Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 10 września 2020

GDY RZYM NIE BYŁ RZYMEM - Cz. X

CZYLI JAK WYGLĄDAŁO

WIECZNE MIASTO W CZASACH

NIEWOLI AWINIOŃSKIEJ

I COLA DI RIENZI?






INNOCENTY III

CESARZ KOŚCIOŁA I PAPIEŻ EUROPY

Cz. IX






 REKONKWISTA HISZPANII

CZYLI BÓG ZWYCIĘZCĄ



 Rzeczywistość średniowieczną cechowała żywa religijność, często (choć nie zawsze) połączona z głęboką wiarą. Co prawda pojawiały się najróżniejsze schizmy i sekty, ale nie umniejszało to wcale roli religii w życiu człowieka. W dzisiejszych, w ogromnej mierze zeświecczonych czasach, bardzo trudno byłoby nam zrozumieć światopogląd człowieka średniowiecza, dla którego całe życie od narodzin do śmierci obracało się wokół kwestii wiary lub mistycyzmu (ewentualnie scholastyki), choć jedno wcale nie wykluczało drugiego. W czasach pontyfikatu Innocentego III ta aktywność religijna jeszcze wzrosła - czyniąc z papieża prawdziwego przywódcę całego chrześcijańskiego świata, przed którym drżeli najpotężniejsi monarchowie ówczesnej Europy. Trudno się zresztą temu dziwić, gdyż papież dysponował bronią, która była nieporównanie potężniejsza niż zaciężni rycerze walczący w armiach wielu królów. Tą bronią był zarówno interdykt (czyli zakaz odprawiania obrzędów religijnych na danym terenie) jak i ekskomunika (obłożenie klątwą danego władcy lub całego kraju). Zastosowanie choćby tylko jednej z wyżej wymienionych potężnych broni, wymuszało natychmiastową kapitulację ze strony monarchy i podporządkowanie się poleceniom papieża (pisałem już co działo się we Francji, gdy w 1199 r. Innocenty III nałożył interdykt na tamtejszego króla - Filipa II Augusta. Stosy niepochowanych i rozkładających się trupów, leżących na ulicach i placach, zakaz odprawiania pochówków, zakaz chrzcin, zakaz odprawiania modłów i dawania ostatniego namaszczenia - wszystko to razem wzięte spowodowało, że silny i pewny siebie monarcha jakim był Filip August, szybko podkulił uszy i za zniesienie interdyktu zgodził się na wszystko, czego tylko żądał od niego papież). Powszechna była wiara w Opatrzność Bożą i profetyzm (czyli wiarę w wybranych przez Boga proroków), a wiara ta często przybierała dość niespotykane rozmiary, gdy np. po śmierci jakiegoś biskupa lub też człowieka uchodzącego za świętego, dosłownie lokalna ludność obdzierała go z przyodziewku, a często też... odkrawała (czasami... odgryzała) mu różne części ciała (najczęściej palce, ręce, stopy lub zęby), aby potem nosić je na szyi jako talizmany, chroniące przed złem. Było to wówczas bardzo popularne a zdobycie części ciała takiego "świętego patrona" graniczyło często z cudem. Dlatego więc najróżniejsi hochsztaplerzy grasowali na ludzkiej naiwności, ofiarowując takie właśnie talizmany (np. gwóźdź z Grobu Świętego, fiolkę z mlekiem Maryi - matki Jezusa lub ampułkę wiatru wiejącego w stajence betlejemskiej 😄).




Byli też jednak mistycy, którzy zapowiadali nadejście nowych czasów i koniec wszelkiego cierpienia. Jednym z takich profetów był w owym czasie opat Joachim z Fiore, który zapowiedział na 1201 r. nadejście Trzeciej Ery Ludzkości. Pierwsza Era Ludzkości, to była według Joachima "Era Ojca" a jej symbolem stali się brodaci starcy ze Starego Testamentu. Wraz z narodzinami Jezusa Chrystusa, nastała "Era Syna", której symbolem byli młodzieńcy i mężczyźni pozbawieni zarostu (z czasów rozkwitu potęgi Imperium Rzymskiego, gdy rzeczywiście kanonem męskiej urody była twarz pozbawiona zarostu i krótko obcięte włosy). Trzecia Era, która - jak twierdził opat Joachim - właśnie nadchodziła, miała być "Erą Dzieci" - czyli czystych, natchnionych Duchem Świętym, pobożnych chrześcijan. Nie muszę zapewne pisać jak wielkie jego słowa wywoływały wrażenie i to nie tylko na zwykłych ludziach, ale również na arystokratach oraz monarchach (np. król Anglii - Ryszard Lwie Serce w 1190 r. spotkał się z Joachimem w Messynie na Sycylii, gdyż jak twierdził, opat posiadał w sobie: "proroczego ducha i zwykł przepowiadać, co ma się wydarzyć"). Innocenty III również wyznawał wiarę w profetyzm. Był człowiekiem gruntownie wykształconym (studiował na uniwersytetach w Bolonii i w Paryżu), znawcą prawa kanonicznego, który zdawał się łączyć głęboką wiarę i teologię z nauką (dlatego też można by go nazwać scholastą, choć on zapewne nie chciałby być zaliczany do tego grona). Jednocześnie był człowiekiem o ogromnej pracowitości i sile woli, nie znosił sprzeciwu i wymuszał posłuszeństwo nie tylko interdyktami czy ekskomuniką, ale również organizowanymi co jakiś czas wyprawami krzyżowymi (do Ziemi Świętej, do południowej Francji, do Prus i na Litwę), w tym kilkoma niezrealizowanymi (np. do Anglii, gdy poróżnił się z królem Janem bez Ziemi). Papież twierdził bowiem, że tak jak Bóg ustanowił na niebie dwa wielkie światła: "większe, by panowało dniom, i mniejsze, by panowało nocom", tak też w obrębie chrześcijaństwa istnieją dwie wysokie władze: większa czyli papieska - by panowała nad duszami i mniejsza czyli świecka, królewska - by władała ciałami. Lecz, tak jak: "księżyc światło swoje odbiera od słońca (...) tak władza królewska od mocy papieskiej otrzymuje blask swego dostojeństwa". Innymi słowy to papież, jako następca św. Piotra - jest większy od każdego innego człowieka, bez względu na jego dostojeństwo i sprawowaną władzę, gdyż odpowiada bezpośrednio przed Bogiem. 

Tak właśnie wyglądała ideologia władzy sprawowanej przez Innocentego III i jego następców, a tymczasem było jedno miejsce w Europie, które w szczególny sposób przyciągało uwagę papieża. Nie, nie była to ani Ziemia Święta (choć i tam zerkał dość intensywnie), ani też szerzący się w południowej Francji ruch religijny albigensów i waldensów. Tak naprawdę główną uwagę w tym czasie (czyli mniej więcej po zakończeniu IV wyprawy krzyżowej, która doprowadziła do upadku greckie Cesarstwo Bizantyjskie, a na jego miejsce wprowadziła szereg luźnie ze sobą związanych księstw i hrabstw łacińskich, zatopioych w morzu wrogich sobie Bułgarów i jednocześnie toczących niekończące się wojny z greckimi tworami, powstałymi na gruzach Bizancjum) głowę papieża zaprzątała Hiszpania i tamtejszy przygasający ruch chrześcijańskiej rekonkwisty. Hiszpania (będąca od drugiej dekady V wieku pod władzą Wizygotów) została zajęta przez muzułmańskich Berberów (pod wodzą władcy Tangeru - Tarika ibn Zijada i arabskiego namiestnika Afryki - Musy ibn Nusaira) w latach 711-720. W 732 r. majordom królestwa Franków - Karol Młot rozbił w bitwie pod Poitiers wielką armie emira Abd ar-Rahmana, a bitwa ta jest powszechnie uważana za tę, która ostatecznie powstrzymała Arabów przed podbojem Zachodniej Europy i triumfem islamu (w rzeczywistości Arabowie jeszcze długo potem wyprawiali się Północ, jednak ich ataki ograniczały się już tylko do pewnych ściśle ograniczonych celów. Ostatecznie król Pepin Krótki - syn Karola Młota - w 759 r. zdobył Narbonę, przeganiając Arabów z południowej Francji). Rekonkwista jednak rozpoczęła się znacznie wcześniej, gdy w 722 r. niejaki Pelayo (Pelagiusz) z Asturii, rozgromił Arabów w bitwie pod Covadonga, dzięki czemu wyzwolił swój kraj spod arabskiej okupacji. Galicja została opuszczona przez najeźdżców w 740 r., po wybuchu powstania Berberów (którzy zapoczątkowali inwazję na Hiszpanię a potem zostali odsunięci na bok przy podziale łupów i ofiarowano im mniej zasobne tereny dawnej "Ziemi Wandalów" czyli "Al-Andalus" - jak potem Arabowie nazwali zajętą przez siebie Hiszpanię). Powstanie stłumiły dopiero w 743 r. specjalnie sprowadzone armie z Syrii, jednak owa wojna domowa (i trwający w latach 748-754 wielki głód) mocno osłabiła arabskie rządy nad Półwyspem Iberyjskim.

W 756 r. zbiegły do Hiszpanii Abd al-Rahman z dynastii Omajjadów - władającej (do 750 r.) całym arabskim imperium z Damaszku - przybrał tytuł emira Al-Andalus. Spowodowało to "efekt śnieżnej kuli" i uniezależniania się - spod władzy dynastii Abbasydów - wielu regionów oraz państw w północnej Afryce (takich jak Maghreb - czyli dzisiejsze Maroko - w 789 r. pod rządami dynastii Idrysydów, Ifrikija - czyli Tunezja i Algieria - w 800 r. pod rządami rodu Aglabidów, a potem jeszcze w 868 r. Egipt pod rządami dynastii Tulunidów, a od 969 r. Fatymidów). W X wieku istniały już tylko trzy wielkie, muzułmańskie dynastie, władające ziemiami leżącymi w basenie Morza Śródziemnego. Byli to Abbasydzi z Bagdadu, Fatymidzi z Kairu i Omajjadzi z Kordowy. Podstawą władzy al-Rahmana i jego następców w Hiszpanii, było oparcie się na ekstremalnym rygoryzmie malekitów (jednej z ortodoksyjnych szkół prawniczych islamu) oraz na kontynuacji władzy, rozpoczętej po wygaśnięciu linii Proroka. Poza tym coraz większe znaczenie w polityce i kulturze muzułmańskiej Hiszpanii (al-Andalus) zaczęli odgrywać słowiańscy niewolnicy. Już wnuk al-Rahmana, al-Hakim I (panujący w latach 796-822) stworzył sobie osobistą ochronę, złożoną tylko ze słowiańskich niewolników, którzy nie znali arabskiego (co oznaczało że emir musiał się z nimi komunikować w ich języku, a było to spowodowane tym, iż nieznajomość języka arabskiego odbierała im okazję do ulegania namowom możnych czy też ulemów ze szkół koranicznych, którzy mogliby wystąpić przeciwko władzy emira. Jednak jak twierdził al-Ghazali - zwolennik ulemów: "Tyrania sułtana przez sto lat wyrządza mniej szkód aniżeli jeden rok tyranii poddanych wobec samych siebie", lecz ów myśliciel zarazem dodawał: "W piekle jest specjalna dolina przeznaczona tylko dla tych ulemów, którzy odwiedzają królów" - co znaczyło że należy się poddać władzy nawet niesprawiedliwego i niepobożnego władcy, ale w żadnym razie nie należy go odwiedzać w pałacu i zabiegać o jego względy). IX wiek przyniósł ożywienie gospodarcze a co za tym idzie wzrost dobrobytu w Hiszpanii, oraz rozwój muzułmańskiej kultury i sztuki (co ciekawe, wówczas pojawił się oddolny ruch wśród chrześcijańskiej społeczności Al-Andalus, zwany: "dobrowolnymi męczennikami" a polegał on na zjawianiu się Hiszpanów przed obliczem islamskich urzędników i ubliżaniu Mahometowi, co skutkowało natychmiastowymi wyrokami śmierci. Ruch owych męczenników był jednak potępiany przez papieży, gdyż nic nie wnosił do polepszenia się sytuacji chrześcijan w Hiszpanii, a jedynie zmniejszał i ośmieszał chrześcijańską społeczność, tworząc męczenników, których celem nie była walko o wiarę, lecz doprowadzenie do własnej, szybkiej śmierci).




Od 844 r. rozpoczęły się też ataki Wikingów na Hiszpanię (prócz złupienia części nadmorskich miejscowości, w żadnym razie nie zagrażały one muzułmańskim rządom w Al-Andalus). W drugiej połowie IX wieku arabskie władztwo w Hiszpanii zaczęło się trząść w posadach, a to z powodu częstych buntów dawnych chrześcijan, którzy przyjęli islam (głównie ze względów ekonomicznych), gdyż wciąż domagano się od nich podatków, a jako muzułmanie mieli być zwolnieni z tej uciążliwej konieczności. Powstanie, które wybuchło w 868 r. w Meridzie, rozlało się następnie na Bajadoz, Algarve i Sierra de Ronda, siejąc destabilizację przez... sześć dekad (do 928 r.), a przez ten czas chrześcijańscy królowie Asturii kontynuowali rekonkwistę, zbliżając się do rzeki Duero, a nawet w kilku miejscach ją przekraczając. Pod rządami wybitnego emira - Abd al-Rahmana III (panował w latach 912-961), udało się (na krótko) zatrzymać rekonkwistę, a on sam w 929 r. przyjął tytuł kalifa - czyli Przywódcy Prawowiernych. Odtąd w świecie islamu było już trzech kalifów (Abbasydzi z Bagdadu i od 909 r. również Fatymidzi z Kairu). Teraz te trzy dynastie wzajemnie zaczęły ze sobą konkurować o pierwszeństwo wśród muzułmanów, a tymczasem w 939 r. w bitwie pod Simancas, al-Rahman poniósł dotkliwą klęskę w walce z chrześcijańskim królem Asturii i Leonu - Ramiro II. Klęska była spowodowana w dużej mierze zdradą arabskich wielmożów, którzy byli niezadowoleni z mianowania przez kalifa wodzem wyprawy słowiańskiego niewolnika o imieniu Naja al-Siglabi ("Siglabi" znaczy "Słowianin"), co spowodowało że sabotowali oni rozkazy i tym samym umożliwili zwycięstwo chrześcijan (w tej bitwie kalif o mało co nie stracił życia, co spowodowało że nigdy już później nie brał udziału w żadnej wyprawie wojennej). Potem jednak fortuna znów zaczęła uśmiechać się do muzułmanów i w roku śmierci kalifa Rahmana III (961) większość chrześcijańskich władców Półwyspu Iberyjskiego została zmuszona do uznania zwierzchnictwa kalifatu. Nowym kalifem został syn zmarłego władcy - al-Hakim II (którego matka - Murchana, była słowiańską niewolnicą z haremu jego ojca). To właśnie on wysłał na Północ swego agenta - Ibrahima ibn Jakuba, który dotarł do kraju rządzonego przez Mieszka I z dynastii Piastów (który w 966 r. przyjął chrzest, tworząc nowy rodział w historii narodu Lechitów, zwanych odtąd pod nazwą Polaków) i sporządził ze swej podróży bogatą relację.

Za rządów tego władcy, słowiańscy niewolnicy stali się już bardzo wpływową elitą w społeczeństwie Al-Andalus, a wyrazem tego było mianowanie w 972 r. naczelnym dowódcą armii - Galiba al-Nasira, Słowianina, który wprowadził do muzułmańskiej armii kalifatu własnych ziomków, zdobywając coraz większy wpływ na rządy krajem. Po śmierci Hakima II w 976 r. to już słowiańscy oficerowie decydowali o obsadzie tronu i choć kolejnym kalifem został 11-letni Hiszam II (który co ciekawe był homoseksualistą, a jego harem składał się nie z kobiet, lecz z samych mężczyzn), to u jego boku pojawił się jako regent, wuj - al-Muszafi. A tymczasem wpływy i znaczenie Słowian w kalifacie wzrosły jeszcze bardziej, a kolejni kalifowie Al-Andalus byli już tylko marionetkami w rękach słowiańskiej elity wojskowo-urzędniczej. Do ogromnej władzy doszedł wówczas niejaki Almanzor (również Słowianin), który już realnie tworzył lokalne słowiańskie władztwa w ramach muzułmańskiego państwa w Hiszpanii. To on od 981 r. pełnił funkcję regenta i opiekuna młodego Hiszama II (którego matka była kochanką i agentką Almanzora). Almanzor stał się realnym władcą zarówno muzułmańskiej Hiszpanii, jak i zależnego od niej Maghrebu. Kontynuował również wojnę z chrześcijańskimi królestwami Leonu i Nawarry (przecież to właśnie frankońscy i italscy chrześcijanie porywali Słowian z plemion na wschód od Łaby i na północ od Dunaju i dostarczali ich potem na niewolnicze rynki w Ratyzbonie, Narbonie i Wenecji, skąd sprzedawano ich muzułmanom. Była to praktyka tak powszechna, że wręcz słowo Słowianin w językach krajów Zachodu, całkowicie zespoliło się ze słowem niewolnik, i tak w języku angielskim: Słowianin to "Slav", a niewolnik "slave", w języku francuskim: odpowiednio "Slave" i "esclave", w języku niemieckim: "Slawisch" i "sklave", w języku włoskim: "Slavo" i "schiavo", a w języku hiszpańskim: "Eslavo" i "esclavo". Innymi słowy Słowianie byli tak samo porywani, tak samo więzieni i tak samo gnębieni, jak póżniej stało się to praktyką czarnoskórych niewolników porywanych z Afryki i przewożonych do Nowego Świata. A mimo to ani Polacy, ani Czesi, ani Rosjanie, ani Białorusini ani też Ukraińcy nie demolują miast w USA, Wielkiej Brytanii, Niemczech czy Francji i nie domagają się spacjalnych praw za "lata niewolnictwa". Zresztą, powstanie zjednoczonego państwa polskiego w połowie X wieku, ostatecznie położyło kres handlu białymi, słowiańskimi niewolnikami).
 



Almanzor rozbił siły chrześcijańskie w bitwie pod Ruedą w 981 r. i zmusił króla Leonu - Ramiro III do płacenia trybutu, a gdy jego następca - Bermudo II spróbował zrzucić zależność, Almanzor w 985 r. spalił Barcelonę a w 988 r. także i Leon. W 995 r. zwyciężył i wziął do niewoli hrabiego Kastylii - Garcię Fernandeza, a w 997 r. podbił prawie całe królestwo Leonu, dochodząc do Santiago de Compostela i paląc to miasto (oszczędził jednak grób św. Jakuba Apostoła, co może sugerować że kampanie Almanzora nie tyle były skierowane przeciwko chrześcijaństwu, co raczej przeciw konkretnym chrześcijanom, którzy uważali się za "baranki Boże" a wilka mieli pod skórą. Zresztą podobnie potem czynili Krzyżacy - zakon rycerski powołany przecież do ochrony chrześcijan w Ziemi Świętej, z czasem stał się prawdziwym przedsiębiorstwem, które dążyło do poszerzania swej władzy i majętności, kosztem innych ludów i innych krajów szafując hasłem "chrystianizacji". Paweł Włodkowic na soborze powszechnym w Konstancji w 1414 r. wystąpił z mową oskarżycielską wobec Krzyżaków, jednocześnie deklarując że każdy naród ma prawo do życia na własnej ziemi, gdyż jest ona mu dana przez Boga i nawet pogan nie wolno zmuszać do chrześcijaństwa siłą oręża a raczej potęgą Chrystusowej Wiary. Ostatecznie buta krzyżacka została ukarana pod Grunwaldem w 1410 r. a potem nastąpił już tylko powolny upadek tego pseudochrześcijańskiego tworu). Almanzor aż do swej śmierci w 1002 r. pozostawał niezwyciężony i siał postrach wśród chrześcijańskich monarchów Półwyspu Iberyjskiego, zmuszając ich do uległości i opłacania się sowitymi daninami (a jednocześnie upokarzał ich, jak choćby poprzez zburzenie katedry w Santiago de Compostela, który to czyn odbił się szerokim echem w całej ówczesnej chrześcijańskiej Europie). Od 1009 r. kalifat zaczął popadać w anarchię i powolny rozpad. Wówczas to już zaczęły się tworzyć mniejsze i większe królestwa, zwane - "tajfa", a pierwszym z nich było właśnie powstałe w tymże 1009 r. królestwo Badajoz (zajmowało obszar dzisiejszej południowej i środkowej Portugalii, oraz zachodniej Hiszpanii), którego władcą został słowiański niewolnik o imieniu Sabur al-Saglabi (innymi słowy wygląda więc na to, że to Słowianie dali początek... Portugalii). W 1009 r. powstało też królestwo Tortosy (również władane przez Słowian), w 1010 r. rządy w Walencji przejęli byli słowiańscy niewolnicy, a w 1011 r. powstało królestwo Almerii, gdzie również władali Słowianie. W 1010 r. Słowianin Jusuf al-Amir al-Siglabi ogłasił się władcą w królestwie Denii (kontrolowała również Baleary). Wkrótce sytuacja wygląda tak, że Słowianie zdominowali cały wschód i cały zachód Półwyspu Iberyjskiego, zaś Berberowie stworzyli własne taify w centrum kalifatu Omajjadów. Zresztą ta dynastia dobiegła kresu w 1031 r. a kalifat ostatecznie rozpadł się na szereg lokalnych królestw.

Rozdrobnione i osłabione iberyjskie królestwa dawnego kalifatu, od lat 50-tych XI wieku płaciły daniny królestwu Leonu (czyli sytuacja się odwróciła) i choć rekonkwista na Południe nadal trwała, to jednak muzułmańskie daniny znacznie hamowały jej postępy (władcy Leonu, Aragonii, Barcelony czy Kastylii nie chcieli przecież zabijać kury, która znosiła im złote jaja i tym samym przyzwalali na dalsze trwanie muzułmańskich państewek na południowych krańcach Półwyspu Iberyjskiego). Lata 60-te, 70-te, 80-te i 90-te XI wieku, to również działalność w Hiszpaniii osławionego wojownika o imieniu Rodrigo Diaz de Vivar, zwanego też Cydem Walecznym. Walczył on zarówno w imieniu władców chrześcijańskich królestw, jak i na własną rekę oraz po stronie muzułmanów (gdy poróżnił się z królem Leonu i Kastylii - Alfonsem VI), w każdym razie jego wyczyny przeszły potem do legendy. W 1077 r. król Alfons VI ogłosił się "totius hispaniae Imperator" (władcą całej Hiszpanii) i w 1085 r. zdobył Toledo - jedno z największych miast kalifatu, oraz późniejszą pierwszą stolicę zjednoczonej Hiszpanii (Madryt stał się stolicą dopiero w 1561 r., a ostatecznie po krótkim pobycie dworu króla Filipa III w Valladolid w latach 1601-1606, już na stałe powrócono do Madrytu). W wyniku tej klęski, od 1086 r. do Hiszpanii zaczęły przenikać posiłki Almorawidów z Maroka, którzy ostatecznie do 1094 r. podporządkowali sobie lokalne muzułmańskie taify w południowo-zachodniej Andaluzji. W tym też roku miały miejsce dwa znaczące wydarzenia. Otóż Cyd Waleczny (zwany również El-Cydem), zajął arabską Walencję i władał nią aż do swej śmierci w 1099 r. (po nim zaś władała tam do 1102 r. jego małżonka). Wówczas też powstałe z Badajoz hrabstwo Porto osiągnęło niezależność i ono to właśnie zapoczątkowało późniejszą Portugalię, kontynuując rekonkwistę w kierunku południowo-zachodnim. A tymczasem Almorawidzi rozpoczeli kontrofensywę i do 1110 r. podporządkowali sobie wszystkie dotychczasowe taify, tworząc ponownie (po stu latach rozbicia) zjednoczone muzułmańskie państwo. Teraz ich celem stało się odbicie Toledo, a nawet ponowne dotarcie do Pirenejów. Owe niebezpieczeństwo stało się szczególnie widoczne, po druzgocącej klęsce jaką Almorawidzi zadali wojskom Alfonsa VI w bitwie pod Ucles w 1108 r. Lecz Toledo zamienione w twierdzę, stało się skałą, na której muzułmanie łamali sobie kości, nie mogac go opanować (miasto to jednak popadło w ruinę, gdyż zamiast się rozwijać gospodarczo i zasiedlać nową ludnością chrześcijańską, musiało cały czas utrzymywać stan pogotowia wojennego i nie mogło wyjść poza mury twierdzy).




Królestwo Leonu i Kastylii (od 1157 r. samej Kastylii) zaczęło ustępować pola swemu konkurentowi - Aragonii, w dalszej walce z muzułmanami, a władca tego państwa - Alfons I Wojowniczy w 1118 r. zdobył Saragossę, Tudelę (1119 r.), a w bitwie pod Cutandą (1120 r.) zadał Almorawidom dotkliwą klęskę. W pięć lat później Alfons Wojowniczy dokonał śmiałego rajdu wzdłuż wschodniego wybrzeża Hiszpanii, docierając aż do Malagi i uwalniając po drodze wielu chrześcijan, których potem osiedlił w swoim królestwie (w odwecie już w 1126 r. Almorawidzi wysiedlili do Maroka wszystkich chrześcijan zamieszkujących kontrolowane przez nich hiszpańskie ziemie). W 1130 r. Alfons I pokonał Almorawidów pod Cullerą, a cztery lata później, podczas oblężenia Fragi, został śmiertelnie ugodzony strzałą i wkrótce potem zmarł (Alfons Wojowniczy był władcą skupiającym się jedynie na wojaczce i sprawach obrony Wiary Chrystusowej. Nie interesowały go zaś kobiety, stąd też nie pozostawił po sobie żadnych potomków a królestwo swoje przekazał w testamencie trzem zakonom rycerskim: Templariuszom, Szpitalnikom [Joannitom] oraz Bożogrobcom [Zakonowi św. Grobu], jednak szlachta aragońska unieważniła ten testament i ogłosiła królem brata zmarłego władcy - Ramiro II, który był mnichem. Ten władca w 1136 r. spłodził córkę - Petronellę, którą w roku następnym wydał za maż za hrabiego Barcelony - Rajmunda Berengara IV, a sam zrzekł się władzy i wrócił do klasztoru. Swoją drogą było to ciekawe małżeństwo, gdyż pan młody miał w chwili ślubu 23 lata, zaś jego oblubienica zaledwie... rok [oczywiście było to jedynie złączenie obu małżonków, zaś prawdziwy ślub odbył się dopiero w 1150 r.]. Ale dzięki temu mariażowi Aragonia połączyła się z Barceloną, stając się wspólnie nierozerwalnym królestwem). A tymczasem rekonkwista trwała nadal i w 1139 r. władca Portugalii (która swą nazwę wzięła od hrabstwa Porto) Alfons I rozbił Almorawidów w bitwie pod Ourique i dzięki temu ogłosił się królem, a w 1147 r. odebrał im Lizbonę, przenosząc tam swój dwór i czyniąc z tego miasta stolicę Portugalii (którą jest do dziś). Rekonkwista ruszyła pełną parą i w 1146 r. Alfons VII Kastylijski zdobył Kordowę (główne miasto i stolicę całego kalifatu), a w 1147 r. również Almerię (najważniejsze miasto portowe Al-Andalus). 

W 1148 r. Rajmund Berengar z Aragonii zajął Tortosę, w roku nastepnym zaś Leridę i Fragę i już się wydawało że dni islamu w Hiszpanii są policzone, gdy jednak w 1148 r. Almorawidów obalili (zmuszając ich do ucieczki na Baleary) wojowniczy Almohadzi, którzy postanowili odzyskać utracone tereny i wkrótce przeszli od zapowiedzi do szynów zdobywając w 1157 r. Almerię a w 1160 r. Kordowę. Zagrożeni kolejnym atakiem Maurów chrześcijanie, poczęli tworzyć hiszpańskie zakony rycerskie, wzorowane na tych, jakie powstały w Ziemi Świętej. I tak oto w 1158 r. w Kastylii założono rycerski Zakon Calatrava, potem (1170 r.) Zakon Santiago, oraz Zakon Alcantara (1175 r.). W Aragonii zaś (ok. 1172 r.) powstał Zakon Montjoye, a w Portugalii (1167 r.) Zakon Avis. Przez kilka lat zapanował względny spokój, aż w 1171 r. kalif - Abu Jakub Jusuf I wylądował z wielką armią w Hiszpanii i za cel obrał sobie zajęcie całego kraju. Co prawda nie udało mu się opanować Toledo (1173 r.), ale zdobył Caceres i Alcantarę (1174 r.), lecz wkrótce potem opuścił Hiszpanię. W 1177 r. rozpoczęła się kontrofensywa władców Kastylii i Aragonii, a w 1179 r. zawarli oni w Cazorla układ o podziale Półwyspu Iberyjskiego, na mocy którego do Aragonii miały należeć ziemie we wschodniej Hiszpanii, zaś do Kastylii w środkowej i południowej. Przez kolejne lata trwała przeplatanka, raz atakowali muzułmanie, raz chrześcijanie i trwało tak do 1195 r. gdy wojska Almohadów w bitwie pod Alarcos, zadały druzgocącą klęskę armii kastylijskiej, zdobywając całą środkową dolinę Tagu i południową La Manchę. Nastepnie Almohadzi oblegli Madryt i zniszczyli tereny wokół Toledo. Przed kolejną klęską ocaliła Kastylijczyków interwencja Almorawidów, którzy wystąpili przeciw Almohadom w Tunisie. Jednak owa klęska, stała sie powodem zmartwień papieża, który zaczął obawiać się ponownej utraty już wydartych muzułmanom w krwawych walkach ziem na północ od Tagu. Celem papieża Innocentego III stało się teraz doprowadzenie do zjednoczenia monarchów iberyjskich pod nowym sztandarem rekonkwisty, a że nie było to wcale takie proste, świadczy fakt, iż zarówno Kastylia, Aragonia, Nawarra i Portugalia miały zupełnie inne interesy, często w ogóle nie związane z walkami na Półwyspie Iberyjskim (np. Aragonia i Nawarra orientowały się na opanowanie ziem południowej Francji). Dlatego też dyplomacja papieska poczęła intensywnie działać w celu odrodzenia idei iberyjskiej krucjaty i ostatecznego wyparcia muzułmanów z Hiszpanii.     




 

 CDN.

1 komentarz:

  1. Co ciekawe Arabowie uważali, że Słowianie są bardzo inteligentni i pomysłowi. Nadają sie na eunuchów,urzędników,uczonych teologów i matematyków. Jednak dopiero po kastracji, ponieważ przed nią charakteryzuje ich wrodzona głupota i nieokrzesanie.

    OdpowiedzUsuń