Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 27 maja 2018

NULLA POTESTAS NISI A DEO - Cz. I

FILARY SPOŁECZNEGO 

ROZWOJU LUDZKOŚCI 

I METODY PATOLOGIZACJI 

NA PRZESTRZENI WIEKÓW





"Cała władza pochodzi od Boga" - tytuł tej serii jest aż nadto oczywisty i niepodlegający dyskusji, ale niestety jest to stwierdzenie nie do końca pełne, gdyż naprawdę powinno ono brzmieć - "Non est vita ultra Deo" ("Nie ma życia poza Bogiem"). Nie istnieje życie, które nie pochodziłoby bezpośrednio od Boga, czyli Stwórcy Wszechrzeczy. Pytanie tylko się nasuwa, jakie to może być życie? No właśnie - już kiedyś napisałem że Bóg tak naprawdę nie bierze bezpośredniego udziału w tym wszystkim, z czym my tutaj, żyjący na Ziemi ludzie (lub szerzej, w tej materialnej części Wszechświata), musimy się na co dzień zmagać. To może zabrzmieć dosyć nietypowo (i jest też niezgodne z oficjalną nauką Kościoła), ale pozwólcie że postaram się to wytłumaczyć, na tyle, na ile moje możliwości umysłowe na to pozwolą. Bóg jest jeden - tak, JEDEN JEDYNY, WSZECH-WIECZNY PIERWSZY PORUSZYCIEL. Jakie są Jego prawdziwe cele i motywy - nie sądzę aby wiedziały o tym istoty od nas potężniejsze, oraz te duchowe, które są bliżej Niego, wiec nie będę się tutaj wymądrzał. Zakładam jednak iż pewną podstawą boskich działań jest Rozwój (jakkolwiek byśmy tego nie interpretowali, zapewne nie jest to, to samo co my rozumiemy pod tym terminem). I to powinno nam wystarczyć, gdyż próba zrozumienia boskich działań jest według mnie niemożliwa dla istot takich jak my (istot inkarnacyjnych), nie sądzę też, aby była zrozumiała nawet dla istot duchowych - starych dusz lub tzw.: Założycieli. 

I właśnie, tutaj przechodzimy do pewnego etapu, który (według mnie jest kluczowy) - sądzę (to oczywiste że pewności mieć nie mogę, jak i nikt inny takiej pewności mieć nie może), że to właśnie Oni, owi Założyciele stoją za całą tą "materialistyczną grą" Wszechświata i to Oni pociągają za wszystkie "sznurki". To Założyciele są stwórcami tego świata (nie tylko tego świata, ale wszystkich innych światów, zarówno tych, które istniały przed powstaniem naszego Wszechświata, jak i tych, które istnieją obok naszego Wszechświata w rzeczywistości równoległej - których niewątpliwie jest nieskończenie wiele). Ale tutaj także istnieją pewne nieścisłości, którymi należałoby się zająć. Mianowicie, mówiąc "Założyciele" - mam na myśli wszystkie te formy duchowe, które są bezpośrednią emanacją Jedynego Boga Stwórcy, wszystkie one są Nim bezpośrednio, ale jednocześnie posiadają swoją własną Wolną Wolę (i zapewne oni też nie znają dokładnego "Bożego Planu Działania"). Kierując się Wolną Wolą, a jednocześnie będąc emanacją Najwyższego Stwórcy, działają i tworzą w taki sposób, który ma wpływać na Rozwój (szeroko pojęty, zapewne również zupełnie dla nas niezrozumiały, przynajmniej na tym etapie, na którym się znajdujemy). Ale też Założyciele nie tworzą (wszech)światów zbiorowo. Każdy z nich jest swoistym Bogiem dla swojego Wszechświata (będąc jednocześnie bezpośrednią emanacją Esencji Wszechrzeczy i posiadając przy tym swoją Wolną Wolę). Także Bóg, który jest bogiem naszego Wszechświata, nie jest (bezpośrednio) tym samym Bogiem Stwórcą, owym Pierwszym Poruszycielem, choć posiada wszystkie Jego cechy (plus jednocześnie swoje własne, indywidualne). I takich indywidualnych Bogów jest tyle, ile istnieje Wszechświatów (czyli zapewne nieskończenie wiele). 

Jeśli celem głównym Stwórcy Wszechrzeczy jest Rozwój (tak należy założyć, choć być może jest nim jeszcze coś innego), Bogowie Wszechświatów realizują ten cel, zarówno kierując się tym, czego są bezpośrednią emanacją, jak i dokładając do tego własne "pomysły" (Wolna Wola). I to właśnie Oni stoją za powstaniem tego (wszech)świata, choć (znów mam takie przypuszczenie), Oni również bezpośrednio nie angażują się w jego dzieje, poza tzw.: Pierwszym Poruszeniem (czyli stworzeniem). Jeśli celem jest Rozwój, to musi on przebiegać dwutorowo, czyli musi się opierać na dwóch, przeciwstawnych kierunkach, które można nazwać Przeciwstawnymi Biegunami. te Bieguny (w bardzo uproszczonym, ale niezwykle bliskim naszemu zrozumieniu nazewnictwie) można określić jako "Dobro" i "Zło" lub "Niebo" i "Piekło" i wszystko, co się z tym wiąże. Nie ma bowiem realnej możliwości, aby jakikolwiek Rozwój mógł postępować opierając się tylko na jednym czy drugim Biegunie, one muszą być ze sobą sprzęgnięte i dodatkowo muszą się równoważyć. W zasadzie na tym stwierdzeniu można by było zakończyć nasze "wyliczanie", gdyż wszystko już zostało powiedziane, a cała reszta powinna od tego momentu być jasna i zrozumiała, ale uważam że takie postawienie sprawy jest niepełne (przynajmniej dla niektórych). Po pierwsze - to że istnieje Zło (i Dobro) i że istnieją ciemne moce (demony etc. etc.) jest OCZYWISTE i nie powinno podlegać żadnej dyskusji, bowiem wychodzi to z samego założenia Przeciwstawnych Biegunów. Pytanie tylko powinno brzmieć, na ile my sami jesteśmy podatni na wpływy jednej lub drugiej strony "mocy" (że tak się wyrażę, posługując się terminologią z... Gwiezdnych Wojen). 

I znów, że by to wyjaśnić i sobie uświadomić, należy (ponownie) dopowiedzieć iż my również, wszystkie istoty inkarnacyjne - pochodzimy z tego samego Źródła Stwórcy Wszechrzeczy, z którego pochodzą Założyciele (czyli Bogowie Wszechświatów). Jesteśmy częścią emanacji Źródła (Boga Najwyższego), a przez to jesteśmy NIEŚMIERTELNI (co zapewne dla wielu jest oczywiste). Nie tylko jesteśmy nieśmiertelni, ale również nie mamy ani początku ani końca (i tutaj pragnę dopowiedzieć, to że nie mamy początku i nie będziemy mieli końca, nie oznacza że nasza dusza nie została kiedyś stworzona - owszem została stworzona, powstaliśmy jako istota obdarzona własną Wolną Wolą, podobnie jak kiedyś powstali Założyciele, również obdarzeni własną Wolną Wolą. Ale my zostaliśmy stworzeni bezpośrednio z samej emanacji Stwórcy, czyli nie tylko posiadamy wszystkie cechy Stwórcy Wszechrzeczy, a dodatkowo nie mamy ani początku ani też końca. Końcem - teoretycznie - końcem naszym będzie ponowne Zjednoczenie ze Stwórcą, ale... to nie będzie wcale żaden koniec. To będzie ubogacenie Wszech-stwórcy wszystkim tym, co przez kolejne nasze etapy duchowego i nieduchowego życia zebraliśmy, łącznie z naszą Wolna Wolą. Zjednoczenie będzie czymś wspaniałym, bowiem oznaczać będzie wypełnienie naszej roli, po niezwykle długim (nie do zmierzenia dla nas) okresie "zbierania doświadczeń". Skoro tak, zastanówcie się, czy dusza istniejąca z Boga Stwórcy (istniejąca bezpośrednio) może doświadczyć tego wszystkiego, co oficjalnie chce się nam wmówić, czyli wiecznego potępienia w Piekle, pełnym demonów? 

Odpowiedzcie sobie na to pytanie sami, ja powiem tylko tyle - istoty, które my nazywamy demonami i które zasiedlają miejsce (będące "centrum dowodzenia" dla jednego z dwóch Przeciwstawnych Biegunów) zwane przez nas w uproszczeniu "Piekłem", są częścią gry TEGO WSZECHŚWIATA. Sądzę że nie nie muszę dalej wyjaśniać, gdyż większość czytelników już pojęła całą tę (teoretycznie zawiłą, a realnie niezwykle prostą) zasadę? Ale jeśli ktokolwiek jeszcze tego nie zrozumiał, to wyjaśnię - demony istnieją jako część gry Założycieli w danym, konkretnym Wszechświecie, po to aby realizować zadanie postawione przez Boga danego Wszechświata (czyli niekończący się Rozwój). W realizacji tego celu, (ogólnie przyjęte) "Zło" ma określone zadania, które polegają na sprowadzaniu człowieka na boczne tory, pobojowiska życia, oczywiście po to, aby mógł on odnaleźć równowagę i poprzez nią oczyścić się zupełnie ze zmaz Przeciwstawnych Biegunów wybierając drogę Boga Stwórcy Wszechrzeczy, Jego Esencję która jest jedynym prawdziwym życiem - Miłości! Wszystkie przeszkody naszego życia, wiodą nas ku Miłości Stwórcy, choć zapewne większość z nas, żyjących tu i teraz nie uświadamia sobie tego celu, gdyż kierując się naszym (ograniczonym) życiem i materialną umysłowością - staramy się postrzegać świat w kategoriach "Tu i Teraz" (jak kiedyś napisał Marszałek Piłsudski: "Nie było nas, był las, nie będzie nas, będzie las"). Przeszkody, rzucone pod nogi naszego życia, są jedynie elementami wiodącymi nas ku Stwórcy Wszechrzeczy, naszej Esencji Istnienia - Miłości. I to od nas zależy kiedy i jak poradzimy sobie w uświadomieniu tej oczywistości, wielu zabiera do okres dość długi (niekiedy bardzo długi), przekraczający jedno, a nawet kilka kolejnych inkarnacji. 

Celem Bieguna "ciemnej strony mocy" jest więc czynienie wszystkiego, by nasza droga w tym materialnym Wszechświecie trwała jak najdłużej i aby była niezwykle zawiła. Ale nie ma możliwości, aby człowiek, który poddaje się "ciemnej stronie" mógł trafić do miejsca, które istnieje tylko jako element gry TEGO Wszechświata, czyli do Piekła (i znów, nie oznacza to że po śmierci niektóre dusze nie trafiają do Piekła, bo i tak się dzieje, tylko należy zrozumieć że nie jest to piekło takie, o którym jest mowa w świętych księgach, ale piekło stworzone w naszym Umyśle, dla nas samych i trwające dopóty, dopóki nie zechcemy uświadomić sobie że to wszystko, co przeżyliśmy, było jedynie elementem pewnej gry i miało nas odpowiednio uzbroić i przygotować do celu głównego - czyli uświadomienia sobie naszej roli tutaj i dążenia ku równowadze, a następnie ku całkowitej Miłości. Takie dusze wybierają często samotność i wydaje im się że Bóg ich opuścił, co dla nich jest mentalnym piekłem. Nie oznacza to jednak że stan taki jest permanentny, wręcz przeciwnie - takie dusze są otoczone opieką, choć taką, która nie podważa Wolnej Woli ich umysłowej samotni). Istoty, pochodzące bezpośrednio z Esencji Bożej Miłości Stwórcy Wszechrzeczy, nie mogą trafić do miejsca, które istnieje tylko jako część gry określonego Wszechświata, który wcześniej czy później przestanie istnieć, a duchowe emanacje "ciemnej strony" wrócą do swojego miejsca stworzenia, czyli Boga naszego Wszechświata, który to też sam zjednoczy się z Wszech-wieczną Miłością. Oczywiście na podobnych zasadach działa i drugi element Przeciwstawnych Biegunów, czyli owe "Niebo", które też jest tymczasowe i pełni zadanie przygotowania nas do kolejnej wytężonej pracy w tym materialnym świecie, pełnym pokus "ciemnej strony mocy".

Oczywiście, to że Bóg Wszech-stwórca nie zajmuje się bezpośrednio naszymi sprawami, wcale nie oznacza że jesteśmy Mu całkowicie obojętni - nic z tych rzeczy. Bogu zapewne zależy na wszystkich elementach, przyspieszających Rozwój, a co za tym idzie na naszych indywidualnych doświadczeniach. A ponieważ jesteśmy częścią Emanacji Jego Samego, mamy niesamowitą możliwość zawsze i wszędzie "skontaktować" się z Bogiem. Wystarczy jeden "telefon do Boga" aby nasze życie nabrało więcej kolorów, nabrało sensu, tylko musimy chcieć użyć numeru, który wszyscy dokładnie znamy, ale wielu nie chce z niego korzystać, uważając iż są najmądrzejsi i sami wiedzą wszystko (np. to że Boga nie ma, bo przecież gdyby był, to nie pozwoliłby na istnienie zła na tym świecie - prawda?). Ludzie nie uświadamiają sobie ani swojej roli, jaką mają do spełnienia (do której się przygotowują, będąc w tzw.: "Niebie" - miejscu wytchnienia pomiędzy wytężoną inkarnacyjną pracą), na tym świecie, ani też nie rozumieją że nigdy nie są pozostawieni sobie samym. Jesteśmy cały czas "obrabiani" zarówno przez "ciemną stronę" jak i obserwowani przez tę "jasną". A przy tym posiadamy Wolną Wolę i możliwość wyboru własnej drogi i dopóki nie uświadomimy sobie że posiadamy cały czas numer bezpośrednio do naszego Stwórcy, Boga Jedynego - dopóty wszystko będzie nam się wydawać niezwykle zawiłe, trudne, często nie do pokonania, a przytyk tak bardzo niezrozumiałe i niepojęte (jak może istnieć dobry Bóg, skoro jest tyle zła na świecie - no jak?). Zachowujemy się niczym ślepcy, szukający drogi idąc przez pole pełne pułapek i dziur, nie zdając sobie sprawy, że obok jest pięknie oświetlona droga która wiedzie do celu. A my nie, uparcie idziemy do "celu" przez pole pełne pułapek - należałoby tylko życzyć tym uparciuchom "powodzenia".


 "DOTKNIJ PANIE MOICH OCZU - ABYM PRZEJRZAŁ"




I właśnie w tym temacie chciałbym się zająć wszelkimi możliwymi drogami, które na przestrzeni wielu wieków przyczyniały się do rozwoju poszczególnych społeczeństw i jednocześnie prześledzić te elementy ("ciemnej strony") które prowadziły do patologizacji i wypaczania tego kierunku - wiodąc człowieka na pole pełne niebezpieczeństw, przekonując go jednocześnie ze to jest jedyna, najlepsza dla niego droga. Aby nie przedłużać, przejdźmy więc do tematu:           



PS: Chciałbym, aby ten post był jednym z elementów, które mogłyby przybliżyć Wielką Pielgrzymkę ludów Europy z Częstochowy do Santiago de Compostela (o której mówił Witold Gadowski, a która niezwykle mi się spodobała i pragnąłbym jej doczekać), będącej swoistym początkiem odnowy tego tak przez dekady niszczonego kontynentu jakim jest nasza przepiękna Europa. Odnowy, która (tak jak przewidywali w swych proroctwach jasnowidze i mistycy) wyjdzie z Polski. 



 ACT 447 IS NOT APPLICABLE AND NEVER WILL APPLY TO POLAND



 CDN.
 

2 komentarze:

  1. Lukas pisząc ten artykuł, nie tylko że wyjąłeś mi te słowa z ust, ale wydobyłeś je z głębi mojego serca.
    Serca które jest jednością ze ŹRÓDŁEM WSZECHRZECZY.


    SłowiAnka

    Pięknie dziękuję i zarazem pytam, czy mogę Twój artykuł promować na innych blogach.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeśli ma Pani takie życzenie, to bardzo proszę.

    OdpowiedzUsuń