Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 3 maja 2018

WŁADYSŁAW IV I PLANY WIELKIEJ WOJNY Z IMPERIUM OSMAŃSKIM - Cz. X

CZYLI JAK TO KRÓL

RZECZYPOSPOLITEJ WŁADYSŁAW IV

PLANOWAŁ ODBUDOWAĆ DAWNE

CHRZEŚCIJAŃSKIE PAŃSTWO

W KONSTANTYNOPOLU





1645 r.

RZECZPOSPOLITA

Cz. IV





W 1643 r. król Władysław IV uzyskał na sejmie, zwołanym w dniach 1 lutego - 29 marca, częściową zgodę szlachty, przygotowania kraju do (ewentualnej) tureckiego bądź tatarskiego najazdu. Skrypt sejmowy pt.: "Bezpieczeństwo pospolite od podejrzanych sąsiad przyjaźni opatrując", dawał urzędnikom królewskim i królowi jako takiemu, w chwili najazdu turecko-tatarskiego, prerogatywy co do pewnych samodzielnych zarządzeń wojennych - był to więc pewien ukłon szlachty w stosunku do królewskich planów wojny z Imperium Osmańskim. Nie oznacza to jednak, że szlachta zmieniła swoje stanowisko w tej kwestii, wręcz przeciwnie, jednocześnie z uchwaleniem owego skryptu, miano nadzieję że do wojny jednak nie dojdzie ("Lubośmy za łaską Bożą ze wszech stron z sąsiady naszymi pokoju doświadczali i statecznej przyjaźni"). Król zaś, mając w ręku rezolucję sejmową, postanowił działać konsekwentnie w kierunku wywołania wojny  - najpierw z Tatarami, a następnie z całym Imperium Osmańskim. Jeszcze w 1641 r. gdy na sejm przybył poseł tatarski, domagając się "upominków" w zamian za rezygnację z łupieżczych najazdów na południowo-wschodnie ziemie Rzeczypospolitej, został on odesłany do Solca i tam uwięziony, zaś gdy w 1644 r. ruszyła wielka tatarska wyprawa (20 000 Ordy) pod wodzą Tuhaj-beja, została ona rozbita przez hetmana wielkiego koronnego - Stanisława Koniecpolskiego w bitwie pod Ochmatowem (30 stycznia). Ponieważ jednak nie chciano prowokować wojny, wysłano posła do Konstantynopola (Bieganowskiego), który miał zapewnić że wojny z Osmanami nie będzie i uzyskał tam od sułtana potwierdzenie przyjaźni. Ani Turcja ani Rzeczpospolita nie chciała wojny, a sułtan Ibrahim I był gotów utrzymać pokój, nawet kosztem swego wasala - Chanatu Krymskiego. Jedynym konsekwentnym zwolennikiem wojny był w tym czasie król Władysław IV, który już widział siebie w glorii zdobywcy Konstantynopola i wybawcy całego Chrześcijaństwa.

Trzeba tutaj od razu dodać, że Władysław IV był człowiekiem wielkich ambicji, często przerastających jego własne możliwości. Był królem Polski i wielkim księciem Litwy, suwerenem domu brandenburskiego w Prusach Książęcych, panował nad ogromnymi terenami w Europie Środkowo-Wschodniej (podchodzącymi pod samą Moskwę). Był też tytularnym carem Rosji (w latach 1610-1613), oraz (także tytularnym) królem Szwecji, a teraz zamyślał o sławie wojennej pogromcy Osmanów i wyparciu Islamu z Bałkanów, oraz miał nadzieję na zdobycie korony cesarza rzymskiego. Gdyby udało mu się zrealizować te plany, stałby się... najpotężniejszym władcą na świecie, kontrolując tereny od Azji po Ren (łącznie z takimi stolicami jak Konstantynopol, Wiedeń, Sztokholm, Moskwa, Warszawa i Kraków). Ale jego ambicje często zderzały się z twardą rzeczywistością - tron rosyjski i szwedzki został realnie utracony, na koronę cesarską raczej nie można było liczyć, zaś plany wojny tureckiej torpedowała polska szlachta, niechętna wojnie z Osmanami. Nic więc dziwnego że król musiał się cieszyć z małych sukcesów (jak choćby owa sejmowa dyrektywa roku 1643), gdyż na te duże rzadko mógł liczyć. Zwycięstwo pod Ochmatowem co prawda przez krótki czas napełniło szlachtę bojowo, ale o wojnie wciąż nie mogło być mowy. 




Król przebywał wówczas (od 21 listopada 1643 r.) w Wilnie, gdzie polował i oddawał się najróżniejszym innym przyjemnościom, pewny swego i swych planów. Natomiast towarzysząca mu królowa Cecylia Renata bardzo źle się tam czuła. Była ponownie w ciąży, którą jednak bardzo źle znosiła, obawiała się też że wkrótce umrze. 24 marca 1644 r. królowa powiła martwe dziecko - dziewczynkę, która ponoć była zniekształcona (królewski medyk zanotował: "Główka spłaszczona... na karku dziecka widniał guz wielkości kurzego jaja"). Ale nie był to koniec kłopotów, bowiem stan zdrowia królowej pogarszał się z godziny na godzinę i jeszcze tego samego dnia zakończyła ona życie (w trzy godziny po narodzeniu dziecka). Król był zdruzgotany, choć wcześniej raczej rzadko wyznawał jej swe uczucia, to teraz dopiero gdy jej zabrakło, uświadomił sobie jak bardzo ją kochał. Z tego związku pozostał mu tylko syn - książę Zygmunt Kazimierz, który był ulubieńcem całego dworu. Chłopiec rozwijał się wspaniale, do tego był skory do nauki (w wieku pięciu lat mówił płynnie zarówno po polsku jak i niemiecku oraz robił duże postępy w łacinie). Król postanowił zapewnić mu wspaniałą przyszłość (np. tron zjednoczonych Węgier plus dziedzictwo korony Rzeczypospolitej), ale aby to osiągnąć musiał teraz wywołać wojnę z Imperium Osmańskim i zdobyć Konstantynopol. Po śmierci królowej Cecylii Renaty, już całkowicie poświęcił się temu planowi. Na początek należało zlikwidować Chanat Tatarski na Krymie, który będąc państwem wybitnie rozbójniczym (Tatarzy żyli w ogromnej większości z łupów, zdobywanych podczas corocznych najazdów na pograniczne tereny i brania w jasyr zamieszkującej je ludności), musiał zostać rozbity, aby skutecznie zabezpieczyć południowo-wschodnie kresy Rzeczypospolitej.

Sytuacja międzynarodowa sprzyjała wojnie, gdyż już od końca 1644 r. zaczął się ewidentnie rysować konflikt turecko-wenecki, o czym na dworze polskim doskonale wiedziano. Gdyby wybuchła wojna z Wenecją, Turcja mogłaby zostać wzięta w dwa ognie, po polskim uderzeniu z północy na Chanat, Mołdawię, Siedmiogród i ziemie leżące za Dunajem. Król (poprzez kardynałów Maltei i Montalto) przekonał nowego papieża - Innocentego X do udzielenia finansowego wsparcia krucjacie antytureckiej, w wysokości 500 tys. talarów. Poprzez weneckiego posła w Wiedniu - Giustinianiego, skontaktowano się z dożą Wenecji - Francesco Erizzo, który miał wysłać swego posła do Warszawy, celem podpisania wspólnego sojuszu. Te wszystkie przygotowania (choć starano się trzymać je w tajemnicy), zapewne nie uszły uwadze Turków, gdyż chan tatarski Islam III Girej, otrzymał od sułtana Ibrahima I pozwolenie na wtargnięcie do Polski. Nim jednak do ataku doszło, hetman Koniecpolski napisał list do wielkiego wezyra Mehmeda Paszy, w którym groził, że jeśli Tatarzy nie zostaną powstrzymani, Kozacy dostaną rozkaz do "wycieczki" na Morze Czarne, na Bakczysaraj a nawet na Konstantynopol. Zapewne owe pogróżki zostały potraktowane poważnie, bowiem do tatarskiego ataku nie dojdzie przez następne kilka kolejnych lat (król zresztą uważał ze Kozacy powinni podejmować takie wyprawy co kilka lat, aby "nie wyjść z wprawy"). Nim jednak dojdzie do podpisania sojuszu polsko-weneckiego, nim hetman Koniecpolski opracuje plany likwidacji Chanatu Krymskiego i inwazji na Bałkany (w tym celu wyśle swego inżyniera, do zbadania brzegów Morza Czarnego), nim wreszcie przeniesiemy się na dwór osmański, aby zobaczyć co się wówczas i tam działo 9oraz do stolicy chanów krymskich - Bakczysaraju), należy powrócić do króla Władysława, gdyż w tymże 1645 r. po raz drugi wejdzie on w związek małżeński. Tym razem wybranką (raczej bardziej panów szlachty niż jego samego) będzie francuska księżniczka Mantui (spokrewniona z Burbonami) Maria Ludwika Gonzaga de Nevers. Opowiedzmy trochę o niej samej.





W 1645 r. gdy do Paryża zjechało niezwykle strojne polskie poselstwo (co na Francuzach zrobiło piorunujące wrażenie, podobnie jak w 1573 r.), by prosić króla Francji - Ludwika XIII o rękę Marii Ludwiki, nie była ona wówczas już młodą osobą. Wręcz przeciwnie, liczyła wówczas prawie 34 lata (co na ówczesne normy kwalifikowało ją jako kobietę sędziwą) i wiele też miała "za uszami". Urodziła się w sierpniu 1611 r. w książęcej rodzinie Gonzagów (jej ojcem był Karol I Gonzaga, książę Nevers i Rethel, zaś matką księżna Maine - Katarzyna de Guise). Matka Marii Ludwiki była skoligacona z Burbonami, zaś ojciec był dalekim potomkiem bizantyjskiej dynastii Paleologów i przez to uważał się za kontynuatora dziedzictwa Bizancjum (snuł nawet plany zdobycia Konstantynopola i ponownego reaktywowania Cesarstwa Bizantyjskiego). Ojciec bardziej zajmował się polityką i utrzymaniem (oraz rozszerzeniem swego księstwa), niż dziećmi (Maria Ludwika miała jeszcze pięcioro rodzeństwa - trzech braci i dwie siostry), a matka zmarła, gdy miała siedem lat. Opiekę nad młodą księżniczką przejęła więc księżna de Longueville i zabrała ją do Paryża. Tam żyła i dorastała jak przystało na damę jej pochodzenia, a ponieważ odznaczała się też urodą, nie brakowało zalotników, którzy prosili o jej rękę. Jednym z nich był prawdziwy adonis, niezwykle przystojny młody książę Gaston, który w tymże 1626 r. został księciem Orleanu. Gaston, był młodszym bratem króla Francji - Ludwika XIII i następcą tronu, w przypadku jego bezpotomnej śmierci (na co się długo zanosiło, bo król miał alergię co do swojej żony - Anny Austriaczki, ale namówiony pewnego razu roku (ponoć przez) kardynała Richelieu, spędził z nią noc, co zaowocowało ciążą, która dała Francji (1638 r.) następcę w osobie Ludwika XIV - Króla Słońce).

Gaston był niezwykle przystojnym młodzieńcem i jednocześnie przeciwieństwem swego niezbyt urodziwego, królewskiego brata. Najprawdopodobniej Gaston był też pierwszym kochankiem młodej Marii Ludwiki (w każdym razie zakochał się w niej po uszy i chciał się żenić wbrew bratu i matce, którzy nie godzili się na ten związek). Gaston (ze względu na swoje pochodzenia jak i urodę) będący doskonałą partią dla wielu księżniczek królestwa, wybrał sobie właśnie ją, córkę księcia Nevers i Mantui (Karol I został nim w 1627 r.). Młodzi początkowo spotykali się w salonie madame de Rambouillet, ale gdy dowiedziała się o tym królowa-matka Maria Medycejska, zabroniła synowi  jakichkolwiek kontaktów z Marią Ludwiką, bowiem nie znosiła jej, podobnie jak i jej ojca (który chełpił się swym pochodzeniem i twierdził iż: "Gonzagowie byli książętami wcześniej, niż Medyceusze otrzymali szlachectwo", co tylko wprawiało królową-matkę w jeszcze większą niechęć co do rodu Gonzagów). Do matki dołączył również Ludwik XIII, choć ta kwestia raczej go nie interesowała, to jednak konkurował z bratem od dziecka i mimo że (jako starszemu) to jemu przypadł tron Francji, Ludwik uważał się jednak za pokrzywdzonego. Brat bowiem miał od dziecka lepiej, był nie tylko przystojniejszy (i tym samym łatwiej zyskiwał względy dam), ale również bardziej pojętny, bardziej wytworny, nawet jego psy okazywały się lepsze podczas polowań od psów króla. Nic więc dziwnego że nie godził się na prośbę brata i jego małżeństwo z Marią Ludwiką Gonzagą.

Gaston jednak (aby dokuczyć bratu - ten bowiem był znów zazdrosny o koronę i uważał że to właśnie on powinien zostać królem), postanowił wziąć ślub w tajemnicy. Plan był (prawie) doskonał, a przygotowania do ślubu (choć utajnione) trwały pełna parą. Jednak młody książę nie docenił swej matki - Marii Medycejskiej i jej przebiegłości. Świadoma bowiem zażyłości syna z córką księcia de Nevers, zakazał śledzić każdy ruch Gastona i Marii Ludwiki, stąd wiedziała o tajnym ślubie nim w ogóle do niego doszło. Królowa-matka uderzyła z całą siłą. Najpierw kazał aresztować i zakuć w kajdany zarówno Marię Ludwikę, jak i sprawującą nad nią opiekę księżną de Longueville i wywlec je z posiadłości, niczym zwykłe dziewki (kobiety był dosłownie ciągnięte za końmi do zamku w Vincennes). Już sama podróż była męczarnią, ale prawdziwy strach ogarnął kobiety, gdy wtrącono je do osobnych, ciemnych lochów. Obie kobiety siedziały tam, do czasu aż Gaston nie wyrządził matce karczemnej awantury, dowiedziawszy się o aresztowaniu ukochanej i nie wymógł uwolnienia jej i księżnej de Longueville (choć ceną za ich wolność, była przysięga, którą musiał złożyć na swój honor, iż nigdy nie poślubi Marii Ludwiki). Dotrzymał słowa, nie spotkał się już ze swą ukochaną, potajemnie opuścił Paryż i udał się do Orleanu. Zrozpaczona Maria Ludwika (nie chcąc narażać się królowej Marii Medycejskiej), również opuściła Paryż i wyjechała do swego księstwa - Nevers. Tam, w jej zamku nad Loarą w 1634 r. odwiedził ją polski poseł Jan Zawadzki, wysłannik króla Władysława IV, który przyjechał z propozycją małżeństwa (ponoć jej kandydaturę na żonę dla polskiego monarchy, podsunął Zawadzkiemu kardynał Richelieu, pragnąć pozbyć się z Francji uciążliwej księżniczki). W każdym razie plany matrymonialne nie zostały wówczas zrealizowane, bowiem ostatecznie król Władysław poślubił córkę cesarza rzymskiego - Ferdynanda II Habsburga - Cecylię Renatę (wrzesień 1637 r.), która jednak zmarła w marcu 1644 r. Teraz nic już nie stało na przeszkodzie, aby doszło do tego małżeństwa. 


KRÓLOWA MARIA LUDWIKA GONZAGA de NEVERS

 

Jednak czas, jaki minął pomiędzy 1634 a 1645 rokiem, był dość długi i księżniczka de Nevers nie była już tą samą osoba, co wcześniej. Była nie tylko panią księstwa Nevers, ale także regentką Mantui (w imieniu swego bratanka - piętnastoletniego Karola III Gonzagi), w której to zarządzaniu pomagał jej monsieur de Langerom, który nie tylko był zarządcą jej dóbr, ale także kochankiem. Zresztą nie był jedynym, gdyż Maria Ludwika rzadko przebywała w Mantui (powierzając jej zarząd właśnie panu de Langerom), a częściej ponownie w Paryżu, gdzie prowadziła salon dla tamtejszej arystokracji. Jej uroda przyciągała zalotników, ale nie do małżeństwa, gdyż postrzegano panią de Nevers jako skandalistkę, nie nadającą się na żonę (ale na kochankę już jak najbardziej). Malarze opiewali jej urodę, przedstawiając ją jako rzymską boginię Prozerpinę, personifikację Nocy, Dnia, Czterech Pór Roku oraz Dwunastu Miesięcy (sztychy gdańskiego artysty Jeremiasza Falcka, wykonane w latach 1639-1646), lecz ona wciąż nie mogła znaleźć sobie męża. Skończyła trzydziesty rok życia i wciąż była niezamężna, co musiało budzić u niej frustrację. Wreszcie, gdy oświadczył jej się młody (osiemnastoletni) koniuszy królewski - Henryk Coiffier de Ruze, markiz de Cinq-Mars, postanowiła niezwłocznie przyjąć jego oświadczyny. Postawiła mu jednak warunki, po których spełnieniu zostanie jego żoną. Mianowicie, musiał uzyskać od króla dla siebie tytuł księcia i marszałka królestwa - na co oczywiście zakochany młodzieniec szybko przystał. Ale okazało się, że realizacja owego przyrzeczenia nie będzie łatwa, jako że blokował ją sam kardynał Richelieu (mało tego, ponoć publicznie zbeształ Henryk Cinq-Marsa za jego związek z Marią Ludwiką). Ten, urażony do żywego, postanowił uknuć spisek, mający na celu usunięcie wszechwładnego kardynała, tylko nie przewidział że Richelieu wszędzie ma swoich informatorów. Spisek się wydał a Cinq-Mars położył głowę pod katowskim toporem i zakończył życie (notabene w ten spisek był także zaangażowany Gaston Orleański, któremu oczywiście włos z głowy nie spadł, ale jego zwolennicy zostali ścięci). 

Tak oto Maria Ludwika skazała na śmierć jedynego człowieka, który postanowił się z nią ożenić. Musiało ją to doprowadzić do nie lada depresji (ponoć bardzo przeżyła śmierć Cinq-Marsa i do końca życia trzymała pamiątki po nim). Historia tej nieszczęśliwej miłości, była kanwą, napisanej w 1826 r. przez francuskiego poeta - Alfred de Vigny, powieść pt.: "Cinq-Mars", który to opowiadał właśnie o spisku na życie kardynała Richelieu, nieszczęśliwej miłości księżniczki Marii do młodzieńca nazwiskiem Cinq-Mars, która staje się nieszczęśliwą, ponieważ do księżniczki przybywa poseł, z... dalekiego kraju, aby została żona tamtego, nieznanego jej władcy. Poseł ów jest przystrojony niezwykle bogato i ma zabrać księżniczkę do dalekiego kraju, gdzie zostanie żoną grubego i brzydkiego króla. Jedynym pocieszeniem dla niej, jest fakt iż zostanie żoną władcy potężnego państwa (choć oczywiście nie wymienionego z nazwy przez Alfreda de Vigny'ego). Ciekawe prawda? Dokładne, literackie (postacie mają częściowo zmienione imiona) odwzorowanie tego, co się wówczas działo, a mianowicie gdy w 1645 r. do Paryża przybyli posłowie z dalekiej Polski, którzy dla swego (już dość grubego i schorowanego) władcy, szukali nowej żony, po śmierci Cecylii Renaty, wybór kardynała Mazarina (następcy, zmarłego w grudniu 1642 r.) kardynała Richelieu), padł właśnie na Marię Ludwikę. Księżna została przedstawiona posłom pod przewodnictwem wojewody poznańskiego - Krzysztofa Opalińskiego. Zarówno Mazarin, jak i poseł francuski w Rzeczpospolitej de Bregy-Flecelles, zachwalali jej urodę i gwarantowali iż w posagu wniesie ona 700 tys. talarów. Po obejrzeniu księżniczki de Nevers, sporządzona została taka oto relacja dla króla Władysława: "Była piękna i bardzo blada, choć było w niej dużo naturalnego wdzięku (...) oczy czarne i piękne, włosy tegoż koloru (...), ładne zęby, a inne szczegóły twarzy ani piękne, ani brzydkie". Transakcja małżeńska została zawarta 13 lipca 1645 r. i podpisana 26 września w Fontainebleau.

29 października bramą św. Antoniego w Paryżu, wjechał na czele niezwykłego polskiego poselstwa (o którym pisałem że zapierało dech w piersiach) Krzysztof Opaliński, który w imieniu Władysława IV, ofiarował Marii Ludwice krzyż brylantowy o wartości 100 tys. talarów. Ślub per procura, miał miejsce w paryskim Luwrze (a raczej w kaplicy pałacu w Luwrze) - 5 listopada 1645 r. Od tej chwili (aż do wyjazdu z Francji) Maria Ludwika będzie tytułowana królową, i przez kilka tygodni, które jeszcze spędziła w Paryżu, do jej pałacu pielgrzymowały tłumy arystokratów z gratulacjami. Nagle przestała być skandalistką i jej pozycja znacznie wzrosła. W pałacu Nevers w Paryżu odwiedziła ją i złożyła gratulacje, również (przebywająca na wygnaniu we Francji) królowa Anglii - Henrietta Maria Burbon, której mąż król Karol I Stuart toczył walki z siłami parlamentu pod wodzą Oliwera Cromwella. Wyjechała z Francji 27 listopada, wraz z wybranymi przez siebie dwórkami, które rekrutowały się z niezamożnych lub słabo zamożnych francuskich rodzin szlacheckich (w Polsce te panny zwano: "ładne pyszczki bez posagu"), które liczyły że w nowym kraju zdobędą bogatego męża i pozycję, jakiej nie miały w ojczyźnie (i wielu się to udało, a najsławniejszą była dwórka, która znalazła się w orszaku Marii Ludwiki jeszcze jako dziecko - Maria Kazimiera d'Arguien zwana potocznie Marysieńską - żona Jana III Sobieskiego, przyszłego króla Rzeczypospolitej i pogromcy Turków Osmańskich spod Chocimia (1673 r.) i Wiednia (1683 r.). Nim jednak nowa królowa dotrze na polski dwór, przenieśmy się teraz do Konstantynopola i sprawdźmy co i tam się działo w owym czasie wojennego zapału króla Władysława IV.                         



 

GERMAN DEATH CAMPS

NEVER POLISH



CDN.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz