Łączna liczba wyświetleń

środa, 6 stycznia 2021

NIEWOLNICE - Cz. L

CZYLI CZTERY HISTORIE

WSPÓŁCZESNYCH KOBIET

KTÓRE STAŁY SIĘ PRAWDZIWYMI

NIEWOLNICAMI

 
 

HISTORIA DRUGA

TEHMINA

NIEWOLNICA Z PAKISTANU

Cz. XXIX

 
 

 
 
 Rozpoczęła się z wielkim hukiem kampania wyborcza Jatoi. Dla ludzi nieobeznanych z polityką wyglądało to jak wielkie sportowe widowisko. Jatoi przedstawiano jako przywódcę opozycji skierowanej przeciwko pani premier Benazir Bhutto, a Mustafa odgrywał rolę tego, który go wykreował. Wśród tych, którzy chcieli na własne oczy zobaczyć fajerwerki z tej okazji, znajdowali się również moja siostra Adila i jej mąż Matloob, jego brat spowinowacony był poprzez małżeństwo z rodziną Jatoi. Mimo mojego niedawnego pojednania z Adilą czułam się nieswojo. Zbyt wielu ludzi szeptało o tym, co wydarzyło się w przeszłości między Adilą a Mustafą. Nie chciałam, by ponownie weszła w moje życie. W rozmowie telefonicznej zasugerowałam Zarminie, że bardzo by mi pomogła przyjeżdżając wraz z mężem na imprezę. Odpowiedziała jednak, że Riaz nie pozwoli jej na wzięcie w niej udziału, gdyż będzie tam zbyt wielu mężczyzn, wobec tego zaproponowałam, by używając tego samego argumentu wyperswadowała także przyjazd Adili. Adila nie dała się jednak przekonać. Nalegała, żeby Zarmina wraz z mężem też przyjechali. Powiedziała, że my trzy będziemy miały sobie dużo do opowiedzenia, w czasie gdy mężczyźni będą prowadzili kampanię. Poza tym chciała poplotkować. Chciała opowiedzieć mi o Matloobie i jego rodzinie oraz dowiedzieć się czegoś więcej o moich niezwykłych przeżyciach. Nie chciałam, żeby zauważyła, że waham się, czy podjąć jej wyciągniętą dłoń, więc uległam presji i zgodziłam się. 
 
Przyjechała w południe, włosy miała świeżo ułożone i cała spowita była w szyfon. Nosiła ostatni szyk mody, a mianowicie kolorowe szkła kontaktowe. Zaskoczona jej wyglądem, starałam się jednak tego po sobie nie okazywać. Matloob szybko zaangażował się w kampanię i znów było jak dawniej. Mężczyźni wyruszali rano z domu starać się o głosy, a do nas w ciągu dnia dołączały różne kobiety z wielkiej rodziny Mustafy, z którymi prowadziłyśmy rozmowy o małżeństwie, dzieciach i domowych kłopotach. Pewnego wieczoru uśmiałyśmy się serdecznie planując, że damy naszym mężom po cichu valium, żeby zostawili nas w spokoju i pozwolili rozmawiać przez całą noc. Późnym wieczorem Adila wracała do swojego pokoju, by potem, na moment przed powrotem mężczyzn do domu na kolację, wyjść z niego całkiem odmieniona: ze świeżym makijażem i fryzurą oraz szkłami kontaktowymi w oczach. Mimo że były to skromne, domowe posiłki, Adila ubierała się jak na wielkie przyjęcie i przez cały wieczór usługiwała Mustafie, który niezmiennie opowiadał o polityce i o sobie. Powiedziałam jej, że nie musi tak się wysilać z okazji domowych kolacji.
 
- Dobrze jest ładnie się ubierać do kolacji - odparła. - Powinnaś też to robić. Mustafa powinien widzieć cię piękną, a ostatnio się zaniedbujesz.

Stopniowo zaczęłam trochę bardziej dbać o siebie. Przychodziło mi to z pewnym trudem, bo odzwyczaiłam się już od tego, myślałam, że ten etap życia mam już za sobą, ale nie chciałam być gorsza od Adili. Podczas jednej z rozmów wspomniałam jej o moich nowych przyjaciołach i dodałam, że Mustafa złości się, gdy mu o nich mówię.
 
- Nienawidzi ich - stwierdziłam.
 
Tego samego dnia wieczorem znajdowałam się w pokoju obok, gdy Mustafa zapytał Adilę, o czym rozmawiałyśmy. Adila "niewinnie" powtórzyła mu naszą rozmowę. Gdy Mustafa obrzucał mnie potem z tego powodu obelgami, poczułam wzdłuż kręgosłupa znajomy dreszcz. Wracało stare, czułam to. Mustafa zauważył moje obawy i początkowo mnie uspokajał.
 
- Wydaje mi się, że ona próbuje nas poróżnić - zauważył ze szczerością. - Chce, żebyśmy zaczęli się kłócić. Nie róbmy tego. 
 
W miarę jednak, jak mijały dni, moje podejrzenia zaczęły się pogłębiać. Obserwowałam zabiegi Adili, aby zwrócić na siebie uwagę mego męża, potem zauważyłam, że on też nie pozostaje obojętny. Wydawało się, że polityka i wspólne nieszczęścia stworzyły silne podstawy naszego związku, ale tak nie było, one zaczynały się stopniowo walić. Rozczarowana jego brakiem zasad oraz stosunkiem do mnie, przestałam aktywnie uczestniczyć w urzeczywistnianiu jego politycznych ambicji. Adila ponownie atakowała jedyne, co się ostało z naszego małżeństwa, a mianowicie nasze najbardziej prywatne życie. Mustafa zaczął naigrawać się z moich prostych, białych strojów. Nie mogłam pozbyć się wrażenia, że z każdą minutą coraz bardziej ulegał uwodzicielskiej agresywności mojej siostry. Łatwo można było to dostrzec, dla innych również było to widoczne. Najgorzej było rano. Adila przychodziła do naszej sypialni dość wcześnie każdego rana, siadała na łóżku i rozmawiając ze mną udawała, że nie zwraca uwagi na ćwiczącego jogę Mustafę. Ogarniało mnie przedziwne uczucie deja vu. Usilnie starałam się zapomnieć o przeszłości, ale ona powoli wkraczała w moją teraźniejszość. Zaczęłam łatwo popadać w złość, stałam się przygnębiona i zagubiona. Coraz częściej szukałam ulgi zażywając valium.
 
Kilkakrotnie towarzyszyłyśmy mężczyznom podczas kampanii wyborczej. Obserwowałam Mustafę stojącego na podwyższeniu w Kot Addu między protegowanym Zii, Nawazem Sharifem a kandydatem z partii IJI, Mustafą Jatoi. Stał wśród tych, którzy publicznie głosili, że są politycznymi przeciwnikami, i obiecywał uciemiężonym masom lepszą przyszłość. Oświadczył, że jeśli wyborcy chcą utrzymać jego szacunek i poważanie, to: "Pan Jatoi nie może otrzymać mniej głosów, niż daliście mnie". Słowa te dla mnie brzmiały pusto, ale tłum nadal reagował na nie radośnie. Mustafa nieustannie mnie nagabywał, żebym przemawiała do jakichś grup kobiet, ale ja usunęłam się ze sceny politycznej i ponownie szukałam ucieczki w malarstwie. Na malowanych przeze mnie obrazach zaczęła pojawiać się znajoma mi z wyglądu kobieta. Za pomocą podświadomych ruchów pędzla usuwałam ją ze środka obrazu w cień. Od razu wiedziałam, że tworzę autoportret.
 
 
 

 
W dniu wyborów Mustafa, mimo że okazywałam wyraźną niechęć, nalegał, abyśmy objechali razem punkty wyborcze. Matloob siedział obok niego na przednim siedzeniu, a ja i Adila usiadłyśmy z tyłu. W punktach wyborczych widziałam innego Mustafę. Popisywał się przed Adilą swoimi wpływami i charyzmą i starał się przy tym tak bardzo, że wyglądał jak zły dubler, który na jednym występie chce pokazać wszystko. Na mnie to już nie działało, ale oczy Adili płonęły blaskiem, była oczarowana i podniecona jego wielkością, owładnęły nią te same uczucia, od których ja dopiero co się uwolniłam. Widziałam też, z jaką pogardą odnosiła się do nudnego i nic nie znaczącego Matlooba. Jazda powrotna wydawała się trwać bez końca. Chciałam zwinąć się w kłębek i skulić gdzieś przed światem, który popychał mnie w przeszłość. Jak tylko przyjechaliśmy do domu i zostaliśmy na chwilę sami, Mustafa spytał mnie poirytowany:
 
- Co się z tobą dzieje? Jesteś stale w podłym nastroju. Zamykasz się w sobie i nieustannie masz o coś pretensje. Nigdy nie jesteś zadowolona.
 
- Nie w tym rzecz - odparłam. - Nie podobało mi się twoje zachowanie. Nie jestem głupia, wszystko widzę. Jestem nieszczęśliwa i mam ku temu uzasadnione powody - zmierzył mnie podejrzliwym wzrokiem, po czym wyszedł z pokoju. 
 
Zbliżała się pora kolacji, więc udałam się do swego pokoju, żeby się ubrać i postarać wyglądać w miarę reprezentacyjnie. Ale zamiast stanąć przed lustrem, jak to z pewnością w tym momencie czyniła Adila, upadłam na łóżko i zaczęłam płakać. Minęło kilka chwil, nie potrafię określić ile, kiedy do mojego pokoju weszła cicho Adila. Miała na sobie nową, jaskrawą sukienkę z atłasu, a spod jej szkieł kontaktowych przebijało poczucie winy. Nie mogłyśmy jednak porozmawiać, bo do pokoju wszedł Mustafa i poinformował mnie ze złością, że przybyli już goście. Warknęłam, żeby powiedział gościom, że muszą poczekać, i kazałam jemu i Adili opuścić moją sypialnię. Mustafa odrzekł ze złością, że nie mam prawa żądać od kogokolwiek, by opuścił naszą sypialnię.
 
- Dlaczego nie? - spytała drwiącym tonem Adila. - To jest przecież jej sypialnia... - przerwała, aby zabrzmiało to bardziej dramatycznie, po czym dodała: - ... czyż nie? 
 
Popatrzyli na mnie oboje i widziałam, że naigrywają się z mojego cierpienia. Po tylu latach udręki ta jedna chwila spowodowała, że wszystko się we mnie załamało. Nie wiem, jakim sposobem udało mi się opanować, kiedy zeszłam w końcu na kolację. Chociaż czułam, jak zbierają się nade mną ciemne, złowieszcze chmury, zabawiałam gości rozmową i większość otaczających mnie osób nie zauważyła, że coś się ze mną dzieje. Podczas kolacji Mustafa nagle zwrócił się do mnie:
 
- Doprawdy Tehmino, w tych białych strojach wyglądasz zupełnie jak zakonnica.
 
 

 
Czyżby słowo "zakonnica" miało nadać jego wypowiedzi zabarwienie seksualne? Czyżby chciał dać do zrozumienia Adili, że nic go ze mną nie wiąże? Goście się rozeszli i została tylko Adila, która stała się świadkiem naszej kłótni.
 
- Nie mogę już dłużej z tobą żyć, Tehmino - oświadczył mi nieco nienaturalnym tonem Mustafa. - Swoją posępną miną uprzykrzasz mi życie. Nie czuję się z tobą szczęśliwy.
 
Zdałam sobie sprawę, że mówił te słowa do Adili, zapowiadając jej w ten sposób, że gotów jest znów nawiązać z nią romans. Wyszedł z pokoju, a jego słowa zawisły w powietrzu. Rozległo się walenie bębnów i usłyszałam okrzyki radości. Okazało się, że Jatoi wygrał wybory sześćdziesięcioma tysiącami głosów. Mustafa osiągnął to, co zamierzał, i zwycięstwo owo dowodziło, jak wielki wpływ miał na swój lud Lew Pendżabu. Po krótkiej chwili radości ze zwycięstwa, Mustafa odszukał mnie w tłumie i upewniwszy się, że w pobliżu nie było Adili, zaczął się nagle przede mną korzyć:
 
- Nigdy cię nie skrzywdzę - płakał. - To wszystko twoja zasługa. Jestem nikim bez twojego wsparcia. Pan Jatoi także by dziś nie triumfował, gdyby nie ty. To twoje zwycięstwo, wszystko zawdzięczam tobie. Wybacz mi, byłem zdenerwowany. Być może powodem tego była obecność Adili. To ona spowodowała, że ponura przeszłość wkroczyła ponownie w nasze życie i przypomniała nam obojgu o tym, co przeszliśmy. Pozbądźmy się tej kobiety, ona jest zła. Zacznijmy od początku.
 
Posłał po Adilę i kiedy się zjawiła, usiadł u mych stóp i zaczął błagać mnie o wybaczenie. Do Adili zaś powiedział: 
 
- Zawdzięczam Tehminie wszystko i nic nie jest w stanie sprawić, bym o tym zapomniał. 
 
Co miałam robić? Któremu Mustafie miałam wierzyć? Błyskawicznie podjęłam decyzję. Spędziłam u boku tego człowieka wiele lat znosząc jego złe traktowanie i tolerując jego kaprysy. Urodziłam mu czworo dzieci. Pracowałam ciężko, by uwolnić go z więzienia, bo, jeśli nawet jemu nie wierzyłam, to wierzyłam żarliwie w jego misję. Chociaż jego oddanie sprawie stawało się z godziny na godzinę bardziej wątpliwe, moje pozostawało niezmienne. Czy mogłam zapomnieć o tym wszystkim? Czy mogłam ryzykować przyszłość moich dzieci? Na myśl o dzieciach przeszły mnie ciarki. Jeśli opuściłabym Mustafę teraz, po tym wszystkim, co się stało, co stałoby się z dziećmi? Miałam już okazję dowiedzieć się, do czego był zdolny wtedy, gdy złamał angielskie prawo. Teraz znajdowaliśmy się w Pakistanie, gdzie panuje ogólne przeświadczenie, że dzieci należą do ojca. Dokoła siebie widziałam oznaki jego władzy. Uchwyciłam się ostatniej nitki nadziei: będę starała się z całej siły wierzyć kapryśnemu Mustafie, nie mam innego wyjścia. 
 
Opuściliśmy wszyscy następnego dnia Kot Addu w odświętnym nastroju i udaliśmy się do Multanu. Ja i Mustafa zamieszkaliśmy w domu brata Sajida i jego żony Shahidy, gdzie w przeszłości gościłam wraz z dziećmi przez wiele miesięcy. Tego wieczoru, mimo że jej dziecko było chore i widzieliśmy się wszyscy wystarczająco długo w ciągu dnia, Adila chciała znów się z nami spotkać. Siedziałam na sofie, a Mustafa leżał na łóżku, gdy wmaszerowała do naszej sypialni. Miała na sobie zieloną atłasową suknię, a do tego nosiła naszyjniki i kolczyki ze szmaragdami. Mustafa nie szczędził jej komplementów.
 
- Wyglądasz jak prawdziwa kobieta - oświadczył z naciskiem.
 
 

 
Adila poinformowała mnie, że moja szwagierka czeka na mnie na zewnątrz. Poprosiłam, by zaprosiła ją do sypialni, ale Adila odrzekła, że już jej to proponowała, lecz tamta utrzymuje, że musi porozmawiać ze mną na osobności. Nie chciałam zostawić Adili i Mustafy samych w sypialni, lecz nie chciałam także, by moje obawy były zbyt widoczne, więc wyszłam, odnalazłam Shahidę i posłałam ją pośpiesznie do sypialni w roli przyzwoitki. Było jednak za późno. W tym krótkim czasie, gdy Adila i Mustafa pozostali sami, coś się musiało już widocznie zdarzyć i wejście Shahidy do sypialni spowodowało, że oboje gwałtownie zamilkli. Pod koniec wieczoru, gdy okazało się, że położyłam coś nie tam, gdzie powinnam, Mustafa znów zareagował tak, jak to robił w przeszłości, podniósł na mnie głos. Kuliłam się w sobie, gdy obrzucał mnie stertą wyzwisk, ale nie odezwałam się ani słowem, przynajmniej na razie. Gdy Adila wyszła, straciłam panowanie nad sobą, Mustafa oświadczył jednak, że nie chce więcej słuchać moich "bezsensownych pretensji" i wrzasnął:
 
- Jestem zmęczony, Tehmino! Mam jutro ważne sprawy do załatwienia i żadna histeryczka nie będzie mnie rozpraszać. 
 
Zgasił lampkę i odwrócił się na bok. Czułam się oszukana i rozbita, zamknęłam się więc w łazience i długo płakałam. Co robić? Nie wiedziałam, jak mam postępować z tym zmiennym jak kameleon człowiekiem, z tym kłamcą. Myślałam, że oboje się zmieniliśmy. A teraz nagle dawny Mustafa powrócił, a ja nie byłam na to przygotowana. Rozpoczęła się zimna wojna. Następnego dnia w samolocie do Lahore Mustafa ponownie odgrywał rolę nieszczęśliwego męża.
 
- Znowu mi nie ufasz - skarżył się. - Nie mogę w ten sposób żyć, chcę wieść ze swoją żoną spokojne życie.
 
- Jak możesz mieć spokojne życie, skoro ciągle mnie niepotrzebnie denerwujesz? - zapytałam. - Wiesz, że jestem nieszczęśliwa. Nie mogę ci ufać, nie pozwalasz mi na to. Zachowujesz się podejrzanie.
 
- Ależ możesz mi ufać - powiedział słodkim głosem, biorąc mnie za rękę. - Czy wiesz, co Adila powiedziała mi wczoraj, kiedy zostawiłaś nas samych? - spojrzałam na niego, nie byłam pewna, czy naprawdę chciałam wiedzieć. - Powiedziała, że nie powinienem jeść niczego, co mi podasz - oświadczył. - Uważa, że zamierzasz mnie otruć. 
 
Osłupiałam. Gdy Mustafa zaczął mi opowiadać, co słyszał od Adili, zdałam sobie sprawę, że Adila przekręciła naszą niewinną rozmowę w kobiecym gronie, do którego zresztą i ona należała, na temat podania naszym mężom środka nasennego. Adila znów używała starych chwytów, a Mustafa jej ulegał. Po tym wszystkim, co razem przeszliśmy, Mustafa nadal zostawiał jej pole manewru. Ogarnął mnie wstręt. W Lahore jeszcze bardziej usunęłam się w cień do swoich obrazów, zwłaszcza po tym jak Mustafa odprawił Shuguftę, nie mogąc uzyskać nad nią takiej władzy, jaką miał nad biedną dai Ayeshą. Wysłałam ją do Karaczi, żeby pracowała u mojej matki. Wszyscy cierpieliśmy z tego powodu, a w szczególności mały Hamza, ale pocieszałam się, że Shugufta będzie mieszkała z cywilizowanymi ludźmi. Moja matka w dalszym ciągu rozpaczała. Minoo przebywała w tym czasie w Londynie. 
 
Ja razem z trzema moimi pozostałymi siostrami w Pakistanie zdecydowałyśmy się odwiedzić nową żonę naszego ojca, Sabihę Hasan i wybadać, czy możemy w tej sprawie coś zrobić. Poleciałyśmy z Zarminą do Karaczi, gdzie na lotnisku oczekiwała nas Rubina. W domu Rubiny, czekając na Adilę, rozmawiałyśmy o tym, co się wydarzyło podczas kampanii wyborczej w Kot Addu. Wszystkie byłyśmy oburzone zachowaniem Adili, aczkolwiek wiedząc, co było w przeszłości, nie mogłyśmy być bardzo zaskoczone. Czekałyśmy już dosyć długo na naszą najmłodszą siostrę i próbowałyśmy dodzwonić się do jej domu, ale linia była ciągle zajęta. Wiedziona instynktem próbowałam dodzwonić się do Mustafy, który pozostał w Lahore, ale jego linia również była zajęta. Dwa plus dwa daje cztery. Jeden plus jeden tworzy razem nikczemną parę. Musiałyśmy jednak wrócić do tego, co zaplanowałyśmy. Gdy wyjeżdżałyśmy z domu, przyjechała Adila. Pomyślałam: Cóż to za ironia losu, że z "tą drugą" w moim życiu jadę bronić sprawy mojej matki. Nikt, a już z pewnością moja matka, nigdy nie wstawiał się za mną.  W rozmowie z Sabihą Hasan próbowałyśmy wraz z Rubiną i Zarminą wytłumaczyć jej w dyplomatyczny sposób, że swoim postępowaniem rozbiła rodzinę, którą nasza matka tak długo i z takim wysiłkiem starała się utrzymać. Adila natomiast zachowywała się niegrzecznie i próbowała wyprowadzić Sabihę z równowagi. W drodze powrotnej skrzyczałyśmy Adilę. Coraz bardziej oczywisty stawał się dla nas jej plan: jeśli ojciec odejdzie od matki, Adila będzie miała wymówkę, by wznowić romans z Mustafą i rozbić moje małżeństwo. Wytłumaczy to chęcią zemsty. Oświadczy, że nie jest nic winna ojcu, ponieważ to on zniszczył rodzinę porzucając ją. Dlaczego ona miałaby dbać o honor rodziny, jeżeli nie robił tego ojciec? Wiedziałyśmy, że matka stanie po stronie Adili. Zawsze jej wierzyła. Matka w walce przeciwko naszemu zbłąkanemu ojcu mogła liczyć jedynie na poparcie Adili. Celem tej walki był on, ale to ja znalazłabym się na linii ognia. To wszystko było takie dziwne. Nasza rodzina, w której pełno było intryg i kłamstwa, która obmawiała wszystkich dookoła i sama była obmawiana, była jak społeczeństwo Pakistanu w mikroskali. Zasada, jaka w nich obu rządziła była prosta: rób, na co masz ochotę, ale nie obnoś się z tym. Tymczasem w środku wszystko się waliło się i obracało w gruzy.
 
Nastąpiły wybory prezydenckie. Kandydatami byli Ghulam Ishaaue Khan oraz Nawabzada Nasrullah Khan. Pierwszy był reakcyjnym biurokratą, który długo współpracował z siłami Zii, drugi szczerym zwolennikiem postępu, który wierzył w demokratyczne ideały i aktywnie popierał Mustafę w czasach, gdy ten przebywał w więzieniu. Mustafa po powrocie z głosowania zapewnił mnie, że oddał głos na Nawabzadę. Tymczasem zadzwonił telefon. Był to Ghulam Ishaaue Khan, chciał podziękować Mustafie za oddanie na niego głosu. Mustafa okłamał mnie, ale dla mnie bardziej istotne było to, że ponownie złamał swoje zasady. To wydarzenie jeszcze bardziej podkopało we mnie wiarę w jego polityczną wiarygodność. 
 
 
 
CDN.
 
 
 

 
 
PS: Amerykanie właśnie walczą o swoją wolność na Kapitolu i w całym Washington D.C. Cokolwiek by nie mówić o Donaldzie Trumpie i nie krytykować go za pewne jego polityczne działania, to jedno z całą pewnością należy przyznać - jest to prawdziwy Prezydent Ludu, który realnie sprzeciwił się całemu amerykańskiemu skorumpowanemu i skomuszałemu establishmentowi. Wybory zostały sfałszowane, a media i Sąd Najwyższy i cały amerykański establisment każą nam przyjąć to bez sprzeciwu, tylko dlatego że Trump nie podobał się globalistom. Popieram Amerykanów walczących o sprawiedliwość w Waszyngtonie z całego serca, gdyż ich walka dziś przesądzi nie tylko o przyszłości USA na całe dekady (w tym na całkowite podporządkowanie Ameryki Chinom, gdyż establisment ma gdzieć swoich obywateli i jedynie o czym myśli to włądza i pieniądze, a tym można się podzielić nawet z Chinami w zamian za amerykańską supremację a nawet amerykańską suwerenność), lecz także o przyszłości całego Świata. Stany Zjednoczone wyrosły na buncie i ten bunt przeciwko władzy, która chce z nas uczynić niewolników - jest istotą Ameryki jako społeczeństwa i jako państwa. Bardzo żałuję że nie ma mnie teraz w USA i modlę się za protestujących!
 
 
 
GOD BLESS AMERICA!





 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz