Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 26 lipca 2018

PANIKA! - Cz. I

CZYLI O TYM, CO DZIAŁO SIĘ 

W MOSKWIE W PAŹDZIERNIKU 1941 r. 

PO NIEMIECKIEJ INWAZJI NA 

ZWIĄZEK SOWIECKI 

i DLACZEGO HITLER BYŁ...

NAJWIĘKSZYM IDIOTĄ MILITARNYM 

W DZIEJACH ŚWIATA


 "TO CO STWORZYŁ LENIN, 
MYŚMY BEZPOWROTNIE PRZESRALI"

JÓZEF STALIN 
(Październik 1941 r.)




Józef Mackiewicz kiedyś pisał o takiej ciekawej scenie, która miała miejsce w Związku Sowieckim po niemieckiej agresji na ten kraj w 1941 r. Otóż: "Do wsi przyjeżdża Niemiec i dawaj wywlekać z chlewu parsiuka. No wiadomo, gospodarz zastąpił się, nie daje. To Niemiec w twarz jego kułakiem. A on spojrzał tylko na Niemca, jakby myśl jemu jakaś przeszła i mówi: "Bij drugi raz!". To Niemiec drugi raz jego w twarz uderzył. A on: "Bij w trzeci raz". Niemiec jego trzeci raz. A on mówi: "Mało tego, bij czwarty raz". To wtedy Niemiec zastanowił się i pyta: "A dlaczego chcesz, żebym ja ciebie bił koniecznie?". A on odpowiada: "Bo zasłużyłem na to, żeby mnie bić". "Czymże takim zasłużyłeś na taką karę?" - pyta Niemiec. "A tym - odpowiada - że was czekałem jak zbawienia losu". I w zasadzie te oto słowa, mogą posłużyć nam za podsumowanie całej tej niemiecko sowieckiej wojny, a szczególnie jej pierwszego etapu. Bo jakimże trzeba być militarnym kretynem i jakim idiotą aby... przegrać wygraną wojnę. Tak, wygraną wojnę! Hitler był największym szaleńcem w dziejach Ludzkości i największym błaznem militarnym świata. Uczynił bowiem coś, co w zasadzie nigdy wcześniej się nie zdarzyło w historii wojskowości - przegrał już wygraną wojnę, i to przegrał sromotnie. W ogóle zresztą łączenie ze sobą postaci Hitlera i Stalina jest śmieszne. Śmieszne, ponieważ to jest takie porównanie, gdzie błazen staje na równi z wytrawnym, przebiegłym, trzeźwo myślącym i do tego niezwykle inteligentnym graczem politycznym jakim był Stalin. I nie jest to wcale żadna laurka na cześć tego zbrodniarza (który wymordował bodajże dwa razy więcej ludzkich istnień niż Hitler), ale stwierdzenie oczywistego faktu - Stalin był człowiekiem inteligentnym (oczywiście, nie był geniuszem, ale był wystarczająco rozważny), oczytanym (lubił czytać książki - wbrew temu, co się dzisiaj twierdzi), był również miłośnikiem sztuki, teatru i baletu. 

A Hitler był zideologizowanym, totalnie sfiksowanym na punkcie swoich wynurzeń - debilem, zresztą, pociąganym za sznurki (to Stalin dopomógł Hitlerowi w zdobyciu władzy politycznej w Niemczech). Hitler działał spontanicznie, kierując się głównie emocjami (oczywiście) swoją ideologiczną wizją. Co prawda odnosił sukcesy (udało mu się np. zerwać ze smyczy gen. Kurta von Schleichera, twórcy niemieckiego tzw.: głębokiego państwa ("Centrala R"), który finansował partię nazistowską Hitlera z funduszy Reichswehry. Schleicher był pewien, że trzyma Hitlera na krótkiej smyczy, niczym psa, zresztą w NSDAP umieścił również swoich ludzi, którzy mieli przeciwdziałać próbom usamodzielnienia się Hitlera, gdyby ten chciał ową smycz zerwać. Zresztą miał na niego wiele kwitów, i to zarówno dotyczących (ponoć) homoseksualizmu Hitlera, jak i jego prokomunistycznych sympatii, gdy biegał po ulicach Monachium w 1919 r. uniformie paramilitarnych oddziałów Bawarskiej Republiki Rad. Był pewien swego, ale Hitler tutaj go przechytrzył. Gdy Schleicher zauważył, że Hitler próbuje zrzucić jego zwierzchność, uwolnił ruchy odśrodkowe w partii nazistowskiej, które miały doprowadzić do jej rozbicia, ale Hitler zadziałał błyskawicznie. To co uczynił, przeszło do historii jako - "Noc Długich Noży" - 30 czerwca - 2 lutego 1934 r., choć powszechnie się uważa że głównym celem Hitlera w tym czasie było zgładzenie Ernsta Rohma, który stworzył potężne wewnętrzne (homoseksualne - gdy w jakiś czas "Nocy Długich Noży" do Niemiec przyjechała grupa polskich studentów, i jeden z Polaków został pobity, członkowie SS przepraszali i twierdzili że to z pewnością robota "tych pedałów od Rohma") "królestwo SA", większe niż siły militarne samego państwa niemieckiego. To nie prawda, owszem, pozbycie się Rohma było ważne, nie najważniejsze dla Hitlera - najważniejsze było zerwanie się ze smyczy Schleichera i unicestwienie jego szpionów w partii nazistowskiej. W Schleichera wpakowano więc cały magazynek broni maszynowej, podobnie zginęła jego żona, po czym SS zrobiło kipisz w jego mieszkaniu. Teraz Himmler zajął miejsce po Rohmie, a Hitler po zabiciu Schleichera, mógł już bez obaw poświęcić się swej opętańczej wizji. 

Ale w porównaniu ze Stalinem, Hitler był uczniakiem, zwykłym słupem, którego umieszczono u władzy (Schleicher oficjalnie przecież chwalił się w 1930 r., podczas rozmowy z niemieckim przedsiębiorcą - Arnoldem von Rechbergiem, że: "Stalin osobiście kazał mi pchnąć Hitlera do przodu". I nie ma się co dziwić, celem było bowiem odrodzenie niemieckiej potęgi militarnej, ale w taki sposób, aby niezadowolenie mocarstw zachodnich, skupiło się na jakimś nieobliczalnym szaleńcu, który byłby łatwo kontrolowany i mógł skupić na sobie pierwsze uderzenie brytyjsko-francuskiego sprzeciwu. Potem by się go odwołało i powołało kogoś innego, ale plan militaryzacji Niemiec już by został wdrożony - tak przynajmniej myślał Schleicher, który, sam mając poglądy antykomunistyczne, dążył do zbliżenia z komunistyczną Rosją i Stalinem, upatrując w tym odrodzenia się niemieckiej potęgi i wypracowania nowego, niemiecko-rosyjskiego modelu porządku w Europie). Stalin zaś, będąc nie tyle ideologiem (ideologie stosował wówczas, gdy było mu to na rękę, lub gdy było to konieczne dla utrzymania jego władzy), ile pragmatykiem i wiedział że aby Związek Sowiecki przetrwał (komunizm był bowiem niczym choroba, wirus, który zamknięty w jednym miejscu, bez możliwości ciągłego rozprzestrzeniania się, byłby niewątpliwie skazany na powolne obumarcie), musi zniszczyć Zachód, podbić całą Europę (oczywiście na początek, celem głównym przecież było, jak śpiewano w Międzynarodówce - "Związek nasz bratni ogarnie cały świat"). Aby jednak móc się ważyć na taki krok, musi doprowadzić do wojny i powszechnej anarchii w Europie, a najlepszym ku temu będą właśnie Niemcy pod przewodnictwem Adolfa Hitlera. Stalin liczył, że na Zachodzie wybuchnie długa i wyczerpująca wojna pozycyjna, podobna do tej, jaka miała miejsce w czasie I Wojny Światowej (no cóż - wodzowie i generałowie zawsze przygotowują się do... poprzednich wojen). I po to był mu potrzebny Hitler (co prawda, po szybkiej kapitulacji Francji i zajęciu prawie całej Europy przez Wehrmacht, Stalin musiał zmienić swój plan i przyspieszyć atak na Niemcy, który był wyznaczony na... lipiec 1941 r. Ale Hitler ubiegł Stalina i 22 czerwca pierwszy uderzył na gotowy do ataku - ale zupełnie nie przygotowany do obrony - Związek Sowiecki).

"Jestem pewien, że spadniemy na nich jak grad" - jak miał się wyrazić Hitler podczas rozmowy (1 lutego 1941 r.) z feldmarszałkiem Fedorem von Bockiem, po czym dodał: "Jeśli okupacja Ukrainy, upadek Moskwy i Leningradu nie wystarczą, to pójdziemy dalej, do Jekaterynburga, a przynajmniej wyślemy tam jednostki zmotoryzowane". Hitler był pewny swego, już planował nie tylko zagospodarowanie ogromnych terenów zdobytej Rosji, ale również przeznaczenie milionów słowiańskich niewolników do pracy na rzecz zwycięskiej Rzeszy, aby uczynić Niemcy "pierwszym mocarstwem ziemskiego globu". Gdyby jednak nie wystarczyła siła owych niewolników, to po zwycięstwie również i zdemobilizowany Wehrmacht miałby podjąć się pracy nad budową nowego niemieckiego dobrobytu. Szaleństwo Hitlera było niesamowite i ukazywało się na różnych etapach jego działalności. W kwietniu 1941 r. do Berlina przybył japoński minister spraw zagranicznych - Yosuke Matsuoka, który zaproponował Hitlerowi wspólny atak na Związek Sowiecki, Niemcy mieli uderzyć z zachodu w kierunku Moskwy, Krym, Kaukazu, Leningradu i Uralu, a Japończycy w kierunku Syberii i ziem rosyjskich Dalekiego Wschodu. Hitler odrzucił tę propozycję, twierdząc że Wehrmacht sam sobie poradzi w walce ze słowiańskimi podludźmi. Ale, paradoksalnie Hitler miał rację, Niemcy pokonaliby Związek Sowiecki w przeciągu kilku miesięcy (myślę że nie więcej niż trzy-cztery miesiące), pokonaliby... gdyby mieli rozum, zamiast durnej ideologii.


NAJLEPSZA SCENA Z FILMU "SPALENI SŁOŃCEM 2"

OGLĄDAJCIE OD 1:13:40

1:15:30 - "Co to kurwa za cyrk?"

"Zwracacie się do wyższego rangą, chyba was poniosło? Rozpuściliście się? Wróćcie i zdajcie prawidłowo raport (...) A teraz meldujcie - po pierwsze, po drugie, po trzecie"

1:16:15 - "Melduję! Po pierwsze... mam w dupie twoją rangę. Po drugie, jestem tu dowódcą mianowanym przez komendanta dywizji, wszystkie przybyłe oddziały są mi podległe. A po trzecie - coś ty za jeden?"

"Ja? Dowódca kremlowskich kadetów, najlepszych z najlepszych. 180 cm. wzrostu każdy, elita Armii Czerwonej"

"A na huj mi wasza elita, po co mi wasze kremlowskie centymetry? Co mam z wami robić? To nie Plac Czerwony żeby paradować, będziecie wystawać z okopów. Lepiej by mi przysłali karły, liliputy z cyrku. Potrzebuję roboli do kopania dołów, szczurów do czołgania się po dziurach. A tymczasem przysłali mi elitę Armii Czerwonej. Jest wojna wiecie? Na Kremlu o niej słyszeli?

"Nie straszcie mnie już poruczniku, zobaczycie nas w boju"

"W jakim boju, kapitanie? Jak przyjdą Niemcy, nie wychylicie nosa z okopów i obesracie sobie portki"

"Wrócimy do tego, gdy pomówię z komendantem dywizji, a teraz pokażcie linię obrony"

"Oto ona"

"Kremlowscy kadeci z kryminalistami? Zapamiętam to!"

"Będziesz miał jeszcze wiele do zapamiętania"
 1:19:05 - "Już się zesraliście? To tylko sztuczne ognie, poczekajcie na Niemców"

 

Jak pokonać Związek Sowiecki? Jak pokonać to więzienie ludów, w którym ludzie byli niczym robaki, pełzający po ziemi? W sposób bardzo prosty, najdokładniej wytłumaczył to (samym Niemcom) sowiecki gen. Michaił Łukin, który dostał się do niemieckiej niewoli na początku 1942 r. (a wcześniej bohatersko walczył w obronie Moskwy). Niemcy byli pod takim wrażeniem jego odwagi i determinacji, że zapewnili mu miejsce w swoim wojskowym szpitalu (został poważnie ranny podczas bitwy o Moskwę), oraz często go tam odwiedzali. Pewnego razu zapytano go, jaka jest jego rada na podbicie Związku Sowieckiego, spodziewając się że udzieli im rady czysto wojskowej. On jednak powiedział po prostu: "Dajcie ludziom ziemię i on wasz". Innymi słowy, dajcie ludziom prawo do życia, uwolnijcie ich z bolszewickich kajdan, dajcie im broń do ręki, a więcej nie będziecie musieli robić, oni sami rozerwą komunistów na strzępy. I tak by się stało, Związek Sowiecki rozpadał się po niemieckim ataku z dnia na dzień. Żołnierze poddawali się całymi dywizjami, ludzie w miastach i na wsiach, gdzie ujrzeli niemieckie wojsko, wychodzili naprzeciw, niosąc co kto miał, kawałek chleba, kubek wody - aby tylko powitać wyzwolicieli z nieludzkiego systemu bolszewickiej niewoli. Można wręcz powiedzieć, że to, co się działo w miastach Związku Sowieckiego po niemieckiej inwazji, było bez precedensu w historii Ludzkości. Nigdy bowiem ludność obcego kraju, z takim entuzjazmem i radością nie witała armii najeźdźców, nigdy ludzie tak się nie cieszyli, na widok obcego munduru, jak wówczas, w tych czerwcowych i lipcowych dniach 1941 roku. 

I co? Nic, Niemcy jak zwykle wszystko koncertowo spieprzyli (piszę "jak zwykle", ponieważ Niemcy są takim narodem, że gdy się czegoś podejmą, to można mieć pewność że na końcu i tak wszystko się rozpieprzy. Przykład - jak wszczynają wojny, po przy okazji mordują, a potem się bronią że: "tylko wykonywałem rozkazy", natomiast jak mają pomóc "biednym Syryjczykom", to spraszają do siebie połowę Afryki i Bliskiego Wschodu, a potem się dziwą że mają zamachy i przebąkują o jakiejś relokacji pomiędzy inne kraje. Taki to już dziwny naród, choć może nie powinno nas to dziwić, zważywszy że Niemcy, jako naród są stosunkowo młodzi, powstali przecież dopiero w XIX wieku). Gen. Heinz Guderian powiedział iż: "Hitler był takim geniuszem, że zapędził Rosjan pod sztandar Stalina". No właśnie, to co uczynił Hitler, to był sabotaż na skalę globalną, nikt wcześniej nie dopomógł wrogiemu państwu w taki sposób, w jaki uczynił to Hitler - zachowywał się wręcz tak, jakby wcale nie chciał wygrać tej wojny i jakby wciąż był tylko pieskiem Stalina. A Rosjanie aż garnęli się do Niemców, pragnąc im dopomóc w ataku (hrabia Hans von Herwarth, tak wspominał w swych pamiętnikach przesłuchanie pewnego sowieckiego oficera: "Jednym z pierwszych był młody kapitan artylerii, który koniecznie chciał poznać położenie naszych pozycji artyleryjskich. Oświadczyłem mu, że jako jeńca nie powinno go to obchodzić. Na to on: "Chcę panu tylko wyjaśnić, jak powinna celować pańska artyleria, bo w tej chwili wasze działa przenoszą o jakieś kilkaset metrów - przestrzeliwujecie" - czy można o lepszy przykład pomocy najeźdźcom przeciwko własnemu państwu? A takich przypadków były tysiące, jeśli nie dziesiątki tysięcy). Rosjanie i inne ludy uciemiężone przez komunizm, pragnęły w Niemcach widzieć swoich wybawców, wyzwolicieli z okowów diabła, aniołów, którzy przybywają z nieba by ich ocalić (i te mistyczne wstawki nie są wcale przesadzone, naprawdę w wielu miejscowościach tak postrzegano Niemców). 

A Hitler i jego kompania, wtrącili tych ludzi ponownie pod sztandar komunizmu - czy może istnieć większy przykład politycznego i militarnego debilizmu? Ja przynajmniej nie znam niczego podobnego, na taką skalę. Niemcy, atakując Związek Sowiecki mogli otworzyć sobie bramę do panowania nad światem, i przy niewielkich (wręcz symbolicznych) stratach własnych, zająć większość (przynajmniej tę europejską do Uralu) rosyjskiej ziemi, wystarczyło tylko pomyśleć - czego ci wynędzniali niewolnicy najbardziej potrzebowali (prócz oczywiście wolności)? chleba! A jak można było dać im chleb - oddać im skolektywizowaną przez komunistów ziemię na własność, co spowodowałoby, iż przy Wehrmachcie stanęłaby siła zwykłych Rosjan, którzy sami pogoniliby bolszewików (którzy zaś z dnia na dzień tracili władzę w tempie wręcz niepojętym). Zwycięstwo byłoby całkowite, ale nie, ideologia nazistowska (odprysk komunizmu) nie pozwolił Hitlerowi cofnąć się nawet na krok, od jego chorych wizji. A zauważmy, Stalin potrafił się cofnąć, jeśli uznał że to może mu dopomóc, potrafił schować ideologię komunizmu i szafować hasłami nacjonalizmu, jeśli mu to dopomogło (odniesienia do Dymitra Dońskiego, Iwana Groźnego czy Piotra Wielkiego), potrafił zakończyć prześladowanie kleru prawosławnego, tak, aby Rosjanie (którzy wciąż pomimo lat przymusowej ateizacji i bolszewizacji życia), wciąż wyznawali swoją wiarę i teraz, widząc Stalina, który pod znakiem cerkwi prawosławnej prosi ich do poświęcenia w walce, nie o komunizm, nie o bolszewizm - tylko o napadniętą ojczyznę, ową "Matuszkę Rosję", w walce z brutalnym agresorem. Czyż posługując się takimi metodami, nie mógł przeciągnąć Rosjan znów pod swoje sztandary, notabene, tych samych Rosjan, których w swym ideologicznym zaślepieniu odrzucił Hitler. Ci ludzie zrozumieli, że Stalin, choć ich morduje, to przynajmniej się do nich uśmiecha, zaś Hitler, morduje ich z pogardą na twarzy. I to zrobiło swoje, naród się zmobilizował we wspólnej walce z niemieckim agresorem i zwyciężył - zdobywając ostatecznie Berlin. I teraz ci, którzy mordowali Rosjan na potęgę, sami (lub ich rodziny) stali się ofiarami ich nienawiści i chęci odwetu.        

          



 Ale przejdźmy do tematu głównego, czyli wydarzeń, jakie miały miejsce w Moskwie w październiku 1941 r., w czasie gdy wojska niemieckie zbliżały się do rogatek miasta, co się tam działo? Jakie były nastroje mieszkańców? O tym wszystkim jednak w kolejnej części.






ACT 447 IS NOT APPLICABLE AND NEVER

WILL APPLY TO POLAND



CDN.

2 komentarze:

  1. Ponieważ nigdzie nie znalazłem na blogu, tematu i historii związanej z generałem G.S.Pattonem, pozwoliłem tu sobie na komentarz. A to z prostej przyczyny, gdyż generał G.S. Patton to przecież II wojna światowa i największy wojownik XX wieku. Znalazłem kiedyś pana obszerny tekst na portalu Katolik.pl w komentarzach. W związku z tym mam do pana pytanie, czy wie pan może dlaczego czterogwiazdkowego generała nie złożono w amerykańskiej ziemi? Dlaczego?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. gen. George Patton był człowiekiem, który stał się bardzo niewygodny, i to zarówno dla Sowietów jak i paradoksalnie dla Amerykanów. Sowietów nienawidził i czynił co tylko mógł, aby sprowokować wojnę przeciwko nim (jednocześnie wyzwalając tereny Europy Środkowej i Wschodniej). Nazywał ich "Mongołami" i chciał z powrotem wypędzić ich pod Moskwę. Wspierał wszelkich uchodźców z Europy Środkowej, w tym chociażby Brygadę Świętokrzyską Narodowych Sił Zbrojnych, której udało się przedostać z Polski do amerykańskiej strefy w Niemczech. Był też pomysłodawcą utworzenia Polskich Formacji Wartowniczych przy armii amerykańskiej.

      Ale był niewygodny głównie dlatego, że posiadał wiedzę o prawdziwych celach i przyczynach porozumienia się aliantów (USA i Wlk. Brytania) ze Stalinem. Zauważmy bowiem że Roosevelt nie tylko odrzucił plany desantu na tzw.: "miękkie podbrzusze Europy", czyli na Bałkany, dzięki czemu można było szybkim marszem pójść na północ przez Grecję, Bułgarię, Rumunię, Węgry, Czechy i Słowację do Polski, jednocześnie odcinając te kraje spod kontroli i "wyzwalania" przez Armię Czerwoną.

      Druga kwestią była fakt... zatrzymania alianckiej ofensywy na zachodzie po wyzwoleniu Francji, Belgii i częściowo Holandii. Wojska anglo-amerykańskie po prostu się zatrzymały gdzieś nad granicą z Niemcami. Był to celowy zabieg, chodziło bowiem o to, aby w żadnym razie nie zdobyć Berlina przed Sowietami (te kwestie były już dogadane dużo wcześniej) i to właśnie 3 Armia gen. Pattona jako pierwsza złamała ten stan zawieszenia i przekroczyła linię granicy niemieckiej, wchodząc wgłąb Rzeszy. Pattona nie dało się zatrzymać (mimo wydzielania mu zapasów paliwa do czołgów), więc inne oddziały musiały też ruszyć do przodu, ale Berlin miał zostać zdobyty przez Sowietów i wejść w skład sowieckiej, powojennej strefy wpływów. Patton się na to nie godził i to również był jeden z powodów dla którego musiał zginąć.

      Ataków na Pattona było kilka. W samym 1945 r. były aż dwie nieudane próby zamordowania generała, dopiero trzecia, ostatnia okazała się skuteczna. Zresztą do Pattona spływały informacje o tym że na niego "polują", on zdawał sobie z tego sprawę, powiedział nawet że nie wyjedzie z Niemiec żywy (i tak się właśnie stało).

      Sowieci go nienawidzili, bo chciał pokrzyżować ich plany powojennego podziału świata. Podobnie z tego samego powodu był niewygodny dla Amerykanów (a wielu polityków i generałów amerykańskich miało dość dziwne powiązania). Pattona uważano za szaleńca, który chce wywołać III wojnę światową, gdy już w zasadzie wszystko było dogadane i ustalone. Świat miał zostać podzielony na dwa wielkie (współpracujące ze sobą) bloki polityczne - zachodni (USA) i wschodni (ZSRS). Wielka Brytania miała także wejść w skład zachodniego bloku jako kraj zależny od USA (oczywiście miałby nastąpić rozpad angielskiego imperium kolonialnego, co też się stało). I tak miała właśnie wyglądać przyszłość świata według planistów z Waszyngtonu. Patton stał tym planom na przeszkodzie, więc musiał zginąć. A ponieważ traktowano go jak niebezpiecznego szaleńca, jego pochówek w Luksemburgu miał być ostateczny. Nie było sensu sprowadzać ciała generała do USA, aby nie mobilizować innych, którzy chcieliby pójść w jego ślady. Miał być jednym z oficerów o których z czasem by zapomniano.

      I to się częściowo nawet udało. Notabene jako ciekawostkę nadmienię że podczas ostatniej wizyty Jean-Claude Junckera w Waszyngtonie, ten (będąc wyjątkowo trzeźwy), przekazał Donaldowi Trumpowi zdjęcie... grobu Pattona. Jako ostrzeżenie? Ciekawe prawda?

      Usuń