Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 4 grudnia 2017

ODBUDOWA I FORMOWANIE WOJSKA POLSKIEGO (1914-1920 i 2015-2017) - Cz. II

"ŻYCZĘ POLSCE I JEJ ARMII,

BY W NICH BYŁO JAK NAJWIĘCEJ LUDZI

NIE BOJĄCYCH SIĘ MYŚLEĆ"

MARSZAŁEK JÓZEF PIŁSUDSKI




 LEGIONY POLSKIE

(1914-1918)

Cz. II

 
JÓZEF PIŁSUDSKI i ROMAN DMOWSKI W JAPONII
1904 r.

 

WOJNA ROSYJSKO-JAPOŃSKA
1904-1905
Cz. II


Zachowała się korespondencja, jaką Tytus Filipowicz pisał z Campanii do Aleksandra Malinowskiego. W liście z 10 czerwca 1904 r. czytamy: "Swoją drogą żywot luksusowy: rozpoczynamy dzień kąpielą i prysznicem, następnie aż do nocy, je się i śpi na przemianę, w chwilach bezsenności - szachy (...) Wyżerka wspaniała - na podwieczorek befsztyk i pieczone śledzie, tea (...) Co do mnie jednak, mam już zupełnie dosyć tej drogi i z gustem powitałbym jutro Y(okohamę) zamiast New Yorku". 11 czerwca Campania dobiła do portu w Nowym Jorku, gdzie Piłsudski i Filipowicz zatrzymali się w Hotelu Lafayette (róg 5th Avenue i 8th Street, dziś mieści się tam duży budynek mieszkalny) na Manhattanie, niedaleko zjazdu z Mostu Brooklińskiego. Obaj panowie byli w Stanach nielegalnie, chociażby z tego powodu że podróżowali pod fałszywymi imionami (zgodnie z praktyką konspiracyjną) i tak Piłsudski to był Mieczysław Mieczysławski a Filipowicz Stefan Karski. "Wspaniałe miasto i dziwnie swojskie" - pisał Filipowicz do Malinowskiego. W hotelu spędzili trzy dni, w tym czasie Piłsudski wygłosił odczyt w Związku Socjalistów Polskich (13 czerwca). W tym czasie złapała go jakaś choroba, bo 13 czerwca pisał do Malinowskiego: "W drodze zaziębiłem się i od kilku dni mam szalony ból głowy i zębów (...) całej połowy głowy. Nic mi się robić nie chce i myśli zebrać okropnie trudno (...) W ogóle od tej gęby jestem w paskudnym pesymistycznym usposobieniu, które mnie doprowadza do pasji".

14 czerwca rano, obaj panowie opuścili Hotel Lafayette i wyjechali z Nowego Jorku, kierując się ku Zachodniemu Wybrzeżowi Stanów Zjednoczonych. Niesamowita podróż, zwiedzili w tym czasie Wodospad Niagara, następnie Chicago (z którego to miasta wyjechali 16 czerwca, spotykając się w międzyczasie z działaczami polonijnymi, m.in.: ze Stanisławem Adamkiewiczem, który oprowadzał ich po Chicago). Następnym punktem podróży było Colorado Springs, skąd ruszyli koleją mijając po drodze Denver, rozległe prerie oraz pokryte śniegiem szczyty Gór Skalistych w Kolorado. Byli w Salt Lake City i zwiedzili Wielkie Jezioro Słone, potem dalej koleją przez Wielką Kotlinę Nevady i Kalifornii. Byli w Reno, przemierzyli góry Sierra Nevada i dotarli do Sacramento (Filipowicz zanotował w tych dniach: "Frisco robi dość marne wrażenie - brudy i góry w samym mieście takie, że nigdzie na świecie nic podobnego nie tolerowano by (...) W dodatku jest dość mglisto i chłodno"). Do San Francisco przybyli 21 czerwca 1904 r. Stamtąd Piłsudski zapisał że już chciałby być w domu: "soli mnie chęć najprędszego powrotu (...) być tak daleko i nie wiedzieć nic, co się u was dzieje". W San Francisco (22 czerwca) wsiedli na mały statek Coptic należący do White Star Line (linii które potem wystawią Titanica). Coptic był stary, został zbudowany w 1861 r. na na trasie San Francisco-Japonia-Chiny pływał od 1882 r. 28 czerwca dotarli na Hawaje i zatrzymali się w Honolulu, skąd Filipowicz pisał: "Pogoda dobra (...) Spanie, wyżerka, szachy i trochę pisaniny (...) potem nudy (...) Zupełnie egzotyczny kraj - banany, daktyle, kokosy, brązowe małpy w europejskich kostiumach etc. W mieście większość Japończyków i Chińczyków". Obaj panowie wybrali się też na plażę w Honolulu, gdzie spędzili większość dnia, potem odbyli jeszcze wycieczkę do kraterów wygasłych wulkanów, a 29 czerwca wyruszyli w dalszą drogę na pokładzie Coptica. 

Piłsudski, choć zwiedzał okolice, myślami był w Polsce, bardzo tęsknił już bowiem za powrotem. Zastanawiał się również nad planami spotkania z władzami Japonii, a gdy w jednej z gazet w Honolulu dowiedział się że japoński gen. Kodama, z którym mieli się spotkać, został przeniesiony na szefa sztabu armii czynnej do Mandżurii (bezpośrednio na linię frontu), zastanawiał się też, czy przypadkiem nie będą musieli pojechać również i do Mandżurii (a tymczasem pieniądze na podróż były ściśle wyliczone). Na pokładzie Coptica sprecyzowano punkty ewentualnej umowy, jaka miała zostać podpisana z władzami Japonii, które głównie sprowadzały się do zakupu broni do dalszej walki z Rosją - broń ta miała zaś zostać kupiona za obiecane japońskie pieniądze, oraz co do planów utworzenia przy japońskiej armii Legionu Polskiego w Mandżurii. Do Jokohamy przypłynęli w nocy z 9 na 10 lipca 1904 r. ale z powodu ulewnego deszczu, statek stanął na redzie i dopiero rankiem 11 lipca na pokład Coptica weszli najpierw przedstawiciele japońskich służb medycznych, a następnie na małym stateczku podpłynął jakiś cywil. Był to major Saburo Inagaki ubrany w modny garnitur, który wszedł na pokład i poprosił o listy upoważniające (od Taro Utsunomiy). Następnie zaprosił obu panów (jako gości rządu japońskiego) na ląd. Razem incognito udali się na stację kolejową, skąd odjechali pociągiem do Tokio. W pociągu rozmawiano na temat skierowania generałów: Kodamy i Fukushimy na front do Mandżurii, a także właśnie tam, z ofiarowanej przez majora Iganakiego gazety: "Japan Times", Piłsudski i Filipowicz dowiedzieli się o przebywającym już w Tokio od 15 maja Romanie Dmowskim z Narodowej Demokracji (był na liście gości Hotelu Metropol), który przybył do Japonii aby pokrzyżować plany Piłsudskiego, zawarcia sojuszu antyrosyjskiego z Japonią.




Gdy wysiedli w Tokio, przed dworcem kolejowym czekał już na nich powóz, w którym "z wielkim szykiem" - jak odnotował Filipowicz, przejechali przez miasto do Hotelu Seiyoken. Hotel położony był w ładnej okolicy - dokoła park, z okien widok na ogród i staw pokryty różowymi kwiatami lotosu i przebywali w nim głównie Europejczycy. Po południu obaj panowie udali się do miasta, wsiedli w riksze i pojechali w odwiedziny do... Romana Dmowskiego. Spotkali się dość przypadkowo, na ulicy (Dmowski spacerował w towarzystwie Jamesa Douglasa - korespondenta lwowskiego "Słowa Polskiego". Potem Douglas stwierdził że na widok Piłsudskiego Dmowski wręcz "skamieniał"). Przywitali się bardzo miło ("niemal czule" - jak zanotował Douglas), po czym Piłsudski zaprosił Dmowskiego i Douglasa do siebie do hotelu na obiad. Rozmawiano o sytuacji politycznej i celach swego pobytu w Japonii, Dmowski twierdził że ofiarował Japończykom dwa memoriały o sytuacji w Królestwie Polskim (Kongresówka) i w Rosji, oraz ze został przyjęty przez generałów Fukushimę i Kodamę (tych, których potem skierowano na front do Mandżurii), oraz że w Ministerstwie Spraw Zagranicznych Japonii, nikt nie był zainteresowany jego wizytą. Potem, aż do wyjazdu Dmowskiego, panowie widywali się niemal codziennie, spędzając razem całe popołudnia.  Nazajutrz 12 lipca major Inagaki, tym razem ubrany już w swój mundur, zabrał Piłsudskiego i Filipowicza do Sztabu Generalnego, gdzie zostali bardzo miło powitani m.in.: przez gen. Atsusi Muratę. Po kilku kurtuazyjnych zwrotach i pytaniach o komfort hotelowy, panowie przeszli do rozmów o polityce i ogólnym położeniu Rosji i Polski. 

Po rozmowie (która miała charakter badawczy i orientacyjny), do pokoju wszedł gen. Toshitsune Kawakami, który poprosił obu gości do restauracji. Tam Piłsudski poprosił Japończyka, aby treść ich rozmowy pozostałą tajemnicą i aby nie wyjawiał jej obecnemu w Tokio Romanowi Dmowskiemu, na co oczywiście Kawakami przystał. Memoriał do rządu japońskiego z informacjami o Rosji i planem umowy wzajemnej, wręczono Kawakamiemu dopiero dnia następnego - 13 lipca, gdy ten osobiście przybył do Hotelu Seiyoken. Rozmawiano znów o Rosji i od razu dało się zauważyć, jak błędne jest przekonanie Japończyków o tym kraju, co odnotował w swym liście Filipowicz: "W ogóle wszyscy mają we łby wbite ogólnoeuropejski pogląd na Rosję". Następnie, we trójkę udano się do Ministerstwa Spraw Zagranicznych, tam zostawili list polecający od Hayashiego z Londynu (nie zastano bowiem gen. Yamazy, z którym miano się spotkać) i obaj panowie wrócili do hotelu, gdzie szybko otrzymali wiadomość o wyznaczeniu spotkania u Muraty na 15 lipca. Cały 14 lipiec Piłsudski spędził w towarzystwie Dmowskiego, a Filipowicz w towarzystwie Douglasa, tego też dnia obaj panowie po raz pierwszy w życiu skosztowali sushi, czyli żywej ryby. Doszło wówczas do sytuacji, w wyniku której w towarzystwie Japończyków okazana by została zniewaga, bowiem Piłsudski po skosztowaniu sushi, omal nie... zwymiotował i jedynie przepijając wodą zdołał przełknąć przygotowaną porcję.

15 lipca spotkano się z Muratą, z którym omawiano szczegółowo (punkt po punkcie) projekt memorandum i umowę z Japonią. Murata wyraził zdziwienie czy w ogóle jest możliwość bezpiecznego przewozu broni, tak, aby nie dowiedział się o niej rząd carski, ale Piłsudski stwierdził że odbiór broni leży w granicach możliwości partii i jest na to kilka sposobów. Co zaś do kwestii finansowych, tutaj Murata nie miał żadnych zastrzeżeń, gdy zażądano 10 000 funtów szterlingów teraz, drugie tyle po nowym roku i następnie tyle ile wymagać będzie rozwój wypadków, przy czym sumy te mogą wzrosnąć do 100 000 funtów szterlingów. Murata odrzucił tylko punkt trzeci o możliwości utworzenia Legionu Polskiego, stwierdzając krótko: "Konstytucja nie pozwala". Zgodził się również w kwestii udzielenia pomocy polskim dezerterom z armii rosyjskiej, którzy przejdą na stronę Japonii. Natomiast bardzo dobrze przyjął plany pracy informacyjnej PPS-u i przekazywanie wiadomości wywiadowczych o armii rosyjskiej Japończykom. Po spotkaniu Filipowicz pisał: "Przypuszczam że te trudności są specjalnie po to wymyślone, by później mogli robić wielkie ustępstwa (...) kręcą w drobiazgach, nadrabiając komplementami i ciągłym śmiechem - wesoły narodek". Po spotkaniu panowie ponownie udali się do swojego hotelu. W nocy z 15 na 16 lipca było małe trzęsienie ziemi, które zarówno Piłsudskiego jak i Filipowicza postawiło na nogi, ale szybko przekonali się że nie robi ono na nikim z obsługi większego wrażenia. Jak potem zanotował Tytus Filipowicz: "Podobno taka "przyjemność" należy tu do tak zwykłych, że nikt nie zwraca na nią uwagi".




Cały 16 i 17 lipca panowie spędzili na zwiedzaniu Tokio (tajemnicą poliszynela była wizyta w salonie masażu, w którym piękne gejsze wykonały dla nich... masaż). 18 lipca udali się do Jokohamy, aby sprawdzić czy statek Empress of Japan, który właśnie przybił do brzegu, nie przywiózł im spodziewanej przesyłki listowej. Okazało się jednak że niczego nie było. Nie dobrze, bowiem kończył się pieniądze ("Hotel jeszcze nie płacony, drobne płyną jak woda" - notował Filipowicz). Piłsudski zakładał że rozmowy potrwają do 2 sierpnia i tego dnia będą mogli wypłynąć w drogę powrotną na pokładzie Mongolii. 20 lipca Dmowski wystosował swój ostatni memoriał do rządu Japonii (bowiem od miesiąca nikt z władz się z nim nie spotkał), w którym przekonywał że jakiekolwiek powstanie zbrojne w Polaków przeciwko Rosji obecnym czasie, wcale nie byłoby na korzyść Japonii, która nic by na tym nie zyskała, a jedynie na korzyść Rosji, która szybko by takie powstanie złamała, wprowadzając jeszcze większe represje. Memoriał ten też przeszedł bez echa ze strony Japończyków, dla których wizyta Dmowskiego nic w zasadzie nie wnosiła. Po późniejszym fiasku wizyty Piłsudskiego i Filipowicza w Japonii, Dmowski będzie twierdził (a za nim również późniejsza historiografia), że to on przyczynił się do niepowodzenia tych rozmów. W rzeczywistości jego rola w zasadzie była żadna, był powszechnie lekceważony i pomijany (czego dowodem jest fakt, że nikt z władz czy armii japońskiej nie chciał się z nim spotkać).

21 lipca doszło do kolejnego spotkania Piłsudskiego i Filipowicza u gen. Muraty, na którym rozmawiano na temat finansowania PPS-u i dalszej pracy konspiracyjnej partii i pozyskiwaniu informacji na temat Rosji i jej armii. Nawiązano wówczas ścisłe kontakty i pomimo niepowodzenia rozmów w owym czasie, tamte kontakty zaowocowały w przyszłości i już po odzyskaniu przez Polskę niepodległości w 1918 r. kontakty te odżyły z nową mocą (Japończycy bardzo często przyjeżdżali do Polski na szkolenia wywiadowcze, szczególnie ze sztuki dekryptażu, a jeden z japońskich oficerów walczył nawet podczas Bitwy Warszawskiej z bolszewikami w 1920, atakując moskiewskich żołdaków samurajskim mieczem). Co zaś się tyczy dalszej wizyty, to Dmowski wyjechał z Japonii 22 lipca przez Pacyfik, USA (zatrzymał się na krótko jedynie w Chicago 8 sierpnia) i do Krakowa wrócił 14 września 1904 r. Piłsudski i Filipowicz opuścili zaś Japonię 30 lipca (znaleźli jeszcze czas na zwiedzenie góry Fudżi 25-26 lipca), a na przyjęciu pożegnalnym znów pojawiła się żywa ryba - sushi, co ponownie przyprawiło Piłsudskiego o skręt żołądka. Obaj panowie wypłynęli z Jokohamy dnia 30 lipca na pokładzie statku małego statku Tartar, który płynął do Kanady. Pożegnawszy się z gen. Kawakami, który ich odprowadził, odpłynęli w drogę powrotną.                    




 CDN.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz