Łączna liczba wyświetleń

sobota, 23 lutego 2019

REFORMY AUGUSTA - Cz. I

CZYLI JAK ZMIENIAŁA SIĘ 

RZYMSKA REPUBLIKA 

U PROGU NARODZIN 

JEZUSA Z NAZARETU?






BUNT WENERY

 


 Był początek stycznia 42 r. p.n.e. Dzień rozpoczął się spokojnie i nic nie zapowiadało nadciągających wydarzeń. Nie minął nawet jeszcze miesiąc od zamordowania Marka Tulliusza Cycerona w jego willi pod Formiae (nie była to zresztą jedyna, ponoć niezwykle piękna posiadłość należąca do Cycerona - miał bowiem jeszcze jedną willę w Tusculum niedaleko Rzymu, okazały dom w Arpinum, położony w górskim krajobrazie nad rzeką Liris, oraz oczywiście willę w samym Rzymie) i przybicia jego prawej dłoni (na polecenie Marka Antoniusza, który szczerze nienawidził Cycerona za jego pięć filipik skierowanych przeciw niemu, ułożonych zdaje się od 2 września 44 r. p.n.e. do 1 stycznia 43 r. p.n.e. - w tym czasie miały zostać ogłoszone. Szczególnie druga filipika z końca listopada 44 r. p.n.e., mocno wzburzyła Antoniusza i miał obiecać Cyceronowi że wkrótce czeka go śmierć a on obetnie jego dłoń - tę, którą napisał owe przemowy, do drzwi świątyni Jowisza na Kapitolu - i tak też się stało, choć to nie Antoniusz osobiście zamordował Cycerona, a żołnierz wysłanych do Formiae Herenniusza i Popiliusza Lenasa - co ciekawe, ten ostatni zawdzięczał Cyceronowi życie, gdyż ten wybronił go niegdyś przed karą i egzekucją za popełnione wcześniej morderstwo) do drzwi Świątyni Jowisza na Kapitolu. Tak więc zamordowany został jeden z największych rzymskich mówców, pisarzy i polityków szczerze oddanych idei Republiki, autor tzw.: "Concordia Ordinum" (czyli "Zgody Stanów") z 61 r. p.n.e. i propagator "optium cum dignitate" ("ideału dostojnego wypoczynku"), polegającego na zaprzestaniu wzajemnych wewnętrznych zatargów (i zbrodni) a skupieniu się na dobru państwa i pomyślności wszystkich stanów w imię budowania lepszych czasów. Wszystkie te jego zamierzenia upadły bardzo szybko a lata 50-te to okres niezwykłego bandytyzmu w Rzymie, gdzie przeciwników politycznych mordowano na ulicach w biały dzień, a lata 40-te to czasy wojny domowej Cezara z Pompejuszem i kolejnych zbrodni.






Natomiast dzień 1 stycznia 42 r. p.n.e. był dniem radosnym, ponieważ tego dnia od rana swoje urzędy objęli nowi konsulowie: Lucjusz Munacjusz Plankus i Marek Emiliusz Lepidus. Wybory co prawda odbywały się normalnie jak dotąd, ale realnie Republika przestała już istnieć i o wszystkich nominacjach decydowała trójka ludzi - Marek Antoniusz, Gajusz Oktawiusz (od marca 44 r. p.n.e. i adopcji poczynionej w testamencie Cezara - zwał się Gajuszem Juliuszem Cezarem i jedynie dla odróżnienia go od poprzedniego - odtąd jego oficjalnego ojca - dodawano tylko przezwisko Oktawian) oraz Marek Emiliusz Lepidus - czyli triumwirat (Oktawian dokonał realnego zamachu stanu w lipcu 43 r. p.n.e. wprowadzając do Rzymu wierne sobie wojska - głównie złożone z weteranów jego przybranego ojca - i rozpoczął nowe rządy. Realny kres Republiki Rzymskiej przyniosła jednak ustawa trybuna Publiusza Titiusza (lex Titia) z 27 listopada 43 r. p.n.e. która ukonstytuowała instytucję triumwiratu, jako najważniejszego organu w państwie - oczywiście triumwirowie uzyskiwali specjalne uprawnienia, tylko na czas zakończenia wojny domowej i przywrócenia pokoju - w rzeczywistości jednak stawali się oni realnymi władcami Rzymu i całego Imperium). Oktawian miał wówczas 20 lat, Antoniusz 40 a Lepidus (znaczący najmniej z całej trójki) był najstarszy, liczył bowiem lat 46. Wprowadzenie tych specjalnych pełnomocnictw dla triumwirów, wiązało się z okrutnymi proskrypcjami, wymierzonymi w przeciwników politycznych (i to zarówno w starych przeciwników Cezara, jak i tych cezarian - którzy uczestniczyli w spisku i morderstwie Cezara, a dotąd jeszcze się uchowali, oraz oczywiście we wszystkich tych, którzy z różnych powodów przeszkadzali trzem nowym władcom Imperium).

Proskrypcje rozpoczęły się już w nocy z 27 na 28 listopada 43 r. p.n.e. wywieszeniem w różnych częściach miasta (głównie zaś na Forum Romanum, przy Cyrku Wielkim, Teatrze Pompejusza i w rejonie Kapitolu) list proskrypcyjnych (czyli osób prawnie skazanych na śmierć). Mieszkańcy Rzymu czytali je o świcie, a brzmiały one (mniej więcej) tak: "Zbrodniczy zamach na osobę Cezara jasno wykazał, że nadmierna wyrozumiałość wobec elementów wiarołomnych nie może stanowić normy postępowania. Dobro ludu rzymskiego wymaga przygotowania ekspedycji karnej przeciw tym zbrodniarzom, których dotąd jeszcze nie dosięgnął miecz sprawiedliwości. Celem zapewnienia pełnego bezpieczeństwa ludu w czasie działań wojennych niezbędne jest całkowite unieszkodliwienie elementów wrogich w samej stolicy. Szybkie i pełne przeprowadzenie taj akcji leży w interesie samego ludu, który tak wiele wycierpiał skutkiem przedłużających się wojen. W celu uniknięcia wszelkich nieporozumień i możliwości nadużyć, nazwiska osób skazanych podaje się do publicznej wiadomości. Zabrania się też przyjmowania, ukrywania i wspomagania w jakikolwiek sposób osób niżej wymienionych. Winni tych przestępstw podlegają karze tak samo, jak i osoby skazane", po czym następowało wymienienie nazwisk osób proskrybowanych. Były również wyszczególnione nagrody za przyniesienie głów odpowiednich osób i tak wolny Rzymianin otrzymywał aż... 100 000 sestercji za przyniesienie jednej głowy, a niewolnik 40 000 sestercji i wolność za każdą obciętą głowę. Czy należy dodawać że wówczas dochodziło wręcz do masakr i niewyobrażalnych zbrodni? Chyba nie. 




Miały miejsce sceny iście tragikomiczne, gdy niektórych ze skazanych na śmierć w listach proskrypcyjnych, wyciągano z najprzeróżniejszych kryjówek i dziur, w tym również z... publicznych ubikacji i kloak, gdzie siedzieli niekiedy bardzo długo (ukryci w dołach kloacznych) a inni się na nich wypróżniali (nie mając pojęcia o ich obecności). Inni chowali się do studzienek, jeszcze inni do kominów, do skrzyń a niektórzy kryli się w chłopskich chałupach na wsiach. Byli też tacy, którzy w ogóle nie uciekali, tylko spokojnie siedzieli przed własnym domem w oczekiwaniu na śmierć - jeszcze inni próbowali walczyć - wszyscy jednak kończyli tragicznie. Oczywiście ci wszyscy, którzy pomagali skazanym na śmierć, według list proskrypcyjnych, byli współwinni ich zbrodni i należało z nimi postępować tak jak ze skazańcami. Mimo to wiele żon gotowych było poświęcić swe życie w obronie mężów (wiele próbowało przekupić morderców swymi klejnotami i pieniędzmi), inne wraz z mężami i dziećmi uciekały w góry, ale były też i takie, które... prowadziły oprychów bezpośrednio do kryjówek ich mężów. Dochodziło do bardzo różnych scen, często sami niewolnicy mordowali swych panów w nadziei na uzyskanie wolności i pieniędzy, inni nawet na torturach nie zdradzali dokąd ich właściciele uciekli, ale były też przypadki, gdy panowie sami oddawali się mordercom, aby tylko ocalić od cierpień swych niewolników. A należy pamiętać że to byli senatorowie, ludzie niezwykle majętni, którzy jeszcze do niedawna decydowali o polityce państwa i mieli wielu oddanych klientów. Teraz stali się zwierzyną łowną, za której zabicie otrzymywało się sporą nagrodę, zaś głowy pomordowanych przynoszono na Forum, gdzie odbywało się sprawdzanie i wypłacanie nagród.

Rzymianie zmienili się w morderców, gotowych zabijać bez względu na koszty. Natomiast jaki był cel w tym wszystkim samych triumwirów? Kasjusz Dion pisze że owe masakry były głównie pomysłem Antoniusza i Lepidusa, którzy jako dawni cezarianie mieli bardzo wielu wrogów w senacie, a jako ludzie pamiętliwi i skorzy do zemsty, mścili się potem na wszystkich swych prawdziwych i domniemanych wrogach (zabójstwo Cycerona również zostało dokonane w ramach list proskrypcyjnych, a był on przecież politycznym przeciwnikiem Antoniusza i wzajemnie darzyli się nienawiścią). Natomiast co do Oktawiana, to Kasjusz Dion (który przecież żył w dwieście lat później i nie musiał się obawiać prawnych konsekwencji tego, co pisze), twierdzi iż nie miał on powodu, aby owe listy podpisać. Twierdzi wręcz że Oktawianowi marzyła się popularność na miarę Cezara i że pragnął pójść drogą swego stryja (zaś po adopcji przybranego ojca) - przebaczania win i rozdawania synekur, by uzależniać ich od siebie. Nie pragnął mordować, bo nie miał ku temu większego powodu i celu - podpisał się jednak pod owymi "listami śmierci" głównie dlatego że tak sobie życzyli pozostali triumwirowie i on nie mógł postąpić inaczej, aby nie doszło do rozpadu triumwiratu w sytuacji zagrożenia ze Wschodu. Tam bowiem uciekli i tam gromadzili legiony główni mordercy Cezara - Brutus i Kasjusz. Nie można było więc doprowadzić do konfliktu w triumwiracie i wzajemnych walk, gdy Brutus mógł powrócić do Rzymu na czele swych wschodnich legionów i dawnych cezarian równie okrutnie wymordować.

Tak więc nastroje w Rzymie 1 stycznia 42 r. p.n.e. były raczej minorowe (pomimo Nowego Roku i objęcia urzędu przez nowych konsulów), szczególnie że dzień wcześniej (31 grudnia 43 r. p.n.e.) odbył się triumf Marka Emiliusza Lepidusa, na który lud rzymski został ściągnięty przemocą (wydano ogłoszenie że kto się nie pojawi, będzie wpisany na listy proskrypcyjne). Chciano po prostu zbudować sobie frekwencję, a wiedziano że po niedawnych mordach mogło być z tym ciężko, gdyż lud (pomimo iż entuzjastycznie odpowiedział na apel triumwirów) nie znosił samego Lepidusa (Oktawiana postrzegał neutralnie, zaś prawdziwie wielbił Antoniusza). I tak, dzień po triumfie Lepidusa, na który spędzono lud Rzymu, kolejny dzień zapowiadał się spokojnie. Po objęciu funkcji przez nowych konsulów, oficjalnie mocą decyzji senatu Gajusz Juliusz Cezar został zaliczony w poczet bogów jako "Divus Julius", co automatycznie oznaczało nadanie Oktawianowi tytułu "divi filius" ("syn boskiego"). Nastąpiło oficjalne złożenie ofiar w świątyni Jowisza Największego-Najlepszego na Kapitolu i wykopano fundamenty pod budowę świątyni "Boskiego Juliusza" na Forum Romanum. Nakazano również dzień jego urodzin obchodzić uroczyście wszystkim obywatelom jako powszechne święto (pod groźbą kary wysokiej grzywny i nałożenia klątwy), zaś dzień, w którym został zamordowany, odtąd miał być dniem nieszczęśliwym. Po tych wszystkich uroczystościach, wydawało się że życie w Rzymie powoli zacznie wracać do normalności, ale były to nadzieje przedwczesne. W kilka dni później senat wydał bowiem ustawę (która zapewne wyszła z kręgów triumwirów), nakładającą na wszystkie kobiet w mieście, wysoki podatek który miał zostać przeznaczony na cele publiczne (wojny i proskrypcje mocno nadwyrężyły bowiem finanse państwa, a zrabowany majątek skazanych na śmierć, okazał się niewystarczający do pokrycia wszystkich wydatków państwa). I się zaczęło.




Kobiety już raz gremialnie zaprotestowały, ale było to dość dawno - ponad 150 lat temu, gdy debatowano w senacie nad cofnięciem ustawy Oppiusza (z 215 r. p.n.e.). Wówczas to (w 195 r. p.n.e.) zebrały się kobiety, zarówno dostojne matrony jak i ubogie Rzymianki na Forum Romanum i obległy sąsiednie ulice siadając u stóp kurii senatu i zaczepiając wchodzących doń senatorów, prosząc ich o zdjęcie uciążliwej ustawy sprzed dwudziestu lat (która zakazywała kobietom nosić przy sobie więcej niż pół uncji złota, stroić się w kolorowe i przetykane złotem, srebrem i drogimi kamieniami suknie, oraz powozić w obrębie Rzymu rydwanem). Wówczas to (o czym już pisałem) owe nagabywania i ów swoisty bunt kobiet, mocno zniesmaczył Marka Porcjusza Katona - wielkiego zwolennika powrotu do starorzymskiej moralności i prostoty, który w senacie zapytywał: "Gdyby każdy z nas trzymał się zasady przestrzegania prawa i władzy męża w stosunku do swej żony, to byśmy mniej mieli kłopotu z ogółem kobiet (...) mamy przyjmować ustawy, jak niegdyś pod naciskiem zbuntowanego plebsu, tak teraz pod naciskiem kobiet? (...) Co to za obyczaj wychodzenia z domu, i zaczepiania cudzych mężów (...) Wolą przodków naszych było, by kobiety nie przedsiębrały niczego, nawet w prywatnych sprawach, bez pośrednictwa opiekuna (...) A my - za pozwoleniem bogów - cierpimy już nawet to, że zabierają się do rządów i mieszają do spraw na Forum", po czym dodawał: "Nałóżcie uzdę niepowściągliwej naturze i nieposkromionemu stworzeniu i spodziewajcie się, że one same miarkować będą swą samowolę, jeśli wy tego nie zrobicie". Wówczas jednak ustawa Oppiusza została cofnięta, głównie za sprawą przemowy trybuna Lucjusza Waleriusza, który (m.in.) mówił  tak: "Wybredne - na bogów - mamy uszy, jeżeli oburzamy się na prośby zanoszone do nas przez zacne kobiety (...) My mężczyźni będziemy używać purpury, chodząc w togach bramowanych na stanowiskach urzędniczych i kapłańskich, dzieci nasze będą nosiły togi bramowane purpurą (...) a tylko kobietom zabronimy używania purpury? (...) Naturalnie! Mniej będziecie mieć władzy nad córkami, żonami, a niektórzy również nad siostrami! Nigdy za życia swoich mężczyzn nie wyzbędą się kobiety poddaństwa (...) I wy winniście je trzymać w swej mocy i opiece, ale nie w niewoli. Winniście dążyć raczej do tego, by zasługiwać na miano ojców czy mężów, a nie panów (...) Ta słaba płeć musi znosić, cokolwiek wy uznacie za wskazane. Im większa wasza władza, z tym większym umiarkowaniem winniście z tej władzy korzystać".

Teraz sytuacja się powtórzyła, z tym że miast zabraniać dostojnym matronom ubierania się w wykwintne szaty, nałożono na nich duży podatek, którym miały one teraz opłacić wojny toczone przez swych mężów i ojców, w sytuacji gdy same pozbawione były jakiegokolwiek wpływu na politykę. Co prawda wzburzenie kobiet na początku nie przyjęło dużych rozmiarów, początkowo oburzone panie z Hortensją (córką Kwintusa Hortensjusza) na czele, próbowały najpierw spotkać się i porozumieć z żoną Marka Antoniusza - Fulwią. Była ona żoną Antoniusza od 47 r. p.n.e. (wcześniej dwukrotnie zamężna) i ponoć miała mieć na niego wielki wpływ (niechętni jej autorzy, w tym głównie Cyceron - podkreślali że to ona ustalała skład list proskrypcyjnych, wpisując na nią również niejakiego Cezecjusza Rufusa, którego dom chciała wcześniej kupić, na co on się nie godził. Gdy wyszły listy proskrypcyjne, Rufus zamierzał ofiarować Fulwii swój dom za darmo, w zamian za skreślenie z listy, ale nic mu to nie pomogło. Został zabity tak jak i inni proskrybowani. Ponoć gdy przyniesiono jego głowę Antoniuszowi, ten miał powiedzieć: "A to kto? Ja nie znam tego człowieka", po czym wymownie miał spojrzeć na Fulwię i jej kazał zwrócić głowę. Powszechnie znano charakter Fulwii (Cyceron wręcz uczynił z niej żądną niewinnej krwi wiedźmę), i mawiano że nie ma w niej nic kobiecego, prócz ciała. Za to Antoniusz chyba prawdziwie kochał Fulwię, w każdym razie lubił urozmaicać ich związek swoistymi przebierankami - ale to już historia na zupełnie inny temat. W każdym razie teraz, gdy kilka dostojnych matron udało się do domu Antoniusza i Fulwii, prosząc ją o wsparcie u męża w sprawie ustawy nakładającej wysoki podatek na Rzymianki - Fulwia nie wpuściła ich do środka, każąc niewolnikom zamknąć drzwi i furty. 

Wówczas damy udały się do domu Oktawiana, by u Atii (matki Oktawiana - która notabene w serialu "Rzym" została przedstawiona jako wciąż napalona i rządna intryg suka, gdy w rzeczywistości była cnotliwą rzymską matroną) i Oktawii (siostry Oktawiana), prosić o wsparcie. Oktawian nawet ponoć obiecał im pomóc, ale akurat w tym temacie (zapewne podobnie jak i w proskrypcjach) miał najmniej do powiedzenia. Ponieważ kobiety niczego nie załatwiły u żon i matek triumwirów, postanowiły wziąć sprawy w swoje ręce. Za radą Hortensji (która okazała się prawdziwą trybunką ludową), zebrały się na Forum Romanum aby publicznie zaprotestować. Tam, z trybuny na Forum Hortensja wygłosiła mowę do kobiet (których wciąż przybywało, gdyż prócz dostojnych matron i ich niewolnic, schodziły się również zwykłe, ciężko pracujące Rzymianki), której najważniejszym hasłem stało się: "Kto nie ma praw politycznych, nie płaci podatków". Kobiet na Forum było tak wiele, że straż miejska nawet nie podchodziła aby je stamtąd usunąć. Hortensja mówiła że kobiety dobrowolnie są skore zapłacić pieniądze na ratowanie zagrożonej Ojczyzny, co czyniły wielokrotnie w historii, choć nie posiadają praw politycznych i nie biorą udziału w życiu publicznym, ale jak dodała: "Na cele waszej wojny płacić nie chcemy i nie będziemy panowie!". Ponieważ straż miejska obawiała się cokolwiek zrobić, do akcji skierowano weteranów Antoniusza i Oktawiana, którzy zaczęli chwytać poszczególne kobiety i wyciągać je z tłumu. Szybko podniósł się krzyk i pisk, w tym momencie na pomoc swoim żonom ruszyli mężczyźni, próbując odciągnąć żołnierzy i uwolnić schwytane przez nich kobiety. Powstało zamieszanie i w końcu żołnierze odpuścili, wycofując się. 




Następnego dnia senat wycofał się częściowo ze swojej ustawy, deklarują że nie "wszystkie", a jedynie czterysta najbogatszych Rzymianek zapłaci podatek na cele wojenne. Tym samym rozbito solidarność kobiet (obiecując nawet wysokie nagrody dla tych, którzy doniosą o próbach ukrywania majątku przez owe zamożne damy) i zmuszono je do zapłacenia narzuconego podatku. Potem, gdy Oktawian August zdobył już niepodzielną władzę, zajął się dwoma palącymi problemami. Pierwszy dotyczył rozbestwionego i skorumpowanego żołdactwa, które przez lata wojen domowych i niepokojów politycznych, nabrało takiej pewności siebie iż oficjalnie żądało przekazania im majątków osób proskrybowanych (w tym również majątków kobiet, które zmarły bezdzietnie). Należało ukrócić ich bezczelność i samowolę nim ruszy się na Wschód, przeciw Brutusowi i Kasjuszowi (na początku tylko rozlokowano ich po miastach Italii, usuwając z Rzymu, przez co jedynie przerzucono problem ich utrzymania i rabunków na barki gmin). Drugim problemem przed jakimi stanęło wówczas Imperium Rzymskie była... kwestia kobiet (czy raczej ogólnie pojęty problem damsko-męski), czym Oktawian zajął się dopiero po swym zwycięstwie nad Antoniuszem i Kleopatrą (31-30 r. p.n.e.) i powrocie do Rzymu w 29 r. p.n.e. Ale o tym w kolejnej części.





ACT 447 IS NOT APPLICABLE 

AND NEVER WILL APPLY TO POLAND



CDN.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz