Łączna liczba wyświetleń

sobota, 24 lipca 2021

SUŁTANAT KOBIET - Cz. XXVIII

HAREMY WYBRANYCH WŁADCÓW

OD MEHMEDA II ZDOBYWCY

DO ABDUL HAMIDA II

 

 
 
 

SERAJ SULEJMANA WSPANIAŁEGO

Cz. XVII





 

 ŻONA

SERAJ POD RZĄDAMI ROKSOLANY/HURREM

(1534 - 1558)

Cz. II

 
  
"Wiedziała, że była bardzo kochana. Jednak zdawała sobie sprawę, że chłopców traktowano inaczej. Na przykład tata przepasał jej starszego brata Mehmeda szablą wykonaną specjalnie dla niego. Pozwalał mu już jeździć konno na polowaniach. Selim i Bajazyd byli na to jeszcze za mali, ale oni też byli książętami. Na samo słowo "książę" pochwał nie było końca. Niewątpliwie kryło w sobie jakąś tajemnicę. Rankiem Mihrimah zwróciła się do ubierającej ją Esmy: - Co znaczy "książę"? - Oznacza potomka naszego pana padyszacha - odpowiedziała mimowolnie. - Ja nie jestem potomkinią padyszacha? Mihrimah otworzyła szeroko oczy. Esma uśmiechnęła się, czesząc opadające na ramiona włosy dziewczynki grzebieniem z kości słoniowej, inkrustowanym złotem. - Coś podobnego! - powiedziała ze strachem. - Cóż to za słowa? Oczywiście, że jesteś jego dzieckiem, ale jesteś dziewczyną. - Dziewczyny nie są książętami? - Nie, one są sułtankami. A ty jesteś naszą ukochaną sułtanką Mihrimah. Ta odpowiedź w najmniejszym stopniu jej nie zadowoliła. - Książęta są ważniejsi od sułtanek? Esma się zatrzymała. Co ta dziewczyna miała na myśli? Skąd wzięły się te niebezpieczne słowa? Uciekając wzrokiem od bacznie obserwującej ją Mihrimah, pokiwała głową. - Dlaczego? Nie było to już pytanie, przed którym udałoby się uciec, kiwając głową. - Książę, gdy dorośnie, może zostać padyszachem. To dlatego. Mihrimah nie odzywała się przez chwilę. Wpatrywała się w oczy Esmy. - Sułtanka nie może zostać padyszachem? Piastunka pokręciła głową. - Czyli książęta są ważniejsi od sułtanek, tak? Mój tata padyszach kocha Mehmeda bardziej ode mnie? Żółtogłowego i Bajazyda też? Zamilkła. Zamyślona spojrzała na swoje dłonie. - Ale dlaczego? - zapytała cicho. - Gdybym była padyszachem, nie kochałabym tego, kto zajmie moje miejsce. Esma była bliska omdlenia. Starała się nie dać nic po sobie poznać i zamknąć usta dziewczynie, udając, że nie słyszała jej ostatnich słów. To nie były słowa powiedziane ot tak. Kto wie, jak zrozumiałby je ktoś, kto by je usłyszał. A w tym pałacu, prędzej czy później, wszyscy wszystko słyszeli" - fragment książki Demet Altinyeleklioglu "Tajemnice dworu sułtana. Mihrimah. Córka odaliski". 



NOWA ODALISKA




 Gdy latem 1534 r. flota osmańska - tworzona praktycznie od podstaw przez wielkiego admirała Hayreddina Barbarossę - po raz pierwszy wypłynęła na pełne morze, jako cel obrała sobie, zdobyte w 1532 r. przez włoskiego admirała w służbie Hiszpanii - Andrea Dorię, porty: Koron i Lepanto, które Hiszpanie szybko ewakuowali. Ten pierwszy sukces wielkiego kapudana paszy (któremu rozbudowa floty zajęła zaledwie kilkanaście miesięcy), ośmielił go, by tym razem wpłynąć na Morze Tyrreńskie, gdzie już bezpośrednio mógłby zagrozić Hiszpanom, pustosząc choćby wybrzeża południowej Italii. Zresztą Hayreddin miał tu do wykonania również inne zadanie, zlecone mu bezpośrednio przez samego wielkiego wezyra - Ibrahima Paszę, a polegało ono na tym, iż... miał porwać z włoskiego miasta Fondi - leżącego na ziemiach Państwa Kościelnego i należącego od 1494 r. do rodu Colonna - tamtejszą hrabinę - Julię Gonzagę, która po śmierci w 1528 r. swego męża, hrabiego Wespazjana Colonny (syna sławnego kondotiera Prospero Colonny, który otrzymał to miasto z łaski króla Francji Karola VIII w 1494 r.), sama zarządzała owym hrabstwem. A ponieważ była ona wciąż młoda (miała ok. 21 lat) i ponoć słynęła ze swej urody, przeto Ibrahim postanowił ją porwać, przewieść do Konstantynopola i uczynić z niej nową odaliskę dla sułtana, w miejsce Hurrem, która - jak sądził - wówczas utraciłaby sułtańskie względy i poszła w odstawkę, tak jak to się stało wcześniej z Mahidevran. Sam fakt wywyższenia sułtanki Hurrem i uczynienia z niej oficjalnej żony padyszacha, był dla wielu jej wrogów irytujący i jak mogli, dążyli oni do jej usunięcia, poprzez podesłanie do łoża Sulejmana nowej nałożnicy.

Sprawę podgrzewała również afera (1533/1534), związana z budową nowej łaźni w Starym Seraju, przeznaczonym "tylko dla sułtanki Hurrem i jej dzieci", która to obawiała się zamachu na swoje życie (ponoć Hurrem miała zostać zaatakowana przez żmiję, lecz w porę zdążyła uciec bez szwanku. Swoją drogą - jeśli była to prawda, to równie dobrze ową żmiję mogli podłożyć stronnicy Hurrem, po to tylko, aby miała ona potem pretekst do odseparowania się w kąpieli od reszty odalisek i haremowych niewolnic). Ibrahim zapewne uznał, że oto nadszedł już czas, aby ostatecznie usunąć Hurrem z Seraju, gdyż jej poczynania zagrażały nie tylko interesom księcia Mustafy - jako następcy tronu (a którego to Ibrahim przysiągł chronić), ale również jego własnym. A w tym czasie, po śmierci Ayse Hafsy - która była protektorką Ibrahima - nic już nie stało na przeszkodzie wybuchowi otwartej (choć wciąż skrywanej za oficjalnymi frazesami sułtańskiego dworu o miłości, zgodzie i braterstwie wszystkich poddanych padyszacha) wojnie Ibrahima i Hurrem. Było pewne, że Hurrem dybała na życie Ibrahima, podobnie jak nie ulegało wątpliwości, że on równie mocno pragnął jej upadku a nawet śmierci. Przez te wszystkie lata, od czasu gdy Sulejman obdarzył tę dwójkę niewolników najwyższymi godnościami w państwie (zarówno Hurrem, jak i Ibrahim byli początkowo niewolnikami, ona wysłana została do sułtańskiego haremu, on był osobistym sokolnikiem Sulejmana) ich ego znacznie wzrosło, a ponieważ żadne z nich nie chciało podporządkować się drugiemu (Hurrem była teraz oficjalnie żoną sułtana, zaś Ibrahim od czerwca 1523 r. sprawował władzę jako wielki wezyr i jednocześnie bejlerbej Rumelii, a poza tym w tym samym roku stał się szwagrem sułtana, poślubiając jedną z jego sióstr - Hatice), konflikt na śmierć i życie stawał się więc nieuchronny.

Atak Barbarossy na Fondi nastąpił w nocy, z 8 na 9 sierpnia 1534 r. Gdy okręty dobiły do brzegu, marynarze cichcem zeszli na ląd i skierowali się w stronę pałacu hrabiów Colonna w którym przebywała Julia Gonzaga. Uprowadzenie jej do Seraju jednak nie powiodło się, gdyż ostrzeżona w porę, zdołała - w samej koszuli nocnej - wsiąść na koń i w towarzystwie jednego tylko rycerza, uszła porywaczom (owego rycerza kazała potem zasztyletować, choć powód tej decyzji pozostaje nieznany - być może za dużo widział, a może po prostu nie potrafił się powstrzymać i w czymś jej uchybił?). Po tym niepowodzeniu wielki admirał Heyreddin Barbarossa skierował się do Tunisu, którym władał wówczas kalif Muhammad V al-Hasan (który wstępując na tron w 1526 r., kazał zamordować wszystkich swoich 44 braci). Barbarossa zakotwiczył w porcie w Tunisie dnia 16 sierpnia 1534 r. a... jeszcze tego samego dnia obalił kalifa i zdobył miasto, ogłaszając sułtana Sulejmana Wspaniałego jedynym władcą Tunisu i całej prowincji Ifrykij (Muhammad V uciekł ze swego pałacu - podobnie jak wcześniej Julia Gonzaga - i zbiegł na pustynię, starając się nawiązać kontakt z dworem cesarza Karola V, aby ten dopomógł mu powrócić na tron w Tunisie. Swoją drogą Muhammad V al-Hasan - zwany też Mulajem Hasanem - słynął z tego, że w jego haremie... w ogóle nie było kobiet, za to kazał sobie sprowadzać młodych chłopców, których łącznie było ponad 400).  



AMBASADOROWIE




Porta Ottomańska za czasów Sulejmana Wspaniałego utrzymywała prawdziwie przyjacielskie stosunki dyplomatyczne, jedynie z dwoma chrześcijańskimi krajami w Europie, te kraje to była Francja i Polska/Rzeczpospolita. Co prawda od 1521 r. panował też pokój z Wenecją, która zgodziła się płacić sułtanowi coroczną daninę, w zamian za możliwość prowadzenia handlu na Morzu Egejskim, Morzu Czarnym i we wschodnim basenie Morza Śródziemnego, ale nie był to sojusz oparty na wzajemnej przyjaźni lub choćby wspólnych interesach politycznych, a po prostu z konieczności - Wenecja nie była w stanie skutecznie prowadzić wojny z potężną Turcją, przeto wolała się z nią dogadać i zapłacić, aby osiągnąć przynajmniej niektóre swoje cele. Pokój ten jednak w każdej chwili mógł zostać zerwany i jeśli do tego nie dochodziło, to tylko dlatego że nie było po temu woli politycznej zarówno w Konstantynopolu, jak i w samej Wenecji. Co do pokoju zawartego z Rzeczpospolitą Obojga Narodów, to już wcześniej o nim pisałem, ale warto jeszcze dodać, że pokój ten pierwotnie wyszedł od Turków, co może świadczyć, iż w sułtan nie żywił nieprzyjaznych planów względem Polski i Litwy (na co zapewne duży wpływ miała postawa Hurrem, która wywodząc się z ziem Rusi Czerwonej - wchodzącej w skład Korony Polskiej - a od 1569 r. obejmującej jedną ziemię poselską z Małopolską i Podolem, drugą zaś stanowiła Wielkopolska, Pomorze/Prusy i Mazowsze, trzecią, nieco odrębną Ukraina i Wołyń, czwartą była Litwa z Białą i Czarną Rusią, a piątą były Inflanty czyli dzisiejsza Łotwa i część Estonii - była przyjaźnie, a może nawet sentymentalnie nastawiona do swej dawnej ojczyzny). 5 stycznia 1532 r. na Wawelu zjawił się - posłany tam przez Ibrahima Paszę - Said Bej (Jan Kierdej), sturczony Polak, którego ojciec był starostą trembowelskim i krasnostawskim, a on sam został porwany za młodu przez Tatarów i sprzedany do Konstantynopola, gdzie uzyskał wolność i przeszedł na islam. Wiózł on do króla Zygmunta I Jagiellończyka list wielkiego wezyra, w którym ten dokładnie opisywał, do czego namawiał go hospodar mołdawski - Piotr IV Raresz po swej klęsce w bitwie pod Obertynem z 22 sierpnia 1531 r. Raresz namawiał Ibrahima, a za jego wskazaniem samego sułtana, aby Osmanowie ruszyli na Rzeczpospolitą. Tak więc gdyby intencje Sulejmana były wrogie, zapewne nie kazałby on Ibrahimowi wysłać takiego listu do Krakowa. 

Sułtan nie chciał też, aby Rzeczpospolita przeszła do ligi antytureckiej i prohabsburskiej, a stronnictwo ulegające Habsburgom było skupione wokół kanclerza wielkiego koronnego - Krzysztofa Szydłowieckiego. W połowie lutego 1532 r. król posłał do Konstantynopola swego posła - Jakóba Wilamowskiego, którego sułtan przyjął i tak podejmował, iż ten przebywał tam prawie dwa miesiące, a gdy wrócił do Krakowa (w maju) przywiózł wieści, iż Sulejman pragnie się porozumieć na drodze wypracowania trwałego traktatu pokojowego. Zygmunt Jagiellończyk wysłał więc w październiku 1532 r. kolejne, tym razem uroczyste poselstwo, któremu przewodził marszałek dworu młodego króla Zygmunta II Augusta (który od 18 października 1529 r. był wraz z ojcem wielkim księciem litewskim, a od 18 grudnia również i królem polskim. Koronowany został zaś na Wawelu, dnia 20 lutego 1530 r. w wieku 9 lat i od tej chwili Polska i Litwa miała jednocześnie dwóch koronowanych władców, z których każdy miał swój oddzielny dwór - przy czym wówczas istniał jedynie polski dwór Zygmunta Augusta, zaś jego litewski dwór nie był jeszcze sformowany i trwało to dość długo, tak, iż jeszcze w latach 40-tych XVI wieku, czyli podczas romansu króla z Barbarą Radziwiłłówną, dwór ten wciąż nie przybrał swego pełnego kształtu) - Piotr Opaliński. Wybranie Opalińskiego było celowym zamiarem, gdyż dawało nadzieję na trwałość zawieranego traktatu, skoro posłem, który miał go opracować, był członek dworu młodego a nie starego króla. W drodze przez Mołdawię jechał Opaliński incognito, jako że obawiał się on zasadzki zastawionej przez hospodara Raresza, który doskonale zdawał sobie sprawę, że sojusz Rzeczpospolitej i Osmańskiej Porty, to pierwszy krok do jego upadku (i tak się też stało). Jego ludzie czyhali więc na Opalińskiego tuż przy granicy za Dniestrem, ale udało mu się ominąć wszystkie te pułapki i - choć okrężną drogą, to jednak - bezpiecznie dotarł do Konstantynopola dnia 13 grudnia 1532 r. i uzyskał audiencję najpierw u Ibrahima Paszy, a następnie (18 stycznia 1533 r.) u samego sułtana. Według relacji, sułtan rozmawiał z posłem nie poprzez wezyra - jak to się przyjęło w kontaktach padyszacha z innowiercami - ale bezpośrednio, dopytywał się też o młodego Zygmunta Augusta. Wtedy też uzgodniono i opracowano kształt traktatu pokojowego, który otrzymał nazwę "wieczystego", lecz tak naprawdę sporządzony był do końca życia Sulejmana, Zygmunta I i Zygmunta Augusta, zaś następcy sułtana i młodego króla mieli - wedle ich woli - dalej kontynuować lub też odrzucić ów traktat (Sulejman jednak stwierdził, że wzajemna przyjaźń, jaką obaj monarchowie sobie ofiarowują, będzie również przykładem dla ich następców).




W wyniku tego porozumienia obie strony przysięgały sobie pokój (Ibrahim Pasza napisał nawet - pod dyktando kasztelana krakowskiego Andrzeja Tęczyńskiego - srogi list do chana tatarskiego - Sahib Gireja, w którym rozkazywał mu, by z Polską: "pokój zachował i w takim przymierzu był jako pan mój (sułtan) jest!" Co do Wołochów i Mołdawian sułtan zezwalał, by, jeśli naruszyliby spokój w państwie Zygmunta: "abyście go za gardło wzięli i skarali", podkreślając przy tym iż są to "od dawnego czasu nasi poddani". To samo deklarował król Zygmunt w stosunku do Kozaków). Poza tym Rzeczpospolita uzyskała zabezpieczoną wolność handlu na wybrzeżu Morza Czarnego, w zamian za ostateczne przyznanie Osmanom praw do tego morza - które i tak już w całości kontrolowali. Uzgodniono też, że hospodar mołdawski ma być zawsze chrześcijaninem (potem kilkukrotnie łamano ten punkt) i "ma sprzyjać" obu władcom (określenie nieco efemeryczne). Zygmunt obiecał też nie wspierać nieprzyjaciół Sulejmana ani jawnie ani tajnie (chodziło tu głównie o Habsburgów), choć w dokumencie nie pojawił się zapis, iż ma się stać "nieprzyjacielem jego nieprzyjaciół" (a taki zapis pojawił się w układzie zawartym przez Sulejmana z arcyksięciem Ferdynandem Habsburgiem, który powstał jeszcze tego samego 1533 roku, i opracowany był również przez Piotra Opalińskiego oraz Hieronima z Zadaru - a o jego zawarciu Ferdynand poinformował króla Zygmunta w październiku 1533 r. Ten drugi układ był jednak zaledwie czasowym kompromisem , natomiast pokój polsko-turecki przetrwał nie tylko Sulejmana i Zygmuntów, ale i ich następców i dopiero prawdziwa wojna Rzeczpospolitej z Imperium Osmańskim wybuchła w roku 1620, czyli prawie dziewięćdziesiąt lat później. 

Miało to ogromne znaczenie dla rozwoju ziem południowych Rzeczypospolitej i jak pisał Teodor Morawski: "Zajaśniał kraj, aż do zbytku, w budowlach, w życiu i w strojach. (...) W okolicy Krakowa, na drodze zwłaszcza do Olkusza, powstało tyle gmachów w smaku włoskim, że wymienić wszystkich trudno było. Upadały mniej potrzebne, dawne, obronne zamki panów, mnożyły się natomiast dwory i dworki szlacheckie. W dostatniejszych malowano, złocono ściany, podłogi wyściełano kobiercami (...) Już i zegary były (od 1499 r.). Na ścianach wisiały rzędy, zbroje, obrazy przodków, albo świętych, u nie-katolików Fauny, Kupidynki, Wenery, Fortuny. (...) Czeladź schodziła się wieczorem do komnaty na spólną modlitwę (...) wielu żyło nad możność. Polacy lubili przepych, przesadzali się w zbytkach, zbytkowali w biesiadach. Wychylać kielichy bez miary, było znakiem dobrego wychowania, powściągać się od nich, znakiem nieszczerości. (...) Taki sam był już zbytek w ubiorach. Z zachodu podróżni, ze wschodu junacy, wprowadzali coraz nowe stroje, mnożyły się tatarskie, tureckie, moskiewskie, węgierskie, hiszpańskie, włoskie. (...) Przywdziewano aksamity, adamaszki, materye tkane ze złota i srebra, niebieskie, zielone, szkarłatne, kosztowne futra. Czapki, kapelusze i pątliki zdobiono kitami z drogich kamieni (...) Kobiety (...) przy wystawnych strojach, jakich używały, zdawało się owszem, jakoby cała Rzeczpospolita dla nich tylko pieniądze chowała". Francuski pisarz i podróżnik z tego okresu - de Thou, zwał ówczesną Polskę: "Krajem żyznym, pełnym miast, pałacy, pełnym mężnej szlachty, łączącej miłość nauk z dzielnością oręża", zaś wspomniany wyżej Morawski dodawał: "Wyżej jeszcze podniósł pomyślność pokój sulejmański: zakwitnęła Ruś z Podolem, gdzie przecież nie trzeba już było, jak dotąd, chować w jamach i jaskiniach, przed nieprzyjacielem, dostatków i zapasów. Panowie rozbierali mlekiem i miodem płynące ukraińskie stepy, lasami wisien, dzikich migdałów, wodnych orzechów i innych owoców pokryte (...) a w zamokach taka moc ryb i raków znajdowała się, że zgnilizną zarażały powietrze (...) wzmóc się miały do nieprzebranych bogactw domy: Daniłowiczów, Ostrogskich, Wiśniowieckich, Jazłowieckich, Zbaraskich, Koniecpolskich, Sieniawskich, Kalinowskich, Sobieskich, Lubomirskich, Potockich i inne. (...) Ludność kraju i przestrzeń ziemi uprawnych podwoiły się, a każdy dobrze się żywił i w dobrych szatach chodził". Jednak ten sam Teodor Morawski był jednocześnie ostrym krytykiem panowania owych dwóch ostatnich Jagiellonów na tronie Polski i Litwy - czyli czasów, które powszechnie są uznawane za tzw.: polski "Złoty Wiek" , gdyż, jak pisał: "My nie zapomnimy, że państwo nie miało obrony, ani bezpiecznej sprawiedliwości, że straciło Smoleńsk, Połock i Oczaków, a opuściło część Inflant państwom, które pod żadnym względem mierzyć się z niem nie mogły, że prócz tego zostawić trzeba było w obcej ręce część Prus, a zaniedbać zwierzchności nad Mołdawią, że na koniec zaniechało państwo mnogich nabytków i korzyści, które mu się nastręczały. Od źródeł Wołgi i Dońca, od Możajska, Kaługi, Kurska, od Czarnego morza, cofnęło się w tych najświetniejszych czasach wielkości swojej - pod Jagiełłami - do źródeł Dźwiny, do Putywla i ujścia Dniepru, wróciła mu tylko część Prus, przybyła część Inflant. Nie bolejemy nad jego umniejszeniem: bolejemy nad tem, co przyczyny tego umniejszenia zwiastowały. Nawet dla oświaty, z której słusznie słynie wiek Zygmuntów, nastawały już złe czasy. (...) Już też akademia krakowska, przy której był naukowy kierunek, najświetniejsza na północy po upadku prazkiej, traciła ze swego blasku, rdzewiała", choć jednocześnie przyznaje on: "zakwitnęła w tych czasach jedna z jej kolonii - wyższa szkoła poznańska - którą Jan Lubrański, biskup poznański założył (1519 r.), powstała także (1542 r.) akademia w Elblągu, pojawiły się szkoły w Litwie (1522 r.), a w końcu rzadką już była parafia bez szkoły".




Stosunki polsko-tureckie szczególnie się zintensyfikowały w latach 40-tych i 50-tych XVI wieku, gdy w 1539 r. żoną króla Węgier - Jana Zapolyi, została córka Zygmunta I i Bony Sforzy - Izabela Jagiellonka, która wkrótce powiła syna - Jana Zygmunta Zapolyę. Po śmierci męża (1540 r.), Izabella - jako regenta panująca w imieniu swego syna - w obawie przez Habsburgami, uzyskała od Sulejmana potwierdzenie swych rządów w Siedmiogrodzie (1541 r.). Lecz gdy została stamtąd wypędzona przez cesarza (1551), który w zamian ofiarował jej rządy na Śląsku (dla Jana Zygmunta w Opolu i Raciborzu, dla niej zaś w Ziębicach i Ząbkowicach, które to ziemie były spustoszone niedawnymi jeszcze i nieudolnymi rządami Hohenzollernów). Przebywała tam jednak bardzo krótko - nie było tam nawet odpowiedniej siedziby, godnej księżnej - i wróciła do kraju, gdzie brat Zygmunt II August przyznał jej dochody z Sanoka i Krzepic, a matka Bona Sforza dodała jeszcze Wieluń i Sambor z własnych majętności. Izabela powróciła na Węgry w 1556 r. i odtąd niepodzielnie władała Siedmiogrodem w imieniu swego syna aż do śmierci w 1559 r. Warto jednak dodać, że właśnie w jej sprawie (głównie, choć nie tylko) bardzo często pisywali do siebie sułtan Sulejman i król Zygmunt August, a częste poselstwa, wysyłane do Konstantynopola (1550 - Andrzeja Burskiego, 1553 - Stanisława Tęczyńskiego, 1554 - Jazłowieckiego, 1555 - Pileckiego i 1556 - Brzozowskiego), jak również przez sułtana do Krakowa (1550, 1551, 1552, 1553, 1554, 1556) spowodowały, iż żaden inny kraj chrześcijański nie utrzymywał z państwem muzułmańskim tak licznych relacji i ożywionej dyplomacji. Warto też dodać, że układ polsko-turecki z 1533 r. był pierwszym w erze nowożytnej sojuszem politycznym chrześcijańskiego i muzułmańskiego państwa.




Drugim państwem, z którym Imperium Sulejmana Wspaniałego utrzymywało zażyłe stosunki, była Francja króla Franciszka I - owego wielkiego miłośnika sztuki (dla którego tworzył również Leonardo da Vinci), wroga cesarza Karola V Habsburga i konkurenta króla Anglii - Henryka VIII, z którym wielokrotnie rywalizował (nawet fizycznie, wdając się z nim w zapasy na Polu Złotogłowia pod Calais w 1520 r.). Franciszek (podobnie jak Henryk) był również wielkim erotomanem i miłośnikiem piękna kobiecego ciała (powtarzał, że każda kobieta jest niczym kwiat, a na jego dworze, niczym w ogrodzie, kwitną wszystkie piękności). Niestety, to upodobanie doprowadziło go do śmierci, gdyż ów sławny król zmarł na syfilis, nie mogąc znaleźć leku na tę chorobę (ponoć posłał nawet ekspedycję do Brazylii, aby przywieziono mu specjalny korzeń z drzewa, którym mieli okładać się "tubylcy" i którym to pomagało). Był w tym podobny do Sulejmana, gdyż podobnie jak on, również Franciszek pragnął mieć swój prywatny harem, pełen pięknych kobiet, gotowych spełniać jego polecenia (a ponieważ nie było to możliwe, więc sypiał z żonami swych dworzan i to często za ich zgodą. Zresztą niewyrażenie zgody nie miało większego znaczenia, gdyż król i tak dopiął swego, a często poturbował przy tym niejednego zazdrosnego męża, który... własną szpadą blokował Franciszkowi drogę do alkowy swojej żony). Ten "kochliwy" władca, dążył jednak przede wszystkim do zabezpieczenia swych interesów w północnych Włoszech, a w tamtym rejonie wchodził w konflikt z cesarzem rzymskim i królem Hiszpanii - Karolem V Habsburgiem, który w bitwie pod Pawią (24 lutego 1525 r.) rozbił siły króla Francji, a jego samego wziął do niewoli. Był to ogromny cios dla monarchii Walezjuszy, gdyż Francja traciła wówczas nie tylko Mediolan, ale również zagrożony był jej suwerenny byt (król w niewoli, brak rządu, brak armii). Władzę w Paryżu uchwyciła w swe ręce matka Franciszka - Ludwika Sabaudzka i otoczona doradcami, szybko przywróciła spokój w kraju. Wielu doradzało Karolowi V ostateczne rozprawienie się z osłabioną Francją, albo przynajmniej wymuszenie na królu-więźniu takich warunków, po których przyjęciu monarchia Walezjuszy się by już nie podniosła. Tak też się stało i z początkiem 1526 r. Karol V wymusił na Franciszku zrzeczenie się księstwa Mediolanu i wszystkich praw do Italii, a także księstwa Burgundii, odstąpienie Flandrii i Artois, oraz przysłanie do Hiszpanii synów Franciszka, jako zakładników i gwarantów wypełnienia traktatu madryckiego przez króla Francji po jego uwolnieniu z niewoli. Franciszek oczywiście traktat podpisał (aby wydostać się spod władzy Karola), ale w żadnym razie nie zamierzał go dotrzymać i twierdził że jako wymuszony na nim siłą, jest nieważny.




Wówczas zmienił się też stosunek Henryka VIII do Francji, który wcześniej sprzymierzony z Karolem V, teraz, widząc do jakiej potęgi mógłby wzrosnąć, postanowił ponownie zbliżyć się do Franciszka, a raczej do jego matki - Ludwiki, która pod nieobecność syna władała Francją. Ale nie to jest ważne, jak wówczas zmienił się stosunek Anglii do Francji, ale to, że właśnie w owym 1526 r. królowa Ludwika Sabaudzka wysłała pierwsze poselstwo na dwór Sulejmana Wspaniałego do Konstantynopola, w celu wypracowania jakiegoś sojuszu przeciwko Hiszpanii. Nie wiadomo kto stał na czele tego pierwszego francuskiego poselstwa, wiadomo jednak że nie dotarło ono do celu (w skład poselstwa wchodziło 12 osób) i przejeżdżając przez Bośnię zostali oni zatrzymani, a następnie zamordowani z rozkazu tamtejszego padyszacha, któremu spodobały się piękne dary które posłowie wieźli dla Sulejmana. Bardzo szybko, jeszcze w tym samym 1526 r. (jeszcze przed powrotem króla do Francji) wysłano kolejne poselstwo, któremu przewodził chorwacki szlachcic - Jean Frangipani. Król Franciszek, w liście do sułtana prosił go, aby ten zaatakował Węgry Ludwika II Jagiellończyka (potem Franciszek zarzekał się, że takiego listu nigdy nie napisał i nie wspierał muzułmanów przeciw chrześcijanom, choć Austriacy rozgłaszali, że to właśnie Franciszek winien jest śmierci młodego Ludwika Jagiellończyka - króla Węgier), podczas gdy on ruszy na cesarza. Atak na Węgry miał być spowodowany tym, że król Ludwik był żonaty z Marią Austriaczką, siostrą cesarza Karola i arcyksięcia Ferdynanda Habsburga. Sułtan miał obiecać, że taki atak nastąpi (i nastąpił, skończył się bitwą pod Mohaczem oraz utratą niezależności Węgier). Dodatkowo Frangipani miał uzyskać odszkodowanie i oficjalne przeprosiny od paszy Bośni, za morderstwo dokonane na swoim poprzedniku.

Franciszek I (aby uciszyć podejrzenia o sprzyjanie Turkom) zrezygnował z oficjalnej i dalej utrzymywał tajną dyplomację z Konstantynopolem, która szczególnie aktywna była w latach 1527-1528. Wówczas udało się Franciszkowi uzyskać ochronę chrześcijan w Imperium Osmańskim i zapewnienie sułtana, iż: "Za naszego sprawiedliwego panowania (...) Będą żyli spokojnie pod naszym opiekuńczym skrzydłem (...) zachowają bezpiecznie wszystkie kaplice i przybytki, jakie obecnie zajmują, i nikt nie może ich uciskać ani gnębić w jakikolwiek sposób". Franciszek uzyskał również zgodę na swobodę poruszania się Francuzów i Katalończyków zamieszkałych w państwie Sulejmana Wspaniałego (od czasów wypraw krzyżowych) oraz możliwość prowadzenia przez nich handlu w całym Imperium. Po uzyskaniu tych przywilejów, ogłosił Franciszek iż jest prawdziwie "arcykatolickim królem", gdyż dba o chrześcijan będących w niewoli u muzułmanów. W 1528 r. król Franciszek ponownie spróbował zdobyć Italię i wysłał na podbój Mediolanu oraz Neapolu wielką armię pod wodzą generała Lautreca, ubezpieczaną od strony morza przez flotę Andrea Dorii. Sprawa wydawała się być beznadziejna tym razem dla cesarza Karola V, i nawet bohater spod Pawii - Karol de Lannoy de Leyva ostrzegał go w swych listach, pisząc: "Wasza Cesarska Mość wie zapewne, że król Neapolu znajduje się równie daleko stąd, co Wasza Cesarska Mość, toteż w międzyczasie, nim z powrotem nadejdzie odpowiedź, przepaść może wszystko". W innym zaś liście dodawał: "Wasza Cesarska Mość pokłada ufność w swoim szczęściu i słusznie, byłoby jednak dobrze dopomóc mu, mając na uwadze, że nawet Bóg niecodziennie czyni cuda". Konflikt z Francją nie był jedynym w tym czasie, gdyż (prawie) taką samą wojnę prowadził wobec cesarza król Anglii - Henryk VIII, z tym tylko, że tutaj akurat Karol mógł ograniczyć się do samej propagandy i uderzał w kardynała Tomasza Wolsey'a, jako głównego przeciwnika królowej Katarzyny Aragońskiej (ciotki cesarza), dążącego do rozwiedzenia jej z królem. Co się zaś tyczy Francji, to wciąż wierzył Karol w swą "cudowną gwiazdę" a po Pawii twierdził wręcz, że nie ma dla niego rzeczy niemożliwych. Tymczasem Lautrec doszedł do Neapolu, który obległ od strony lądu i morza. Doszło tam wówczas (kwiecień 1528 r.) do bitwy morskiej pod Amalfi, w której flota francuska Andrea Dorii rozgromiła słabą flotę hiszpańską wicekróla Hugo de Moncady (który poległ w tej bitwie). Wydawałoby się, że rządy hiszpańskie nad Italią właśnie dobiegają kresu, ale wówczas to wybuchł konflikt pomiędzy Dorią a królem Franciszkiem, który doprowadził do przejścia tego pierwszego na stronę Karola V (a za nim z cesarzem złączyła swe losy Genua - z której Doria się wywodził). Był to duży cios dla Franciszka i wkrótce potem (sierpień 1528 r.) musiał zwinąć oblężenie Neapolu, a cesarz ponownie odzyskał całą Italię.




Przez cały okres toczenia tej wojny (zwanej oficjalnie wojną Ligi z Cognac), cesarz proponował królowi Franciszkowi, by zamiast wykrwawiać w bitwach swych własnych poddanych, to oni sami stanęli do walki na ubitej ziemi i jak szlachetni monarchowie, stoczyli ze sobą pojedynek. Ponieważ Franciszek odmówił, Karol oficjalnie nazwał go (marzec 1528 r.) "człowiekiem podłym i nikczemnym". Karol pragnął, by do pojedynku monarchów doszło na granicy francusko-hiszpańskiej, pomiędzy Fuenterrabią a Hendayą, ale Franciszek - gdy tylko cesarski poseł w Paryżu o tym wspominał - wpadał w prawdziwy gniew. Skończyło się to dla hiszpańskiego ambasadora - Nicolasa Perrenota de Granvelle czterdziestodniowym pobytem w lochu (potem, po jego powrocie do Hiszpanii, Karol V suto wynagrodził mu ową zniewagę). 3 sierpnia 1529 r. podpisany został pokój z Cambrai (zwany też "Pokojem Dam" - jako że najbardziej aktywne przy jego zawarciu, były królowa matka Ludwika Sabaudzka oraz ciotka Karola - Małgorzata Habsburg, sprawująca funkcję gubernatora ówczesnej Holandii). Pokój ten był w zasadzie powtórzeniem pokoju madryckiego z 1526 r., z wyjątkiem dotyczącym księstwa Burgundii, które miało zostać przyłączone do domeny króla Franciszka. Król Francji godził się także przejąć na siebie dług Karola V, jaki ten miał w stosunku do Henryka VIII w wysokości 300 000 dukatów. Cesarz zgodził się także na wykup z niewoli synów króla Franciszka (którzy przebywali tam od 1526 r.) - Franciszka i Henryka (ten ostatni zostanie królem Francji w roku 1547 jako Henryk II i będzie ojcem nieszczęsnego króla Polski i Litwy - Henryka Walezego), płacąc za nich olbrzymią kontrybucję, w wysokości 2 milionów escudos (ok. miliarda dzisiejszych hiszpańskich peset).

Po zawarciu "Pokoju Dam", Franciszek realnie zrywał stosunki z Sulejmanem i publicznie zarzekał się, że nigdy nie wchodził z nim w żadne rozmowy, nazywając go jednocześnie "barbarzyńcą". Jednak prywatnie starał się wytłumaczyć ze swojego zachowania i marcu 1532 r. posłał do Konstantynopola swego posła - Antonio Rincona, który miał wyjaśnić sułtanowi, że Franciszek musiał podpisać pokój w Cambrai, aby ocalić swoich synów i że jego "uczucia" co do sułtana nie uległy zmianie. Podróż Rincona trwała dość długo, jako że po pierwsze musiał uważać na ludzi Karola V i arcyksięcia Ferdynanda w Austrii oraz na Węgrzech, a po drugie mocno rozchorował się on w Raguzie i dopiero z początkiem 1533 r. dostąpił możliwości audiencji u sułtana, który przebywał wówczas w Belgradzie. Rincon, prosił Sulejmana w imieniu swego króla, aby ten zaatakował cesarza w Italii, a zrezygnował z marszu na Węgry i Austrię - gdyż obawiał się Franciszek, że taka wojna w Rzeszy znacznie pojedna ze sobą katolików i protestantów niemieckich, a w interesie Paryża było utrzymanie rozbicia i podziału Niemiec na jak najmniejsze kraje. Sulejman odmówił, ale zaproponował Franciszkowi wsparcie floty Hayreddina Barbarossy w ewentualnej nowej wojnie z cesarzem. Tę zaś propozycję odrzucić musiał Franciszek, jako że zbyt wiele głosów podnosiło się co do jego współpracy z muzułmanami, a kładło się to cieniem na opinii arcykatolickiego króla - jaką Franciszek pragnął zachować. Poza tym, w październiku 1532 r. gdy Henryk VIII oficjalnie przedstawiał mu w Calais Annę Boleyn, jako swą przyszłą małżonkę, to właśnie Franciszek (aby zmyć z siebie wszelkie podejrzenia o sojusz z Sulejmanem) zaproponował Henrykowi udział w wielkiej krucjacie antytureckiej i podpisał z nim traktat w Boulogne, w którym obaj monarchowie deklarowali, że wspólnie: "będą stawiać opór przeklętym wysiłkom i gwałtom rzeczonego Turka, naszego wspólnego wroga i przeciwnika". Oczywiście były to tylko słowa, bowiem nikt w ówczesnej Europie nie myślał już o podjęciu akcji krucjatowej, a sama idea wydawała się tak odległa i bajkowa, że wręcz nieprawdopodobna.  




Wiele padało słów, każdy z owych monarchów (Karol V, Franciszek I i Henryk VIII) marzył o wielkiej sławie i chwale wojennej. Karol pragnął wkroczyć do Konstantynopola i wyzwolić to miasto z tureckiej niewoli. Franciszek wszystkich zapewniał o swej niezachwianej wierze i zarówno papieżowi, jak i królowi Anglii deklarował pomoc w zorganizowaniu krucjaty na Turka, zaś Henryk marzył o powtórzeniu chwały wojennej swego przodka - Henryka V spod Azincourt i nie miało znaczenia czy tę chwałę zdobędzie na Francuzach, Hiszpanach czy Turkach. Sulejman zaś, był zafascynowany Nowym Światem i pragnął wysłać do Ameryki pierwszą osmańską ekspedycję, a mapy nowego kontynentu, sporządzone przez Piri Reisa z 1528 r. jeszcze bardziej go w tym utwierdzały. Lecz to były na razie jedynie marzenia ówczesnych monarchów, którzy we własnym mniemaniu mieli się za prawdziwych "władców świata", realna polityka toczyła się zaś obok tego. Tak więc rozmowy francusko-osmańskie trwały (głównie w Wenecji pod przewodnictwem Rincona, a także w Konstantynopolu, gdzie Franciszek posłał Camillo Orsiniego) przez cały rok 1533. Sułtan też wysłał swego przedstawiciela do Paryża. W owym 1533 r. król Francji udał się też do Marsylii na spotkanie z papieżem Klemensem VII (który namawiał go tam do wyprawy zbrojnej na Anglię i zmuszenia Henryka VIII do powrotu na łono Kościoła Katolickiego). Franciszek tam właśnie po raz pierwszy postawił się papieżowi i stwierdził że jeśli Turcy ruszą na Europę i będą próbowali ją zdobyć, on nie będzie im w tym przeszkadzał, jako że ze strony cesarza doznał już tylu zniewag - iż nie jest w stanie tego zliczyć, a to wszystko przy aprobacie Stolicy Świętej. 




W październiku 1534 r. po raz pierwszy flota Barbarossy pojawiła się w Marsylii, a sam kapudan pasza udał się na rozmowy z królem aż do Paryża. W tym też czasie uzgodniono, że król Francji zamierza utrzymywać stałe poselstwo w Konstantynopolu, a jako pierwszym do tej misji został wydelegowany - Jean de La Forest, francuski szlachcic, będący też rycerzem Zakonu Joannitów, który wyjechał do Konstantynopola w lutym 1535 r. i przez Tunis dostał się na dwór Sulejmana w czerwcu tego samego roku. Jego zadaniem było wypracowanie wspólnego francusko-tureckiego traktatu politycznego, który nie ograniczałby się (jak ten, sporządzony z Rzeczpospolitą) do pokojowych stosunków, a byłby sojuszem ofensywnym, skierowanym przeciwko cesarzowi Karolowi V. W lutym 1536 r. monsieur Forest wypracował "kapitulację", skrywającą pod płaszczykiem umowy handlowej, pierwszy w dziejach sojusz francusko-turecki, skierowany przeciwko Hiszpanii Karola V, z którym to właśnie w tym samym czasie Franciszek rozpoczynał swoją nową wojnę.  





CDN.
  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz