówił). Wieniawa opowiadał, wspominał dawne lata, Marszałek leżał w łóżku, co jakiś czas na jego twarzy pojawiał się uśmiech, dawny druh pozostał z Nim do następnego dnia. 




12 maja Marszałek zaczął ciskać przekleństwami wymierzonymi bezpośrednio we...Francję, reszta Jego słów (prócz przekleństw), nie była zrozumiała. Wreszcie osłabł i osunął się na poduszkę - zasnął. Kapitan Lepecki podszedł do niego, by poprawić mu poduszkę, Lepecki powiedział wówczas: "Panie Marszałku, o nic nie należy się martwić. Już tam nimi Józef (Beck), się zajmie", wówczas głowa Marszałka opadła jeszcze niżej, Lepecki sięgnął po poduszkę chcąc ją poprawić, gdy Marszałek spojrzał mu w oczy i próbował coś jeszcze powiedzieć: "Drogie dziecko...". To były ostatnie słowa wypowiedziane przez Marszałka Polski Józefa Piłsudskiego dnia 12 maja 1935r. Na zegarze była godzina 20:45.

A teraz moje zapytanie, dlaczego Piłsudski w swych ostatnich słowach, tak ostro klął na Francuzów? Dlaczego? Czyżby ostatnia, przedśmiertna wizja przyszłości - tragicznej dla nas, zaś dla Francji całkowicie haniebnej. Nie ulega bowiem wątpliwości że II Wojnę Światową wywołały trzy państwa i rzeczywiście, Niemcy nie są tutaj jedynymi winowajcami. Drugim krajem, który intensywnie dążył do rozpętania wojny w Europie, był Związek Sowiecki. A dlaczego Związek Sowiecki, czy dlatego że wspólnie z Niemcami napadli nas 17 września 1939 r. zadając naszej osamotnionej (przez tzw.: "zachodnich sojuszników"), lecz wciąż się broniącej i nawet ... myślącej o kontrofensywie - armii, cios w plecy? 

"A CÓŻ TO ZA HISTORIA NOWA, ZDUMIONA SPYTA EUROPA
JAK TO, TO CHŁOPCY MOŁOTOWA I SOJUSZNICY RIBBENTROPA?"



Oczywiście że nie tylko dlatego, choć to był pierwszy krok do urzeczywistnienia głównego celu Sowietów - zdobycia całej Europy, a potem całego świata. To dlatego Stalin doprowadził do wyniesienia Hitlera do władzy i wspierał go (oczywiście nieoficjalnie), na każdym kroku, który ten wykonał. Stalinowi bowiem zależało na tym, by Hitler doprowadził do wybuchu wojny europejskiej i zaatakował Anglię i Francję (sądził że powtórzy się sytuacja z I Wojny Światowej i armie utkwią w męczących walkach pozycyjnych, na tyle dostatecznie się wykrwawiając, by nie być w stanie oprzeć się Armii Czerwonej, która miała wkroczyć w momencie dla siebie najdogodniejszym i w zwycięskim pochodzie dotrzeć do Atlantyku, a nawet za Kanał La Manche). Sowieci więc potrzebowali wojny, wyczekiwali jej jak kania dżdżu, bo tylko ona dawała im możliwość urzeczywistnienia planów Lenina, zdobycia świata i (krwawego) obalenia dawnego porządku.

Ale było jeszcze trzecie państwo, które na równi z tymi dwoma, przeze mnie wymienionymi, zasługuje na miano sprawcy (lub współsprawcy), wybuchu II wojny Światowej. Tym krajem była ... FRANCJA. Tak, Francuzi są współwinni nie tylko wybuchu samej wojny, ale wszelkich zbrodni, które zostały popełnione przez Niemców (i Sowietów), w trakcie jej trwania. To Francja współwinna jest Holokaustowi Żydów, Zagładzie milionów Rosjan, Polaków, Cyganów i innych ludów europejskich. I piszę to, choć zdaję sobie sprawę że może to być bolesne dla Francuzów (w tym dla mojej KOBIETY, która zalicza się do przedstawicieli tego narodu). I nie chodzi tutaj tylko o to, że Francuzi, bardzo sumiennie pomagali Niemcom, w wyszukiwaniu swych żydowskich sąsiadów i przekazywaniu ich policji francuskiej (która sama ochoczo ścigała i mordowała Żydów), lub bezpośrednio oddziałom Wehrmachtu, Gestapo czy SS. 

Nie chodzi nawet o to, że Francuzi w maju 1940 r. przegrali całą kampanię nie dlatego że byli słabi (dysponowali bowiem większą potęgą militarną niż ówczesne Niemcy), lecz dlatego że ... nie chciało im się walczyć. Potwierdzają to opinie polskich żołnierzy, którzy po klęsce w październiku 1939 r. (w walce z dwoma totalitarnymi potęgami, które nas napadły i podzieliły pomiędzy siebie nasz kraj), przedostali się do Francji i tam wstąpili do tworzącej się u boku Francuzów - Armii Polskiej. Szczególnie relacja Adolfa Pilcha, jest tutaj wyjątkowo dobitna. W swych pamiętnikach o kampanii majowej 1940 r. we Francji, utkwiło mu w pamięci jedno wydarzenie. Po długim marszu, wraz ze swoim oddziałem postanowił odpocząć w przydrożnym rowie. Upał był wielki i żołnierzom chciało się pić, a w niedalekiej odległości, dostrzeżono jakiej chłopskie gospodarstwo przy którym była studnia. Pilch wysłał żolnierza, by tan zapytał się właściciela, czy pozwoliłby im skorzystać ze studni, by ugasili pragnienie (w końcu walczyli z Niemcami, również za wolność i bezpieczeństwo owego gospodarza). Ten jednak odmówił żołnierzom dostępu do studni, ale ... zaproponował im że mogą sobie od niego ... kupić butelki wina, które ma w piwnicy. Inne relacje Polaków były bardzo podobne, Francuzi przeganiali ich np. ze swoich pól, bo żołnierze ... niszczą im oliwki. Taka była mentalność Francuzów - co tam Niemcy, ważne są nasze oliwki i owoce.  

Czy w takim razie możemy się więc dziwić, że Francuzi zdradzili i porzucili nas we Wrześniu 1939 r., gdy toczyliśmy śmiertelny bój z Niemcami i Sowietami o życie - o nasze być albo nie być?  Czy można się dziwić, że nie chcieli "umierać za Gdańsk", skoro nie zamierzali nawet walczyć o Paryż? Zresztą cała ta ich "konspiracja", to była jedna wielka kpina i komedia. Francuskiemu Ruchowi Oporu, bliżej było do komediowego brytyjskiego serialu "Allo, Allo", niż do jakiegokolwiek innego ruchu oporu, działającego wówczas w Europie, o Armii Krajowej, Batalionach Chłopskich i Narodzowych Siłach Zbrojnych w Polsce nawet nie wspominając bo zabrakłoby skali porównawczej, gdybyśmy chcieli w jakiś sposób porównać organizacje we Francji i w Polsce.







Zresztą to wszystko razem wzięte nawet i byłoby w jakiejś mierze dopuszczalne, być może nawet zrozumiałe, ale nie mogę pojąć jednej rzeczy. Mianowicie tego, że po przegranej kampanii majowej 1940 r. Francuzi, którzy uważali się za naród poetów, artystów i twórców europejskiej kultury, tak szybką się "skurwili" - dosłownie. Bardzo szybko po wejściu Niemców cały Paryż, za nim inne miasta Francji zamieniły się w istne burdele dla dzielnych wojaków z Wehrmachtu. Nic dziwnego że większość z nich chciała jechać na służbę do Francji niż do Polski czy na wschodni front. Tutaj mogli sobie "po-bzykać", a Francuzki aż piszczały na ich widok i chętnie przed nimi rozkraczały nogi.


ŻYCIE W PARYŻU 
PODCZAS II WOJNY ŚWIATOWEJ 
I OKUPACJI FRANCJI PRZEZ III RZESZĘ 

 









CO PRAWDA PO WOJNIE  TYM KOBIETOM OBCINANO PUBLICZNIE WŁOSY I ZMUSZANO DO INNYCH UPOKARZAJĄCYCH CZYNNOŚCI, ALE ...










ALE CZY TYLKO ONE BYŁY WINNE TEMU CAŁEMU 
"ZCIOTOWACENIU" FRANCUZÓW?
NIE, O NIE! CAŁA FRANCJA (KOBIETY, MĘŻCZYŹNI), STAŁA SIĘ ISTNYM BURDELEM W CZASIE TYCH WOJENNYCH DNI.


LECZ FRANCJA SKURWIŁA SIĘ ZNACZNIE WCZEŚNIEJ - WŁAŚNIE W 1933 r.!


O TYM JEDNAK W KOLEJNEJ CZĘŚCI


CDN.


PS: Co się tyczy kwestii "oddawania się", to przypomniał mi się ciekawy fetysz, jaki miał brytyjski marszałek hrabia Horatio Kitchener (ten, który gorliwie zachęcał Brytyjczyków do wstępowania do armii i pomocy Francji w czasie I Wojny Światowej)



 Mianowicie, gdy tylko odwiedzał w domach, swych przyjaciół i znajomych, od razu rozglądał się za ... pokojówkami. Był bowiem wielkim miłośnikiem dziewcząt w kostiumach pokojówek, oraz lubił je zdobywać, zapodajac im bolesnego analka w sempiternę. Nic dziwnego że kobiety ze służby zamykały się przed nim, a nawet barykadowały gdzie tylko mogły.


OT, TAKA MAŁA EROTYCZNA CIEKAWOSTKA




  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz