Łączna liczba wyświetleń

środa, 31 lipca 2019

WALKIRIA - CZYLI DLACZEGO HITLER ZDOBYŁ WŁADZĘ W NIEMCZECH? - Cz. II

CZYLI CO SPOWODOWAŁO

ŻE REPUBLIKA WEIMARSKA

ZMIENIŁA SIĘ W III RZESZĘ?






PLANY I MARZENIA 

Cz. I


 "GDY WYBUCHNIE WOJNA, NIE DA SIĘ PRZEWIDZIEĆ ANI CZASU JEJ TRWANIA, ANI JEJ KOŃCA. WALKĘ PODEJMĄ NAJWIĘKSZE MOCARSTWA EUROPY UZBROJONE JAK NIGDY DAWNIEJ (...) MOI PANOWIE, MOŻE TO BYĆ WOJNA SIEDMIOLETNIA, MOŻE TO BYĆ WOJNA TRZYDZIESTOLETNIA - I BIADA TEMU, KTO W EUROPIE WZNIECI POŻAR, KTO PIERWSZY PRZYTKNIE LONT DO PUSZKI Z PROCHEM"

gen. HELMUTH von MOLTKE STARSZY
14 maja 1890 r.

 



 Europejskie mocarstwa przystępowały do I Wojny Światowej,pomne swej wielkości, siły i pozycji, oraz snujące własne cele i plany na czas wojny jaki i (szczególnie) po jej zakończeniu. Powstały dwa bloki militarno-polityczne, które wzajemnie ze sobą konkurując, dążyły do zdobycia przewagi globalnej. Pierwszym był blok tzw.: "Trójprzymierza" czyli Państw Centralnych. W październiku 1879 r. zawarto pierwszy traktat przymierza pomiędzy Rzeszą Niemiecką a Monarchią Austro-Węgierską, której trzon skierowany był przeciwko Rosji (choć oficjalnie traktat nie tylko że nie wymieniał Rosji jako państwa ewentualnie wrogiego, to na dodatek został zawarty potajemnie tak aby Rosjanie się o tym nie dowiedzieli, gdyż Bismarckowi bardzo zależało na utrzymaniu dobrych stosunków z Rosją, zaś Wiedeń był konkurentem Petersburga na Bałkanach. Sprawa jednak wydała się już w kilka miesięcy potem, czego efektem był list cara do kajzera z 1880 r. pełen żalów i skarg). Z punktu widzenia Austro-Węgier sojusz z Niemcami był koniecznością jeśli państwo to miało przetrwać. Dwie przegrane wojny (z Francją o północne Włochy w 1859 r. i Prusami o Niemcy w 1866 r.) i nieudolność w opanowaniu Bośni i Hercegowiny (gdzie zjednoczyli się zarówno chrześcijanie jak i muzułmanie, niegodzący się na zastąpienie okupacji tureckiej przez niemiecko-madziarską) w 1878 r. dobitnie pokazały że sukcesem Wiednia będzie, gdy nie dopuści do rozpadu kraju - natomiast dążenie niektórych kół do mocarstwowości Austro-Węgier było już od dawna jedynie mrzonką. Austria nie miała szans w samotnej wojnie z Rosją, tym bardziej że w kraju dominująca dotąd niemczyzna, była coraz częściej wypierana na dalsze pozycje przez Madziarów, Czechów i Polaków. Właśnie w owym 1879 r. przewagę zdobyła konserwatywna koalicja premiera Edwarda von Taffe zwana również.: "Żelaznym pierścieniem", a złożona z niemieckich katolików, Czechów i Polaków, która dzierżyć będzie władzę w państwie przez kolejne czternaście lat.

Do niemiecko-austro-węgierskiego traktatu dołączyły w maju 1882 r. Włochy i od tej chwili można już mówić o Trójporozumieniu. Italia również zabiegała o sojusz z Berlinem, widząc w tym skuteczną ochronę zarówno przez agresywną polityką Francji w Afryce Północnej (w 1881 r. Francja objęła protektorat nad Tunezją, a od 1830 r. potomkowie dumnych Galów siedzieli w Algierii, penetrując od tej strony Saharę, oraz pacyfikując Sudan Zachodni), jak również Austrii (do której o pomoc apelowali kolejni, zamknięci na Lateranie papieże po 1870 r. czyli od czasu gdy Rzym został zajęty przez Sabaudczyków i w publicznym referendum stał się stolicą zjednoczonych Włoch - 1871 r.). Poza tym bardzo silna była świadomość narodowa Włochów zarówno w południowym Tyrolu, Istrii jak i wyspach Adriatyku - które to ziemie kontrolowała Monarchia Austro-Węgierska. Z czasem jednak te tendencje ustąpiły miejsca wymianie handlowej i stosunki między Rzymem a Wiedniem tak się poprawiły, że gdy Włosi byli w 1914 r. namawiani przez Francuzów i Anglików na porzucenie swych dotychczasowych sojuszników, silne protesty społeczne uniemożliwiły wówczas władzom zajęcie zdecydowanego stanowiska i Włochy ogłosiły neutralność (przystąpią do wojny dopiero w maju roku 1915, po obietnicach oddania im ogromnych terenów nad Adriatykiem i całego Tyrolu. Niespełnienie tych obietnic w 1919 r. przez mocarstwa zachodnie spowodowało wzrost poparcia dla sił faszystowskich we Włoszech z Benito Mussolinim na czele). W 1883 r. do Trójprzymierza dołączyła jeszcze Rumunia, która pragnęła zdobyć na Rosji Besarabię.

Natomiast tworzenie sojuszu przeciwnego, było nieco bardziej długotrwałe. Najważniejszym państwem tego bloku, który otrzyma nazwę "Trójporozumienia" będzie oczywiście Francja - ziejąca rządzą odwetu za klęskę roku 1870. W 1873 r. (dzięki staraniom "okrutnego karła" - jak komunardzi nazywali prezydenta Adolfa Thiersa), Francja spłaciła ostatnią ratę narzuconej jej przez Niemców 5 miliardowej kontrybucji i wojska niemieckie opuściły tereny północnej Francji. Od tej chwili całkowicie zreformowano armię. Wprowadzono powszechną służbę wojskową dla wszystkich mężczyzn od lat osiemnastu (dotąd armia była zawodowa i w dużej mierze niezbyt liczna, co było jednym z powodów klęski Francji w wojnie z karną "armią poborową" jaką dysponowały Prusy). Poza tym uruchomiono wielkie zbrojenia a w szkołach wielu nauczycieli przypominało swym uczniom "Pamiętajcie że to od was zależy zmycie hańby Sedanu jaka ciąży na naszej okaleczonej ojczyźnie". Kanclerz Rzeszy - Otto von Bismarck dowiedziawszy się o tych zbrojeniach i rewanżystowskich tendencjach panujących we francuskim społeczeństwie, opublikował w kwietniu 1875 r. w "Die Post" artykuł pt.: "Czy wojna na horyzoncie?" demaskujący francuskie zbrojenia i nawoływania do rozpętania kolejnej wojny w Europie. Artykuł ten stał się bardzo głośny a gorączka "wojny w zasięgu wzroku" jaka zapanowała na te kilka miesięcy, była samonapędzającą się sprężyną. Niemcy (w osobie Bismarcka, bowiem niemiecki sztab generalny parł do nowej wojny) nie chciały wojny, Austro-Węgry (które dotąd kibicowały w zmaganiach z Prusami Paryżowi) nie wierzyły już we francuskie zwycięstwo i odzyskanie władzy w Niemczech przez Wiedeń. Również Rosja nie chciała tej wojny, bowiem wzmocnienie Niemiec nie leżało w interesie Petersburga. Wojny domagali się zaś Francuzi na czele z (próbującym jednak zachować pewien dystans) prezydentem Republiki - marszałkiem Francji Patrykiem Mac-Mahonem. Ten francuski książę o irlandzkich korzeniach, był jednocześnie zwolennikiem silnej władzy centralnej i (umiarkowanym) bonapartystą.




W ten konflikt francusko-prusko-niemiecki wtrąciły się dwa państwa - Rosja i Wielka Brytania. Oba te kraje były przeciwne nowej wojnie w Europie i postanowiły jej zapobiec. Do Berlina na rozmowy z Bismarckiem przybył więc rosyjski premier Aleksander Gorczakow w celu "ratowania pokoju", co bardzo zniesmaczyło Bismarcka (który wojny wcale nie zamierzał wszczynać). Wtrącenie się jednak Rosji i Anglii w obronę Francji, spowodowało pewne rozluźnienie panującej od 1870 r. izolacji politycznej Francji, która była dziełem właśnie Bismarcka. Jednak przez ponad piętnaście kolejnych lat panowało swoiste "wypychanie Francji z Europy". Cele polityki "żelaznego kanclerza" były bowiem jasne - okrążenie i izolacja Francji w Europie, popieranie francuskiego republikanizmu (oraz pobudzanie resentymentów lokalnych stojących w kontrze francuskiemu centralizmowi i powrotowi do władzy zarówno Bonapartych jak i Burbonów), a także kierowanie Francji ku polityce kolonialnej, z dala od Europy. Dlatego też dla Francji po zażegnaniu kryzysu "wojny w zasięgu wzroku" zaczynał się czas długiej politycznej izolacji (jak powiedział francuski premier - Leon Gambetta: "Niebezpieczeństwo minęło, zaczynają się kłopoty"). Francja przestawiła się na tryb kolonialny (zdobywania nowych ziem w Afryce i Azji) lecz nie ominęły jej również spore problemy wewnętrzne z wzrastającą w ogromnym tempie ubogą ludnością robotniczą i chłopską. Przez kraj przelewały się więc strajk i bunty chłopskie (nad którymi pieczę starała się przejąć powstała w 1879 r. w Marsylii Francuska Partia Robotnicza operująca ideologią "walki klas" Karola Marksa). Potęgują się głosy o "oligarchii bogaczy", gdzie zwykli niezamożni Francuzi zasługują jedynie od państwa na cichą śmierć gdzieś na antypodach. Powstaje też silny ruch solidaryzmu społecznego Leona Bourgeois (całkowicie odrzucający marksizm i walkę klas), nawołujący do pomocy państwa dla najuboższych i zwalczania koncernów tworzących monopole handlowe. 

1 czerwca 1879 r. w Afryce Południowej ginie w wieku 23 lat (służąc w armii brytyjskiej na wojnie z Zulusami), nadzieja domu Bonaparte - książę Ludwik Napoleon. Jego matka (mieszkająca w Wielkiej Brytanii) cesarzowa-wdowa Eugenia de Montijo, na wieść o tym przechodzi załamanie nerwowe. Jej jedyny syn, nadzieja dynastii i ostatni jej przedstawiciel który mógłby odzyskać władzę w kraju - umiera gdzieś w dalekiej Afryce. Przez wiele lat nie zdejmie już żałobnej czarnej sukni (tak samo jak cesarzowa Austro-Węgier Elżbieta Amalia von Wittelsbach zwana również potocznie Sissi - żona cesarza Franciszka Józefa I, która po samobójstwie jedynego syna - Rudolfa Habsburga w 1888 r., do końca życia nie zdejmie już żałoby). Natomiast w 1883 r. umiera Henryk d'Artois hrabia Chambord, ostatni przedstawiciel dynastii Burbonów, który miał szansę na odzyskanie władzy w kraju. Od tej chwili ustrój republikański jest niezagrożony, a dość liberalna konstytucja roku 1875 r. całkowicie ów ustrój konserwuje. Powstaje swoista "Republika koleżków", państwo "adwokatów, pisarzy i profesorów" jak przez długie dekady będzie się określać III Francuską Republikę. Rząd przenosi się też ostatecznie z Wersalu (dokąd uciekł w 1870 r. w obawie przed zbliżającym się frontem) do Paryża w 1879 r. W tym też czasie "Marsylianka" zostaje oficjalnie zatwierdzona jako hymn narodowy Francji (pomimo sprzeciwu partii prawicowych), a 14 lipca - świętem narodowym - tak powstaje III Republika Francuska, w której bardzo silne wciąż są nastroje rewanżystowskie.




Z końcem lat 80-tych XIX wieku, pojawił się bardzo silny ruch o nazwie "Liga Patriotów" (założona w 1882 r.) skupiający ludzi żądających zdecydowanej polityki, mającej na celu odzyskanie Alzacji i Lotaryngii dla "okaleczonego kraju". Przywódcą Ligii Patriotów stał się (bo nie był nim od początku) charyzmatyczny oficer i weteran wojny 1870 r. gen. Georges Boulanger, który w 1886 r. otrzymał stanowisko ministra wojny w gabinecie premiera Freycineta (przy poparciu Georgesa Clemenceau - który był kolegą Boulangera ze szkolnej ławy). On twierdził że Francji nie potrzeba nowych kolonii, potrzeba jej zmycia "hańby Sedanu" i odzyskania ziem utraconych na rzecz Niemiec. Boulanger ostro zwalczał kolejne plany ekspansji kolonialnej, na którą szły miliony franków, zaś domagał się budowy nowych szkół i dróg w kraju. Mawiał na przykład iż Francja kieruje tysiące swych obywateli (głównie najuboższych) by wykrwawiali się w walkach na antypodach ("zmuszamy żołnierzy do umierania bez pożytku na antypodach..."), zaś kraj nie pamięta o utracie swych rodzimych ziem ("...a żaden Francuz nie powinien zapominać o wyłomie w Wogezach"). W 1887 r. zaistniała bardzo groźna sytuacja na granicy francusko-niemieckiej, która mogła przerodzić się w konflikt wojenny. Został tam bowiem aresztowany przez niemieckich żandarmów francuski komisarz policji - Guillaume Schnaebele (którego Niemcy podejrzewali o działalność szpiegowską). To wydarzenie wzbudziło powszechne oburzenie, doszło do masowych protestów, w których atakowano (głównie) prezydenta Juliusza Grevy'ego za niewystarczającą reakcję na tę akcję niemieckich służb. Na fali tego oburzenia Liga Patriotów zdobyła ogromne poparcie społeczne.

Boulanger zaś zyskiwał coraz większą popularność i stał się tak popularny w społeczeństwie, że władze zaczęły obawiać się czy przypadkiem następnym razem to nie sam lud wyniesie go do rządów. Z końcem marca 1888 r. Boulanger odszedł z wojska by skupić się tylko na karierze politycznej, jego popularność wciąż rosła. W majowych wyborach zdobył mandat i wszedł do Izby Deputowanych z kilku okręgów. Tam walczył o zmianę konstytucji (z 1875 r.) i wzmocnienie władzy centralnej. Był powszechnie nazywany "generałem Rewanżem" oraz "generałem jakobinem". Dążył do śmiałych i zdecydowanych reform w duchu narodowym i rewanżystowskim (w wojsku przeprowadził prawdziwą czystkę wśród oficerów o poglądach bonapartystowskich i rojalistycznych, pozbywając się ich z korpusu oficerskiego, teraz tylko liczyła się bezgraniczna wierność Republice). W glorii swej popularności, zapraszany był na wytworne bale i przyjęcia (przybywał tam jadąc na koniu, zawsze w mundurze i z szablą przy boku). Był przystojny o blond brodzie (która zniewalała niejedno niewieście serce), wciąż otoczony wianuszkiem mężczyzn i kobiet. Powstał szereg jego podobizn i statuetek, a on starał się przyciągnąć do siebie wszystkie możliwe grupy społeczne. Robotnikom obiecywał godne życie i odpowiednią zapłatę za ich pracę, arystokracji koniec walki z Kościołem (w 1880 r. zaczyna się we Francji walka z klasztorami i usuwanie zgromadzeń, które nie uregulowały swej sytuacji prawnej z państwem) oraz zagwarantowanie ich przywilejów (na mocy prawa z 1886 r. wszyscy przedstawiciele rodzin Bonaparte i Burbon mają kategoryczny zakaz przebywania we Francji, a ci którzy jej nie opuszczą w określonym terminie, trafią do więzienia i będą sądzeni jako przestępcy polityczni). Pomimo jego widocznego anty-rojalizmu, kręgi arystokratyczne zdecydowały się wesprzeć jego partię finansowo (podobnie uczyniła francuska prawica narodowa).

W styczniu 1889 r. popularność Boulangera tak przybrała na sile, że sam lud namawiał go do "marszu na Pałac Elizejski" i położenia kresu korupcji oraz kumoterstwu w polityce (w listopadzie 1887 r. wybuchła wielka afera ze sprzedażą odznaczeń państwowych w tle, w którą był zaangażowany sam prezydent Republiki - Jules Grevy, który podał się do dymisji). Boulanger jednak studził nastroje, nawoływał do opamiętania i wierzył że nie musi zdobywać władzy siłą, skoro mógł ją zdobyć zgodnie z prawem. I to właśnie był jego błąd, bowiem rząd nie zamierzał dać mu szansy na zwycięstwo w wyborach parlamentarnych z września 1889 r. Oskarżono go o sprowokowanie zamieszek i próbę obalenia ustroju państwa, lecz nim doszło do procesu, Boulanger postanowił (kwiecień 1889 r.) uciec za granicę - do Belgii. To spowodowało że jego stronnictwo nie wygrało wyborów (stało się jedynie najsilniejszą partią opozycyjną), lecz wkrótce potem boulangerowcy rozpadli się całkowicie a sam Boulanger popełnił samobójstwo 30 sierpnia 1891 r. w Brukseli na grobie swej kochanki. Potem opowiadano że ów generał, który o mały włos nie stał się dyktatorem Francji, zginął jak zwykły podporucznik. Tak oto minęły lata 80-te we Francji. Kolejna zaś dekada odznaczała się zawarciem sojuszu polityczno-militarnego z carską Rosją i położeniem fundamentów pod sojusz Trójporozumienia.






W polityce Bismarcka sojusz z Rosją był składową częścią "wypychania Francji z Europy" i stabilizacji kontynentu pod przewodnictwem Berlina, Wiednia i Petersburga. Po pokonaniu Napoleona Wielkiego i nowego podziału sił, który dokonał się na "tańczącym kongresie" w Wiedniu w 1815 r. Rosja, Prusy i Austria powołały do życia tzw.: "Święte Przymierze", którego celem było stanie na straży "ancien regime'u". Spajała te kraje również wspólna sprawa, czyli czuwanie nad utrzymaniem status quo w kwestii odrodzenia się państwa polskiego. Trzy rozbiory Polski (1772, 1793, 1795) i wymazanie Rzeczpospolitej Obojga (Trojga) Narodów z mapy Europy, stało się teraz lepiszczem, który spajał razem dwory Romanowów, Hohenzollernów i Habsburgów. Nad zniszczeniem tego sojuszu pracowali konsekwentnie przez dekady konspiratorzy, począwszy od Józefa Sułkowskiego (adiutanta Napoleona Wielkiego), poprzez Jarosława Dąbrowskiego, Romualda Traugutta, Józefa Hauke-Bossaka, Piotra Świętopełk-Mirskiego, Stanisława Koziełł-Poklewskiego, Bogdana Hutten-Czapskiego, Leona Bilińskiego, Ignacego Paderewskiego, Feliksa Dzierżyńskiego, Józefa Piłsudskiego i wielu, wielu mniej znanych. Ci "Prometeiści" mieli na celu przede wszystkim rozbicie Rosji i wyzwolenie gnębionych przez nią narodów w tym oczywiście odrodzenie niepodległej Polski, ale metody jakimi się posługiwali, miały również cele poboczne, które jednak nie wykluczały celu głównego. Cele poboczne to przede wszystkim wzajemne skłócenie trzech mocarstw zaborczych i rozpętanie między nimi krwawej wojny która je wzajemnie zniszczy. Takiej właśnie wojnie z Austrią i Rosją starał się zapobiec Otto von Bismarck.






Święte Przymierze przestaje obowiązywać około roku 1854 r. gdy Wiedeń odmawia Rosji pomocy w wojnie krymskiej z Turcją, Anglią i Francją. Bismarck dążył więc do jego odrodzenia i w 1872 r. udało mu się zorganizować w Berlinie spotkanie trzech monarchów - cesarza Niemiec Wilhelma I, cara Rosji Aleksandra II i cesarza Austrii oraz króla Węgier Franciszka Józefa I. Zapadła tam decyzja o wzajemnych konsultacjach rozbieżnych interesów tych państw, tak aby nie spowodować przez to jakiegoś większego konfliktu. Po zawarciu sojuszu (wymierzonego realnie w Rosję) niemiecko-austro-węgierskiego, (po jego ujawnieniu) doszło do zgrzytu to na linii Berlin-Petersburg, ale Bismarck położył wszystko na jedną kartę, ufając że się uda. Operował co prawda argumentami wielkoniemieckiej jedności (Prus i Austrii), i "wierności Nibelungów", ale sojusz z Austro-Węgrami traktował jedynie jako wstęp do czegoś większego, do odnowienia Świętego Przymierza (cesarz Wilhelm sprzeciwił się takiej polityce, twierdząc że zawarcie sojuszu z Wiedniem za plecami Petersburga jest "zwykłym świństwem", ale Bismarck zagroził swoją dymisją, jeśli cesarz nie wyrazi na to zgody i wreszcie Wilhelm podpisał akt ze słowami: "Bismarck jest bardziej potrzebny niż ja"). Celem polityki Bismarcka stała się bowiem ponowna jedność trzech mocarstw i był gotów wiele za nią poświęcić (mówił np.: "Jest mi obojętne czy w Karyntii albo w Krainie będzie się mówić po niemiecku czy w języku słowiańskim. Za najważniejsze uważam by armia austro-węgierska pozostała jednolita"). I rzeczywiście, po zmasowanej nagonce antyniemieckiej w Rosji, udało się Bismarckowi doprowadzić w 1881 r. do odnowienia Świętego Przymierza pod nazwą - "Sojuszu Trzech Cesarzy" (Bismarck miał wówczas powiedzieć: "Tu mam najlepsze pokwitowanie dla mojej wiedeńskiej polityki. Wiedziałem, że Rosjanin przyjdzie do nas, jak tylko zawrzemy sojusz z Austriakiem").

W 1884 r. w Skierniewicach, doszło do zjazdu trzech cesarzy (Wilhelma I, Aleksandra III i Franciszka Józefa I). Był to element politycznej demonstracji, mający wzmocnić i podkreślić wzajemny sojusz między tymi mocarstwami. Sojusz jednak nie został przedłużony w roku 1887 gdy upłynął już jego "termin ważności", dlatego też Bismarck natychmiast zawarł z Rosją tzw.: "traktat reasekuracyjny" w którym Berlin popierał prawo Rosji do kontroli nad Bałkanami i czarnomorskimi cieśninami, a także obiecywał "wzajemną życzliwość" na wypadek wojny Rosji z Austro-Węgrami. Było to wszystko, co mógł jeszcze uczynić. Dążył co prawda wciąż do odnowienia Sojuszu Trzech Cesarzy, ale wzrastające w Niemczech tendencje militarystyczne (i wpływ, jaki na politykę zaczęli zdobywać wojskowi), oraz potęgujące się nastroje antyniemieckie w Rosji, temu nie służyły. Wzrastały też nastroje nacjonalistyczne w samych Niemczech, które jawnie określały iż walka żywiołu niemieckiego ze Słowiańszczyzną, to walka "na śmierć i życie" (mówił to również Bismarck, ale on nie odnosił się w tym przypadku do całej Słowiańszczyzny, a jedynie do narodu polskiego, jako głównej przeszkody germanizacji wschodnich ziem Rzeszy). Taki na przykład Bernard von Bülow (kanclerz Rzeszy Niemieckiej w latach 1900-1909), pisał w 1887 r.: "Jeśli nadarzy się sprzyjający moment, musimy utoczyć Rosjaninowi tyle krwi, by nawet (...) dwudziestopięciolatek nie mógł ustać na nogach. Musimy (...) spustoszyć ich czarnoziemne gubernie, zbombardować ich miasta na wybrzeżach, zniszczyć ich przemysł i handel. Musimy odepchnąć Rosjan od obu mórz, Bałtyckiego i Pontus Euuxinus (Morza Czarnego), na których opiera się ich pozycja na świecie (...) Pokój w takim kształcie (...) uda się osiągnąć tylko wtedy, gdy staniemy nad Wołgą").

 


W kręgach wojskowych i narodowych snuto więc plany oderwania od Rosji kolejnych ziem. Na początek "balkon polski" (jak nazywano polskie ziemie tzw. Królestwa Kongresowego, które wchodziły w skład zaboru rosyjskiego i wystawały na mapach niczym swoisty... balkon). Należało więc uderzyć prewencyjnie tak, aby odciąć Kongresówkę od Rosji (wyprowadzając niemiecki atak z Prus Wschodnich i austro-węgierski z Galicji) i zniszczyć stojące tam armie rosyjskie. Bismarck jednak stawiał proste pytanie - po co? Po co to czynić? Przypuśćmy bowiem że rzeczywiście uda się atak, odcięcie i rozbicie sił rosyjskich stojących na "polskim balonie", a nawet więcej, że car zrezygnuje z tych ziem i odda je Niemcom i Austriakom. Pytanie brzmi - po co nam one? Po co nam ziemie zaludnione przez Polaków, czyż nie mamy wystarczająco dużo kłopotów z tymi Polakami, którzy już mieszkają w granicach Rzeszy? Akcja germanizacyjna pomimo ogromnych kosztów finansowych i propagandowych - nie tylko że nie odnosi żadnych sukcesów, ale wręcz zalicza sromotne klęski. Polacy nie dają się ani zniemczyć ani pozbawić ziemi. Czy zdobycie Kongresówki - zamieszkałej przez jeszcze większa liczbę Polaków w czymś może nam pomóc? Takie pytania zadawał Bismarck i rzeczywiście, pomimo wielu argumentów przemawiających za wojną z Rosją w ostateczności nawet najbardziej zapaleni do tego pomysłu oficerowie sztabu generalnego musieli przyznać że taka wojna, bez względu na jej wynik, byłaby dla Niemiec tylko "nieszczęściem"). 

Ale w tym samym czasie pracowali również polscy "prometeiści" ulokowani na różnych szczeblach administracji i służby dyplomatycznej mocarstw zaborczych, którzy podsycali tendencje prowojenne i wszelkie inne, które mogłyby doprowadzić te kraje do wojny i wzajemnego wykrwawienia się. Bismarck ostatnie lata swej politycznej działalności spędził na rozmyślaniach o przyszłości Niemiec. Obawiał się że może powstać wielka antyniemiecka koalicja państw słowiańskich i romańskich i że dzięki temu dojdzie do zniszczenia Rzeszy. Gdy po śmierci starego cesarza Wilhelma I (i krótkich, trzymiesięcznych rządach jego syna - Fryderyka III, który zmarł na zapalenie płuc) w 1888 r. nowy, młody cesarz - Wilhelm II, doprowadził do dymisji "starego kanclerza" i wprowadził nowy kurs polityki Niemiec, który opierał się na bezwzględnym sojuszu "bloku środkowoeuropejskiego" czyli Berlina i Wiednia, otworzyło to drogę dyplomacji francuskiej do zawarcia strategicznego sojuszu z Rosją, która na dobre pozwoliła Paryżowi wyjść z politycznej izolacji. Natomiast polityka "miejsca pod słońcem" cesarza Wilhelma II w konsekwencji doprowadziła do klęski Niemiec (Rosji i Austrii) w I Wojnie Światowej i odrodzenia się w Europie wielu pozostających dotychczas w niewoli państw, w tym Rzeczypospolitej Polskiej.



 WYWALCZONA W KRWAWYCH BOJACH, ODRODZONA POLSKA NIEPODLEGŁA!!!




"NAZWISKO?
"KRUL"
"MIEJSCE URODZENIA?"
"POLSKA"
"NIE ISTNIEJE TAKIE MIEJSCE"
(...)
"BYLIŚMY NIEWOLNIKAMI TRZECH CESARZY, ALE MY MAMY W DUPIE CESARZY - JESTEŚMY WOLNYMI LUDŹMI"




CDN.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz