Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 8 września 2020

RĘKOPISY NIE PŁONĄ! - Cz. II

CZYLI SPISANE PAMIĘTNIKI

z KLUCZOWYCH WYDARZEŃ

w DZIEJACH POLSKI I ŚWIATA





I

PAMIĘTNIK BOHDANA JANUSZA

Cz. II


 PAMIĘTNIK AUTORSTWA HISTORYKA I ETNOGRAFA BOHDANA JANUSZA, OPISUJE WKROCZENIE WOJSK ROSYJSKICH DO LWOWA (PO EWAKUACJI STAMTĄD WOJSK AUSTRIACKICH) NA POCZĄTKU I WOJNY ŚWIATOWEJ I OKUPACJĘ TEGO MIASTA, TRWAJĄCĄ od 3 WRZEŚNIA 1914 r. do 22 CZERWCA 1915 r.



ŻOŁNIERZ AUSTRO-WĘGIERSKI 
- I WOJNA ŚWIATOWA

 


"293 DNI RZĄDÓW ROSYJSKICH 
WE LWOWIE"

 

Nieszczęście stało dopiero u bram miasta, a to gotowe już niemal było na przywitanie go i to wyłącznie dzięki energii swej Reprezentacyi. W Środę wieczorem (2. września) ulice opustoszały kompletnie, bo rozeszła się wreszcie wieść, iż Lwów kapitulował. I jak widoczne było to ze wszystkiego, co w ostatnich dniach działo się, to niemniej większość ludzi nie chciała wiary dać tej smutnej prawdzie. Z ust do ust podawano sobie wiadomość, że w nocy jeszcze ukaże się obwieszczenie tego publicznie plakatami. W istocie też około godziny 10. wieczorem przyniesiono z ratusza tekst odezwy do drukarni Polskiej, gdzie z trudem zwołano ludzi do pracy tak, że po dwunastej w nocy odezwa była już wydrukowana i następnie na mieście rozlepiona. Trudno opisać rozpacz, zwątpienie, przygnębienie, rezygnacyę i wszelkie możliwe udręczenia umysłu zgnębionego do reszty tą nad wyraz tragiczną wiadomością. Ludzie, którzy zasłyszeli coś niecoś tylko o tem na ulicy, chwytali się za głowy, łzy stawały im w oczach, nogi odmawiały posłuszeństwa, z trudem tylko opanowywali się, by z hiobową tą wieścią dowlec się do swoich najbliszych i z nimi podzielić się smutną nowiną. A ilu jeszcze i wtedy nie chciało temu wierzyć? Rozpacz ogarnęła wszystkich, kiedy wreszcie uprzytomniono sobie, iż to czasy wojenne i na każdą możliwość trzeba być przygotowanym - zrozumiano, że widocznie i Lwów musiał poddać się tej ciężkiej konieczności. Wczesnym rankiem, niezapomnianym już nigdy w życiu przez tych, którzy go dożyli, czytano ze łzami w oczach, z sercem ściśniętem od bólu niewymownego, lapidarne słowa odezwy, co jak noże ostre kłuły dotkliwie nagą rzeczywistością swoją. Po kilkakroć odczytywano, wiary dać nie chcąc, iż prawdą jest to jednak - czytano, szukając słowa choćby, które mo-głoby nadziei wlać nieco w skołotany umysł, zbolałe serce. Bezlitosne jednak były te krótkie zdania. Prezydyum miasta w tych słowach zwróciło się do mieszkaców:


"Obywatele! Wojska Monarchii cofnęły się na zachód. Za chwilę wkroczą zwycięskie wojska rosyjskie do Lwowa. W takiej chwili wzywamy całą ludność miasta, by przez Boga! zachowała godność, spokój, wystrzegała się popłochu i wybryków nierozważnych, czy złych żywiołów, wszelakiej prowokacyi. Miasto otwarte, więc nie może grozić mu żadne niebezpieczeństwo. Cała poważna ludność oczekuje na wypadki z całym spokojem. Wszelki wybryk nierozważnej czy szalonej jednostki przeciw wkraczającemu wojsku mógłby wywołać nieszczęście. Wzywamy ludność całą, by czuwała w imię dobra miasta i wszystkich obywateli nad spokojem i ładem w mieście. Sklepy, zwłaszcza z żywnością, mają być otwarte.

Lwów, 2. września 1914. 

Imieniem Prezydyum miasta Lwowa: Dr. Rutozuski, Dr. Stahl, Dr. Schleicher".
 

Rano we czwartek dnia 3. września o godzinie 7. ukazał się na mieście nadzwyczajny dodatek "Kuryera Lwowskiego", z przytoczonym tekstem odezwy, rozchwytany natychmiast w tysiącach egzemplarzy. Do odezwy dołączono parę słów, wyjaśniających mieszkańcom sytuacyę w tej chwili przełomowej. Czytano tam między innemi: "Nie znając przebiegu bitew i zdarzeń, nie możemy wdawać się w ocenianie przyczyn cofania się Austryi. Faktem jest i z tem się liczyć trzeba, że stolica Galicyi przechodzi pod rządy rosyjskie". Dalej czytamy: "zabieramy w tej chwili przełomowej głos: Niech mieszkańcy Lwowa dadzą karny posłuch wezwaniu Prezydyum miasta. Jest ono w tej chwili jedyną komendą, stojącą na straży drogiego miasta. Daje ona rozkaz ludności - Aby Zachowała Spokój i śle jej prośbę serdeczną - Aby Zachowała Godność!" Polecenia te sprawiły pewne wrażenia, ale górę nad wszystkiem wzięła wielka obawa tłumów przed urojonemi niebezpieczeństwami, czekającemi miasto. Dla ścisłości zauważymy, że przytoczona odezwa uległa w niektórych dziennikach zmianie w początkowem swem brzmieniu. W "Słowie Polskim" użyto powiedzenia: "Wojska Monarchii mają cofnąć się na zachód. Wtedy wkroczą do Lwowa zwycięskie wojska rosyjskie". W "Wieku Nowym" czytamy zaś: "Wojska rosyjskie wkrótce wkroczą do Lwowa". Od słów zaś: "w takiej chwili" tekst odezwy wszędzie był jednakowy. Zmiany te przedsięwzięte na własną rękę wobec autentycznego ogłoszenia prezydyum miasta dowodzą najlepiej, jak dalece nie oryentowano się we właściwej sytuacyi - nie chciano zbyt mocno określać rzeczy, a należało niemniej prawdę wyjawić. Osobno zwrócił się komitet ukraiński z odezwą do ukraińskiej ludności miasta, datowaną 3. września 1914 r. Odezwa ta w dosłownym przekładzie opiewa następująco:


"Do Ukraińców miasta Lwowa! Zwycięska armia rosyjska wchodzi w mury miasta Lwowa. W przełomowej tej chwili wzywamy wszystkich Ukraińców miasta Lwowa, żeby ze względu na dokonany fakt odpowiednio się zachowali. Prosimy i wzywamy wszystkich do zachowania całego spokoju i godności. Wobec zwycięskiego wojska rosyjskiego należy się zachowywać grzecznie i przyzwoicie. Przestrzegamy wszystkich stanowczo, żeby, broń Boże, nie ważył się nikt występować wrogo przeciw żołnierzom rosyjskim, albo dopuszczać się jakichkolwiek wybryków, gwałtów albo podżegań, ponieważ za nierozważny postępek jednostki musiałby odpowiadać nasz ogół, a w pierwszym rzędzie czterej nasi zakadnicy (ogólnie znani i szanowani członkowie naszego ukraińskiego ogółu). Nieposłusznych powstrzymujcie, a w razie koniecznym oddawajcie w ręce wadzy. 
Od Waszego zachowania się zawisł los naszej ludności i naszej sprawy! 

Lwów, dnia 3. września 1914."


Upewnieni, uspokojeni, pouczeni w ten sposób mieszkańcy, z poddaniem się woli Bożej, oczekiwali wszelkich możliwych wypadków dalszych, które też szybko odtąd następować poczęły po sobie. Od wczesnego rana urzędowało w Ratuszu prezydyum miasta i Rada miejska. Po godzinie 9-tej rano na wieść o pojawieniu się patroli rosyjskich, gdy wszystkie wojska austryackie zmiasta już ustąpiły, prezydyum na znak pokojowego poddania poleciło wywiesiś na wieży ratuszowej białe chorągwie. Z chwilą tą w całem mieście nie mówiono już o niczem innem, jak tylko o kozakach, czerkiesach, "ochrannikach" i tym podobnych nieodłącznych pojęciach, związanych ściśle z caratem, co z niezliczonymi tłumami azyatyckimi sięgał po kulturę zachodu: i niestety, dotarł już do Lwowa. Poprzedzała go zaś sława, godna Tamerlana. Ciekawe i jedyne w swoim rodzaju sceny rozgrywały się tym czasem po domach. Twierdzono powszechnie, że Moskale za przyjściem swem do miast galicyjskich skrupulatnie przeszukują wszystkie mieszkania za najdrobniejszymi śladami organizacyi strzeleckich i skautowych i o ile natrafią na coś podobnego, krwawo się mszczą na podejrzanych o podobną zbrodnię. Wiadomo zaś, jak w ostatnich czasach rozpowszechniony był u nas ruch na tem polu - rodziny chyba nie było jednej, która by nie wysłała kogoś ze swoich w szeregi strzelców, lub co najmniej nie miała dzieci, czynnych w organizacyach skautowych. Wprawdzie legionistów nie było już we Lwowie, ale niebezpieczne były dla pozostałych, choćby części munduru, czapki, pas czy coś podobnego, nie mówiąc już o tem, że samo nazwisko zdradzić mogło pokrewieństwo. Powiadano, że "ochrannicy" dokadnie podali Moskalom spisy wszystkich strzelców polskich i ukraińskich i że ci mścić się za nich będą na pozostałych rodzinach. Dla zmylenia więc adresów przenosiło się wielu do obcych mieszkań, lub o ile już zdecydowao się do pozostania u siebie, to po najdokładniejszem wytępieniu w całym domu wszelkich możliwych śladów okrutnej tej "zbrodni".




Palono więzawzięcie liczne druki, odezwy, książki, zapiski, ilustracye, odznaki, fotografie i tym podobne dowody winy, pozostawione w domach przez strzelców, którzy wyruszyli w pole. W dniu tym jednym dokonano tyle i tak dokładnych egzekucyi wandalskich, iż nawet najsurowsze rewizye nie zdołały by takich spustoszeń naraz dokonać. Ostrożność przezorną posuwano do tego stopnia, że uczniom szkół średnich w mundurkach kazali rodzice odpruwać odznaki i zrzucać czapki, by nie znający się na tych mundurach Moskale nie sądzili, iż mają przed sobą nienawistnych skautów lub czegoś podobnego. Jednem słowem, obawa represyi, gwałtów, aresztowań a nawet mordów kazała ludziom z trwogą oczekiwać chwili zjawienia się w mieście pierwszych przedstawicieli oręża rosyjskiego, nie tyle okrytego sławą, ile osławionego z powodu okrucieństw. Z trwogą też dopytywano się ogólnie już od najwcześniejszego rana, kiedy przygotować się należy na najazd dziczy kozackiej. Białe chorągwie na ratuszu i na wszystkich gmachach rządowych, słowa odezwy i wreszcie wiadomości osobiste o jakoby jawiących się już w mieście pierwszych patrolach nieprzyjacielskich zapowiadały niewesołą tę chwilę jeszcze na przedpołudnie pamiętnego czwartku 3. września 1914 r.

Lotem błyskawicy przeleciała wieść po mieście, że ulicą Zieloną wjechał pierwszy konny patrol pod wodzą oficera i udał się przed ratusz, gdzie o godzinie 11:45 rano stanął przed zebraną już Radą miejską i obywatelami stolicy. Wraz z Radą miasta oczekiwali w ratuszu przybycia sztabu rosyjskiego konsulowie: p. Candiotti (który po zerwaniu stosunków dyplomatycznych między Austryą i Rosyą objął opiekę nad zamieszkałymi tu poddanymi rosyjskimi), duński, radca Zacharjewicz i były konsul francuski p. Świerczewski z odznakami oficerskiemi legii. Ponadto zjawiła się grupa najpoważniejszych obywateli, zaproszonych przez Radę miejską, między innymi Ekscelencja hrabia Piniński, poseł Stanisław Henryk hrabia Badeni, prezydent Przyłuski i inni. Przedstawiciel wojska, kapitan sztabowy, z dobytego z kieszeni arkusza odczytał zawiadomienie komendanta wojsk rosyjskich von Rodego o zajęciu miasta, zażądał wydania kluczy miasta, tudzież zjawienia się reprezentantów miasta na rogatkach: Łyczakowskiej i Żółkiewskiej. Zapewnił równocześnie, że wojsko zupełnie po przyjacielsku obejdzie się z ludnością i z zupełnem zaufaniem do niej wejdzie do miasta. Armia rosyjska - oświadczył - pragnie, aby życie miasta toczyło się zwykłymi torami. Jedynie żądał, by wszystkie szynki i winiarnie były zamknięte. Stosownie do żądania wyjechały na rogatki delegacye. Na rogatkę Łyczakowską udał się prezydent dr. Rutowski z dr. Stahlem, dr. Schleicherem i radnym Hinglerem. W otoczeniu swego sztabu przyjął ich komendant von Rode - odbyto dłuższą konferencyę w języku francuskim, omawiając warunki zajęcia miasta przez armię rosyjską.



ŻOŁNIERZ ROSYJSKI - I WOJNA ŚWIATOWA

 

Po konferencyi deputacya wróciła do ratusza, gdzie dr. Rutowski zdał sprawę Radzie, oczekującej go już w wielkiej sali obrad. Armia wkracza do Lwowa, wymaga jednak - jak oświadczył generał - absolutnej gwarancyi bezpieczeństwa, której na wyraźny rozkaz naczelnego wodza wymagać musi ze względu na mieszany skład ludności. Żąda więc 16 zakadników, a mianowicie 4 Polaków, 4 Ukraińców, 4 Żydów i 4 starorusinów. Od tego warunku zależy pokojowe wkroczenie wojsk rosyjskich do Lwowa. Dalej zażądał generał, aby natychmiast, najpóźniej do godz. 6. rano, wszyscy mieszkańcy złożyli w ratuszu wszelką broń sieczną i palną. Złożona być ma nawet broń muzealna do przechowania w muzeum miejskiem. Na zakładników zgłosili się natychmiast dobrowolnie z członków Rady: pierwszy, radny Józef Wczelak, a dalej wiceprezydent Rutowski, ksiądz dr. Stefan Szydelski, dyrektor BolesławLewicki i poseł dr. Władysław Stesłowicz. Ofiary dra. Rutowskiego Rada nie przyjęła ze względu na jego kierownicze stanowisko w ważnych przeżyciach miasta. Udano się następnie do wybitnych przedstawicieli reszty ludności, celem uzyskania zakładników i z ich strony. Ukraińcy zaproponowali: Metropolitę księdza hrabiego Andrzeja Szeptyckiego, który dobrowolnie, podobnie jak wielkoduszny prezydent Rutowski, zgłosił się natychmiast, nie bacząc na ciężką odpowiedzialność, a prócz tego księdza Józefa Bociana, Pawła Wojnarowskiego oraz dyrektora Mikołaja Zajączkowskiego. Starorusini: księdza Jana Dawidowicza, radcę Jana Liskowackiego, doktora Leona Pawęckiego, tudzież Mikołaja Tretiaka. Żydzi: doktora Jakóba Diamanda, Izydora Jonasa, doktora Hermana Rabnera ^tudzież Mikołaja Weinreba.

Równocześnie z delegacyą u komendanta von Rodego na Łyczakowskiej rogatce jawiła się też deputacya u generała Parczewskiego na rogatce Żółkiewskiej, zołożona z prof. Chlamtacza, prof. Thulliego i pana Wczelaka. Generał oświadczył, że mówi po polsku, wobec czego prof. Chlamtacz w tym języku zawiadomił go, że miasto wydało odezwę do ludności, aby zachowano się w spokoju i wręczył mu egzemplarz tej odezwy. Generał oświadczył, że głównem jego życzeniem jest, aby zachowano spokój, nie zamykano sklepów i bezwarunkowo nie sprzedawano wódki, ani też nie częstowano żołnierzy alkoholami. Zapewnił też generał, że ludność może być zupełnie pewną bezpieczeństwa życia i mienia. Stosownie do polecenia komendanta von Rodego, ogłoszono zaraz po posiedzeniu następujący rozkaz, pierwszy z całego szeregu późniejszych rozporządzeń władz rosyj-skich. 


"Rozkaz Na zasadzie prawa wojennego polecam, ażeby ludność miasta Lwowa do jutra, dnia 4. września godz. 6. rano, wszelką w jej posiadaniu będącą broń (sieczną lub palną) złożyła w ratuszu. Na wypadek nie zastosowania się do niniejszego żądania podpada winny pod sąd wojenny. 

Rogatka Łyczakowska 3. września 1914. 

Komendant 42 dywizyi piechoty 

generał lejtnant von Rode."



Dla zwrócenia uwagi na doniosłość tego rozporządzenia dodało Prezydyum i od siebie następującą w tej samej sprawie odezwę: 


"Obywatele! 

W myśl powyższego rozkazu komendanta wojsk zajmujących Lwów, wzywam wszystkich mieszkańców, aby składali broń wszelaką w Ratuszu na dole. Odbierze radca Bieniecki z komisyą. Broń narodową, karabele, szpady urzędnicze, objekta muzealne należy znosić do Muzeum im. Sobieskiego. Odbierze dyrektor Czołowski z komisyą za kwitem. Wzywam do natychmiastowego wykonania rozkazu w interesie miasta i jego mieszkaców. 

We Lwowie, dnia 3. września 1914. 

Rutowski."



ŻOŁNIERZ LEGIONÓW POLSKICH 
- I WOJNA ŚWIATOWA

 

 
Wieczorem tego samego dnia (3. września) złożył wiceprezydent Rutowski wizytę komendantowi von Rode i przedstawił mu listę zakadników. Generał przyjął ją, skreślając tylko Metropolitę Szeptyckiego ze wzgęldu na to, że z racyi swego wysokiego stanowiska odpowiadał on i tak za spokój ukraiskiej ludności Lwowa. Na miejsce Metropolity zgłosił się dr. Julian Hirniak, a nie, jak mylnie podały wówczas dzienniki - prof. Eustachy Hrycaj. Zakadnikom tym polecił von Rode zgłosić się nazajutrz o godzinie 8 rano w hotelu George'a, gdzie wynająto dla nich 16 pokoi wraz z utrzymaniem. Nie będą oni mogli opuścić hotelu 2 - 3 dni, a przed hotelem stać będzie patrol wojskowy. Po dokonaniu dopiero tych formalności, nastąpi przemarsz wojsk przez miasto przy odgłosie muzyki wojskowej. Rada miejska, urzędująca dzień cały bez przerwy, powiadomiona o podobnem załatwieniu sprawy zakładników i mającego nastąpić przemarszu wojsk, uchwaliła wydanie jeszcze jednej odezwy do mieszkańców, apelującej o zachowanie spokoju i wskazującej n awielką odpowiedzialność zakadników. Odezwa ta opiewa:


"Obywatele! 

Wzywa się obywateli, aby natychmiast a najpóźniej do 6 rano oddali wszelką broń i amunicyę do ratusza, karabele zaś i szable mundurowe do Muzeum Sobieskiego. W następnych dniach odbędą się rewizye domowe za bronią, a w razie znalezienia broni, przekraczający zostanie ukarany śmiercią. Przy wejściu wojsk rosyjskich panować musi spokój i porządek. Wszelkie prowokowanie wojska, napaście, strzały, pociągnęłyby za sobą powieszenie sprawcy i narażają życie zakad-ników. 

Zakadnikami są następujący obywatele: ksiądz dr. Stefan Szydelski, Bolesław Lewicki, dr. Władysław Stesłowicz, Józef Wczelak, dr. Jakób Diamand, Ignacy Jonas, dr. Herman Rabner, Mikołaj Weinreb, dr. Stefan Fedak, MikołajZajączkowski, dr. Józef Bocian, Eustachy Hrycaj, ksiądz Johann Antonowicz Dawidowicz, dr. Lew Aleksiewic Pawencki, Iwan Sas Gregorjewicz Liskowacki, Mikołaj Gregorjewicz Tretiak. 

W interesie bezpieczeństwa miasta wzywa się wszystkich obywateli, aby czuwali, aby przywejściu wojsk rosyjskich, nie zaszło żadne wykroczenie lub zakłócenie spokoju. 

We Lwowie, dnia 3. września 1914. 

Rutowski"


W odezwie tej mylnie podani są jako zakładnicy ze strony Ukraińców dr. Stefan Fedak i Eustachy Hrycaj, którzy nie byli nimi wcale. Jak już nadmieniliśmy na miejsce Metropolity Szeptyckiego zgłosił się dr. Julian Hirniak, a nie Eustachy Hrycaj, a dr. Stefan Fedak w ogóle nie zgłaszał się, względnie nie był zgłoszony.Odezwę tę zatwierdzoną na wieczornem posiedzeniu Rady w myśl uchwały, urzędnicy miejscy zaraz po posiedzeniu odczytywali publicznie po wszystkich dzielnicach miasta, a nadto ogłoszono ją afiszami, rozlepionymi na murach miasta.






CDN.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz