Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 25 stycznia 2021

WINO, KOBIETY I... TRON WE KRWI - CZYLI PONURY CIEŃ BIZANCJUM - Cz. XVII

NIM JESZCZE

NAD KONSTANTYNOPOLEM

ZAŁOPOTAŁ ZIELONY

SZTANDAR MAHOMETA

 
 
 
 
 

I

JAK AZJATKA Z AFRYKANEREM

(CZYLI PIERWSZA "BIZANTYJKA"

NA RZYMSKIM PALATYNIE)

Cz. XVI

 
 
 

 
 
NAJLEPSI Z MĘŻCZYZN
 
 
 Pewnej nocy w Pałacu cesarskim - leżącym naprzeciw Cyrku Wielkiego na Palatynie - można było usłyszeć okrutne krzyki, tak, jakby kogoś żywcem obdzierano ze skóry. Okazało się iż to sam cesarz krzyczał przez sen, gdyż przyśnił mu się ten sam koszmar, który go męczył już od kilku nocy. A mianowicie ukazał mu się szlachetny bóg Serapis, który w ostrych słowach odradzał mu kategorycznie wyprawę do Brytanii, twierdząc że czeka go tam wielkie nieszczęście, a wina za nie spadnie właśnie na niego. Septymiusz Sewer był bardzo religijnym i jednocześnie dość zabobonnym człowiekiem i każdy taki sen brał bardzo poważnie, wręcz dosłownie. Natomiast z Brytanii nadchodziły niepokojące wieści o przekroczeniu w wielu miejscach przez barbarzyński lud Kaledończyków Muru Hadriana (wzniesionego w latach 121-129 w celu zabezpieczenia rzymskiej prowincji Brytanii przed atakami plemion północnych) i wyparciu ich wielkim wysiłkiem przy dużych stratach własnych. Namiestnik Brytanii - Lucjusz Alfenus Senecio słał alarmujące listy do cesarza, prosząc o wsparcie a nawet o osobiste przybycie tutaj samego imperatora, bowiem tak bardzo sytuacja w tej prowincji stała się niebezpieczna. Sewer zamierzał definitywnie zakończyć problem barbarzyńskich ludów z północy i podbić całą Kaledonię (dzisiejszą Szkocję), idąc szlakiem Agrykoli (Gnejusz Juliusz Agrykola, namiestnik Brytanii z lat 77-84, podbił prawie całą Kaledonię i gdyby nie odwołanie z pełnionej funkcji wysłane przez cesarza Domicjana, z pewnością dokończyłby tę misję). Poza tym od ostatniej wojny minęło już dziesięć lat, a przez ten czas narosło w Imperium wiele przeciwności, pojawiły się niepowodzenia w polityce wewnętrznej (np. w kwestii utrzymania bezpieczeństwa przed bandytyzmem w Italii i innych prowincjach, poza tym po upadku prefekta Plaucjana w 205 r., wielu jego stronników utraciło swoje majątki, a procesy i ich konsekwencje rzucały blade światło na politykę cesarza i jego nowej dynastii), jak i zewnętrznej (ataki numidyjskich plemion Massylów i Zaueków na prowincję Afrykę i prowincję Numidię, co też spowodowało budowę fortów obronnych, ciągnących się od Mauretanii po Trypolitanię i wznoszonych w latach 198-205, a także ataki Kaledończyków z Brytanii, którzy w czasie wojny domowej, gdy Klodiusz Albin wycofał swoje trzy legiony z Brytanii w 197 r. przekroczyli Mur Antonina - wzniesiony w latach 142-154, i nie pozwolili się już stamtąd usunąć, zaś dziesięć lat później Kaledończycy postanowili przejść Mur Hadriana i ledwo ich tam zatrzymano). Cesarz potrzebował więc jakiegoś zdecydowanego zwycięstwa militarnego, które przykryłoby narastający kryzys wewnętrzny. A poza tym niepokoił go konflikt synów - Karakalli i Gety, którzy na takiej wojnie mieli nabrać rozumu, odwagi i męstwa.
 
Trudno więc było Sewerowi pogodzić wszystkie te argumenty, stojące za koniecznością osobistej interwencji w odległej Brytanii, z sennymi koszmarami, w których bóg Serapis przestrzegał go właśnie przed taką wyprawą. Ostatecznie jednak przeważył argument racjonalny, gdyż cesarzowi doniesiono (początek 208 r.) iż w miejscowości Sicca Veneria w Afryce (rodzinnej prowincji cesarza) wykryto spisek lokalnych wielmożów, którzy mieli powiązania z byłymi senatorami (jeszcze sprzed upadku Plaucjana) i których co prawda szybko ukarano śmiercią, ale nie powstrzymało to fali społecznego wrzenia, ogarniającej szereg prowincji (szczególnie często protestowała uboga ludność na którą wciąż nakładano nowe podatki, burzyli się też kolonowie przeciwko podniesieniu czynszów dzierżawnych itd.). W takich warunkach nowa, szybka, zwycięska wojna i podbój całej Kaledonii - mógłby stać się balsamem kojącym nieco owe bolączki, dlatego też decyzja o wymarszu do Brytanii została ostatecznie podjęta i przystąpiono do wielkich przygotowań. Wraz z cesarzem w ową podróż wybierała się przecież nie tylko cała jego rodzina, ale i większość dworu, należało więc to odpowiednio przygotować, a pracy było co niemiara. Ciągłym zmartwieniem dla Septymiusza Sewera był wzajemny stosunek do siebie jego synów, którzy osiągnąwszy już wiek męski (Karakalla lat 20, Geta 19), nie nabierali rozumu, co wybitnie mogło doprowadzić do zrujnowania wszystkiego, co z takim mozołem cesarz budował przez lata, pragnąc uczynić z dynastii Sewerów - kontynuatorów chwalebnej linii Antoninów. Często więc Sewer przemawiał do synów, tłumacząc im iż wzajemny konflikt jedynie niszczy i rujnuje, zgoda zaś buduje i tworzy, oraz że jako jego synowie są sobie równi i nie powinni ze sobą rywalizować, gdyż zarówno jeden, jak i drugi znajdą godne siebie miejsce po jego śmierci. Niewiele to jednak pomagało, gdyż bracia byli przepojeni nienawiścią do siebie. Sewer planował w swym testamencie zawrzeć taki projekt, aby po nim obaj jego synowie objęli rządy na równych prawach, tak, jak to miało miejsce w czasach jednego z najsławniejszych władców Rzymu (do którego otwarcie ów cesarz się odwoływał) Marka Aureliusza, który również współrządził przez pierwsze lata ze swym przybranym bratem - Lucjuszem Werusem. Otwartym pozostawało jednak pytanie jak zmusić obu braci do poprawnych stosunków i jak nauczyć ich współpracy dla dobra państwa i dynastii.
 
 

 
W pierwszej połowie 208 r. zakończono ostatecznie przygotowania do wyprawy i zmobilizowano stacjonujące pod Rzymem oddziały legionowe, w sile ok. 40 000 żołnierzy. Ponieważ w podróży wzięło udział wielu cywilów (w tym również dam z cesarskiego dworu) nic dziwnego że na drodze przemarszu było wiele lektyk, w których niesieni przez swych niewolników wielmoże, wygodnie przemieszczali się w stronę Galii, tak, jakby wybierali się na wakacje. Sam cesarz również podróżował w lektyce, a było to spowodowane silnymi bólami nóg (zapewne artretyzm lub podagra) i rzadko kiedy dosiadał konia. Marsz przebiegał dość szybko, sprawnie minięto północną Italię, oraz Galię (zatrzymując się jedynie na krótkie odpoczynki, bez dłuższych postojów) i wkrótce znaleziono się nad dzisiejszym Kanałem La Manche. Nie wiadomo jednak (żadne źródła o tym nie wspominają) która flota przewiozła armię i dwór do Brytanii, czy była to flota reńska, czy też ta, wysłana bezpośrednio z Brytanii? W każdym razie przeprawa odbyła się szybko i sprawnie, po czym równie szybko przemaszerowano do Eburacum (dzisiejszy York), gdzie został założony główny obóz cesarski. Niewiele wiadomo o tym, jak rodzina cesarska i członkowie dworu spędzali czas w krainie o chłodniejszym klimacie niż słoneczna Italia, wiadomo jedynie iż Sewer zarządził intensywne gromadzenie zapasów żywności, budowę nowych mostów przez rzeki, oraz projektowanie trasy inwazji (być może posługując się starymi mapami Agrykoli). Warto jednak na moment zastanowić się przeciwko komu wystąpili Rzymianie i jak owych Kaledończyków przedstawiali współcześni im historycy rzymscy. Kasjusz Dion opisywał ich bowiem następująco: "Zamieszkują groźne, bezwodne góry i puste, podmokłe niziny. Nie mają ani grodów, ani miast, nie uprawiają roli, żyją tylko z pasterstwa i polowań, zjadają też owoce niektórych drzew, ryb natomiast nawet nie kosztują, choć jest ich mnóstwo w tamtejszych wodach. Chodzą półnadzy i bez obuwia, ich domy to namioty, kobiety stanowią wspólną własność i wspólnie też wychowuje się wszystkie dzieci. Nie mają pana nad sobą, rządzą się demokratycznie, kochają grabież. Na wyprawę ruszają albo na wozach, (...) albo też pieszo. Biegać potrafią bardzo szybko, ale podczas bitew stoją mocno w miejscu. Ich broń to tarcza i krótka dzida z żelazną kulą u szczytu drzewca, powodują nią hałas, który przeraża przeciwnika, noszą też u boku sztylety. Odporni są na chłody i wszelkie uciążliwości". Herodian natomiast pisał o nich tak: Właściwie nie używają nawet szat, a tylko stroją biodra i szyję żelazem, które uważają za ozdobę i znamię bogactwa, jak inni barbarzyńcy złoto. Ciało zaś tatuują pstrymi rysunkami i obrazami różnych zwierząt. Właśnie dlatego się nie odziewają, aby były one widoczne na ciele. Odznaczają się wielką walecznością i wręcz krwiożerczością, osłaniają się jedynie niewielką tarczą i noszą włócznię oraz miecz przypasany do gołego ciała. Nie znają natomiast i nie używają pancerzy czy szyszaku, uważając, że przeszkadzałyby przy przechodzeniu przez moczary, których gęste wyziewy powodują, że powietrze w tym kraju jest stale mgliste". Nie wiadomo na ile te przekazy są zgodne z prawdą, a na ile pozostały wytworem fantacji rzymskich autorów.
 
Cesarz rozpoczął ofensywę na wiosnę 209 r., przekraczając Mur Hardiana wraz ze swym starszym synem - Markiem Karakallą, młodszy zaś syn - Lucjusz Geta pozostał wraz z matką w Eburacum, jako namiestnik Brytanii Górnej (miał się uczyć jak rozwiązywać problemy ludności prowincji i zajmować się sprawami administracyjnymi). Rzymianie postępowali dość sprawnie przez kraj pomiędzy wałami Hadriana i Antonina, gdyż Kaledończycy nie odważyli się wystąpić przeciw nim zbrojnie w bitwie, a raczej szarpali pojedyncze oddziały, wysłane najczęściej na zorientowanie się w terenie i znalezienie szpiegów. Latem 209 r. wyprawa dotarła do północnych terenów Szkocji (gdzie Septymiusz Sewer mógł zaobserwować tamtejszy fenomen natury - niezachodzące za horyzont słońce, a potem zimowy czas nieustającej nocy). Bardzo szybko Rzymianie zawładnęli krajem, którego ludność prawie nie stawiała im zorganizowanego oporu, jednak podbój Kaledonii wcale nie oznaczał trwałego opanowania tych ziem. Postanowiono więc z końcem 209 r. zawrzeć rozejm, po czym jesienią cesarz był już w Eburacum i nie zapowiadało się iż zdoła ponownie przybyć na pole bitwy po wznowieniu walk, gdyż ból nóg już uniemożliwiał mu chodzenie. Karakalla obserwował ojca i zapewne zastanawiał się w duchu, kiedy wreszcie ten nieporadny starzec umrze i on będzie mógł przejąć niepodzielną władzę nad całym Imperium. Ponoć miał nawet pytać lekarzy o stan zdrowia ojca i niedwuznacznie sugerować czy nie dałoby się jakoś "zakończyć" jego cierpienia. Podczas zaś zawierania rozejmu z Kaledończykami, dopuścił się Karakalla jawnej próby zamachu na życie własnego ojca i to przy wielu świadkach, gdy cesarz wystąpił przed frontem wojska, jego syn rzucił się na niego z obnażonym mieczem i tylko krzyk cesarskiej eskorty spowodował, iż się opamiętał. Sewer zaś w ogóle się do tego nie odniósł i uznał iż incydent ten po prostu nie wydarzył się (jednak potem - według relacji Kasjusza Diona, miał zwrócić się do syna tymi słowy: "Zabij mnie tutaj, leżącego starca, a jeśli nie chcesz tego własnoręcznie uczynić, wydaj rozkaz prefektowi Papinianowi. On tu stoi i musi cię usłuchać jako cesarza"). W każdym razie po powrocie do Eburacum (i zapewne mając w pamięci ów incydent z Karakallą) Septymiusz Sewer uległ wreszcie prośbom swej małżonki, która od dawna już nalegała, by przyznał Getcie tytuł równy z Karakallą i uczynił go również augustem (Karakalla otrzymał ten tytuł jedenaście lat wcześniej, czyli w 198 r., w tym zaś czasie Geta został cezarem). Teraz sprawiedliwości miało stać się zadość, choć przez lata Sewer wstrzymywał się z tym nadaniem, gdyż obawiał się wybuchu nowego konfliktu pomiędzy synami, widział też że Karakalla jest bardziej agresywny i bardziej skory do mordu, dlatego też ostatecznie (być może również aby go ratować, bowiem zdawał sobie sprawę że po swojej śmierci Geta może bardzo szybko do niego dołączyć) przyznał młodszemu synowi jesienią 209 r. tytuł augusta i tym samym Imperium miało już teraz trzech równych sobie władców.
 
 
 AMBICJA I ŻĄDZA WŁADZY, JAKA PRZEPEŁNIAŁA KARAKALLĘ, BYŁA TOŻSAMA Z TĄ, UKAZANĄ TU PRZEZ KOMMODUSA W FILMIE "GLADIATOR" RIDDLEY'A SCOTTA
 
(A TAK NA MARGINESIE, MAREK AURELIUSZ ZOSTAŁ TU POKAZANY JAK NIECO PRZYKŁUPI STARZEC, KTÓRY NIE ROZUMIAŁ ŻE REPUBLIKA TAK NAPRAWDĘ SŁUŻYŁA INTERESOM NOBILITAS I EKWITÓW, NATOMIAST ZWYKŁY LUD MIAŁ Z NIEJ NIEWIELE POŻYTKU, POZA TYM W EPOCE W KTÓREJ WŁADAŁ ÓW CESARZ, PRZYWRÓCENIE REPUBLIKI O NIESTABILNYM RZĄDZIE I CZĘSTYCH PRÓBACH JEJ OBALENIA - BYŁOBY CO NAJMNIEJ SZALEŃSTWEM W SYTUACJI CIĄGŁYCH ATAKÓW POGRANICZNYCH LUDÓW)
 
 

 
Jednocześnie Julia Domna otrzymała tytuł "matki Augustów" (mater Augustorum), a w Rzymie wybito z tej okazji złote aureusy, na których przedstawiono całą rodziną cesarską (w tym obu braci z brodami, jako symbolem męskości i pełnej władzy cesarskiej) i podpisem: "Perpetua Concordia" ("Wieczna Zgoda"). Jak bardzo słowa te nie odpowiadały prawdzie, wiedzieli chyba tylko sami sportretowani na owym aureusie. Wiosną 210 r. wojna została wznowiona, lecz na czele armii stanął już tylko Karakalla (Sewer ze względu na stan zdrowia nie mógł mu towarzyszyć w wyprawie), jednak kampania nic nie osiągnęła (tym bardziej że starszy syn skupiał się bardziej na zjednywaniu sobie oficerów i żołnierzy kosztem Gety, oskarżając go o wszelkie niecne zamiary). Tymczasem stan zdrowia cesarza pogarszał się w zatrważającym tempie, a lekarze byli bezradni. Ostatecznie 4 lutego 211 r. w Eburakum cesarz Septymiusz Sewer, który osiemnaście lat wcześniej w obozie wojskowym w Carnuntum (obóz ten znajdował się na ziemiach dzisiejszej Austrii i leżał nieopodal innego, mniejszego miasta - Vindobony - jak sama nazwa mówi dzisiejszego Wiednia), okrzyknięty został cesarzem, a nastepnie pokonawszy w wojnie domowej dwóch swoich konkurentów do władzy, objął panowanie i wprowadził swoją afrykańsko-syryjską rodzinę na rzymski Palatyn. Teraz ten sam władca wydawał ostatnie tchnienie, pozostawiając otwartą zarówno rozpoczętą wojnę z Kaledończykami, jak również rosnącą nienawiść pomiędzy jego synami, którzy - wydawało się iż historia zatacza koło - ponownie mogli rzucić się do gardeł. Zresztą Karakalla, gdy tylko dowiedział się o śmierci ojca, zostawił wojsko, porzucił zdobyte tereny i czym prędzej gnał do Eburakum, aby tam zostać ogłoszony władcą. Pokój z Kaledończykami nie został zawarty jak poprzednio, ale Rzymianie się wycofali, co plemionom z północy było bardzo na rękę i nie zamierzali oni już dłużej atakować Muru Hadriana, aby ponownie nie mobilizować Rzymian do kolejnej wyprawy. Tak oto Sewer zakończył życie w kraju, który we śnie przepowiadał mu jego bóg Serapis i jadąc tam zapewne wiedział, że już stamtąd nie wróci. Nie udało mu się dokończyć dzieła umocnienia dynastii i umierał z przeświadczeniem że jeden z braci zapewne zginie z piętnem bratobójcy, a to oznaczałoby, iż trzecie pokolenie jego rodu nigdy nie obejmie już cesarskiej władzy. Miał rację - nienawiść między braćmi wzrosła o stokroć z chwilą śmierci ojca, gdyż każdy z nich zdawał sobie sprawę iż ten drugi jest nie tylko przeciwnikiem w uzyskaniu niepodzielnych rządów, ale wręcz jawnym wrogiem. Jedynie Julia Domna starała się jeszcze jakoś łagodzić gniew synów - ale na niewiele już się to zdawało. 
 
Warto jeszcze donotować jeden szczegół z nią związany, a mianowicie, gdy Rzymianie zawierali pokój z Kaledończykami w owym 209 r., cesarzowa gościła w Eburakum żony wodzów kaledońskich plemion i w czasie rozmów z jedną z żon wodza plemienia Meatów - Argentokoksusa, obie panie zeszły na poziom doświadczeń seksualnych. Domna stwierdziła ponoć w żartach, iż dziwi się kaledońskim kobietom, iż tak chetnie i ochoczo oddają się one swym mężczyznom, nie dbając o własną godność. Na co jej rozmówczyni miała stwierdzić: "Zaspokajamy potrzeby natury w znacznie lepszy sposób, niż czynicie to wy, Rzymianki, bowiem otwarcie żyjemy z najlepszymi spośród mężczyzn, wy zaś dajecie się uwodzić w sekrecie najgorszym". Teraz, w osobach nowych władców Imperium słowa te miały się ziścić w iście szatański sposób, będąc jednocześnie odwzorowaniem biblijnej opowieści o Kainie i Ablu.         
 
 
 

 
 
 CDN.
  

2 komentarze:

  1. Czy u Kaledończyków panował skryty matriarchat a przynajmniej wolność seksualna kobiet?

    OdpowiedzUsuń
  2. Kaledończycy to była północna "pozostałość" cywilizacji celtyckiej, jednak na ich temat przetrwało bardzo niewiele informacji, a szczególnie ja nie posiadam nic więcej, niż to, co można wyczytać wśród antycznych historyków rzymskich.

    Należy jednak pamiętać, że duża część z nich była po prostu... bajkopisarzami (czyli innymi słowy propagandystami, opisującymi historię w taki sposób, w jaki był on na rękę danej władzy. Na przykład o Karakalli Kasjusz Dion pisał tylko źle, tylko niewielu dostrzega, że swoją relację zamieścił on dopiero po upadku owego władcy, gdy już zrzucono na niego wszelkie niegodziwości i zło tego świata, wówczas i Kasjusz Dion mógł się swobodnie przykleić do tego rozsiewanego wszem i wobec gówna. Zawsze łatwiej płynąć z głównym ściekiem, niż próbować pływać pod prąd). Przekaz Kasjusza Diona o Kaledończykach należy więc brać z ogromną rezerwą, tym bardziej że ów historyk miał szczególne tendencje do fantazjowania i upiększania swych przekazów.

    Najprawdopodobniej informacje o "wspólnych kobietach" są nieprawdziwe (podobnie jak owa rozmowa cesarzowej Julii Domny z żoną wodza Meatów, która zapewne została mocno "podrasowana" przez Diona). Trudno więc cokolwiek na ten temat stwierdzić, jednak można przyjąć iż Kaledończyków cechowała większa swoboda seksualna niż Rzymian, chociaż Rzymianie z końca epoki Republiki, począwszy gdzieś tak do końca II wieku naszej ery, odznaczali się większą otwartością seksualną, niż ci sami Rzymianie z wieku III i kolejnych (również Julia Domna różniła się bardzo od swoich poprzedniczek, np. Julii - córki Augusta czy Messaliny).

    OdpowiedzUsuń