WOJNA I PATOLOGIA
Dziś chciałbym krótko wrócić do tematu uchodźców, którzy przybywają do Polski z walczącej o swoją niepodległość i prawo do wolnego życia Ukrainy. Długo nie zwracałem na to uwagi - skupiony na tym co dzieje się za naszą wschodnią granicą - ale od pewnego czasu dostrzegam dziwną korelację z ustaniem szturmów bliskowschodnich migrantów na granicy polsko-białoruskiej i pojawianiem się coraz częściej "ukraińskich" uchodźców o ciemnym kolorze skóry, którzy jakoś dziwnie nie mówią po ukraińsku. Oczywiście w oficjalnym przekazie figurują oni jako "studenci", ale czy tak jest w rzeczywistości? Ponoć na granicy w Medyce (gdzie znajduje się główne przejście graniczne skąd uchodźcy z Ukrainy trafiają do Polski) trwa weryfikacja dokumentów tych, którzy do nas przybywają, ale... jak to możliwe w takim razie, że już słyszy się o rozbojach, napadach i gwałtach popełnianych przez ludzi o ciemnej karnacji skóry? Oczywiście, można to wrzucić w jeden worek z napisem fake news i uznać że jest to ruska propaganda - i zapewne w ogromnej większości pewnie tak właśnie jest - ale (i znów "ale") w co najmniej dwóch przypadkach informacje o atakach okazały się prawdziwe (zostały potwierdzone przez policję, czyli nie były rozsiewanymi przez promoskiewskich trolli celowymi dezinformacjami, mającymi na celu wywołanie niechęci Polaków do Ukraińców, oraz obaw walczących na froncie przed bezpieczeństwem ich kobiet i dzieci w Polsce - bo o to też w dużej mierze chodzi rozsiewaczom tych wszystkich fake news'ów).
Do pierwszego takiego ataku doszło w sklepie spożywczo-alkoholowym w Medyce, gdzie ciemnoskóry "Ukrainiec" wymachiwał sprzedawcy przed nosem nożem i żądał by ten oddał mu pieniądze. Mężczyzna ten został obezwładniony przez sprzedawcę i przekazany policji. Drugi przypadek jest znacznie poważniejszy i pokazuje dobitnie, iż owi "kolorowi Ukraińcy" wcale nie pochodzą z Ukrainy, ani nawet tam nie studiują. Rzecz tyczy się pewnego śniadego "uchodźcy", który opiekującej się nim pielęgniarce... odgryzł palec i uciekł. To też pewnie był jakiś "student", który chronił się przed wojną, a może obudziła się w nim jego natura i uznał że palec pielęgniarki będzie wyśmienitym uzupełnieniem "uchodźczej" diety? W każdym razie to są fakty potwierdzone przez policję, ale nie tylko. Ostatnio czytałem opinie pewnej zlewaczałej panienki z tych śmiesznych grup, typu "Rebeliantki" czy jakieś inne komediantki, która oczywiście mocno wspiera wszystkich przekraczających polską granicę, bez względu na to kim są i po co do nas przybywają (a to pytanie wbrew oczywistym faktom nie jest wcale pozbawione sensu). Otóż i ona (efekt eksperymentów psycho-ideologicznych stosowanych przez lewicę na bezbronnej młodzieży, czyniące z nich pozbawione jakiejkolwiek logiki i zdrowego rozsądku zombie) sama przyznała, że dość dziwne było zachowanie "Ukraińców" o ciemnej (i bliskowschodniej) karnacji skóry, którzy nie zachowywali się wcale jak ludzie uciekający przed wojną i potrzebujący pomocy. Wręcz przeciwnie, byli butni i pewni siebie i zwracali się do tych lewicowych wolontariuszek słowami nie znoszącymi sprzeciwu: "Kobieto, podaj mi kawę!" To taki mały dysonans poznawczy, który skonfrontował tę lewicówkę z prawdziwym życiem, a nie z tępą neomarksistowską ideologią, w której uciśnieni "książęta Orientu" cierpią niesłychanie wszelkie zniewagi i rasizmy i że one tylko jako te "księżniczki" (jak byłbym ordynarny, to napisał bym dosadnie "pi...ki księżniczki") mogą ich wybawić z tego ucisku. Okazuje się że życie natychmiast resetuje takie poglądy, choć - lata wchłaniania lewicowej ideologii nie służą głębszemu zastanowieniu się nad tym problemem, jednak dysonans poznawczy niewątpliwie już w nich zostaje.
Oczywiście należy zwalczać ruską dezinformację i propagandę która często znajduje podatny grunt (czego przykładem jest choćby europejska i amerykańska radykalna prawica i radykalna lewica - które oficjalnie się zwalczają, ale które mówią tym samym głosem Moskwy, gdyż obie upatrują ratunku właśnie w Rosji. Lewica wciąż utożsamia "ruski mir" z tradycją komunistyczną i rewolucyjną, zaś prawica widzi w Moskwie jedyną zaporę przed postępującym triumfem ideologii gender, aborcji i laicyzacji. Swoją drogą, jak to możliwe aby sądzić, że kraj, który kilkadziesiąt lat pozostawał pod sowieckim władztwem i się z nim utożsamiał - może teraz uchodzić jako ostoja konserwatyzmu i walki o prawa nienarodzonych? Jak były kgb-ista, Władimir Władimirowicz Putin nagle może stać się przywódcą reprezentującym wartości prawicowe? Trzeba mieś nieźle poprzekładane klapki w głowie, albo żyć w zupełnie innym świecie i innej cywilizacji, aby to ze sobą pogodzić. Rosja i przed bolszewicką rewolucją nie mogłaby występować w roli obrońcy konserwatyzmu, gdyż kraj ten był takim zlepkiem wszelkich dziwactw, pogaństwa i brutalnej przemocy - pisałem już kiedyś o tym dość obszernie - że zwycięstwo bolszewików nie było dla nich końcem świata, w wręcz przeciwnie, dla wielu mieszkańców tej ruskiej anomalii było wybawieniem i społecznym awansem; nic więc dziwnego, że Rosji dekomunizacja udać się nie może. Oczywiście nie oznacza to, że radykalna lewica ma rację stawiając na Rosję i Putina. Putin jest zwykłym cwaniakiem politycznym, który obecnie uznał się za nowego cara i śnił o odbudowie dawnego imperium w postaci odtworzenia wpływów Związku Sowieckiego, co doprowadziło go do tego, że obecnie stał się mordercą, strzelającym do kobiet i dzieci w imię urzeczywistnienia się idei "trzeciego Rzymu" i "ruskiego miru". Rosja jest anomalią, która niebezpieczna pozostanie nawet wówczas, gdy będą nią władali liberałowie - czy to przypadek iż największe zagrożenie "ukrainizacją" Rosji wychodziło przed I Wojną Światową właśnie z kręgów liberalnych, dążących do osłabienia lub zniesienia caratu? Chyba nie). Jednak nie można dopuścić do tego, że ze względu na toczący się na Ukrainie konflikt zbrojny (czyli militarną agresję Rosji na niepodległy kraj), wpuścić sobie do kraju tłumy dobrze odżywionych i butnych mężczyzn z Afryki czy Bliskiego Wschodu, których głównym celem jest dostać się do Europy (szczególnie tej Zachodniej) i tam pławić się w socjalu i chędożyć białe kobiety (które oni sami często postrzegają za stojące niżej od zwierząt, bo np. taki koń, wielbłąd czy nawet koza jest dlań więcej warta, niż kobieta) i co piątek walić głową o ziemię przed europejskimi meczetami.
Dlatego też nie uważam za szkodliwe, powstanie samoczynnych grup kibicowskich, które w Przemyślu i okolicach odprowadzają podejrzane osoby o nieeuropejskim wyglądzie na dworzec kolejowy, aby wrócili tam, skąd przyjechali. Co prawda zadanie takie powinna pełnić policja, ale policji jest za mało, więc ktoś musi ich wyręczać. Oczywiście może to powodować wzrost napięcia i doprowadzić do jakichś poważniejszych bójek z "grupami uchodźczymi", ale jak na razie wydaje się nie jest to możliwe, gdyż owych "ukraińskich studentów" jest zbyt mało, aby do tego doszło. Oczywiście lewactwo już dostaje skrętu kiszek na wiadomość że polscy kibice wystąpili w obronie polskich kobiet i dzieci (również, a może przede wszystkim w obronie ukraińskich kobiet i dzieci, gdyż pojawiają się i takie informacje, że w pociągach "kolorowi studenci" wyrzucają takie osoby z przedziałów i karzą im stać na korytarzach, lub próbują zając najlepsze miejsca w zorganizowanych punktach pomocy dla ofiar wojny na Ukrainie), ale tym nie warto się w ogóle przejmować. Co prawda należy bardzo uważać na prowokacje, gdyż takowe mogą się też pojawić, a wówczas moskiewska propaganda wyłaby na cały świat, jak to Polacy są rasistowscy i ksenofobiczni i jak prześladują "biednych czarnoskórych uchodźców z Ukrainy", którzy przecież chronią się tam nie dlatego, że Rosja prowadzi na Ukrainie celowe ludobójstwo, ale dlatego że trwa "operacja specjalna" sił rosyjskich, przeciw zamieszkującym Ukrainę "nazistom", "faszystom" i grupom "nacjonalistów". A Zachód bardzo chętnie wierzy w te bzdury, czego przykładem niech będzie fakt, jak szybko uwierzono w "polską zbrodnię" w Jedwabnem. Bowiem dla wielu polityków a także zwykłych mieszkańców na Zachodzie, jedynym państwem, z którym realnie warto rozmawiać ze Wschodu, jest właśnie Rosja, a cała reszta "małych krajów" pomiędzy, to jakieś "faszystowskie zawalidrogi" przeszkadzające w wypracowaniu wspólnego porozumienia. Wiem że taki myślenie funkcjonuje w wielu państwach Europy Zachodniej i w USA, ale nie jest ono jedyne. Wielu ludziom dziś spadają klapki z oczu, gdy widzą bestialstwo Moskali, mordujących niewinne kobiety i dzieci (przykładem niech będą chociażby telefony samych rosyjskich żołnierzy, którzy mówią w rozmowie ze swoimi rodzinami że "strzelają do cywilów" i że z tego powodu mają myśli samobójcze). Ale przecież Putin i jego otoczenie twierdzą że wszystko jest ok. nie ma żadnych zbrodni na ludności cywilnej a wszystko to jest "antyrosyjska propaganda", gdyż Rosja prowadzi na Ukrainie "operację specjalną" przeciwko "faszystom". I jestem przekonany, że taki właśnie przekaz pozostanie w głowach wielu zachodnich zwolenników zarówno radykalnej prawicy jak i radykalnej lewicy.
WZIĘCI DO NIEWOLI ROSYJSCY ŻOŁNIERZE
DZWONIĄ DO SWOICH MATEK
Ale my musimy robić swoje - pomagać kobietom i dzieciom, wspierać jak tylko można walczących na froncie ojców rodzin, zwykłych Ukraińców którzy bronią swego kraju, do którego mają prawo tak samo jak i inne narody i nie wolno zmuszać ich do tego, by podporządkowali się moskiewskim żądaniom (czyli uznanie "rosyjskości" Krymu, demilitaryzacja państwa i zainstalowanie promoskiewskiego rządu marionetek). Te same żądania Moskale/Sowieci wysyłali w kierunku Polski w 1920 r. aby ją unieszkodliwić, spacyfikować i ostatecznie wchłonąć. A Rosja bez Ukrainy i bez Białorusi, to powrót do XVI/XVII wieku, czyli wycofanie Rosji z Europy i zepchnięcie prawie pod Ural, do Azji. Rosja bez Ukrainy i Białorusi nie jest już żadnym mocarstwem (a przecież odbudować dawny "ruski mir" pragnie morderca Putin) i to jest pierwszy krok do normalności i usunięcia szkodliwej ruskiej anomalii z geopolitycznej przestrzeni świata. Podział Rosji to jedyna pozytywna propozycja dla mieszkańców tego "więzienia ludów" i dla całego świata.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz