Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 10 listopada 2020

JAKA PIĘKNA... PATOLOGIA! Cz. VIII

 VIVAT AMERYKA!!!

 
 

 
 
 Przez dłuższy czas unikałem podjęcia tego tematu, jako że chciałem poczekać i bardziej rozeznać się w tym, co obecnie dzieje się w Stanach Zjednoczonych Ameryki. Mam tu oczywiście na myśli niedawne "wybory" prezydenckie w tym kraju i owe błyskawiczne i zupełnie niespodziewane zwycięstwo "śpiącego Joe" nad Donaldem Trumpem. Teraz jednak uważam że popełniłem błąd nie zajmując się tym tematem wcześniej, jako że obecnie widać już jak naprawdę wyglądały te wybory i dlaczego zwycięstwo Bidena ogłoszono w mediach tak szybko. Zwycięstwo - które tak naprawdę wciąż nie jest pewne, gdyż żaden ze stanów nie potwierdził oficjalnie głosów oddanych na Bidena i Trumpa, jak również wciąż w niektórych stanach trwa liczenie głosów wyborczych, tak więc wszystko to jak na razie to są zwykłe medialne dywagacje. A mimo to Biden już ogłosił się 46 prezydentem USA, a Kamala Harris pierwszą, ale nie ostatnią wiceprezydent (😑). Szybko też zaczęły spływać gratulacje dla nowego prezydenta elekta, i to pomimo faktu że głosy wciąż są liczone i zapewne będą jeszcze raz sprawdzane przy udziale sądów federalnych, a najprawdopodobniej również i Sądu Najwyższego. Oto bowiem Donald Trump, ten pogardzany i wyśmiewany "faszysta" i "mizogin", zebrał w tych wyborach ponad 4 miliony głosów więcej niż w 2016 r., a przecież jego porażka miała być oczywistością i totalną kompromitacją. Miał przegrać z kretesem, gdyż ponoć niechęć Amerykanów wobec jego osoby sięgnęła już zenitu. A tu okazuje się że zdobył on aż 4 miliony głosów więcej niż w poprzednich wyborach i że bardzo chętnie głosują na niego nie tylko mniejszości etniczne (głównie Latynosi czyli Kubańczycy z Florydy, ale przecież także Meksykanie, choć i wśród czarnoskórych zebrał - wbrew lewicowej propagandzie - imponujący wynik ) a także i kobiety (znów wbrew feministycznej propagandzie), choć należy przyznać że głównie te, będące w związkach małżeńskich. Zdobył też spore poparcie wśród katolików (co mogło być też spowodowane ostatnią nominacją Amy Coney Barret na sędzię Sądu Najwyższego USA, ale zapewne nie tylko), szczególnie zaś Polonii, która przez długi czas była naturalnym elektoratem demokratów (Biden ostatnio nawet stwierdził że przestał chodzić do polsko-amerykańskiego klubu, gdyż teraz kontaktuje się tylko z "mądrymi ludźmi" 😏). 
 
Donald Trump budził bardzo żywe emocje (był kochany i nienawidzony) i tym samym przyciągał wielkie tłumy w czasie swojej kampanii wyborczej, a ludzie wprost wykrzykiwali w jego stronę: "Kochamy Cię!" Takich przypadków nie było po stronie Bidena i Harris, a "zwiędły staruszek Joe" często przemawiał do na wpół pustych krzeseł, lub... do pustych samochodów 😄. Często popełniał też tak potworne faux pas, że nawet jego otoczenie było tym zażenowane (np. nawoływał aby... na niego nie głosowano 😂, pomylił swoją wnuczkę ze zmarłym synem, twierdził że na Covid-19 zmarło dotąd 200 milionów Amerykanów 😬, oraz że jego siostra jest jego żoną, a on sam jest mężem siebie samego 👍). I nagle okazuje się że taki człowiek zwycięża w wyborach prezydenckich i pokonuje jednego z najbardziej rozpoznawalnych i najbardziej popularnych prezydentów w historii Stanów Zjednoczonych? I to w sytuacji, gdy w odbywających się symultanicznie wyborach do Kongresu (zarówno Izby Reprezentantów jak i Senatu) demokraci uzyskali marny wynik, przegrywając kilka kolejnych głosowań. I nagle okazało się, że ci sami ludzie (a raczej te same hrabstwa), którzy nie głosowali na demokratów w wyborach do Kongresu, gremialnie wręcz poparli Bidena w walce o fotel prezydenta USA. Ktoś tu chyba z kogoś robi większego kretyna niż sam jest i nic dziwnego że Trump nawoływał do zaprzestania liczenia głosów (które dostarczane hurtowo, z minuty na minutę w kilku stanach lawinowo wręcz zwiększały przewagę Bidena) oraz twierdził że: "Ukradziono nam zwycięstwo!" Trudno dziwić się jego słowom, jako że powodów ku temu było mnóstwo i nawet jeśli założymy że każde wybory niosą ze sobą jakieś niewielkie przypadki fałszerstw (przypomnijmy sobie wybory samorządowe w Polsce z 2014 r., w których to PSL zdobył ogromne jak na tę partię poparcie w miastach, a potem okazało się że wszystko jest ok. i inaczej być nie mogło. I nikt nie protestował, nikt nie donosił do Brukseli czy Berlina w walce o "praworządność" i "demokrację". Balon próbny został odpalony, softwary sprawdzone więc o co ci chodzi ziom? O co ci chodzi?), to jednak w tych wyborach w USA po stronie Bidena zaangażowane były nie tylko wszystkie wielkie media (może poza w miarę neutralnym Fox News) ale całe Deep State (i stąd też brał się grobowy spokój "śpiącego Joe" o wynik tych wyborów) a wszyscy oni poszli już na całość, zupełnie nie zwracając uwagi na takie szczegóły, jak społeczny odbiór jawnych wprost wyborczych przekrętów.
 
 

 
Bo nikt mi nie powie że do oszustw wyborczych na ogromną skalę nie dochodziło, skoro na Bidena głosowały osoby, które nie żyły już od kilku, kilkunastu a nawet kilkudziesięciu lat (najstarszą zwolenniczką Joe Bidena była bowiem kobieta urodzona w... 1823 r. 😂). Dochodziło też do rejestracji zwierząt w komisjach wyborczych (wszystkie one głosowały oczywiście na Bidena 😅) do oddawania głosów korespondencyjnych za osoby które chciały zagłosować w sposób tradycyjny, do próby wywiezienia kilkuset głosów oddanych w formie korespondencyjnej za granicę, do wypełniania kart do głosowania przez urzędników administracji stanowej, oraz oczywiście do zliczania głosów oddanych na Donalda Trumpa i przypisywania ich Joe Bidenowi (tak zliczał głosy software firmy Dominion Voting Systems, używany w... 30 stanach), oraz do odnajdywania wciąż nowych głosów, znajdowanych albo na pendrivie, albo też wśród głosów "kopertowych". Nagle, w środę rano (4 listopada) okazało się że lawinowo przybywa głosów oddanych na Bidena i to w stu procentach (TYLKO) na niego, natomiast nikt nie głosuje już na Trumpa. W kluczowych do zwycięstwa stanach, w których dotąd prowadził Trump (Michigan, Wisconsin, Pensylwania), nagle w ciągu jednej nocy zaczął zyskiwać Biden i to zyskiwać zdecydowanie. Wszystkie głosy wówczas zliczone, oddane zostały na Bidena (kilkaset tysięcy) a ani jeden nie został oddany na Donalda Trumpa. Już sam ten fakt (bez odnoszenia się do wcześniej wymienionych), powinien spowodować unieważnienie tych wyborów i rozpisanie nowych, gdyż skala nieprawidłowości (tak to nazwijmy, choć na język ciśnie się znacznie dosadniejsze słowo) jest tak duża, iż nie sposób mówić o jakichkolwiek standardach demokratycznych (nawet w krajach o ustrojach totalitarnych, rządzący tam dyktatorzy nigdy nie przyznają sobie w wyborach 100 % poparcia. Kim Dzong Un zdobywa "zaledwie" 97 % , Fidel Castro - gdy jeszcze żył - od ok. 87 - 94 %, ale trzeba być wyjątkowo bezczelnym totalniackim zamordystą, aby przyznać sobie aż 100 % oddanych głosów. Oczywiście ja rozumiem dlaczego tak postąpiono - i choć przyznanie Trumpowi "kilku" procent głosów mogłoby ich bardziej uwiarygodnić - ale gdy w grę wchodzi walka o każdy głos i nie ma się żadnej pewności wygranej, to nie można bawić się w takie układanki i trzeba iść na rympał. I tak się właśnie stało Biden, Harris i stojące za nimi Deep State poszli więc na całość, zgarniając sto procent głosów oddanych korespondencyjnie w owych trzech stanach). 
 
 
 
 
A co ciekawe, nasze "wolne media" (podobnie zresztą jak i te amerykańskie, niemieckie czy francuskie) a szczególnie TVN zaraz po zgarnięciu przez Bidena 279 głosów elektorskich (mimo że poszczególne stany jeszcze nie ogłosiły oficjalnych wyników, a elektorzy nie oddali swych głosów) ogłosili wszem i wobec pełne zwycięstwo Joe Bidena, w ogóle nawet nie zastanawiając się nad skalą i formą jawnych nieprawidłowości które zostały popełnione w tych wyborach. Okazuje się (oczywiście według TVN i innych mainstreamowych mediów) że amerykańskie wybory korespondencyjne były przeprowadzone w sposób właściwy, ale pamiętam jak w maju tego roku miały również u nas odbyć się wybory korespondencyjne i wtedy TVN, PO-KO i wszystkie inne liberalno-lewicowe trutnie postkomunistycznego systemu, piały z oburzenia na całą Europę że "wybory kopertowe" to ogromne niebezpieczeństwo, gdyż - ze względu na Covid-19 - spowoduje to masowe zgony ludzi przy urnach wyborczych, a poza tym rząd i tak sfałszuje te wybory, więc w żaden sposób nie można do nich doprowadzić. Uruchomiono w tej sprawie nawet Brukselę, gdyż Kaczyński miał dążyć do władzy po trupach wbrew głosom opozycji, która tak bardzo martwiła się o los obywateli (mosowo umierających przy urnach 😷), że teraz sami nawołują do kontynuacji protestów feministek i aborcjonistek. O naszej "rodzimej" opozycji nie ma co się nawet wypowiadać, bo przyzwoity człowiek nie zajmuje się g...em (💩), ale od telewizji, która uważa się za obiektywną, wymagałbym już nieco innego podejścia. Jednak gdy człowiek próbuje czegokolwiek dowiedzieć się z mediów tzw. mainstreamowych, to te jego próby już na samym początku skazane są na niepowodzenie, gdyż współczesne media nie są po to, aby czerpać z nich informacje, ale po to aby kształtować poglądy i postawy ludzi (tłumów) według linii która jest korzystna dla ich mocodawców. A każdy człowiek ma pewien określony próg odporności na propagandę, u mnie ten próg kończy się z chwilą gdy odpalam TVN.
 
 

 
Podsumowując, teraz sztab Donalda Trumpa musi walczyć do końca (i nie wolno mu się poddać, a temu już służą nowe medialne wrzutki, typu "informacje" że żona i zięć Trumpa przekonywali go by uznał swoją wyborczą porażkę), zbierając wszelkie relacje o nieprawidłowościach wyborczych i raz jeszcze zliczając głosy. Sądzę jednak że cała ta afera nie ominie Sądu Najwyższego i ponownie (jak w 2000 r. - z tym że wówczas stopień jawnych oszustw wyborczych był niewspółmiernie mniejszy) to sędziowie zadecydują o sukcesie wyborczym jednego bądź drugiego kandydata. W każdym razie nie można się poddawać, gdyż w przeciwnym wypadku kolejne wybory nie będą miały już żadnego sensu, skoro można dowolnie dodrukować karty z nowymi głosami, skoro zagłosować mogą zmarli (zombi?), lub choćby zwierzęta. Po co więc takie wybory? Może więc od razu wprowadźmy totalitarny ustrój marksistowski, oddajmy całą władzę w ręce korporacji i i międzynarodowych spółek, które to dowolnie będą już blokować (np. na Twitterze, Facebooku etc. etc.) opinie uznawane za "nieprawomyślne?" Komuś jeszcze potrzebna jest demokracja? Jeśli Amerykanie się nie obudzą i nie zobaczą że są już jawnie sprowadzani do roli podludzi, których jedynym obowiązkiem jest pracować do śmierci na całkowicie wynarodowione i odrealnione (żyjące w zupełnie innym świecie) elity, które już uważają się za arystokrację Nowego Wspaniałego Świata - to wówczas każde następne wybory (nie tylko w USA) tak naprawdę nie będą miały żadnego sensu, a obywatele zostaną zamienieni w poddanych. Bowiem największym sprzymierzeńcem wszelkiego zła, jest po prostu zwykła bierność dobrych ludzi.              
 
 
 

 
 
 
PS: Przepraszam za nieco chaotyczną i przykrótką formę tego tekstu, 
ale pisałem go na szybko w warunkach niezbyt swobodnych. 
 
 
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz