Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 14 stycznia 2021

HISTORIA ŻYCIA WSZECHŚWIATA - WSZELKIEJ CYWILIZACJI - Cz. CXLII

TWÓRCY EUROPEJSKICH CYWILIZACJI

SŁOWIANIE I CELTOWIE

 
 

 
 

PIERWSZE "EUROPEJSKIE"

CYWILIZACJE:

CELTOWIE

(CZASY EKSPANSJI)

(ok. 4 200 r. p.n.e. - 100 r. p.n.e.)

Cz. III

 
 

 
 
DRUIDZI
 
 
  Według Cezara wśród Celtów (Galów) dominowały dwie z trzech grup społecznych, z jakich składało się celtyckie społeczeństwo. Byli to druidzi i wojownicy (Cezar nazwał ich ekwitami, gdyż przypisywał on ludom które podbijał - szczególnie jeśli według niego stały one na niższym od Rzymian stopniu rozwoju cywilizacyjnego - rzymskich odpowiedników czy to politycznych czy religijnych). To te dwie pierwsze klasy społeczne stanowiły trzon celtyckiej (aryjskiej) elity, która pasożytowała na trzeciej grupie społecznej, czyli hodowcach bydła i rolnikach (w języku celtyckim zwano tę grupę: bó - czyli hodowcy krów i airig - wolni rolnicy). Byli oczywiście także niewolnicy oraz wyzwoleńcy, ale przed rzymskim podbojem te klasy były bardzo nieliczne w celtyckich społecznościach (swoją drogą niestety tak to już było, iż największy rozwój cywilizacyjny odnosiły właśnie te ludy, które na potęgę rozbudowywały własność niewolniczą. Wiadomo, aby filozofowie mogli dumać nad złożonością świata i jego natury, ktoś musiał im przynieść jedzenie, wyprać ubranie i oczyścić wychodek, gdyby musieli robić to sami, nie mieliby czasu by filozofować). Teraz jednak pragnę się skupić na tej pierwszej, najważniejszej klasie społecznej Celtów - czyli właśnie na druidach - kapłanach przewodnikach, będących jednocześnie najwyższymi sędziami i moralnymi autorytetami w swych społecznościach. Można nawet zaryzykować stwierdzenie, że celtyccy druidzi mieli bardzo wiele wspólnego z indyjskimi braminami (i tu i tam prastare prawa układano wierszem aby łatwiej móc je zapamiętać, ogromną wartość przywiązywano do prawdy - jako wartości magiczno-religijnej danej od bogów, duże było również znaczenie bardów i to zarówno w Indiach, jak i w celtyckiej Galii, Anglii, Irlandii oraz Szkocji). Wygląda to więc na kontynuację rozproszonej cywilizacji aryjskiej (choć - co też paradoksalne - Ariowie w Indiach mają więcej wspólnego ze Słowianami niż z Celtami). Celtyccy druidzi byli patronami i depozytariuszami ogromnej wiedzy na temat zasad rządzących światem i planetą jako taką (wiedzieli np. że Ziemia jest "pełną, potężną kulą z wieloma wgłębieniami (...) i wisi pośrodku innej kuli (...) to znaczy Nieba, a przestrzeń pomiędzy tymi dwiema kulami wypełnia powietrze i eter", wiedzieli również że istnieją inne planety w "sferze niebieskiej" która "dzieli się na dwanaście odcinków, których główne stałe gwiazdy składają się na dwanaście znaków zodiaku"). 
 
Druidzi twierdzili że Celtowie wywodzą się od bogów i że choć rasa ludzka jest młoda, to jednak w odległych czasach stworzona została przez bogów, którzy "chodzili wówczas po ziemi". Nie przetrwało imię boga, od którego druidzi rozpoczynali boskie pochodzenie ludzkości. Cezar zwał go Dis Pater (natomiast Ariowie w Indiach zwali go Djaus - czyli "Bóg Ojciec", którego wedyjscy bardowie określali również mianem "Niebo Wszechwiedzące". Imię tego boga przetrwało we wszystkich aryjskich ludach, w tym np. wśród Greków, gdzie przybrało ono miano Djeus, potem Dzeus i ostatecznie Zeus). Jedyną różnicą był fakt, że w przeciwieństwie do braminów czy greckich kapłanów, którzy w Djeusie widzieli władcę niebios, druidzi za protoplastę ludzkości uważali pana świata podziemnego (świata zmarłych), którego celtyckie plemiona wyspiarskie (głównie te z Irlandii) znały pod imieniem Donna, a "Synowie Donna" mieli być pierwszymi ludźmi którzy w ogóle stąpali po ziemi (celtycka cywilizacja znacznie lepiej rozwinęła się na wyspach niż na kontynencie, gdzie wkrótce uległa romanizacji a następnie napływowi ludów słowiano-nordyckich. To właśnie na wyspach powstały przecież celtyckie legendy np. ta o królu Arturze i rycerzach Okrągłego Stołu - która co prawda została spisana już w średniowieczu, ale jej pierwowzór stanowiły celtyckie opowiadania ustne, jak również te o starożytnym i boskim plemieniu bogini Danann - Tuatha De Danann - którzy mieli zstąpić z niebios i zająć wyspę [Irlandię] z rąk plemienia zwanego Fomore - "Kozie Głowy"). Pierwotny bóg był postacią nieodgadnioną i być może był tożsamy z bogiem prawdy (zwanym też po prostu "dobrym bogiem") o imieniu Dagda (którego Cezar utożsamiał z Jowiszem). Ogromne znaczenie wśród Celtów pełniły również: koło z czterema spiralami (zbliżone do aryjskiej swastyki) symbolizującymi pory roku, kult ognia (stąd tak silna wśród aryjskich ludów pozycja boga piorunów - greckiego Zeusa, rzymskiego Jowisza, słowiańskiego Peruna i celtyckiego Taranisa) oraz zawód kowala - który dla Celtów był czymś na pozór magicznym.
 
 

 
Koło czasu (zwane również "Kołem Życia" - które ewidentnie przypomina swastykę) a któremu przewodzi "dobry bóg" Dagda - wyznacza cykl życia całej społeczności. Celtycki kalendarz lanisolarny składał się z dwunastu miesięcy liczących naprzemiennie po 29 i 30 dni, co dawało razem 354 dni w roku (kalendarz księżycowy) i żeby pozostał on w zgodności z kalendarzem słonecznym, co trzydzieści miesięcy doliczano doń jeden miesiąc 30-dniowy (który odliczano potem co trzydzieści lat). Dodatkowo każdy miesiąc dzielił się jeszcze na na połowę jasną ("Mat" - dobry) i połowę ciemną ("Anm" - niedobry). Rzymianie również dzielili dni na "czyste" - "puri" i "czarne" - "atri". Rok u Celtów zaczynał się 1 listopada w miesiącu zwanym Samon (czasem nazywany był też Samonios). Noc z 31 października na 1 listopada była szczególnie niebezpieczna w przekonaniu Celtów, gdyż wówczas to duchy zmarłych mogły bez żadnych przeszkód przenikać do świata żywych by przynieść niepokój a niekiedy i obłęd żyjącym. Odpowiednie formuły ofiarne, dokonywane najczęściej w towarzystwie druidów, mogły odwrócić to niebezpieczeństwo (co ciekawe, symbolem upływającego roku była dla Celtów bogini o imieniu Morrigan, która z pięknej niewiasty na początku roku, zmieniała się w starą wiedźmę na jego koniec. Wówczas zstępował doń "dobry bóg" Dagda i odbywał z nią stosunek seksualny, po którym ponownie stawała się młodą dziewczyną). W czasie owej nocy z 31 października na 1 listopada, przelewano wiele krwi zwierząt ofiarnych (najczęściej przy leśnych kaplicach bogów), aby tylko odsunąć od siebie wszelkie nieszczęścia na Nowy Rok i uzyskać uznanie w oczach bogów (Celtowie, podobnie zresztą jak Grecy, byli bardzo zabobonni). Święto celtyckiego Nowego Roku przetrwało do naszych czasów w postaci słowiańskich Zaduszek czy też święta Halloween (a stąd wiadomo właśnie iż była to tradycja celtycko-słowiańska, iż Rzymianie obchodzili święto zmarłych 21 lutego w dzień Feraliów - czyli na osiem dni przed kalendami marca, zaś Grecy czcili ten dzień 22 lutego jako Caristia - Święto Charyt - bogiń świata podziemnego, pomocnic Hadesa).
 
Kolejnym celtyckim świętem, przypadającym na "Kole Życia" po Nowym Roku, było to, o nazwie Imbolc, obchodzone 1 lutego (czyli w miesiącu Anagant). Było to święto ku czci bogini płodności - Brigit i wiązało się z narodzinami jagniąt oraz przepędzaniem stad na wyżej położone pastwiska. 1 maja zaś rozpoczynało się święto Beltane, związane z celtyckim bogiem słońca i płodności - Belenusem. Rozpalano wówczas wielkie stosy ognisk na polach i przepędzano po nich bydło (aby je okadzić i ponownie wypędzić na letnie pastwiska). Druidzi wznosili modły do boga (wcześniej ściąwszy z drzew jemiołę złotymi sierpami - co również miało aspekt magiczny), prosząc go by ten czuwał nad polami i zwierzętami, oraz miał w opiece pozostały dobytek danej społeczności. 1 sierpnia odbywało się bodajże najważniejsze święto tego roku - święto plonów, czyli Lugnasad. Obchodzono je w miesiącu Elembiv ku czci boga Luga (boga młodości i urody, a jednocześnie wodza, maga, poetę i barda). Składano wówczas temu jakże zmiennemu bogu (który potrafił być wspaniałym opiekunem poetów i kochanków, a w jednej chwili zmieniał się w żądnego krwi, groźnego i gwałtownego wodza, jadącego na swym rydwanie ciągniętym przez gryfy) wspaniałe ofiary, prosząc go o dobre zbiory i pomyślność. W tym też miesiącu sierpniu (o ustalonym wcześniej dniu) zjeżdżali się wszyscy druidzi w jedno miejsce (było takie miejsce specjalnie przygotowane dla nich w środku lasu w kraju Karnutów, nieopodal głównego grodu tego ludu - Cenabum - dziś Orlean), gdzie w towarzystwie wybranego strażnika kultu całej Galii, omawiali najważniejsze sprawy mijającego roku (wygląda więc na to, że coroczne zjazdy druidów do lasu w pobliżu Cenabum były jedynym ogólnonarodowym zebraniem Celtów ze wszystkich plemion Galii, od Aremoryki do Rodanu, przed wybuchem powstania Wercyngetoryksa w 52 r. p.n.e. Celtyckie plemiona żyły bowiem we względnej od siebie niezależności i także wszczynały liczne bratobójcze walki). W 12 r. p.n.e. cesarz Oktawian August - obawiając się niezależności i tajności zjazdów celtyckich kapłanów -  zmusił druidów do zmiany miejsca spotkań i odtąd mieli się zbierać przed ołtarzem bogini Romy i Augusta w Lugdunum (mieście wzniesionym na cześć boga Luga). Zresztą Rzymianie krwawo tępili druidyzm (niczym dziś Tweeter, Google i YouTube walczą z Trumpem i jego zwolennikami), a gdy w 60 r. wybuchło w Brytanii powstanie Celtów, wywołane przez królową plemienia Icenów - Boudikę (której Rzymianie na jej oczach zgwałcili córki, a ją samą upokorzyli), rzymski namiestnik Brytanii - Gajusz Swetoniusz Paulinus przebywał właśnie na wyspie Man (wówczas Monapia), gdzie niszczył tamtejsze świątynie druidów - wznoszone pod gołym niebem w środku lasu - i kazał zabijać tych kapłanów, którzy odmówili zaprzestania praktyk tego kultu. 
 
Kult ognia był kolejnym przejawem celtyckiej religii druidów. Święto to było związane z bogiem Taranisem (zwanym również Tanarosem) - miotającym pioruny, "Najwyższym Panem Niebios". Lukan w swych "Farsaliach" twierdził, że był to bóg "dziki i odrażający", podobny do reszty celtyckiego panteonu, gdyż składano mu (jak również kilku innym celtyckim bogom) krwawe ofiary z ludzi (zamkniętych w drewnianych klatkach, które następnie podpalano). Stawiano mu po lasach drewniane kolumny (przypominające nieco łuki stawiane przez Rzymian po miastach, lecz różnica była taka, że Celtowie stawiali te pomniki "Gromowładnemu" z dala od dużych skupisk ludzkich, w środku lasów, a nie w centrach miast i na forach, jak czynili to Rzymianie). Z ogniem "Wielkiego Taranisa" miał również do czynienia kowal, który przez sam ten fakt stawał się już postacią na poły magiczną. Nigdy nie opuszczał swojego zakładu pracy, a ponieważ potrafił on przerabiać brunatne i bezkształtne rudy w żelazo, był uważany za wybrańca bogów (zarówno Taranisa, jak i Caturixa - boga wojny, a także narodowego boga Galów - Teutatesa). Był tylko jeden minus takiego życia. Kowal żył z reguły sam i to z dala od wioski (mógł się jednak żenić i brać sobie uczniów do tego jakże szlachetnego i poważanego przez Celtów zawodu). Nie mógł jednak porzucić wykonywanego przez siebie zajęcia, bo to (jak wierzono) ściągnęłoby na całą społeczność karę boską. Dlatego też musiał codziennie rozpalać swe palenisko i tylko w nagłych przypadkach mógł opuścić miejsce swego zamieszkania i swej (uświęconej) pracy. Natomiast wszelkie zaopatrzenie uzupełniała małżonka kowala (lub też ludność wioski dostarczała mu potrzebne do przeżycia towary). Z bogami nie należało bowiem igrać - jak uważali Celtowie - gdyż rozzłoszczeni, mogliby zrzucić ludziom... niebo na głowy.
 
 

 
I tutaj dochodzimy do podstawowego tematu, który wykształcił i rozpowszechnił się w kulturze związanej z Celtami, a mianowicie największych obaw iż kiedyś niebo może zwalić im się na głowy (w komiksach o przygodach Asteriksa i Obeliksa, wódz ich plemienia - Asparanioks właśnie tego najbardziej ze wszystkich rzeczy się obawiał). Dlaczego Celtowie tak bardzo obawiali się tej właśnie zapowiedzi? Otóż według Galów głowa stanowiła centralny punkt ludzkiej egzystencji (druidzi twierdzili że tam właśnie mieści się energia życiowa, którą my nazywamy duszą, a która - jak głosili - po śmierci człowieka wciela się ponownie w inne ciało w łonie matki). Druidzi stanowili tego najlepszy przykład, gdyż swych uczniów przez dwadzieścia lat kształcili, ucząc wszystkich tajnych formułek i magicznych zwrotów na pamięć (Cezar twierdził że druidzi są bardzo niebezpieczni, gdyż cały czas zajmują się ćwiczeniem sztuki zapamiętywania i tym samym nieustannie trenują swój umysł). Ponieważ Celtowie nie używali pisma (co też nie znaczy że go nie znali, gdyż jest to błąd poznawczy. Wielu z nich potrafiło doskonale czytać i pisać po grecku, ale tę sztukę wykorzystywali głównie do prowadzenia transakcji handlowych i ewentualnie politycznych, jak czynił to choćby druid Dywicjak - który ponoć był również dyplomatą i wojownikiem - mimo iż druidzi byli automatycznie zwolnieni ze służby wojskowej). Tak więc ludzka głowa stanowiła centrum nie tylko myśli i duszy, ale sił witalnych człowieka (zapewne druidzi zdawali sobie sprawę, że za pomocą myśli można jednocześnie kształtować własną rzeczywistość). Wojownicy często odcinali głowy pokonanym wrogom i przywiązywali je do uprzęży własnych koni - aby przejać ich siłę i witalną energię. Diodor pisał wprost: "Wrogom zabitym w bitwie odcinają głowy i przywiązują je do szyi swych koni. Potem owe skrwawione ludzkie strzępy przekazuja swoim giermkom i obnoszą jako łup wojenny, śpiewając pieśń zwyciestwa. Przybijają je nad drzwiami swych domów (...). Głowy najznakomitszych wrogów nacierają cedrowym olejem i przechowują w skrzyni i z dumą pokazują je przybyszom". Siła takiej głowy przechodziła potem z ojca na syna i wielokronie potomkowie chełpili się, pokazując czaszkę jakiegoś dawno zabitego przeciwnika, że to właśnie ich przodek powalił go w bitwie i przejął jego siłę witalną. Dlatego też tak bardzo bali się o swoje głowy, a znając nieprzewidywalność "Gromowładnego", mogli się spodziewać że któregoś pięknego dnia rozzłoszczony bóg zrzuci na nich Niebo, które zmiażdży im głowy - najcenniejszą rzecz, jaką posiadali i stąd właśnie brała się ich nieustanna obawa.     
 
 
 

 
 
 CDN.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz