Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 18 czerwca 2017

NIEWOLNICE - Cz.XL

CZYLI CZTERY HISTORIE

WSPÓŁCZESNYCH KOBIET

KTÓRE STAŁY SIĘ PRAWDZIWYMI

NIEWOLNICAMI


HISTORIA DRUGA

TEHMINA

NIEWOLNICA Z PAKISTANU

Cz. XIX







- Dokąd pójdziesz, Tehmino? - szydził ze mnie. - Do swojego ojca? On ci nie rzuci nawet kości.
Przez głowę zaczęły mi przebiegać różne myśli. Nagle zdałam sobie sprawę że muszę mieć się na baczności. Opuszczałam go, musiałam to zrobić. Jeśli jednak Mustafa uświadomi sobie, że naprawdę zdecydowałam się na rozwód, zamknie mnie w domu na klucz albo uprowadzi moje dzieci, a może nawet zrobi i to, i to. Udałam więc, że się uspokoiłam, pragnąc w ten sposób uśpić jego obawy. Przeprosił mnie za to, co powiedział o moim ojcu, i próbował mnie objąć, ale zauważył moją niechęć i powiedział:
- Jesteś wspaniałą kobietą, Tehmino. Wyjątkową. Swoją wytrwałością przerastasz nawet kobiety z mojej wioski. Tak wiele ode mnie zniosłaś. Robiłaś to z godnością, cierpiałaś w milczeniu, broniłaś mnie. Jesteś niezrównaną matką. Niszczyłem ten dom tak często, a ty go stale od nowa budowałaś. Jak możesz pomyśleć, że mógłbym cię zamienić na tę małą dziwkę? Udałam, że mu wybaczam po raz ostatni.
- Więcej nie zniosę - powiedziałam. - Przeszłam z tobą piekło i nie mam sił ani ochoty, ani energii dalej tolerować twoich kłamstw. 
Mustafa uwierzył moim słowom. Przysiągł na Koran, że już nigdy więcej mnie nie zdradzi. Całkiem uspokojony wyjechał służbowo do Londynu. 

Jak tylko wyszedł, zadzwoniłam po taksówkę i zaczęłam pakować walizki. Dai Ayesha histeryzowała obawiając się szczerze o swoje życie. Zatelefonowałam do mojego brata Asima informując go o moim zamiarze opuszczenia Mustafy. Okazał się bardzo wyrozumiały i wynajął mi pokój hotelu. Kiedy przyjechała taksówka, wzięłam moje dzieci, walizki i wyszłam z domu. Ani razu nie obejrzałam się za siebie. Asim, pragnąc uczcić odzyskanie przeze mnie wolności, kazał przygotować w hotelu stół zastawiony kawiorem i szampanem.
- Podjęłaś w końcu decyzję! Dobrze zrobiłaś - powiedział. - Chciałbym, by wszystkie twoje następne dni były podobne do tego. Musisz teraz cieszyć się życiem. Zapomnij o tym człowieku!
Potem zwrócił się do moich dzieci i oznajmił im:
- Od dziś ja jestem waszym ojcem. 
Dał mi dwa tysiące funtów w gotówce.
- Załatwiam ci wyjazd do Hiszpanii - usłyszałam. - Musisz odpocząć. 
Gdy skończyliśmy ucztować, Asim zostawił nas samych i zapadliśmy wszyscy czworo w spokojny sen. Kiedy się przebudziłam, przypomniałam sobie, że opuszczając w pośpiechu dom zostawiłam paszporty. Szybko więc zatelefonowałam i zawiadomiłam o tym dai Ayeshę. Gdy zapytałam, gdzie jest Mustafa odpowiedziała, że jak zwykle ćwiczy jogę. Poczułam się głęboko dotknięta słysząc, że nie przejął się naszym zniknięciem nawet na tyle, by przerwać swoje zwykłe zajęcia.

Gdy podszedł do telefonu, poinformowałam go, że odeszłam na dobre.
- W porządku - odrzekł spokojnie. - Mam nadzieję, że ułożysz sobie lepiej życie.
Byłam zaskoczona jego reakcją. "Czyżby odejście od niego było takie proste?" - myślałam. Spędziłam tydzień z dziećmi w Londynie. Po raz pierwszy od siedmiu lat wybrałam się do fryzjera, zrobiłam sobie i dzieciom zakupy. Byłam zachwycona, że mogłam przebywać wśród normalnych ludzi. Skontaktowałam się z adwokatem i zleciłam mu przygotowanie dokumentów rozwodowych. Żeby to zrobić, musiał skontaktować się z Mustafą i przedyskutować z nim sprawę. Opowiedział mi potem, że Mustafa był zaszokowany, przekonywał go, że możemy dojść do porozumienia bez udziału prawnika. Uprzedziłam adwokata, że nie mam zamiaru spotykać się z Mustafą, wiedziałam, że zrobiłby wszystko, aby skłonić mnie do powrotu, a ja nie czułam się jeszcze dostatecznie silna, by go odtrącić, gdyby podjął takie próby. Obawiałam się, że znowu okaże skruchę i obieca poprawę, a ja znowu ulegnę. Poleciłam adwokatowi, żeby mu przekazał, iż może kontaktować się ze mną tylko za jego pośrednictwem. Asim zajął się przygotowaniami do mojego odlotu do Hiszpanii, do willi rodziców w Marbelli. Zabrałam ze sobą dzieci i niańkę, którą odstąpiła mi moja znajoma, a Asim dał mi znowu trochę gotówki, od siebie i od ojca. W Marbelli próbowałam topić swoje smutki w głębiach błękitnego morza. Codziennie uczęszczałam na zajęcia w klubie odnowy biologicznej, leniuchowałam i, starając się usunąć z pamięci wspomnienia z przeszłości, kupowałam sobie i dzieciom bez opamiętania ubrania i buty. Kolejne dni mijały mi jak łagodny podmuch wiatru. Czuliśmy się szczęśliwi. 




Tymczasem z Londynu dochodziły mnie słuchy, że Mustafa był załamany z powodu mojego odejścia. Odwiedzał domy naszych licznych przyjaciół udając, że jest mu przykro, i płaczem próbował ich przekonać, by nakłonili mnie do powrotu. Zaczął pić i zaczepiał na ulicy nieznajomych, by opowiadać im o swojej żonie, którą kochał, a która go porzuciła. Pewnego dnia spotkał mego brata i padł mu do stóp błagając go, aby między nami pośredniczył. Po raz pierwszy od czasu incydentu z Adilą zadzwonił i prosił o wybaczenie moją matkę. Widziałam, że wzbudzał w ludziach współczucie, bowiem dzwonili do mnie różni znajomi i zapewniali o jego przemianie. Moja rodzina stwierdziła, że ze względu na dzieci powinnam jeszcze raz dać naszemu związkowi szansę. Nawet moja matka zmieniła zdanie. Byłam zdumiona słuchając, jak rozważa wszystkie za i przeciw, ale ja znałam tego przyczynę: nie widziała wcześniej Mustafy odgrywającego rolę skrzywdzonego niewiniątka. Nikt poza mną nie wiedział, jaki był w tym przekonywający, wszyscy widzieli natomiast, jak na wzmiankę o mnie w oczach tego silnego mężczyzny pojawiają się łzy, a na twarzy malują się pokora i skrucha. Widzieli, jak się korzy, i uwierzyli, że naprawdę się zmienił. Bogactwo wrażeń związanych z odzyskaniem wolności powoli przestawało jednak mnie bawić. Nie chciałam spędzić reszty życia jako podwójna rozwódka i pragnęłam, aby moje dzieci miały w miarę ustabilizowany dom. Targały mną także straszne obawy. Jak dotąd Mustafa próbował mnie odzyskać grając na moich uczuciach i wzbudzając we mnie wyrzuty sumienia, ale nie wiedziałam, co zrobi, gdy ten sposób zawiedzie. Już dawno wyzbyłam się strachu o siebie, lecz kiedy przyglądałam się niewinnym twarzyczkom moich śpiących dzieci ogarniał mnie lęk. 

Wyjście z tej skomplikowanej sytuacji znalazł Asim. Kazał mojemu adwokatowi sporządzić projekt ugody dającej mi prawo do rozwodu i uzyskania prawa do opieki nad dziećmi w wypadku, gdybym ponownie postanowiła odejść. Tylko pod tym warunkiem mogłabym zgodzić się na powrót do męża. - Panie Khar - zwrócił się do Mustafy prawnik - sądzę, że powinien pan przeczytać ten dokument, zanim złoży pan na nim swój podpis.
- Nie potrzebuję go czytać - odparł Mustafa. - Jeśli ten papier zwraca mi Tehminę, to zasłużył na mój podpis. Nic więcej mnie nie interesuje.
Mówiąc to podpisał pośpiesznie oświadczenie. Powróciłam wraz z dziećmi do Anglii. Kiedy Mustafa przyjechał po mnie do domu moich rodziców, matka oświadczyła dobitnie:
- Chcę, by zdał sobie sprawę, że odbiera cię z rodzinnego domu. Musi o tym zawsze pamiętać. Posiadasz dom, do którego zawsze możesz powrócić. 
Mustafa traktował mnie teraz jak królową. Nie zwracał się do mnie swoim zwykłym tonem, lecz przemawiał potulnie jak baranek. Przenocowaliśmy w Haslemere, a rano polecieliśmy do Palm Beach na Florydzie, by spędzić tam nasz drugi miesiąc miodowy. W przeszłości Mustafa zawsze się niecierpliwił podczas zakupów, lecz w Palm Beach chodził za mną od sklepu do sklepu jak pisklę za kwoką. Kiedy ogarniało go zmęczenie, przykucał przy głównym wejściu cały otoczony pakunkami.
Żartował ze współczującymi mu innymi klientami, którzy brali go za wzorowego męża.
- Co za skarb - powtarzali, a Mustafa odwzajemniał im się uśmiechem.

Kolacje jadaliśmy na tarasie hotelu przy blasku świec. Szum fal działał na mnie kojąco, jednakże mając w pamięci moje dawne cierpienia wciąż zachowywałam czujność. Obcowanie z Mustafą budziło we mnie niechęć fizyczną, wzdragałam się przed jego dotknięciem i nie pozwalałam mu na nic więcej niż trzymanie mnie za rękę. Przy najmniejszych z jego strony dalszych awansach ogarniała mnie panika. Byłam wstrząśnięta, gdy uświadomiłam sobie, że jeśli istniały we mnie wcześniej jakieś resztki miłości do niego, to teraz nieodwracalnie zniknęły. Zaczynałam rozumieć, że podstawą małżeństwa nie jest wierność, ale szacunek i zaufanie. Mustafa dawno temu zniszczył moje zaufanie, a teraz nie darzyłam go także szacunkiem. Wzbudzał we mnie tylko litość. Oprócz dzieci łączyła nas jedynie polityka. Mówiliśmy o powrocie do Pakistanu. Chciałam walczyć o sprawy, w które oboje wierzyliśmy, zmienić w kraju to, co niewłaściwe, i stworzyć nowe społeczeństwo. Wyobrażałam sobie, jak urządzę nasz dom w Lahore i miało to znaczenie metaforyczne: dom to był mój kraj, a jego wnętrze to moje polityczne credo. Polecieliśmy do Bostonu odwiedzić moją siostrę Minoo z mężem. Wiele wydarzyło się w mojej rodzinie podczas mojej nieobecności. W opinii moich rodziców w szkole na wyspie Wight wydarzyła się straszna rzecz: Minoo zakochała się w najlepszym studencie szkoły fotografii, Philipie Holt. Fakt, że był on katolikiem mieszanego francuskiego i angielskiego pochodzenia, stanowił w ich pojęciu wielką przeszkodę. Rodzice byli wściekli, ale doszli do wniosku, że nie mają innego wyjścia, i zażądali tylko, żeby przeszedł na islam i zmienił imię na Ali Habib. Pobrali się w meczecie. Teraz mieszkali w Bostonie i kontynuowali studia fotograficzne. Minoo była mile zaskoczona moim spokojem i pozytywną zmianą, jaka zaszła w Mustafie. 

Kiedy wreszcie powróciliśmy do Londynu, przyjechała do nas z wizytą z Pakistanu moja babka. Cieszyła się z tego spotkania. Spokój panujący w naszym pięknym domu na wsi napawał ją wdzięcznością do Allaha. Oświadczyła, że jej modlitwy zostały wysłuchane. Miłość zatriumfowała. Nie, nie byłam zakochana, ale to prawda, czułam się bezpieczna, a nawet zadowolona. Mustafa rozpaczliwie próbował zacieśnić więź między nami dzięki kolejnemu dziecku, ale ja byłam przekonana, że każda moja ciąża naznaczona była klątwą. Dostawałam dreszczy na wspomnienie bólu, jaki zadałam ciężarnej kobiecie, którą była poprzednia żona Mustafy, Sherry. Wierzyłam, że za zbrodnię ponosi się karę. Czyż byłby to czysty przypadek, że moje ciąże przypadały zawsze na najtrudniejsze okresy naszego małżeństwa? A może, jak tylko zachodziłam w ciążę, Bóg wystawiał mnie na próbę? Mustafa prosił mnie i przekonywał, że dziecko narodzone w tej fazie naszego związku powinno okazać się wyjątkowe. Pragnął, bym dała mu szansę i pozwoliła wynagrodzić sobie doznane w przeszłości krzywdy. Jego wytrwałość nie poszła na marne, ponieważ wkrótce znów zaszłam w ciążę.

W momencie gdy oznajmiłam Mustafie o pozytywnych wynikach badań, wyczułam w nim zmianę. Zabawa się skończyła, dokąd mogłam się udać z dzieckiem w łonie i trojgiem innych na rękach? Miał to, do czego dążył, byłam ponownie skazana na jego łaskę. Kobiety z krajów zachodnich nazywają ten stan uzależnienia "boso i w ciąży". Jak mogłam wytłumaczyć swoją głupotę? Wszyscy przyjaciele wtajemniczeni w sprawę, którzy popierali moją decyzję separacji twierdząc, że Mustafa utracił mnie na własne życzenie, odsunęli się ode mnie. Nawet Ali i Billo przestali się z nami spotykać. Powróciły niczym nie uzasadnione kłótnie. Mustafa domagał się, abym oddała mu dokument, który podpisał, zapewniając, że da mi od ręki zgodę na rozwód i powierzy mi opiekę nad dziećmi, jeśli się na to zdecyduję. Odmówiłam mu zwrotu tego, co stanowiło moją przepustkę do wolności, powiedziałam, że papiery przechowuje Asim i że nie mogę go o nie prosić. Mustafa rozkoszował się moimi obawami w związku z ciążą i zaczął nawet je podsycać.
- Nad twoimi ciążami wisi klątwa - mówił. - Miałaś rację od samego początku. To jeszcze jeden przykład potęgi tej klątwy. Musisz odpokutować za swoje grzechy. 

W tym czasie życie miłosne Adili było pełne przygód. W czasie podróży wraz z matką po Ameryce zostały zaproszone w Waszyngtonie na kolację do domu pewnej bardzo bogatej kobiety, której rodzina prowadziła interesy z moim ojcem. Oszołomiona bogactwem, jakie zobaczyła, wspaniałą kolekcją malarstwa i antyków, matka prawie zapomniała, że była to rodzina żydowska, która silnie wspierała finansowo państwo izraelskie. Tego samego wieczoru młody syn spadkobierczyni majątku zakochał się do szaleństwa w Adili. Matka i Adila zaś równie mocno zakochały się w jego rodzinnej fortunie. Zakochany młodzieniec towarzyszył matce i Adili do Bostonu. Minoo była zaskoczona, że matka pozwoliła mu na to. Chłopak zaproponował Adili małżeństwo i zgodził się nawet na rzecz wśród Żydów niesłychaną, a mianowicie na przejście na islam. Wkrótce potem matka i Adila były w drodze do Pakistanu, mając przed sobą trudną misją przekonania ojca, aby pobłogosławił małżeństwo Adili z Żydem. Matka była pewna zwycięstwa, zawsze udawało się jej przekonać ojca do swojej racji. Ojciec był w tym czasie w Karaczi sam i zajmował się swoimi sprawami zawodowymi. Pod nieobecność matki odnawiał stare znajomości z kolegami z wojska, którzy zajmowali obecnie wysokie stanowiska w rządzie Zii, i był z tego powodu bardziej pewny siebie i agresywny. Matka oznajmiła mu w możliwie najbardziej dyplomatyczny sposób o planowanym małżeństwie Adili z obcokrajowcem. Ojciec z miejsca wybuchnął skrywaną przez lata złością, nie uległ presji żony i oświadczył stanowczo, że rozwiedzie się z matką, jeżeli to małżeństwo dojdzie do skutku. 

Matka próbując go przekonać powiedziała, że chłopiec zgodził się przejść na islam, na co ojciec krzyknął:
- Jest tylko jedna możliwość, żebym wyraził zgodę! Niech przybierze imię Jaser Arafat i niech cały świat się dowie, że jest zwolennikiem Organizacji Wyzwolenia Palestyny.
Matka zdecydowała się zakończyć dyskusję i powróciła z Adilą do Anglii. Przekazała niepomyślną wiadomość rodzinie chłopca w Waszyngtonie, po czym chłopak wraz z matką wylecieli pierwszym samolotem concorde do Londynu. Matka zrobiła zamieszanie w całej rodzinie. Dzwoniła do każdego z nas, opowiadała całą historię i prosiła o poparcie. Jej telefony trafiały do wszystkich zakątków kuli ziemskiej. Asim usłyszał tę wiadomość w podróży służbowej i zagroził Adili, że ją zabije. Jego żona pochodziła z Arabii Saudyjskiej i nie było mowy o zaakceptowaniu przez nich w rodzinie Żyda. Próbowałam zataić przed Mustafą miłosne perypetie Adili, ale on odkrył, że odbywałam długie zagraniczne rozmowy i wyciągnął ze mnie szczegóły. Jego reakcja na peany matki była równie negatywna, jak ojca i Asima, ale zastanawiałam się, czy nie był to sprzeciw wobec małżeństwa Adili w ogóle. W każdym razie polecił mi spędzić noc w domu matki i przekonać ją i Adilę, że powinny uniknąć tego strasznego "skandalu". Intryga zaszła tak daleko, że podejrzewałam nawet, że młodzi gotowi byli schronić się w meczecie w Regent Park, tam się pobrać i postawić całą rodzinę przed faktem dokonanym. Podzieliłam się swoimi przypuszczeniami z moją siostrą Rubiną w Karaczi.

Tej samej nocy Rubina zadzwoniła do matki i przekazała jej tragiczną wiadomość: ojciec miał atak serca! Leżał na oddziale intensywnej terapii i matka wraz z Adilą muszą natychmiast wsiadać w pierwszy samolot i lecieć do Karaczi. Ja, jako żona przybywającego na wygnaniu Mustafy, nie mogłam, oczywiście, im towarzyszyć. Wszyscy podejrzewaliśmy (całkiem trafnie zresztą), że nie była to prawda, ale matka i Adila były innego zdania. Zarezerwowały miejsce w samolocie na następny dzień w południe, po czym matka zadzwoniła do dziedziczki fortuny i jej syna i po zapoznaniu ich z najświeższymi wieściami, zaproponowała spotkanie w jej domu o dziesiątej rano. Matka zleciła mi wykonanie brudnej roboty. Oświadczyła, że jest zbyt rozkojarzona, żeby porozmawiać z młodym Romeo i jego matką i że ja będę musiała to za nią zrobić.
- Musisz im tak przedstawić całą sytuację, aby zrozumieli - powiedziała - że Adila straci wszelkie wsparcie ze strony rodziny, jeśli poślubi tego chłopca. Jeżeli małżeństwo się rozpadnie, nikt w Pakistanie już się z nią nie ożeni, wychodząc za niego pali za sobą wszystkie mosty.
Swe uzdolnienia dramatyczne ujawniła w pełni, gdy doszła do punktu kulminacyjnego.
- Powiedz im, że muszą ją zabezpieczyć i zdeponować na koncie Adili co najmniej milion dolarów - poinstruowała mnie.
- Nie mogę tego powiedzieć! - uniosłam się. 

Zawsze czułam się zażenowana rozmawiając o pieniądzach, lecz to już przekraczało wszelkie granice. Pomyślałam też sobie ponuro, że Adila nie jest tyle warta. Zeszłam na dół. Amerykanie czekali w bibliotece. Podejrzewali, że nagły "atak serca" mojego ojca spowodował konieczność natychmiastowego podjęcia decyzji. Powtórzyłam racje matki najlepiej, jak potrafiłam, ale wstrzymałam się z wymienieniem sumy.
- Adila będzie zabezpieczona - wyjaśniała mi kobieta. - Mój syn ma pracę. Wynajął właśnie dwupokojowe mieszkanie w Nowym Jorku. Adila będzie właścicielką jego samochodu i wszystkiego, co on posiada.
Jej cierpliwość wyczerpywała się i dodała jeszcze:
- Będzie posiadała jego ubrania, jego skarpetki - wszystko.
Krew uderzyła mi do głowy.
- A co on posiada? - spytałam.
- Ma około trzydziestu tysięcy dolarów w banku - odparła.
- Ale moja matka pragnie, aby zabezpieczył ją oddzielnie i wpłacił na konto Adili pewną sumę - usiłowałam jej wyjaśnić.
- On nie ma żadnego innego zabezpieczenia - próbowali mnie przekonać Amerykanie. - Nasz syn odziedziczy wszystko w spadku po swoim dziadku, ale te pieniądze są zdeponowane w banku. On nimi nie dysponuje, nie może nic z tego oddać. 

Walczyłam ze sobą, by na mojej twarzy nie widać było radości, wiedziałam bowiem, jaką reakcję ta wiadomość wywoła na górze. Przeprosiłam i wyszłam, by podzielić się nią z matką i Adilą. Siedziały otoczone stertami walizek i pudeł z kosmetykami, gdy oznajmiłam im dramatycznym tonem:
- On ma tylko trzydzieści tysięcy dolarów i nie ma zamiaru oddać tych pieniędzy. Ale ona będzie właścicielką jego ubrań i skarpetek!
Matka otworzyła szeroko usta i uderzyła się w pierś.
- Co?! - krzyczała z niedowierzaniem. - On nie ma pieniędzy?
Nagle obie zdały sobie sprawę, że były strasznie spóźnione na samolot. Zawołały służbę, która w ogromnym zgiełku ładowała rzeczy do samochodu, a one w tym czasie rzucały w kierunku Amerykanów pośpieszne przeprosiny.
- Mój mąż jest ciężko chory! - lamentowała matka, a Adila wyjaśniała:
- Muszę być przy moim ojcu.
W drodze na lotnisko matka przesuwała paciorki różańca błagając Boga, aby ocalił życie jej męża. Szybki powrót ojca do zdrowia rzeczywiście wydawał się cudem. W Karaczi ojciec i matka od razu przystąpili do planowania małżeństwa Adili. Wybrankiem był Rais Matloob, syn ogólnie szanowanego właściciela ziemskiego z Bahawalpur. Jego ojciec, Rais Ghazi, zbudował najpiękniejszy i najbardziej bogato zdobiony meczet w okolicy. A było to tak, że kiedy stawiano tę budowlę, przyśniło mu się, że umrze w dniu zakończenia budowy. W związku z tym zatrzymywał robotników przez dwadzieścia pięć lat, polecając im ciągle coś zmieniać i dodatkowo ozdobić meczet. Wkrótce po zakończeniu budowy Rais Ghazi rzeczywiście zmarł, co przyczyniło się do powstania rodzinnej legendy. 

Małżeństwo to dobrze się zapowiadało dla Adili. Rais był miłym i inteligentnym młodzieńcem, Adila przeniosła swoje uczucia z Żyda na syna budowniczego meczetu.
- Życzę ci małżeństwa, jakiego ja zawsze pragnęłam - powiedziałam, pomagając Adili pakować walizki. - Życzę ci szczęścia i wszystkiego, czego mnie życie nie dało.
Rodzice byli bardzo szczęśliwi. Osobiście powiadomiłam o ślubie Mustafę, uważnie obserwując jego reakcję. Wiedziałam, że musi pochwalić, przynajmniej symbolicznie to małżeństwo, ponieważ ta wyjątkowo konserwatywna, zamożna i ogólnie szanowana rodzina wywodziła się z tego samego rejonu co on, Saraiki Belt, na południu Pendżabu. Po chwilowym wahaniu Mustafa stwierdził z wymuszonym uśmiechem:
- Mhm... To dobra partia.






CDN.
   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz