Łączna liczba wyświetleń

sobota, 9 lutego 2019

GDY RZYM NIE BYŁ RZYMEM - Cz. II

CZYLI JAK WYGLĄDAŁO

WIECZNE MIASTO W CZASACH

NIEWOLI AWINIOŃSKIEJ

I COLA DI RIENZI?




INNOCENTY III 

CESARZ KOŚCIOŁA I PAPIEŻ EUROPY


 



 Wiek XIII to okres potęgi Kościoła Katolickiego i bezwzględnej władzy papieży. Zdobyli oni sobie tę przewagę polityczną długą walką z cesarstwem o inwestyturę (czyli przywództwo w chrześcijańskim świecie), nim więc przejdę do Wielkiego Jubileuszu roku 1300, warto nakreślić jak doszło do tego, iż w XIII wieku Kościół zdobył tak wielką pozycję i władzę polityczną w chrześcijańskim świecie? Co prawda już od czasów Konstantyna Wielkiego (306-337 r.) cesarze korzyli się przed papieżami w wielu sprawach (również politycznych), to jednak posiadali oni władzę, dzięki której mogli obalać papieży i wyznaczać nowych na ich miejsce i z tego też dość często korzystali. Pierwszym papieżem, który odwrócił ten trend i ośmielił się zrzucić z tronu cesarskiego władcę świeckiego, był Grzegorz VII, który w 1074 r. na synodzie rzymskim potępił symonię książąt (to jest przejęcie władzy w wyniku przekupstwa), jak to właśnie uczynił cesarz rzymski Henryk IV. Potem jeszcze osobiście w grudniu roku 1075 napominał Henryka i gdy cesarz próbował obalić papieża na synodzie biskupów w Wormacji w styczniu 1076 r., ten odpowiedział stanowczo w lutym 1076 r. nakładając na Henryka IV klątwę i odbierając mu prawo do władzy politycznej w Cesarstwie (Rzesza). Konflikt ten trwał (oficjalnie) do stycznia roku następnego, gdy do przebywającego na zamku hrabiny toskańskiej - Matyldy w Canossie, papieża Grzegorza VII - przybył cesarz Henryk. Nie było by w tym nic dziwnego (papież zresztą obawiał się ataku zbrojnego cesarza), gdyby Henryk nie przybył w towarzystwie zaledwie kilku ludzi. Jeszcze większe zdziwienie papieża sprawił fakt, iż cesarz rozebrał się, wdział włosiennicę i boso jak pokutnik na śniegu, błagał Grzegorza VII o uchylenie klątwy (książęta Rzeszy odmówili cesarzowi swego poparcia, dopóki ten nie uzyska papieskiego przebaczenia i zdjęcia klątwy). Henryk IV przybył pod mury Canossy 25 stycznia 1076 r. i przez kolejne trzy dni błagał papieża o uchylenie klątwy i przebaczenie. Nie wzbudzało to w Grzegorzu żadnej litości (choć biskupi i inni przebywający na zamku hrabiny Matyldy - wraz z nią samą, błagali papieża o zmiłowanie dla łkającego i jąkającego pod murami cesarza). 

Grzegorz VII nie chciał zdjąć klątwy z cesarza, bo dobrze wiedział że to jest tylko gra. Henryk potrzebuje zdjęcia z siebie klątwy, a gdy już to uzyska, ponownie zdobędzie siłę i poparcie w Rzeszy.
W końcu jednak, po trzech dniach błagań i próśb (gdy zaczęto szemrać że papież jest okrutnikiem i tyranem), Grzegorz VII 28 stycznia 1076 r. oficjalnie zdjął klątwę z cesarza Henryka IV. Od tego czasu istnieje przekonanie w historii że to Kościół wówczas wygrał, bo cesarz musiał się ukorzyć przed papieżem i błagać go o łaskę. Ale takowe ukorzenie się władców przed papiestwem nie było niczym niezwykłym i miało wiele precedensów z czasów wcześniejszych, także dla Henryka nie było żadną ujmą na honorze. Natomiast poprzez zdjęcie z siebie klątwy, uzyskał wszystko to co chciał, wzmocnił swoją pozycję w Rzeszy, rozbroił swoich przeciwników (papież musiał przestać ich popierać), a Grzegorz VII realnie utracił polityczny wpływ na sprawy dziejące się w Cesarstwie. I oto właśnie chodziło Henrykowi, błagającemu jak pokutnik pod murami Canossy i papież doskonale o tym wiedział, dlatego długo odmawiał swej zgody na uchylenie swej klątwy. Owszem, Kościół wówczas wygrał, ale było to zwycięstwo moralne, nie dające żadnych politycznych efektów a wręcz całkowicie je niwelujące. Natomiast zwycięzcą politycznym był cesarz Henryk i było to widać choćby w trzy lata później, gdy w 1080 r. papież ponownie wyklął Henryka, nie wzbudziło to już w nikim żadnej reakcji, gdyż cesarz miał zagwarantowaną silną pozycję po Canossie i nikt już nie był w stanie pozbawić go władzy. Mało tego, w marcu 1084 r. Henryk IV pojawił się pod Rzymem ze swoją armią i zdobył Wieczne Miasto (papież bronił się tylko na Zamku św. Anioła), a 24 marca, zwołany przez Henryka synod biskupów - wyklął i pozbawił władzy papieża Grzegorza VII. Ratując się, oblężony na Zamku św. Anioła papież, wezwał na pomoc Normanów. Był to krok wybitnie nierozsądny, gdyż co prawda zmusił cesarza do odwrotu, ale zawezwanie półdzikich hord było jego przysłowiową deską do trumny. Dopuścili się oni w Rzymie tak wielkich gwałtów i zniszczeń, że gdy odeszli lud oficjalnie przeklinał papieża (Grzegorz musiał zresztą uciekać z Rzymu wraz z Normanami, bowiem nie mógł pozostać w mieście, w którym każdy mieszkający tam życzył mu śmierci). 

Tak więc po Canossie, wbrew obiegowej opinii, to nie Kościół wyszedł zwycięsko, lecz władza świecka. Prawdziwa potęga Kościoła zaczyna się dopiero z początkiem XIII wieku. A stało się to za sprawą prawdziwego imperatora na papieskim tronie - Innocentego III, który na ponad sto lat uczynił z papiestwa najważniejszą instytucję w chrześcijańskim świecie. Lotario de'Conti di Segni (bo tak nazywał się Innocenty III, nim został wybrany na papieża), urodził się w 1160 r. i pochodził z rodziny ściśle związanej z dziejami Państwa Kościelnego i papiestwa. Ród Scottich (z którego wywodził się od strony ojca - Trazymunda), wydał aż dziewięciu papieży, zaś ród Orsinich (z którego pochodziła matka Innocentego - Klarysa), dał światu czterech papieży. Papieżem był wuj Innocentego - Klemens III (1187-1191), który to właśnie nadał mu kapelusz kardynalski. Innocenty (a raczej jeszcze wówczas Lotar), podjął studia w Paryżu (gdzie w czasie przerwy wakacyjnej podjął pielgrzymkę do grobu św. Tomasza Becketa - arcybiskupa Canterbury, zamordowanego przez rycerzy króla Anglii - Henryka II w 1170 r.) i w Bolonii. W czasie studiów napisał hymn liturgiczny ("Venti Sancte Spiritus") mszy świętej, poprzedzający śpiew Alleluja, oraz (prawdopodobnie) pieśń "Sabat Mater" - używanej w Kościele po dziś dzień. W 1184 r. Lotar uzyskując tytuł doktora praw (na uniwersytecie w Bolonii), zakończył swoją edukację i udając się do Rzymu, przyjął (w tym samym roku) święcenia kapłańskie. W 1190 r. papież Klemens III mianował swego siostrzeńca kardynałem. Tak więc już w wieku 30 lat, był najpoważniejszym kandydatem do papieskiej tiary (po śmierci Klemensa III), ale biskupi uznali że Tron Piotrowy nie może objąć człowiek tak młody (choć wcześniej był nawet i papież... dziecko). Pontyfikat Celestyna III (1191-1198), był okresem wycofania się Lotara ze spraw Kościoła (zajął się wówczas karierą prawniczą i pomagał wielu Rzymianom w sprawach sądowych, przez co stał się bardzo popularny).




Papieżem (wśród wielkiego entuzjazmu tłumów) wybrany został Lotar dopiero w 1198 r. w wieku 38 lat. I tak zaczął się przełomowy okres w dziejach Kościoła, a gwarantem tego była właśnie osoba Lotara de'Conti di Segni, który przyjął imię Innocentego III - największego papieża średniowiecza. Ten bowiem człowiek (o którym mówiono że ma zapał młodzieńca i mądrość starca), od razu zajął się wielką reformą Kościoła i papiestwa, bowiem problemów było mnóstwo (dominacja świeckich baronów w Państwie Kościelnym, sprawa albigensów w południowej Francji czy też walka z muzułmanami w Palestynie, Syrii i Hiszpanii). Swoje reformy rozpoczął od przebudowy dworu papieskiego. Innocenty był zwolennikiem powrotu do prostoty i skromności z czasów Jezusa, dlatego też surowo karał wszelkie przejawy nadużyć dostojników kościelnych, zakazał księżom pobierania od prostego ludu wysokich opłat za usługi duszpasterskie (śluby, chrzty, pogrzeby), a tych, którzy się temu nie podporządkowali - karał niezwykle surowo. Wyrzucił ze swej kuchni wszystkie złote i srebrne naczynia, na których dotąd serwowano papieżom potrawy, zastępując je szklanymi i drewnianymi. Zrezygnował też z trzech posiłków dziennie, każąc podawać tylko dwa (śniadanie i obiad), przeznaczając ten czas albo na modlitwę, albo na pracę (sam dawał nadludzkie przykłady pracowitości do późnej nocy). Trzy razy w tygodniu przyjmował wiernych na audiencjach (gdzie można było poskarżyć się lub pożalić papieżowi na niesprawiedliwość) oraz prowadził publiczne przesłuchania. Pisał listy - mnóstwo (prawie 6 000), do najróżniejszych ludzi w całej Europie. 

Drugim zadaniem, przed jakim w swej reformie stanął papież, było poskromienie złych ("diabelskich" - jak on to nazywał) nawyków natury ludzkiej. Człowiek bowiem częściej wybierał zło, niżli dobro, bowiem zło było atrakcyjniejsze, prostsze, łatwiej było z niego skorzystać, a przede wszystkim - nie wymagało zbyt wiele wysiłku. Natomiast kierowanie się nauką Jezusa Chrystusa wymagało dużej pracy, przede wszystkim nad sobą samym i dlatego celem papieża Innocentego III było odnalezienie Chrystusa w człowieku. Kierując się opiniami dwóch sławnych mędrców - św. Bernarda (który twierdził iż ludzie to "rasa niepokorna, buntownicza, bezbożna wobec Boga" i częściej wybierająca zło niźli dobro) oraz Diogenesa z Synopy (starożytnego filozofa, który mieszkał w beczce, oraz chodził po ulicach Aten w dzień z zapaloną latarnią, a na pytania ciekawskich dlaczego tak czyni, odpowiadał: "szukam człowieka") i jego opinia na temat ludzi i ich wyborów moralnych, została zawarta w dziele: "De misteria humanae conditionis" ("O nędzy stanu człowieczego"), sam tytuł niósł pesymistyczne przesłanie dla ludzkości. Mimo to papież Innocenty III potrafił postawić na swoim, poskromił bunt możnych, zmusił ich do uległości. Odzyskał też wszystkie prowincje Państwa Kościelnego i zmusił tamtejszych baronów do złożenia mu hołdu. Gdy już to uzyskał, mógł papież zająć się kwestiami znacznie poważniejszymi, jak choćby wojna z muzułmanami na Bliskim Wschodzie. Po zdobyciu Jerozolimy i Grobu Pańskiego w 1099 r. muzułmanie konsekwentnie w ciągu XII wieku ograniczali zasięg zdobyczy chrześcijaństwa i idąc z pieśnią Allaha na ustach oraz z zakrwawionym mieczem w dłoni, odbijali kolejne ziemie. 

W 1187 r. egipski władca z dynastii Ajjubidów - Saladyn, po zwycięstwie w bitwie pod Hattin (w której armia krzyżowców przegrała bardziej ze względu na brak wody i palące ich pragnienie, niż na kunszt bojowy muzułmanów), zdobył Jerozolimę. III wyprawa krzyżowa z lat 1189-1192, odzyskała co prawda kilka miast w Palestynie (Akka, Hajfa, Cezarea, Arsuf i Jaffa), ale nie udało się ponownie zdobyć Jerozolimy. Poza tym bytność muzułmanów na odzyskanej ziemi (twierdze w Al-Ramli i Tyberiadzie) stwarzało stałe zagrożenie dla Królestwa Jerozolimskiego. W tej sytuacji Innocentemu III nie pozostawało nic innego, jak tylko ogłosić plan kolejnej krucjaty, w celu odzyskania Grobu Pańskiego w Jerozolimie. Taka zapowiedź po raz pierwszy padła oficjalnie już 15 sierpnia 1198 r. (w siedem miesięcy po wyborze Innocentego na papieża), gdy papież wystosował listy do władców Francji, Anglii, Węgier i Sycylii, nawołując ich do: "wzięcia krzyża" i wyzwolenia Ziemi Świętej "po której stąpały stopy Chrystusa" od "saraceńskiej zarazy". Plan krucjaty, przedstawiony i wysłany na europejskie dwory przez papieża Innocentego III, była bardzo szczegółowy. Wyliczył skrupulatnie ile i czego poszczególne miasta, hrabiowie i baronowie (a także arcybiskupi, biskupi, opaci i prałaci) mieli dostarczyć (jeśli ktoś, z jakichś względów nie mógł wystawić przewidzianego kontyngentu, musiał wyłożyć stosowną sumę pieniężną, jeśli nie chciał zostać pozbawiony swego urzędu). Wojsko IV krucjaty, miało się zgromadzić do marca roku 1199 i wyruszyć do Ziemi Świętej. Aby jednak przyciągnąć możnych i rycerstwo do udziału w krucjacie, papież ogłosił iż tym, którzy poniosą krzyż i miecz do Ziemi Świętej, udziela się: "pełnego odpuszczenia wszystkich grzechów wyznanych ustami i sercem" oraz obiecując "zbawienie wieczyste" jako nagroda dla "sprawiedliwych". Mało tego, papież zapowiadał również anulowanie długów tych spośród rycerzy, którzy z mieczem w ręku staną w obronie chrystusowej wiary, a ich majątki i dobra, zostaną wzięte pod opiekę św. Piotra i nikt nie będzie mógł ich tknąć. I rzeczywiście wielu przez to odpowiedziało pozytywnie na ów apel i przystało do papieskiej krucjaty. 




Jednocześnie papież napisał list do cesarza "rzymskiego Wschodu" czyli Konstantynopola - Aleksego III Angelosa, by "w imię Chrystusa Zbawiciela" dopomógł planowanej wyprawie. List ów był swoistym precedensem, bowiem od 1182 r. pomiędzy Wschodem a Zachodem Europy (czyli Rzymem i Konstantynopolem) panowała swoista "zimna wojna". Było to spowodowane zbrodnią, jakiej dopuścił się poprzednik Aleksego III, Andronik I Komnen, który w kwietniu 1182 r. wszedł z wojskiem do Konstantynopola (w którym to panował wówczas małoletni syn jego kuzyna Manuela I Komnena - 12-letni Aleksy II), i rozpoczął tzw.: "rzeź Łacinników" (czyli rycerstwa, kupców i mieszkających w Konstantynopolu wyznawców religii katolickiej, zresztą dochodziło do tego że mordowano nawet chorych w szpitalach). Spowodowało to swoiste zamrożenie kontaktów pomiędzy oboma wielkimi stolicami chrześcijaństwa, a na Zachodzie ponownie zaczęły się pojawiać anty-bizantyjskie panegiryki, które przedstawiały Bizantyjczyków jako dwulicowych, okrutnych a jednocześnie zniewieściałych osobników, którzy tylko z nazwy są chrześcijanami, a tak naprawdę to wolą układać się z muzułmanami. Doświadczenia rycerzy z poprzednich wypraw krzyżowych odnośnie Bizancjum, również były negatywne. Począwszy od obowiązku złożenia przysięgi na wierność cesarzowi Konstantynopola (I krucjata), po prowokacyjne mycie ołtarzy po odprawieniu mszy przez katolickich kapłanów, czy obowiązku przyjęcia nowego chrztu w przypadku poślubienia Bizantyjki przez rycerza z Zachodu (II krucjata). Bizantyjczycy nie potrafili też zrozumieć jak to możliwe, aby papież, czyli duchowy zwierzchnik Kościoła i kontynuator nauk Jezusa Chrystusa, mógł tak otwarcie nawoływać do krzewienia wiary za pomocą miecza (Anna Komnena - córka cesarza Bizancjum Aleksego I Komnena, panującego w latach 1081-1118 i autorka "Aleksjady" - dzieła opisującego panowanie jej ojca, nie może się nadziwić pewnym zachodnim praktykom i ostatecznie przyznaje: "obyczaje łacińskie, jeśli o duchowieństwo chodzi, od naszych się różnią"). 

Nie brakowało więc krytyki (niekiedy dość ostrej, jak choćby w opisach Bizantyjczyków Liutpranda z Kremony, który pisze o nich otwarcie: "kreatury miękkie i zniewieściałe, z ich długimi rękawami, kapturami i czepkami, kłamliwych próżniaków płci nijakiej", zaś Gwibert z Nogent nazywał ich: "głupimi i niestałymi") po obu stronach. Mimo to Bizancjum nie było wrogie ani katolikom, ani światu zachodniemu, tym bardziej że przedstawicieli owego świata zachodu było w Konstantynopolu zawsze bardzo wielu i to zarówno jako przybyłych tam kupców, jak i najemnych żołnierzy będących na usługach cesarzy bizantyjskich (sławna gwardia wareska - czyli przyboczna straż władców Bizancjum, złożona z Waregów czyli szwedzkich wikingów i Rusów, od lat 70-tych XI wieku, zmieniał się w gwardię waresko-angielską, bowiem przybyło tam mnóstwo Anglików, którzy zaciągnęli się do służby u cesarza rzymskiego Wschodu), a skończywszy na doradcach cesarskich i dyplomatach, również w sporej części wywodzących się z katolickiej Europy. Poza tym dochodziły małżeństwa, córki cesarskie były wydawane za władców Europy Zachodniej i podobnie cesarze Bizancjum poślubiali katoliczki. Mimo to Łacinnicy drażnili Bizantyjczyków, gdy ci nazywali ich "Grekami" miast "Rzymianami" - jak chcieli się tytułować. Słowo "bizantyjski" nie funkcjonowało bowiem w średniowieczu, jest to stosunkowo niedawne określenie na Imperium Wschodniorzymskie. W Starożytności Zachód nazywał Bizantyjczyków po prostu "Grekami", a oni sami siebie "Rzymianami", twierdząc iż cesarz Konstantyn I Wielki przeniósł stolicę z Rzymu do Konstantynopola w 330 r., ponieważ tak przepowiedział mu Anioł Pański i tam też przeniosła się cała elita rzymskiego świata, a w Rzymie... pozostali jedynie niewolnicy, garbarze, szewcy, fryzjerzy etc. etc. czyli innymi słowy zwykły motłoch - tak to sobie wówczas tłumaczono. Dlatego też to właśnie Konstantynopol jest kontynuatorem tradycji dawnego Cesarstwa Rzymskiego, a nie Rzym, w którym siedzą "głupi papieże" niedostrzegający tego faktu.

Trudno się im było też dziwić, wystarczyło bowiem porównać ze sobą obie stolice, by zrozumieć które z nich jest piękniejsze i bardziej majestatyczne. Rzym w owym XII wieku, to była... zapadła dziura, na wpół wyludniona, ciasna i brudna. Całkowicie utraciła splendor z czasów swej świetności, a Forum Romanum pokryte było rozpadającymi się ruinami budowli dawnej świetności, które leżały sobie na ziemi niczym powstałe po wybuchu i nieuprzątnięte kawałki rozbitych budynków. Kobiety przychodziły tam rozwieszać pranie (o ta tradycja była bardzo długa i skończyła się dopiero w drugiej połowie XIX wieku). Konstantynopol zaś to była prawdziwa perła chrześcijaństwa i w zasadzie pod względem wielkości, zaludnienia i splendoru, mógł się z nim równać jedynie Bagdad, będący takową perłą islamu. Nie było drugiego takiego samego miasta w świecie chrześcijańskim, jak Konstantynopol, w porównaniu z nim wszelkie inne miasta Europy wyglądały niczym wsie - brudne i ciasne. Łacinnicy, którzy przybywali do Konstantynopola, nie mogli się nadziwić jego wielkości i majestatycznej potędze. W połowie XI wieku Konstantynopol liczył 375 000 mieszkańców, przy nim taki Londyn (liczący 18 000 mieszkańców) czy Paryż (22 000 mieszkańców) to były wioski. Mało tego, twierdzono wręcz, iż w stolicy Bizancjum mieszka tyle ludzi, ile... w całym Królestwie Anglii. Miasto zaiste sprawiało wrażenie wprost majestatyczne, nawet Arabowie przyznawali iż Konstantynopol to: "wspaniałe, potężne miasto, któremu inne nie są w stanie dorównać". Nazywany przez swoich mieszkańców "Królową Miast" lub "Źrenicą Wszechmiast", był Konstantynopol prawdziwą perłą chrześcijaństwa (Gotfryd Villehardoin, uczestnik IV krucjaty, zanotował w 1203 r. że nie sądził: "iżby w całym świecie mogło być miejsce tak wspaniałe").





Miasto poza tym było nie do zdobycia, miało 96 potężnych wież, ulokowanych wzdłuż pewnych odstępów (wraz z podjazdami dla balist i katapult), i nawet nieprzychylny Bizantyjczykom i wyrażający się o nich z pogardą Odo z Deuil, stwierdził jedynie iż wieże te są "mocno zaniedbane". Zdobycie miasta od strony morza też było niemożliwe, jako że wpierw nieprzyjacielska flota musiałaby wpłynąć do Złotego Rogu, a wystarczyło po prostu rozpiąć potężnej długości żelazny łańcuch, zawieszony poprzez wodę aż do dzielnicy Galata po drugiej stronie Złotego Rogu - całkowicie uniemożliwiał on wpłynięcie do portów Konstantynopola jakiejkolwiek nieprzyjacielskiej flocie i wielu się już wcześniej o tym brutalnie przekonało (Rusini którzy w 1043 r. próbowali zdobyć miasto od strony morza, zapłacili za to potworną klęską a woda następnie wyrzuciła na brzeg 15 000 utopionych i poległych w walce napastników). To, co jeszcze dziwiło przybyłych z Zachodu rycerzy i kupców, to był dostatek i rzucająca się w oczy zamożność mieszkańców Konstantynopola. Jedwab, tak drogi i rzadko spotykany na Zachodzie, na ulicach stolicy Bizancjum królował dość często, poza tym złoto, srebro, diamenty (Bizantyjczycy lubili przepych i wystawność, gdy w 1162 r. do Konstantynopola przybył sułtan Seldżuków Kilidż-Arslan II, cesarz Manuel I przyjął go siedząc na tronie ze złota, wysadzanym dodatkowo drogimi kamieniami a na piersi cesarza umieszczony był wielki rubin). Poza tym miasto było czyste, domy wznoszone w pewnej odległości od siebie, nie tworzyły wrażenia ciasnoty, tak częstej w innych miastach, poza tym było tam wiele ciekawych zabytków, jak choćby hipodrom (gdzie urządzano wyścigi konne i gdzie mieszkańcy przychodzili kibicować czterem stronnictwom - niebieskim, zielonym, białym i czerwonym a emocje wśród kibiców były podobne do dzisiejszych meczy piłkarskich i czasem też kibice jednej, ścierali się z kibicami drużyny przeciwnej). Warto też wspomnieć, iż na hipodromie stał również obelisk, zwany "Iglicą Kleopatry" - pochodzący z odległej przeszłości, z czasów panowania w Egipcie faraona Totmesa III Wielkiego (1458-1425 p.n.e.). 

Aleksy III Angelos w lutym 1199 r. (jeszcze nim Innocenty III napisał do niego wspomniany wcześniej list), wysłał do Rzymu swoich posłów z bogatymi darami dla papieża, cesarskim listem i pismem od patriarchy Konstantynopola - Jana X Kamaterosa. Deklarował się on tam zwolennikiem wyprawy w celu odbicia Grobu Świętego w Jerozolimie, ale jednocześnie starał się unikać jakichkolwiek zobowiązań, które zmusiłyby go do wypełnienia określonych działań militarnych. Ponieważ marcowy termin koncentracji wojska do udziału w krucjacie okazał się nierealny (ze względu na braki wymaganego ekwipunku, długie zbieranie się rycerstwa oraz bunty przeciwko narzuconym opłatom na cele krucjatowe), w listopadzie 1199 r. Innocenty napisał list do Aleksego III, w którym (pod dużą ilością pochlebstw), zażądał jednak by ten zakończył trwającą od 1054 r. schizmę Kościoła Wschodniego i Zachodniego i by przywiódł Kościół bizantyjski do Rzymu ("jak rękę do głowy, a córkę do macierzy"). Odpowiedział też negatywnie na propozycje Aleksego, by poczekać z krucjatą na lepsze czasy. Papież odpisał tak: "Jeśli czekać pragniecie, bo nie ma nam, ludziom, wiedzieć, kiedy czas odzyskania tych ziem nadejdzie, i nic samemu nie czynić, wszystko w rękach Pana zostawiając, Grób Pański może od Saracenów odbity zostać i bez waszej pomocy". list kończył się zawoalowaną groźbą: "Mamy nadzieję, że sprawy nie przybiorą odmiennego obrotu, w przeciwnym razie będziemy zmuszeni wystąpić zarazem przeciw Tobie, który możesz, jeśli zechcesz, wypełnić to, co zalecamy; jak i przeciw niemu (patriarsze Konstantynopola) i przeciw greckiemu Kościołowi". Innocenty pisał również że fakt, iż Rzym jest głową chrześcijaństwa, nie wynika z tego, że św. Piotr założył Kościół rzymski jako pierwszy, bo nie założył, ale z faktu iż św. Piotr był pierwszym z apostołów. Patriarcha Konstantynopola nie dał się przekonać tym argumentom i dopytywał w którym rozdziale Pisma Świętego dowiedziono, jakoby Rzym był macierzystym Kościołem i twierdził że Piotr nie należał tylko do Rzymu, ale do całego Kościoła. W każdym razie te kwestie na razie odłożono, gdyż papież musiał dopilnować mobilizacji krzyżowców na Zachodzie, (która zbierała się nad wyraz opieszale), a poza tym rozwiązać trapiące Anglię i Francję konflikty, aby właśnie ową krucjatę przyspieszyć.           

    






PS: Dwa dni temu w czwartek, w wieku 88 lat zmarł prawnik i premier - Jan Olszewski. Co prawda nigdy nie miałem przyjemności się z nim zobaczyć, choćby przez moment, ale muszę powiedzieć - żal gdy odchodzą od nas ludzie takiego formatu. Olszewski bowiem był kimś, kogo z pełnym przekonaniem można nazwać kryształowo uczciwą postacią. To był człowiek starego formatu, preferował wartościom, o których dziś moglibyśmy powiedzieć że się zestarzały, takich jak godność, honor, odpowiedzialność a przede wszystkim sprawiedliwość i prawość. Olszewski bowiem nie potrafił czynić nic, co w jego mniemaniu byłoby niegodziwe, nawet jeśli w ten sposób mógłby pomóc sobie i swojej formacji politycznej - dlatego przegrał. Szkoda! Poza tym to był człowiek wyrosły w tradycji piłsudczykowskiej (ktoś powie również lewicowej - owszem, lewicowej. Ale ta jego lewicowość była jaką lewica być powinna - opierała się bowiem na wartościach przede wszystkim ochrony zwykłego człowieka,a nie tak jak dziś marksistowska pseudo-lewica próbuje zaserwować nam jakieś ersatze w typie ideologii gender, feminizmu, promocji homoseksualizmu i innych dewiacji, po to aby cofnąć społeczeństwo do ery pierwotnej, i uczynić z nas w na wpół zwierzęta), podobnie jak zmarły w 2008 r. poseł Andrzej Ostoja-Owsiany, z którym już miałem przyjemność się spotkać, którego wiedza i przede wszystkim wierność idei Marszałka Piłsudskiego, była wprost niesamowita. Szkoda tylko że odchodzą z naszego ziemskiego padołu ludzie takiego formatu. Pozostaje jeno żal w sercu, wielki żal.







ACT 447 IS NOT APPLICABLE 

AND NEVER WILL APPLY TO POLAND


 CDN.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz