NIM JESZCZE
NAD KONSTANTYNOPOLEM
ZAŁOPOTAŁ ZIELONY
SZTANDAR MAHOMETA
II
Z EMESY DO RZYMU
(CZYLI AGRYPPINA WSCHODU)
Cz. II
Po swym powrocie z Rzymu do Emesy (gdzie przybyła aby złożyć prochy swej siostry - Julii Domny w alabastrowym pojemniku w Mauzoleum Augusta, z którego potem - już za Heliogabala - zostały one zabrane i umieszczone obok prochów jej męża Septymiusza Sewera w Mauzoleum Hadriana na Polu Watykańskim zaraz za Mostem Eliusza) Julia Meza podjęła się przygotowania swego starszego wnuka, 14-letniego kapłana syryjskiego boga Elah-Gabala z Emesy - Wariusza Awitusa, do roli nowego imperatora Rzymu. Ponieważ dysponowała sporym majątkiem, obiecała żołnierzom sowity żołd w zamian za doprowadzenie jej wnuka do cesarskiej purpury, a żeby ich jeszcze bardziej zmobilizować do tego zadania, poleciła rozgłaszać wszem i wobec, iż młody Awitus nie jest wcale synem Sekstusa Wariusza Marcellusa, gdyż jego żona a jej córka - Julia Soemias miała swego czasu romans z cesarzem Karakallą (czyli jej kuzynem) i z tego związku narodzić się miał młody pretendent do cesarskiej purpury. Oczywiście wszystko to było odpowiednio spreparowane i nagłośnione, aby wśród miłujących Karakallę i opłakujących jego śmierć żołnierzy, wyrobić przekonanie, że pomagając Awitusowi utrwalają dynastię swego pana i patrona. O ile jednak można się doszukać jakichś opisów wizyt Karakalli w pokojach swych kuzynek - które również sprowadzono do Rzymu - o tyle opinia, iż młody Warius Awitus miał być jego synem, jest całkowicie nieprawdziwa choćby z tego powodu, iż Karakalla raczej nie przepadał za towarzystwem kobiet (nie pozostawił po sobie następcy) i dobrze czuł się głównie w gronie żołnierzy, a poza tym gdyby doszło do owego współżycia, miałby wówczas zaledwie lat 15 i wydaje się że byłby za młody do roli ojca. Nikt jednak w owe szczegóły zagłębiać się nie zamierzał i samo przekonanie że uwielbiany przez wojsko Karakalla pozostawił po sobie syna i prawnego następcę, spowodował że przy młodym Awitusie bardzo szybko zebrała się spora grupa oficerów i żołnierzy, a w maju 218 r. opowiedział się za nim III Legion Galijski, stacjonujący w Rafane nieopodal Emesy.
Awitus długo nic sobie z tego nie robił i traktował to jeszcze jako pewną formę młodzieńczej zabawy (zresztą swą kapłańską funkcję również traktował podobnie, ciesząc się z purpurowej szaty przetykanej złotem - którą używał jako kapłan Elah-Gabala - o rękawach tak długich, że zwisały mu prawie do ziemi, oraz z purpurowych i złotych pierścieni, jakie nosił na swych palcach, całości zaś dopełniał wieniec w kształcie kwiatów, wykonany z drogich kamieni. Awitus świetnie się bawił, mogąc tańczyć w owym stroju dla swego boga przy jego "ołtarzu" - ołtarzem tym był wizerunek Elah-Gabala w formie czarnego kamienia o okrągłym spodzie i stożkowatej górze, który ponoć miał spaść z nieba). Nad wszystkim jednak czuwała jego babka - Julia Meza, która uruchomiła procesy, mające przywrócić rodzinę Sewerów do władzy (a raczej jej syryjski odłam), a jej woli podporządkowała się bezdyskusyjnie zarówno córka Julia Soemias, jak i wnuk - Awitus. Tak więc nocą z 15 na 16 maja 218 r. w obozie w Rafane, młody Wariusz Awitus został okrzyknięty przez żołnierzy III Legionu Galijskiego imperatorem. Na jego ramiona zarzucono purpurowy płaszcz i podniesiono go do góry, jako nowego władcę Imperium. Temu wydarzeniu przyglądały się z pewnej oddali również matka i babka chłopca - czyli główne reżyserki całego tego przedstawienia. Nazajutrz rano Awitus przyjął nowe imię, które miało odnosić się bezpośrednio do jego pokrewieństwa z Karakallą i odtąd zwał się: Marek Aureliusz Antoninus. Jeszcze tego samego dnia (16 maja) pod wieczór, powiadomione o buncie oddziały będące pod dowództwem prefekta pretorianów - Ulpiusza Juliana, natychmiast rozpoczęły marsz w stronę Rafane i dotarłszy tam szybko, zdobyliby obóz z marszu (a Awitus/Aureliusz Antoninus szybko zakończyłby swe młode życie praktycznie w zapomnieniu), ale Ulpiusz Julian nie chciał atakować obozu w mrokach zachodzącego słońca i czekał aż tamci sami złożą broń i się pokajają. Niestety, w ciągu nocy 16 na 17 maja, sytuacja odmieniła się o 180 stopni, a skuszeni obietnicą hojnego żołdu (zaproponowanego przez wysyłanych z obozu agitatorów Awitusa) legioniści Juliana postanowili zmienić stronę. Rano więc, gdy na umocnieniach obozu pokazał się młody Awitus/Antoninus jako syn Karakalli, w oddziałach Ulpiusza Juliana doszło do zamieszania. Centurioni i legaci, którzy starali się zaprowadzić spokój w kohortach, byli bici i mordowani przez zbuntowanych żołnierzy, po czym oddziały te przyłączyły się już oficjalnie do wojsk wiernych "synowi Karakalli". Sam prefekt Ulpiusz Julian zdołał co prawda początkowo zbiec, ale szybko został znaleziony w jakiejś kryjówce i tam zabity.
Tak oto rozpoczynała się rozgrywka pomiędzy "Maurem" (jak zwano cesarza Makrynusa), a "Asyryjczykiem" lub "Sardanapalem" (jak wówczas określano młodego Awitusa). Pierwsze co uczynił Makrynus, to wysłał zabójców, aby zamordowali Julię Mezę, jej córki i drugiego wnuka - prawie dziesięcioletniego Basjanusa, ale owych kobiet nie było oczywiście już w Antiochii. Cesarz postanowił zatem skierować się na południe, wiedząc że w Apamei stacjonuje drugi legion w Syrii (II Legion Partyjski). Gdy już tam dotarł, postanowił przychylnie usposobić do siebie żołnierzy i aby mieć pretekst do owej hojności, ogłosił swego syna - dziewięcioletniego Diadumeniana (Marka Ofeliusza Antoninusa Diadumeniana) augustem, czyli współpanującym. W wyniku tego, każdy legionista otrzymał od razu 4000 sestercji na rękę, a pozostałe 16 000 mieli otrzymać po zwycięstwie i pokonaniu sił wiernych Awitusowi. Makrynus licytował się też na przywrócenie przywilejów, które jeszcze niedawno ograniczył ze względów finansowych, oraz, aby zaskarbić sobie ludność Apamei, wydał wystawną ucztę dla mieszkańców miasta. Już w trakcie jej trwania Makrynusa powiadomiono, że z Rafane przybył jakiś żołnierz z pierścieniem prefekta Juliana, który miał przy sobie sporej wielkości zawiniątko. Żołnierz ów twierdził iż otrzymał polecenie dostarczenia owego "daru" Makrynusowi, a jak twierdził była tam głowa uzurpatora, czyli rzekomego "syna Karakalli". Zawiniątko zostało przekazane oficerom Makrynusa, a gdy je rozwinięto oczom zebranych ukazała się głowa prefekta Ulpiusza Juliana, a po owym żołnierzu zaś nie było już śladu. Wkrótce potem cesarz Makrynus powrócił do Antiochii, zaś II Legion Partyjski z Apamei... przyłączył się do wojsk wiernych Awitusowi.
W międzyczasie obaj konkurenci do cesarskiej władzy, poczęli słać listy do namiestników prowincji (głównie tych na Wschodzie) oraz do tamtejszych legionów z tzw. Armii Orientu, deklarując że to właśnie ich sprawa jest słuszna i należy ją wesprzeć. Makrynus w liście do senatu wyśmiewał dziecięcy wiek Awitusa/Antoninusa i nazywał go "szaleńcem" który nie wie na co się porywa, pragnąc zdobyć władzę przynależną mężczyznom (jednocześnie Makrynus zdawał się nie pamiętać, że niedawno on sam uczynił swego znacznie młodszego syna współpanującym), zaś Awitus pisał, iż to Makrynus jest prawdziwym mordercą Karakalli. O ile jednak na Wschodzie młody Awitus zyskiwał popularność kosztem Makrynusa, to w Rzymie na odwrót, narracja "syna Karakalli" nie mogła się tam spodobać, gdyż senatorowie pałali wciąż żywą nienawiścią do owego zamordowanego władcy i jedynie chęć "przyłączenia" się Makrynusa do rodu Antoninów/Sewerów (o czym świadczyło nowe nazwisko, którym cesarz obdarzył swego syna - Diadumeniana, czyli Antoninus) powstrzymywała senat przed ogłoszeniem Karakalli "wrogiem ludu rzymskiego" - co wiązało się z usunięciem jego imienia z wszystkich publicznych miejsc w całym Imperium. Senat zatem stał po stronie "prawowitego cesarza" i zgodnie z jego wolą wypowiedział oficjalnie wojnę buntownikowi, a także ogłosił amnestię dla tych żołnierzy, którzy zdecydują się porzucić Awitusa i przejść na stronę Makryna. Niewiele to jednak pomagało, gdyż pamięć o umiłowanym przez żołnierzy Karakalli była bardzo silna i ogromna większość legionistów wolała walczyć po stronie jego "syna", niż przeciwko niemu i właśnie stąd się brała przewaga młodego Awitusa oraz kobiet które za nim stały.
JULIA DOMNA (SIOSTRA JULII MEZY)
W ROZMOWIE Z FILOSTRATOSEM,
AUTOREM HISTORII ŻYCIA APOLONIUSZA Z TYANY
8 czerwca 218 r. obie armie spotkały się na polach pod Antiochią w decydującym starciu. Makrynus dowodził osobiście swoimi wojskami (wśród których najlepiej prezentowała się gwardia pretoriańska), zaś armią Awitusa kierował jego nauczyciel i wychowawca - Gannys (który miał niewielkie doświadczenie wojskowe). W pierwszej fazie bitwy przewagę zaczęli zyskiwać pretorianie Makrynusa, spychając wojska Awitusa w stronę rzeki Orontes. Widząc jednak cofające się oddziały, Julia Meza i Sulia Soemias wyszły ze swych powozów i z płaczem oraz lamentem poczęły błagać żołnierzy, by zawrócili. Gdy zaś pojawił się sam Awitus/Antoninus na koniu i z wyciągniętym do walki mieczem, który pędził w stronę nieprzyjaciela, żołnierze zatrzymali się i ponownie ruszyli do boju za swym władcą. Walka znów została wznowiona, ale gdy do Makrynusa doszła wiadomość o zdradzie jakiegoś niewielkiego oddziału, który miał przejść na stronę przeciwnika, uznał on iż podobnie postąpi i reszta jego armii, zatem czym prędzej postanowił ratować się ucieczką z pola bitwy. Armia Makrynusa jednak walczyła dalej i dopiero gdy okazało się że ich dowódca uciekł, postanowili przejść na stronę zwycięskiego Awitusa, już wówczas oficjalnie zwanego Antoninem, lub też od imienia boga którego był kapłanem - Heliogabalem. Dotarłszy do Antiochii, Makrynus kazał rozgłaszać że to on zwyciężył buntownika, ale wieści o jego klęsce pod Antiochią kroczyły w ślad za nim. Gdy stało się jasne, że obrona miasta jest niemożliwa (mieszkańcy podzielili się na dwa obozy i toczyli ze sobą walki na ulicach oraz na miejskiej agorze), postanowił Makrynus zgolić brodę i włosy, przebrał się za zwykłego obywatela i pod osłoną nocy - wraz z grupką wiernych oficerów - uszedł z miasta, kierując się na Północ, a następnie na Zachód, czym prędzej do Rzymu.
Nie udało mu się tam jednak dotrzeć, gdyż został rozpoznany w Chalcedonie (gdy próbował wynająć okręt który przewiózłby go na drugi brzeg Bosforu, do Byzantion) i uwięziony. Następnie został odesłany do Antiochii (jadąc na wozie jak zwykły przestępca), ale nim tam dotarł nadarzyła mu się okazja do ucieczki z której postanowił skorzystać. Niestety, został wypatrzony i doścignięty przez jednego centuriona, który w walce pozbawił go życia. Tak oto zginął ten, któremu przyśniła się purpura i który w obawie przed zemstą Karakalli zawiązał przeciw niemu spisek, a następnie objął władzę na kolejnych 14 miesięcy, licząc że zdoła założyć własną dynastię. To mu się nie udało, a jego dziewięcioletni syn - Diadumenian również został zabity podczas ucieczki w kierunku granicy partyjskiej. Teraz był już tylko jeden władca, 14-letni chłopiec, pierwszy w dziejach Rzymu tak młody wiekiem dzieciak, który stał się władcą całego Imperium (Neron w chwili objęcia władzy miał bowiem prawie lat siedemnaście). W rzeczywistości jednak to nie on rządził państwem. Imperium władały wówczas dwie kobiety, jego babka - Julia Meza i matka Julia Soemias, których ambicje wykraczały daleko poza ścisłe ramy, jakie natura i społeczeństwo narzuciły ich płci. Szczególnie Meza - która krótko trzymała swą rodzinę, była takim odzwierciedleniem owej Agrypiny Młodszej, której syn - Neron - tak ulegał i pod której silną osobowością żył długi czas, aż postanowił się od tego uwolnić, zlecając morderstwo swej matki. Co prawda Awitus/Antoninus nie miał aż tak radykalnych myśli i planów, jednak władza, jaką zdobył w tak młodym wieku, pchnęła go do innych dziwactw.
CDN.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz