Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 2 lutego 2021

CZYM JEST FEMINIZM? Cz. I

 NA PRZYKŁADZIE "SCUM MANIFESTO"

FEMINISTKI VALERIE SOLANAS

 
 

 
 
 Dziś chciałbym zaprezentować jedno z kluczowych dzieł feminizmu, dokładnie ukazujące jego naturę oraz prawdziwe (a nie te publicznie deklarowane) cele. Feminizm bowiem nie jest piękną ideą, dążącą do równouprawnienia kobiet i mężczyzn (jak twierdzą niektóre naiwne panieneczki o bardzo małych rozumkach), lecz ideologią marksistowską, zamordystyczną, pełną nienawiści i pogardy w stosunku do mężczyzn, dlatego też z pełną premedytacją można ją określić również jako satanistyczną. Feminizm jest jednym z narzędzi, służących do rozwalenia społeczeństw, narodów, państw, rodzin i uczynienia z ludzi niewolników podporządkowanych odgórnie narzuconym, totalitarnym formom władzy, które ani nie są demokratyczne (tak jak demokratyczne nie był ostatnie wybory w USA), ani wolne, ani też humanitarne (czyli nastawione na społeczny rozwój człowieka jako istoty politycznej). Jest to ideologia  totalitarnej kontroli i przymusu, całkowitego podporządkowania się władzy i życia w zamkniętym społeczeństwie nastawionym na ciągły (trwały) wewnętrzny konflikt (w tym akurat przypadku jest to konflikt pomiędzy płciami, ale przecież istnieją inne jego formy, jak na przykład ciągły konflikt rasowy, konflikt orientacji seksualnych, konflikt pomiędzy pracodawcami a pracownikami itd., im więcej wewnętrznych konfliktów, im więcej walki pomiędzy ludźmi, tym łatwiej jest takim rozbitym społeczeństwem rządzić odgórnie i w sposób totalitarny, w myśl rzymskiej zasady: "Dziel i Rządź). Konflikt i wojna pomiędzy kobietami a mężczyznami, jest bezwzględnie najgłupszym ze wszystkich wyżej wymienionych, gdyż obie płcie czerpią wzajemne korzyści z życia w jednym społeczeństwie, z życia w rodzinie, która daje bezpieczeństwo i umożliwia rozwój potomstwa - i tak było od wieków. Natomiast sprowadzenie relacji męsko-damskich do nieustannego konfliktu płci, wprowadza anarchię, powoduje rozpad relacji rodzinnych i upadek wszelkich wartości. A wówczas wystarczy, aby wartości te zostały zastąpione przez inne antywartości (jak choćby próba wyrwania kobiet z domu i rzucenia ich na "głęboką wodę" w walce o karierę i ciągłą konfrontację z mężczyznami, aborcja "bez granic" i inne tego typu "pro-kobiece" idee i projekty). Feminizm jest tak samo formą zniewolenia mężczyzn, jak i kobiet (kobiet nawet bardziej, gdyż są tam wykorzystywane jak półinteligentne narzędzia, które gdy tylko spełnią wyznaczoną im rolę rozsadników społecznych, zostaną z powrotem sprowadzone do "błota"). 
 
Przykłady tego, czym w rzeczywistości jest feminizm są tak oczywiste, że aż głupio to tym pisać. Oficjalnie bowiem (według feministek) trwa walka z mężczyznami, czyli należy krytykować patriarchat (jako zastępczą formę nienawiści do mężczyzn w ogóle), ale już oczywiście nie wszystkich mężczyzn. Nie wolno feministkom krytykować prawdziwych sprawców przemocy wobec kobiet, np. islamskich "kardiochirurgów" ze spuchniętymi jądrami, którzy przybywają do Europy aby "ubogacić ją kulturowo". O nie, taka krytyka (prawdziwej przemocy wobec kobiet i prawdziwych gwałtów, molestowań, maltretowania, upokarzania) w ogóle nie wchodzi w grę. Krytykować można jedynie białych, heteroseksualnych mężczyzn, gdyż to oni właśnie są tymi "bad guys". Zresztą hierarchia jest ściśle wytyczona w tym marksistowsko-satanistycznym dziele zniszczenia i można ją łatwo opisać. Otóż na samym dole owej hierarchii są oczywiście biali, heteroseksualni mężczyźni - przeznaczeni zapewne do fizycznej eksterminacji (i to piszę całkiem poważnie). Nieco wyżej są kobiety - jako "rozsadniczki patriarchatu", które jednak (ze względu na ich płeć) będzie można bardzo szybko spacyfikować i podporządkować sobie, gdy już cel zniszczenia państwa, narodu, rodziny zostanie osiągnięty. O tym że kobiety stoją znacznie niżej w marksistowsko-satanistycznej hierarchii ważności na przykład od homoseksualistów, transwestytów czy transseksualistów, świadczy obecny konflikt w USA (ale chyba nie tylko tam) o toalety i sport. Czy mężczyzna przebrany za kobietę i deklarujący że jest kobietą (choć posiadający pełny zarost i wszelkie inne męskie cechy) może wejść do damskiej ubikacji, po to aby molestować obserwować kobiety? Oczywiście że może! Każda feminazistka, która doskonale orientuje się w tej hierarchii wam to powie, jedynie te feministki (jak np. naiwna J.K Rowling - która sądziła że feminizm to równouprawnienie i upodmiotowienie kobiet), co wciąż wierzą we wmawiane im niegdyś "ideały feminizmu" - teraz właśnie odczuwają na własnej skórze, że sprzeciw wobec marksistowsko-satanistycznej hierarchii kończy się źle. Hejt jaki się na nich wylewa (i to tylko za to, iż miast "osoby z macicami" mówią i piszą otwarcie o "kobietach" lub też twierdzą że transwestyci - szczególnie tacy, którzy posiadają pełne cechy męskie - mogą być realnym zagrożeniem dla dziewcząt w ubikacjach i nie tylko tam), dostają groźby śmierci itd. Te osoby pokazują wyraźnie, że w ogóle nie zrozumiały zasad feminizmu i swej roli jako "rozsadników patriarchatu", a zaczynają podejmować tematy, których podjąć im nie wolno. Marksistowska, zdegenerowana młodzież (o wypranych mózgach) w szkołach (gdzie od młodości uczy się ich że homoseksualizm to normalność i należy go afirmować oraz się nim ekscytować, a chłopcy powinni przebierać się za księżniczki, nosić sukienki i zachowywać się jak dziewczynki, zaś dziewczynki tak jak chłopcy.), na uniwersytetach (gdzie już w ogóle są bombardowani marksistowską literaturą i koncepcjami), w mediach i filmie (Netflixy i wszystkie temu podobne platformy medialne, służące utrwalaniu wpojonych treści), ci wszyscy młodzi hunwejbini rewolucji, urządzą tym kobietom (feministkom) krwawą łaźnię, jeśli nie podporządkują się wyznaczonej im hierarchii (jak wiadomo - rewolucja pożera własne dzieci). Co się zaś tyczy sportu, to kobiecy sport praktycznie przestał już istnieć, gdyż dopuszczenie do niego mężczyzn (przebranych za kobiety) realnie oznacza jego koniec. Kobiety bowiem nie mają większych szans w konfrontacji z mężczyznami, ani w sportach wytrzymałościowych, ani w sportach siłowych. Protesty nic nie pomogą - rewolucja musi się toczyć dalej, a feministki albo zaakceptują upadek kobiecego sportu, albo... 💣
 
Tak więc homoseksualiści i transwestyci stoją wyżej w owej hierarchii nad kobietami, ale jeszcze wyżej są sklasyfikowani islamiści (i całe to "Black Lives Matter" - nominowane ostatnio do... pokojowej nagrody Nobla 😵). Dowodów na to też nie trzeba wybitnie szukać, wystarczy obserwować zachowania marksistów (jakiś czas temu w jednym z miast Irlandii Północnej odbywała się tradycyjna już "parada dumy gejowskiej", która trasą swego marszu miała przejść przez dzielnicę zamieszkałą przez muzułmanów. Naiwni - należałoby powiedzieć głupi lgbciarze - myśleli, że nie ma takiej siły która by mogła ich zatrzymać, gdyż mają przecież wsparcie w mediach, politykach i wszelkich NGO-sach, oraz oczywiście w Antifie. Szybko okazało się jednak, że nie dorośli do marksistowskiej mądrości etapu, gdyż Antifa - która często bierze udział w marszach lgbt na Zachodzie - tym razem... przyłączyła się do islamistów, którzy zapowiedzieli że "marsz pedałów" nie przejdzie przez ich dzielnicę. I co się stało? Bardzo szybko lgbciarze zostali rozpędzeni, a media oczywiście wsparły... muzułmanów. Gdyby więc ktoś nie rozumiał jaka jest hierarchia, to niech spróbuje przeprowadzić taki właśnie marsz przez islamską dzielnicę, a szybko się przekona kto nad nimi góruje). Wyżej od islamistów są tylko wybrani politycy o odpowiednio skonfigurowanych poglądach, a jeszcze wyżej od nich są Kreatorzy "Nowego, Wspaniałego Świata" (często o korzeniach "eskimoskich"). Ci ostatni pozostają w cieniu, a wielu z nich to są jawni lub niejawni (np. żona Billa Gatesa nosi odwrócony krzyż - po co? dla podkreślenia urody, czy dla szpanu?) wyznawcy szatana. Tak to właśnie wygląda, a feminizm jest tu jedynie narzędziem do realizacji celu (całkowitego zniewolenia i totalnej kontroli ludzkości), kobiety zaś zostaną sprowadzone do roli rozpłodowych krów, które będą (już za wirtualne cyferki w komputerze, bowiem gotówka ma również zostać zlikwidowana) rodziły dzieci homoseksualistom i będzie się nimi handlować na specjalnie organizowanych "targach dzieci" (innymi słowy - targach pedofilów), które już przecież odbywają się chociażby w Brukseli. Zaś feministki będą twierdziły że to jest właśnie owa "równość" kobiet, o którą tak usilnie walczyły. Dzieci będą też oczywiście odbierane rodzicom za poglądy (a w szkole będą uczone tego, aby "informowały" nauczycieli o każdej nieprawomyślnej postawie czy wypowiedzi swych rodziców - tak samo jak było to w Związku Sowieckim, gdzie dzieci były nagradzane za denuncjowanie rodziców i skazywanie ich na śmierć. Zresztą już dziś tak się dzieje, gdy jacyś debile w zamian za lajki i popularność w mediach społecznościowych, piszą że ich rodzice brali udział w "ataku na Kapitol" z 6 grudnia 2020 r. Oto pokolenie wychowane przez marksistów w marksistowskich szkołach i na marksistowskich filmach, będące realnie elementem całkowicie odpadowym, nie nadającym się nie tylko do pożytecznej pracy, ale nawet do jakiejkolwiek formy funkcjonowania w społeczeństwie).
 
Takim właśnie elementem odpadowym, była Valerie Solanas, autorka owego "SCUM Manifesto" (czyli "Manifestu Szumowin"). Nie będę prezentował jej życiorysu i potwornej wręcz mizoandrii (wszystko to można sobie wyczytać choćby na Wikipedii). Przejdźmy zatem już do jej poglądów, które w tak otwarty sposób przedstawiła w swojej broszurze, wydanej po raz pierwszy w 1967 r. (zaś w większym nakładzie rok później, gdy Solanas dopuściła się próby zabójstwa Andy'ego Warhola i dwóch innych mężczyzn). To co ona tam zaprezentowała, to jest właśnie prawdziwy feminizm, reprezentowany przez radykalne feministki, którym się wydaje że feminizm na być formą uwolnienia kobiet z okowów patriarchatu i zniszczenia tej "formy ucisku". Bardzo podobne (co nie znaczy że dokładnie takie same, ale cel jest tożsamy - nienawiść do mężczyzn i zniszczenie wszystkiego co się z tym wiąże) poglądy, miały również inne "ikony feminizmu", jak choćby Andrea Dworkin, Monique Wittig czy Mary Daly. Jakie to były poglądy? Zapraszam zatem do lektury "Manifestu Szumowin" autorstwa Valerie Solanas (postaram się wprowadzić do tekstu od czasu do czasu również swoje prywatne uwagi, jako komentarz do tego, o czym pisze  owa feministka - jednocześnie zaznaczając je niebieską czcionką wraz z podkreśleniem).
 
 
 

 
 

"SCUM MANIFESTO"

(Valerie Solanas)

1967

 
 
 "Życie w tym społeczeństwie, które jest w najlepszym razie całkowicie nudne i żaden jego aspekt nie jest w ogóle istotny dla kobiet, pozostawia ono jednak obywatelskie, odpowiedzialne, szukające emocji kobiety tylko po to, aby obaliły rząd, wyeliminowały system pieniężny, ustanowiły automatyzację i zniszczyły płeć męską. Obecnie jest technicznie wykonalne rozmnażanie się bez pomocy samców i "produkowanie" (cudzysłów dodany przeze mnie) wyłącznie samic. Musimy natychmiast zacząć to robić. Utrzymanie samca nie ma nawet wątpliwego celu reprodukcyjnego. Samiec to przypadek biologiczny: gen Y (męski) jest niekompletnym genem X (żeńskim), to znaczy ma niekompletny zestaw chromosomów. Innymi słowy, samiec jest niekompletną kobietą, chodzącą aborcją, przerwaną na etapie genowym. Bycie mężczyzną to stan niekompletny, ograniczenie emocjonalne; męskość jest chorobą niedoboru, a mężczyźni są emocjonalnymi kalekami. (😂). 
 
Mężczyzna jest całkowicie egocentryczny, uwięziony w sobie, niezdolny do empatii, utożsamiania się z innymi, miłości, przyjaźni, czułości. Jest jednostką całkowicie odizolowaną, niezdolną do porozumienia z nikim. Jego reakcje są całkowicie wewnętrzne, a nie logiczne; jego inteligencja jest zwykłym narzędziem służącym jego popędom i potrzebom; jest niezdolny do umysłowej pasji, umysłowej interakcji; nie może odnosić się do niczego innego niż własne doznania fizyczne. Jest na wpół martwą, nie reagującą bryłą, niezdolną do dawania lub otrzymywania przyjemności lub szczęścia; w rezultacie jest co najwyżej kompletnie nieistotną, nieszkodliwą plamą, ponieważ tylko ci, którzy potrafią utożsamiać się z innymi, mogą być ujmujący. Jest uwięziony w strefie mroku, w połowie drogi między ludźmi a małpami, i jest w znacznie gorszej sytuacji niż małpy, ponieważ w przeciwieństwie do małp człekokształtnych jest zdolny do wielu negatywnych uczuć - nienawiści, zazdrości, pogardy, wstrętu, winy, wstydu , wątpliwości - a ponadto jest świadomy tego, czym jest, a kim nie jest. 
 
Choć całkowicie fizyczny, samiec nie nadaje się nawet do służby jako reproduktor. Nawet zakładając mechaniczną sprawność, którą ma niewielu ludzi, jest on przede wszystkim niezdolny do zapału i pożądania, ale zamiast tego jest pożerany poczuciem winy, wstydu, strachu i niepewności, uczuć zakorzenionych w męskiej naturze, które najbardziej oświecony trening może tylko zminimalizować; po drugie, fizyczne uczucie, które osiąga, jest prawie niczym; i po trzecie, nie okazuje współczucia swojej partnerce, ale ma obsesję na punkcie tego, jak sobie radzi, odgrywając przedstawienie z iście hydrauliczną precyzją. Nazwać człowieka zwierzęciem to schlebiać mu; on jest maszyną, chodzącym dildo. Często mówi się, że mężczyźni wykorzystują kobiety. Po co z nich korzystają? Na pewno nie dla przyjemności.
 
Zjadany poczuciem winy, wstydu, lęków i niepewności, a jeśli ma szczęście, ledwie dostrzegalnym fizycznym uczuciem, mężczyzna ma jednak obsesję na punkcie rżnięcia; przepłynie przez rzekę smarków, będzie brodził głęboko przez milę wymiocin, jeśli tylko pomyśli, że czeka na niego przyjazna cipka. Pieprzy kobietę, którą gardzi, nawet szczerbatą wiedźmę, a ponadto płaci za każdą możliwą do tego okazję. Czemu? Złagodzenie napięcia fizycznego nie jest rozwiązaniem, ponieważ wystarczy do tego masturbacja. To nie fizyczna satysfakcja; gdyż nie wyjaśnia ona, dlaczego mężczyźni pieprzą również zwłoki i dzieci. 
 
Całkowicie egocentryczny, niezdolny do nawiązywania relacji, empatii lub identyfikacji, przepełniony ogromną, wszechobecną, rozproszoną seksualnością, mężczyzna jest psychicznie bierny. Nienawidzi swojej bierności, więc zrzuca ją na kobiety, określa swoją markę jako aktywną, a następnie postanawia udowodnić, że tak jest (udowodnić, że jest mężczyzną). Jego głównym sposobem na udowodnienie tego jest pieprzenie (Wielki Facet z Wielkim Kutasem wyrywający Wielki Kawałek" brzoskwini). Ponieważ próbuje to udowodnić, zmuszony jest to wielokrotnie powtarzać. Pieprzenie jest więc desperacką kompulsywną próbą udowodnienia, że ​​nie jest bierny, że nie jest kobietą; ale on w rzeczywistości jest bierny i właśnie chce być kobietą. (😄). Będąc niekompletną kobietą, mężczyzna spędza życie próbując dopełnić siebie, by stać się kobietą. 
 
Próbuje to zrobić, nieustannie poszukując, bratając się z kobietą i próbując nawiązać z nią kontakt, a także uznając za swoje, wszystkie kobiece cechy - siłę emocjonalną i niezależność, siłę, dynamizm, zdecydowanie, chłód, obiektywizm, asertywność, odwagę, prawość, witalność, intensywność, głębię charakteru, zarozumiałość itp. - i jednocześnie przenosi na kobiety wszystkie męskie cechy - próżność, frywolność, trywialność, słabość itp., aby uzyskać obszar wyższości nad kobietą. (Facet wykonał świetną robotę, przekonując miliony kobiet, że mężczyźni to kobiety, a kobiety to mężczyźni). Twierdzenie mężczyzn, że kobiety odnajdują spełnienie poprzez macierzyństwo i seksualność, odzwierciedla to, co mężczyźni myślą, że spełniłoby się, gdyby byli kobietami. 
 
Innymi słowy, kobiety nie doświadczają zazdrości o penisa (bzdura, większość feministek to osoby cierpiące na ukrytą fobię "zazdrości o penisa"); mężczyźni za to doświadczają zazdrości o cipkę (😂). Kiedy mężczyzna akceptuje swoją bierność, określa siebie jako kobietę (zarówno mężczyźni, jak i kobiety myślą, że mężczyźni są kobietami, a kobiety są mężczyznami) i staje się transwestytą, traci chęć pieprzenia się (lub robienia czegokolwiek innego, gdyż on spełnia się wówczas jako drag queen) i odcina sobie penisa. Następnie osiąga ciągłe, rozproszone uczucie seksualne wynikające z bycia kobietą. Pieprzenie jest dla mężczyzny obroną przed pragnieniem bycia kobietą. Odpowiada za: 
 
Wojna: Jest to normalne wynagrodzenie mężczyzny za to, że nie jest kobietą, a mianowicie wyjmowanie jego Wielkiego Pistoletu, jest rażąco niewystarczające, ponieważ może to uczynić tylko bardzo ograniczoną liczbę razy; więc robi to na naprawdę masową skalę i wówczas udowadnia całemu światu, że jest "Człowiekiem”. Ponieważ nie ma współczucia ani zdolności do empatii lub identyfikacji z innymi, udowadnia, że ​​jego męskość jest warta nieskończonej ilości okaleczeń i cierpień oraz nieskończonej liczby żyć, w tym jego własnego - jego własne życie jest bezwartościowe, wolałby raczej wyjść w ogniu chwały niż żyć ponuro przez kolejne pięćdziesiąt lat.
 
Uprzejmość, Grzeczność i "Godność": Każdy mężczyzna w głębi duszy wie, że jest bezwartościowym gównem. (😂). Przytłoczony poczuciem animalizmu i głęboko zawstydzony; chcąc nie wyrażać siebie, ale ukryć przed innymi swoją całkowitą fizyczność, całkowity egocentryzm, nienawiść i pogardę, jaką odczuwa do innych ludzi, oraz ukryć przed sobą nienawiść i pogardę, które, jak podejrzewa, odczuwają inni ludzie; mając prymitywnie skonstruowany układ nerwowy, który łatwo się denerwuje najmniejszym przejawem emocji lub uczuć, samiec próbuje narzucić kod "społeczny", który zapewnia doskonałą nijakość, nieskalaną przez najmniejszy ślad, uczucie lub denerwującą opinię. Używa terminów takich jak "kopulować", "kongres seksualny", "mieć stosunek" (dla mężczyzn stosunki seksualne są zbędne), podszyte perfidnymi manierami, które wyglądają na nim, niczym garnitur na szympansie. 
 
Pieniądze, małżeństwo i prostytucja, praca i zapobieganie zautomatyzowanemu społeczeństwu: Nie ma żadnego powodu, aby ktokolwiek pracował dłużej niż dwie lub trzy godziny tygodniowo (Boże kochany, jakbym czytał Paula Lafarque'a - zięcia Karola Marksa - i jego "Prawo do lenistwa" z 1883 r., w którym były dokładnie takie same stwierdzenia, że człowiek przyszłości nie będzie musiał pracować dłużej, niż tylko kilka godzin i to dla przyjemności, a nie z potrzeby materialnej. Takie proste i łatwe formułki dla ćwierćinteligentów może łykać młodzież, wychowana na marksistowskich uczelniach, ale człowiek myślący rozsądnie musi sobie zadać jedno pytanie - jeśli nie trzeba będzie pracować, to jak to wszystko ma funkcjonować? Wybrani ludzi mają kontrolować maszyny, które będą za nas wszystko robić? A kto skonstruuje te maszyny, kto je naprawi? Maszyny same będą tworzyły maszyny - to do czego wówczas w ogóle będą potrzebni ludzie? Czy rządy będą w stanie utrzymać i wyżywić armie ludzkich nierobów, czy też będzie wówczas w całej pełni zastosowana eugenika i rozwiązania redukujące ludzką populację? Trzeba myśleć co się czyta, gdyż nie ma i nigdy nie będzie dobrobytu bez pracy, a zbyt duża populacja nierobów, którzy będą oczekiwać spełnienia co najmniej podstawowych potrzeb życiowych, zawsze będzie niebezpieczna dla rządzących, którzy - co oczywiste - będą dążyć do jej uszczuplania. Ale jak widać feministka Solanas naczytała się Lafarque'a i sama powtarza te brednie. Czyżby więc ukryty kompleks penisa?). Wszystkie prace niezwiązane z kreatywnością (praktycznie wszystkie obecnie wykonywane) mogłyby zostać zautomatyzowane dawno temu, a w społeczeństwie bez pieniądza każdy może mieć tyle wszystkiego ile chce (w społeczeństwie pozbawionym gotówki wszyscy ludzie będą niewolnikami z równym prawem tylko do jednej rzeczy - do śmierci). Ale są nie-ludzkie lecz męskie powody, dla których chcą utrzymać system pieniężny: 
 
1. Cipka. Gardząc swoim bardzo nieadekwatnym sobą, pokonany intensywnym niepokojem i głęboką samotnością, gdy przez swoje puste ja, zdesperowany, by przywiązać się do jakiejkolwiek kobiety w mglistych nadziejach na zakończenie swej bezproduktywnej tułaczki przez życie, w mistycznym przekonaniu, że dotykając złota, sam zamieni się w złoto, mężczyzna pragnie ciągłego towarzystwa kobiet. Towarzystwo najniższej kobiety jest lepsze niż towarzystwo jego własne lub innych mężczyzn, którzy służą jedynie do przypomnienia mu o jego własnym odrażającym jestestwie. Ale kobiety, chyba że są bardzo młode lub bardzo chore, muszą być zmuszane lub przekupywane by zjawić się w męskim towarzystwie. 
 
2. Zapewnij nie związanemu mężczyźnie złudzenie użyteczności i pozwól mu usiłować usprawiedliwić swoje istnienie, kopiąc dołki, a następnie je wypełniając. Czas wolny przeraża mężczyznę, który nie będzie miał nic innego do roboty, jak tylko kontemplować swoje groteskowe ja (tym samym owa feminazistka przyznaje, że bez mężczyzn, ludzkość dalej siedziałyby w nieogrzanych jaskiniach na etapie rozwoju neandertalczyka, bojąc się nawet przynieść tam ogień). Niezdolny do związku lub kochania, mężczyzna musi pracować. Kobiety pragną pochłaniającej, satysfakcjonującej emocjonalnie i znaczącej aktywności, ale nie mając na to okazji ani umiejętności, wolą spędzać czas bezczynnie i marnować czas na wybrane przez siebie sposoby - spanie, zakupy, kręgle, strzelanie do bilarda, karty do gry, czytanie, spacery, marzenia na jawie, jedzenie, zabawy ze sobą, łykanie tabletek, chodzenie do kina, analizowanie, podróżowanie, wychowywanie psów i kotów, leniuchowanie na plaży, pływanie, oglądanie telewizji, słuchanie muzyki, dekorowanie ich domów, ogrodnictwo, szycie, kluby nocne, taniec, odwiedzanie się wzajemnie, "doskonalenie umysłu'' (udział w kursach) i chłonięcie "kultury'' (wykłady, przedstawienia, koncerty, kino artystyczne). Dlatego tak wiele kobiet, nawet zakładając całkowitą równość ekonomiczną między płciami, wolałoby mieszkać z mężczyznami lub handlować swymi tyłkami na ulicy, mając w ten sposób większość czasu dla siebie, niż spędzać wiele godzin na nudnej, ogłupiającej, twórczej pracy dla kogoś innego, funkcjonując wówczas jak podrzędny zwierzak, lub jak maszyna, albo w najlepszym razie - jeśli uda jej się dostać "dobrą” pracę - współzarządzając stosem gówna. Zatem tym, co wyzwoli kobiety spod męskiej kontroli, jest całkowita eliminacja systemu pracy zarobkowej, a nie osiąganie w nim ekonomicznej równości z mężczyznami. 
 
3. Władza i kontrola. Niezdolny w osobistych stosunkach z kobietami mężczyzna osiąga mistrzostwo poprzez manipulowanie pieniędzmi i wszystkim, co jest kontrolowane przez pieniądze, innymi słowy, wszystkim i wszystkimi. 
 
4. Zastępca miłości. Niezdolny do okazywania miłości ani uczucia mężczyzna daje pieniądze. To sprawia, że ​​czuje się niczym matka. Matka daje mleko; on zaś daje chleb. On jest dawcą chleba czyli żywicielem rodziny.
 
5. Zapewnij samcowi cel. Mężczyzna, który nie jest w stanie cieszyć się chwilą, potrzebuje czegoś, na co mógłby się doczekać, a pieniądze dają mu wieczny, niekończący się cel: pomyśl tylko, co mógłbyś zrobić z 80 miliardami dolarów - może zainwestować! A za trzy lata miałbyś 300 miliardów dolarów!!! 
 
6. Zapewnij podstawę dla największej szansy mężczyzny na kontrolę i manipulację - będzie to ojcostwo.
 
Ojcostwo i choroba psychiczna (strach, tchórzostwo, nieśmiałość, pokora, niepewność, bierność): Matka chce tego, co najlepsze dla swoich dzieci; tatuś chce tylko tego, co dla niego najlepsze, czyli ciszy i spokoju, ulegając złudzeniu godności i szacunku, dobrej refleksji nad sobą i możliwości kontrolowania oraz manipulowania, lub, jeśli jest "oświeconym'' ojcem, może "udzielać wskazówek". Jego córka w dodatku jest dla niego bytem seksualnym - podaje jej dłoń małżonkowi, drugą zaś zatrzymując dla siebie. Tatuś, w przeciwieństwie do matki, nigdy nie może ulec swoim dzieciom, ponieważ za wszelką cenę musi zachować złudzenie stanowczości, siły - zawsze słuszności i siły. Kobiety nigdy nie stawiają na swoim, a to prowadzi do braku wiary we własne możliwości radzenia sobie ze światem i do biernej akceptacji status quo. Matka kocha swoje dzieci, chociaż czasami się denerwuje, ale złość szybko mija i nawet jeśli istnieje, nie wyklucza miłości i podstawowej akceptacji. Chory emocjonalnie Tatuś nie kocha swoich dzieci; aprobuje je - jeśli są "dobre'', to znaczy, jeśli są miłe, "pełne szacunku'', czyli posłuszne, podporządkowane jego woli, ciche i nieprzystosowane do niestosownych przejawów temperamentu, które najbardziej denerwowałyby tatę i jego łatwo zaburzony męski układ nerwowy - innymi słowy, jeśli jego dzieci są pasywnymi warzywami. Jeśli nie są "dobrzy'', nie złości się - nie, jeśli jest nowoczesnym, "cywilizowanym'' ojcem (preferuje wówczas staromodne tyrady niczym bredzący brutal, a jest w tym tak zabawny, iż nawet nie wie że łatwo nim pogardzać) - ale raczej wyrażać dezaprobatę, stan, który w przeciwieństwie do gniewu, trwa i wyklucza podstawową akceptację, pozostawiając dziecko z poczuciem bezwartościowości i trwającą całe życie obsesją, która jest akceptowana; rezultatem jest lęk przed niezależnym myśleniem, ponieważ prowadzi to do niekonwencjonalnych, niezadowolonych opinii i stylu życia. Aby dziecko chciało aprobaty tatusia, musi szanować tatusia, a będąc śmieciem, tatuś może upewnić się, że będzie szanowany tylko przez trzymanie się z dala, przez dystans, działając zgodnie z zasadą "zażyłość rodzi pogardę'', co jest oczywiście prawdą, jeśli ktoś jest godzien pogardy. 
 
Będąc zdystansowanym i powściągliwym, jest w stanie pozostać nieznanym, tajemniczym, a tym samym budzić strach ("szacunek"). Dezaprobata emocjonalnych "scen'' prowadzi do lęku przed silnymi emocjami, lęku przed własną złością i nienawiścią. Strach przed złością i nienawiścią w połączeniu z brakiem wiary w siebie w umiejętność radzenia sobie ze światem i zmieniania go, a nawet wpływania w najmniejszy sposób na własne przeznaczenie, prowadzi do bezmyślnego przekonania, że ​​świat i większość ludzi jest przyjemna i banalna, banalne rozrywki są zaś świetną zabawą i dogłębną przyjemnością. W szczególności wpływ ojcostwa na mężczyzn ma na celu uczynienie ich mężczyznami, a to znaczy wysoce obronnymi przed wszelkimi impulsami do bierności, zachowań homoseksualnych i pragnienia bycia kobietą. Każdy chłopiec chce naśladować swoją matkę, być nią, łączyć się z nią, ale tatuś tego zabrania; tylko on może się z nią połączyć. Mówi więc chłopcu, czasem bezpośrednio, czasem pośrednio, żeby nie był maminsynkiem, żeby zachowywał się jak "mężczyzna". Chłopiec, kompletnie przestraszony i "szanujący" swojego ojca, dostosowuje się i staje się jak tatuś, tym samym modelem męskości, całkowicie amerykańskiego ideału - grzecznym heteroseksualnym tępakiem. 
 
Skutkiem wpływu ojcostwa na kobiety jest uczynienie z nich mężczyzn - zależnych, biernych, domowych zwierząt, niepewnych siebie, szukających aprobaty i bezpieczeństwa, tchórzliwych, pokornych, "szanujących'' władzę i mężczyzn, zamkniętych, nie w pełni wrażliwych, półżywych, trywialnych, nudnych, konwencjonalnych, spłaszczonych i całkowicie godnych pogardy. Córeczka Tatusia jest zawsze spięta i przestraszona, niefajna, nieanalityczna, pozbawiona obiektywizmu, ocenia tatę, a potem innych mężczyzn na tle strachu (szacunku) i nie tylko nie jest w stanie zobaczyć pustej skorupy za fasadą, ale akceptuje definicję mężczyzny jako wyższego od siebie, oraz kobiety jako gorszej od mężczyzny, i jest nią, dzięki swojemu tacie.
 
To właśnie wzrost ojcostwa, wynikający ze zwiększonej i powszechnej zamożności, którego ojcostwo potrzebuje aby się rozwijać, spowodował ogólny wzrost bezmyślności i spadek liczby kobiet w Stanach Zjednoczonych od lat dwudziestych XX wieku. Bliskie powiązanie zamożności z ojcostwem prowadziło w większości do tego, że tylko niewłaściwe dziewczyny, mianowicie "uprzywilejowane" dziewczęta z klasy średniej, zdobywały wykształcenie. Podsumowując - ojcowie skorodowali świat męskością. Samiec ma negatywny dotyk Midasa - wszystko, czego się dotknie, zamienia się w gówno (nie chcę być złośliwy, ale ponoć nawet tampony wymyślił mężczyzna 😉). 
 
Tłumienie Indywidualności, animalizm (domostwo i macierzyństwo) oraz Funkcjonalizm: Samiec jest tylko zbiorem odruchów warunkowych (😂) niezdolnych do psychicznie wolnej wypowiedzi; jest przywiązany do najwcześniejszego uwarunkowania, zdeterminowanego całkowicie przez jego przeszłe doświadczenia. Jego najwcześniejsze doświadczenia dotyczą matki i jest z nią związany przez całe życie. Nigdy nie jest jasne, czy nie jest częścią swojej matki, że jest nią, a ona jest nim. Jego największą potrzebą jest bycie kontrolowanym, chronionym i podziwianym przez mamę (mężczyźni oczekują, że kobiety będą uwielbiać to, przed czym mężczyźni się z przerażenia wzdrygają) i będąc całkowicie fizycznym, pragnie spędzać czas pławiąc się w podstawowych czynnościach zwierzęcych - jedzeniu, spaniu, sraniu, relaksowaniu się i podziwianiu przez mamę. 
 
Pasywny Tatuś z grzechotką, zawsze chętny do aprobaty, do poklepania po głowie, do "szacunku'', niczym jakikolwiek przelatujący śmieć, łatwo sprowadza się do Mamy, bezmyślnej, służącej potrzebom fizycznym, uspokajającej zmęczonego małpoluda, wzmacniającej jego maleńkie ego i zmieniającej się w zwykły termofor z cyckami. Redukcja kobiet do zwierząt (co czynią właśnie feministki - ostatnio czytałem o pewnej feministycznej "sztuce" w której nieposłuszna córka zerwała wszelkie więzy ze swoją "patriarchalną" rodziną i doświadczyła wolności, zmieniając się ostatecznie w... świnię brodzącą w błocie. Oto współczesna sztuka Nowego, Wspaniałego Świata pozbawionego pracy, pieniędzy i męskości) z najbardziej zacofanego segmentu społeczeństwa - uprzywilejowanej, wykształconej klasy średniej - gdzie tatuś panuje niepodzielnie, była tak dokładna, że kobiety wciąż leżą, wyjąc w bólach porodowych w najbardziej zaawansowanym kraju na świecie w połowie dwudziestego wieku, a dzieci gryzą im piersi. Jednak nie ze względu na dzieci "eksperci" mówią kobietom, że mama powinna zostać w domu i pławić się w swej zwierzęcości, ale tylko dla taty. Wszystko jest dla taty - cycki, na których tatuś może się położyć; bóle porodowe są dla tatusia, a wszystko po to, aby mógł on dalej funkcjonować (na wpół martwy, potrzebuje bowiem silnych bodźców aby zmusić go do działania). 
 
Zredukowanie samicy do zwierzęcia, jest konieczne ze względów psychologicznych i praktycznych: samiec jest tylko przedstawicielem gatunku, wymiennym z każdym innym samcem. Nie ma głęboko zakorzenionej indywidualności, która wynika z tego, co go intryguje, co go pochłania z zewnątrz, z czym jesteś w związku. Całkowicie zaabsorbowani sobą, zdolni do bycia w relacji tylko do swoich ciał i doznań fizycznych, mężczyźni różnią się od siebie tylko tym stopniem i sposobem, w jaki starają się bronić przed swoją biernością i pragnieniem bycia kobietą. Indywidualność kobiety, której jest doskonale świadomy, ale której nie pojmuje i nie jest w stanie odnosić się lub chwytać emocjonalnie, przeraża go, denerwuje i napełnia zazdrością. Zaprzecza więc temu i przystępuje do definiowania każdego ze względu na pełnioną przez niego funkcję lub przeznaczenie, przypisując sobie oczywiście najważniejsze funkcje - lekarza, prezydenta, naukowca - nadając sobie w ten sposób indywidualność i stara się przekonać siebie i kobiety (najlepiej mu się udało przekonać kobiety), że funkcja kobiety polega na rodzeniu i wychowywaniu dzieci oraz relaksowaniu, pocieszaniu i wzmacnianiu jego ego. W rzeczywistości funkcja kobieca polega na utrzymywaniu relacji, rżnięciu, kochaniu i byciu sobą, niezastąpioną przez nikogo innego; męską funkcją jest zaś wytwarzanie nasienia. Mamy teraz banki nasienia. W rzeczywistości funkcją kobiety jest odkrywanie, wymyślanie, rozwiązywanie problemów, tworzenie muzyki - wszystko z miłością. Innymi słowy, tworzenie magicznego świata. 
 
Zapobieganie prywatności: Chociaż mężczyzna, wstydząc się tego kim jest i prawie wszystkiego, co robi, nalega na prywatność i tajemnicę we wszystkich aspektach swojego życia, nie ma prawdziwego szacunku dla prywatności. Będąc pustą, niekompletną istotą, nie mając podstawy, na której mógłby zbudować siebie, potrzebuje ciągłego przebywania w kobiecym towarzystwie, nie widzi nic złego w ingerowaniu w myśli każdej kobiety, nawet zupełnie obcej, gdziekolwiek i kiedykolwiek, ale raczej czuje się oburzony i urażony, gdy zostaje za to upokorzony, a także zdezorientowany - i całe życie nie może pojąć, dlaczego ktokolwiek wolałby choćby minutę samotności od towarzystwa pełzania wokół niego. Chcąc zostać kobietą, stara się nieustannie przebywać z kobietami, a ponieważ bliższe mu jest przebywanie z wieloma kobietami, tak więc mężczyzna stworzył sobie "społeczeństwo'' oparte na rodzinie, którzy żyją praktycznie jeden na drugim, bez skrupułów naruszając prawa kobiet, prywatność i zdrowie psychiczne. 
 
Izolacja, przedmieścia i zapobieganie społecznościom: Nasze społeczeństwo nie jest wspólnotą, a jedynie zbiorem odizolowanych rodzin. Desperacko niepewny, bojący się że jego kobieta go opuści, jeśli będzie narażona na kontakt z innymi mężczyznami lub czymś, co w najmniejszym stopniu przypomina życie, mężczyzna stara się odizolować ją od innych mężczyzn i od tej małej cywilizacji, więc wyprowadza ją na przedmieścia w zbiór zapatrzonych w siebie par i ich dzieci. Izolacja pozwala mu zachować pozory bycia indywidualistą, stając się  samotnikiem, utożsamiającym brak współpracy i samotność z indywidualnością. Jest jeszcze jeden powód, dla którego mężczyzna powinien się izolować: każdy mężczyzna jest wyspą. Uwięziony w sobie, izolowany emocjonalnie, niezdolny do relacji, mężczyzna przeżywa grozę cywilizacji, ludzi, miast, sytuacji wymagających zrozumienia i odnoszenia się do ludzi. Więc jak przestraszony królik ucieka na przedmieścia, lub (w przypadku hippisa) na pastwisko dla krów, gdzie może się pieprzyć i rozmnażać bez przeszkód i bawić się koralikami oraz fletem. "Hippis'', którego pragnienie bycia "mężczyzną'', "surowym indywidualistą'', nie jest tak silne jak zwykłego mężczyzny, a ponadto jest podekscytowany myślą, że ma dostęp do wielu kobiet, buntuje się przeciwko surowości życia żywiciela rodziny i monotonii jednej kobiety. W imię dzielenia się i współdziałania tworzy gminę lub plemię, które przy całej swojej wspólnocie, a częściowo z jej powodu (gmina, będąc dalszą rodziną, jest rozszerzonym naruszeniem praw kobiety, prywatności i zdrowego rozsądku) jest nie mniejszą wspólnotą niż zwykłe "społeczeństwo". Prawdziwa społeczność składa się z jednostek - nie tylko członków gatunku i par - szanujących nawzajem własną indywidualność i prywatność, jednocześnie wchodzących ze sobą w interakcję psychiczną i emocjonalną - wolne duchy pozostające ze sobą w swobodnych relacjach i współdziałając ze sobą dla osiągnięcia wspólnych celów. Tradycjonaliści twierdzą, że podstawową jednostką "społeczeństwa" jest rodzina; "hipisi" mówią że to plemię, a nikt nie mówi o jednostce. 
 
"Hippis" gaworzy o indywidualności, ale nie ma o niej większego pojęcia niż jakikolwiek inny mężczyzna. Pragnie wrócić do Natury, z powrotem na pustynię, z powrotem do domu futrzastych zwierząt, do którego należy, z dala od miasta, gdzie jest przynajmniej ślad, nagi początek cywilizacji, by żyć na poziomie gatunku. Jego czas zajęty prostymi, nieintelektualnymi zajęciami - rolnictwem, pieprzeniem się, sznurowaniem koralików. Najważniejszą działalnością gminy, na której się opiera, jest gangster. "Hippisa'' przyciąga do gminy przede wszystkim perspektywa posiadania darmowej cipki - głównego towaru, którym można się dzielić, który można mieć tylko na żądanie, ale oślepiony chciwością nie jest w stanie przewidzieć wszystkich innych mężczyzn ziejących zazdrością i pożądliwością dla tych samych cipek. Mężczyźni nie mogą współpracować ze sobą, aby osiągnąć wspólny cel, ponieważ koniec każdego mężczyzny zawsze sprowadza się do cipki. Dlatego gmina jest skazana na niepowodzenie. Mężczyzna nie może rozwijać się społecznie, ale po prostu przechodzi od izolacji do gangów.
 
 
 
OK. TO DZIŚ NA TYLE - DŁUŻEJ JUŻ NIE JESTEM W STANIE TŁUMACZYĆ I PRZEPISYWAĆ TYCH MIZOANDRYCZNYCH BREDNI PEWNEJ NIESPEŁNA ROZUMU FEMINISTKI O NAZISTOWSKICH TENDENCJAC
 
MUSZĘ WIĘC JAKOŚ ODREAGOWAĆ - MOŻE... TAK?! 😉
 
 
JAK TO DOBRZE WIEDZIEĆ ŻE ISTNIEJE NORMALNA KOBIECOŚĆ
 
 
 

 
 
CDN.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz