Łączna liczba wyświetleń

sobota, 23 marca 2019

MEMORIAM - Cz. VI

MITRYDATES - MARIUSZ - SULLA 

CZYLI NIEKOŃCZĄCA SIĘ WOJNA





ZRANIONA WILCZYCA 





 Nim jeszcze dobiegła końca wojna ze sprzymierzeńcami w samej Italii, na Wschodzie, w Azji (Mniejszej) najpotężniejszym państwem było już królestwo Mitrydatesa VI Eupatora. Ów władca dobrze zdawał sobie z tego sprawę i prawdopodobnie podjął decyzję zjednoczenia całej Azji pod swoim panowaniem. Nie jest jednak pewne czy pragnął on konfliktu z Rzymem, bo gdyby tak było, uderzyłby zbrojnie wówczas, gdy Rzym nie był zdolny do odparcia takiego ataku, jak choćby podczas wojen z barbarzyńcami z północy (105-101 r. p.n.e.) czy też właśnie w czasie wojny sprzymierzeńczej (91-88 r. p.n.e.). Owszem, podejmował Mitrydates w tym czasie różne próby działań zmierzających do opanowania krajów Azji, ale zawsze się wycofywał gdy tylko Rzymianie interweniowali dyplomatycznie (103 r. p.n.e. obraza posłów pontyjskich przez Lucjusza Apulejusza Saturninusa który chciał sprowokować wojnę - Mitrydates nie reaguje, choć nie opuszcza zajętej w 104 r. p.n.e. Galacji i Kapadocji. 98 r. p.n.e. wyjazd Gajusza Mariusza na Wschód - oficjalnie w celu odbycia pielgrzymki do świątyni bogini Kybele w Pessynuncie we Frygii i zwiedzenia ruin Troi - który dociera do Synopy i ostrzega króla przed dalszymi agresywnymi krokami przeciw rzymskim sojusznikom w Azji Mniejszej, ale ponieważ Mariusz nie pełnił wówczas żadnej publicznej funkcji i przebywał na Wschodzie jako osoba prywatna, ostrzeżenie to Mitrydates także zbagatelizował. W 96 r. p.n.e. napisał na niego oficjalną skargę do rzymskiego senatu - król Bitynii Nikomedes III, który ponad dekadę wcześniej - 108 r. p.n.e. wraz z Mitrydatesem zajął Paflagonię, a teraz obawiał się że jego kraj może zostać tak samo podporządkowany jak Bitynia czy Kapadocja). 

(Senat wysłał więc do Azji Mniejszej propretora Lucjusza Korneliusza Sullę. Ten ubogi patrycjusz i autor skandali obyczajowych - w młodości był bowiem utrzymankiem bogatej wdowy o imieniu Nikopolis, która po śmierci w testamencie zapisała mu cały swój majątek, a także zarzucano mu że kupił sobie urząd pretora - w 95 r. p.n.e. wkroczył do Kapadocji - sił własnych posiadał niewiele, większość wojsk to były kontyngenty sprzymierzeńców małoazjatyckich - wygnał stamtąd króla Ariaratesa IX i jego pontyjskiego patrona - Gordiosa, po czym powierzył tron kapadockiemu nobilowi Ariobardzanesowi I. Ani to, ani starcie zbrojne w Sofenie nie doprowadziło do wybuchu wojny rzymsko-pontyjskiej, gdyż Mitrydates wówczas znów się cofnął. Podobnie było gdy w 90 r. p.n.e. Mitrydates ponownie zajął Kapadocję i wypędził z Bitynii syna i następcę Nikomedesa III - Nikomedesa IV, powierzając tron jego młodszemu bratu - który notabene wcale nie pragnął władzy, ale został do niej przymuszony przez Mitrydatesa - Sokratesa Chrestusa. Gdy jednak Rzym zagroził interwencją zbrojną a wysłany na Wschód Marek Akwiliusz szybko zebrał kontyngenty wojskowe, Mitrydates kolejny raz się wycofał. Sokrates zwany Chrestusem czyli "Dobrym" - nie wiadomo dlaczego bo przecież z chciwości zamordował swoją siostrę - uciekł na Eubeę a potem do Pontu, gdzie z rozkazu Mitrydatesa został zamordowany - oficjalnie za morderstwo na siostrze, realnie pewnie za nieudolność i nieumiejętność utrzymania się u władzy). Teraz jednak wytrzymałość pontyjskiego monarchy dobiegła kresu gdy król Bitynii - Nikomedes IV opodatkował okręty wpływające i wypływające na Morze Czarne. Nikomedes uczynił to co prawda nie z własnej woli, a raczej przymuszony był do podjęcia takiego kroku przez owego Akwiliusza, który zażądał od niego zapłaty za przywrócenie go do tronu.  Ponieważ jednak skarbiec Bitynii świecił pustkami, król (za radą Akwiliusza) opodatkował okręty wpływające do Propontydy (cieśnin Bosfor i Dardanele). 

Mitrydates postanowił na początku rozwiązać konflikt dyplomatycznie, wysyłając do Bitynii dwukrotnie swoich posłów (89 r. p.n.e.). W obu przypadkach zostali oni jednak odprawieni z niczym (za drugim razem nawet nie zezwolono im na audiencję u władcy), co ostatecznie przelało kielich goryczy i Mitrydates postanowił się już więcej nie cofać, wręcz przeciwnie - teraz to on pierwszy zamyślał uderzyć z taką siłą, że Rzym nim się otrząśnie będzie już za późno. Czas jednak nie był dla niego sprzyjający, jako że w Italii właśnie dobiegała końca wojna ze sprzymierzeńcami. Chwila więc nie była odpowiednia by teraz atakować Rzymian, gdy właśnie rozwiązali oni niezwykle palący problem konfliktu wewnętrznego. Ale nie było wyjścia, dalsze cofanie mogło się skończyć narzuceniem rzymskiego zwierzchnictwa, tak jak uczyniono to z innymi monarchiami małoazjatyckimi. Bezpośredniego pretekstu do uderzenia dostarczyli Mitrydatesowi jednak sami Rzymianie, którzy (pod wodzą Marka Akwiliusza) uderzyli na Galację, sądząc że (podobnie jak to było wcześniej) i teraz król Pontu się wycofa. On jednak już się nie cofnął. Siły pontyjskie były znacznie silniejsze niż siły sojusznicze i w bitwie pod Protostachium Akwiliusz został rozbity (89 r. p.n.e.). Uciekł więc do prowincji Azji, by tam wraz z namiestnikiem Lucjuszem Kasjuszem przygotować kontrofensywę. A tymczasem Mitrydates błyskawicznie opanował Kapadocję (wypędzając stamtąd Ariobardzanesa I), potem ruszył na Bitynię i tutaj w bitwie nad rzeką Amnias rozbił siły królestwa Bitynii, zmuszając Nikomedesa IV do ucieczki (grudzień 89 r. p.n.e.). Po tym zwycięstwie i opanowaniu Bitynii, ruszył Mitrydates na południe, ku rzymskiej prowincji Azji (czyli dawnym królestwie Pergamonu) i tutaj w bitwie pod górą Scorobas zadał ostateczną klęskę rzymskim dwom legionom, stacjonującym w tej prowincji (luty 88 r. p.n.e.).

 


Przegrany Akwiliusz próbował ratować się ucieczką do Italii, ale gdy dotarł na wyspę Lesbos, tamtejsi mieszkańcy Mityleny uwięzili go i przekazali Mitrydatesowi jako jeńca. Ten kazał posadzić go na ośle i obwozić publicznie przez miasta Azji (Akwiliusz miał również błagać lud o przebaczenie ze rzymskie zbrodnie). Bardzo szybko opanował też Pergamon i Efez, całkowicie likwidując rzymskie władztwo w dużej części Azji a namiestnika Lucjusza Kasjusza, prokonsula Kwintusa Oppiusza i legata Marka Akwiliusza wtrącił do lochu (następnie dwóch ostatnich skazał na śmierć - Akwiliusza w brutalny sposób, wlewając mu do gardła płynne złoto za karę za współudział w nałożeniu wysokich podatków na okręty płynące przez Bosfor i Dardanele). W zdobytym Pergamonie Mitrydates VI ogłosił zniesienie wszystkich podatków na okres pięciu lat, jako wyraz wyzwolenia mieszkańców Azji spod rzymskiego ucisku (w dużej mierze ucisku fiskalnego), co zyskało królowi wielu zwolenników w miastach Azji, a na szlakach marszu jego armii ustawiały się wiwatujące tłumy, rzucające kwiaty pod stopy pontyjskich żołnierzy, zaś Mitrydates otrzymał przydomek: "Wybawiciela Hellady". Wydawało się że opanowanie poszczególnych miast i wysp będzie już tylko kwestią czasu - i rzeczywiście, ogromna większość z nich otwierała swe bramy przed Mitrydatesem z radością, ale pierwszymi którzy tego nie uczynili byli mieszkańcy Rodos. Ta bowiem wyspa róż i słońca, miejsce w którym krzyżowały się antyczne szlaki handlowe wiodące z Egiptu i Lewantu ku wybrzeżom Hellady i Morza Czarnego - zazdrośnie strzegła swojej wolności i zamknęła swe bramy przed wojskami Mitrydatesa VI. Wyspa ta posiadała silną flotę oraz zdeterminowanych obrońców i próba jej opanowania przez władcę Pontu (pomimo wsparcia ze strony cylicyjskich piratów) zakończyła się porażką. Za przykładem Rodos - tej wyspy boga Heliosa, poszły miasta w Karii, Licji i Pamfilii - Kyzikos, Lampsakos, Abydos, Skepis i Ilion (czyli miasto wzniesione na ruinach dawnej Troi - która według Rzymian była pramatką ich własnego miasta). Choć bardziej prawdopodobnym jest fakt, iż po prostu przestraszyły się one rzymskiej kary, a jak było wiadomo Rzym nawet jeśli ponosił wielkie i dotkliwe klęski to i tak... ostatecznie zawsze zwyciężał.

Król Mitrydates VI widząc że nie zdoła przekonać wszystkich mieszkańców Azji do poparcia jego polityki "zjednoczenia całej Azji" (zapewne nie była ona planowa a narodziła się już podczas toczących się walk), wpadł na przerażający pomysł (ponoć podpowiedział mu go pewien starzec, uchodzący za mędrca). Jak najlepiej i najkorzystniej przeciągnąć innych na swoją stronę w taki sposób, aby spalili za sobą wszystkie mosty i musieli do końca wspierać Mitrydatesa? Należy uczynić z nich sprawców zbrodni, która zmusi ich do walki na śmierć i życie po stronie pontyjskiej, bo w przeciwnym razie czeka ich kara i śmierć. Otóż król Mitrydates VI postanowił... wymordować wszystkich Rzymian i Italików jacy znajdowali się w Azji. A było tam wiele rodzin z Italii w tym wciąż w Smyrnie żył mój dziad - Publiusz Rutyliusz Rufus, który jednak uniknął śmierci jako że Smyrna - choć uznała władzę Mitrydatesa, nie włączyła się w tę zbrodnię. W innych miastach Azji w brutalny sposób mordowano Italików, bez względu na płeć czy wiek. Ulice spłynęły krwią a do rzezi dochodziło w wielu miastach, w których nawet nie stacjonowały pontyjskie oddziały - tamtejszy lud po prostu spontanicznie odpowiedział na apel Mitrydatesa. Liczba ofiar była ogromna (szacunki mówią że zginęło wówczas ponad 80 000 Rzymian i Italików). Mieszkańcy miast, w których odbywały się owe masakry tym chętniej do nich przystępowali iż mienie mordowanych, było dzielone pomiędzy mordujących (z tym że połowa należała się królowi Pontu). Zbrodnia, której się dopuszczono była o tyle niezwykła, że często sąsiad mordował sąsiada a ci, którzy zostali wydani na pastwę śmierci, więcej niekiedy mieli wspólnego z tamtejszymi społecznościami niż z Rzymem i jego wielką polityką. To byli często ludzie którzy od lat żyli na Wschodzie, tam się pożenili, tam założyli rodziny, tam urodziły się ich dzieci a oni związali swe losy z tamtejszymi społeczeństwami, czując się bardziej obywatelami miast azjatyckich niż obywatelami Rzymu. 

Niektóre miasta nie uczestniczyły jednak w tym krwawym procederze (choć wówczas nie mogły partycypować w łupach i wciąż obawiały się ewentualnej kary ze strony Mitrydatesa), zdarzały się też przypadki udzielania pomocy i ukrywania Rzymian. W większości jednak przypadków ludzie żądni "rzymskich bogactw" mordowali z szaleńczym zapałem wszystkich, bez względu na płeć, wiek czy pozycję społeczną (zabijano również niewolników należących do małoazjatyckich Rzymian). Wojska pontyjskie też niosły śmierć gdziekolwiek się pojawiły, po zdobyciu wyspy Delos żołnierze armii Mitrydatesa VI dokonali pogromu tamtejszych Italików, którzy zjechali na wyspę w nadziei ocalenia życia. Oczywiście do pewnego stopnia można próbować usprawiedliwić ten morderczy szał rzymską chciwością, gdyż rzeczywiście większość prowincji, a szczególnie prowincja Azja były swoistym poligonem działania dla rzymskich i italskich "łowców fortun". Podatki zbierano w sposób niezwykle rygorystyczny, często brutalny, odbierając dorobek wielu pokoleń w przypadku niewypłacalności. Nic więc dziwnego że Rzymianie na Wschodzie byli powszechnie znienawidzeni a przypadki udzielania im pomocy i ochrony należały do nielicznych. Hasła wolności podatkowej i wyzwolenia spod rządów rzymskiej i miejscowej plutokracji, były więc niezwykle popularne i przyczyniały się do sukcesów armii Mitrydatesa VI nie tylko w samej Azji, ale również w Grecji. Tak oto Ateny zrzuciły wówczas dotychczasowy (wspierany przez Rzym) model arystokratycznych rządów i pod przewodem niejakiego Aristona przywróciły demokrację (a w zasadzie rządy Aristona jako despoty). W tym samym czasie Archelaos (największy wódz Mitrydatesa w tej wojnie) na czele floty bez walki opanował nie tylko Pireus, ale i całą Helladę południową oraz większość środkowej (gdzie nieliczne siły rzymskie podjęły się obrony prowincji Macedonii, było to o tyle trudne że w tym samym czasie na Macedonię najeżdżali również Trakowie z północy). Wydawało się że los tych ziem został już przesądzony a Rzym utracił je na zawsze.

       

NOWE POKOLENIE 

CZY MOŻE KONIEC ŚWIATA?





 W Rzymie wiadomość o wschodnich rzeziach została przyjęta z niedowierzaniem, przerażeniem i gniewem. Postanowiono że odpór musi zostać dany natychmiast a kara spotka każdego, na kogo choćby padnie cień udziału w tych mordach. A tymczasem w samym Rzymie trwała walka zwolenników dwóch niezwykle popularnych wodzów i polityków. Jednym z nich był zwycięzca barbarzyńskich najeźdźców z północy (Cymbrów i Teutonów z lat 102-101 p.n.e.) twórca nowego modelu armii (tzw.: "mułów Mariusza"), pogromca Jugurty - Gajusz Mariusz, którego ponoć, gdy był jeszcze młodym chłopakiem do przyszłej wielkości wyniósł sam Scypion Afrykański Młodszy (który zapytany niegdyś podczas libacji o to, kogo uważa za godnego siebie następcę, miał klepnąć w ramię siedzącego obok młodego Mariusza i rzec: "A kto wie czy nie ten?" Miało to miejsce po zdobyciu przez Rzymian hiszpańskiej twierdzy Numancji i ostatecznym zakończeniu powstania Iberów i Celtyberów w 133 r. p.n.e. Mariusz miał wówczas zaledwie 25 lat). Drugim zaś, był prawdziwy pogromca Jugurty i zdobywca Numidii, autor zwycięskiej taktyki w wojnie sprzymierzeńczej, człowiek z chropowatą wysypką na twarzy która dodawała mu groźnego wyglądu - któremu także przepowiadano wielką przyszłość (ponoć po raz pierwszy wielkość miał mu wywróżyć pewien Chaldejczyk, będący w orszaku partyjskiego posła Orobadzosa z którym Sulla zawarł stosunki dyplomatyczne podczas swojej podróży na Wschód w 95 r. p.n.e. Wówczas ów Chaldejczyk, czytający z mimiki twarzy i ruchów ciała, miał rzec że: "Przeznaczeniem tego męża jest stać się największym człowiekiem" i jednocześnie miał się zdziwić że dotąd jeszcze nie uzyskał owej wielkości. Innym razem, jeszcze podczas wojny ze sprzymierzeńcami, gdy kroczył z wojskiem koło Lawerny, nagle zerwało się krótkotrwałe trzęsienie ziemi i powstał krater głęboki z którego buchnął płomień. Augurowie uznali że jest to znak od bogów iż Sulla stanie się mężem opatrznościowym, który ocali kraj od zagłady) - Lucjusz Korneliusz Sulla. Obaj politycy byli już wiekowi - Sulla miał lat 50, zaś Mariusz prawie 70. 

Obaj też za sobą nie przepadali i wzajemnie zazdrościli sobie sławy. Nienawiść (tak, bo była to prawdziwa nienawiść) między nimi pojawiła się ok. 106 r. p.n.e. po zakończeniu wojny numidyjskiej w której wodzem naczelnym był Mariusz, a Sulla pełnił tam wówczas funkcję kwestora, ale i tak to nie Mariusza lud uważał za prawdziwego zwycięzcę tej wojny, tylko właśnie Sullę (dlaczego tak sądzono wyjaśnię innym razem). Poważny konflikt między nimi wybuchł ponownie ok. 91 r. p.n.e. gdy na Kapitolu król Mauretanii - Bokchus I ustawił posąg bogiń zwycięstwa niosących trofea wojenne, a obok nich postaci Jugurty w kajdanach, którego Bokchus przekazuje Sulli, Sulli, a nie Mariuszowi. Mariusz odebrał to jako ciężką, osobistą obrazę i zażądał natychmiastowego usunięcia pomnika z Kapitolu, a ponieważ nie znalazł poparcia, usiłował samemu (przy pomocy swoich ludzi) ów posąg zdemontować. Nie udało mu się to, gdyż został zablokowany przez zwolenników Sulli i lud rzymski i musiał się wycofać. Teraz, w tymże roku wschodniej masakry Rzymian i Italików (88 r. p.n.e.) konflikt pomiędzy tymi dwoma politykami wybuchł z nową siłą. Senat niechętnie widział wodzem wyprawy przeciw Mitrydatesowi starego i już zniedołężniałego Mariusza (którego starcza powolność dała o sobie znać podczas wojny ze sprzymierzeńcami, choć Gajusz Mariusz w młodości był bardzo żywiołowy i niezwykle pracowity - na starość już jednak od dosiadania konia podczas bitwy, wolał moczenie nóg w misce z ciepłą wodą i nacieranie ich oliwkami oraz zsiadłym mlekiem dla złagodzenia bóli reumatycznych). Zresztą według zwyczaju - wodza naczelnego armii wybierano drogą losowania spośród dwóch urzędujących konsulów, a Mariusz nie sprawował konsulatu od 12 lat, zaś konsulem (roku 88 p.n.e.) był właśnie Lucjusz Korneliusz Sulla (drugim był Kwintus Pompejusz Rufus) i to on został wybrany na wodza armii mającej ukarać Mitrydatesa VI. 

Do obozu zwolenników Mariusza należał jednak ów Publiusz Sulpicjusz Rufus (którego przedstawiłem w poprzednim temacie) otoczony strażą 3 000 gladiatorów i 600 ekwitów jako tzw.: "anty-senatu". Zwołał więc komicja tribusowe (zgromadzenie ludowe, które za jego trybunatu zwoływano praktycznie codziennie i które były widownią ataków na nobilitas i senat), na których przedłożył wniosek o odebranie Sulli dowództwa nad armią wschodnią i przekazanie go w ręce Mariusza. W czasie głosowania na komicjach doszło do zamieszania, gdyż Sulla wprowadził tam również swoich zwolenników którzy gwałtownie protestowali przeciwko odebraniu swemu protektorowi dowództwa w wojnie z Mitrydatesem. Doszło do rekoczynów co przerodziły się w regularną bitwę. Jednak zwolennicy Sulli nie mieli szans w starciu z dobrze uzbrojoną strażą Rufusa, która dokonała tam po prostu politycznego mordu. Dopiero po ucieczce zwolenników Sulli i położeniu trupem kilku z nich, podjęto głosowanie i przyjęto powierzenie Mariuszowi dowództwa armii wschodniej. Był to niebywały wręcz akt bandytyzmu, jako że głosowanie (uświęcone boskim patronatem) odbyło się pośród leżacych jeszcze, świeżych zwłok zwolenników Sulli. W senacie oburzenie było niesamowite, a obaj konsulowie (Pompejusz i Sulla) nakazali zawieszenie prawomocnego przeprowadzania uchwał (iustitium) i udali się na naradę do świątyni Dioskurów (to także było złamaniem prawa, gdyż uchwalenie iustitium było możliwe tylko w obliczu zagrożenia militarnego samego Rzymu, a nie przypadku rozruchów wewnętrznych). Tam radzono nad owym mordem, gdy nagle za drzwiami podniósł się gwałt i harmider. To zwolennicy Rufusa opanowali Forum Romanum i tutaj także dopuścili się zbrodni, zabijając młodego chłopaka - Kwintusa Pompejusza Rufusa Młodszego (syna konsula Kwintusa Pompejusza Rufusa). Następnie próbowali wedrzeć się do światyni Dioskurów, ale Pompejuszowi Rufusowi i Sulli udało się uciec bocznym wejściem (choć potem dostrzeżono go na ulicy i podjęto pogoń za uciekającym Sullą który musiał się schronić w... domu samego Mariusza).

Sulpicjusz Rufus odebrał teraz konsulat Pompejuszowi Rufusowi i dowództwo nad armią wschodnią, stacjonującą w Noli - Korneliuszowi Sulli, powierzając je Gajuszowi Mariuszowi. Nakazał też dwóm trybunom wojskowym udać się do Noli i przekazać wojsku informację o zmianie dowództwa. Nim jednak owi trybuni zdołali dotrzeć do sześciu legionów gotowych na wyprawę przeciw Mitrydatesowi, zjawił się w obozie pod Nolą sam Sulla, który poinformował żołnierzy jaki gwałt i zbrodnia dokonuje się w Rzymie i jak prawi ludzie są mordowani na ulicach w imię politycznych korzyści kilku frustratów, którzy ciągną kraj ku zgubie. Po takiej deklaracji, nim trybuni w ogóle mieli możliwość przedstawienia okoliczności zmiany dowództwa, na miejscu ich ukamienowano. Sulla przekonywał też żołnierzy że Mariusz może sobie wybrać inne oddziały i ominie ich wschodni łup wojenny -przemawiał tak gorliwie, że żołnierze sami zaczęli się palić by "pójść na Rzym". A w Rzymie tymczasem trwała krwawa jatka gdy wciąż mordowano zwolenników Sulli i rozkradano ich mienie. Nie wiadomo też, kto pierwszy w obozie pod Nolą rzucił hasło by maszerować na Rzym - czy był to Sulla, czy też pod wpływem jego relacji sami żołnierze (których autorytetem się cieszył jeszcze od czasów wojny ze sprzymierzeńcami), go do tego namawiali, wiadomo jednak że hasła, które tam padały jak i sama myśl o marszu na Rzym - była przestępstewem. Dlatego też oficerowie całkowicie odsunęli się od Sulli, nie chcąc mieć nic wspólnego z zamachem stanu i ewentualną karą jaka ich za to musi spotkać. Sulla jednak pytał: "Któż będzie sądził zwycięzców?". I miał rację, ale to co uczynił było swoistym precedensem, nieznanym nigdy wcześniej w historii Rzymu. Po raz pierwszy bowiem rzymskie wojsko zbrojnie wkroczyło do miasta, przekroczono linię graniczną (etrusco ritu) a Sulla, miast w todze, wszedł do Rzymu w stroju wojskowym. Czasy się zmieniają nadchodzi nowe pokolenie - jak w tych dniach mawiali haruspikowie. Bogowie się gniewają nadciąga koniec świata - dodawali augurzy, a Rzym wkraczał w nową epokę, która ostatecznie położyła kres Republice i zaprowadziła Miasto Wilczycy ku jednowładztwu.    

 

 PO RAZ PIERWSZY SULLA WKROCZYŁ DO RZYMU w 88 r. p.n.e.
PO RAZ DRUGI (I TO JEST POKAZANE W TEJ SCENIE) w 82 r. p.n.e.




 CEZAR MIAŁ JUŻ POTEM UŁATWIONE ZADANIE PRZEKRACZAJĄC RUBIKON I WCHODZĄC DO RZYMU w 49 r. p.n.e.




CDN.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz