HAREMY WYBRANYCH WŁADCÓW
OD MEHMEDA II ZDOBYWCY
DO ABDUL HAMIDA II
SERAJ SULEJMANA WSPANIAŁEGO
Cz. XXIII
ŻONA
SERAJ POD RZĄDAMI ROKSOLANY/HURREM
(1534-1558)
Cz. VIII
HIZIR ZBAWCA
Cz. II
Po sukcesach, jakie odniósł kapudan pasza na przełomie 1537 i 1538 r., - zajmując wyspy: Siros, Patmos, Ios, Astipaleę, Eginę, Paros, Andiparos, Andros, Serifos, Skiatos i Skiros - wydawało się że kampania morska Ligi Świętej pod przewodnictwem papieża Pawła III i cesarza Karola V nie ma większych szans powodzenia. Obawy o przyszłość tej kampanii (i życie oraz honor swego brata, który w przypadku klęski zostałby upokorzony przez sułtana) wyrażała namiestniczka Niderlandów - Maria Austriaczka. Pisała ona listy do Karola, w których twierdziła że wyprawa na Konstantynopol nie będzie tak prosta jak ta na Tunis sprzed trzech lat. Radziła mu też aby - jeśli już musi podjąć takie ryzyko - osobiście nie uczestniczył w tej wyprawie, gdyż w przypadku klęski (którą ona zdawała się przewidywać) narazi się na śmierć lub pojmanie, a w najlepszym wypadku na haniebną ucieczkę. Karol V odpisywał siostrze że pewny jest ostatecznego zwycięstwa, gdyż wiarę pokłada w Bogu, co również i jej poleca, ale jednak obawy Marii zrobiły swoje i cesarz przestał tak ochoczo zapalać się do tej wyprawy. Uznał też, że w przypadku zwycięstwa, znacznie wzmocni się pozycja Wenecji i papiestwa, do czego on nie zamierzał przykładać ręki, ale świadomość ostatecznego triumfu nad Saracenami była zbyt silna, aby ostatecznie zrezygnować z wyprawy na Konstantynopol. Sojusznicy więc (czyli Rzym, Wenecja i Hiszpania) już dzielili skórę na ubitym niedźwiedziu, umawiając się co do przyszłych nabytków po opanowaniu miasta nad Bosforem. Zatem Karol V miał otrzymać władzę nad odrodzonym Cesarstwem Bizantyjskim ze stolicą w Konstantynopolu i okolicznymi przyległościami, Wenecja dostać miała (utracone dawniej) Wlorę, Castelnuovo i Zatokę Kotorską, papież stałby się głową ponownie zjednoczonego Kościoła Zachodu i Wschodu, zaś Kawalerowie Maltańscy (Joannici) ponownie wróciliby na Rodos (zdobyte przez Sulejmana w 1522 r.). Jednak aby tego dokonać, należało najpierw rozbić osmańską flotę, dowodzoną przez jednego z najsławniejszych korsarzy tamtego czasu - Hizira Hayreddina Barbarossę, wielkiego admirała tureckiej floty, a nie było to zadanie łatwe.
Poza tym koalicję trapiły wewnętrzne problemy i sprzeczności. Wiele zmartwień cesarza Karola dotyczyło kwestii finansowych, gdyż pieniądze były niezbędne do prowadzenia wojny, a szczególnie do tak ambitnej kampanii, jak ponowne odzyskanie Konstantynopola i restauracja na tych ziemiach Cesarstwa Bizantyjskiego. O ile bowiem do tej pory Karol miewał problemy z uzyskaniem pieniędzy od kortezów Aragonii, Andaluzji czy Asturii (zdobyta w 1512 r. Nawarra nie była objęta opodatkowaniem, gdyż obawiano się aby tamtejsi mieszkańcy nie zbuntowali się i nie zapragnęli ponownie połączyć się ze swoim władcą, zarządzającym wówczas kadłubkowym księstwem po francuskiej stronie Pirenejów, na dworze w prowincjonalnym Nerac), o tyle Kastylia zawsze godziła się na wszelkie królewskie żądania, ale teraz, po raz pierwszy od niepamiętnych czasów, kortezy Kastylii sprzeciwiły się nałożeniu nowego podatku, zwanego - sisa (podatek od towarów). Co prawda miasta Kastylii się podporządkowały, kler również (może dlatego, że nowy podatek nie dotykał głównego dochodu duchowieństwa hiszpańskiego, czyli dziesięciny od płodów rolnych), ale możnowładcy i szlachta jasno powiedzieli "nie" królewskim planom podatkowym. Niektórzy wręcz pokusili się o doradzenie królowi zmiany dotychczasowej polityki nieustannych wojen - która rujnowała kraj - i powrót do dawno zapomnianej polityki pokoju. Karol V nie potrzebował jednak rad od swoich poddanych, potrzebował od nich pieniędzy i te zamierzał zdobyć w taki, czy inny sposób. Rozwiązał więc kortezy Kastylii i liczył na dotarcie złota z Meksyku, Peru i Hispanioli - nawet jeśli miałby je konfiskować siłą.
Pojawiły się też i inne problemy, jak choćby niepewne stanowisko Wenecji, która mocno lawirowała pomiędzy Rzymem, Toledo a Konstantynopolem, obawiając się o swoje interesy ekonomiczne i starając się zabezpieczyć na wypadek klęski militarnej w starciu z Osmanami. Francja zaś - pomimo zapowiedzi wygłoszonej w Aigues-Mortes przez króla Franciszka I uczestnictwa w wyprawie krzyżowej przeciw muzułmanom - nie zamierzała dołączać do tej wyprawy. Poinformowała o tym cesarza listownie namiestniczka Niderlandów - Maria Austriaczka, która wcześniej spotkała się ze swoją siostrą - małżonką króla Francji Eleonorą - na granicy francusko-belgijskiej, gdzie Eleonora otwarcie przyznała się siostrze, że jej małżonek nie zamierza w żaden sposób wspierać Karola i nie weźmie udziału w antytureckiej koalicji. Tak też mijały miesiące ogólnej niepewności, podczas której udało się jedynie obronić przed Osmanami twierdzę Nauplion na Peloponezie i zająć twierdzę Castelnuovo (czego dokonali Hiszpanie pod dowództwem Francisco Sarmiento, choć wcześniej próbowali to uczynić również Wenecjanie), położonej na dalmatyńskim wybrzeżu u ujścia rzeki Cattaro. Wysłany zaś przez Marię Austriaczkę do Tordesillas Diego Hurtado de Mendoza - radził cesarzowi Karolowi, by ten wstrzymał się z wyprawą, gdyż król Francji nie tylko że mu nie pomoże, ale może jeszcze wykorzystać sytuację w przypadku niepowodzenia i pokusić się np. o Nawarrę. Karol V słuchał tych rad z coraz większym przygnębieniem, choć jednocześnie nie miał ani śmiałości, ani też ochoty, aby z owej wyprawy rezygnować.
Nadeszło lato 1538 r. i ludność Konstantynopola zgromadziła się nad wodami Złotego Rogu, aby podziwiać wypływającą ze słodkich wód Kagithane na wody Morza Marmara osmańskiej floty, dowodzonej przez niezwyciężonego Barbarossę. Sam sułtan - stojąc na tarasie swego Pałacu - przyglądał się wraz z dostojnikami Dywanu wypływającym okrętom. Sulejman miał już wówczas również i inne zmartwienia, nie tylko wojnę. Do owych trosk zaliczała się choćby konieczność wydania jego córki - sułtanki Mihrimah za mąż. Kandydat do ręki sułtańskiej córki musiał być wyjątkowy i należało się nad tym dobrze zastanowić, ale Sulejman nie wiedział, że Hurrem miała już kandydata do tej roli. Kandydata, który miał się przysłużyć w jej walce z Mahidevran i księciem Mustafą i który musiał być oddany jej, jako jego patronce. Aby więc to osiągnąć, nie zamierzała Hurrem wydawać swej córki za żadnego przedstawiciela możnych rodów - gdyż tacy nie gwarantowali jej dochowania wierności. Potrzebowała wiernego psa, który byłby wystarczająco ambitny, wystarczająco żądny władzy i bogactw, oraz wystarczająco nic nie znaczący, aby wszystko zawdzięczał swej patronce. I takiego kandydata już wybrała, choć nie wiadomo czy poinformowała o tym Sulejmana w tamtym czasie. Ale na razie zostawmy ten temat i wróćmy do wojennych zmagań Ligi Świętej z Osmanami na Morzu Śródziemnym. Otóż statki zwiadowcze Turgut Reisa poinformowały, że nieprzyjacielska flota zbiera się na Korfu pod wodzą Andrea Dorii - najsławniejszego admirała chrześcijan - i tam też postanowił popłynąć Hizir Barbarossa. Starcie z owym "Neptunem" miało być epokowym wydarzeniem i udowodnić który admirał jest lepszy (Barbarossa pamiętał bowiem ucieczkę z Tunisu sprzed trzech lat i ta hańba wciąż paliła go od środka niczym zgaga, której nie sposób usunąć inaczej, niż biorąc bezpośredni rewanż na swym wrogu).
Flota Barbarossy składała się ze 122 galeasów napędzanych siłą wioseł (do których przykutych było tysiące uprowadzonych i zniewolonych chrześcijan), zaś flota Świętej Ligii była liczniejsza i składała się z 300 galer. Okręty te spotkały się 28 września 1538 r. naprzeciw wybrzeży Epiru, pod miejscowością o nazwie Preweza. To właśnie tutaj, 1568 lat wcześniej flota Gajusza Oktawiusza Cezara pokonała flotę Marka Antoniusza i Kleopatry w bitwie pod Akcjum. Teraz zaś zmierzyć się tam mieli współcześni bogowie morza. Przebieg bitwy wyglądał zaś następująco: oto najpierw na twierdzę w Prewezie uderzył patriarcha Akwilei - Marino Grimani. Zaalarmowany tym atakiem Hizir, zjawił się tam z 22 okrętami, w celu odblokowania twierdzy. Grimani niecierpliwie oczekiwał przybycia głównych sił pod dowództwem Andrea Dorii, który jednak nieco się spóźniał, a gdy wreszcie się zjawił z 166 okrętami, nie przejawiał zbytniej ochoty do rozpoczęcia bitwy i raczej starał się namówić pozostałych dowódców (m.in. Marino Grimaniego czy Wenecjanina Vincenzo Cappello) do odwrotu, ale ponieważ okazało się że siły osmańskie są nieliczne, na ogólnej naradzie zapadła decyzja przyjęcia bitwy. Los jednak tym razem odwrócił się od Dorii i dziwnym trafem ten doświadczony admirał nie był w stanie rozbić niewielkich sił, jakimi wówczas dysponował Barbarossa. Ten zaś potrafił doskonale manewrować swymi okrętami do tego stopnia, że to flota chrześcijańska ponosiła straty. Skuteczne uderzenia okrętów przybyłych pod dowództwem Turgut Reisa doprowadziło do wysadzenia w powietrze dwóch weneckich galer, a współdziałanie z Salih Reisem doprowadziło do zdobycia dwóch okrętów hiszpańskich, jednej weneckiej i jednej papieskiej galery. Oczywiście straty te były nieliczne i flota chrześcijańska wciąż zdolna była operować i oczywiście wygrać tę bitwę, ale Andrea Doria postanowił się wycofać na pełne morze, tym bardziej że już zapadał zmierzch.
Barbarossa nie ścigał uchodzącej floty, jemu wystarczył ten sukces który już osiągnął, a był to sukces niemały (z militarnego punktu widzenia straty chrześcijan były niewielkie, ale bardzo ucierpiał prestiż takich państw jak Wenecja czy Hiszpania, a będąca dotąd pariasem na morzu Osmańska Turcja, opanowała większość Morza Śródziemnego, zmuszając Hiszpanów do wycofania się na Zachód, a Wenecjan do swoich portów). Wzajemna nieufność i niezgoda pomiędzy dowódcami chrześcijańskimi (Grimani i Cappello chcieli walczyć dalej, ale Doria postanowił wycofać flotę dla obrony włoskich posiadłości Hiszpanii, co doprowadziło do podziału w koalicji, gdyż tym samym pozostawił na łaskę Turków nieliczne już przyczółki, jakie jeszcze posiadała Wenecja we wschodniej części Morza Śródziemnego) doprowadziła do tej oto sytuacji, iż Liga Święta po bitwie pod Prevezą realnie przestała istnieć, a Wenecja czym prędzej szukała dróg porozumienia z sułtanem, aby tylko ocalić swoje interesy handlowe. Tymczasem Barbarossa podpłynął pod opanowaną wcześniej przez Hiszpanów twierdzę Castelnuovo i zażądał aby załoga złożyła broń, jeśli chciała zachować życie. Odpowiedź dowódcy twierdzy - Francisco Sarmiento brzmiała następująco: idi na huj "Zdecydowaliśmy, że pragniemy ponieść śmierć w służbie Boga i Jego Cesarskiej Mości, więc niech przychodzą kiedy zechcą". Pozostawiona sama sobie, bez żadnej pomocy (Andrea Doria nie zamierzał ponownie wyprawiać się na wschodnie wody Morza Śródziemnego) 4000 załoga Castelnuovo broniła się do chwili, gdy zabrakło im amunicji i gdy przewaga najeźdźców stała się zbyt duża - wszyscy zginęli wraz ze swym dowódcą.
A tymczasem w Pałacu sułtańskim w Konstantynopolu sułtanka Hurrem zawezwała do seraju jednego z dewszirmów pochodzenia chorwackiego. Stojąc za kotarą (aby męski wzrok nie mógł przeniknąć jej twarzy) przybyłego doń mężczyznę zapytała wprost: "Czy Rustem Aga pragnie zostać członkiem Dywanu i poślubić jej córkę - Mihrimah?". W zamian żądała dozgonnej wierności i oddania na śmierć i życie. On, jako dziecko wysłany do Pałacu w Konstantynopolu, wciąż był tu nikim, podobnie jak wcześniej Hurrem i to ich ze sobą łączyło. Ona jednak potrafiła rozkochać w sobie sułtana i uczynić go niewolnikiem jej serca, on zaś pożądał przede wszystkim złota, bo o żadnych zaszczytach marzyć nie mógł. Teraz zaś sułtanka, która bezwzględnie rządziła haremem (i sułtanem) zaproponowała mu rękę swojej prawie już 17-letniej córki - niesamowite wprost wyróżnienie, którego on, człowiek chorobliwie ambitny nie mógł odrzucić. W zamian sułtanka Hurrem żądała jedynie bezgranicznej wierności. Gdyby nie dzieliła ich kotara, pewnie upadłby do jej stóp i je ucałował z radości, iż los tak się do niego uśmiechnął.
CDN.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz