CZYLI KIEDY I GDZIE W HISTORII
ISTNIAŁ MATRIARCHAT?
I
STAROŻYTNY EGIPT
BOSKIE MAŁŻONKI AMONA-RE
(ok. 1140 r. p.n.e. - 525 r. p.n.e.)
Cz. IV
"ROZDZIELIŁ NAS GOŚCINIEC PŁYNNEGO SZAFIRU,
TY W TEBACH, JA DOPIERO WYPŁYWAM Z KAIRU.
SPODZIEWAŁEM SIĘ NIEGDYŚ, ŻE MIŁO NAM BĘDZIE
ZŁĄCZYĆ NA NILU SKRZYDŁA OKRĘTÓW ŁABĘDZIE,
RAZEM ODWIEDZAĆ MUMIÓW BALSAMICZNE SKŁADY,
RAZEM OCZY W NILOWE RZUCAĆ WODOSPADY (...)
BO GDYM O TYM ROZMAWIAŁ Z NADNILOWYM ŻEŃCEM,
RZEKŁ MI: "NIMFA, LOTOSÓW USTROJONA WIEŃCEM,
SIEDZĄC SMUTNA NAD SKAŁĄ CZARNYCH ETYJOPÓW,
OSTROŻNIE SĄCZY DZBANEM OJCA NASZYCH SNOPÓW (...)
AŻ SIĘ NA POLACH NASZYCH STRUMIENIEM ROZTOCZY.
POWIEDZ MI, CZY WIDZIAŁEŚ TĘ NIMFĘ NA OCZY?"
JULIUSZ SŁOWACKI
("NA ŁÓDCE NILOWEJ")
1836 r.
W 586 r. p.n.e. umiera dotychczasowa Boska Małżonka Amona-Re - Nitokris I. Powoduje to, że oddana jej na wychowanie (wybrana przez nią na następczynię) córka faraona Psametyka II i siostra faraona Apriesa, prawie dziesięcioletnia Anchnesneferibre obejmuje wówczas pełnię władzy kapłańskiej. Na młodą dziewczynę spadają wówczas obowiązki, które często przerastają jej możliwości, gdyż musi ona odtąd zadbać o organizację i oprawę wszelkich świąt, które odbywają się w Tebach, jak również spadają na nią obowiązki kontroli administracyjnej południa kraju (choć realnie wówczas już Górny Egipt był ponownie podporządkowany faraonom z Sais, to jednak pozycja Boskiej Małżonki, jako osoby praktycznie równej władcy na południu, wciąż się utrzymywała w społecznej świadomości Egipcjan tego regionu). Musiała bowiem uczestniczyć w największych świętach, związanych z kultem boga Amona-Re (jak również odnoszących się do tradycji południa kraju), należały do nich święto Opet i święto "Wyjścia Sotisa", będące jednocześnie świętem Nowego Roku w Egipcie (zwane również świętem "Początku Czasu"). Rok egipski zaczynał się bowiem pierwszego dnia pierwszego miesiąca Dżehutimesa (pierwszy miesiąc wylewów Nilu), czyli boga Totha (występującego pod nazwą Dzehutimesa - jako sprawcy i opiekuna życiodajnych wylewów Nilu). Zresztą każdy aspekt życia człowieka był całkowicie związany z bóstwem i wszystko było poświęcone oraz czynione na chwałę bóstw. Pojęcia życia świeckiego (w takim znaczeniu, w jakim to funkcjonuje obecnie) zupełnie nie istniało. Od swych narodzin do śmierci każdy człowiek był związany z bogami - związany nierozerwalnie i żaden przejaw ludzkiego życia, nie mógłby zostać z niego wyłączony.
Gdy więc się czyta niezwykle piękne modlitwy, jakimi ludzie (byli to głównie albo sami kapłani, albo też ludzie wywodzący się z dworu królewskiego lub arystokracji) zwracają się do bogów, pokazują jedynie jak silny był związek człowieka ze sferą nadprzyrodzoną. Oto przykład, znaleziony na ścianie świątyni grobowej z lat 30-tych XIV wieku p.n.e. napisany odręcznie: "O radości mego serca, a Amonie, który walczysz o ubogiego, który jesteś ojcem sieroty i mężem wdowy! Jak dobrze jest wymieniać twe imię! Ono jest jak smak życia, jak smak chleba dla dziecka, jak szata dla nagiego, jak woń kwiatów latem. O łaskawy! Zwróć się ku nam ponownie, Panie Wieczności. Byłeś tu wszak, gdy jeszcze niczego nie było, i będziesz tu, gdy wszystko się skończy (...) O jak dobrze jest iść za tobą, Amonie (...) Rozpędź strach, daj radość ludzkim sercom!". Oczywiście nie wszyscy ludzie modlili się w tak wyszukany sposób, większość bowiem tych, którzy uczęszczali do świątyń, na pielgrzymki do świętych miejsc oraz brali udział w ludycznych procesjach religijnych, nie potrafiła się wyrażać w ten sposób. Ba, większość nie potrafiła ani czytać ani pisać, więc wchodząc do świątyni (użyłem tutaj pewnego uproszczenia, bowiem "wejść do świątyni" prosty lud mógł jedynie w dni świąteczne, ale tylko na świątynny dziedziniec. W dni powszednie modlono się przed pylonem świątyni - za bramą), otrzymywała tabliczki z napisanym na niej słowem, które (głównie) brzmiało: "ir nefer, ir nefer" powtarzane cyklicznie, co znaczyło "zrób dobrze". I na tym w większości kończyła się główna modlitwa ludu. Potem odbywało się składanie ofiar i prywatne prośby złożone do kapłanów z prośbą o wstawiennictwo bóstwa. Oczywiście nie oznacza to też, że nie istniały bardziej złożone modlitwy, które ludzie otrzymywali przez świątyniami - owszem, tylko że większość z nich nie potrafiła ich odczytać, więc i tak im się nie przydawały.
Ale wracając do święta Dżehutimesa ("Początku Czasu"), jaki musiała każdego roku odbywać młoda Boska Małżonka Amona - Anchnesneferibre. Otóż Egipcjanie dzielili rok na 365 dni (10 dni tygodnia - z czego dwa ostatnie dni były wolne od pracy, 30 dni w miesiącu, oraz 3 pory roku liczące po 4 miesiące - pora wylewów, pora wzrostu i pora żniw, co łącznie dawało 360 dni w roku, do których dodawano 5 "dni świętych". Tak więc kalendarz egipski liczył sobie 365 dni w roku, więc co jakiś czas musiano korygować ten kalendarz, aby data Nowego Roku była zbieżna z kalendarzem gwiezdnym, liczącym 365 dni i jedną czwartą dnia (co cztery lata 365-dniowy kalendarz liczy więc o jeden dzień więcej, ostatecznie usystematyzował to dopiero grecki faraon Ptolemeusz III Euergetes w wydanym w 238 r. p.n.e. tzw.: "Dekrecie z Kanopus", wprowadzającym co cztery lata stały szósty dzień epagomenalny. To właśnie na tym kalendarzu wzorował się potem Gajusz Juliusz Cezar, który przybył do Egiptu w latach 48-47 p.n.e., i wprowadził go w Imperium Rzymskim w 45 r. p.n.e. Obowiązywał on aż do 1582 r. i reformy przeprowadzonej przez papieża Grzegorza XIII, tworzącej obecnie istniejący kalendarz gregoriański. Ostatnimi krajami które go przyjęły była w 1917 r. Rosja Sowiecka i komunistyczne Chiny w 1949 r.).
Co ciekawe, w Egipcie na 365 dni w roku, było łącznie aż 126 dni świątecznych, wolnych od pracy. Nowy Rok bowiem nie zaczynał się 1 stycznia, tak jak obecnie, ale w połowie lipca (19 dzień tego miesiąca), gdy Nil występował ze swego koryta i zalewał pola (było to połączone z nadejściem gwiazdy Sotisa - czyli Syriusza). Był to okres w dużej mierze wolny od pracy w polu (w tym czasie część rolników przenoszono jednak do innych zajęć, np. przy budowie świątyń, pałaców lub do kamieniołomów) i większość czau, który trwał do listopada, rolnicy spędzali albo na wypoczynku, albo też zajmowali się innymi zajęciami. W listopadzie następowała "pora wzrostu", czyli wody Nilu zaczęły się cofać, więc przystępowano do obsiewania pól. Żniwa rozpoczynały się w połowie marca i trwały do kwietnia. Następnie znów zaczynał się okres wyczekiwania (od kwietnia do lipca) i znów przenoszono rolników do innych zajęć. "Wyjście Sotisa" czyli święto Nowego Roku obchodzono uroczyście, a poprzedzało je zapalenie lamp w świątyniach w ostatnim dniu starego roku, następnie odpalano od nich pochodnie i udawano się na cmentarze (które tego dnia również były oświetlone), aby zmarli uczestniczyli wraz z żywymi w wielkim święcie nadejścia Nowego Roku. Całą noc świątynie i cmentarze były w ten sposób oświetlone, zaś nad ranem, nim jeszcze wzeszło słońce, kapłani wnosili na dach świątyni posąg bogini Hathor, tak aby wstające słońce oświetliło ją pierwszą i w ten sposób miała się połączyć z Amonem-Re. Potem był procesja, modlitwy dziękczynne (składane przez ludzi za doczekanie Nowego Roku), tańce, muzyka (połączone z popisami akrobatycznymi tancerek świątynnych), a następnie dzień kończył się zabawą wśród ludu połączoną z piciem wina i ogólną "rekreacją" ciała.
To było tylko jedno, z wielu bardzo podobnych świąt, z których organizacją musiała sobie poradzić młoda dziewczyna, nowa Boska Małżonka Amona-Re. Przez większość lat panowania jej brata - faraona Apriesa, kraj się rozwijał i panował w nim pokój (pomimo wojennego zaangażowania się Egipcjan w politykę anty-babilońską w Palestynie i wspieraniu Jerozolimy, a po jej upadku w 587 r. p.n.e. we wspieraniu 13-letniego oporu Tyru - 586 r. p.n.e. - 573 r. p.n.e.). Jednak w 571 r. p.n.e. doszło do wydarzenia, które mogło zostać szybko rozwiązane, a zakończyło się detronizacją króla. Otóż w Cyrenajce, greckiej kolonii położonej na zachodzie Egiptu - w Libii, od dawna źle się działo. Grecy (podobnie jak Żydzi) osiedlali się na egipskiej ziemi we własnych ośrodkach miejskich, które sami zakładali. Nie mogło się to jednak podobać miejscowym, zarówno Egipcjanom jak i Libijczykom, dlatego też dość często dochodziło do wzajemnych kłótni, niesnasek a nawet walk. Jedno z nich wybuchło właśnie w Cyrenajce, gdzie wzburzony libijski tłum, zaatakował greckich kolonistów, którzy schronili się w Cyrenajce, skąd wyszła odsiecz dla Greków, która zmasakrowała Libijczyków. Odgłosy tych wydarzeń dotarły na dwór królewski do Sais. Libijczycy poprosili o pomoc w wyparciu Greków z ich ziemi faraona Apriesa, który miał duży dylemat. Najlepszymi żołnierzami jego armii, byli właśnie najemni Grecy. Nie mógł on jednak wysłać ich na wyprawę przeciwko ich współziomkom, gdyż obawiał się że miast walczyć, jedni i drudzy po prostu się połączą. Dlatego też skierował do Cyrenajki wojsko, złożone z rodowitych Egipcjan, na których czele postawił sławnego wodza - rdzennego Egipcjanina - Amazisa, który, jako młody dowódca wsławił się podczas kampanii nubijskiej z 593 r. p.n.e. (tej, o której pisałem w poprzedniej części).
Wyprawa ta jednak nie miała większych szans, w starciu ze zdyscyplinowanymi i posługującymi się zupełnie inną taktyką wojskową, greckimi hoplitami. dlatego też gdy już doszło do starcia, armia Amazisa została rozbita. Był to poważny cios, dla narodowej dumy Egipcjan, którzy przecież deklarowali że są lepsi od greckich barbarzyńców (i dla których dyshonorem było użycie jakiejkolwiek rzeczy, która wcześniej posiadał Grek czy Żyd, o podaniu im ręki nie wspominając). Dlatego też należało z tego wyjść z twarzą i oto pokonany Amazis o niepowodzenie kampanii i klęskę, oskarżył samego faraona, zarzucając mu iż potajemnie wspierał Greków których też nie brakowało na jego dworze i którzy donosili swym współbraciom z Cyrenajki usłyszane a pałacu. Winnym więc jest nie on, Amazis, wódz który wyruszył na wojnę z Grekami, próbującymi narzucać innym swą kulturę, ale władca, który ich tu sprowadził i osiedlił (notabene, Grecy osiedlali się w Egipcie jeszcze za czasów pradziada Apriesa - faraona Psametyka I). Zbuntował się przeciwko monarsze i szybko zyskał spore grono zwolenników, zaś Apries z każdym dniem był coraz słabszy. Gdy opuściło go wojsko i gdy z pałacu zaczęli uciekać jego słudzy, on sam postanowił zbiec, aby ratować życie uciekł wówczas do Babilonu (571 r. p.n.e.). Nowym władcą został Amazis II. Był to człowiek któy miał wiele słabości, np. uwielbiał wino i często się upijał, oraz utrzymywał (jeszcze nim został władcą) prawdziwy harem nałożnic, ale jednocześnie był sprawnym dowódcą i dobrym administratorem, a kraj pod jego ponad czterdziestoletnimi rządami rozwijał się wyśmienicie.
Jednak przez pierwsze lata swego panowania, musiał się liczyć z próbą odzyskania tronu przez Apriesa, który znalazł wsparcie samego Nabuchodonozora II - władcy Babilonu. Sprawą palącą było podporządkowania południa, czyli zmuszenie do uległości zarządzającej tym regionem Anchnesneferibre. Boska Małżonka nie miała wyjścia, musiała uznać władzę Amazisa i zadeklarować mu swoją wierność, a jednocześnie mogła liczyć, że jej bratu uda się odzyskać tron. W 568 r. p.n.e. ruszyła babilońska ofensywa na Egipt, w skład której wchodził również Apries. Amazis, który deklarował chęć przywrócenia godności Egipcjanom i ich pozycji, wystawił armię, złożoną z samych Egipcjan, aby udowodnić wszystkim że rodowici mieszkańcy też potrafią obronić swój kraj. Niestety, bitwa do której doszło w Delcie Nilu, zakończyła się porażką Egipcjan. Od zupełnej klęski i utraty tronu przez Amazisa, uratowała go jedynie śmierć Apriesa, który zginął podczas walk. Nie mający więc powodu, aby dalej kontynuować walkę Babilończycy, po uzyskaniu daniny i zawarciu pokoju wycofali się do siebie. Tak oto Amazis II pozostał na tronie, ale musiał teraz ponownie posklejać rozdarty kraj. Na początek zabrał ciało Apriesa do Sais i pochował je, zgodnie z zasadami przodków, jako wielkiego faraona. Rodzinie jego okazywał względy, a nawet poślubił jedną z jego córek - Tanetchetę, co miało sugerować iż jego panowanie jest przedłużeniem poprzedniej dynastii. Teraz przyszła pora na rozwiązanie innych, znacznie poważniejszych kwestii.
Trzeba było jakoś pogodzić ze sobą Egipcjan i Greków, gdyż nie można było skutecznie i bezpiecznie władać rozdartym wewnętrznie krajem. Zawarł więc sojusz z władcą greckiej Cyreny - Battusem II i na znak przyjaźni poślubił jego córkę - Ladike (wielożeństwo było czymś wówczas zupełnie naturalnym ). Tak oto zaczęło się nowe panowanie, które jednocześnie będzie już ostatnim przed perską inwazją roku 525 p.n.e. Po 550 r. p.n.e. Amazis II wchodził w najróżniejsze układy polityczne, mające uchronić Egipt od najazdu coraz potężniejszego perskiego mocarstwa, dlatego też zawarł wiele korzystnych sojuszy, dzięki którym mógł czuć się bezpiecznie. Najpierw sprzymierzył się z królem Krezusem z Lidii. Jednak w 546 r. p.n.e. kraj ten został podbity przez Persów, na których czele stał śmiały wojownik - Cyrus II, już za życia zwany Wielkim. Następnie zawarł sojusz z Nabonidem I z Babilonu, który to został podbity przez Persów w 539 r. p.n.e. Próbował jeszcze szczęścia w sojuszu z Samos i Spartą, ale te greckie polis nie były w stanie udzielić mu skutecznej pomocy w walce z nadciągającą perską nawałnicą. Gdy w 529 r. p.n.e. gruchnęła wieść że Cyrus Wielki został zamordowany w Azji, nad Nilem odetchnięto z ulgą, ale wkrótce okazało się że radość była przedwczesna. Syn Cyrusa - Kambizes II, który wstąpił na tron, okazał się równie wojowniczo usposobiony i żądny nowych podbojów, co jego ojciec.
A tymczasem Anchnesneferibre żyła sobie w swoich Tebach, otoczona luksusami, jakie przynależały do Boskich Małżonek Amona-Re. Wybrała sobie na swoją następczynię, córkę Apriesa - Nitokris II, którą przygotowywała do roli kolejnej już, siódmej Boskiej Małżonki Amona, od czasu Szapusenep I (754 r. p.n.e.). W 526 r. p.n.e. zmarł Amazis II, po 45 latach panowania, następcą został jego syn (i królowej Tenechtety) - Psametyk III. Wkrótce potem zmarła również sędziwa Anchnesneferibre, a jej miejsce zajęła Nitokris II. W kilka tygodni po tej ostatniej zmianie, ruszyła z całą siłą perska inwazja na Egipt. Siły inwazyjne zgrupował Kambyzes II pod Akką w Palestynie. A tymczasem zagrożony Psametyk III, chwytał się wszystkich możliwych wyjść, aby uniknąć, lub przynajmniej powstrzymać inwazję. Poprosił o pomoc Greków, obiecując im ulgi podatkowe w handlu (których nie posiadali Egipcjanie) i przyznając nowe miejsca do lokacji greckich kolonii w Egipcie. Dowódcą jego armii (która w ogromnej większości składała się z greckich najemników) był Grek - Fanes z Halikarnasu, który radził królowi, aby wycofał się wgłąb kraju i tam przygotował obronę, wciągając Persów w pułapkę. Psametyk III nie chciał jednak o tym słyszeć, bowiem nie zamierzał oddawać wrogom połowy kraju praktycznie bez walki i zmuszał Fanesa aby ten zorganizował obronę samych granic.
Niesnaski pomiędzy królem a dowódcą trwały w najlepsze, gdy armia perska zbliżała się już do Egiptu. Wówczas, nie przygotowany do walki i obrażony na władcę Fanes, zbiegł do obozu perskiego, przekazując Kambizesowi plany egipskiej obrony. Po ucieczce dowódcy, z armii zdezerterowało wielu innych greckich najemników, tak więc że gdy doszło do samej bitwy pod Peluzjon, zakończyła się ona klęską sił egipskich (swoją drogą po obu stronach walczyli wówczas greccy najemnicy). Król Psametyk III zamknął się w twierdzy w Memfis. Nie był jednak w stanie kontynuować obrony i poddał twierdzę Persom, jednocześnie popełniając samobójstwo. Zwycięski Kambizes zajął cały Egipt i choć sam przyjął większość tytulatury egipskich władców, oraz pozostawił kastę kapłańską, jako tę, która miała utrzymywać lud w posłuszeństwie - jednocześnie zamienił Egipt w perską satrapię, a także rozwiązał funkcję Boskiej Małżonki Amona-Re (nie wiadomo co się wówczas stało z Nitokris II i jakie były jej dalsze losy, w każdym razie była ona ostatnią Boską Małżonką w egipskich dziejach). W taki oto sposób przestał istnieć matriarchalny urząd religijny, przekazywany tak z pokolenia na pokolenie w linii żeńskiej.
ACT 447 IS NOT APPLICABLE AND NEVER WILL APPLY TO POLAND
CDN.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz