Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 5 stycznia 2020

JANKESI KONTRA PERSOWIE

CZYLI O CO TYLE RABANU?




 
 3 stycznia 2020 r. w godzinach porannych (czasu polskiego), zabity został (pociskiem wystrzelonym z drona) na lotnisku w Bagdadzie, 62-letni irański generał Kasem Solejmani. Cały świat nagle wstrzymał oddech, cóż to się szykuje? Czyżby groził nam apokaliptyczny konflikt bliskowschodni, czy też nawet III wojna światowa, która - podobnie jak I Wojna - zacznie się od politycznego morderstwa? Obecnie panuje atmosfera wyczekiwania i wielkiego niepokoju - co też będzie dalej i jak należy się zachować przy ewentualnym wybuchu konfliktu zbrojnego na linii USA-Iran. Ja przyznam się szczerze, już od jakiegoś czasu przestałem interesować się problemami Bliskiego Wschodu i próbować "rozgryźć" sieć tamtejszych (często wzajemnie się przenikających i zmiennych) powiązań, układów i sojuszy. Wiem że to trochę krótkowzroczne na dłuższą metę, ale obecnie raczej interesują mnie zależności, jakie mogą powstać w obszarze umownie nazwanym "Międzymorzem" i "Trójmorzem" (wbrew pozorom - oba te określenia nie oznaczają tego samego), szczególnie zaś interesuje mnie i intryguje problem (jeśli można to tak nazwać) Białorusi i uważam że Polska, jako największy i najsilniejszy kraj Międzymorza, miałaby w tej kwestii wiele do zrobienia na drodze zbliżenia Mińska zarówno do Brukseli, jak i (przede wszystkim ) do Warszawy. Bowiem obecne kłopoty jakie ma Białoruś w relacjach z Moskwą i planem tzw.: "pogłębionej integracji" (czytaj - wcieleniem Białorusi do Rosji jako jednej z guberni, z czasowym zapewne pozostawieniem prezydenta Łukaszenki w charakterze lokalnego gubernatora w zamian za wyrażenie zgody na owe "zjednoczenie"), stanowi jawną próbę odbudowy imperium sowieckiego (którego to rozpad Władimir Putin uznał za: "największą geopolityczną katastrofę XX wieku"), nie mówiąc już o tym że Moskwa na Bugu, to Polska w rosyjskiej (lub projektowanej po cichu euroazjatyckiej: "Od Lizbony po Władywostok") strefie wpływów - do czego oczywiście nie można nigdy już dopuścić. Tym bardziej że ze strony Mińska już wychodzą sygnały, świadczące o tym że Białoruś nie zamierza dobrowolnie stać się kolejną moskiewską gubernią i woli zbliżyć się z zachodnim kręgiem kulturowym, który niegdyś stworzył obszar cywilizacyjny Rzeczpospolitan. O Białorusi mógłbym pisać dużo i w szczegółach, gdyż od jakiegoś czasu interesuję się tym krajem i mam kontakty z ludźmi którzy tam żyją. To jest jednak temat znacznie dłuższy i szalenie pasjonujący, ale (niestety) nie na dziś.

Wróćmy zatem na Bliski Wschód i odpowiedzmy sobie na fundamentalne pytanie - czy będzie wojna? Wojną straszą nas przecież najróżniejsi mędrkowie, od prawa do lewa - jedni mówią że Trump ma krew na rękach (krew nie, co najwyżej mógł się lodami pobrudzić, bo w czasie gdy Amerykanie namierzali i wysadzili w powietrze Solejmaniego - Donald Trump akurat... jadł lody, pewnie truskawkowe). Co do przepowiedni lewicy to ja od dawna nie mam już żadnych złudzeń, że w tym środowisku narodzi się jakaś pozytywna, państwowotwórcza i przede wszystkim kulturotwórcza myśl, więc odpuśćmy sobie słowa pana Biedronia czy innych jemu podobnych przedstawicieli tego środowiska. Co zaś się tyczy prawej strony, a szczególnie Konfederacji, to powiem tyle - jeśli ta formacja nie pozbędzie się ze swoich szeregów panów takich jak Korwin Krul czy Winnicki, to formacja ta zawsze będzie tylko kanapową pseudo-alternatywą dla Prawa i Sprawiedliwości i nie ma szans na zdobycie więcej niż co najwyżej 10 % głosów poparcia w wyborach. Uważam bowiem że te osoby jawnie szkodzą owej formacji i tym samym pociągają ją w dół (oczywiście co się tyczy samego PiS-u, to również uważam że istnieją tam siły które jawnie szkodzą tej partii, przestawiając wektory polityki w bardzo niepokojących kierunkach). To właśnie od tych środowisk wychodzą coraz bardziej alarmistyczne w przekazie ostrzeżenia przed czekającą nas już niedługo wielką wojną na Bliskim Wschodzie, która to z pewnością przerodzi się w konflikt światowy. Ja powiem tak - wojna o której mowa... już trwa i to od co najmniej kilkunastu lat, choć nie przybiera takich rozmiarów jak wielkie batalie wojen konwencjonalnych, a raczej jest to wojna cicha, walki toczą się na zupełnie innych polach rywalizacji a konflikty przybierają kształt wojen hybrydowych, czy też niewielkich uderzeń asymetrycznych (takich jak zamachy na kontenery lub rafinerie lub też ataki terrorystyczne). Dlatego powiem otwarcie - wojny konwencjonalnej, wyrosłej ze śmierci Solejmaniego NIE BĘDZIE!




Nie będzie, ponieważ żadnej ze stron tego konfliktu to się po prostu nie opłaca. Nie opłaca się to zarówno Stanom Zjednoczonym, które już od jakiegoś czasu starały się przekonać reżim ajatollahów do podjęcia rozmów w ramach rozładowania konfliktu i zniesienia niszczących irańską gospodarkę sankcji. Donaldowi Trumpowi tuż przed wyborami prezydenckimi nie jest potrzebny duży konflikt zbrojny, który (pomimo słabości gospodarczych Iranu i dość kiepsko uzbrojonej armii irańskiej, w której jedyną prawdziwą siłę stanowi co najwyżej Korpus Strażników Rewolucji Islamskiej - a w nim szczególnie siły specjalne Al-Kuds, którymi to dotychczas dowodził Kasem Solejmani), mógłby potrwać dość długo i przysporzyć zarówno Ameryce jak i innym jej sojusznikom znacznych strat, a to ze względu na dużą liczebność wojsk Iranu (pomimo tych wojsk realnej słabości). Rozpętanie takiej wojny byłoby dla Donalda Trumpa politycznym samobójstwem, dlatego też zaraz po "wyeliminowaniu" (wybaczcie mi to oryginalne słowotwórstwo, niżej postaram się wyjaśnić dlaczego właśnie tak pisze o bądź co bądź - oczywistym morderstwie człowieka) Solejmaniego, wystosował on ponowny apel do Teheranu, z kolejną już propozycją podjęcia wzajemnych rozmów mających na celu zażegnać wzajemny konflikt bliskowschodni. Oczywiście Iran również nie pragnie wojny, zdając sobie doskonale sprawę z własnej zarówno gospodarczej jak i militarnej słabości - nie mówiąc już o niestabilnej sytuacji wewnętrznej i częstych antyrządowych protestach, które (tak jak te ostatnie) reżim musiał brutalnie stłumić. Wojna więc z USA wcale nie jest na rękę ajatollahom, a mimo to reżim ten zachowuje się prowokacyjnie i robi wszystko aby za żadną cenę nie doprowadzić do zażegnania tego konfliktu - dlaczego? Odpowiedź na to pytanie nie jest jednoznaczna i należałoby raczej postarać się wytłumaczyć dlaczego w zasadzie doszło do zabójstwa Solejmaniego i co się za tym kryje.

Zacznę może od tego, że ja osobiście bardzo lubię i cenię naród perski (Iran to jest sztuczna nazwa kraju, która została wprowadzona w 1935 r. aby oddzielić nowy rozdział historii Persji, od wcześniejszych okresów historycznych tego kraju - ale akurat to jest teraz zupełnie nieistotne). Persowie to wielki naród, który stworzył wielką kulturę i to zarówno tę sprzed arabskiego podboju, jak i tę, która wyrosła na korzeniach szyickiego islamu (np. Awicenna). Naród ten był też zawsze przychylny Polsce i Polakom (porównując Persów do chociażby Żydów z Izraela, którzy obecnie są nam już zdecydowanie wrodzy i to nie wrodzy na zasadzie jakiejś niechęci, ale wręcz wrodzy biologicznie. Wystarczy sobie obejrzeć te wszystkie filmy z wycieczek młodzieży izraelskiej do obozu w Auschwitz-Birkenau, jakie są na YouTube i tego co się tam wówczas wyrabia, jak ci młodzi ludzie są odgórnie programowani w genetycznej nienawiści do Polaków. Przyjeżdżają tutaj z ochroną - która ma przy sobie broń automatyczną jakby byli gdzieś w jakimś bantustanie ogarniętym wojną -  bo tłumaczy im się wcześniej że na każdym rogu czeka ich niebezpieczeństwo, a jeśli się na dłużej oddalą od grupy to już w ogóle mogą nie wrócić. Programuje się te młode umysły Izraelczyków potworną falą nienawiści, którą oni zarówno wysysają z mlekiem matki a potem utrwalają sobie w szkołach. W Izraelu zresztą wygrywa się wybory na antypolonizmie i kto ma bardziej antypolskie wypowiedzi ten zdobywa większą popularność. A jak jest w Polsce? U nas nie tylko nikt nie ma najmniejszych szans na zwycięstwo wyborcze posługując się hasłami antysemickimi, ale wręcz taka osoba od razu zostaje uznana za co najmniej szaloną i stanowi to dla niej całkowitą polityczną śmierć. Nikt jeszcze w Polsce nie wygrał wyborów ani nawet nie wprowadził istotnej siły politycznej do sejmu, posługując się antysemickimi hasłami. Zresztą Polakom bardzo daleko jest od wszelkich ekstremizmów i radykalizmów. My po prostu jesteśmy ludźmi którzy pragną żyć w zdrowiu i spokoju na tej ziemi i tyle. Nie lubimy tylko jak ktoś nas napada, obraża i próbuje przypisać nam własne, wrodzone cechy charakteru. Po za tym mamy alergię - a przynajmniej większość z nas - na wszelką propagandę i jawne kłamstwo, a już szczególnie to, która jest w tak prostackie,  a-humanitarne i w konsekwencji zawsze prowadzi do zbrodni. Taką propagandą jest właśnie to, czym są obecnie karmieni młodzi ludzie w Izraelu, którym celowo wbija się do głów przekaz, że cały świat jest przeciwko Żydom i że na każdym kroku muszą oni mieć się na baczności bo każdy może ich skrzywdzić. Czy można się zatem dziwić, że taki nastolatek, gdy już podrośnie i wstąpi do armii, nie będzie miał najmniejszych skrupułów moralnych przed zabiciem z zimną krwią palestyńskiego dziecka, jeśli tylko przekroczy ono linię wyznaczonego obszaru - a takie palestyńskie getta są zarówno w Strefie Gazy jak i na zachodnim brzegu Jordanu. W końcu skoro cały świat jest przeciwko Żydom, to dlaczego miałby izraelski żołnierz mieć jakiekolwiek skrupuły - prawda? I tak się właśnie rodzi nienawiść i tak się tworzy totalitaryzmy).


ILE TYM DZIECIAKOM WTŁACZA SIĘ DO GŁÓW NIENAWIŚCI, ILE PROPAGANDY, ILE JAWNYCH PERFIDNYCH KŁAMSTW. PRZY JEDZENIU OPOWIADA IM SIĘ JAKIEŚ PRZERAŻAJĄCE, WYMYŚLONE HISTORIE, ABY JESZCZE BARDZIEJ ICH PRZESTRASZYĆ I WYROBIĆ W NICH NIENAWIŚĆ. SWOJĄ DROGA OSTATNIE SŁOWA SĄ CIEKAWE - KRWAWA BRYGIDA - TO MI PRZYPOMINA EROTYCZNE KOMIKSY, WYDAWANE W IZRAELU W LATACH 50-tych i 60-tych, GDZIE NAZISTKI Z PEJCZAMI W DŁONIACH, BYŁY PRZEDSTAWIANE JAKO EROTYCZNE TOTEMY W PIEKLE HOLOKAUSTU. I TO TEŻ MUSIAŁ WYMYŚLIĆ JAKIŚ TOTALNIE SPATOLOGIZOWANY LUB TOTALNIE ZIDEOLOGIZOWANY UMYSŁ





Zresztą zarówno w Iranie jak i w Iraku Polska zawsze miała dobrą opinię. Przecież to Polacy (polski wywiad) uratowali i wywieźli z Iraku w 1990 r. podczas "Operacji Samum" amerykańskich wojskowych, którzy zostali tam uwięzieni i niechybnie czekałaby ich śmierć z rąk Irakijczyków - a stało się tak właśnie w ogromnej mierze dzięki dobrej opinii, jaką Polacy mieli na Bliskim Wschodzie (i trudno się dziwić, to przecież polscy inżynierowie budowali tamtejszą infrastrukturę drogową i przemysłową). Zresztą Izrael (o czym zapewne dzisiejsza młodzież tego kraju nie ma zielonego pojęcia) również został założony przez Polaków - a była jedyna skuteczna misja kolonizacyjna w całych polskich dziejach. Zresztą przyjazne nam narody to nie tylko Irakijczycy czy Irańczycy, ale również Syryjczycy, Libańczycy, Palestyńczycy, Kurdowie a także Hindusi czy też... Japończycy. Zresztą o stosunkach polsko-japońskich już nieco pisałem, można tylko dodać że Japończycy są wielkimi miłośnikami polskiej kultury klasycznej, ze szczególnym uwzględnieniem muzyki, a przede wszystkim muzyki Fryderyka Chopina. Nie mówiąc już o tym że w czasie II Wojny Światowej pomimo tego, że rząd polski został zmuszony przez naszych anglo-amerykańskich sojuszników do wypowiedzenia wojny Japonii (notabene był to jedyny kraj któremu w XX wieku Polska oficjalnie wypowiedziała wojnę), Japończycy nie tylko że nie przyjęli tego do wiadomości, ale przez całą wojnę pomiędzy wywiadem Armii Krajowej a wywiadem Cesarstwa Japonii trwała wzajemna współpraca (przekazywano sobie tajne informacje na temat ZSRS i hitlerowskich Niemiec). Polacy odmówili też jakiegokolwiek zbrojnego ataku na Pacyfiku (u boku Amerykanów), wymierzonego przeciw Japonii, gdyż naszym jedynym wrogiem podczas tamtej wojny, były dwa państwa (choć realnie traktowane jako jeden i ten sam totalitarny Mordor) nazistowskie Niemcy i Związek Sowiecki i tylko przeciwko tym totalitarnym anomaliom politycznym pragnęliśmy się bić. 


PODCZAS "OPERACJI SAMUM" w 1990 r. POLSKI WYWIAD W IRAKU, EWAKUOWAŁ AMERYKAŃSKICH ŻOŁNIERZY, RATUJĄC ICH TYM SAMYM PRZED TORTURAMI I ŚMIERCIĄ Z RĄK ŻOŁNIERZY SADDAMA HUSAJNA




Wróćmy jednak do tematu Iranu. Otóż należałoby odpowiedzieć sobie na pytanie kim tak naprawdę był zabity w Bagdadzie gen. Kasem Solejmani? Nie będę się zagłębiał w jego życiorys (który można sobie wyczytać z Wikipedii), a przejdę od razu do sedna sprawy, otóż powiem tak - Kasem Solejmani był wysoko postawionym oficerem armii irańskiej - i to też powszechnie wiadomo. Ale chciałbym dodać tutaj jeszcze pewne wyjaśnienie. Otóż niepisane prawo wojenne mówi, że oficerowie, którzy zostają skazani na karę śmierci, powinni zostać pozbawieni życia w sposób honorowy, to znaczy przez rozstrzelanie. Tak się przyjęło uważać, ale - i tutaj mała dygresja - nie każdy oficer jest godny by umrzeć w taki właśnie sposób i tak właśnie było z Kasemem Solejmanim. Powiem krótko (żeby zbytnio nie zawoalować tego, co powinno zostać wypowiedziane w sposób jasny i prosty) TO BYŁ ZWYKŁY BYDLAK! Może niektórym z czytelników te słowa się nie spodobają, ale ja już nic na to nie poradzę, mówię tylko to, czego wcześniej zdążyłem się o nim dowiedzieć, a zdążyłem dowiedzieć się już sporo. Taki człowiek jak Solejmani, dla mnie osobiście nie jest godnym nie tylko na karę śmierci poprzez rozstrzelanie, ale nawet na szubienicę - takich bydlaków należałoby po prostu topić w smole i to bez względu na ich stopień oficerski. Żeby wyrobić sobie przekonanie o tym człowieku, należałoby go porównać z najbardziej sadystycznymi zbrodniarzami (zarówno nazistowskimi jak i sowieckimi) z czasów II Wojny Światowej, dopiero wówczas - mając już pewne  wyobrażenie - można cokolwiek dalej na jego temat powiedzieć. Ten człowiek zabijał z zimną krwią, organizował zamachy terrorystyczne, nadzorował żołnierzy przygotowujących miny-pułapki które zabijały żołnierzy (wybuchając np. pod kołami wojskowego pojazdu), w tym i polskich żołnierzy. Torturował z zimną krwią wziętych do niewoli zarówno żołnierzy jak i pochwyconych cywilów - można by więc tę litanię jego zbrodni rozszerzać w nieskończoność a i tak byłoby to niczym, w porównaniu do tego jak zachowywał się w stosunku do własnych współobywateli - Irakijczyków. To był fanatyczny zwolennik islamskiej rewolucji (dla porównania taki typowy nazista czy sowiecki komisarz), on był gotów mordować własnych obywateli, urządzać jatki na ulicach, porywać ludzi, wyrywać paznokcie, torturować prądem, przypiekać i palić ludzi w piecach, łamać stawy kolanowe etc. etc. Praktyki wyjęte z kanonu niemieckich i sowieckich służb.

Ale kim tak naprawdę był Kasem Solejmani? Otóż był on prawą ręką (i wykonawcą woli) Alego Chamenei. A kim jest Ali Chamenei? Oficjalnie (od 1989 r.) pełni funkcję najwyższego przywódcy  Islamskiej Republiki Iranu, wcześniej zaś (od 1981 r.) piastował urząd prezydenta tego kraju. A nieoficjalnie? Chamenei nie jest nawet Persem, pochodzi z Azerbejdżanu i przez długi czas był agentem służb specjalnych wielu krajów (np. wschodnioniemieckiej Stasi, KGB, brytyjskiego MI6, współpracował też z CIA i z dużą pewnością z Mosadem), poza tym prywatnie jest homoseksualistą (co oczywiście nie miałoby większego znaczenia, poza tym jednym faktem że w Iranie homoseksualizm karany jest śmiercią). W ogóle cały ten reżim ajatollahów spod sztandaru Ruhollaha Chomeiniego, został Persom w 1979 r. w sposób perfidny narzucony w wyniku ówczesnej "irańskiej wiosny", czyli operacji specjalnej w wyniku której obalony został szach Mohammad Reza Pahlawi, władca dążący do zdecydowanej modernizacji kraju i w dużej mierze to mu się udało. Ale ponieważ chciał uczynić z Iranu bliskowschodnie mocarstwo, musiał zostać usunięty przez siły, dla których nie było to korzystne. Wprowadzono więc do władzy agenta (Chomeini tak samo miał kontakty z CIA, Stasi, KGB, MI6, DGSE - agencja wywiadu francuskiego, jak Chamenei). Sprzeciwił się on modernizacji kraju, oddania ziemi chłopom (nie było to "oddanie" ziemi za friko, chłopi musieli oczywiście wpłacić określoną kwotę, ale potem ziemia stawała się ich własnością, a wcześniej byli tylko wyrobnikami, pracującymi na ziemi należącej albo do szacha - czyli do państwa, albo do kleru szyickiego, który dysponował ogromnymi połaciami ziemi w Iranie i ostro sprzeciwiał się "Białej Rewolucji" szacha Pahlawiego, wprowadzanej konsekwentnie od 1963 r.), sprzeciwiał się też przyznaniu kobietom praw obywatelskich (można sobie sprawdzić jak wyglądał Iran jeszcze czterdzieści lat temu, a jak wygląda obecnie i jak wtedy żyły kobiety a jak żyją obecnie - można sobie wówczas wyrobić zdanie o odgórnie narzuconym Persom reżimie ajatollahów). W bardzo krótkim czasie po rewolucji islamskiej, kraj został cofnięty nawet nie o kilkadziesiąt a wręcz kilkaset lat wstecz, zaś Chomeini zajmował się również takimi sprawami obywateli jak... sposoby oddawania moczu i wypróżniania się. To, oprócz fanatyzmu religijnego, było szczytem jego możliwości intelektualnych, więc w zasadzie trudno się czemukolwiek dziwić.




Trudno też dziwić się temu, że taki bydlak jak Solejmani, fanatyczny zwolennik owych miłośników moczu i defekacji, gotów był zamienić kraj w krwawą łaźnię, jeśliby tylko społeczne bunty miały przybrać na sile (podczas protestów studenckich stwierdził nawet, że jeśli najwyższy przywódca nie położy kresu tym rozruchom, to on wkroczy do akcji wraz ze swoimi oddziałami Al-Kuds i zrobi "krwawy porządek"). Dlatego też, gdy słychać teraz coraz głośniejszych obrońców zabitego bydlaka, który gotów był bez mrugnięciem oka torturować i mordować w najbardziej wymyślny sposób swoich obywateli (nie mówiąc oczywiście o obywatelach innych krajów), oraz wylewanie kubłów pomyj na głowę Donalda Trumpa, któremu zarzuca się iż ma już "krew na rękach" - to ja powiem tak: społeczeństwo aby nie popaść w ekstremizm, nie stoczyć się w radykalizm lub nie poddać się wewnętrznemu rozkładowi - musi posiadać silne kody kulturowe, które będą je odróżniały od zachowań zwierząt (a według Darwina i dzisiejszego lewactwa, wszyscy przecież jesteśmy zwierzętami). Takie kody sygnalizują nam co jest dobre a co jest złe i nie na zasadzie bodźców oddolnych (np. strachu, bólu, smutku czy radości) jak zwierzęta, a na zasadzie rozumowego przyporządkowywania pojęć. Oczywiście wiadomo że nic nigdy nie jest czarno-białe i zawsze są tylko różne odcienie szarości. Jednak człowieczeństwo polega właśnie na tym, że potrafimy te "odcienie" rozpoznawać i przyporządkować do określonej kategorii. Jeżeli zaczniemy takich zbrodniarzy jak Solejmani, traktować na zasadach równoważnych z innymi ludźmi, którzy nie okazali się jemu podobnymi kreaturami - to rzeczywiście nie ma już żadnej różnicy między nami a zwierzętami. Przeto człowiek może być poddawany najróżniejszym społecznym doświadczeniom (czym bowiem był komunizm i nazizm, jak nie próbą wybadania jak pod takimi systemami będzie funkcjonowało społeczeństwo?), szkolony, sterowany i poddawany intensywnemu, programowemu praniu mózgu.

Już dziś próbuje się  to nam odgórnie narzucać i stosować zasadę: to nie zbrodniarz jest winny że popełnił zbrodnię. Winne jest społeczeństwo, które doprowadziło go do takiego stanu, że zdecydował się tę zbrodnię popełnić - tak bowiem brzmi już oficjalnie lewicowy przekaz. Nie godzę się na to i nigdy się nie zgodzę, jeśli bowiem popełniasz przestępstwo (nawet nie tyle przestępstwo, to dotyczy wszystkiego co robimy w naszym życiu) to odpowiedzialność jest tylko i wyłącznie twoja. Próba obarczenia tym kogokolwiek innego (naród, społeczeństwo, przywódcę politycznego, szefa w pracy lub Świętego Mikołaja, bo nie dotarł na czas z prezentami) jest jedynie nieudolną próbą zabicia własnych wyrzutów sumienia, bowiem to nie inni ludzie nami rządzą. To my sami decydujemy o własnym życiu i choćbyśmy siedzieli w obozie zagłady i zdani byli na łaskę i niełaskę obozowych kapo, to i tak to od nas zależy jak zechcemy to życie przeżyć. A ponieważ jest ono jedynie krótką igraszką, postarajmy się przeżyć je w miarę spokojnie i bezkonfliktowo. Chyba że już zdamy sobie sprawę że się nie da i jakiś bydlak spróbuje wedrzeć się do naszego domu, zabrać nam naszą własność, wymordować rodzinę a na koniec powiedzieć że przy paleniu mieszkania skaleczył się w palec - więc i on jest jednym z pokrzywdzonych. Otóż uważam że w takiej sytuacji należy zdecydowanie i do końca walczyć o sprawiedliwość, pomimo wszelakich życiowych przeszkód. To tyle, jeśli idzie o tę sprawę, na koniec jeszcze wiersz Władysława Broniewskiego, który według mnie doskonale oddaje sytuację, którą tu przedstawiłem:



               

Kiedy przyjdą podpalić dom,

ten, w którym mieszkasz - Polskę,

kiedy rzucą przed siebie grom,

kiedy runą żelaznym wojskiem

i pod drzwiami staną, i nocą

kolbami w drzwi załomocą -

ty, ze snu podnosząc skroń,

stań u drzwi.

Bagnet na broń!

Trzeba krwi!



Są w ojczyźnie rachunki krzywd,

obca dłoń ich też nie przekreśli,

ale krwi nie odmówi nikt:

wysączymy ją z piersi i z pieśni.

Cóż, że nieraz smakował gorzko

na tej ziemi więzienny chleb?

Za tę dłoń podniesioną nad Polską -

kula w łeb!



Ogniomistrzu i serc, i słów,

poeto, nie w pieśni troska.

Dzisiaj wiersz - to strzelecki rów,

okrzyk i rozkaz:

Bagnet na broń!

Bagnet na broń!

A gdyby umierać przyszło,

przypomnimy, co rzekł Cambronne,

i powiemy to samo nad Wisłą.








A CO RZEKŁ PIERRE CAMBRONNE POD WATERLOO, GDY BRYTYJSKI OFICER KAZAŁ CESARSKIEJ GWARDII NAPOLEONA ZŁOŻYĆ BRON, ABY UNIKNĄĆ ŚMIERCI?


GWARDIA UMIERA, 
ALE SIĘ NIE PODDAJE!





 
A POZA TYM:
 
MERDE!!! 
  

3 komentarze:

  1. Skopiuje tutaj komentarz zamieszczony przez kogo innego na portalu Wykop.pl.

    "Ręce opadają jak sie czyta wpisy wykopowych "expertów".
    Więc przedstawie Wam kilka faktów:
    1. Nie wiem co USA chciało osiągnąć zabijając gen. Sulejmaniego, ale można przypuszczać, że jako jeden z ważniejszych, jeśli nie najważniejszy wojskowy w Iranie miał jakieś zaplanowane militarne akcje, wiec USA chciało temu zapobiec.
    2. Wczorajsza akcja Iranu z ostrzałem rakietowym odniosła pełen sukces!!! Tak, powtarzam, pełen sukces!!! Dlaczego? A no dlatego, że Trump dziś nie zdecydował się na odwet! A dlaczego nie zdecydował sie na odwet? Bo zna możliwości Iranu! A jakie są możliwości Iranu w ataku rakietowym?
    A np takie
    idealne, precyzyjne trafieniaw saudyjskie zbiorniki ropy w rafineriach Kika miesięcy temu
    https://twitter.com/MirekKlimczak/status/1214776224364605441
    A jakie są możliwości uderzenia Iranu jeśli chodzi o zmasowany ostrzał rakietowy?
    15.000 rakiet w 5 minut!
    https://twitter.com/wszewko/status/1214703251116965888
    Wczorajszy atak pokazał, że Iran nie boi się pójść na wojnę z USA. Zaatakował bazy USA używając RAKIET BALISTYCZNYCH oczywiście bez ładunków nuklearnych, ale zdolnych, aby takie ładunki przenosić.
    Łącząc powyższe fakty można wywnioskować, że Iran jest zdeterminowany aby się bronić i posiada odpowiednie środki.
    Ale czy to aby wszystko? Czy Iran nie posiada, lub nie jest bliski posiadania BRONI ATOMOWEJ!?
    To już sami przeanalizujcie. Hmm skąd te dziwne trzęsienia ziemi na tych samych głębokościach?
    https://www.wykop.pl/wpis/46649171/iran-czesto-nawiedzaja-trzesienia-ziemi-co-kilka-m/
    3. Iran ostrzegł, że będzie odpowiadał na ataki USA i ich sojuszników.
    A zaatakuje miedzy innymi Haife i Dubaj.
    https://twitter.com/wszewko/status/1214720944520007681
    4. Wojna między Iranem a USA trwa i tylko będzie z czasem przybierać na sile, aż w końcu zmieni się w co? No w co?

    Tak kurwa! W pierdoloną, apokaliptyczną, wyniszczająca ludzkość i planetę **3 WOJNĘ ŚWIATOWĄ i nawet z tym nie handlujcie !**"

    Myśle jednak, że Iran sam niezaatakuje posiadając zdolności nuklearne, mógłby nimi samymi odstraszać USA, a Donald Trump powiedział że za jego kadencji Iran nie będzie miał takiej broni. Zaważyłoby to na jego wizerunku. Czy możemy się spodziewać wojny po potencjalnie wygrancyh rzez Trumpa wyborach?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też się nad tym zastanawiałem, czy po ewentualnym zwycięstwie wyborczym Donald Trump zdecyduje się na interwencję militarną, czy też nie. Oczywiście jest to zwykła gdybanina i jedynie ci, którzy są najbliżej Trumpa i Pentagonu - mogą mieć wiedzę (lub się domyślać) jak to się dalej potoczy.

      Ja jednak uważam że do żadnej wojny nie dojdzie mimo wszystko, gdyż taka wojna w sytuacji geopolitycznego położenia Iranu, byłaby prawdziwą powtórką z... Wietnamu, z tym że straty mogłyby być nawet dwukrotnie większe niż w tamtej wojnie. Czy byłby to wystarczający koszt - na jaki amerykańskie władze by się zdobyły, dla rozbicia Iranu i opanowania tamtejszych złóż ropy naftowej? Myślę że gdyby nawet Iran został zdobyty, to koszty takiej wojny byłyby nie do zaakceptowania dla amerykańskiego społeczeństwa, dlatego też Donald Trump z pewnością ani teraz, ani po wyborach do otwartej wojny nie doprowadzi (choć będzie się starał dumnie wygrażać i uderzać tam, gdzie zdobędzie pewność iż nie doprowadzi to do irańskiego kontrataku).

      Co do trzęsień ziemi - no cóż, słyszałem o tym, ale w tamtym rejonie świata nie jest to chyba dziwna rzecz, można się jedynie zastanawiać nad intensywnością owych trzęsień.

      Usuń
  2. Zawartość linku https://www.wykop.pl/wpis/46649171/iran-czesto-nawiedzaja-trzesienia-ziemi-co-kilka-m/

    "Iran często nawiedzają trzęsienia ziemi (co kilka miesięcy), ale ostatnio są co kilka dni. Coś czuję, że Iran już posiada broń atomową (w postaci zwykłej bomby) i jest testowana pod ziemią. Dlatego Trump odpuścił i jeszcze zaproponował nowe otwarcie w stosunkach. Jedyne pytanie jakie pozostaje to jak głęboko epicentra ostatnich trzęsień znajdowały się pod ziemią. Znalazłem informacje tylko o ostatnim trzęsieniu, które było stosunkowo płytkie. Może być tak, że wszystkie były bardzo płytko i stąd prowokacja Amerykanów, aby szybko zaatakować Iran. Jednak ostatnie dwa trzęsienia (testy bomby) ich skutecznie odstraszyły od eskalacji konfliktu.

    Dzień przed śmiercią Sulejmaniego proszę bardzo, trzęsienie ziemi:
    Trzęsienie ziemi o sile 5,5
    29 km od: Sangan, Chorasan-e Rezawi, Iran · 2 sty, 05:29

    W dzień odwetu Iranu:
    Pierwsze:
    Trzęsienie ziemi o sile 4,9
    19 km od: Abad, Buszehr, Iran · 03:20
    Drugie, w tym samym miejscu:
    Trzęsienie ziemi o sile 4,5
    10 km od: Abad, Buszehr, Iran · 04:19

    Nad ranem w południowej części Iranu, ok. 60 kilometrów od elektrowni jądrowej, doszło do silnego trzęsienia ziemi.

    Według amerykańskiej agencji zajmującej się monitorowaniem ruchów sejsmicznych (United States Geological Survey), do trzęsienia ziemi o magnitudzie 4,5 doszło na głębokości ok. 10 kilometrów. Zjawisko nastąpiło około 10 km na południowy wschód od miasta Borazdżan o godzinie 4.19 czasu polskiego.
    Powyżej opis ostatniego trzęsienia ziemi. Co ciekawe epicentrum znajdowało się zaledwie na głębokości 10 km (około, mogło być więcej lub mniej), a Rosjanie już w 1970 roku robili odwierty na 12 kilometrów. Korea Północna zaczynała w podobny sposób od głębokości 10 kilometrów, czyli też musiała dokonać podobnego odwiertu, i siła trzęsienia była o podobnej sile: https://poranny.pl/korea-polnocna-wybuch-bomby-wodorowej-wywolal-trzesienie-ziemi-wideo/ar/9259005

    Kilka dni wcześniej (27.12.2019) też w pobliżu elektrowni (być może tej samej) nastąpiło trzęsienie o podobnej sile i też 60 kilometrów od elektrowni:
    https://www.o2.pl/artykul/trzesienie-ziemi-w-iranie-niebezpiecznie-blisko-elektrowni-jadrowej-6461135367506049a

    Sprawa jest warta głębszej analizy i odszukania epicentrum wszystkich trzęsień z ostatnich dni."

    OdpowiedzUsuń