Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 9 stycznia 2020

PRUSY CHCIAŁY DO POLSKI - WIĘC SIŁĄ ZOSTAŁY ZNIEMCZONE - Cz. V

WALKA O CZARNEGO

PRUSKIEGO ORŁA,

POMIĘDZY CZERWONYM

ORŁEM BRANDENBURCZYKÓW

A BIAŁYM ORŁEM 

POLAKÓW/RZECZPOSPOLITAN


PRUSY 

CZYLI ŚWIAT JAK W WIEDŹMINIE





 Aby ukazać jak ziemie pruskie się polonizowały w XVI a szczególnie XVII wieku, należy pokazać również w jaki sposób postępowała ich wymuszona germanizacja i jak doszło do podboju tych ziem przez niemiecki zakon "Rycerzy Maryi" (Krzyżaków). Jest to sytuacja dosyć ciekawa, gdyż eliminacja pogańskich plemion Prusów przez Zakon Krzyżacki i ich przymusowa późniejsza germanizacja, nie spowodowała całkowitego zniemczenia tego regionu, a począwszy od XV wieku przedstawiciele pruskiej szlachty i mieszczaństwa (Związek Jaszczurczy, Związek Pruski) kilkukrotnie zwracali się z prośbą o protekcję i pomoc do króla polskiego, co świadczy dobitnie że owe wymuszone poddaństwo niemieckiemu zakonowi rycerskiemu, jak i późniejszej dynastii Hohenzollernów - było swoistym złem koniecznym, zaś bliskość zarówno Rzeczpospolitej, jak i siła ówczesnej dominacji szlachty polskiej i polskiej kultury, była tak silna, że Prusacy samoistnie jej się poddawali, niekiedy nawet prosząc hetmanów o interwencję przeciwko ich niemieckiemu władcy. Z czasem jednak, gdy Rzeczpospolita osłabła w wyniku niekończących się wojen z sąsiadami, oraz gdy magnateria coraz wyraźniej zaczęła dominować nad szlachtą w życiu politycznym Polski, osłabła też i siła przyciągania polskiej kultury, zaś wzmógł się ucisk ze strony dworu - najpierw królewieckiego a następnie (po zjednoczeniu z Brandenburgią) również i berlińskiego (swoją drogą Berlin w XVII wieku wciąż jeszcze przypominał wioskę, gdyż większość budynków była drewniana a dachy pokryte słomą - nic zatem dziwnego że Prusacy, którzy uważali się za znacznie lepszych od Brandenburczyków, nie chcieli z nimi zjednoczenia i woleli podporządkować się majestatowi Rzeczypospolitej). W wieku XVIII zaś ten proces jeszcze się pogłębił i do początku XIX stulecia Prusy były już w ogromnej większości zgermanizowane. Zaś po zakończeniu II Wojny Światowej zostały zaanektowane przez Związek Sowiecki, a po jego rozpadzie - jako obwód kaliningradzki (dziwny, karykaturalny twór) - stały się rosyjską wyspą odcinającą kraje bałtyckie od Polski (wąski przesmyk suwalski w przypadku konfliktu militarnego z Rosją jest bardzo trudny do utrzymania) i dalej od reszty krajów Międzymorza i Trójmorza.

Prusy - to również bardzo ciekawy kraj ze względu na kontekst cywilizacyjno-kulturowy, bardzo bliski Litwie. Adam Mickiewicz - opisując wspaniałe krajobrazy Litwy i pisząc "Litwo, ojczyzno moja" (choć przecież całe życie uważał się za Polaka, podobnie zresztą jak marszałek Piłsudski, który mawiał iż jest: "Starym Litwinem", zaś krytykując posunięcia niektórych generałów za Sztabu Głównego, zwykł do nich mawiać: "Wy, panowie Polacy...". Choć całe swoje życie deklarował się jako Polak dodając: "Jeśli nawet czasem mówię o durnej Polsce, gadam na Polskę i Polaków, to przecież - jedynie Polsce służę", i mocno krytykował rząd litewski za jego niechęć do unii z Polską, nazywając go za każdym razem: "rządem kowieńskim" - czyli takim jakimś odszczepieńczym rządem złożonym z nacjonalistycznych bojówkarzy nie rozumiejących że Litwa bez Polski jest niczym - dosłownie - NICZYM! Potwierdzeniem tych słów był upadek Litwy, Łotwy i Estonii już w kilka miesięcy po niemiecko-sowieckiej agresji na Polskę z września 1939 r. i podziale kraju pomiędzy tych dwóch totalitarnych bandziorów. Póki Polska istniała, póty istniała też i Litwa, gdy zaś przytłoczona dziką agresją, przy całkowitej bierności naszych zachodnich sojuszników - Francji i Anglii - została rozbita i podzielona, taki sam los wkrótce czekał wszystkie kraje bałtyckie. To samo tyczy też i Białorusi i Ukrainy - tylko silna Polska jest jedynym gwarantem niepodległości tych krajów), czerpał właśnie pełnymi garściami z piękna i tradycji ziem litewskich a także z mitów pruskich. Spójrzmy bowiem na jego opisy piękna ziemi litewskiej: "A przecież wokoło nich ciągnęły się lasy litewskie, tak poważne i tak pełne krasy! Czeremchy, oplatane dzikich chmielów wieńcem, jarzębiny ze świeżym, pasterskim rumieńcem, leszczyna, jak menada, z zielonemi berły, Ubranemi jak w grona, w orzechowe perły; A niżej, dziatwa leśna: głóg w objęciu kalin, Ożyna, czarne usta tuląca do malin", lub też: "Tymczasem przenoś moją duszę utęsknioną do tych pagórków leśnych, do tych łąk zielonych, szeroko nad błękitnym Niemnem rozciągnionych; do tych pól malowanych zbożem rozmaitem, wyzłacanych pszenicą, posrebrzanych żytem; gdzie bursztynowy świerzop, gryka jak śnieg biała, gdzie panieńskim rumieńcem dzięcielina pała, a wszystko przepasane, jakby wstęgą, miedzą zieloną, na niej z rzadka ciche grusze siedzą". 

Oprócz tego zarówno Adam Mickiewicz, jak i Juliusz Słowacki, nawiązywali do dawnych litewsko-pruskich (albo raczej bałtyjsko-słowiańskich) mitów. Czymże bowiem była postać Konrada Wallenroda w powieści o tym samym tytule (wydana w 1828 r.), jeśli nie odniesieniem do postaci Henryka Monte - przywódcy anty-krzyżackich powstańców z Natangii z XIII wieku, który wiele lat spędził na służbie Zakonowi Krzyżackiemu. Był też doskonale wykształcony, znał zarówno język niemiecki jak i łacinę i nawet pisywał listy do papieża (Wallenrod zaś, jako Litwin, wstępuje do Zakonu, gdzie zdobywa sobie uznanie i szybko pnie się po szczeblach zakonnej kariery - ale przyświeca mu tylko jedna myśl - zniszczyć od środka Zakon Krzyżacki który stał się nieszczęściem dla jego kraju. Stąd też pojęcie "wallenrodyzmu" jako romantycznej a jednocześnie tragicznej postawie człowieka, który nie mając innych możliwości walki z wrogiem, decyduje się na tak desperacki krok jak przyłączenie się doń po to tylko, aby próbować zniszczyć go od środka). Podobnie Słowacki, pisząc "Króla Ducha", odwoływał się do mitycznych przekazów świata pogańskiej Litwy, Prus a nawet antycznej Grecji. Pisał bowiem: "Cierpienia moje i męki serdeczne i ciągłą walkę z szatanów gromadą, ich bronie jasne i tarcze słoneczne, jamy wężową napełnione zdradą (...) Już przybliżały straszne czarownice chwast zapalony i suche piołuny, i moje blade oświeciwszy lice, wrzeszcząc posępne swe śpiewały runny (...) Tam kędy dusze jasne jak brylanty swe dobrowolne czyniły wybory, moc utrudzona biegiem Atalanty szukała tylko szczęścia i pokory (...) Ulisses poszedł w prostego oracza, aby odpoczął w prostych wędrowaniach. Tak ludziom Pan Bóg zmęczonym wybacza! I odpoczywać daje w zmartwychwstaniach! (...) Ja syn wyrżniętych ludów (...) Nie wiedzą ludzie przez jakie ja tony? Przez jakie czyny? przez jakie męczarnie zebrałem owe duchów miliony (...) Przez wszystkie władze ziemskie ostrzegany wpadłem na ziemię moją nieszczęśliwą: Lech nie żył, a lud jego zabijany, w królewnę patrzał jako w gwiazdę żywą (...) A tymczasem mię Wielki Pan niebieski ubierał w grozę i powagę strachu. A strach był jakiś ciemny i królewski, który napełnił wszystkie kąty gmachu (...) Ale przeze mnie ta Ojczyzna wzrosła, nazwiska nawet przeze mnie dostała (...) I duch jej święty poszedł w kwiaty ciała (...) Morza się cofną, góry pójdą pyłem, i świat się komet deszczami zatrwoży, gdy duchem spełnię - co ciałem spełniłem; duch ukazany w pierwszej świata zorzy... któremu Pan Bóg swych zasłon uchyla, a lat tysiące są jak jedna chwila". Jak również w dramacie: "Balladyna", gdzie Słowacki ukazuje nimfę rzeczną - Goplanę z jeziora Gopło, która zakochuje się młodym utracjuszu, kochanku Balladyny - Grabcu, a cała opowieść osadzona jest w czasach Polski przedchrześcijańskiej, za panowania żyjącego w IX wieku Popiela II (którego według legendy miały zjeść myszy) i tuż przed nastaniem dynastii Piastów.




Do tych przekazów wieszczów narodowych z XIX wieku, dołącza także Andrzej Sapkowski ze swoją Sagą o Wiedźminie, który (dzięki polskim grom komputerowym, a ostatnio serialowi Netflixa z Henrym Cavilem w roli głównej) stał się niezwykle popularny w świecie. To właśnie ten świat jest zarówno geograficznym, czasowym jak i społecznym (choć oczywiście dostosowanym do wymogów fantasy) odwzorowaniem polsko-niemiecko-prusko-litewskiego obszaru, gdzie tamtejsze postaci są przedstawione w sposób niezwykle barwny a jednocześnie prawdziwy - bez zbytniego upiększania i koloryzowania. Lud mówi językiem prostym i zachowuje wszelkie zwyczaje, tradycje oraz obawy - przynależne jego stanowi - które niekiedy mogą nawet wydawać się prostackie, ale to właśnie sprawia że są tak prawdziwe i znacznie bliższe niż poukładany i szlachetny świat istot Tolkiena. U Sapkowskiego nawet królowie doświadczają obaw zwykłych ludzi i sami częstokroć zachowują się jak prostacy - piją, gwałcą, mordują, nienawidzą elfów i krasnoludów oraz organizują przeciwko nim kampanie wojenne etc. etc. Poszczególne królestwa mogą również być odpowiednikami zarówno europejskich państw chrześcijańskich, które stają przed niebezpieczeństwem podboju ze strony okrutnego Imperium Mongolskiego (w tym przypadku byłoby to Cesarstwo Nilfgaardu), ale również (i to bardziej prawdopodobne) stanowią odwzorowanie plemion litewsko-pruskich, stojących przed naporem agresywnego Zakonu Krzyżackiego (w tym przypadku również Nilfgaard). Oczywiście odniesienia do Słowiano-Bałtów są tylko jedną z ewentualności, bowiem świat Wiedźmina (Wiedźminland) przypomina raczej średniowieczną Europę i tak właśnie jest urządzony. Władcy panują na zasadach senioratu podporządkowując sobie mniejsze państwa i czyniąc z nich lenna (wyjątkiem jest tutaj może jedynie Cesarstwo Nilfgaardu, ale i ono nie zawsze podbija i przyłącza do siebie inne ziemie, a też czasem tworzy lenna. Należy jednak pamiętać że Nilfgaard jest państwem południa położonym za rzeką Sylte, zaś główna akcja toczy się w królestwach północy, a przede wszystkim: Cintrze, Temerii, Redanii, Aedirn, Lirii, Poviss czy w innych krainach). I to właśnie przypomina zlepek plemion pruskich, które w XIII wieku (przygody Wiedźmina również są osadzone w XIII-wiecznym świecie fantasy), stanęły przed groźbą krzyżackiego podboju.




Na marginesie jeszcze dodam, że jedyne co mi się nie podoba w serialu Netflixa "Wiedźmin", to zupełnie swobodne podchodzenie przed reżyserię do kwestii określonych ras i ludów. Tam bowiem, gdzie Sapkowski umieszcza blond dziewczę o słowiańskiej urodzie - tam twórcy serialu zamierzali wstawić dziewczynę o nieco hebanowym kolorze skóry. Zresztą takich przykładów jest więcej, a ma to związek z panującą na Zachodzie tzw. poprawnością polityczną w odniesieniu do koloru skóry (zresztą, znając problemy jakie miała Ameryka z uznaniem równouprawnienia ludności murzyńskiej - to doprawdy trudno się temu dziwić, tym bardziej że jeszcze w latach 40-tych i 50-tych XX wieku, w południowych stanach USA murzynów przyłapanych na spółkowaniu z białą kobietą, po prostu wieszano bez sądu na drzewach. Ale nie znaczy to że jedną patologię należy zamienić w drugą i na siłę wszędzie wciskać ludzi o odmiennym kolorze skóry, którzy się tam po prostu nie nadają. Już przecież wyszły filmy w których angielską królową gra czarnoskóra aktorka, a nawet Juliusza Cezara czarnoskóry aktor. To w takim razie, skoro dla niektórych nie ma to znaczenia, może zamieńmy kolor skóry Nelsona Mandeli i zróbmy film w którym zagra go biały aktor, albo zamiast Wesleya Snipes'a w "Blade" umieśćmy jakiegoś białego aktora. Co nie można? A wciskać na siłę propagandowe gnioty i nazywając to "tolerancją" już można? Ja akurat nie wyobrażałbym sobie takiej zmiany, bo dla mnie Blade zawsze już będzie miał twarz Snipes'a, ale jednocześnie nie wyobrażam sobie, aby czarnoskóry czy azjatycki aktor mógł się wcielić w postać np. Juliusza Cezara, bo to jest jawny gwałt popełniony na sztuce i na ludzkim wyobrażeniu piękna,estetyki i kultury). Uważam że poznawanie obcych kultur (których Sapkowski dość sporo umieścił w Wiedźminie) jest ważne i chwalebne, gdyż można wówczas czegoś się nauczyć, poznać inne podejście do świata, doświadczyć innej kultury i cywilizacji. Ale ściąganie do siebie obcych kulturowo jednostek i zmuszanie ludzi by na siłę tolerowali tych ściągniętych, jest zwykłą zbrodnią popełnioną na danym narodzie (żeby już nie używać innych porównań i nie zacząć mówić o neomarksistowskiej próbie zbudowania nowego społeczeństwa). Są więc w powieści Sapkowskiego ludy o ciemniejszej karnacji i tam można by było umieścić aktorów o hebanowym obliczu, a nie na siłę wciskać w role, które w oryginale odpowiadają np. jaśminowej, słowiańskiej urodzie naszych dziewcząt (jak choćby Cirilla, księżniczka Cintry i córka cesarza Emreisa z Nilfgaardu - którą początkowo miała zagrać właśnie jakaś aktorka o "afrykańskiej urodzie", choć - co należy przyznać - grająca ją obecnie aktorka Freya Allan rzeczywiście doskonale odpowiada oryginałowi). To tyle w kwestii mankamentów, można by jeszcze do tego dodać wypowiadane teksty, które nie do końca są odpowiednikami oryginalnych zdań z książek Sapkowskiego (w polskim "Wiedźminie" z 2001 r. z Michałem Żebrowskim w roli głównej - pochodzącym z czasów, gdy Wiedźmin nie był jeszcze znany na świecie - ten błąd nie został popełniony).




To tyle podług wstępu, teraz należałoby przejść już bezpośrednio do prezentacji Prus z czasów, nim jeszcze Cesarstwo Nilfgaardu Zakon Krzyżacki nie najechał zbrojnie tych ziem i nie stworzył tam własnego państwa, którego potęga rosła przez cały wiek XIII i XIV aż ostatecznie została złamana w wielkiej bitwie pod Grunwaldem (1410 r.) po której to klęsce Zakon już nigdy nie powrócił do dawnej świetności. Zaś w 1525 r. ostatni wielki mistrz Zakonu - Albrecht Hohenzollern, złożył hołd lenny w Krakowie swemu stryjowi - królowi Polski i wielkiemu księciu Litwy - Zygmuntowi I Jagiellończykowi, czyniąc z Prus świeckie księstwo lenne wobec Korony Polskiej. Na zakończenie jeszcze takie pytanie: kiedy Polska była najpotężniejszym państwem Europy? ... ... ... Otóż wtedy, gdy kontrolowaliśmy wszystkie drogi rzeczne wiodące zarówno na Morze Bałtyckie, jak i na Morze Czarne. Gdy nasi flisacy spławiali zboże do portów Gdańska czy Elbląga, zasypując nim całą Europę, która przez długi czas nie była w stanie obyć się bez polskiego zboża (zaprzestanie dostaw częstokroć oznaczało głód w danym państwie). Wówczas to byliśmy w stanie zarówno utrzymywać polską załogę na Kremlu, stawać nad Dunajem, czy podchodzić pod Konstantynopol, a nawet dalecy Chińczycy uczyli się języka polskiego, który był niezbędny w dyplomacji. Świat Rzeczpospolitan był zarówno światem ludzi majętnych, wolnych jak i niezwyciężonych. Słabością tamtej Rzeczpospolitej była jedynie niechęć szlachty do płacenia podatków na wojsko (co potem przerodziło się w prawdziwą patologię), oraz dość powolna mobilizacja oddziałów, ale gdy już armia została zebrana - nikt nie był w stanie sprostać naszym przodkom w polu. Należy też pamiętać, że podwaliny pod tę potęgę położyli tacy królowie jak: Kazimierz III Wielki, Władysław II Jagiełło i Kazimierz IV Jagiellończyk. Nie należy jednak zapominać o niesamowitej roli jaką w dziejach Polski, Węgier i Europy odegrała również nasza królowa - Jadwiga Andegaweńska, która jednak ze względu na swe krótkie życie (zmarła w 1399 r. w wieku 25 lat podczas porodu. Niestety, dziecko, dziewczynka - również zmarło w jakiś czas po urodzeniu) - nie doczekała się przydomka Wielka, a bez wątpienia jej się należał - kiedyś jeszcze o niej wspomnę w oddzielnym temacie, bo bez wątpienia była tego warta.     

    
JAGIEŁŁO I JADWIGA W MŁODOŚCI
(1386-1399)



JAGIEŁŁO POD GRUNWALDEM
(1410)



JAGIEŁŁO W WIEKU STARCZYM
(1424-1434)



 
CDN.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz