NAJDZIWNIEJSZE I (NIEKIEDY)
NAJBRUTALNIEJSZE PRZYPADKI
GWAŁTÓW W HISTORII
40 r.
GWAŁTY W CESARSKIM PAŁACU
Cz. VI
SZALONY "BUCIK"
Cz. I
Po krótkim powrocie do Rzymu (16 r.), zaraz też rodzina przeniosła się na Wschód (17 r.), do Azji Mniejszej gdzie Germanik otrzymał namiestnictwo nowo utworzonych prowincji Kapadocja i Kommagena (18 r.). Tam w wolnych chwilach w towarzystwie ojca, Agrypina i pozostałe rodzeństwo Kaliguli (Neron, Druzus, Agrypina Młodsza - w przyszłości matka cesarza Nerona, któremu historia zarzuca iż "podpalił Rzym", Julia Druzylla i urodzona już na Wschodzie Julia Liwilla), odbywali co jakiś czas podróże. Zwiedzano wówczas różne kraje i miejsca. Byli w Grecji (gdzie mieli odwiedzić miejsce bitwy pod Akcjum, gdzie przed prawie pięćdziesięcioma laty, ich boski pradziad - August, zniszczył flotę innego ich pradziada - Antoniusza i jego egipskiej nałożnicy - królowej Kleopatry VII). Odwiedzili też Ateny, potem Eubeę, Lesbos (gdzie urodziła się Julia Liwilla), Rodos, kilka miast w Azji Mniejszej, Antiochię (w której zamieszkano). W 18 r. Germanik wraz z rodziną odbył podróż do Egiptu, gdzie płynęli statkiem wzdłuż Nilu w górę rzeki (niczym przed prawie 65 laty Cezar w towarzystwie Kleopatry), zwiedzili też Aleksandrię. Sielanka ta jednak skończyła się z chwilą śmierci Germanika, który zmarł w syryjskiej Antiochii w październiku 19 r. Śmierć ojca (który najprawdopodobniej został otruty) spowodowała iż matka przywdziała żałobę, a rodzina powróciła do Rzymu (Agrypina od wylądowania w porcie Brundyzjum, szła pieszo do Rzymu, trzymając w rękach urnę z prochami swego męża - potem urnę przejęli żołnierze, ale ona nadal w towarzystwie zebranego ludu, żołnierzy i przybyłych z Rzymu senatorów, szła pieszo w kierunku miasta - oskarżając o tę zbrodnie namiestnika Syrii - Gnejusza Kalpurniusza Pizona i jego żonę - Munacię Plancyny - z którymi rodzina Germanika od początku swego przyjazdu na Wschód była skonfliktowana (nieoficjalnie jednak Agrypina dawała do zrozumienia, że prawdziwym sprawcą tego mordu jest cesarz Tyberiusz, którego władzy zagrażała wśród Rzymian sława i popularność Germanika). Tak zaczęła się długa batalia Agrypiny o ukaranie sprawców (Pizon został zmuszony do popełnienia samobójstwa w 20 r. - zapewne rozkazem Tyberiusza, by prawda nie wyszła na jaw, zaś Plancyna ocaliła życie, ale została publicznie upokorzona i zmuszona do zrzucenia całej winy za śmierć Germanika na swego męża), oraz o zapewnienie następstwa władzy synom - Neronowi i Druzusowi.
Batalię tę przegrała (o czym pisałem w poprzednich częściach tematu) i została ukarana zesłaniem (29 r.) na samotną wysepkę Pandaterię (gdzie była znieważana i bita przez nieliczny oddział pilnujących ją tam żołnierzy), zaś jej synowie również zostali uwięzieni (Neron na wyspie Ponzie, zaś Druzus w 30 r. w Rzymie). Neron został zagłodzony (z rozkazu zapewne samego Tyberiusza) już w 31 r. Druzus w 33 r. (ponoć z głodu zjadł całą słomę, jaką stanowił jego siennik). Agrypina (która w wyniku okrutnego bicia, straciła oko), również zagłodziła się z żalu za synami w 33 r. Sprawa była więc jasna i klarowna - nie żyli już bezpośredni konkurenci do władzy - Germanik i jego dwaj synowie. Zostały tylko trzy córki Germanika i Agrypiny i oczywiście najmłodszy syn - Gajusz Juliusz Cezar, zwany "bucikiem". Dziewczynki oczywiście nie liczyły się zupełnie w walce o władzę, więc ich życie nie było zagrożone, ale dziwnym jest, dlaczego podejrzliwy (szczególnie po obaleniu wszechwładnego prefekta pretorianów - Sejana w październiku 31 r.) cesarz Tyberiusz, pozwolił żyć niebezpiecznemu potomkowi sławnego Germanika, który już wówczas wchodził w wiek męski? O Tyberiuszu pisało i mówiło się wiele negatywnych rzeczy, miał być potworem lubującym się w sadyzmie, napalonym ogierem deflorującym na Capri tabuny sprowadzanych mu dziewcząt i chłopców. Wiele jednak z tych oskarżeń jest nieprawdziwych, inne - zostały po prostu wyolbrzymione. Tyberiusz był człowiekiem dosyć twardego charakteru, nieznoszącym sprzeciwu i ocierającym się o okrucieństwo, ale był to też człowiek niezwykle bystry, o otwartym umyśle, lubujący się w literaturze i sztuce (niekoniecznie w pornograficznych aktach kobiecych piersi i sromów, jak sugerują starożytni autorzy). Lubił teatr a nawet sam pisał sztuki. Opinię o jego rządach powinny wystawić mu jego czyny, a nie (częstokroć) paszkwile jego wrogów, a czyny te świadczą iż był to władca niezwykle sprawny i bardzo dobry przywódca (choć ja osobiście nie przepadam za postacią Tyberiusza, nie dlatego że naczytałem się o nich negatywnych informacji, po prostu jakoś tak... instynktownie nie przepadam za nim).
Czasy rządów Tyberiusza (szczególnie lata 14-26) to okres niesamowitego dobrobytu Imperium, ukrócenia biurokracji oraz wielkiego wzrostu zamożności i bezpieczeństwa Rzymian. Państwo, jakie odziedziczył po długich, stabilnych i szczęśliwych latach rządów Augusta, utrzymał a nawet znacznie ulepszył w wielu dziedzinach. Pogardzany, odstawiany na boczny tor, nigdy nie potrafił zasłużyć na podziw Augusta, czegokolwiek by nie uczynił, ten zawsze uważał go za przeciętniaka, który z pewnością nie nadaje się do objęcia tak ambitnego zadania, jakim jest sprawowanie rządów nad państwem. Był bardzo oszczędny i gospodarny (ale gdy zaszła ku temu potrzeba, potrafił obficie sypnąć złotem). Jego największym osiągnięciem było zaś podniesienie bezpieczeństwa obywateli w samym Rzymie, poprzez wprowadzenie kohort wigilów (oddziałów policji miejskiej, które pełniły również funkcję straży pożarnej). Patrole dzienne (i nocne), znacznie zmniejszyły przestępczość w Rzymie. Arystokraci, którzy nazywali go tyranem czy lubieżnym sadystą, nie musieli obawiać się że ktoś napadnie ich nocą, obrabuje a nawet pozbawi życia, gdyż sami otaczali się sporą służbą, a często nawet gladiatorami służącymi jako ochrona. Natomiast większość zwykłych ludzi już tę zmianę zapewne odczuła z korzyścią dla siebie samych. Tyberiusz ograniczył też drastycznie rzymską biurokrację co również wpłynęło na korzyść zwykłych obywateli. Rzadko zmieniał urzędników, których kadencje trwały nawet po kilkanaście lat (na przykłada Poncjusz Piłat był namiestnikiem prowincji Palestyny przez dziesięć lat - 26-36 r.) i zwykł mawiać: "Każdy urzędnik jest jak bąk, jak napije się krwi swych ofiar, mniej wysysa, każdy więc nowy jest groźniejszy. Trzeba mieć litość nad poddanymi".
TAKI ATAK NA CZŁONKA NOBILITAS W CZASACH CESARSTWA (WYKLUCZAJĄC OKRESY WOJEN DOMOWYCH) BYŁBY NIE DO POMYŚLENIA
Tyberiusz był też człowiekiem, który nie pragnął nowych tytułów (długo wzdragał się przed przyznaniem mu przez senat tytułu "Ojca Ojczyzny"), a także odmawiał osobistej ochrony. Nie wiadomo co prawda ile było w tym koniunkturalizmu a ile rzeczywistych chęci (tytuł "Pater Patriae" w końcu jednak przyjął, a ochroną otoczył się, szczególnie na Capri tak szczelnie, że nikt nie mógł się tam prześliznąć, a ci którym się to udawało - jak choćby rybak, który złowił rybę i pragnął osobiście ofiarować ją cesarzowi - znikali bez śladu). Nie pragnął jednak funkcji konsularnej (zresztą była ona już i tak atrapą dawnej świetności) i tylko trzykrotnie podczas swych rządów sprawował konsulat, zawsze aby jedynie nadać splendoru swym kolegom na urzędzie (w 18 r. z Germanikiem, w 21 r. z Sejanem i w 31 r. także z Sejanem). Za jego rządów jednak (szczególnie po 31 r. i obaleniu wszechwładnego prefekta pretorianów), system szpiegowania obywateli został bardzo rozbudowany. Donosiciele otrzymywali pieniądze za swoje usługi ze skarbu państwa, a cesarz (choć niekiedy bronił oskarżanych a nawet deklarował że nie akceptuje donosicielstwa i kilka osób oskarżonych publicznie uniewinnił), czerpał z tego systemu pełnymi garściami. To przez donosy została aresztowana a potem zesłana na Pandaterię Agrypina Starsza i jej nierozważni synowie (szczególnie Neron, który nie zdając sobie sprawy w jakim świecie żyje, publicznie oskarżał Tyberiusza o najróżniejsze zbrodnie, a siebie widział w glorii wybawiciela Rzymu). Co prawda Druzus był bardziej powściągliwy w swym przekazie (a nawet wysłał wujowi swoistą lojalkę, deklarując iż popiera Tyberiusza w całej rozciągłości), nie uchroniło go to jednak przed utratą życia. Teraz pozostał tylko Gajusz Kaligula - ostatni syn znienawidzonego Germanika (notabene syna jego brata - Druzusa, którego Tyberiusz bardzo szanował i cenił).
Ale Tyberiusz nie był głupi, wiedział przecież że jest stary i lata jego rządów są policzone. Miał już 73 lata i musiał jakoś zabezpieczyć państwo na przyszłość, jednocześnie pozostawiając ster rządów w rękach dynastii julijsko-klaudyjskiej. A ponieważ jego rodzony syn - Druzus Kastor został otruty (23 r.) w spisku swej żony Liwilli i Sejana, a był on szykowany przez ojca na następcę - jedynymi (po 33 r.) pretendentami do władzy stali się dwaj młodzi ludzie. Pierwszym był wnuk cesarza - 12-letni Tyberiusz Juliusz Gemellus (o którym ponoć krążyły plotki że nie jest synem Druzusa Kastora a... Sejana). Drugim zaś właśnie zaledwie 20-letni Gajusz Kaligula. Poza tym Gemellus często zapadał na zdrowiu (miał też sporadyczne ataki kaszlu). Tyberiusz byłby głupi, gdyby w takiej sytuacji skazał Kaligulę na śmierć. Jednak młody chłopak nie mógł przebywać z dala od cesarza w Rzymie, gdzie był narażony na wiele pokus. Tyberiusz musiał go mieć przy sobie, obserwować czy czegoś nie knuje i kontrolować. Dlatego w początkach 32 r. wezwał go do siebie na wyspę Capri. Kaligula bowiem po śmierci swego ojca w 19 r. przebywał najpierw w Rzymie pod opieką swej matki Agrypiny, a potem (ok. 20 r.) swej prababki - Liwii Druzylli. Gdy zmarła w 29 r. (w wieku 86 lat), jego opieką zajęła się babka - Antonia Młodsza (córka Marka Antoniusza i Oktawii - siostry Oktawiana Augusta). Ta, urodzona w styczniu 36 r. p.n.e. kobieta, nigdy nie miała możliwości poznania swego ojca. Gdy miała zaledwie 6 lat, zginął on walcząc z Oktawianem w ramionach Kleopatry. W wieku 20 lat wyszła za mąż za Druzusa - syna Liwii. Byli oni małżeństwem zaledwie siedem lat (do śmierci Druzusa w 9 r. p.n.e.), a mimo to doczekali się trojga dzieci (Germanika - ojca Kaliguli, Liwilli - żony Druzusa Kastora i Klaudiusza, który od młodości cierpiał na pewne zaburzenia ruchowe, objawiające się niekontrolowanymi tikami twarzy, seplenieniem i ślinotokiem, przez co matka nazywała go: "Monstrum zaczętym, lecz niedokończonym przez naturę" i unikała bliższych z nim kontaktów). Germanik był oczkiem w głowie Antonii - uważany za najdoskonalszy przykład cnót żołnierskich i obywatelskich. Liwilla była przez matkę traktowana nico oschlej, jako że nie podobało się Antonii jej upodobanie do pięknych strojów i flirtowanie z mężczyznami. Zaś Klaudiusz w ogóle był uważany przez matkę za chorego psychicznie odmieńca.
Antonii nie podobała się bezpośredniość (czy raczej kokieteryjność) Liwilli, gdyż sama preferowała starorzymskie cnoty kobiece: poświęcenia dla ojczyzny i rodziny i trwania przy boku męża do samego końca. Jej stroje zawsze były co prawda odpowiednio dobrane i wyszukane, ale nie sposób było się tam dopatrzeć choćby rąbka stopy czy kawałka ramienia. W swym domu na Palatynie kazała ustawić posąg Kornelii (córki zwycięzcy Hannibala spod Zamy w 202 r. p.n.e. - Publiusza Korneliusza Scypiona Afrykańskiego Starszego i matki dwójki reformatorów rzymskiego ustroju - Tyberiusza i Gajusza Grakchów - która była wzorem wszelakich cnót kobiecych. Dobra matka - wychowała wspaniałych i mężnych synów Ojczyzny, patriotka i wielka zwolenniczka małżeńskiej przysięgi z jednym mężczyzną aż po grób). Posąg ten stał w domu jej matki - Oktawii, która również była uosobieniem tychże ideałów posłusznej i oddanej swemu mężowi żony - matki - kobiety i patriotki. Była dumna z tego, że (jak dawniej Kornelię) i ją lud nazywa "univira" (całe życie z jednym mężczyzną). Od czasów Augusta istniało bowiem prawo, obejmujące kobiety, które brzmiało "ius liberorum" (prawo "do swobody", do swobodnego życia). Każda kobieta, która urodziła co najmniej trójkę dzieci, podlegała temu prawu. A w praktyce oznaczało ono... niezależność od męża i od prawnych opiekunów. Mogła więc kobieta trójki dzieci, swobodnie dysponować własnym majątkiem i osobiście odpowiadać prawnie i sądownie (a nie tylko przez opiekuna). Temu prawu podlegała również Antonia Młodsza, gdyż spełniła wymaganą liczbę dzieci i nie musiała więcej wychodzić za mąż.
Antonia miała też oczywiście liczną służbę (szczątki tych ludzi zostały pochowane razem z niewolnikami Liwii we wspólnym grobowcu, co znaczy że obie panie często ze sobą obcowały - zresztą przebywały w jednym pałacu - rozbudowanym przez Oktawiana w 37 r. p.n.e. - tylko każda oczywiście miała oddzielne apartamenty). Jej plan dnia był raczej ustalony i mniej więcej możemy go odtworzyć. Po wstaniu z łoża i zjedzeniu lekkiego śniadania, przystępowała do upiększania urody (Rzymianki szczególnie dbały o włosy). Musiała posiadać zapewne kilka peruk, maskujących siwiznę lub wypadanie włosów (co się zdarzało matronom w dostojnym wieku dość często, głównie z winy ich samych, pragnących nowości w celu upiększenia włosów. Jednak ornatrix (fryzjerka) której nie udało się zadowolić swą pani i miast pięknej fryzury zafundowała jej łysinę - w najlepszym przypadku była poddawana klapsom, chłoście lub bolesnym nakłuwani długimi szpilami, służącymi do podtrzymywania włosów). Były to zarówno peruki blondynek jak i brunetek (zdarzały się też - choć bardzo rzadko peruki rude). Antonia Młodsza miała swoją ulubioną ornatrix, o imieniu Pamfilia (która była jej niewolnicą). Niewolnicą była również Athenais - jej krawcowa. Posiłki serwowano Antonii w towarzystwie jej osobistego podczaszego (który próbował potrawy, nim jego pani je skosztowała) - Liarusa. Lektykarianami (niewolnikami od noszenia lektyk, gdy np. Antonia zamierzała wybrać się "na miasto") przewodził - Eros. O zdrowie Antonii dbał jej osobisty medyk (również niewolnik) - Celadus. Do posiłków śpiewał jej duet złożony z: Tercjusza i Kwintii. Jednak największe zaufanie miała Antonia do swej wyzwolenicy o imieniu - Caenis, która realnie zarządzała całym jej otoczeniem, szczególnie podczas nieobecności pani w pałacu. Oczywiście to był tylko drobny ułamek najbliższych jej niewolników, a przecież Antonia posiadała jeszcze majętności poza Rzymem, np. w Ancjum i tam też pokaźną liczbę niewolników, którzy dbali o to by posiadłość była zawsze gotowa na odwiedziny właścicielki (poza tym należała do niej również ziemia i pałacyk w okręgu Arsinoe w Egipcie czy też posiadłość w Palestynie).
Pod opiekę tej dostojnej matrony, trafił więc młody chłopak - Gajusz Kaligula - jej wnuk. Przywykła już do wychowywania dzieci, nie tylko zresztą swoich ale i obcych, jak choćby Marka Juliusza Agryppy, wnuka Heroda Wielkiego z Judei, którego wysłała jej na wychowanie do Rzymu jego matka i przyjaciółka Antonii, żydowska księżniczka Berenika. Kaligula miał z nim niewielki kontakt, jako że Agryppa opuścił Rzym w 23 r. (zresztą dzieliła ich też różnica wieku). To właśnie ona - Antonia Młodsza była autorką anonimu, jaki dotarł do rąk cesarza Tyberiusza na Capri, w którym opisywała mu zbrodnie Sejana i jego dążenie do przejęcia władzy kosztem imperatora. List ten miała osobiście dostarczyć zaufanemu człowiekowi, który zawiózł go na Capri, jej wyzwolenica Caenis. Antonia (choć nie znosiła Tyberiusza) to uznała ostatecznie że Sejan stanowi poważne niebezpieczeństwo dla dynastii, a jego ambicja może stać się zgubna dla julijsko-klaudyjskiego rodu. Gdy cesarz już rozprawił się z Sejanem, zawezwał na Capri (32 r.) jeszcze 19-letniego Gajusza Kaligulę. Dopiero tam Kaligula przywdział oficjalnie togę męską (co było wielkim świętem rodzinnym dla Rzymian i oznaczało zmianę chłopca w mężczyznę). Gdy on przebywał na Capri w cesarskim pałacu, otoczony luksusami (i ponoć według Swetoniusza -
CDN.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz