Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 31 marca 2019

GDY RZYM NIE BYŁ RZYMEM - Cz. III

CZYLI JAK WYGLĄDAŁO

WIECZNE MIASTO W CZASACH

NIEWOLI AWINIOŃSKIEJ

I COLA DI RIENZI?


 INNOCENTY III

CESARZ KOŚCIOŁA I PAPIEŻ EUROPY

Cz. II




 Krucjata, którą do Ziemi Świętej ogłosił papież Innocenty III byłaby możliwa do zrealizowania w przypadku rozwiązania kilku problemów przed którymi stanęła wówczas chrześcijańska Europa. Otóż do najpoważniejszych (ok. roku 1200) problemów zaliczyć można ciągły, poważny konflikt wojenny pomiędzy królestwami Francji i Anglii, bratobójcze walki włoskich państewek, hiszpańska rekonkwista na Półwyspie Iberyjskim, która pochłaniała wiele energii i środków, wielka schizma wschodnia pomiędzy Kościołami rzymskim i konstantynopolitańskim, brak cesarza na Zachodzie Europy (po śmierci w 1197 r. Henryka VI z dynastii Hohenstaufów), oraz trapiące Europę mniejsze lub większe herezje religijne. Aby więc zrealizować projekt krucjaty i uwolnić Grób Pański z rąk niewiernych Saracenów, należało rozwiązać przynajmniej niektóre kwestie. Papież Innocenty postanowił zakończyć konflikt francusko-angielski, oraz przekonać Wenecję o konieczności wsparcia krucjaty od strony morza. W tym celu powołał dwóch legatów (którym osobiście nałożył płaszcze ze znakiem krzyża, mówiąc aby gorliwie zawierzyli Bogu i dążyli do przekonania władców zwaśnionych monarchii do krucjaty, mającej na celu wyzwolenie ziemi, po której: "stąpały stopy Chrystusa"). Pierwszym z nich był Piotr Capuano - kardynał diakon Santa Maria in Vialata (templariusz) - który miał się udać do władców Francji i Anglii i przekonać ich do zawarcia pięcioletniego rozejmu dla dobra krucjaty. Drugim zaś, niejaki Soffredo - kardynał prezbiter Santa Prassede (szpitalnik, czyli rycerz Zakonu Joannitów) - który udać się miał do Wenecji z zadaniem zorganizowania transportu morskiego do Ziemi Świętej i zapewnienia weneckiego wsparcia (w okrętach wojennych) dla europejskiego rycerstwa. 

W zadaniu pojednania królestw Francji i Anglii ogromną pomoc papieżowi Innocentemu udzielił niejaki Fulko z Neuilly. Ów kapłan, pełen charyzmy, niezwykle żywotny którego płomienne kazania przyciągały tłumy (nawet kapłani z sąsiednich do Neuilly-sur-Marne parafii prosili go by u nich też odprawił kazania do wiernych), nazywany był "Nowym Piotrem" a papież Innocenty już w listopadzie 1198 r. poparł działalność misyjną Fulka z Neuilly (mieli zresztą również bliskie poglądy co do celów i kierunków w jakich powinien rozwijać się Kościół Chrystusowy). Fulko był charyzmatykiem którego kazania ocierały się wręcz o mistycyzm, jednocześnie uważał że Bóg wybrał go osobiście by czynił wszystko to, co nakazał Jezus Chrystus. Zatem Fulko często obcował z najbardziej poniżanymi i najbiedniejszymi kręgami ówczesnego społeczeństwa. Odwiedzał więzienia, gdzie odbywał wspólne modlitwy z osadzonymi tam przestępcami, przekonywał prostytutki by porzuciły wszeteczną profesję i oddały się albo macierzyństwu albo też służbie Bogu (wiadomym było jednak iż była prostytutka nie miała większych szans na znalezienie sobie męża i założenie rodziny, dlatego też te kobiety, które porzucały prostytucję pod wpływem kazań Fulka, on sam umieszczał w paryskim klasztorze Sainte-Antoine-des-Champs). Ale nie tylko, głosił kazania również wśród rycerzy (gorliwie ich przekonując iż celem ich misji jest ochrona ubogiego ludu, a nie jego gnębienie czy łupienie) oraz wśród książąt. Ostro występował także przeciwko kapłanom utrzymującym kochanki, przekonując ich do wyboru życiowej drogi (ponoć mawiał: "Jeśli kochasz ją bardziej niż Boga, porzuć habit"). Fulko, choć nosił włosiennicę i podpierał się kijem, podczas kazań przywdziewał płaszcz ze znakiem krzyża wyszytego na czerwono, a także tłumom wiernych rozdawał krzyże, bez względu na ich pochodzenie społeczne czy doświadczenie wojskowe - czyniąc z nich wszystkich krzyżowców.

 


Zresztą Kościół były wówczas najsilniejszą podporą władzy i jednocześnie krzewicielem kultury. Państwa, w rodzaju tych współczesnych wówczas nie istniały (nie oznacza to jednak że nie istniały narody - bo brednią jest twierdzenie że narody pojawiły się dopiero w XIX wieku. Różne narody i świadomości narodowe istniały od wczesnej starożytności, weźmy choćby takich Ateńczyków, którzy podczas wojny ze Spartą doskonale wiedzieli że jedni i drudzy są Grekami, ale oni czuli przywiązanie narodowe właśnie do własnego polis i własnych tradycji. Podobnie Rzymianie, Kartagińczycy czy inne ludy. W XIX wieku narodziła się jedynie koncepcja nacjonalizmu, a nie narody jako takie). Europa była poszatkowana niemiłosiernie na różne mniejsze i większe królestwa, księstwa, hrabstwa, ziemie, wolne miasta, biskupstwa etc. etc. I większość z władców tych ziem była niezależna (choć czasem utrzymywała zwierzchność lenną od silniejszego od siebie monarchy). Tak też było np. we Francji, ziemiach Świętego Cesarstwa Rzymskiego czyli późniejszej Rzeszy, w Polsce, na Rusi, w Italii, w Hiszpanii (i to zarówno tej chrześcijańskiej, jak i muzułmańskiej), w Brytanii oraz na Bałkanach. Europa była jedną wielką mozaiką, złożoną z małych księstw i hrabstw, które utrzymywały zależność lenną od różnych królów - najbardziej dobitnie zostało to ukazane we Francji, która wówczas (koniec XII i początek XIII stulecia), ograniczała się jedynie do niewielkiej domeny królewskiej położonej wokół Paryża: Ile-de-France, Orleanu i Bourges. Zwierzchność Królestwa Francuskiego uznawały jeszcze Hrabstwo Flandrii (północ), Hrabstwo Blois (zachód), Hrabstwo Szampanii (wschód) i Księstwo Burgundii (południowy-wschód), natomiast reszta dzisiejszych ziem Francji była podległa Królestwu Anglii.

A były to następujące ziemie: Księstwa Rouen i Normandii, Hrabstwa Bretanii, Andegawenii i Maine oraz Księstwo Akwitanii (czyli można powiedzieć bogate i ludne tereny). Ale to nie koniec - Hrabstwo Tuluzy (na południu dzisiejszej Francji) i cała Langwedocja była całkowicie niezależna od nikogo (do tego bardzo bogata). Prowansja zaś to sporny teren pomiędzy Cesarstwem Rzymskim a Aragonią, a do tego wszystkiego Królestwo Anglii było jeszcze... lennikiem Królestwa Francji, a angielski król musiał klękać przed słabszym (politycznie) monarchą francuskim i oddawać pokłon oraz daninę z ziem należących do Anglii, ale formalnie będących lennem Francji. Była to niesamowita mozaika poszczególnych władztw, ale bardzo podobnie działo się w tym czasie chociażby w Polsce, która królestwem nie była już od 1079 r. Poszczególni władcy, czy to małopolscy, czy wielkopolscy, czy mazowieccy, czy śląscy czy pomorscy zdobywali przewagę i ją tracili. Nikt jednak nie potrafił utrzymać przewagi i koronować się na króla aż do 1320 r. gdy uczynił to książę brzesko-kujawski Władysław I (IV) zwany Łokietkiem (nie licząc oczywiście krótkotrwałej koronacji i panowania Przemysła II od czerwca 1295 r., który został zamordowany przez Brandenburczyków w Rogoźnie w lutym 1296 r.), jego zaś syn - Kazimierz III zwany Wielkim uczynił z Królestwa Polskiego jedno z największych europejskich potęg gospodarczych średniowiecza, zaś starcie potęgi krzyżackiej na polach Grunwaldu w 1410 r. otworzyło przed Polską drogę do późniejszej polityczno-militarnej i kulturowej potęgi z czasów Rzeczpospolitej Obojga Narodów. Takie były realia średniowiecza - decentralizacja i większa swoboda lokalna (poza tym prymat prawa nad brutalną siłą, która objawiła się szczególnie w epokach późniejszych).




Tę sytuację (angielskiego panowania we Francji) naruszyła III wyprawa krzyżowa z lat 1189-1192, a raczej wydarzenia dziejące się bezpośrednio po jej zakończeniu. Otóż król Francji Filip II August, który uczestniczył w tej wyprawie, ale niewiele tam zdziałał i po zdobyciu Akki w Ziemi Świętej (w lipcu 1191 r.) powrócił do kraju (trudno się temu dziwić, jeśli weźmie się pod uwagę chociażby listy, jakie krzyżowcy słali wówczas do swych krajów, w których skarżyli się na ogromne przeszkody jak choćby brak funduszy na dalszą wyprawę a co za tym idzie potworne niedostatki żywności i ekwipunku, żywioły naturalne - jak choćby zniszczenie zapasów armii króla Anglii Ryszarda I "Lwie Serce" przez ulewne deszcze, oraz brak wsparcia i pomocy ze strony Bizancjum, które  podejrzewano nawet o kontakty z Saracenami). Natomiast król Anglii - Ryszard I zwany "Lwie Serce" przebywał w Palestynie dłużej i udał się w drogę powrotną do kraju dopiero po zwycięstwie pod Jaffą w sierpniu 1192 r. (w której to bitwie pokonał sułtana Egiptu Saladyna). Ogólnie III krucjata zakończyła się mizernym wynikiem. Co prawda udało się odzyskać wiele miast i twierdz w Palestynie, jak choćby: Akkę, Hajfę, Cezareę, Arsuf, Jaffę czy Askalon to jednak nie odzyskano nie tylko Jerozolimy (utraconej w 1187 r.) ale także żadnego innego miasta, położonego z dala od wybrzeża morskiego. 

Gdy więc Król Ryszard Lwie Serce opuszczał Ziemię Świętą i wracał do Anglii (a były to czasy jak wiadomo rządów w Królestwie jego młodszego brata - księcia Jana, znanego chociażby z filmów o Robin Hoodzie, który wówczas też miał grasować w hrabstwie Nottingham, choć współczesne filmy uczyniły z niego jakiegoś popaprańca. Polityczna poprawność uczyniła z Robin Hooda nie tylko demokratę i rewolucjonistę, ale nawet chłopa, który przebiera się za szlachcica i tym samym porywa lud do walki z niesprawiedliwością szeryfa hrabstwa Nottingham, będącego na usługach księcia Jana. Śmiać mi się chciało do rozpuku, gdy oglądałem Russela Crowe'a grającego Robin Hooda w filmie Ridleya Scotta z 2010 r., który przemawia do zebranych rycerzy jak prawdziwy demokratyczny agitator, głoszący powszechną "wolność-równość-masturbację-sprawiedliwość" i tego typu bzdury, którymi karmią nas powszechnie media i popkultura. Gdyby jednak - przyjmując za prawdziwą - możliwość podszycia się chłopa za dobrze urodzonego wielmożę, próbował on coś na tym ugrać, to można od razu uznać że popełniałby tym samym samobójstwo. Istniała bowiem ogromna różnica pomiędzy sposobem wysławiania się chłopów a możnych czy nawet rycerstwa i taki ktoś od razu zostałby zdemaskowany oraz szybko osądzony i powieszony na najbliższej gałęzi. Poza tym każdy możny i dobrze urodzony "paniczyk" posiadał grupę przyjaciół i protegowanych oraz szerokie znajomości - często na samym dworze książęcym lub królewskim. Natomiast chłop, który przebrałby się w szaty szlachcica czy rycerza i który nie miał realnie żadnych możliwości zdobycia nie tylko takich znajomości ale i podstawowej wiedzy w czytaniu i pisaniu - pożyłby sobie może z kilka, kilkanaście dni, w najlepszym wypadku - i to tylko w sytuacji, gdyby starał się nie rzucać w oczy i do nikogo nie odzywać).


W FILMIE "ROBIN HOOD: KSIĄŻĘ ZŁODZIEI" Z 1991 r. JEST JESZCZE ŚMIESZNIEJSZA NIŻ WYŻEJ WSPOMNIANA SCENA, PODCZAS KTÓREJ MORGAN FREEMAN, GRAJĄCY CZARNOSKÓREGO MAURA, PRZEMAWIA DO ANGLIKÓW POBUDZAJĄC W NICH ZAPAŁ DO WALKI. JEST TO DOPRAWDY KOMICZNE CO POLITYCZNA POPRAWNOŚĆ ROBI Z HISTORIĄ. PRZECIEŻ GDYBY RZECZYWIŚCIE TAKI CZARNOSKÓRY MAUR POJAWIŁ SIĘ WÓWCZAS W ANGLII, TO BARDZO SZYBKO SKOŃCZYŁBY JAK...



 ... JAK TEN TU OTO BIEDNY FRANCUSKI LISTONOSZ, 
W STARCIU Z GOŚĆMI ZE ŚREDNIOWIECZNEJ EUROPY
 


 Tak więc podczas powrotu do Anglii, król Ryszard Lwie Serce został schwytany i uwięziony na zamku Dürnstein przez austriackiego księcia Leopolda V (który zarzucał mu morderstwo swego kuzyna - Konrada z Montferratu). W marcu 1193 r. książę Leopold przekazał Ryszarda cesarzowi rzymskiemu - Henrykowi VI, który uwięził go na zamku Trifels gdzie przebywał przez kolejny rok. Po zapłaceniu okupu, Ryszard został uwolniony i mógł powrócić do kraju (1194 r.). W tym czasie jednak zaszły we Francji spore zmiany. Oto bowiem król Francji Filip II August podporządkował sobie Artois i część Vermandois, a także Boulogne i tereny hrabstwa Flandrii. Co prawda Ryszard przystąpił do wojny i udało mu się odzyskać większą część utraconych ziem (a walki były niezwykle krwawe gdyż jedna i druga strona nie rezygnowała z brutalnych metod. Złą sławą zapisał się szczególnie kapitan Mercadier - pozostający na służbie angielskiej oraz biskup Beauvais - walczący po stronie francuskiej - który znacznie lepiej władał mieczem, niż odprawiał kazania). W styczniu 1196 r. zawarto pokój, który przyniósł Anglii zwycięstwo. Filip II nie pogodził się jednak z tym wynikiem i zawarł sojusze z poszczególnymi księstwami oraz hrabstwami tym samym wznawiając wojnę. Ponownie poniósł jednak klęskę w bitwie pod Gisors w 1198 r. (gdzie o mało nie stracił życia) i musiał zgodzić się na rozejm (ważny jednak tylko do połowy stycznia 1199 r.). Do owego rozejmu doprowadził właśnie ów papieski wysłannik Piotr Capuano (a także arcybiskup Reims i Wilhelm Marszałek), który został zaopatrzony przez papieża we wszelkie możliwe środki nacisku na przeciwników rozejmu, łącznie z możliwością obłożenia klątwą niechętnych mu władców (a w tamtych czasach obłożenie kogoś klątwą to nie było nic nieznaczące "czary mary", to było realne wykluczenie danej osoby ze społeczeństwa chrześcijan, a co za tym idzie każdy poddany takiego władcy miał prawo odmówić mu posłuszeństwa a nawet zbrojnie przeciwko niemu wystąpić. Była to więc bardzo silna broń w ręku Papiestwa do walki z wrogami Kościoła i samych papieży. Oczywiście w późniejszych czasach, pełnych zbrodni i przemocy - siła papieskiej klątwy znacznie osłabła i nikt już się tym zbytnio nie przejmował).

Rozejm okazał się kruchy i wkrótce po śmierci Ryszarda Lwie Serce (trafionego strzałą podczas oblężenia zamku w Limousin w kwietniu 1199 r. tłumiącego rewoltę hrabiego Aimara V z Limoges), jego następca król Jan I wznowił walki. Jednak umiejętności dyplomatyczne Piotra Capuano doprowadziły do zawarcia traktatu pokojowego pomiędzy skłóconymi monarchami - 22 maja 1200 r. w Le Goulet. Niby wszystkie sporne sprawy zostały rozwiązane, ale szybko okazało się że krucjata przeciw Saracenom mimo wszystko szybko nie dojdzie do skutku a to za sprawą małżonki króla Francji Filipa II Augusta - Ingeborgi Duńskiej. Król poślubił ją w 1193 r., w trzy lata po śmierci swej pierwszej żony - Izabelli z Hainault (co ta dziewczyna z nim przeżywała zakrawa o ludzkie pojęcie - król bowiem był bardzo zazdrosny, wręcz chorobliwie i żądał by królowa spowiadała mu się z każdego, chociażby nawet oficjalnego słowa, wypowiedzianego do któregokolwiek z wielmożów lub rycerzy. Poza tym upokarzał ją publicznie i zamykał nocą na klucz w jej komnacie - zażądał nawet aby przywdziała... pas cnoty. Izabella zmarła w wyniku powikłań porodowych i stresu wywołanego mężowskimi zazdrościami w wieku 19 lat, po prawie 10 latach małżeństwa z Filipem II Augustem). Ingeborga od razu spodobała się królowi bo była zarówno młoda (miała ok. 19 lat) i ponoć bardzo ładna. Piękna ceremonia ślubna z 15 sierpnia 1193 r. przysłoniła jednak to, co stało się później. Nie wiadomo dlaczego ale król, słynący z upodobania do kobiecych wdzięków i spłodzenia trzech synów (z których dwóch zmarło jeszcze w niemowlęctwie - obaj tego samego dnia), nie był w stanie sprostać mężowskim obowiązkom w alkowie. Mówiąc prosto i kolokwialnie król nie miał wzwodu i nie mógł cieszyć się nocą poślubną. Co się stało? Nie wiadomo, ale doprowadziło to Filipa II do swoistej pasji, tym bardziej że kolejne noce były do siebie podobne. 

Królowi nie stawał, więc król wpadał w złość wyładowując ją na swej nowo poślubionej małżonce. Wreszcie oskarżył ją że jest czarownicą i odebrała mu "moc męską". Za karę wtrącił ją do klasztoru (w kilkanaście dni po ślubie). Ale arcybiskup Reims poprosił króla aby nie rezygnował z małżonki i z dania królestwu kolejnego potomstwa (miał już syna - Ludwika ze związku z Izabellą) i namówił go by odbył stosunek z królową w sali klasztornej, czyli w miejscu świętym, gdzie z pewnością zostanie poczęty syn obdarzony szczególną łaską bożą. Król zgodził się i rzeczywiście przybył do klasztoru, w którym umieścił swą niedawno poślubioną małżonkę, zrzucił z niej habit i spróbował odbyć stosunek. Bezskutecznie! To już całkowicie zraziło go od żony i zapragnął czym prędzej rozwodu z nią. Zwołał konsylium duchowne, na którym uznał że pomiędzy nim a Ingeborgą istnieje zbyt bliskie pokrewieństwo i że w oczach Boga popełnili oni grzech, który czym prędzej należy naprawić. Kapłani zgodzili się z królem i nakazali unieważnienie małżeństwa. Problem polegał na tym że z tym wyrokiem nie zgodził się ojciec Ingeborgi, król Danii - Waldemar I, który odwołał się do papieża Celestyna III. Ten anulował orzeczenie kapturowego konsystorza i nakazał królowi Francji powrót do żony. Filip (mówiąc kolokwialnie) wyrok papieski miał gdzieś i nie tylko nie wrócił do Ingeborgi, ale wręcz w czerwcu 1196 r. ostentacyjnie... ożenił się po raz trzeci (czym popełnił bigamię). Jego wybranką okazała się niejaka Agnieszka z Meranii, która była prawie w wieku Ingeborgi.


KRÓL KAZIMIERZ III WIELKI TAKŻE NIE MÓGŁ SIĘ PRZEMÓC PRZED ZBLIŻENIEM ZE SWOJĄ DRUGĄ ŻONĄ - ADELAJDĄ z HESJI, KTÓRA NAJPRAWDOPODOBNIEJ BYŁA BEZPŁODNA



Ceremonia ślubna została przygotowana jeszcze okazalej niż poprzednim razem, po czym cały dwór udał się na biwak. Wino lało się strumieniami, aż wreszcie nadeszła oczekiwana chwila nocy poślubnej. Król udał się więc ze swoją nowo poślubioną małżonką do alkowy, a ciekawscy oczekiwali pod drzwiami na królewski triumf (lub też klęskę, gdyż większość z nich nie wierzyła że młoda i ładna Ingaborga jest czarownicą). Rano do alkowy wszedł królewski herold i gdy stamtąd wychodził by poinformować zgromadzonych o rezultacie ostatniej nocy - ogłosił sukces - król dopiął celu, zdeflorował Agnes z Meranii. Radowano się więc publicznie na dworze z tego królewskiego zwycięstwa i zastanawiano się cóż takiego uczyniła Ingeborga, że król nie mógł przy niej "stanąć na wysokości zadania". Ale król nie zaprzątał sobie głowy takimi myślami oddając się z Agnieszką conocnym miłosnym rozrywkom. Spłodził też z nią dwoje dzieci - córkę Marię (urodzoną w 1198 r.) i syna Filipa (1200 r.). I tak królewskie szczęście małżeńskie trwałoby bez większych przeszkód, gdyby nie... Innocenty III, który zastąpił Celestyna III na Piotrowym Tronie. Nowy papież (od stycznia 1198 r.) stojący na straży moralności i dążący do powrotu Chrześcijaństwa do duchowości z czasów Chrystusa, nakazał królowi porzucenie "intruzki" (jak ją nazywał w swych listach do króla) i powrót do prawowitej małżonki Ingeborgi. Filip postąpił podobnie jak w przypadku Celestyna III, czyli całkowicie zbagatelizował nawoływania Innocentego do naprawy jego relacji małżeńskiej. Problem polegał na tym, że stary Celestyn rzeczywiście poprzestał na napomnieniach, lecz młody Innocenty, gdy nie pomogły listy z prośbami i groźbami, objął całe Królestwo Francji interdyktem (grudzień 1199 r.). Wiązało się to z zakazem odprawiania jakichkolwiek obrzędów religijnych w całym państwie, łącznie z zakazem święceń kapłańskich, odpustów, pogrzebów, chrzcin, namaszczeń etc.

Była to straszna broń w rękach papieży, gorsza nawet od obłożenia konkretnej osoby klątwą, gdyż zakaz odprawiania pogrzebów i chrzcin wśród chrześcijańskiego ludu powodował niesnaski przechodzące w społeczne niepokoje (dzisiejsze protesty "żółtych kamizelek" to przy tym co się wówczas działo zabawy grzecznych dzieci w piaskownicy). Wyobraźmy sobie bowiem setki a nawet tysiące niepogrzebanych, ludzkich ciał, znoszonych w jedno miejsce i układanych jeden na drugim w stosy. Okropność? No właśnie, a tak się wówczas działo, gdyż kapłani nie mogli odprawić pogrzebów ze względu na nałożony papieski interdykt.Te ciała rozkładały się i śmierdziały w gorącym letnim słońcu, gniły a nie można było ich pochować. Niesamowite prawda - jakże potężną władzę dzierżyli w swych rękach papieże, którzy nawet nie musieli posiadać armii, wystarczyła sama siła moralna i duchowa (w postaci właśnie owego interdyktu lub klątwy). Gdy doszło do zamieszek a lud zaczął wyzywać Agnieszkę od czarownic i żądał przywrócenia królowej Ingeborgi, Filip II musiał się ugiąć. Po prostu zamienił wówczas miejscami swoje żony, Ingeborgę przywrócił do roli królowej a Agnieszkę... umieścił w klasztorze. Dopiero wtedy papież Innocenty III zdjął z królestwa interdykt (wrzesień 1200 r.). Co ciekawe, powrót Ingeborgi na królewski dwór nie oznaczała nawrotu królewskiej impotencji. Wręcz przeciwnie, teraz król już mógł swobodnie obcować cieleśnie ze swoją małżonką i razem byli szczęśliwą parą, a gdy Filip II August zmarł w lipcu 1223 r. Ingeborga rzeczywiście go żałowała i opłakiwała rzewnymi łzami. Tak oto w 1200 r. udało się rozwiązać dwa niepokojące papieża konflikty w Zachodniej Europie, które przybliżały jego plan krucjaty w celu wyzwolenia Ziemi Świętej z rąk Saracenów i hasło jakie wówczas rzucił: "Niech więc powstaną wierni Kościoła, niech wezmą broń i tarcze, niech pospieszą na pomoc Jezusowi Chrystusowi". Teraz do rozwiązania został jeszcze problem Wenecji. 

 
CDN.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz