Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 10 lutego 2019

MEMORIAM - Cz. IV

MEA VITA





MOJE DZIECIŃSTWO 

i WOJNA RZYMU Z ITALIKAMI

(91 r. p.n.e. - 82 r. p.n.e.) 

Cz. I 





Tak więc ostatecznie narodziłem się na greckiej wysepce Mitylenie. Dziadem mym jak już wspominałem, był Publiusz Rutyliusz Rufus, ojcem Gajusz Rutiliusz, matką Dulia, zaś mnie nadano imię Marcus. Nie wiem dlaczego nie odziedziczyłem imienia po dziadku? Pewnie rodzice uważali że nasza rodzina i tak doświadczyła już wystarczająco wiele upokorzeń, nie warto dodawać im nowych, łącząc mnie z wygnaniem mego dziada. A tymczasem zarówno w samym Rzymie jak i w Italii ponownie wrzało. Pierwszą i nierozwiązaną wciąż kwestią była niezwykle szkodliwa wówczas ustawa Gajusza Grakcha - "de repetundis" (reforma sądowa "o nadużyciach w prowincjach"), na której to podstawie został skazany na wygnanie właśnie mój dziad. Sama ustawa wcale nie była zła, wręcz przeciwnie, była potrzebna, ale w czasach gdy Gajusz ją tworzył i gdy zajmowała się ona uniewinnianiem winnych. W trzydzieści lat później zaś ustawa ta (po obsadzeniu trybunałów sądowych przez ekwitów) zaczęła już karać niewinnych. Był to palący problem, jednak w roku moich narodzin, trybunem ludowym został wybrany niejaki Marek Liwiusz Druzus, młody człowiek wywodzący się z arystokracji i z rodziny dobrze zasłużonej dla Republiki (jego ojcem był Marek Liwiusz Druzus Starszy, trybun ludowy ze 122 r. p.n.e. i główny ideowy przeciwnik Gajusza Grakcha), a jednocześnie właściciel ogromnego majątku. Widząc iż trybunały sądowe stały się bronią ekwitów w rozgrywkach z nielubianymi przez nich senatorami, zaproponował reformę trybunałów polegającą na obsadzaniu kolegiów sędziowskich po połowie przez ekwitów i nobilitas, lub też dokooptować do grona senatu 300 ekwitów i spośród nich wybierać członków kolegium sędziowskiego (przez co skład senatu miałby zostać powiększony do 600 osób). Niestety, projekt tej reformy - która przecież w założeniach miała polegać na wzbogaceniu senatu o przedsiębiorczych i często utalentowanych ekwitów, jednocześnie wymuszając na nich przejęcie poczucia odpowiedzialności za losy całego państwa - napotkał opór owych obydwu stanów.

Nobilitas uważali fakt wywyższenia tak wielkiej liczby "nowych ludzi" za upokarzający policzek dla swojego stanu i nie łagodziła tego faktu nawet perspektywa odzyskania części władzy w sądach. Ekwici zaś uważali iż wejście do senatu, nie rekompensuje perspektywy utraty części dochodów, jakie dotąd czerpali. Drugą ustawą (równie niebezpieczną i palącą jak poprzednia), była ta, o poszerzeniu zasięgu rozdawnictwa zboża dla ubogiego plebsu (nie wiadomo jednak żadnych na ten temat szczegółów, nawet odnośnie poszerzonej liczby osób, objętych tym programem). Problem polegał jednak na tym, że Druzus zamierzał objąć nim nie tylko Rzymian, lecz także mieszkańców całej Italii i Sycylii. Jego program społeczny szedł niekiedy znacznie dalej nawet od programu agrarnego braci Grakchów czy od planów Saturninusa przyznania obywatelstwa rzymskiego Italikom. Ponoć Marek Liwiusz Druzus zwykł mawiać, że podzielić pomiędzy mieszkańców Italii należy wszystko to, co można podzielić, z wyjątkiem... błota i powietrza. Nie wiadomo skąd u tego młodego arystokraty, który od młodości otoczony był i wychowany w luksusie, wzięła się taka potrzeba dzielenia się z prostym ludem i takie (niekiedy wręcz komunistyczne) poglądy? Prawdopodobnie wynikało to po części ze środowiska w którym się obracał (Skaurus, Krassus) i przekonania, że warto poczynić jakieś drobne ustępstwa na rzecz prostego ludu, aby wciąż zachować pełnię władzy w rękach nobilitas. Tylko że plany reform Druzusa wybiegały znacznie ponad te cele.
Kolejną z ustaw była ustawa agrarna (znaczne rozwinięcie ustawy Tyberiusza Grakcha z 133 r. p.n.e.), w ramach której Druzus planował zapełnić Italię i Sycylię siecią nowych kolonii rzymskich. 

Te trzy ustawy (sądownicza, zbożowa i agrarna) zostały złożone do senatu jako pierwsze, ale był to jedynie przedsmak tego, co planował dalej uczynić Druzus. Wszystkie te ustawy zostały zgłoszone jako jedna całość, która miała być albo w całości (bez poprawek) przyjęta, albo odrzucona. I teraz zaczęła się w senacie ożywiona dyskusja nad tymi projektami. Część rządzącej państwem nobilitas (głównie pod wpływem Marka Emiliusza Skaurusa i Lucjusza Licyniusza Krassusa), opowiedziała się za ich przyjęciem (twierdzono iż dzięki temu będzie można wytrącić ekwitom prawo do rozsądzania spraw sądowych, szczególnie o nadużycia elity senatorskiej w prowincjach), jednak ekwici mocno zaprotestowali. Zebrali się pod senatem z akcją protestacyjną, żądając odrzucenia projektów w całości. Mieli też poparcie konsula Lucjusza Marcjusza Filippusa, który zdołał przekonać resztę senatu do odrzucenia projektu w całości. Ponieważ jednak na komicjach ludowych projekty trybuna zyskały spore poparcie, zdołał on zgromadzić wokół siebie grupkę plebejskich zwolenników, uzbrojonych w kije i pałki i szlakiem przemocy wytartym już przez Saturninusa, rozprawił się z protestującymi pod senatem ekwitami. Niejednemu tam rozbito wówczas głowę, co było wówczas dużym skandalem, ale poparcie ludu nie trwało długo, gdyż wkrótce potem Druzus przedstawił w senacie swój główny projekt - nadania pełnych praw obywatelskich wszystkim mieszkańcom Italii - co doprowadziło do zjednoczenia się przeciw niemu wszystkich stanów. Najpierw wystąpili nobilitas i ekwici, potem doszedł plebs (nie cały, ale głównie ten najbardziej zainteresowany w utrzymaniu dotychczasowego podziału na Rzymian i Italików). Senat obalił więc niedoszłą ustawę o obywatelstwie, z taką samą łatwością, jak trzy poprzednie, ale w tym przypadku sprawy zaszły już trochę za daleko. Mianowicie wieści o "ustawie o obywatelstwie" rozeszły się bardzo szybko po całej Italii, w kolejnych miastach zaczęły powstawać "komitety akcji czynnej" zawiązane w ramach wsparcia projektu. 


ITALIKOWIE



Teraz, gdy okazało się że projekt ponownie upadł (tak jak poprzednie z lat 125 p.n.e., 122 p.n.e. i 100 p.n.e.), wielu Italików mocno zaprotestowało. Szczególnie aktywny był niejaki Kwintus Pompediusz Silon - przywódca plemienia Marsów (Italików sprzymierzonych z Rzymem), który szybko zebrał swoich ludzi i zbrojnie wyruszył na Rzym, wesprzeć Druzusa (zawrócił jednak w połowie drogi). Konsul Lucjusz Marcjusz Filippus oskarżył teraz trybuna Marka Liwiusza Druzusa przed senatem o spiskowanie z Pompediuszem przeciw państwu (jako argument, podawał wizytę Pompidiusza w domu Druzusa kilka miesięcy wcześniej, co miało dowodzić zawiązania przez nich anty-rzymskiego spisku). Pod wpływem tych oskarżeń, udało mu się przekonać senat do ogłoszenia deklaracji nieważności wszystkich ustaw Druzusa, z powodu ich sprzeczności z prawem. Wkrótce potem Marek Liwiusz Druzus został śmiertelnie ugodzony sztyletem pod drzwiami swego domu, gdy żegnał tłum przybyłych doń interesantów. Po jego śmierci za radą ekwitów drugi trybun ludowy - Kwintus Wariusz, doprowadził do uchwalenia ustawy nakazującej postawienie przed sądem (ekwitów), wszystkich podejrzanych o sprzyjanie ustawom Druzusa i będących w zmowie z popierającymi go Italikami. Wielu stanęło przed sądem, wielu wygnano - konfiskując ich majątek jak memu dziadowi. Niektórym co prawda udało się uniknąć wygnania (jak choćby Emiliuszowi Skaurusowi), ale bardzo szybko sąd ekwicki zamienił się w trybunał rewolucyjny. Z czasem ten trybunał zaczął powoli zjadać własne dzieci (czego przykładem było postawienie przed sądem i wygnanie Kwintusa Wariusza, autora powołania owego "sądu inkwizycyjnego").

W Rzymie więc bawiono się w szukanie prawdziwych i wyimaginowanych stronników zamordowanego trybuna, natomiast w miastach Italii "komitety akcji czynnej" zaczęły ściśle ze sobą współpracować. Wystąpiono z otwartym rzuceniem Rzymowi przysłowiowej rękawicy i decydując się na podjęcie akcji zbrojnej, zaczęto zawierać między sobą układy i wymieniać zakładników (aby żadne italskie miasto nie zawarło separatystycznego pokoju z Rzymem). Senat postanowił wysłać do miast Italii swoich przedstawicieli, celem ułagodzenia niezadowolenia Italików (miano im obiecać zajęcie się sprawą przyznania im obywatelstwa w bliżej nieokreślonej przyszłości), ale takie postawienie sprawy jeszcze bardziej tamtych rozjuszyło. Do stolicy plemienia Picenów - Asculum (północno-wschodnia Italia), wysłany został niejaki Gajusz Serwiliusz, który tak bardzo wnerwił Picentów (okraszając swoje słowa jawnymi groźbami i napomnieniami), że wzburzony tłum zamordował go (a wraz z nim jego legata i niewielki oddział zbrojnych) w tamtejszym teatrze miejskim. Na tym jednak nie poprzestano. Tejże nocy urządzono w Asculum "noc długich noży", mordując wszystkich, znajdujących się w tym mieście Rzymian. Miało to wszystko miejsce jeszcze w roku moich narodzin (koniec 91 r. p.n.e.) i było jawnym zerwaniem z Rzymem i jednocześnie sygnałem dla innych plemion, że czas najwyższy zbrojnie powalczyć o należne Italikom prawa, a jak będzie trzeba, to zetrzeć Rzym z powierzchni ziemi. Tak oto powstali Picentowie, Westyni, Marsowie, Marrucyni, Samnici, Lukanowie, Peligni, Hirpinowie oraz Frentahowie, i mimo że na początku kontrolowali oni jedynie środkowy i południowy Apenin, to Rzym nie był wówczas gotowy do wojny (kontrolując jedynie Lacjum i greckie miasta nadmorskie w południowej Italii), natomiast Apulejczycy i Kampańczycy początkowo pozostali neutralni( szybko jednak przystali do Rzymian).    

Etruskowie i Umbrowie, którzy początkowo też chcieli pozostać neutralni, zostali zmuszeni do opowiedzenia się po jednej ze stron (wybrali Rzymian). Siłą Rzymian był fakt, iż wrogie mu plemiona italskie leżały często poprzedzielane koloniami latyńskimi i rzymskimi (czyli miastami zasiedlonymi przez obywateli Rzymu - civium Romanorum), ale tak naprawdę miasta te, znalazły się niczym wyspy, na wzburzonym morzu italskiej nienawiści do Rzymu i były pierwszym celem ataku. Siłą Italików było zaś sformowanie armii, złożonych w dużej mierze z weteranów poprzednich wojen, toczonych w imię Rzymu (np. w armii Mariusza), i szkoleniem przez nich kolejnych roczników. Z początkiem roku następnego (90 p.n.e.) powstańcy ogłosili powstanie nowego państwa federalnego, ze stolicą w Corfinum (leżącym w środkowej Italii, w kraju Pelignów), któremu nadano nową nazwę - "Italia" (sytuacja bardzo zbliżona do amerykańskiej Wojny Secesyjnej i proklamowania miasta Richmond w Wirginii - stolicą Skonfederowanych Stanów Ameryki). Powstał tam nowy senat italski, złożony z przedstawicieli wszystkich skonfederowanych plemion, występujących teraz przeciwko Rzymowi, który składał się z 500 senatorów. Do senatu należał nadzór nad armią, rekrutacją wojska oraz budżetem przeznaczanym na kwestie wojenne, poszczególne plemiona wyznaczały jedynie własnych dowódców. Dokonano też wyboru dwóch konsulów i dwunastu pretorów. Bardzo szybko stworzono armię w sile 100 000 żołnierzy i zapewniono dla niej pełne zaopatrzenie. Była to już potęga z którą Rzym liczyć się musiał - jeśli chciał nie tylko utrzymać swoją władzę nad Italią, ale również aby przetrwać. A rodzące się niebezpieczeństwo było znacznie poważniejsze, nawet od klęski pod Arausio (105 r. p.n.e.) i można je porównać tylko z zagrożeniem, jakie Italii sprawił Hannibal, przed ponad stuleciem.


ITALIKOWIE



W nowym italskim państwie, wprowadzono co prawda dwa równoprawne języki (łacinę - którą posługiwały się chociażby ludy północne, w dużej mierze już zromanizowane), oraz język samnicki (dialekt oskijski), który był bliższy ludom południowo-italskim. Przyjęto też herb nowego państwa, za wzór obierając sobie byka (został on ukazany jako roznoszący na rogach rzymską wilczycę). Rozpoczęto też bicie własnej monety. Oczywiście Rzym musiał przejść do zdecydowanych działań, bowiem zbagatelizowanie (lub choćby opóźnienie) działań, byłoby zabójcze dla całego rzymskiego organizmu państwowego. Senat więc (w drodze wyjątku, związanego z zagrażającemu państwu nieprzyjacielowi), uzyskał prawo do podejmowania wyjątkowych działań wojennych, bez oglądania się na komicje tribusowe (zgromadzenie ludowe decydujące o wojnie i pokoju). Natychmiast powołano pod broń weteranów, oraz wiernych Rzymowi italskich sprzymierzeńców. Prócz tego stworzono pomocnicze korpusy złożone z Galów, Iberów, a nawet... niewolników (służyli oni w tzw.: morskiej służbie patrolowej). Bardzo szybko sformowano armię w sile ok. 150 000 żołnierzy (poza tym armia rzymska była zarówno lepiej uzbrojona jak i wyszkolona). Na wodzów naczelnych wyznaczono jednak konsulów - Lucjusza Juliusza Cezara i Publiusza Rutyliusza Lupusa (daleka gałąź mojego własnego rodu), którzy nie mieli większego doświadczenia w kwestiach militarnych. Aby to zrekompensować, przydzielono im w charakterze legatów trzech zwycięskich wodzów ostatnich kampanii - Gajusza Mariusza, Publiusza Licyniusza Krassusa i Tytusa Didiusza. 

W pierwszym roku wojny (90 r. p.n.e.) kampanie ograniczyły się do działań podjazdowych i zdobywania miast, przy czym (podobnie jak w amerykańskiej Wojnie Secesyjnej konfederaci), siły italskie zdobyły pewną przewagę. Italikowie oblegli rzymskie kolonie Esernia i Alba, jednocześnie pokonując niewielkie rzymskie siły w kraju Lukanów (południowa Italia), pod wodzą Serwiusza Galby - którego zamknięto (prawdopodobnie) w Pandosi (skąd uciekł, dzięki pomocy pewnej kobiety, która wcześniej była jego kochanką i którą odwiedzał w tymże mieście). Dalej Italikowie zdobyli Nolę (gdzie zamordowali pretora Lucjusza Postumiusza) w Kampanii niedaleko Neapolu. Nad rzeką Tolenus w kraju Westynów sromotną klęskę poniósł konsul Publiusz Rutyliusz Lupus i zginął w walce. Porażkę odnotował również Lucjusz Juliusz Cezar w kraju Samnitów i zmuszony był wycofać się do Kampanii (za nim kroczył wódz Italików - Gajusz Papiusz Mutiliusz, który zdobył kilka miast w Kampanii). Klęskę i śmierć poniósł również Kwintus Serwiliusz Cepio (który ponoć nieoficjalnie był organizatorem zabójstwa Marka Druzusa) w kraju Marsów z rąk Pompediusza Silona. Poza tym w ręce Italików wpadło miasto Esernia (gdzie do niewoli dostał się również Marek Marcellus). Rzymianom pod Serwiuszem Sulpicjuszem udało się zdobyć stolicę Pelignów - miasto Asculum, a Gajusz Mariusz rozbił w bitwie Marsów, zaś Gajusz Cecyliusz pokonał zbuntowanych w Galii Zaalpejskiej - Salluwiów. Wojna ta, była tak naprawdę wojną na wyczerpanie, Italikowie popełnili błąd, sądząc że długa i wyczerpująca wojna osłabi Rzym i zmusi go do podjęcia układów pokojowych. Lepiej by zrobili, gdyby koncentrując całą armię w Corfinum, ruszyli stąd na Rzym, w chwili gdy tam trwała jeszcze mobilizacja wojska. Wykorzystując element zaskoczenia, mogliby nie tylko robić nieprzygotowane siły rzymskie, ale także zdobyć i spalić samo miasto (jak wcześniej Rzymianie zniszczyli Kartaginę). Historia wówczas potoczyłaby się zupełnie inaczej, ale państwo o nazwie "Italia" przetrwałoby (nie wiadomo jak długo, ale z pewnością przez jakiś czas).             

Pierwszy rok wojny, był więc dla Rzymian niepomyślny (i nie chodzi tutaj tylko o kwestie militarne, bowiem toczące się działania wojenne doprowadziły do poważnego zniszczenia wielu wsi i latyfundiów, co spowodowało że arystokraci byli zmuszeni zaciągać pożyczki na procent. Poza tym skarb państwa poniósł tak poważne straty, że senat był zmuszony do sprzedaży części gruntów publicznych. Wojna na wyczerpanie miała więc w pewnym sensie swoje plusy, problem polegał tylko na tym, że Rzymianie zdając sobie z tego doskonale sprawę, dążyli do jej jak najszybszego zakończenia, a Italikowie utracili swój element zaskoczenia). Front został podzielony na dwie części. Na północy operował konsul Publiusz Rutyliusz Lupus (zastąpiony następnie przez Gajusza Mariusza), na południu zaś konsul Lucjusz Juliusz Cezar (który zdołał obronić Kapuę - główny rzymski arsenał, przed atakującym Kampanię Papiuszem). Lucjusz Cezar był również autorem ustawy, nadającej pełne prawa obywateli rzymskich wszystkim italskim sprzymierzeńcom Rzymu, którzy walczyli teraz przeciwko Italikom (90 r. p.n.e.). Kolejny rok rozpoczął się od ataku Italików na Etrurię. Co prawda nie zdobyli oni tam żadnych miast, ale już samo pojawienie się wroga na północnym froncie, przecinające linie komunikacyjne i zaopatrzeniowe Rzymian, musiało budzić trwogę, do tego dochodziły również kwestie piętrzące się sprawy lichwiarskich pożyczek (taka antyczna afera frankowa). Ekwici (którzy głównie bogacili się na udzielaniu pożyczek na procent), domagali się ich szybkiej spłaty. Wielu jednak arystokratów potraciło swoje majątki ziemskie w wyniku toczących się działań wojennych i nie miało środków aby zapłacić choć wciąż rosnące odsetki. Pretor Aulus Semproniusz Asellion (który sam wywodził się z arystokracji), wydawał częste orzeczenia na korzyść dłużników (np. umarzając lichwiarskie procenty). Został więc pewnego ranka znaleziony martwy na Forum Romanum (89 r. p.n.e.). 




Ta wojna musiała więc się szybko skończyć, bo inaczej wielu popadłoby w takie długi, że do końca życia nie byliby w stanie ich spłacić. Dlatego też została uchwalona ustawa - lex Plautia Papiria - na mocy której obywatelstwo rzymskie zyskiwaliby wszyscy ci spośród Italików, którzy w ciągu dwóch miesięcy zaprzestaną walki i złożą broń. Ustawa ta była jednak tak pomyślana, aby nowi obywatele w żadnym wypadku nie byli w stanie przegłosować starych. Sprzeciw przeciwko tym praktykom senatu, spowodowała że senatorowie znów zaczęli mieszać politykę z wojskowością i pozbawili dowództwa Gajusza Mariusza, powierzając je na froncie północnym posiadającemu niewielkie doświadczenie militarne - Lucjuszowi Porcjuszowi Katonowi. Rok ten (89 p.n.e.) znów zaczął się niepomyślnie dla Rzymian. Zabity został (przez swoich żołnierzy) legat Aulus Postumiusz Albinus (ponieważ stosował surowe kary dla ociągających się w marszu i tchórzliwych w boju żołnierzy). Konsul Lucjusz Porcjusz Katon wkroczył do kraju Marsów i gdy już wydawało się że zmusi ich do kapitulacji, przyjął z nimi bitwę w której poniósł klęskę i znalazł śmierć. Mimo to, już w połowie roku Rzymianie zaczęli przechodzić do zdecydowanej kontrofensywy. Legat Lucjusz Korneliusz Sulla wygonił Samnitów z Kampanii, rozbijając ich wojska pod Nolą i wkraczając na ich ziemie i przyjął poddaństwo sporą liczbę tamtejszych miast. Gnejusz Pompejusz Strabon pobił Westynów i zmusił ich do złożenia kapitulacji, po czym zawrócił do kraju Pelignów i zdobył Corfinum - stolicę Italii, zmuszając Pelignów do kapitulacji. Sulpicjusz zaś zdobył kraj Marrucynów. W kolejnych walkach z Italikami wsławili się również Aulus Gabiniusz, Lucjusz Murena i Cecyliusz Pius, tak iż z końcem roku (89 p.n.e.) konfederacja italska zostały praktycznie rozbita i posiadała jeszcze niewielkie enklawy w środkowej Italii i odcięte tereny na południu. Polegli dwaj najważniejsi i najzdolniejsi italscy wodzowie - Pompediusz Sylon i Mariusz Egnatiusz. Na północy powstanie w do końca roku zostało skończone. 

Senat Italii przeniósł się teraz do Bovianum Vetus w kraju Samnitów, a po zdobyciu tego miasta (początek 88 r. p.n.e.) przez Lucjusza Korneliusza Sullę (który uzyskał teraz dowództwo frontu południowego), senat Italii zbiegł do Esernii, której Sulla nie zdołał zdobyć. Wojna dla Italików była przegrana, ale ich umiejętności i zatwardziałość w boju, spowodowały iż Rzymianie chcąc jak najszybciej zakończyć tlący się chaos w Italii, ogłosili iż wszystkim Italikom przyznają równe prawa obywateli rzymskich (88 r. p.n.e.). To dopiero pozwoliło zakończyć powstanie (choć poszczególne grupki italskich rebeliantów grasowały jeszcze po drogach środkowej i południowej Italii przez dwa kolejne lata). W tym jednak czasie Rzym czekała równie poważna walka o dominację w Azji Mniejszej i Syrii. A tymczasem rok 88 dla mojej rodziny zaczął się dość pomyślnie. Mój dziad otrzymał bowiem od samego Gajusza Mariusza propozycję powrotu z wygnania do Rzymu. Odmówił! Dziad mój był bowiem człowiekiem prawym i honorowym, wolał pozostać w Smyrnie - dokąd się przenieśliśmy wkrótce po moich narodzinach na Mitylenie - niż wracać do tego podłego miasta, jak mawiał o Rzymie. W każdym razie ojciec mój i mama wrócili do Rzymu. Ja zaś, byłem wówczas jeszcze zbyt młody i dopiero zaczynałem ogarniać ten dziwny i pełen różnych niebezpieczeństw świat.  

 



ACT 447 IS NOT APPLICABLE AND NEVER

WILL APPLY TO POLAND


 
CDN.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz