HAREMY WYBRANYCH WŁADCÓW
OD MEHMEDA II ZDOBYWCY
DO ABDUL HAMIDA II
SERAJ SULEJMANA WSPANIAŁEGO
Cz. XXI
ŻONA
SERAJ POD RZĄDAMI ROKSOLANY/HURREM
(1534-1558)
Cz. VI
RADOŚĆ I OBAWY
Po upadku Ibrahima Paszy (zamordowany został 15 marca 1536 r.) sułtan Sulejman skupił się teraz całkowicie na przygotowywaniu nowej wojny z cesarzem rzymsko-niemieckim Karolem V Habsburgiem. Ta wojna jednak toczyć się miała głównie na morzu, zatem już od początku 1536 r. sułtan doglądał w stoczniach Złotego Rogu (najczęściej w Galacie na wschodnim brzegu Złotego Rogu, gdzie znajdowało się prawie sto dwadzieścia krytych doków, a w każdym z nich było miejsce na dwa okręty) przygotowań rozbudowy nowej osmańskiej floty. Pracami tymi kierował oczywiście kapudan pasza (wielki admirał) Hayreddin Barbarossa rezydujący w arsenale Galaty, ale Sulejman lubił wszystko doglądać osobiście. Flota jaką miano tu wystawić, miała liczyć ponad 150 okrętów (z czego 50 sprowadzono z Aleksandrii), dla których sułtan polecił odlać specjalne działa. Z Krymu i z Bitynii już szły dostawy drewna, płótna na żagle tkano zaś w Grecji i w Egipcie, smołę ściągano z Albanii, łój z Tracji i Wołoszczyzny, zaś pakuły do uszczelniania kadłubów z Macedonii i Egiptu. Sulejman polecił, by flota była gotowa już na wiosnę następnego roku, tak, aby można było skutecznie połączyć siły osmańskie z francuskimi i od strony morza zaatakować Italię. Od chwili bowiem gdy podpisano kapitulację (czyli sojusz francusko-turecki) dnia 18 lutego 1536 r., Francja zyskiwała nie tylko sojusznika w walce z cesarzem, ale również "prawo bandery" - czyli możliwość handlu w całym Imperium Osmańskim (kupcy z innych krajów jeśli również chcieli handlować w Turcji, musieli opłacić się Francuzom za zgodę na żeglowanie pod francuską banderą i za możliwość ochrony. Z tego prawa zwolnieni byli jedynie Wenecjanie, którzy sami mogli handlować z Turkami). Okręty francuskie i osmańskie (jeśli się spotykały) miały witać się salwami armatnimi (ten przywilej będzie potem przedmiotem sporu pomiędzy Francuzami i Anglikami, szczególnie gdy na początku XVII wieku Francuzi otrzymają również prawo opieki nad znajdującymi się w Turcji chrześcijanami, co zmusi królową Elżbietę I do nawiązania pierwszej stałej placówki dyplomatycznej w Imperium Osmańskim, a pierwszym angielskim posłem w tym kraju został William Harborne wysłany tam w 1578 r. - notabene jechał do Konstantynopola przez Hamburg, Lubekę, Gdańsk, Toruń, Sandomierz i Lwów - gdzie też spotkał się ze swym szwagrem, z którym prowadził interesy. Harborne uzyskał od sułtana - Murada III uniezależnienie się angielskiego handlu w Turcji od Francji).
Stan niepokoju z powodu rozbudowy osmańskiej floty, był widoczny szczególnie w Italii, w której zapanował swoisty "jeden, wspaniały strach". Był on spowodowany świadomością, że dochody i możliwości uzupełniania strat armii i floty sułtana są praktycznie nieskończone, zaś władcy europejskich królestw chrześcijańskich bardzo często musieli zmagać się z finansowymi problemami oraz z niesnaskami wśród dowódców i admirałów. Sułtan zaś miał wszystko, co było mu potrzebne do inwazji - ogromne ilości drewna i innych materiałów, których nie musiał sprowadzać z zagranicy (w przeciwieństwie do europejskich królów), a także dysponował znaczną siłą liczebną, więc jego pozycja była nieporównanie lepsza. Papież - Paweł III co prawda szykował się do zwołania soboru powszechnego, który miał ostatecznie określić stosunek do wyznań odstępczych - luteranizmu, kalwinizmu i anglikanizmu, oraz zreformować życie kościelne. Ale obawy przed turecką inwazją na Italię powodowały, iż zamierzał on opuścić Rzym i udać się na Północ (polecił nawet spakować swoje rzeczy i szykował się do wyjazdu, ale ostatecznie go odwołał). Właśnie wówczas (1536 r.) mianował Paweł III dowódcą wojsk papieskich swego nieślubnego syna - Piotra Alojsiusa Farnese (zwanego Pier Luigi), który był gwałtownikiem, pijakiem i erotomanem gwałcącym nie tylko kobiety, ale i... mężczyzn, jak choćby gwałt, jakiego dopuścił się Pier Luigi na 24-letnim biskupie Fano - Cosmo Cherio, który w wyniku obrażeń jakich doznał, zmarł wkrótce potem we wrześniu 1537 r. - do gwałtu doszło w maju tego roku). Pier Luigi cieszył się jednak poparciem swego ojca, który nie chciał słyszeć skarg na syna i albo zamieniał je w żart (mówiąc że przecież nie odziedziczył tego charakteru po nim) lub wysuwając konsekwencje wobec tych, którzy ośmielili się publicznie oskarżyć Piotra Alojsiusa - najczęściej musieli oni uchodzić z Rzymu przed gniewem papieskiego bękarta). Paweł III chronił jak mógł swego pierworodnego (którego ponoć cenił najbardziej ze wszystkich swoich dzieci) i we wrześniu 1545 r. nadał mu nawet tytuł księcia Parmy i Piacenzy (tworząc dynastię Farnese, która panowała tam do 1731 r.), ale ostatecznie zbrodnie Piotra Alojsiusa nie mogły być dłużej zamiatane pod dywan i nawet jego ojciec uznał że czas z tym skończyć. Pier Luigi stworzył sobie bowiem swoje własne mafijne państewko w Rzymie i nakładał opłaty nie tylko na kupców (aby mogli handlować) ale też na możnych, a tych, którzy nie płacili, czekały srogie konsekwencje wraz z obcięciem dłoni i gwałtem na żonie oraz córkach dokonanym przez samego Alojsiusa i jego kondotierów. Czegoś takiego nie można było ukrywać i Paweł III czym prędzej starał się odesłać syna z Rzymu i tak też uczynił, odsyłając go do Piacenzy. Lecz nie był w stanie zapobiec zemście prześladowanych przez syna ludzi. Wkrótce potem zawiązał się spisek i Pier Luigi został zasztyletowany w pałacu Piacenzy przez grupę spiskowców (wrzesień 1547 r.), a jego ciało powieszono na linie za pałacowym oknem. Paweł III zmarł dwa lata później w listopadzie 1549 r.
Tymczasem dla Hurrem rok 1536 zaczął się bardzo pozytywnie. Udało jej się pozbyć bodajże najgroźniejszego z jej wrogów - Ibrahima Paszę, stronnika księcia Mustafy i jego matki, sułtanki Mahidevran. Niestety, radość z upadku wszechmocnego wielkiego wezyra nie była pełna, bowiem książę Mustafa wciąż był pewnym kandydatem do tronu po swym ojcu, a ponieważ miał już prawie 22 lata i od 1533 r. przebywał wraz z matką w Manisie (głównej prowincji, skąd książąt powoływano na sułtański tron) jako jej gubernator. Odnosił tam spore sukcesy, a lud Manisy widział w nim nie tylko swego zarządcę, ale wręcz nowego sułtana. Niepokoiło to Hurrem, szczególnie że sehzade Mustafa miał duże poparcie w wojsku (głównie wśród janczarów) któremu przypominał wojowniczego, okrutnego ale i sprawiedliwego sułtana Selima I (ojca Sulejmana). Dlatego głosy (o podobieństwie Mustafy do Selima) nie mogły ulec uwadze samego sułtana (Hurrem z pewnością zadbała aby i on się o tym dowiedział), ale ten długo puszczał je mimo uszu. Co jednak czuł w sercu w takiej chwili, na wspomnienie swego okrutnego ojca (nie na darmo Selim miał przydomek "Groźny"), który przecież wcześniej (kwiecień 1512 r.) obalił własnego ojca - sułtana Bajazyda II, a po miesiącu go zamordował? co czuł sułtan, widząc wzrastającą gwiazdę swego już dorosłego syna, cieszącego się ogromnym poparciem w armii i wśród ludu? Czy obawiał się jakiegoś niebezpieczeństwa z jego strony? czy w piątkowych modłach do Allaha powtarzał sobie: "Boże, spraw, aby mój syn nie wystąpił przeciwko swemu ojcu; aby moi książęta nie zwrócili się przeciwko sobie. Nie pozwól, abym zbrukał swoje ręce krwią synów, a oni ręce braci" - tego niestety nie wiadomo i można się jedynie domyślać że tak właśnie było. Odesłanie Mustafy do Manisy miało jednak dla Hurrem pewien pozytywny aspekt, oto bowiem sułtan zbliżył się nieco do swojego drugiego potomka (najstarszego syna Hurrem) 15-letniego księcia Mehmeda. Zabierał go ze sobą na kontrolę stoczni Złotego Rogu i nawet zamierzał zabrać go na kampanię wojenną, na którą Mehmed oczekiwał z niecierpliwością, szkoląc się w walce na miecze i w strzelaniu z łuku oraz broni palnej. Uczestnictwo w takiej wyprawie u boku sułtana było bowiem ogromnym wyróżnieniem dla książąt i każdy z nich starał się czym prędzej dostąpić tej godności. Hurrem wiedziała że takie gesty są bardzo ważne i że mogą przybliżyć tron dla jej syna/synów, gdyż Mustafa był przecież daleko, w Manisie, zaś Mehmed, Selim i Bajazyd (Dzihangir - urodzony w grudniu 1531 r. z powodu swej ułomności - czyli widocznego garba i problemów w poruszaniu się - wykluczony był z dziedziczenia tronu i jako jedyny z sułtańskich synów mógł czuć się całkowicie bezpiecznym) byli oni na miejscu, tam w stolicy u boku sułtana.
17 maja 1537 r. sułtan pożegnał się z Hurrem i swymi synami - Bajazydem, Dzihangirem oraz córką - Mihrimah i wraz z dwoma pozostałymi książętami - Mehmedem (prawie 15-letnim) i Selimem (13 lat) wyruszył w kierunku Albanii, skąd też miano szykować się do inwazji na Italię. W kampanii tej uczestniczył również ambasador Francji - monsieur Jean de La Forest (jako wyraz dobrych stosunków Imperium Osmańskiego z Francją). Flotą złożoną z prawie 50 okrętów dowodziło dwóch admirałów - pierwszym był wielki admirał Hayreddin Barbarossa, drugim zaś szwagier sułtana (żonaty z jego siostrą, sułtanką Sah) - Lutfi Pasza. W zawartej umowie między Osmanami a Francją było współdziałanie właśnie w ataku na Italię, gdzie sułtan miał uderzyć od południowego wschodu, zaś król Francji od północnego zachodu (przez Sabaudię i Mediolan). Pierwszym celem inwazyjnej armii Sulejmana, było miasto Brindisi w Apulii (dawne Brundyzjum, skąd m.in.: Cezar przerzucał swe siły do Grecji podczas wojny domowej z Pompejuszem Wielkim w styczniu 48 r. p.n.e.). Taki był plan wojenny, ale gdy sułtan przybył do Wlory i rozbił tutaj swój obóz (który tak podziwiał de La Forest, pisząc: "Udałem się do obozu Wielkiego Pana, który właśnie dotarł do swego namiotu, rozstawionego na kształt przestronnego zamku i cudownie ozdobionego w środku tapiseriami, haftami i złotymi suknami. A potem z wyżej położonego miejsca pokazali mi, jak wielką połać krainy pokrywała cudowna i nieskończona liczba ich namiotów"), okazało się, że francuska flota (dowodzona przez barona de Saint-Blancarda), która miała wesprzeć siły osmańskie na morzu, wciąż stoi w porcie w Marsylii, zaś francuska armia nie maszeruje na Mediolan, lecz wręcz przeciwnie, kieruje się teraz do Flandrii i Pikardii. Taka zmiana sojuszniczych planów wojennych, spowodowana była przez niejakiego Anne de Montmorency - marszałka i konetabla Francji, a od marca 1526 r. Wielkiego Mistrza Francji, zyskującego ogromne wpływy na królewskim dworze Franciszka I. Ten, wywodzący się z drobnej szlachty z Ile-de-France - towarzysz króla z lat dzieciństwa (starszy od monarchy zaledwie o półtora roku), zyskał bowiem ogromną władzę i wpływ na politykę Francji. Od czasu gdy został mianowany marszałkiem Francji (kwiecień 1522 r.) jego kariera wciąż się rozwijała i trwała przez kolejne trzydzieści pięć lat, podczas których był on prawdziwą szarą eminencją dworu i kolejnych królów (Franciszka I, Henryka II i nawet jeszcze na krótko Franciszka II) potrafił sobie "ustosunkować" do swej woli. On właśnie teraz był autorem zmiany planów wojennych i rozpoczęcia kampanii we Flandrii (gdzie osobiście dowodził wojskiem) zamiast w północnych Włoszech.
Ta zmiana bardzo nie spodobała się sułtanowi, wyrzucał nawet francuskiemu ambasadorowi "nieszczerość" króla Franciszka (który rzeczywiście miotał się pomiędzy korzystnym militarnie sojuszem z Imperium Osmańskim i utrzymaniem swej ideowo-politycznej roli "Arcychrześcijańskiego Króla Francji", na co cieniem kładł się jego układ z Sulejmanem). Ostatecznie sułtan postanowił zmienić kierunek inwazji i miast na Italię, skierował się teraz na należącą do Wenecji grecką wyspę Korfu (powodem do tej interwencji miało być zatrzymanie tureckiego statku w Wenecji i konfiskata jego ładunku - taka zaś polityka była często uprawiana przez Republikę św. Marka, jako że Wenecja była całkowicie uzależniona od dostaw zboża z Egiptu i Bałkanów, a jego wstrzymanie w czasie konfliktów wojennych oznaczało tam po prostu głód, dlatego też dość często po prostu konfiskowano statki wypełnione zbożem i innymi towarami aby wyżywić mieszkańców. Polskie zboże prawie nie docierało do Wenecji, jako że morska trasa którą je transportowano była zbyt długa i niebezpieczna [zboże z Rzeczpospolitej docierało głównie do Anglii, Francji, krajów Rzeszy, Niderlandów i Hiszpanii], Wenecja musiała więc w tej sprawie liczyć na łaskę i niełaskę Osmanów, dlatego też starała się Serenissima utrzymywać z Portą przyjazne stosunki i wolała układać się z Turkami, posyłając sułtanowi "kosztowne podarki" niż toczyć z nimi niepewne wojny. Wenecki doża był więc pierwszym i długo jedynym chrześcijańskim władcą, który otrzymywał bezpośrednio od sułtana listy oznajmiające o jego sukcesach - drugim takim władcą, ale tylko w czasach panowania Sulejmana Wspaniałego, był król Rzeczpospolitej - Zygmunt I Jagiellończyk i jego syn Zygmunt II August, zaś trzecim - choć już znacznie rzadziej ze względu na odległość dzielącą oba dwory - król Francji Franciszek I i jego syn Henryk II Walezjusz. Doża był też - jako jedyny chrześcijanin - zapraszany na wielkie uroczystości Domu Osmanów, związane np. z obrzezaniem sułtańskich synów). Wenecja, tak dbająca dotąd o utrzymanie jak najlepszych stosunków z Imperium Osmańskim, nie wiadomo dlaczego właśnie wówczas postąpiła wbrew swojej dotychczasowej polityce i odmówiła wzięcia udziału w turecko-francuskiej wojnie z cesarzem Karolem V. Sułtana jeszcze bardziej rozsierdziły wieści - rozpuszczane zapewne przez Francuzów - że to właśnie Serenissima namówiła Karola do zdobycia Tunisu. Atak na osmański okręt i konfiskata jego ładunku jeszcze bardziej umocniły sułtana w przekonaniu, że Wenecja jest mu wroga i aby to sprawdzić naocznie, posłał tam swego posła - Junisa Beja, który miał otwarcie zażądać od Signorii: "by zapewniła, że jest przyjacielem jego przyjaciół i wrogiem jego wrogów. Inaczej sułtan będzie toczył wojnę całą swoją potęgą". Junis Bej takiej deklaracji jednak nie uzyskał (choć Signoria zapowiedziała surowe ukaranie tych, którzy dopuścili się ataku na osmański okręt), co przekonało sułtana w słuszności skierowania się przeciwko Korfu i zajęcia tej wyspy.
REKONSTRUKCJA TWARZY
SUŁTANKI HURREM I MAHIDEVRAN,
NA PODSTAWIE OBRAZÓW Z EPOKI
Skierowano się więc w tamtym kierunku i wysadzono desant 25 000 żołnierzy (potem jeszcze kolejnych 25 000) z pięćdziesięcioma armatami (w tym z ogromną, sułtańską armatą, specjalnie odlaną w stoczniach Złotego Rogu, która miała kruszyć mury korfuańskich umocnień. W ciągu pięciu dni bombardowań, wystrzelono z niej dziewiętnaście wielkich kul, które jednak w większości przelatywały nad twierdzą i wpadały prosto w morze - w cel trafiło tylko pięć owych kul). Widząc że oblężenie się przeciąga i nie ma wyraźnych sukcesów, zaś opór obrońców jest silny i niezachwiany, sułtan skierował do nich żądanie natychmiastowej kapitulacji w zamian za co obrońcy ocalą nie tylko swoje życie, ale i majętności. Odpowiedzią oblężonych były słowa, jakie ostatnio Ukraińcy skierowali do załogi rosyjskiego okrętu, czyli w wolnym tłumaczeniu "Idi w chuj" i aby pokazać swoją determinację, skierowali ostrzał na osmańskie okręty stojące w niedalekiej odległości od twierdzy, zatapiając dwie galery. Wówczas też jedna kula armatnia zabiła czterech osmańskich żołnierzy, co na sułtanie zrobiło takie wrażenie, że wypowiedział swoje słynne słowa: "Życie jednego muzułmanina jest więcej warte niż tysiąc twierdz" (słowa te dedykować można Putinowi, który nie tylko ma gdzieś życie kobiet i dzieci na Ukrainie, ale przede wszystkim poświęca życie rosyjskich żołnierzy, i to w imię czego? nienawiści jaka zapanuje pomiędzy Ukraińcami i Moskalami już na pokolenia i zniszczeniu dotychczasowej reputacji i gospodarki Rosji? Prawdziwy lider przede wszystkim myśli o swoich obywatelach i żołnierzach, tyran zaś myśli jedynie o niepewnych korzyściach budowanych na ludzkim nieszczęściu, cierpieniu i łzach). O ostatecznej decyzji zwinięcia oblężenia Korfu i powrotu do stolicy zawarzyły jeszcze działania Francuzów, którzy w żaden sposób nie pomogli Osmanom w inwazji i skupili się na walkach toczonych w północnej Francji. Sułtan (po czteromiesięcznym nieudanym oblężeniu w listopadzie 1537 r.), zwinął więc swój obóz i opuścił Korfu wracając do Konstantynopola, jednak jego gniew na Wenecję, cesarza (i "zdradzieckich" Francuzów) był tak duży, że natychmiast polecił admirałowi Barbarossie zdobycie szeregu mniejszych i większych wysp na Morzu Egejskim, należących najczęściej do weneckich rodów arystokratycznych. Jego wiosenna kampania morska 1538 r. doprowadziła do zajęcia przez Osmanów takich wysp jak: Siros, Patmos, Ios, Astipalea, Egina, Paros i Andiparos. Większość tych wysp poddawała się bez walki w zamian za zachowanie życia i wolności, niektóre tylko (jak np. Egina czy Paros) próbowały się bronić - nadaremnie, wszystkich mężczyzn tam zabito, zaś kobiety i dzieci zamieniono w niewolników i wysłano na targ do Konstantynopola - z samej Eginy Barbarossa uprowadził 6 000 mieszkańców). Złupiono również Naksos, ale tamtejszy władca wyspy - książę Giovanni Grispo zobowiązał się płacić pięć tysięcy dukatów rocznego trybutu, w zamian za bezpieczeństwo mieszkańców i pozostawienie mu władzy na wyspie. To był pierwszy atak, drugi zaś, przeprowadzony latem 1538 r. doprowadził do zdobycia przez Turków Andros, Sefiros, Skiatos i Skyros - łącznie dwadzieścia pięć weneckich wysp zostało opanowanych lub złupionych i zmuszonych do podległości (nie udało się jedynie oblężenie Nauplionu na Peloponezie, prowadzone przez gubernatora Morei - Kazima Paszę). W niewolę uprowadzono tysiące młodych mężczyzn, kobiet i dzieci, których przeznaczeniem odtąd miała być rola niewolników na osmańskich galerach, pracowników w majątkach osmańskich wielmożów, a także w haremach władców i dostojników Imperium Osmańskiego.
A tymczasem cesarz Karol V planował zajęcie Marsylii i opanowanie całej Prowansji, a w tym celu zaciągał żołnierzy w Niemczech, Włoszech i w Hiszpanii. Miejscem koncentracji jego wojsk, stała się miejscowość Asti w Piemoncie. Jednocześnie cesarz starał się o utworzenie Ligii Świętej, która dzięki poparciu papieża, stałaby się podporą jego polityki we Włoszech (dlatego nie zamierzał się w niej wywyższać poza inne włoskie państewka i występował w niej jako król Neapolu, Sycylii i Sardynii, a nie jako władca Świętego Cesarstwa Rzymskiego). Papież jednak był pochłonięty planami zwołania soboru powszechnego, mającego ostatecznie uporządkować kwestie wiary, nadwątlone od czasu pojawienia się nowych wyznań, ale by takie przedsięwzięcie uzyskało odpowiednią rangę i jego decyzje miały być przyjęte w całym katolickim świecie, należało uporządkować pewne piętrzące się problemy, z którymi Kościół zmagał się już od dawna (od dekad, jeśli nie dłużej). Mianowicie chodziło o liczne występki księży, opatów i biskupów, którzy znacznie nadużywali swej władzy w przydzielonych im parafiach. Np. w lutym 1535 r. wpłynęła do Rzymu sprawa pewnego proboszcza z Almadovar w Hiszpanii, oskarżonego o molestowanie seksualne kobiet w konfesjonale. Jednej z kobiet odmówił on rozgrzeszenia, jeśli ta wcześniej mu się nie odda; papież nakazał mu zapłacić grzywnę i na trzydzieści dni zamknął go w areszcie domowym. Znacznie ostrzej jednak postępował Paweł III w stosunku do oskarżeń o nowowierstwo (jego nieślubny syn - Pier Luigi Farnese - jako dowódca wojsk papieskich, każdego podejrzanego o wyznawanie nowych wyznań poddawał torturom, zmuszając ich albo do wyrzeczenia się swojej wiary, albo po prostu ich mordował). Gdy w 1536 r. wyszło wydane przez Jana Kalwina w Genewie "Institutio religionis christianae" ("Ustanowienie religii chrześcijańskiej"), konieczność natychmiastowego zwołania soboru powszechnego stała się paląca i papież wyznaczył miejsce obrad soborowych w Mantui, ale niestety nie spotkało się to miejsce z akceptacją ewangelików w Niemczech, którzy domagali się przeniesienia obrad do Rzeszy (jeszcze wówczas podejmowano - przynajmniej oficjalnie - próby pojednania nowych wyznań z katolicyzmem). Ponieważ papież nie odpowiedział, Marcin Luter w tym samym 1536 r. wydał swoje "Artykuły Szmalkaldzkie" (będące uzupełnieniem "Konfesji Augsburskiej" z 1530 r.) w których całkowicie podważał prymat papieża w Kościele. Do tego dochodziły jeszcze inne niepokoje, jak choćby w Danii, której król - Chrystian III Oldenburg w 1537 r. rozwiązał tamtejszy episkopat i ustanowił w Danii i Norwegii Kościół narodowy (luterański). Tak więc plan Pawła III zwołania soboru powszechnego oddalał się, a poza tym wciąż panowała w Italii obawa przed niespodziewanym atakiem Turków.
ALESSANDRO FARNESE BYŁ SYNEM PIER LUIGI I WNUKIEM PAPIEŻA PAWŁA III, KTÓRY UCZYNIŁ GO KARDYNAŁEM GDY TEN MIAŁ 14 LAT
Paweł III jednak poparł plan cesarza Karola V w sprawie utworzenia Ligii Świętej. Wkrótce potem dołączyła doń Genua i zagrożona wojną z Osmanami Wenecja. Tak oto cesarz zjednoczył w jednej organizacji większość włoskich ziem (Państwo Kościelne, Królestwo Neapolu, Sycylii i Sardynii, Genuę wraz z Korsyką, Republikę św. Marka i Księstwo Florencji - gdzie władał jego zięć - Alessandro Medyceusz, który jednak w styczniu 1537 r. został zamordowany przez swego kuzyna - Kosmę Medyceusza; ten jednak utrzymał sojusz z cesarzem). Gdy Karol V był gotowy do walki, w lipcu 1536 r. wyruszył na podbój Prowansji trasą przez Alpy Nadmorskie (przez przełęcz Tenda). Cesarz był bardzo podekscytowany tą wyprawą i miał wielką nadzieję, że teraz właśnie zada ostateczny cios królowi Franciszkowi i zajmie całą Prowansję, odtwarzając dawne Królestwo Wizygotów. Jak bowiem pisał Rodriguez Villa (na podstawie wspomnień posła Selinasa - uczestnika tej kampanii): "Jego Cesarska Mość (...) Idzie w stroju żołnierza, ubrany w nogawice, kaftan i kirys oraz jedwabny serdak cały nacinany i haftowany, bez żadnego wierzchniego okrycia, w kolorowej szarfie z tafty, będącej oznaką, którą wszyscy nosimy. Pragnie przemierzać podgórskie miejscowości w towarzystwie żołnierzy i w tym stroju rusza do bitwy. Wielka to przyjemność widzieć go tak rześkim i radosnym pośród tych trudów (...). Niech Bóg go obdarzy zdrowiem i zwycięstwem, czego mu wszyscy życzymy". Król Francji nie czekał jednak na atak z założonymi rękoma i przystąpił do konsekwentnego stosowania taktyki "spalonej ziemi", niszcząc wszystko, co tylko mogło przydać się wojskom najezdniczym. Król zwrócił się też do swych poddanych o dobrowolny zaciąg do wojska aby ratować ojczyznę, a tak sformowanym oddziałom nadano nazwę "Legionów". Rzeczywiście, w tych dniach cesarskiej inwazji Francuzi zapomnieli o dzielących ich religijnych i językowych różnicach (Francja przed Rewolucją była prawdziwą językową mozaiką, w której często ci z Północy nie byli w stanie zrozumieć tych z Południa, choć przecież żyli w jednym kraju) i zjednoczyli się w prawdziwie patriotycznym uniesieniu, aby ratować Francję (choć większość z tych, którzy się zaciągnęli, znała tak naprawdę tylko własną okolicę, ale sam fakt że utożsamiali ją z Francją, był już dużym sukcesem Korony).
Ta skala patriotycznego zapału Francuzów, połączona z nieustępliwością w obronie twierdz w Fossano i Awinionie (a raczej twierdzy która stała w pobliżu tego miasta i strzegła przeprawy przez Rodan), oraz przy oblężeniu Marsylii, spowodował że projektowana zwycięska kampania mająca "odrodzić Królestwo Wizygotów", zakończyła się haniebnym odwrotem, do którego zmusiła cesarza szalejąca w jego armii epidemia dezynterii (spowodowana spożywaniem przez żołnierzy niedojrzałych winogron). Odwrót był więc w tym momencie najbardziej rozsądnym krokiem i cesarz mógł się cieszyć w duchu, że Francuzi nie zdecydowali się wówczas wydać mu bitwy w otwartym polu, bo poniósłby klęskę podobną do tej, jaką w 1525 r. pod Pawią poniósł król Franciszek I; i teraz to cesarz mógł trafić do francuskiej niewoli. Straty Hiszpanów były znaczne, a poza tym poległo wielu dowódców w tym Antonio de Leyva, książę Teranowa, Ascoli i hrabia Monzy; oraz sławny poeta liryczny i dobry żołnierz Garcilaso de la Vega (to właśnie na nim wzorował się potem Johnston McCulley tworząc postać Diego de la Vegi - czyli popularnego Zorro). Cesarz niczego nie osiągnął, wszystkie ziemie na które wkraczał, musiał opuścić, poniósł też duże straty w ludziach i sprzęcie (np. pod Marsylią musiał zostawić część dział), a mimo to ogłosił wszem i wobec że król Franciszek został ukarany i "okrył się hańbą, zmuszając do zamknięcia się w obronnych murach". Karol V ogłosił więc swoje zwycięstwo (w końcu prowadził wojnę na ziemi przeciwnika, który się przed nim tchórzliwie krył w twierdzach - tak uważał i tak właśnie kazał głosić), jednak ta kampania i jego samego mocno wymęczyła. Z Genui (gdzie doszło do nieudanego zamachu stanu stronnictwa antycesarskiego, pragnącego obalić tamtejsze rządy Andrea Dorii - cesarskiego admirała) skierował się do Barcelony (gdzie swym ministrom - Granvelle i Cobosowi polecił rozwiązanie bieżących spraw) i czym prędzej udał się do Tordesillas, do cesarzowej, której nie widział już ponad półtora roku. W swoich "Memorias" tak oto cesarz wspomina owe spotkanie (mała uwaga - Karol V stosował zasadę, którą kierował się Juliusz Cezar - w końcu sam miał być nowym Cezarem - polegającą na tym, że w pamiętnikach używał trzeciej osoby na opisanie samego siebie), tak więc pisał: "Cesarz przybył rozstawnymi końmi do Tordesillas, gdzie przebywała królowa, jego matka, oraz cesarzowa, jego małżonka. (...) Powitała go w komnacie królowej Joanny, i nim zdążyła ucałować Jego dłoń, on sam upadł do Jej stóp i witał ją z radością cały we łzach (...) Ja, Bogu dzięki przybyłem i jestem zdrów, i tak też zastałem Królową, moją panią, oraz cesarzową i nasze dzieci, z czego tak się cieszę, że możecie sobie wyobrazić". Święta Bożego Narodzenia, jakie cesarska para spędziła wówczas w Valladolid, były jednymi z najlepszych w ich małżeństwie, a cesarzowa dbała aby na ten czas jej małżonek odpoczywał i regenerował siły do dalszej walki. Zaprzestano więc organizowania turniejów rycerskich, zawodów czy dworskich balów i wieczornic (w późniejszych latach cesarska para odbije to sobie z nawiązką), teraz przebywali tylko we własnym gronie i w towarzystwie swych dzieci.
CDN.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz