Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 20 lipca 2021

KSIĄŻĘ - Cz. II

CZYLI RZECZ O FRYDERYKU AUGUŚCIE I

 
 

 
 

NIEMCY W GŁĘBOKIM UPOKORZENIU

 
 

 
 
A tymczasem Austria była już gotowa do wojny i to pomimo niewiedzy swego ambasadora w Paryżu - Klemensa von Metternicha, którego rząd austriacki nie informował o wielkich zbrojeniach prowadzonych w tym kraju, aby nie wzbudzać przedwcześnie francuskich podejrzeń. I rzeczywiście, gdy pewnego razu (15 sierpnia 1808 r. - w dniu urodzin Cesarza) w Pałacu w Tuilleriach, podczas powitania korpusu dyplomatycznego, Napoleon (dysponując już informacjami swojego wywiadu o austriackich zbrojeniach) zagadał Metternicha, starając się go wybadać, ten nic nie dał po sobie poznać (gdyby udawał, zapewne Napoleon - będący dobrym obserwatorem ludzkich zachowań - szybko by to dostrzegł, a tak się nie stało). Na odchodne Cesarz jednak zapytał: "I cóż tam, Austria bardzo się zbroi?" Metternich był bardzo zdziwiony tym pytaniem i odparł że ani on, ani cesarz Franciszek I, ani hrabia Stadion, ani też protektor Metternicha - hrabia de Champagny wojny z Francją nie pragną i się do niej nie przygotowują. Podczas rozmowy Napoleon miał stwierdzić, że wojna, która wybuchłaby pomiędzy Francją a Austrią: "będzie walką na śmierć, albo wy zajdziecie aż do Paryża, albo ja całą waszą monarchię zawojuję!" Metternich pisał więc list za listem do Wiednia, starając się uzyskać jakieś informacje na temat zbliżającej się wojny i jednocześnie radził, aby nie przystępować do niej w osamotnieniu, a uzyskać przynajmniej wsparcie Rosji, i jeśli się uda również Prus. Pisał mianowicie: "Dawać Francji pobudki do wojny byłoby szaleństwem i należy tego uniknąć".

Metternich niewiele jednak wskórał, gdyż cała Austria (i duża część Prus oraz innych niemieckich krajów) była opanowana patriotycznym wzmożeniem. Przypominano sobie anonimową broszurę z roku 1806, wydrukowaną w norymberskiej drukarni niejakiego Palma, która była zatytułowana: "Niemcy w głębokim upokorzeniu!". Za tę broszurę Palm został skazany na śmierć wyrokiem sądu francuskiego i rozstrzelany. Zaś publicysta Ernst Moritz Arndt twierdził już w 1804 r. że słabością Niemców jest ich rozbicie polityczne, ale też przewidywał że zjednoczenie nastąpi pod wpływem doznawanych od Francuzów zniewag, podobnie jak Hiszpanie zjednoczyli się przeciw Maurom i rozpoczęli rekonkwistę kraju, oraz jak Francuzi pod Joanną d'Arc wystąpili wspólnie przeciw Anglikom w XV wieku. Co prawda zarówno Prusy, jak i Austria wzajemnie sobie nie ufały i realnie cieszyły się z zadanych drugiemu klęsk (Prusy nie wsparły Austrii w 1805, a Austria Prus w 1806/1807 r. choć 80 000 korpus arcyksięcia Karola Habsburga, stacjonujący w Czechach, mógł przechylić szalę zwycięstwa w roku 1807 na korzyść Prusaków i Rosjan, gdy Napoleon zmagał się z nimi w krwawych bitwach. Austriacy wówczas jednak nie zdecydowali się uderzyć. Pamięć niedawnej jeszcze klęski spod Austerlitz była zbyt świeża i paraliżowała ich ruchy. Postanowili poczekać, dozbroić się i dopiero wówczas ruszyć do boju, by "pomścić Austrię i Niemcy". Coraz częściej też po Niemczech krążyło hasło: "Wolność i Austria" i było coraz głośniej wypowiadane. Jednak to rozbudzenie narodowe nie było pełne i dotyczyło głównie pewnych wąskich grup w niemieckich państwach północnych (chociaż niezadowolenie społeczne z powodu narzuconej przez Francję Blokady Kontynentalnej i zakazowi handlu z Anglią, zniszczyło wielu przedsiębiorców i tym samym mocno wzmacniało antyfrancuskie nastroje). Natomiast niemieckie państwa południowe, z Bawarią i Wirtembergią na czele, były raczej nastawione profrancusko i antyaustriacko. Ostrzeżenia Metternicha, iż szaleństwem jest przystępowanie do wojny bez wsparcia Rosji i Prus przeciw całej potędze Napoleona, który co prawda osłabiony jest wojną toczoną w Hiszpanii, ale nie na tyle, aby wciąż nie móc zniszczyć monarchii austriackiej - zbywane były bez odpowiedzi i padały w próżnię, a cesarz Franciszek I, jego nowa, młoda (20-letnia) małżonka - Maria Ludwika d'Este, hrabia Johann Filip Stadion i cały dwór wiedeński, wszyscy oni byli podnieceni wizją Austrii, jako nowej Hiszpanii (czyli "grobu", który pochłonie francuską armię). 

 
 
AUSTRIACKIE "BIAŁASY" W MARSZU
 

 

Austriacy mocno wierzyli, że uda się wciągnąć Prusaków do tej wojny, a jeśli nawet nie wszystkich od razu, to przynajmniej wybrane grupy patriotów. Król Fryderyk Wilhelm III grzecznie odmówił - jak to ktoś określił "zrezygnował z zaszczytu wspólnej z Austrią śmierci", ale widząc zapał dworu austriackiego, wyraził im swą sympatię i zrozumienie. Takie stanowisko nie podobało się królowej Luizie i partii wojennej Gneisenau'a, Scharnhorst'a oraz Blucher'a. Uważali oni, że król bezpowrotnie traci okazję do ostatecznego rozprawienia się z "korsykańskim potworem" i że efektem tego błędu może być już wkrótce całkowity upadek Prus. Fryderyk Wilhelm III nie wierzył jednak w sukces austriackiego planu, który przewidywał m.in. opanowanie dużego portu nad Bałtykiem (chodziło tutaj o Gdańsk, który był wówczas Wolnym Miastem pod kontrolą Francuzów) w celu umożliwienia Brytyjczykom dokonanie desantu morskiego. Uważał że Brytyjczycy raczej nie zapuszczą się nad Bałtyk, a jeśli nawet, że siły te nie będą na tyle duże, by skutecznie dopomogły Prusom w walce z Francuzami i Polakami. Partia wojenna postanowiła jednak działać i za sprawą Bluchera wyznaczono do wypełnienia zadania wzniecenia antyfrancuskiej rewolty w północnych Niemczech - pruskiego majora - Ferdynanda von Schilla (bohatera spod Auerstedt, gdzie walczył tak ofiarnie, że aż został poważnie ranny, a następnie organizatora obrony Kołobrzegu. Co ciekawe w 1945 r., już pod koniec Drugiej Wojny Światowej w błyskawiczny sposób wyprodukowano niemiecką superprodukcję kostiumową pt.: "Kolberg", opowiadającą właśnie o obronie Kołobrzegu przez oddziały Schilla w czasie wojny 1806/1807 r. Według ministra Goebbelsa film ten miał natchnąć Niemców do obrony Kołobrzegu przed Armią Czerwoną i Wojskiem Polskim. Jest to o tyle zabawne, że ten film zrzucano obrońcom z samolotów - w celu podniesienia "ducha narodowego" - za to miast zaopatrzenia, którego już wówczas brakowało. Ale kto nie ma ani jedzenia ani broni, ten sobie przynajmniej obejrzy film 😏). On to, 28 kwietnia (już po wybuchu wojny) na czele swego oddziału oficjalnie opuścił Berlin, kierując się w stronę Westfalii. Prowadzony przez wywiad austriacki, Schill przygotował i wyszkolił specjalnych ochotników, którzy podzieleni zostali na grupy mające działać w terenie, a jednym z pierwszych, istotnych celów miało być opanowanie pruskiej twierdzy w Magdeburgu, zajętej przez Francuzów. Potem miano wywołać insurekcję w Westfalii i na Pomorzu przed i zaodrzańskim aż po Gdańsk. Opanowanie Gdańska było ważne, ze względu na spodziewany desant angielski, dlatego nic tutaj nie mogło pójść nie tak.

 


 Wszyscy oni byli głęboko przekonani, że cały rejon pomorski jest nastawiony wrogo do Napoleona (utwierdzała ich w tym determinacja obrony Kołobrzegu) i nie brali pod uwagę faktu, że np. Gdańsk (w którym przecież całkowicie dominował żywioł niemiecki), jako pierwszy zamanifestował radość ze zrzucenia "pruskiej okupacji" a władze miejskie już w lipcu 1807 r. zadeklarowały swą lojalność wobec rodzącego się Księstwa Warszawskiego, podobnie jak było to przed rokiem 1793, gdy Gdańsk był integralną częścią Rzeczpospolitej Obojga Narodów (sam będąc niedawno w Gdańsku, mogłem się przekonać ile jest tam śladów polskości z XVI, XVII a także XVIII wieku, choć zdecydowanie dominuje wiek XVII, gdy m.in. polska flota z Gdańska w bitwie pod Oliwą rozbiła flotę szwedzką w 1627 r.). Co było powodem tak szybkiej kapitulacji Gdańska przed wojskami francuskimi i polskimi? Przede wszystkim masowe dezercje Polaków z armii pruskiej na Pomorzu, oraz niechęć do Prusaków dużej części niemieckich mieszkańców Gdańska, pamiętających jeszcze dobrze "polskie czasy". Tak więc Schill nieco zbyt optymistycznie zakładał narastanie antyfrancuskiego i antypolskiego oporu na całej długości wybrzeża Bałtyku. Należy też dodać, że jego wymarsz z Berlina spowodował spore zamieszanie w kołach rządowych i urzędniczych państwa pruskiego. Król Fryderyk Wilhelm III od razu wydał odezwę, potępiającą Schilla za niesubordynację i zwrócił się do francuskiego ambasadora z zapewnieniem swej neutralności i poparcia, a jednocześnie zaznaczył że nie wolno karać władców, za niesubordynację niezdyscyplinowanych jednostek. Schill wiedział więc, że oficjalnie nie uzyska żadnego wsparcia ze strony Prus i że może liczyć głównie na siebie i swoich ludzi, a jeśli przegra - czeka go śmierć. Gdy więc opanował 2 maja 1809 r. miasto Dessau (gdzie w jego ręce wpadł skarbiec króla Westfalii, młodszego brata Napoleona - Hieronima Bonaparte) i gdzie zaczął organizować antyfrancuską władzę. Nie szło mu jednak najlepiej i nawet drukarze odmówili opublikowania jego odezwy, skierowanej do Niemców, by ci "chwytali za kosy" występując przeciw Francuzom i czekając na przybycie Anglików - musiał ich do tego zmusić użyciem broni, przystawionej im do skroni. Z wydrukowaną odezwą, wysłał Schill swych emisariuszy do Hamburga, Bremy i Lubeki, zaś swego specjalnego wysłannika, rotmistrza Gustawa von Bornstedta, posłał do Hamburga z zamiarem przedostania się go do Anglii, gdzie miał uzgodnić nadejście angielskiej odsieczy. 




"ANGLIA NELSONA I FRANCJA VILLENEUVE'A, MEDINIA-SIDONIA W HISZPANII ŻYŁ, A KTO DZIŚ PAMIĘTA ARENDA DICKMANNA? TO POLSKI ADMIRAŁ CO Z SZWEDEM SIĘ BIŁ!"




Sytuacja zaczęła się jednak wymykać spod kontroli i gdy Schillowi nie udało się opanować Magdeburga, zagrożony przez korpus francuski, musiał się z Dessau szybko ewakuować. Aby go ratować, król Prus, wysłał do niego delegatów z poleceniem zaprzestania tej "samobójczej" akcji i powrotu do Berlina, póki jeszcze nie jest za późno. Tym bardziej że król Westfalii - Hieronim, wyznaczył nagrodę za głowę Schilla w wysokości 10 000 franków. Schill stwierdził jednak że honor i złożona przysięga nie pozwalają mu zakończyć walki, co spowodowało że król Fryderyk Wilhelm III polecił oficjalnie uznać go za dezertera. Schill skierował się na Hamburg, ale gdy podszedł pod miasto, skręcił na wschód, na Wismar i Schwerin. Potem wszedł do Rostocku, a 25 maja zdobył szturmem Stralsund, broniony przez niewielki oddział francusko-polski. Następnie zmusił całą radę miejską do wypełniania jego poleceń i uwięził najbardziej oddanych Francuzom obywateli. Schill nie poprzestawał na wierze w otwartą wrogość do Napoleona całego północnego wybrzeża Bałtyku Niemiec i pragnął włączyć do antyfrancuskiej koalicji nie tylko Prusy, ale i Szwecję, wysyłając do króla Gustawa IV Adolfa propozycję nabytków terytorialnych na Pomorzu, w zamian za wystąpienie przeciwko Francji. Liczył też na wsparcie Austriaków, których wojska były już wówczas pod Toruniem. Szybko jednak okazało się, że tak się nie stanie, gdyż Austriacy zarządzili odwrót, zaś Poniatowski w swej błyskotliwej kampanii zajął prawie całą Galicję z Krakowem (15 lipca 1809 r.) i Lwowem (28 maja 1809 r.). Mimo to Schill liczył na to, że z własnymi siłami zdoła opanować Gdańsk (gdyby mu się to udało, mogłoby to nawet zmienić nastawienie Prus do wojny francusko-austriackiej i wystąpić zbrojnie po stronie Wiednia, na co Schill bardzo liczył, gdyż Gdańsk był wielkim miastem i potężną twierdzą i nawet Napoleon polecił swym rezydentom, aby nie traktowali Gdańska na równi z innymi pruskimi miastami, obciążonymi kontrybucją, tylko w sposób wyjątkowy). Obroną miasta dowodził początkowo - jako gubernator - generał Jean Rapp, jeden z nielicznych ludzi, którym Napoleon bezdennie wierzył (Rapp wchodził też w skład tajnej dyplomacji Cesarza. Notabene, zarówno Napoleon jak i potem Piłsudski bardzo lubili posługiwać się nieoficjalną dyplomacją w polityce) i z którym wcześniej służył w Egipcie. Jednak w tym właśnie czasie Rappa nie było w Gdańsku, gdyż Cesarz zawezwał go do siebie. Władzę w mieście pełnił w zastępstwie - Mikołaj Massias, był monarchista, który źle czuł się w Gdańsku i wolał bardziej subtelniejsze miejsca. Dodatkowo załoga miasta składała się z zaledwie 2500 żołnierzy (dwóch polskich pułków pod dowództwem generała Michała Grabowskiego - naturalnego syna króla Stanisława Augusta Poniatowskiego, jednego pułku saskiego i korpusu francuskich artylerzystów).

  
Ponieważ w Gdańsku zaznaczyła się wówczas zdecydowana obecność pruskiego rezydenta - majora Achillesa Rodericha Dagoberta von Vegesacka, który przypominał członkom Senatu miejskiego "stare, dobre, pruskie czasy" i zachęcał do sabotowania francuskich decyzji. Ponieważ liczba pruskich insurgentów znacznie zwiększyła się w mieście, gdy gruchnęła wiadomość że Austriacy stoją pod Toruniem, generał Grabowski - 18 maja 1809 r. zażądał od Senatu, usunięcia z Gdańska wszystkich osób, które nie były stałymi obywatelami miasta. W tym samym czasie rosyjski rezydent w Gdańsku (którym Rosjanie interesowali się już od jakiegoś czasu) generał-major Trefurt, oficjalnie występując jako sojusznik Napoleona (od czasu Tylży Napoleon i car Aleksander oficjalnie deklarowali sobie przyjaźń i wzajemną pomoc), zaproponował Gdańszczanom, że Rosja powiększy dwukrotnie granice Wolnego Miasta, jeśli mieszkańcy opuszczą Polaków i Francuzów, i poproszą o opiekę cara Aleksandra I. Car deklarował też, że jest gotów przyjść z pomocą Napoleonowi przeciw Austriakom, ale w rzeczywistości nie zamierzał podejmować jakichkolwiek akcji, które mogłyby w jakiś sposób przysłużyć się Francuzom. Mało tego, gdy po polskiej ofensywie w Galicji i ostatecznym zwycięstwie Napoleona w bitwie pod Wagram (5-6 lipca 1809 r.), co zostało potwierdzone w traktacie pokojowym z Schönbrunn (14 października 1809 r.), w całej pełni ukazała się rosyjska dwulicowość i podłość, gdy minister spraw zagranicznych Cesarstwa Rosyjskiego - hrabia Mikołaj Piotrowicz Rumiancew, skierował ostry protest na ręce francuskiego ambasadora - Caulaincourta, przeciwko terytorialnemu powiększeniu Księstwa Warszawskiego, którego terytorium wzrosło o prawie połowę do tego, co było w 1807 r. Stwierdził on tam otwarcie: "Poświęcimy raczej ostatniego żołnierza, niż zgodzimy się na powiększenie terytorium polskiego, ponieważ dotyczy to naszej egzystencji" (już wcześniej, jeszcze podczas trwania konfliktu, car wyrażał swe niezadowolenie z postępów militarnych Polaków i oskarżał Poniatowskiego o samowolne ogłaszanie proklamacji do ludności Galicji.
 
Tymczasem, nim oddziały Schilla podeszły pod Gdańsk, nastąpiła zdecydowana zmiana położenia i przeciw jego oddziałom wystąpiło połączone wojsko duńsko-holenderskie (Dania i Holandia należały wówczas do państw sojuszniczych Francji, szczególnie zaś Holandia, w której władał brat Napoleona - Ludwik Bonaparte) i 5 czerwca 1809 r. w bitwie pod Stralsundem rozbiły jego siły. Schill został cięty szablą przez duńskiego huzara, dobity przez huzara holenderskiego, a jego odcięta głowa powędrowała do muzeum w Holandii. Tak zakończyła się próba pruskiej interwencji we francusko-austriackim konflikcie zbrojnym.

 

 
 CDN.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz